Koniunktura gospodarcza jest coraz gorsza, trudno otrzymać kredyt hipoteczny trudno, za chwilę skończy się „Rodzina na swoim”. Taka sytuacja w końcu musiała się odbić na rynku nieruchomości. Deweloperzy borykający się z dużą nadpodażą gotowych do odbioru lokali coraz częściej i wyraźniej obniżają ich ceny.
Najbardziej spuścili z tonu ci oferujący mieszkania na obrzeżach dużych miast – tam od początku roku ceny spadły nawet o dziesięć – piętnaście procent. Na przykład w podwarszawskim Piastowie na osiedlu Kościuszki gotowe lokale można kupić już za 4,7 tys. zł za jeden metr kwadratowy., podczas gdy za podobne na Żoliborzu czy Mokotowie trzeba zapłacić siedem – osiem tys. zł. Podobnie jest w Grodzisku Mazowieckim czy w Jabłonnie, gdzie przybywa ofert za niespełna pięć tys. zł. Przykładowo spółka Ceres Development oferuje obecnie nowe lokale już po 4,5 tys. zł za 1 mkw. – o dziesięć procent taniej niż rok temu.
„Doczekaliśmy czasów, kiedy na klientów działają wyłącznie solidne upusty, ewentualnie wykończenie pod klucz. Dziś 50-metrowe mieszkanie na nim można kupić za niespełna 200 tys. zł – aż o szesnaście procent taniej niż jeszcze przed miesiącem. Oczywiście, taka firma trochę mniej zarobi, ale szybka sprzedaż bardziej jej się opłaca niż utrzymywanie gotowych już mieszkań i spłata drogiego kredytu inwestycyjnego – tłumaczy takie decyzje spółek deweloperskich Piotr Krochmal z Instytutu Analiz Monitoring Rynku Nieruchomości. Dodaje, że jeszcze przed zimą deweloperzy chcą sprzedać jak najwięcej, żeby nie płacić za ogrzewanie nieruchomości.