Czy z pensji statystycznego Polaka da się odkładać odpowiednią kwotę, by kupić własne mieszkanie za gotówkę? Spróbowaliśmy odpowiedzieć na to pytanie. Wnioski nie są wesołe: jeśli przeciętny Kowalski zarabiający średnią krajową, z której odłoży nawet 1/3 pensji, nie zainwestuje tych pieniędzy, a chce kupić mieszkanie w średniej cenie w dużym mieście, będzie musiał odkładać na ten cel aż przez 25 lat. Nieco lepiej wygląda sytuacja, jeśli będzie szukał mieszkania na prowincji. Tu ceny są niższe, więc i krócej trzeba oszczędzać. Zajmie mu to 16 lat.
Przyjęliśmy, że nasz statystyczny Polak zarabia średnią krajową, czyli około 2700 zł miesięcznie netto. Interesuje go mieszkanie, które z reguły najchętniej wybierają Polacy, czyli 2 bądź 3 pokoje o metrażu od 40 do 60 m kw. Wypośrodkowaliśmy te oczekiwania, przyjmując, że Kowalski będzie celował w mieszkanie 50 metrowe.
Założyliśmy też, że nie ma on kosztów związanych z innymi kredytami, nie ma dzieci itp. Przyjmując te wszystkie zastrzeżenia, uznaliśmy, zgodnie z rekomendacjami doradców kredytowych, że Kowalski może – bezpiecznie dla swych finansów – odłożyć maksymalnie 1/3 pensji, czyli 900 zł.
W Warszawie, wśród ofert WGN, średnia cenowa dla mieszkań z rynku wtórnego o metrażu od 40 do 60 m kw. wynosi obecnie 6200 zł, we Wrocławiu jest to 5100 zł, w Krakowie – 5150 zł, w Gdańsku – 5050 zł, a w Poznaniu – 4800, w Katowicach – 3500 zł, w Rzeszowie – 4200 zł, w Białymstoku – 4400 zł, a w Łodzi – 3500 zł. Średnia cenowa dla wszystkich tych miast wynosi 4655 zł. Jeśli przyjąć, że za taką stawkę Kowalski kupi swoje 50 metrowe mieszkanie, oznacza to, że będzie potrzebował kwoty rzędu 233 tys. zł.
Przy założeniu, że statystyczny oszczędzający nie zrobi nic ze swoimi pieniędzmi i będzie je trzymał „w skarpecie”, by odkładając miesięcznie 1/3 pensji, uzyskać pożądaną kwotę musiałby oszczędzać 25 lat. Ten okres – jak już pisaliśmy – zmniejszyłby się znacznie, gdyby Kowalski poszukał mieszkania poza dużymi miastami. W mniejszych miejscowościach wśród ofert WGN średnie ceny kształtują się na poziomie 3500 zł od metra. To by oznaczało, że będzie oszczędzał przez 16 lat.
Jak zmieni się jednak ten okres, jeśli odłożone pieniądze zdecyduje się zainwestować? Możliwości jest wiele: kwotę można trzymać na rachunku oszczędnościowym w banku, inwestować w fundusze, obligacje skarbowe, akcje czy inne walory – złoto, dzieła sztuki itp.
Zakładamy, że oszczędzający odrzuca grę na giełdzie, jako zbyt ryzykowną. W końcu chce uzbierać na mieszkanie, a grając na giełdzie może zarówno się wzbogacić jak i szybko stracić oszczędności.
Jeśli więc Kowalski zdecyduje się odkładać swoje pieniądze w najbardziej typowy sposób, czyli na lokacie w banku, może obecnie liczyć na oprocentowanie w wysokości średnio około 3,3 proc. w skali roku.
Oprocentowanie lokat systematycznie maleje, dlatego ta forma oszczędzania staje się coraz mniej atrakcyjna i zaczyna być de facto jedynie sposobem na „przechowywanie” pieniędzy. Jeśli nasz Kowalski pójdzie do banku z kwotą rocznych oszczędności wynoszącą 10800 zł, to za rok uzyska z tytułu odsetek około 350 zł. Od tego jednak trzeba jeszcze odjąć podatek Belki, czyli suchego „zysku” zostaje około 280 zł.
