GUS z informacją nt miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu 2024 roku

olloweb-solutions-520914-unsplash
„Obwieszczenie w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu 2024 roku” to jeden z nowych raportów, które zostały opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny (GUS).

Jest to Obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego
z dnia 18 lipca 2024 r. w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia
w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu 2024 r.
Jak informuje GUS, w związku z art. 83 ust. 2 pkt 1 ustawy z dnia 15 grudnia 2017 r. o dystrybucji ubezpieczeń (Dz. U. z 2023 r. poz. 1111 i 1723), przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu 2024 r. wyniosło 8144,83 zł.
Jest to raport za czerwiec br.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Raport GUS: Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w czerwcu 2024 roku

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
„Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w czerwcu 2024 roku” to jeden z nowych raportów Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).

Według wstępnych danych zgromadzonych przez GUS, w czerwcu 2024 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z  analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły – o 6,0%. Natomiast w w porównaniu z majem 2024 r. – o 0,3%.
GUS informuje ponadto, że w czerwcu 2024 r. w stosunku do maja 2024 r. zanotowano wzrost cen robót budowlanych specjalistycznych – o 0,4%, a także cen budowy budynków i obiektów inżynierii lądowej i wodnej po 0,3%.
W porównaniu z czerwcem 2023 r. podniesiono ceny budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej (o 6,5%), robót budowlanych specjalistycznych (o 5,7%) oraz budowy budynków (o 5,6%). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Gospodarka: W czasie wakacji sklepy mogą przerzucić na swoich klientów całość odmrożonego w kwietniu VAT-u

fabian-blank-78637-unsplash
Dynamika wzrostu cen przestała hamować i widać wręcz odwrócenie trendu. W czerwcu codzienne zakupy w sklepach rdr. zdrożały średnio o 3,1%, miesiąc wcześniej – o 2,9%, a w kwietniu – o 2,4%. Tak wynika z cyklicznego raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”.

– Wzrost cen na poziomie od 1,5 do 3,5% rdr. jest zjawiskiem naturalnym. Faktem jest, że dynamika zaczęła wyraźnie hamować, ale to przewidywali eksperci już kilka miesięcy temu. 1 kwietnia skończyła się obniżona stawka VAT na produkty spożywcze, a 1 lipca wzrosła pensja minimalna. To wszystko ma konsekwencje we wzroście kosztów przedsiębiorców – ocenia dr Anna Semmerling z Uniwersytetu WSB Merito.

Zdaniem ekspertki, w kilku najbliższych miesiącach można raczej spodziewać się podwyżek cen na poziomie około 5%. Nie jest to wartość wysoka. Jednak nie można jej ocenić także jako niskiej. Jeśli faktycznie stopa wzrostu utrzymałaby się na średnim poziomie 5%, to będzie pokazywało, że cały czas nie osiągnęliśmy poziomu stabilności.

– Odbicie inflacji w drugiej połowie roku było już prognozowane od początku 2024 roku. W grudniu inflacja może wzrosnąć do ok. 4-5%. Będzie to efektem wzrostu cen energii i gazu, opłat dystrybucyjnych, kosztów usług, ciepła sieciowego i paliw, a także skutkiem wzrostu cen ropy na rynku – zapowiada prof. nadzw. dr hab. Sławomir Jankiewicz z Uniwersytetu WSB Merito.

Ekspert przewiduje również, że jeszcze w 2025 roku inflacja będzie miała tendencje wzrostowe i w konsekwencji może być wyższa niż w tym roku. Dopiero od 2026 roku możemy spodziewać się jej ponownego spadku, o ile nie nastąpi negatywny scenariusz, taki jak np. recesja gospodarcza na świecie lub rozszerzenie konfliktu wojennego w Europie.

Wojna hamuje ceny

Z kolei autorzy ww. raportu zauważają, że przez intensywną walkę między dyskontami w kolejnych miesiącach po odmrożeniu VAT-u ceny powinny wolniej wracać do właściwego stanu. Niemniej podwyżki o obecną stawkę ww. podatku są nieuniknione.

– Wojna między dyskontami zastopowała na początku roku znaczący wzrost cen w sklepach detalicznych. Powrót VAT na żywność oraz uwolnienie cen energii sprawi, że czynników inflacjogennych będzie więcej. Dlatego dynamika podwyżek cen może się utrzymać na podwyższonych poziomach do końca roku – twierdzi dr Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku.

W opinii eksperta, przeciwko wzrostom cen działa deflacja kosztów produkcji, ale ona powoli wygasa. Koszty skupu produktów rolnych są niskie w porównaniu z zeszłym rokiem. Z kolei na podwyżki wpływa nieprzewidywalność pogodowa. Jej przejawem są okresy suszy i wysokich opadów. Dodać do tego trzeba wzrost płacy minimalnej, która od lipca wynosi 4,3 tys. zł brutto. Stawka godzinowa to 28,1 zł. Firmy przekładają te koszty na ceny produktów, stąd wzrosty cen w kolejnych miesiącach będą raczej nieuniknione.

– Na pewno agresywna konkurencja cenowa, z jaką mamy do czynienia na rynku sprzedaży detalicznej, ma wpływ na poziom i tempo wzrostu cen. Musimy jednak pamiętać o tym, że wcześniej czy później sklepy będą chciały osiągnąć określony poziom zyskowności i przerzucą całość podatku VAT na swoich klientów. Wydaje się, że okres wakacyjny może być do tego idealnym momentem – przekonuje dr Artur Fiks z Uniwersytetu WSB Merito.

Jak stwierdza dr Mariusz Dziwulski z PKO Banku Polskiego, wzrost cen żywności w czerwcu, wyraźnie powyżej sezonowego wzorca, sugeruje, że mógł on być dużą częścią procesu przywracania podatku VAT na podstawowe produkty. On jednak – według eksperta – prawdopodobnie jeszcze się nie skończył. Obecnie wciąż niska dynamika cen żywności jest odzwierciedleniem niedużych kosztów surowcowych, choć efekt ten będzie stopniowo wygasał. To może oznaczać wyższe tempo podwyżek cen żywności w sklepach.

Przybędzie wzrostów

– Odbicie dynamiki cen z dołka zarejestrowanego pod koniec I kw. 2024 roku jest zgodne z oczekiwaniami. Będą dalej rosły. Nic jednak nie zwiastuje, byśmy choćby zbliżyli się do podwyżek osiąganych na przełomie 2022 i 2023 roku. Winny szybszego wzrostu cen jest przede wszystkim VAT na żywność. Do tego dochodzi odbicie popytu – zwraca uwagę prof. Sławomir Jankiewicz.

Widać to już po przywoływanych danych. W czerwcu br. na 17 monitorowanych kategorii 12 wykazało jednocyfrowy wzrost cen w ujęciu rocznym. W maju takich grup produktów było tyle samo, w kwietniu – 10, a w marcu – 8. Do tego 1 kategoria zaliczyła dwucyfrowy wzrost, podobnie jak w miesiącach wcześniejszych. Natomiast 4 segmenty zanotowały spadki, identycznie jak poprzednio.

– Myślę, że kategorii w trendzie wzrostowym może być więcej, czemu sprzyjać będzie przede wszystkim silny popyt konsumencki. Natomiast dynamika zmian będzie dużo mniejsza niż w okresie wysokiej inflacji, czyli na przełomie 2022 i 2023 roku. Dlatego obserwacja cen z miesiąca na miesiąc może sugerować brak zmian – przewiduje Marcin Luziński z Santander Bank Polska.

Do tego dr Fiks wyjaśnia, że ww. sytuacja jest wynikiem ustabilizowania się inflacji w okresie od kwietnia do czerwca. Z ostatnich danych GUS-u wynika, że w czerwcu inflacja wzrosła zaledwie o 0,1% do poziomu 2,6%. Dlatego liczba kategorii notujących wzrosty i spadki była ostatnio podobna, jak miesiąc wcześniej. Jak przewiduje ekspert z Uniwersytetu WSB Merito, w kolejnych miesiącach sytuacja ta może ulec jednak zmianie w wyniku podwyżek cen energii elektrycznej i gazu. Mówiąc wprost, wzrosty będą wyższe i powinno być ich więcej.


(MN, Lipiec 2024 r.)

Ww. materiał jest udostępniony na zasadzie nieodpłatnej licencji.
© MondayNews Polska / materiał prasowy

GUS opublikował wskaźniki cen produkcji sprzedanej przemysłu w czerwcu 2024 roku

okulary
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o nazwie „Wskaźniki cen produkcji sprzedanej przemysłu w czerwcu 2024 roku”.

Raport GUS dotyczy czerwca br. Według wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w czerwcu 2024 r. ceny produkcji sprzedanej przemysłu wzrosły  w porównaniu do maja 2024 r. – o 0,1%. Natomiast ceny te spadły w stosunku do analogicznego miesiąca poprzedniego roku – o 6,1%.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w czerwcu 2024 roku wg GUS

volkan-olmez-73767-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w czerwcu 2024 roku”.

Jak informuje GUS, w czerwcu 2024 roku produkcja sprzedana przemysłu była wyższa o 0,3% w porównaniu z czerwcem ub. roku, kiedy notowano spadek o 1,6% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego, natomiast w porównaniu z majem br. wzrosła o 3,2%. W okresie styczeń–czerwiec br. produkcja sprzedana przemysłu była o 0,1% wyższa w porównaniu z analogicznym okresem 2023 roku, kiedy notowano spadek o 2,1% w stosunku do porównywalnego okresu poprzedniego roku.
Główny Urząd Statystyczny podaje, że po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym, w czerwcu br. produkcja sprzedana przemysłu ukształtowała się na poziomie o 1,8% wyższym niż w analogicznym miesiącu ub. roku i o 1,3% wyższym w porównaniu z majem br. – podsumowuje GUS.

Dane meldunkowe; obejmują przedsiębiorstwa o liczbie pracujących 10 osób i więcej.

Źródło: GUS.

Polacy zadowoleni z transformacji energetycznej

gornictwo
Polacy dość dobrze oceniają prowadzony w Polsce proces tzw. transformacji energetycznej. Z najnowszego badania wynika, że tak twierdzi 45,9% rodaków. Z kolei 29,9% respondentów ma wręcz odwrotne zdanie. Natomiast 24,2% ankietowanych nie wyrobiło sobie jeszcze opinii na ten temat. Pozytywnie częściej wypowiadają się mężczyźni niż kobiety. Przeważnie dotyczy to osób w wieku od 65 do 74 lat, z miesięcznymi dochodami powyżej 9 tys. zł netto i z wykształceniem zawodowym. Zazwyczaj są to mieszkańcy mniejszych miejscowości. Z kolei negatywne oceny pochodzą głównie od ankietowanych mających od 35 do 44 lat lub od 75 do 80 lat i uzyskujących co miesiąc 5000-6999 zł na rękę. Eksperci komentujący wyniki prognozują, że zadowolenie z ww. kierunku rozwoju i uczestnictwa Polski w tym procesie będzie rosło w społeczeństwie, ponieważ świadomość ekologiczna jest coraz większa.

45,9% ankietowanych uważa, że Polska obecnie dobrze prowadzi proces modyfikacji gospodarek i sieci energetycznych w kierunku bardziej zrównoważonych, czyli mniej zależnych od paliw kopalnych oraz efektywniejszych energetycznie. W konsekwencji stają się one mniej szkodliwe z punktu widzenia klimatu, zdrowia publicznego i stanu środowiska naturalnego. Z kolei 29,9% respondentów źle ocenia ten proces. Natomiast 24,2% nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii. Takie są wyniki badania, przeprowadzonego w ramach projektu „Droga do zatrudnienia po węglu”, na próbie 1010 dorosłych Polaków. Jakub Safjański, Dyrektor Departamentu Energii i Zmian Klimatu Konfederacji Lewiatan, jest zdania, że wysoka ocena może wynikać z braku wiedzy respondentów. Wiedzą taką dysponują natomiast przedsiębiorcy.

Większość ankietowanych nie ma wiedzy ani narzędzi do tego, aby prawidłowo oceniać działania rządu na rzecz modernizacji energetycznej naszej gospodarki. Duża część społeczeństwa uważa, że prowadzone są słuszne działania, ale tak nie jest. Jesteśmy w 60% uzależnieni od węgla przy wytwarzaniu prądu. Przestajemy być konkurencyjni wobec innych państw, a ceny energii rosną, w dużej mierze w efekcie uzależnienia od paliw kopalnych. Zagraniczne koncerny nie chcą u nas inwestować ze względu na zależność od emisyjnych źródeł energii. Inwestorzy poważnie patrzą na działania podejmowane względem klimatu, a my im tego nie możemy zagwarantować – mówi Jakub Safjański.

Do tego ekspert dodaje, że wysoka ocena może wynikać z tego wszystkiego, czemu media poświęcają wiele uwagi. Polacy doceniają rosnącą dostępność i popularność paneli fotowoltaicznych oraz czują rodzaj dumy, widząc na ulicach coraz więcej samochodów elektrycznych. Te pozytywne trendy nie zmieniają jednak ogólnego obrazu.

