MT spodziewa się wzrostu zysków z opłat drogowych

Latem miesięczne wpływy z opłat za korzystanie z dróg powinny dosięgnąć 90 mln zł – poinformował w środę w Sejmie dyrektor z resortu transportu, budownictwa i gospodarki morskiej Jarosław Waszkiewicz. Obecnie wynoszą one 60-70 mln zł.
W środę odbyło się posiedzenie sejmowej komisji infrastruktury na temat funkcjonowania systemu Viatoll. Działający od 3.07.2011 r. system zapewnia elektroniczny pobór myta. Opłaty pobierane są od pojazdów o dopuszczalnej masie powyżej 3,5 t oraz autobusów niezależnie od ich wagi. W początkowej fazie obejmował ok. 1565 km dróg krajowych, ekspresowych i autostrad zarządzanych przez GDDKiA, a 1.07.2012 r. system rozszerzono o kolejnych 325 km dróg. Opłaty pobierane są od pojazdów o dopuszczalnej masie powyżej 3,5 t oraz autobusów niezależnie od ich wagi. Poprzednie rozszerzenie systemu nastąpiło 12 stycznia br., gdy dołączono do niego odcinki autostrady A1 oraz dróg ekspresowych S1 i S8. Rozszerzenie objęło wówczas 139,2 km dróg. Wiceminister infrastruktury zapewnił posłów komisji infrastruktury, że wpływy z tego systemu są zgodne z oczekiwaniami rządu. Od początku funkcjonowania systemu Viatoll nastąpiły trzy jego rozszerzenia.. Łączna sieć dróg objęta tym systemem urosła do 2 tys. 191 km.
Wiceminister zapowiedział, że kolejne rozszerzenia systemu są przygotowywane na drugą połowę tego roku: –
Według dyrektora z resortu transportu sezonowość opłat jest typowa dla tego rodzaju przedsięwzięć. Podkreślił, że wpływy z opłat za korzystanie z dróg są mniejsze zimą i wczesną wiosną. – Za chwilę powinny one rosnąć; Oczekujemy, że w związku z sezonowością ruchu wpływy te sięgną w okresie letnim 90 mln zł – podkreślił.

Japońskie technologie jądrowe w Polsce

Japonia chciałaby rozwijać współpracę z Polską w nowych obszarach tj. energetyki jądrowej oraz tradycyjnej opartej na węglu. Chciałaby dostarczać Polsce swoje najnowsze technologie jądrowe. Japończycy uważają, że są one najbezpieczniejsze i najbardziej niezawodne
Dotychczasowe inwestycje z tego kraju w Polsce związanych były z przemysłem samochodowym i elektronicznym. Teraz Japonia chciałaby rozwijać nowe obszary współpracy. Energetyka może być nowym obszarem wspólnego działania dla Japończyków i Polaków – podkreślił Yutaka Yokoi, dyrektor generalny ds. prasy i dyplomacji publicznej w japońskim MSZ.
Przekonywał, że w wyniku awarii elektrowni atomowej po trzęsieniu ziemi w Japonii rozwinięto nowoczesne technologie zapewniające bezpieczeństwo użycia atomu.
Nauczyliśmy się bardzo dużo dzięki temu wypadkowi. Myślę, że to nasz obowiązek, żeby się dzielić tymi doświadczeniami z innymi. Jesteśmy przekonani, że możemy robić najbezpieczniejsze i niezawodne elektrownie jądrowe – kontynuował Yokoi. Podkreślił również, że japońskie firmy zajmujące się energetyką jądrową Toshiba i Hitachi mają kontakty z amerykańskimi przedsiębiorstwami, zainteresowanymi kupnem ich najnowszych najbezpieczniejszych technologii.
Hitachi jest jedną z największych japońskich firm zatrudniających ponad 300 tys. osób na świecie. Firma wraz z General Electric jest operatorem dwóch elektrowni atomowych w Stanach Zjednoczonych. Największym rywalem na rynku japońskim dla Hitachi jest Toshiba.
Yokoi oznajmił, że Japonia chciałaby też rozwijać w Polsce kadry – kształcić ludzi, którzy w przyszłości mieliby pracować w elektrowniach jądrowych i firmach współpracującymi z nimi.
Japończycy są zainteresowani również rozwijaniem w Polsce technologii „czystego węgla”. – Węgiel jest odpowiedzialny za zanieczyszczenia powietrza i wody. Japonia posiada najnowsze technologie „czystego węgla”.
Na technologie „czystego węgla” składa się m.in. usprawnienie bloków energetycznych poprzez zastosowanie spalania w czystym tlenie czy oddzielanie i składowanie dwutlenku węgla powstającego w wyniku spalania.
Na przełomie czerwca i lipca Ministerstwo Gospodarki ma przedstawić rządowi ostateczną wersję programu energetyki jądrowej, określającego działania w tej dziedzinie na kolejne dziesięć lat. Dostarczaniem technologii jądrowej Polsce zainteresowana jest też m.in. Francja, światowy potentat wytwarzaniu energii z atomu.

Zostań współwłaścicielem condohotelu

Jest to połączenie dwóch słów condominium oraz hotel. W praktyce ten aparat inwestycyjny stwarza możliwość zakupu pojedynczego apartamentu hotelowego i w następstwie partycypowania w przypadających na współwłaścicieli obiektu dochodach z prowadzonej w nim działalności hotelowej. Dla Inwestora – luksusowe miejsce na wakacje i długoterminowa inwestycja. Dla dewelopera – alternatywne źródło finansowania budowy i transfer ryzyka inwestycyjnego. Dla operatora hotelowego – obiekt, w którym może prowadzić swoją działalność. Taka idea leży u podstaw instrumentu zwanego condohotelem.W odróżnieniu od klasycznych apartamentów wakacyjnych condohotele to obiekty z reguły standaryzowane, wpasowane w typowy dla hoteli reżim ujednolicenia poszczególnych apartamentów i spełniające szereg wymogów operatora hotelowego. Jednak wpływ pojedynczego inwestora na wygląd posiadanego przez siebie apartamentu jest niewielki. Podobnie będzie z gospodarką remontową poszczególnych apartamentów. Z drugiej jednak strony w dużej mierze istnieje prawdopodobieństwo osiągnięcia wyższych dochodów. Doświadczenie operatora hotelowego, rozbudowana infrastruktura usług dodatkowych (SPA&Wellness, bary, restauracje, sale konferencyjne) powodują, że na obiekty hotelowe jest większy popyt i w konsekwencji generują wyższe stopy zwrotu.Kolebką condohoteli są Stany Zjednoczone. Koncepcja zrodziła się prawie 50 lat temu na Florydzie. Stamtąd trafiała w najbardziej atrakcyjne turystycznie rejony Europy, kiedy to kilka lat temu zawitała do naszego kraju. W Polsce produkt ten pozostaje niszowy, jego atrakcyjność będzie rosła powoli wraz z biegiem powolnego bogacenia się społeczeństwa, wzrostem intensywności ruchu turystycznego i korzystaniem z coraz bardziej luksusowych obiektów wypoczynkowych. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych condohotele należą do najpopularniejszych form zróżnicowania portfela inwestycyjnego w segmencie nieruchomości. Atrakcyjność inwestycyjna amerykańskich hoteli jest tym większa, że po kilku latach znaczących spadków cen nieruchomości, od kilku miesięcy pozostają one w silnym trendzie wzrostowym.

Kredyty tanieją, ceny nowych mieszkań w górę

Sektor mieszkaniowy pomału dochodzi do równowagi, są to wnioski analityków Narodowego Banku Polskiego. W pierwszym kwartale 2013 r. najważniejsze znaczenie dla rynku miały taniejący kredyt, jak również zakończenie programu rządowych dopłat oraz zastanawiający wzrost cen na rynku pierwotnym w niektórych miastach.
Eksperci banku centralnego wskazują, że w pierwszych trzech miesiącach tego roku zaobserwowano kilka interesujących zjawisk jednocześnie. Na przykład na rynku pierwotnym wzrosły ceny mieszkań, a w tym samym czasie na rynku wtórnym ceny transakcyjne nadal spadały.
Deweloperzy sprzedali nieco mniej lokali niż w ostatnim kwartale 2012 roku, ale jednocześnie przy zmniejszającej się poziomie zakupów na kredyt podwyższył się odsetek mieszkań kupowanych za gotówkę. Autorzy raportu szacują, że w 6 największych miastach w Polsce około 66% transakcji na rynku pierwotnym dokonywanych jest za gotówkę. To zauważalny wzrost z poziomu niecałych 60% pod koniec poprzedniego roku. Nabywcy gotówkowi wybierają lokale droższe, lepiej położone i wykończone. Te preferencje mogą odpowiadać za zauważony wzrost średniej ceny za metr kwadratowy.

Czy na rynku mieszkań ożywi się popyt inwestycyjny?

