Jakim sposobem można zmniejszyć koszty na produkcji?

Mat.-prasowe-70
42 proc. przedsiębiorców za najbardziej negatywne źródła kryzysów zewnętrznych uważa czynniki rynkowe takie jak inflacja czy pandemia, a 34 proc. miało problemy firmowe przez silną konkurencję – wynika z najnowszego raportu EFL 2023 „Od start up-u do MŚP”. A jakie są największe bolączki firm produkcyjnych? 46 proc. z nich zwraca uwagę na rosnące koszty produkcji, zaś dla 45 proc. przedsiębiorców wyzwaniem pozostaje optymalizacja wydajności. Co zrobić, by zmniejszyć koszty produkcji?

Firmy, które zajmują się produkcją, borykają się z wieloma wyzwaniami. Jak przyznaje prawie połowa z nich – największą bolączką są rosnące koszty. Można do nich zaliczyć: utrzymanie pracownika i wydatki związane z pensjami, koszty najmu, a także energii elektrycznej. Jakie są metody na obniżenie kosztów?

Zainwestowanie w kadrę i nowe technologie

Jednym ze sposobów na zmniejszenie kosztów na produkcji jest posiadanie doświadczonych i zaangażowanych pracowników. Ci posiadają unikalną wiedzę, która przekłada się na jakość produkcji. Aby ich zatrzymać konieczne jest inwestowanie w szkolenia i ich ciągły rozwój. Kolejną metodą na zmniejszenie kosztów produkcji jest inwestowanie w nowe technologie. Jak wynika z badań ARC Rynek i Opinie najchętniej firmy produkcyjne będą inwestować w środki trwałe (np. linie produkcyjne) – 85 proc., zrównoważony rozwój przedsiębiorstwa – 54 proc. oraz automatyzację procesów 46 proc.

Automatyzacja głównie obejmuje procesy produkcji, remonty i serwis, a także kwestie magazynowania. Nowe technologie usprawniają produkcję, wpływają na jej jakość, jak również na to, iż cały proces przebiega szybciej.

Redukuj koszty energii

Według tego samego badania prawie 2/3 przedsiębiorstw biorących udział w badaniu wskazało ceny energii i surowców naturalnych jako istotny lub bardzo istotny czynnik wpływający na funkcjonowanie przedsiębiorstw. Mając na uwadze rosnące ceny energii – coraz więcej firm inwestuje w OZE.

 – Przemysł produkcyjny nie tylko kształtuje naszą rzeczywistość, ale również odpowiada za jej zrównoważony rozwój. Inwestycje w odnawialne źródła energii nie są jedynie wyborem etycznym, ale mądrym posunięciem ekonomicznym. W dłuższej perspektywie, to nie tylko redukcja śladu węglowego, lecz również krok w stronę stabilności operacyjnej. Odnawialna energia nie tylko chroni naszą planetę, ale także wzmacnia naszą zdolność do produkcji w sposób, który jest zrównoważony dla naszego środowiska i naszej gospodarki. Zwrot z inwestycji we własną instalację fotowoltaiczną w przedsiębiorstwie produkcyjnym to dzisiaj często 3-4 lata – mówi Adrian Wachelka z INERGIS.

Ile można zaoszczędzić inwestując w OZE? Oto przykład z zakładu meblarskiego:

  • Zakład meblarski roczne zużywa energię w ilości 1000 MWh, a cena zakupu energii wraz z opłatą zmienną za dystrybucję za 1 MWh to około 750 zł. Ze względu na ograniczoną powierzchnię, dla firmy dobrano instalację o mocy 420 kWp zlokalizowaną na dachu budynku.

  • Zgodnie z przygotowaną symulacją pracy instalacji obliczyliśmy, że z instalacji o mocy 420 kWp możne wyprodukować 431 MWh energii elektrycznej rocznie. Przy takich parametrach oraz znając charakterystykę pracy fabryki praktycznie cała energia (98%) wyprodukowana przez instalację zostanie skonsumowana na potrzeby własne zakładu.

  • Oszczędność na energii, której zakład nie będzie musiał kupić od sprzedawcy wyniesie 316 790 zł rocznie. Koszt inwestycji w tym przypadku wyniósł 1 350 000 zł. Jednocześnie oszczędności na kosztach energii może znacząco przewyższyć koszty instalacji już w ciągu kilku lat. Zwrotu z inwestycji można oczekiwać po około 4 latach co oznacza rentowność inwestycji na poziomie 25% rocznie.

Autor: INERGIS S.A.
Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Warszawski sąd pomału rozładowuje się ze spraw frankowych

frank-sady
Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynęło w ciągu trzech kwartałów br. o blisko 35% mniej spraw frankowych niż rok wcześniej. Jako przyczynę tego podaje się obowiązujące od połowy kwietnia br. zmienione przepisy. Jednocześnie nowelizacja ta sprawiła, że znacznie przybyło takich pozwów w innych sądach. Przykładowo, w Zamościu jest to wzrost o prawie 193% rdr.

W blisko połowie przypadków wyniki przekraczają 100% rdr. Ale wpływ na te statystyki mają też inne czynniki, m.in. rosnąca świadomość społeczeństwa czy korzystne orzeczenia dla kredytobiorców, o czym mówią sami sędziowie. Z kolei według prawników, jest jeszcze za wcześnie na jakąkolwiek ocenę tej zmiany. Natomiast orzecznicy dodają również, że obecnie przede wszystkim są potrzebni nowi sędziowie, ale z tym jest duży kłopot, bo nie dość że ich nie ma, to czasem nawet etaty są cofane.

Spadek wśród wzrostów

Według danych udostępnionych przez 47 sądów okręgowych, od stycznia do września br. wpłynęło do nich ok. 58,5 tys. spraw frankowych. Najwięcej, bo 13,1 tysięcy, zostało złożonych w Sądzie Okręgowym w Warszawie. To zarazem jedyny z sądów, który rok do roku odnotował spadek wpływu takich spraw. Ich liczba zmniejszyła się o 34,6%. W pierwszych trzech kwartałach ub.r. było ich bowiem ponad 20 tys. Natomiast, biorąc pod uwagę wszystkie sądy okręgowe, widzimy wzrost z blisko 45 tysięcy, tj. o 30,1% rdr.

– Za przyczynę spadku wpływu spraw uznajemy regulację dotyczącą wyłącznej właściwości sądu miejsca zamieszkania konsumenta, zgodnie z art. 18 ustawy z dnia 9 marca 2023 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw. Sędziowie to odczuwają w ten sposób, że w nieco mniejszym zakresie zajmują się nowymi pozwami, tj. sprawdzaniem braków formalnych i nadawaniem biegu sprawom. Jednak zmiana ta nie przełożyła się znacząco na obciążenie sędziów. W referatach nadal jest ogromna liczba spraw – ok. 1500 – komentuje sędzia Sylwia Urbańska, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Warszawie.

Jak stwierdza radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo, nowa regulacja jest istotna, ale efekty jej wprowadzenia w Sądzie Okręgowym w Warszawie będą widoczne dopiero po pewnym czasie. Obecne obciążenie sądów jest bowiem wynikiem lat zaniedbań i braku odpowiednich przepisów. Dopiero długofalowe równomiernie rozłożenie spraw może przyczynić się do zmniejszenia obciążeń. Zdaniem eksperta, można spodziewać się dalszego spadku liczby składanych pozwów w tym sądzie okręgowym.

Fala pozwów w Polsce

Biorąc pod uwagę liczbę złożonych spraw frankowych w trzech kwartałach tego roku, na drugiej pozycji w zestawieniu znajduje się SO w Poznaniu – 6,2 tys. (2,7 tys. rok wcześniej, wzrost rdr. o ponad 128%). Kolejne miejsca w tym zestawieniu zajmują SO w Gdańsku – 4,5 tys. (3,4 tys. poprzednio, wzrost rdr. o 35%), Warszawa-Praga w Warszawie – 4,3 tys. (1,6 tys. wcześniej, wzrost rdr. o 170%) oraz w Szczecinie – 2,7 tys. (1,5 tys. i wzrost rdr. o przeszło 80%). Następnie widzimy SO w Krakowie – 2,6 tys. (I-III kw. ub.r. – 1,3 tys. i wzrost rdr. o ponad 102%), we Wrocławiu – 2,6 tys. (1,4 tys. i wzrost rdr. o blisko 90%) oraz Łodzi – 1,7 tys. (1,1 tys. i wzrost rdr. o prawie 61%). Natomiast na końcu tego zestawienia znajdują się SO w Łomży – 69 (rok wcześniej – 42, wzrost rdr. o ponad 64%, w Przemyślu – 116 (67, wzrost rdr. o przeszło 73%) oraz Zamościu – 161 (55, wzrost rdr. o przeszło 193%).

– Konsumentom jest wygodniej składać pozew tam, gdzie mieszkają. Wydaje się, że sama zmiana wspomnianych przepisów miała mniejsze znaczenie dla opisywanego wzrostu niż zapadające wyroki. Coraz więcej spraw kończy się korzystnie dla frankowiczów, zarówno w sądach powszechnych, jak i w TSUE. W związku z tym kolejni konsumenci dostrzegają szansę na pozbycie się ciężaru, jakim dla nich jest kredyt frankowy. Decydują się więc na drogę postępowania sądowego – analizuje sędzia Joanna Ciesielska-Borowiec, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Zmiany w ilości wpływających tzw. spraw frankowych do SO Warszawa-Praga w Warszawie wynikają z dwóch okoliczności, o czym przekonuje Katarzyna Brogosz z tamtejszego sądu. Po pierwsze, do maja Raiffeisen Bank miał siedzibę w ramach właściwości Sądu Okręgowego w Warszawie, po czym zmienił ją na praską stronę Warszawy, czyli właściwość ww. sądu. Druga okoliczność to zmiana przepisów. Od połowy kwietnia powodowie nie mają już możliwości wyboru sądu, do którego kierują pozew. Wcześniej obowiązywała tzw. właściwość naprzemienna, tzn. według miejsca zamieszkania powoda lub pozwanego. Aktualnie obowiązuje wyłącznie właściwość według miejsca zamieszkania tego pierwszego.

– Należy przypuszczać, że zarówno zmiana ustawowa w zakresie właściwości sądu, ale przede wszystkim orzeczenie TSUE w zakresie braku możliwości domagania się przez bank wynagrodzenia za korzystanie z kapitału miały wpływ na wzrost spraw w przedmiocie kredytów frankowych. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że temat kredytów frankowych jest szeroko poruszany w przestrzeni publicznej, zatem świadomość konsumentów jest w tym zakresie coraz wyższa. Istotnym czynnikiem jawi się również orzecznictwo sądów powszechnych, co do zasady, korzystne dla kredytobiorców. Wpływ spraw frankowych pozostaje istotnym obciążeniem w pracy orzeczniczej sędziów tym bardziej, że pragną oni procedować w poszanowaniem zasady sprawnego procesu – podkreśla sędzia Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, rzecznik Sądu Okręgowego w Płocku, w którym nastąpił wzrost rdr. o 117,9%.

Przepełnione referaty

Jeśli weźmiemy pod uwagę dane procentowe, to najwyższy wzrost rdr. odnotowano w SO w Zamościu – ponad 192% (I-III kw. br. – 161, rok wcześniej – 55). Następne w zestawieniu są SO w Krośnie – przeszło 171% rdr. (ostatnio – 171, poprzednio – 63), Warszawa-Praga w Warszawie – ponad 170% (odpowiednio 4,3 tys. i 1,6 tys.), a także w Opolu – blisko 160% rdr. (br. – 673, ub.r. – 259). W niemal połowie sądów mowa o wynikach przekraczających ponad 100% rdr. Jak informuje Katarzyna Brogosz, wzrost liczby pozwów jest odczuwalny dla sędziów Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie. Ponadto, w znacznej części tych przypadków kierowane są także wnioski o zabezpieczenie roszczenia. A to generuje dodatkową pracę zarówno po stronie sędziów, jak i sekretariatów.

– Zdarzało się, że w ciągu jednego dnia otrzymaliśmy np. 30 wniosków o zabezpieczenie roszczenia. One, w świetle przepisów sądowych, są traktowane jako pilne, a więc muszą być załatwione w pierwszej kolejności. W takiej sytuacji zaplanowane bieżące czynności są oczywiście odkładane na później. To niekorzystnie wpływa na pozostałe sprawy, nie tylko związane z kredytami – mówi sędzia Piotr Maziarz, przewodniczący I Wydziału Cywilnego z Sądu Okręgowego w Krakowie.

Jak podkreśla sędzia Ciesielska-Borowiec, wzrost liczby spraw frankowych jest odczuwalny w Poznaniu. Ale to nie jest kwestia ostatnich miesięcy, bo problem właściwie narasta od kilku lat. A przecież sędziowie zajmują się nie tylko sporami kredytobiorców z bankami. Według rzecznik prasowej, sytuacja jest katastrofalna i nie da normalnie pracować. Referaty sędziów liczą po 500 spraw, a każda z nich to mnóstwo materiałów do analizy.

– W trzech kwartałach 2022 roku załatwiliśmy w Sądzie Okręgowym w Krakowie 825 spraw frankowych. W analogicznym okresie tego roku – już 1,7 tys. To znacznie więcej, co jest gigantycznym sukcesem, który wynika przede wszystkim z orzecznictwa Sądu Najwyższego i TSUE, a także z doświadczenia naszych orzeczników. Poprawiliśmy też wydolność, ale i tak zwiększyły nam się zaległości. Rok do roku widzimy bowiem znaczący wzrost liczby wpływających pozwów – dodaje sędzia Maziarz.

Oczekiwanie na efekty

Według mec. Adriana Goski, na podstawie danych z dwóch warszawskich sądów okręgowych, obecnie trudno jest dostrzec jednoznacznie pozytywne skutki wprowadzonej zmiany Kodeksu postępowania cywilnego. Jednak to, że nie zaobserwowano jeszcze wyraźnych korzyści, nie oznacza, że zmiana ta jest negatywna. Po prostu może być za wcześnie, aby oceniać jej pełny wpływ. Sądy potrzebują czasu, by przystosować się do nowych regulacji, a system wymiaru sprawiedliwości często wymaga okresu adaptacji do zmian legislacyjnych.

– Jest jeszcze za wcześnie na ocenę tej zmiany. Wiemy, że dla niektórych sędziów to będą pierwsze tego typu sprawy. Na pewno potrzebują oni czasu, aby zapoznać się z tym tematem, orzecznictwem TSUE i aktualną linią orzeczniczą. Liczymy, że już niedługo te sprawy będą procedowane szybciej, a udzielanie zabezpieczeń może spowodować, iż banki nie będą przewlekały postępowań – stwierdza Arkadiusz Szcześniak, prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.

Jak zaznacza ekspert z Kancelarii SubiGo, oczekuje się, że w dłuższej perspektywie zmiana przepisów przyczyni się do zwiększenia efektywności sądów. Nastąpi to poprzez bardziej równomierne rozłożenie obciążenia sprawami pomiędzy różne jednostki w kraju. Można przypuszczać, że pozytywne efekty będą widoczne po okresie przejściowym, kiedy to sądy dostosują swoje procedury operacyjne do nowych realiów. W opinii eksperta, dopiero wtedy będzie można ocenić, czy i w jakim stopniu zmiany przyniosły oczekiwane ulepszenia w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości. Zdaniem mec. Goski, warto kontynuować monitorowanie wpływu tych przepisów na praktykę sądową oraz oceniać je na podstawie długoterminowych danych i obserwacji.

– Moim zdaniem, sytuacja w sądownictwie jest patowa na wiele lat, nie tylko z perspektywy spraw frankowych. Przede wszystkim potrzeba fizycznie nowych sędziów. Zdarza się, że sąd wnioskuje o dodatkowe etaty. Nie tylko nie są one przyznawane, ale czasem, ku naszemu zdziwieniu, zapada decyzja o ich odebraniu. Ponadto, trzeba mieć odpowiednich kandydatów, a w sądach rejonowych też widzimy zapaść. I tak będzie dopóki nie zmieni się system szkolenia sędziów – podsumowuje sędzia Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

Inwestowanie w nieruchomości: Zadbaj o ciepłą atmosferę w Święta i w Nowym Roku

Stiebel Eltron piec akumulacyjny
W okresie świątecznym, kiedy dom wypełniony jest rodzinną atmosferą, prezentami pod choinką i aromatem pieczonych ciast, szczególnie ważna jest potrzeba stworzenia przytulnego i ciepłego otoczenia. W tym szczególnym okresie warto upewnić się, aby niedogrzane pomieszczenia nie zepsuły uroczystej aury, w czym wydatnie pomogą nowoczesne urządzenie grzewcze.

 

Idealnym rozwiązaniem, ze względu na efektywność i koszty eksploatacyjne, jest pompa ciepła powietrze-woda. Tego typu urządzenie klasy premium HPA-O 13 zostało nieodpłatnie zainstalowane przez firmę Stiebel Eltron w budynku Beskidzkiej Grupy GOPR na Hali Miziowej, prawie 1300 m n.p.m. Dzięki pompie ciepła udało się polepszyć warunki pracy ratowników i dać im niezbędny komfort w chwilach pomiędzy akcjami górskimi.