Zapominamy przy tym, że w naszych warunkach geograficznych samochody elektryczne są pośrednio zasilane przede wszystkim węglem. Dopóki nie zazielenimy sieci energią z OZE, nie możemy mówić o sukcesie – komentuje ekspert z Konfederacji Lewiatan.

Z kolei dr hab. prof. Maciej J. Nowak, radca prawny, kierownik Katedry Nieruchomości z Wydziału Ekonomicznego Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie, zauważa, że sposób modyfikacji gospodarek i sieci energetycznych w Polsce jest słabo oceniany przez ekspertów. Wiele z podejmowanych działań jest uznawanych za nieefektywne.

Respondenci kontestujący działania podejmowane w kierunku modernizacji energetycznej należą do dwóch odmiennych grup. Jedni uznają je za niedostateczne, a drudzy – za niepotrzebne. Z kolei dobra ocena ww. prac rządu wynika przede wszystkim z dostrzegania wyzwań klimatycznych. Taka opinia koresponduje z innymi badaniami, zgodnie z którymi większość Polaków dostrzega problem ekologiczny i konieczność rozwiązania go poprzez odpowiednie dostosowanie gospodarek i sieci energetycznych – wyjaśnia dr hab. prof. Nowak.

Natomiast Anna Szymańska z DGA S.A. zwraca uwagę na to, że Polacy wykazują się coraz większą świadomością ekologiczną. Jako przykład podaje, że 63% z nas chce, aby Polska jako kraj bardziej angażowała się w walkę ze zmianą klimatu, a ponad połowa obywateli uważa, że rząd powinien działać w tej sprawie teraz, zanim będzie za późno. Do tego aż dwie trzecie Polaków, dokonując zakupów, wybiera produkty, które nie przyczyniają się do degradacji środowiska naturalnego.

Te dane dają obraz tego, jak bardzo w ostatnich latach zmieniła się polska mentalność. Na pewno rodacy widzą to, że gospodarka energetyczna Polski nie może opierać się wyłącznie na węglu. I dostrzegają, że coraz więcej energii można wytworzyć z odnawialnych źródeł energii. Jednocześnie do Polaków docierają twarde dane dotyczące wydobycia węgla. Jego zasoby się kończą, wydobycie spada, a koszty stale rosną – podkreśla Magdalena Franciszczak z DGA S.A.

Dobrą ocenę w ww. kwestii częściej wystawiają mężczyźni niż kobiety. Zmiany postrzegają korzystnie głównie osoby w wieku 65-74 lat, z miesięcznymi dochodami netto powyżej 9 tys. zł i z wykształceniem zasadniczym zawodowym. Głównie są to mieszkańcy miejscowości liczących od 20 tys. do 49 tys. ludności. Natomiast krytyka zazwyczaj pochodzi od Polaków w wieku 35-44 lat lub 75-80 lat, jak również zarabiających 5000-6999 zł netto miesięcznie. Najczęściej są to osoby z wyższym wykształceniem, a także mieszkańcy miast mających od 100 tys. do 199 tys. ludności.

Mogę odnieść się do wyniku osób z miesięcznymi dochodami netto powyżej 9 tys. zł. Zapewne w innych grupach majątkowych występują obawy o konsekwencje podejmowanych działań dla poszczególnych gospodarstw domowych. Dlatego też odpowiedzią powinna być szersza refleksja władz publicznych nad opracowaniem polityk chroniących biedniejsze osoby przed finansowymi konsekwencjami – uważa dr hab. prof. Maciej J. Nowak.

Wiadomo już, jak modernizację energetyczną oceniają Polacy i co myślą o niej osoby mające szerszą wiedzę w tym zakresie. Magdalena Franciszczak przywołuje raport pt. „Transformacja energetyczna w Polsce. Edycja 2024”, opublikowany przez Forum Energii. Wynika z niego, że miniony rok wyznaczył rekord pod względem transformacji energetycznej w Polsce.

Udział węgla w miksie spadł do najniższego w historii poziomu 60,5%, czyli o 10 p.p. w relacji rocznej. Energia wyprodukowana z OZE sięgnęła po raz pierwszy 27%, a jej produkcja z gazu ziemnego wzrosła o ponad 40%. Od lat Polska propaguje i inwestuje w rozwój fotowoltaiki, pomp ciepła, farm wiatrowych, a rząd podjął decyzję o energetyce jądrowej. Polacy to widzą i wyciągają z tego własne wnioski. Natomiast obecnie stoimy przed ogromnym wyzwaniem, jakim jest stworzenie nowego systemu energetycznego. I takie działanie również będzie rzutowało na to, jak Polacy będą widzieć całą sprawę – podsumowuje Magdalena Franciszczak.

(MN, Lipiec 2024 r.)

Ww. materiał jest udostępniony na zasadzie nieodpłatnej licencji.
© MondayNews Polska / materiał prasowy

GUS o osobach pracujących na podstawie umów zlecenia i pokrewnych w Polsce w grudniu 2023 r.

helloquence-61189-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt.: „Wykonujący pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych w Polsce w grudniu 2023 r.”.

Jak podaje GUS w swoim raporcie, w ostatnim dniu grudnia 2023 r. pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych wykonywało w Polsce 2376,8 tys. osób. Spośród nich 1012,1 tys. osób równolegle wykonywało pracę kwalifikującą je do pracujących w gospodarce narodowej.
Zaprezentowane w opracowaniu dane dotyczą osób wykonujących pracę na podstawie umów zlecenia oraz umów o pokrewnym charakterze, tj. umów agencyjnych, o świadczenie usług, umów uaktywniających, aktów powołania oraz umów z członkami rad nadzorczych. Przedstawione wyniki są częścią prac eksperymentalnych mających na celu określenie liczby osób wykonujących pracę na podstawie umów cywilnoprawnych. – dodaje Główny Urząd Statystyczny.
Pełny raport znajduje się na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

 

Komunikat w sprawie wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych wg GUS

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował Komunikat w sprawie wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem w drugim kwartale 2024 roku.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 15 lipca 2024 r. w sprawie wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem w II kwartale 2024 r.
Jak czytamy w raporcie GUS, na podstawie art. 25 ust. 11 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1251, 1429 i 1672 oraz z 2024 r. poz. 834 i 858) ogłoszono, że wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem w II kwartale 2024 r. w stosunku do I kwartału 2024 r. wyniósł 101,4. Oznacza to wzrost cen o 1,4%.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie GUS.

Źródło: GUS.

Allianz Partners: Polacy chętnie wypoczywają w Polsce

algirdas-viltrakis-446600-unsplash
Jak wynika z raportu International Travel Confidence Index 2024 opracowanego na zlecenie Allianz Partners, znaczna większość Polaków (84 proc.) planuje wyjazd wakacyjny. Choć destynacje krajowe, w stosunku do ubiegłego roku, tracą nieco na popularności, to i tak większość rodaków urlop spędzi w Polsce (64 proc.). Wśród osób wyjeżdżających za granicę popularność zyskują kierunki europejskie.

Z roku na rok coraz większą popularnością cieszy się turystyka miejska. Taka forma spędzenia urlopu zyskała 5 p.p. r/r i opcję tę wybierze 19 proc. ankietowanych. Na urlop za granicą zdecyduje się 36 proc. badanych, z czego 32 proc. chce pozostać na Starym Kontynencie, który to kierunek zyskał 5 p.p. r/r. Największym apetytem na wyjazdy zagraniczne cechują się osoby w wieku 18-24 lat – 48 proc. z nich deklaruje zamiar spędzenia wakacji w innych krajach.

Średni budżet, jaki w tym roku zamierzają przeznaczyć Polacy na swój urlop, wzrósł r/r o 608 zł i wynosi obecnie 5 464 zł. Do tego aż 56 proc. badanych przyznaje, że kwota, jaką przeznaczą na wyjazd wakacyjny, to 3 000 zł lub więcej. Najwięcej, bo aż 6 656 zł, są w stanie przeznaczyć na wakacje osoby w wieku od 35 do 49 lat.

Zgodnie z badaniem aż 2 na 3 osoby w wydatkach na wakacje uwzględnią ubezpieczenie turystyczne. Główne powody jego zakupu to zapewnienie opieki medycznej i powrotu do kraju w przypadku wystąpienia nieprzewidzianych zdarzeń (55 proc.), zwrot kosztów ewentualnych świadczeń medycznych (49 proc.) oraz ochrona przed nieprzewidzianymi zdarzeniami podczas podróży (48 proc.). Choć budżety wakacyjne znacznie wzrosły, to zapewnienie sobie zwrotu kosztów w przypadku odwołania podróży – jako powód zakupu ubezpieczenia turystycznego – zgłasza mniej niż 1/3 badanych, zaś chęć ochrony bagażu – tylko 27 proc.

Źródło: Allianz Partners / materiał prasowy

GUS: Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu 2024 roku

ibrahim-rifath-789914-unsplash
„Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu 2024 roku.” – to jeden z najnowszych raportów Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).

Jak informuje GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu 2024 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 2,6% (przy wzroście cen usług – o 6,1% i towarów – o 1,3%).
W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 0,1% (w tym usług – o 0,5%, a ceny towarów utrzymały się na tym samym poziomie). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Działalność przedsiębiorstw pośrednictwa kredytowego w 2023 roku wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pod nazwą „Działalność przedsiębiorstw pośrednictwa kredytowego w 2023 roku”.

Jak informuje GUS, w 2023 r. badaniem zostało objętych 212 podmiotów prowadzących działalność pośrednictwa kredytowego i udzielających pożyczek ze środków własnych. Przedsiębiorstwa te obsłużyły 2 593 tys. klientów, udzielając im 5 018 tys. kredytów i pożyczek o łącznej wartości 66 647 mln zł.
Z pomiędzy całej zbiorowości 212 badanych podmiotów, 106 udzielało pożyczek ze środków własnych, 102 pośredniczyło w udzielaniu kredytów i pożyczek we współpracy z bankami oraz  cztery prowadziły działalność mieszaną, tj. współpracowały z bankami i jednocześnie udzielały pożyczek ze środków własnych. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny w swoim raporcie.

Źródło: GUS.

Interesujący trend na rynku po spadku inflacji

planowanie-zakupowW ciągu roku wyraźnie spadł odsetek konsumentów robiących duże i rodzinne zakupy według wcześniej przygotowanej listy produktów – z ponad 58% do blisko 44%. Jednocześnie przybyło osób, które nie praktykują tego. Poprzednio było ich prawie 41%, a teraz już blisko 53%. Powyższe wyniki w dużej części są pokłosiem spadającej inflacji. Natomiast w kontekście samych list widać też trend wypierania tradycyjnych notatek przez technologię. Obecnie więcej konsumentów niż rok temu przygotowuje się do zakupów ze smartfonem w ręku niż z kartką i długopisem. Eksperci przewidują, że niebawem część osób wróci do przemyślanego kupowania, gdy zauważy mniej pieniędzy w portfelu, bo ceny w sklepach wciąż przecież rosną. Niektórzy też uważają, że coraz więcej Polaków będzie prowadziło listy zakupowe przy użyciu telefonów. I dodają, że papier odchodzi do lamusa, ale całkiem nie zniknie z rynku.

Blisko 44% konsumentów robi zakupy w sklepach według wcześniej przygotowanej listy konkretnych produktów. Przed rokiem zdecydowanie więcej osób tak funkcjonowało, bo ponad 58%. Dane pochodzą z raportu Grupy Offerista, opartego na opinii ponad tysiąca dorosłych Polaków, odpowiedzialnych w swoich domach za robienie zakupów.

Polacy już od dawna są zmęczeni ciągłym oszczędzaniem. Ci, którzy poczuli większą ilość pieniędzy w portfelach, przestali się szczypać. Dotyczyło to oczywiście osób, którym wzrosły wyraźnie wynagrodzenia. W niektórych branżach podwyżki były nawet na poziomie 20%. Do tego ogólnie konsumenci utwierdzili się w przekonaniu, że inflacja spada, o czym szeroko komunikowały media. W praktyce też dużą rolę odegrała walka między sklepami na promocje. Jednak badanie pokazuje, że wciąż blisko połowa rodaków odpowiedzialnych za zakupy skrzętnie się do nich przygotowuje – zauważa dr Maria Andrzej Faliński, były dyrektor generalny POHiD-u.

Z kolei Robert Biegaj z Grupy Offerista, przypomina, że rok temu wszyscy byliśmy w szponach wysokiej inflacji, więc prawie 60% aktywnych konsumentów podchodziło do zakupów z daleko posuniętą ostrożnością. Ekspert rynku retailowego przekonuje jednak, że robienie list sprawunków sprawdza się nie tylko w najtrudniejszych czasach.

– Ta praktyka ogranicza nabywanie niepotrzebnych produktów, których potem możemy nawet nie zdążyć spożyć. A to zwykła strata pieniędzy. Na horyzoncie widać przecież rosnące wydatki, zwłaszcza w perspektywie podwyżek niektórych opłat i ponownego skoku inflacji. Jestem przekonany, że część konsumentów jeszcze wróci do robienia list zakupowych, ale nie będzie to tak wysoki wynik, jaki był rok temu – zapewnia Biegaj.