Analitycy NBP dostrzegają, że rośnie atrakcyjność inwestowania na rynku nieruchomości. Spadek stóp procentowych przyczynia się do tego, że depozyty bankowe oraz inne formy lokowania związane z niewielkim ryzykiem tracą na atrakcyjności. Z innej strony poziom czynszów pozostaje stabilny, co sprawia, że inwestycje mieszkaniowe zaczynają przynosić dochód wyraźnie przewyższający ten zapewniany przez bezpieczne inwestycje.
Ponadto, według szacunków specjalistów banku centralnego, w I kwartale tego roku zrównały się koszty odsetkowe kredytu bankowego zaciąganego na zakup nieruchomości z szacunkowymi dochodami z czynszu co staje się bodźcem do zakupów inwestycyjnych i poprawia koniunkturę w sektorze. Jednak w naszym kraju fakt zakupów tego typu będzie ograniczony ze względu na wysokie ryzyko wynajmu (wynikające m.in. z niepewności kształtowania się cen w przyszłości i regulacji chroniących lokatorów) oraz ostrożną postawę banków finansujących transakcje z przeznaczeniem na wynajem.
Ilość nowych mieszkań na rynku pierwotnym była zbliżona do wartości w ubiegłym roku. Spadła jednak znacznie liczba rozpoczętych inwestycji i pozwoleń na budowę. Wartości te były najniższe od 2006 roku. Zasób mieszkań czekających na nabywców powoli się zmniejsza, chociaż, jak wskazują eksperci NBP, wciąż jest ponad dwukrotnie wyższy niż poziom równowagi.
Reasumując sytuację dużych deweloperów, analitycy NBP wskazują, że ich kondycja jest stabilna – w dużym stopniu dzięki dywersyfikacji działalności. Rynek nieruchomości komercyjnych pozwala osiągać wyższe marże zysku niż rynek mieszkaniowy. Budowa mieszkań pozostaje rentowna, ale konieczność utrzymywania zapasu niesprzedanych mieszkań staje się problemem, przez który słabsze finansowo firmy mogą ponosić straty, a nawet zbankrutować.

Skandalicznie niskie ceny za ziemię pod obwodnicę Augustowa

W Suwałkach spotkali się wywłaszczeni rolnicy z wojewodą. Właściciele ziemi zajętej pod obwodnicę Augustowa skarżą, że to, co im proponują za działki, jest dla poniżające. To ceny „z sufitu”, nijak się mające do lokalnych realiów.
Urząd Wojewódzki nie ma zastrzeżeń do pracy rzeczoznawcy.
Rolnicy też raczej nie, a ilość odwołań jest niewielka – mówi rzecznik wojewody podlaskiego. W styczniu 2013 roku, kiedy kilkuset rolników, którym zabrano działki pod budowę obwodnicy Augustowa, dostało zawiadomienia, że pieniądze za nie dostaną dopiero w listopadzie, wojewoda deklarował, że wyceny gruntów rzeczoznawca zakończy do połowy lipca. I że termin listopadowy wynika wyłącznie z ostrożności, gdyby na przykład ktoś chciał się od oferty skarbu państwa odwoływać.
Wiele wskazuje na to, że z dotrzymaniem pierwszego terminu może być problem – do dużej części właścicieli rzeczoznawca jeszcze w ogóle nie dotarł. Pozostali, do których dotarł, nie zawsze są zadowoleni z jego propozycji.

Mniej kosztowne ubezpieczenie pomostowe

Już nie cztery miesiące, a miesiąc – tyle średnio obecnie czeka się na wpis do księgi wieczystej. Uzupełniony przez odpowiedni sąd dokument jest istotny dla posiadacza nieruchomości między innymi z przyczyn finansowych. Generuje dodatkowe koszty. Oczekiwanie sporo kosztuje, przekonali się posiadacze nieruchomości kupowanych na kredyt w 2012 roku. Wszystko to z uwagi na ubezpieczenie pomostowe, pobierane przez bank do czasu uzyskania wpisu do księgi wieczystej.
Wysokie łączne opłaty „dościgły” tych, którzy na wpis do księgi wieczystej wyczekiwali w czasie trwania programu „Rodziny na swoim”. Im bliżej końca programu, tym więcej wniosków o wpisy do ksiąg trafiało do sądów. Oczywiście duże znaczenie miało miasto, w którym wniosek był składany.
Nieraz czas oczekiwania na wpis do księgi wieczystej sięgał nawet czterech miesięcy.
A to oznaczało dla kredytobiorcy, który pożyczył od banku 300 tysięcy złotych, w zależności od stawki za ubezpieczenie, jaką pobierał bank, koszt w wysokości od 180 do nawet 370 złotych miesięcznie. Jeśli maksymalny termin oczekiwania wyniósł właśnie cztery miesiące koszt wzrastał od 720 do 1480 zł.
Po zakończeniu „Rodziny na swoim” zmniejszyła się kolejka oczekujących na wpis do księgi.
Można się spodziewać, że wnioski ponownie będą lawinowo zalewać sądy po uruchomieniu kolejnego programu dopłat do kredytów – „Mieszkania dla młodych”, co ma nastąpić z początkiem przyszłego roku. I znów wydłuży się czas oczekiwania to wyższe koszty dla kredytobiorcy.

PKO BP przejmuje Nordea Bank Polska

PKO BP kupi od Nordea Bank AB 99,21 proc. akcji Nordea Bank Polska, 100 proc. akcji Nordea Polska TUnŻ i Nordea Finance Polska za prawie trzy miliardy złotych. Minister skarbu ocenia, że transakcja jest spójna z koncepcją MSP, które „wspiera budowę narodowych czempionów”. W komunikacie przesłanym PAP w środę późnym wieczorem, Minister skarbu Włodzimierz Karpiński ocenił, że przejęcie Nordea Bank Polska przez PKO BP to przykład „modelowej i opartej o przemyślaną strategię akwizycji spółki z udziałem Skarbu Państwa”.
„Postawienie na organiczny rozwój i wzrost wartości spółki w oparciu o polski rynek to oczekiwany przez MSP kierunek. Transakcja jest spójna z koncepcją resortu skarbu, który wspiera budowę narodowych czempionów” – poinformował minister.
W. Karpiński jest przekonany, że „w nieodległej przyszłości firmy te staną się liczącymi się graczami na środkowoeuropejskim rynku”.
Natomiast cytowany w komunikacie prasowym prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło poinformował, że „(…) transakcja pozwoli nam wzmocnić pozycję rynkową, w szczególności w segmencie klientów zamożnych oraz bankowości korporacyjnej”.

Wystarczy działka, a dom sfinansuje się sam

Jeśli nie mamy zdolności kredytowej to nie szkodzi. Wystarczy działka budowlana, a zbudują nam dom na kredyt, który dodatkowo sam się będzie spłacał. Tak ma wyglądać program „SAMOspłacający się dom” opracowany przez BOŚ Bank
Choć pomysł brzmi jak żart, autorzy przekonują, że jest on realny. A wszystko dzięki instalacji fotowoltaicznej, która nie dość, że zapewni energię dla domu, to dzięki sprzedaży nadmiaru energii do sieci zapewni środki na spłatę kredytu. Dodatkowo dom ma być maksymalnie energooszczędny, aby zmniejszyć koszty utrzymania. Zapewnić to mają takie rozwiązania jak kolektory słoneczne, pompa ciepła, a także energooszczędny sprzęt AGD.
Autorzy programu wyliczają, że na dzień dzisiejszy koszt budowy domu o powierzchni 92 m2 z wykończeniem i wyposażeniem w AGD wynosi ok. 240 tys. zł, co przekłada się na ponad 1300 zł raty miesięcznie. Jeżeli dodamy do tego instalację fotowoltaiczną oraz ekologiczny system grzewczy, to koszty wzrosną do ok. 560tys. zł, a rata do 3060 zł. Jednak średniomiesięczne przychody ze sprzedaży nadwyżek energii wraz z oszczędnościami na kosztach utrzymania domu wyniosą ok. 3660 zł i przewyższą ratę kredytu o 600 zł.
Jest to program opracowany przez BOŚ Bank we współpracy m.in. z Muratorem, który zaprojektował 6 domów. Pozostali partnerzy (Amica, Barlinek, Black Red White, Opoczno oraz Cersanit) mają dostarczyć materiały do budowy i wyposażenia domu. Cały proces inwestycji ma mieścić się w trzech krokach. W pierwszej kolejności klient wybiera jeden z projektów domów. Następnie wskazuje lokalizację. A na koniec podpisuje przygotowane przez bank dokumenty. Dalej inwestycja po prostu jest realizowana. Tylko czy aby na pewno nie ma w tym żadnej pułapki?
Przede wszystkim instalacja fotowoltaiczna o takiej mocy nie zmieści się na dachu budynku, a to oznacza, że potrzebna jest duża nasłoneczniona działka o powierzchni ok. 2000 m2. Działki budowlane o tak dużej powierzchni rzadko są dostępne w miastach, zwłaszcza dużych.
Jednak ziszczenie się tej wizji będzie możliwe dopiero wtedy, gdy parlament uchwali ustawę o odnawialnych źródłach energii.
Organizatorzy postawili sobie za cel budowę 100 tys. domów w ramach programu w ciągu 5 lat. – To powinno się przełożyć na 50 tys. miejsc pracy i inwestycje rzędu 50 mld zł.