Urządzenie pracuje wydajnie nawet w bardzo niskich temperaturach, co na tej wysokości zimą zdarza się często. Z kolei dzięki wysokim temperaturom zasilania do 65 °C zapewnia komfort ciepłej wody i ogrzewanie także przez klasyczne grzejniki. Ważna jest również niska emisja hałasu 55 dB. W trybie nocnym (funkcja „Silent Mode”) istnieje możliwość jej dodatkowego wyciszenia. Po skomunikowaniu z domową siecią internetową steruje się nią z poziomu smartfona (pod warunkiem posiadania opcjonalnych dodatkowych komponentów). Pompa ciepła powietrze-woda Stiebel Eltron serii HPA-O 13 Premium dostosowana jest do każdego typu budownictwa: począwszy od jednorodzinnego, a skończywszy na komercyjnym – zarówno dla nowych, jak i modernizowanych obiektów.

Wydajne i oszczędne ogrzewanie elektryczne

Jeśli jednak potrzebujemy ogrzewania uzupełniającego lub przejściowego w chłodniejsze dni, idealnie sprawdzą się elektryczne urządzenia grzewcze. Są bardzo łatwe w montażu i eksploatacji, działają szybko, wydajnie i co ważne przy obecnych cenach energii – są oszczędne.

Od wielu lat znane i popularne są piece akumulacyjne. Energia elektryczna pobrana podczas trwania tańszej taryfy energetycznej akumulowana jest w rdzeniu urządzenia, a następnie oddawana do pomieszczenia przy współpracy wentylatora. Dzięki nowoczesnym technologiom współczesne piece są nawet o 20 proc. wydajniejsze niż starsze modele.

Przyjazne dla środowiska izolacje minimalizują straty cieplne. Z kolei wkłady akumulacyjne o dużej pojemności cieplnej, grzałki ze stali nierdzewnej oraz szereg regulatorów i sterowników pogodowych stanowią o uniwersalności pieców akumulacyjnych. Koszty ogrzewania można łatwo i dokładnie wyliczyć poprzez licznik energii elektrycznej, a same urządzenia nie wymagają kosztownych przeglądów i konserwacji. Do niedawna piece akumulacyjne były kojarzone z urządzeniem o dużych rozmiarach, które musi stać na podłodze. Tymczasem w tej chwili dostępne są zarówno modele standardowe, jak i płaskie, niskie, wiszące, które zaprojektowano z myślą o nietypowych miejscach, czy wnękach.

Przykładem klasycznego dynamicznego pieca akumulacyjnego Stiebel Eltron jest seria standard SHF. Natomiast seria Stiebel Eltron SHS to kompaktowe piece akumulacyjne nowej generacji będące płaskim wariantem modeli SHF. Dzięki zmniejszonej głębokości 21,8 cm szczególnie polecane są do montażu ściennego. Dostępna jest także wersja Stiebel Eltron SHL, która charakteryzuje się obniżoną wysokością (49 cm) do montażu stojącego lub na ścianie.

Wszystkie modele przeznaczone są do zastosowania zarówno w nowych, jak i modernizowanych budynkach.

Szybkie i sprawne ogrzewanie – grzejniki i konwektory oferują wiele

Świetnie w dobrze izolowanych budynkach, a także jako ogrzewanie uzupełniające i przejściowe w chłodniejsze dni, sprawdzają się elektryczne grzejniki konwektorowe. Ogrzewają powietrze poprzez naturalną konwekcję, czyli samoistną wymianę ciepła, w której cieplejsze powietrze unosi się ku górze.

Nowoczesne konwektory posiadają adaptacyjny regulator temperatury pomieszczenia z algorytmami „uczenia się”. Intuicyjny panel sterowania z czytelnym ekranem LCD umożliwia precyzyjną kontrolę temperatury pomieszczenia z dokładnością do 0,5°C. Posiada on również programator tygodniowy, wyłącznik czasowy i funkcję wykrywania otwartych okien, które oprócz wysokiego komfortu cieplnego, zapewniają oszczędność energii. Przykładami najnowocześniejszych rozwiązań tego typu są elektryczne grzejniki konwektorowe Stiebel Eltron CON Premium. Jeśli w pomieszczeniu jest niewiele miejsca, a potrzeba wydajnego grzejnika elektrycznego, to idealne będą konwektory Stiebel Eltron CWM P i CWM U. Dzięki wyjątkowo smukłej konstrukcji dyskretnie integrują się z otoczeniem, co sprawia, że jest to doskonała propozycja do małych pomieszczeń. Przy głębokości zaledwie 10 cm zapewniają doskonały komfort cieplny. Jeśli potrzebny jest wszechstronny grzejnik elektryczny, który nie będzie zawieszony na ścianie, to doskonałym wyborem jest model Stiebel Eltron CWM M-F. Konstrukcja ustawiana na nóżkach z kółkami sprawia, że ten niewielki konwektor może być używany praktycznie wszędzie.

Bardzo ciekawym rozwiązaniem cechuje się model konwektora wiszącego Stiebel Eltron z technologią Dual Therm CND. Łączy on zasadę konwekcji z zastosowaniem promiennika, który wytwarza ciepło, emitując promieniowanie. Efekt jest spektakularny, konwektory CND oferują bardzo wysoki komfort, przy jednoczesnym szybszym nagrzewaniu pomieszczenia oraz niższym zużyciu energii. Tego typu rozwiązanie jest doskonałe do dobrze izolowanych, nowych oraz modernizowanych budynków.

Wiszący ogrzewacz szybko nagrzewający Stiebel Eltron CK Premium to nowoczesne urządzenie, którego konstrukcja zoptymalizowana została pod kątem niskiej emisji dźwięku. Urządzenie wyposażono w cichobieżny wentylator, który jest bardzo wydajny, a przy tym pracuje nadzwyczaj cicho. Dodatkowo posiada tryb „silent mode”, w którym można zredukować moc ogrzewacza oraz prędkość wentylatora. W ten sposób CK Premium staje się jednym z najcichszych urządzeń w swojej klasie i jest przy tym wystarczająco wydajne, żeby bez problemu ogrzać całe pomieszczenie.

Jeśli potrzebny jest przystępny cenowo grzejnik elektryczny do szybkiego ogrzewania pomieszczeń idealny będzie model Stiebel Eltron CK Trend LCD. To niewielkie urządzenie pracuje niezwykle wydajnie, przy tym nie ma prawie żadnych wymagań. Wystarczy zawiesić je na ścianie i podłączyć do zasilania.

Urządzenia grzewcze odgrywają kluczową rolę nie tylko w podtrzymywaniu przyjemnej temperatury, ale także w kształtowaniu świątecznej atmosfery. Bez względu na wybór konkretnego rozwiązania, ważne jest, aby spełniało ono oczekiwania całej rodziny, tworząc przy tym wyjątkowy klimat, który sprzyja tworzeniu rodzinnej wspólnoty i błogiemu spędzaniu czasu podczas świątecznych wieczorów.

Źródło: Stiebel Eltron.

PlanRadar o cyfrowym zarządzaniu roszczeniami budowlanymi

PlanRadar_zdjęcie_1
PlanRadar, wiodąca europejska platforma do zarządzania procesami, komunikacją i dokumentacją w budownictwie i nieruchomościach, opublikowała nowy raport. Badanie dokładnie analizuje cyfrowe zarządzanie roszczeniami i reklamacjami w projektach budowlanych. To właśnie one stanowią kluczową kwestię dla wielu przedstawicieli sektora i są stałym elementem większości projektów.

Inwestorzy, kierownicy projektów, inżynierowie, konsultanci, generalni wykonawcy i podwykonawcy często borykają się z konfliktami, które zazwyczaj są wynikiem błędnej interpretacji lub rozbieżnych oczekiwań. Ostatnie badania wykazały, że nieporozumienia i spory między ekspertami w sektorze budowlanym wcale nie są rzadkością i mogą wydłużyć czas budowy o nawet 10-30 proc., powodując tym samym konieczność przeróbek, które stanowią średnio 11 proc. całkowitego budżetu projektu. Oprócz bezpośrednich strat finansowych, wiele sporów kończy się w sądzie, powodując ogromne niedogodności dla wszystkich zaangażowanych stron.

Proste błędy powodem niełatwych konfliktów

Wśród najczęstszych przyczyn roszczeń budowlanych należy wymienić niekompletną dokumentację, wnioski o zmiany w trwających projektach, niewłaściwe planowanie prac budowlanych, a nawet coś tak podstawowego, jak słaba komunikacja między interesariuszami projektu. Takie z pozoru niegroźne zaniedbania mogą powodować tzw. efekt domina i skutkować poważnymi konsekwencjami.

Jak można rozwiązać ten problem? Cyfryzacja procesów w branży budowlanej i nieruchomości stała się sprawdzoną metodą usprawnienia całego cyklu życia projektu. Nie bez powodu rozwiązania digitalowe są coraz częściej wykorzystywane nawet na poziomie regulacyjnym w przetargach. Korzyści płynące z tych narzędzi są widoczne nie tylko w skuteczniejszej obsłudze roszczeń, ale przede wszystkim w zapobieganiu problemom.

Bliższe spojrzenie na sytuację pokazuje, że jednym z najbardziej krytycznych problemów w budownictwie i nieruchomościach jest ilość wymaganej dokumentacji, takiej jak pozwolenia, plany, umowy, kontrakty i raporty. Specjaliści zaangażowani w projekt muszą być na bieżąco z wszelkimi zmianami, a także muszą być w stanie sprawnie zarządzać wszystkimi tymi dokumentami. To zadanie ułatwia oprogramowanie PlanRadar, dzięki któremu wszystkie ważne pliki są przechowywane w jednej, bezpiecznej przestrzeni cyfrowej. Dane te są widoczne dla całego zespołu, co daje użytkownikom możliwość monitorowania wszelkich błędów, które mogą wystąpić podczas całego cyklu życia budynku. Dzięki PlanRadar wszystkie działania budowlane mogą być oznaczone na planach 2D lub modelach BIM, co ułatwia identyfikację i śledzenie wszelkich zmian.

Budowanie zgodnie z harmonogramem

Innym istotnym problemem sektora budowlanego i branży nieruchomości jest bieżące monitorowanie terminów. Dzięki oferowanej przez PlanRadar opcji tworzenia diagramów takich jak wykres Gantta, łatwiej jest dynamicznie monitorować każdą fazę projektu, identyfikować możliwe przeszkody w procesie budowy, a tym samym interweniować na czas, aby uniknąć poważnych konsekwencji.

W tym względzie kluczowa jest właściwa koordynacja między wszystkimi osobami zaangażowanymi w projekt. Terminowa i skuteczna komunikacja może mieć ogromne znaczenie. Korzystanie z jednej platformy cyfrowej, na której wiadomości głosowe, zdjęcia, filmy, wiadomości tekstowe i historia komunikacji są łatwo dostępne i archiwizowane w celach referencyjnych, zapewnia wysoki poziom przejrzystości, co jest szczególnie przydatne w przypadku reklamacji, zwłaszcza wtedy, gdy spór prowadzi do kwestii prawnych.

Dzięki dialogowi z naszymi klientami i bezpośredniemu doświadczeniu w terenie wiemy, że jedną z najbardziej krytycznych sytuacji dla wszystkich stron zaangażowanych w projekt budowlany jest obsługa reklamacjimówi Krzysztof Studziński, Regional Manager PlanRadar w Polsce. – Dlatego opracowaliśmy PlanRadar z jak najbardziej wszechstronnym zestawem funkcji, które pozwalają użytkownikom zareagować, kiedy coś jest nie tak i trzeba szybko interweniować. Najlepszym sposobem radzenia sobie z roszczeniami jest zapobieganie problemom, zanim jeszcze się pojawią – podsumowuje.

Źródło: PlanRadar.

Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w listopadzie 2023 roku wg GUS

fabian-blank-78637-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w listopadzie 2023 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych w listopadzie 2023 roku w porównaniu z analogicznym miesiącem 2022 roku wzrosły o 6,6% (przy wzroście cen usług – o 8,6% i towarów – o 5,9%). Natomiast w stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 0,7% (w tym towarów – o 1,0%, przy spadku cen usług – o 0,1%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Obroty towarowe handlu zagranicznego wg Głównego Urzędu Statystycznego

adeolu-eletu-38649-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Obroty towarowe handlu zagranicznego ogółem i według krajów w okresie styczeń-październik 2023 roku”.

Obroty towarowe handlu zagranicznego[1] w styczniu – październiku 2023 roku wyniosły w cenach bieżących 1 349,8 mld PLN w eksporcie oraz 1 301,2 mld PLN w imporcie. Dodatnie saldo ukształtowało się na poziomie 48,6 mld PLN, podczas gdy w analogicznym okresie 2022 roku wyniosło minus 78,8 mld PLN. W porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku eksport wzrósł o 1,2%, a import spadł o 7,9%.

UWAGA. Ze względu na zaokrąglenia danych, w niektórych przypadkach sumy składników mogą się nieznacznie różnić od podanych wielkości „ogółem”.

[1] Zbiór danych o obrotach handlu zagranicznego ma charakter otwarty. Dane publikowane wcześniej są korygowane w miarę napływu zgłoszeń celnych oraz INTRASTAT. Dane za okres styczeń – październik 2023 r. zostały uzupełnione o niezarejestrowane zgłoszenia celne za miesiące wcześniejsze br.

Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Popyt na pracę w Polsce w III kwartale 2023 roku wg Głównego Urzędu Statystycznego

adeolu-eletu-38649-unsplash
Popyt na pracę w Polsce w III kwartale 2023 roku wg Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).

Jak informuje Główny Urząd Statystyczny, w Polsce na koniec III kwartału 2023 r. było 111,2 tys. wolnych miejsc pracy. Jest to o 1,8% mniej niż na koniec drugiego kwartału br. Największy spadek liczby wolnych miejsc pracy w skali roku wystąpił w w sekcji Informacja i komunikacja. Wskaźnik wolnych miejsc pracy zmniejszył się w porównaniu z trzecim kwartałem 2022 r. 0,18 p. proc. (0,89%).

Źródło: GUS.

GUS: Wskaźniki cen producentów usług związanych z obsługą działalności gospodarczej za trzeci kwartał 2023 roku

analiza
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Wskaźniki cen producentów usług związanych z obsługą działalności gospodarczej za trzeci kwartał 2023 roku”.

Raport Głównego Urzędu Statystycznego został opublikowany na oficjalnej stronie GUS. Jak czytamy w informacji, w 3 kwartale 2023 r. ceny producentów usług związanych z obsługą działalności gospodarczej w stosunku do poprzedniego kwartału wzrosły o 1,3%. W porównaniu do 3 kwartału 2022 r. wzrosły o 7,4%. – podsumowuje GUS.

Źródło: GUS.

Biznes: W jaki sposób wyjazdy integracyjne mogą wpłynąć na wzrost sprzedaży w 2024 roku?

Mat.-prasowe-65
Wyjazdy integracyjne są nie tylko doskonałą okazją do zacieśnienia więzi między pracownikami, ale także mogą mieć pozytywny wpływ na wzrost sprzedaży w firmie w 2024 roku. Zastanawiasz się jeszcze, czy dodać je do swojej listy? Oto kilka powodów, dla których warto to zrobić.

Budowanie więzi i zaufania

Podczas wyjazdów integracyjnych pracownicy mają okazję lepiej się poznać poza środowiskiem biurowym. To sprzyja budowaniu więzi, zaufania i lepszej komunikacji między zespołami. Silniejsze relacje pomiędzy pracownikami mogą przełożyć się na sprawniejszą współpracę wewnątrz firmy, co może poprawić efektywność działań zespołowych i sprzedażowych.

Motywacja i zaangażowanie pracowników

Wyjazdy integracyjne stanowią nagrodę i motywację dla pracowników za ich wysiłek i zaangażowanie w firmę. Zadowoleni i zaangażowani pracownicy są bardziej skłonni do podejmowania dodatkowych wysiłków, co może przekładać się na zwiększenie sprzedaży poprzez lepsze wyniki pracy.

Kreatywność i innowacyjność

Zmiana otoczenia i nowe doświadczenia, jakie niesie ze sobą wyjazd integracyjny, mogą stymulować kreatywność i pomysłowość pracowników. Nowe perspektywy i zadania mogą przyczynić się do powstania innowacyjnych pomysłów lub strategii sprzedażowych, co może mieć pozytywny wpływ na rozwój firmy. – Niejednokrotnie jesteśmy świadkami, jak członkowie zespołu zaskakują swoich pracodawców umiejętnościami, które do tej pory ukrywali – komentuje Joanna Hoc-Kopiej z Dworu Korona Karkonoszy. – Po zakończeniu wyjazdu okazuje się, że pracownik nie tylko jest bardziej zmotywowany, ale również może odnaleźć się w nowej, innej roli, tym samym wykorzystując swój potencjał – dodaje.

Budowanie pozytywnego wizerunku firmy

Firma, która dba o swoich pracowników i inwestuje w ich rozwój poprzez organizację wyjazdów integracyjnych, może zyskać pozytywny wizerunek zarówno wśród pracowników, jak i w środowisku biznesowym. To może przyczynić się do zwiększenia zaufania klientów oraz partnerów biznesowych, co może ostatecznie przełożyć się na wzrost sprzedaży.