Z raportu również wynika, że obecnie nie przygotowuje się do zakupów w ww. sposób ponad 52% konsumentów. Rok temu zdecydowanie mniej osób nie robiło list zakupowych, bo blisko 41% ankietowanych. Ekspert z Grupy Offerista twierdzi, że rezygnując z tego sposobu, można nabyć nawet o 10-20% więcej towarów, niż zakładało się przed wyjściem z domu. Jednak nie wszyscy klienci chcą robić mocno przemyślane zakupy.

Moim zdaniem, niektórzy konsumenci dopóki nie poczują, że mają za mało pieniędzy w portfelach, nie wrócą do list zakupowych. Oczywiście ogólnie Polacy jedzą mniej za więcej, bo udział żywności w codziennych wydatkach wzrósł z 25% do 30% po likwidacji zerowego VAT-u. Jednak rodacy jeszcze tego wyraźnie nie odczuli i nie chcą rezygnować zwłaszcza z sezonowych produktów, które przeważnie kupują spontanicznie – zwraca uwagę dr Faliński.

Badanie też wykazało, że obecnie blisko 33% konsumentów korzystających z list zakupowych tworzy je na kartkach papieru. Rok temu dotyczyło to prawie 38% ankietowanych. Z kolei ponad 67% używa teraz w ww. celu smartfonu, w tym specjalnych aplikacji. Poprzednio tak twierdziło niecałe 63% respondentów kupujących według założonego planu.

– Z tradycyjnej metody głównie korzystają seniorzy, którzy są to tego przyzwyczajeni. Tymczasem kartka papieru odchodzi do lamusa, co widać zresztą po ostatnim badaniu – stwierdza Robert Biegaj.

Natomiast dr Maria Andrzej Faliński zapewnia, że dzisiejsi seniorzy coraz lepiej radzą sobie z robieniem list zakupowych w telefonach. Może nie znają wszystkich pomocnych do tego aplikacji, ale są coraz bardziej obeznani technologicznie. Jednocześnie ekspert zapewnia, że papier całkowicie nie wyparuje z rynku. – Korzystanie z niego jest zdrowsze dla obciążonych niebieskim światłem oczu. Do tego kartka zajmuje mniej miejsca w kieszeni niż smartfon, od którego niektórzy chcą czasem odpocząć – podkreśla dr Faliński.

Jak podsumowuje Robert Biegaj, na rynku zdecydowanie widać mocny trend wchodzenia list zakupowych do smartfonów. I nic go już nie powstrzyma, bo zwyczajnie jest na to popyt. Coraz więcej użytkowników będzie chciało korzystać z takich narzędzi, które są dostępne zawsze pod ręką i dają dodatkowe bonusy. Do tego dochodzi aspekt ekologiczny, który też jest coraz mocniejszym trendem wśród konsumentów. Ekspert przewiduje, że w ciągu tego roku odsetek osób korzystających z mobilnych list zakupowych wzrośnie co najmniej o kilka procent.

(MN, Lipiec 2024 r.)

Ww. materiał jest udostępniony na zasadzie nieodpłatnej licencji.
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone. / materiał prasowy

Czy spadający kurs bitcoina szansą na zysk?

adeolu-eletu-38649-unsplash
Inwestorzy od kilku tygodni próbują sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ostatnie spadki notowań bitcoina to dla nich szansa czy też zagrożenie. Słabsze wyniki mają związek z kilkoma czynnikami. To m.in. skutki sprzedaży przez Federalny Urząd Policji Kryminalnej Niemiec tysięcy skonfiskowanych bitcoinów i niestabilności rynków finansowych. Pojawiają się też spekulacje o możliwości obniżki ceny nawet do 40 tys. dolarów. Jednak część ekspertów uważa, że obecnie zakup BTC może przynieść znaczną stopę zwrotu. Ale decyzja powinna zostać podjęta indywidualnie, bo wszystko zależy od tego, na jaki model ryzyka są przygotowani inwestorzy. Jednocześnie znawcy tematu podkreślają, że każda forma inwestycji wiąże się z elementem ryzyka. Na rynku kryptowalut zmienność sięgająca 4-6% dziennie jest normą. Natomiast zdarza się, że inwestorom brakuje strategii, planu i cierpliwości, co kończy się stratami finansowymi.

Ostatnio w przestrzeni publicznej pojawiają się informacje o sporych spadkach notowań bitcoina (BTC). Obecnie kurs wynosi blisko 58 tys. dolarów i odreagowuje po spadkach do poziomów poniżej 54 tys. z poprzedniego tygodnia. Jak podkreśla Mateusz Czyżkowski, analityk rynków finansowych z XTB, najpopularniejsza kryptowaluta przebiła w tym roku swoje historyczne szczyty. To zachęciło część długoterminowych inwestorów do odsprzedania jej po korzystnym kursie. Presja spadkowa nasiliła się jednak po przebiciu ważnej strefy wsparcia 64 tys. dolarów, która stanowiła średnią cenę zakupową inwestorów krótkoterminowych. Ekspert dodaje, że wzrosły obawy o nagły skok podaży BTC na giełdach w wyniku upłynnienia środków zarekwirowanych przez niemiecki rząd oraz spłatę wierzycieli upadłej giełdy Mt. Gox. Przebicie strefy bólu otworzyło więc drogę do dalszej panicznej wyprzedaży bitcoina.

– Spłata wierzycieli upadłej giełdy rozpocznie się prawdopodobnie w ciągu kilku dni. Choć proces ten będzie rozłożony w czasie, wywołał on obawy o wyprzedaż dużej ilości bitcoinów w krótkim czasie. Do obecnego spadku kursu BTC przyczyniła się sprzedaż przez Federalny Urząd Policji Kryminalnej Niemiec ponad 6,6 tys. z ok. 50 tysięcy bitcoinów skonfiskowanych przez saksońską policję w styczniu tego roku i zapowiedź sprzedaży pozostałych, a także ogólna niestabilność rynków finansowych – komentuje prof. Krzysztof Piech z Uczelni Łazarskiego.

Z kolei Kajetan Chabowski z ARI10 stwierdza, że ostatnie spadki kursu BTC związane są z poprzedzającymi je długotrwałymi wzrostami oraz informacjami o wypłacie wierzytelności przez ww. już giełdę. Wypłata środków z Mt. Gox to dodatkowa podaż bitcoinów, które od 2014 roku były zamrożone. Jesteśmy ponadto po kwietniowym halvingu. Do tego zjawiska dochodzi mniej więcej co 4 lata. Polega ono na zmniejszeniu o połowę nagrody dla tzw. górników, co ogranicza tempo emisji nowych bitcoinów. Okres tuż przed halvingiem to dla wielu czas zainteresowania się rynkiem i wzrostów, których pierwszą fazę mamy za sobą. Ekspert podkreśla również, że pierwszy raz nowy szczyt na tej kryptowalucie przypadł jeszcze przed ww. zjawiskiem.

– Dalsze nastroje na rynku kryptowalutowym wynikać będą z tego, czy i kiedy bitcoin w przypadku odbicia w górę zdołałby powrócić powyżej bariery technicznej wyznaczonej przez dwustudniową wykładniczą średnią kroczącą. Jeśli strona kupujących nie zdoła powrócić w najbliższym czasie do tej strefy, ryzyko pogłębienia spadków będzie rosnąć. W takim wypadku poziom 50 tys. dolarów może uchodzić za kolejny, kluczowy punkt kontrolny dla BTC. Warto więc bacznie przyglądać się dziennym notowaniom i próbować wyciągać wnioski, czy na rynku nie zaczyna pojawiać się podwyższony popyt lub podwyższona podaż – zaznacza Mateusz Czyżkowski.

Według prof. Piecha, nie ma pewności, czy cena bitcoina spadnie do poziomu 50 tys. dolarów. Wprawdzie niektórzy analitycy sugerują możliwość spadku nawet do 40 tys. USD, ale są to jedynie spekulacje. W opinii eksperta, długoterminowo cena bitcoina powinna rosnąć. Należy jednak oczekiwać niestabilności cenowej. Krzywa podaży jest bowiem nieelastyczna i czasami zakłócana pojedynczymi czynnikami, np. ostatnio uwolnieniem bitcoinów po giełdzie Mt. Gox. Z kolei krzywa popytu bardzo zmienia się w czasie i jest zależna m.in. od sytuacji makroekonomicznej na świecie. To jest coś, do czego gracze na rynku kryptowalut przyzwyczaili się od dawna. Natomiast wśród osób mniej doświadczonych może to wywoływać niepokój.

– Zakup BTC w obecnej cenie w okolicach 58 tys. dolarów może przynieść znaczną stopę zwrotu. Jednak warto podejść do tego z rozwagą i nie inwestować wszystkich środków jednocześnie. BTC może nadal rosnąć w drugiej połowie roku, zwłaszcza biorąc pod uwagę pozytywne prognozy i powiązane wydarzenia z cyklem, takie jak halving w 2024 roku, który historycznie prowadził do wzrostów cen – analizuje Kajetan Chabowski z ARI10.

Jak podkreśla prof. Krzysztof Piech, decyzja o zakupie bitcoinów podczas spadków powinna być podjęta indywidualnie, w zależności od strategii inwestycyjnej danej osoby i jej tolerancji ryzyka. Długoterminowo to może być okazja do zakupu, choć dla takich graczy korzystniejsza byłaby strategia DCA. Polega ona na regularnym inwestowaniu tej samej kwoty w dane aktywo, niezależnie od aktualnej sytuacji rynkowej. W opinii eksperta, spekulanci natomiast mogą grać zarówno na krótko, jak i na długo. Pierwszy z tych wariantów to oczekiwanie na jeszcze głębsze spadki. W miesiącach wakacyjnych rynek kryptowalut z reguły cechuje się mniejszymi wzrostami. Drugi to liczenie na długofalowe wzrosty.

– Każda forma inwestycji, niezależnie od czasu jej dokonania, wiąże się z elementem ryzyka. Świat jest nieprzewidywalny, a założenia, którymi podparliśmy nasze decyzje inwestycyjne, mogą zmienić się w mgnieniu oka. Na rynku kryptowalut zmienność sięgająca 4-6% dziennie jest normą, dlatego też musimy być z góry przygotowani na duże wahania wyceny naszego portfela. Bardzo często najtrudniejszym przeciwnikiem, z którym przyjdzie zmierzyć się inwestorom, będziemy my sami – dodaje analityk z XTB.

Zdaniem Jacka Kubiaka z ARI10, bitcoin to jedna z kryptowalut dająca bezpieczną przystań. Prawdopodobnie nie osiągniemy na niej wzrostu o kilkaset procent w ciągu najbliższych kilku miesięcy, co np. mogą osiągnąć inne kryptowaluty o niższej kapitalizacji rynkowej. Ale też spadek nie będzie tak drastyczny jak w przypadku innych aktywów. Ekspert podaje przykład, który dobrze obrazuje zachowania na rynku. Jeśli ktoś kupił BTC na górce w 2021 roku, to na ponowny szczyt czekał blisko 3 lata, jednak cena przebiła tamtą wartość. Wiele osób mogło w tym czasie sprzedać bitcoiny ze stratą, przede wszystkim ze względu na brak planu, strategii i cierpliwości.

– Mimo obecnych spadków, BTC nadal wykazuje znaczące stopy zwrotu w dłuższym okresie. Jeśli mielibyśmy pokusić się o przewidywanie dalszej przyszłości, to czy do wyobrażenia jest osiągnięcie przez bitcoina ceny 200 tys. dolarów np. w perspektywie 10 lat? Dla wielu inwestorów – tak. Wtedy zaś krótkoterminowe wahania, przy tak długiej perspektywie, nie mają większego znaczenia. Natomiast krótkoterminowo zawsze jest niepewność – podsumowuje ekspert z Uczelni Łazarskiego.

(MN, Lipiec 2024 r.)
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone / materiał prasowy

W czerwcu na sklepowych półkach było o 3,1 proc. drożej niż w zeszłym roku

matthew-guay-148463-unsplash
Analiza przeszło 71,4 tys. cen detalicznych wykazała, że w czerwcu br. codzienne zakupy podrożały średnio o 3,1% rdr. Dla porównania, w maju wzrost rdr. wyniósł 2,9%, a w kwietniu – 2,4%. Do tego na siedemnaście monitorowanych kategorii produktów trzynaście znalazło się na plusie. Najmocniej poszły w górę słodycze i desery, bo o 11,2% rdr. Tym samym zaliczyły one jedyną w całym rankingu dwucyfrową podwyżkę. W TOP5 drożyzny widać również chemię gospodarczą ze wzrostem rdr. na poziomie 9,2%, dodatki spożywcze – 6,2%, pieczywo – 5,3%, a także napoje bezalkoholowe – 4,9% rdr. Z kolei najmniejsza zwyżka wyniosła 0,9% rdr. i dotyczyła mięsa. Według autorów raportu, z zebranych danych wyraźnie wynika, że dynamika wzrostu cen w sklepach rośnie kolejny miesiąc z rzędu. I wydaje się, że szybko ten trend na rynku nie wyhamuje. Polacy w wielu kategoriach produktowych muszą się przygotować na dalsze podwyżki.