Podatek od nieruchomości i inne podatki i opłaty lokalne

Od stycznia 2013 roku mieszkańcy Opola muszą  płacić wyższy podatek od nieruchomości. Wzrosły także opłaty za wodę, ścieki i parkowanie. Nadal jednak nie będzie opłaty od posiadania psów. Podobne wzrosty podatków i opłat miały już miejsce w Nysie i Kędzierzynie-Koźlu. W Opolu i Nysie podatek od nieruchomości wzrósł od początku 2013 roku o 4 proc (w porównaniu do stawek 2012 roku. Opole podniosło też podatek od środków transportu oraz opłaty za wodę i ścieki. Nie wprowadziło podatku od deszczu i opłaty za psa. W Kędzierzynie-Koźlu opłaty lokalne wzrosły średnio o 2 proc. Jak wyjaśnił naczelnik wydziału podatków i opłat w opolskim ratuszu Tomasz Filipkowski w stolicy województwa podatek od środków transportu (za autobusy i ciężarówki firm mających siedzibę w Opolu) wzrósł średnio o 3 proc. „O 50 groszy podniesiona została także przez miasto każda z trzech stawek opłaty targowej” – dodał Filipkowski. Według wyliczeń podatek od nieruchomości w 2013 r. ma w Opolu przynieść wpływ do budżetu rzędu 76 mln zł, o 3,5 mln więcej niż w ubiegłym roku. Podatek od środków transportowych da prawie 6 mln zł wpływu, dzięki podwyżkom o 180 tys. zł więcej; a opłaty targowe 400 tys. zł – o 50 tys. więcej niż w roku 2012. Więcej mieszkańcy Opola zapłacą też w nowym roku za wodę i ścieki. Według prezesa spółki Wodociągi i Kanalizacja z Opola Piotra Kętrzyńskiego cena metra sześc. wody dla mieszkańca wzrośnie z 2,89 zł do 2,97 zł, czyli o niecałe 3 proc. Natomiast cena ścieków z 3,52 zł za metr sześc. do 3,86 zł za metr sześc., czyli o około 10 proc. Cena opłat za metr sześc. ścieków dla zakładów przemysłowych też wzrosła, o ok. 2 proc. Piotr Kętrzyński wyjaśnił, że różnica we wzroście wysokości opłat za ścieki dla zakładów przemysłowych oraz mieszkańców wzięła się stąd, że o ile zakłady odprowadzają coraz czystsze ścieki, o tyle ścieki od mieszkańców mają coraz „większy ładunek zanieczyszczeń”. „Wynika to zapewne z tego, że opolanie oszczędzają wodę” – stwierdził prezes opolskich wodociągów i kanalizacji. Kętrzyński zaznaczył też, że miasto Opole ma jedne z najniższych stawek w kraju za wodę i ścieki wśród miast powyżej 100 tys. mieszkańców. „To dlatego chętnie lokują się u nas np. firmy branży spożywczej, gdzie zużycie wody i produkcja ścieków są duże” – dodał. Jeszcze nie wiadomo, ile wyniosą w roku 2013 opłaty za wywóz śmieci, bo Opole jak część gmin z regionu w oczekiwaniu na zapowiadane zmiany ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach, zdecydowało, że ustali stawki tych opłat w styczniu.

Polski producent puszek

Producent opakowań z Małopolski Can-Pack coraz częściej inwestuje w kraju oraz za granicą. Jak informuje „Puls Biznesu”, nowe fabryki zostaną otwarte w Polsce, Rosji oraz na Filipinach. Lider regionu chce być światowym graczem. Can-Pack to wiodący polski producent opakowań metalowych. Dzięki poszerzeniu krakowskiej specjalnej strefy ekonomicznej będzie mógł otworzyć dwie nowe fabryki pod Krakowem. Łącznie wyda na to ponad 70 mln złotych i zatrudni około 70 osób. Szacowane obroty Can-Packu wynoszą 1,5 mld dolarów, z czego polski rynek, już nasycony, ma w nich tylko 22 proc. udziałów. Dlatego firma, która planuje dalszy rozwój, zwiększa ilość inwestycji zagranicznych. Według wiceprezesa Stanisława Waśko tegoroczne inwestycje wyniosą 160 mln USD, o 10 mln więcej niż przed rokiem. Can-Pack, chcąc rozwijać się w skali globalnej, skupia się na rynkach azjatyckich. W minionym roku otwarto zakład w Indiach, planowane są kolejne inwestycje na Filipinach. Rozbudowywane są także już istniejące zakłady w Dubaju, Maroku, Rumunii czy Rosji. Grupa Can-Pack zatrudnia na całym świecie ponad 4 tys. osób. Jej oddziały znajdują się m.in. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, na Ukrainie, w Wielkiej Brytanii, Czechach, Francji, Hiszpanii, Egipcie, Brazylii i na Słowacji. Zysk netto za 2011 r. wyniósł 391,5 mln złotych przy 4,1 mld złotych przychodu.
Małopolska firma uczestniczy w programie Polski Czempion, który wspiera polskich przedsiębiorców inwestujących za granicą. Ideą programu jest wypromowanie rodzimych firm, które osiągając pozycję globalną, pozostaną związane z regionem. Uczestniczą w nim Agencja Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej, Ministerstwo Gospodarki, Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz PwC.

Co dalej ze Stadionem Śląskim

Opinia specjalistów ws. kontynuowania przebudowy Stadionu Śląskiego zostanie zaprezentowana publicznie po zatwierdzeniu przez nadzór budowlany.  Zasadnicze prace przy przebudowie Stadionu Śląskiego wstrzymano w połowie lipca 2012 roku. Tuż przed zakończeniem – trwającego wówczas już od 12 dni – podnoszenia linowej konstrukcji, która ma utrzymywać dach obiektu, pękły dwa z 40 zastosowanych w konstrukcji krokodyli. Tym mianem potocznie nazwano uchwyty łączące liny promieniowe dachu z jego wewnętrznym pierścieniem rozciąganym. Zasadnicze prace wstrzymano, a ekspertyzę przyczyn awarii samorząd zamówił w warszawskim Instytucie Techniki Budowlanej (ITB). Eksperci wskazali w grudniu 2010  roku, że bezpośrednią przyczyną awarii były błędy w wykonaniu uchwytów, a przyczynami pośrednimi – nierównomierne podnoszenie konstrukcji, niedokładne rozmieszczenie elementów mocowania i uchybienia montażowe. Wyniki tej ekspertyzy – kilkukrotnie uzupełnianej na wnioski Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Chorzowie – okazały się niewystarczające. ITB orzekł, że projekt mieści się w normach, ale blisko granic bezpieczeństwa. Nadzór budowlany jednak wprost zapytał, czy konstrukcja zadaszenia i jakość robót zapewniają bezpieczne użytkowanie obiektu. Aby zyskać taką pewność zarząd woj. śląskiego zamówił w połowie roku kolejną ekspertyzę. W ostatnich dniach zamówiona opinia specjalistów wpłynęła do samorządu województwa. Znam ją, ale (…) nie możemy nią epatować, dopóki nie jest zatwierdzona przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego (PINB). Ta część ekspertyzy odpowiada na pytania Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w zakresie przyczyn awarii – powiedział marszałek woj. śląskiego podczas czwartkowej sesji budżetowej Sejmiku Woj. Śląskiego.

Prognoza złotego na 2013 rok

Nawet o cztery procent wobec euro i franka szwajcarskiego oraz o nawet dziesięć procent wobec dolara może się osłabić złoty w pierwszym półroczu przyszłego roku. Naszej walucie nie będzie sprzyjać między innymi spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce. Euforia zakupów na giełdowych rynkach przełożyła się w ostatnich tygodniach również na znaczne umocnienie złotego. Inwestorzy chętnie kupują polską walutę, bo towarzyszący końcówce roku optymizm sprzyja podejmowaniu większego ryzyka. A ono zwykle objawia się właśnie w inwestowaniu między innymi w waluty krajów Europy Środkowo-Wschodniej, przy jednoczesnym znaczącym osłabieniu dolara. Dzięki temu złoty w ostatnim miesiącu umocnił się o ponad dwa procent wobec euro i franka szwajcarskiego i aż o sześć procent w stosunku do dolara. Nie udało mu się jednak na razie przebić psychologicznych poziomów, czyli czterech złotych na euro i trzech złotych na amerykańskiej walucie. Zdaniem analityków rajd świętego Mikołaja może potrwać tylko do końca roku, chociaż trudno szukać jego fundamentalnego uzasadnienia. Wiele wskazuje na to, że na początku przyszłego roku będziemy mieli do czynienia z odwróceniem trendu wzrostowego polskiej waluty. – Obecne wzrosty na rynkach mają ścisły związek z decyzjami banków centralnych, przede wszystkim amerykańskiego Fed, które deklarują, że będą dalej stymulować gospodarkę przy pomocy na przykład programów skupu obligacji – mówi Marcin R. Kiepas, analityk z DM XTB. – To powoduje optymizm, który jednak na początku 2013 roku zacznie się osłabiać – dodaje. Koniec euforii spowoduje niestety korektę wzrostów nie tylko na giełdzie, ale także na złotym. Średnie prognozy analityków nie pozostawiają wątpliwości. W pierwszym półroczu powinniśmy spodziewać się osłabienia polskiej waluty.

