Magistrat szacuje, że w 2012 roku zarobi na sprzedaży nieruchomości ok. 200 mln zł. To okrojony plan, ale nawet on może być trudny do zrealizowania, bo w ubiegłym tygodniu nie zgłosił się ani jeden chętny po dwie duże kamienice w Rynku. Kłopoty ze sprzedażą nieruchomości po Szpitalu im. Babińskiego ma też marszałek. W projekcie budżetu na 2012 r. miasto szacowało, że na sprzedaży majątku uda się zarobić 453 mln zł. Te plany zostały w ciągu roku skorygowane w sumie o blisko 120 mln zł. Na wpływy po poprawkach złoży się 209 mln zł ze sprzedaży kamienic, mieszkań, gruntów niezabudowanych i opłat za przekształcenie użytkowania wieczystego we własność. Miasto zarobiło dotąd 182 mln zł. – W tym momencie wiemy, że może to być ok. 200 mln zł w 2012 r. – mówi Adam Grehl, wiceprezydent Wrocławia. Wiele zależy od tego, czy uda się sprzedać dwie duże kamienice: jedną przy pl. Solnym, a drugą w Rynku, tuż przy ul. Świdnickiej. Za każdą z nich miasto chciało dostać ok. 9 mln zł. Na żaden z ubiegłotygodniowych przetargów nie wpłynęła ani jedna oferta. Najprawdopodobniej zostaną jeszcze w tym roku powtórzone. – Nie ma na razie żadnych planów dotyczących zwiększenia deficytu. Wszystkie założone wpływy dotyczące sprzedaży składników majątkowych pozostają aktualne – zapewniała nas Julia Wach z biura prasowego urzędu miejskiego. Problemy miasta mają kilka źródeł. Jak informuje Leszek Michniak, dyrektor Wrocławskiej Giełdy Nieruchomości, z danych WGN wynika, że w tym roku na jednego kupującego przypada aż 96 ofert sprzedaży gruntów. – Klient na rynku wtórnym może przebierać w propozycjach, dlatego miasto musi ustalać konkurencyjne ceny – zaznacza. – Bardzo słabo sprzedają się również duże obiekty kubaturowe wymagające sporego nakładu finansowego. Dziś największy popyt jest na niewielkie lokale pod handel i usługi możliwe do zagospodarowania od zaraz. Dotąd najwięcej miasto dostało za działkę przy ul. Ruskiej, którą za 14 mln zł. kupił UBM Polska. Austriacki deweloper chce na dawnym parkingu zbudować kompleks biurowo-usługowy Times II z rozbudowanym parkingiem. Drugą najdroższą działką był teren przy ul. Ziębickiej 31, który za 12,5 mln zł kupił Kaufland. Powstanie tam budynek biurowy. Za 10 mln zł Dach-Bud kupił z kolei działkę przy ul. Przyjaźni z przeznaczeniem pod budownictwo wielorodzinne. Tylko te trzy nieruchomości udało się sprzedać za więcej, niż 10 mln zł. Właśnie z działkami sprzedawanymi deweloperom miasto ma największy problem. Nie ustawiają się oni w kolejce po nowe tereny, ponieważ wielu z nich zgromadziło już spore bazy gruntów. – Deweloperzy dysponują zapasami ziemi, a dodatkowo muszą ostrożniej kalkulować koszty, bo w życie weszła nowa ustawa deweloperska – komentuje Tomasz Sujak, dyrektor ds. handlowych z Archicomu. – A niektórzy sprzedający wyceniają grunty na kwoty, za które nie jest obecnie możliwa budowa mieszkań w cenach akceptowanych przez rynek. W sumie zaledwie 17 nieruchomości miasto sprzedało za więcej niż milion złotych. Wśród nich są głównie te z przeznaczeniem pod handel czy aktywność gospodarczą. Co ciekawe, żeby sprzedać blisko 100 nieruchomości, miasto musiało zorganizować aż 400 przetargów. Podobną liczbę planuje na kolejny rok, a wśród najdroższych gruntów będą tereny przy ulicach: Żegiestowskiej, Jedności Narodowej, Kiełczowskiej, a także działki przy ul. Skarbowców, których nie udało się sprzedać w tym roku. Kryzys na rynku nieruchomości dotknął też urząd marszałkowski. Fiaskiem zakończyła się w tym roku próba sprzedaży nieruchomości po Szpitalu im. Babińskiego na pl. Jana Pawła II. Urząd liczył, że w tym roku dzięki temu zarobi 68 mln zł. – Musieliśmy skorygować budżet – przyznaje marszałek Rafał Jurkowlaniec. – Na rynku panuje wciąż bessa, z którą boryka się wiele gmin na Dolnym Śląsku. Im również nie udaje się sprzedać wszystkich nieruchomości, które planowały.