Z jakiego powodu firmy produkcyjne wchodzą do Polski mimo COVID-19 i wojny w Ukrainie?

fot.: Jan Kamoji-Czapiński, Colliers / materiał prasowy

fot.: Jan Kamoji-Czapiński, Colliers / materiał prasowy

Relatywnie duża dostępność wykwalifikowanych pracowników, bliskość rynków zachodnich czy stosunkowo szybki proces pozyskiwania różnego rodzaju pozwoleń to czynniki, które dziś decydują o napływie inwestycji bezpośrednich do Polski. Tylko w ostatnim miesiącu ogłoszono rozpoczęcie dwóch niezależnych projektów wycenianych na setki milionów euro: pod Łodzią fabrykę pomp ciepła zbuduje japoński Daikin, a w Legnicy na Dolnym Śląsku kolejne zakłady planuje otworzyć niemiecki Viessmann. Dlaczego obserwujemy nieprzerwany napływ inwestycji pomimo niestabilnej sytuacji geopolitycznej w regionie?

Spis treści:
Wojna jako czynnik napędowy?
Jak Polska wypada na tle regionu CEE?
Kolejne zagraniczne inwestycje bezpośrednie „w zasięgu wzroku”
Gramy w zielone… O potencjale inwestycji OZE w Polsce

Procesy inwestycyjne są długotrwałe i dlatego od końca zeszłego roku w Polsce widzimy efekty decyzji podjętych jeszcze w szczycie pandemii SARS-CoV-2. Zerwane łańcuchy dostaw spowodowały, że przedsiębiorstwa zaczęły planować lokowanie swoich fabryk w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, odchodząc od Chin czy innych państw azjatyckich. Co więcej, wydaje się, że to dopiero początek wielkoskalowych inwestycji w naszym regionie, ponieważ procesy wyboru lokalizacji dla licznych z nich wciąż trwają.

Wojna jako czynnik napędowy?

Chociaż pozornie mogłoby się wydawać, że wojna w Ukrainie odstraszy zagraniczne przedsiębiorstwa od inwestowania w Polsce, to w rzeczywistości stanowi dodatkowy czynnik napędzający kolejne projekty. Jest ona ryzykiem, które inwestorzy biorą pod uwagę, jednak potwierdzenie silnej obecności NATO w Polsce powoduje, że po krótkim okresie zawieszenia nie postrzegają tej sytuacji jako ryzyka uniemożliwiającego rozpoczęcie działalności.

Równocześnie od kilku miesięcy obserwujemy zainteresowanie naszym rynkiem firm międzynarodowych, które rozważają możliwość relokacji z terenu Rosji, z innych obszarów objętych sankcjami, a także z Ukrainy. Nie są one w stanie prowadzić działalności m.in. ze względu na sankcje i szukają najbliższego miejsca, w którym sprawnie mogłyby ulokować inwestycje. Wydaje się, że tak jak obecnie inwestycje napędzają skutki pandemii COVID-19, tak w kolejnym roku motorem w tym obszarze działań mogą się okazać przedsiębiorstwa wycofujące się z Rosji. W związku z tym przewidujemy wzrost w sektorach przemysłu ciężkiego i motoryzacji, które do tej pory prężnie działały na terytoriach objętych sankcjami. I chociaż przesunięcie tych inwestycji do Europy Środkowo-Wschodniej niekoniecznie musi oznaczać ich relokowanie lub lokowanie w Polsce, to można wskazać kilka czynników, które powodują, że nasz kraj jest atrakcyjny dla inwestorów zagranicznych na tle innych państw regionu CEE – tak jak pokazuje przykład dwóch najnowszych inwestycji w zakłady produkcji pomp ciepła.

Jak Polska wypada na tle regionu CEE?

Jednym z głównych czynników oddziałujących na napływ inwestycji bezpośrednich do Polski jest dostępność wykwalifikowanych pracowników, wzmocniona napływem migrantów z Ukrainy – w większości kobiet. Wiele z nich ma szansę znaleźć zatrudnienie w sektorach obecnie lokujących swoje zakłady w Polsce.

Niebagatelne znaczenie ma też bliskość rynków zbytu, czyli Europy Zachodniej. Szczególnie w przypadku inwestycji produkcyjnych i jednostek dużej wielkości i ciężkich, takich jak pompy ciepła produkowane np. przez Daikin czy Viessman, liczy się każdy zaoszczędzony kilometr. Konkurując z innymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej, a zwłaszcza bałkańskimi, jak Rumunia, Bułgaria czy Serbia, które ostatnio odnosiły spore sukcesy w przyciąganiu inwestorów zagranicznych, Polska ma przewagę w tym zakresie.

Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że w Polsce uzyskiwanie pozwoleń jest długotrwałe, to z punktu widzenia inwestorów zagranicznych nasz kraj jest atrakcyjny również pod tym względem. Procesy uzyskiwania pozwoleń na budowę, decyzji środowiskowych oraz innych koniecznych pozwoleń administracyjnych przebiegają szybciej niż w innych państwach regionu czy nawet za naszą zachodnią granicą. Biorąc pod uwagę harmonogramy zakładane na realizację inwestycji przemysłowych – napięte szczególnie w przypadku projektów odnawialnych źródeł energii, na które odnotowujemy gigantyczny popyt w związku z kryzysem energetycznym w Europie – czynnik ten nabiera znaczenia w kontekście szybkości budowy zakładów produkcyjnych.

Dodatkowo Polska ma dosyć atrakcyjny system zachęt inwestycyjnych. Zwolnienia z podatku dochodowego w ramach Polskiej Strefy Inwestycji, program grantów rządowych i zwolnienia od podatku od nieruchomości to trzy główne narzędzia, z których korzystają inwestorzy zagraniczni lokujący swoje zakłady.

Kolejne zagraniczne inwestycje bezpośrednie „w zasięgu wzroku”

Zakłady przemysłowe firm Daikin i Viessmann, których budowę niedawno ogłoszono, będą wytwarzać produkty końcowe, czyli takie które nie ulegają dalszemu przetworzeniu. Do produkcji potrzebują jednak setek komponentów. I tu znów pojawia się kwestia logistyki. Dwie inwestycje tak znaczących graczy na polskim rynku, dołączając do otwartej w zeszłym roku w okolicach Gniezna fabryki pomp ciepła firmy Toshiba Carrier Air-Conditioning, sprawiają, że możemy się spodziewać napływu inwestycji ich poddostawców. Prawdopodobnie ulokują oni swoje zakłady między fabrykami wyrobów końcowych, w trójkącie wzdłóż dróg S5, S8 i A2.

Gramy w zielone… O potencjale inwestycji OZE w Polsce

Chociaż odchodzenie od węgla i gazu oraz stawianie na odnawialne źródła energii już od jakiegoś czasu jest jednym z głównych celów Komisji Europejskiej, to proces ten przyspieszy wojna w Ukrainie i szantaż energetyczny Rosji. W tym kontekście obserwujemy rozwój obszarowej energetyki wiatrowej i inwestycji związanych z tym sektorem. Przewidujemy, że w ciągu najbliższych miesięcy w rejonie Bałtyku mogą się pojawić inwestycje branży komponentów do obszarowych turbin wiatrowych.

Jako niesłabnący trend można wskazać produkcję baterii do pojazdów elektrycznych. Otwierane są kolejne fabryki, a moce produkcyjne zakładów istniejących w Polsce i w Europie są bardzo szybko wzmacniane. Biorąc pod uwagę wygaszanie produkcji samochodów spalinowych i ogłaszanie przez kolejne koncerny motoryzacyjne planowanych dat zakończenia produkcji pojazdów tego rodzaju, w najbliższych latach czynnik ten korzystnie wpłynie na zatrudnienie pracowników obecnie związanych z wytwarzanie komponentów do samochodów spalinowych – części silników czy katalizatorów. Możemy spodziewać się, że po wygaszeniu produkcji samochodów spalinowych znajdą zatrudnienie w branży pokrewnej.

Ciekawie kształtuje się konkurencja między Polską a Węgrami o pozyskiwanie inwestycji z tej branży. Obydwa kraje wybiły się na prowadzenie w Europie pod względem przyciągania firm produkujących baterie litowo-jonowe i ich komponenty. Potwierdzają to dane o eksporcie baterii, według których Polska jest drugim największym po Chinach eksporterem akumulatorów, a Węgry – piątym. Polsce w ostatnich latach udało pozyskać się kilka inwestycji firmy LG Energy Solution oraz zakłady produkcji komponentów do baterii firm z grupy SK oraz Umicore i wielu innych poddostawców. Węgry natomiast zostały wybrane m.in. przez SK Innovation oraz Samsung SDI na lokalizacje fabryk baterii. Wszystkie wyżej wymienione projekty otrzymały wyjątkowo wysoką pomoc publiczną, niespotykaną nawet w przypadku tak pożądanych dotychczas fabryk samochodów osobowych. Nadal czekamy na oficjalne rozstrzygnięcia lokalizacji największych chińskich producentów baterii, czyli CATL i BYD oraz zapowiedzianych w regionie inwestycji z grupy VW.

Przełomowe może okazać się także szersze wykorzystanie baterii litowo-jonowych do magazynowania energii i inwestycje z tym związane. Miejmy nadzieję, że bazując na doświadczeniu inwestorów, którzy już weszli do Europy Środkowo-Wschodniej, nasz region zdoła przyciągnąć kolejne po fabryce Northvolt w Gdańsku firmy z tej branży.

Komentarz autorstwa Jana Kamoji-Czapińskiego, Dyrektora w dziale Business Consulting, Strategic Advisory CEE, Colliers.

Rynek pracownika odbudował się po pandemicznym szoku

Gumtree_rynekpracy_grafika
Pracodawcy wierzyli, że pandemia sprawi, że nie będą musieli tak zaciekle rywalizować o pracowników. Najnowsze dane wskazują, że stało się odwrotnie. We wrześniu liczba internetowych ofert pracy wzrosła we wszystkich województwach, a firmy wciąż cierpią na deficyt zatrudnionych. Po stronie oczekiwań pracowników coraz częściej pojawia się praca zdalna, pomimo pewnych pułapek, które zauważają już korzystający z „home office”.

Spis treści:
Poszukiwania w każdym sektorze
Pracownicy wszystkich branż, łączcie się – online
Rozwój, elastyczność, pieniądze? Dlaczego zmienialiśmy pracę w 2021 r.

Poszukiwania w każdym sektorze

W 2021 r. we wszystkich grupach ofert pracy odnotowano istotny wzrost liczby wakatów. Jak wynika z raportu Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIAC), rynek napędzały przede wszystkim zawody związane z technologiami cyfrowymi, o wysokim udziale pracy zdalnej. Mocno poszukiwani są absolwenci kierunków ścisłych, dla których ofert pracy w trybie online jest relatywnie najwięcej – od początku pandemii liczba wakatów wzrosła tam prawie o 50%.

Pandemia odcisnęła jednak swoje piętno. Zawody usługowe, wyjątkowo podatne na ograniczenia epidemiologiczne, zaliczyły w tym roku dużo mniejsze wzrosty. Jak podkreśla BIAC, relatywnie najmniej ofert pojawiło się w grupie prac fizycznych.

– To wyraźnie pokazuje, że nadal mamy do czynienia z rynkiem pracownika, a cyfryzacja przedsiębiorstw pozytywnie stymuluje jego dynamikę. Zagrożeniem dla tego trendu jest wizja przywrócenia restrykcji sanitarnych w związku pogarszającą się sytuacją epidemiczną. Negatywnie na rynek pracy wpływa również wysoka inflacja i wzrost kosztów pracy sięgający 8%, co jest drugim najgorszym wynikiem w całej Unii Europejskiej w II kwartale tego roku. Wskaźniki te są przeszkodą dla tworzenia nowych miejsc pracy – mówi Katarzyna Merska, Koordynator ds. Komunikacji Gumtree.pl.

Większość poszukujących pracy nadal znajduje ją w dość szybko, co tylko potwierdza dobrą kondycję rynku pracownika. Jak wskazują dane „Monitoringu Rynku Pracy” Randstad, czas poszukiwania nowego zajęcia w II kwartale 2021 r. najczęściej nie przekraczał miesiąca (35% badanych). Pracodawcy muszą więc skutecznie odpowiadać na oczekiwania przyszłych kadr. W tym te dotyczące przeniesienia biura do domu.

Pracownicy wszystkich branż, łączcie się – online

Gotowość do przejścia na zdalny tryb pracy – to obecnie najbardziej widoczny trend na rynku. Już niemal 40% millenialsów wolałoby wykonywać obowiązki służbowe całkowicie z domu. Wśród osób zmotywowanych do zmiany pracy aż 77% gotowych jest na podjęcie zatrudnienia w domowym zaciszu od ręki. Jednak, jak wskazują badania Gumtree, ta ma także swoje minusy, nie zawsze dostrzegane przez osoby pracujące w innym trybie. W warunkach pracy zdalnej polskie przedsiębiorstwa częściej narzucały swoim pracownikom nadmiar obowiązków, a szefowie kontaktowali się z podwładnymi po godzinach, co wskazywało 7 na 10 badanych. Praca w domu ma jeszcze jeden, wyraźny minus – aż ⅔ osób pracujących na home office przekraczało standardowe godziny pracy. 17% badanych przyznało, że wynikało to z problemów komunikacyjnych, a co dziesiątemu zlecano zbyt wiele zadań na dzień; wiele osób deklarowało jednak, że wykonywanie zadań służbowych łączyli z obowiązkami domowymi, czy też dłuższymi przerwami.

– Polskie otoczenie prawne, jeśli chodzi o pracę zdalną, jest wciąż opóźnione w stosunku do potrzeb, a na zmiany dyktowane przez rynek, które już nastąpiły, odpowiada ze sporym poślizgiem czasowym. Pracodawcy implementują nowe rozwiązania technologiczne i cyfryzują swoje przedsiębiorstwa, jednak w ambitnych planach rozwoju muszą pamiętać o dobru zatrudnionych. Przestrzeganie kultury pracy i szacunek dla czasu wolnego to podstawa zdalnego work-life balance – podkreśla Katarzyna Merska, Koordynator ds. Komunikacji Gumtree.pl.

Rozwój, elastyczność, pieniądze? Dlaczego zmienialiśmy pracę w 2021 r.

Należy jednak mieć świadomość, że praca zdalna to nie nowy synonim owocowego czwartku czy karty multisport. Zwiększające się koszty życia i ciągła niepewność związana z sytuacją epidemiologiczną determinują główne powody zmiany pracodawcy – szczególnie wśród osób zatrudnionych w branżach, w których praca zdalna jest trudna lub niemożliwa. Najwięcej Polaków zmienia pracodawcę z pobudek materialnych, a nie dla rozwoju zawodowego.

Wśród głównych przyczyn zmiany miejsca pracy w tym roku respondenci wymienili najczęściej:

wyższe wynagrodzenie u nowego pracodawcy. Tu odsetek wskazywanych odpowiedzi wzrósł z 38% w I kwartale 2021 roku do 45% w II kwartale.
Drugim co do ważności czynnikiem okazała się korzystniejsza forma zatrudnienia, która odnotowała wzrost z 30% do 40% w II kwartale.
Chęć rozwoju zawodowego motywowała 33% poszukujących pracy w pierwszym kwartale po 39% w II kwartale.

Jak prezentuje się koniec „piramidy potrzeb” potencjalnego pracownika? Najmniej ważnym powodem zmiany pracy (odpowiednio 8% w I kwartale 2021 i 12% w II kwartale) okazały się lepsze benefity oferowane w nowej firmie.

Źródło: Gumtree.pl.

Mennica Skarbowa: Polska już w pierwszej 5 w Europie w zakresie kupowania złota w dobie pandemii i rosnącej inflacji

MS Prezes Small 2

Zgodnie z danymi Światowej Rady Złota, globalny popyt na fizyczne złoto inwestycyjne w postaci sztabek i monet bulionowych w trzecim kwartale 2021 roku wyniósł 262 tony i wzrósł o 18% w stosunku trzeciego kwartału 2020 roku, głównie za sprawą znakomitych wyników na rynku chińskim, hinduskim, niemieckim i amerykańskim. Wzrost ten wynikał przede wszystkim z silnego popytu na sztabki, który wyniósł 178 ton, co odpowiadało za aż 68% całkowitej sprzedaży fizycznego złota inwestycyjnego w minionym kwartale.

Narastająco dla trzech kwartałów 2021 roku popyt wzrósł do poziomu 857 ton, co stanowi najwyższy wynik dla analogicznych okresów od 2013 roku. Rada nie podaje dokładnych danych na temat polskiego rynku, ale z analiz Mennicy Skarbowej i informacji uzyskanych u największych producentów złota – Polska jest co najmniej w piątce największych europejskich krajów jeśli chodzi o detaliczną sprzedaż tego kruszcu. W tym roku sprzedaż złota w naszym kraju znacznie powinna przekroczyć 10 ton.
W trzecim kwartale 2021 roku największy popyt na złote sztabki i monety odnotowano w Chinach. W minionym kwartale wyniósł on aż 65 ton. Drugi największy wynik odnotowały Indie, które zakupiły 43 mln ton złota. Z kolei w Stanach Zjednoczonych popyt na złote sztabki i monety wzrósł o 31% w stosunku do analogicznego kwartału roku poprzedniego, osiągając poziom 29 ton. Inwestorzy wciąż kierowali się tam niskimi stopami procentowymi i rosnącą inflacją, ale wpływ na wzmożone zakupy miał także wzrost wynagrodzeń i wolnych środków na inwestycje. W obecnym tempie Amerykanie mają szansę na pobicie dotychczasowego rekordu sprzedaży złota z 2009 roku.
Jak podaje Światowa Rada Złota, w trzecim kwartale bieżącego roku na tzw. pozostałych rynkach europejskich, do których zalicza się m.in. Polska, sprzedaż złota inwestycyjnego w postaci sztabek i monet wzrosła aż o 86% do analogicznego kwartału roku poprzedniego. Eksperci podkreślają, że to sygnał tego, jak wielki potencjał drzemie w tych dotąd niedocenianych rynkach. Popyt rośnie zresztą w całej Europie – w trzecim kwartale zainteresowanie złotem było tutaj o 22% większe niż w tym samym okresie w 2020 roku. Z 58 ton złota sprzedanego na Starym Kontynencie, ponad połowa to złote sztabki i monety kupione przez Niemcy.

