Cała Europa tnie stopy procentowe, a kraje Północy zacieśniają politykę monetarną. W Skandynawii i Szwajcarii trwa gigantyczny boom na rynku nieruchomości. „Szwedzkie gospodarstwa domowe należą obecnie do najbardziej zadłużonych w Europie, nie możemy pozwolić, aby ta spirala wymknęła się spod kontroli”, powiedział Martin Anderssen, dyrektor generalny urzędu nadzoru finansowego podczas wywiadu dla Bloomberga w Sztokholmie. Popyt na nieruchomości napędzany jest głównie przez łatwo dostępne kredyty hipoteczne. W dłuższej perspektywie to poważne zagrożenie dla gospodarki. Regulatorzy obawiają się powtórki z bańki nieruchomościowej w latach 90. Problem dotyczy najbogatszych krajów Europy – nie tylko Szwecji, ale też Norwegii i Szwajcarii. W tym miesiącu Szwajcaria kazała swoim bankom podwyższyć rezerwy kapitałowe o dodatkowy 1 proc. Ten alpejski kraj przeżywa największy boom na rynku domów i mieszkań od dwóch dekad. Tymczasem Norwegia już w grudniu zaproponowała obowiązkowe podniesienie wagi ryzyka na hipoteki do 35 proc. Pomysł zaostrzenia polityki monetarnej wydaje się w Europie mocno odosobniony w czasach, gdy rządy (szczególnie południowych krajów) oszczędzają na potęgę i pogrążają się w recesji. Tym bardziej dla szwajcarskich i skandynawskich regulatorów presja zmniejszenia wpływu niskich stóp procentowych w innych krajach na wewnętrzne rynki wydaje się coraz silniejsza. Według Anderssena, szwedzki nadzór finansowy powinien wykorzystać dwa narzędzia. Urząd jest gotowy obniżyć limit wielkości udzielanych pożyczek w stosunku do wartości nieruchomości o 85 proc. Rozważa też podniesienie poziomu wagi ryzyka dla hipotek w bankach. „Jeśli to nie pomoże, mamy w zanadrzu jeszcze inne środki” – tłumaczy przedstawiciel władz monetarnych. Dwa lata temu Szwecja zaostrzyła już regulacje dotyczące kredytów. Od 2010 roku banki nie mogą udzielać pożyczek, które przewyższają o więcej niż 85 proc. wartość nieruchomości. Przez te kilka lat udało się dzięki temu zatrzymać wzrost na rynku kredytów z ponad 10 proc. w latach 2004-2008 do 4,5 proc. w grudniu. „To jednak wciąż za dużo” – powiedział minister finansów Andres Borg, który uważa, że wzrost rynku powinien być mniejszy niż 3 do 4 proc. Szwedzcy politycy nadal pamiętają kryzys sprzed 20 lat. „W 1991 roku jeśli kupowałeś dom obciążony kredytem wielkości 90 proc. jego wartości, dopiero po 6 lub 7 latach twoja nieruchomość była warta więcej niż twój kredyt hipoteczny. To bardzo długo” – wyjaśnił Andersson.