Działalność gospodarcza przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym w 2022 roku wg GUS

analiza
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o tytule „Działalność gospodarcza przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym w 2022 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w ubiegłym, 2022 roku, działalność gospodarczą w Polsce prowadziło  22,2 tys.  przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym. Natomiast jeśli chodzi o wartość ulokowanego w nich kapitału zagranicznego, to wyniosła ona 233,7 mld zł. Ponad połowa (53,1%) kapitału zagranicznego była ulokowana w podmiotach zatrudniających 250 i więcej osób. Najwięcej podmiotów działało w handlu; naprawie pojazdów samochodowych (24,4%), a najwięcej kapitału zagranicznego (39,0%) zaangażowano w przetwórstwie przemysłowym.
Pełny raport GUS znajduje się na jego oficjalnej stronie internetowej.

Źródło: GUS.

Frankowicze nie wierzą w ugody. W sądach znowu wzrosła liczba pozwów

frank-sady
Według danych uzyskanych z 47 sądów okręgowych, od stycznia do końca września br. wpłynęło do nich o ponad 30% więcej spraw frankowych niż w analogicznym okresie ub.r. Zdecydowanie najwięcej pozwów zostało złożonych w SO w Warszawie, choć w tym przypadku widzimy spadek rdr. o blisko 35%. W pozostałych sądach odnotowano same wzrosty, niekiedy nawet trzycyfrowe. Przykładowo, w Sądzie Okręgowym w Zamościu skok rdr. wyniósł blisko 193%, w Krośnie – przeszło 171%, a w SO Warszawa-Praga w Warszawie – niespełna 171% rdr. W ocenie znawców tematu, główną przyczyną ww. sytuacji jest zmiana przepisów dotycząca właściwości sądu miejsca zamieszkania konsumenta. Natomiast ogólnie eksperci prognozują, że w skali kraju będziemy obserwować dalszy wzrost liczby tego typu sporów.

Kolejne tysiące pozwów

Jak wynika z danych udostępnionych przez 47 sądów okręgowych, w ciągu trzech kwartałów br. wpłynęło do nich prawie 59 tys. spraw frankowych. To o ponad 30% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy było ich blisko 45 tys. Radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo stwierdza, że liczba pozwów złożonych w tym roku i skala wzrostu rdr. nie są zaskoczeniem. To oczekiwany trend wynikający z coraz większej świadomości frankowiczów o możliwościach, jakie daje im obecne prawo, zwłaszcza po wyroku TSUE. Ponadto sukcesy w sądach poszczególnych kredytobiorców inspirują innych do podjęcia podobnych kroków.

– Klienci banków są zdeterminowani przede wszystkim z powodu stałego wzrostu rat. Obecnie na skutek zwiększonego oprocentowania oraz kursów walut płacone raty są historycznie najwyższe. Dla przykładu, przy kredycie frankowym na 330 tys. zł rata wzrosła z 1500 zł do 2700 zł. Niemniej to samo dotyczy innych walut – euro, dolara i jena. Niedogodności wynikające z długiego oczekiwania na wynik procesu dla wielu osób są mniej istotne niż spłacanie przez kolejne lata wysokich rat kredytu. I stąd m.in. wynika ww. wzrost – komentuje Arkadiusz Szcześniak, prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.

Według Adriana Goski, wyraźny wzrost liczby spraw frankowych sugeruje, że frankowicze zyskują na sile i pewności w starciu z bankami. Ta zmiana dynamiki może prowadzić do strategicznej reorientacji w bankach. One muszą teraz bardziej liczyć się z możliwością przegranej w sądzie i długotrwałego obciążenia finansowego, związanego z procesami sądowymi. Ekspert zwraca uwagę na rosnącą determinację frankowiczów i ich gotowość do dochodzenia zarówno unieważnienia umów, jak i roszczeń o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. W obliczu tej sytuacji banki mogą odczuwać presję, aby rozważyć bardziej korzystne ugodowe rozwiązanie konfliktów.

Trzycyfrowe wzrosty

Analizując dane z poszczególnych sądów okręgowych, w ciągu trzech pierwszych kwartałów br. najwięcej spraw frankowych wpłynęło do SO w Warszawie – ponad 13 tys. (rok wcześniej – przeszło 20 tysięcy, spadek rdr. o blisko 35%). To jedyny sąd okręgowy, który w porównywanym okresie odnotował rdr. spadek liczby składanych pozwów z tego zakresu. Jak informuje sędzia Sylwia Urbańska, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Warszawie, za przyczynę tego uznawana jest regulacja dotycząca wyłącznej właściwości sądu miejsca zamieszkania konsumenta, zgodnie z art. 18 ustawy z dnia 9 marca 2023 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw.

– Faktycznie spadek liczby składanych spraw w SO w Warszawie wynika z nowych regulacji, które rozłożyły sprawy bardziej równomiernie po całym kraju. Oczekuję, że dzięki temu tempo rozpatrywania sporów w tzw. warszawskim wydziale frankowym będzie wyższe – zaznacza Adrian Goska.

Na kolejnych miejscach widać Sąd Okręgowy w Poznaniu – przeszło 6 tys. (rok wcześniej – niecałe 3 tysiące, wzrost rdr. o ponad 128%) oraz Gdańsku – niespełna 5 tys. (blisko 3 tysiące, zwyżka o 35% rdr.). Dalej widzimy SO Warszawa-Praga w Warszawie – ponad 4 tys. (analogiczny okres 2022 roku – niecałe 2 tys. i plus niespełna 171% rdr.), Szczecinie – blisko 3 tys. (niecałe 2 tys. i plus ponad 80% rdr.), Krakowie – niespełna 3 tys. (ponad tysiąc, plus ponad 100% rdr.) i we Wrocławiu – niecałe 3 tys. (ponad tysiąc, plus blisko 90% rdr.). Natomiast na końcu zestawienia są SO w Łomży – 69 (rok wcześniej – 42, plus ponad 64% rdr.), Przemyślu – 116 (67, plus przeszło 73% rdr.) oraz Zamościu – 161 (55, plus blisko 193% rdr.). Jeśli weźmiemy pod uwagę dane procentowe, to najwyższy wzrost rdr. odnotowano właśnie w SO w Zamościu. Następne są SO w Krośnie – ponad 171% rdr. (ostatnio – 171, poprzednio – 63), Warszawa-Praga w Warszawie oraz w Opolu – blisko 160% rdr. (br. – ponad 670, ub.r. – prawie 260).

– Spore wzrosty liczby pozwów w wielu sądach okręgowych mogą wpłynąć na wydłużenie czasu oczekiwania na wyroki. Dodatkowa ilość spraw może prowadzić do większego obciążenia sądów. Niemniej każdy rozpoczęty spór sądowy działa na niekorzyść banków, które są zmuszone do ponoszenia dodatkowych kosztów prawnych i zakładania kolejnych rezerw – stwierdza radca prawny z Kancelarii SubiGo.

Frankowicze paraliżują sądy

Według Arkadiusza Szcześniaka, o liczbie składanych pozwów decyduje szereg czynników, w tym jakość ugód proponowanych przez banki. Ekspert podkreśla, że cały portfel kredytów frankowych maleje z roku na roku, co może istotnie wpłynąć na ilość nowych spraw. W ubiegłym roku czynnych umów było ok. 343 tys. Szacuje się, że w sądach jest 140-150 tys. spraw. Zostaje więc na rynku ok. 200 tys. umów, które mogą trafić do sędziów. Liczba osób, które spłaciły i pozwały kredytodawcę, jest trudna do ustalenia. Banki nie prezentują takich statystyk.

– Na wykresach, z których korzystam, widać, że od 2019 roku jest stały wzrost liczby spraw frankowych w naszym sądzie. Trudno przewidzieć, kiedy to się skończy, ale nie należy spodziewać się zmiany trendu w krótkim czasie. Wprawdzie poprawia się sytuacja z załatwialnością, ale większy wpływ pozwów powoduje dalsze zatory. Przykładowo, nasz wydział był projektowany na ok. 2,5 tys. spraw, a mamy ich ponad 4 tys. Nikt nie zakładał, że nastąpi taki wzrost w niedługim okresie – zaznacza SSO Piotr Maziarz, przewodniczący I Wydziału Cywilnego w Sądu Okręgowego w Krakowie.

Z kolei Adrian Goska dostrzega, że banki rzadko składają atrakcyjne propozycje ugód przed rozpoczęciem procesu sądowego. Najkorzystniejsze oferty ugodowe pojawiają się zazwyczaj po zainicjowaniu działań prawnych i uzyskaniu pozytywnego wyroku w pierwszej instancji. Z tego powodu ekspert zaleca aktywną postawę i dochodzenie swoich praw w sądzie. To stwarza najlepszą okazję do uzyskania rzeczywiście satysfakcjonującej ugody. Radca prawny z Kancelarii SubiGo prognozuje również wzrost liczby pozwów w nadchodzących miesiącach. Zdecydowanie rośnie świadomość kredytobiorców, a dodatkowo jest coraz więcej korzystnych wyroków dla nich. To zachęca kolejne osoby do podejmowania podobnych kroków.

– Dalsze zwiększenie wpływu spraw frankowych jeszcze bardziej utrudni rozpoznawanie pozostałych sporów cywilnych, a już dziś jest z tym problem. W kolejce czekają pilne i naprawdę ważne sprawy społeczne, np. o renty z tytułu różnych zdarzeń czynów niedozwolonych, w szczególności wypadków komunikacyjnych. Dlatego uważam, że trzeba wprowadzać zmiany organizacyjne. Od kilku miesięcy pracujemy nad uruchomieniem sekcji, która będzie rozpoznawać tylko sprawy dotyczące umów związanych z oznaczeniem kwoty kredytu w walucie obcej. Takie odseparowanie powinno przynieść pozytywny efekt – podsumowuje sędzia Piotr Maziarz.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone

GUS opublikował Obwieszczenie w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za trzeci kwartał 2023 r.

mari-helin-tuominen-38313-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował Obwieszczenie w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za trzeci kwartał 2023 r.

Jest to Obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego
z dnia 24 listopada 2023 r. w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za III kwartał 2023 r.
Jak czytamy w obwieszczeniu, w związku z art. 109 ustawy z dnia 16 grudnia 2016 r. – Przepisy wprowadzające ustawę o zasadach zarządzania mieniem państwowym (Dz. U. poz. 2260, z 2018 r. poz. 1669 i 2159 oraz z 2019 r. poz. 730), wskaźnik cen dóbr inwestycyjnych za III kwartał 2023 r. w stosunku do II kwartału 2023 r. wyniósł 102,0 (wzrost cen o 2,0%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Komunikat GUS w sprawie ceny 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Komunikat w sprawie ceny 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego za trzeci kwartał 2023 r.”.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 24 listopada 2023 r.  w sprawie ceny 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego za III kwartał 2023 r.
Na podstawie art. 3b ust. 4 ustawy z dnia 30 listopada 1995 r. o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, udzielaniu premii gwarancyjnych oraz refundacji bankom wypłaconych premii gwarancyjnych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1446) ogłasza się, że cena 1m2 powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego za III kwartał 2023 r. wyniosła 6335 zł. – czytamy w podsumowaniu Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Goldenmark: „Gołębi” FED źródłem paliwa do wzrostów na złocie inwestycyjnym

Michal-Teklinski-Goldenmark
Ubiegły tydzień rozpoczęły wzrosty ceny złota z poziomu 1 976 USD w poniedziałek, do nawet 2 005 USD we wtorek. Cena kruszcu pozostała jeszcze powyżej poziomu 2 000 USD w środę, jednak już pod koniec dnia spadła poniżej tej granicy, poruszając się do końca tygodnia w okolicach płaszczyzny 1995 USD za uncję. 

Przyczyną umocnienia kruszcu z początku tygodnia była publikacja protokołu z posiedzenia FED, który potwierdził ostatecznie, że brak kolejnej podwyżki stóp procentowych w tym roku jest już raczej przesądzony. Przełożyło się to na osłabienie dolara i w efekcie wybicie złota powyżej poziomu 2 000 USD za uncję.

W polskiej walucie również obserwowaliśmy we wtorek pewien skok, choć koniec końców całościowo tydzień rozpoczął i zakończył się mniej więcej na tym samym poziomie – 7 960-7 980 PLN za uncję.

Pomimo licznych prób przebicia, złoto utrzymuje się poniżej poziomu 2 000 USD za uncję. Niemniej jednak część analityków spodziewa się, że historyczne maksima zostaną osiągnięte jeszcze w tym roku, lub na początku przyszłego. Historycznie końcówka roku przynosiła zwykle pewne ożywienie na rynku złota z uwagi na wzrost popytu na prezenty i biżuterię.

Utrzymywanie przez FED stóp na niezmienionym, wysokim poziomie, blokuje obecnie dalsze wzrosty ceny złota, jednak już w pierwszym kwartale na tapet może wejść temat obniżek.