– Światowa Rada Złota nie podaje dokładnych danych na temat polskiego rynku, ale z naszych informacji uzyskanych od największych światowych producentów złota wynika że, Polska jest już w pierwszej piątce, jeśli nie nawet trójce, państw europejskich jeśli chodzi o sprzedaż złota na własnym rynku detalicznym. Warto zauważyć, że kraje niemieckojęzyczne, których sprzedaż uwzględnia Światowa Rada Złota, są jednocześnie głównymi źródłami dla detalistów w Europe. Jak mówią nam najwięksi europejscy producenci i hurtownicy – sprzedaż do Polski jest na nigdy dotąd niewidzianym poziomie i wyraźnie przekracza ilości z innych krajów. W Polsce zdecydowanie rośnie popularność złota jako celu inwestycyjnego ze względu na szalejącą inflację, ale także dlatego, że bardzo łatwo kupić, ale także sprzedać złoto. To bardzo płynne aktywo, a wystarczy kilkaset złotych aby nabyć towar wykonany z tego kruszcu – podkreśla Jarosław Żołędowski z Mennicy Skarbowej.

Między początkiem lipca a końcem września bieżącego roku światowy popyt na złoto inwestycyjne w postaci sztabek i monet bulionowych wyniósł 262 tony, czyli niemal o 20% w stosunku trzeciego kwartału 2020 roku. Największym zainteresowaniem cieszyły się złote sztabki – 7 na 10 kilogramów sprzedanego w tym okresie złota inwestycyjnego miało właśnie taką formę. W pierwszych trzech kwartałach 2021 roku sprzedano już 857 ton, czyli najwięcej w tym okresie od 2013 roku, gdy na fali spadków notowań, inwestorzy rzucili się na złoto.

– Obecnie również mamy do czynienia z popytem silnie stymulowanym niepewną sytuacją makro-ekonomiczną. W roku ubiegłym była to pandemia, a dziś przede wszystkim coraz mniejsza wiara w to, że zgodnie z zapewnieniami rządów i banków centralnych, wysoka inflacja to zjawisko przejściowe, a także coraz mniejsze zaufanie do instytucji finansowych i polityków. Złoto zachowuje swoją siłę nabywczą w czasie. To wszystko sprawia, że coraz bardziej realny staje się niedawny scenariusz, zgodnie z którym w perspektywie najbliższych lat cena złota będzie bić kolejne rekordy – dodaje Jarosław Żołędowski z Mennicy Skarbowej.

Mennica Skarbowa od początku lipca do końca września bieżącego roku spółka sprzedała 920 kg złota, a od początku roku już 2,7 tony złota w porównaniu do 2,1 tony w całym 2020. W tym roku Polacy najchętniej kupują 100 gramowe oraz 1-uncjowe sztabki a także uncjowe monety: Kanadyjski Liść Klonowy i i Australijski Kangur.

Źródło: Mennica Skarbowa.

Zmiany na rynku technologii miejsca pracy: świat inwestuje w branżę WorkTech

Jacek Ratajczak

Rynek technologii miejsca pracy dynamicznie się zmienia. W branży PropTech i HRTech wyraźnie widać ruch związany z przepływem kapitału, poczynając od otwartych rund finansowania dla startupów, po transakcje M&A (Mergers and Acquisitions). Nikt nie chce przespać cyfrowej rewolucji miejsca pracy, która dzieje się na naszych oczach. Nowa, hybrydowa normalność, to także zupełnie nowe wymagania wobec pracodawców a co, za tym idzie inne oczekiwania w stosunku do przestrzeni biurowych i sposobu ich użytkowania.

Pracownicy biurowi oczekują zmian w modelu pracy. Chcą pracować zdalnie lub hybrydowo, a powrót do sposobu pracy sprzed pandemii wydaje się bardzo odległy. Technologia wspomaga pracodawców w nowej postpandemicznej rzeczywistości i coraz chętniej jest przez nich wykorzystywana. Zmiana ta, generuje popyt na rozwiązania z zakresu technologii miejsca pracy, a firmy dostarczające takie usługi poszukują teraz kapitału po to, by rozwijać swoje oprogramowanie i sprostać wymaganiom dynamicznie rozwijającego się rynku.

Wartość rynku PropTech rośnie stale od kilku lat. Ponadto pozytywnie na jego rozwój wpłynęła pandemia. Mimo początkowej pesymistycznej wizji, spowodowanej niepewnością wywołaną pandemicznymi zawirowaniami okazało się, że zmiany jakie zaszły stały się akceleratorem dla całego sektora i otworzyły zupełnie nowe możliwości dla branży.

Wśród najciekawszych wydarzeń związanych z dokapitalizowaniem firm technologicznych z tego obszaru, w ostatnim czasie można wymienić zakup spółki Office App przez amerykańską firmę HqO. Po tej transakcji wycena połączonych spółek wyniosła 500 milionów dolarów. W Polsce jest głośno o dwóch branżowych operacjach: inwestycji przez fundusz ffVc Tech&Gaming w spółkę spaceOS oraz o kampanii crowdfundingowej startupu Zonifero.

Warto podkreślić, że mówimy o wydarzeniach tylko z ostatniego miesiąca. Według szacunków firmy badawczej Research&Market w ostatnich sześciu latach na całym świecie doszło do 37 fuzji i przejęć oraz rund finansowania firm z sektora tworzących rozwiązania technologiczne wspierające funkcjonowanie przestrzeni komercyjnych i biurowych. Taka liczba operacji świadczy o tym, że mimo bardzo dużej specjalizacji, jest to rynek, który cieszy się ogromnym zainteresowaniem ze strony inwestorów.

Za sprawą pandemii niemal z dnia na dzień cały świat biznesu przeszedł na pracę zdalną, a po chwili na model pracy hybrydowej. Biuro przestało być miejscem odwiedzanym codziennie przez tę samą liczbę osób. Organizacje zaczęły rotować obecność pracowników w biurze. Nastąpiła reorganizacja miejsc pracy, zlikwidowano część biurek po to, aby zachować dystans społeczny. Do tych obostrzeń doszły także aspekty związane z potrzebą ograniczenia dostępu pracownikom do wybranych przestrzeni, która była motywowana kwestiami bezpieczeństwa. Konieczne stało się także wprowadzenie rozwiązania, które systemowo umożliwiłoby pracownikom zarezerwowanie biurka czy większą kontrolę nad dostępnością sal konferencyjnych, obejmującą także ich faktyczne użycie, a nie tylko samą rezerwację. Do nowych uwarunkowań doszedł również reżim sanitarny i potrzeba stałej dezynfekcji miejsc wspólnych takich jak kuchnie czy sale konferencyjne, które powinny być sterylizowane po każdym spotkaniu. Bez rozwiązań informatycznych nie sposób jest efektywnie zarządzać nowymi procesami, które pojawiły się wraz z pracą hybrydową.

Nowe wyzwania, jakie przyniosły nam ostatnie dwa lata, przyspieszyły zmiany w sposobie pracy o całe dekady. Gorące biurka, rotacja miejsc parkingowych, praca zdalna, zwiększona ilość sal konferencyjnych, wszystko to stało się codziennością nowej normalności. Na początku pandemii zdaliśmy sobie sprawę, z tego, że wypracowane przez nas rozwiązania pozwolą sprostać wyzwaniom związanym ze zmianą stylu pracy zachodzącą na naszych oczach – wyjaśnia Jacek Ratajczak, CEO Zonifero – WorkTechu, który jest platformą usług cyfrowych wspierających pracowników i pracodawców w nowej rzeczywistości pracy hybrydowej.

Według Ratajczaka na skutek pandemii doszło do połączenia potrzeb dwóch zespołów, które są kluczowe dla działania każdej organizacji. Z jednej strony HR, czyli zarządzanie procesami związanymi z ludźmi, z drugiej – administracji i zarządzania zasobami firmowymi. Zonifero, będąc startupem, było w stanie szybko zareagować na zmieniające się potrzeby klientów – Wydawałoby się, że rozwiązanie dla biur nie ma w nowej rzeczywistości racji bytu. Jest wręcz przeciwnie. Nasz MRR, czyli miesięczny stały przychód w ostatnim roku wzrósł 5,5 razy. Dziś z naszej aplikacji codziennie korzysta już ponad 20 tysięcy użytkowników, a zawdzięczamy to właśnie przejściu organizacji na hybrydowy model pracy – wyjaśnia Ratajczak.

To właśnie pandemia sprawiła ogromne przyspieszenie rozwoju tej branży. Według Research&Market rynek globalnych rozwiązań informatycznych wspierających pracę biur i przestrzeni komercyjnych do 2025 roku wzrośnie do 988 milionów dolarów, rosnąc w tempie 19% CAGR (skumulowany roczny wskaźnik wzrostu). O sile rynku świadczy także to, że wciąż powstają nowe startupy, które tworzą autorskie rozwiązania dla tego sektora. Według Polskiego Funduszu Rozwoju w 2018 roku startupy z branży PropTech były wyceniane na około 8 milionów Euro. Zaledwie po roku wartość rynku zwiększyła się do 50 mln Euro. Na ten moment nie ma jeszcze aktualnej wyceny europejskiego sektora, ale wspomniane powyżej szacunki M&R odnośnie do rynku globalnego oraz ostatnie transakcje sugerują, że ta wartość nadal rośnie.

– Tak duża dynamika rozwoju branży jeszcze mocniej przyczyni się do jej konsolidacji. Spółek takich jak Zonifero, które w swojej ofercie łączą potrzeby działów HR, office managerów oraz zarządzających nieruchomościami jest niewiele. Jest za to duża liczba firm, które specjalizują się w małych, ale istotnych wycinkach usług z zakresu PropTech i HRTech. Konkurencja rynkowa sprawia, że klienci oczekują kompleksowych rozwiązań, co z kolei będzie stymulowało proces konsolidacji rynku – podsumowuje Ratajczak, CEO Zonifero.

Inwestorzy zajmujący się tą branżą szukają ciekawych możliwości. Wśród nich jest runda crowdfundingowa Zonifero. To ostatnie godziny, w których można zapisać się na akcje spółki, która właśnie teraz poszukuje inwestorów. Cel minimum emisji, czyli milion złotych, został osiągnięty zaledwie po 3 dniach trwania zbiórki.

Źródło: Zonifero.

Wpływ pandemii COVID-19 na koniunkturę gospodarczą

engin-akyurt-fboaVuIdgzU-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport: Wpływ pandemii COVID-19 na koniunkturę gospodarczą. Są to oceny i oczekiwania (dane szczegółowe oraz szeregi czasowe) i stanowią aneks do publikacji z październik 2021 roku.

Jak czytamy w informacji GUS, wyniki październikowej ankiety wskazują na zróżnicowane oceny czasu przetrwania przedsiębiorstwa. W niektórych branżach doszło do wzrostu wskazań, w porównaniu z wrześniem br., na możliwość przetrwania przedsiębiorstwa w dłuższym horyzoncie czasowym (powyżej 6 miesięcy). Najbardziej wyraźny wzrost można zaobserwować w przypadku jednostek handlu detalicznego z branż żywność (wzrost o 7,6 p.proc.) oraz tekstylia, odzież, obuwie (wzrost o 3,9 p.proc.), przy jednoczesnym spadku w tych branżach odsetka ankietowanych wskazujących na możliwość przetrwania jedynie do 3 miesięcy (odpowiednio spadek o 5,3 p.proc. i 8,6 p.proc.).
W październiku br. negatywna percepcja wpływu pandemii na poziom zamówień składanych przez klientów pogłębiła się, dominowały spadki szczególnie w przypadku jednostek usługowych – informuje w swoim raporcie Główny Urząd Statystyczny.
Ponadto w Aneksie eksperci GUS zaprezentowali również wyniki dotyczące m.in. oceny procesów inwestycyjnych czy deklarowanego poziomu zatrudnienia.

Dynamika produkcji budowlano-montażowej roku wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplash
„Dynamika produkcji budowlano-montażowej we wrześniu 2021 roku” to jeden z najnowszych raportów Głównego Urzędu Statystycznego
.

Według wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego, produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób we wrześniu 2021 roku była wyższa o 4,3% w porównaniu z analogicznym okresem 2020 roku (przed rokiem spadek o 9,8%). Ponadto jak podają eksperci GUS, była ona wyższa o 9,3% w stosunku do sierpnia bieżącego roku (przed rokiem wzrost o 15,5%). We wrześniu 2021 roku największy wzrost wartości produkcji budowlano-montażowej odnotowany został w skali roku dla przedsiębiorstw wykonujących roboty budowlane specjalistyczne – o 21,7%. Dla podmiotów wznoszących obiekty inżynierii lądowej i wodnej roboty te zwiększyły się o 1,2%, podczas gdy sprzedaż prac z zakresu budowy budynków spadła o 3,6% – informuje GUS.

Polacy chętniej dokonują zakupów online przez wzrosty cen w sklepach stacjonarnych

s-590-x
Po ponownym otwarciu centrów handlowych ponad połowa Polaków zauważyła wzrost cen produktów – wynika z autorskiego raportu Cushman & Wakefield pt. „Rynek powierzchni handlowych – powrót optymizmu?”. Co więcej, negatywne zjawiska w centrach handlowych zachęcają konsumentów do zakupów online.

Podczas pierwszych wizyt w obiektach handlowych, po ich ponownym otwarciu, uwagę klientów zwróciły negatywne zjawiska, a w szczególności znaczny wzrost cen, który zauważyło 55% badanych, zamknięcie niektórych sklepów (26%) oraz brak promocji (25%). Znaczna część badanych (ok. 20%) odnotowała też ograniczenia w ofercie swoich ulubionych marek, braki w rozmiarówkach, a także mniejszą liczbę personelu, co często negatywnie wpływało na odbieraną przez klienta jakość obsługi w sklepie.

Zmiany zaobserwowane w centrach i parkach handlowych są elementem, który zachęca blisko 1/3 klientów do dokonywania zakupów online. Dla niewiele mniejszej grupy badanych (29%) nie stanowi to powodu do częstszego kupowania on-line. Pozostałe 37% respondentów wciąż się waha i to tej grupy klientów może dotyczyć największe ryzyko przejścia do e-commerce, jeśli ich doświadczenia w handlu stacjonarnym nie będą pozytywne – mówi Małgorzata Dziubińska, Associate Director, Consulting & Research, Cushman & Wakefield.

W czasach, kiedy klient jest coraz bardziej świadomy tego, czego oczekuje, po co idzie do obiektu handlowego, bardzo istotne jest zadbanie o to, aby jego potrzeby zostały już na miejscu zaspokojone. Nadszedł czas, w którym to nie tylko wynajmujący są odpowiedzialni za dbanie o klienta. Są to przede wszystkim najemcy. Covidowy kryzys pokazał, że elastyczne podejście i płynne dostosowywanie strategii sprzedażowych do zmieniających się warunków, pozwalają na zaspokajanie potrzeb konsumentów na niezmiennie wysokim poziomie – mówi Paulina Bauer, Associate, Head of Retail Asset Services Poland, Cushman & Wakefield.

Badanie konsumenckie zostało przeprowadzone na zlecenie Cushman & Wakefield przez Inquiry na reprezentatywnej próbie (N=1003) metodą CAWI (Computer-Assisted Web Interview) w czerwcu 2021 r.

Źródło: Cushman & Wakefield.

Rynek handlowy wraca na tory sprzed pandemii?

Adam Kiernicki 2
Sektor rejestruje ożywienie po ponownym otwarciu gospodarki. Postępuje zmiana struktury formatów handlowych. Wzmożona aktywność deweloperów przełoży się na ponad pół miliona mkw. całkowitej nowej podaży na koniec roku.

Spis treści:
Podaż – wzmożona aktywność deweloperów i dominacja małych formatów
Popyt – lokalność, dark stores i ekologia
Rynek inwestycyjny – rośnie apetyt na mniejsze formaty

Rynki europejskie notują odbicie szczególnie jeżeli chodzi o sprzedaż detaliczną. Chociaż wciąż mierzymy się z konsekwencjami COVID-19, to polski rynek handlowy na tle Europy wygląda dobrze. Według Oxford Economics, PKB w Polsce osiągnie średnioroczny wzrost w latach 2021-2025 na poziomie 3,5%. To wynik powyżej średniej dla krajów UE i strefy euro (2,8%).

Według Polskiej Rady Centrów Handlowych (PRCH), sierpień 2021 r. charakteryzował się najwyższym wynikiem odwiedzalności od początku pandemii. Retail Institute odnotowuje wzrost obrotów w centrach handlowych od maja 2021 r., od kiedy nie wprowadzono nowych ograniczeń.

Rosnąca z miesiąca na miesiąc po zakończeniu lockdownu odwiedzalność galerii handlowych, w połączeniu z notowanym wzrostem obrotów, daje podstawy do optymizmu. Wszystko wskazuje na to, że po zawirowaniach związanych z pandemią handel stacjonarny wraca na właściwe tory, podczas gdy, jak podaje GUS, e-commerce stabilizuje się na poziomie 7-8% całkowitej sprzedaży detalicznej. W efekcie rynek nieruchomości handlowych w Polsce może się rozwijać i ewoluować,

mówi Anna Wysocka, Dyrektor Działu Wynajmu Powierzchni Handlowych, JLL.

Podaż – wzmożona aktywność deweloperów i dominacja małych formatów

Od początku roku do końca września podaż powierzchni powiększyła się o 327 000 mkw. GLA w ramach wszystkich formatów, a w budowie pozostaje kolejne 460 000 mkw. Pomimo malejącej liczby nowych mkw. w centrach handlowych, 2021 rok powinien zamknąć się wynikiem ponad pół miliona mkw. całkowitej nowej powierzchni handlowej. A to za sprawą 40-procentowego udziału parków handlowych oraz wyraźnego wzrostu podaży magazynów wolnostojących. Również centra codziennych zakupów cieszą się dużym zainteresowaniem,

wyjaśnia Paulina Brzeszkiewicz-Kuczyńska, Analityk Rynku, JLL.

Pomiędzy czerwcem a wrześniem 2021 r. do użytku oddano 98 000 mkw. nowoczesnej powierzchni handlowej. Prawie 50% nowej podaży zostało zrealizowane w ramach wolnostojących magazynów handlowych[1], głównie marketów budowlanych. Na intensywny rozwój i rozszerzenie segmentu DIY również w mniejszych miastach ma wpływ m.in. przejmowanie i adaptacja dawnych lokalizacji Tesco. 29% nowej podaży oddanej do użytku w III kw. 2021 r. przypadło na parki handlowe[2] i centra typu convenience[3], skoncentrowane głównie w mniejszych miastach.

Największe obiekty handlowe oddane do użytku w tym roku to dwa wolnostojące magazyny handlowe IKEA w Szczecinie i Agata Meble w Bydgoszczy oraz rozbudowa centrum handlowego Focus Mall w Zielonej Górze. Warto dodać, że powierzchnia największej IKEI nie przekracza 30 000 mkw. powierzchni handlowej, podobnie jak powierzchnia projektów będących obecnie w budowie.

Popyt – lokalność, dark stores i ekologia

Sieci handlowe poszukują nowych rozwiązań starając się dostosować do nowych potrzeb konsumentów. Nasilający się od wybuchu pandemii trend lokalności i wygodnych zakupów nakierował ich zainteresowanie na alternatywne lokalizacje. Na popularności zyskują również nowe koncepty, pozwalające między innymi łączyć tradycyjny handel z e-commerce.