Z najnowszego raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Uniwersytetu WSB Merito, wynika, że w czerwcu br. codzienne zakupy Polaków zdrożały średnio o 3,1% rdr. W maju dodatni wynik w relacji rocznej (obliczony wg tej samej metodologii) wyniósł 2,9%, a w kwietniu – 2,4%. Widać zatem, że dynamika wzrostu cen w sklepach rośnie kolejny miesiąc z rzędu. Na siedemnaście monitorowanych kategorii produktów dwanaście wykazało jednocyfrowy skok w relacji rocznej. Do tego jedna grupa produktów zaliczyła dwucyfrową podwyżkę, tj. słodycze i desery – o 11,2% rdr. W maju podrożały rdr. o 12,9%, a w kwietniu – o 10,6%.

– Słodycze i desery są na froncie drożyzny ze względu na znaczny wzrost cen surowców. Wymuszają go pogarszające się warunki przyrodnicze. Ponadto wpływają na to takie czynniki, jak drożejące nośniki energii, coraz wyższe płace i rosnący popyt na cukier i kakao przy stabilizacji podaży. Analizując zmiany klimatyczne, raczej nie należy spodziewać się polepszenia warunków uprawy oraz zmian w cenach energii, a więc ta kategoria artykułów będzie dalej drożeć – komentuje prof. nadzw. dr hab. Sławomir Jankiewicz z Uniwersytetu WSB Merito.

Na drugiej pozycji w rankingu podwyżek znalazła się chemia gospodarcza ze średnim wzrostem rdr. o 9,2%. W maju jej ceny poszły w górę rdr. o 9,7%, a w kwietniu – o 7,7%. Widać zatem, że dynamika podwyżek zaczyna w tej kwestii lekko spadać. Nadal jednak ta kategoria utrzymuje się w czołówce drożyzny, co podkreślają analitycy z UCE RESEARCH.

– W ostatnich kilku miesiącach nastąpiła stabilizacja tempa wzrostu cen chemii gospodarczej, gdyż wahania są stosunkowo niewielkie i zdecydowanie niższe niż w ub.r. Należy jednak zauważyć, że wyniki tej kategorii są w dużej mierze zależne od poziomu cen energii i gazu, które wkrótce mogą znacząco wzrosnąć. Dopiero za kilka miesięcy będziemy w stanie stwierdzić, czy producenci i sprzedawcy utrzymywali tempo podwyżek na ww. poziomie, aby złagodzić skutki lipcowych skoków cen energii – zapowiada dr Artur Fiks z Uniwersytetu WSB Merito.

Na trzecim miejscu w zestawieniu są dodatki spożywcze (tj. ketchupy, majonezy, musztardy, przyprawy) ze średnią podwyżką o 6,2% rdr. W maju rdr. podrożały o 5,9%, a w kwietniu – o 11,7%. I w tej kwestii widać, że dynamika wzrostu cen zaczyna tutaj lekko iść w górę, na co zwracają uwagę eksperci z UCE RESEARCH.

– Sezon grillowy w pełni, a więc dodatki spożywcze cieszą się dużym zainteresowaniem klientów. Producenci, ale też retailerzy wykorzystują tę okazję i zaczynają zwiększać tempo wzrostu cen. Tendencja ta powinna utrzymywać się także w lipcu i sierpniu, czemu niestety sprzyjać będzie również wspominany już wzrost cen energii i gazu – stwierdza dr Fiks.

Czwarte w rankingu jest pieczywo, które podrożało o 5,3% rdr. W maju jego ceny wzrosły rdr. o 4,9%, a w kwietniu – o 1,4%. – Na notowania tej kategorii wpłynęło aż kilka czynników, w tym wzrost VAT, cen surowców, paliwa i nośników energii, a także wynagrodzeń. Znaczenie miała też adaptacja do przewidywanych podwyżek cen produkcji. Ponadto należy wspomnieć o zdestabilizowaniu gospodarki przez poprzedni rząd, czego efektem były spekulacje – zaznacza prof. nadzw. dr hab. Sławomir Jankiewicz.

Zestawienie TOP5 drożejących kategorii zamykają napoje bezalkoholowe ze zwyżką o 4,9% rdr. W maju podrożały rdr. o 6,3%, a w kwietniu – o 8,1%. – Zwiększony popyt na napoje bezalkoholowe, wynikający z wysokich temperatur, sprawiał, że ceny w dalszym ciągu rosną, choć nie tak mocno, jak we wcześniejszych miesiącach. Musimy pamiętać, że w tej kategorii panuje duża konkurencja, a asortyment produktów jest bardzo urozmaicony i bardzo łatwo znaleźć substytut, którym można ugasić pragnienie. Wydaje się więc, że szybszy wzrost cen hamowany jest właśnie przez agresywną rywalizację o klienta – tłumaczy dr Artur Fiks.

Następne w rankingu są środki higieny osobistej, które zdrożały średnio o 5,1% rdr. W maju ich ceny poszły w górę rdr. o 3,1%, a w kwietniu – o 4,1% rdr. Widać zatem, że dynamika wzrostu cen w tej kategorii zaczyna rosnąć. Dr Artur Fiks przekonuje, że w tym przypadku mamy również do czynienia z sezonowością. Upały powodują, że zapotrzebowanie na środki higieny osobistej wzrasta i przyspiesza podwyżki cen.

– Do tego cały czas rosną ceny surowców, np. celulozy, opakowań, zarówno tych foliowych, jaki i papierowych, a także transportu. Ponadto wzrastają płace. Ich podwyżki w tym roku mogą wynieść kilkadziesiąt procent. Zmiany związane z ochroną środowiska również negatywnie wpływają na ceny środków higieny osobistej – dodaje prof. Jankiewicz.

Na plusie są też ryby z podwyżką o 4,8% rdr. W maju podrożały zdecydowanie mniej, bo o 0,5% rdr. Podobnie było w kwietniu, gdy ceny poszły w górę o 0,6% rdr. – Ryby drożeją z uwagi na rosnące koszty energii i transportu oraz płace. Ponadto na podwyżki w tej kategorii wpływają wahania pogodowe, zanieczyszczenie środowiska, a także zmiany przepisów, związane z ochroną i hodowlą – wyjaśnia prof. Jankiewicz z Uniwersytetu WSB Merito.

Dalej w zestawieniu są używki (tj. herbata, kawa, piwo, wódka) ze średnim wzrostem o 4,7% rdr. We wcześniejszych dwóch miesiącach zdrożały one odpowiednio o 2,6% i 3,6% rdr. – W przypadku herbaty obserwujemy zmianę w konsumpcji. Kupujemy produkty lepszej jakości i o nowych smakach. Wpływać to może na wzrost cen w sklepach. A dodatkowo rosną koszty produkcji, w tym transportu i przechowywania oraz płac. Jeśli chodzi o alkohole, to zaplanowane do 2027 roku podwyżki akcyzy będą podbijały ceny. W przyszłym roku do czynników cenotwórczych dojdzie jeszcze wzrost kaucji płaconych za butelki i puszki – uprzedza prof. nadzw. dr hab. Sławomir Jankiewicz.

Piąte od końca w rankingu podwyżek są wędliny, które zdrożały o 4,6% rdr. Miesiąc wcześniej poszły w górę rdr. o 1,2%, a w kwietniu – o 0,7%. Dla porównania, ceny mięsa ostatnio podskoczyły najmniej w całym zestawieniu, bo o 0,9% rdr. W maju odnotowały wzrost rdr. o 1,9%, a w kwietniu – o 0,2%. – Wędliny drożeją mocniej niż mięso ze względu na wyższe koszty produkcji. Dla obu kategorii znaczenie ma dostępność i cena surowca. Postulowane obecnie zmiany przepisów UE dot. hodowli zwierząt mogą spowodować, że wędliny i mięso podrożeją w sklepach nawet o ponad 20% – ostrzega prof. Jankiewicz.

Wśród nieznacznie drożejących rdr. kategorii są też owoce ze wzrostem o 1,8% rdr. Poprzednio ich ceny podniosły się rdr. o 2,2%, a dwa miesiące wcześniej – o 5,1. – Niższy wzrost cen owoców w porównaniu z poprzednimi miesiącami wynika przede wszystkim z faktu, iż braki na krajowym rynku są zaspokajane importem z zagranicy. Sytuacja ta powinna utrzymywać się w dalszym ciągu – objaśnia dr Fiks.

Jeszcze mniejszą podwyżkę odnotowały ostatnio art. dla dzieci, tj. o 1,5% rdr. W maju zdrożały rdr. o 4,2%, a w kwietniu – o 5,5%. Z kolei nabiał zdrożał w czerwcu o 1,1% rdr. Poprzednio poszedł w górę o 1% rdr. Dwa miesiące wcześniej potaniał o 3,8% rdr. – Niestety w najbliższym czasie ceny nabiału mogą mocniej pójść w górę ze względu na wzrost cen energii elektrycznej, która generuje duże koszty przy produkcji tego typu wyrobów. Jak duży będzie to wzrost, przekonamy się już wkrótce – podsumowuje dr Artur Fiks.

Opis metody badawczej

Dane pochodzą z cyklicznego raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH” (powstającego co miesiąc od blisko 7 lat), autorstwa UCE RESEARCH i Uniwersytetu WSB Merito (dawniej Wyższych Szkół Bankowych). Analiza pokazuje średnią wartość cenową, notowaną miesiąc do miesiąca i rok do roku. W najnowszej odsłonie porównano wyniki z czerwca 2024 r. i analogicznego okresu z 2023 r. Dotyczyło to 17 kategorii i ponad 100 najczęściej wybieranych przez konsumentów produktów codziennego użytku. Łącznie zestawiono ze sobą przeszło 71,4 tys. cen detalicznych z ponad 32,2 tys. sklepów należących do 59 sieci handlowych. Badaniem objęto wszystkie na rynku dyskonty, hipermarkety, supermarkety, sieci convenience oraz cash&carry docierające ze swoją ofertą do większości konsumentów w Polsce.

Uwaga! Autorzy badania zastrzegają, że powyższa analiza nie może być traktowana jako pomiar wzrostu lub spadku ogólnego poziomu inflacji.

Źródło: UCE GROUP LTD.

 

Nie tylko ekonomia przeraża Polaków

obawy-polakow
Nie tylko ekonomia przeraża Polaków. Jak wynika z raportu pt. „Bieżące lęki i obawy Polaków”, obecnie najczęściej boimy się chorób najbliższych, anomalii pogodowych, a także własnej choroby i utraty zdrowia. Tuż za podium znajduje się strach przed inflacją i utratą wartości pieniądza. Rok temu tego typu kwestia była na pierwszym miejscu, a pół roku temu – na trzeciej pozycji. Widać zatem, że obawy ekonomiczne spadają sukcesywnie na dalsze pozycje, ale wciąż są ważnym elementem naszego życia. Do tego Polacy wyraźnie boją się napływu imigrantów, wzrostu cen żywności i innych towarów w sklepach, jak również obniżenia jakości życia. Jedynie 0,6% respondentów niczego się nie obawia. Natomiast 93,9% Polaków czegoś się lęka. Pół roku temu dotyczyło to 93,5%.

Na liście 37 lęków i obaw, przedstawionej w ramach cyklicznie realizowanego sondażu, 43,3% badanych wskazało choroby najbliższych. Tak wynika z najnowszego raportu pt. „Bieżące lęki i obawy Polaków”. Pół roku wcześniej tę opcję podało 48,9% ankietowanych. Widać zatem lekki spadek, ale ww. scenariusz to wciąż numer jeden w całym zestawieniu. Ekspertów nie dziwią takie wyniki, ponieważ zdrowie to dla Polaków absolutny priorytet.

– Obawy o zdrowie bliskich są stałą częścią życia, niezależnie od sytuacji wokół nas. Jednak te lęki nasiliły się w czasie pandemii – mówi prof. Gavin Rae z Katedry Nauk Społecznych Akademii Leona Koźmińskiego. – Polska wydaje tylko około 6% PKB na zdrowie, co jest jednym z najniższych wskaźników w Europie, co de facto oznacza, że system opieki zdrowotnej często nie jest w stanie zagwarantować szybkiego i skutecznego leczenia – dodaje ekspert.

Natomiast dr Piotr Pieńkowski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego prognozuje, że w starzejącym się społeczeństwie będzie coraz więcej obaw o zdrowie. Co więcej, młode osoby również coraz częściej dają temu uwagę. – Choroba najbliższych, poza problemem samym w sobie, oznacza także wydatki i konieczność opieki, co systemowo oddziałuje na rodzinę. Dlatego również przed pandemią budziła widoczny lęk w społeczeństwie – zapewnia dr Pieńkowski.

Dr hab. Małgorzata Stochmal zwraca uwagę na to, że strach i obawa to nie tylko subiektywne doświadczenia, silnie zakorzenione w psychice ludzkiej, ale również w szerszym kontekście społecznym i kulturowym. Mierząc się z różnymi widmami strachu, każdy człowiek korzysta z własnego kapitału społecznego, jak i osób oferujących mu wsparcie i pomoc. Ta perspektywa pomaga lepiej zrozumieć, w jaki sposób indywidualne lęki są przezwyciężane w relacjach społecznych, czyli wespół z innymi. Im źródła wspomnianego kapitału wynikającego z relacji społecznych są głębsze, tym lepsza możliwość radzenia sobie z obawami poprzez wsparcie społeczne, wspólne strategie radzenia sobie z problemami oraz dzielenie się doświadczeniami i wiedzą.

