Ceny złota od półtora roku nie rosną. Inwestycyjny guru Georg Soros pozbył się połowy posiadanego kruszcu. „Złoty” fundusz nie mniej znanego Johna Paulsona stracił w tym roku jedną czwartą wartości. Wielu inwestorów zadaje sobie pytanie, czy to oznaki końca boomu, czy okazja do zakupów.
Od września 2011 r. notowania złota poruszają się horyzontalnie, w przedziale 1550-1800 dolarów za uncję. W najdłuższy od kilkunastu lat trend boczny notowania weszły zaledwie trzy tygodnie po ustanowieniu rekordu wszech czasów. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce w latach 1999-2002. Wówczas ceny wahały się od 250 do 320 dolarów za uncję. Okresy względnej stabilizacji notowań nie są więc na tym rynku niczym wyjątkowym (jeszcze wcześniej trend boczny trwał od 1993 do1996 r.). Można raczej powiedzieć, że silne i długotrwałe fale wzrostowe, takie jak ta z lat 2001-2011, nie należą do zjawisk powszechnych. Poprzednia taka fala miała miejsce od 1970 do 1980 r. Najdłuższy trend boczny trwał 16 lat, od 1982 do 1998 r. Zakres wahań w jego ramach wynosił nieco ponad 30 proc. (jedynie sporadycznie zdarzały się wyskoki sięgające 40-50 proc.). W ciągu ostatnich 45 lat 20 lat stanowiły okresy hossy, 20 lat to dłuższe okresy stabilizacji, a jedynie 5 lat notowania spędziły w silnych trendach spadkowych (w trakcie trzech największych fal spadków ceny spadały dwukrotnie po około 40 proc. i raz o niemal 70 proc.).
W okresie dynamicznego spadku, który nastąpił po ustanowieniu rekordowo wysokich notowań oraz przez kilkanaście kolejnych miesięcy, czołowe ośrodki analityczne i rynkowi guru wciąż przekonywali, że ceny złota pokonywać będą kolejne szczyty. Gdy rzeczywistość nie potwierdzała ich prognoz, zaczęli łagodzić swoje poglądy. Do zasadniczej zmiany doszło dopiero niedawno. Weryfikacja byczego nastawienia trwała tak długo dlatego, że eksperci wciąż wierzyli w fundamentalne podstawy kontynuacji złotej hossy. Po okresie frustracji i „dyskutowania” z rynkiem, przyszedł czas na weryfikację prognoz. Dziś nawet te, mówiące o możliwości spadku notowań do 1000 dolarów, nie budzą już uśmiechu politowania. Za to miana utopijnych doczekały się te, które zakładały zwyżkę do ponad dwóch, czy nawet trzech tysięcy dolarów. Na początku 2013 r. średnia prognoz analityków wynosiła około 1850 dolarów. Kilka tygodni później Goldman Sachs obwieścił nadejście bessy, która miałaby do 2018 r. sprowadzić ceny złota w okolice 1200 dolarów.