Działalność przedsiębiorstw posiadających jednostki zagraniczne w 2023 r. wg GUS

rawpixel-com-603645-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Działalność przedsiębiorstw posiadających jednostki zagraniczne w 2023 r.”.

Jak informuje GUS, na koniec 2023 r. 1 978 przedsiębiorstw z siedzibą w Polsce  wykazało zaangażowanie w 4 608 jednostkach za granicą w postaci udziałów, oddziałów lub w innej formie. Oznacza to wzrost o 2,3% w porównaniu z 2022 r. Najwięcej jednostek zagranicznych miało swoje siedziby w Niemczech, Czechach, Stanach Zjednoczonych oraz Ukrainie.
Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Firmy z sektora FMCG odgrywają największą rolę w powiększaniu rynku badawczego w Polsce

badania-retail
Eksperci przewidują, że w tym roku wydatki na badania najbardziej zwiększy branża retailowa. Będzie ona też budować dedykowane dla niej rozwiązania i narzędzia. Szczególną rolę w powiększaniu rynku badawczego odegrają firmy z branży FMCG. Zintensyfikują badania dotyczące elastyczności cenowej, skuteczności promocji i preferencji wobec marek własnych. Już w ub.r. wzrosło zainteresowanie danymi, insightami i analizami dla tego sektora. W tym roku na znaczeniu zyska też e-commerce. Tu działania skoncentrują się na analizie ścieżek zakupowych, optymalizacji koszyków i skuteczności kampanii marketingowych w mediach cyfrowych. Zainteresowanie będą budzić narzędzia analizy big data i monitoringu w czasie rzeczywistym.

Konsumenci rządzą

Według Łukasza Zielińskiego z międzynarodowej firmy SYNO Poland, w 2025 roku nakłady finansowe na badania rynkowe szczególnie zwiększy szeroko pojęty handel – zarówno online, jak i offline. Ten sektor nawet w trudnych warunkach gospodarczych kontynuuje lub intensyfikuje takie inwestycje. A wyzwania związane z dynamicznie zmieniającymi się preferencjami konsumentów sprawiają, że firmy poszukują dokładniejszych danych, aby lepiej dostosować swoje strategie rynkowe do ich potrzeb.

– Kiedy firmom handlowym zaczynają spadać udziały, chcą informacji o konsumentach, aby odwrócić trend. Gdy one rosną, również oczekują analiz i strategii, aby utrzymać wzrost i poszukiwać nowych obszarów i przestrzeni. W sytuacji stagnacji potrzebują danych, by budować wzrost marek – mówi dr Michał Lutostański, prezes Polskiego Towarzystwa Badania Rynku i Opinii (PTBRiO), Head of Knowledge & Thought Leadership w Kantar Polska i adiunkt w Instytucie Zarządzania Wartością SGH w Warszawie.

Natomiast Łukasz Zieliński podkreśla, że nawyki konsumenckie są szczególnie ważne w takich czasach jak obecne, gdy inflacja znowu rośnie bądź balansuje. – Zmiany w zachowaniach klientów, takie jak rosnąca wrażliwość cenowa czy poszukiwanie tańszych zamienników lub częstych promocji cenowych, wymagają stałego monitorowania. Dlatego też ten sektor jest mocno obserwowany przez środowisko analityków i badaczy – dodaje ekspert z SYNO Poland.

W natarciu FMCG i e-commerce

Jak stwierdza Alina Lempa, prezeska OFBOR-u (Organizacja Firm Badania Opinii i Rynku) oraz CEO agencji IQS, od wielu lat największym zleceniodawcą badań pozostaje branża FMCG. To tutaj potrzeba najwięcej odpowiedzi na temat zachowań konsumentów, używanych marek, testu konceptów, reklam, opakowań itp. Prawie co trzecie badanie dotyczy właśnie tego typu kategorii, czyli żywności, kosmetyków i chemii.

– Zeszły rok oznaczał odbicie popytu i zaciętą walkę o konsumenta. Wzrosło więc zainteresowanie danymi, insightami i analizami dla sektora FMCG, szczególnie w zakresie przepływów między kanałami oraz ścieżek zakupowych. W dynamicznie zmieniającym się środowisku konsumenckim widać potrzebę zrozumienia, jak klient wybiera produkty przy półce i jakimi ścieżkami się kieruje – komentuje Szymon Mordasiewicz, Managing Director w YouGov Shopper Intelligence.

Z kolei Łukasz Zieliński przewiduje, że właśnie w tym roku firmy z sektora FMCG odegrają największą rolę w powiększaniu rynku badawczego. Zintensyfikują badania dotyczące elastyczności cenowej, skuteczności promocji i preferencji wobec marek własnych. Ekspert zaznacza, że na znaczeniu zyska też rosnący sektor e-commerce, dzięki postępującej cyfryzacji. Konsumenci coraz chętniej korzystają z kanałów online. To wymusza na firmach intensywne monitorowanie ich zachowań.

– W przypadku sektora e-commerce działania badawcze skoncentrują się na analizie ścieżek zakupowych, optymalizacji koszyków i skuteczności kampanii marketingowych w mediach cyfrowych. Agencje badawcze oferujące narzędzia analizy big data i monitoringu w czasie rzeczywistym mogą liczyć na zwiększone zainteresowanie ze strony tej branży – prognozuje Łukasz Zieliński.

Założenia na 2025 rok

Do tego ekspert z SYNO Poland zwraca uwagę na to, że w obecnym roku branża będzie budować przede wszystkim rozwiązania oraz narzędzia analityczno-badawcze dopasowane do szeroko pojętego handlu, w tym FMCG i e-commerce. Tam, gdzie dużo się dzieje, jest też więcej potrzeb, szczególnie tych najpraktyczniejszych, ale też – a może i przede wszystkim – najbardziej rozwiniętych technologicznie.

– Rok 2025 nie będzie gorszy niż 2024, na co wskazują dane makroekonomiczne. Inflacja powinna zacząć spadać w drugiej połowie roku. Wzrost płac wciąż pozwala na zwiększanie konsumpcji. Jednocześnie oczekiwania wobec tego roku nie mogą być wygórowane. Liczyć się będą innowacje oraz nowe propozycje marek dla konsumentów, w szczególności zaangażowanych w poprawę zdrowia fizycznego. To będzie generować zorientowanie na skuteczne śledzenie efektów nowych wdrożeń produktowych – wskazuje Szymon Mordasiewicz.

Jak podsumowuje dr Michał Lutostański, zmieniające się nastroje konsumenckie i powrót wzrostów marek producenckich, które traciły na zainteresowaniu od czasu pandemii, napawają optymizmem branżę badawczą. W 2024 widać było na rynku powrót zainteresowania pozycjonowaniem marek i tworzeniem wizji kategorii. 2025 rok jest – zdaniem eksperta – kontynuacją poszukiwania insightów i strategii wzrostu. Rosnąć będzie zarówno ilość zleceń, jak i wartość rynku.

(MN, Marzec 2025 r.)
© MondayNews Polska
| Wszelkie prawa zastrzeżone

materiał prasowy

Raport GUS: Ruch graniczny oraz wydatki cudzoziemców w Polsce i Polaków za granicą w 4 kwartale 2024 r.

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Ruch graniczny oraz wydatki cudzoziemców w Polsce i Polaków za granicą w 4 kwartale 2024 r.”.

Jak informuje GUS, w ostatnim kwartale 2024 r. ruch graniczny cudzoziemców utrzymał się na poziomie sprzed roku, a Polaków wzrósł o 1,3% w skali roku. Wartości towarów i usług zakupionych w tym okresie przez cudzoziemców w Polsce oraz towarów i usług zakupionych przez Polaków za granicą były większe niż w 4 kwartale 2023 r., odpowiednio o 5,5% i o 15,0%. W 2024 r. liczba przekroczeń granicy Polski wyniosła 286,4 mln osób. Ruch graniczny cudzoziemców spadł o 0,6% w stosunku do poprzedniego roku, a Polaków wzrósł o 1,9%.
Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Inflacja traci pozycję „lidera” wśród największych obaw i lęków Polaków

scott-graham-OQMZwNd3ThU-unsplash
Polacy obecnie najbardziej boją się chorób, przede wszystkim swoich bliskich. W drugiej kolejności drżą przed pogorszeniem stanu własnego zdrowia. Do tego widać, że prawie co trzeci badany obawia się utraty wartości pieniądza, w tym inflacji, co jeszcze nie tak dawno temu było na pierwszym miejscu. Tak wynika z raportu, którego celem było ustalenie źródeł największych lęków i obaw Polaków. Wynika z niego też, że obecnie najmniej rodacy boją się wahań cen nieruchomości, zachowań mobbingowych, uzależnienia od używek bądź ich działań, wypadku komunikacyjnego oraz utrudnionego dostępu do leków.

Ponad tysiąc Polaków zostało poproszonych o podanie swoich największych lęków z listy 53 różnych sytuacji mogących powodować niepokój. Respondenci mogli wybrać maksymalnie 5 kwestii. Najwięcej wskazań dotyczyło choroby najbliższych – 37,5%. Na drugiej pozycji w zestawieniu pojawił się lęk przed utratą własnego zdrowia – 33,6%. Trzecie miejsce zajął strach związany z inflacją i utratą wartości pieniądza – 29,8%. Tak wynika z niedawno opublikowanego raportu pt. „Bieżące lęki i obawy Polaków”. Dr Rafał Cekiera, prof. UŚ, zastępca Dyrektora Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, zauważa, że trzy pierwsze lęki dotyczą najważniejszych dla Polaków wartości, tj. rodziny, zdrowia i bezpieczeństwa bytowego.

– Z różnych wcześniejszych badań wynika, że rodzina i zdrowie są dla Polaków nadrzędnymi dobrami. Z kolei wskazanie na inflację może być przejawem niepewności, w której funkcjonujemy. Mieliśmy w ostatnich latach dwa nieprzewidywalne zdarzenia – najpierw pandemię, a później wojnę w Ukrainie. Doprowadziły one do wzrostu cen. Ostatnio nałożyła się na to jeszcze niepewność związana z nowym prezydentem USA i pytaniami o przyszłość światowego porządku. W konsekwencji zaczynamy się obawiać, czy to nie spowoduje zawirowań związanych z wartością pieniądza, a ostatecznie nie wpłynie na jakość naszego życia – zauważa socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.

Pytany o wysokie miejsce inflacji na liście odczuwanych przez Polaków obaw, Michał Murgrabia, współautor ww. raportu z platformy ePsycholodzy.pl, wyjaśnia, że z psychologicznego punktu widzenia lęk związany z utratą wartości pieniądza wywodzi się z poczucia utraty kontroli nad własnym życiem.

– Pieniądze są jednym z kluczowych elementów zapewniających bezpieczeństwo, a spadek ich wartości może budzić frustrację, niepokój i poczucie zagrożenia. Inflacja szczególnie mocno uderza w osoby, które nie mają oszczędności lub których wynagrodzenia nie rosną w tempie pozwalającym na utrzymanie dotychczasowego standardu życia. To właśnie ta grupa społeczna jest najbardziej narażona na chroniczny stres związany z przyszłością finansową – dodaje Michał Murgrabia.

W pierwszej piątce powodów obaw i leków widać również napływ imigrantów – 24,6%, a także atak terrorystyczny (18,7%). Zdaniem dra Michała Pieniasa z Uczelni Łazarskiego, lęki społeczne przed osobami z innych regionów świata w dużej mierze wynikają z populizmu stosowanego przez polityków. Obawy przed migrantami są bezpodstawne, bo obcokrajowcy rzadko kierują się do Polski, ale wybierają kraje o bardziej rozwiniętej gospodarce. Mimo to może dochodzić do pewnych konfliktów na tle ekonomicznym, a część Polaków obawia się o miejsca pracy.

– Niektórzy Polacy boją się, że przybysze zza wschodniej granicy mogą wykonywać tę samą pracę za niższe stawki. To jest jednak pewna mrzonka, bo kwestie wynagrodzeń reguluje Kodeks pracy. Co tyczy się strachu przed atakami terrorystycznymi, to w Polsce nie mamy hermetycznej społeczności imigranckiej zamkniętej w gettach, co zdarza się na zachodzie Europy. W Polsce jest też inny typ imigranta zarobkowego – uzupełnia dr Pienias.

Raport wykazał również, że najmniej wskazań otrzymała obawa związana z wahaniami cen nieruchomości – 0,3%. Zdaniem dra Rafała Cekiery, prof. UŚ, wynika to z tego, że jakkolwiek temat cen mieszkań i domów jest ważny i związany z podstawowymi potrzebami bytowymi, to jednak dotyczy określonej grupy respondentów.

– Myślę, że cenami mieszkań interesują się przede wszystkim osoby, które zakładają, że być może w nieodległej przyszłości zbudują dom lub kupią mieszkanie. Ci, którzy takich planów nie mają lub z powodów finansowych mieć nie mogą, niekoniecznie żyją tym tematem. W tym doszukuję się przyczyny tak niewielu wskazań – wnioskuje profesor Uniwersytetu Śląskiego.