Nowy typ klientów, tzw. „fusion shoppers”, dokonuje zakupów wieloma kanałami. Wybierając online, offline czy click & collect oczekują oni komplementarnych doświadczeń zakupowych. Wraz z rozwojem sprzedaży wielokanałowej umacnia się trend wygodnych i szybkich zakupów. W efekcie, na największych polskich rynkach otwierają się tzw. dark stores, m.in. Glovo, Bolt, Wolt czy Lisek, oferujące ekspresową dostawę nawet do 10 minut,

komentuje Anna Wysocka.

Poszukujące nowych kanałów sprzedaży marki m.in. modowe (np. Sinsay czy Takko) coraz częściej pojawiają się w centrach convenience i małych parkach handlowych, które w czasie pandemii radziły sobie wyjątkowo dobrze. Najemców przyciągają także lokalne społeczności osiedli mieszkaniowych.

Alternatywne lokalizacje, takie jak lokale rozplanowane w parterach budynków mieszkalnych czy biurowców są na celowniku między innymi operatorów medycznych. Powszechnie obecne są tam kliniki urody, optycy czy stomatolodzy, w tym także sieciowi. Trend związany ze zdrowym trybem życia nabiera tempa, czego przykładem jest przejęcie przez Medicover sieci klubów Fitness World i Just GYM w łącznie 70 lokalizacjach,

podkreśla Anna Wysocka.

Najemcy również coraz mocniej angażują się w kwestie związane ze środowiskiem i zrównoważonym rozwojem. Przykładowo, Primark wprowadza pierwszy barwnik do tkanin wyprodukowany z odpadów spożywczych, Decathlon wprowadził koncepcję 2nd Life z używanym sprzętem sportowym, a IKEA testuje program recyklingu pościeli i zrównoważone sklepy.
Rozwój rynku mieszkaniowego, rosnące znacznie koncepcji miasta 15-minutowego i wspomniany trend lokalności ogniskują uwagę deweloperów na mniejszych formatach, na które jest największe zapotrzebowanie. Do tej pory handel jeszcze nigdy nie był tak blisko klientów, dopasowany do ich potrzeb.

Warto zwrócić uwagę, że zasada miast zwartych i wielofunkcyjnych również inspiruje deweloperów do szukania atrakcyjnych lokalizacji w pobliżu gęsto zaludnionych obszarów. W ten sposób parki handlowe i centra convenience znajdują się u podstaw nowych pomysłów dotyczących budowy mieszkań lub elastycznych powierzchni biurowych nad istniejącymi obiektami handlowymi,

wyjaśnia Anna Wysocka.

 Rynek inwestycyjny – rośnie apetyt na mniejsze formaty

Tegoroczne obroty inwestycyjne w sektorze handlowym wyniosły do tej pory ponad 450 mln EUR w ramach ok. 30 transakcji, z czego ok. 160 mln EUR przypadło na III kwartał. Rynek został zdominowany przez transakcje, których przedmiotem były małe  obiekty z segmentu parków handlowych i centrów convenience. Przekłada się to na średnią wartość transakcji na poziomie jedynie ok. 17 mln EUR, czyli o 70% poniżej średniej z okresu sprzed pandemii w 2019 r. Warto jednak pamiętać, że obserwowane od maja ożywienie w dużych centrach handlowych – zarówno pod względem obrotów, jak i odwiedzalności, może już niedługo przełożyć się także na wzrost zainteresowania tą klasą aktywów i ponowne zwiększenie skali transakcji,

komentuje Adam Kiernicki, Dyrektor, Dział Rynków Kapitałowych Nieruchomości Handlowych, JLL.

Obok parków handlowych i centrów convenience, w ostatnich miesiącach inwestorzy skierowali również uwagę na oportunistyczne zakupy centrów handlowych.
Pomimo braku odpowiednich danych transakcyjnych z 2021 r., JLL szacuje stopy kapitalizacji dla najlepszych centrów handlowych na 5,25%. Stopy kapitalizacji dla najlepszych parków handlowych pozostają stabilne i wynoszą około 6,80%, jednak wysoki poziom zainteresowania i ograniczona dostępność tego produktu może spowodować kompresję w krótkim okresie.

[1] Spójnie zaprojektowany i wybudowany obiekt handlowy oferujący artykuły wyposażenia wnętrz, elektronikę, czy artykuły spożywcze, o minimalnej powierzchni najmu (GLA) 5 000 mkw.

[2] Spójnie zaprojektowany, zaplanowany oraz zarządzany obiekt, składający się głównie ze średniej oraz dużej wielkości wyspecjalizowanych sklepów, przeważnie bez części wspólnych, z wejściem bezpośrednio od strony parkingu, o minimalnej powierzchni najmu (GLA) 5 000 mkw. i liczbie sklepów minimum 2

[3] Obiekt dedykowany do codziennych, szybkich zakupów w drodze z/ do domu, zlokalizowany głównie przy drogach o dużym natężeniu ruchu lub na osiedlach mieszkaniowych. Jest to najmniejszy format handlowy (GLA od 2 000 mkw. do 4 999 mkw.).

Źródło: JLL.

Raport SEGRO: Więcej powierzchni, tyle samo pracowników i te same pensje

adeolu-eletu-38649-unsplash
Jak pokazuje najnowszy raport SEGRO i Randstad Polska „Rynek magazynowy i lekkiej produkcji – wyzwania i trendy w zatrudnieniu”, mimo rosnącego wolumenu powierzchni magazynowej i produkcyjnej w kraju, liczba pracowników w tych branżach wzrosła w ciągu ostatnich niemal czterech lat tylko nieznacznie, z 2,8 do 2,9 mln. Zdecydowanie zmniejszył się udział wielu stanowisk, jak m.in. operatorzy maszyn – z 12,9% do 3,7% czy pracownicy fizyczni – z 14,1% do 2,1%. Większość pracodawców z sektora chce w najbliższych miesiącach utrzymać zatrudnienie na aktualnym poziomie oraz pozostawić wynagrodzenia takimi, jakie są aktualnie.

Spis treści:
Zmienił się rynek zatrudnienia w sektorach magazynowania i produkcji

Sytuacja na rynku pracy

Zmienił się rynek zatrudnienia w sektorach magazynowania i produkcji
Pierwsza edycja wspólnego raportu SEGRO, dewelopera, zarządcy i właściciela nowoczesnych powierzchni magazynowych oraz Randstad Polska, wiodącej na polskim rynku agencji doradztwa personalnego i pracy tymczasowej, powstała na początku 2018 roku. Nowe dane pokazują, jak w tym czasie, na skutek pandemii, ale i automatyzacji, zmienił się rynek zatrudnienia w sektorach magazynowania i produkcji.
Według danych z najnowszego raportu SEGRO oraz Randstad Polska, w branży magazynowej oraz produkcyjnej w Polsce jest zatrudnionych obecnie prawie 2,9 miliona osób. Zdecydowana większość z nich nie ukończyła 25. roku życia (analogicznie jak w poprzedniej edycji badania), nie ma też znaczącej przewagi którejkolwiek z płci – w sektorze pracują równie często kobiety, jak i mężczyźni (przy czym odsetek kobiet w porównaniu do 2019 r. lekko spadł, o nieco ponad 4 punkty procentowe).

– Ostatnich kilkanaście miesięcy było wyzwaniem dla przedstawicieli wielu sektorów gospodarki. Również w branży magazynowej zauważyliśmy ewolucję oczekiwań klientów względem wynajmowanych obiektów i potrzebę usprawnienia procesów logistycznych. Pandemia wpłynęła także na ewolucję podejścia firm do systemu pracy i zatrudnienia. Dlatego też wspólnie z firmą Randstad postanowiliśmy przygotować kolejną edycję raportu. Chcieliśmy lepiej zdiagnozować trendy i zmiany, jakie zaszły w ciągu ostatnich miesięcy w naszej części rynku – mówi Waldemar Witczak, Dyrektor Regionalny SEGRO.

Firmy produkcyjne i logistyczne stają obecnie przed trudnymi decyzjami. Czy liczyć na szybkie wygaszenie pandemii i zakładać brak podobnych zdarzeń w przyszłości, czy też inwestować w automatyzację procesów, aby ograniczyć wpływ takich czynników na swoją działalność. Obserwując rynek można zauważyć, że najwięksi gracze już od jakiegoś czasu zaczęli zmieniać swoją strategię w tym zakresie i skłaniać się ku modelom hybrydowym. Robot pracujący obok człowieka będzie coraz częściej spotykanym obrazem – komentuje Paweł Kopeć, Head of Enterprise Solutions Center z Randstad.

Sytuacja na rynku pracy
Prawie połowa osób zatrudnionych w branżach magazynowej i produkcyjnej to pracownicy produkcyjni (vs 30,8% w 2018 roku), a jedną trzecią stanowią pracownicy magazynowi bez uprawnień (vs 23,6% w poprzednim badaniu). Z kolei wiele stanowisk, jak operator maszyn, pracownik fizyczny, pracownik administracyjno-biurowy czy kontroler jakości, zdecydowanie zmniejszyło swój udział w perspektywie całego rynku.
W związku z pandemią, ale też postępującą automatyzacją, większa liczba pracodawców deklaruje pozostawienie wynagrodzeń na obecnym poziomie (aż 76% vs. 43% w 2018 r.), a tylko niewielka ich wzrost (16% vs. 52% w 2018 r.). Z kolei niemal co czwarty pracodawca w branży przemysłowej planuje zwiększyć zatrudnienie w ciągu najbliższego półrocza. Mniejszy optymizm panuje wśród firm logistycznych, z których tylko 10% planuje zwiększenie zatrudnienia.

W porównaniu do poprzedniego badania pracownicy zaczęli zwracać większą uwagę na stabilność zatrudnienia (69% vs. 57% w 2018 r.), miłą atmosferę w pracy (68% vs. 52%), równowagę między pracą a życiem prywatnym (55% vs. 50%) oraz możliwość rozwoju zawodowego (58% vs. 44%). Niemal bez zmian na pierwszym miejscu najbardziej pożądanych cech pracodawcy są atrakcyjne wynagrodzenie i benefity (78% vs. 77%).

Przed działami HR przedsiębiorstw z tych sektorów stoi wiele wyzwań i muszą zdawać sobie sprawę z presji, jaką w obecnej sytuacji odczuwają pracownicy. Zwrócenie uwagi na kwestie związane ze zdrowiem psychicznym zatrudnionych i sposobami radzenia sobie przez nich z trudną sytuacją będzie kluczowe dla utrzymania stabilności kadry i zapewnienia pozytywnej opinii o pracodawcy na rynku pracy – podsumowuje Paweł Kopeć, Head of Enterprise Solutions Center z Randstad.

Źródło: SERGO.

PRCH: około połowa najemców skorzystała z nowelizacji ustawy covidowej

rawpixel-552396-unsplash
W wyniku nowelizacji ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, do dnia 6 sierpnia 2021 r. najemcy centrów handlowych mieli prawo wycofać się ze złożonych ofert przedłużenia umów najmu za trzy ostatnie okresy lockdown.

Dotychczas w przypadku zamknięcia centrów handlowych w wyniku pandemii, najemcy i inne podmioty używające powierzchni handlowej mogli uzyskać zwolnienie z czynszu w zamian za przedłużenie umów o kolejny okres 6 miesięcy. Ustawa nowelizująca umożliwiła utrzymanie zwolnienia z czynszu przy jednoczesnej możliwości anulowana prolongaty umów.

Z informacji zebranych przez Polską Radę Centrów Handlowych od członków stowarzyszenia wynika, że około połowa najemców którzy mogli skorzystać z nowelizacji ustawy covidowej, podjęła decyzję o wycofaniu się z oświadczeń woli w przedmiocie przedłużenia umowy najmu. W przypadku ostatniego, czwartego lockdownu liczba oświadczeń rezygnujących z przedłużenia umowy najmu, przy jednoczesnym zwolnieniu z opłat czynszowych była wyższa niż w przypadku drugiego i trzeciego lockdownu. Biorąc pod uwagę terminy wynikające z ustawy, ustawodawca nie zapewnił czasu ani wynajmującym, ani najemcom na wypracowanie innych, akceptowalnych dla obu stron rozwiązań dotyczących ostatniego ograniczenia działalności.

Przeważająca większość najemców kontynuuje działalność w centrach handlowych, a liczba wycofań oceniana jest jako niższa niż oczekiwano. W odpowiedzi na sytuację na rynku duża część najemców i wynajmujących dla drugiego i trzeciego lockdownu zdecydowała się na wypracowanie własnych rozwiązań i te ustalenia okazały się korzystniejsze niż rozwiązania ustawowe. Obie strony umów najmu, zarówno wynajmujący, jak i najemcy opierają współpracę na wieloletnich relacjach biznesowych. Ich wspólnym celem jest ograniczenie i minimalizowanie negatywnych skutków pandemii, kontynuowanie współpracy oraz skupienie się na odbudowywaniu obrotów generowanych przez najemców.

Niestety relacje biznesowe pomiędzy najemcami i wynajmującymi zostały mocno nadszarpnięte poprzez niepotrzebną interwencję legislacyjną, nieuwzględniającą indywidualnej sytuacji finansowej i organizacyjnej poszczególnych najemców, dodatkowo, zupełnie pomijającej problemy i potrzeby wynajmujących.

Obecnie priorytetem dla branży centrów handlowych jest podejmowanie działań, które nie dopuszczą do kolejnych lockdownów. Sektor aktywnie włączył się w organizacje punktów szczepień w obiektach handlowych. Obecnie na terenie Polski funkcjonuje już ponad 40 takich punktów. Galerie handlowe aktywnie promują również akcję szczepień – na nośnikach reklamowych w ponad 100 centrach znajdują się komunikaty zachęcające do zaszczepienia się. Zachowanie zasady DDM (dystans, dezynfekcja, maseczka) oraz intensyfikacja szczepień są jedynymi skutecznymi metodami przeciwdziałającymi pandemii.

Mając to na uwadze, PRCH zaprosiła wszystkich: właścicieli, zarządców i najemców do podjęcia kolejnej wspólnej akcji skierowanej do klientów centrów handlowych pod hasłem „Bezpieczna witryna – bierz przykład z manekina”. Jej celem jest zwrócenie uwagi na konieczność noszenia maseczek w przestrzeni publicznej, w tym także w centrach handlowych. Minister Zdrowia objął akcję swoim patronatem. Branża handlowa chce podjąć wszystkie możliwe działania, aby zapobiec wyniszczającym gospodarkę i społeczeństwo lockdownom, promując wszelkie możliwe metody prewencji i budując odpowiedzialność społeczną poprzez promowanie odpowiednich postaw wśród klientów obiektów handlowych.

Źródło: Polska Rada Centrów Handlowych (PRCH).

Materiały budowlane osiągają rekordowe wzrosty – odbija się to na sektorze mieszkaniowym i wykończeniówce

ej-yao-194786-unsplash
Materiały budowlane w Polsce osiągają rekordowe wzrosty. Sytuacja ta odbija się na sektorze mieszkaniowym i wykończeniówce. UOKiK z niepokojem obserwuje trend silnego wzrostu cen materiałów budowlanych, jaki od ubiegłego roku trwa na polskim rynku. Ponadto sytuacją zaniepokojeni są nie tylko klienci, ale również firmy wykonujące usługi budowlano-wykończeniowe.


Spis treści:
Droższa budowa = droższe mieszkania na sprzedaż
Mieszkania drożeją, ale wciąż się sprzedają
Drożejące nieruchomości dobrą inwestycją kapitału?
Usługi także droższe, ale nie przez robociznę
Ceny wciąż będą rosły
Pandemia winna wzrostom cen?

Wzrosty cen za materiały budowlane zauważalne są od zeszłego roku. Należy przy tym mówić o wysokich podwyżkach, ponieważ ceny niektórych produktów budowlanych wzrosły o ponad 100%. Co więcej, eksperci zapowiadają, że wzrosty cen nie wyhamują i mogą dalej rosnąć. W przypadku sektora mieszkaniowego, to bardzo zła wiadomość zarówno dla deweloperów, jak i kupujących.

Droższa budowa = droższe mieszkania na sprzedaż
Rosnące ceny materiałów budowlanych mają przełożenie na wysokość cen nieruchomości na sprzedaż. A te, podobnie jak ceny materiałów budowlanych, stale idą w górę. Mieszkania drożeją na terenie całego kraju, przy czym jedne z większych wzrostów cen można zaobserwować w największych miastach regionalnych.
Ceny za mieszkania od ubiegłego roku wzrosły o kilka procent w poszczególnych miastach. Mimo tego Polacy nie rezygnują z ich zakupu. Wiele osób obawia się bowiem, że cenowa bańka nie pęknie zbyt szybko. Z tego względu niektórzy kupujący nie mogą pozwolić sobie na wstrzymanie się z decyzją o zakupie nieruchomości i decydują się na jak najszybsze kupienie mieszkania czy domu, póki ceny nie szybują jeszcze wyżej.
Sytuacja ta jest trudna również dla samych deweloperów, którzy muszą liczyć się z wyższymi kosztami budowy. To z kolei przekłada się na wyższą cenę końcową za metr kwadratowy mieszkania na sprzedaż z rynku pierwotnego. Deweloperzy mają lekkie obawy, że stałe wzrosty cen odbiją się negatywnie na zainteresowaniu zakupem mieszkań wśród kupujących.

Mieszkania drożeją, ale wciąż się sprzedają
O ile deweloperzy mogą martwić się o poziom sprzedaży w przyszłości, o tyle teraz sytuacja prezentuje się dla nich dość korzystnie. Pomimo faktu, że produkty budowlane i wykończeniowe cały czas drożeją, Polacy w dalszym ciągu z chęcią kupują mieszkania. Dotyczy to zarówno mieszkań z rynku pierwotnego, jak również mieszkań z rynku wtórnego. Jak wspomnieliśmy powyżej, wiele osób ma obawy, że cenowa bańka będzie rosła jeszcze przez dłuższy czas. Część kupujących boi się również o to, że nawet kiedy wzrosty wyhamują, to ceny za mieszkania na sprzedaż z rynku pierwotnego oraz mieszkania na sprzedaż z rynku wtórnego nie zaczną natychmiast opadać. Z tego względu sporo osób decyduje się na zakup mieszkania już teraz, póki cenowa bańka dalej jest na fali wzrostowej.