Na Bliskim Wschodzie wymiana zakładników

Zawieszenie broni i wymiana zakładników, a także przepuszczenie konwojów z pomocą humanitarną – to efekt ostatnich ustaleń pomiędzy Izraelem a Hamasem. Istnieją raczej niewielkie szanse, że porozumienie to przerodzi się w trwały rozejm i zakończenie działań wojennych, jednak przez międzynarodową społeczność odebrane zostało ono pozytywnie.

Wśród zakładników, których Hamas porwał 7 listopada, znajduje się wiele kobiet i dzieci, ale także obywatele innych krajów m.in. Stanów Zjednoczonych czy Polski. 50 osób miała zostać wymieniona w piątek za 150 więźniów przetrzymywanych przez Izrael.

FED raczej bez podwyżki stóp

W środę FED publikował protokół z listopadowego posiedzenia. Treść protokołu nie zawiera żadnych zaskakujących faktów. Bank centralny planuje pozostawić stopy procentowe na obecnym poziomie dłużej, obserwując w tym czasie to, co będzie się działo z inflacją. Jeszcze jedna podwyżka stóp nie jest wykluczona, choć raczej mało prawdopodobna.

To samo odzwierciedlają nastroje na rynkach. CME FedWatch Tool pokazuje w grudniu 99,5 proc. prawdopodobieństwo, że nic się nie zmieni, i 0,5 proc., że zobaczymy obniżkę. W styczniu zaledwie 6,2 proc. za podwyżką, a w marcu 4,6 proc. za podwyżką, 24,6 za obniżką i 70,7 proc. bez zmian.

Tymczasem w NBP

Najnowsze dane NBP mówią, że na koniec października podaż pieniądza M3 wynosiła 2 bln 241,1 mld zł i była większa o 7,2 mld zł względem września. Bank uspokaja, że ma to być efekt wzrostu wartości depozytów i innych zobowiązań wobec sektora przedsiębiorstw niefinansowych. W obecnej sytuacji inflacyjnej wzrost podaży pieniądza może jednak napawać niepokojem.

Bank odniósł się także do zarzutów skierowanych pod adresem prezesa Adama Glapińskiego. Opozycja chciała postawić go przed Trybunałem Stanu pod zarzutem naruszenia Konstytucji w okresie pandemii COVID-19, kiedy to bank centralny prowadził skup obligacji. W swoim stanowisku Bank broni prezesa podkreślając, że nie była to decyzja personalna, a podjęta przez zarząd NBP. Realizowane przez NBP w latach 2020-2021 operacje otwartego rynku miały też nie naruszać przepisów, gdyż bank nie prowadził skupu obligacji na rynku pierwotnym, a to właśnie zakup obligacji przez bank centralny bezpośrednio w ministerstwie finansów stanowiłoby poważne naruszenie prawa.

Autor: Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.

Przepisy budowlane oczami deweloperów

NOW Dowborczykow_Okam
Przepisy budowlane oczami deweloperów. Jak nowe rozporządzenie, regulujące projektowanie małych mieszkań i usytuowanie budynków na działce wpłynie na rynek? Jak dużo inwestycji będzie wymagało przeprojektowania? Jak to przełoży się na podaż kawalerek i rentowność projektów? Sondę przygotował serwis nieruchomości dompress.pl.  

Angelika Kliś, członek zarządu Atal S.A.

Na bieżąco monitorujemy planowane zmiany i uwzględniamy je w projektach, w których z realizacją według harmonogramów „wpadniemy” w ten czasokres. Z pewnością zmiany wpłyną na podaż kawalerek, stanowiąc niekorzystny czynnik dla deweloperów specjalizujących się głównie w budowie tzw. aparthoteli, gdzie jednostki lokalowe mogły być mniejsze niż 25 mkw.

Mamy zaledwie kilkuprocentową ofertę lokali usługowych, spełniających aktualne i przyszłe przepisy, więc nie będzie to dla nas zbyt odczuwalne. Z pewnością na rentowność projektów będą miały wpływ pozostałe nowe regulacje, gdyż na zakupionych już terenach inwestycje kalkulowane były według aktualnych parametrów. Odbije się to wszystko na kosztach i w efekcie może spowodować podwyżki cen mieszkań.

Tomasz Kaleta, dyrektor Departamentu Sprzedaży, Develia S.A.

Nowe przepisy będą dotyczyć planowanych projektów, które nie uzyskały jeszcze decyzji o pozwoleniu na budowę. Tam, gdzie decyzje te są już wydane, obowiązują istniejące warunki. Należy jednak pamiętać, że od momentu podjęcia decyzji o zakupie danego gruntu do uzyskania pozwolenia na budowę mija nierzadko kilka lat. Dlatego też wejście w życie nowych przepisów, dotyczących warunków technicznych może uderzyć w niektóre inwestycje deweloperskie, wymuszając radykalną zmianę ich kształtu, co wpłynie bezpośrednio na rentowność tych projektów, a w skrajnych przypadkach wręcz uniemożliwi ich realizację.

Przykładamy dużą wagę do jakości, z jaką projektowane są nasze osiedla, stąd wiele rozwiązań usankcjonowanych nowymi przepisami jest już w naszych standardach, m.in. dążenie do dużej ilości zieleni, atrakcyjne place zabaw czy oddzielone od siebie w trwały sposób balkony.

Rozumiemy intencje pana ministra Waldemara Budy w celu ograniczenia patologicznych zachowań na rynku deweloperskim. Są to jednak przypadki incydentalne. Przy nowelizowaniu warunków technicznych należy zachować zdrowy umiar, aby niepotrzebne ograniczenia nie podnosiły dodatkowo cen projektów, a tym samym obniżały ich dostępność.

Małgorzata Ostrowska, dyrektorka Pionu Marketingu i Sprzedaży w J.W. Construction

Jesteśmy zwolennikami mądrych i dobrze zaprojektowanych zmian. Oczywiście, nowe przepisy na pewno zwiększą codzienny komfort mieszkańców. Niemniej jednak, w naszym odczuciu każda inwestycja powinna być rozpatrywana w trochę innych kategoriach. Za przykład może tu służyć kwestia obowiązkowego placu zabaw. Naszym zdaniem, nie zawsze jest on konieczny, zwłaszcza gdy np. budynek sąsiaduje z parkiem pełnym placów zabaw. Dodatkowo, część  klientów z góry zaznacza, że szuka mieszkania w budynku, przy którym j nie będzie placu zabaw. Musimy więc zastanowić się, do kogo kierowana jest dana inwestycja.

Jeśli chodzi o nasze aktualne inwestycje, powinniśmy zdążyć z pozwoleniami na budowę przed kwietniem 2024. Patrząc jednak szerzej i biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo pracochłonnym i czasochłonnym przedsięwzięciem jest przygotowanie inwestycji, czasu na wprowadzenie zmian i ewentualne przeprojektowanie jest naprawdę niewiele, nawet po wydłużeniu tego terminu o 3 miesiące. Może to mieć negatywne skutki dla wielu deweloperów, a co za tym idzie, dla podaży.

Jeśli chodzi o klientów, nowe zmiany zapewnią im większy komfort życia, ale stanie się to kosztem wzrostu cen mieszkań. Wynika to z tego, że nowe inwestycje będą liczyć w sumie mniej m2 samych mieszkań. Koszt działki przypadającej na jeden lokal będzie więc wyższy.

Andrzej Gutowski, wiceprezes, dyrektor sprzedaży Ronson Development

Zaproponowane regulacje mają na celu poprawienie komfortu mieszkania w budynkach wielorodzinnych poprzez m.in. zwiększenie przestrzeni i wyjście z zagęszczenia, charakterystycznego szczególnie dla dużych aglomeracji. Zgadzamy się z próbami uregulowania tych kwestii, natomiast jako branża cieszymy się, że przynajmniej o kilka miesięcy wydłużony został okres vacatio legis. Chociaż w kontekście planowania i realizowania inwestycji w perspektywie 2-3 lat, całkowitym ratunkiem nie jest. Mam tu na myśli szczególnie kontekst procedur administracyjnych, bardzo często przewlekłych i wydłużonych o kilka do kilkunastu miesięcy. Może być tak, że deweloperzy, którzy kupili działki w III kwartale 2023 roku nie zdążą ze stosownymi pozwoleniami.

Co do konieczności ewentualnego przeprojektowania inwestycji, to zakładam, że obecnie wszyscy deweloperzy sprawdzają te kwestie, także pod kątem rentowności inwestycji. Same zmiany w przepisach nie wpłyną natomiast na podaż kawalerek.

Cezary Grabowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Bouygues Immoblier Polska

Ideą nowych przepisów jest zwiększenie komfortu mieszkańców. Trzeba jednak mieć świadomość, że proces inwestycyjny trwa od 2 do 3 lat, dlatego w 2024 roku nadal będą powstawały projekty realizowane zgodnie z obowiązującymi do kwietnia przepisami. W całym procesie kluczowa jest bowiem data złożenia wniosku o pozwolenie na budowę, dlatego tu możemy się spodziewać, że deweloperzy w pierwszych trzech miesiącach przyszłego roku będą masowo składać dokumenty o wydanie takich pozwoleń. Cała branża chciałaby mieć oczywiście więcej czasu, by wdrożyć wszystkie wytyczne, dlatego dla nas termin kwietniowy to bardzo ambitna perspektywa.

Zuzanna Należyta, dyrektor ds. handlowych w Eco Classic

Proces inwestycyjny trwa kilka lat, więc obecnie przygotowywane projekty, albo będą miały składane wnioski o pozwolenie na budowę przed kwietniem 2024 roku, bądź ich projekty zakładają już nowe uregulowania.

Należy również zaznaczyć, że inwestycji, w których realizowane są lokale niemieszkalne o przeznaczeniu na przykład hotelowym jest relatywnie niewiele wobec inwestycji mieszkaniowych. Zaś lokale mieszkalne muszą mieć minimalną powierzchnię 25 mkw.

Mariola Żak, dyrektor sprzedaży i marketingu w Aurec Home

Rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie podpisane przez ministra rozwoju i technologii Waldemara Budę to jedne z najważniejszych przepisów regulujących zasady wznoszenia budynków. Dla nabywców lokali nowe regulacje są korzystne, przede wszystkim zapewniają większy komfort zamieszkania. Na pewno branża deweloperska musi mieć czas na przygotowanie się do nowych regulacji, gdyż setki inwestycji, które wprowadzają na rynek kilkadziesiąt tysięcy lokali może stanąć pod znakiem zapytania.

Warto mieć na uwadze, że w związku z projektem nowych przepisów technicznych wzrosną koszty budowy, a równocześnie zmniejszy się powierzchnia nieruchomości przeznaczonych na sprzedaż, bo nowe osiedla zaoferują mniej mkw. mieszkań. Deweloperzy mogą to sobie rekompensować podnosząc ceny lokali. Zmiany te najbardziej wpłyną na małe inwestycje, które rzadko przewidywały np. budowę placu zabaw czy rowerowni. Ponadto, część deweloperów może zrezygnować z projektów, uznając, że nie będą opłacalne.

Marek Starzyński, dyrektor Działu Sprzedaży w Okam

Odpowiadamy na potrzeby rynku, dlatego podejmujemy się realizacji projektów mieszkaniowych skierowanych do różnych grup odbiorców. Zauważamy niemałe zainteresowanie klientów niewielkim formatem lokali. Jesteśmy zdania, że zainteresowanie zakupem mikro kawalerek wynika z wysokiej ceny jednostkowej za mkw. w dużych miastach. W ofercie nie posiadamy mikro kawalerek. Nie obawiamy się, że zmiany mające na celu wyeliminować zbyt ciasne osiedla miałyby stanowić zagrożenie.

Joanna Chojecka, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu na Warszawę i Wrocław w Grupie Robyg

Duzi deweloperzy od dawna stosują wprowadzane wymogi. Nowe przepisy nie będą zatem w żaden sposób wpływać na prowadzoną działalność, rentowność i rynek. Dzięki temu oferta mieszkaniowa uporządkuje się, co pozwoli klientom na dokonywanie lepszych wyborów swojego M.

Anna Bieńko, dyrektor Sprzedaży w Wawel Service

Dla kupujących mieszkania niektóre z proponowanych zmian są oczywiście korzystne, jeśli chodzi o komfort zamieszkania. Wprowadzenie nowych przepisów może jednak zmusić deweloperów do przeprojektowania inwestycji lub dostosowania ich do nowych wymogów, co może przekładać się na wzrost cen i opóźnienia w realizacji projektów. Rozrzedzenie zabudowy może również spowodować, że na niektórych działkach po prostu nie będzie można budować.

Dawid Wrona, członek zarządu w Archicom

Wejście w życie nowelizacji rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, a więc zmiana przepisów dotyczących projektowania nieruchomości i usytuowania budynków na danej działce bez wątpienia przyczyni się do weryfikacji tego, jak firmy deweloperskie podchodziły do tematu projektowania inwestycji dotychczas. Z całą pewnością część projektów na rynku będzie wymagała modyfikacji, aby dostosować je do nowych regulacji.