Lepsza komunikacja i strategie sprzedażowe

Podczas wyjazdów integracyjnych często organizowane są warsztaty, szkolenia czy sesje grupowe, które mają na celu poprawę umiejętności interpersonalnych i komunikacyjnych pracowników. Poprawa tych umiejętności może znacznie ułatwić negocjacje, sprzedaż i obsługę klienta, co może przekładać się na zwiększoną skuteczność w procesie sprzedażowym.

Wyjazdy integracyjne mają potencjał nie tylko wzmocnienia relacji między pracownikami, ale również mogą przyczynić się do wzrostu efektywności zespołu sprzedażowego i generowania większych zysków dla firmy w 2024 roku. Właśnie dlatego warto dodać je do listy swoich priorytetów w zbliżającym się roku.

Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Kampanie świąteczne – co można zrobić w celu zwiększenia sprzedaży?

Mat.-prasowe-68
Wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Dla wielu firm to najważniejszy okres w roku. Dla przykładu – w grudniu ubiegłego roku rynek e-commerce towarów i usług zwiększył się o 26% w porównaniu do 2021r. Jak wykorzystać ten czas, aby skorzystać z sezonowości i sprzedawać więcej? Podpowiadamy, w jakie rozwiązania warto zainwestować.

Grudzień to doskonały czas na kampanie reklamowe, które zmobilizują Polaków do zakupu naszych produktów lub usług. I choć część konsumentów zapowiada, że będzie oszczędzać – grudzień to czas, w którym mimo zapewnień przeznaczają dodatkowe środki na produkty i usługi związane ze świętami. W jaki sposób ten trend mogą wykorzystać marki? Już podpowiadamy.

Jak zwiększyć sprzedaż w okresie świąt?

Istnieje kilka sposobów na to, by zwiększyć sprzedaż w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Kluczowe jest zbadanie nastrojów społecznych i potrzeb naszych klientów. Ważną rolę w procesie sprzedażowym odgrywa kreacja treści. Jak wygenerować dobry content? Oto kilka sposobów.

  1. Stwórz potrzebę – kluczowe jest bazowanie na emocjach. W okresie Bożego Narodzenia w przekazie reklamowym warto stwarzać potrzebę posiadania produktu lub doświadczenia konkretnych emocji związanych ze skorzystaniem z usługi.

  2. Odwołuj się do odpowiednich wartości – w przekazie reklamowym dobrym pomysłem jest odwoływanie się do rodziny, przyjaciół czy zwierząt. W tym okresie wykazujemy się większą empatią, a reklamy, które ją wywołują – sprzedają. Ciekawym przykładem są kampanie Allegro, które każdego roku chwytają za serce.

  3. Wykorzystaj… brak czasu – część osób organizuje święta na ostatnią chwilę. W przekazie reklamowym warto pokazać, że wybierając produkty danej marki czy konkretną galerię handlową można zaoszczędzić czas i załatwić wszystkie niezbędne sprawy związane ze świętami.

Co jest istotne oprócz przekazu? Sposób prezentowania treści.

Dotrzeć do odbiorcy poza domem

Okres bożonarodzeniowy wiąże się w większym ruchem na ulicach, czy w środkach komunikacji miejskiej. W związku z tym skuteczność reklamy zewnętrznej rośnie.

– Wzmożony ruch to doskonała okazja do tego, by wykorzystać nośniki reklamowe do promocji swojej oferty. Warto jednak pamiętać, że to ostatni dzwonek, by zainwestować w odpowiednie kampanie i dobrze je zaplanować. Niezwykle skuteczna będą Streetboardy. Reklamodawca może wykorzystać jeden moduł lub wszystkie dostępne w ramach jednego nośnika eksponując np. różne produkty na każdym z nich. – wyjaśnia Robert Dąbrowski, CEO Recevent.

I choć nie jest to reklama last-minute, to planując kolejne akcje świąteczne warto również uwzględnić poniższe formy reklamy.

  • Zdaniem eksperta z Recevent świetnie sprawdzi się reklama tranzytowa. Zapewnia dużą widoczność, docierając do ogromnej liczby osób w różnych miejscach. Autobusy, tramwaje, czy taksówki pełnią funkcję mobilnych billboardów, umożliwiając dotarcie do potencjalnych klientów zarówno w centrum miasta, jak i na obrzeżach.

  • Billdoor. Reklama na drzwiach marketów spożywczych zapewnia stały i regularny kontakt milionów konsumentów z nośnikiem reklamowym każdego dnia. Gigantyczne zasięgi i angażująca forma reklamy.

  • Streetboard. Ten potrójny nośnik CTL, wyklejany bluebackiem i montowany na ścianach, ogrodzeniach lub wolnostojący świetnie sprawdzi się do promocji. Dzięki mniejszemu formatowi umożliwia ekspozycję reklam blisko odbiorców. Można wynająć tylko jedną część lub cały nośnik, by zaprezentować ofertę firmy – produkty lub usługi. Idealnie sprawdzi się jako nośnik reklamy produktowej w pobliżu galerii czy centrów handlowych.

Grudzień to czas, w którym marki silnie mobilizują nabywców do korzystania z ich oferty. Konsumenci z kolei wykazują duże zainteresowanie i chętniej przeznaczają środki na produkty, czy usługi związane ze świętami. Właśnie dlatego warto wykorzystać tę szansę i stać się dla nich wyborem numer 1 w swojej kategorii produktowej.

Autor: RECEVENT.

Sądy wciąż puchną od nowych spraw, frankowicze nie odpuszczają

adrian-goska
Według najnowszych statystyk, od początku br. do końca trzeciego kwartału do sądów okręgowych w całym kraju wpłynęło o jedną trzecią więcej spraw frankowych niż rok wcześniej. Skala tak dużego wzrostu jest zrozumiała. Wielu kredytobiorców zachęciła do złożenia pozwu korzystna dla nich decyzja TSUE. Przekonujące były też zwycięskie batalie sądowe innych frankowiczów. Ponadto rosnąca świadomość prawna konsumentów i aktywne działania informacyjne różnych organizacji oraz kancelarii prawnych dały zapalniki do walki w sądach. Skutkiem tego niektóre z nich odnotowały nawet blisko 200-procentowe wzrosty liczby spraw frankowych. A to jeszcze nie koniec dodatnich wyników, choć kolejne skoki mogą być już nieco słabsze. Banki już powinny rozważać bardziej korzystne ugodowe rozwiązania konfliktów.

Coraz bardziej oblężone sądy

Obserwowany na co dzień paraliż sądownictwa sprawami frankowymi znajduje potwierdzenie w najnowszych statystykach. W trzech pierwszych kwartałach br. w sądach okręgowych w całej Polsce było łącznie aż o jedną trzecią więcej tego typu spraw niż rok wcześniej. Wskazując dokładniej, wzrost wyniósł prawie 59 tys. (w analogicznym okresie ub.r. – blisko 45 tys.) i przekroczył 30%. Natomiast jego skala była do przewidzenia. Można wymienić przynajmniej trzy przyczyny takiej sytuacji.

Pierwszym i zapewne najważniejszym bodźcem do wzrostu liczby spraw frankowych w sądach była decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE), który po raz kolejny stanął po stronie konsumentów. Druga istotna przyczyna zaistniałej sytuacji tkwi w tym, że wygrane wielu frankowiczów zachęciły do wejścia na drogę sądową kolejnych kredytobiorców. Trzeci powód to rosnąca świadomość prawna konsumentów.

Wyraźny wzrost liczby spraw frankowych ewidentnie świadczy o coraz większej determinacji konsumentów do kwestionowania niekorzystnych warunków umów kredytowych i ich wierze w możliwość uzyskania sprawiedliwego rozstrzygnięcia. Statystyki pokazują, że frankowicze zyskują na sile i pewności w starciu z bankami, które muszą teraz bardziej liczyć się z możliwością przegranej w sądzie i długotrwałego obciążenia finansowego, związanego z procesami sądowymi. Mogą one odczuwać presję, aby rozważyć bardziej korzystne ugodowe rozwiązania konfliktów. To właściwie jedyny sposób na poprawę sytuacji w sądach.

Dla sądownictwa ww. wzrost jest oczywiście znacznym obciążeniem, o którym często mówi się przed salą rozpraw. W związku z oblężeniem sądów przez frankowiczów wszystkie procesy toczą się wolniej. Pewną ulgą może być jedynie to, że sędziowie coraz szybciej rozpatrują sprawy frankowe.

Wzrosty sięgają prawie 200%

Należy zwrócić uwagę na to, że w wielu sądach okręgowych wzrosty liczby spraw frankowych rdr. są trzycyfrowe. Patrząc na dane procentowe, najwyższy z nich odnotowano w Sądzie Okręgowym w Zamościu – bo aż o blisko 193%. Drugi w tym zestawieniu jest SO w Krośnie – ponad 171% rdr. W czołówce widać też SO Warszawa-Praga w Warszawie – niespełna 171% rdr., a także SO w Opolu – blisko 160% rdr.

Mocne wzrosty liczby pozwów w wielu sądach okręgowych są efektem nowej regulacji dot. wyłącznej właściwości sądu miejsca zamieszkania konsumenta, zgodnie z art. 18 ustawy z dnia 9 marca 2023 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw. Tak duże przyrosty mogą istotnie wpłynąć na wydłużenie czasu oczekiwania na wyroki. Dodatkowa ilość spraw może doprowadzić do większego obciążenia sądów, w tym samych sędziów. A to może wydłużyć czas oczekiwania na rozstrzygnięcie.

Ostateczny wpływ nowej regulacji na funkcjonowanie sądów będzie można ocenić za ok. dwa lata, gdy zakończy się znaczna część procesów, które teraz je obciążają. Choć wydłużające się oczekiwanie na rozprawę może być pewnym czynnikiem odstraszającym frankowiczów, to zabezpieczenie powództwa jest kluczowym narzędziem, niwelującym negatywne skutki czekania. Oznacza ono zakaz pobierania przez bank rat kredytowych na czas trwania procesu i przynosi kredytobiorcom wymierne korzyści już w trakcie trwania sprawy.

Warszawa jedyna ze spadkiem

Wspomniana zmiana przepisów przełożyła się również na wynik Sądu Okręgowego w Warszawie. W ciągu trzech pierwszych kwartałów br. wpłynęło tam ponad 13 tys. spraw frankowych. Rok wcześniej odnotowano 20 tysięcy, co oznacza spadek o blisko 35% rdr. To jedyny sąd okręgowy w całym kraju, który jest na minusie, patrząc na dane procentowe. Jednak pod względem wpływu liczby spraw frankowych wciąż jest na pierwszym miejscu w Polsce. W ścisłej czołówce widać też SO w Poznaniu – przeszło 6 tys. (wzrost rdr. o ponad 128%), a także w Gdańsku – niespełna 5 tys. (skok o 35% rdr.).

Efekty wprowadzenia nowej regulacji będą widoczne w SO w Warszawie najwcześniej za półtora roku lub za dwa lata, gdy zakończą się trwające teraz procesy. Obecne obciążenie sądów sprawami frankowymi jest wynikiem wielu lat zaniedbań i braku odpowiednich przepisów. I dopiero długofalowe, równomierne rozłożenie pozwów może przyczynić się do zmniejszenia obciążeń. Jednak frankowicze nie powinni czekać na ewentualne zmiany w Warszawie, a rozważyć dochodzenie swoich praw na drodze sądowej już teraz. To oczywiście również wpłynie na statystyki sądu.

Natomiast każdy rozpoczęty spór sądowy działa na niekorzyść banków, które są zmuszone do ponoszenia dodatkowych kosztów prawnych i zakładania kolejnych rezerw. Banki rzadko składają atrakcyjne propozycje ugód przed rozpoczęciem procesu sądowego. Najkorzystniejsze oferty ugodowe pojawiają się zazwyczaj dopiero po zainicjowaniu działań prawnych i uzyskaniu pozytywnego wyroku w pierwszej instancji.

Prognozy i istotne zalecenia

Z perspektywy sądów, warto kontynuować monitorowanie wpływu zmiany przepisów na praktykę sądową i oceniać je na podstawie długoterminowych danych i obserwacji. Można przypuszczać, że pierwsze pozytywne efekty będą widoczne po okresie przejściowym, kiedy to sądy dostosują swoje procedury operacyjne do nowych realiów. Dopiero wtedy będzie można ocenić, czy i w jakim stopniu zmiany przyniosły oczekiwane ulepszenia w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości.

Można również zakładać, że liczba spraw w Sądzie Okręgowym w Warszawie w dalszym ciągu będzie spadać, a w pozostałych placówkach w kraju sytuacja się ustabilizuje w ciągu najbliższych kilku lat. Oczywiście w każdym sądzie może to nastąpić w innym czasie, bo wiele zależy od indywidualnej sytuacji, w tym sposobu zarządzania. Natomiast ogólnie należy oczekiwać dalszego wzrostu liczby pozwów przeciwko bankom w sprawach kredytów frankowych w nadchodzących miesiącach i w ciągu przyszłego roku. Z uwagi na to, że wiele osób już podjęło sądową walkę, kolejne skoki mogą być nieco mniej wyraźne, ale wiąż jeszcze istotne.

Tendencja wzrostowa jest nie do powstrzymania. Napędzana jest rosnącą świadomością kredytobiorców o swoich prawach, co skłania ich do aktywnego dochodzenia roszczeń na drodze sądowej. Dodatkowo obserwuje się coraz więcej korzystnych wyroków, które zachęcają kolejne osoby do podejmowania podobnych kroków. Banki musiałyby przygotować naprawdę dobre propozycje ugód, żeby wyhamować ten trend. Inaczej pozwów w sądach będzie dalej przybywać.

Autorem komentarza jest Adrian Goska,
publicysta prawny i wieloletni ekspert ds. problemów frankowych
w sądownictwie, radca prawny w Kancelarii SubiGo.

Konsumenci zapłacą za wyższe opłaty drogowe w transporcie?

volkan-olmez-73767-unsplash
Podwyżki opłat drogowych, które wyniosły nawet 80 proc. w Niemczech sprawiły, że firmy transportowe będą musiały szukać oszczędności gdzie indziej. Jedynym skutecznym rozwiązaniem wydaje się podniesienie cen frachtu, chociaż wiadomo, że koszty tego rozwiązania poniosą nie zleceniodawcy, lecz konsumenci. A niezależnie od tego firmy transportowe i tak muszą dobrze przygotować się do funkcjonowania w nowej, droższej rzeczywistości. Sprawdzamy nastroje panujące w branży i szukamy rozwiązań, które mogą pomóc przewoźnikom oszczędzać nie tylko w tym trudnym okresie.

Tak wzrosną opłaty drogowe w krajach Europy

Skala podwyżek opłat drogowych będzie ogromna. Na przykład w Niemczech, gdzie nowe stawki zaczęły obowiązywać już 1 grudnia 2023 roku dla pojazdów spełniających normę Euro VI ceny wzrastają aż o 83 proc. do kwoty 35,4 eurocenta za kilometr.[1] – W dodatku Bundestag zdecydował, że od lipca 2024 roku nowe myto obejmie także pojazdy o DMC od 3,5 tony, czyli w praktyce wszystkie samochody dostawcze. Na wprowadzenie nowych sposobów naliczania opłat drogowych kraje członkowskie mają czas do 25 marca 2024 roku. Dlatego w Czechach nowe ceny zaczną obowiązywać od 01.03. przyszłego roku. Kolejne państwa deklarują jednak wcześniejsze dopasowanie przepisów do wymogów UE – mówi Tomasz Czyż, główny ekspert ds. rozwiązań technologicznych, Inelo z Grupy Eurowag.

Od początku października br. nowe stawki obowiązują już na Węgrzech. Ceny opłat drogowych wzrosły tam średnio o 17,6 proc.[2]  Austria planuje zmiany cenników opłat drogowych z początkiem 2024 roku, które mają być zwiększane stopniowo w ciągu następnych trzech lat. Szacuje się, że w pierwszym roku ceny za przejazdy wzrosną tam średnio o około 7,6 proc.[3]

– Należy zaznaczyć, że nawet niewielkie procentowo wzrosty cen mogą generować duże koszty dla firm transportowych, ponieważ działa tutaj efekt skali. Z mechanizmu tego można jednak skorzystać również po to, aby oszczędzać. Dobrym potwierdzeniem tego jest wykorzystanie kart paliwowych. Na przykład karty paliwowe Eurowag pozwalają wykorzystać naszą silną pozycję na rynku paliw i opłat drogowych, zapewniając rabaty w wysokości nawet do 0,15 EUR na litrze oleju napędowego. Możemy szacować, że w przeliczeniu na jedną tylko ciężarówkę, która spala (przykładowo) przynajmniej 25 l paliwa na 100 km i w ciągu miesiąca przejeżdża 9000 km, można uzyskać roczne oszczędności w wysokości ponad 12.000 euro – komentuje Tomasz Góralewicz, Sales Excellence Manager z polskiego oddziału Eurowag.

Dlaczego wzrastają opłaty drogowe? 