Drożejące nieruchomości dobrą inwestycją kapitału?
Zaskakiwać może fakt, że pomimo wzrostowej fali cen mieszkań, nieruchomości te cieszą się obecnie dużym zainteresowaniem wśród kupujących. Jednym z powodów jest wspomniana wcześniej obawa przed tym, że mieszkania będą jeszcze droższe. Kupujący, którzy mogą pozwolić sobie na ich zakup, decydują się na ten krok jak najszybciej, często przyspieszając swoją decyzję o zakupie w czasie. Drugim powodem, dla którego drożejące mieszkania cieszą się sporą popularnością wśród kupujących, może być chęć zarobienia. Osoba, która kupi mieszkanie teraz, póki ceny lokali mieszkalnych na sprzedaż nie osiągnęły jeszcze swoich najwyższych średnich, może odsprzedać je w późniejszym czasie po jeszcze wyższej kwocie. Wiele zależy od tego, jak długo utrzyma się tendencja do wzrostu cen, oraz – kiedy cenowa bańka już pęknie – w jakim tempie ceny za mieszkania na sprzedaż zaczną spadać. Niemniej obecna sytuacja na rynku nieruchomości sprzyja tego rodzaju inwestycjom kapitału.

Usługi także droższe, ale nie przez robociznę
Obecna sytuacja odbija się negatywnie nie tylko na deweloperach, ale również firmach usługowych. Właściciele nowych mieszkań, którzy stoją przed koniecznością ich wykończenia, zderzają się z wysokimi wycenami. Dotyczy to zarówno wykończenia, jak i wyposażenia na przykład w meble na wymiar. W efekcie wielu właścicieli mieszkań wycofuje się z decyzji o wykończeniu mieszkania według wcześniej zakładanego harmonogramu. Rzeczy, które mogą wykończyć lub wyposażyć w późniejszym okresie, starają się odroczyć z nadzieją, że niebawem ceny materiałów budowlanych zaczną spadać.
Oczywiście również w tym przypadku, podobnie jak przy zakupie mieszkań, wiele osób decyduje się na wykończenie i wyposażenie mieszkania jak najszybciej, dopóki ceny jeszcze rosną i nie osiągnęły maksimum. Należy mieć jednak na względzie, że osoby które podejmują taką decyzję, muszą posiadać odpowiednie zaplecze finansowe.

Ceny wciąż będą rosły
Sytuacji na rynku przyjrzeli się eksperci Santander Bank Polska. Prognozują oni, że jeśli dotychczasowe trendy się utrzymają, to w bieżącym roku większość materiałów osiągnie ceny najwyższe od 5 ostatnich lat. To bardzo zła prognoza, która już teraz negatywnie odbija się na sektorze nieruchomości i usługach budowlano-wykończeniowych.
Największe wzrosty cen będą dotyczyły w dalszym ciągu materiałów drewnopochodnych oraz stalowych. Z pewnością więc można się spodziewać, że w dalszym ciągu będą rosły ceny za na przykład meble na wymiar, które w ostatnich latach zyskały na popularności.

– Biorąc pod uwagę rozpędzone segmenty mieszkaniowy i magazynowy, które razem z budynkami przemysłowymi stanowią prawie 80% budownictwa kubaturowego, widzimy solidne argumenty za dalszym wzrostem całego polskiego rynku budowlanego. Należy się spodziewać, że rozpędzony popyt na materiały budowlane nie wyhamuje, co będzie sprzyjać dalszym wzrostom cen, w szczególności dotyczy to materiałów drewnopochodnych oraz tych, których produkcja jest szczególnie energochłonna. Obserwując zachowanie indeksu oczekiwań cenowych firm budowlanych nie mamy wątpliwości, że 2021 rok będzie rekordowy dla producentów materiałów budowlanych – wyjaśnia Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Pandemia winna wzrostom cen?
Za wzrost cen materiałów budowlanym po części odpowiedzialna jest pandemia koronawirusa. Już pod koniec pierwszego kwartału 2020 roku, kiedy wprowadzony został pełny lockdown, drastycznie zmniejszyło się zainteresowanie zakupem materiałów budowlanych. Mniejszy popyt wymusił na producentach ograniczenie mocy przerobowych. Kiedy lockdown został zniesiony, a popyt na materiały budowlane i wykończeniowe ponownie wzrósł, producenci zderzyli się z problemem. Nie posiadali oni bowiem wystarczających mocy przerobowych, aby zaspokoić nagły popyt. W efekcie ceny materiałów budowlanych i wykończeniowych zaczęły wzrastać, a producenci gorączkowo starają się zapewnić na rynku odpowiednią podaż.
Ciężko oszacować, kiedy ceny za materiały budowlane i wykończeniowe zaczną wyhamowywać. Jeszcze ciężej mówić o tym, czy możemy spodziewać się spadku cen na rynku. Obecnie jednak nic nie zapowiada takiego scenariusza. Deweloperzy, firmy usługowe a także ich klienci, oraz osoby wykańczające zakupione nieruchomości na własną rękę muszą zmierzyć się z tym, że ceny za materiały budowlane i wykończeniowe mogą jeszcze wzrosnąć.

Redakcja
Komercja24.pl

To jeszcze nie koniec wzrostu cen materiałów budowlanych

Materiały budowlane - wykres 2

W 2020 roku budownictwo okazało się jednym z sektorów, które poradziły sobie w czasie pandemii. Obecna podaż mieszkań w budowie, jak również poziom inwestycji w segmencie budowy magazynów, wskazuje na dalszy dynamiczny rozwój.

Spis treści:
Ceny materiałów budowlanych wystrzeliły
Konsumenci remontują i kupują nieruchomości na potęgę

Dobra sytuacja w branży pociągnęła za sobą wzrost cen materiałów. Od 2016 roku płyty OSB zdrożały o połowę, cement i wapno o 30%. Jeśli utrzymają się dotychczasowe trendy, w tym roku większość materiałów będzie kosztować najwięcej od 5 lat.
W tym roku plany budowy lub kupna domu deklaruje już około 17% konsumentów, co oznacza czterokrotny wzrost zainteresowania inwestycją we własną nieruchomość w ciągu 2 lat. Prawie 40% Polaków planuje remont swojej obecnej nieruchomości.

W ubiegłym roku budownictwo okazało się jednym z niewielu sektorów, które radziły sobie w czasie pandemii lepiej od średniej dla całej polskiej gospodarki. Było to możliwe przede wszystkim dzięki temu, że nie podjęto decyzji o zamykaniu placów budowy i firmy mogły prowadzić prace przez większość pandemii. Dobrą kondycję branży widać także w danych za ten rok. Podaż mieszkań w budowie wzrosła w marcu 2021 roku o rekordowe 33,9 tys. i przez cały 2 kwartał utrzymywała się powyżej poziomów z poprzednich lat. Również w segmencie budowy magazynów, po pewnym spowolnieniu w 2 kwartale 2021, obecnie poziom inwestycji wystrzelił do ponad 3,3 mln m2 co oznacza wzrost o blisko 90% rdr.

Biorąc pod uwagę rozpędzone segmenty mieszkaniowy i magazynowy, które razem z budynkami przemysłowymi stanowią prawie 80% budownictwa kubaturowego, widzimy solidne argumenty za dalszym wzrostem całego polskiego rynku budowlanego. Należy się spodziewać, że rozpędzony popyt na materiały budowlane nie wyhamuje, co będzie sprzyjać dalszym wzrostom cen, w szczególności dotyczy to materiałów drewnopochodnych oraz tych, których produkcja jest szczególnie energochłonna. Obserwując zachowanie indeksu oczekiwań cenowych firm budowlanych nie mamy wątpliwości, że 2021 rok będzie rekordowy dla producentów materiałów budowlanych – wyjaśnia Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Ceny materiałów budowlanych wystrzeliły
Na przestrzeni ostatnich lat, ceny materiałów budowlanych w Polsce nie notowały istotnych spadków. Z danych o dynamice cen dwudziestu kategorii materiałów wykorzystywanych do wznoszenia budynków, publikowanych przez grupę PSB, w żadnej nie odnotowano spadku poniżej poziomu z 2016 roku. W tym okresie płyty OSB zdrożały o połowę, cement i wapno o 30%, a produkty do suchej zabudowy i elementy do wznoszenia ścian, kominów po blisko ¼. Przy założeniu utrzymania się w drugiej połowie roku tych samych trendów cenowych w ujęciu rocznym większość materiałów znalazłaby się na poziomie nienotowanym od przynajmniej 5 lat.

Porównując zmianę cen pomiędzy poszczególnymi kategoriami widzimy, że na przestrzeni lat większy wzrost odnotowały materiały przeznaczone do wznoszenia budynków. Średnia nieważona dla tej kategorii wyniosła około 25% wzrostu od 2016 roku, wobec około 14% w przypadku materiałów wykończeniowych. Jest to związane w największym stopniu ze wzrostem cen cementu i wapna, materiałów do wznoszenia ścian, izolacji termicznych jak również płyt drewnopochodnych OSB, które zdrożały najbardziej – podkreśla Kamil Mikołajczyk, dyrektor ds. sektora Produkcji Przemysłowej w Santander Bank Polska.

Jeśli chodzi o materiały wykończeniowe największy wzrost, zarówno wobec 2016 jak i 2020 roku notujemy w przypadku produktów służących do wykonywania suchej zabudowy oraz instalacji i ogrzewania. Jest to również jest powiązane z rosnącą popularnością instalacji wentylacji mechanicznej oraz wykorzystywania odnawialnych źródeł energii do pokrycia zapotrzebowania budynków na energię. Wyraźny trend wzrostowy widać również w przypadku chemii budowlanej, farb i lakierów, produktów wykończeniowych, czy płytek.

Konsumenci remontują i kupują nieruchomości na potęgę
Drugi kwartał 2020 roku był w budownictwie okresem niepewności i niemal braku nowych zleceń, jednak był to też okres bardzo wyraźnego wzrostu, jeśli chodzi o wydatki konsumentów w sklepach budowlanych. Zmiana sposobu pracy wyraźnie wpłynęła na deklaracje dotyczące decyzji remontowych. Jeszcze przed pandemią podobne plany miało prawie 20% konsumentów, od drugiego kwartału ubiegłego roku było to około 30%, w tym roku jest to już prawie 40%.

W przypadku planów budowy lub kupna domu możemy mówić o wzroście z poziomu około 4% konsumentów w 2019 roku, do około 12% na początku pandemii, zaś w tym roku podobne plany deklaruje już około 17% co oznacza czterokrotny wzrost zainteresowania inwestycją we własną nieruchomość. Przełożyło się to na wyraźny wzrost obrotów w marketach budowlanych jak i mniejszych, bardziej lokalnych sklepach.

Wzrost wydatków w sklepach budowlanych w czasie pandemii był możliwy m.in. ze względu na przesunięcie wydatków z innych obszarów jak usługi czy gastronomia. Bardzo mocno skorzystały na tym branże powiązane właśnie z wyposażeniem czy wykańczaniem wnętrz. Sklepom budowlanym pomogło również ograniczenie wyjazdów urlopowych. W tym roku obserwujemy dalszy wzrost, ponad rekordowe poziomy notowane w 2020 roku. W większości jest to wpływ bardzo wysokiego popytu na materiały remontowe i ogrodowe. Trend ten jednak nie ograniczył się tylko do pandemii, Polacy nadal bardzo chętnie podejmują decyzje związane z remontem, budową domu, mimo odmrożenia gastronomii i szerokiego sektora usług. Oznacza to, że producenci materiałów budowlanych nie tylko skorzystali z jednorazowej zmiany wywołanej pandemią, ale przede wszystkim mogą liczyć na przynajmniej kilka lat istotnie zwiększonych obrotów.

Źródło: Grupa Santander Bank Polska S.A.

Jaki jest koszt wykończenia powierzchni biurowej?

Wykres_Reesco_cena_fit_out
Materiały budowlane drożeją od dłuższego czasu. Nic nie zapowiada, by wzrost ten miał wyhamować. Boom budowlany sprawił, że ceny niektórych surowców biją w ostatnich miesiącach kolejne rekordy. Wełna mineralna, płyty OSB czy ściany G-K – w hurtowniach momentami brakowało niektórych materiałów. Czy w tej sytuacji możemy spodziewać się obniżek kosztów wykończenia powierzchni biurowych? Na podstawie danych zgromadzonych na przestrzeni lat przez firmę zajmującą się fit-outem sprawdzamy prognozy na najbliższe miesiące.

Spis treści:
Fit-out na przestrzeni lat
Materiały ciągle w górę
Skąd takie zmiany? I co dalej?
A co z branżą fit-outową?

Z danych Polskich Składów Budowlanych wynika, że ceny materiałów budowlanych w lipcu 2021 roku wzrosły średnio o 8,3% w stosunku do roku poprzedniego. Zmiany cen zauważalne są obecnie w każdym sektorze, czego powodem są nie tylko braki magazynowe, ale także wzrost kosztów transportu, energii, pracy oraz produkcji. Same wzrosty cen nie są niczym nowym, zaskakuje natomiast tempo tych zmian. Dane zgromadzone przez firmę Reesco obrazują jak sytuacja ewoluowała się w ciągu ostatnich 6 lat.

Fit-out na przestrzeni lat

Każdy przeprowadzany przez nas fit-out jest zawsze bardzo dobrze udokumentowany, a dokładne ceny surowców zapisywane. Prowadzony od 11 lat, czyli od początku naszej działalności, rejestr, w którym zgromadziliśmy dane na temat wszystkich wycen oraz dane z ponad 1 500 000 mkw. rearanżowanej przestrzeni komercyjnej, pozwala na przeanalizowanie tego, jak zmieniały się ceny różnych materiałów na przestrzeni lat – podkreśla Jakub Prokocki, dyrektor działu wycen w Grupie Reesco.

Z danych Reesco wynika, że od 2015 roku cena wykończenia powierzchni biurowej stale rośnie. Pod koniec drugiego kwartału tego roku była o 52% wyższa w stosunku do 2015 roku dla budynków na Dolnym Mokotowie w Warszawie oraz o 39% wyższa dla rejonu warszawskiego CBD (ang. Central Business District). Prognozy ekspertów wskazują, że do końca tego roku koszt wykonania fit-outu wzrośnie jeszcze o 4% dla powierzchni poza CBD i 6% dla ścisłego centrum Warszawy względem obecnych stawek. Z obserwacji oraz analiz wynika, że wpływ na to ma przede wszystkim wzrost cen materiałów oraz robocizny.

Materiały ciągle w górę

Za „benchmarkowe” pozycje budowlane z cenników eksperci uznali ściany G-K podwójnie płytowane (12,5 cm) z robocizną oraz podwójne malowanie z robocizną.

Te dwa elementy są według nas najbardziej podstawowe podczas realizacji fit-outu i dobrze odzwierciedlają zmiany na rynku. Do 2019 roku widać ciągły wzrost w tych kategoriach, a następnie delikatny spadek w 2020 roku, którego powodem było rozpoczęcie się epidemii COVID-19. Jednak już w pierwszym półroczu 2021 roku ceny wróciły do poziomu sprzed pandemii. Według naszych prognoz do końca tego roku przywołane ceny mogą wzrosnąć jeszcze o około 6% względem minionego półrocza – komentuje Jakub Prokocki.

Poza wspomnianymi pozycjami największe wzrosty cen zauważyć można przede wszystkim na przykładzie stali, tworzyw sztucznych i ich pochodnych. Z perspektywy firm fit-outowych zauważalny jest wzrost cen nawet niewielkich elementów metalowych takich jak wkręty do płyt GK.

W zakresie aranżacji biurowych ogromne zmiany widać także w cenach produktów drewnopochodnych, w tym m.in. zabudowy meblowej, podłogi podniesionej czy mebli ruchomych. Cena płyty MDF według Związku Polskie Okna i Drzwi tylko w tym roku wzrosła o 50%. Z kolei cena pianki tapicerskiej w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosła nawet o 130% według danych Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

Niestety, sytuacja cenowa w produktach drewnopochodnych raczej nie ulegnie poprawie. Popyt na drewno stale rośnie – zarówno branża meblarska, jak i przetwórcy drewna notują zwiększoną ilość zamówień. Natomiast podaż jest ograniczona – według danych GUS pozyskanie drewna spadło w ubiegłym roku o około 6%, a zwiększenie wyrębów leśnych jest mało prawdopodobne w związku z obecną unijną strategią leśną – komentuje ekspert Reesco.

Spory wzrost cen widać także w sektorze materiałów izolacyjnych takich jak styropian czy wełna mineralna. Indeks Plastixx, który mierzy zmiany cen dwunastu najważniejszych tworzyw sztucznych na rynkach Europy Zachodniej, osiągnął w kwietniu tego roku poziom prawie połowie wyższy niż rok wcześniej, w szczycie pierwszej fali pandemii. Co więcej, wyniki badania Europejskiego Stowarzyszenia Przetwórców Tworzyw Sztucznych wskazują, że ponad 90% firm z tego sektora zmaga się z problemami w dostawach. Dodatkowo chwilowe zablokowanie produkcji tego surowca w fabrykach w Teksasie oraz ogromny wzrost zamówień ze strony Chin uniemożliwiło dalsze zwiększenie produkcji zaspokajające popyt z Europy.

Skąd takie zmiany? I co dalej?

Powodów takiego tempa zmian jest kilka. Wpływ miała na to z pewnością pandemia COVID-19 i związane z nią obostrzenia, które doprowadziły do spadku produkcji materiałów budowlanych. Wydłużyły się również, a czasami nawet przerwały, łańcuchy dostaw. Dodatkowy wzrost inflacji spowodował wzrost wycen surowców. Z kolei w budownictwie zapotrzebowanie na usługi budowlane wcale nie spadło, co doprowadziło do obecnej nierównowagi między popytem a podażą. Nie pomaga również fakt, że na niektóre materiały czeka się obecnie znacznie dłużej, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Wobec tego wiele firm robi zapasy produktów, które drożeją najbardziej, co w efekcie obniża rynkową podaż i napędza karuzelę wzrostu cen surowców. Wzrost cen robocizny jest z kolei spowodowany między innymi odpływem pracowników ze wschodu wraz z początkiem pandemii – zauważa Jakub Prokocki.

Przewidywanie, jak zmienią się ceny w kolejnych miesiącach, ma charakter czysto spekulacyjny, jednak możemy oprzeć się na pewnych długoterminowych trendach z poprzednich lat. Już teraz widzimy, że sytuacja zmienia się tak naprawdę z dnia na dzień i trudno określić, w jaką stronę zmierza rynek. Niektórzy eksperci wskazują, że tempo wzrostu cen materiałów budowlanych powinno się zmniejszyć najpóźniej pod koniec tego roku. Niektórzy prognozują, że karuzela cenowa może potrwać jeszcze do 2022 roku. Patrząc jednak na nasze dane i to, w jaki sposób kształtował się rynek surowców od 2015 roku, z pewnością nie doczekamy się znaczących spadków cen.

A co z branżą fit-outową?