Idea wprowadzenia przepisów ograniczających nadużycia budowlane jest jak najbardziej słuszna. Jakość życia mieszkańców naszych osiedli stanowi dla nas od zawsze nadrzędny priorytet, wobec czego już dziś wpisują się one w założenia zapowiadanej nowelizacji rozporządzenia. Tworzymy projekty miastotwórcze, w ramach których na każdym kroku analizujemy, jak poprzez realizację nowych inwestycji dopełnić aktualną tkankę miejską oraz jak stworzyć przyjazne miejsce do życia, pracy czy też spotkań.

Damian Tomasik, twórca Alter Investment

Przy takich zmianach na sytuację zawsze trzeba spojrzeć wielowątkowo. Pierwszym zagadnieniem jest racjonalność wprowadzanych zmian oraz cel ich wprowadzenia. W pierwszym odczuciu można uznać, że wprowadzone zmiany są pozytywne. Jednak czy na pewno? Projektowanie budynków zamieszkania zbiorowego z lokalami o ustalonym ustawowo minimalnym metrażu, zarówno z perspektywy rozwiniętych rynków zachodnich, jak też naszego rynku, który w tym segmencie dopiero zaczyna się rozwijać, nie jest optymalnym rozwiązaniem. Mieszkańcy takich lokali często nie traktują ich jako głównego i docelowego miejsca zamieszkania. Już choćby z tego powodu nie jest potrzebna taka ich powierzchnia, jak lokalu mieszkalnego.

Druga istotna zmiana, określająca zwiększoną odległość od granicy działki, w połączeniu z krótkim terminem wejścia w życie tej zmiany jest także skrajnie nieprzekonująca. Gdy przygotowanie projektów w większości trwa kilka czy kilkanaście lat, a przepisy które znacznie zmieniają możliwości zabudowy są wprowadzane w ciągu miesięcy i nie ma możliwości się do tego przygotować to sytuacja dla inwestorów i wszystkich uczestników tego procesu jest bardzo niekorzystna. W konsekwencji takich zaskakujących zmian wiele gruntów, szczególnie tych mniejszych, dobrze zlokalizowanych, może stracić na wartości nawet  50 proc. Przy ograniczonej podaży gruntów i deficycie mieszkań należy zawsze działać rozważnie i racjonalnie w odniesieniu do tego typu, w założeniu potrzebnych i progresywnych zmian ustawodawczych.  W przeciwnym przypadku mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.

 Źródło: dompress.pl

Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w październiku 2023 roku wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację pt. „Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w październiku 2023 roku”.

Jak informuje GUS, według wstępnych danych w październiku 2023 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 8,2%. Natomiast w porównaniu z wrześniem 2023 r. ceny produkcji wzrosły o 0,6%.
W październiku 2023 r. w stosunku do września 2023 r. zanotowano wzrost cen budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej o 0,7%, a robót budowlanych specjalistycznych i budowy budynków po 0,5%.
W porównaniu z październikiem 2022 r. podniesiono ceny budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej (o 9,4%), robót budowlanych specjalistycznych (o 7,6%) oraz budowy budynków (o 7,2%). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

W jaki sposób sformułować klauzulę arbitrażową, by móc ominąć sądy państwowe?

Mecenas_11_2023Kilka dni temu media obiegła informacja o pozwie arbitrażowym, jaki Orlen chce wytoczyć spółce Venture Global z USA. Chodzi o brak realizacji kontraktu na dostawę skroplonego gazu. Dlaczego strony tamtej sprawy zgodziły się na arbitraż? Bo pozwala on omijać powolne i przestarzałe sądy powszechne. Arbitraż nie jest jednak domeną wielkich korporacji. Nie musi też być międzynarodowy.

Prawo pozwala, by na takich samych zasadach korzystał z niego zarówno Orlen jak i zwykły Kowalski – na przykład wtedy, kiedy jego kontrahent nie płaci faktur. Prawo stawia tu tylko jeden warunek: arbitraż trzeba wcześniej z drugą stroną uzgodnić i zapisać go w umowie. W jaki sposób sformułować skuteczną klauzulę arbitrażową- analizuje mec. Robert Mikulski, partner zarządzający Kancelarii Brillaw by Mikulski & Partners, arbiter Elektronicznego Centrum Arbitrażu i Mediacji na platformie Ultima RATIO.

Zapis arbitrażowy ma najczęściej postać dodatkowego paragrafu w umowie podpisywanej pomiędzy firmami na początku współpracy. Można go wprowadzać do wszystkich rodzajów umów B2B. Najczęściej występuje w umowach pożyczki, kredytu, subskrypcji, o dzieło czy zlecenia. Popularny jest także w umowach między firmami w sektorach budowlanych, informatycznych czy logistycznych. Umowy z zapisami arbitrażowymi podpisują zarówno duże jak i małe firmy.

Prawo przewiduje, że klauzule arbitrażowe muszą być precyzyjne. Powinny wskazywać konkretny, istniejący sąd arbitrażowy oraz konkretny stosunek prawny, poddany pod jego osąd. Firmy nie mogą zatem umówić się arbitraż dla wszystkich sporów jakie mogą między nimi wyniknąć w przyszłości. Jeżeli chodzi o formę, strony mogą, ale nie muszą sporządzać zapisy arbitrażowe na piśmie. Wystarczy nawet mail lub SMS. Ważne jest, by swoje ustalenia firmy w wystarczający sposób utrwaliły. I wreszcie, zapisy muszą być równe. Firmy budowlane czy kurierskie nie mogą więc ulegać pokusie, by stawiać się w pozycji lepszej niż ich klienci. Na przykład zastrzegać dla siebie pozwy do arbitrażu online, a klientom pozostawiać tylko sądy powszechne .Klauzule arbitrażowe są z reguły proste. Zazwyczaj to jedno zdanie mówiące, że spory z umowy rozpozna dany sąd arbitrażowy. Ostatnio jednak – wzorem dużych umów pomiędzy firmami z różnych krajów – coraz częściej spotyka się formy bardziej rozbudowane.

Niektóre firmy zastrzegają na przykład, że powód może złożyć pozew w sądzie arbitrażowym albo w sądzie powszechnym, a kiedy już dokona wyboru, będzie on dla pozwanego wiążący. Inne chcą kierować do arbitrażu tylko sprawy określonego rodzaju – np. o kary umowne. Jeszcze inne zostawiają sobie możliwość składania pozwów w EPU a z arbitrażu korzystają dopiero w razie nieotrzymania nakazu zapłaty. Coraz częściej spotyka się też zastrzeżenia dotyczące samych arbitrów. Strony wskazują z imienia i nazwiska konkretnych arbitrów albo ich konkretne specjalności czy kwalifikacje. Warto dodać, że arbitraż online prowadzony jest błyskawicznie. Wprowadzanie więc takich modyfikacji nie ma większego wpływu na czas oczekiwania na wyrok .

Skutki umów z zapisami arbitrażowymi są dość daleko idące. Sądy państwowe nie mogą już bowiem przyjmować spraw, jakie z nich wynikają. Sprawy takie muszą trafić do arbitrażu i są prowadzone bez względu na to, czy pozwani decydują się brać w nich udział czy nie. Lepiej więc arbitrażu nie lekceważyć. Zwłaszcza, że wyroki wydawane przez arbitrów, opatrzone klauzulami wykonalności, są przez prawo traktowane tak samo, jak wyroki sądów państwowych. Podlegają więc egzekucji komorniczej.

Sprawia to, że arbitraż staje się niezwykle atrakcyjny nie tylko dla takich firm jak Orlen, ale także dla działających na krajowym podwórku banków, firm z branży finansowej, kurierskiej, budowlanej czy IT. Aktualny, średni czas trwania sprawy w sądzie państwowym to 7,2 miesiąca. W jednej instancji. Nic dziwnego, że biznes poszukuje rozsądnej alternatywy. A sądy arbitrażowe online, dysponując nowoczesną technologią, obiecują bardzo szybkie wyroki. Mowa tu nawet o 3 tygodniach od złożenia pozwu.

Autor: mec. Robert Mikulski, partner zarządzający Kancelarii Brillaw by Mikulski & Partners, arbiter Elektronicznego Centrum Arbitrażu i Mediacji na platformie Ultima RATIO.

Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2023 roku wg GUS

g-crescoli-365895-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o nazwie „Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2023 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w październiku 2023 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z październikiem 2022 r. było niższe o 0,1% i wyniosło 6494,1 tys. etatów. W stosunku do poprzedniego miesiąca przeciętne zatrudnienie odnotowano na podobnym poziomie.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2023 r. w porównaniu z październikiem 2022 r. wzrosło nominalnie o 12,8% i wyniosło 7544,98 zł brutto. Względem września 2023 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wzrosło nominalnie o 2,2%. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w październiku 2023 roku wg GUS

rawpixel-com-603645-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o nazwie „Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w październiku 2023 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w październiku 2023 roku produkcja sprzedana przemysłu była wyższa o 1,6% w porównaniu z październikiem ub. roku. Wówczas notowany był wzrost o 6,6% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. Z kolei w porównaniu z wrześniem br. wzrosła o 4,1%. W okresie styczeń – październik br. produkcja sprzedana przemysłu była o 1,5% niższa w porównaniu z analogicznym okresem 2022 roku, kiedy notowano wzrost o 11,6% w stosunku do porównywalnego okresu poprzedniego roku. – informuje GUS.
Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym, w październiku br. produkcja sprzedana przemysłu ukształtowała się na poziomie o 0,8% niższym niż w analogicznym miesiącu ub. roku i o 0,1% niższym w porównaniu z wrześniem br. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

III kwartał 2023 r. słaby dla dealerów: Spadek wizyt i ruchu w salonach samochodowych

ionut-mares-705294-unsplash
III kwartał 2023 r. słaby dla dealerów: Spadek wizyt i ruchu w salonach samochodowych.

W III kw. br. w salonach samochodowych ubyło ponad 9% unikalnych klientów w relacji rocznej. I ponad trzykrotnie więcej straciły ich marki premium niż wolumenowe – odpowiednio blisko 20% i przeszło 6% rdr. Jednocześnie liczba wizyt we wszystkich tego typu placówkach zmniejszyła się o ponad 10% rdr. Pod względem ruchu dealerzy marek premium odnotowali ponad czterokrotnie większe spadki niż sprzedawcy marek wolumenowych. Strata tych pierwszych przekroczyła 25%, podczas gdy ubytek tych drugich nie sięgnął 6%. Tak wynika z obserwacji ponad 350 tys. konsumentów, którzy łącznie odwiedzili 1,7 tys. salonów samochodowych w całej Polsce. Jednak eksperci uspokajają, że pomimo ww. danych wolumen sprzedaży nowych aut nie słabnie. Do tego podkreślają, że wyniki są lepsze niż w II kwartale tego roku, co może być dobrym sygnałem na przyszłość.

(Nie)bezpieczny spadek

Od lipca do czerwca br. ilość osób odwiedzających salony samochodowe zmniejszyła się o ponad 9% rdr. Tak wykazało cyklicznie realizowane badanie, do którego dane są zbierane przez firmę technologiczną Proxi.cloud dla Związku Dealerów Samochodów (ZDS). Tym razem porównano wyniki z III kw. 2023 roku i z analogicznego okresu ub.r. Obserwacją objęto 353,1 tys. konsumentów, którzy łącznie odwiedzili 1,7 tys. salonów samochodowych 34 marek, w tym 9 premium i 25 wolumenowych.

– Mamy do czynienia ze specyficznym okresem w historii polskiej branży dealerskiej. Obserwujemy zmniejszony odsetek liczby klientów odwiedzających salony w relacji rocznej, zwłaszcza w przypadku marek premium. Ale jednocześnie wolumen sprzedaży nowych samochodów nie słabnie – mówi Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodów (ZDS).

Z raportu wynika, że marki premium rdr. odnotowały większy spadek niż wolumenowe – odpowiednio o blisko 20% i ponad 6%. Jednak prezes Tuzinek przekonuje, że branża nie musi się martwić o zapaść na rynku. – Nasze dane dotyczące rejestracji nowych samochodów dają taką pewność. Niemniej ww. spadki są ważnym sygnałem dla dealerów samochodów – komentuje ekspert z ZDS.

Warto również zwrócić uwagę na to, że ostatnie wyniki są zdecydowanie lepsze niż odnotowane w II kwartale br. Wówczas na całym rynku rdr. ubyło niespełna 21% klientów. Przy tym salony marek premium samochodowych rdr. straciły niecałe 27% odwiedzających, a punkty sprzedaży wolumenowych dealerów – 19%.

– Znając wcześniejsze dane, sytuacja zaobserwowana w III kwartale 2023 roku nie była już dla nas zaskoczeniem. Najważniejsze jest to, że ten rok w większości zamkniemy z lepszymi wynikami sprzedażowymi niż poprzedni, ale cały czas musimy trzymać rękę na pulsie, aby minimalizować skutki rosnących cen i aktywnie zachęcać konsumentów do wizyt w salonach – zaznacza Paweł Tuzinek.

