W Chinach właściciel mieszkania ma znacznie większe szanse na znalezienie żony. Naukowcy doszukali się zależności między regionami, gdzie żyje mniej kobiet niż mężczyzn i trudniej o wybrankę, a nieruchomościami, które osiągają tam wyższe ceny – donosi The Economist. Chińscy kawalerowie kupują mieszkania najczęściej na kredyt, który później spłacają wspólnie z żoną. Jednak rzadko staje się ona współwłaścicielką. Problem pojawia się, gdy dochodzi do rozwodu ponieważ kobieta zostaje wtedy z niczym. Zapewnienie dachu nad głową to obowiązek mężczyzny zgodnie z tradycją tego kraju. Aż 75 procent kobiet w największych okręgach miejskich jako jeden z ważniejszych czynników w poszukiwaniu męża bierze pod uwagę właśnie jego zdolność finansową do zapewnienia domu. Konsekwencją tego jest zjawisko, że mieszkania najdroższe są w tych regionach kraju, gdzie jest więcej mężczyzn niż kobiet – zauważyli ekonomiści z Uniwersytetu Kolumbia i Uniwersytetu Tsinghua w Pekinie. Kawalerowie i ich rodziny wydają ogromne sumy, by uplasować się na lepszej pozycji w kolejce po żonę. To jednak sprawia, że ceny idą w górę i spirala się nakręca, a młodzi Chińczycy wplątani są w pewnego rodzaju wyścig. Dla wielu Chińczyków wysokie raty hipoteczne są dużym obciążeniem. Dlatego po ślubie w ich spłacie pomaga żona. Według badań Horizon China, robi tak aż 70 procent kobiet. Młode Chinki zarabiają coraz więcej, więc stać je na to. Oprócz tego, pomagają również rodzice, którzy w efekcie wprowadzonej ponad trzy dekady temu polityki rodzinnej w Chinach, posiadają tylko jedno dziecko. Chociaż większość kobiet bierze udział w spłacaniu hipoteki mężów, tylko 30 procent z nich widnieje w ewidencji jako współwłaścicielki. Tendencja ta jednak też się zmienia – młode Chinki coraz częściej starają się o współwłasność.