Powyższe czynniki przekładają się na wzrost średniej ceny kompletnego fit-outu. Widać jednak mniejszą dynamikę wzrostu w budynkach biurowych klasy A. Wynika ona m.in. z faktu, że większe skomplikowanie budynku i instalacji spowodowało przebranżowienie części firm instalacyjnych, które zaczęły zajmować się wcześniej nierealizowanymi zakresami technologicznymi. A zwiększyło to konkurencję na rynku i wymusiło niższe stawki.  W ostatnich latach zauważalne jest także znacznie większe zainteresowanie klientów rozwiązaniami i technologiami proekologicznymi. Są to aspekty, które wcześniej nie były tak często brane pod uwagę w przestrzeniach biurowych, co z pewnością wpływa na obecne ceny wykończenia powierzchni. Sposobem, który może zminimalizować koszty, a przy tym będzie przyjazny środowisku, jest na pewno ekonomia cyrkularna (ang. circular economy).

Już na etapie projektowania warto zadbać na przykład o odpowiedni układ powierzchni, pozwalający optymalnie wykorzystać wbudowane materiały, a także stosowanie takich materiałów, które będą nadawały się do naprawy, powtórnego wykorzystania czy łatwego przekształcenia – mówi ekspert Reesco.

Źródło: Reesco.

Skanska o zasobach wodnych w Polsce – obecna sytuacja i podejmowane działania

Adam Targowski_Skanska
W kontekście zasobów wodnych, Polska jest na jednym z ostatnich miejsc wśród krajów w Europie. Według wyliczeń, na jednego mieszkańca przypada ok. 1800 m3 wody rocznie. W skali europejskiej mniej jest jej tylko w Czechach, na Malcie oraz na Cyprze. Nie bez znaczenia pozostaje też nawracający problem suszy – w tym roku szczególnie odczuwalny na początku lata, gdy zmagaliśmy się z silną falą upałów. Odpowiedzialne podejście do zarządzania zasobami wody jest szczególnie ważne.

Spis treści:
Polska w obliczu kryzysu wodnego
Ogrody deszczowe i zielone dachy w miastach
Jak oszczędzać wodę w biurowcach
Wodooszczędna armatura
Modelowe praktyki

Polska w obliczu kryzysu wodnego

Średnia w Europie, w przeliczeniu na mieszkańca, jest prawie 3 razy wyższa niż w Polsce, i wynosi około 5000 m3 wody na jedną osobę. Polskie dane zbliżają nas nieuchronnie do „water stress”, czyli zagrożenia deficytem wodnym, którego próg określony jest na poziomie 1700 m3 na mieszkańca. Niewiele osób ma świadomość, jak dużo wody zużywamy. Bezpośrednio, w przypadku statystycznego Polaka to aż 92 litry dziennie, a pośrednio, w konsumpcji towarów i usług (tzw. ślad wodny), to prawie 3,9 tys. litrów!

Sytuacji nie sprzyja też nawracająca susza. W 2021 r. mimo stosunkowo chłodnej i mokrej wiosny, letnie fale upałów przyczyniły się do niepokojącej sytuacji w kraju. Przykładowo, o ile pod koniec maja poziom Wisły na wysokości Warszawa-Bulwary wynosił ponad 3 metry, o tyle niespełna 3 tygodnie później – już 82 cm. Problem ten dotyczy wielu rzek w całej Polsce. Jest kilka czynników wpływajacych na nasilone występowanie suszy. Gorące lata, zmiana struktury opadów, obserwowany od kilku lat zdecydowanie cieplejszy i bardziej suchy sezon zimowy i mniejsze uwilgotnienie gleby – to tylko niektóre z problemów, z którymi się zmagamy. Warto podkreslić, że w centrum kraju miejscami roczna suma opadów nie przekracza nawet 400 mm. Ponadto na skutek zmian klimatycznych, średnie temperatury są znacznie wyższe niż 20 czy 30 lat temu, zwiększając tym samym parowanie wody. To z kolei przekłada się na coraz częstszy problem deficytu wody w środowisku.

Zwiększa się również ogólne zużycie wody z roku na rok. Ubiegłoroczny raport ONZ o zarządzaniu gospodarką wodną na świecie pokazuje, że w ciągu ostatniego stulecia poziom zużycia wzrósł aż sześciokrotnie, a w skali każdego kolejnego roku wzrasta o 1%. Najwyższa pora, by w obliczu kryzysu wodnego, mocno rozszerzyć działania, które będą wpływać na poprawę bilansu wodnego. Tym bardziej, że zmiany klimatyczne, wraz z rosnącą częstotliwością i intensywnością ekstremalnych zjawisk – burz, powodzi i susz, będą tylko pogarszać sytuację. Szczególnie w miastach, które na skutek nieodpowiedniej polityki przestrzennej są najbardziej „odwodnione”. Stało się to m.in. z powodu regulowania rzek, osuszania bagien i mokradeł czy też kanalizowania małych cieków wodnych w betonowych korytach.

W konsekwencji polskie miasta mają dziś olbrzymi problem z retencją wody. Ogólnie w kraju, magazynujemy jej zaledwie około 6,5 proc., a według ekspertów, moglibyśmy aż 45 proc., tak jak to np. robi Hiszpania, która uruchomiła narodowy program magazynowania wody. Zbudowano tam aż 1969 zbiorników retencyjnych, które w okresie intensywnych opadów gromadzą wodę, by w czasie suszy stopniowo ją oddawać.

Ogrody deszczowe i zielone dachy w miastach

Kompleksowe podejście do retencji miejskiej, bez wątpienia powinno obejmować zarówno infrastrukturę miejską jak i nieruchomości prywatne oraz inwestycje deweloperskie. Dzięki nowym technologiom, na rynku dostępnych jest coraz więcej rozwiązań pomagających w budowaniu tzw. idealnego modelu miasta-gąbki. To m.in. chłonące wodę chodniki, przepuszczające wodę drogi i ścieżki rowerowe, zbiorniki magazynujące i filtrujące wodę czy zielone dachy. Chwaleni w tej kwestii Duńczycy, od lat zmieniają elementy przestrzeni miejskiej na takie, które adaptują ją do zmian klimatu. Boiska i place zabaw, projektowane są tak, aby w czasie nawiedzających miasto ulew, wypełniać się wodą i służyć jako zbiorniki retencyjne.

W Polsce, dobry przykład daje m.in. Gdańsk. W mieście wybudowano już kilkanaście ogrodów deszczowych, które mogą pochłaniać nawet 40% wody więcej niż klasyczny trawnik. Ich zdaniem jest zbieranie i wykorzystywanie deszczówki z pobliskich terenów, także z powierzchni utwardzonych. Ogrody obsadzone są roślinnością hydrofitową, czyli takiej która lubi wodę, a poza retencją, spełniają też funkcję mini oczyszczalni. Wyselekcjonowane rośliny mają zdolność oczyszczania deszczówki i gleby z metali ciężkich. W ramach Gdańskiej Polityki Małej Retencji, ogrody deszczowe na osiedlach zakładają też deweloperzy, a ponadto, każdy mieszkaniec miasta, może ubiegać się o dofinansowanie takiej inwestycji na swoim podwórku.
Poprawa jakości miejskich ekosystemów to także zielone dachy. Retencja wody zapewniona przez takie rozwiązanie, mieści się w zakresie od 30, nawet do 100% opadu. W Polsce najwięcej takich inwestycji powstaje na dachach parkingów i garaży, choć najbardziej znanym polskim zielonym dachem jest bez wątpienia dach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego

Jak oszczędzać wodę w biurowcach

Rozwiązania umożliwiające retencjonowanie wody to także coraz częściej dobra praktyka deweloperów. Przykładem jest spółka biurowa Skanska, która zrównoważony rozwój uznaje za jedną ze swoich podstawowych wartości i uwzględnia ten element strategii na każdym poziomie działalności.

W kompleksie biurowym Generation Park w Warszawie, Skanska zastosowała system pozwalający na zwiększone retencjonowanie wody. Zamiast trafiać od razu do kanalizacji, jest gromadzona w znajdującym się pod budynkiem zbiorniku, z którego następnie jest czerpana i wykorzystywana do celów sanitarnych – dzięki temu można w maksymalnym stopniu eksploatować dostępne zasoby wodne.

W ostatnim czasie Skanska zaczęła także projektować i wdrażać rozwiązania zewnętrzne, które mają służyć ograniczeniu gwałtownego spływu wody deszczowej. Jednym z projektów, w którym firma zastosowała to założenie jest np. trójmiejski kompleks biurowy Wave w Gdańsku. Dzięki odpowiednio zagospodarowanej i znajdującej się w bezpośrednim sąsiedztwie budynku przestrzeni zielonej, z jednej strony mniej obciążony będzie miejscowy system odprowadzania wody deszczowej, a z drugiej zatrzymywana zostanie część wody, która następnie będzie wykorzystana do podlewania drzew i krzewów otaczających inwestycję. Dodatkowo, w ramach inwestycji Wave, zaprojektowano ogród deszczowy. Pomysł obejmuje utworzenie terenu rekreacyjnego, pod którym znajdzie się zbiornik retencyjny, który w czasie gwałtownych ulew zapewni ochronę przed podtopieniami i będzie gromadził wodę wykorzystywaną do nawodnienia ogrodu w podczas suchych dni.

Kolejną alternatywą, które decyduje o wysokiej efektywności projektów biurowych w zakresie zrównoważonego zarządzania zasobów naturalnych, jest także połączenie systemów wykorzystujących wodę szarą i deszczową. Pierwszy z nich zbiera wodę z umywalek oraz pryszniców, uzdatnia ją, a następnie umożliwia ponowne wykorzystanie do celów technicznych lub czyszczenia np. toalet. Podobną rolę odgrywa także system zbierania wody deszczowej. Ta również jest odpowiednio filtrowana i wykorzystywana w biurach razem z wodą szarą. Są to rozwiązania, które pozwalają bardzo istotnie ograniczyć zużycie świeżej wody sieciowej w ramach użytkowanej powierzchni biurowej, a jednocześnie maksymalnie wykorzystać dostępne zasoby przy jej odpowiednim przefiltrowaniu.

Wodooszczędna armatura

Rozwiązania, które pozwalają oszczędzać wodę np. w biurach, nie zawsze muszą być skomplikowane. Wystarczy bowiem montaż systemów ograniczających pobór wody. To nic innego jak wodooszczędna armatura – prysznice, umywalki czy zlewy. Najemcy coraz częściej dążą do jak największego ograniczenia zużycia wody w trosce o środowisko naturalne i chętniej decydują się na budynki spełniające określone standardy w tym zakresie. I coraz częściej, apekty te stają się jedną z kluczowych kwestii, widoczną już na etapie projektowania biura.

Przykładem inwestycji, gdzie zastosowano wodooszczędną armaturę, jest m.in. łódzka Brama Miasta. Innowacyjne rozwiązania, które tam wprowadzono, korzystnie wpływają na całkowity bilans energetyczny projektu, a te, dotyczące ograniczenia zużycia wody polegają m.in. montażu odpowiedniej armatury o specjalnej konstrukcji pozwalającej zmniejszyć zużycie wody o około połowę.

Na rynku pojawia się coraz więcej produktów pozwalających maksymalnie oszczędzić wodę. Na przykład takie, gdzie sterowania dopływem wody odbywa się na bazie czujników ruchu. Odcięcie jej dopływu następuje tuż po opuszczeniu toalety czy łazienki, a kapiące krany czy „zawieszone” spłuczki sedesowe nie mają już racji bytu. Takie systemy automatycznie odcinają też dopływ wody w trakcie awarii.

Modelowe praktyki

Dobrych praktyk i rozwiązań, które wpływają na poprawienie bilansu wodnego w miastach oraz pozwalają na duże oszczędności wody w budynkach, jest bardzo wiele.

Jednym z przykładów jest budynek Instytutu Fizyki Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie, gdzie część dachów jest pokryta zielenią, a na dziedzińcu znajduje się otwarty zbiornik, do którego spływa woda nagromadzona po ulewnych deszczach. Dzięki systemowi adiabatycznemu, woda ta wykorzystywana jest m.in. do schładzania powietrza w budynku a system jest tak skonstruowany, że temperatura utrzymuje się na stałym poziomie 21-22°C, nawet gdy na zewnątrz jest 30°C. Deszczówka gromadzona jest też w dwóch cysternach znajdujących się w atriach uniwersytetu, jest ona potem wykorzystywana do podlewania roślin. Budynek nie jest podłączony do sieci kanalizacyjnej, a całą wodę zagospodarowuje na swoim terenie, a zastosowane w nim rozwiązania były udoskonalane już po zakończeniu realizacji, tak by zapewnić ich jak najwyższą efektywność. Do modelowych rozwiązań można też zaliczyć dziesięciokilometrowy tunel drenażowy w Hong Kongu zatrzymujący nadmiar wód opadowych z północnych dzielnic miasta.

W obliczu kryzysu wodnego i zmian klimatycznych, nie mamy już czasu by bagatelizować kwestię kurczących się zasobów wodnych. Musimy postawić na zielone dachy, ogrody deszczowe, wodooszczędną armaturę i wszelkie systemy retencjonowania i ponownego wykorzystywania wody w budynkach, a urbaniści powinni tak planować przestrzeń w miastach, aby odzyskały zdolność magazynowania wody.

Źródło: Spółka biurowa Skanska w Polsce.

W jaki sposób pandemia wpłynęła na przyszłość branży detalicznej?

R. Regucki_Medallia (1)
Rok 2020 okazał się bezwzględny dla stacjonarnych sklepów detalicznych. Zaczęliśmy funkcjonować w zupełnie nowej rzeczywistości, w której zasłanianie twarzy maską, unikanie bliskiego kontaktu z innymi było na porządku dziennym, a wyjście do sklepu, o ile w ogóle możliwe, nazywane było kaprysem i narażeniem swojego zdrowia. Wiele sklepów przez to zostało zmuszonych do zamknięcia butików i punktów stacjonarnych, tracąc swą dotychczasową zaletę, którą było namacalne poznanie produktu przed dokonaniem zakupu.

Aby sprostać potrzebom i wymaganiom klientów, branża detaliczna musiała w bardzo szybkim tempie dostosować swoje kanały komunikacji i sprzedaży do nowych realiów i nieustannie zmieniających się obowiązujących reguł „Zachowania konsumentów w handlu detalicznym zmieniły się drastycznie w ciągu ostatniego roku, ale jako że konsumenci i firmy zaczynają definiować nową normalność, chcieliśmy zrozumieć, jakie zmiany zachowań będą trwałe, a jakie trendy mogą już zanikać” – mówi Ryszard Regucki, Senior Alliance Manager CEE, Medallia.

Z pewnością “nową normalnością” i przyszłością handlu detalicznego w coraz większej mierze są nowe technologie, oparte na sztucznej inteligencji (SI), wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości (VR/ AR), Internecie rzeczy (IOT) czy wirtualnych asystentach. Według wyników badania przeprowadzonego w okresie kwiecień – maj 2021 r., wzrost cyfrowej sprzedaży detalicznej wyniósł 5.5%. Z pewnością wykorzystanie wspomnianych możliwości do tworzenia atrakcyjnych, spersonalizowanych ofert jeszcze korzystniej wpłynie na zdobywanie nowych doświadczeń związanych z zakupami, ponieważ pomimo spowolnienia pandemii, przesunięcie w kierunku online trwa nadal.

Pomimo rewolucji, jaką wywołały wydarzenia ostatnich miesięcy, sprzedaż online, szczególnie w sieciach marketów, wciąż stanowi niewielki odsetek całości – 6%, jednak rośnie w znacznie szybszym tempie (88%) niż sprzedaż w sklepach stacjonarnych, która de facto zanotowała spadek (-1%). Oznacza to, że nowoczesne kanały sprzedaży – odpowiednio rozwijane i zarządzane – mogą stać się doskonałym narzędziem umożliwiającym utrzymanie źródeł dochodu, a dzięki temu sprzedawcy będą mogli skupić się na lepszych doświadczeniach klientów, dostarczając im bardziej unikalnych produktów i jakościowych usług.

„Być może najbardziej oczywistym wnioskiem jest to, że podczas gdy zachowania konsumentów zostały początkowo zmuszone do zmiany przez pandemię, pewne nawyki utrzymują się nawet wtedy, gdy ograniczenia ulegają rozluźnieniu, tworząc trwałe przyjęcie platform cyfrowych”, dodaje Ryszard Regucki, Senior Alliance Manager CEE, Medallia. „Aby zrozumieć zmienny świat, w którym obecnie żyjemy, niezwykle ważne jest, aby sprzedawcy detaliczni wykorzystywali holistyczne badania, aby zrozumieć swoich klientów i krajobraz konkurencyjny.”.

Autor: Ryszard Regucki, Senior Alliance Manager CEE, Medallia.

REDD ANALYTICS: w nowoczesnych obiektach biurowych w Warszawie wynajęto około 51 374 m2

REDD1
W sierpniu 2021 w nowoczesnych obiektach biurowych w Warszawie wynajęto ok. 51 374 m2.  Ponad 58% tej powierzchni wynajęto na Woli, w ścisłym sąsiedztwie Ronda Daszyńskiego – wynika z opublikowanego raportu firmy REDD.

– Jak pokazują dane REDD, Na obszarze mniejszym niż 1/2 kilometra kwadratowego, podpisano umowy najmu na łączną powierzchnię ponad 29 tys. m2 – mówi Piotr Smagała, dyrektor zarządzający REDD.

Wyniki wynajmu na Woli są trzykrotnie wyższe niż w następnej dzielnicy w zestawieniu. W Śródmieściu zarejestrowano umowy najmu na łączną powierzchnię 8 853 m2. Na kolejnych miejscach plasują się: Mokotów (4 831 m2), Włochy (3 119 m2) oraz Ochota (1 606 m2).

Months of Supply („MoS”) – to teoretyczny wskaźnik relacji popytu do podaży, który symuluje ile trwałoby wynajęcie wszystkich dostępnych biur na danym rynku, biorąc pod uwagę obecne zasoby i tempo wynajmu.

Średnia wartość MoS dla głównych rynków w Polsce wynosi obecnie 18.2 miesiąca. Najniższy wskaźnik w granicach siedmiu miesięcy zanotowało Trójmiasto, natomiast najwyższy – ponad dwa lata- Katowice.

Z kolei przechodząc do tempa wynajmu biur w stolicy widzimy, że dotychczasowy agresywny trend wzrostowy w środku sierpnia mocno „wyhamował” przechodząc w mocny trend spadkowy.

Obecnie REDD Index dla Warszawy wynosi – 364,2 dni.

 

Rząd napędza koniunkturę w budowlance, jednak na pieniądze trzeba czekać

guilherme-cunha-222318-unsplash
Co najmniej 150 miliardów złotych zainkasują w ciągu kilku lat firmy budowlane oraz dostawcy surowców i materiałów dzięki rządowym programom dofinansowania termomodernizacji budynków.

