Na naszych oczach rozgrywają się zjawiska bezprecedensowe. – Wyrażenie to zwykło być wielokrotnie nadużywane, niemniej ostatni rok daje solidną podstawę, by tak twierdzić. Najostrzejsze w historii podwyżki stóp procentowych, inflacja na poziomie nieznanym od dziesięcioleci, ceny paliw bijące historyczne rekordy, osiągnięcie, a następnie przebicie, parytetu na parze USD/EUR, zakończenie epoki ujemnych stóp procentowych przez EBC, recesja techniczna przeradzająca się już w realną, indeks WIG20 spadający do poziomów z czasów największej pandemicznej paniki z 2020 roku, negatywne korekty prognoz gospodarczych, skokowe wzrosty kosztów życia, składową których są zarówno wyższe koszty bieżące będące efektem radykalnego wzrostu cen surowców i energii (inflacja bazowa), droższy pieniądz, czego skutkiem są np. wyższe koszty produkcji, które generują inflację konsumencką. Pamiętajmy jednak, iż inflacja nie jest miarą, którą można zobiektywizować.
Praktycznie każdy z nas zadaje sobie pytanie o koniec tego pasma złych informacji, tragicznych perspektyw, wzrastających obciążeń budżetów osobistych. Chcielibyśmy, aby minione 12 miesięcy odeszło do historii, a rzeczywistość wróciła do „starych, dobrych czasów”. Niestety, nad pierwszą połową tej dekady wiszą potężne czarne chmury i wydaje się, że nieprędko zostaną rozwiane. Z drugiej jednak strony, pojawiają się głosy, że jesteśmy bliżej niż dalej najgorszego momentu, że najostrzejszy spadek i pogorszenie różnych wskaźników ekonomicznych, ale też rzeczywistego dobrobytu już mamy za sobą – teraz ma ponoć nastąpić stopniowe spłaszczenie, a w dłuższym okresie stopniowe odbijanie się gospodarki. Czy już jesteśmy na tym etapie? Czy nie będzie kolejnych, gwałtownych spadków różnych wskaźników ekonomicznych lub też gwałtownych wzrostów kosztów życia? Możemy zaobserwować w mediach i w swoim otoczeniu sygnały, które na to wskazują – spadek cen paliw, możliwe hamowanie inflacji r/r, zmniejszenie ilości gotówki w obiegu, zatrzymanie wzrostu wysokości wskaźnika WIBOR oraz perspektywa wprowadzenia nowego benchmarku, spadek cen materiałów budowlanych, ustabilizowanie się wysokości stałego oprocentowania dla kredytów hipotecznych (a wręcz jego spadek w niektórych bankach), pierwsze przewidywania dotyczące końca cyklu podwyżek stóp procentowych przez NBP i tak dalej.
Jakich więc dalszych podwyżek stóp procentowych możemy się spodziewać? Na początek trochę teorii.
WIBOR (Warsaw Interbank Offer Rate), będący teoretycznym kosztem pieniądza na rynku międzybankowym, docelowo powinien uzyskać wartość między poziomem stopy depozytowej a stopy lombardowej. Dlaczego? Stopa depozytowa to oprocentowanie po jakim bank centralny przyjmuje depozyty od banków komercyjnych. Innymi słowy, bank komercyjny mający nadwyżkę gotówki, może zdeponować ją w banku centralnym na jednodniowej lokacie oprocentowanej według stopy depozytowej. Z kolei stopa lombardowa to koszt kredytu w banku centralnym. W przypadku braku płynności bieżącej bank komercyjny może pożyczyć w banku centralnym pieniądze po takiej właśnie stopie.
Wynika z tego, że gdyby WIBOR znalazł się poniżej stopy depozytowej, wówczas bankom opłacałoby się deponować pieniądze w banku centralnym (zarobią więcej niż na pożyczaniu innym bankom). Z kolei, gdyby WIBOR był powyżej stopy lombardowej, wówczas bardziej opłacałoby się pożyczać pieniądze od banku centralnego niż od innych banków na rynku. Stąd naturalnie WIBOR powinien znaleźć się na poziomie pomiędzy wysokością tych dwóch stóp procentowych.