Niski odsetek wskazań lęków związanych z wahaniem cen nieruchomości zaskakuje Michała Pajdaka, drugiego ze współautorów raportu z platformy ePsycholodzy.pl. Przypomina on, że w 2023 r. podpisano 510,9 tys. aktów notarialnych dotyczących sprzedaży nieruchomości. To wprawdzie o 3,8% mniej niż rok wcześniej, ale jest to jednak duża grupa kupujących. Raport też pokazuje, że niewielu Polaków boi się zachowań mobbingowych – 0,4%, a także uzależnienia się od alkoholu lub innych używek bądź działań, np. hazardu, seksu czy zakupów – również 0,4%. Ponadto rzadko występuje lęk przed wypadkiem komunikacyjnym oraz utrudnionym dostępem do leków – po 0,8%.

– Te lęki nie są traktowane przez ogół społeczeństwa jako największe zagrożenia. Wynika to zarówno z różnic w doświadczeniach życiowych, jak i z mechanizmów psychologicznych, które sprawiają, że ludzie koncentrują się na niebezpieczeństwach postrzeganych jako natychmiastowe i realne w ich codziennym życiu – dodaje Michał Murgrabia.

Z kolei Michał Pajdak twierdzi, że Polacy mogą uważać, że uzależnienia to problem, który dotyczy tylko części społeczeństwa, zaś mobbing nie zdarza się na masową skalę. Nękaniu w pracy czy wypadkom komunikacyjnym poświęca się też mniej uwagi medialnej, więc mogą być traktowane jako mało prawdopodobne zagrożenia w porównaniu do problemów finansowych, które dotykają niemal wszystkich.

– To, czego się boimy, często zależy od tego, co przeżyliśmy. Ktoś, kto doświadczył mobbingu, będzie traktował go jako realne zagrożenie, podczas gdy dla innych może być to abstrakcja. Media i otoczenie kreują też określone lęki. Wysoka inflacja jest niepokojąca, ale staje się jeszcze bardziej realna, gdy codziennie słyszymy o niej w mediach. Niektóre lęki są wypierane, bo są zbyt trudne do przepracowania. Może dlatego tak niski wynik miały uzależnienia. Ludzie wolą ich nie dostrzegać jako zagrożenia dla siebie – podsumowuje Michał Pajdak.


(MN, Marzec 2025 r.)

© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.
materiał prasowy

Złoto inwestycyjne bije kolejne rekordy cenowe

Michał Tekliński, ekspert rynku złota Goldsaver, Grupa Goldenmark
Cena złota nadal rośnie, osiągając bezprecedensowe poziomy ponad 3000 dolarów za uncję. Ten wzrost jest napędzany przez szereg czynników, w tym eskalację napięć geopolitycznych i wojen handlowych. Popyt napędzają także zakupy kruszcu przez banki centralne i fundusze ETF.

Rynek złota nie zwalnia tempa. Cena uncji kruszcu trzykrotnie w minionym tygodniu biła swoje ATH (all-time high), osiągając poziom 3057 dolarów, co oznacza wzrost o 17% od początku roku i niemal 41% rok do roku. W piątek 21 marca, na zakończenie sesji, kurs królewskiego metalu wciąż przekraczał 3000 USD/oz. Tak dynamiczny wzrost budzi zainteresowanie inwestorów i analityków, a przyczyny tego zjawiska są wielowarstwowe.

Jednym z kluczowych czynników wspierających wzrost ceny złota jest napięta sytuacja geopolityczna. Eskalacja konfliktu izraelsko-palestyńskiego z powodu niedotrzymania warunków zawieszenia broni przez Hamas, a także niepewność związana z wojną na Ukrainie podsycają niepokój wśród inwestorów. W takich warunkach tradycyjnie wzrasta popyt na bezpieczne aktywa, do których złoto jest zaliczane.

Nasiliły się także obawy o globalny handel. Zapowiedziane na 2 kwietnia wprowadzenie kolejnych taryf celnych przez Donalda Trumpa, bez oznak odwrotu od tej decyzji, budzi emocje i niepewność na rynkach. Odpowiedź taryfowa ze strony Unii Europejskiej, która od kwietnia nałoży 50% cła na amerykańską whisky oraz retorsje ze strony Trumpa (200% cła na wina i szampany) dodatkowo eskalują napięcia handlowe.

Fed nie ścina stóp, a ETF-y kupują złoto na potęgę

Na sytuację rynkową duży wpływ mają także decyzje Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych. Na ostatnim posiedzeniu Fed postanowił utrzymać stopy procentowe na niezmienionym poziomie, co dla wielu inwestorów było sygnałem, że inflacja i niepewność monetarna pozostają istotnymi ryzykami.

A presja polityczna na obniżkę stóp procentowych rośnie. Prezydent Donald Trump publicznie wzywał FED do obniżenia stóp procentowych, argumentując, że zbyt wysokie stopy hamują gospodarkę USA. Decyzje dotyczące stóp procentowych mogą wpływać na siłę dolara amerykańskiego, co z kolei ma implikacje dla cen złota.

Dodatkowym czynnikiem napędzającym wzrost cen kruszcu jest powrót popytu ze strony notowanych na giełdzie funduszy inwestycyjnych ETF. Amerykańskie ETF-y pobiły rekord zakupów z lipca 2020 roku, kupując ponad 72 tony złota w lutym i kontynuując zakupy w marcu, nabywając dodatkowo ponad 40 ton. Ta tendencja nie ogranicza się tylko do USA – wzrosty zakupów odnotowano również w Europie i Chinach.

Warto zauważyć, że europejskie ETF-y, które w zeszłym roku wyprzedawały złoto, w tym roku ponownie zaczęły je kupować. Obecnie ETF-y na złoto osiągają lepsze wyniki niż ETF-y oparte na kryptowalutach. Co więcej, firmy ubezpieczeniowe w Chinach otrzymały możliwość alokowania do 1% swoich aktywów w fizycznym złocie i zaczęły to robić, co dodatkowo zwiększa globalny popyt na kruszec.

[fragment artykułu]

Autor: Michał Tekliński – Ekspert rynku złota z liczącym już ponad dekadę doświadczeniem w branży. W Goldenmark pełnił funkcję dyrektora ds. rynków międzynarodowych. Zwiedził świat i zobaczył wszystko (łącznie z legendarnymi dywanami jubilerów, z których wytapia się drobinki złota). W Goldsaverze pełni funkcję głównego analityka oraz filaru zespołu eksperckiego. Prywatnie wytrawny obserwator polityki, geopolityki i gospodarki.

Źródło: Goldsaver Sp. z o.o.
materiał prasowy

GUS z komunikatem w sprawie wskaźnika cen nakładów inwestycyjnych za cztery kwartały 2024 r.

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Komunikat w sprawie wskaźnika cen nakładów inwestycyjnych za cztery kwartały 2024 r.”.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 25 marca 2025 r. w sprawie wskaźnika cen nakładów inwestycyjnych za cztery kwartały 2024 r.

Jak informuje GUS, na podstawie art. 15 ust. 5b ustawy z dnia 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych (Dz. U. z 2025 r. poz. 278 i 340) ogłoszono, że wskaźnik cen nakładów inwestycyjnych za cztery kwartały 2024 r. w stosunku do czterech kwartałów 2023 r. wyniósł 100,9 (wzrost cen o 0,9%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Fiskus zainicjował w ub.r. ponad 9 tys. kontroli podatkowych

urzad-kontrola
W 2024 roku liczba rozpoczętych kontroli podatkowych spadła o blisko 24% w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Jak przekonują znawcy tematu, skarbówka ma coraz doskonalsze narzędzia do typowania podatników, którzy mogli naruszyć prawo. Jednocześnie eksperci zwracają uwagę na braki kadrowe w organach skarbowych. Spośród tego typu działań zakończonych w ubiegłym roku, w ponad 98% stwierdzono nieprawidłowości. Wówczas uszczuplenia wyniosły prawie 1,7 mld zł, a pokontrolne wpłaty – ponad 587 mln zł.

Mniej kontroli

Jak wynika z danych Ministerstwa Finansów, w 2024 roku wszczęto 9,3 tys. kontroli podatkowych. To o 23,6% mniej niż w 2023 roku, kiedy zainicjowano ich 12,1 tys. Natomiast porównując dane za ubiegły rok z tymi z 2022 roku, widać spadek o 45,7% – wtedy rozpoczęto 17,1 tys. tego typu działań.

Do tych spadków rdr. przyczynia się fakt, że skarbówka ma coraz lepsze narzędzia do weryfikowania przedsiębiorców, w tym STIR czy JPK. One pozwalają zdecydowanie precyzyjniej weryfikować na podstawie analiz Ministerstwa Finansów, a następnie typować podmioty które mogły złamać prawo podatkowe. Ponadto, wzrasta świadomość podatników w zakresie obowiązujących regulacji. Oni chcą się szkolić, ponieważ przepisy często są modyfikowane – komentuje Marcin Otręba, doradca podatkowy i wykładowca Uniwersytetu WSB Merito we Wrocławiu.

Natomiast jak podkreśla radca prawny i doradca podatkowy Marek Niczyporuk z kancelarii Ars Aequi, powyższe dane dotyczą kontroli wszczynanych przez KAS. Nie odnoszą się więc do ustaleń mających charakter ostateczny i prawomocny. Ekspert dodaje, że w większości przypadków przeprowadzane są kontrole celowane. Ponadto spadek rdr. nie jest zaskakujący również ze względu na braki kadrowe, na które cierpią organy skarbowe.

Bardzo często, już na etapie rozpoczęcia kontroli, organ ma szerokie rozeznanie w stanie faktycznym na podstawie danych, które podatnik złożył. A obowiązki sprawozdawcze rozszerzają się z roku na rok. Podatnicy muszą raportować niektóre informacje w ramach różnych formularzy nawet kilkukrotnie. Dzięki odpowiednim narzędziom i selekcji danych, organy zyskują możliwość skuteczniejszego typowania do kontroli – zaznacza Agnieszka Wnuk, partner w firmie doradczej Quidea i ekspertka BCC.

Więcej nieprawidłowości

W ub.r. zakończono 9,8 tys. kontroli podatkowych. To o 24,5% mniej niż w 2023 roku, kiedy takich działań było 13 tys. Marcin Otręba przyznaje, że bierze czynny udział w takich działaniach jako pełnomocnik. Zdaniem eksperta, kontrole podatkowe są przewlekle. Wykładowca Uniwersytetu WSB Merito we Wrocławiu przekonuje również, że świadomość przepisów przez pełnomocników nie pozwala na szybkie zakończenie takich działań ze względu na skomplikowany charakter postępowań oraz konieczność wyjaśnienia stanu faktycznego.

Przepisy określają, jak długo powinna trwać kontrola przedsiębiorcy. Jednak limity te dotyczą czynności prowadzonych w przedsiębiorstwie, u danego podatnika. Jeśli zatem urzędnicy zajmują się tymi kwestiami w urzędzie, to nie ma tych obostrzeń. Zdarzało się, że reprezentowałem klientów w kontrolach trwających powyżej dwunastu miesięcy i nie były to przypadki odosobnione – dodaje mec. Niczyporuk.

Z kolei Agnieszka Wnuk podkreśla, że długość kontroli podatkowej zależy nie tylko od obciążenia danego urzędu, ale również od proaktywnego zaangażowania oraz przygotowania podatnika. W toku takiego działania organy wzywają go do przedkładania określonych dokumentów i informacji. Od tego, jaka będzie odpowiedź, w istotnej mierze zależy nie tylko czas trwania, ale też nierzadko rezultat kontroli. Natomiast według danych resortu, spośród kontroli podatkowych zakończonych w 2024 roku 9,6 tys. wykazało nieprawidłowości (98,1% zakończonych kontroli). W 2023 roku było to 12,7 tys. (97,6%).

Myślę, że chyba już minęły czasy, w których kontroler szedł do przedsiębiorcy z założeniem wykrycia jakiejkolwiek nieprawidłowości. Teraz, wchodząc do danej firmy, wie, co tam jest niezgodnego z prawem. Wygląda to inaczej niż kiedyś, przede wszystkim ze względu na dokładniejsze typowanie. Zdarza się też, że organ wszczyna postępowanie kontrolne i daje szansę przedsiębiorcy. W ten sposób sygnalizuje mu, że wie o nieprawidłowościach. Jeśli podatnik je skoryguje, to nie będzie dalszego poszukiwania – mówi ekspert z WSB Merito.

Uszczuplenia i wpłaty

Z danych resortu wynika, że w 2024 roku uszczuplenia wyniosły 1,693 mld zł. To o 13,6% mniej niż w 2023 roku, kiedy było to 1,959 mld zł. W opinii Agnieszki Wnuk, różnica rdr. wynika najprawdopodobniej ze zmniejszenia liczby zakończonych kontroli.