20 mln kont internetowych

Tylko w pierwszym kwartale bieżącego roku odsetek klientów korzystających z usług bankowości elektronicznej wynosił aż 49 proc. Za 200 tys. kont  w Polsce będzie aż 20 mln rachunków bankowych dostępnych przez internet. Długo nie będziemy musieli czekać ponieważ w ciągu ostatniego roku przybyło aż 2,5 mln takich kont. Jeśli spojrzymy tylko na aktywne konta, statystki trzeba odchudzić o prawie połowę, bo takich rachunków jest niespełna niestety 11 mln.  Związek Banków Polskich, który podał wczoraj najaktualniejsze dane o bankowości elektronicznej. „To nie znaczy, że pozostałe konta są całkowicie martwe, czyli że ktoś je otwiera, a potem o nich zapomina. Konto nieaktywne to takie, na którym odnotowano mniej niż pięć operacji miesięcznie” – tłumaczy Mieczysław Groszek, wiceprezes ZBP. Część „nieaktywnych” kont jest używana, ale w określonych celach, np. do spłaty kredytu hipotecznego. Firmy także coraz bardziej ufają bankowości elektronicznej. Na koniec III kw. konta internetowe miało 1,84 mln małych i średnich przedsiębiorstw (wzrost o 6,5 proc.), z czego 1,14 mln to rachunki aktywne. Rośnie też wartość transakcji. Na rachunkach klientów indywidualnych suma wszystkich operacji (wpływy na konto, obciążenia, przelewy) to dzisiaj średnio 6,3 tys. zł miesięcznie, o prawie 9 proc. więcej niż przed rokiem. Przeciętny Kowalski za pośrednictwem e-rachunku robi przelewy na kwotę 1451 zł miesięcznie. Tego samego nie można powiedzieć o kontach firmowych, na których odciska się piętno spowolnienia gospodarczego. W III kw. średnia miesięczna wartość rozliczeń wynosiła ponad 52 tys. zł – to ponad 14 proc. mniej niż przed rokiem i znak, że obroty firm z sektora MSP spadają. Bankowość elektroniczna to również karty płatnicze i bankomaty. Jak z nich korzystamy? W portfelach trzymamy już 26,3 mln kart debetowych, o blisko 1,9 mln więcej niż o tej samej porze, ale rok temu. Skąd tak duży przyrost? Rośnie liczba ROR-ów, a karty debetowe są do nich dołączane automatycznie. Zdaniem ekspertów z ZBP nie bez znaczenia jest też oferta banków, które proponują płacącym kartami wiele programów premiowych. Modna jest np. oferta „money back”, w ramach której banki zwracają część wydatków za zakupy. Dzisiaj banki stać na rozrzutność, bo tego typu programy finansowane są z prowizji, jakimi obciążane są sklepy. Zapowiadane obniżki tych opłat sprawią, że banki będą musiały znaleźć inne wabiki na klientów. Od kilku lat ostro pikuje natomiast liczba kart kredytowych. Od rekordowego 2009 r., kiedy mieliśmy ich prawie 11 mln, ubyło aż blisko 4,5 mln. Co się z nimi stało? Nawet banki nie ukrywają, że w przeszłości przesadziły z ich rozdawnictwem. Kiedyś karta kredytowa dostępna była dla naprawdę dobrze zarabiających. W pewnym momencie zaczęto je wciskać komu popadnie. Np. w Dominet Banku (marka już nie istnieje) warunkiem otrzymania złotej karty były zarobki rzędu kilkuset złotych. A taka praktyka wcale nie była wyjątkiem.
Dopiero kryzys zmienił tę politykę. Banki nie przedłużały wszystkim umów o karty i zaostrzyły kryteria wydawania nowych. Co ciekawe, kartami kredytowymi płacimy więcej i częściej. W III kw. zrobiliśmy nimi zakupy o wartości blisko 8,2 mld zł, to o 400 mln zł więcej niż przed rokiem.

Inwestycje chińskie w energetykę wiatrową

Wartość akcji wszystkich chińskich firm z branży energetyki wiatrowej wzrosła 5 procent po decyzji władz chińskich o realizacji stu nowych projektów inwestycyjnych z dziedziny energetyki wiatrowej. Akcje jednego z największych producentów turbin wiatrowych, Sinovel Wind Group Co wzrosły z poziomu 4,13 do aż 5,29 juana (0,84 dolarów). Jeszcze wyżej, bo o ponad 10 proc. poszły w górę notowania papierów wartościowych XJ Electric Co. i osiągnęły wartość 18,83 juana. Projekty zatwierdzone przez władze Chin zlokalizowane są w 16 regionach w centralnych i wschodnich Chinach – prowincjach Shanxi, Zhejiang, Fujian, Shandong, Hubei i Hunan, podał oficjalny biuletyn giełdy chińskiej, China Securities Journal. Chińskie ministerstwo finansów poinformowało, że jeszcze w 2012 r. przewiduje dotacje w wysokości 8,6 mld juanów (1,4 mld dolarów) związane z wykorzystaniem energii ze źródeł odnawialnych.
Fundusze będą w dyspozycji administracji lokalnych z przeznaczeniem na zakup energii o cenach wyższych niż rynkowe od wytwórców stosujących technologie ekologiczne. Na stronie internetowej resortu finansów przedstawiono już podział tych subsydiów, zgodnie z którym 5,85 mld juanów przeznaczone będzie na zakup energii pozyskiwanej z farm wiatrowych, 723 mln juanów – na energię z farm słonecznych i 2,02 mld juanów na prąd z elektrowni wykorzystujących biomasę.
Zdaniem wielu ekspertów rządowych, obecnie największym problemem rozwoju chińskiej energetyki wiatrowej może być problem  podłączeń do ogólnokrajowej sieci przesyłu energii. Z tego też powodu wiele farm wiatrowych stoi bezczynnie. Według nowych  regulacji prawnych władze lokalne i administratorzy sieci energetycznej są zobowiązani nieodpłatnie udostępnić dostęp do sieci energetycznej operatorom farm wiatrowych i słonecznych, co otwiera nowe możliwości przed małymi inwestorami. Otwarcie nowych możliwości inwestycji jest również znakomitą okazją do dalszego rozwoju chińskich firm, produkujących turbiny wiatrowe, na które Departament Handlu USA nałożył 18 grudnia cła antydumpingowe w wysokości od 44,99 do 70,63 proc.

Gdzie inwestycje bez ryzyka

W 2013 roku rząd zwiększy gwarancje państwowe dla inwestorów na Północnym Kaukazie z 70% na dokładnie 100. Biznes bez ryzyka zapewni możliwości stworzenia bardzo sprzyjającego tła gospodarczego w regionie.
Takie gwarancje będą obejmować projekty o ogólnej wielkości inwestycji powyżej 100 milionów dolarów. W tym celu w budżecie na przyszły rok już uwzględniono kwotę miliarda dolarów. Dodatkowo, banki gotowe są do wydawania kredytów o niskiej stopie oprocentowania dla tych, którzy zamierzają rozwijać turystykę.
Rząd wyszedł już na spotkanie inwestorom. W budżecie na następny rok uwzględnione zostaną gwarancje państwowe, które pokrywają nie 70% ryzyka, lecz całe 100. Ponadto, uwzględniono kwotę około 500 milionów rubli na subsydia dla refinansowania oprocentowania. Znaczy to tyle, że każdy inwestor, który w ramach tej gałęzi gospodarki chce coś zbudować, faktycznie może zaciągnąć bez zabezpieczenia kredyt na okres do 20 lat. Jest on przyznawany w rublach na 2% oprocentowania rocznie. Nikt nie będzie płacić ani za ziemię, ani za podłączenie prądu i wody. Są to bardzo atrakcyjne warunki. W ciągu najbliższych dziesięciu lat na Kaukazie Północnym będą obowiązywać specjalne strefy gospodarcze. Już obecnie dla biznesu turystycznego poważnie obniżono podatki i koszty dzierżawy gruntów. W zasadzie są to „wakacje podatkowe” dla biznesmenów. Z jednej strony są to warunki wręcz idealne, z innej – stwarzają one poważne ryzyko dla państwa, – podkreśla główny pracownik naukowy Instytutu Gospodarki Rosyjskiej Akademii Nauk Borys Hejfec: Takie stawki oprocentowania są dość szeroko rozpowszechnione w innych krajach. W Chinach były wolne strefy gospodarcze o ulgowym oprocentowaniu kredytów. Jednak trzeba brać pod uwagę, że obecnie są bardzo niskie koszty pieniądza. Inna sprawa – to gwarancje państwowe, które faktycznie powodują zwiększenie zadłużenia państwowego. W przypadku niepowodzenia za wszystko będzie musiało zapłacić państwo. Na Kaukazie Północnym, przez dłuższy czas uważanym za region pogrążony w depresji, obecnie sytuacja zmienia się w zawrotnym tempie. W ciągu dwóch lat w przyszłe uzdrowiska zainwestowano blisko 2 miliardy euro. Jeszcze 5 miliardów gotowi są zainwestować obcokrajowcy. Firma „Uzdrowiska Kaukazu Północnego” już zawarła porozumienia z dziewięcioma wielkimi inwestorami. Między innymi, mieszane przedsiębiorstwo rosyjsko-koreańskie Eurasia Energy Holdings ma zapewnić inwestycje w zaopatrywanie w ciepło i prąd. Firma rosyjsko-francuska International Caucasus Development i chińskie korporacje Dalań Wańda Grupp (Dalian Wanda Group) i Czajna Ouszenuajd holdingz grupp (China Oceanwide Holdings Group) zapewnią inwestycje w rozbudowę obiektów turystycznych. Państwo gotowe jest do przejęcia większej części ryzyka, jednak inwestorzy będą musieli popracować, aby ich projekty biznesowe opłaciły się, – podkreśla ekspert do spraw budżetu inwestycji Iwan Rodionow:

Komu brakuje pieniędzy

Choć w ostatnich latach systematycznie spada poziom sprzedaży kredytów ratalnych i gotówkowych, to nadal prawie co drugi Polak zapożycza się w bankach. Najczęściej za pieniądze banku finansuje remont mieszkania oraz wydatki związane z utrzymaniem samochodu i urlopem. Ponad połowa Polaków badanych przez Deutsche Bank PBC przyznała, że w niektórych sytuacjach poważnie rozważa pożyczkę z banku. Najwięcej badanych, bo co szósty, zdecydowałoby się na kredyt w związku z remontem mieszkania. Jak czytamy w raporcie, „o wsparciu domowego budżetu ze środków zewnętrznych częściej myślą kobiety. Na remont byłoby skłonnych pożyczyć 22% badanych pań wobec 15% mężczyzn. Na naprawę sprzętu domowego odpowiednio 12 i 7 proc.”.
Badanie pokazuje także, że istotnym obciążeniem dla domowego budżetu są wydatki związane z samochodem – na tę grupę opłat wskazało 9,2% ankietowanych. Dodatkowa gotówka przydaje się w sytuacji, gdy samochód zepsuje się i będzie wymagać naprawy lub gdy trzeba wykupić ubezpieczenie komunikacyjne. Nieliczni rozważają zaciągnięcie kredytu na zakup pojazdu. Kolejne miejsce zajmują wydatki związane z urlopami. Okazuje się, że aż 6% Polaków już na etapie planowania urlopu myślało o sfinansowaniu go z kredytu, a 5,5% odczuwało taką potrzebę tuż po powrocie z wakacji. Po pożyczkę część ankietowanych jest skłonna sięgnąć, gdy zepsuje się sprzęt AGD lub RTV albo gdy zbliżają się święta czy początek roku szkolnego. Zdarza się, że dodatkowe środki potrzebne są na uregulowanie zobowiązań podatkowych. Należy jednak pamiętać, że kredyt to zobowiązanie obciążone dodatkowymi kosztami, takimi jak oprocentowanie, prowizje, opłaty lub ubezpieczenia. Odkładanie co miesiąc jakichkolwiek kwot na poczet przyszłych wydatków będzie tańsze niż pożyczka z banku, aczkolwiek wymaga systematyczności i czasu na uzbieranie potrzebnej sumy.