– To jest główna uwaga, mogąca różnicować nasze skłonności do postrzegania tego, co uznajemy za realny bądź iluzoryczny strach. Utrzymywanie i pielęgnowanie relacji z innymi powinno być naszą podstawową troską, służącą ograniczaniu negatywnych konsekwencji, wynikających z wielości doświadczanych widm strachu – komentuje ekspertka z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego.

Na drugim miejscu w zestawieniu znalazły się obawy o anomalie pogodowe, takie jak upały, gradobicia, ulewy czy powodzie – 41,7%. Tutaj warto wskazać, że pod koniec ubiegłego roku niepokojące warunki atmosferyczne były rozumiane jako silne mrozy, śnieżyce, huragany i powodzie. I znajdowały się poza czołową piątką z wynikiem 28,7%.

– Wzrost obaw może wynikać z bezpośrednich doświadczeń respondentów, związanych z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, takimi jak upały, powodzie czy gradobicia, które mogły mieć miejsce w okresie poprzedzającym badanie. Nie jest zaskakujące, że takie lęki wzrosły latem, kiedy to anomalie pogodowe są bardziej powszechne i dotkliwe – stwierdza psycholog Michał Murgrabia, jeden ze współautorów raportu.

Do tego Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl zauważa, że ludzie boją się anomalii pogodowych, ponieważ nie mogą ich kontrolować. Dlatego wywołują one silny lęk. Ekstremalne zjawiska atmosferyczne mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi, a także dla plonów i dobytku.

– Wskazane warunki pogodowe mogą zakłócić codzienne życie, uniemożliwiając pracę, naukę, transport czy dostęp do podstawowych usług i zasobów. Tego typu zakłócenia wywołują stres i niepokój. Media często relacjonują takie zjawiska pogodowe w dramatyczny sposób, co tylko może potęgować strach i poczucie zagrożenia. Lęk przed anomaliami pogodowymi będzie się powiększał w przyszłości w miarę zmian klimatu – przewiduje Michał Pajdak.

Na kolejnych miejscach w tym zestawieniu widzimy takie odpowiedzi, jak choroba i strata własnego zdrowia – 40,4% (pół roku wcześniej – 38,8%), a także – inflacja i utrata wartości pieniądza – 37,3% (poprzednio – 37,8%). Obawy o kwestie materialne nadal są znaczące, choć jej skala realnie spadła. Z kolei wojny, konfliktu zbrojnego na terenie Polski obawia się 35,8% badanych (w zeszłej edycji – 19,9%).

– Bezpieczeństwo ekonomiczne dotyczy w rzeczywistości kilkunastu procent zamożniejszej części społeczeństwa. Kolejne 30% podczas w miarę stabilnych cykli ekonomicznych nie odczuwało presji, ale w czasie kryzysu nie miało wystarczających zasobów finansowych. Zapomnieliśmy, że w warunkach gospodarki rynkowej tak jest i cykle koniunkturalne występują regularnie – wyjaśnia dr hab. Ryszard Cichocki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. UAM.

Ponadto prof. Gavin Rae podkreśla, że chociaż w ostatnich miesiącach tempo inflacji spadło, to nadal rośnie po gwałtownym wzroście w 2023 roku. Oznacza to, że Polacy nadal odczuwają skumulowane skutki gwałtownego skoku inflacji, który w efekcie zmniejszył ich siłę nabywczą i standard życia. Dlatego obawy o jej wskaźnik nadal są na wysokim poziomie.

– Sytuacja geopolityczna i społeczno-gospodarcza wciąż pozostaje niestabilna i nieprzewidywalna, co oznacza, że ludzie nie są pewni, czy inflacja ponownie zacznie gwałtownie rosnąć. Obawa przed tego typu wzrostem jest częściowo związana z trwającym konfliktem zbrojnym w Ukrainie i szerszymi konfliktami geopolitycznymi na świecie – tłumaczy prof. Rae.

Na dalszych pozycjach w zestawieniu najczęstszych lęków i obaw widać napływ imigrantów – 33,6% (pół roku wcześniej – 25,3%), śmierć najbliższych – 29,9% (22,9%), a także wzrost kosztów energii elektrycznej i ogrzewania – 29,2% (poprzednio 30%). Potem można zauważyć droższą żywność i inne towary w sklepach – 28,6% (30,9%), jak również obniżenie jakości życia – 25% (28,4%).

– Żyjemy w kulturze strachu, co oznacza, iż wiele lęków i obaw jest podsycanych przez środki komunikacji masowej. Mam tu na myśli fatalistyczne czy też przesadzone narracje na temat możliwych konsekwencji i zagrożeń. Pod wpływem lęku wszystko może wydawać się nam bardziej niebezpieczne, niż jest w rzeczywistości. Ochroną przed takimi narracjami jest wiedza – przekonuje dr Małgorzata Stochmal.

Dr Piotr Pieńkowski spostrzega, że zdecydowana większość respondentów czegoś się obawia, nawet jeżeli niekiedy nie wskazuje bezpośrednio swoich obaw. Dlatego wyniki badania są niepokojące, ale trudno tu mówić o zaskoczeniu. – Niemniej można sobie zadać pytanie, na ile realne jest nie obawiać się niczego. Można też zastanowić się, do jakiego stopnia właściwszą postawą jest budowanie społecznej odporności, adekwatnej odpowiedzi na ww. lęki – sugeruje ekspert z Instytut Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego.

Autorzy badania wskazują również, że temat napływu imigrantów elektryzuje część Polaków i wykazuje wyjątkową dynamikę. Rok temu obawiało się tego zjawiska 17% ankietowanych, a pół roku temu – 25%. Oznacza to, że ten temat jest coraz bardziej widoczny w debacie publicznej, a Polacy doświadczają go w praktyce. I nie chodzi tu tylko o imigrację wynikającą z wojny w Ukrainie.

– Wskazane obawy mogą być potęgowane przez narracje medialne oraz polityczne, które akcentują potencjalne zagrożenia związane z imigracją, a także przez rzeczywiste problemy integracji i adaptacji imigrantów w nowych miejscach. W wielu małych miejscowościach pojawiają się licznie imigranci zarobkowi z Azji. Z badania wynika, że maleje liczba obawiających się Polaków wraz z wielkością miejscowości – zwraca uwagę Michał Pajdak.

Do tego eksperci z platformy ePsycholodzy.pl zaznaczają, że ten temat wymaga natychmiastowej akcji edukacyjnej. Imigranci wnoszą do gospodarki nowe umiejętności, siłę roboczą i przedsiębiorczość. Mogą wspierać wzrost gospodarczy poprzez zwiększenie potencjału produkcyjnego i konsumpcji. Jednak trzeba to wyraźniej komunikować.

– Lęk przed napływem imigrantów nie powinien być wysoki, bo ich liczba w Polsce jest bardzo niewielka, mimo napływu osób z Ukrainy. To jest jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk, bo przybyło do nas 2,5 miliona ludzi i w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej nie stworzyliśmy żadnych obozów. Przyjezdni rozproszyli się i nie wywołują lęku – podsumowuje dr hab. Ryszard Cichocki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. UAM.


(MN, Lipiec 2024 r.)
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone / materiał prasowy

Widoczny nowy trend na rynku po spadku inflacji

helloquence-61189-unsplash
Obecnie 43,6% konsumentów robi duże lub rodzinne zakupy według wcześniej przygotowanej listy konkretnych artykułów. Wśród nich 32,7% korzysta w tym celu z kartki papieru, a 67,3% – ze smartfonu. Rok temu ww. deklaracje dotyczyły odpowiednio 58,2%, 37,5% i 62,5% ankietowanych. Aktualnie w ogóle nie robi w ten sposób zakupów 52,7% klientów sklepów. Poprzednio tak twierdziło 40,7% badanych. Teraz 3,7% respondentów nie pamięta, czy korzysta z ww. wsparcia. Wcześniej był to wynik 1,1%. Autorzy raportu zaznaczają, że na powyższe kwestie spory wpływ ma spadająca inflacja. Jednak w związku z ponownym wzrostem cen w sklepach, przewidują, że odsetek użytkowników list zakupowych niebawem może znowu lekko się podnieść, ale na pewno nie do takich wartości jak rok temu. Uważają też, że przybędzie osób, które będą tego typu listy robić w smartfonie.

Z najnowszego badania UCE RESEARCH i Grupy Offerista wynika, że 43,6% aktywnych konsumentów, wybierając się na duże lub rodzinne zakupy, przygotowuje listę konkretnych artykułów, które potem wkłada do koszyka. Notatki powstają na kartce papieru lub w smartfonie. Rok temu ww. praktykę deklarowało 58,2% ankietowanych.

Spadek rdr. o 14,6 p.p. nie jest dla mnie zaskoczeniem. Przed rokiem byliśmy jeszcze w szponach wysokiej inflacji, więc konsumenci z większą uwagą podchodzili do zakupów, żeby w sklepach nie zostawiać więcej pieniędzy, niż było trzeba. Nastroje konsumenckie poprawiły się, stąd też Polacy trochę ograniczyli tego typu aktywność. Moim zdaniem, cały czas trzeba przypominać im o tym, że lista sprawunków jest dobra nie tylko w czasie wysokiej inflacji. Ogranicza bowiem niepotrzebne, często spontaniczne, wydatki – komentuje Robert Biegaj, współautor badania i ekspert rynku retailowego z Grupy Offerista.

Autorzy badania z UCE RESEARCH uważają, że wkrótce sytuacja może się odwrócić, bo ceny w sklepach znowu sukcesywnie idą w górę. – Jednak nie przewidujemy, aby konsumenci doszli do ubiegłorocznego wzrostu robienia tego typu list. Wówczas wynik plasował się na poziomie blisko 60% – podkreślają analitycy.

Sondaż również wykazał, że obecnie 32,7% konsumentów korzystających z list zakupowych tworzy je na kartkach papieru. Rok temu dotyczyło to 37,5% ankietowanych. Z kolei 67,3% badanych używa w ww. celu smartfonu, w tym specjalnych aplikacji. Poprzednio tak twierdziło 62,5% respondentów kupujących według założonego planu.

Według moich obserwacji, z tradycyjnej metody obecnie głównie korzystają seniorzy. Robią to z przyzwyczajenia. Jednak kartka papieru odchodzi do lamusa. I to wyraźnie pokazuje badanie. Można też zaobserwować mocny trend wchodzenia list zakupowych do smartfonów. Konsumenci robią sobie w nich notatki, a wielu nawet korzysta ze specjalnych aplikacji. Odsetek tych osób będzie z roku na rok się powiększał. Sądzę, że w przyszłym roku zwyżka wyniesie co najmniej kilka proc. Tego trendu nie da się odwrócić. Ekologiczniej jest korzystać z urządzeń. I trudniej o nich zapomnieć niż o kawałku papieru – dodaje Robert Biegaj.

Powyższych czynności w ogóle nie wykonuje w sumie 52,7% konsumentów. Rok temu tak twierdziło 40,7% ankietowanych. Obecnie 3,7% badanych nie pamięta, czy korzysta z listy zakupowej. Poprzednio dotyczyło to 1,1%.

W mojej ocenie, konsumenci niekorzystający z list zakupowych w dużej większości bazują na swojej pamięci. Często też ulegają impulsowi zakupowemu. Idą do sklepu i niby wiedzą, co chcą dokładnie kupić, ale finalnie do koszyków wkładają towary, o których niekoniecznie wcześniej myśleli. Z innych naszych badań wynika, że w ten sposób można zakupić nawet o 10-20% więcej towarów, niż zaplanowano przed wyjściem do sklepu. Dlatego warto robić listę większych zakupów – podsumowuje ekspert z Grupy Offerista.

Źródło: UCE GROUP LTD. Sp. z o.o. 

GUS: Wskaźniki cen lokali mieszkalnych w pierwszym kwartale 2024 roku

okularyGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Wskaźniki cen lokali mieszkalnych w 1 kwartale 2024 roku”.

Jak informuje GUS, w pierwszym kwartale 2024 r. ceny lokali mieszkalnych w Polsce wzrosły w stosunku do 4 kwartału 2023 r. o 4,3%. Na rynku pierwotnym wzrost ten wyniósł 4,7%. Z kolei na rynku wtórnym – 4,0%. W porównaniu z analogicznym okresem 2023 r. ceny lokali mieszkalnych wzrosły o 18,0% (w tym na rynku pierwotnym o 19,6%, a na rynku wtórnym o 16,4%). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Polacy zbyt rzadko czytają w całości umowy kredytowe

srodki-umowa
43,1% Polaków zaciągających kredyty w instytucjach finansowych dokładnie czyta całą umowę przed jej zawarciem. 19,7% przyznaje, że robi to dość pobieżnie. Łącznie 18,6% badanych daje jeszcze dokument do przeczytania znajomemu lub prawnikowi. Za to aż 17,3% ankietowanych w ogóle nie zapoznaje się z treścią swojego zobowiązania. Tak wynika z najnowszego badania opinii publicznej. Zdaniem ekspertów, świadomość ekonomiczna Polaków rośnie i tego typu trend, jak złożenie podpisu bez czytania umowy, będzie maleć. Inną kwestią jest to, że sporo Polaków ma duże zaufanie do banków. Do tego autorzy badania wskazują, że sektor bankowy zapewne widział jakiś problem, ponieważ od jakiegoś czasu sam zaczął inicjować działania, żeby umowy były prostsze. Nie jest to łatwy proces, ale zachodzi on. Natomiast trudniej jest z parabankami.