Warto też zauważyć, że średnia liczba odwiedzonych salonów przez statystycznego klienta w relacji rocznej pozostaje praktycznie niezmieniona, ze spadkiem wynoszącym zaledwie 1,5%. Dla porównania można wskazać, że w II kw. br. odnotowano bardzo podobny wynik, tj. nieco ponad 1,3%. I był on identyczny jak rok wcześniej. – W praktyce część badanych odwiedza więcej niż jeden punkt sprzedaży. Na podstawie tych danych stanowczo można stwierdzić, że klienci nadal są zainteresowani porównywaniem ofert różnych producentów oraz dealerów – analizuje dr Nikodem Sarna z firmy technologicznej Proxi.cloud.

Ruch mniejszy, ale lepszy niż poprzednio

Branża uspokaja, ale faktem jest, że ruch w salonach samochodowych zmalał i to znowu dwucyfrowo. W poprzednim kwartale był o ponad 10% mniejszy niż w analogicznym okresie ub.r. Jednak nie był to aż tak wyraźny spadek, jak w II kw. tego roku, gdy wyniósł niecałe 21%. Różnica jest zatem dwukrotna.

– Zeszły kwartał był kolejnym, w trakcie którego odnotowaliśmy spadek ruchu w salonach, przy stabilnym poziomie sprzedaży nowych aut. Nadal mamy do czynienia z comiesięcznym, 10-procentowym wzrostem liczby rejestracji nowych pojazdów. To pokazuje, że proces zakupowy na rynku motoryzacyjnym w coraz większym stopniu odbywa się poza salonem, a wizyta w placówce następuje na późniejszym etapie. Może to być zasługą rosnącej dostępności i coraz większego zaufania do platform oraz kreatorów internetowych. Ale trzeba wykonać dodatkowe badania, aby móc to potwierdzić – podkreśla dr Sarna.

Na ruch w salonach samochodowych składają się nie tylko wizyty mające na celu zakup auta, ale też związane z naprawami powypadkowymi, serwisem pojazdów czy formalnościami dotyczącymi usług świadczonych przez dealerów. Część z tych spraw jest coraz skuteczniej automatyzowana, co pozwala zaoszczędzić czas klientów i ograniczyć liczbę ich wizyt.

– Dość niskie wyniki dot. ruchu w salonach mogą być efektem coraz chętniej stosowanych przez serwisy tzw. kluczykomatów, które usprawniają odbieranie samochodów po naprawach. Fizyczne odwiedziny placówek nie są też tożsame z odsetkiem sprzedaży samochodów w Polsce. Niemniej dane dotyczące ruchu w salonach nadal pozostają bardzo ważną informacją dla dealerów. Pozwalają im m.in. zrewidować i zaktualizować strategie marketingowe, kadrowe czy sprzedażowe – stwierdza ekspert z Proxi.cloud.

Według badania, ruch w salonach marek premium zmniejszył się w III kwartale br. o ponad 25% rdr. W tym samym czasie punkty sprzedaży marek wolumenowych odnotowały spadek o niespełna 6% rdr. – Marki premium praktycznie powtórzyły ujemny wynik z II kwartału – prawie 31% rdr. W ostatnim okresie badawczym mniejszą stratę liczby wizyt w salonach należy zawdzięczać markom wolumenowym. Warto przypomnieć, że poprzednio straciły ponad 18% rdr. W III kw. br. ich notowania mogła poprawić obniżka cen kredytów – podsumowuje dr Nikodem Sarna.

Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

Instrumenty finansowe przedsiębiorstw niefinansowych w 2022 roku wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Instrumenty finansowe przedsiębiorstw niefinansowych w 2022 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w badaniu wzięło udział 2 415 podmiotów. Instrumenty finansowe w aktywach wykazało 2 300 przedsiębiorstw na kwotę 751,0 mld zł. W pasywach instrumenty finansowe wykazały 2 183 przedsiębiorstwa na kwotę 797,0 mld zł. Instrumenty pochodne w aktywach i pasywach zostały wykazane odpowiednio przez 416 i 314 podmiotów. Natomiast wartość tych instrumentów wyniosła 30,2 mld zł i 40,1 mld zł – czytamy w podsumowaniu Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w październiku 2023 roku wg GUS

fabian-blank-78637-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w październiku 2023 roku”.

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w październiku 2023 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 6,6% (przy wzroście cen usług – o 9,3% i towarów – o 5,7%). W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 0,3% (w tym towarów i usług – po 0,3%).
Raport został opublikowany na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Źródło: GUS.

Zainteresowanie CIT-owców ulgami w obszarze innowacji będzie rosło

liczenie-podatki
Ministerstwo Finansów udostępniło dane dotyczące wybranych ulg z rozliczenia CIT za 2022 rok. W porównaniu z rokiem wcześniejszym, zastosowano o niespełna 2% więcej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową. Za to łączna kwota wzrosła o prawie 40%. Ostatnio z tego rozwiązania skorzystali przede wszystkim podatnicy z woj. mazowieckiego oraz związani z przetwórstwem przemysłowym. Resort przedstawił też dane dotyczące nowych rozwiązań, tzn. ulgi na prototyp i ulgi na robotyzację. Znawcy tematu uważają, że zainteresowanie nimi powinno sukcesywnie rosnąć. Jednak jak dodają, nowy rząd czekają w tym kontekście trudne wyzwania.

Więcej na działalność badawczo-rozwojową

Według udostępnionych przez Ministerstwo Finansów danych z rozliczenia CIT za 2022 rok, zastosowano 2291 odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową na łączną kwotę 6,511 mld zł. Natomiast za 2021 rok było to odpowiednio – 2252 i 4,673 mld zł, za 2020 rok – 1931 i 3,792 mld zł, a za 2019 rok – 1661 i 2,977 mld zł. Jak podkreśla Michał Rodak, doradca podatkowy w Grant Thornton, dynamika wzrostu liczby podatników, którzy skorzystali z ulgi B+R, nie jest już tak imponująca jak w latach ubiegłych. W ocenie eksperta, podatnicy CIT coraz częściej decydują się na tzw. estoński CIT, który wyklucza możliwość korzystania z ulg podatkowych.

– Widzimy istotny wzrost wartości odliczenia za 2022 rok w stosunku do roku wcześniejszego przy porównywalnej liczbie podatników stosujących ulgę. To wynika najprawdopodobniej z podwyższenia wartości odliczenia kosztów pracowniczych ze 100% do 200%. To jedna z najważniejszych, a zarazem pozytywnych zmian dla przedsiębiorców w ramach tzw. Polskiego Ładu – komentuje Marcin Frejek, Senior Manager w dziale doradztwa podatkowego w Deloitte.

Natomiast jak stwierdza doradca podatkowy Ewa Flor, firmy korzystają z tej ulgi podatkowej, ale wciąż w niewielkim stopniu. Trend wzrostowy liczby odliczeń we wspomnianym okresie może wskazywać na rosnące zainteresowanie przedsiębiorców inwestowaniem w badania i rozwój. Według ekspertki, większa kwota odliczeń za 2022 rok wynika nie tylko ze zwiększenia limitu odliczenia w ramach ulgi. Rośnie świadomość przedsiębiorców na temat możliwości korzystania z dostępnych rozwiązań podatkowych, które pozwolą osiągnąć dodatkowe korzyści z inwestycji w badania i rozwój, jednakże nadal odsetek przedsiębiorstw korzystających z ulgi jest niewielki.

– Od 2018 roku, kiedy zwiększono limity odliczenia dla ulgi na działalność badawczo-rozwojową, widoczna jest istotna tendencja wzrostowa, jeżeli chodzi o liczbę podmiotów, które wybierają to rozwiązanie. Mimo tego uważam, że ciągle korzysta z tej opcji relatywnie mało podatników, biorąc pod uwagę potencjał polskich przedsiębiorstw – w szczególności zważywszy na korzyści wynikające z ulgi i relatywnie nieskomplikowane wymogi do jej zastosowania. Można jedynie przypuszczać, iż powodem są obawy o kontrole ze strony organów podatkowych – dodaje Marcin Frejek.

Podział na województwa i PKD

Jak wynika z danych z rozliczenia CIT za 2022 rok, najwięcej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową dotyczy podatników z województwa mazowieckiego – 499 (2,364 mld zł). Dalej są woj. śląskie – 275 (674,777 mln zł), małopolskie – 241 (587,346 mln zł), wielkopolskie – 234 (395,686 mln zł), a także dolnośląskie – 206 (791,934 mln zł). Natomiast na drugim końcu listy znajdują się lubuskie – 32 (39,083 mln zł), świętokrzyskie – 37 (22,353 mln zł), jak również warmińsko-mazurskie – 41 (108,719 mln zł).

– W czołówce widzimy województwa, które są najlepiej rozwinięte, jeśli chodzi o wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań. Na tych terenach działa także wielu producentów, a jak wiadomo, oni co do zasady kwalifikują się do skorzystania z ulgi B+R. Warto także zwrócić uwagę na to, że liczba korzystających podatników to nie wszystko. Przykładowo, w województwie dolnośląskim z ulgi skorzystało 206 podatników, a wygenerowali oni więcej kosztów kwalifikowanych niż 275 podatników z województwa śląskiego – analizuje Michał Rodak.

Według danych z rozliczenia CIT za 2022 rok, biorąc pod uwagę podział na sekcje PKD, najwięcej odliczeń zmniejszających podstawę opodatkowania z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność badawczo-rozwojową przypada na przetwórstwo przemysłowe (sekcja C) – 1119 (2,599 mld zł). Dalej są informacja i komunikacja (sekcja J) – 434 (2,171 mld zł), działalność profesjonalna, naukowa i techniczna (sekcja M) – 263 (594,603 mln zł) oraz handel hurtowy i detaliczny, naprawa pojazdów samochodowych, włączając motocykle (sekcja G) – 237 (527,373 mln zł). Zdaniem Ewy Flor, obecność przetwórstwa przemysłowego na pierwszym miejscu nie zaskakuje. Obszar ten w zasadzie stwarza szerokie możliwości do prowadzenia prac rozwojowych i badań naukowych, których koszty można odliczyć w ramach ww. preferencji.

– Informacja i komunikacja obejmuje aktywność związaną z oprogramowaniem, czyli tzw. software house. Działalność firm programistycznych jest wysoce innowacyjna i przez niezwykle szybki postęp w tej branży najprawdopodobniej na długo taki stan zostanie utrzymany. Co więcej, głównym kosztem kwalifikowanych takich przedsiębiorstw są koszty pracownicze, które mają najwyższy współczynnik odliczenia – 200%. A zatem instrument ten jest dla tych podmiotów bardzo atrakcyjny – podkreśla Maksymilian Białek, Senior Manager w dziale doradztwa podatkowego w firmie doradczej Deloitte.

Wybierają też nowe ulgi

Analizując dane z rozliczenia CIT za 2022 rok, widać, że było 39 odliczeń z tytułu kosztów produkcji próbnej nowego produktu i wprowadzenia na rynek nowego produktu, na podstawie art. 18ea ustawy na 16,518 mln zł. Ponadto zastosowano 150 odliczeń z tytułu kosztów uzyskania przychodów poniesionych na robotyzację, na podstawie art. 38eb ustawy – na 41,297 mln zł. W danych z resortu widzimy też 172 przypadki podatku wykazanego w załączniku CIT/IP – na łączną kwotę 113,309 mln zł. Z kolei za 2021 rok było to odpowiednio 169 i 69,268 mln zł, za 2020 rok – 118 i 50,744 mln zł, a za 2019 rok – 69 i 25,674 mln zł.

– 2022 rok był początkiem dla ulgi na robotyzację oraz ulgi na prototyp, więc naturalne jest, że początkowo zainteresowanie nimi może być ograniczone. Firmy często potrzebują czasu na zrozumienie i wdrożenie nowych przepisów. Jednakże, patrząc na doświadczenia innych krajów, gdzie podobne ulgi są już dłużej dostępne, możemy się spodziewać, że zainteresowanie nimi w Polsce będzie rosło w nadchodzących latach – stwierdza Ewa Flor.

W opinii Michała Rodaka, powodem mniejszego zainteresowania ulgą na robotyzację oraz ulgą na prototyp jest też ich limit. W przypadku pierwszej z nich – 50%, a drugiej – 30%. Oznacza to, że taką część wydatków poniesionych na określone cele można ponownie uwzględnić w kosztach podatkowych. Zatem finalna korzyść podatkowa może okazać się niewspółmierna do działań, które podatnik musi podjąć, aby rozliczyć ulgę. Ekspert z Grant Thornton zwraca też uwagę na podejście organów podatkowych. Coraz trudniej jest uzyskać interpretację indywidualną, która daje podatnikowi ochronę prawną. Dyrektor KIS unika udzielenia odpowiedzi na zadawane pytania wnioskodawców, często przerzucając odpowiedzialność, co do zajętego stanowiska na podatnika.

– IP BOX daje możliwości stosowania stawki podatkowej 5% dla dochodu wynikającego ze sprzedaży kwalifikowanych praw własności intelektualnej. To bardzo skomplikowany instrument w porównaniu z ulgami podatkowymi. Przy rozliczaniu IP BOX musimy m.in. prowadzić nasze rozliczenia księgowe i podatkowe dwutorowo przez cały rok, a dla większości branż – analizować ceny transferowe. To konieczne, aby ocenić, jaka część dochodu może być realnie alokowana do kwalifikowanego prawa własności intelektualnej – podkreśla Marcin Frejek.