W skali budżetu nie jest to duża zmiana rdr. Natomiast znaczenie może mieć metodologia prowadzonych kontroli podatkowych. Wystarczy spojrzeć na kwestie dotyczące zwrotu podatku VAT. Zdarza się, że kontrola wykazuje nieprawidłowości w tym zakresie, więc podatnik ma oddać otrzymane wcześniej środki. Niekiedy zwrot jest zatrzymywany przez organy podatkowe do czasu zakończenia kontroli podatkowej. Następnie oddawana jest tylko część, która faktycznie przysługuje podatnikowi – analizuje Marcin Otręba.

W ubiegłym roku pokontrolne wpłaty wyniosły 587,4 mln zł. To o 27,4% mniej niż w 2023 roku, kiedy było to 808,8 mln zł. Zdaniem mec. Marka Niczyporuka, najprostsze wytłumaczenie jest takie, że mniej wszczynanych kontroli podatkowych powoduje słabsze wpływy. W opinii eksperta, potrzeba uszczegółowienia informacji, żeby odnieść się do tych danych. Przykładowo warto wiedzieć, czy to są wpłaty dobrowolne, czy ściągane w egzekucji i czy dotyczą kontroli zakończonych w danym roku, czy wszystkich kontroli, to jest także tych zakończonych w poprzednich latach.

Wpływ na niższą kwotę rdr. mogą mieć nierzetelni podatnicy wystawiający tzw. puste faktury. Oni ukrywają swój majątek. Oficjalnie go nie mają i nie mogą oddać budżetowi państwa podatku, który uzyskali niezgodnie z prawem. To też może oznaczać, że jest coraz więcej tzw. przestępstw karuzelowych, gdzie wystawiane są fikcyjne faktury. System musi wyeliminować takie podmioty i dostrzegam, że coraz więcej kontroli podatkowych skupia się właśnie na tym aspekcie – podsumowuje ekspert z Uniwersytetu WSB Merito we Wrocławiu.

(MN, Marzec 2025 r.)

© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone
materiał prasowy

Kiedy polscy konsumenci wydają najwięcej w e-sklepach?

olloweb-solutions-520914-unsplash
Konsumenci coraz chętniej korzystają z oferty e-sklepów – dopasowując termin zakupów do swoich potrzeb. Wyniki raportu IdoSell „Co e-sklep powinien wiedzieć o tym, jak klienci kupują online” obrazują, że to poniedziałki generują 19,1% wartości sprzedaży i zdecydowanie wyróżniają się na tle pozostałych dni tygodnia. To właśnie w ten dzień, po analizie promocji w weekendy, konsumenci decydują się na finalizację zakupów, co nie jest przypadkowym zjawiskiem, a wynikiem dobrze przemyślanej strategii marketingowej.

Analiza preferencji zakupowych kupujących w internecie ma ogromny wpływ na wyniki e-commerce. Badając ich zachowania, można wyraźnie zaobserwować zróżnicowane aktywności zakupowe w zależności od dnia tygodnia oraz dopasować do nich strategię biznesową e-sklepu.

Poniedziałek i wtorek w natarciu: kiedy koszyk zakupowy rośnie najszybciej?

Według danych IdoSell to po weekendzie następuje intensyfikacja działań e-commerce – to w poniedziałki i wtorki sklepy internetowe odnotowują zakupy o najwyższej wartości. Te pierwsze dni tygodnia stanowią kulminację efektu weekendowych promocji, kiedy to konsumenci mogą na spokojnie surfować po internecie i szukać najlepszych ofert oraz dodawać kolejne produkty do koszyka.

Zakupy we wtorek to aż 18,1% ogólnej sprzedaży w tygodniu, co potwierdza, że impuls zakupowy trwa dłużej niż tylko w poniedziałek – dzięki czemu konsumenci finalizują zaległe transakcje. Warto zauważyć, że weekendy, z udziałami wynoszącymi odpowiednio 6,6% w soboty i 9,2% w niedziele, wykazują najniższą aktywność.

„Obserwujemy, że konsumenci traktują weekendy jako czas relaksu i regeneracji, odkładając większe wydatki na początek tygodnia. Choć potencjalni klienci e-sklepów często przeglądają oferty w wolnych chwilach, to właśnie poniedziałki i wtorki są dniami, w których najczęściej finalizują zakupy. Znajomość tych wzorców pozwala sklepom internetowym lepiej dostosować strategie marketingowe do zachowań klientów. Aby skłonić konsumenta do zakupu, marka powinna pojawić się na jego radarze kilkukrotnie – warto więc wykorzystać tę wiedzę i zaplanować działania promocyjne tak, aby wzmacniać kontakt z ofertą w odpowiednich momentach” – komentuje Katarzyna Sienkiewicz – UX designerka i content managerka w IdoSell.

[fragment artykułu]

Źródło: IdoSell
materiał prasowy

Wyniki finansowe przedsiębiorstw niefinansowych w 2024 r. wg GUS

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Wyniki finansowe przedsiębiorstw niefinansowych w 2024 r.”.

Jak informuje GUS, w 2024 r. wyniki finansowe badanych przedsiębiorstw niefinansowych były znacznie niższe od uzyskanych rok wcześniej. Pogorszeniu uległy wskaźniki ekonomiczno-finansowe. Nakłady inwestycyjne były o 7,8% niższe niż w 2023 r. (kiedy notowano wzrost o 10,2%).
Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-luty 2025 roku wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-luty 2025 roku”.

Jak informuje GUS, w okresie od stycznia do lutego 2025 r. oddano do użytkowania o 2,1% mniej mieszkań niż w analogicznym okresie 2024 roku. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia z projektem budowlanym. Spadek ten wyniósł 5,7%. Spadła też liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto (o 6,8%).

Jak informuje GUS, są to dane wstępne, które mogą ulec zmianie po opracowaniu danych ostatecznych.

Źródło: GUS.

GUS: Dynamika produkcji budowlano-montażowej w lutym 2025 roku

volkan-olmez-73767-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Dynamika produkcji budowlano-montażowej w lutym 2025 roku”.

Jak informuje GUS, według danych wstępnych produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana w lutym 2025 r. na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób utrzymała się na poziomie sprzed roku (w lutym 2024 r. notowano spadek o 4,8%) oraz była o 7,5% wyższa niż w styczniu br.

Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym produkcja budowlano-montażowa w lutym br. była o 0,8% wyższa niż w analogicznym miesiącu ub. roku oraz o 2,3% niższa niż w styczniu br. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Jak podkreśla Główny Urząd Statystyczny, są to dane wstępne; obejmują przedsiębiorstwa o liczbie pracujących powyżej 9 osób, których przeważający rodzaj działalności zaliczono do sekcji F „Budownictwo” według Polskiej Klasyfikacji Działalności 2007 (PKD 2007).

Źródło: GUS.

DANE MF: W 2024 r. urzędnicy ujawnili blisko 292 tys. fikcyjnych faktur na przeszło 8,7 mld zł

matthew-guay-148463-unsplash
W 2024 roku liczba wykrytych fikcyjnych faktur była najwyższa od 2018 roku, wzrosła rdr. o przeszło 130%. Eksperci komentujący te dane zwracają uwagę na skuteczniejsze działania kontrolne i lepsze wykorzystanie dostępnych danych. Ale podkreślają też skalę zjawiska, która może być większa od wcześniej zakładanej. Jednocześnie nie wykluczają wpływu czynnika politycznego na ww. wzrost. W ub.r. wykryto blisko 292 tys. fikcyjnych faktur, z czego blisko 86 tys. wystawiono w 2023 roku, a nieco mniej – w 2022 roku. Ich wartość brutto wyniosła 8,71 mld zł, czyli o przeszło 51% więcej niż w 2023 roku.

Wzrost o ponad 130%

Jak wynika z danych Ministerstwa Finansów, w 2024 roku w toku kontroli podatkowych i celno-skarbowych wykryto 291,6 tys. fikcyjnych faktur. To o 130,8% więcej niż w 2023 roku, kiedy takich przypadków stwierdzono 126,4 tys. Resort informuje, że ww. liczba faktur w ub.r. była najwyższa od 2018 roku. Wówczas wyniosła 270,8 tys. I zaznacza, że dane za okres od 2019 roku do 2023 roku mogą świadczyć o narastającej, a niewykrytej skali oszustw w VAT przed 2024 r. W 2019 roku ujawniono ich 229 tys., w 2020 roku – 153,4 tys., w 2021 roku – 201,1 tys., a w 2022 roku – 178,3 tys.

– Przy mniejszej liczbie kontroli podatkowych i celno-skarbowych wykryto dużo więcej fikcyjnych faktur. Rozumiem, że dotyczy to zarzutu fikcyjności, a nie samego dowodu, bo to jeszcze nie jest orzeczone. Natomiast to uzasadnia podejrzenia, że już w 2023 roku było źle, a w kolejnym – jeszcze gorzej. To świadczy o przyzwoleniu na ucieczkę od podatkowania przy pomocy tego typu faktur. Jednocześnie podatek VAT jest w stanie głębokiego kryzysu koncepcyjnego – komentuje prof. Witold Modzelewski, prezes Instytutu Studiów Podatkowych, były wiceminister finansów.

Jak podkreśla dr Anna Wojciechowska z Solveo Advisory i ekspertka BCC, samą skalę wzrostu o ponad 130% rdr. można rozpatrywać dwojako. Z jednej strony większa liczba wykrytych fikcyjnych faktur wskazuje na skuteczniejsze działania kontrolne i lepsze wykorzystanie dostępnych danych, co jest pozytywne z perspektywy uszczelniania systemu podatkowego. Z drugiej – liczby te mogą sugerować, że zjawisko wciąż pozostaje poważnym problemem, a jego skala może być większa, niż wcześniej zakładano. Była naczelnik Wydziału Kontroli Podatkowej Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku zwraca uwagę na działania niektórych firm. One, szukając sposobów na poprawę swojej sytuacji finansowej, mogą częściej sięgać po nielegalne mechanizmy unikania opodatkowania.

– Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego nastąpił tak duży wzrost. Może się to wiązać nie tylko z tym, że w danym roku było obiektywnie więcej lub mniej przypadków naruszeń. Nie jest wykluczone, że jakąś rolę odgrywa również czynnik polityczny. Poprzednia władza twierdziła, że zasypuje tzw. lukę vatowską. Zatem wzrastająca liczba wykrywanych fikcyjnych faktur w kolejnych latach rządów byłaby z pewnością niespójna z politycznym przekazem. Z kolei obecna władza jest zainteresowana wykazaniem własnych sukcesów oraz dyskredytacją twierdzeń poprzedników politycznych – mówi Marek Niczyporuk, radca prawny i doradca podatkowy z kancelarii Ars Aequi.

Z kolei prof. Modzelewski zaznacza, że w 2024 roku nie nastąpiła jakościowa zmiana w podejściu do fikcyjnych faktur w porównaniu w 2023 rokiem. Zdaniem eksperta, do 2020 roku było naprawdę wiele skutecznych działań, które usuwały wady tego podatku. Sukcesem okazało się wprowadzenie obowiązkowej podzielonej płatności. W opinii dr Wojciechowskiej, do znacznego wzrostu rdr. przyczyniła się przede wszystkim postępująca digitalizacja procesów w urzędach. Znaczenie też miało coraz lepsze wykorzystanie przez administrację skarbową danych z plików JPK_VAT. Zaawansowana analiza informacji przesyłanych przez podatników daje fiskusowi nowe narzędzia do skuteczniejszego wykrywania nieprawidłowości.

– Każdą ujawnioną fikcyjną fakturę oczywiście należy uznać za sukces państwa i jego struktur. Jednak mam nadzieję, że w żadnej mierze podane liczby nie były inspirowane przez kierownictwo organów. To znaczy, że nie chodziło o wykrywanie większej liczby takich przypadków w okresach funkcjonowania poprzedniej władzy, a mniej – w czasie rządów obecnej ekipy – dodaje mecenas Marek Niczyporuk.

Fikcja pod lupą

Z danych resortu wynika również, że ubiegłoroczne wykrycia dotyczyły 8,2 tys. fikcyjnych faktur wystawionych w 2024 roku. Do tego było 85,8 tys. – z 2023 roku, 85,2 tys. – z 2022 roku i ponad 110 tys. z wcześniejszych lat.

– Zasadniczo zobowiązania podatkowe przedawniają się po pięciu latach, licząc od końca roku, w którym upłynął termin płatności podatku. Organy KAS koncentrują się na analizie okresów, które nadal mogą podlegać egzekucji lub korektom. Dziś sytuacja jest o wiele lepsza niż jeszcze kilka lat temu. Wówczas znaczna część kontroli była wszczynana w ostatnim lub przedostatnim roku przed upływem terminów przedawnienia zobowiązań podatkowych – dodaje ekspert z Ars Aequi.