Niewiele lepiej wygląda oszczędzanie, jeśli zdecyduje się na bezpieczne obligacje skarbowe. W przypadku papierów 10 – letnich, oprocentowanie wynosi obecnie 4 proc. w skali roku.
Wielu kusi forma oszczędzania w postaci złota. Ten szlachetny kruszec jest od lat uważany za walor stabilny, trzymający wartość zwłaszcza w czasach kryzysu. Co prawda, w zeszłym roku złoto zawiodło wielu inwestorów, ponieważ traciło na wartości, ale warto spojrzeć na to jak rosła wartość kruszcu w perspektywie długoterminowej, a przecież taka interesuje naszego Kowalskiego. Od 2000 roku cena uncji złota wzrosła z 300 do 1400 dolarów na początku tego roku, czyli o 360 proc. Na razie jednak Kowalski, który zdecyduje się na złoto, powinien nastawić się na nerwowe miesiące, bowiem kruszec ciągle jeszcze tanieje.
Niezależnie od tego, w co zdecydujemy się „włożyć” nasze pieniądze, eksperci od oszczędzania mają dla nas kilka podstawowych rad, dzięki którym będzie ono bardziej efektywne.
Przede wszystkim należy zdywersyfikować (zróżnicować) nasze formy inwestowania kapitału, tak, by jeśli jedna z nich okaże się mniej dochodowa, można było zyskiwać na drugiej.
Formą oszczędzania może być wybór produktów strukturyzowanych. Są one bezpieczne dla oszczędzającego o tyle, że dają gwarancję zachowania włożonego w nie kapitału, czyli mówiąc inaczej – nie będzie strat.
Na czym polega ten mechanizm? Na inwestycji w bezpieczne formy oszczędzania takie jak obligacje, gdzie inwestujący wkłada 90 proc. swego kapitału (i odsetki gwarantują mu zwrot całej kwoty w przypadku niepowodzenia), natomiast 10 proc. przeznaczone jest na ryzykowny instrument pochodny (opcję) która może dotyczyć bardzo różnych rynków: akcji, surowców itp. Opcje są ryzykowne, ale w przypadku sukcesu mogą dać bardzo duże zyski, z drugiej strony włożenie większości pieniędzy w bezpieczne formy, takie jak obligacje gwarantuje Kowalskiemu, że oszczędzonych pieniędzy nie straci.
Inną możliwością jest lokowanie pieniędzy w jednostki funduszy inwestycyjnych. To inwestowanie dosyć ryzykowne, bo fundusze mogą zarówno sporo zyskiwać, jak i sporo tracić i generalnie eksperci odradzają klientom wchodzenie w ten rynek na własną rękę. Jeśli jednak, ktoś zdecyduje się na taką inwestycję powinien pamiętać by: inwestować w długim okresie, co sprawia, że ograniczamy ryzyko dużych strat, inwestować w różnego rodzaju fundusze, nie trzymać całości pieniędzy w jednym, oraz inwestować w fundusze o różnym stopniu ryzyka (akcje, obligacje itp.) co daje większą szansę zarówno zarobku, jak i zachowania kapitału.
Jeszcze inna forma oszczędzania to popularne ostatnio programy regularnego oszczędzania, które zakładają długoterminowe i regularne wpłaty pieniędzy.
Jak widać na przykładzie wyliczenia, ile lat zajmie Kowalskiemu dorobienie się mieszkania poprzez proste odkładanie części wypłaty, wybór jakiejś formy inwestycji kapitałowej to po prostu konieczność.
Dobra wiadomość w tym wszystkim jest taka, że mimo wszystko stać nas z własnych pensji na coraz więcej metrów kwadratowych własnego M. Obecnie z całości rocznych zarobków w wysokości średniej krajowej przeciętny Polak mógłby zakupić około 7,5 metra kwadratowego mieszkania. Jeszcze 5 lat temu za roczną pensję Kowalski kupiłby o ponad 2 m kw. lokalu mniej.
Justyna Ocimek / Dział Analiz WGN