Skorzysta więcej przedsiębiorstw

Jak prognozuje Michał Rodak, w rozliczeniu za 2023 rok wzrośnie liczba podatników korzystających z ulgi B+R. Wzrost będzie podobny do tego, jaki odnotowano za 2022 roku względem 2021 roku. Zdaniem eksperta, jeszcze nie nastąpi przełomowy skok w kwestii stosowania nowych ulg (robotyzacja, prototyp, ekspansja). Tutaj zdecydowanie potrzeba czasu, tak jak na początku ulgi B+R.

– W mojej ocenie, zainteresowanie ulgami podatkowymi w obszarze innowacji będzie rosło w najbliższym czasie. Spodziewam się, że za 2023 rok skorzysta z nich więcej firm niż ostatnio, zwłaszcza z tych nowych rozwiązań, czyli ulgi na robotyzację i ulgi na prototyp. Okresy niepewności gospodarczej często skłaniają przedsiębiorstwa do poszukiwania nowych możliwości i strategii, które pomogą im przetrwać trudne czasy. Inwestycje w innowacje mogą być jednym z kluczowych kroków, zwłaszcza gdy państwo oferuje preferencyjne warunki podatkowe dla takich działań – podkreśla doradca podatkowy Ewa Flor.

Jak zaznacza Maksymilian Białek, nowy rząd ma przed sobą dwa trudne zadania. Po pierwsze, musi zachować konkurencyjność podatkową Polski poprzez modyfikację strukturalną systemu ulg podatkowych w naszym kraju. Po drugie, powinien wykorzystać system ulg do rozwoju polskiej gospodarki i napędzania inwestycji. Może to zrobić np. poprzez poszerzenie zastosowania ulgi na robotyzację także na firmy handlowe czy usługowe, które czynią w ostatnich latach bardzo duże inwestycje w tym zakresie, a z jakichś względów dotychczas jej nie dostały. Ponadto w zakresie ulgi na robotyzację rekomendowane może być wydłużenie okresu stosowania ulgi (obecnie tylko do 2026 roku) lub możliwości rozliczenia ulgi jednorazowo (tj. od ceny zakupu, a nie wartości odpisu amortyzacyjnego).

– Trudno przewidzieć, jakie działania podejmie nowy rząd. Ilu rządzących, tyle pomysłów na system podatkowy. Na pewno istotna jest trwałość ulg podatkowych. W mojej opinii, ustawodawca powinien uchwalać przepisy dotyczące ulg podatkowych w taki sposób, jak zrobił to z ulgą na robotyzację, tzn. wskazując, do kiedy będzie ona obowiązywała. To dawałoby podatnikom pewność, czy jest sens podejmować działania związane z wdrożeniem ulg – twierdzi ekspert z Grant Thornton.

Ekspertka dodaje, że oczywiście na powyższe wpływa sytuacja polityczna, ale przede wszystkim gospodarcza kraju, która ma istotne znaczenie dla stosowania ulg podatkowych. W okresach kryzysu, takich jak pandemia, państwo np. bardziej zachęca firmy do inwestycji w innowacje i badania, aby pobudzić wzrost. Niemniej czas wysokiej inflacji może sprawić, że firmy będą chętniej korzystać z ulg podatkowych, aby zminimalizować wpływ rosnących kosztów na ich zyskowność. W ocenie Ewy Flor, okresy niepewności gospodarczej często skłaniają firmy do poszukiwania nowych możliwości i strategii, które pomogą im przetrwać trudne czasy. Inwestycje w innowacje mogą być jednym z kluczowych kroków, zwłaszcza gdy państwo oferuje preferencyjne warunki podatkowe dla takich działań.

Źródło: © MondayNews Polska.

Informacja o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację. o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON.

Jest to raport za październik 2023 roku. Jak czytamy w raporcie GUS, według stanu na koniec października 2023 roku do rejestru REGON wpisanych było 5 130,9 tys. podmiotów gospodarki narodowej. Jest to o 0,3% więcej niż miesiąc wcześniej. W październiku tego roku zarejestrowano 37,1 tys. nowych podmiotów w rejestrze REGON.
Osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą stanowiły 82,2% ogółu nowo zarejestrowanych podmiotów, w październiku odnotowano ich wzrost o 29,2%. Wśród nowo zarejestrowanych spółek wzrost w porównaniu do poprzedniego miesiąca odnotowano dla spółek cywilnych (o 1,8%), spółek handlowych (o 1,6%). – czytamy w podsumowaniu raportu Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

DANE KGP: Sklepy coraz częściej są okradane. Policyjne dane pokazują blisko 39-proc. wzrost liczby przestępstw rdr.

rawpixel-552396-unsplash
Jak wynika z policyjnych statystyk, od stycznia do września br. zarejestrowano o prawie 39% więcej przestępstw kradzieży w sklepach niż w analogicznym okresie ub.r. Z kolei analizując dane dotyczące poszczególnych komend wojewódzkich, widać wzrosty o ponad 50%, a nawet 60% rdr. W tym samym okresie liczba wykroczeń kradzieży w placówkach handlowych poszła w górę o blisko 19%. Ten rodzaj łamania prawa widoczny jest przede wszystkim w sklepach wielkopowierzchniowych. Eksperci komentujący wyżej wskazane dane nie są nimi zaskoczeni, ale jednocześnie dodają, że są one mocno alarmujące.

Duży wzrost przestępstw

Według danych Komendy Głównej Policji (KGP), w ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono ponad 33 tys. przestępstw kradzieży w sklepach. To o 38,5% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy takich przypadków zarejestrowano przeszło 23,8 tys. Jak stwierdza Robert Biegaj z Grupy Offerista, mamy do czynienia z niepokojącym zjawiskiem, które powinno martwić nie tylko branżę handlową. Według eksperta rynku retailowego, możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy dotyczy zwykłych konsumentów, którzy zaczęli kraść więcej towarów i przekraczać granicę między wykroczeniem a przestępstwem. W analizowanych okresach wynosiła ona 500 zł, natomiast od 1 października to już 800 zł. Drugi scenariusz zakłada, że zorganizowane grupy przestępcze poszerzyły swoje działania. I to jest bardziej prawdopodobne.

– Zawsze gdy inflacja jest wysoka, a koszty utrzymania rosną, wzrasta przestępczość, nie tylko kradzieży, ale również oszustw czy nadużyć gospodarczych. To specyfika nie tylko naszego kraju. Ubożenie społeczeństwa jest podstawowym czynnikiem determinującym wzrost przestępczości kryminalnej i gospodarczej – komentuje Marek Dyjasz, ekspert Uniwersytetu WSB Merito z zakresu kryminologii i kryminalistyki, były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji.

Prawdziwa skala zjawiska może być o kilkadziesiąt razy większa niż wynika to ze statystyk, co podkreśla Michał Pajdak z Uniwersytetu WSB Merito. Większość kradzieży nie zostaje bowiem zidentyfikowana. Natomiast za takie czyny i straty płaci zwykły Kowalski. One często są wliczone w model działania jednostki handlowej. Ekspert zaznacza, że chociaż inflacja maleje rok do roku, to towary w sklepach są dla wielu Polaków wciąż zbyt drogie. Kasy samoobsługowe też mogą „zachęcać” do łamania prawa.

– Sieci handlowe z reguły nie lubią, a właściwie nie chcą się publicznie dzielić tym, ile rocznie tracą na kradzieżach. Przede wszystkim nie zamierzają pokazywać, że są okradane i tym samym zachęcać złodziei do szerszych działań. Jednocześnie szacuje się, że tylko ok. 10% sprawców jest zatrzymywanych na tzw. gorącym uczynku, co nie jest zbyt wielkim odsetkiem. To wyraźnie pokazuje, że sieci handlowe są mało skuteczne w kwestii walki ze złodziejstwem sklepowym – dodaje Robert Biegaj.

We wszystkich rejestrujących KWP widać dwucyfrowe wzrosty liczby przestępstw kradzieży w sklepach w relacji rocznej. Zakres jest od 25,2% rdr. (KWP w Olsztynie) do 60,4% rdr. (KWP w Opolu). W sumie w pięciu przypadkach są to wartości przekraczające 50% rdr. Według eksperta z Grupy Offerista, wzrosty o 50-60% rdr. są naprawdę ogromne i należy wyciągać z tego poważne wnioski. Na pewno wpływ na takie wyniki mają czynniki lokalne, w tym m.in. poziom zamożności i wskaźnik bezrobocia.

– Wzrosty o 50-60% rdr. pokazują, że przestępstwa kradzieży w sklepach są zjawiskiem masowym w danym regionie. W przestrzeni publicznej wiele się mówi o drożyźnie, ona stała się m.in. narzędziem walki politycznej. Efekt jest taki, że ludzie czują się zagrożeni i puszczają im hamulce moralne. Do tego dochodzi pochwała populizmu, w tym także o sieciach handlowych „okradających” Polaków. Część ludzi wychodzi z założenia, że jest poszkodowana, więc czuje się moralnie rozgrzeszona za łamanie prawa –stwierdza dr Andrzej Maria Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHiD-u.

Problem z wykroczeniami

Jak wynika z danych udostępnionych przez KGP, w ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono przeszło 204,4 tys. wykroczeń kradzieży w sklepach małopowierzchniowych i wielkopowierzchniowych. To o 18,5% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy zarejestrowano ich nieco ponad 172,5 tys. Według Roberta Biegaja, wynik wciąż jest wysoki, bo mamy do czynienia z dwucyfrowym wzrostem. Jak stwierdza ekspert, w przypadku wykroczeń często są kradzione drobne rzeczy. To np. dezodoranty czy perfumy o mniejszej wartości. Natomiast w okresie wysokiej inflacji była to głównie żywność, nawet ta drobna i o niewielkiej wartości. To świadczy o tym, że Polacy faktycznie zubożeli i zaczęli kraść towary, które wcześniej dużo rzadziej ginęły z półek sklepowych.

– Kradzieże, w tym sklepowe, zawsze stanowiły pewną powszechność. Choć statystyki policyjne z lat ubiegłych wskazywały, że mamy do czynienia z problemem drobnej przestępczości, która z uwagi na swoje społeczne uwarunkowania nie jest dolegliwa zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla społecznego wizerunku. Jednakże skala czynów stwierdzonych, będącymi wykroczeniami z art. 119 par. 1 KW, w ostatnich dwóch latach znacznie wzrosła. Jednak trudno jest w sposób jednoznaczny stwierdzić, że mamy do czynienia z problemem społecznym – analizuje były dyrektor Biura Kryminalnego KGP.

Oceniając kwartalne dane dotyczące wykroczeń kradzieży w sklepach, widać tylko wzrosty rdr. Od stycznia do marca br. był skok o 29,2% względem analogicznego okresu ubiegłego roku (I kw. br. – 73 905, I kw. ub.r. – 57 185). Od kwietnia do czerwca tego roku nastąpił przyrost o 21,8% w porównaniu z tymi miesiącami 2022 roku (II kw. br. – 67 242, II kw. ub.r. – 55 195). Natomiast od lipca do września 2023 roku odnotowano wzrost o 5,2% względem trzeciego kwartału minionego roku (III kw. br. – 63 284, III kw. ub.r. – 60 170).

– Można powiązać wzrost liczby wykroczeń kradzieży w sklepach z coraz wyższym wskaźnikiem inflacji. Ponadto, w miesiące zimne łatwiej jest ukryć skradzione towary pod kurtką czy płaszczem, szczególnie że zmieniły się zachowania konsumenckie i wielu klientów nie używa już koszyków czy wózków – wyjaśnia Michał Pajdak.

W ciągu trzech kwartałów br. stwierdzono blisko 163 tys. wykroczeń kradzieży w sklepach wielkopowierzchniowych, a ponad 41,5 tys. – w sklepach małopowierzchniowych. To 79,7% oraz 20,3% zarejestrowanych tego typu czynów. W zestawieniach za analogiczny okres ub.r. widzimy odpowiednio przeszło 139,2 tys. (80,7%) oraz nieco ponad 33,2 tys. (19,3%). Według dr. Falińskiego, na te statystyki wpływ mają różne czynniki. Złodzieje wychodzą z założenia, że kradzież w dużych sklepach jest dla nich łatwiejsza. Na pewno czują się tam bardziej anonimowi, zwłaszcza w dni, w które jest duży ruch. Ponadto jest większy wybór towarów. Do tego dochodzi pokusa choćby przy kasach samoobsługowych. Zdarza się, że pracownik sklepu musi pomóc klientowi, bo urządzenie się zablokowało, a dla złodzieja to świetna okazja. Jak zaznacza ekspert, kradzież to nie tylko wynoszenie towaru pod ubraniem czy w plecaku. Część osób celowo oszukuje, kładąc na wadze droższy produkt niż wskazywany.