Jak informuje Ministerstwo Finansów, 8,71 mld zł wyniosła wartość brutto wynikająca z fikcyjnych faktur wykrytych w 2024 roku w toku kontroli podatkowych i celno-skarbowych. To o 51,2% więcej niż w 2023 roku, kiedy było to 5,76 mld zł.

– Niższa dynamika wzrostu wartości – 51,2%, w porównaniu z liczbą wykrytych przypadków –130,8%, może wskazywać, że oszuści częściej operują na mniejszych kwotach. Nie jest wykluczone, że to efekt strategii unikania wykrycia. Mniejsze wartości mogą mniej rzucać się w oczy w systemach kontrolnych i być trudniejsze do natychmiastowego zidentyfikowania jako fikcyjne. Niemniej jednak fiskus najwyraźniej skutecznie wychwytuje także takie przypadki, co świadczy o coraz lepszym wykorzystywaniu narzędzi analitycznych, np. danych z JPK_VAT – wyjaśnia ekspertka z BCC.

Według prof. Modzelewskiego, jeśli wartość brutto wynikająca z fikcyjnych faktur wyniosła 8,71 mld zł, to skala wykrytego zjawiska w dalszym ciągu ma charakter śladowy. Były wiceminister finansów przekonuje, że liczba ujawnionych nieprawidłowości nie świadczy o istotności. Jak podkreśla ekspert, ostrożne szacunki wskazują, że nienależny zwrot podatku VAT wynosi prawdopodobnie 40-50 mld zł rocznie. To oznacza, że sukcesów fiskalnych z tego tytułu nie osiągniemy.

– Z punktu widzenia budżetu państwa, 8,71 mld zł to kwota niebagatelna. W dłuższej perspektywie kluczowe będzie nie tylko dalsze zwiększanie skuteczności wykrywania oszustw, ale przede wszystkim ograniczenie samego procederu. Jeśli wzrost wykryć nie przełoży się na realne zmniejszenie liczby fikcyjnych faktur wystawianych w przyszłości, może to sugerować, że same kontrole nie są wystarczającym narzędziem do eliminacji tego problemu. Konieczne będą dalsze zmiany systemowe – podsumowuje dr Anna Wojciechowska.

(MN, Marzec 2025 r.)

© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone
materiał prasowy

Wykonujący pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych w Polsce we wrześniu 2024 r. wg GUS

rawpixel-com-594763-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Wykonujący pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych w Polsce we wrześniu 2024 r.”.

Jak informuje GUS, w ostatnim dniu września 2024 r. pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych wykonywało w Polsce ponad 2,4 mln osób. Spośród nich 1004,1 tys. osób równolegle wykonywało pracę kwalifikującą je do pracujących w gospodarce narodowej[1]. Zaprezentowane w opracowaniu dane dotyczą osób wykonujących pracę na podstawie umów zlecenia oraz umów o pokrewnym charakterze, tj. umów agencyjnych, o świadczenie usług, umów uaktywniających, aktów powołania oraz umów z członkami rad nadzorczych. Przedstawione wyniki są częścią prac eksperymentalnych mających na celu określenie liczby osób wykonujących pracę na podstawie umów cywilnoprawnych.
Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

[1] Do pracujących w gospodarce narodowej zalicza się: pracowników najemnych; pracujących na własny rachunek łącznie z pomagającymi członkami rodziny; osoby wykonujące pracę nakładczą; członków spółdzielni produkcji rolniczej; duchownych pełniących obowiązki duszpasterskie.

Źródło: GUS.

Obroty towarowe handlu zagranicznego ogółem i według krajów w styczniu 2025 r. wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplash
„Obroty towarowe handlu zagranicznego ogółem i według krajów w styczniu 2025 r.” to jeden z najnowszych raportów Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).

Jak informuje GUS, obroty towarowe handlu zagranicznego[1] w styczniu 2025 r. wyniosły w cenach bieżących 120,5 mld PLN w eksporcie oraz 124,5 mld PLN w imporcie. Ujemne saldo ukształtowało się na poziomie 4,1 mld PLN (wobec dodatniego 6,5 mld PLN przed rokiem). W porównaniu z analogicznym okresem 2024 r. eksport spadł o 4,4%, a import wzrósł o 4,3%.
Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej GUS.

GUS podkreśla, że względu na zaokrąglenia danych, w niektórych przypadkach sumy składników mogą się nieznacznie różnić od podanych wielkości „ogółem”.

[1] Zbiór danych o obrotach handlu zagranicznego ma charakter otwarty. Dane publikowane wcześniej są korygowane w miarę napływu zgłoszeń celnych oraz INTRASTAT.

Źródło: GUS.

GUS: Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2025 roku

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2025 roku”.

Jak informuje GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2025 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem 2024 roku wzrosły o 4,9% (przy wzroście cen usług o 6,6% i towarów o 4,3%). W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 0,3% (w tym usług – o 0,8% i towarów – o 0,2%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Liczba klientów korzystających z e-usług w energetyce idzie w górę

mikael-kristenson-242079-unsplash
Digitalizacja obszaru obsługi klienta stale zdobywa nowych zwolenników. Dzięki rozwiązaniom cyfrowym użytkownicy mają dostęp do potrzebnych im funkcjonalności w dowolnym czasie i miejscu. Jednocześnie firmy mogą proaktywnie poznawać i odpowiadać na indywidualne preferencje odbiorców. To z kolei daje możliwość podniesienia efektywności rozwiązań klienckich i satysfakcji ich adresatów. Taki trend pokazują wyniki analizy E.ON Polska, podsumowującej digitalizację usług w 2024.

Wzrost w obszarze cyfrowych usług

Analitycy E.ON Polska od lat obserwują rosnące zainteresowanie klientów elektronicznymi dokumentami rozliczeniowymi. Trend ten wyraźnie był kontynuowany w minionym roku, kiedy firma wystawiła rekordową liczbę ponad 5,5 miliona e-faktur. Rok do roku liczba dokumentów w formie cyfrowej wzrosła o 4 proc. Już ponad 56 proc. klientów korzysta z e‑faktury, co stanowi ponad połowę osób obsługiwanych przez E.ON Polska i blisko 80 proc. wśród zarejestrowanych użytkowników w serwisie Mój E.ON. Faktura elektroniczna to nie tylko wygodne i ekologiczne rozwiązanie, ale także ważny krok w kierunku cyfryzacji procesów biznesowych.

Klienci chętnie sięgają też po możliwość regulowania swoich rachunków bezpośrednio na platformie obsługowej. Ta forma płatności stanowiła aż 19 proc. wszystkich opłat za energię elektryczną w ubiegłym roku. Średnio miesięcznie dokonywanych jest ponad 97 tys. takich transakcji. Jednocześnie już blisko 80 proc. osób zarejestrowanych na platformie Mój E.ON posiada aktywną usługę powiadomienia o zbliżającym się terminie opłacenia rachunku za pomocą wiadomości mejlowej.

– Cieszy nas popularność platformy Mój E.ON – ponad dwie trzecie klientów naszej firmy jest na niej zarejestrowanych. Dodatkowo, co drugi spośród nich loguje się do niej przynajmniej raz w miesiącu To świetne wyniki, które stale rosną przez ostatnie lata. Obserwując te trendy widzimy jak ważne są dla klientów sektora energii elektrycznej dobrze przygotowane usługi online. W erze inteligentnych liczników i rozwijających się technologii pozwalających na optymalizację zużycia energii ten trend będzie się pogłębiał – komentuje Magdalena Borek-Dwojak, dyrektorka Customer Experience & Digital w E.ON Polska.

[fragment artykułu]
Źródło: E.ON Polska
materiał prasowy

GUS: Wyniki finansowe instytucji kultury w 2024 roku (dane wstępne)

matthew-guay-148463-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o wynikach finansowych instytucji kultury w 2024 roku. Są to dane wstępne.

Wyniki finansowe instytucji kultury w 2024 r. były wyższe od uzyskanych rok wcześniej. Przychody ogółem wzrosły o 14,9%, a koszty ogółem zwiększyły się o 14,7%. Niższe niż przed rokiem były natomiast nakłady inwestycyjne ‒ o 9,2%.

Przychody ogółem instytucji kultury w 2024 r. były wyższe o 14,9% od osiągniętych rok wcześniej i wyniosły 16 536,6 mln zł. W strukturze przychodów 91,4% stanowiły przychody netto ze sprzedaży produktów, towarów i materiałów, 8,0% – pozostałe przychody operacyjne, a 0,6% – przychody finansowe. Ponad 25% wszystkich przychodów instytucji kultury stanowiły przychody ogółem podmiotów zlokalizowanych w województwie mazowieckim.

Źródło: GUS.

Dane wskazują, że frankowicze zwolnili tempo

sprawa-sad
W 2024 roku liczba spraw frankowych złożonych w sądach okręgowych była o ponad 7% mniejsza niż w 2023 roku. Jak przekonują eksperci, spadek rdr. nie jest duży i wciąż utrzymuje się spore zainteresowanie tematem wśród kredytobiorców. W ubiegłym roku pozwów z tego zakresu było ponad 80 tysięcy, z czego około 22% trafiło do Sądu Okręgowego w Warszawie. Według znawców tematu, spadek napływu spraw oznacza w teorii szybsze rozpoznanie będących już w toku. Jednak zdarza się, że na prawomocne rozstrzygnięcie wciąć trzeba czekać nawet kilka lat. Natomiast nie brakuje opinii, że banki stały się bardziej skłonne do ustępstw.

Mniej, ale wciąż dużo

Jak wynika z danych zebranych z 47 sądów okręgowych z całej Polski, w 2024 roku wpłynęło do nich ok. 80,5 tys. spraw frankowych. To o 7,2% mniej niż w 2023 roku, kiedy było ich przeszło 86,5 tys. Z kolei porównując dane za ubiegły rok z tymi z 2022 roku, widać wzrost o 25,2%. Wówczas zarejestrowano takich spraw ponad 64 tys.

– Spadek o 7,2% rdr. nie jest szczególnie duży. Można to traktować jako pewną korektę po fali masowych pozwów, która przetoczyła się w 2023 roku. Liczba 80,5 tys. spraw w ubiegłym roku nadal jest wysoka, co potwierdza utrzymujące się zainteresowanie ww. tematyką. Ponadto dowodzi, że wciąż istnieje pokaźna grupa kredytobiorców skłonnych dochodzić swoich roszczeń w sądzie. Temat frankowy nadal pozostaje jednym z kluczowych dla polskiego wymiaru sprawiedliwości – komentuje radca prawny Adrian Goska z kancelarii SubiGo.

Z kolei jak przekonuje adwokat Robert Głowacki z kancelarii Upper Case i wykładowca Uniwersytetu SWPS w Warszawie, spadek liczby spraw frankowych rdr. może wynikać z kilku niezależnych czynników. Jednym z nich jest korzystne orzecznictwo sądów powszechnych oraz TSUE. Ukształtowana linia orzecznicza, korzystna dla kredytobiorców, skłania banki do proponowania ugód na lepszych dla kredytobiorców warunkach. Ekspert zwraca też uwagę na większą gotowość banków do ugodowego zakończenia sporu. Kredytobiorcy również stali się bardziej skłonni do ustępstw i zawierają takie porozumienia poza sądem lub przed KNF-em.

– W przeciwieństwie np. do spraw z zakresu SKD czy WIBOR-u, te dotyczące tzw. kredytów frankowych powiązane są z umowami zawieranymi jedynie w pewnym określonym, zamkniętym okresie czasu. Obecnie takowe produkty nie są już proponowane, stąd niewątpliwie liczba rzeczonych postępowań będzie sukcesywnie spadać, aż w końcu się wyczerpie. Jednocześnie w niektórych sądach na pierwszą rozprawę można czekać nawet do 2028 roku – podkreśla dr Kamil Szpyt, radca prawny i wykładowca Uniwersytetu Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie.

Według adwokata Roberta Głowackiego, od kilku lat wzrasta świadomość kredytobiorców o ich prawach. Wielu frankowiczów, którzy chcieli dochodzić swoich roszczeń przed sądem, skorzystało już z tej opcji. Jak stwierdza wykładowca Uniwersytetu SWPS w Warszawie, liczba spraw związanych z kredytami waloryzowanymi wciąż jest bardzo wysoka w porównaniu z latami ubiegłymi. Temat kredytów waloryzowanych walutą obcą wciąż pozostaje w centrum zainteresowania, mimo spadku rdr. ogólnej liczby wniesionych pozwów. Przejawem tego jest przedłożony projekt ustawowego uregulowania tych spraw.

Sytuacja w sądach

Przyglądając się danym z poszczególnych sądów okręgowych, można zauważyć, że w 2024 roku najwięcej spraw frankowych wpłynęło do SO w Warszawie – 17,6 tys. (rok wcześniej – 18,1 tys. i spadek rdr. o 2,9%). Dalej widać SO w Poznaniu – 6,5 tys. (w 2023 roku – 7,2 tys. i spadek rdr. o 9,7%), SO Warszawa-Praga w Warszawie – 6,2 tys. (6,9 tys. i -10,8%), SO w Gdańsku – 5,7 tys. (6,7 tys. i -14,7%), we Wrocławiu – 3,9 tys. (4,6 tys. i -15,3%), w Krakowie – 3,2 tys. (4,4 tys. i -27,8%), a także w Łodzi – 2,9 tys. (2,6 tys. i wzrost rdr. o 9,9%).