Główną przyczyną wzrostu opłat drogowych jest wdrożenie dyrektywy UE 2022/362 tzw. dyrektywie o Eurowiniecie. Jej przepisy zmieniają sposoby ustalania wysokości opłat i znoszą czasowe zezwolenia. Dotychczasowe winiety miesięczne (i inne tego rodzaju) bez limitu przejechanych kilometrów mogą wręcz zachęcać przewoźników do wykonywania maksymalnej ilości kursów, co zwiększa emisję zanieczyszczeń. Postanowiono więc wprowadzić regulacje, które uzależniałyby wysokość opłaty drogowej głównie od liczby przejechanych kilometrów.

Teraz nie wystarczy mieć ciężarówki EURO 6, ponieważ pomiędzy ciężarówkami będą różnice, które spowodują przypisanie ich do różnych kategorii opłat pomimo spełniania tych samych norm emisji spalin. Co ciekawe opłatami w Niemczech objęte będą od 1 stycznia 2024 również pojazdy zasilane paliwami alternatywnymi takimi jak CNG/LNG, a tylko do końca 2025 zwolnione z opłat są elektryczne ciężarówki i te zasilane wodorem, czyli pojazdy, które jeszcze nie weszły do powszechnego użytku ze względu na ich ograniczenia technologiczne związane z zasięgiem czy uzupełnianiem energii – podkreśla Tomasz Czyż, ekspert Inelo z Grupy Eurowag.

Jak zareagują przewoźnicy? Jedno jest pewne

Podwyżki opłat drogowych dotyczą wszystkich europejskich przewoźników. Niemniej jednak na razie najwyższe są w Niemczech, które dla polskich firm transportowych są jednym z najpopularniejszych krajów tranzytowych. Nic więc dziwnego, że w branży panuje niepewność dotycząca przede wszystkim tego, jaką część zwiększonych kosztów przenieść na producentów. To zrozumiałe, że każdy przewoźnik chciałby podniesioną stawkę frachtu pokryć wzrostem cen towarów, aby nie musieć finansować ekologicznych rozwiązań UE.

– Możemy spodziewać się okresu przejściowego o maksymalnej długości jednego kwartału, podczas którego będą trwały negocjacje zleceniodawców z przewoźnikami o wysokość frachtu. Podobna sytuacja miała również miejsce przy gwałtownym skoku cen paliw, spowodowanym rozpoczęciem konfliktu w Ukrainie. Wtedy również reakcja zleceniodawców nie zawsze była natychmiastowa i wiele firm transportowych ponosiło przez pierwszy okres koszty związane ze wzrostem cen paliwa, w międzyczasie negocjując stawki. W przypadku wzrostu opłat drogowych mamy jednak lepszą sytuację, bo wiemy o tym fakcie z wyprzedzeniem – tłumaczy Tomasz Czyż, ekspert Inelo z Grupy Eurowag.

[1] Toll-Collect.de
[2]  Dhl-freight-connections.com
[3]  Tamże

materiał prasowy (fragment raportu)

BNP Paribas Faktoring: Windykacja faktoringowa wewnętrzna a zewnętrzna

BNP Paribas Faktoring_Mat. prasowy
Jakie modele windykacji mogą stosować firmy faktoringowe? W jaki sposób na windykację wpływa rodzaj faktoringu? Faktorzy mogą zlecać wykonanie czynności windykacyjnych na zewnątrz – obsługa przeterminowanych należności jest wtedy realizowana przez niezależny podmiot – lub budować własne działy windykacji wierzytelności.

Windykacja należności faktoringowych polega na podjęciu odpowiednich działań skutkujących spłatą zobowiązania przez faktoranta lub dłużnika faktoringowego. To, wobec kogo faktor może skierować działania windykacyjne, zależy przede wszystkim od rodzaju faktoringu oraz sposobu przelewu wierzytelności na faktora. Z uwagi na źródło dochodzenia należności wyróżniamy trzy podstawowe typy faktoringu – niepełny (z regresem), pełny (bez regresu) oraz dłużny (odwrotny). W pierwszym i ostatnim przypadku to faktorant jest odpowiedzialny za wypłacalność swoich kontrahentów i, odpowiednio, własną – model współpracy upoważnia faktora do żądania zwrotu niespłaconych wierzytelności bezpośrednio przez swojego klienta. Usługa faktoringu pełnego zakłada natomiast przejęcie przez firmę faktoringową ryzyka braku spłaty zobowiązania. W tym przypadku faktor dochodzić będzie zaspokojenia roszczeń wobec ubezpieczyciela operacji finansowych lub bezpośrednio od dłużnika swojego klienta.

Zarządzanie wierzytelnościami jest procesem biznesowym, który rozpoczyna się z chwilą nawiązania kontaktu pomiędzy przedsiębiorstwem a jego kontrahentem. Współpraca, która pierwotnie ma charakter relacji sprzedawca-kupujący, zmienia się następnie w układ wierzyciel-dłużnik. Na windykację dłużnika faktoringowego znaczny wpływ ma jego dotychczasowa relacja z faktorantem. Ingerencja faktora na poziomie wierzyciel-dłużnik może więc stanowić wyzwanie. Zaletą windykacji wewnętrznej jest między innymi podtrzymanie bez pośredników dobrej relacji z faktorantem i jego dłużnikiem, przy pełnej kontroli czynności windykacyjnych przez faktora. W modelu zewnętrznym natomiast kluczową rolę odgrywa specjalistyczna wiedza i narzędzia firm windykacyjnych, które mogą znacząco przyspieszyć i usprawnić cały proces. Istotne są także niższe koszty obsługi długu. Korzyści obydwu rozwiązań – tj. nadzór nad postępowaniem i dostęp do profesjonalnego know-how, łączy zaś model mieszany.

W BNP Paribas Faktoring stosujemy model mieszany – początkowy monitoring bądź restrukturyzacja w każdym rodzaju faktoringu odbywa się inhouse. W przypadku faktoringu pełnego, dalsza windykacja – w tym ubezpieczeniowa – realizowana jest przez firmę zewnętrzną. Na kolejnym etapie wierzytelność w ramach cesji powierniczej może być obsługiwana przez zewnętrzną kancelarię. W faktoringu niepełnym obsługa wierzytelności realizowana jest ze wsparciem naszego partnera głównie na etapie sądowym. Dzięki temu możemy optymalizować procesy windykacyjne z uwzględnieniem zrozumienia specyfiki biznesu naszych Klientów przy utrzymaniu dobrych relacji z ich kontrahentami – mówi Tomasz Wawryło, ekspert ds. restrukturyzacji i windykacji w BNP Paribas Faktoring.

Zanim windykacja wejdzie w etap przymusowy (sądowy), następuje restrukturyzacja klienta. Ścieżkę monitoringu należności, porozumień czy ugody kończyć mogą mediacje. Dobrą praktyką faktora jest korzystanie w tej sytuacji ze wsparcia zewnętrznej, wyspecjalizowanej kancelarii prawnej. Warto jednak podkreślić, że nie w każdym przypadku proces restrukturyzacji definitywnie kończy współpracę na linii firma faktoringowa – faktorant.

Źródło: BNP Paribas Faktoring Sp. z o.o.

Pracujący w gospodarce narodowej w Polsce w czerwcu 2023 r. wg GUS

helloquence-61189-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Pracujący w gospodarce narodowej w Polsce w czerwcu 2023 r.”.

Jak czytamy w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego, na ostatni dzień czerwca 2023 r. w gospodarce narodowej było 15139,4 tys. pracujących. Średnia wieku i mediana wieku pracujących w gospodarce narodowej były zbliżone. Średnia wieku wyniosła 42,6 roku, mediana wieku 42,0 lata.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Komunikat GUS w sprawie wskaźnika cen nakładów inwestycyjnych za trzy kwartały 2023 r.

g-crescoli-365895-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował Komunikat w sprawie wskaźnika cen nakładów inwestycyjnych za trzy kwartały 2023 r.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego
z dnia 30 listopada 2023 r. w sprawie wskaźnika cen nakładów inwestycyjnych
za trzy kwartały 2023 r.

Jak informuje GUS, na podstawie art. 15 ust. 5b ustawy z dnia 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych (Dz. U. z 2022 r. poz. 2587, z późn. zm.1)) ogłasza się, że wskaźnik cen nakładów inwestycyjnych za trzy kwartały 2023 r. w stosunku do trzech kwartałów 2022 r. wyniósł 104,9 (wzrost cen o 4,9%).
1) Zmiany tekstu jednolitego wymienionej ustawy zostały ogłoszone w Dz. U. z 2022 r. poz. 2640 i 2745 oraz z 2023 r. poz. 185, 326, 412, 825, 1059, 1130, 1414, 1705, 1723, 1787 i 1843.

Źródło: GUS.

Podatnicy coraz rzadziej korzystają z ulgi B+R

skarbowka-podatki
Eksperci są zaskoczeni danymi dotyczącymi wybranych ulg z rozliczenia PIT za 2022 rok. W porównaniu z rokiem wcześniejszym, skorzystano z ponad 36% mniej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów, poniesionych na działalność badawczo-rozwojową. Z kolei łączna kwota zmalała o niespełna 3%. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że ww. rozwiązanie wybrali przede wszystkim podatnicy działający w przetwórstwie przemysłowym oraz w woj. mazowieckim. Resort udostępnił też dane dotyczące niedawno wdrożonych ulg na prototyp i robotyzację. Według znawców tematu, firmy dość ostrożnie podchodzą do nowych rozwiązań z tego zakresu, często w obawie o reakcję fiskusa. Ponadto wielu przedsiębiorców nie wie, że są możliwości dokonania odliczeń.

Zaskoczenie wśród ekspertów

Jak wynika z danych rozliczenia PIT za 2022 rok, udostępnionych przez Ministerstwo Finansów, wykazano 1,1 tys. odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową na łączną kwotę blisko 416 mln zł. Natomiast za 2021 rok było to odpowiednio 1,6 tys. i przeszło 427 mln zł. Z kolei w danych za 2020 rok widzimy 1,7 tys. i blisko 501 mln zł, a za 2019 rok – prawie 1,5 tys. i niespełna 379 mln zł.

– Dane za 2022 są dla mnie zaskakujące. Wydawać by się mogło, że podatników, którzy skorzystają z tego rozwiązania, będzie znacznie więcej. Jeśli mówimy o wspieraniu działalności badawczo-rozwojowej w podatkach, to instrument obowiązujący w Polsce od ubiegłego roku jest jednym z atrakcyjniejszych na świecie. Kwota odliczeń została przecież zwiększona ze 100% do 200%. Jednocześnie wiemy, że Polski Ład wprowadził szereg zmian. Sporo podatników przeszło na ryczałt, a więc już nie mogli dalej korzystać z ulgi na działalność badawczo-rozwojową i z ulgi IP Box i to może być jedna z przyczyn spadku w statystykach – komentuje Maciej Chlewicki, Starszy Menedżer z Zespołu ds. Innowacji, Ulg i Dotacji w KPMG w Polsce.

Jak stwierdza doradca podatkowy Ewa Flor, mniejsza liczba dokonywanych odliczeń za 2022 rok jest faktycznie zaskakująca. Od ubiegłego roku ulga na działalność badawczo-rozwojową zyskała na atrakcyjności poprzez podniesienie limitów odliczeń czy możliwość łączenia jej z ulgą IP Box. Zdaniem ekspertki, to zjawisko jest częściowo wytłumaczalne. Ubiegły rok był okresem wzmożonego zainteresowania ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych. Ta forma opodatkowania, w wyniku zmian Polskiego Ładu, stała się bardzo atrakcyjna dla części przedsiębiorców, w szczególności dla tych, którzy prowadzą JDG w branży IT. To w konsekwencji sprawiło, że dla wielu podmiotów przechodzenie na ryczałt stało się bardziej opłacalne niż korzystanie z ulg podatkowych.

– Ten spadek rdr. możemy łączyć z kwestią odpływu funduszy unijnych, w szczególności projektów badawczo-rozwojowych. Firmy mniej inwestowały właśnie w tego typu przedsięwzięcia. Trzeba też pamiętać o sytuacji gospodarczej. Część przedsiębiorstw ogranicza pewnego rodzaju inwestycje, bo ważniejsze dla nich jest przetrwanie niż rozwój. Ta ulga sprawia, że jesteśmy rajem podatkowym dla firm badawczo-rozwojowych i to jest coś dobrego – zaznacza dr Błażej Podgórski z Katedry Finansów Akademii Leona Koźmińskiego.

Przewidywalna czołówka zestawienia

Według danych z rozliczenia PIT za 2022 rok, biorąc pod uwagę podział na sekcje PKD, najwięcej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową przypada na przetwórstwo przemysłowe (sekcja C) – 300 (prawie 181 mln zł). Dalej znajduje się pozostała działalność usługowa (sekcja S) – ponad 180 (niespełna 56 mln zł) oraz działalność profesjonalna, naukowa i techniczna (sekcja M) – niecałe 130 (przeszło 39 mln zł). Kolejne są handel hurtowy i detaliczny, naprawa pojazdów samochodowych, włączając motocykle (sekcja G) – ponad 110 (przeszło 38 mln zł) oraz informacja i komunikacja (sekcja J) – niespełna 80 (prawie 21 mln zł). Według Ewy Flor, to zrozumiałe, że z takich odliczeń podatkowych korzystają przede wszystkim firmy związane z przetwórstwem przemysłowym. Ten sektor, obejmujący produkcję dóbr materialnych, często wymaga stałych inwestycji w badania i rozwój. Ale również w innych branżach jest to konieczne do utrzymania konkurencyjności.

– Firmy produkcyjne skupiają się głównie na swoich produktach i technologiach. Siłą rzeczy muszą je najpierw opracowywać, zanim wprowadzą na rynek. A każde takie działania, jeśli mówimy o czymś nowym i twórczym, wpisują się potencjalnie w działalność rozwojową. Jeżeli uwzględnimy dane zarówno z rozliczenia PIT, jak i CIT za 2022 rok, to łącznie mamy ponad 3 tys. podatników, którzy skorzystali z ulgi. I mówimy tutaj o różnych branżach. To promil w porównaniu z tym, ile firm funkcjonuje w Polsce. Zdecydowanie więcej przedsiębiorców mogłoby dokonać odliczeń, jednak część z nich po prostu nie ma świadomości, że kwalifikuje się do wsparcia lub boi się interakcji z urzędem skarbowym – dodaje Maciej Chlewicki.

Z analizy ministerialnych danych wiemy też, że najwięcej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową dot. województwa mazowieckiego – blisko 150 (prawie 61 mln zł). Dalej jest woj. śląskie – ponad 130 (przeszło 47 mln zł), małopolskie – niecałe 120 (niespełna 34 mln zł), pomorskie – przeszło 100 (ponad 43 mln zł) oraz łódzkie – ponad 90 (niecałe 44 mln zł). Z kolei na końcu listy widać lubuskie – 9 (ponad 3 mln zł), zachodniopomorskie – 20 (blisko 8 mln zł) oraz opolskie – 23 (niecałe 17 mln zł). Jak stwierdza dr Podgórski, te dane pokazują, gdzie znajdują się najsilniejsze ośrodki badawczo-rozwojowe. Tam działają m.in. popularne politechniki i podmioty z obszaru technologicznego. A to zdecydowanie przekłada się na większe zainteresowanie wspomnianą ulgą podatkową.

– Wiele czynników może wpływać na ilość i wartość odliczeń w poszczególnych województwach. Mam na myśli m.in. liczbę firm, dostępność funduszy, stopień zaawansowania technologicznego regionu, a także współpracę między sektorem publicznym a prywatnym. Województwo mazowieckie jest największe w kraju. Ponadto należy do najbardziej rozwiniętych regionów Polski, co przekłada się na większą liczbę przedsiębiorstw prowadzących działalność badawczo-rozwojową – wskazuje doradca podatkowy Ewa Flor.

Zainteresowanie będzie rosło?

Jak wynika z danych z rozliczenia PIT za 2022 rok, było ponad 80 odliczeń z tytułu kosztów produkcji próbnej nowego produktu i wprowadzenia na rynek nowego produktu na 1,6 mln zł. Ponadto zastosowano przeszło 140 odliczeń z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na robotyzację na niecałe 156 mln zł. Widzimy też przeszło 6 tys. przypadków podatku wykazanego w załączniku CIT/IP na kwotę prawie 92 mln zł. Z kolei za 2021 rok było to odpowiednio ponad 8 tys. i przeszło 116 mln zł, za 2020 rok – 7 tys. i blisko 77 mln zł, a za 2019 rok – ponad 5 i prawie 50 mln zł.

– Na tak niewielkie, w mojej ocenie, zainteresowanie ulgą na prototyp i ulgą na robotyzację wpłynęło kilka czynników. Spośród nich najistotniejsze wydaje się to, że ub.r. był pierwszym rokiem funkcjonowania tych preferencji w polskim systemie podatkowym. Przedsiębiorcy nie mieli odpowiedniej, wystarczającej wiedzy na temat warunków korzystania i potencjalnych korzyści, a w szczególności nie było wypracowanej praktyki stosowania ww. rozwiązań. W przeszłości mieliśmy już do czynienia z podobnym zjawiskiem. Podatnicy początkowo z dużą ostrożnością podchodzą do korzystania z nieznanych mechanizmów. Tak było też z estońskim CIT-em czy z ulgą IP Box. Mimo słabych bieżących danych, przewiduję, że w kolejnych latach będzie większe zainteresowanie tego typu ulgami – wyjaśnia Ewa Flor.

