Najgorszy w 2013 roku będzie jego początek. W tym i przyszłym kwartale wzrost gospodarczy wyniesie ledwie 1 proc. Jak to możliwe, że wzrost gospodarczy przyspieszy w ciągu trzech lat z 1 do 3 proc., a inflacja wciąż będzie „płaska jak naleśnik”? Taki rozwój wypadków przedstawił właśnie NBP. To będzie najgorszy rok w gospodarce od ponad dekady – PKB ma urosnąć jedynie o 1,3 proc. Tak przewiduje Narodowy Bank Polski. Trzeba przy tym zaznaczyć, że jest to specyficzna prognoza. Inaczej niż instytucje finansowe i wszyscy inni progności NBP pokazuje, co się będzie działo z gospodarką, jeśli pozostawimy sprawy takimi, jakie są dziś: nie zmienimy stóp procentowych, kurs walutowy będzie względnie stabilny, nie zmienią się podatki ani nie zaczną obowiązywać żadne inne nowe regulacje. Najgorszy z tego najgorszego roku będzie jego początek. W tym i przyszłym kwartale wzrost gospodarczy wyniesie ledwie 1 proc. Motorem napędzającym ten wzrost jest właściwie tylko handel zagraniczny. Bo zarówno inwestycje, jak i nasze wydatki kuleją. – Konsumpcja prywatna jest dużym zaskoczeniem. Dookoła nas w Europie siadła już w pierwszej fazie kryzysu, w Polsce wciąż rosła, ale kosztem oszczędności. Teraz jednak też doszliśmy do wniosku, że kryzys jednak jest, i zaczęliśmy zaciskać pasa – powiedział Jacek Kotłowski z Instytutu Ekonomicznego w NBP. Schemat ożywienia gospodarczego ma wyglądać następująco: strefa euro zaczyna rosnąć, tamtejsze firmy zamawiają produkty i komponenty u naszych przedsiębiorców, coraz więcej polskich firm ma zlecenia, zaczyna zatrudniać nowych pracowników i daje podwyżki dotychczasowym. Dodatkowo wzrost będzie wspierała obniżka stóp procentowych – Rada Polityki Pieniężnej obniżyła je łącznie o 1,5 pkt proc. od listopada, z czego w projekcji nie uwzględniono jeszcze ostatniej obniżki o 0,5 pkt proc. A każdy punkt procentowy obniżki stóp daje – według wyliczeń banku centralnego – wzrost PKB wyższy o 0,4 pkt proc. po 1-1,5 roku. Pod koniec 2015 roku wzrost w poszczególnych kwartałach będzie już przekraczał nieznacznie 3 proc. Jednocześnie przez cały ten czas inflacja ma być „płaska jak naleśnik”, jak ocenił to jeden z ekonomistów bankowych – NBP przewiduje, że będzie wynosić około 1,5 proc. To dokładnie tyle, ile wynosi dolna granica dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego RPP. Normalnie coraz szybszemu wzrostowi gospodarczemu towarzyszy coraz wyższa inflacja, choćby dlatego, że pracownicy coraz śmielej żądają podwyżek pensji. I je dostają, bo ich szefowie w czasach prosperity nie chcą tracić wyszkolonej kadry.
Zdaniem Jacka Kotłowskiego oprócz czynników, które będą inflację podbijać, wystąpią też takie, które będą ją obniżać. To choćby wolniejszy wzrost cen żywności (mniejszy nacisk na promowanie biopaliw sprawi, że większa część zbiorów będzie mogła być konsumowana, a nie przepalana w silnikach) i energii (większe wydobycie gazu łupkowego na świecie oraz obniżki cen gazu w Polsce).