Działania prowadzone przez rządy państw, mające na celu dalsze zapobieganie negatywnym konsekwencjom COVID-19, pomogły wielu firmom i pracownikom odnaleźć się w nowej sytuacji społeczno-gospodarczej. Jest jednak pewna grupa, która została całkowicie pominięta we wszystkich planach – marynarze.
Organizacje związkowe, w tym m. in. Międzynarodowa Federacja Pracowników Transportu (która zrzesza 670 związków zawodowych z 147 krajów), dopuściły przedłużanie kontraktów z marynarzami z maksymalnych 180 do 210 dni. Jednak z dużym prawdopodobieństwem znaczna część marynarzy przekroczyła już wyżej wskazany limit. Część załóg pozostająca na statku prawdopodobnie otrzymuje wynagrodzenia w ramach nieformalnego porozumienia, ale w najbliższym czasie sytuacja może stać się krytyczna i istnieje ryzyko, że marynarze przestaną uzyskiwać wynagrodzenie, mimo pozostawania na terenie statku. Taki stan rzeczy odbije się na całej branży. Pracodawcy zostali pozbawieni możliwości odpowiedniego zarządzania personelem, co może doprowadzić do załamania łańcuchów dostaw i zerwania wielu kontraktów
– komentuje Adam Ziębicki, prawnik w kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Obecna sytuacja jest bezprecedensowa. Powoduje ona ogromne straty finansowe każdego uczestnika transportu morskiego. Państwa powinny jak najszybciej rozwiązać obecną sytuację, bowiem poza czynnikiem finansowym jest jeszcze ważniejszy – ten ludzki, który obecnie pozostaję już na wyczerpaniu
– dodaje Ziębicki.