Wchodzimy w kolejny etap cyfryzacji procesów administracyjnych w budownictwie. 20 kwietnia br. rząd przyjął projekt nowelizacji Prawa budowlanego. Jakie są jego najważniejsze rozwiązania?
Architekt Maciej Zuber, właściciel pracowni Archas Design, prezes bielskiego oddziału SARP: – Przede wszystkim możliwe będzie prowadzenie dziennika budowy w postaci elektronicznej. To ogromne ułatwienie, głównie dla inwestora, który otrzyma do niego wgląd bez konieczności przebywania na budowie. Jest to także ważne narzędzie dla kierownika budowy i projektanta. Przy składaniu dokumentów o użytkowanie budynku nie będzie już potrzeby jego dosyłania w wersji papierowej. Na podobnej zasadzie działać będzie on-line książka obiektu budowlanego. Dostęp do jej zapisów otrzyma – na podstawie nadanego indywidualnego numeru – każda z zainteresowanych stron: właściciel, nadzór budowlany czy chociażby zaangażowany w sprawę podmiot lub obywatel.
Funkcjonować ma też elektroniczny centralny rejestr osób z uprawnieniami budowlanymi w systemie e‑CRUB. Dzięki niemu nie będzie się już załączać do projektu budowlanego dokumentów uprawnień budowlanych.
Już w lipcu 2021 roku wprowadzone w przepisach zmiany miały uprościć czynności związane z uzyskaniem pozwolenia na budowę. Co zmieniło się przez ten czas?
– Najważniejszą zmianą było umożliwienie składania wniosku drogą elektroniczną. Odbywa się to za pomocą serwisu e‑Budownictwo. Samo ominięcie korespondencji listownej z urzędem pozwoliło na znaczne usprawnienie całego procesu. Z chwilą złożenia dokumentów, znajdują się one w urzędzie i od tego czasu mogą być przez obie strony na bieżąco uzupełniane.
Nadal jednak nowe procedury, tak bardzo oczekiwane przez środowisko architektów, inwestorów i wykonawców, nie są powszechnie stosowane. Dlaczego?
– Dlatego, że wiele urzędów, pomimo kolejnych nowelizacji przepisów, wciąż nie jest gotowa do przyjęcia wniosku on-line. Administracja w niektórych miejscowościach nie spełnia wymogów technicznych, na przykład poprzez brak odpowiedniego oprogramowania lub sprzętu. Projektanci wciąż otrzymują powiadomienia o konieczności wypełnienia wniosku o pozwolenie na budowę w formie papierowej i przesłanie go tradycyjną drogą. Szkoda, że tak wolno się to zmienia. Niedawno nasza pracowania z powodzeniem uzyskała pozwolenie na budowę w Wodzisławiu Śląskim, Rudzie Śląskiej oraz w Rzeszowie przeprowadzając całą procedurę elektronicznie. Obie strony zaoszczędziły czas i pieniądze. Nadal jednak za wprowadzonymi przepisami nie idą w parze zmiany w urzędach, nie domaga edukacja pracowników gminnych wydziałów architektury. Jedynie co możemy zrobić – a mam tu na myśli środowisko architektów oraz działające oddolnie stowarzyszenia i organizacje – to dbanie o to, żeby wprowadzane przepisy nie pozostały martwe.
Zamiast tego mamy przepisy pozwalające na budowę domów jednorodzinnych do 70 m kw. bez uzyskania pozwolenia na budowę, ustanowienia kierownika budowy i konieczności prowadzenia dziennika budowy.
– W mojej ocenie ustawodawca skazał tymi przepisami zawód architekta na infamię i zrobił to kosztem inwestora. Żeby było jasne – nie mam nic przeciwko tzw. domom do 70 m kw. Takie budynki też mogą być dobrze zaprojektowane i wykonane. Problemem jest brak odpowiedzialności za to co powstanie i przerzucenie związanego z tym ryzyka na właściciela budynku.
W normalnym procesie architekt odpowiada za projektowanie budynku w sposób zgodny zarówno z ustaleniami zawartymi w decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu lub w planie miejscowym jak i z Prawem budowlanym, warunkami technicznymi i szeregiem przepisów odrębnych. Kontroluje też przebieg procesu budowlanego. Z kolei kierownik budowy poświadcza m.in., że dom został wykonany zgodnie ze sztuką budowlaną i przepisami oraz że nadaje się do zamieszkania. Tymczasem przysłowiowy Kowalski nie ma żadnego zaplecza i sam będzie ponosił konsekwencje ewentualnych uchybień. Ustawodawca czyni go odpowiedzialnym za cały proces inwestycyjny, co jest niedopuszczalne.