– Wielu Polakom kradzież kojarzy się z agresją, dynamiką w modelu „łap towar i w nogi”. Nic bardziej mylnego. Obecnie robi się to z głową i sprytnie. Natomiast potężnym problem są takie czyny w sklepach o małej powierzchni, szczególnie tam, gdzie pracownik jest zaangażowany w proces obsługi klienta. Znam przypadki, że rocznie kradzież może wynosić nawet 1/3 przychodu takich placówek – podsumowuje Michał Pajdak.


Źródło: © MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

2023 – historycznie rekordowy rok dla parków handlowych?

thong-vo-2482-unsplash
Do końca roku wolumen powierzchni parków handlowych może zwiększyć się o dodatkowe 230 tys. mkw. W I połowie 2023 r. deweloperzy oddali do dyspozycji najemców 219 000 mkw. powierzchni handlowych, z czego 122 640 mkw. (56%) stanowiły parki handlowe, a 28 470 mkw. (13%) centra convenience. W rezultacie 2023 może być kolejnym rekordowym rokiem pod względem dostarczenia na rynek nowej podaży.

JLL i Trei Real Estate Poland, autorzy czwartej edycji raportu „Parki handlowe i centra convenience w Polsce”, nakreślają perspektywy rozwoju tego sektora w Polsce.

Parki handlowe – 3.6 mln mkw. GLA

W Polsce funkcjonuje obecnie 600 parków handlowych o powierzchni co najmniej 2000 mkw., co przekłada się na łączną podaż tego typu przestrzeni wynoszącą ponad 3.6 mln mkw. GLA (stan na koniec I półrocza 2023 r.). Ponad 2.6 mln mkw. GLA przypada na parki handlowe, a ok. 958 tys. mkw. GLA na centra typu convenience.

„Parki handlowe i centra convenience na dobre wpisały się w krajobraz polskiego rynku. W sumie, oba formaty zdominowały nową podaż handlową w latach 2020-2023 (ponad 250,000 m² oddawanych rocznie), co podkreśla potencjał tego segmentu nieruchomości. Warto zauważyć, że w ostatnich latach zmienił się jednak charakter nowych inwestycji. Po pierwsze, coraz rzadziej obserwujemy nowe parki handlowe o powierzchni powyżej 20,000-30,000 m² przez co zaciera się granica pomiędzy omawianymi formatami. Po drugie, obserwujemy geograficzną polaryzację nowej podaży – większość nowych obiektów pojawia się w małych miastach, gdzie brakowało nowoczesnej oferty, oraz największych aglomeracjach, które rozrastają się za sprawą nowopowstających osiedli. Wygoda, dostępność, komplementarność oferty i możliwość dokonania szybkich codziennych zakupów niewątpliwie wpływają na utrzymującą się popularność niewielkich parków handlowych.”, mówi Maciej Kotowski, Dyrektor w dziale Badań Rynku, JLL.

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, w ramach 57 inwestycji, na rynek dostarczono ok. 376 tys. mkw. GLA w postaci tradycyjnych i regionalnych parków handlowych (31), jak również centrów convenience (26). Większość z nich (38%) jest zlokalizowana w miastach poniżej 50 tys. mieszkańców, a 31% w dużych aglomeracjach. Biorąc pod uwagę ich powierzchnie, najwyższy odsetek tych inwestycji to parki handlowe o metrażu powyżej 10 tys. mkw. Największymi realizowanymi projektami parków handlowych w Polsce są natomiast Koszalin Power Center (38 tys. mkw. GLA), Karuzela w Białej Podlaskiej (23 tys. mkw. GLA, otwarte we wrześniu), Vendo Park w Szczecinie (22 tys. mkw. GLA) i Ozimska Park w Opolu (18 tys. mkw. GLA).

„Znaczna część naszych realizacji koncentruje się wokół parków handlowych o powierzchni nieprzekraczającej 10 tys. mkw. Umożliwia to wybranie korzystnej lokalizacji, pozwalającej dotrzeć z precyzyjną ofertą dla konkretnego rynku, jak również sprawnie przeprowadzić cały proces inwestycyjny. Równolegle, w największych aglomeracjach, widząc ich duży potencjał, wznosimy parki o większym metrażu, przekraczającym 20 tys. mkw. Sektor małych formatów handlowych ma nadal potencjał i uzupełnia ofertę galerii handlowych. W mniejszych miejscowościach spełnia oczekiwania zakupowe lokalnych społeczności, choć często ma też oddziaływanie ponadlokalne. Dlatego tylko w tym roku oddaliśmy do dyspozycji najemców cztery nowe parki handlowe, powiększając nasz portfel do 36 obiektów w Polsce. Dwa kolejne – w Lubinie i Koninie – są obecnie w budowie”, mówi Jacek Wesołowski, Dyrektor Zarządzający, Trei Real Estate Poland.

Źródło: Trei Real Estate, JLL (fragment raportu).

Co się dzieje na rynku kredytów hipotecznych?

analiza
Rynek kredytów hipotecznych w obliczu zmian? Rok 2023 jeszcze się nie skończył, ale już teraz możemy go zaliczyć do jednych z bardziej dynamicznych w historii kredytów hipotecznych w Polsce. Chociaż zeszły trudno było zaliczyć do udanych, to według danych Związku Firm Pośrednictwa Finansowego w obecnym doszło do znacznego ożywienia. W drugim kwartale bieżącego roku sprzedano hipoteki o wartości 6,3 mld zł. To daje imponujący wzrost o ponad 47% w porównaniu z wynikami z zeszłego kwartału. Jakie czynniki spowodowały ożywienie, czego oczekują kredytobiorcy i jaka przyszłość czeka kredyty hipoteczne? Ekspert Związku Firm Pośrednictwa Finansowego (ZFPF) dzieli się spostrzeżeniami na temat obecnej sytuacji oraz prognoz na przyszły rok.

Co wpłynęło na zmiany na rynku?

Początek 2023 roku przyniósł dobre wieści dla osób starających się o kredyty hipoteczne. Urząd Komisji Nadzoru Finansowego złagodził warunki oceny zdolności kredytowej oraz wskazał, że najniższy, minimalny poziom bufora (2,5 punktu procentowego) powinien być stosowany dla kredytów z tymczasowo stałą stopą procentową. Dla wielu Polaków oznaczało to wzrost ich zdolności kredytowej, co w połączeniu z zaprzestaniem podnoszenia stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego przez RPP przyczyniło się do zwiększania popytu na hipoteki. Od początku lipca 2023 roku można też składać wnioski o kredyty hipoteczne w ramach rządowego programu „Bezpieczny Kredyt 2 proc”. Jak podało w oficjalnym komunikacie prasowym Biuro Informacji Kredytowej[1], aż cztery na dziesięć udzielonych w sierpniu kredytów mieszkaniowych udzielono właśnie w ramach tego programu. Rolę wspomnianych czynników jako kluczowych w kształtowaniu sytuacji na rynku hipotek potwierdza również ekspert Związku Firm Pośrednictwa Finansowego:

– Największe zmiany na rynku kredytów hipotecznych w 2023 roku, to obniżenie bufora ostrożnościowego dotyczącego liczenia zdolności kredytowej przez Komisję Nadzoru Finansowego oraz wprowadzenie oferty Bezpieczny Kredyt 2 proc. Te dwie zmiany najbardziej przyczyniły się do wzrostu sprzedaży kredytów hipotecznych na rynku. Nie bez znaczenia jest również fakt spadku stóp procentowych. Zwiększony popyt z kolei spowodował znaczny wzrost cen nieruchomości w ostatnim czasie – tłumaczy Leszek Zięba, ekspert ZFPF, mFinanse.

Ożywienie potwierdzają też dane ZFPF. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim kwartale 2023 roku wartość sprzedaży kredytów hipotecznych będącą udziałem firm członkowskich wzrosła. W pierwszym trymestrze odnotowano wzrost o 15% w porównaniu do analogicznego okresu w zeszłym roku, a w drugim zanotowano wynik aż o 47% wyższy kw./kw.

Kredytobiorcy pod presją czasu

Zainicjowanie nowego programu rządowego oraz związana z tym większa dostępność oferty kredytów hipotecznych wpłynęły na zwiększony popyt ze strony osób zainteresowanych kupnem mieszkania. Równolegle wzrosły ceny nieruchomości. Jak wynika z raportu jednej z firm zrzeszonych w ZFPF[2], ceny mieszkań wzrosły przeciętnie o 2% we wrześniu, a licząc od stycznia – aż 11%. Wśród 17 badanych miast, w tym Warszawy, Krakowa, Wrocławia czy Łodzi, nie ma ani jednego, w którym przeciętna cena byłaby niższa niż w styczniu. Co to oznacza w praktyce? To, że potencjalni nabywcy muszą liczyć się z tym, że w kolejnych miesiącach cena ich wymarzonej nieruchomości może drastycznie wzrosnąć, a tym samym przekroczyć ich dostępny budżet. Nie mówiąc o sytuacjach, w których wolne mieszkania szybko znikają z rynku, gdyż popyt jest tak silny, że nie nadąża za nim podaż. Kupujący znaleźli się więc pod presją czasu. Ich sytuacji nie ułatwia także konieczność szybkiego znalezienia odpowiedniego finansowania – dopasowanego do możliwości i jednocześnie najkorzystniejszego, co zauważa ekspert ZFPF:

– Obecnie kredytobiorcy wybierają najlepszą dla siebie ofertę wśród wielu dostępnych na rynku, co nie jest łatwym zadaniem. Równie kłopotliwe bywa sprostanie wielu wymaganiom stawianym przez banki. Muszą również znaleźć nieruchomość, którą chcą nabyć. Doświadczeni eksperci są w stanie podpowiedzieć, gdzie szukać mieszkań i domów, ponieważ współpracują z deweloperami i agencjami nieruchomości. Są również w stanie, w jednym miejscu, porównać dostępne na rynku oferty, wyjaśnić czym się różnią, podpowiedzieć rozwiązania ułatwiające wybór najlepszej z nich, a finalnie przeprowadzić sprawnie klienta przez proces kredytowy. W ostatnich miesiącach dużym wyzwaniem dla Klientów jest również długi czas oczekiwania w bankach na podjęcie decyzji kredytowej i uruchomienie kredytu. Tu również eksperci pośredników służą swoją podpowiedzią, ponieważ wiedzą z doświadczenia, jak wygląda w tym zakresie sytuacja w poszczególnych bankach – wyjaśnia Leszek Zięba, ekspert ZFPF, mFinanse.

Jaka przyszłość czeka hipoteki?

Eksperci są zgodni, że popyt na kredyty hipoteczne w najbliższych miesiącach nie zmaleje. Spadek poziomu WIBOR-u, dezinflacja i wzrosty realnych wynagrodzeń znacząco napędziły koniunkturę, a wzięciem hipotek zainteresowani byli nie tylko beneficjenci rządowego programu, ale też inni Polacy, którym wzrosła zdolność kredytowa. Jednocześnie obawę tych pierwszych może wzbudzać to, że wartość udzielonych kredytów preferencyjnych w ramach programu „Bezpieczny Kredyt 2 proc.” już ponad dwukrotnie przekroczyła plan na 2023 roku. W dokumencie zapisanym w Ocenie Skutków Regulacji, jaki został dołączony do projektu rządowej ustawy, spodziewano się udzielenia kredytów o łącznej wartości 3,2 mld złotych do końca bieżącego roku, a tymczasem według informacji z 12 października[3] ta liczba wynosi już 6,9 mld złotych. Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki wyborów, kwestią niejasną na ten moment pozostaje to, czy nowy rząd uwzględni zmiany w ustawie i dofinansowanie programu z dodatkowego budżetu. Jak tę sytuację ocenia ekspert ZFPF?

– W najbliższych miesiącach pośrednicy będą mierzyć się z niesłabnącą popularnością oferty „Bezpieczny Kredyt 2 proc.” i wszystkimi wyzwaniami, jakie z niej wynikają, a które dotyczą współpracy z poszczególnymi bankami. Jeśli zaś chodzi o szerszą perspektywę, to należy liczyć się z ograniczeniami wynikającymi z limitów  założonych dla tego programu rządowego w 2024 roku. Wtedy okaże się na ile popyt na inne oferty kredytowe (poza tym programem), pozwoli pośrednikom na osiągnięcie wzrostu wolumenów sprzedażowych w kredytach hipotecznych – komentuje Leszek Zięba, ekspert ZFPF, mFinanse.  – Możemy mieć nadzieję, że gospodarka ma już najgorsze za sobą, inflacja będzie nadal się obniżać, a popyt wewnętrzny wzrośnie. Zwiększy to zainteresowanie przedsiębiorców finansowaniem kredytami w bankach, a przeciętny „Kowalski” będzie bardziej skłonny na finansowanie konsumpcji w większym stopniu przy udziale kredytów, pożyczek gotówkowych, limitów w rachunkach czy kartach kredytowych.

To sprawi, że pośrednicy bardziej zaznaczą swoją obecność na rynku w tych kategoriach produktowych i znajdą klientów zarówno wśród przedsiębiorców, jak i konsumentów. Pozwoli to na zrekompensowanie ewentualnych spadków przychodów ze sprzedaży kredytów hipotecznych po wstrzymaniu sprzedaży tych z programu „Bezpieczny Kredyt 2 proc.” z uwagi na limity.