Z najnowszego badania wynika, że 17,3% Polaków zaciągających kredyty w instytucjach finansowych (bankach i parabankach) podpisuje umowy praktycznie bez żadnego czytania. Te osoby właściwie zupełnie nie sprawdzają treści dokumentu. Akceptują to, co dostają do podpisu od pracowników instytucji finansowych. Tak wykazało badanie UCE RESEARCH.

Złożenie podpisu bez przeczytania może oznaczać, że dana osoba darzy bank ufnością, bo przecież powszechnie mówi się, że jest to instytucja zaufania publicznego. Może być też tak, że konsument nie widzi sensu zapoznawania się z treścią umowy, myśląc, że i tak nie ma szansy niczego zmienić. Ewentualnie zakłada, że może nie spłacić zadłużenia – komentuje wyniki dr Andrzej Pietrasz, wykładowca z Zakładu Dydaktycznego Finansów i Rachunkowości Uniwersytetu WSB Merito.

Ekspert podkreśla też, że takie postawy są niestety coraz częściej spotykane wśród przedstawicieli generacji Z, czyli osób urodzonych po 1995 roku. Szukają oni rozwiązań w ustawie o kredycie konsumenckim.

Rośnie popularność tzw. sankcji kredytu darmowego, czyli udowadniania, że bank nie grał fair. W ten sposób konsumenci próbują, coraz mniej skutecznie, uchylać się od spłat, przynajmniej odsetek. Oczywiście jest to dość niebezpiecznym zjawiskiem – alarmuje dr Pietrasz.

Z badania wiadomo również, że 19,7% ankietowanych czyta dokumenty kredytowe dość pobieżnie, analizując tylko wybrane fragmenty lub wątki. Zdaniem Szymona Goski, eksperta rynku kredytowego w Polsce z Kancelarii SubiGo, jest to niepokojącym wynikiem. Takie działanie może prowadzić do nieprzyjemnych niespodzianek, gdy nieznane szczegóły umowy wpłyną na zdolność do spłaty kredytu.

Ten wynik świadczy o pewnym poziomie zaufania do instytucji finansowych lub o braku świadomości ryzyka. Dobrze byłoby, aby więcej osób podchodziło do tego bardziej skrupulatnie. Taka sytuacja wskazuje na konieczność dalszej edukacji konsumentów w zakresie czytania i rozumienia umów kredytowych. Dzięki temu można by zwiększyć liczbę osób, które dokładnie analizują swoje zobowiązania finansowe – ocenia Szymon Goska.

Jak stwierdza dr Mariusz Bołoz, wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie, przyczyn zniechęcających kredytobiorców do czytania całej umowy może być wiele. Wśród nich może być stres i trudność skupienia uwagi przy podpisywaniu, mała kwota kredytu czy też duże zaufanie do banku. Najważniejszy powód może jednak dotyczyć samego dokumentu, przede wszystkim jego długości oraz skomplikowanego języka. W wielu przypadkach, nawet przy dobrych chęciach, kredytobiorca nie jest w stanie zrozumieć całej treści podpisywanej umowy, co zniechęca go do jej czytania.

Osoby zaciągające zobowiązanie finansowe podlegają regule autorytetu. Dla nich pracownicy banków mają nie tylko odpowiednie kompetencje, ale też odpowiednią postawę względem klienta. Jednak głośne wydarzenia z ostatnich lat, w których Polacy tracili duże środki pieniężne z powodu działań tzw. parabanków i tym podobnych podmiotów, powinny uświadamiać rodaków, że niedoczytanie umowy nie zwalnia klienta z odpowiedzialności za zaciągnięte zobowiązanie finansowe – podkreśla dr Michał Pienias z Uczelni Łazarskiego.

Z kolei ekspert z Kancelarii SubiGo zaznacza, że chociaż prawo konsumenckie w Polsce oferuje pewną ochronę, nie zwalnia to konsumentów z obowiązku dokładnego zapoznania się z dokumentami przed ich podpisaniem. Rezygnacja z tego może wynikać z presji czasu, braku zrozumienia skomplikowanego języka prawniczego lub po prostu zaufania do doradców kredytowych.

Zmiany prawa w Polsce zwiększające poziom ochrony klientów na rynku kredytów konsumpcyjnych, jak choćby ustawa o kredycie konsumenckim, a także hipotecznych, w tym ustawa o kredycie hipotecznym, obowiązują od wielu lat. Zdążyły już przebić się do świadomości wielu kredytobiorców, przez co nie czują oni potrzeby dodatkowej weryfikacji umowy kredytowej – dodaje dr Mariusz Bołoz.

Sondaż wykazał również, że dokładnie czyta tego typu umowy 43,1% kredytobiorców. Jak ocenia dr Bołoz, to raczej mały odsetek, ale większy, niż wskazywały wyniki podobnych badań w poprzednich latach. W opinii eksperta z Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie, świadczy on o pozytywnym trendzie.

Jeżeli badani odpowiedzieli szczerze, to analizowany wynik można uznać za niezły. Kredytobiorcy poznają treść umowy, ale czy czytają ze zrozumieniem? Czy jej zapisy są tak samo interpretowane przez obie strony? To już zupełnie inna kwestia – zwraca uwagę ekspert z Uniwersytetu WSB Merito.

Według raportu, 8,2% kredytobiorców oprócz tego, że czyta umowy kredytowe w całości, to i tak daje je jeszcze do przeczytania komuś zaufanemu. – Możemy domniemywać, że zaufane osoby, do których zwracają się kredytobiorcy, mają większą od nich wiedzę ekonomiczną. Mogą być to też prawnicy, w tym członkowie rodziny – mówi dr Michał Pienias.

Natomiast 10,4% respondentów zapoznaje się z treścią umowy kredytowej i daje ją jeszcze do analizy prawnikowi.

Zlecenie sprawdzenia umowy kredytowej rozważa się tylko w przypadku części kredytów, wieloletnich, na duże kwoty, np. mieszkaniowych. Raczej nie zdarza się, aby osoba zaciągająca zobowiązanie na kilka lub kilkanaście tysięcy złotych zastanawiała się nad zweryfikowaniem umowy przez profesjonalistę. Analiza prawna umowy jest usługą płatną – mówi dr Mariusz Bołoz z Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie.

Do tego autorzy badania, podsumowując, dostrzegają, że sektor bankowy zapewne widział problem z czytaniem umów przez konsumentów, ponieważ od jakiegoś czasu sam zaczął inicjować działania, żeby tego typu dokumenty były prostsze i łatwiejsze w odbiorze. To oczywiście finalnie będzie na plus dla klientów. Natomiast trudniej jest z parabankami.

(MN, Lipiec 2024 r.)
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

Knight Frank: Polska na podium krajów z największym wzrostem cen

fabian-blank-78637-unsplash
Wraz z powolnym spadkiem kosztów zadłużenia i ograniczonymi zasobami dostępnymi na sprzedaż, średni roczny wzrost cen na 56 rynkach śledzonych przez Knight Frank Global House Price Index osiągnął 3,6% w ciągu dwunastu miesięcy poprzedzających marzec tego roku, co oznacza wzrost z 3,2% w porównaniu do poprzedniego kwartału. Polska, gdzie ceny wzrosły nominalnie o 13% w ciągu ostatnich 12 miesięcy, znalazła się pierwszej trójce krajów z największym wzrostem cen.

W ramach Global House Price Index Knight Frank analizuje 56 rynków mieszkaniowych na całym świecie.

Kluczowe wnioski:

  • Turcja po raz kolejny przewodzi indeksowi Knight Frank, odnotowując 9,9% wzrost realnego rocznego wzrostu cen, pomimo 52% wzrostu nominalnego;

  • 82% wszystkich globalnych rynków mieszkaniowych odnotowuje wzrost cen;

  • Średni roczny wzrost cen w indeksie wyniósł 3,6% w I kwartale 2024 roku oraz 1,3% średni kwartalny wzrost cen.

W I kwartale 2024 roku globalne rynki mieszkaniowe zanotowały silniejszy wzrost, a roczny wynik osiągnął poziom 3,6%. Oznacza to znaczną poprawę w porównaniu z 2,2% wzrostem obserwowanym w II kwartale ubiegłego roku, kiedy rynki absorbowały wpływ gwałtownego wzrostu stóp procentowych na całym świecie, widocznego od początku 2022 roku.

Chociaż ceny rosną w rocznym tempie 3,6%, to wynik ten jest nadal poniżej średniego długoterminowego trendu z ostatnich 20 lat, wynoszącego 5,6%. Kwartalny wzrost, choć bardziej zmienny, wynosi 1,3% i jest porównywalny z ostatnimi dwoma kwartałami, nieznacznie poniżej długoterminowej średniej wynoszącej 1,4%.

Biorąc pod uwagę badane przez Knight Frank rynki, 82% z nich odnotowało roczny wzrost cen w I kwartale bieżącego roku, co jest najlepszym wynikiem od IV kwartału 2022 roku. W ujęciu kwartalnym 67% rynków odnotowało wzrost cen – najsilniejszy od III kwartału 2022 roku.

Przy wciąż wysokiej inflacji na wielu światowych rynkach, realny wzrost cen nieruchomości pozostaje ujemny. Uwzględniając inflację, ceny spadły średnio o 0,4% w ciągu 12 miesięcy poprzedzających marzec tego roku. Realny roczny wzrost cen jest obecnie o 3,3% niższy od długoterminowej średniej wynoszącej 2,9%.

„Ceny nieruchomości wzrosły w ciągu ostatniego roku na większości światowych rynków. Wiele z nich boryka się z brakiem nieruchomości oferowanych na sprzedaż, a także wolniejszej realizacji nowych budynków, co prowadzi do stosunkowo zdrowego popytu, który winduje ceny do kolejnych szczytów. Jednak w dłuższej perspektywie tylko niższe koszty zadłużenia utrzymają wzrost cen,” – komentuje Liam Bailey, global head of research w Knight Frank.

Poszczególne rynki

Turcja po raz kolejny przewodzi indeksowi Knight Frank, a znacząca inflacja krajowa ma wpływ na rynek mieszkaniowy. Po osiągnięciu szczytowego poziomu 86% w październiku 2022 roku, wskaźnik CPI (wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych, pot. inflacja) w Turcji spadł do najniższego poziomu 38% w czerwcu ubiegłego roku, ale od tego czasu ponownie wzrósł do 75%. Mimo wzrostu o ponad 50% w ciągu roku do marca 2024, w ujęciu realnym ceny w Turcji spadły o 9,9% w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Polska jest jednym z sześciu z 56 analizowanych krajów (wraz z Turcją, Bułgarią, Kolumbią, Tajwanem i Grecją), gdzie wzrost cen osiągnął wartość dwucyfrową.

Przyczyn tak wysokiego wzrostu upatrywać należy zarówno w wysokiej inflacji, jak i specyfiki lokalnego rynku, gdzie na popyt i co za tym idzie ceny, duży wpływ mają rządowe programy dopłat do kredytów hipotecznych oraz silny popyt na wynajem, generowany m.in. przez uchodźców z Ukrainy. Przy tak silnym rynku najmu, zakup mieszkań był dobrą formą ochrony kapitału przed inflacją. Co za tym idzie, pomimo rosnących kosztów kredytów oraz ich mniejszej dostępności, ceny mieszkań rosły odwzorowując silny niedobór podaży oraz mocny popyt,”wyjaśnia Dorota Lachowska, head of research w Knight Frank Polska.

Rynek australijski z 7,5% wzrostem w ciągu ostatnich 12 miesięcy, odnotował silny zwrot od zeszłego roku, kiedy to ceny były pod presją rosnących stóp procentowych. W ostatnich trzech miesiącach ceny spadły jednak o 1%.

Stany Zjednoczone odnotowały silny wzrost na poziomie 6,5%, a ceny urosły o 1,9% w ciągu ostatniego kwartału, wspierane przez niski poziom zasobów, nawet jeśli koszty zadłużenia obciążają rynek.

Wzrost o 1,6% w Wielkiej Brytanii w I kwartale oznacza dalsze jego spowolnienie, ponieważ wysokie koszty zadłużenia ograniczają dostępność cenową.

Rynki europejskie obejmują osiem z 11 krajów odnotowujących spadki cen, przy czym Francja (-5,2%) i Niemcy (-3,9%) odczuwają skutki spowolnienia wzrostu gospodarczego i wysokiej inflacji w ostatnim czasie.

Hongkong pozostaje w tyle za innymi kluczowymi światowymi rynkami, odnotowując spadek cen o 11,6% w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Wolniejsza gospodarka doprowadziła do przeszacowania rynku.

