Szybki odczyt inflacji w Polsce przyniósł spore rozczarowanie. Ceny we wrześniu rosły w tempie 4,9 procent, czyli wyższym niż się spodziewano. To przełożyło się na osłabienie złotego i wzrost ceny złota wyrażonej w rodzimej walucie, która pod koniec tygodnia osiągnęła nowe ATH.
W minionym, burzliwym tygodniu, na rynku złota sporo się działo. Cena kruszcu ponownie pobiła swój rekord wszech czasów, do czego zdążyliśmy się w ostatnim czasie przyzwyczaić. Potem inwestorzy postanowili skorzystać z okazji i realizowali zyski, co zaowocowało delikatną korektą.
W tzw. międzyczasie, po gorszym niż się spodziewano odczycie inflacji w Polsce za wrzesień (4,9 proc. – to najwyższy odczyt w tym roku), wskazującym, że ceny w naszym kraju rosną szybciej niż oczekiwano, osłabiła się złotówka. W związku z tym cena złota w rodzimej walucie wzrosła i osiągnęła kolejne ATH, przekraczając 10 400 złotych za uncję.
Dość pozytywnie zaskoczyły natomiast dane dotyczące przemysłu. Wskaźnik PMI, obrazujący aktywność przemysłową, od trzech miesięcy notuje wzrost, obecnie wynosząc 48,6 i zmierzając w stronę 50 punktów. Jeśli osiągniemy ten pułap, będzie to jasny sygnał, że polska gospodarka idzie w dobrym kierunku.
Dlatego Rada Polityki Pieniężnej, pomimo że wszyscy dookoła zaczynają stopy procentowe obniżać, jeszcze wstrzymała się z decyzją o obniżce i prawdopodobnie wstrzyma się jeszcze kilka miesięcy. Jak wspomniał prezes Glapiński, prawdopodobnie dopiero w marcu przyszłego roku będzie można dyskutować o ewentualnym cięciu stóp.
Na razie musimy poczekać na obniżenie się nowej fali inflacji, wywołanej zniesieniem różnego rodzaju osłon, które były wprowadzone w poprzednich latach. Gdy wzrost cen ustabilizuje się, wówczas będzie można wrócić do rozmów o cięciu stóp procentowych, które – wedle analityków – powinno nastąpić w połowie przyszłego roku.
Eskalacja napięcia na Bliskim Wschodzie
Sytuacja na Bliskim Wschodzie robi się coraz bardziej napięta. Mamy do czynienia z kontynuacją inwazji Izraela na Liban. W tej chwili to już inwazja lądowa, a do całego konfliktu włączył się bezpośrednio Iran, który postanowił zbombardować ze swojego terytorium tereny Izraela, dokonując dość dużych zniszczeń w tym kraju. To – jak podkreślają przywódcy Izraela – jest przekroczeniem czerwonej linii i Iran może spodziewać się odpowiedzi.
W wyniku tych wydarzeń, zaczęła drożeć ropa naftowa – tak zazwyczaj dzieje się w sytuacji zaognienia konfliktu na Bliskim Wschodzie, gdy pojawia się niepewność dotycząca dostępności ropy. Podobnie rzecz ma się ze złotem, które w niespokojnym otoczeniu geopolitycznym zyskuje na wartości. Dlatego jego cena wzrosła teraz o 1%, umocnił się również frank szwajcarski.
Według analityków, to, co wydarzyło się teraz na Bliskim Wschodzie, w krótkiej perspektywie może działać pozytywnie dla kruszcu, ale potem najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia z obniżeniem eskalacji, więc na horyzoncie zaczyna majaczyć korekta. To jednak nie zmienia ogólnego trendu, który rysuje się przed złotem. Wpływ na wzrostową tendencję kruszcu mają bowiem, oprócz napięć geopolitycznych, także zakupy banków centralnych oraz sytuacja gospodarcza na świecie i cięcia stóp procentowych, nie tylko w USA.
Potwierdzają to najnowsze prognozy. Goldman Sachs, który niedawno wydawał dla inwestorów jasną rekomendację: “go for gold, kupujcie złoto!”, teraz podniósł swoje przewidywania co do ceny kruszcu o 200 dolarów – z 2 700 do 2 900 USD za uncję. To tylko umacnia tezę, że królewski metal zaczyna rajd w kierunku 3 000 dolarów, co ostatnio zapowiadali analitycy Rosenberg Research.
Eksperyment w Zimbabwe okazał się fiaskiem
W kwietniu bieżącego roku Zimbabwe, czyli jedno z państw afrykańskich, od wielu lat borykające się z olbrzymimi problemami ze stabilnością swojej gospodarki i swojej waluty, która co chwila jest dewaluowana, wprowadziło nową walutę ZiG (Zimbabwe Gold), opartą na złocie. Po pół roku okazało się jednak, że i ona została zdewaluowana.
Dlaczego do tego doszło? Intencje odnośnie waluty opartej na złocie być może były dobre, ale realizacja już dużo gorsza. Zimbabwe ma bowiem w swoim skarbcu około 2,5 ton kruszcu, ale kraj dopuszczał także rozliczanie w amerykańskim dolarze, którego rezerwy są znacznie większe niż zasoby złota.
Taki dualizm walutowy doprowadził do tego, że obywatelom łatwiej i wygodniej było korzystać z rozliczeń w USD niż w ZiG. To spowodowało mocny “rozjazd” między oficjalnym kursem waluty opartej o złoto a jej wartością w drugim obiegu i na czarnym rynku, a w konsekwencji – do jej dewaluacji o ponad 40%.
Kilkakrotnie – w skali miesiąc do miesiąca – wzrosła też inflacja w Zimbabwe, co doprowadziło do tego, że eksperyment z walutą opartą na złocie w tym kraju się nie powiódł. Zabrakło konsekwencji w zarządzaniu finansami publicznymi i trzymania się obranego kursu na nową walutę, bez dopuszczania innych scenariuszy.
Koniec końców ZiG nie wytrzymał bowiem konkurencji z amerykańskim dolarem, który okazał się dla mieszkańców walutą dużo bardziej pożyteczną i pożądaną niż ta wprowadzona pod auspicjami państwa. Tu warto dodać, że konsekwencja przydaje się również w przypadku finansów osobistych i budowania własnego portfela oszczędności.
Autor: Michał Tekliński, Ekspert rynku złota z liczącym już ponad dekadę doświadczeniem w branży. W Goldenmark pełnił funkcję dyrektora ds. rynków międzynarodowych. Zwiedził świat i zobaczył wszystko (łącznie z legendarnymi dywanami jubilerów, z których wytapia się drobinki złota). W Goldsaverze pełni funkcję głównego analityka oraz filaru zespołu eksperckiego. Prywatnie wytrawny obserwator polityki, geopolityki i gospodarki.
materiał prasowy