– Sąd Okręgowy w Warszawie przodował w ostatnich latach w rozstrzyganiu sporów frankowych. Spadek napływu spraw oznacza w teorii szybsze rozpoznanie będących już w toku. Z kolei wzrost rdr. liczby postępowań w Łodzi może wymagać większych zasobów i wydłużenia czasu oczekiwania na rozstrzygnięcie – zaznacza adwokat Robert Głowacki.

W opinii Adriana Goski, różnice regionalne nie są zaskoczeniem, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę m.in. wcześniejsze zmiany w procedurze cywilnej czy przeniesienie części spraw do sądów właściwych dla miejsca zamieszkania kredytobiorcy. Jak stwierdza ekspert, dla samych sądów może to oznaczać wyrównanie obciążenia, chociaż w niektórych z nich wciąż przybywa wiele nowych pozwów. Radca prawny z kancelarii SubiGo przekonuje, że tempo rozstrzygania spraw w niektórych sądach ulega przyspieszeniu. Jednak wciąż znaczna ich liczba oznacza, że na prawomocne rozstrzygnięcia trzeba czekać wiele miesięcy, a nierzadko nawet – kilka lat.

– Zdecydowana większość postępowań kończy się unieważnieniem umowy kredytu. To zaś przedkłada się na sytuację finansową banków. Wiele z nich zmuszonych zostało do tworzenia rezerw na pokrycie roszczeń wynikających z tych spraw. Ponadto, banki, dostrzegając stale wysoką liczbę spraw frankowych i ryzyko przegranej, stały się bardziej skłonne do ustępstw – dodaje wykładowca z SWPS w Warszawie.

Dr Kamil Szpyt przyznaje, że niektóre banki chętniej oferują obecnie zawarcie ugody. Natomiast ich warunki są zazwyczaj wyjątkowo niekorzystne dla kredytobiorców. To sprawia, że wytoczenie powództwa staje się wówczas w zasadzie jedynym realnym rozwiązaniem dla frankowiczów. Ekspert zaznacza, że zdarzają się także banki proponujące dość rozsądne warunki ugód, które dodatkowo na późniejszym etapie mogą podlegać dalszym negocjacjom. Taka opcja wydaje się korzystna dla części kredytobiorców, zwłaszcza w świetle coraz odleglejszych terminów rozpraw w niektórych sądach.

(MN, Marzec 2025 r.)

© MondayNews Polska
materiał prasowy

zadłużenie deweloperów mieszkaniowych w ciągu dwóch lat wzrosło o 60 proc.

g-crescoli-365895-unsplash
Wysokie stopy procentowe oraz spadek zdolności kredytowej Polaków dały się we znaki deweloperom mieszkaniowym. W ciągu zaledwie dwóch lat branży przybyło ponad 100 mln zł długów. Obecnie łączne nieuregulowane zobowiązania sektora wynoszą 285 mln zł – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. Zaległości finansowe firm deweloperskich to zwykle efekt skomplikowanego łańcucha płatności, dlatego do windykacji trafiają tzw. „trudne sprawy”.

Jak wynika z najnowszych danych GUS, w 2024 roku do użytku oddanych zostało 199,9 tys. nowych mieszkań, a więc o niemal 10 proc. mniej niż rok wcześniej. Z kolei dane JLL wskazują, że ubiegłoroczna sprzedaż była o 31 proc. niższa w porównaniu do poprzedniego roku. Deweloperzy kontynuowali wprowadzanie na rynek nowych mieszkań pomimo mniejszego zainteresowania ze strony kupujących.

Przypomnijmy, że jeszcze w 2022 roku deweloperzy mogli pochwalić się dobrą passą. Ich zadłużenie spadało i na koniec roku wynosiło 177,6 mln zł. W 2023 roku, mimo funkcjonowania programu „Bezpieczny Kredyt 2%”, zadłużenie ponownie zaczęło rosnąć. Rok zamknęli z 242 mln zł niespłaconych zobowiązań. Od tamtej pory dług wciąż przyrastał, by obecnie sięgnąć 285,2 mln zł.

– Deweloperzy finansują inwestycje mieszkaniowe głównie z kredytów deweloperskich, pożyczek i środków zewnętrznych inwestorów. Spłata zobowiązań zazwyczaj następowała po sprzedaży mieszkań, jednak ten model zaczął się załamywać i w 2023 roku długi deweloperów znacznie wzrosły. Sytuacja zmieniła się na jeszcze gorszą, gdy impuls w postaci „Bezpiecznego Kredytu 2%” zaczął gasnąć, a potencjalni nabywcy zamarli w oczekiwaniu na kolejny program rządowy oraz spadek stóp procentowych – mówi Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

[fragment artykułu]
materiał prasowy

W 2024 r. najlepiej na rynku radziły sobie sieci convenience i hipermarkety

dieter-de-vroomen-452887-unsplash
W 2024 roku w sklepach convenience wyraźnie zwiększył się ruch, bo o 14,2% rdr. Urosła też liczba unikalnych klientów – o 2,6% rdr. Mniejsze wzrosty zanotowały hipermarkety – odpowiednio o 7,1% i 2%. Natomiast spadki rdr. były w supermarketach – o 5,6% i 2,9%, a także w dyskontach – o 1,8% i 1,9%. Ponadto w ub.r. sieci convenience utrzymały największy, przeszło 40-proc. udział w łącznej liczbie wizyt w badanych obiektach. Do tego w tym formacie rdr. wzrosła częstotliwość robienia zakupów. Pod tym względem na plusie znalazły się również hipermarkety. W placówkach convenience powiększył się też rdr. średni miesięczny łączny czas spędzony na zakupach przez klienta. Bez zmian zaś pozostał w dyskontach. Z kolei zmniejszył się rdr. w supermarketach i w hipermarketach.

Według niedawno opublikowanego raportu Proxi.cloud, obejmującego sklepy spożywcze, w ub.r. ruch (tzw. footfall) wzrósł rdr. w sieciach convenience i hipermarketach – odpowiednio o 14,2% i 7,1%. Z kolei spadł rdr. w supermarketach i dyskontach – o 5,6% i 1,8%. W sumie obserwacją objęto zachowania 1,4 mln klientów w 38,2 tys. placówek. Jak stwierdza Mateusz Nowak z Proxi.cloud, wzrost ruchu w sklepach convenience mógł być spowodowany ekspansją tego formatu. Spora dostępność takich placówek oraz szeroki wachlarz ich promocji zachęcały do wizyt. Patrząc na wyniki, wysoce prawdopodobne jest to, że konsumenci skupili się na dużych i rzadszych zakupach w hipermarketach, a bieżące braki uzupełniali w mniejszych sklepach, bliżej domu.

– Na intensywny ruch w sklepach convenience wpłynęła oferta asortymentowa, dostosowana do oczekiwań osób ceniących możliwość robienia wygodnych i szybkich zakupów typu food to go. Chodzi o produkty takie, jak m.in. gorąca kawa czy herbata, kanapki i sałatki, które można spożyć bezpośrednio po wyjściu ze sklepu. Dodatkowo te placówki są łatwo dostępne w drodze do szkoły, pracy czy parku. Łatwy wybór takich artykułów i sprawna obsługa zachęcają coraz więcej osób do odwiedzania tych sklepów, tym bardziej że oferowane w nich produkty dobrze trafiają w nowe zwyczaje zakupowe Polaków – mówi dr Urszula Kłosiewicz-Górecka z Zespołu Foresightu Gospodarczego w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

Z raportu wynika też, że w 2024 roku rdr. urosła liczba unikalnych klientów (unique shoppers) w sieciach convenience oraz w hipermarketach – o 2,6% i 2%. Natomiast zmniejszyła się rdr. w supermarketach i dyskontach – o 2,9% i 1,9%. – Wzrost liczby osób odwiedzających hipermarkety jest związany z agresywną polityką promocyjną tych sklepów walczących o swoje miejsce na rynku. Wpływ na to może mieć również pewnego rodzaju znużenie konsumentów w miarę niezmienną i niezbyt obszerną ofertą sklepów dyskontowych. Dyskonty z kolei zjadają własny ogon, otwierając agresywnie nowe placówki co roku – komentuje Andrzej Wojciechowicz, ekspert Komisji Europejskiej.

W zeszłym roku nieznacznie zmienił się również rdr. udział poszczególnych formatów sklepów w łącznej liczbie wizyt w badanych placówkach. Zestawienie otwiera kanał convenience – 41,6% (rok wcześniej – 40,6%). Dalej w rankingu są dyskonty – 32% (32,4%), supermarkety – 20% (21%), a także hipermarkety – 6,3% (5,9%). – Wyniki badania dotyczące udziału poszczególnych formatów w łącznej liczbie wizyt klientów w badanych placówkach nie zaskakują. O utrzymaniu się na pierwszym miejscu sklepów convenience zadecydowała m.in. rosnąca liczba punktów sprzedaży. Korzystaniu z nich sprzyja także ich lokalizacja, często w miejscach o dużym przepływie potencjalnych klientów – twierdzi dr Urszula Kłosiewicz-Górecka.

Z kolei autorzy raportu zauważają trzy silne style robienia zakupów – wyłącznie w sklepach convenience, w większości w hipermarketach i częściowo w placówkach convenience oraz głównie w dyskontach i sporadycznie w sieciach convenience. Potwierdzają to też dane dotyczące tzw. współodwiedzalności różnych formatów. – Sklepy convenience odwiedza 90,7% typowych klientów dyskontów, 94,3% – hipermarketów, a także 92% – supermarketów. Z kolei dyskonty przyciągają 93,1% osób kupujących zwykle w hipermarketach, 88,5% – w sieciach convenience, jak również 90,1% – w supermarketach – wyjaśnia Weronika Piekarska z Proxi.cloud.

W 2024 roku częstotliwość robienia zakupów rdr. wzrosła w sklepach convenience (w ub.r. średnio 10 na miesiąc, rok wcześniej – 9) i w hipermarketach (odpowiednio 3 i 2,8). Nie doszło do zmian rdr. w dyskontach (w 2024 roku i w 2023 roku – po 7,1). Z kolei nieznaczny spadek rdr. nastąpił w supermarketach (5,2 i 5,3). W opinii dr Urszuli Kłosiewicz-Góreckiej, częstotliwość robienia zakupów w sklepach convenience rośnie, bo coraz więcej osób częściej korzysta z możliwości tzw. awaryjnego zakupu, kiedy brakuje w domu określonego produktu, a inne sklepy są zamknięte. O wzroście popularności tego formatu decyduje wygoda zaspokojenia potrzeby niejako od zaraz. I chociaż ceny oferowanych produktów nie należą do niskich, to opłata za zakupy wydaje się stosunkowo niewielka.


(MN, Marzec 2025 r.)
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.
materiał prasowy

Informacja GUS o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Informacja o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON – luty 2025”.

Jak informuje GUS, według stanu na koniec lutego 2025 r. do rejestru REGON wpisanych było 5 319,9 tys. podmiotów gospodarki narodowej. W lutym br. zarejestrowano 27,9 tys. nowych podmiotów, tj. o 11,7% mniej niż miesiąc wcześniej.
W lutym br. w rejestrze REGON zarejestrowano o 11,7% mniej nowych podmiotów niż w po-przednim miesiącu. Liczba nowych rejestracji spółek cywilnych była niższa o 16,0% a osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą o 13,8%. Największy spadek liczby rejestracji odnotowano w województwie opolskim (o 13,0% mniej niż w styczniu br.). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Jakie zmiany w przepisach w transporcie czekają firmy w 2025 roku?

jeff-neale-563457-unsplash
Jakie zmiany w przepisach w transporcie czekają firmy w 2025 roku? Transport drogowy jest jedną z branż nieustannie się zmieniającą, a początek roku jest najlepszym czasem do adaptacji do nowych przepisów przez firmy. Dodatkowe regulacje w zakresie zgłoszeń SENT, inne rozliczenia opłat drogowych czy wzrost podatku od środków transportu w Polsce to tylko jedne z wielu nowości, które zostały niedawno wprowadzone lub zaczną obowiązywać w tym roku. O czym warto jeszcze pamiętać i jakie zmiany czekają firmy transportowe w 2025? W jaki sposób można się do nich przygotować?

Od nowego roku nowe przepisy w systemie SENT

Obowiązek zgłaszania międzynarodowych przewozów towarów do Rejestru Międzynarodowych Przewozów Drogowych (RMPD) w ramach SENT od 1 stycznia 2025 r. został rozszerzony o przewoźników z innych państw UE, Konfederacji Szwajcarskiej i członków Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu.