Ministerstwo rozwoju i technologii zapowiada, że bezpłatne projekty domów do 70 m kw. dostępne będą za kilka tygodni. Czy pokusiłby się Pan o ocenę konkursu architektonicznego, w którym je wyłoniono?
– Wolałbym się nie wypowiadać na temat jego poziomu. Szkoda tylko, że część architektów, wbrew opinii naszego środowiska, wzięła udział w tym konkursie. Nawet, gdyby te kilkadziesiąt wyłonionych projektów było wyjątkowych, to i tak cała idea jest nieporozumieniem. Na szczęście zainteresowanie budową domów do 70 m kw. jest znikome. W urzędach nie ustawiają się kolejki. Brakuje chętnych, mimo że zgłoszenie budowy można otrzymać poza kolejnością, w terminie nie przekraczającym trzech tygodni.
Wynik naszej społecznej dojrzałości?
– Raczej obawa przed konsekwencjami, w tym odpowiedzialnością karną. Istnieje bowiem szereg ograniczeń dotyczących dysponowania inwestycją. Budynku takiego nie można wynająć, ani sprzedać. Nie wiadomo też czy prawo własności nieruchomości można będzie przenieść na dzieci, bo w przepisach nie ma o tym ani słowa. W miejscowościach wypoczynkowych nie można będzie wynajmować pokoi. Jeśli inwestor nie zamieszka w domu wybudowanym w oparciu o zgłoszenie, będzie mu grozić nawet więzienie! Liczne obostrzenia, które miały ograniczyć korzystanie z nowego prawa przez deweloperów, uderzyły rykoszetem w Kowalskiego.
Czy przepisy te są również zagrożeniem dla ładu przestrzennego?
– Jest to oczywiste zagrożenie. W Polsce brakuje miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, więc buduje się na podstawie decyzji o warunkach zabudowy. W zgłoszeniu budowy domu do 70 m kw. wymaga się wyłącznie oświadczenia właściciela, że inwestycja będzie przeprowadzona zgodnie ze sztuką budowlaną. Ograniczeniu uległa także liczba stron biorących udział w postępowaniu, m.in. sąsiedzi, którzy o budowie dowiedzą się dopiero w chwili jej rozpoczęcia. Jeśli pojawi się zastrzeżenie, że inwestycja może oddziaływać niekorzystnie na ich nieruchomość, nie będą mieli możliwości wniesienia zastrzeżeń przed rozpoczęciem inwestycji.
Wyobraźmy sobie osiedle domków jednorodzinnych, na którym budynki mają tę samą wysokość, dwuspadowe dachy i spójną kolorystykę. A ich usytuowanie na działkach nie oddziałuje na sąsiednie domy. I w ich sąsiedztwie pojawia się budynek, który na przykład zostaje wybudowany w granicy działki lub pod kątem do pozostałych. Taki budynek zaburza nie tylko dotychczasowy układ, ale też zacienia sąsiednią działkę; może być wyższy od pozostałych, mieć płaski dach i zupełnie inną, na przykład jaskrawą kolorystykę. Takie mogą być skutki oddania decyzji o budowie wyłącznie w ręce jego właściciela.
Uda się nam zapanować nad kiczem i chaosem przestrzennym?
– W debacie publicznej toczy się od lat dyskusja, w której próbuje się odpowiedzieć na pytanie do kogo należy architektura. Czy tylko do właściciela obiektu, czy także osób go obserwujących? A przecież ład przestrzenny należy do wszystkich. Dlatego w najbliższym czasie czeka Polaków ważny test. Jeśli zabraknie nam rozsądku, czeka nas urbanistyczny nieład. Natomiast wprowadzenie bardziej liberalnych przepisów w przestrzeni publicznej śladem na przykład Wielkiej Brytanii, będzie miało sens jedynie wtedy, gdy wzrośnie nasza wrażliwość na otoczenie i odpowiedzialność za dobro wspólne.
materiał prasowy