Zachowania WIBOR-u w ostatnich miesiącach wskazują na to, że faktycznie tak się dzieje. Gdy konsensus rynkowy sądził, że czeka nas jeszcze jedna, wrześniowa podwyżka stóp procentowych o 25 p.b., stawki WIBOR-u 3M i 6M zatrzymały się na poziomie trochę ponad 7%. Konsensus zakładał wówczas, że docelową wartością m.in. stopy depozytowej i lombardowej będzie odpowiednio 6,25% i 7,25%, co spełnia założenia dotyczące docelowej wartości WIBOR-u. Po pierwszych odczytach inflacji r/r za sierpień, przewidywania uległy zmianie – spodziewane są nawet jeszcze dwie podwyżki stóp. Efekty widać na wykresach WIBOR-u. Po kilkutygodniowej przerwie stawki zaczęły powoli piąć się do góry, dostosowując się stopniowo do przewidywanych docelowych wysokości stóp procentowych ustalanych przez RPP.
Konsensus rynkowy zakłada jedną, maksymalnie dwie podwyżki na kolejno wrześniowym i październikowym posiedzeniu o 25 p.b. co wydaje się zasadne w oparciu o dostępne dane o kondycji rynku, a nawet może napawać optymizmem dla osób przygotowujących się do wnioskowania o kredyt hipoteczny w perspektywie kolejnych miesięcy. My, jako Lendi, zgadzamy się z tymi przewidywaniami.
Wysokość stóp procentowych ustalana przez bank centralny jest ściśle związana z sytuacją gospodarczą w kraju. Narzędzia, jakimi dysponuje bank centralny, to m.in podwyższanie stopy referencyjnej oraz, w dalszej kolejności, ewentualne zacieśnianie ilościowe. W związku z powyższym na problem inflacji należy spojrzeć w sposób zarówno w mikro jak i w makroskali. Świat stał się globalną wioską, a co za tym idzie, z pozoru nic nie znaczący ruch (czy to w gospodarce czy w polityce) np. w dalekiej Azji, może implikować, a nawet być tragiczny w skutkach dla gospodarek tak geograficznie odległych, jak Europa czy USA, w przeciągu dosłownie sekund.
Wiele wydarzeń ma znaczenie psychologiczne a nie ekonomiczne, a z faktu, że ekonomię tworzą ludzie, zdarzenia te nabierają również wymiaru ekonomicznego. Dodatkowo ujemne stopy procentowe są zaprzeczeniem idei ich istnienia, a nawet można zaryzykować stwierdzenie, że są sprzeczne z matematyką finansową, a jednak stały się faktem (LIBOR, EURIBOR).
Uważam osobiście, że aktualna sytuacja w Polsce jest tak mocno uzależniona od decyzji podejmowanych przez FED, ECB, sytuację z dostawami gazu do Europy, przebicie parytetu na parze EUR/USD, co jako pochodna negatywnego sentymentu i odpływu wartości od waluty EUR do USD wpływa siłą rzeczy na waluty gospodarek rozwijających się (takich jak Polska). Mamy bezprecedensowo słabą walutę, w zasadzie ATH (all time high) na najważniejszych parach – to jest niezwykle ważny aspekt, jeśli rozmawiamy o inflacji, imporcie dóbr (gdzie większość jest rozliczana w dolarze z Azją, ropa itd.), kryzys energetyczny, który jak wiele danych wskazuje, nadejdzie w perspektywie najbliższego kwartału.
Stąd dalsze decyzje RPP widzę jako wypadkową ruchów innych banków centralnych, inflacji bazowej (ceny energii i konflikty zbrojne na Świecie) oraz politykę wewnętrzną w naszym kraju.