Bank UBS zapłaci 1,4 mld franków

Szwajcarski bank UBS ostatnio przyznał się do oszustwa i zgodził się zapłacić 1,4 mld franków (jest to 1,1 mld euro) grzywny, w ramach ugody z władzami USA, Szwajcarii i W.Brytanii w sprawie manipulacji stopą kredytu międzybankowego Libor.  UBS zapłaci 1,2 mld dol. amerykańskiemu departamentowi sprawiedliwości i Commodity Futures Trading Commission (CFTC) – komisji regulującej rynek kontraktów terminowych, 160 mln funtów brytyjskiemu regulatorowi rynku usług finansowych – Financial Services Authority (FSA) a 59 mln franków szwajcarskich szwajcarskiemu rządowemu regulatorowi finansowemu – Swiss Financial Markets Authority (FINMA). W lipcu bardzo podobnie postąpił brytyjski bank Barclays, który zgodził się zapłacić za manipulowanie Liborem aż 450 mln dol. grzywny. Skandal, który wtedy wybuchł doprowadził do ustąpienia jego szefa. Z kolei w ubiegłym tygodniu brytyjski bank HSBC zgodził się zapłacić karę 1,92 mld dol. w ramach ugody z władzami USA w śledztwie dotyczącym prania pieniędzy dla karteli narkotykowych. Szwajcarski bank jest jedną z kilku największych instytucji finansowych na świecie, wobec których toczy się dochodzenie w sprawie możliwej manipulacji stopą Libor, która wykorzystywana jest do ustalania wartych miliardy dolarów stóp procentowych w kontraktach związanych z kredytami na całym świecie. Libor (London Interbank Offered Rate) jest dzienną stopą oprocentowania kredytu międzybankowego ustalaną przez korporację Thomson Reuters na podstawie danych dostarczanych przez banki zrzeszone w Brytyjskim Stowarzyszeniu Bankowości (BBA). Stopa stosowana jest do ustalenia oprocentowania krótkoterminowego kredytu międzybankowego w konkretnej walucie. Libor to jedna z dwóch najważniejszych stóp procentowych całego świata finansów.

Jak spędzimy sylwestra

W Polsce cały czas rośnie liczba chętnych na luksusowe sylwestrowe wyjazdy. Coraz więcej ofert pochodzi z niemieckich biur podróży – informuje „Rzeczpospolita”. W tym roku duża część tych klientów postanowiła zaczekać z decyzją na ostatni moment, co nie oznacza, że wyjeżdżający postanowili na sylwestrze zaoszczędzić. Częściej sprzedaje się coś luksusowego niż taniego. Królują przede wszystkim Egipt i Wyspy Kanaryjskie, ale także dużym powodzeniem cieszą się także wyjazdy egzotyczne. Np. niemieckie biuro podróży, które część ofert przygotowuje specjalnie pod klientów z Polski, proponuje powitanie nowego roku nawet w Pekinie. Pięciodniowy pobyt jeszcze kilka dni temu w promocji kosztował 800 euro od osoby. Teraz trzeba zapłacić 1 tys. euro. Sylwester w trakcie safari w Kenii kosztuje 3 tys. euro. Ale cena cały czas nie odstrasza. Jedna z niemieckich firm zabiera wycieczkowiczów nad biegun północny. Samolot okrąża koło podbiegunowe, a przekraczając strefy czasowe „wydłuża” północ. Kosztuje to między 1,2 a 1,5 tys. euro. Rezerwacje dokonywane były jeszcze w maju, później już nie było miejsc. Taniej, ale skromniej można pojechać z polskim biurem. Za afrykańskie klimaty w jednym z hoteli w Jastrzębiej Górze nad Bałtykiem, w ramach czterodniowego pobytu zapłacić trzeba 750 zł od osoby.

Luksusowe inwestycje najbogatszych

Polacy się cały czas bogacą. Mimo światowego kryzysu, osób zamożnych w Polsce jest już blisko 750 tys., a ich roczny dochód to prawie 130 mld złotych. Rośnie także grupa Polaków aspirujących do bogactwa. W świadomości większości z nas obywatel świata luksusu przypomina bardzo niedostępnego milionera, który bezmyślnie wydaje pieniądze na dziwaczne zachcianki. Tymczasem amatorów towarów i usług z najwyższej półki nie trzeba szukać wśród krezusów. To osoby aspirujące do określonych standardów życia, które dzięki ponadprzeciętnym, ale nie kosmicznym dochodom mogą pozwolić sobie na „odrobinę” luksusu na co dzień. W raporcie ‚Rynek dóbr luksusowych’ przygotowanym dla KPMG przewiduje się, że już na koniec roku może to być nawet 2 mln osób, których łączny roczny dochód wyniesie ponad 97 mld zł. Oprócz nich w Polsce mieszka blisko 751 tys. osób zamożnych i bogatych, których roczne dochody to następne 130 mld zł. Badania konsumenckie pokazują, że w 2012 r. zamożni i bogaci Polacy wydali na dobra luksusowe blisko 18,5 proc. swoich zarobków, a aspirujący – 13 proc. Łączna kwota przeznaczona na ten cel przez wszystkie trzy grupy może wynieść nawet 36,8 mld zł, jest to o 4,7 mld zł więcej niż rok temu. Dla luksusowych marek jest to ogromna szansa na wzrost sprzedaży i zachęta, by po prostu wejść do Polski. W porównaniu do 2010 roku już odnotowano wzrost liczby marek luksusowych o 7 proc. Oznacza to, że Polacy w sumie mają dostęp do 68 proc. światowych marek. Kolejne marki szykują się do wejścia na rynek, który jak do tej pory był nieco zaniedbany i niedoceniany przez światowych potentatów.

Deficyt budżetowy w USA

1 bilion deficytu budżetowego USA nie oznacza, że kraj czeka kryzys zadłużenia publicznego, ani nie wymaga cięcia wydatków publicznych. Ważne jest to, że jeśli gospodarka rośnie, budżet nie musi być zrównoważony – pisze Paul Krugman na łamach New York Times. Ameryka ma jeden bilion dolarów deficytu budżetowego. Konkretnie w tym roku podatkowym, który zakończył się we wrześniu, USA miały 1,089 bln deficytu. Nie należy wyciągać z tego szczególnie pesymistycznych wniosków. Ważne jest to, by walcząc z deficytem nie osłabić wzrostu gospodarczego – pisze Krugman, który jest laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
Bilion deficytu budżetowego nie oznacza, że fiskalna polityka kraju jest całkowicie nie do utrzymania. Nie należy dać się wystraszyć tym, którzy wieszczą, że Amerykę czeka kryzys zadłużenia publicznego. Nie tylko takie ostrzeżenia nie zmaterializowały się od lat, ale też koszty pozyskiwania pieniędzy na rynkach przez USA są na rekordowo niskim poziomie – przypomina Krugman. Obecny deficyt USA nie jest argumentem na rzecz obcięcia kosztów opieki społecznej czy ubezpieczeń zdrowotnych dla najuboższych – pisze noblista.
Skala obecnego deficytu odzwierciedla przede wszystkim skalę spowolnienia gospodarczego, które dotknęło USA. Zwiększy się ono, jeśli będziemy się starali zbyt szybko zmniejszyć deficyt. Ważne jest to, że jeśli gospodarka rośnie, budżet nie musi być zrównoważony – wyjaśnia Krugman. A perspektywy wzrostu amerykańskiej gospodarki wyglądają bardzo korzystnie: widać ożywienie na rynku nieruchomości, spada dług konsumentów i stopa bezrobocia – wylicza. Ameryka ma w istocie ogromny deficyt i byłoby lepiej, gdyby był dużo mniejszy – przyznaje Krugman. – Ale jeśli jest on pochodną recesji, to priorytetem jest przerwać zastój gospodarczy, a to oznacza, że nie należy teraz redukować deficytu, lecz zadbać o dalsze ożywienie gospodarcze.

