Wielka radość na budowie apartamentowca projektu Daniela Libeskinda przy ul. Złotej 44 w Warszawie. Strzelają korki od szampana w biurach, w Warszawie i Nowym Jorku, a pracownicy na wysokościach, przeszkoleni alpinistycznie, meldują: Zadanie wykonane. Atak zimy nikogo nie zaskoczył na wysokościach.
Drapacz chmur zwany żaglem osiągnął wysokość 192 metrów i jest „najwyższym wieżowcem o przeznaczeniu wyłączanie mieszkalnym w Unii Europejskiej!”. W wyższym od niego wrocławskim Sky Tower oprócz mieszkań są też biura i galeria handlowa, dlatego klasyfikowany jest jako budynek mieszkalno-usługowy.
W oficjalnym komunikacie, który brzmi jak wiadomość ze zdobycia Mount Everestu po raz pierwszy, czytamy: „Intensywne opady śniegu okazały się niestraszne dla zespołu siedmiu monterów wysokościowych, którzy w minioną niedzielę, czyli 28 października zakończyli montaż charakterystycznego zwieńczenia apartamentowca!”. Chodzi o konstrukcję ze stali, która wygląda jak zadzior i symbolicznie drapie chmury.
Libeskinda mówił: Projektując ten budynek, myślałem o orle, który wzbija się do lotu. To symbol nowej Warszawy, nowej Polski. Jako że deweloperzy zawsze chcą bić rekordy wysokości, by o nich pisać, firmie Orco nie wystarcza informacja, że ich budynek ma 192 m wysokości. I szuka innych, bardziej imponujących parametrów. Oto one: Złota 44 znajduje się 228 metrów na poziomem Wisły, aż 306 metrów nad poziomem morza. Brzmi lepiej, niż marne 192 m, które np. w Chinach wywołałyby tylko atak śmiechu. Zwieńczenie drapacza chmur waży blisko 65 ton, składa się ze 150 elementów, a pojedynczy stalowy słup to aż 3,5 ton.
Oto zapis wrażeń ze stalowego dzioba orła ze Złotej 44. Alicja Kościesza, Dyrektor ds. Sprzedaży i Marketingu w Orco Property Group: „Montaż zwieńczenia był niezwykłym przedsięwzięciem konstrukcyjnym i budowlanym, a prace z tym związane można śmiało porównać do wysokogórskiej wspinaczki – nie tylko ze względu na sobotnią pogodę. Każda z siedmiu osób pracujących przy montażu najwyżej położonego elementu Złotej 44 przeszła specjalistyczne szkolenie alpinistyczne. Niczym w najwyższych partiach Himalajów bezpieczeństwo jednej osoby uzależnione było od drugiej. Pracę czterech osób montujących kolejne elementy zwieńczenia asekurowały często i trzy inne osoby.Dziób podświetlony na niebiesko Osoby zabezpieczające komunikowały się z monterami za pomocą urządzeń radiowych, a monterzy przypięci byli co najmniej dwiema linami asekuracyjnymi. W chwili, gdy dwóch pracowników pracowało na wysokości, w koszu podnośnika jeden lub dwóch dodatkowych monterów siedziało, stało lub leżało na wystającej poza budynek konstrukcji.
To była praca o najwyższym stopniu ryzyka i tak jak w górach o sukcesie zadecydowało doświadczenie. Zespół monterów wysokościowych, który pracował na Złotej 44 takie posiada – odpowiadał m.in. za modernizację słupów do obsługi kolejki linowej na Kasprowym Wierchu. Tam prace prowadzone były na wysokości ponad 200 metrów nad przepaścią. Na Złotej 44 było niewiele niżej”