Biurowce wciąż mają problemy ze szczegółowymi informacjami na temat systemu BDO oraz z segregacją śmieci, zwłaszcza gdy wśród najemców są restauracje, sklepy czy punkty usługowe.
Ubiegły rok przyniósł rewolucję w zakresie segregacji odpadów, zarówno w domach, jak
i w biurach. Nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach wprowadziła
5-frakcyjny system selekcji śmieci. W praktyce oznacza to pięć oddzielnych koszy
i kontenerów w odmiennych kolorach na określone rodzaje odpadów: papier (niebieski), szkło (zielony), metale i tworzywa sztuczne (żółty), odpady bio (brązowy) oraz zmieszane (czarny). Dodatkowa, szósta kategoria dotyczy zielonych i gabarytowych odpadów.
Choć na pierwszy rzut oka podział wydaje się oczywisty, to jednak musi upłynąć sporo czasu, zanim wszyscy przyzwyczają się do nowej sytuacji i zmienią stare nawyki. Bardzo ważne jest, aby odpady trafiły do odpowiedniego pojemnika, a nie jest to takie proste, bo np. do kontenera na papier nie mogą być wyrzucane papierowe ręczniki i chusteczki higieniczne, a do plastiku opakowania po olejach. Z kolei w odpadach bio nie powinny się znaleźć kości. Niestety nie wszyscy dokładnie czytają instrukcje, gdzie i co powinni wyrzucać. Sprawa się komplikuje, gdy wśród najemców biurowych znajdują się np. restauracje, sklepy oraz usługi np. kosmetyczne czy fryzjerskie.
– Trudność w przypadku budynków biurowych polega na zmobilizowaniu najemców do prawidłowej segregacji odpadów. Wystarczy, że w pojemniku na odpady bio znajdzie się karton, a firma odbierająca śmieci nie chce ich zabrać. Pozostawia na kontenerze naklejkę „niezgodne z segregacją” i wysyła po źle posegregowane odpady inną śmieciarkę, co generuje dodatkowe i to nie małe koszty. W efekcie nasi pracownicy wciąż muszą sprawdzać, czy śmieci są prawidłowo segregowane i wrzucane do odpowiednich pojemników – informuje Anna Olszewska, zarządca nieruchomości biurowiec Plac Bankowy 1.
Trudnym tematem jest również system BDO (elektroniczna baza danych o produktach oraz gospodarce odpadami). Okazuje się, że urzędnicy nie nadążają za rejestrowaniem firm, a jeśli te nie znajdują się w rejestrze, a produkują niebezpieczne odpady, nie mogą się ich legalnie pozbyć.
– W naszym przypadku chodzi przede wszystkim o zużyte świetlówki, które do momentu zmiany ustawy odbierały od nas firmy zajmujące się recyklingiem elektrośmieci. Teraz nie ma informacji gdzie zarejestrować odbiór świetlówek, a ich góra wciąż rośnie. Jeśli problem ten nie zostanie rozwiązany w najbliższym czasie, nie będziemy mieli gdzie ich przechowywać – tłumaczy Anna Olszewska i dodaje – Myślę, że podobne problemy mogą mieć działające w naszym biurowcu zakłady fryzjerskie, które z kolei powinny rejestrować i przekazywać do utylizacji szkodliwe substancje chemiczne.
Wciąż brakuje pełnych informacji jakie podmioty powinny znaleźć się w systemie oraz wytycznych co robić z produktami niebezpiecznymi.
materiał prasowy