We wrześniu średnia miesięczna cena energii elektrycznej na polskiej giełdzie po raz pierwszy w historii przekroczyła granicę 100 euro za megawatogodzinę (wyniosła 102,12 euro/MWh). Jednocześnie jednak staliśmy się trzecim najtańszym rynkiem prądu w Europie. Jakie mamy prognozy sytuacji na najbliższe miesiące i jakie rozwiązania możemy wdrożyć by wyjść na tym jak najkorzystniej?
Spis treści:
Perspektywa ostatnich lat
Europa z deficytem optymizmu
Na ratunek konsumentom
Perspektywa ostatnich lat
Główny Urząd Statystyczny opublikował badanie na podstawie, którego wynika, że w latach 2000 – 2014 cena prądu wzrosła aż od 137 procent w przeciwieństwie do lat poprzednich. Oczywiście wielu Polaków, którzy widzą tą różnicę mogłoby pomyśleć, że taki wzrost cen prądu jest wręcz niedopuszczalny, aczkolwiek należy brać pod uwagę również to, że na przestrzeni tego okresu jednocześnie wzrosło także wynagrodzenie polskich obywateli. Jeżeli chodzi o średnią cenę prądu na przestrzeni ostatnich 20 lat obowiązującej dla taryfy G11 to 0,3145/kWh brutto. Cenny prądu w ostatnich latach były zatem bardzo zróżnicowane. Co determinowało sukcesywne podwyżki? Przede wszystkim zmiana podejścia dotycząca nowych taryf prądu. Po drugie węgiel i polityka klimatyczna. Chodzi o to, że surowiec ten w 2017 roku osiągał zdecydowanie rekordowe ceny, a to przekładało się bezpośrednio na cenę prądu płynącą w domowych gniazdkach. Oprócz tego ceny za energię elektryczną wzrastają także z powodu wciąż rosnących opłat za emisję CO2.
Europa z deficytem optymizmu
Jakiś czas temu giełdowa cena energii w Wielkiej Brytanii przekraczała równowartość 9300 zł/MWh. Stawki w Niemczech są najwyższe od 15 lat, a w Polsce ceny biją kolejny rekordy wszechczasów. Braki gazu w magazynach, drogi węgiel, przeciągające się odstawienia elektrowni atomowych i słaba wietrzność to tylko kilka z powodów. Europa nie ma powodów to uśmiechu, co więcej, spodziewane jest stopniowe pogarszanie sytuacji. Unia Europejska niestety tylko dopinguje wzrostom cen, podwyższając opłaty za emisję CO2.
Na ratunek konsumentom
Jak sobie poradzić z rosnącymi cenami energii i podreperować swój portfel? To pytanie zadaje sobie pewnie co druga osoba w naszym kraju. Mamy jednak coraz więcej możliwości działania, jedną z nich jest postawienie na odnawialne źródła energii, mianowicie fotowoltaikę. Dziś może to być zbawienny element w naszej gospodarce domowej. Moduły fotowoltaiczne składają się z ogniw i do swojego działania wykorzystują efekt fotoelektryczny. Światło słoneczne można rozpatrywać jako falę lub jako zbiór cząstek. Aby policzyć, ile faktycznie można zaoszczędzić dzięki użyciu instalacji fotowoltaicznej, trzeba dowiedzieć się, ile naprawdę dostarcza energii. Wszystko zależy od mocy promieniowania słonecznego, od usytuowania paneli, zacienienia, temperatury ich otoczenia, a także od wielu pozostałych czynników. Jeśli na przykład instalacja o mocy szczytowej 5 kWp w ciągu roku może dostarczyć przeciętnie 4200 kWh energii elektrycznej, jeśli byłaby ona wykorzystana w całości, instalacja fotowoltaiczna kosztująca 25 tysięcy o mocy 5 kWp daje oszczędność 2520 rocznie.
Taka inwestycja zwróci się więc już po 10 latach. Cała żywotność paneli oscyluje w granicy 25-30 lat. Wystarczy podzielić jej koszt przez czas i porównać do aktualnych rachunków za prąd, aby zobaczyć, że taki zakup jest opłacalny. Fotowoltaika to idealne rozwiązanie na dzisiejsze czasy. Całemu światu zależy na ograniczenie emisji CO2 i zrezygnowanie z klasycznych metod uzyskiwania energii. Dzięki instalacjom jesteśmy w stanie zadbać o naszą planetę i nasze domowe budżety. – mówi Łukasz Nowiński, Owner & Global Chief Executive Officer, FreeVolt.
Autor: Łukasz Nowiński, Owner & Global Chief Executive Officer, FreeVolt.