Pomimo szerokiego strumienia dopływającej gotówki długi branży budowlanej nie zmniejszają się i wynoszą już ponad 1,36 mld zł, a czas oczekiwania na przelew nie skraca się. 8 na 10 firm budowlanych przyznaje, że nie płaci w terminie, bo same nie dostają zapłaty. Brakujące środki bieżące większość przedsiębiorców uzupełnia finansowaniem pomostowym.

Spis treści:
Pieniądze są, a raczej będą, ale za dwa miesiące
Branża nie zmniejsza swoich długów pomimo dobrej koniunktury

103 miliardy złotych liczy budżet rządowego programu Czyste Powietrze zaplanowany do 2027 roku. Pieniądze przeznaczone są na dofinansowanie wymiany starych i nieefektywnych źródeł ciepła na paliwo stałe na nowoczesne źródła ciepła, oraz na przeprowadzenie prac termomodernizacyjnych budynków mieszkalnych. Duża część tej kwoty wpłynie na konta firm budowlanych wykonujących takie prace. Pieniędzy w tej branży będzie jeszcze więcej, bo podana kwota dofinansowania obejmuje od 30 do 50% inwestycji, zatem co najmniej drugie tyle muszą wyłożyć właściciele domów. Osobna kategoria to programy wspierające inwestycje infrastrukturalne, które realizują duże firmy budowlane.

Wg danych faktura.pl, platformy, na której faktury wystawiają małe i średnie firmy, liczba faktur ze stawką 8% VAT, czyli taką, na jakiej rozliczają się usługowe podmioty budowlane, rośnie w tym roku z miesiąca na miesiąc. W czerwcu było ich o 17% więcej niż w maju. W porównaniu z kwietniem w czerwcu budowlańcy wystawili aż o 1/3 faktur więcej (30%).

Pieniądze są, a raczej będą, ale za dwa miesiące
Niestety na zapłatę dużej części z tych faktur ich wystawcy będą musieli zaczekać. Tak ogromne pieniądze, które już płyną do firm budowlanych powinny uczynić branżę elitarną, w której pieniądze krążą szybko i bez zatorów, a faktury są płacone w terminie.

– Niestety tak nie jest. Ciągle normą w tej branży są płatności odraczane na tygodnie, a nawet miesiące po zakończeniu i odbiorze prac. Dotyczy to szczególnie regulowania wynagrodzenia mniejszych firm podwykonawczych i rachunków za materiały i sprzęt. 60 dni to norma, a zdarzają się nawet dłuższe terminy. Pomimo wysokiego sezonu na prace budowlane i szerokiego strumienia dopływających środków, wiele firm cierpi w wyniku długich terminów płatności i jest zmuszona korzystać z finansowania pomostowego. W naszej firmie aż 25 procent wniosków składanych o finansowanie faktoringowe pochodzi od podmiotów budowlanych. Przedsiębiorcy z tej branży przynoszą nam wystawione przez siebie faktury, które po pozytywnej analizie płacimy od ręki. Docelowy płatnik np. duża firma budowlana, która zlecała jakiś wycinek prac, reguluje zobowiązanie po kilku tygodniach, a nawet miesiącach. Wiele małych firm nie może tak długo czekać – mówi Marek Sikorski, dyrektor sprzedaży FINEA dynamicznie rozwijającej się firmy mikrofaktoringowej w Polsce

Branża nie zmniejsza swoich długów pomimo dobrej koniunktury
Takie wsparcie budowlańców w utrzymywaniu bieżącej płynności jest konieczne, bo zbyt długie czekanie na przelew wiele firm może doprowadzić do upadku.

O 170 mln zł wzrosło przez ostatni rok zadłużenie firm budowlanych w bazie danych Krajowego Rejestru Długów (KRD). W lutym tego roku wynosiło już 1,36 mld zł. Rośnie również liczba przedsiębiorstw, które mają problemy z regulowaniem swoich zaległości. Aż 78% firm budowlanych przyznaje, że nie płaci w terminie, bo same nie dostają zapłaty na czas. Tworzy się w ten sposób tzw. efekt kuli śniegowej. Zwiększyła się również liczba branżowych dłużników notowanych w bazie KRD. Na koniec lutego 2021 było ich ponad 33 tysiące. Każdy z nich miał średnio ok. 41 tys. zł nieuregulowanych zaległości.

Największym wierzycielem firm budowlanych jest sektor finansowy, czyli banki, firmy leasingowe, pożyczkowe czy ubezpieczeniowe, ale także fundusze sekurytyzacyjne.

– Wiele małych, a nawet średnich firm budowlanych działa bez zaplecza finansowego i nie może sobie pozwolić na wielomiesięczne oczekiwanie na zapłatę za wykonaną pracę. Tym bardziej, że inflacja sprawia, że za dwa miesiące, kiedy zostanie zapłacona ich faktura ze tę samą pracę dostaliby już sporo więcej. Dlatego bardziej opłaca im się dostać pieniądze od razu od faktora, nawet odliczając prowizję. Takie środki mogą od razu przeznaczyć na zakup materiałów, które drożeją z tygodnia na tydzień, więc to dla nich korzystna możliwość – mówi Marek Sikorski z FINEA.

Autor: Marek Sikorski z FINEA.

Miasta regionalne pracują nad strategiami powrotu do biur

szklane budynki
Na koniec pierwszego półrocza biura w miastach regionalnych liczyły prawie 5,96 mln mkw. 

Firma doradcza BNP Paribas Real Estate podsumowała sytuację na regionalnych rynkach biurowych po I półroczu 2021 r.
Liczba niemal 5,96 mln mkw. oznacza, że łączna wielkość zasobów w ośmiu głównych miastach goni podaż Warszawy. Na przestrzeni drugiego kwartału deweloperzy oddali do użytku ponad 80 tys. mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej. Obecnie w budowie wciąż jest ponad 630 tys. mkw.

Wyniki biurowych regionów z ostatniego kwartału jasno pokazują, że zarówno najemcy i deweloperzy wciąż z dużą rozwagą planują ruchy i podejmują decyzje. Dobrymi prognostykami mogą być już wypracowane i powoli wdrażane strategie powrotów do pracy z biura, a także całkiem nieźle przystosowane i zabezpieczone do nowych realiów powierzchnie. Coraz częściej słyszy się też o pomysłach na to, jak zachęcać pracowników do powrotu do biur. W drugim kwartale to wszystko przełożyło się na większe zainteresowanie powierzchniami ze strony najemców. W najbliższym czasie spodziewamy się też skracania samych procesów decyzyjnych, czyli obserwujemy te same mechanizmy, które widać na stołecznym rynku biurowym.

Mikołaj Laskowski Head of Office Agency, BNP Paribas Real Estate Poland.

Santander Bank Polska: dynamiczny rozwój e-commerce wymusi zmiany w sektorze logistycznym?

Bez tytułu
Rynek e-commerce w Polsce podczas pandemii rozwija się w bardzo dynamicznym tempie.

Jak podkreślają eksperci Santander Bank Polska, wartość obrotów e-commerce B2B w Polsce, obejmującego zarówno sprzedaż przez e-sklep lub platformę, jak i bezpośrednią wymianę danych w formie elektronicznej (EDI), na koniec zeszłego roku jest oceniana na około 450 mld zł. Z raportu „E-commerce B2B – Biznes w sieci” przygotowanego dla Santander Bank Polska przez Mobile Institute wynika, że w czasie pandemii wartość e-commerce B2B urosła o 30%, a prognozy na 2021 mówią o wzroście o nawet 40%. Przy takim tempie rozwoju na koniec tego roku, rynek ten może osiągnąć wartość nawet 637 mld zł. Tak gwałtowny rozwój handlu internetowego wymusi też zmiany w sektorze logistyki.

– Dostawa towaru zamówionego on-line jest coraz bardziej istotną składową całego procesu zakupu. Obok ceny czy dostępności towaru to właśnie szybkość dostawy i jej terminowość jest najważniejszym czynnikiem dla firm składających zamówienia w sieci. Rosnące oczekiwania klientów B2B i B2C wobec sektora e-commerce będą w najbliższych latach oznaczały dla branży logistycznej konieczność inwestycji w digitalizacje, usprawnienie procesów i systemów – wyjaśnia Małgorzata Nesterowicz, dyrektor ds. sektora usług i firm rodzinnych w Santander Bank Polska.

Eksperci podkreślają, że na pozytywną ocenę e-commerce w dużej mierze wpływa logistyka. Około 50% ankietowanych sprzedawców B2B za najważniejsze dla ich klientów uważa szybkość dostaw (54%) oraz ich terminowość (50%).

Fusion shoppers nowym wyzwaniem dla handlu detalicznego

DeathtoStock_Wired7
Eksperci DS Smith są zdania, że obostrzenia związane z pandemią COVID-19 spowodowały ewolucję zachowań konsumenckich.

Pandemia zmieniła sposób, w jaki Polacy dokonują zakupów. Doszło do narodzin nowego rodzaju konsumenta tzw. fusion shopper. Osoba taka dzieli swój czas na zakupy w sklepach stacjonarnych, internetowych i click&collect.
Powyższą obserwację potwierdzają badania DS Smith. Z badań tych jasno wynika, że Polacy przeciętnie 6 razy w ciągu miesiąca robią zakupy w sklepach stacjonarnych, ok. 4 razy online i 3 razy za pomocą metody click&collect.

Rynek nowoczesnego handlu w Polsce II kw. 2021

Fabrice Paumelle, BNP Paribas Real Estate Poland
Oczekiwanie konsumentów / klientów z zakupami stacjonarnymi na ponowne otwarcie sklepów i lokali usługowych, optymistyczne wyniki odwiedzalności większości centrów handlowych w maju, otwarcia drugiego i zapowiedź otwarcia trzeciego Primarka i mocny debiut nowego, polskiego konceptu off-price – to jedne z najistotniejszych informacji i wydarzeń w sektorze handlowym w drugim kwartale br.

Spis treści:
Zmiany w podaży
Debiuty i zapowiedzi nowych otwarć
Czas na eko-marki i eko-zakupy w dyskontach

Kupujący czekali z zakupami na złagodzenie restrykcji i ponowne otwarcie większości sklepów i lokali usługowych w centrach handlowych. Początek maja to rekordowa odwiedzalność i rekordowe obroty, które wniosły powiew optymizmu zarówno dla najemców jak i właścicieli galerii handlowych.
Od 4 maja, po czwartym lockdown’ie, zostały złagodzone restrykcje, a większość sklepów i lokali usługowych w centrach handlowych mogła ponownie zaprosić klientów w swoje progi. Pierwszy tydzień maja był najlepszym pod względem odwiedzalności jak i obrotów spośród wszystkich dotychczasowych tygodni, po koronawirusowych zamknięciach. Analitycy BNP Paribas Real Estate Poland wskazują, że średnia odwiedzalność między 3 a 8 maja osiągnęła poziom 97% w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 roku. Nie gorzej było na początku czerwca, kiedy poziom odwiedzalności przypominał ten z czasów sprzed pandemii. O tym, że Polacy nie przestali lubić zakupów stacjonarnych świadczy również wysokość odnotowanych w maju obrotów, która przebiła ubiegłoroczny poziom.

Zmiany w podaży

W drugim kwartale br. na rynku pojawiło się 127 tys. m kw. nowej powierzchni. Pierwszą trójkę największych debiutów otwiera sklep IKEA w Szczecinie (29 tys. m kw. i 750 darmowych miejsc parkingowych), który został uruchomiony równo w 60. rocznicę obecności marki w Polsce. Na liście nowych otwarć znalazły się także galerie handlowe zlokalizowane w mniejszych miastach – galeria Sekunda w Jędrzejowie (13 tys. m kw.) oraz Odyseja w Brzesku (11,5 tys. m kw.).
Między kwietniem a czerwcem toczyły się prace przy ponad 317 tys. m kw. powierzchni handlowej w budowie. Zgodnie z zapowiedziami deweloperów, jeszcze w tym roku – w III kwartale – można spodziewać się, że swoje podwoje przed klientami otworzą m.in. Fabryka Norblina, warszawski koncept mixed-use (24 tys. m kw. powierzchni handlowej) i Galeria Andrychów (24 tys. m kw.). Rok później ma zostać przecięta wstęga na otwarciu galerii Karuzela w Kołobrzegu (30 tys. m kw.).

Debiuty i zapowiedzi nowych otwarć

Majowe odmrożenie galerii handlowych zbiegło się z debiutem marki Half Price należącej do Grupy CCC. Sieć będzie specjalizować się w sprzedaży markowych produktów w cenach znacznie niższych, niż te regularne. Zarządzający marką zapowiedzieli, że do końca roku planują otworzyć nawet 60 sklepów. 6 maja miało miejsce również inne, ważne otwarcie. W centrum handlowym Posnania ruszył drugi w kraju sklep pod szyldem Primark. W nowej lokalizacji sieć zajęła prawie 3,5 tys. m kw. Co więcej, pod koniec maja międzynarodowa marka pochodząca z Dublina poinformowała o planach otwarcia  trzeciego sklepu, który urządza się w krakowskim centrum Bonarka. Dwupiętrowy koncept zajmie ponad 3,8 tys. m kw powierzchni.
Autorzy raportu zwracają uwagę na wysoką dynamikę sprzedaży detalicznej, równoważącą obroty, jakie osiąga e-handel. W maju, sprzedaż detaliczna w cenach stałych wzrosła w ujęciu rocznym o 13,9%, a w ujęciu miesięcznym wzrost wyniósł 8,2%. Jednocześnie maj był miesiącem, w którym odnotowano spadek o 7,8% wartości sprzedaży detalicznej przez Internet w cenach bieżących. Jej udział w całkowitej sprzedaży zmniejszył się z 10,8% w kwietniu do 9,1% w maju, na co bezpośredni wpływ miało oczywiście otwarcie centrów handlowych.

Czas na eko-marki i eko-zakupy w dyskontach

Kilkukrotne Zamrożenie handlu, spowolnienie gospodarki i utrzymująca się niepewność dotycząca przyszłości wpłynęły na zmianę zachowań zakupowych Polaków. W czasie pandemii konsumenci baczniej zwracają uwagę na ceny produktów, co otwiera pole do rozwoju marek ekonomicznych i dyskontowych takich jak Pepco, Action, Dealz czy KiK. Do swoich sklepów skutecznie przyciągają nie tylko ceną, ale również bogatą ofertą. Innym atutem wspomnianych marek jest łatwość wpisania się w bardzo popularne dziś formaty handlowe typu „convenience”.

Istotnym trendem w handlu, którego nie osłabiła ani pandemia, ani gospodarcze turbulencje, jest promowanie wśród Polaków zrównoważonego stylu robienia zakupów, obiegu zamkniętego i idei „zero waste.

Fabrice Paumelle, Dyrektor Działu Wynajmu Powierzchni Handlowych BNP Paribas Real Estate

W tym duchu w sieci marketów Auchan pojawiły się używane ubrania znanych marek, które można kupić w okazyjnych cenach.

Natasa Mika, Dyrektor, Dział Wynajmu Powierzchni Handlowych BNP Paribas Real Estate

Sieć zapewnia, że odzież pochodzi ze sprawdzonych źródeł, jest czysta i posortowana, co ułatwia zakupy. Innym ważnym krokiem, który w II kwartale wykonała sieć Auchan, był debiut kolekcji własnej Green Inextenso. Tekstylia, z których wyprodukowana jest odzież w kolekcji w 70% pochodzi z materiałów organicznych, pochodzących z recyklingu, a dodatkowo uwzględnia też zasady „zero waste” i oszczędność wody.

Źródło: BNP Paribas Real Estate.

Raport Santander Bank Polska: e-commerce napędza inne rynki

DeathtoStock_Wired2
Jak informuje Santander Bank Polska, branża opakowań rośnie w rekordowym tempie dzięki e-commerce, pomimo wzrostu cen surowców.

W 2021 roku branża opakowań urośnie min. o 8%, pomimo znaczącego wzrostu cen surowców. Ważnym impulsem rozwoju pozostaje e-commerce pomimo luzowania restrykcji. Branża opakowań musi uwzględnić trendy rynkowe, w tym najsilniejszy z nich, ekologiczny. Produkcja sprzedana krajowego przemysłu opakowań wzrosła w ub. r. o ok. 1,3%, przebijając poziom 45,5 mld PLN, co było dobrym wynikiem na tle całego przetwórstwa przemysłowego, gdzie spadek produkcji sprzedanej wyniósł 5,2%. Pozwoliło to producentom opakowań utrzymać status branży odpornej na kryzysy.

Pełny raport E-commerce B2B – biznes w sieci przygotowany dla Santander Bank Polska przez Mobile Institute dostępny jest na stronie internetowej banku.

Eurostat: Tylko 65% Polaków korzysta z komunikatorów internetowych

brooke-cagle-609873-unsplash
Dwie trzecie Polaków od 16 do 74 roku życia korzysta z mobilnych komunikatorów internetowych, takich jak Whatsapp czy Messenger, do nawiązywania połączeń i wysyłania szybkich wiadomości – tak wynika z danych Eurostatu za 2020 rok. Imponujący na pozór odsetek stawia jednak Polskę na czwartym miejscu od końca wśród członków Unii Europejskiej. Eksperci tłumaczą, z czego to wynika i przestrzegają, że za wzrostem popularności komunikatorów mobilnych powinna iść świadomość istniejących zagrożeń.

Słowenia (63%), Bułgaria i Rumunia (po 64%) – tylko w tych krajach komunikatorów wykorzystujących Internet używa procentowo mniej osób niż w Polsce. W naszym kraju, podobnie jak w Grecji, ten odsetek wynosi 65%. Polsce daleko jednak do państw zajmujących miejsce w europejskiej czołówce – Danii (90%), Holandii i Hiszpanii (po 91%). Wynik naszego kraju znajduje się też poniżej średniej UE, która wynosi 75%. Eksperci zauważają, że stosunkowo niski procent osób, które korzystają z komunikatorów do rozmów czy wysyłania wiadomości nie świadczy jednak o technologicznej przepaści między Polską a krajami Europy Zachodniej.

Różnica niemal 30 punktów procentowych między Polską a innymi państwami Europy wygląda zaskakująco, ale nie wydaje się, że problemem jest gorszy dostępu do Internetu czy odpowiedniego sprzętu. Wystarczy przeanalizować dane z różnych grup wiekowych. Wśród grupy 16-24 lata wykorzystanie komunikatorów jest na poziomie 95%, co jest wynikiem powyżej europejskiej średniej, z kolei w grupie 65-74 lata jest to zaledwie 24%. Można więc powiedzieć, że to polscy seniorzy nie są szczególnie przekonani do takiej komunikacji. Zapewne dlatego, że wychowali się w innych czasach i nie są tak otwarci na nowinki technologiczne jak ich rówieśnicy z Europy Zachodniej – mówi Paulina Woźniak, ekspertka ds. cyberbezpieczeństwa.