W poniedziałek 58 odwołanych pociągów

W poniedziałek na tory woj. śląskiego nie wyjedzie 58 przewidzianych w rozkładzie pociągów Kolei Śląskich. Tego dnia przewoźnik zaplanował uruchomienie 462 pociągów. Do godziny 8.30 opóźnionych było 25 kursów.
Jak poinformował w poniedziałek rzecznik Kolei Śląskich w sytuacji kryzysowej Witold Trólka, średni czas 25 porannych opóźnień wyniósł ok. 10 minut. Na głównych liniach obsługiwanych przez Koleje Śląskie ruch odbywał się bez większych zakłóceń, opóźnienia sygnalizowano m.in. na trasie Katowice – Lubliniec. Od niedzielnego popołudnia nie ma już problemów na odcinku newralgicznej linii Myszków – Częstochowa. W czwartek po południu na stacji Poraj wykoleił się pociąg towarowy, a linia do Częstochowy została zablokowana. Od piątkowego popołudnia przywrócono ruch jednym torem. Do godz. 13.30 w niedzielę trwała naprawa drugiego toru. Jak zaznaczył Trólka, liczba odwołanych kursów w poniedziałek spadła o przeszło 30 wobec dni roboczych w poprzednim tygodniu. Łącznie tego dnia spółka zaplanowała 462 kursy. Udało się m.in. przywrócić pociągi między Katowicami a Imielinem. Między tymi stacjami kursować ma wahadłowo jednostka elektryczna typu EN-57 – wykonując w ciągu dnia 15 kursów. Od soboty trwał proces wycofywania komunikacji zastępczej na trasie Czechowice-Dziedzice-Zebrzydowice-Cieszyn. Od poniedziałku podróżni powinni mieć na tej trasie dziewięć kursów szynobusu typu SN82 dziennie. Kolejny pociąg powinien wykonywać dziennie dziewięć przejazdów między stacjami Bielsko-Biała, Czechowice-Dziedzice i Cieszyn. W ub. tygodniu liczba odwoływanych przez Koleje Śląskie kursów przekraczała 90. W sobotę i niedzielę spadła do ok. 50, co głównie wynikało z faktu, że weekendowy rozkład jazdy przewiduje mniej połączeń niż w dni robocze.
W ostatnich dniach nie zmniejszały się jednak problemy Kolei Śląskich z taborem, choć akurat w weekend nie wpłynęło to na obsługę ograniczonego rozkładu. W piątek awarie unieruchomiły 10 składów, a w sobotę zdefektowanych pociągów było 16. W niedzielę liczba zepsutych składów spadła do 13. W poniedziałek rano Koleje Śląskie dysponowały 44 pociągami. Ze względu na usterki z jazdy wyłączonych było 14 pociągów. Rezerwa taborowa wynosiła osiem składów. Spółka i władze woj. śląskiego próbują ustabilizować sytuację. W piątek dopracowano szczegóły rocznego porozumienia ws. przejęcia przez Przewozy Regionalne pięciu połączeń międzywojewódzkich. Dzięki temu Koleje Śląskie mogą przesunąć 10 swoich pociągów oraz pracowników na mniejszą liczbę tras. Oprócz tego PR użyczyły w sobotę swoje pociągi do obsługi 13 połączeń między Bielskiem-Białą, Czechowicami-Dziedzicami, Zebrzydowicami i Cieszynem. Dzięki m.in. takim rozwiązaniom przedstawiciele spółki zapowiadają, że w najbliższym tygodniu na trasy obsługiwane przez komunikację zastępczą sukcesywnie będą wprowadzane kolejne pociągi. W związku z chaosem, jaki powstał na śląskiej kolei od 9 grudnia po przejęciu całości przewozów w regionie przez samorządową spółkę, w środę stanowisko stracił prezes Kolei Śląskich Marek Worach, a w czwartek do dymisji podał się dotychczasowy marszałek woj. śląskiego Adam Matusiewicz (PO). W piątek regionalny zarząd Platformy zdecydował, że podczas najbliższej, poniedziałkowej sesji sejmiku woj. śląskiego, radni tej partii mają zagłosować za przyjęciem rezygnacji marszałka, a jednocześnie za powierzeniem mu obowiązków do czasu wyboru – zapewne w styczniu – nowego zarządu. W tym czasie Matusiewicz ma naprawiać sytuację na kolei.

Dla kredytobiorcy ważna jest rata, nie oprocentowanie

Porównując oferty banków przeciętny kredytobiorca rzadziej patrzy na rzeczywiste oprocentowanie długu, niż markę banku. Najważniejsza jest natomiast wysokość miesięcznej raty i marża kredytowa.  Wysokość raty, marży kredytowej i brak kosztów udzielenia kredytu – to trzy najważniejsze kwestie  na zwracają uwagę potencjalni kredytobiorcy. Każdy z pracowników zajmujących się obsługą finansową klientów w tych firmach mógł wskazać jak ważne dla przeciętnego kredytobiorcy (w skali od 1 do 5) są poszczególne elementy charakteryzujące ofertę kredytową. Najważniejsza w ocenie doradców jest dla potencjalnych nabywców wysokość miesięcznej raty. Czynnik ten uzyskał średni wynik na poziomie aż 4,8 (w skali od 1 do 5). Trudno się temu dziwić – przeciętne gospodarstwo domowe musi przecież uwzględnić tę kwotę w domowym budżecie i sprawdzić czy znajdzie ona znajdzie pokrycie w dochodach. Podobnie oceniać należy wysoką (trzecią) notę jaką zajęła w zestawieniu możliwość zaciągnięcia kredytu bez prowizji i innych kosztów związanych z przydzieleniem kredytu. Z wynikiem na poziomie 3,9% świadczy o tym, że kupującym często może zależeć na minimalizacji kosztów związanych z zawarciem transakcji. Kupując nieruchomość trzeba bowiem często i tak dysponować kwotą ok. 5% wartości nieruchomości, którą sprzedający zażąda w formie zaliczki lub zadatku. Do tego dochodzą jeszcze koszty sądowe, notarialne, podatek (na rynku wtórnym PCC w wysokości 2% wartości nieruchomości), a w efekcie nabywca nawet posiłkując się kredytem na zakup nieruchomości musi często dysponować przynajmniej kwotą kilku czy kilkunastu tysięcy złotych, żeby udało się zawrzeć transakcję. Cieszyć może też wysoka nota, którą otrzymała marża. Jest to składnik oprocentowania, który ustala bank i w dużej mierze to on pokazuje jak kosztowny jest dany kredyt. Co ważne – jest też ona przeważnie stała w całym okresie kredytowania. Drugim składnikiem oprocentowania jest najczęściej stawka WIBOR 3M, a notowania jej zależą już nie od jednego banku, w którym zaciągamy kredyt, ale od poziomu kosztu pieniądza na rynku międzybankowym. Ta jest konsekwencją polityki prowadzonej przez Radę Polityki Pieniężnej i jest zmienna w okresie kredytowania.

Giełdy w dół, rosną obawy o klif fiskalny

Czwartkowa sesja na giełdach w USA przyniosła spadki, gdyż inwestorzy coraz bardziej nerwowo zastanawiają się, czy administracji Baracka Obamy uda się pokonać problem klifu fiskalnego.
Na zamknięciu główny indeks amerykańskiej gospodarki Dow Jones Industrial spadł o 0,56 proc., do 13.170,72 pkt. Technologiczny Nasdaq stracił 0,72 proc. i wyniósł 2.992,16 pkt. Szerszy wskaźnik giełdowy S&P 500 spadł o 0,63 proc. i wyniósł na koniec dnia 1.419,45 pkt. „Rynek zakłada, że USA uporają się z klifem fiskalnym, ale niekoniecznie do końca tego roku. Negocjacje mogą przedłużyć się do drugiej połowy stycznia, zanim ostateczne porozumienie zostanie zawarte” – uważa Scott Wren, starszy strateg rynkowy Wells Fargo Advisors. Zapasy niesprzedanych towarów w USA wzrosły w październiku o 0,4 proc.; we wrześniu wzrosły o 0,7 proc. Analitycy spodziewali się wzrostu zapasów mdm o 0,4 proc. Sprzedaż detaliczna w USA w listopadzie wzrosła o 0,3 proc. miesiąc do miesiąca, podczas gdy poprzednio spadła o 0,3 proc. Sprzedaż detaliczna, z wykluczeniem sprzedaży aut, pozostała bez zmian w listopadzie, nie zmieniła się również miesiąc wcześniej. Analitycy spodziewali się spadku sprzedaży detalicznej o 0,5 proc., a z wykluczeniem aut spodziewali się wskaźnika bez zmian. Liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych w ubiegłym tygodniu w USA spadła o 29 tys. wobec poprzedniego tygodnia i wyniosła 343 tys. Ekonomiści z Wall Street spodziewali się, że liczba nowych bezrobotnych wyniesie 369 tys. Ceny produkcji sprzedanej przemysłu PPI w USA spadły w listopadzie o 0,8 proc. miesiąc do miesiąca. Po odliczeniu cen żywności i energii, indeks PPI wzrósł o 0,1 proc. Analitycy z Wall Street spodziewali się, że PPI spadnie o 0,5 proc. mdm, po odliczeniu cen żywności i energii oczekiwali wzrostu o 0,1 proc. Amerykański bank centralny (Rezerwa Federalna, Fed) uchwalił w środę dodatkowy skup obligacji skarbowych. Poinformował, że rozpocznie w styczniu skup obligacji wartych 45 mld USD miesięcznie, który zastąpi skup aktywów, o tej samej wartości, realizowany w ramach wygasającej w grudniu operacji twist.
Nowy program skupu będzie realizowany jednocześnie z uchwalonym we wrześniu programem skupu obligacji zabezpieczonych hipotekami MBS wartych 40 mld USD miesięcznie. Fed ustanowił również warunki, spełnienie których oznaczać będzie zacieśnianie polityki monetarnej w USA. Fed poinformował, że zamierza pozostawić bez zmian w USA „wyjątkowo niskie stopy procentowe przynajmniej tak długo”, jak projekcja inflacji na kolejne 1-2 lata pozostawać będzie poniżej 2,5 proc., a bezrobocie powyżej 6,5 proc. W czwartek Fed poinformował, że wydłuży tymczasowe dolarowe linie swapowe do 1 lutego 2014 roku z Europejskim Bankiem Centralnym, oraz bankami centralnymi Wielkiej Brytanii, Szwajcarii oraz Kanady. Wcześniej zakładano, że linie swapowe będą obowiązywać do 1 lutego 2013 r. Ministrowie finansów krajów UE porozumieli się w czwartek na ranem w kwestii utworzenia centralnego europejskiego nadzoru bankowego. Nadzór ma osiągnąć pełną zdolność do działania 1 marca 2014 roku. Ulokowany w Europejskim Banku Centralnym (EBC) nadzór ma bezpośrednio kontrolować tylko te banki, których aktywa przekraczają 30 mld euro. EBC ma jednak mieć w razie konieczności prawo do interwencji wobec wszystkich 6 tys. banków na obszarze eurolandu.