Na naszą niekorzyść oddziałuje mieszanka kilku zewnętrznych czynników, m.in EBC (Europejski Bank Centralny), który ma de facto związane ręce z uwagi na kraje członkowskie, które nie radzą sobie najlepiej z finansowego punktu widzenia i obsługi długu publicznego takie jak Grecja czy Włochy, a bazują na tej samej stopie i walucie, gdzie na drugim biegunie mamy największe gospodarki takie jak Niemcy i Francję. Jestem zdania, iż EBC nie podniesie radykalnie stóp, przez co Europa na tle innych gospodarek znacząco ucierpi – (patrz kurs EUR/USD) a FED, jak nawet kilka dni temu podtrzymał szef FED Jerome Powell, “będzie nieugięty w duszeniu inflacji”. Widać to doskonale na głównych indeksach takich jak Nasdaq, S&P500 i w zasadzie całej amerykańskiej giełdzie. Do tego sumuje się utrata wartości polskiej waluty i interwencje NBP, które przestały już efektywnie działać na kurs PLN względem najważniejszych walut (CHF, EUR i USD).
Znowu argumenty stojące za potencjalnym końcem cyklu podwyżek to odczyty o pogarszającej się koniunkturze w Polsce – w samym tylko sierpniu wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce spadł do zaledwie 40,9 pkt, utrzymując się czwarty miesiąc z rzędu poniżej poziomu 50 pkt. Taka wartość odczytu sygnalizuje dynamiczny spadek ekonomicznej aktywności. To również najniższy wynik od maja 2020 roku oraz rezultat poniżej oczekiwanych przez ekonomistów i tak już bardzo niskich 41,8 pkt. To także jeden z kilku najniższych odczytów całej historii tego badania. Powyższe dane zbiegają się z sygnałami z GUS, które mówią o mocnym spadku PKB Polski w II kwartale 2022 r. W opinii wielu ekspertów spodziewane jest dalsze spowolnienie w gospodarce. Warto dodać, iż produkcja spada najszybciej od bezprecedensowego lockdownu mającego miejsce w 2020 r.
Konkludując, można dojść do wniosku, że poziom stóp procentowych w Polsce jest bliski szczytu i biorąc pod uwagę pogarszającą się koniunkturę w wielu sektorach, odczyty PMI, PKB oraz hamowanie inflacji, a nawet perspektywę jej tendencji spadkowej, istnieje szansa na zakończenie cyklu zacieśniania polityki pieniężnej, a w niedalekiej perspektywie jej ponowne poluzowanie (czyli spadek stóp procentowych).
Mimo że wiele wskazuje na to, że cykl podwyżek stóp procentowych zbliża się ku końcowi, to czy wciąż można coś poradzić na wysokie raty kredytu? Istnieje kilka sposobów, ale niestety żaden z nich nie pozwoli obniżyć kosztów do poziomu sprzed roku (choć zapowiadany nowy benchmark od początku 2023 daje szczątkową nadzieję). Rozwiązań jest kilka: rządowe wakacje kredytowe i przeznaczenie zaoszczędzonych pieniędzy na nadpłatę kredytu, kontakt z bankiem w celu restrukturyzacji zadłużenia, zmiana oprocentowania na (paradoksalnie niższe oprocentowanie stałe) w obrębie tego samego banku, a w szczególności przeniesienie kredytu do innego banku na oprocentowanie stałe lub zmienne (z niższą marżą niż w obecnym banku). Jeśli przymierzasz się do wnioskowania o nowy kredyt hipoteczny w perspektywie kilku miesięcy lub chcesz zoptymalizować swoje aktualne zobowiązania, rekomenduję konsultację z ekspertem kredytowym Lendi w celu znalezienia optymalnego rozwiązania, dostosowanego do indywidualnych możliwości finansowych oraz dostępne na rynku możliwości.
Autor: Jacob Adam, ekspert kredytowy Lendi.