– Oznacza to, że zagraniczne podmioty mające siedzibę w krajach, których dotyczy zmiana przepisów zostały zobowiązane do przesyłania zgłoszeń w SENT, m.in. przed rozpoczęciem transportu międzynarodowego na terenie Polski, który ma trafić do innych państw trzecich, czyli nienależących do UE. Warto dodać, że zmiany w zgłoszeniach SENT nie dotyczą przewoźników mających siedzibę w Polsce, a nowe przepisy nakładają obowiązek zgłoszenia przewozów międzynarodowych i kabotażowych w Polsce na firmy spoza UE już od listopada ubiegłego roku – zaznacza, Łukasz Włoch, główny ekspert ds. analiz i rozliczeń, Inelo z Grupy Eurowag.

Inne rozliczenie opłat drogowych w Szwajcarii

W połowie roku w Szwajcarii zmieniają się zasady rozliczeń opłat drogowych. Obecnie działający system od 1 czerwca 2025 roku zostanie całkowicie zastąpiony przez EETS, czyli Europejską Usługę Opłaty Elektronicznej, która stanie się podstawową metodą poboru opłat drogowych dla pojazdów.

– Szwajcaria to kolejny kraj, który zdecydował się przyspieszyć i zautomatyzować system rozliczania opłat drogowych i przejść na rozwiązanie EETS, stające się powoli standardem w Europie. System EETS jest dużym ułatwieniem dla firm transportowych, ponieważ eliminuje konieczność używania wielu różnych rozwiązań do opłat drogowych, umożliwiając korzystanie tylko z jednego urządzenia pokładowego. Warto zaznaczyć, że w Eurowag będzie gotowy, aby jeszcze przed wygaszeniem dotychczasowego szwajcarskiego rozwiązania, udostępnić naszym klientom możliwość poruszania się po szwajcarskich drogach z naszym EVA OBU w standardzie EETS. Dzięki temu, przewoźnik w łatwy sposób będzie mógł dokonywać opłat za swoje przejazdy w trybie postpaid i mieć je zestawione na jednej, zbiorczej fakturze, co przyspiesza administrację dokumentów i redukuje koszty. Co więcej, EVA wyposażona jest w specjalne zabezpieczenie antyfraudowe tzw. FuelGuard, które dodatkowo pozwala ochronić firmę przed kradzieżą paliw – podkreśla Tomasz Góralewicz, National Sales Manager, Grupa Eurowag.

Koszty w górę dla przedsiębiorców transportowych

Przeciętne prognozowane wynagrodzenie od 1 stycznia 2025 r. wzrosło do 8 673 zł, co oznacza, że jest ono wyższe prawie o 850 zł w porównaniu do roku 2024. Dla pracodawców transportowych kwota ta wiążę się z koniecznością zapłaty większych składek ZUS o ponad 350 zł, które na chwilę obecną miesięczne wynoszą już ok. 3 639 zł przy zatrudnianiu jednego kierowcy w transporcie międzynarodowym. Dla wielu przewoźników oznacza to trzykrotny wzrost tego zobowiązania w ciągu ostatnich trzech lat.

Zmiana stawek podatku od środków transportowych

Ostateczna wysokość podatków od środków transportu zależy od władz gminy, w której przewoźnik ma swoją siedzibę. Wysokość daniny musi jednak mieścić się w zakresie wskazanym przez Ministerstwo Finansów. Z jednej strony, od 1 stycznia 2025 r. stawki minimalne podatku od środków transportu spadły o ok. 7 proc., a z drugiej maksymalna wysokość daniny wzrosła.1

– Zwiększenie maksymalnej wysokości podatku od środków transportu w 2025 r. nie będzie tak duże, jak miało to miejsce w 2024 roku, ale również może wpłynąć na firmowy budżet. Pocieszające może być to, że w Polsce niektóre władze lokalne decydują się na utrzymanie minimalnych stawek podatku, m.in. w celu przyciągnięcia nowych przewoźników. Pamiętać należy jednak o tym, że taki podatek to nie jest jedyny koszt przedsiębiorców i przed podjęciem decyzji dobrze jest rozważyć wszystkie opcje – komentuje Mateusz Włoch, ekspert ds. rozwoju i szkoleń, Inelo z Grupy. Eurowag.

Nowe obowiązki przy imporcie produktów do Wielkiej Brytanii

Wszystkie towary importowane z UE do Wielkiej Brytanii od 31 stycznia 2025 r. zostały objęte obowiązkową deklaracją bezpieczeństwa. Dokument ten nazywany jest także skróconą deklaracją przywozową (w skrócie ENS), a do jej wypełniania niezbędne będą, m.in informacje o dokumentach i licencjach przewozu, dane o odbiorcach i nadawcach, szczegóły dotyczące rodzaju, ilości i opakowania towaru, środka transportu. Deklarację może wypełnić i wysłać za pośrednictwem rządowego serwisu importer, pośrednik lub przewoźnik, jednak to właśnie firmy transportowe będą musiały upewnić się, czy dokument został złożony. W przeciwnym wypadku ich ciężarówki nie zostaną wpuszczone na prom lub do Eurotunelu.

Zmiany w taryfikatorze kar

Zgodnie z dyrektywą UE zmiany w klasyfikacji naruszeń w transporcie drogowym miały zostać wprowadzone w każdym kraju UE do 14 lutego 2025 r. Najpoważniejsze nadużycia będą dotyczyć, m.in.

  • przekroczenia dziennego czasu pracy o 50 proc. lub tygodniowego o 25 proc.,

  • odbierania tygodniowego odpoczynku w pojeździe,

  • uchybienia w organizacji powrotu kierowców do domu lub bazy przewoźnika na terenie kraju siedziby,

  • manipulacji lub fałszowania pracy tachografu.

– Nowe wymogi unijne nałożyły obowiązek aktualizacji taryfikatorów w każdym kraju członkowskim. Na podstawie tych wytycznych każde państwo z UE ustala przepisy dotyczące sposobu nakładania i wysokości sankcji, które powinny być adekwatne do wagi naruszenia. Dane wykroczenie może być zaklasyfikowane do jednej z 4 grup jako: najpoważniejsze naruszenie (90 pkt.), bardzo poważne naruszenie (30 pkt.), poważne naruszenia (10 pkt.), naruszenia najmniejszej wagi (1 pkt), za które firma transportowa otrzymuje odpowiednią liczbę punktów. Jeśli przewoźnik uzbiera ich dużo, to może być wytypowany do kontroli przedsiębiorstwa w następnym roku przez inspekcję – zaznacza Mateusz Włoch.

1 PITD, Jaki podatek od środków transportowych zapłacisz w 2025 roku? Duże wzrosty i… spadki, 2024

[fragment artykułu]

Źródło: Grupa Eurowag
materiał prasowy

GUS: Przedsiębiorstwa aktywne w IV kwartale 2024 r.

markus-spiske-484245-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Przedsiębiorstwa aktywne w 4 kwartale 2024 r.”.

Jak informuje GUS, w ostatnim kwartale 2024 r. było w Polsce 2 788 814 aktywnych przedsiębiorstw. Ze względu na rodzaj prowadzonej działalności, najliczniejszą grupę w całej populacji stanowiły przedsiębiorstwa z sekcji handel; naprawa pojazdów samochodowych (18,0% ogółu). Najwięcej przedsiębiorstw miało siedzibę w województwie mazowieckim (20,1% ogółu).
W czwartym kwartale 2024 r. w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r. odnotowano wzrost liczby przedsiębiorstw aktywnych o 3,7%. Jednostki mikro (tj. o liczbie pracujących do 9 osób) stanowiły 95,7% całej zbiorowości przedsiębiorstw aktywnych i w stosunku do 4 kwartału 2023 r. ich liczebność zwiększyła się o 3,8%. – podsumowuje GUS.

Źródło: Główny Urząd Statystyczny.

Złoto inwestycyjne ma za sobą udany miesiąc

Michał Tekliński, ekspert rynku złota Goldsaver, Grupa Goldenmark
Luty był miesiącem bardzo burzliwym, który przyniósł złotu zarówno trzykrotne ATH, jak i niewielką korektę. Głównym sponsorem tych emocji była nowa administracja USA, kwestie związane z cłami, rezerwami złota oraz pokojem w Ukrainie.

Uncja złota na początku miesiąca kosztowała 2815 dolarów. 5 lutego zaliczyła pierwsze ATH (all-time high – rekordowy poziom) na poziomie 2882 USD, 11 lutego drugie – 2942 USD i 24 lutego trzecie – 2956 dolarów za uncję. Już w kolejnym dniu rozpoczęła się trwająca cztery dni korekta, w wyniku której złoto spadło do poziomu ok. 2833 USD, a więc – licząc od ATH – prawie 4 proc. Korekta zakończyła się w ostatnim dniu miesiąca, czyli 28 lutego.

Przyczyny korekty

Wśród najistotniejszych czynników mogących przyczynić się do korekty, z pewnością wymienić należy realizację zysków przez spekulantów, co znajdowało odzwierciedlenie w liczbie spadku długich pozycji na Comex.

Po wyznaczeniu ATH często pewna część inwestorów realizuje zyski i wycofuje swoje środki, sądząc, że potencjał wzrostowy danego aktywa się wyczerpał. W tym przypadku mamy oczywiście kwestię zmiany retoryki Fed w obliczu nieodpuszczającej inflacji, potencjalne odroczenie ceł do kwietnia (ostatecznie wprowadzone zostały w marcu) i – najważniejsze – piątkowe spotkanie w Białym Domu, podczas którego podpisana miała być tzw. umowa surowcowa. Wizja pokoju w Ukrainie mogła stanowić istotny czynnik w tej korekcie. Ostatecznie jednak umowa podpisana nie została, a przez weekend rynki żyły w napięciu, analizując w napięciu ewentualne skutki.

Co napędzało złoto w lutym?

I nie tylko w lutym, bo także w styczniu. Jak dobrze pamiętamy, zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach oraz „Trump Trade” sprawiły, że złoto znalazło się w konsolidacji. Później jednak sytuacja zaczęła się zmieniać, a po nowym roku kruszec wrócił na kurs wzrostowy.

Z jednej strony był to silny popyt w Azji, z drugiej zaś pewne ruchy czynione przez nową administrację USA, które sprawiły, że wielu dużych graczy działających na kontraktach terminowych, zapragnęło odebrać swój kruszec w formie fizycznej. To – a także obawa przed cłami – sprawiło, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy do Stanów Zjednoczonych zaczęto zwozić ogromne ilości złota z Londynu.

Temat złota rozgrzewany był w USA jeszcze w dwóch kontekstach: faktu, że w bilansie amerykańskiego Fed, kruszec zgromadzony w ramach rezerw – ponad 8133 ton – wyceniony jest po cenie 42,22 USD za uncję (przy aktualnej cenie sięgającej blisko 3000 USD), oraz kwestii ewentualnego audytu rezerw.

 

[fragment artykułu]

Autor: Michał Tekliński – ekspert rynku złota Goldsaver.pl, Grupa Goldenmark
materiał prasowy

Przyspieszenie w sprawach frankowych. Sądy w ub.r. załatwiły ich blisko 72 tys.

frank-sady
W 2024 roku liczba załatwionych spraw frankowych w sądach okręgowych zwiększyła się o prawie 30% w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Część ekspertów przekonuje, że skala wzrostu nie jest zaskoczeniem. Wpływ na to ma m.in. ugruntowane orzecznictwo, które jest korzystne dla kredytobiorców. Ponadto dane obejmują sprawy zakończone ugodą, a w konsekwencji – umorzeniem postępowania. Ostatnio zdecydowanie najwięcej spraw frankowych załatwiono w SO w Warszawie. I było ich więcej niż złożonych pozwów. Z kolei sytuacja ogólnopolska wygląda odwrotnie. Liczba rozpoczynanych sporów przewyższa liczbę już rozstrzygniętych. Ale różnica się zmniejsza. Nie brakuje też opinii, że sprawy będą procedowane szybciej.

Dwucyfrowy wzrost

Jak wynika z danych pozyskanych z 47 sądów okręgowych, w 2024 roku załatwiono w nich blisko 72 tys. spraw frankowych. To o 29,8% więcej niż w 2023 roku, kiedy takich przypadków odnotowano 55,5 tys. Mec. Mikołaj Majcher z kancelarii MBM Legal wyjaśnia, że wzrost rdr. wynika przede wszystkim z ugruntowanego, korzystnego dla kredytobiorców orzecznictwa oraz większego doświadczenia sędziów, co zdecydowanie przyspiesza postępowania. Ponadto banki coraz częściej zmieniają strategię, proponując ugody lub rezygnując z przysługujących im środków odwoławczych.

– Ważną rolę odgrywa też rosnąca presja na poprawę efektywności postępowań w sądach i chęć ograniczenia zaległości. Kredytobiorcy coraz lepiej zdają sobie sprawę z tego, że istnieje realna szansa na korzystne zakończenie sporu. Z kolei banki wiedzą, że przedłużanie procesu może jedynie zwiększać koszty po ich stronie. Zmiana podejścia do ugód, choć wciąż nie jest diametralna, również pomaga w skróceniu czasu postępowania tam, gdzie obie strony widzą sens w porozumieniu się jeszcze przed wyrokiem – komentuje radca prawny Adrian Goska z kancelarii SubiGo.