Eksperci podkreślają, że wraz z dorastaniem kolejnych pokoleń, popularność komunikatorów internetowych z pewnością będzie jeszcze rosła. Dlatego szczególnie ważna jest kwestia ich bezpieczeństwa.

Codziennie potrafimy wymienić kilkadziesiąt czy nawet kilkaset krótkich wiadomości z jedną osobą. To nie tylko teksty, ale też zdjęcia czy ważne dokumenty. Praca zdalna sprawiła bowiem, że przez komunikatory „załatwiamy” też sprawy zawodowe – podkreśla Paulina Woźniak. – Warto jednak pamiętać o tym, że darmowe komunikatory nie zawsze spełniają podstawowe funkcje bezpieczeństwa. „Płacimy” w nich zazwyczaj naszymi danymi, które są udostępniane przez producentów np. w celach marketingowych. Według danych Eurostatu, prawie 23% Polaków nigdy nie ograniczyło lub odmówiło aplikacji dostępów do danych osobowych. To alarmujące dane. Warto dodać, że płatne komunikatory obecne na rynku często zostawiają pewne „furtki”, które potencjalnie umożliwiają przejęcie naszych konwersacji. Nie mam więc wątpliwości, że postęp w komunikacji musi iść w parze ze zwiększającym się bezpieczeństwem samych aplikacji – dodaje.

Jak przypominają eksperci, 15 lipca przypada Światowy Dzień bez Telefonu Komórkowego. Ich zdaniem całkowita rezygnacja ze smartfonu może nie być możliwa w obecnych czasach, ale użytkownicy mogą wykorzystać tę okazję do zastanowienia się, jaką wagę przywiązują do bezpiecznej komunikacji przez Internet.

Autorką raportu jest Paulina Woźniak – ekspertka ds. cyberbezpieczeństwa z ponad 20-letnim doświadczeniem w obszarze programowania, zarządzania i marketingu. Specjalizuje się we wdrażaniu innowacyjnego podejścia do biznesu. Wśród jej głównych zainteresowań są m.in. technologia blockchain, kryptowaluty i obszar bezpieczeństwa w komunikacji mobilnej.

Sektor usług biznesowych wpływa korzystnie na gospodarkę

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Z najnowszego raportu ABSL Sektor Nowoczesnych Usług Biznesowych w Polsce 2021 wynika, że tylko w 2020 r., w czasie pandemii w centrach usług biznesowych stworzonych zostało łącznie 13 500 nowych miejsc pracy. Udział sektora w PKB Polski jest szacowany na poziomie 3,5% a wartość eksportu usług na poziomie 22,9 mld USD. Wyniki sektora dowodzą, że jest jednym z filarów stabilizujących polską gospodarkę – podczas, gdy inne sektory notowały spadki, usługi biznesowe cały czas się dynamicznie rozwijały.

Spis treści:
Popyt na „kompetencje przyszłości”
Trójmiasto liderem w tworzeniu nowych miejsc pracy
Od roli naśladowcy do roli innowatora
Popyt na hybrydowe biura

Sektor usług biznesowych pomimo pandemii jest wciąż jednym z najszybciej rosnących sektorów polskiej gospodarki. Wzrost zatrudnienia w sektorze wyniósł w ubiegłym roku 3,9%, podczas gdy cała polska gospodarka skurczyła się o 2,7%. W 2020 r. wzrosło zatrudnienie do 355 000, zrealizowane zostały nowe inwestycje i reinwestycje. Działalność rozpoczęły 74 nowe centra usług, które stworzyły 4 800 nowych miejsc pracy. Najwięcej nowych miejsc pracy przybyło w Trójmieście (14,1 tys.), Warszawie i Poznaniu.

Obecnie udział sektora nowoczesnych usług biznesowych w PKB wynosi ponad 3,5%. Ze względu na międzynarodowy charakter usług, gros centrów świadczy usługi na rzecz klientów z całego świata i tym samym sektor pozostaje ważnym eksporterem. Szacunkowa wartość eksportu usług biznesowych w 2020 roku wyniosła prawie 23 mld USD (22.9) co oznacza wzrost o 10.2%. Udział sektora w eksporcie ogółem z uwzględnieniem dóbr kształtuje się na poziomie 6,9%.

Popyt na „kompetencje przyszłości”

Sektor nowoczesnych usług biznesowych w Polsce tworzy obecnie 355 000 miejsc pracy w 1602 centrach obsługi procesów biznesowych (BPO), usług wspólnych (SSC/GBS), IT oraz centrach badawczo-rozwojowych (R&D). Najnowsze dane potwierdzają, że systematycznie wzrasta stopień złożoności usług realizowanych w Polsce. Widoczny jest wyraźny trend w kierunku większej roli kompleksowych procesów i dalsze przechodzenie z back-office do middle-office generujące wyższą wartość dodaną. Jednocześnie zmiany wynikające z trendów powodują wzrost popytu na pracowników posiadających kompetencje cyfrowe.

Na rynku pracy widać zwiększone zapotrzebowanie na specjalizacje, które można uznać za kompetencje przyszłości i są one związane z automatyzacją procesów, architekturą chmury, analizą i eksploracją dużych zbiorów danych. Uwagę zwraca zapotrzebowanie na pracowników mogących pełnić globalne funkcje. Kompetencjami stanowiącymi o ich sukcesie są umiejętności miękkie takie jak praca zespołowa, komunikacja czy krytyczne myślenie.

– Nasze analizy potwierdzają wzrost kompleksowości zadań wykonywanych w centrach usług, które wymagają coraz wyższych kwalifikacji i kompetencji pracowników. Jednym z głównych wyzwań rozwoju w perspektywie czasu jest dostępność odpowiednio przygotowanych kadr. Do utrzymania konkurencyjności Polski i transformacji z ośrodków rozliczeniowych do centrów wspomagających podejmowanie decyzji, potrzebne są systemowe, często długoterminowe rozwiązania obejmujące poszerzanie bazy talentów. Musimy zadbać o rozwój kompetencji związanych z innowacyjnością, nowoczesnymi technologiami, cyfryzacją, a także o przemyślane rozwiązania zachęcające wysokokwalifikowanych specjalistów do pozostania w Polsce. Brak wykwalifikowanych pracowników, którzy mogliby wprowadzać innowacje jest też postrzegany jako bariera dla rozwoju innowacyjności – podkreśla Wojciech Popławski, wiceprezes ABSL.

Trójmiasto liderem w tworzeniu nowych miejsc pracy

Wśród głównych ośrodków usług biznesowych w latach 2016-2021 największy procentowy wzrost zatrudnienia odnotowano w Trójmieście (o 88,4 proc., czyli o 14,1 tys. osób), przy czym znaczny wzrost odnotowano również w Warszawie (85,6 proc.) i Poznaniu (72,0 proc.).

Coroczne badanie ABSL obejmujące ocenę czynników, które mają wpływ na prowadzenie działalności w poszczególnych miastach w Polsce wskazują też, że Trójmiasto obroniło pozycję lidera w kategorii percepcji jakości życia – na kolejnych miejsca znalazł się Wrocław i Poznań – oraz lidera w kategorii oceny współpracy z lokalną jednostką obsługi inwestora, gdzie kolejne miejsca zajmują odpowiednio Łódź i Wrocław.

– Sektor usług biznesowych jest jednym z kluczowych elementów strategii promocji gospodarczej i pozyskiwania inwestycji dla województwa pomorskiego, realizowanej przez Agencję Rozwoju Pomorza, w ramach inicjatywy Invest in Pomerania. Wzrost zatrudnienia w sektorze na Pomorzu to efekt obiektywnych przewag mających odzwierciedlenie w danych statystycznych, prężnie działających firm będących najlepszymi ambasadorami naszej lokalizacji i wsparcia ze strony powołanych do tego instytucji. Razem z naszymi partnerami samorządowymi, pod patronatem Samorządu Województwa, 10 lat temu podjęliśmy zobowiązanie, że województwo pomorskie będzie regionem stabilnym, bezpiecznym, otwartym i przyjaznym dla wszystkich mieszkańców i gości. Wspierając postawy życzliwości, troski o siebie nawzajem i działania dla dobra wspólnego, tworzymy atrakcyjną przestrzeń do życia dla mieszkańców i do prowadzenia działalności dla przedsiębiorców, zgodnie z deklaracją „Wartości w biznesie i życiu codziennym w Trójmieście i Województwie Pomorskim” przyjętą przez Samorząd Województwa oraz władze poszczególnych miast, tworzących metropolię – mówi Piotr Ciechowicz, Wiceprezes Zarządu Agencji Rozwoju Pomorza S.A.

Od roli naśladowcy do roli innowatora

Z badania ABSL Foresight Strategiczny 2021 wynika, że Polska nie jest już uważana za lokalizację o niskich kosztach, a raczej za lokalizację o optymalnych kosztach w przeliczeniu na wygenerowaną wartość. W najbliższym czasie kluczowe znaczenie będzie mieć zdolność do innowacji, ciągłej komercjalizacji ulepszonych i nowych usług oraz rozwiązań wprowadzanych na rynek światowy, na którym działają już polskie centra. Innowacyjność stanie się dominującą metodą działania.

Z raportu ABSL wynika, że sektor nowoczesnych usług dla biznesu w Polsce charakteryzuje wysoki poziom innowacyjności. 72,9 proc. przedstawicieli sektora zadeklarowało wprowadzenie innowacji w ciągu ostatnich 3 lat w porównaniu do 26,1 proc. odnotowanych przez GUS w sektorze przedsiębiorstw. Innowacje dotyczyły zmian w produkcie, asortymencie, procesach lub w organizacji firmy. Z analiz wynika, że obecnie jednym z głównych wyzwań sektora usług biznesowych jest przejście od roli naśladowcy do roli kreatora globalnych trendów, co oznacza konieczność znaczącej zmiany mentalności w kierunku większej kreatywności i innowacyjności oraz poszerzania kompetencji decyzyjnych.

– Ważnym czynnikiem w rozwoju gospodarki jest rosnący i innowacyjny sektor usług, który wraz z nowoczesnym i konkurencyjnym przemysłem tworzą synergię kluczową dla dalszego rozwoju i przyszłości Polski. Motorami rozwoju obu sektorów będą cyfryzacja, skracanie łańcuchów dostaw oraz pula talentów dostępnych na rynku o kompetencjach dopasowanych do potrzeb biznesu – zaznacza wiceminister rozwoju, pracy i technologii Anna Kornecka.

Popyt na hybrydowe biura

Przyspieszenie cyfryzacji, zmiana modelu pracy na hybrydowy lub całkowicie zdalny, potrzeba poszukiwania nowych talentów, nacisk na rozwój kompetencji miękkich – to główne trendy, które wynikają z raportu ABSL. Post-pandemiczna rzeczywistość będzie wymagała nowych wzorców zachowań i na nowo zdefiniowanej roli biur. Obecnie powierzchnia biurowa jest szacowana na 11,9 mln mkw. Polska jest niekwestionowanym liderem na rynku biurowym w regionie Europy Środkowo-Wschodniej i jednym z globalnych liderów. Pomimo spowolnienia gospodarczego, w 2020 r. oddano do użytku ponad 707 tys. mkw. nowych obiektów, co stanowi poziom porównywalny z 2019 r. Rynki regionalne podążają za rozwojem stolicy i czerpią z tego korzyści, zachęcając jednocześnie inwestorów zagranicznych do otwierania biur regionalnych po uruchomieniu działalności centrali.

Źródło: Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL).

Nad Warszawę nadciągnęła Chmura Danych

Grzegorz Kapusta_dyrektor ds inżynierii i szef warszawskiego biura Snowflake

Polska zyskuje znaczenie jako hub technologiczny dla międzynarodowych firm informatycznych.

Spis treści:
Cyfrowa kultura pracy
Pomysł na chmurę i droga na szczyt

Snowflake jest firmą oferującą zintegrowaną platformę zarządzania danymi działającą w oparciu o najnowocześniejszą architekturę chmury obliczeniowej (Data Cloud) – uruchomiła w Warszawie centrum inżynieryjne, stanowiące technologiczne zaplecze dla całej Europy Środkowo-Wschodniej. To druga tego typu jednostka firmy na kontynencie i piąta na świecie. W gronie ponad 4 tys. globalnych klientów Snowflake znajdują się Żabka, Western Union, Kraft Heinz, Adobe oraz Allianz Benelux.
Warszawa została wybrana jako kolejna – po Berlinie – lokalizacja dla biura inżynieryjnego Snowflake w Europie. Na czele polskiego oddziału stoi Grzegorz Kapusta. Obecnie trwają procesy rekrutacyjne na ponad 20 stanowisk. Poszukiwani są m.in. programiści, specjaliści cyberbezpieczeństwa i ds. rozwiązań chmurowych oraz menedżerowie produktu.

Cyfrowa kultura pracy
Polskie firmy coraz chętniej zwracają się ku przetwarzaniu danych w chmurze. Choć według szacunków Eurostatu, w 2020 roku w Polsce z technologii cloud computing korzystało zaledwie co czwarte przedsiębiorstwo (24%), to liczba ta uległa podwojeniu w porównaniu z rokiem 2018.

Pandemia COVID-19 przyspieszyła transformację cyfrową. Aż 26% firm w kraju w ciągu najbliższych 12-18 miesięcy planuje wdrożyć w swoich organizacjach rozwiązania chmurowe. Te, które już przeprowadziły migrację do chmury publicznej, zwracają uwagę na szereg benefitów, ze skalowalnością i elastycznością infrastruktury na czele.
Odpowiedzią na wyzwania wynikające z zarządzania w oparciu o dane jest oferta Snowflake – firmy, która stworzyła Chmurę Danych. Snowflake Data Cloud oznacza globalną sieć, w ramach której organizacje mogą w bezpieczny sposób gromadzić, przetwarzać i udostępniać dane w niemal nieograniczonej skali.

– Dane to złoto cyfrowego świata. Stanowią obecnie jedno z kluczowych aktywów każdego przedsiębiorstwa. Sprawne wykorzystanie mocy danych dotyczących preferencji klientów, działalności operacyjnej i szeregu procesów biznesowych pozwala budować przewagę we wszystkich branżach. Snowflake wykorzystał moc chmury obliczeniowej do stworzenia Data Cloud – platformy, która aktywizuje dane, przekształcając je w realne wskazania dla osób podejmujących decyzje – wyjaśnia Grzegorz Kapusta, dyrektor ds. inżynierii i szef warszawskiego biura Snowflake.

Unikatowy charakter rozwiązania oferowanego przez Snowflake polega na likwidacji silosów danych i zastąpieniu ich znajdującą się na pojedynczej platformie chmurą publiczną, w której mogą być przechowywane wszystkie, zarówno ustrukturyzowane, jak i częściowo ustrukturyzowane dane z całej organizacji. W efekcie są one łatwo dostępne dla szerokiego grona odbiorców w ramach firmy, a także poza nią – o ile organizacja zdecyduje się na udostępnienie ich osobom trzecim w ramach jednego wielkiego ekosystemu Chmury Danych.

– Tworzymy w Polsce rozbudowane centrum badań i rozwoju. Już dziś mamy na pokładzie ponad sześćdziesięcioro specjalistów, lecz wciąż poszukujemy nowych osób. Naszym celem jest ambitny rozwój w regionie poprzez rozpowszechnianie inteligentnych technologii chmurowych. Chcemy, aby Polska znalazła się w gronie liderów rozwiązań z tego zakresu – opowiada Grzegorz Kapusta.

Pomysł na chmurę i droga na szczyt
Historia Snowflake sięga roku 2012, kiedy Thierry Cruanes i Benoit Dageville założyli działalność. Ich celem było stworzenie platformy umożliwiającej łatwe ujednolicanie, integrowanie i analizowanie danych oraz ich bezpieczne udostępnianie na masową skalę. W tej historii możemy również znaleźć polski akcent. To za sprawą Marcina Żukowskiego, który dołączył do grona współzałożycieli Snowflake, będąc jednocześnie twórcą innowacyjnych technologii z zakresu baz danych.

Snowflake, w ramach jednej platformy, oferuje klientom usługi z zakresu inżynierii danych, jezior danych, hurtowni danych, nauki o danych, udostępniania danych oraz aplikacji opartych na danych. Z firmą współpracują setki partnerów technologicznych, którzy integrują swoje rozwiązania ze Snowflake, oraz setki dostawców, tworzących jeden ekosystem Chmury Danych.

Snowflake działa w trzech najważniejszych chmurach publicznych, a klienci mają możliwość wyboru dostawcy spośród Google Cloud Platform, Amazon Web Services oraz Microsoft Azure.

O wyjątkowych walorach Chmury Danych Snowflake przekonały się tysiące firm na świecie, takich jak Western Union, Kraft Heinz, Allianz Benelux, Adobe czy Instacart.
Jednym z polskich klientów Snowflake jest Żabka. Dzięki współpracy ze Snowflake lider branży retail stworzył innowacyjny system zarządzania siecią, w stu procentach opierając na danych swoją politykę dotyczącą nowych lokalizacji, wyboru produktów, które pojawiają się na półkach sklepowych czy ustalania ich cen. W efekcie firmie udało się zwiększyć sprzedaż oraz lepiej zoptymalizować promocje, efektywnie współpracując z grupą ponad 6 tysięcy franczyzobiorców.

– Współpraca z Żabką pierwotnie zaplanowana była jako krótkoterminowy projekt, jednak firma przekonana o korzyściach płynących z Chmury Danych, podjęła decyzję o stworzeniu centralnego repozytorium danych na naszej platformie – zdradza Grzegorz Kapusta ze Snowflake.

Jak wynika z badania Total Economic Impact™, przeprowadzonego przez firmę Forrester, klienci Snowflake w ciągu trzech lat korzystania z Chmury Danych mogą uzyskać całkowite korzyści wynoszące średnio 21 milionów dolarów. Jak wynika z niezależnego badania, 100% klientów Snowflake już czwarty rok z rzędu poleciłoby firmę innym organizacjom.

Źródło: Snowflake.

Społeczne aspekty wpływu pandemii koronawirusa na środowisko pracy

Lidia Zawiła

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy diametralnie zmieniło się postrzeganie pracy biurowej w dotychczas znanej formie. Nowe potrzeby społeczne znalazły odzwierciedlenie w zmieniających się potrzebach pracowników, a to z kolei w bezpośredni sposób przełożyło się na zmianę oczekiwań najemców budynków biurowych. Coraz częściej zaczęto przyglądać się relacjom w zespołach, zmianom samopoczucia pracowników i ich nastawienia w trakcie pandemii.

Spis treści:
Wyzwania kadry zarządzającej
Zarządzanie rozproszonym zespołem
Dylematy pracowników

Nowa rzeczywistość wymusiła modyfikację dotychczasowych nawyków, a w konsekwencji dotknęła wszystkie szczeble organizacji i na nowo zdefiniowała perspektywy zarówno kadry zarządzającej, jak i podlegających im pracowników.