Pożyczka na remont nieruchomości inwestycyjnej

Część banków obniża marże kredytów hipotecznych. Są takie, które pożyczą na 110 proc. wartości nieruchomości. Proponuje finansowanie wydatków związanych z remontem. Bank wprowadził do swojej oferty tzw. limit remontowy, który stanowi alternatywę dla kredytów gotówkowych i pożyczek hipotecznych. Produkt dostępny jest m.in. w składach budowlanych, firmach usługowych oraz sklepach z materiałami wyposażenia wnętrz. Maksymalna wysokość limitu to 80 tysięcy złotych, okres spłaty – do ośmiu lat. Taką pożyczkę można dostać na zakup artykułów budowlanych i remontowych, elewacji, ogrodzenia oraz na prace architektoniczne. Produkt łączy cechy systemów ratalnych –  kredytu ratalnego z limitem w koncie i karty kredytowej. Do uzyskania kredytu bank wymaga poświadczenia wysokości i źródła dochodu oraz dokonania pierwszego zakupu w momencie podpisywania umowy. Zakupów można dokonywać u wszystkich partnerów współpracujących z bankiem. „Limit” dzieli się na dwa okresy. Pierwszy to okres transakcyjny, trwający maksymalnie sześć miesięcy, podczas których można robić zakupy w ramach limitu. W tym czasie spłaca się jedynie odsetki od wykorzystanej kwoty. W okresie transakcyjnym oprocentowanie wynosi 14,99 proc.
Po upływie 180 dni bądź po złożeniu deklaracji o chęci rozpoczęcia spłaty, zadłużenie rozkładane jest na raty i rozpoczyna się okres ratalny. Po przejściu na plan ratalny, oprocentowanie wynosi 9,99 proc.
Alior Bank
Przy zakupie 5-letniego ubezpieczenia na życie marża obniżana jest do poziomu 1,1 p.p.
Citibank
Nie pobiera prowizji za udzielenie kredytu. W przypadku kredytu na refinansowanie kredytu z innego banku – brak opłaty za wycenę nieruchomości oraz za wpis do hipoteki.
Getin Noble Bank Marża 0 proc. przez pierwszych 12 miesięcy, pod warunkiem korzystania z produktu inwestycyjnego Open Life, a przy założeniu ROR Hipo Plus marża niższa o 0,5 p.p.
Invest Bank
Bank przedłuża promocje – marża kredytu od 0,99 p.p., Oprocentowanie zmienne ustalone w oparciu o stawkę WIBOR 6M oraz marżę banku. Maksymalna kwota kredytu wynosi 80 proc. wartości nieruchomości.
W ramach jednej inwestycji możliwość sfinansowania wraz z zakupem czy budową również wykończenia i wyposażenia wnętrz. Bezpłatne ubezpieczenie nieruchomości w ramach pakietu ubezpieczenia spłaty kredytu do czasu ustanowienia hipoteki. Kredyt udzielany jest w PLN, minimalna kwota kredytu to 20 tys. zł. Maksymalny okres kredytowania to 25 lat.
mBank, Multibank
Banki oferują kredyty hipoteczny w EUR z marżą do 4 p.p., a w PLN do 1,8 p.p. Istnieje możliwość finansowania do 110 proc. wartość nieruchomości.
Bank Millennium
Bank wprowadza ułatwienia w ofercie kredytów hipotecznych. Gdy klient nie ma aktualnej wyceny nieruchomości, do analizy wniosku kredytowego za wartość nieruchomości przyjmuje się wartość deklarowaną przez klienta. Efektem analizy jest wydanie pozytywnej Wstępnej Oceny Kredytowej (WOK) lub decyzji negatywnej.
Wstępna Ocena Kredytowa daje  informację o możliwości uzyskania kredytu na wnioskowaną kwotę bez ponoszenia kosztu wyceny nieruchomości. Osoby wnioskujące o kredyt hipoteczny SMS otrzymują informację  o rozpatrzeniu wniosku 24 godziny po podjęciu decyzji przez analityka.
Również SMS-em trafia do nich wiadomość o wypłacie kredytu – informacja wysyłana jest natychmiast po przelaniu środków zgodnie z dyspozycją klienta.

Za dwa lata powstanie europejski nadzór bankowy

Ministrowie finansów krajów UE osiągnęli w czwartek porozumienie w sprawie utworzenia centralnego europejskiego nadzoru bankowego. Nadzór ma osiągnąć pełną zdolność do działania 1 marca 2014 roku – powiedział komisarz ds. rynku wewnętrznego Michel Barnier. „To pierwszy wielki krok w kierunku unii bankowej” – powiedział Barnier po 14-godzinnych obradach.  Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble powiedział: „Trzymamy się tego, co uzgodniliśmy, by krok za krokiem posuwać Europę do przodu”. Ulokowany w Europejskim Banku Centralnym nadzór ma bezpośrednio kontrolować tylko te banki, których aktywa przekraczają wartość 30 mld euro. EBC ma jednak mieć w razie konieczności prawo do interwencji wobec wszystkich 6000 banków znajdujących się na obszarze eurolandu. Drogę do porozumienia utorowały Niemcy i Francja dzięki wspólnemu kompromisowemu stanowisku w sprawie ilości banków podlegających kontroli oraz ścisłemu oddzieleniu decyzji dotyczących polityki pieniężnej od nadzoru bankowego ulokowanego w Europejskim Banku Centralnym. Do ostatniej chwili za punkt sporny uważana była kwestia udziału krajów nie należących do strefy euro, które chcą uczestniczyć w nadzorze oraz przyszła rola istniejącej już europejskiej agencji nadzoru bankowego (EBA). Jak pisze AP, ministrowie finansów osiągnęli kompromis, przewidujący, że EBA nie będzie mogła podejmować decyzji bez poparcia ze strony krajów nie należących do nadzoru EBC.
Celem spotkania szefów resortów finansów krajów UE było osiągnięcie porozumienia w sprawie nadzoru bankowego przed rozpoczynającym się w czwartek szczytem UE. Polska na razie nie deklaruje chęci wejścia do wspólnego nadzoru bankowego. Nasi dyplomaci argumentują, że jest na to za wcześnie, bo trzeba poczekać na projekty przepisów, które w trakcie prac i negocjacji z Europarlamentem mogą jeszcze ulec zmianie.

4 miliony osób bez taniej nieruchomości inwestycyjnej

Na polskiej wsi żyje 3,8 miliona osób w wieku od 20 do 35 lat. W przyszłym roku większość z nich – o ile nie zdecydują się na przeprowadzkę do większego miasta – nie uzyska rządowego wsparcia przy nabyciu pierwszego własnego lokum. To samo dotyczy małych miast, gdzie nie funkcjonuje rynek deweloperski.Takie obostrzenia zawiera projekt ustawy o pomocy państwa w nabyciu pierwszego mieszkania, który powołuje do życia nowy program „Mieszkanie dla młodych” („MdM”). Ma on zastąpić wygaszaną z końcem grudnia „Rodzinę na swoim” („RnS”). W oczy rzuca się jednak duża dysproporcja między liczbą aktualnych i przyszłych potencjalnych beneficjentów rządowego wsparcia. – Nowy program nie obejmuje dofinansowania zakupu na rynku wtórnym ani też budowy domu. Umożliwia jedynie zakup mieszkania (w budynku, w którego skład wchodzą co najmniej dwa takie lokale – red.) na rynku pierwotnym. Tymczasem w tym roku w prawie 3/4 powiatów w naszym kraju nie rozpoczęto budowy ani jednego takiego budynku – wskazuje Marcin Płoszka, radca prawny, współwłaściciel kancelarii Robaszewska & Płoszka. Dane wskazują, że adresaci rządowej pomocy ograniczać się będą jedynie do mieszkańców miast. – Program jest bardzo wąsko nakreślony i uzależnia możliwość uzyskania dofinansowania od miejsca, w którym się żyje. Wykluczając z rządowej pomocy mieszkańców małych miejscowości, gdzie rynek deweloperski niemalże nie istnieje, powoduje ich dyskryminację – wskazuje prof. Genowefa Grabowska, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Śląskiego. Eksperci podkreślają, że takie przywileje dla jednej grupy przedsiębiorstw mogą zostać uznane za niedozwolone.
Problem tkwi nie tylko w tym, że program może dyskryminować młode rodziny ze wsi i małych miast. Także w tym, że dyskryminuje np. przedsiębiorców specjalizujących się w budowie domów jednorodzinnych czy rewitalizacji kamienic kosztem innych deweloperów czy spółdzielni, oferujących mieszkania na rynku pierwotnym. Pytanie więc, czy nie stanowi niedozwolonej pomocy publicznej dla tych ostatnich – podkreśla adwokat Zbigniew Krueger z Kancelarii Krueger & Partnerzy. Istnieje wiele okoliczności wskazujących, że w istocie może tak być. Definicja niedozwolonej pomocy publicznej zgodnie z art. 107 traktatu o funkcjonowaniu UE jest bowiem bardzo pojemna. Zalicza się do niej wszelką pomoc przyznaną w jakiejkolwiek formie przez państwo, która grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorcom lub produkcji niektórych towarów. – Jednym z kryteriów oceny, czy mamy do czynienia z pomocą publiczną zagrażającą konkurencji, jest tzw. subsydiarność towarów. Jeżeli towary mają zaspokajać te same potrzeby – np. mieszkaniowe – to należy przyjąć, że mieszkania z rynku pierwotnego, mieszkania z rynku wtórnego i wznoszone domy są zamiennikami. Zatem państwowe wsparcie stanowić może niedozwoloną pomoc publiczną dla „producentów” nowych mieszkań – przekonuje mec. Krueger. – Młodzi ludzie to osoby mobilne, często zmieniające miejsce zamieszkania, choćby w poszukiwaniu pracy. Dla nich preferowanym sposobem zaspokojenia potrzeby mieszkaniowej jest często najem. Dlaczego jako podatnicy mają dopłacać do innych? A przecież w jeszcze gorszej sytuacji są ci, których nie stać nawet na mieszkanie z dopłatą – oni dopłacają do tych bogatszych – wskazuje dr Arkadiusz Radwan, prezes Instytutu Allerhanda.