Z kolei Maciej Chlewicki prognozuje, że w rozliczeniu PIT i CIT za 2023 rok liczba podatników korzystających z ulgi B+R nie zmieni się radykalnie w porównaniu z ostatnimi danymi. Prawdopodobnie będzie na bardzo zbliżonym poziomie, ale nie można też wykluczyć niewielkiego spadku. Według eksperta, wciąż wiele firm nie wie o możliwości dokonania ww. odliczenia. Niekiedy przedsiębiorca wychodzi z założenia, że skoro nie ma działu badawczo-rozwojowego czy laboratorium, to ulga nie przysługuje. Nic bardziej mylnego, ponieważ takie miejsca nie są potrzebne do rozwijania np. oprogramowania.

– Im więcej różnych ulg, tym więcej firm prowadzi działalność badawczo-rozwojową na terenie Polski. Ważne, żeby technologia była tutaj produkowana i rozwijana, ponieważ istotne znaczenie ma gospodarka oparta na wiedzy dzięki temu też buduje się polskie PKB. Obawiam się, że podatkowo niewiele więcej już można zrobić w tym temacie. Nowy rząd nie będzie na początku zajmował się kwestiami podatkowymi, ponieważ ma do rozwiązania większe wyzwania, choćby odblokowanie środków z KPO. Natomiast szerokie uruchomienie funduszy unijnych może pozytywnie wpłynąć na działalność badawczo-rozwojową – podsumowuje dr Podgórski z Akademii Leona Koźmińskiego.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone

Działalność gospodarcza przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym w 2022 roku wg GUS

analiza
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o tytule „Działalność gospodarcza przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym w 2022 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w ubiegłym, 2022 roku, działalność gospodarczą w Polsce prowadziło  22,2 tys.  przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym. Natomiast jeśli chodzi o wartość ulokowanego w nich kapitału zagranicznego, to wyniosła ona 233,7 mld zł. Ponad połowa (53,1%) kapitału zagranicznego była ulokowana w podmiotach zatrudniających 250 i więcej osób. Najwięcej podmiotów działało w handlu; naprawie pojazdów samochodowych (24,4%), a najwięcej kapitału zagranicznego (39,0%) zaangażowano w przetwórstwie przemysłowym.
Pełny raport GUS znajduje się na jego oficjalnej stronie internetowej.

Źródło: GUS.

GUS opublikował Obwieszczenie w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za trzeci kwartał 2023 r.

mari-helin-tuominen-38313-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował Obwieszczenie w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za trzeci kwartał 2023 r.

Jest to Obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego
z dnia 24 listopada 2023 r. w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za III kwartał 2023 r.
Jak czytamy w obwieszczeniu, w związku z art. 109 ustawy z dnia 16 grudnia 2016 r. – Przepisy wprowadzające ustawę o zasadach zarządzania mieniem państwowym (Dz. U. poz. 2260, z 2018 r. poz. 1669 i 2159 oraz z 2019 r. poz. 730), wskaźnik cen dóbr inwestycyjnych za III kwartał 2023 r. w stosunku do II kwartału 2023 r. wyniósł 102,0 (wzrost cen o 2,0%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Komunikat GUS w sprawie ceny 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Komunikat w sprawie ceny 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego za trzeci kwartał 2023 r.”.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 24 listopada 2023 r.  w sprawie ceny 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego za III kwartał 2023 r.
Na podstawie art. 3b ust. 4 ustawy z dnia 30 listopada 1995 r. o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, udzielaniu premii gwarancyjnych oraz refundacji bankom wypłaconych premii gwarancyjnych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1446) ogłasza się, że cena 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego za III kwartał 2023 r. wyniosła 6335 zł. – czytamy w podsumowaniu Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Przepisy budowlane oczami deweloperów

NOW Dowborczykow_Okam
Przepisy budowlane oczami deweloperów. Jak nowe rozporządzenie, regulujące projektowanie małych mieszkań i usytuowanie budynków na działce wpłynie na rynek? Jak dużo inwestycji będzie wymagało przeprojektowania? Jak to przełoży się na podaż kawalerek i rentowność projektów? Sondę przygotował serwis nieruchomości dompress.pl.  

Angelika Kliś, członek zarządu Atal S.A.

Na bieżąco monitorujemy planowane zmiany i uwzględniamy je w projektach, w których z realizacją według harmonogramów „wpadniemy” w ten czasokres. Z pewnością zmiany wpłyną na podaż kawalerek, stanowiąc niekorzystny czynnik dla deweloperów specjalizujących się głównie w budowie tzw. aparthoteli, gdzie jednostki lokalowe mogły być mniejsze niż 25 mkw.

Mamy zaledwie kilkuprocentową ofertę lokali usługowych, spełniających aktualne i przyszłe przepisy, więc nie będzie to dla nas zbyt odczuwalne. Z pewnością na rentowność projektów będą miały wpływ pozostałe nowe regulacje, gdyż na zakupionych już terenach inwestycje kalkulowane były według aktualnych parametrów. Odbije się to wszystko na kosztach i w efekcie może spowodować podwyżki cen mieszkań.

Tomasz Kaleta, dyrektor Departamentu Sprzedaży, Develia S.A.

Nowe przepisy będą dotyczyć planowanych projektów, które nie uzyskały jeszcze decyzji o pozwoleniu na budowę. Tam, gdzie decyzje te są już wydane, obowiązują istniejące warunki. Należy jednak pamiętać, że od momentu podjęcia decyzji o zakupie danego gruntu do uzyskania pozwolenia na budowę mija nierzadko kilka lat. Dlatego też wejście w życie nowych przepisów, dotyczących warunków technicznych może uderzyć w niektóre inwestycje deweloperskie, wymuszając radykalną zmianę ich kształtu, co wpłynie bezpośrednio na rentowność tych projektów, a w skrajnych przypadkach wręcz uniemożliwi ich realizację.

Przykładamy dużą wagę do jakości, z jaką projektowane są nasze osiedla, stąd wiele rozwiązań usankcjonowanych nowymi przepisami jest już w naszych standardach, m.in. dążenie do dużej ilości zieleni, atrakcyjne place zabaw czy oddzielone od siebie w trwały sposób balkony.

Rozumiemy intencje pana ministra Waldemara Budy w celu ograniczenia patologicznych zachowań na rynku deweloperskim. Są to jednak przypadki incydentalne. Przy nowelizowaniu warunków technicznych należy zachować zdrowy umiar, aby niepotrzebne ograniczenia nie podnosiły dodatkowo cen projektów, a tym samym obniżały ich dostępność.

Małgorzata Ostrowska, dyrektorka Pionu Marketingu i Sprzedaży w J.W. Construction

Jesteśmy zwolennikami mądrych i dobrze zaprojektowanych zmian. Oczywiście, nowe przepisy na pewno zwiększą codzienny komfort mieszkańców. Niemniej jednak, w naszym odczuciu każda inwestycja powinna być rozpatrywana w trochę innych kategoriach. Za przykład może tu służyć kwestia obowiązkowego placu zabaw. Naszym zdaniem, nie zawsze jest on konieczny, zwłaszcza gdy np. budynek sąsiaduje z parkiem pełnym placów zabaw. Dodatkowo, część  klientów z góry zaznacza, że szuka mieszkania w budynku, przy którym j nie będzie placu zabaw. Musimy więc zastanowić się, do kogo kierowana jest dana inwestycja.

Jeśli chodzi o nasze aktualne inwestycje, powinniśmy zdążyć z pozwoleniami na budowę przed kwietniem 2024. Patrząc jednak szerzej i biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo pracochłonnym i czasochłonnym przedsięwzięciem jest przygotowanie inwestycji, czasu na wprowadzenie zmian i ewentualne przeprojektowanie jest naprawdę niewiele, nawet po wydłużeniu tego terminu o 3 miesiące. Może to mieć negatywne skutki dla wielu deweloperów, a co za tym idzie, dla podaży.

Jeśli chodzi o klientów, nowe zmiany zapewnią im większy komfort życia, ale stanie się to kosztem wzrostu cen mieszkań. Wynika to z tego, że nowe inwestycje będą liczyć w sumie mniej m2 samych mieszkań. Koszt działki przypadającej na jeden lokal będzie więc wyższy.

Andrzej Gutowski, wiceprezes, dyrektor sprzedaży Ronson Development

Zaproponowane regulacje mają na celu poprawienie komfortu mieszkania w budynkach wielorodzinnych poprzez m.in. zwiększenie przestrzeni i wyjście z zagęszczenia, charakterystycznego szczególnie dla dużych aglomeracji. Zgadzamy się z próbami uregulowania tych kwestii, natomiast jako branża cieszymy się, że przynajmniej o kilka miesięcy wydłużony został okres vacatio legis. Chociaż w kontekście planowania i realizowania inwestycji w perspektywie 2-3 lat, całkowitym ratunkiem nie jest. Mam tu na myśli szczególnie kontekst procedur administracyjnych, bardzo często przewlekłych i wydłużonych o kilka do kilkunastu miesięcy. Może być tak, że deweloperzy, którzy kupili działki w III kwartale 2023 roku nie zdążą ze stosownymi pozwoleniami.

Co do konieczności ewentualnego przeprojektowania inwestycji, to zakładam, że obecnie wszyscy deweloperzy sprawdzają te kwestie, także pod kątem rentowności inwestycji. Same zmiany w przepisach nie wpłyną natomiast na podaż kawalerek.

Cezary Grabowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Bouygues Immoblier Polska

Ideą nowych przepisów jest zwiększenie komfortu mieszkańców. Trzeba jednak mieć świadomość, że proces inwestycyjny trwa od 2 do 3 lat, dlatego w 2024 roku nadal będą powstawały projekty realizowane zgodnie z obowiązującymi do kwietnia przepisami. W całym procesie kluczowa jest bowiem data złożenia wniosku o pozwolenie na budowę, dlatego tu możemy się spodziewać, że deweloperzy w pierwszych trzech miesiącach przyszłego roku będą masowo składać dokumenty o wydanie takich pozwoleń. Cała branża chciałaby mieć oczywiście więcej czasu, by wdrożyć wszystkie wytyczne, dlatego dla nas termin kwietniowy to bardzo ambitna perspektywa.

Zuzanna Należyta, dyrektor ds. handlowych w Eco Classic

Proces inwestycyjny trwa kilka lat, więc obecnie przygotowywane projekty, albo będą miały składane wnioski o pozwolenie na budowę przed kwietniem 2024 roku, bądź ich projekty zakładają już nowe uregulowania.

Należy również zaznaczyć, że inwestycji, w których realizowane są lokale niemieszkalne o przeznaczeniu na przykład hotelowym jest relatywnie niewiele wobec inwestycji mieszkaniowych. Zaś lokale mieszkalne muszą mieć minimalną powierzchnię 25 mkw.

Mariola Żak, dyrektor sprzedaży i marketingu w Aurec Home

Rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie podpisane przez ministra rozwoju i technologii Waldemara Budę to jedne z najważniejszych przepisów regulujących zasady wznoszenia budynków. Dla nabywców lokali nowe regulacje są korzystne, przede wszystkim zapewniają większy komfort zamieszkania. Na pewno branża deweloperska musi mieć czas na przygotowanie się do nowych regulacji, gdyż setki inwestycji, które wprowadzają na rynek kilkadziesiąt tysięcy lokali może stanąć pod znakiem zapytania.

Warto mieć na uwadze, że w związku z projektem nowych przepisów technicznych wzrosną koszty budowy, a równocześnie zmniejszy się powierzchnia nieruchomości przeznaczonych na sprzedaż, bo nowe osiedla zaoferują mniej mkw. mieszkań. Deweloperzy mogą to sobie rekompensować podnosząc ceny lokali. Zmiany te najbardziej wpłyną na małe inwestycje, które rzadko przewidywały np. budowę placu zabaw czy rowerowni. Ponadto, część deweloperów może zrezygnować z projektów, uznając, że nie będą opłacalne.

Marek Starzyński, dyrektor Działu Sprzedaży w Okam

Odpowiadamy na potrzeby rynku, dlatego podejmujemy się realizacji projektów mieszkaniowych skierowanych do różnych grup odbiorców. Zauważamy niemałe zainteresowanie klientów niewielkim formatem lokali. Jesteśmy zdania, że zainteresowanie zakupem mikro kawalerek wynika z wysokiej ceny jednostkowej za mkw. w dużych miastach. W ofercie nie posiadamy mikro kawalerek. Nie obawiamy się, że zmiany mające na celu wyeliminować zbyt ciasne osiedla miałyby stanowić zagrożenie.

Joanna Chojecka, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu na Warszawę i Wrocław w Grupie Robyg

Duzi deweloperzy od dawna stosują wprowadzane wymogi. Nowe przepisy nie będą zatem w żaden sposób wpływać na prowadzoną działalność, rentowność i rynek. Dzięki temu oferta mieszkaniowa uporządkuje się, co pozwoli klientom na dokonywanie lepszych wyborów swojego M.

Anna Bieńko, dyrektor Sprzedaży w Wawel Service

Dla kupujących mieszkania niektóre z proponowanych zmian są oczywiście korzystne, jeśli chodzi o komfort zamieszkania. Wprowadzenie nowych przepisów może jednak zmusić deweloperów do przeprojektowania inwestycji lub dostosowania ich do nowych wymogów, co może przekładać się na wzrost cen i opóźnienia w realizacji projektów. Rozrzedzenie zabudowy może również spowodować, że na niektórych działkach po prostu nie będzie można budować.

Dawid Wrona, członek zarządu w Archicom

Wejście w życie nowelizacji rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, a więc zmiana przepisów dotyczących projektowania nieruchomości i usytuowania budynków na danej działce bez wątpienia przyczyni się do weryfikacji tego, jak firmy deweloperskie podchodziły do tematu projektowania inwestycji dotychczas. Z całą pewnością część projektów na rynku będzie wymagała modyfikacji, aby dostosować je do nowych regulacji.

Idea wprowadzenia przepisów ograniczających nadużycia budowlane jest jak najbardziej słuszna. Jakość życia mieszkańców naszych osiedli stanowi dla nas od zawsze nadrzędny priorytet, wobec czego już dziś wpisują się one w założenia zapowiadanej nowelizacji rozporządzenia. Tworzymy projekty miastotwórcze, w ramach których na każdym kroku analizujemy, jak poprzez realizację nowych inwestycji dopełnić aktualną tkankę miejską oraz jak stworzyć przyjazne miejsce do życia, pracy czy też spotkań.

Damian Tomasik, twórca Alter Investment

Przy takich zmianach na sytuację zawsze trzeba spojrzeć wielowątkowo. Pierwszym zagadnieniem jest racjonalność wprowadzanych zmian oraz cel ich wprowadzenia. W pierwszym odczuciu można uznać, że wprowadzone zmiany są pozytywne. Jednak czy na pewno? Projektowanie budynków zamieszkania zbiorowego z lokalami o ustalonym ustawowo minimalnym metrażu, zarówno z perspektywy rozwiniętych rynków zachodnich, jak też naszego rynku, który w tym segmencie dopiero zaczyna się rozwijać, nie jest optymalnym rozwiązaniem. Mieszkańcy takich lokali często nie traktują ich jako głównego i docelowego miejsca zamieszkania. Już choćby z tego powodu nie jest potrzebna taka ich powierzchnia, jak lokalu mieszkalnego.

Druga istotna zmiana, określająca zwiększoną odległość od granicy działki, w połączeniu z krótkim terminem wejścia w życie tej zmiany jest także skrajnie nieprzekonująca. Gdy przygotowanie projektów w większości trwa kilka czy kilkanaście lat, a przepisy które znacznie zmieniają możliwości zabudowy są wprowadzane w ciągu miesięcy i nie ma możliwości się do tego przygotować to sytuacja dla inwestorów i wszystkich uczestników tego procesu jest bardzo niekorzystna. W konsekwencji takich zaskakujących zmian wiele gruntów, szczególnie tych mniejszych, dobrze zlokalizowanych, może stracić na wartości nawet  50 proc. Przy ograniczonej podaży gruntów i deficycie mieszkań należy zawsze działać rozważnie i racjonalnie w odniesieniu do tego typu, w założeniu potrzebnych i progresywnych zmian ustawodawczych.  W przeciwnym przypadku mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.

 Źródło: dompress.pl

Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w październiku 2023 roku wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację pt. „Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w październiku 2023 roku”.