Źródło: Knight Frank / materiał prasowy

Szybki szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu 2024 roku wg GUS

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował nowy raport.

Nowy raport nowi nazwę „Szybki szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu 2024 roku”. Jak informuje GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku w czerwcu 2024 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 2,6% (wskaźnik cen 102,6). Natomiast w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 0,1% (wskaźnik cen 100,1).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Santander Bank Polska sprawdza, jak w polskich domach wygląda socjalizacja finansowa dzieci między 7. a 12. rokiem życia


Santander Bank Polska sprawdza, jak w polskich domach wygląda socjalizacja finansowa dzieci między 7. a 12. rokiem życia.

Ponad 4/5 rodziców (86 proc.) wierzy, że pieniądze mogą przynieść szczęście, a tylko 1/5 nie uważa ich za miarę sukcesu. To tłumaczy pobłażliwość finansową polskich rodziców – 78 proc. badanych spełnia niemal wszystkie zachcianki dziecka, jeśli prosi ono o zabawki czy inne produkty do rozrywki.
3 na 4 rodziców (72 proc.) przyznaje, że finanse wiążą się z negatywnymi emocjami, co często prowadzi do napięć w rodzinie.
Niemal ¾ badanych rodziców (74 proc.) wskazało, że to na nich przede wszystkim spoczywa odpowiedzialność za edukację finansową dzieci. Co drugi (51 proc.) uważa, że to zadanie szkoły. Niemal tyle samo (49 proc.) wskazuje, że to państwo powinno dbać o wiedzę dzieci o finansach. Natomiast 2/5 badanych (43 proc.) twierdzi, że jest to rola instytucji finansowych.

– Rodzice czują się odpowiedzialni za edukację finansową swoich dzieci, ale często nie są pewni swojej wiedzy. Dorośli surowo oceniają swoją wiedzę o finansach – przeciętnie na trzy z plusem. Na szczęście, szczególnie w Internecie, można znaleźć wiele informacji, które pomogą rodzicom w edukacji dzieci i młodzieży. Trzeba jednak korzystać ze sprawdzonych źródeł, od wiarygodnych partnerów. Santander Bank Polska przygotował takie materiały i można je znaleźć na stronie finansiaki.pl – mówi Agnieszka Glińska-Pytlarz z Santander Bank Polska, odpowiedzialna za projekt Finansiaki.

Źródło: Santander Bank Polska.

Raport GUS: Międzynarodowy handel usługami według cech przedsiębiorstwa w 2022 r.

helloquence-61189-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Międzynarodowy handel usługami według cech przedsiębiorstwa w 2022 r.”.

Jak informuje GUS, wraz z dynamicznie rosnącym znaczeniem usług w międzynarodowej wymianie handlowej wzrasta zapotrzebowanie na informacje opisujące to zjawisko w różnych układach. Odbiorcy danych coraz częściej zainteresowani są nie tylko danymi na temat wielkości obrotów usługowych z zagranicą według rodzaju usługi, czy kraju kontrahenta, ale także informacjami umożliwiającymi bardziej szczegółowy opis zjawiska wymiany usługowej z zagranicą niż ma to miejsce w przypadku regularnego badania międzynarodowego handlu usługami. Jednym z obszarów zainteresowania są dane pozwalające na charakterystykę przedsiębiorstw zaangażowanych w wymianę usługową z zagranicą. – informuje Główny Urząd Statystyczny.
Pełny raport dostępny jest na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Jakie konkursy dotacyjne czekają na przedsiębiorców w drugim półroczu 2024?

Szymon Lokaj
Na 2024 rok zaplanowano wiele programów dotacyjnych, w których aplikować mogą zarówno firmy z sektora MŚP, jak i duże przedsiębiorstwa. W drugiej połowie roku wnioski będzie można składać między innymi w ramach popularnego programu FENG, a także w ramach Funduszy Europejskich dla Polski Wschodniej, Funduszy Europejskich dla Regionów oraz konkursów organizowanych przez ABM. Sprawdźmy, jakie możliwości czekają zarówno na mniejsze, jak i większe przedsiębiorstwa.

Gdzie można aplikować o dofinansowanie do projektów badawczo-rozwojowych i innowacyjnych?

Aktualnie mamy za sobą pierwszy z pięciu tegorocznych naborów do Ścieżki SMART w ramach Funduszy Europejskich dla Nowoczesnej Gospodarki na lata 2021-2027 (FENG). Najbliższy nabór dla dużych przedsiębiorstw aplikujących samodzielnie rozpocznie się już 27 czerwca. Budżet konkursu wyniesie 890 mln PLN. Również 27 czerwca rozpocznie się konkurs tematyczny dla projektów na rzecz dostępności przeznaczony dla dużych przedsiębiorstw – w tym przypadku alokacja wyniesie 445 mln PLN. W obu przypadkach wnioski można składać do 24 października. Przewidziano również dwa konkursy Ścieżki SMART dla MŚP z budżetami 2,1 mld PLN oraz 222 mln PLN. Oba nabory startują 27 czerwca. Do 25 lipca można też składać wnioski o dofinansowanie w programie Kredyt ekologiczny – budżet tego działania wynosi 660 mln PLN.

– W ramach programu FENG organizowany jest przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju również konkurs Seal of Excellence. Jest on dedykowany mikro, małym i średnim przedsiębiorstwom, których projekty otrzymały certyfikat Seal of Excellence w ramach instrumentu EIC Accelerator programu „Horyzont Europa”, jednak z powodu ograniczeń budżetowych nie otrzymały dofinansowania. Rozpoczęcie naboru wniosków odbędzie się na początku czerwca br., a alokacja wyniesie 35 mln PLN – wyjaśnia Szymon Łokaj, ekspert od pozyskiwania krajowych dotacji w Innology, firmie doradczej wspierającej spółki deep tech w aplikowaniu o środki unijne na badania, rozwój i innowacje.

Dofinansowanie na badania i rozwój można pozyskać również w ramach Funduszy Europejskich dla Regionów. Skorzystać z tej okazji mogą jeszcze m.in. przedsiębiorstwa z Małopolski i Śląska. Dla przedstawicieli Śląska dostępny jest nabór do projektów dotyczących badań, rozwoju i innowacji w przedsiębiorstwach na rzecz transformacji. Konkurs jest skierowany do mikro, małych, średnich oraz dużych przedsiębiorstw, a także konsorcjów przemysłowych i naukowo-przemysłowych. Alokacja konkursu wynosi 222,5 mln PLN. Wnioski można składać od 27 czerwca do 12 września. O dofinansowanie w ramach Funduszy Europejskich mogą się także starać przedstawiciele Małopolski. Nabór obejmuje projekty dotyczące prac B+R z przygotowaniem do wdrożenia. Wnioski można składać od czerwca do września, a alokacja wynosi ponad 89 mln PLN.

– Warto zwrócić uwagę na konkursy organizowane przez Agencję Badań Medycznych. W najbliższym czasie ABM planuje ogłoszenie naboru wniosków dla przedsiębiorstw na realizację badań o charakterze aplikacyjnym w obszarze biomedycznym w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Będzie to konkurs z bardzo krótkim terminem realizacji projektów i maksymalnym dofinansowaniem o jakie będą mogli się ubiegać przedsiębiorcy wynoszącym 15 mln zł – dodaje ekspert z Innology.

Liczne konkursy w programie FEPW

Duże możliwości w 2024 roku oferuje program Funduszy Europejskich dla Polski Wschodniej. FEPW jest skierowany między innymi do mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Z aktualnego harmonogramu możemy pozyskać informacje o pięciu naborach przeznaczonych dla przedsiębiorstw.

Pierwszy nabór dotyczy wsparcia rozwoju działalności gospodarczej startupów w makroregionie Polski Wschodniej. Wnioski można składać od 10 października 2024 r. do 16 stycznia 2025 r., a alokacja wynosi 20 mln PLN. Drugi nabór dotyczy kompleksowego wsparcia mającego na celu zwiększenie innowacyjności w automatyzacji i robotyzacji procesów produkcji lub usług. Wnioski można składać od 1 sierpnia do 24 września, a alokacja wynosi 100 mln PLN.

Kolejne dwa nabory obejmują projekty dotyczące gospodarki o obiegu zamkniętym. Pierwszy nabór dotyczy opracowania modelu biznesowego transformacji przedsiębiorstwa w oparciu o założenia gospodarki o obiegu zamkniętym (GOZ-transformacji). Wnioski do tego konkursu można składać od 16 lipca 2024 r. do 3 kwietnia 2025 r., a alokacja wynosi 10 mln PLN. Drugi nabór jest dedykowany projektom mającym na celu wdrożenie modelu biznesowego GOZ-transformacji przedsiębiorstwa. Ten nabór rozpocznie się 13 czerwca i zakończy 19 grudnia, a alokacja to 100 mln PLN.

Piąty nabór w tym roku dotyczy działań z zakresu wzornictwa w MŚP. Wsparcie obejmuje przeprowadzenie audytu oraz stworzenie strategii wzorniczej, na podstawie której, poprzez wykorzystanie procesu projektowania wzorniczego, w przedsiębiorstwie zostanie wdrożona innowacja. Nabór jest obecnie otwarty, a wnioski można składać od 7 maja do 2 lipca. Alokacja wynosi w tym przypadku 100 mln PLN.

Druga połowa 2024 roku oferuje wiele możliwości, z których mogą skorzystać zarówno mniejsze, jak i większe przedsiębiorstwa. Warto wykorzystać te szanse na pozyskanie dofinansowania na realizację innowacyjnych projektów.

Źródło: Innology.

Dynamika sprzedaży detalicznej w maju 2024 roku wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Dynamika sprzedaży detalicznej w maju 2024 roku”.

Jak informuje GUS, w maju 2024 r. znaczny wzrost sprzedaży detalicznej (w cenach stałych) w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r. odnotowały podmioty z grup: „pojazdy samochodowe, motocykle, części” (o 23,8%), „pozostałe” (o 23,5%), „farmaceutyki, kosmetyki, sprzęt ortopedyczny” (o 10,2%), „paliwa stałe, ciekłe, gazowe” (o 9,0%). Przedsiębiorstwa zaklasyfikowane do grupy o największym udziale w sprzedaży detalicznej „ogółem” – „żywność, napoje i wyroby tytoniowe” wykazały spadek o 1,0%.
Pełna informacja znajduje się na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

GUS: Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-maj 2024 roku

notes
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-maj 2024 roku”.

Jak informuje GUS, według wstępnych danych, w pierwszych pięciu miesiącach 2024 roku oddano do użytkowania 78,7 tys. mieszkań, tj. 15,9% mniej niż w analogicznym okresie 2023 roku. Deweloperzy przekazali do eksploatacji 47,7 tys. mieszkań – o 6,4% mniej niż przed rokiem, natomiast inwestorzy indywidualni 29,1 tys. mieszkań, tj. o 29,2% mniej. W ramach tych form budownictwa wybudowano łącznie 97,6% ogółu nowo oddanych mieszkań. W pozostałych formach budownictwa od-dano do użytkowania łącznie 1,9 tys. mieszkań (w ubiegłym roku 1,5 tys.).
Pełna informacja znajduje się na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Blisko 60 proc. konsumentów obawia się dalszych wzrostów cen

markus-spiske-484245-unsplashObecnie 59,9% Polaków odpowiedzialnych za codzienne zakupy w swoich domach obawia się, że w najbliższym czasie ceny w sklepach nadal będą rosły. 28,7% konsumentów jest przeciwnego zdania, a 11,4% nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii. Podwyżek boją się głównie osoby mające ponad 65 lat i od 45 do 54 lat. Najczęściej są to rodacy zarabiający poniżej średniej krajowej i mieszkańcy miast liczących od 100 tys. do 199 tys. ludności oraz wsi i małych miejscowości. Z kolei zazwyczaj nie przewidują dalszego wzrostu drożyzny konsumenci w wieku 25-34 lat oraz 18-24 lat. Z reguły mieszkają oni w dużych miastach i zarabiają więcej, niż wynosi średnia krajowa.

Według najnowszego badania UCE RESEARCH i Grupy Offerista, obecnie 59,9% Polaków obawia się, że w najbliższym czasie ceny w sklepach nadal będą rosły. – Blisko 60% to dość wysoki odsetek, ale jeszcze rok temu, podczas szalejącej inflacji, zdecydowanie więcej osób wyrażało ww. obawę. Ponadto widać, że w tej kwestii mamy do czynienia z tendencją spadkową. Niemniej Polacy wciąż boją się wzrostu cen, bo ubiegły rok był trudny, a ceny faktycznie wciąż rosną. Do tego od 2-3 miesięcy widać również wzrost dynamiki podwyżek, co potwierdzają dane UCE RESEARCH i Uniwersytetów WSB Merito. Oznacza to, że odwraca się tendencja spadkowa. Tak więc ww. obawy są uzasadnione – mówi Robert Biegaj, współautor badania i ekspert rynku retailowego z Grupy Offerista.