400 km nowych dróg w 2013 r.

Około 400 kilometrów nowych dróg ma zostać oddanych do użytku w przyszłym roku – zapowiedział w środę szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Lech Witecki. W przyszłym roku Dyrekcja chce przeznaczyć na inwestycje ok. 18 mld zł. Jak poinformował na środowej konferencji prasowej Witecki, w przyszłym roku w budowie ma być około 700 kilometrów dróg. „Obecnie program budowy sieci dróg krajowych jest zrealizowany w około 60 proc.” – powiedział generalny dyrektor. Dodał, że kierowcy mają do dyspozycji obecne łącznie 1366 km autostrad i 1097 km dróg ekspresowych. Wyjaśnił, że to o 150 proc. więcej niż w 2008 r. Program budowy dróg obowiązuje do 2015 r. Witecki przypomniał, że w tym roku drogowcy oddali do użytku ok. 650 km dróg, w tym m.in. 90-km odcinek A2 Stryków-Konotopa, 20-km obwodnicę Mińska Mazowieckiego, 75-km odcinek A1 Kowal-Stryków. „To nie było tak, że te drogi powstawały bez problemów, bo problemy były” – przyznał Witecki. Dodał, że ze 133 firm, z którymi GDDKiA podpisała umowy na budowę dróg, zbankrutowało 8, czyli 6 proc. generalnych wykonawców. „Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że problemy generalnych wykonawców kończą się często problemami zależnych od nich firm podwykonawczych. (…) Nie jest jednak prawdą, że te konkretne firmy upadły, bo podpisały kontrakt na budowę autostrady” – zapewnił. Zdaniem Witeckiego problemy firm budujących w Polsce drogi wynikają m.in. ze zbyt małej mobilizacji przy realizacji kontraktu albo z nietrafionego wyboru innych firm do konsorcjum. Witecki powiedział, że często jest tak, że generalny wykonawca po podpisaniu kontraktu na budowę drogi przez kilka miesięcy nie robi nic, a później szybko próbuje nadrobić zaległości, co powoduje wzrost kosztów. Wówczas domaga się renegocjacji kontraktu, na co GDDKiA się nie zgadza, więc kontrakt zostaje rozwiązany – wskazywał generalny dyrektor. Zapewnił jednak, że trwają rozmowy między GDDKiA a firmami budowlanymi na temat rozwiązań, które mogłyby usprawnić proces inwestycyjny. Jak wskazał Witecki, z 18 mld zł, które GDDKiA chce wydać w przyszłym roku, ok. 15 mld zł ma być przeznaczone na budowę dróg, 565 mln zł na ich remonty i przebudowy, a 1,3 mld zł na utrzymanie już wybudowanych dróg. GDDKiA szacuje, że 15 mld zł będzie pochodzić z Krajowego Funduszu Drogowego. Natomiast do Funduszu ma trafić ok. 6,8 mld zł z refundacji środków wydanych na inwestycje współfinansowane z funduszy unijnych. System opłat za korzystanie z autostrad i dróg ekspresowych ma przynieść w przyszłym roku 1,48 mld zł.

Nieruchomość inwestycyjna z promocją

Niższe możliwości finansowe popytu na rynku mieszkaniowym powodują, że przesunął się on w kierunku mniejszych metraży. Projektując nowe inwestycje deweloperzy uwzględnili ten aspekt i w lepszym stopniu dostosowali ofertę do oczekiwań klienta. Wciąż jednak wiele dużych i z rozmachem zaprojektowanych mieszkań zalega w ofercie deweloperów. Co trzecie z nich zostało wystawione na sprzedaż przynajmniej trzy lata temu. Obecnie Polacy poszukują mniejszych, bardziej funkcjonalnych i charakteryzujących się niższą ceną całkowitą mieszkań niż miało to miejsce jeszcze 3 – 4 lata temu. Największym powodzeniem cieszą się obecnie relatywnie małe lokale 2- lub 3-pokojowe oraz kawalerki. Zapotrzebowanie na apartamenty o czterech lub więcej pokojach drastycznie spadło. Fakt ten nie umknął uwadze deweloperów. Starają się oni wprowadzać na rynek inwestycje, które bardziej odpowiadają obecnym kryteriom popytowym klientów. W ofercie pojawiają się osiedla, w których 50-metrowe mieszkanie jest największym lokalem. Dłuższy proces sprzedaży dużych mieszkań czy apartamentów jest zupełnie naturalny. Grono potencjalnych zainteresowanych jest znacznie węższe a i ostateczna decyzja zapada wolniej ze względu na wyższą kwotę, jaką klient będzie musiał wydać. Nie należy się więc dziwić, że klienci, których stać na taki zakup mogą liczyć na specjalne traktowanie ze strony deweloperów. Niejednokrotnie proces negocjacyjny trwa kilka tygodni czy nawet miesięcy, podczas których przyszły nabywca wprowadza poprawki do pierwotnego projektu (gdy mieszkanie nie zostało jeszcze wybudowane) lub negocjuje niższą cenę. Decydując się na kupno dużego lokalu można spodziewać się w zamian nie tylko znacznego upustu cenowego, czy dodatkowego miejsca postojowego. W niektórych wypadkach deweloperzy chcąc upłynnić kapitał oferują dodatkowo ogródek lub taras o powierzchni do nawet kilkudziesięciu mkw. Nie zmienia to faktu, że pomimo stosowania różnorakich chwytów promocyjnych takie mieszkania nadal często są przysłowiową kulą u nogi deweloperów, którzy nie mogą odzyskać zainwestowanego w nie kapitału.

Nowy stadion za 128,8 mln zł

Kosztem ponad 128,8 mln zł do połowy 2015 roku Mostostal Warszawa wybuduje w Tychach (Śląskie) nowy stadion miejski na 15 tys. miejsc. We wtorek podpisano umowę na realizację inwestycji. W najbliższych dniach wykonawca przejmie plac budowy. Zgodnie z kontraktem prace potrwają 30 miesięcy. Inwestorem jest samorządowa spółka Tyski Sport, powołana m.in. w celu budowy stadionu oraz zarządzania sekcjami sportowymi w mieście. – To dla nas bardzo ważny dzień. Budowa stadionu jest jednym z głównych celów, do jakich została powołana spółka Tyski Sport. Przed nami czas wytężonej pracy, na której efekt końcowy na pewno warto będzie poczekać – skomentowała po podpisaniu umowy prezes Tyskiego Sportu Alina Sowa. Dyrektor Regionu Południe w Mostostalu Warszawa Alojzy Malczak zapewnił, że wbrew pozorom zima to dobry czas na rozpoczęcie tej inwestycji. W pierwszej kolejności zajmiemy się wprowadzeniem niezbędnych zmian w projekcie; w tym samym czasie będą trwały prace rozbiórkowe (na starym stadionie) i organizacja placu budowy – powiedział. Przetarg w tej sprawie rozstrzygnięto już w połowie października, jednak konkurent Mostostalu Warszawa – Warbud – złożył odwołanie. Sprawa trafiła do Krajowej Izby Odwoławczej, która 6 listopada uwzględniła odwołanie i nakazała powtórzenie badania oraz oceny ofert. Po uzupełnieniu dokumentów ponownie wygrał warszawski Mostostal, co otworzyło drogę do wtorkowego podpisania umowy. Poprzedni przetarg na budowę stadionu miejskiego unieważniono, ponieważ wśród dziewięciu ofert złożonych w postępowaniu najtańsza dwukrotnie przewyższała budżet inwestora. Nowy przetarg obejmował przeprojektowanie stadionu wraz ze zmianą dokumentacji technicznej i wykonawstwem. Obecnie pierwszoligowy klub GKS Tychy rozgrywa swoje mecze na stadionie miejskim w Jaworznie. Nowy stadion powstanie w miejscu starego boiska. Pomieści ok. 15 tys. widzów. Cała widownia będzie zadaszona. Nowe boisko będzie miało wymiary 105 na 68 metrów. Murawa będzie wyposażona w instalacje do podgrzewania, zraszania wodą i odprowadzenia nadmiaru wody opadowej w przypadku ulewnego deszczu. Stadion zajmie powierzchnię 18 tys. m kw., a jego kubatura wyniesie 141 tys. m sześc. Na trybunach za bramkami umieszczone zostaną wielkie telebimy, pokazujące bieżące wydarzenia na stadionie. Bezpieczeństwo zapewni system identyfikacji kibica przy wejściu oraz stały monitoring telewizyjny, wspomagający służby porządkowe. Poza organizacją imprez sportowych na stadionie można będzie organizować inne imprezy masowe, np. koncerty muzyczne itp. Ma on także spełniać wszystkie wymogi UEFA i FIFA.