Jak przekonuje radca prawny Agnieszka Dudek, wykładowca Uniwersytetu WSB Merito, skala wzrostu rdr. nie jest zaskoczeniem. Jednocześnie ekspertka podkreśla, że do całkowitej liczby załatwionych spraw zaliczają się również zakończone ugodą, a w konsekwencji – umorzeniem postępowania. A takich przypadków w ostatnim czasie jest coraz więcej. Szybkość procedowanych spraw wpływa na liczbę składanych pozwów i stanowi zachętę dla konsumentów do dochodzenia swoich praw. Ponadto obserwujemy dość korzystną politykę ugodową, nawet wobec kredytobiorców, którzy z pozwem nie wystąpili.

– Nadal przeważają sprawy zakończone prawomocnym wyrokiem, zazwyczaj korzystnym dla frankowiczów. Ostatnie doświadczenia pokazują, że liczba postępowań, które nie kończą się orzeczeniem, jest stosunkowo niewielka. Wynika to z faktu, że kredytobiorcy, decydując się na proces, są zwykle zdeterminowani do uzyskania korzystnego rozwiązania. Natomiast banki wciąż w wielu przypadkach nie oferują satysfakcjonujących warunków ugody – dodaje ekspert z MBM Legal.

Stolica na czele

Analizując dane z poszczególnych sądów okręgowych, można zauważyć, że w 2024 roku najwięcej spraw frankowych załatwiono w SO w Warszawie – 20,7 tys. (18,7 tys. rok wcześniej i wzrost rdr. o 10,7%). To jednocześnie sąd, który załatwia więcej spraw, niż wpływa do niego takich pozwów (17,6 tys. w 2024 roku i 18,1 tys. w 2023 roku). Dalej widzimy SO w Poznaniu – blisko 6 tys. (3,8 tys. rok wcześniej i wzrost rdr. o 58,7%), Warszawa-Praga w Warszawie – 4,6 tys. (2,4 tys. i +95,1%), we Wrocławiu – 3,6 tys. (2,4 tys. i +52,5%), a także w Gdańsku – 3,6 tys. (3,7 tys. oraz spadek o 1,9%).

– Należy pamiętać o zmianach ustawy w zakresie właściwości. Konsument może wytoczyć powództwo wyłącznie przed sądem właściwym dla miejsca zamieszkania powoda. Oznacza to, że zdecydowanie mniej spraw trafia do stolicy niż wcześniej, gdy można było wytoczyć powództwo również według właściwości siedziby banku. To przełożyło się na zwiększoną ilość spraw w pozostałych sądach – analizuje radca prawny Agnieszka Dudek.

Z kolei według Adriana Goski, po zmianach w k.p.c. i wyłączeniu właściwości miejscowej dochodzi do lepszego rozłożenia obciążenia między różne sądy. Jak przekonuje ekspert z kancelarii SubiGo, dla frankowiczów rosnąca liczba zakończonych postępowań to korzystny sygnał. Można bowiem liczyć na szybsze rozstrzygnięcia, choć w niektórych sądach kolejka nadal pozostaje długa. Z kolei dla banków oznacza to konieczność zwiększania rezerw i przygotowania się na sytuację, w której coraz więcej wyroków może zapadać na korzyść konsumentów, chyba że kredytodawcy zdołają wcześniej przekonać część klientów do ugody.

– Wzrost liczby załatwionych spraw, szczególnie w Warszawie, wskazuje na większą efektywność sądów, która zapewne wynika z ugruntowanej już linii orzeczniczej. Dla kredytobiorców takie dane oznaczają szybsze rozstrzygnięcia w rozpoznawanych sprawach. To może zachęcać kolejnych kredytobiorców do składania pozwów. Natomiast dla banków jest to sygnał, by rozważyć lepsze warunki ugód, unikając kosztownych procesów – stwierdza mec. Mikołaj Majcher.

Nadrabianie zaległości

Liczba załatwionych spraw frankowych wzrosła rdr. Jednak wciąż pozostaje mniejsza od liczby wpływających pozwów w tym zakresie. Przy tym ta różnica się zmniejsza. W 2023 roku złożono ponad 86,5 tys. spraw, a załatwiono – 55,5 tys. W ubiegłym roku było to odpowiednio – ok. 80,5 tys. i blisko 72 tys.

– Można to interpretować jako wyraźny sygnał, że sądy skuteczniej nadrabiają zaległości, a system zmierza do wypracowania pewnej równowagi. To, czy w 2025 roku liczba załatwionych spraw przewyższy wpływ, pozostaje kwestią otwartą. Znaczenie będzie miało to, ilu frankowiczów zdecyduje się wystąpić na drogę sądową i czy tempo rozpatrywania jeszcze bardziej się poprawi. Za rok czy dwa lata możliwe jest, że liczba załatwionych spraw dorówna liczbie pozwów lub nawet ją przekroczy – stwierdza ekspert z kancelarii SubiGo.

Jak ocenia mec. Mikołaj Majcher, spośród spraw frankowych najszybciej załatwiane są te, które zawierają powszechnie znane klauzule abuzywne i zostały już szeroko zakwestionowane w dotychczasowym orzecznictwie. Z kolei najwolniej rozpatrywane są przypadki, które wiążą się z kwestionowaniem przez banki statusu konsumenta po stronie kredytobiorców. Dłużej mogą też trwać sprawy, które wymagają ustalenia wysokości odsetek, rozliczeń finansowych lub innych szczególnych warunków umowy.

– W mojej ocenie, udostępnione dane wydają się dość optymistyczne. Można założyć, że sprawy będą procedowane szybciej, ze względu na to, że część kredytobiorców zapewne zawrze ugody. Być może sytuację poprawi będąca na etapie projektu nowa ustawa – podsumowuje Agnieszka Dudek z Uniwersytetu WSB Merito.

(MN, Marzec 2025 r.)
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone
materiał prasowy

Wstępny szacunek produktu krajowego brutto w IV kwartale 2024 roku

rawpixel-670711-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Wstępny szacunek produktu krajowego brutto w IV kwartale 2024 roku”.

Jak informuje GUS, produkt krajowy brutto (PKB) niewyrównany sezonowo w czwartym kwartale 2024 r. zwiększył się realnie o 3,2% rok do roku wobec wzrostu o 1,0% w analogicznym kwartale 2023 r. (w cenach stałych średniorocznych roku poprzedniego).
W czwartym kwartale 2024 r. realny PKB wyrównany sezonowo (w cenach stałych przy roku odniesienia 2020) zwiększył się o 1,3% w porównaniu z poprzednim kwartałem i był wyższy niż przed rokiem o 3,7%.
Realny PKB niewyrównany sezonowo (w cenach stałych średniorocznych roku poprzedniego) zwiększył się o 3,2% w porównaniu z czwartym kwartałem roku poprzedniego.

Źródło: GUS.

Najem zwrotny nieruchomości kontra tradycyjne metody

grafika (3)
Jak mówią eksperci, najem zwrotny to w Polsce stosunkowo nowe rozwiązanie, ale już teraz dosłownie w pewnych kwestiach bije na głowę tradycyjne metody finansowania. Jeśli dana firma posiada wartościowe nieruchomości i odpowiednie przychody, a także stale generuje dodatnie EBITDA, to w ciągu 2-3 miesięcy może uzyskać dwukrotnie większy kapitał na rozwój niż w przypadku kredytu czy leasingu. Przy tym budynek będący przedmiotem umowy może mieć nawet 50 lat i akceptowane są wszystkie lokalizacje, w tym izolowane. Koszt pozyskania środków wynosi 5-9%, niezależnie od WIBOR czy EURIBOR. Ryzyko wypowiedzenia umowy właściwie nie istnieje. Do tego znawcy tematu dodają, że takich korzyści nie oferują instytucje udzielające kredytów czy leasingów. Oczywiście, jak każda opcja finansowania, najem zwrotny też ma swoje wady.

Nowe spojrzenie

W ostatnich latach, w związku z utrzymującymi się wysokimi stopami procentowymi, zauważalny jest znaczny wzrost zainteresowania najmem zwrotnym w Polsce. Wciąż jednak nie cieszy się on u nas tak dużą popularnością, jak na bardziej rozwiniętych rynkach kapitałowych, np. w Wielkiej Brytanii czy w USA. Zdaniem ekspertów, wynika to głównie z braku dostatecznej wiedzy przedsiębiorców na temat korzyści płynących z tej nowoczesnej formy finansowania i jej przewagi nad kredytem bankowym czy leasingiem.

– Najem zwrotny polega na sprzedaży nieruchomości inwestorowi, a następnie na wynajęciu jej od niego. To daje dostęp do kapitału w krótkim czasie, co może być korzystne w sytuacjach wymagających natychmiastowego finansowania. Uwalniane są środki, które były zamrożone w nieruchomościach, przynoszących niższą stopę zwrotu w porównaniu z możliwością ich alokacji w działalność o wyższym poziomie rentowności. W porównaniu z innymi formami finansowania najem zwrotny może więc prowadzić do uzyskania znacznie wyższej stopy zwrotu z inwestycji – mówi Daniel Radkiewicz, międzynarodowy ekspert rynku nieruchomości, założyciel i prezes firmy INWI.

Podobną opinię wyraża prof. Waldemar Rogowski ze Szkoły Głównej Handlowej (SGH). – Najem zwrotny oferuje dostęp do znacznie większego kapitału przy jednoczesnej przewidywalności kosztów i uproszczonych procedurach. Jego kluczową zaletą jest możliwość uwolnienia zamrożonych środków z aktywów trwałych, bez utraty operacyjnej kontroli nad nieruchomością. Dla firm o stabilnej pozycji rynkowej i zdrowych fundamentach finansowych to często optymalne rozwiązanie wspierające dynamiczny rozwój i wzrost wartości przedsiębiorstwa – komentuje prof. Rogowski.

Ponadto ekspert z SGH zwraca uwagę na to, że w obecnym otoczeniu makroekonomicznym przedsiębiorstwa potrzebują elastycznych i efektywnych narzędzi finansowania. Natomiast prezes Radkiewicz podkreśla, że tradycyjne metody finansowania pozwalają na zachowanie własności nieruchomości, ale mogą wymagać spełnienia rygorystycznych wymogów kredytowych. Niosą też duże ryzyko zmian miesięcznych kosztów, bo są oparte o niestabilne stopy WIBOR lub EURIBOR. Różnice najlepiej można zobaczyć na przykładach.

Porównanie metod

– Przy założeniu, że dana spółka posiada wartościowe nieruchomości, przychody powyżej 100 milionów złotych oraz stabilnie wykazuje dodatnie EBITDA, kwota dostępnego finansowania w ramach najmu zwrotnego, to 30 mln EUR. Typowy jego okres wynosi 15-30 lat, a wymagany wiek nieruchomości – do 50 lat. Możliwe są wszystkie lokalizacje. Koszt uzyskania środków wynosi 5-9%, niezależnie od WIBOR czy EURIBOR. Ryzyko wypowiedzenia umowy praktycznie nie istnieje. Przeznaczenie finansowania jest dowolne. Szybkość jego pozyskania mieści się w granicach 2-3 miesięcy – wyjaśnia Daniel Radkiewicz.

Według prof. Rogowskiego, w przypadku kredytu, przy spełnieniu tych samych warunków, można uzyskać finansowanie na poziomie 15 mln EUR. Zazwyczaj trwa ono 3-5 lat. Z kolei nieruchomości nie mogą być starsze niż 15 lat. A w praktyce tylko nowo realizowane inwestycje nieruchomościowe mogą uzyskać finansowanie w tej formie. Akceptowana jest większość lokalizacji. Koszt uzyskania środków jest na poziomie 6-8% i zależy od poziomu WIBOR bądź EURIBOR. Ekspert z INWI zaznacza, że do tego dochodzą ukryte koszty, takie jak opłaty związane z przedłużeniem umowy, odstępstwami czy zaległościami. Ryzyko wypowiedzenia umowy jest wysokie. Środki muszą być przeznaczone na konkretny cel. Finansowanie można uzyskać w ciągu 6-9 miesięcy.

– W przypadku leasingu zwrotnego, przy ww. założeniach, dostępna kwota finansowania to 20 mln EUR. Trwa ono z reguły 3-10 lat. Nieruchomość może mieć nie więcej niż 10 lat. Akceptowane są tylko duże miasta i węzły komunikacyjne. Koszt uzyskania środków wynosi 6-9% i zależy od WIBOR bądź EURIBOR. Do tego też dochodzą ukryte, dodatkowe wydatki, które mogą zaskoczyć przedsiębiorcę. Ryzyko wypowiedzenia umowy jest wysokie. Tylko przeznaczenie środków, podobnie jak w przypadku najmu zwrotnego, jest dowolne. Szybkość uzyskania finansowania wynosi 6-9 miesięcy – tłumaczy Daniel Radkiewicz.