Sytuacja polityczno-gospodarcza i niepewność związana z dostępnością funduszy może wzbudzać wśród kredytobiorców wiele wątpliwości. Mogą być zdeterminowani, aby podjąć decyzje zakupowe i złożyć wszystkie wymagane dokumenty jeszcze w obecnym roku. Taki pośpiech niestety wiąże się z ryzykiem wyboru niewłaściwej nieruchomości czy złożenia błędnych wniosków.

[1] https://media.bik.pl/informacje-prasowe/820560/newsletter-kredytowy-bik-najnowsze-dane-o-sprzedazy-kredytow-w-polsce-2023-09-26
[2] https://expander.pl/raport-expandera-i-rentier-io-ceny-mieszkan-pazdziernik-i-iii-kw-2023/
[3]  https://heritagere.pl/analizy/bezpieczny-kredyt-2-dwukrotnie-przekroczyl-plan/356

Źródło: Związek Firm Pośrednictwa Finansowego (ZFPF).

Będą pozwy dotyczące WIBOR-u? Frankowicze przetarli szlaki w walce z bankami

zlotowki
Jak informują prawnicy, coraz więcej osób dopytuje się o możliwości podważenia umów kredytowych opartych o WIBOR. Do sądów trafiają też kolejne pozwy. Eksperci podkreślają, że wskaźnik nie jest dobrze opisany w umowach. Ponadto całe ryzyko zmienności jest przerzucone na kredytobiorcę. Wyznaczaniem wskaźnika zajmuje się GPW Benchmark, ale tylko nieliczni klienci są o tym informowani. Ponadto prawnicy dodają, że są mocne argumenty za wyeliminowaniem z umów zmiennego oprocentowania. Ale z pewnością banki nie oddadzą gigantycznych zysków bez walki. Dlatego znawcy tematu twierdzą, że w niedługim czasie dojdzie do lawiny pozwów. Twierdzą też, że sprawę z pewnością ułatwili frankowicze, którzy w pewien sposób przetarli szlaki. Jednak to nie oznacza, że będzie łatwo. Prawdopodobnie kredytobiorców czeka dojście zagadnienia do Sądu Najwyższego i TSUE, a następnie utrwalenie korzystnego orzecznictwa krajowych sądów.

Problem WIBOR-u narasta

W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiają się pytania o możliwość podważenia umów kredytowych opartych o wskaźnik WIBOR. Prawnicy potwierdzają, że rośnie liczba kredytobiorców zainteresowanych tym tematem. Jak stwierdza adwokat Jakub Bartosiak z Kancelarii MBM Legal, takich spraw będzie przybywać wraz z kolejnymi zabezpieczeniami wydawanymi przez sądy. W opinii eksperta, Kredytodawcy chowają głowę w piasek przed problemem, jednak ten ich raczej nie ominie. Banki uważają, że przygotowane przez nich umowy są bezbłędne, a klienci zostali odpowiednio poinformowani o wszystkich ryzykach i okolicznościach związanych z zaciąganiem kredytów. Podobnie twierdzili o kredytach powiązanych z walutami obcymi.

W ciągu ostatniego roku do sądów zaczęły napływać sprawy złotówkowiczów. Z jednej strony przyczynili się do tego frankowicze, którzy wiele lat temu również rozpoczynali w ten sposób swoje sprawy. Z drugiej zaś wzrosła społeczna świadomość tego, że banki często nadużywają prawa i można z nimi wygrać – komentuje dr Jędrzej Jachira, adwokat i wspólnik w Kancelarii Prawnej Sobota Jachira.

Z kolei jak zaznacza adwokat Tomasz Majkowycz, wspólnik zarządzający Kancelarią Majkowycz Adwokaci, banki wyciągnęły wnioski ze sporów z frankowiczami i są lepiej przygotowane do konfrontacji. Można dostrzec, że obecnie prowadzą dobrze skoordynowane i przemyślane działania. W odpowiedzi na pozew, różne banki przedstawiają te same dokumenty. W ten sposób chcą udowodnić, że stawka referencyjna jest w porządku. Ponadto, podejmują więcej tzw. działań PR-owych. Ogłaszają nawet najmniejsze sukcesy. W ten sposób chcą zniechęcić klientów do kierowania tego typu spraw do sądu. Ekspert dodaje, że to oczywiście działa w dwie strony. Kancelarie również przedstawiają swoje osiągnięcia w tym temacie.

Poza nielicznymi wyjątkami, banki w większości uważają, że ten problem nie istnieje. Jednocześnie w każdym miesiącu kolejne setki pozwów trafiają do sądów. Jest tylko kwestią czasu, kiedy zacznie dochodzić do pierwszych prawomocnych wyroków, chyba że wreszcie nastąpi zmiana nastawienia sektora bankowego i regulatora. Natomiast zatrważające jest to, że nikt nie pracuje nad rozwiązaniem kłopotu na płaszczyźnie legislacyjnej – dodaje dr Jachira.

Umowa z niewiadomą

Według mec. Bartosiaka, sposób ustalania wskaźnika WIBOR nie jest opisany w umowach. Kredytodawcy wskazują najczęściej jedynie miejsce jego publikacji, a i to – w ocenie eksperta – często robią nieprawidłowo. Ponadto, dane przekazywane przez banki do podmiotu ustalającego WIBOR są ustalane w skomplikowany sposób. Prawnik z MBM Legal zwraca uwagę na stanowisko Sądu Najwyższego. Za działanie wbrew dobrym obyczajom uznaje on naruszenie równowagi kontraktowej (umownej) czy posunięcia, które zmierzają do wykorzystania niewiedzy konsumenta, nierównomiernego rozłożenia praw i obowiązków. A z tym mamy do czynienia w umowach kredytowych opartych o WIBOR, gdzie całe ryzyko zmienności oprocentowania jest przerzucone na kredytobiorcę. Pominięcie tak istotnej kwestii stanowi nieuczciwą praktykę rynkową w rozumieniu art. 4 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym.

Problem WIBOR-u, podobnie jak kredytów frankowych, narastał od lat. Wbrew pierwotnym założeniom, nie jest to stawka oparta o ceny transakcyjne, albowiem do transakcji tego rodzaju na rynku międzybankowym w praktyce prawie w ogóle nie dochodzi. Istniejąca nadpłynność kapitałowa sektora bankowego powoduje, że banki nie muszą pożyczać między sobą środków, aby następnie udzielić kredytu. Z tego powodu stawka ta jest asymetryczna, chroni wyłącznie interes banków. Intensyfikacja zysków całego sektora bankowego, pomimo znacznie mniejszej liczby udzielonych kredytów jest tego wyraźnym potwierdzeniem – mówi ekspert z kancelarii prawnej Sobota Jachira.

Jak stwierdza adwokat Jakub Bartosiak, banki nie wykonują obowiązku informacyjnego wobec kredytobiorców. W wyroku C-128/18 TSUE wskazał wprost, że o przejrzystości warunku umownego, ustalającego zmienną stopę procentową, decyduje dostarczenie informacji na temat zmian w przeszłości wskaźnika, na podstawie którego obliczana jest ta stopa procentowa. Banki powinny zatem przedstawiać kredytobiorcom informację, że w 2001 roku WIBOR 3M wynosił blisko 20 punktów procentowych, a w 1995 roku – nawet 30%. Zdaniem eksperta, przy kredytach udzielanych zwykle na 30 czy 40 lat kredytobiorcy powinni być uprzedzeni o takiej zmienności i ryzyku, że WIBOR może przyjmować nawet tak skrajne wartości.

Sektor bankowy najczęściej wskazuje, że ryzyko wzrostu WIBOR-u nie jest nieograniczone, bo limituje je tzw. instytucja odsetek maksymalnych. Ale nie można się zgodzić z takim stanowiskiem. Jeżeli bowiem NBP podnosi stopy procentowe, to również rosną odsetki maksymalne. One mogą zwiększać się w nieskończoność, choć jest to pojęcie abstrakcyjne. Jednak de facto nie ma żadnych prawnych przeciwwskazań do tego, żeby podnosić je i podnosić bez końca – przekonuje mec. Majkowycz.

Powtórka z frankowiczów

Od 30 czerwca 2017 roku wskaźnik WIBOR jest wyznaczany przez GPW Benchmark. Mec. Jakub Bartosiak zaznacza, że informacje o tym znajdują się tylko w nielicznych umowach, zwykle tych z ostatnich lat. Wspomniana spółka ustala WIBOR na podstawie własnego regulaminu, którego banki nie udostępniają klientom. Jednak to deklaracje dostarczane przez banki, niemal identyczne, niezależnie od sytuacji rynkowej poszczególnych kredytodawców, stanowią podstawę ustalenia wskaźnika. Banki mają zatem wpływ na jego wysokość.

Procedura ustalania wysokości stawki WIBOR niewiele różni się od mechanizmu ustalania kursów przez banki, z tą jedną różnicą, że w przypadku franków, kurs w jakimś zakresie odnosił się do kursów średnich banku centralnego, a w przypadku WIBOR-u ciężko znaleźć jakiekolwiek obiektywne kryterium. Zbiorowe ustalanie WIBOR-u przez największe banki nie oznacza, że są one pozbawione wpływu na dowolne kształtowanie jego wysokości – podkreśla dr Jachira.

W ocenie prawnika z MBM Legal, są mocne argumenty za wyeliminowaniem z umów kredytowych zmiennego oprocentowania. Zgodnie z art. 23b rozporządzenia BMR, Komisja Europejska lub organ krajowy może wskazać zamiennik wskaźnika, jeśli np. nie odzwierciedla on danego rynku lub realiów. Dlatego obecnie WIBOR jest już zastępowany przez WIRON, który opiera się na warunkach rzeczywiście wykonanych depozytowych transakcji jednodniowych. Zaprzestanie publikacji WIBOR-u nastąpi prawdopodobnie dopiero w 2027 roku. I chociażby to pokazuje, że stosowanie go było błędne.

Jednak banki zapalczywie bronią WIBOR-u. Nie chcą oddać gigantycznych zysków bez walki. Czują wsparcie KNF. Mają też silną organizację, tj. Związek Banków Polskich. Dlatego możliwy jest podobny schemat jak przy kredytach walutowych. Mam na myśli kilka lat niejednolitych wyroków, dojście zagadnienia do Sądu Najwyższego i Trybunału Sprawiedliwości UE, a następnie utrwalenie korzystnego orzecznictwa sądów i zwiększone zainteresowanie klientów – przewiduje mec. Bartosiak.

Ekspert z MBM Legal szacuje, że dziś, pozywając bank, trzeba liczyć się z długim, nawet 4-letnim procesem. Można jednak liczyć na to, że po pierwszych niekorzystnych dla nich wyrokach będą bardziej skłonne do rozmów niż z frankowiczami. Być może szybciej zaczną zawierać ugody i zmieniać warunki kredytowania, zamiast czekać kilka lat i ryzykować większe straty. Jak pokazują pierwsze udzielane zabezpieczenia, sądy dostrzegają obowiązki informacyjne banków i traktują je poważnie. Niestety, niewydolność wymiaru sprawiedliwości, którą świetnie widać w sprawach frankowych, jest powszechna. Pewną nadzieją jest fakt, że sprawy kredytów złotowych będą częściej rozpoznawane przez sądy rejonowe, które nie są aż tak obłożone sprawami.

W najbliższym czasie jedna z takich spraw może trafić na wokandę TSUE bądź Sądu Najwyższego. Takie rozstrzygnięcia tym bardziej ożywiłyby dyskusję nad tym tematem. Jeśli nie dojdzie do systemowego rozwiązania tego problemu, np. ustawą, to do sądów będzie trafiało coraz więcej takich spraw – podsumowuje dr Jędrzej Jachira.

Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o. 

Sytuacja na rynku pracy w województwie małopolskim

Mat.-prasowe-51
Gdzie obecnie można znaleźć pracę w województwie małopolskim? Na jakich stanowiskach są dostępne wakaty? Czy w sieci pojawiają się ogłoszenia z możliwością pracy zdalnej, czy jednak wracamy do systemu sprzed pandemii i jest więcej ofert pracy stacjonarnej? Przygotowaliśmy zestawienie ogłoszeń i przeanalizowaliśmy, jak wygląda rynek pod kątem zatrudnienia w województwie małopolskim.

Na koniec lipca br. stopa bezrobocia w województwie małopolskim wynosiła 4,4 proc. – wynika z danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Krakowie. Była ona niższa od stopy bezrobocia w całej Polsce, która jest notowana na 5 proc. (w analogicznym okresie).

Jak wygląda rynek pracy w województwie małopolskim?