Jak informuje GUS, według wstępnych danych w październiku 2023 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 8,2%. Natomiast w porównaniu z wrześniem 2023 r. ceny produkcji wzrosły o 0,6%.
W październiku 2023 r. w stosunku do września 2023 r. zanotowano wzrost cen budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej o 0,7%, a robót budowlanych specjalistycznych i budowy budynków po 0,5%.
W porównaniu z październikiem 2022 r. podniesiono ceny budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej (o 9,4%), robót budowlanych specjalistycznych (o 7,6%) oraz budowy budynków (o 7,2%). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2023 roku wg GUS

g-crescoli-365895-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o nazwie „Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2023 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w październiku 2023 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z październikiem 2022 r. było niższe o 0,1% i wyniosło 6494,1 tys. etatów. W stosunku do poprzedniego miesiąca przeciętne zatrudnienie odnotowano na podobnym poziomie.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2023 r. w porównaniu z październikiem 2022 r. wzrosło nominalnie o 12,8% i wyniosło 7544,98 zł brutto. Względem września 2023 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wzrosło nominalnie o 2,2%. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w październiku 2023 roku wg GUS

rawpixel-com-603645-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o nazwie „Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w październiku 2023 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w październiku 2023 roku produkcja sprzedana przemysłu była wyższa o 1,6% w porównaniu z październikiem ub. roku. Wówczas notowany był wzrost o 6,6% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. Z kolei w porównaniu z wrześniem br. wzrosła o 4,1%. W okresie styczeń – październik br. produkcja sprzedana przemysłu była o 1,5% niższa w porównaniu z analogicznym okresem 2022 roku, kiedy notowano wzrost o 11,6% w stosunku do porównywalnego okresu poprzedniego roku. – informuje GUS.
Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym, w październiku br. produkcja sprzedana przemysłu ukształtowała się na poziomie o 0,8% niższym niż w analogicznym miesiącu ub. roku i o 0,1% niższym w porównaniu z wrześniem br. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

III kwartał 2023 r. słaby dla dealerów: Spadek wizyt i ruchu w salonach samochodowych

ionut-mares-705294-unsplash
III kwartał 2023 r. słaby dla dealerów: Spadek wizyt i ruchu w salonach samochodowych.

W III kw. br. w salonach samochodowych ubyło ponad 9% unikalnych klientów w relacji rocznej. I ponad trzykrotnie więcej straciły ich marki premium niż wolumenowe – odpowiednio blisko 20% i przeszło 6% rdr. Jednocześnie liczba wizyt we wszystkich tego typu placówkach zmniejszyła się o ponad 10% rdr. Pod względem ruchu dealerzy marek premium odnotowali ponad czterokrotnie większe spadki niż sprzedawcy marek wolumenowych. Strata tych pierwszych przekroczyła 25%, podczas gdy ubytek tych drugich nie sięgnął 6%. Tak wynika z obserwacji ponad 350 tys. konsumentów, którzy łącznie odwiedzili 1,7 tys. salonów samochodowych w całej Polsce. Jednak eksperci uspokajają, że pomimo ww. danych wolumen sprzedaży nowych aut nie słabnie. Do tego podkreślają, że wyniki są lepsze niż w II kwartale tego roku, co może być dobrym sygnałem na przyszłość.

(Nie)bezpieczny spadek

Od lipca do czerwca br. ilość osób odwiedzających salony samochodowe zmniejszyła się o ponad 9% rdr. Tak wykazało cyklicznie realizowane badanie, do którego dane są zbierane przez firmę technologiczną Proxi.cloud dla Związku Dealerów Samochodów (ZDS). Tym razem porównano wyniki z III kw. 2023 roku i z analogicznego okresu ub.r. Obserwacją objęto 353,1 tys. konsumentów, którzy łącznie odwiedzili 1,7 tys. salonów samochodowych 34 marek, w tym 9 premium i 25 wolumenowych.

– Mamy do czynienia ze specyficznym okresem w historii polskiej branży dealerskiej. Obserwujemy zmniejszony odsetek liczby klientów odwiedzających salony w relacji rocznej, zwłaszcza w przypadku marek premium. Ale jednocześnie wolumen sprzedaży nowych samochodów nie słabnie – mówi Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodów (ZDS).

Z raportu wynika, że marki premium rdr. odnotowały większy spadek niż wolumenowe – odpowiednio o blisko 20% i ponad 6%. Jednak prezes Tuzinek przekonuje, że branża nie musi się martwić o zapaść na rynku. – Nasze dane dotyczące rejestracji nowych samochodów dają taką pewność. Niemniej ww. spadki są ważnym sygnałem dla dealerów samochodów – komentuje ekspert z ZDS.

Warto również zwrócić uwagę na to, że ostatnie wyniki są zdecydowanie lepsze niż odnotowane w II kwartale br. Wówczas na całym rynku rdr. ubyło niespełna 21% klientów. Przy tym salony marek premium samochodowych rdr. straciły niecałe 27% odwiedzających, a punkty sprzedaży wolumenowych dealerów – 19%.

– Znając wcześniejsze dane, sytuacja zaobserwowana w III kwartale 2023 roku nie była już dla nas zaskoczeniem. Najważniejsze jest to, że ten rok w większości zamkniemy z lepszymi wynikami sprzedażowymi niż poprzedni, ale cały czas musimy trzymać rękę na pulsie, aby minimalizować skutki rosnących cen i aktywnie zachęcać konsumentów do wizyt w salonach – zaznacza Paweł Tuzinek.

Warto też zauważyć, że średnia liczba odwiedzonych salonów przez statystycznego klienta w relacji rocznej pozostaje praktycznie niezmieniona, ze spadkiem wynoszącym zaledwie 1,5%. Dla porównania można wskazać, że w II kw. br. odnotowano bardzo podobny wynik, tj. nieco ponad 1,3%. I był on identyczny jak rok wcześniej. – W praktyce część badanych odwiedza więcej niż jeden punkt sprzedaży. Na podstawie tych danych stanowczo można stwierdzić, że klienci nadal są zainteresowani porównywaniem ofert różnych producentów oraz dealerów – analizuje dr Nikodem Sarna z firmy technologicznej Proxi.cloud.

Ruch mniejszy, ale lepszy niż poprzednio

Branża uspokaja, ale faktem jest, że ruch w salonach samochodowych zmalał i to znowu dwucyfrowo. W poprzednim kwartale był o ponad 10% mniejszy niż w analogicznym okresie ub.r. Jednak nie był to aż tak wyraźny spadek, jak w II kw. tego roku, gdy wyniósł niecałe 21%. Różnica jest zatem dwukrotna.

– Zeszły kwartał był kolejnym, w trakcie którego odnotowaliśmy spadek ruchu w salonach, przy stabilnym poziomie sprzedaży nowych aut. Nadal mamy do czynienia z comiesięcznym, 10-procentowym wzrostem liczby rejestracji nowych pojazdów. To pokazuje, że proces zakupowy na rynku motoryzacyjnym w coraz większym stopniu odbywa się poza salonem, a wizyta w placówce następuje na późniejszym etapie. Może to być zasługą rosnącej dostępności i coraz większego zaufania do platform oraz kreatorów internetowych. Ale trzeba wykonać dodatkowe badania, aby móc to potwierdzić – podkreśla dr Sarna.

Na ruch w salonach samochodowych składają się nie tylko wizyty mające na celu zakup auta, ale też związane z naprawami powypadkowymi, serwisem pojazdów czy formalnościami dotyczącymi usług świadczonych przez dealerów. Część z tych spraw jest coraz skuteczniej automatyzowana, co pozwala zaoszczędzić czas klientów i ograniczyć liczbę ich wizyt.

– Dość niskie wyniki dot. ruchu w salonach mogą być efektem coraz chętniej stosowanych przez serwisy tzw. kluczykomatów, które usprawniają odbieranie samochodów po naprawach. Fizyczne odwiedziny placówek nie są też tożsame z odsetkiem sprzedaży samochodów w Polsce. Niemniej dane dotyczące ruchu w salonach nadal pozostają bardzo ważną informacją dla dealerów. Pozwalają im m.in. zrewidować i zaktualizować strategie marketingowe, kadrowe czy sprzedażowe – stwierdza ekspert z Proxi.cloud.

Według badania, ruch w salonach marek premium zmniejszył się w III kwartale br. o ponad 25% rdr. W tym samym czasie punkty sprzedaży marek wolumenowych odnotowały spadek o niespełna 6% rdr. – Marki premium praktycznie powtórzyły ujemny wynik z II kwartału – prawie 31% rdr. W ostatnim okresie badawczym mniejszą stratę liczby wizyt w salonach należy zawdzięczać markom wolumenowym. Warto przypomnieć, że poprzednio straciły ponad 18% rdr. W III kw. br. ich notowania mogła poprawić obniżka cen kredytów – podsumowuje dr Nikodem Sarna.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

Nastroje przed Black Friday: Polacy oczekują większych rabatów niż w zeszłym roku

black_friday
W tym roku ponad 63% Polaków zamierza coś kupić w ramach Black Friday. Natomiast łącznie blisko 37% rodaków jest niezdecydowanych lub niechętnych. Co ciekawe, mężczyźni częściej niż kobiety planują tego typu aktywność. Konsumenci przeważnie chcą wydać 400-500 zł i polować na obniżki rzędu 50-60%. Rok temu to było odpowiednio 300-400 zł i 40-50%. Ciekawym wątkiem jest też to, że rabaty powyżej 70% nie budzą zbyt dużego zainteresowania, co eksperci tłumaczą brakiem zaufania do sklepów. I zapowiadają, że przez unijną dyrektywę tegoroczny Black Friday będzie inaczej wyglądał niż we wcześniejszych latach. Omnibus w zasadzie może zasadniczo obnażyć problemy z oferowaniem krzykliwych rabatów.

Black Friday dzieli Polaków

Według najnowszego badania, w tym roku ponad 63% rodaków zamierza zrobić zakupy w ramach Black Friday. Tak wynika z raportu UCE RESEARCH i Grupy Offerista. – Według badań firmy doradczej Deloitte, w USA 70% społeczeństwa planuje skorzystać z dorocznych zniżek. Podobne dane dotyczą Wielkiej Brytanii. A właśnie w tych dwóch częściach świata Black Friday jest najpopularniejszy. W tym kontekście polski wynik oceniam jako wysoki. Pokazuje on, że w dobie inflacji Polacy aktywnie szukają specjalnych okazji – mówi dr Jolanta Tkaczyk z Akademii Leona Koźmińskiego.

Przeszło 18% Polaków nie chce skorzystać z czarnopiątkowych okazji. – Wśród tych osób większość zapewne na co dzień ledwo wiąże koniec z końcem i w ogóle nawet nie myśli o Black Friday. Raczej martwi się tym, za co kupi w następnym tygodniu żywność, a nie elektronikę czy perfumy – stwierdza Robert Biegaj z Grupy Offerista.

Z kolei blisko 19% Polaków jeszcze nie wie, czy coś kupi. Jak komentuje dr Maria Andrzej Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHiD-u, nie wszyscy poddają się mechanizmowi okazyjnego wysypu wyprzedaży. – Przynajmniej część konsumentów nie zna czarnopiątkowej instytucji społecznej lub z zasady nie reaguje na takie okazje, zarówno z niedostatku, jak i z ponadprzeciętnej zamożności. To paradoks, ale też prawidłowość. Wyniki badania odzwierciedlają ogólną strukturę majątkową społeczeństwa, w którym dominują osoby średniozamożne – wyjaśnia dr Faliński.

Kto skorzysta z okazji?

Badanie wykazało, że mężczyźni częściej niż kobiety zamierzają zrobić okazyjne zakupy. – Oni bardziej interesują się technologią i elektroniką, które są popularnymi kategoriami promocyjnymi w ramach Black Friday. W zeszłym roku, wg raportu Deloitte, aż 40% sprzedaży w Czarny Piątek dotyczyło właśnie urządzeń elektronicznych. Dodatkowo mężczyźni częściej są skłonni do podejmowania ryzyka, co może przekładać się na większą chęć udziału w wyprzedażach – dodaje dr Tkaczyk.

Zakupy najchętniej zrobią osoby w wieku 18-34 lat. Najczęściej z ww. okazji skorzystają konsumenci, którzy zamieszkują miasta liczące od 200-499 tys. lub 5-19 tys. ludności. Będą to z reguły shopperzy zarabiający co najmniej 7000 zł miesięcznie i mający wykształcenie wyższe bądź średnie.

– Osoby w wieku 18-34 lat najczęściej biorą udział w akcjach, które są mocno kreowane w Internecie, a Black Friday idealnie wpisuje się w ten model. Retailerzy głównie promują z tej okazji produkty, których odbiorcami są młodzi i aktywni shopperzy. Zaskakująca może być natomiast zróżnicowana wielkość miast, w których mieszkają osoby najbardziej zainteresowane zakupami, ale tak właśnie wygląda handel w Polsce. Konsumenci z małych i średnich miasteczek szukają dobrych okazji, często by wyróżnić się w swoim środowisku – zauważa Robert Biegaj.

Większe kwoty i rabaty

Uczestnicy badania ujawnili też, ile pieniędzy łącznie wydali w zeszłym roku w Black Friday. Najczęściej podawali przedział 300-400 zł – blisko 14%. Następnie deklarowali 200-300 zł – ponad 12%. Wskazania 400-500 zł i powyżej 1000 zł uzyskały po przeszło 12%. Natomiast w tym roku konsumenci chcą wydać odpowiednio 400-500 zł – prawie 13%, powyżej 1000 zł – ponad 12%, a także 300-400 zł – przeszło 12%.

– Widać, że obecnie shopperzy chcą wydać więcej pieniędzy. Powody są co najmniej dwa. Pierwszy jest taki, że przez inflację sporo towarów mocno zdrożało. Konsumenci, widząc to, muszą głębiej sięgnąć do kieszeni. Drugą przyczyną, mocno powiązaną z pierwszą, jest to, że Polacy chcą zrobić zakupy na zapas, np. już na święta. W ten sposób mogą więcej zaoszczędzić – analizuje ekspert z Grupy Offerista.

W zeszłym roku Polacy najczęściej polowali na rabaty w wysokości 40-50%. Blisko 24% ankietowanych tak robiło. Ponad 19% rodaków szukało zniżek na poziomie 30-40%, a przeszło 16% rozglądało się za upustami w przedziale 50-60%. W tym roku najwięcej konsumentów, czyli prawie 22%, chce skorzystać z obniżek wynoszących 50-60%. Przedział 40-50%, wskazuje niecałe 21% shopperów, a rabaty rzędu 30-40% podaje niespełna 15% kupujących.

– Fakt, że teraz na pierwszym miejscu jest przedział w wysokości 50-60%, to wynik psychologicznej reakcji na wzrost cen. Warto poszukać większych obniżek, bo jest drożej niż w zeszłym roku. Pieniądz jest słabszy i realnie mamy go mniej, więc stosujemy racjonalniejszą metodę wydawania – tłumaczy dr Faliński.

Omnibus zweryfikuje obniżki

Warto też zauważyć, że Polacy nie bardzo chcą polować na rabaty powyżej 70%. W tym roku przedział 70-80% miał tylko 7% wskazań, a powyżej 80% – ponad 6%. Natomiast w zeszłym roku wyglądało to jeszcze gorzej, tj. 70-80% – przeszło 5% deklaracji, a powyżej 80% – niecałe 4%.

– Rabat powyżej 70% może być postrzegany jako granica między atrakcyjną promocją a okazją zbyt dobrą, by była prawdziwa. Konsumenci mogą być sceptyczni co do możliwości uzyskania tak dużego upustu, zwłaszcza w przypadku produktów o wysokiej wartości. Mogą obawiać się, że rabat jest związany z niską jakością i wynika np. z wadliwości towaru – objaśnia dr Jolanta Tkaczyk.

Jak podsumowuje ekspert z Grupy Offerista, konsumenci stali się nieufni. W ostatnich latach powszechną praktyką było to, że sklep najpierw podwyższał cenę, a następie w krótkim czasie ją obniżał, żeby wykazać atrakcyjny rabat. Teraz, gdy obowiązuje dyrektywa Omnibus, na etykiecie musi być podana zarówno najniższa cena z ostatnich 30 dni, jak i ta ostatnia sprzed obniżki. I pod tym względem tegoroczny Black Friday może zupełnie inaczej wyglądać niż wcześniejsze święta zakupów, obnażając prawdę o krzykliwych rabatach.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone

Instrumenty finansowe przedsiębiorstw niefinansowych w 2022 roku wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Instrumenty finansowe przedsiębiorstw niefinansowych w 2022 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w badaniu wzięło udział 2 415 podmiotów. Instrumenty finansowe w aktywach wykazało 2 300 przedsiębiorstw na kwotę 751,0 mld zł. W pasywach instrumenty finansowe wykazały 2 183 przedsiębiorstwa na kwotę 797,0 mld zł. Instrumenty pochodne w aktywach i pasywach zostały wykazane odpowiednio przez 416 i 314 podmiotów. Natomiast wartość tych instrumentów wyniosła 30,2 mld zł i 40,1 mld zł – czytamy w podsumowaniu Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Zainteresowanie CIT-owców ulgami w obszarze innowacji będzie rosło

liczenie-podatki
Ministerstwo Finansów udostępniło dane dotyczące wybranych ulg z rozliczenia CIT za 2022 rok. W porównaniu z rokiem wcześniejszym, zastosowano o niespełna 2% więcej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową. Za to łączna kwota wzrosła o prawie 40%. Ostatnio z tego rozwiązania skorzystali przede wszystkim podatnicy z woj. mazowieckiego oraz związani z przetwórstwem przemysłowym. Resort przedstawił też dane dotyczące nowych rozwiązań, tzn. ulgi na prototyp i ulgi na robotyzację. Znawcy tematu uważają, że zainteresowanie nimi powinno sukcesywnie rosnąć. Jednak jak dodają, nowy rząd czekają w tym kontekście trudne wyzwania.