Siła najmu zwrotnego

Na podstawie powyższego porównania jasno widać przewagę najmu zwrotnego nad kredytem czy leasingiem zwrotnym. Jak stwierdza ekspert z INWI, główne zalety to wysoka kwota możliwa do uzyskania, tj. dwukrotnie większa niż w przypadku kredytu bankowego, niskie koszty, elastyczność, stabilność oraz łatwość spełniania warunków umownych, których praktycznie nie ma. Kiedy liczy się szybkie tempo wzrostu, żadne inne rozwiązanie nie daje takiej dostępności kapitału i elastyczności, jak najem zwrotny.

– Warto podkreślić, że jedną z podstawowych zalet najmu zwrotnego jest brak konieczności zmiany lokalizacji. Firma może kontynuować działalność w tej samej nieruchomości w niezmienionej formie, co eliminuje koszty związane z przeprowadzką, przeniesieniem, a nawet zaprzestaniem działalności. Akceptowane są wszystkie typy nieruchomości, tj. handlowe, magazynowe, biurowe, produkcyjne, w tym o specjalistycznym charakterze. Nie ma wymagania co do ich wieku czy stopnia zużycia. Budynki nie muszą być w topowych lokalizacjach, mogą być nawet izolowane – zwraca uwagę prezes Radkiewicz.

Według ekspertów, kolejnym atutem tej metody jest możliwość negocjacji warunków najmu, takich jak długość umowy i wysokość czynszu. Umowa może obowiązywać od 15 do 30 lat. Są też liczne możliwości przedłużenia tego czasu. Nie ma przy tym większych zobowiązań, poza terminowymi opłatami, ubezpieczaniem nieruchomości i utrzymaniem jej w dobrym stanie.

Potencjalne minusy

– Oczywiście, jak każde rozwiązanie, najem zwrotny też posiada wady. Jedną z nich jest utrata własności. To może być trudne do akceptacji z powodu zmniejszenia wartości aktywów w bilansie, ale także z perspektywy kulturowej, zwłaszcza w Polsce. Poza tym miesięczne opłaty za wynajem mogą obciążać bieżący budżet najemcy. Ich wysokość zależy od atrakcyjności lokalizacyjnej nieruchomości i długoterminowej wartości rezydualnej nieruchomości – wskazuje ekspert z INWI.

Ryzykiem pozostaje również możliwość wzrostu czynszu w przyszłości. To może zwiększyć koszty najmu, choć w większości przypadków w Polsce jest on oparty o wskaźnik europejskiej inflacji, co może być korzystne dla najemcy w długiej perspektywie. Z kolei ekspert z SGH zauważa, że kluczowy jest odpowiedni dobór formy finansowania do profilu, historii biznesowej oraz poziomu wiarygodności kredytowej firmy.

– W mojej ocenie, najem zwrotny najlepiej sprawdza się w przypadku firm, które są w fazie ekspansji i poszukują kapitału na rozwój. To rozwiązanie wymaga przemyślanej strategii długoterminowej. Nie jest to instrument dla firm w trudnej sytuacji finansowej czy szukających doraźnych rozwiązań w celu poprawy swojej trudnej sytuacji finansowej. Jego prawdziwa wartość ujawnia się, gdy uwolniony kapitał zostaje zainwestowany w projekty o wyższej stopie zwrotu niż ta generowana przez samą nieruchomość. Dlatego też obserwujemy rosnące zainteresowanie najmem zwrotnym wśród dojrzałych przedsiębiorstw, które planują ekspansję rynkową lub technologiczną modernizację – podsumowuje prof. Waldemar Rogowski.

(MN, Luty 2025 r.)
© MondayNews Polska
materiał prasowy

BIG InfoMonitor: Rośnie liczba ryzykownych kontrahentów w biznesie i średnia kwota zadłużenia na jednej firmie

Grafika_zaległości firm
Trend wzrostowy wartości kwoty zaległych zobowiązań firm w ubiegłym roku nieco wyhamował, w przeciwieństwie do liczby niesolidnych przedsiębiorców. Problemy z terminowymi rozliczeniami wobec instytucji finansowych i kontrahentów dotyczą 331,2 tys. firm – o 12,3 tys. więcej niż przed rokiem. Rynek musi się więc mierzyć z coraz większą liczbą klientów podwyższonego ryzyka, szczególnie w sektorze TSL i gospodarce odpadami. Mimo wszystko nadal łączna kwota zaległych zobowiązań przedsiębiorców jest wysoka. Przekroczyła z końcem ubiegłego roku 43,8 mld zł. Najwyższy skok zaległości notuje sektor edukacji, z kolei w budownictwie przybyło najwięcej niesolidnych płatniczo przedsiębiorstw – wynika z danych na temat wiarygodności finansowej firm gromadzonych w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie informacji kredytowej BIK.

Przybywa firm z problemami we wzajemnych rozliczeniach, co potwierdzają dane zgromadzone w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor, gdzie trafiają opóźnione w spłacie względem kontrahentów bieżące rachunki i faktury (zaległości pozakredytowe) oraz w bazie informacji kredytowych BIK, która zawiera dane o historii kredytowej, ale również niespłaconych na czas zobowiązaniach kredytowych (zaległości kredytowe). Dłużników-firm jest 331,2 tys., co oznacza, że 5 proc. biznesów z różnych sektorów rynku ma problemy finansowe.

Kwota zaległości kredytowych i pozkaredytowych firm opóźnionych powyżej 30 dni i na co najmniej 500 zł na koniec ubiegłego roku przekroczyła 43,8 miliarda złotych. Jednak w ciągu całego 2024 roku łączne zaległości firm z różnych sektorów i branż rosły nieco wolniej niż jeszcze rok wcześniej. Od stycznia do grudnia przybyło o 1,95 mld zł (4,7 proc.) zaległych długów firm, podczas gdy jeszcze w całym 2023 roku wzrost ten wynosił 2,4 mld zł (6 proc.). Mimo że w trend wzrostowy łącznych zaległości nieco wyhamował, to przyspieszył za to przyrost liczby firm z problemami – o 4 proc. w 2024 vs. 2 proc. w porównaniu z 12 miesiącami 2023 roku. W ciągu całego ubiegłego roku wierzyciele dopisali 12 292 nowych firm-dłużników.

Polskie firmy stoją dziś przed wieloma wyzwaniami. Transformacją energetyczną i cyfrową. Wysokimi cenami energii. Rosnącymi kosztami wynagrodzeń. Wysokimi na tle innych krajów UE stopami procentowymi. Nic więc dziwnego, że jedynie co trzecia firma planuje inwestycje, a tylko co czwarta wzrost zatrudnienia. Dodatkowo miliardy złotych zamrożone w przeterminowanych długach skutecznie chłodzą plany przedsiębiorców i ograniczają ich rozwój. Utrudniają również firmom terminowe regulowanie własnych zobowiązań wymienia dr hab. Waldemar Rogowski, prof. SGH i główny analityk BIG InfoMonitor.

[fragment artykułu]

Źródło: BIG InfoMonitor
materiał prasowy

Dynamika sprzedaży detalicznej w styczniu 2025 roku wg GUS

helloquence-61189-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Dynamika sprzedaży detalicznej w styczniu 2025 roku”.

Sprzedaż detaliczna1 w cenach stałych2 w styczniu 2025 r. była wyższa niż przed rokiem o 4,8% (wobec wzrostu o 3,2% w styczniu 2024 r.). W porównaniu z grudniem 2024 r. notowano spadek sprzedaży detalicznej o 17,3%.

W styczniu 2025 r. największy wzrost sprzedaży detalicznej (w cenach stałych) w porównaniu z analogicznym okresem 2024 r. spośród prezentowanych kategorii towarów odnotowały podmioty handlujące pojazdami samochodowymi, motocyklami, częściami (o 21,9%). Znaczny wzrost sprzedaży zaobserwowano również w jednostkach z grup: „meble, rtv, agd” (o 13,6%), „farmaceutyki, kosmetyki, sprzęt ortopedyczny” (o 12,8%), „tekstylia, odzież, obuwie” (o 8,8%). Przedsiębiorstwa zaklasyfikowane do grupy o najwyższym udziale w sprzedaży detalicznej „ogółem” – „żywność, napoje i wyroby tytoniowe” wykazały wzrost o 0,6%.

Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej GUS.

1 Dane dotyczą przedsiębiorstw handlowych i niehandlowych o liczbie pracujących powyżej 9 osób. Grupowania przedsiębiorstw dokonano na podstawie PKD 2007, zaliczając przedsiębiorstwo do określonej kategorii według przeważającego rodzaju działalności, zgodnie z aktualnym w omawianym okresie stanem organizacyjnym. Odnotowane zmiany (wzrost/spadek) dynamiki sprzedaży detalicznej w poszczególnych grupach rodzajów działalności przedsiębiorstw mogą zatem również wynikać ze zmiany przeważającego rodzaju działalności przedsiębiorstwa oraz zmian organizacyjnych (np. połączenia przedsię-biorstw). Nie ma to wpływu na dynamikę sprzedaży detalicznej ogółem.

2 Dane wstępne

Źródło: GUS.

Polski rynek pracy czekają duże zmiany

g-crescoli-365895-unsplash
Polski rynek pracy czekają duże zmiany. Polska przygotowuje się do wprowadzenia nowej polityki migracyjnej, która może diametralnie zmienić sytuację zarówno pracodawców, jak i cudzoziemców poszukujących zatrudnienia. 

Główne zmiany mają obejmować usprawnienie procedur zatrudniania obcokrajowców i zniwelowanie nadużyć oraz ograniczeń w formach zatrudnienia. Projekty przewidują także zwiększenie kar za nielegalne zatrudnianie obcokrajowców oraz wzmocnienie organów kontroli i nadzoru. Eksperci Smart Solutions HR wyjaśniają, jak te zmiany wpłyną na rynek pracy i co oznaczają dla pracodawców i pracowników.

Wyższe kary i częstsze kontrole

Komisja Nadzwyczajna do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących rynku pracy oraz cudzoziemców przebywających na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej pracuje nad dwoma kluczowymi projektami związanymi z zatrudnianiem cudzoziemców w Polsce. W piątek Sejm Rzeczpospolitej Polskiej przyjął projekt jednej z nich – ustawy o warunkach dopuszczalności powierzenia pracy cudzoziemcom na terenie RP. Przepisy zawarte w projekcie ustawy wpisują się w założenia strategii migracyjnej „Odzyskać kontrolę, zapewnić bezpieczeństwo” przyjętej w październiku przez Radę Ministrów. Nowe regulacje mają zapewnić szybsze i bardziej efektywne procedury oraz zminimalizować możliwe nadużycia. Projekt ustawy zakłada pełną cyfryzację procesów administracyjnych, co ma skrócić czas oczekiwania na decyzje dotyczące zezwoleń na pracę. Obecnie przeciętny czas rozpatrywania wniosku wynosi kilka miesięcy.

Projekt przewiduje także zaostrzenie sankcji wobec firm powierzających pracę cudzoziemcom bez wymaganych zezwoleń. Za każdy taki przypadek pracodawcy może grozić od 3 tys. do nawet 50 tys. złotych kary. Pojawiły się także nowe przesłanki dotyczące odmowy wydania zezwolenia – negatywną decyzję mogą otrzymać podmioty utworzone w celu ułatwienia cudzoziemcom wjazdu do Polski. Przestrzeganie nowych przepisów mają zapewnić sprawniejsze, częstsze i niezapowiedziane kontrole Państwowej Inspekcji Pracy oraz Straży Granicznej.

Umowa o pracę obowiązkowa?

Jednym z zapisów projektu ustawy, który wzbudza najwięcej dyskusji, jest kwestia form zatrudnienia. Pierwotna wersja projektu zakładała obowiązek zawierania z cudzoziemcami umowy o pracę. Po konsultacjach społecznych zapis ten został zmodyfikowany. Obecna propozycja dopuszcza zawarcie między bezpośrednim pracodawcą a pracownikiem umowy cywilnoprawnej, jednocześnie sugerując obowiązek zawarcia umowy o pracę między pracownikiem a agencją pracy tymczasowej. Podczas najnowszego posiedzenia Komisji zapis ten został utrzymany.

Często cudzoziemcy przybywają do Polski głównie w celach zarobkowych. Zależy im przede wszystkim na dużej liczbie roboczogodzin, ponieważ właśnie taka forma zatrudnienia przyniesie im najwięcej korzyści finansowych. Umowa o pracę jest natomiast preferowana przez osoby, które planują zostać na dłużej lub osiedlić się w Polsce. My jako agencja chcemy dawać ludziom wybór – tłumaczy Natalia Myskowa, Dyrektor Zarządzający w Smart Solutions HR.

[fragment artykułu]

Źródło: Smart Solutions
materiał prasowy