„Obecnie jesteśmy nie tylko świadkami, ale również czynnymi uczestnikami trwającej metamorfozy w obszarze pracy biurowej. Model hybrydowy, którego jeden z elementów zakłada łączenie pracy z biura ze zdalnym wykonywaniem obowiązków w ramach home office lub w innym dowolnym miejscu pracy, stanowił dotychczas raczej benefit. Aktualnie stał się najbardziej rozpowszechnionym stylem pracy, jednocześnie stawiając przed firmami zupełnie nowe, nieznane dotychczas wyzwania,” – komentuje Lidia Zawiła, Konsultant w dziale Badań Rynku w Knight Frank.

Wyzwania kadry zarządzającej
Dla kadry zarządzającej utrudnione okazało się budowanie kultury organizacji oraz zaangażowania pracowników. Jednocześnie nowym wyzwaniem była także rekrutacja nowych pracowników, a tym samym proces wdrożenia ich w struktury organizacji. Przebywanie w stałym wirtualnym kontakcie wymusiło potrzebę bardzo precyzyjnego określania kierunku działania i komunikowania planów oraz oczekiwań w stosunku do pozostałych członków organizacji. Co istotne, dynamicznie zmieniająca się sytuacja sprawiła, że wielu pracowników, przebywających w izolacji od swoich zespołów, oczekuje częstszych informacji, by pozostawać na bieżąco z działaniami zarządu.

Zarządzanie rozproszonym zespołem
Z zupełnie nowymi zadaniami musieli zmierzyć się menedżerowie zespołów, którzy na co dzień najdotkliwiej doświadczają problemów związanych z rozproszeniem pracowników. Do najistotniejszych kwestii w tym zakresie należą: utrzymywanie regularnego kontaktu z zespołem, dbałość o sprawny przepływ oraz transparentność informacji, proces wdrażania nowej osoby w struktury organizacji, a także troska o komfort fizyczny i psychiczny zespołu.

„Menedżerowie zespołów często mierzyli się z zadaniem zrozumienia nowych, zróżnicowanych potrzeb swoich podwładnych, takich jak elastyczne godziny pracy lub wypełnianie obowiązków w trybie zadaniowym. Ponadto każdy z pracowników wykazywał inną potrzebę częstotliwości pojawiania się w biurze. W przypadku, gdy członkowie zespołu preferowali skrajnie odmienne godziny pracy, utrudnione okazywało się organizowanie efektywnych spotkań. Jednocześnie pracownicy wykonujący swoje obowiązki zdalnie mogli mieć poczucie, że ich przełożony, pracując stacjonarnie, utrzymuje lepsze kontakty z osobami przebywającymi częściej w biurze,” – wyjaśnia Lidia Zawiła.

Jedną z prognozowanych zmian w oczekiwaniach najemców względem przyszłych stylów pracy jest większy nacisk na przestrzenie do współpracy. Jak wskazują wyniki przeprowadzonego ostatnio przez Knight Frank badania, w którym udział wzięło blisko 370 najemców zatrudniających około 10 mln ludzi na całym świecie, 55% ankietowanych deklaruje chęć powiększenia takich przestrzeni w swoich biurach, co jest odpowiedzią na potrzebę kontaktów i poprawę efektywności pracy zespołowej.

Dylematy pracowników
Warto podkreślić, że nowe wyzwania nie ominęły także bezpośrednio pracowników – zarówno pracujących zdalnie, jak i tych, którzy swoje obowiązki wykonują stacjonarnie z biura. Nierzadko problematycznymi kwestiami w czasie epidemii okazywały się organizacja ergonomicznego miejsca do pracy w warunkach domowych i wyraźne oddzielenie sfery prywatnej od zawodowej, a także wzrost kosztów zużycia mediów. Warto jednak zaznaczyć, że 59% ankietowanych firm we wspomnianym wcześniej badaniu (Y)OUR SPACE oceniło swoje doświadczenia związane z pracą w domu jako pozytywne.

Jednocześnie wśród pracowników wzrosła świadomość w kwestii bezpieczeństwa sanitarnego, a to przełożyło się między innymi na oczekiwanie zapewnienia sprawniejszej wentylacji i zwiększonego dopływu powietrza w przestrzeniach biurowych.

„Pomimo znacznego wzrostu popularności pracy zdalnej, praca z biura pozostanie ważną częścią funkcjonowania większości organizacji. Aktualnym wyzwaniem dla każdej z nich jest wykreowanie efektywnej metody na połączenie tych dwóch trybów w jeden model hybrydowy. W tym procesie niezwykle ważne jest nie tylko to, aby jak najlepiej odpowiedzieć na nowe potrzeby pracowników, ale także dostrzeżenie szans i korzyści wynikających z funkcjonowania w nowej rzeczywistości,” – dodaje Lidia Zawiła.
Prezentowane badania zostały szerzej opisane w raporcie Knight Frank – (Y)OUR SPACE, który dostępny jest w wersji angielskiej oraz jego lokalnej wersji w języku polskim – Nowa rzeczywistość. Nowe potrzeby.

Autor: Lidia Zawiła, Konsultant w dziale Badań Rynku w Knight Frank.

Skanska: pandemia nie zmieniła dramatycznie naszego modelu pracy

Study on workplaces_V2_Skanska_1
Pomimo faktu, że pandemia koronawirusa wciąż trwa, ponad połowa Polaków chciałaby przychodzić do biura codziennie lub przynajmniej 3-4 razy w tygodniu. Tak wynika z badania Skanska.

Badanie zostało przeprowadzone przez firmę analityczno-badawcza Zymetria na zlecenie Skanska, największego dewelopera biurowego w Europie Środkowo-Wschodniej. W ramach ilościowego badania online metodą CAWI, zebrano odpowiedzi od 2000 pracowników biurowych w dużych ośrodkach miejskich w czterech krajach – Polsce, Rumunii, Czechach i na Węgrzech.

Jak wykazały wyniki badania, w biurze szczególnie cenimy sobie możliwość pracy w osobnych pomieszczeniach czy dobrze wyposażoną kuchnię firmową. Natomiast  dezynfekcja przestrzeni biurowych albo bezdotykowe rozwiązania w znacznym stopniu zmniejszyłyby nasze obawy dotyczące potencjalnego zarażenia koronawirusem.

Co drugi Polak pracuje obecnie w biurze codziennie, a 15% respondentów – trzy lub cztery dni w tygodniu. Zaledwie 16% respondentów przyznało, że wykonuje swoje obowiązki zawodowe wyłącznie w domu.
Badani z Polski zapytani o preferowany model pracy najczęściej wskazywali na wykonywanie swoich obowiązków właśnie z biura. Ponad połowa badanych docelowo chce pracować w biurze prawie codziennie: 27% przez cały tydzień, a 25% – trzy lub cztery dni w tygodniu.

Wykorzystanie turystycznych obiektów noclegowych w I kw. 2021 r. wg GUS

DeathtoStock_Wired3
Główny Urząd Statystyczny opublikował raport nt wykorzystania turystycznych obiektów noclegowych w I kwartale 2021 roku.

Jak wynika z raportu GUS, w okresie od stycznia do marca 2021 roku, w porównaniu z I kwartałem 2020 roku, odnotowano spadek ogólnej liczby turystów korzystających z bazy noclegowej – o 71,9% oraz liczby udzielonych noclegów – o 72,8%. Jednocześnie eksperci GUS zanotowali spadek liczby turystów zagranicznych o 87,9%.
Na początku bieżącego roku w Polsce nadal obowiązywały ograniczenia dotyczące działalności turystycznych obiektów noclegowych wprowadzone od połowy marca 2020 r. w związku z pandemią COVID-19. Jak podają eksperci GUS, zakres tych ograniczeń był zmieniany w zależności od aktualnej sytuacji epidemiologicznej.

Postęp cywilizacyjny zwiększa zapotrzebowanie na energię elektryczną: Jak centra danych konsumują energię?

Janusz Gutowski

Postęp cywilizacyjny zwiększa zapotrzebowanie na energię elektryczną. W XIX w. konsumpcję energii rozpoczęliśmy od węgla, w kolejnym XX wieku paliwem była ropa, natomiast dziś, u progu XXI w. to dane i ponadstandardowe zużycie energii elektrycznej określają następną rewolucję przemysłową. Centra danych to obecnie najszybciej rozwijający się segment rynku nieruchomości komercyjnych, który potrzebuje ogromne, niemal hurtowe ilości energii do prawidłowego funkcjonowania. Janusz Gutowski, CEO AXI IMMO Services w AXI IMMO Group przybliża najważniejsze kwestie związane z zapotrzebowaniem sektora centrów danych na energię oraz możliwych alternatywnych źródeł jej pozyskania.

Spis treści:
Dynamiczny wzrost zapotrzebowania na energię
Optymalizacja wysokiej ceny energii
Zielona energia w służbie centrów danych
A może autogeneracja
Struktura zużycia energii przez Centrum Danych

Głównym konsumentem energii w Polsce przez dziesiątki lat były firmy z sektora przemysłu ciężkiego. Jednak z biegiem czasu znacząca część produkcji z różnych przyczyn, głównie z powodu rosnących kosztów energii bądź ograniczeń dotyczących ochrony środowiska została przeniesiona poza Europę i znikła z przemysłowej mapy Polski. Należy pamiętać, że infrastruktura przesyłowa (sieci 400kV i 220kV), ale również struktura sieci dystrybucji (sieci wysokiego napięcia 110kV i sieci średniego napięcia) dostosowane były do infrastruktury konsumpcji i zapotrzebowania na moc w czasach, gdy była ona budowana. Dlatego praktycznie cała istniejąca dziś krajowa sieć elektroenergetyczna stanowi dziedzictwo PRL-u i w wielu miejscach nie odpowiada obecnej strukturze konsumpcji.

Wraz z lawinowo postępującą informatyzacją praktycznie wszystkich dziedzin życia, zapotrzebowanie na przetwarzanie i magazynowanie cyfrowych danych (Data Center) skutkowało powstaniem tzw. chmury, będącej po prostu zintegrowanym poprzez sieć internetową systemem serwerowni. Wracając jednak na grunt nieruchomości, każda z tych serwerowni to lokalizacja, czyli konkretna działka i budynek. Główne kryteria wyboru takiej lokalizacji to dostępność do energii i sieci światłowodowej.

Pierwszym wyborem dla Data Center są więc lokalizacje, które są już wyposażone w infrastrukturę elektroenergetyczną pozwalającą na dostarczenie dużych mocy, czyli tam, gdzie wcześniej były huty i duże zakłady produkcyjne, a dziś jest znaczący popyt na usługi. Obecnie, zdaje się, że miejsca te niemal w pełnym zakresie mogą zostać przekwalifikowane w inwestycje w centra przetwarzania danych. W obliczu zmieniającego się rynku i w zasadzie wykładniczo rosnącej cyfryzacji wszystkich sektorów gospodarki i niemal każdego aspektu naszego życia coraz większego znaczenia nabierają wymagania sektora Data Center. Postęp technologiczny będzie więc wypadkową dostosowania się do nowych standardów rynkowych i efektywności zaopatrzenia w energię.

Aktualnie to Warszawa jest kluczowym rynkiem dla sektora centrów danych. Zdecydowana większość światowych operatorów chce funkcjonować blisko stolicy m.in. przez wzgląd na większy dostęp do punktów wymiany danych z siecią globalną. Na korzyść Warszawy przemawiają również miejsca, gdzie dostępna jest rezerwa energii, którą można spożytkować. Historycznie w stolicy dystrybucja energii dotyczyła przede wszystkim gospodarstw domowych i pojedynczych przedsiębiorstw np. fabryki FSO, Huty Warszawa, Zakładów Ursus czy firm zlokalizowanych w rejonie Woli. Dostępna tam infrastruktura umożliwia dystrybucję energii na takim poziomie, który jest akceptowany przez sektor Data Center. Z tego względu miejsca po byłych fabrykach są dobrą lokalizacją pod centra danych. Co ciekawe infrastruktura w zakresie dostępnej mocy nie zmieniła się tam przez ostatnie 20-30 lat.

Niemniej obecne zużycie energii przez centra danych i miejsca, w których do tego dochodzi, nie do końca odpowiadają poprzedniej infrastrukturze energetycznej. Wymaga ona specjalistów zarówno od strony operowania, jak i utrzymania technicznego całego obiektu. Dlatego firmy są bardziej zainteresowane obecnością w Warszawie, gdzie dostęp do wysoko wykwalifikowanych pracowników jest większy, a dostępna infrastruktura wymaga tylko częściowej modernizacji.

Dynamiczny wzrost zapotrzebowania na energię
Zużycie energii przez centra danych będzie rosło szybko, ponieważ sztuczna inteligencja czy IoT (Internet Rzeczy) przetwarzają ogromne ilości energii w czasie rzeczywistym. Dla przykładu samochód autonomiczny w ciągu jednej godziny wymienia porównywalną ilość danych co 1300 godzin oglądania filmów na platformach VoD. Rozwój cywilizacyjny i zapotrzebowanie na produkty czy usługi wykorzystujące sztuczną inteligencję będzie również rosło. Już dziś wykorzystuje się bezobsługowe magazyny, które wymieniają hurtowe ilości danych. Z tego względu operatorzy hyperscale jak Google czy Amazon zlecają procesy przetwarzania centrom danych należącym do operatorów, którzy są jednocześnie deweloperami. Usługa, za którą płacą, to wynajęcie mocy obliczeniowej, czyli megawatów.

Optymalizacja wysokiej ceny energii
Cena energii jest głównym składnikiem kosztów przetwarzania danych. Dlatego firmy poszukują rozwiązań, które pomogą im w jej optymalizacji. Stawki za dystrybucję i wykorzystanie energii w 2021 roku, po uwzględnieniu opłaty mocowej, oscylują w granicach ok. 450 zł (ok. 100 EUR) za jedną MW godzinę. Obrazując koszty funkcjonowania Data Center, jeżeli moc zainstalowana w Centrum Danych to 20 MW i pracuje ono bez przerwy, czyli w systemie 24/7, to miesięczna faktura za energię elektryczną wyniesie ok. 6,5 mln zł.

Zielona energia w służbie centrów danych
Pomysłem na zmniejszenie kosztów za energię, poza wykorzystaniem energii z węgla, są odnawialne źródła energii (OZE) np. wiatraki morskie czy generatory lądowe. Trzeba jednak zauważyć, że obecnie rozwiązania z tego zakresu są niestabilnymi generatorami energii, ponieważ wymagają określonych warunków atmosferycznych. W przypadku wykorzystania zielonej energii należy pamiętać, że centrum danych pracuje przez całą dobę. Wydajność fotowoltaiki w ciągu dnia, która mogłaby dostarczyć dodatkową energię, wystarcza na kilka godzin. Dla przykładu obecnie 1mkw paneli fotowoltaicznych produkuje około 300 watów, gdzie część z tej energii np. 20% można zastosować jako źródło energii stałej, a pozostałe 80% przeznaczyć na ładowanie baterii zasilających naszą instalację przez godziny, gdy produkcja jest niska. Gdyby więc chcieć użyć fotowoltaiki jako podstawowe źródło energii dla Data Center, farma taka dla 20MW musiałaby mieć setki hektarów co w okolicach Warszawy (a tylko tu mamy możliwość łączenia się z siecią światową) jest raczej wykluczone. Obecnie na rynku można kupić energię od dostawców zielonej energii ze źródeł OZE, które są wyposażone w odpowiedni certyfikat, co nie zmienia faktu, że praktycznie otrzymamy energię taką, jaka jest w sieci elektroenergetycznej, czyli głównie pochodzącą ze spalania węgla.

A może autogeneracja
Kolejną możliwością wytworzenia energii jest autogeneracja, czyli produkcja energii elektrycznej przez turbiny gazowe lub generatory gazowe dużej mocy, które zostały zaprojektowane jako napędy lotnicze lub morskie i są w stanie dostarczyć moce od kilku do kilkudziesięciu MW. Przy czym oba rozwiązania są bardzo kosztowne. Zapewnienie przez nie ciągłości dostawy energii wymaga zabezpieczenia jednocześnie przynajmniej dwóch tego rodzaju urządzeń w całym okresie eksploatacji dla zachowania wymaganego poziomu produkcji energii. Na dziś, jednak nie ma zbyt wielu doświadczeń ze stosowaniem autogeneracji dla zasilania centrów danych.

Struktura zużycia energii przez Centrum Danych
Dwa główne obszary zużywania energii w działalności podstawowej to przetwarzanie danych oraz utrzymanie odpowiedniej temperatury w obiekcie (w bardzo wąskich granicach, przy użyciu systemów klimatyzacji precyzyjnej).

Zużycie energii dla celów przetwarzania wynika z klasy energetycznej serwerów i instalacji, natomiast zużycie na cele klimatyzacji zależne jest od temperatur na zewnątrz budynku, architektury Centrum Danych, jak również od efektywności energetycznej urządzeń i instalacji.

Inny będzie koszt utrzymania temperatury 24⁰C w Norwegii w okolicy Bergen, a inny w Warszawie czy Wiedniu. Tak więc z dostarczonej mocy 10MW na przetwarzanie danych, czyli na coś, co jest przedmiotem sprzedaży, można w zależności od tego, gdzie jest zlokalizowane centrum i jak jest zbudowane, przeznaczyć 6,5 MW lub tylko 4,5 MW.

Źródło: AXI IMMO.

Pandemia COVID-19 nie zaburzyła rozwoju firm produkujących sprzęt AGD i komponenty

adeolu-eletu-38649-unsplash
Firmy produkujące sprzęt AGD zostały uratowane przez większe zakupy konsumentów.

Sytuacja ta jest wynikiem przesunięcia wydatków z usług i towarów postrzeganych jako mniej potrzebne na m.in. wyposażenie domów w nowy sprzęt AGD. Po początkowym załamaniu, które miało miejsce na początku 2020 roku, produkcja w Unii bardzo szybko odbiła się od dna osiągając poziom o około 10% wyższy niż przed epidemią. Tak wynika z raportu „Producenci i dostawcy AGD w obliczu nowych trendów i wyzwań”, który na zlecenie Santander Bank Polska przygotowała SpotData.

Dobry wynik branży w Polsce jest częściowo efektem substytucji wydatków konsumentów, z usług w kierunku dóbr trwałych. Substytucja może oznaczać, że wysokie tempo produkcji nie utrzyma się po wygaśnięciu pandemii, gdy konsumenci większą część wydatków przeznaczą na usługi takie jak wakacje czy rekreacja. Nie jest to zagrożenie dla producentów, bo ogólna dynamika powinna pozostać dodatnia, szczególnie w Polsce, ale jest to czynnik, który producenci powinni wziąć pod uwagę w najbliższych miesiącach – mówi Ignacy Morawski, dyrektor SpotData.