Więcej na działalność badawczo-rozwojową

Według udostępnionych przez Ministerstwo Finansów danych z rozliczenia CIT za 2022 rok, zastosowano 2291 odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową na łączną kwotę 6,511 mld zł. Natomiast za 2021 rok było to odpowiednio – 2252 i 4,673 mld zł, za 2020 rok – 1931 i 3,792 mld zł, a za 2019 rok – 1661 i 2,977 mld zł. Jak podkreśla Michał Rodak, doradca podatkowy w Grant Thornton, dynamika wzrostu liczby podatników, którzy skorzystali z ulgi B+R, nie jest już tak imponująca jak w latach ubiegłych. W ocenie eksperta, podatnicy CIT coraz częściej decydują się na tzw. estoński CIT, który wyklucza możliwość korzystania z ulg podatkowych.

– Widzimy istotny wzrost wartości odliczenia za 2022 rok w stosunku do roku wcześniejszego przy porównywalnej liczbie podatników stosujących ulgę. To wynika najprawdopodobniej z podwyższenia wartości odliczenia kosztów pracowniczych ze 100% do 200%. To jedna z najważniejszych, a zarazem pozytywnych zmian dla przedsiębiorców w ramach tzw. Polskiego Ładu – komentuje Marcin Frejek, Senior Manager w dziale doradztwa podatkowego w Deloitte.

Natomiast jak stwierdza doradca podatkowy Ewa Flor, firmy korzystają z tej ulgi podatkowej, ale wciąż w niewielkim stopniu. Trend wzrostowy liczby odliczeń we wspomnianym okresie może wskazywać na rosnące zainteresowanie przedsiębiorców inwestowaniem w badania i rozwój. Według ekspertki, większa kwota odliczeń za 2022 rok wynika nie tylko ze zwiększenia limitu odliczenia w ramach ulgi. Rośnie świadomość przedsiębiorców na temat możliwości korzystania z dostępnych rozwiązań podatkowych, które pozwolą osiągnąć dodatkowe korzyści z inwestycji w badania i rozwój, jednakże nadal odsetek przedsiębiorstw korzystających z ulgi jest niewielki.

– Od 2018 roku, kiedy zwiększono limity odliczenia dla ulgi na działalność badawczo-rozwojową, widoczna jest istotna tendencja wzrostowa, jeżeli chodzi o liczbę podmiotów, które wybierają to rozwiązanie. Mimo tego uważam, że ciągle korzysta z tej opcji relatywnie mało podatników, biorąc pod uwagę potencjał polskich przedsiębiorstw – w szczególności zważywszy na korzyści wynikające z ulgi i relatywnie nieskomplikowane wymogi do jej zastosowania. Można jedynie przypuszczać, iż powodem są obawy o kontrole ze strony organów podatkowych – dodaje Marcin Frejek.

Podział na województwa i PKD

Jak wynika z danych z rozliczenia CIT za 2022 rok, najwięcej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową dotyczy podatników z województwa mazowieckiego – 499 (2,364 mld zł). Dalej są woj. śląskie – 275 (674,777 mln zł), małopolskie – 241 (587,346 mln zł), wielkopolskie – 234 (395,686 mln zł), a także dolnośląskie – 206 (791,934 mln zł). Natomiast na drugim końcu listy znajdują się lubuskie – 32 (39,083 mln zł), świętokrzyskie – 37 (22,353 mln zł), jak również warmińsko-mazurskie – 41 (108,719 mln zł).

– W czołówce widzimy województwa, które są najlepiej rozwinięte, jeśli chodzi o wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań. Na tych terenach działa także wielu producentów, a jak wiadomo, oni co do zasady kwalifikują się do skorzystania z ulgi B+R. Warto także zwrócić uwagę na to, że liczba korzystających podatników to nie wszystko. Przykładowo, w województwie dolnośląskim z ulgi skorzystało 206 podatników, a wygenerowali oni więcej kosztów kwalifikowanych niż 275 podatników z województwa śląskiego – analizuje Michał Rodak.

Według danych z rozliczenia CIT za 2022 rok, biorąc pod uwagę podział na sekcje PKD, najwięcej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową przypada na przetwórstwo przemysłowe (sekcja C) – 1119 (2,599 mld zł). Dalej są informacja i komunikacja (sekcja J) – 434 (2,171 mld zł), działalność profesjonalna, naukowa i techniczna (sekcja M) – 263 (594,603 mln zł) oraz handel hurtowy i detaliczny, naprawa pojazdów samochodowych, włączając motocykle (sekcja G) – 237 (527,373 mln zł). Zdaniem Ewy Flor, obecność przetwórstwa przemysłowego na pierwszym miejscu nie zaskakuje. Obszar ten w zasadzie stwarza szerokie możliwości do prowadzenia prac rozwojowych i badań naukowych, których koszty można odliczyć w ramach ww. preferencji.

– Informacja i komunikacja obejmuje aktywność związaną z oprogramowaniem, czyli tzw. software house. Działalność firm programistycznych jest wysoce innowacyjna i przez niezwykle szybki postęp w tej branży najprawdopodobniej na długo taki stan zostanie utrzymany. Co więcej, głównym kosztem kwalifikowanych takich przedsiębiorstw są koszty pracownicze, które mają najwyższy współczynnik odliczenia – 200%. A zatem instrument ten jest dla tych podmiotów bardzo atrakcyjny – podkreśla Maksymilian Białek, Senior Manager w dziale doradztwa podatkowego w firmie doradczej Deloitte.

Wybierają też nowe ulgi

Analizując dane z rozliczenia CIT za 2022 rok, widać, że było 39 odliczeń z tytułu kosztów produkcji próbnej nowego produktu i wprowadzenia na rynek nowego produktu, na podstawie art. 18ea ustawy na 16,518 mln zł. Ponadto zastosowano 150 odliczeń z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na robotyzację, na podstawie art. 38eb ustawy – na 41,297 mln zł. W danych z resortu widzimy też 172 przypadki podatku wykazanego w załączniku CIT/IP – na łączną kwotę 113,309 mln zł. Z kolei za 2021 rok było to odpowiednio 169 i 69,268 mln zł, za 2020 rok – 118 i 50,744 mln zł, a za 2019 rok – 69 i 25,674 mln zł.

– 2022 rok był początkiem dla ulgi na robotyzację oraz ulgi na prototyp, więc naturalne jest, że początkowo zainteresowanie nimi może być ograniczone. Firmy często potrzebują czasu na zrozumienie i wdrożenie nowych przepisów. Jednakże, patrząc na doświadczenia innych krajów, gdzie podobne ulgi są już dłużej dostępne, możemy się spodziewać, że zainteresowanie nimi w Polsce będzie rosło w nadchodzących latach – stwierdza Ewa Flor.

W opinii Michała Rodaka, powodem mniejszego zainteresowania ulgą na robotyzację oraz ulgą na prototyp jest też ich limit. W przypadku pierwszej z nich – 50%, a drugiej – 30%. Oznacza to, że taką część wydatków poniesionych na określone cele można ponownie uwzględnić w kosztach podatkowych. Zatem finalna korzyść podatkowa może okazać się niewspółmierna do działań, które podatnik musi podjąć, aby rozliczyć ulgę. Ekspert z Grant Thornton zwraca też uwagę na podejście organów podatkowych. Coraz trudniej jest uzyskać interpretację indywidualną, która daje podatnikowi ochronę prawną. Dyrektor KIS unika udzielenia odpowiedzi na zadawane pytania wnioskodawców, często przerzucając odpowiedzialność, co do zajętego stanowiska na podatnika.

– IP BOX daje możliwości stosowania stawki podatkowej 5% dla dochodu wynikającego ze sprzedaży kwalifikowanych praw własności intelektualnej. To bardzo skomplikowany instrument w porównaniu z ulgami podatkowymi. Przy rozliczaniu IP BOX musimy m.in. prowadzić nasze rozliczenia księgowe i podatkowe dwutorowo przez cały rok, a dla większości branż – analizować ceny transferowe. To konieczne, aby ocenić, jaka część dochodu może być realnie alokowana do kwalifikowanego prawa własności intelektualnej – podkreśla Marcin Frejek.

Skorzysta więcej przedsiębiorstw

Jak prognozuje Michał Rodak, w rozliczeniu za 2023 rok wzrośnie liczba podatników korzystających z ulgi B+R. Wzrost będzie podobny do tego, jaki odnotowano za 2022 roku względem 2021 roku. Zdaniem eksperta, jeszcze nie nastąpi przełomowy skok w kwestii stosowania nowych ulg (robotyzacja, prototyp, ekspansja). Tutaj zdecydowanie potrzeba czasu, tak jak na początku ulgi B+R.

– W mojej ocenie, zainteresowanie ulgami podatkowymi w obszarze innowacji będzie rosło w najbliższym czasie. Spodziewam się, że za 2023 rok skorzysta z nich więcej firm niż ostatnio, zwłaszcza z tych nowych rozwiązań, czyli ulgi na robotyzację i ulgi na prototyp. Okresy niepewności gospodarczej często skłaniają przedsiębiorstwa do poszukiwania nowych możliwości i strategii, które pomogą im przetrwać trudne czasy. Inwestycje w innowacje mogą być jednym z kluczowych kroków, zwłaszcza gdy państwo oferuje preferencyjne warunki podatkowe dla takich działań – podkreśla doradca podatkowy Ewa Flor.

Jak zaznacza Maksymilian Białek, nowy rząd ma przed sobą dwa trudne zadania. Po pierwsze, musi zachować konkurencyjność podatkową Polski poprzez modyfikację strukturalną systemu ulg podatkowych w naszym kraju. Po drugie, powinien wykorzystać system ulg do rozwoju polskiej gospodarki i napędzania inwestycji. Może to zrobić np. poprzez poszerzenie zastosowania ulgi na robotyzację także na firmy handlowe czy usługowe, które czynią w ostatnich latach bardzo duże inwestycje w tym zakresie, a z jakichś względów dotychczas jej nie dostały. Ponadto w zakresie ulgi na robotyzację rekomendowane może być wydłużenie okresu stosowania ulgi (obecnie tylko do 2026 roku) lub możliwości rozliczenia ulgi jednorazowo (tj. od ceny zakupu, a nie wartości odpisu amortyzacyjnego).

– Trudno przewidzieć, jakie działania podejmie nowy rząd. Ilu rządzących, tyle pomysłów na system podatkowy. Na pewno istotna jest trwałość ulg podatkowych. W mojej opinii, ustawodawca powinien uchwalać przepisy dotyczące ulg podatkowych w taki sposób, jak zrobił to z ulgą na robotyzację, tzn. wskazując, do kiedy będzie ona obowiązywała. To dawałoby podatnikom pewność, czy jest sens podejmować działania związane z wdrożeniem ulg – twierdzi ekspert z Grant Thornton.

Ekspertka dodaje, że oczywiście na powyższe wpływa sytuacja polityczna, ale przede wszystkim gospodarcza kraju, która ma istotne znaczenie dla stosowania ulg podatkowych. W okresach kryzysu, takich jak pandemia, państwo np. bardziej zachęca firmy do inwestycji w innowacje i badania, aby pobudzić wzrost. Niemniej czas wysokiej inflacji może sprawić, że firmy będą chętniej korzystać z ulg podatkowych, aby zminimalizować wpływ rosnących kosztów na ich zyskowność. W ocenie Ewy Flor, okresy niepewności gospodarczej często skłaniają firmy do poszukiwania nowych możliwości i strategii, które pomogą im przetrwać trudne czasy. Inwestycje w innowacje mogą być jednym z kluczowych kroków, zwłaszcza gdy państwo oferuje preferencyjne warunki podatkowe dla takich działań.

Źródło: © MondayNews Polska.

DANE KGP: Sklepy coraz częściej są okradane. Policyjne dane pokazują blisko 39-proc. wzrost liczby przestępstw rdr.

rawpixel-552396-unsplash
Jak wynika z policyjnych statystyk, od stycznia do września br. zarejestrowano o prawie 39% więcej przestępstw kradzieży w sklepach niż w analogicznym okresie ub.r. Z kolei analizując dane dotyczące poszczególnych komend wojewódzkich, widać wzrosty o ponad 50%, a nawet 60% rdr. W tym samym okresie liczba wykroczeń kradzieży w placówkach handlowych poszła w górę o blisko 19%. Ten rodzaj łamania prawa widoczny jest przede wszystkim w sklepach wielkopowierzchniowych. Eksperci komentujący wyżej wskazane dane nie są nimi zaskoczeni, ale jednocześnie dodają, że są one mocno alarmujące.

Duży wzrost przestępstw

Według danych Komendy Głównej Policji (KGP), w ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono ponad 33 tys. przestępstw kradzieży w sklepach. To o 38,5% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy takich przypadków zarejestrowano przeszło 23,8 tys. Jak stwierdza Robert Biegaj z Grupy Offerista, mamy do czynienia z niepokojącym zjawiskiem, które powinno martwić nie tylko branżę handlową. Według eksperta rynku retailowego, możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy dotyczy zwykłych konsumentów, którzy zaczęli kraść więcej towarów i przekraczać granicę między wykroczeniem a przestępstwem. W analizowanych okresach wynosiła ona 500 zł, natomiast od 1 października to już 800 zł. Drugi scenariusz zakłada, że zorganizowane grupy przestępcze poszerzyły swoje działania. I to jest bardziej prawdopodobne.

– Zawsze gdy inflacja jest wysoka, a koszty utrzymania rosną, wzrasta przestępczość, nie tylko kradzieży, ale również oszustw czy nadużyć gospodarczych. To specyfika nie tylko naszego kraju. Ubożenie społeczeństwa jest podstawowym czynnikiem determinującym wzrost przestępczości kryminalnej i gospodarczej – komentuje Marek Dyjasz, ekspert Uniwersytetu WSB Merito z zakresu kryminologii i kryminalistyki, były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji.

Prawdziwa skala zjawiska może być o kilkadziesiąt razy większa niż wynika to ze statystyk, co podkreśla Michał Pajdak z Uniwersytetu WSB Merito. Większość kradzieży nie zostaje bowiem zidentyfikowana. Natomiast za takie czyny i straty płaci zwykły Kowalski. One często są wliczone w model działania jednostki handlowej. Ekspert zaznacza, że chociaż inflacja maleje rok do roku, to towary w sklepach są dla wielu Polaków wciąż zbyt drogie. Kasy samoobsługowe też mogą „zachęcać” do łamania prawa.

– Sieci handlowe z reguły nie lubią, a właściwie nie chcą się publicznie dzielić tym, ile rocznie tracą na kradzieżach. Przede wszystkim nie zamierzają pokazywać, że są okradane i tym samym zachęcać złodziei do szerszych działań. Jednocześnie szacuje się, że tylko ok. 10% sprawców jest zatrzymywanych na tzw. gorącym uczynku, co nie jest zbyt wielkim odsetkiem. To wyraźnie pokazuje, że sieci handlowe są mało skuteczne w kwestii walki ze złodziejstwem sklepowym – dodaje Robert Biegaj.

We wszystkich rejestrujących KWP widać dwucyfrowe wzrosty liczby przestępstw kradzieży w sklepach w relacji rocznej. Zakres jest od 25,2% rdr. (KWP w Olsztynie) do 60,4% rdr. (KWP w Opolu). W sumie w pięciu przypadkach są to wartości przekraczające 50% rdr. Według eksperta z Grupy Offerista, wzrosty o 50-60% rdr. są naprawdę ogromne i należy wyciągać z tego poważne wnioski. Na pewno wpływ na takie wyniki mają czynniki lokalne, w tym m.in. poziom zamożności i wskaźnik bezrobocia.

– Wzrosty o 50-60% rdr. pokazują, że przestępstwa kradzieży w sklepach są zjawiskiem masowym w danym regionie. W przestrzeni publicznej wiele się mówi o drożyźnie, ona stała się m.in. narzędziem walki politycznej. Efekt jest taki, że ludzie czują się zagrożeni i puszczają im hamulce moralne. Do tego dochodzi pochwała populizmu, w tym także o sieciach handlowych „okradających” Polaków. Część ludzi wychodzi z założenia, że jest poszkodowana, więc czuje się moralnie rozgrzeszona za łamanie prawa –stwierdza dr Andrzej Maria Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHiD-u.

Problem z wykroczeniami

Jak wynika z danych udostępnionych przez KGP, w ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono przeszło 204,4 tys. wykroczeń kradzieży w sklepach małopowierzchniowych i wielkopowierzchniowych. To o 18,5% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy zarejestrowano ich nieco ponad 172,5 tys. Według Roberta Biegaja, wynik wciąż jest wysoki, bo mamy do czynienia z dwucyfrowym wzrostem. Jak stwierdza ekspert, w przypadku wykroczeń często są kradzione drobne rzeczy. To np. dezodoranty czy perfumy o mniejszej wartości. Natomiast w okresie wysokiej inflacji była to głównie żywność, nawet ta drobna i o niewielkiej wartości. To świadczy o tym, że Polacy faktycznie zubożeli i zaczęli kraść towary, które wcześniej dużo rzadziej ginęły z półek sklepowych.

