Koronawirus nie odpuszcza, na całym świecie każdego dnia wciąż notowane są nowe przypadki zachorowań, w wielu krajach liczone w trzycyfrowych liczbach. Tymczasem rządowe obostrzenia, polegające na zamykaniu ludzi w domach, niekorzystnie odbijają się nie tylko na krajowych gospodarkach i domowych budżetach, ale też na naszej psychice. Z jednej strony czujemy potrzebę powrotu do pracy, z drugiej jednak wciąż lęk przed zachorowaniem.
Okazuje się, że przepisy, które miały obowiązywać w czasie pandemii, w wielu firmach przyjęły się na dłużej. Część firm wciąż nie zdecydowało się na przywrócenie pracy do standardowego systemu, w niektórych pracownicy sami proszą o możliwość pracy z domu. Szczególnie, że mają świadomość, że jest to możliwe. Rozwiązaniem dla wielu firm może być organizacja pracy w systemie częściowo zdalnym, która pozwala na stopniowe wracanie do pracy biurowej lub po prostu jest odpowiedzią na potrzebę zachowania dystansu społecznego.
Więcej miejsca bez zmiany biura
W wielu firmach nie ma możliwości takiego przeorganizowania przestrzeni biurowej czy hali produkcyjnej, by zachować wymagane dwa lub nawet półtora metra odległości między pracownikami. Wtedy konieczne jest zmniejszenie liczby pracowników na metr kwadratowy. Bez zamiany biura na większe (co wiąże się nie tylko ze zwiększeniem wydatków firmowych, ale przeprowadzką w ogóle), można to osiągnąć wyłącznie delegując część pracowników do pracy w domu. Okazuje się jednak, że nie wszyscy chcą pracować z domu, z wielu różnych powodów – niektórzy po prostu odczuwają brak kolegów z pracy, inni nie maja warunków do spokojnej pracy w domu. Najczęściej firmy wybierają model rotacyjny – określoną ilość dni pracownik pracuje w biurze, pozostałe w domu i tak na zmianę z innymi współpracownikami. Chyba, że uda się wypracować model, w którym część pracowników decyduje się na pracę zdalną i udaje się zachować odpowiedni dystans pomiędzy pozostałymi w biurze. Niektóre firmy, które mogą sobie na to pozwolić, wprowadzają też system zmianowy lub łączą zmiany z pracą zdalną.
Zdrowie ponad wszystko
– Najważniejsze jest przedsięwzięcie środków, mających zapewnić zdrowie pracowników, bo to o nie wszyscy boją się teraz najbardziej – ocenia Marek Ciunowicz, CEO agencji Corees Polska – W biurach wdrażane są najróżniejsze rozwiązania, które mają zagwarantować ochronę pracowników przed zarażeniem, pracodawcy dbają o zapewnienie dystansu społecznego, zaopatrzenie w środki czystości, środki do dezynfekcji osobistej oraz o dezynfekcję samych pomieszczeń – dodaje.
O ile myślimy o zapewnieniu ochrony w przypadku pracy w biurach, nikt raczej nie myśli o zdrowiu pracowników, pracujących w domach. Pod dużym znakiem zapytania stoi odpowiedzialność pracodawców za szkody, jakie mogą spotkać pracownika pracującego zdalnie, za przestrzeganie przepisów BHP i higieny pracy, nie mówiąc już o poważniejszych wypadkach, jakie mogą się przydarzyć pracownikowi podczas pracy w domu. Inną kwestią jest także zakres kontroli i wyciągania konsekwencji przez pracodawcę wobec pracownika, np. w sytuacji, w której pracuje on na swoim prywatnym sprzęcie.
Jeśli sytuacja epidemiczna się nie zmieni i część firm rzeczywiście pozostanie przy pracy choćby częściowo zdalnej, konieczne są nowe, odpowiednie, regulacje m.in. w kodeksie pracy. Te być może pojawią się po wakacjach. Pytanie na ile godzić będą interesy zarówno pracowników, jak i pracodawców.
Źródło: Corees Polska.