Autorzy raportu przewidują, że ceny w sklepach nadal będą rosły, bo powrócił 5% VAT na żywność. Wkrótce zostaną też odmrożone opłaty za gaz. – To wszystko potęguje strach. W mojej ocenie, codzienne zakupy mogą zdrożeć o kilka procent, tyle że już teraz są drogie w stosunku do przeciętnych zarobków. Ostatecznie ceny towarów na sklepowych półkach zależeć będą od tego, jak do rosnących kosztów prowadzenia działalności podejdą producenci i sieci handlowe. Moim zdaniem, na pewno będą chcieli przerzuć je na konsumentów, ale będą to robić bardzo ostrożnie, żeby nie zachwiać popytem – prognozuje Robert Biegaj.

Z kolei 28,7% konsumentów uważa, że ceny w sklepach w najbliższym czasie nie będą rosły. – W mojej opinii, są to osoby, które nie zauważają tendencji rynkowych albo nie zwracają na nie odpowiedniej uwagi. W dużej części widzą one szanse na poprawę sytuacji po zmianie władzy i wierzą w to, że dalszy scenariusz podnoszenia cen nie będzie miał w ogóle miejsca. Sądzę też, że na razie takich konsumentów zbytnio nie przybędzie, ale też nie będzie ich ubywało – komentuje ekspert z Grupy Offerista.

Natomiast 11,4% badanych nie ma wyrobionej opinii w ww. kwestii. – Z dużym prawdopodobieństwem są to osoby, które dość rzadko samodzielnie robią zakupy do swoich domów bądź zupełnie nie zwracają uwagi na ceny, bo zwyczajnie nie muszą tego robić. Dlatego też nie mają własnych obserwacji. Nie sądzę, aby ich przybywało. Raczej ten odsetek będzie się kształtował na obecnym poziomie – analizuje Robert Biegaj.

Wśród osób, które obawiają się dalszego wzrostu cen w najbliższym czasie, dominują konsumenci mający ponad 65 lat i od 45 do 54 lat. Przeważnie tak myślą kobiety. Głównie są to osoby zarabiające poniżej średniej krajowej i mieszkańcy miast liczących od 100 tys. do 199 tys. ludności oraz wsi i małych miejscowości.

– To, że największe obawy mają seniorzy, wcale nie powinno dziwić, ponieważ jest to najsłabiej sytuowana finansowo grupa społeczna w Polsce. Do tego za poprzednich rządów była często mocno premiowana różnego rodzaju dodatkami i bonusami. Obecna władza dużo ostrożniej podchodzi do tej kwestii i to potęguje lęki starszych osób. Z kolei Polacy zarabiający poniżej średniej krajowej i mieszkańcy małych miast oraz wsi, każdą, nawet najmniejszą podwyżkę w sklepie mogą naprawdę mocno odczuwać. Ponadto ta grupa społeczna raczej szybko się nie wzbogaci – wyjaśnia współautor raportu.

Z kolei wśród osób, które nie spodziewają się dalszego wzrostu cen, przeważają konsumenci w wieku 25-34 lat oraz 18-24 lat. Najczęściej zarabiają powyżej średniej krajowej i mieszkają w miastach liczących od 200 tys. do 499 tys. ludności bądź w większych.

– Najmłodsi dorośli z reguły nie robią dużych zakupów do swoich domów, więc ich ogląd sytuacji nie odzwierciedla rzeczywistości. Widać też, że brak obaw o wzrost cen w sklepach wyrażają osoby raczej dobrze sytuowane. Mogą one nie zwracać uwagi na podwyżki, tym bardziej że rok do roku inflacja mocno spadła i taki komunikat głębiej zatrzymał się w ich świadomości. Ponadto można zauważyć, że w dużych miastach jest mniej niepokoju. To wynika z tego, że tam zarabia się więcej niż w średnich i małych miejscowościach – podsumowuje Robert Biegaj z Grupy Offerista.

Opis metody badawczej

Badanie zostało zrealizowane na przełomie I i II tygodnia czerwca br. metodą CAPI (ang. Computer Assisted Personal Interview) przez UCE RESEARCH i Grupę Offerista. Wzięło w nim udział 987 dorosłych Polaków, którzy we własnych gospodarstwa domowych w większości odpowiadają za codzienne zakupy. Sondaż był prowadzony w najbliższych okolicach sklepów detalicznych.

Źródło: UCE GROUP LTD. Sp. z o.o. Oddział w Polsce.

Dynamika produkcji budowlano-montażowej w maju 2024 roku wg GUS

rawpixel-com-603645-unsplash„Dynamika produkcji budowlano-montażowej w maju 2024 roku” to jeden z nowych raportów Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).

Według danych wstępnych zgromadzonych przez Główny Urząd Statystyczny, produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana w maju 2024 r. na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób była niższa o 6,5% w porównaniu z analogicznym okresem 2023 roku (w maju ub.r. spadek o 0,6%). Ponadto była ona wyższa o 7,0% w stosunku do kwietnia br. (przed rokiem wzrost o 12,2%).

W maju 2024 roku odnotowano zmniejszenie produkcji budowlano-montażowej w skali roku we wszystkich działach budownictwa. Dla przedsiębiorstw, których podstawową działalnością było wznoszenie budynków, spadek produkcji wyniósł 5,4%, dla jednostek zajmujących się budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej – 6,6%, a wykonujących prace budowlane specjalistyczne – 7,7%. – podsumowuje GUS.

Dane wstępne obejmują przedsiębiorstwa o liczbie pracujących powyżej 9 osób, których przeważający rodzaj działalności zaliczono do sekcji F „Budownictwo” według Polskiej Klasyfikacji Działalności 2007 (PKD 2007).

Źródło: GUS.

Szykują się zmiany w UE a work directive

Koniec-ery-dostaw_1
Czy konieczność zatrudniania pracowników aplikacyjnych w ramach umowy o pracę zachęci, czy zniechęci kurierów i kierowców do podjęcia współpracy z popularnymi platformami? Jak wpłynie to na cenę świadczonych usług? Trwają intensywne prace nad ostateczną treścią nowej dyrektywy UE o pracy platformowej, zgodnie z którą zaistnieje domniemanie etatu dla kurierów, kierowców
i innych pracowników branż zatrudnianych za pośrednictwem aplikacji i platform. Czy to oznacza koniec ery dostaw i swobody w świadczeniu usług?

Nowa dyrektywa UE okiem ekspertów

Unia Europejska już wkrótce przyjmie przepisy regulujące warunki pracy osób świadczących swoje usługi za pośrednictwem platform internetowych. Pytanie, jak bardzo to zmieni otaczającą nas rzeczywistość. Część państw członkowskich walczyła o złagodzenie restrykcji, a niektóre, m.in. Niemcy całkowicie blokowały wejście w życie nowych przepisów.

Wejście w życie nowej dyrektywy będzie oznaczać prawdziwą rewolucję na rynku kurierskim. Już dziś branża napotyka na szereg wyzwań, którym musi sprostać, a kolejne zmiany w przepisach prawnych nam tego nie ułatwiają – zauważa Łukasz Witkowski, Co-founder Natviol, polskiej aplikacji rozliczeniowej dla kierowców i kurierów. – Obecnie funkcjonujemy w fazie silnego rozwoju technologicznego. Uwaga rynku skupia się głównie wokół usprawnienia funkcjonowania aplikacji mobilnych i automatyzacji poszczególnych elementów procesów logistycznych. – wyjaśnia.

Z każdym rokiem rosną także oczekiwania klientów. Twórcy platform robią wszystko, by obsługiwać ich szybciej, efektywniej i bezpieczniej. Kurierzy i kierowcy aplikacyjni nie narzekają na brak pracy, jednak czy tak naprawdę zależy im na stałych etatach?

Jak bardzo restrykcyjne będą nowe przepisy?

Istotą nowej dyrektywy jest domniemanie stosunku pracy względem osób świadczących usługi za pośrednictwem platform internetowych np. platform internetowych np. Uber czy Bolt, ale także takich aplikacji jak Fixly, Tutlo czy innych, które łączą użytkowników z dostawców usług.

Biorąc pod uwagę plany regulacyjne i tego, jak rządzący chcą dyrektywę wdrażać w Polsce, warto pamiętać, że nie chodzi tylko o usługi kurierskie. Zmiany dotkną platform typu work directive – o których nie mówi się w debacie publicznej.

Co istotne, o zaistnieniu stosunku pracy będą decydowali inspektorzy pracy, którzy bliżej przyjrzą się umowom łączącym osoby świadczące usługi z poszczególnymi platformami. W praktyce oznaczać to może konieczność podpisywania umów o pracę.

Nie ulega wątpliwości, że innowacyjność branży kurierskiej powinna iść w parze z zapewnieniem odpowiednich warunków pracy. Jednak zmiany dyktowane przez kolejne dyrektywy unijne powinny być szeroko dyskutowane i ostatecznie ustalane na poziomie krajowym – podkreśla przedstawiciel Natviol.

Po wejściu w życie nowej dyrektywy, każdy z krajów członkowskich będzie musiał wprowadzić do swojego systemu prawnego pojęcie „prawnego domniemania zatrudnienia”, które należy odpowiednio zdefiniować w Kodeksie Pracy. Być może sprawi to, że nowe przepisy będą dotyczyły nie tylko pracowników aplikacyjnych, ale także inne osoby zatrudniane w ramach kontraktów B2B.
W praktyce oznaczać to może prawdziwą rewolucję na polskim rynku pracy. Dlatego zrzeszenia pracodawców m.in. Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP i Federacja Przedsiębiorców Polskich apelują do rządu o dokładne przemyślenie proponowanych rozwiązań i spowolnienie prac nad unijnymi przepisami.

Jak zmiany dyktowane przez UE postrzegają sami kurierzy?

Ponieważ popyt na usługę dostawy nie słabnie, a kurierów na rynku jest nadal zbyt mało, by nasycić rynek, poszczególne platformy na swój sposób starają się dbać o dobrostan swoich kurierów. Premie za efektywność, dodatkowe ubezpieczenia, atrakcyjne szkolenia, ekstra wyposażenie, ekwiwalent za pranie ubrań, a także posiłki i napoje regeneracyjne – to tylko niektóre rozwiązania, które sprawiają, że kurier może poczuć się bardziej doceniany.

Kurierzy bardzo często świadczą usługi w ramach kilku różnych aplikacji jednocześnie. Każdy kurier sam decyduje o swoich godzinach pracy w wybrane przez siebie dni i to właśnie jest największą zaletą tej pracy, którą podkreślają kurierzy. Dla wielu z nich jest to praca dorywcza albo tymczasowa, gdy potrzebują szybkiego, dodatkowego źródła przychodów. Ta elastyczność jest absolutnie kluczowa dla kurierów czy osób świadczących inne usługi przez aplikacje. Dlatego, tworząc nowe regulacje, powinniśmy odpowiednio połączyć wspomnianą elastyczność z zapewnieniem kurierom bezpieczeństwa – podkreśla Robert Tarnowski, PR&PA Manager w Glovo Polska.

Platformy podpisujące ze swoimi kurierami i kierowcami umowy o pracę będą ponosić wyższe koszty pracy. W praktyce może oznaczać to konieczność podwyższania cen za świadczone usługi lub rezygnację z poszczególnych benefitów pracowniczych. Jednak rzeczywiste konsekwencje wprowadzenia nowej dyrektywy zarówno wszyscy odczujemy dopiero w praktyce.

Czy czeka nas rewolucja na rynku pracy?

Procedura prawnego domniemania zatrudnienia będzie uruchamiana zarówno przez samego pracownika, jak i jego przedstawiciela (np. związki zawodowe), a także przez Państwową Inspekcję Pracy. Rolą platformy będzie ewentualne obalenie domniemania i udowodnienie, że stosunek łączący go z kierowcami lub kurierami nie nosi znamion klasycznej umowy o pracę.

Polska, podobnie jak pozostałe państwa członkowskie, od momentu obowiązywania nowej dyrektywy, będzie miała 2 lata na wprowadzenie wszystkich potrzebnych zmian wynikających z treści nowych przepisów.

Autor: Natviol
Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K. / materiał prasowy

GUS: Ceny produktów rolnych w maju 2024 roku

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Ceny produktów rolnych w maju 2024 roku”.

Jak informuje GUS, ceny skupu podstawowych produktów rolnych[1] spadły w maju 2024 r. Spadek został odnotowany w stosunku do miesiąca poprzedniego (o 0,3%). Ponadto spadek ten został odnotowany w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku spadły (o 11,3%). Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

[1] Pszenica, żyto, żywiec wołowy, żywiec wieprzowy, drób, mleko krowie

Źródło: GUS.

GUS: Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w maju 2024 roku

g-crescoli-365895-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w maju 2024 roku”.

Jak informuje GUS, według wstępnych danych w maju 2024 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z  analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły – o 6,6%, a w porównaniu z kwietniem 2024 r. – o 0,4%.
W maju 2024 r. w stosunku do kwietnia 2024 r. zanotowano wzrost cen budowy budynków, obiektów inżynierii lądowej i wodnej oraz robót budowlanych specjalistycznych po 0,4%.
W porównaniu z majem 2023 r. podniesiono ceny budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej (o 7,2%), robót budowlanych specjalistycznych (o 6,2%) oraz budowy budynków (o 5,9%). – podsumowuje GUS.

Źródło: GUS.