– Kradzieże, w tym sklepowe, zawsze stanowiły pewną powszechność. Choć statystyki policyjne z lat ubiegłych wskazywały, że mamy do czynienia z problemem drobnej przestępczości, która z uwagi na swoje społeczne uwarunkowania nie jest dolegliwa zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla społecznego wizerunku. Jednakże skala czynów stwierdzonych, będącymi wykroczeniami z art. 119 par. 1 KW, w ostatnich dwóch latach znacznie wzrosła. Jednak trudno jest w sposób jednoznaczny stwierdzić, że mamy do czynienia z problemem społecznym – analizuje były dyrektor Biura Kryminalnego KGP.

Oceniając kwartalne dane dotyczące wykroczeń kradzieży w sklepach, widać tylko wzrosty rdr. Od stycznia do marca br. był skok o 29,2% względem analogicznego okresu ubiegłego roku (I kw. br. – 73 905, I kw. ub.r. – 57 185). Od kwietnia do czerwca tego roku nastąpił przyrost o 21,8% w porównaniu z tymi miesiącami 2022 roku (II kw. br. – 67 242, II kw. ub.r. – 55 195). Natomiast od lipca do września 2023 roku odnotowano wzrost o 5,2% względem trzeciego kwartału minionego roku (III kw. br. – 63 284, III kw. ub.r. – 60 170).

– Można powiązać wzrost liczby wykroczeń kradzieży w sklepach z coraz wyższym wskaźnikiem inflacji. Ponadto, w miesiące zimne łatwiej jest ukryć skradzione towary pod kurtką czy płaszczem, szczególnie że zmieniły się zachowania konsumenckie i wielu klientów nie używa już koszyków czy wózków – wyjaśnia Michał Pajdak.

W ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono blisko 163 tys. wykroczeń kradzieży w sklepach wielkopowierzchniowych, a ponad 41,5 tys. – w sklepach małopowierzchniowych. To 79,7% oraz 20,3% zarejestrowanych tego typu czynów. W zestawieniach za analogiczny okres ub.r. widzimy odpowiednio przeszło 139,2 tys. (80,7%) oraz nieco ponad 33,2 tys. (19,3%). Według dr. Falińskiego, na te statystyki wpływ mają różne czynniki. Złodzieje wychodzą z założenia, że kradzież w dużych sklepach jest dla nich łatwiejsza. Na pewno czują się tam bardziej anonimowi, zwłaszcza w dni, w które jest duży ruch. Ponadto jest większy wybór towarów. Do tego dochodzi pokusa choćby przy kasach samoobsługowych. Zdarza się, że pracownik sklepu musi pomóc klientowi, bo urządzenie się zablokowało, a dla złodzieja to świetna okazja. Jak zaznacza ekspert, kradzież to nie tylko wynoszenie towaru pod ubraniem czy w plecaku. Część osób celowo oszukuje, kładąc na wadze droższy produkt niż wskazywany.

– Wielu Polakom kradzież kojarzy się z agresją, dynamiką w modelu „łap towar i w nogi”. Nic bardziej mylnego. Obecnie robi się to z głową i sprytnie. Natomiast potężnym problem są takie czyny w sklepach o małej powierzchni, szczególnie tam, gdzie pracownik jest zaangażowany w proces obsługi klienta. Znam przypadki, że rocznie kradzież może wynosić nawet 1/3 przychodu takich placówek – podsumowuje Michał Pajdak.


Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

2023 – historycznie rekordowy rok dla parków handlowych?

thong-vo-2482-unsplash
Do końca roku wolumen powierzchni parków handlowych może zwiększyć się o dodatkowe 230 tys. mkw. W I połowie 2023 r. deweloperzy oddali do dyspozycji najemców 219 000 mkw. powierzchni handlowych, z czego 122 640 mkw. (56%) stanowiły parki handlowe, a 28 470 mkw. (13%) centra convenience. W rezultacie 2023 może być kolejnym rekordowym rokiem pod względem dostarczenia na rynek nowej podaży.

JLL i Trei Real Estate Poland, autorzy czwartej edycji raportu „Parki handlowe i centra convenience w Polsce”, nakreślają perspektywy rozwoju tego sektora w Polsce.

Parki handlowe – 3.6 mln mkw. GLA

W Polsce funkcjonuje obecnie 600 parków handlowych o powierzchni co najmniej 2000 mkw., co przekłada się na łączną podaż tego typu przestrzeni wynoszącą ponad 3.6 mln mkw. GLA (stan na koniec I półrocza 2023 r.). Ponad 2.6 mln mkw. GLA przypada na parki handlowe, a ok. 958 tys. mkw. GLA na centra typu convenience.

„Parki handlowe i centra convenience na dobre wpisały się w krajobraz polskiego rynku. W sumie, oba formaty zdominowały nową podaż handlową w latach 2020-2023 (ponad 250,000 m² oddawanych rocznie), co podkreśla potencjał tego segmentu nieruchomości. Warto zauważyć, że w ostatnich latach zmienił się jednak charakter nowych inwestycji. Po pierwsze, coraz rzadziej obserwujemy nowe parki handlowe o powierzchni powyżej 20,000-30,000 m² przez co zaciera się granica pomiędzy omawianymi formatami. Po drugie, obserwujemy geograficzną polaryzację nowej podaży – większość nowych obiektów pojawia się w małych miastach, gdzie brakowało nowoczesnej oferty, oraz największych aglomeracjach, które rozrastają się za sprawą nowopowstających osiedli. Wygoda, dostępność, komplementarność oferty i możliwość dokonania szybkich codziennych zakupów niewątpliwie wpływają na utrzymującą się popularność niewielkich parków handlowych.”, mówi Maciej Kotowski, Dyrektor w dziale Badań Rynku, JLL.

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, w ramach 57 inwestycji, na rynek dostarczono ok. 376 tys. mkw. GLA w postaci tradycyjnych i regionalnych parków handlowych (31), jak również centrów convenience (26). Większość z nich (38%) jest zlokalizowana w miastach poniżej 50 tys. mieszkańców, a 31% w dużych aglomeracjach. Biorąc pod uwagę ich powierzchnie, najwyższy odsetek tych inwestycji to parki handlowe o metrażu powyżej 10 tys. mkw. Największymi realizowanymi projektami parków handlowych w Polsce są natomiast Koszalin Power Center (38 tys. mkw. GLA), Karuzela w Białej Podlaskiej (23 tys. mkw. GLA, otwarte we wrześniu), Vendo Park w Szczecinie (22 tys. mkw. GLA) i Ozimska Park w Opolu (18 tys. mkw. GLA).

„Znaczna część naszych realizacji koncentruje się wokół parków handlowych o powierzchni nieprzekraczającej 10 tys. mkw. Umożliwia to wybranie korzystnej lokalizacji, pozwalającej dotrzeć z precyzyjną ofertą dla konkretnego rynku, jak również sprawnie przeprowadzić cały proces inwestycyjny. Równolegle, w największych aglomeracjach, widząc ich duży potencjał, wznosimy parki o większym metrażu, przekraczającym 20 tys. mkw. Sektor małych formatów handlowych ma nadal potencjał i uzupełnia ofertę galerii handlowych. W mniejszych miejscowościach spełnia oczekiwania zakupowe lokalnych społeczności, choć często ma też oddziaływanie ponadlokalne. Dlatego tylko w tym roku oddaliśmy do dyspozycji najemców cztery nowe parki handlowe, powiększając nasz portfel do 36 obiektów w Polsce. Dwa kolejne – w Lubinie i Koninie – są obecnie w budowie”, mówi Jacek Wesołowski, Dyrektor Zarządzający, Trei Real Estate Poland.

Źródło: Trei Real Estate, JLL (fragment raportu).

Co się dzieje na rynku kredytów hipotecznych?

analiza
Rynek kredytów hipotecznych w obliczu zmian? Rok 2023 jeszcze się nie skończył, ale już teraz możemy go zaliczyć do jednych z bardziej dynamicznych w historii kredytów hipotecznych w Polsce. Chociaż zeszły trudno było zaliczyć do udanych, to według danych Związku Firm Pośrednictwa Finansowego w obecnym doszło do znacznego ożywienia. W drugim kwartale bieżącego roku sprzedano hipoteki o wartości 6,3 mld zł. To daje imponujący wzrost o ponad 47% w porównaniu z wynikami z zeszłego kwartału. Jakie czynniki spowodowały ożywienie, czego oczekują kredytobiorcy i jaka przyszłość czeka kredyty hipoteczne? Ekspert Związku Firm Pośrednictwa Finansowego (ZFPF) dzieli się spostrzeżeniami na temat obecnej sytuacji oraz prognoz na przyszły rok.

Co wpłynęło na zmiany na rynku?

Początek 2023 roku przyniósł dobre wieści dla osób starających się o kredyty hipoteczne. Urząd Komisji Nadzoru Finansowego złagodził warunki oceny zdolności kredytowej oraz wskazał, że najniższy, minimalny poziom bufora (2,5 punktu procentowego) powinien być stosowany dla kredytów z tymczasowo stałą stopą procentową. Dla wielu Polaków oznaczało to wzrost ich zdolności kredytowej, co w połączeniu z zaprzestaniem podnoszenia stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego przez RPP przyczyniło się do zwiększania popytu na hipoteki. Od początku lipca 2023 roku można też składać wnioski o kredyty hipoteczne w ramach rządowego programu „Bezpieczny Kredyt 2 proc”. Jak podało w oficjalnym komunikacie prasowym Biuro Informacji Kredytowej[1], aż cztery na dziesięć udzielonych w sierpniu kredytów mieszkaniowych udzielono właśnie w ramach tego programu. Rolę wspomnianych czynników jako kluczowych w kształtowaniu sytuacji na rynku hipotek potwierdza również ekspert Związku Firm Pośrednictwa Finansowego:

– Największe zmiany na rynku kredytów hipotecznych w 2023 roku, to obniżenie bufora ostrożnościowego dotyczącego liczenia zdolności kredytowej przez Komisję Nadzoru Finansowego oraz wprowadzenie oferty Bezpieczny Kredyt 2 proc. Te dwie zmiany najbardziej przyczyniły się do wzrostu sprzedaży kredytów hipotecznych na rynku. Nie bez znaczenia jest również fakt spadku stóp procentowych. Zwiększony popyt z kolei spowodował znaczny wzrost cen nieruchomości w ostatnim czasie – tłumaczy Leszek Zięba, ekspert ZFPF, mFinanse.

Ożywienie potwierdzają też dane ZFPF. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim kwartale 2023 roku wartość sprzedaży kredytów hipotecznych będącą udziałem firm członkowskich wzrosła. W pierwszym trymestrze odnotowano wzrost o 15% w porównaniu do analogicznego okresu w zeszłym roku, a w drugim zanotowano wynik aż o 47% wyższy kw./kw.

Kredytobiorcy pod presją czasu

Zainicjowanie nowego programu rządowego oraz związana z tym większa dostępność oferty kredytów hipotecznych wpłynęły na zwiększony popyt ze strony osób zainteresowanych kupnem mieszkania. Równolegle wzrosły ceny nieruchomości. Jak wynika z raportu jednej z firm zrzeszonych w ZFPF[2], ceny mieszkań wzrosły przeciętnie o 2% we wrześniu, a licząc od stycznia – aż 11%. Wśród 17 badanych miast, w tym Warszawy, Krakowa, Wrocławia czy Łodzi, nie ma ani jednego, w którym przeciętna cena byłaby niższa niż w styczniu. Co to oznacza w praktyce? To, że potencjalni nabywcy muszą liczyć się z tym, że w kolejnych miesiącach cena ich wymarzonej nieruchomości może drastycznie wzrosnąć, a tym samym przekroczyć ich dostępny budżet. Nie mówiąc o sytuacjach, w których wolne mieszkania szybko znikają z rynku, gdyż popyt jest tak silny, że nie nadąża za nim podaż. Kupujący znaleźli się więc pod presją czasu. Ich sytuacji nie ułatwia także konieczność szybkiego znalezienia odpowiedniego finansowania – dopasowanego do możliwości i jednocześnie najkorzystniejszego, co zauważa ekspert ZFPF:

– Obecnie kredytobiorcy wybierają najlepszą dla siebie ofertę wśród wielu dostępnych na rynku, co nie jest łatwym zadaniem. Równie kłopotliwe bywa sprostanie wielu wymaganiom stawianym przez banki. Muszą również znaleźć nieruchomość, którą chcą nabyć. Doświadczeni eksperci są w stanie podpowiedzieć, gdzie szukać mieszkań i domów, ponieważ współpracują z deweloperami i agencjami nieruchomości. Są również w stanie, w jednym miejscu, porównać dostępne na rynku oferty, wyjaśnić czym się różnią, podpowiedzieć rozwiązania ułatwiające wybór najlepszej z nich, a finalnie przeprowadzić sprawnie klienta przez proces kredytowy. W ostatnich miesiącach dużym wyzwaniem dla Klientów jest również długi czas oczekiwania w bankach na podjęcie decyzji kredytowej i uruchomienie kredytu. Tu również eksperci pośredników służą swoją podpowiedzią, ponieważ wiedzą z doświadczenia, jak wygląda w tym zakresie sytuacja w poszczególnych bankach – wyjaśnia Leszek Zięba, ekspert ZFPF, mFinanse.

Jaka przyszłość czeka hipoteki?

Eksperci są zgodni, że popyt na kredyty hipoteczne w najbliższych miesiącach nie zmaleje. Spadek poziomu WIBOR-u, dezinflacja i wzrosty realnych wynagrodzeń znacząco napędziły koniunkturę, a wzięciem hipotek zainteresowani byli nie tylko beneficjenci rządowego programu, ale też inni Polacy, którym wzrosła zdolność kredytowa. Jednocześnie obawę tych pierwszych może wzbudzać to, że wartość udzielonych kredytów preferencyjnych w ramach programu „Bezpieczny Kredyt 2 proc.” już ponad dwukrotnie przekroczyła plan na 2023 roku. W dokumencie zapisanym w Ocenie Skutków Regulacji, jaki został dołączony do projektu rządowej ustawy, spodziewano się udzielenia kredytów o łącznej wartości 3,2 mld złotych do końca bieżącego roku, a tymczasem według informacji z 12 października[3] ta liczba wynosi już 6,9 mld złotych. Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki wyborów, kwestią niejasną na ten moment pozostaje to, czy nowy rząd uwzględni zmiany w ustawie i dofinansowanie programu z dodatkowego budżetu. Jak tę sytuację ocenia ekspert ZFPF?

– W najbliższych miesiącach pośrednicy będą mierzyć się z niesłabnącą popularnością oferty „Bezpieczny Kredyt 2 proc.” i wszystkimi wyzwaniami, jakie z niej wynikają, a które dotyczą współpracy z poszczególnymi bankami. Jeśli zaś chodzi o szerszą perspektywę, to należy liczyć się z ograniczeniami wynikającymi z limitów  założonych dla tego programu rządowego w 2024 roku. Wtedy okaże się na ile popyt na inne oferty kredytowe (poza tym programem), pozwoli pośrednikom na osiągnięcie wzrostu wolumenów sprzedażowych w kredytach hipotecznych – komentuje Leszek Zięba, ekspert ZFPF, mFinanse.  – Możemy mieć nadzieję, że gospodarka ma już najgorsze za sobą, inflacja będzie nadal się obniżać, a popyt wewnętrzny wzrośnie. Zwiększy to zainteresowanie przedsiębiorców finansowaniem kredytami w bankach, a przeciętny „Kowalski” będzie bardziej skłonny na finansowanie konsumpcji w większym stopniu przy udziale kredytów, pożyczek gotówkowych, limitów w rachunkach czy kartach kredytowych.

To sprawi, że pośrednicy bardziej zaznaczą swoją obecność na rynku w tych kategoriach produktowych i znajdą klientów zarówno wśród przedsiębiorców, jak i konsumentów. Pozwoli to na zrekompensowanie ewentualnych spadków przychodów ze sprzedaży kredytów hipotecznych po wstrzymaniu sprzedaży tych z programu „Bezpieczny Kredyt 2 proc.” z uwagi na limity.

Sytuacja polityczno-gospodarcza i niepewność związana z dostępnością funduszy może wzbudzać wśród kredytobiorców wiele wątpliwości. Mogą być zdeterminowani, aby podjąć decyzje zakupowe i złożyć wszystkie wymagane dokumenty jeszcze w obecnym roku. Taki pośpiech niestety wiąże się z ryzykiem wyboru niewłaściwej nieruchomości czy złożenia błędnych wniosków.

[1] https://media.bik.pl/informacje-prasowe/820560/newsletter-kredytowy-bik-najnowsze-dane-o-sprzedazy-kredytow-w-polsce-2023-09-26
[2] https://expander.pl/raport-expandera-i-rentier-io-ceny-mieszkan-pazdziernik-i-iii-kw-2023/
[3]  https://heritagere.pl/analizy/bezpieczny-kredyt-2-dwukrotnie-przekroczyl-plan/356

Źródło: Związek Firm Pośrednictwa Finansowego (ZFPF).