W województwie małopolskim bez pracy pozostaje ponad 61 tysięcy osób, z czego kobiety stanowią prawie 34 500.1 Aż 53 tysiące osób bezrobotnych w małopolskim nie ma prawa do zasiłku. Struktura bezrobotnych wygląda następująco:

  • 2590 – zwolnieni z przyczyn zakładu pracy;

  • 32 465 – bezrobotni zamieszkujący tereny wiejskie;

  • 15 754 – bezrobotni do 30 roku życia;

  • 8 469 – bezrobotni do 25 roku życia;

  • 15 503 – bezrobotni powyżej 50 roku życia;

Blisko 28 500 osób pozostaje trwale bezrobotnych. Analizując powiaty województwa małopolskiego największe bezrobocie jest w powiecie dąbrowskim i wynosi ono 12,9 proc., nowosądeckim – 9,5 proc., tatrzańskim – 8,6 proc. oraz w limanowskim – 8 proc. Najtrudniej znaleźć pracowników w mieście Kraków – stopa bezrobocia na poziomie 2 proc. i bocheńskim – 2,8 proc.

– Na wsiach znacznie trudniej znaleźć pracowników niż w miastach. W dużych aglomeracjach firmy mają większe możliwości reklamowe, np. reklamę w punktach usługowych, na przystankach tramwajowych czy przy głównych szlakach komunikacyjnych np. koło uczelni. Jedną z najskuteczniejszych form reklamy na wsiach i w małych miasteczkach są billboardy. Docierają one do dużej liczby osób, a tereny poza miejskie nie są tak przesycone reklamą, co powoduje, że praktycznie każdy billboard w małej miejscowości ma ogromne dotarcie – tłumaczy ekspertka firmy OOH.pl, która realizuje kampanie zewnętrzne.

I dodaje, że z reklamy outdoorowej najchętniej korzystają firmy, które poszukują pracowników, np. do pracy w magazynach, pracy sezonowej czy do marketów.

Gdzie można znaleźć pracę w województwie małopolskim?

W województwie małopolskim na popularnym portalu Pracuj.pl dostępnych jest prawie 6 tysięcy ofert. Na jakie stanowiska pracodawcy szukają pracowników? Najbardziej popularne to specjalista i pracownik fizyczny. Na kolejnych miejscach znajdują się starszy specjalista i kierownik.

Co ciekawe, coraz więcej pracodawców poszukuje pracowników do pracy stacjonarnej. Ponad połowa ogłoszeń dotyczy właśnie takiego systemu wykonywania obowiązków.

A w jakich branżach są poszukiwani pracownicy? Portal olx.pl podaje, że w gastronomii – ponad 1000 ogłoszeń, do remontów – ponad 900 ogłoszeń, do pracy w sklepie – ponad 900 ogłoszeń i do pracy na produkcji. Sporo wakatów jest także w kategorii „praca dodatkowa” – 850, sprzedaż – 750 i kierowca – 930 ogłoszeń.

A ile wynosi średnie wynagrodzenie w województwie małopolskim? To 5978 zł brutto.

1 Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie, dane na sierpień 2023 r.

Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Trendy na rynku biurowym w Polsce wg ekspertów REDD

data1
Eksperci REDD opracowali raport nt sytuacji na rynku biurowym w Polsce. Dynamika na rynku biur w Polsce nieustannie ewoluuje, pod wpływem zmieniających się potrzeb najemców i deweloperów. Analiza danych z pierwszych trzech kwartałów 2023 roku rzuca światło na te zmiany i ukazuje interesujące trendy w trzecim kwartale 2023 roku.

W Warszawie aktywność najemców w biurach jest niższa niż rok wcześniej, ale wyższa niż w latach 2020 i 2021 — wskazuje ekspert REDD. Co ciekawe, w pierwszych trzech kwartałach 2023 roku zanotowano o blisko 20% mniej transakcji wynajmu powierzchni biurowych niż w roku poprzednim. Niemniej jednak ogólny wolumen transakcji wynajmu jest wyższy niż w latach 2020 i 2021.

Podobne trendy obserwuje się na rynkach regionalnych. Suma wolumenu transakcji wynajmu na sześciu głównych rynkach poza Warszawą w pierwszych 3 kwartałach 2023 roku była niższa niż w analogicznym okresie w 2022 roku (o blisko 22%), jednak wciąż utrzymuje się na wyższym poziomie niż w latach 2020 i 2021. Ten trend może być wynikiem zmieniających się potrzeb najemców, którzy dostosowują biura do nowych wymagań i trendów, ale jest jeszcze za wcześnie, żeby określić to jednoznacznie mówi Krzysztof Foks, Head Of Research, REDD.

Źródło: REDD (fragment raportu).

Grupa Selena: Czy już ma miejsce odbicie w branży budowlanej?

Sławomir Majchrowski_Prezes Zarządu Grupy Selena
Wrześniowa koniunktura w branży budowlanej była jedną ze słabszych w tym roku. Jak podał GUS, wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury (NSA) kształtował się na poziomie minus 9,5, a więc jeszcze niższym od notowanego miesiąc wcześniej (minus 8). Jednak widzimy, że w październiku branża zaczyna wykazywać oznaki lekkiej stabilizacji.

Jeszcze jest za wcześnie wyrokować czy to początek trendu, czy jednorazowe zjawisko. Z perspektywy producenta chemii budowlanej widzimy tu jednak wpływ sezonowości w pogodzie, która sprzyja planowaniu prac dociepleniowych i izolacyjnych budynków. Obserwujemy zwiększone zainteresowanie naszymi produktami, które wspierają termomodernizację. Na pewno nie można powiedzieć, że wspomniany wzrost to konsekwencja programu Bezpieczny Kredyt 2%. Na zwyżkę powodowaną rządowym programem przyjdzie branży jeszcze poczekać.

Dobrym sygnałem dla branży jest wolniejszy wzrost cen materiałów budowlanych. Jak wyliczyła Grupa PSB, porównując dane za 9 miesięcy 2023 roku do analogicznego okresu w roku poprzednim, wzrost ten wyniósł 6%.

Nie zapominajmy także, że wciąż borykamy się ze skutkami, które dla branży budowlanej niesie sytuacja geopolityczna. Zgodnie z ostatnimi danymi GUS negatywne skutki wojny w Ukrainie i jej bardzo poważne konsekwencje dla prowadzonych działalności odczuwa w Polsce 15 proc. firm sektora budowlanego. Niemal trzy czwarte z nich mówi o wzroście kosztów, a co piąta odczuwa zakłócenia w łańcuchach dostaw. Nie bez znaczenia jest też niepewność konsumentów – dla prawie jednej czwartej osób pytanych przez GUS obecna sytuacja na terytorium Ukrainy stanowi duże zagrożenie dla gospodarki w Polsce.

Autor: Sławomir Majchrowski, prezes Grupy Selena.

Rynek nieruchomości: Czy ceny materiałów budowlanych pójdą w górę?

zdjęcie Greendustry Zabłocie
Wahania cen na rynku materiałów budowlanych możemy obserwować praktycznie cały czas. W zestawieniu rocznym ceny wciąż rosną – ale znacznie wolniej, niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu. Najbardziej drożeją m.in. wapno, cement i chemia budowlana.

Wzrosty? Tak, ale dużo mniejsze

Sytuacja na rynku mieszkaniowym jest kluczowa dla kształtowania się cen materiałów budowlanych. Mimo że nie obserwuje się aktualnie wzrostu aktywności inwestorów, to ceny materiałów budowlanych wciąż rosną, ale znacznie wolniej. Zgodnie z najnowszym raportem Grupy PSB, porównując dane za okres 9 miesięcy 2023 roku w stosunku do roku poprzedniego wzrost cen wyniósł + 6 proc. Najbardziej zdrożał cement i wapno (+ 21 proc.), chemia budowlana (+ 8 proc.), farby i lakiery (+ 8 proc.) oraz sucha zabudowa (+ 5 proc.). W sumie wzrosty miały miejsce w 8 grupach towarowych, a w 12 nastąpił spadek cen. Rekordzistą są płyty OSB oraz drewno, gdzie odnotowano regres na poziomie – 24 proc. Zmniejszenie cen dotyczy również takich grup produktów, jak m.in. izolacje termiczne (- 11 proc.), dachy i rynny (- 8 proc.), czy ściany i kominy (- 7 proc.). Co istotne, biorąc pod uwagę porównanie miesiąc do miesiąca (tj. wrzesień do sierpnia), ceny w całym sektorze spadły średnio o 0,9 proc. – Część materiałów poddaje się korekcie cenowej, jednak są i takie, które wciąż drożeją i to znacznie. Zdecydowanie jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o odwróceniu trendu – mówi Wojciech Wołkowski z firmy Q3D Contract.

Możliwe podwyżki?

Założony w ubiegłym roku Związek Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa uważa, że wraz z nadchodzącym ożywieniem rynku ceny znowu zaczną rosnąć. Do prognoz ZPPMdB dołącza Polska Konfederacja Budownictwa, która zauważa, że obecna sytuacja będzie się utrzymywała jeszcze przez kilka następnych miesięcy. Później jednak można spodziewać się kolejnych skokowych wzrostów cen – zarówno jeśli chodzi o metale, drewno, jak i tworzywa sztuczne – Przyczyn możliwych wzrostów jest wiele, chociaż nie jest pewne, jak będą one oddziaływać na rynek w niedalekiej przyszłości. Od wciąż słyszalnego echa pandemii, po niedobór pracowników we wszystkich gałęziach przemysłu. Związane z tym jest również zwiększenie kosztów transportu. Materiały budowlane są często produkowane w odległych miejscach i muszą być przetransportowane do odbiorców. Wzrost cen paliw oraz kosztów logistyki może wpłynąć na finalną cenę materiałów, które automatycznie przekładają się na wyższe koszty budowy. Znaczenie może też mieć rosnący skokowo popyt na mieszkania – mówi Wojciech Wołkowski.

Rosnący popyt, niska podaż


Znaczne wzrosty mogą czekać nas wtedy, gdy do gry wrócą inwestorzy – głównie deweloperzy. Obecnie buduje się bowiem najmniej od 7 lat. Z danych GUS wynika, że w pierwszym półroczu 2023 r. deweloperzy rozpoczęli budowy zaledwie 48 tys. mieszkań. W czerwcu było to 8871 nowych M i choć był to wynik o 2 proc. wyższy od majowego, to względem zarówno czerwca 2022 r., jak i analogicznego okresu w 2021 r. zanotowano spadek o ponad 40 proc. Łącznie w czerwcu w Polsce rozpoczęto prace przy budowie 16 140 lokali mieszkalnych, co było z kolei najniższym wynikiem od czerwca 2014  r. Sytuacja może się jednak wkrótce zmienić, gdyż popyt zaczyna bardzo przerastać obecną podaż. Dlaczego? Odpowiedzią jest rządowy program “Bezpieczny Kredyt 2%”. Z najnowszych danych Otodom Analytics wynika, że w siedmiu największych miastach w Polsce w połowie lipca sprzedawało się około 300 mieszkań dziennie. Takich wyników nie odnotowano nawet w szczytowym okresie rekordowego pod względem sprzedaży 2021 r. Rekordowa jest także dzienna liczba rezerwacji – wynosi ona około 180. – Rząd rozgrzał mieszkaniówkę i banki notują coraz więcej nowych zapytań o zdolność kredytową. Klientów przybywa, a więc do gry muszą się włączyć również deweloperzy, budując nowe mieszkania. To zdecydowanie może napędzić sektor budownictwa – w tym niestety także ceny- mówi Wojciech Wołkowski.

mat.pras.

GUS: Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej we wrześniu 2023 roku

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt. „Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej we wrześniu 2023 roku”.

Jak informuje GUS, według wstępnych danych we wrześniu 2023 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z  analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 8,9%, a w porównaniu z sierpniem 2023 r. – o 0,7%. Natomiast we wrześniu 2023 r. w stosunku do sierpnia 2023 r. zanotowano wzrost cen budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej o 0,7%, a robót budowlanych specjalistycznych i budowy budynków po 0,6%. W porównaniu z wrześniem 2022 r. podniesiono ceny budowy obiektów inżynierii lądowej i wodnej (o 10,0%), robót budowlanych specjalistycznych (o 8,5%) oraz budowy budynków (o 8,1%). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Społeczeństwo informacyjne w Polsce w 2023 roku wg GUS

markus-spiske-484245-unsplash
Główny Urząd Statystyczny opublikował raport pt. „Społeczeństwo informacyjne w Polsce w 2023 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w 2023 r. odsetek osób w wieku 16–74 lata korzystających ze stron lub aplikacji administracji publicznej w ciągu ostatnich 12 miesięcy wyniósł 58,5%, tj. o 3,1 p. proc. więcej niż w roku poprzednim.
W 2023 r., tak jak przed rokiem, dostęp do Internetu posiadało 93,3% gospodarstw domowych. W skali roku udział gospodarstw domowych posiadających dostęp do Internetu przez szerokopasmowe łącze stacjonarne nie zmienił się. Dostęp przez szerokopasmowe łącze mobilne wykazało o 3,1 p. proc. gospodarstw więcej. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

GUS: Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu 2023 roku

analizaGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport nt. przeciętnego zatrudnienia oraz wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw.

Raport dotyczy września 2023 roku. Jak informuje GUS, we wrześniu 2023 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było zbliżone do notowanego we wrześniu 2022 r. i wyniosło 6496,1 tys. etatów. W stosunku do poprzedniego miesiąca przeciętne zatrudnienie było niższe o 0,1%.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu 2023 r. w porównaniu z wrześniem 2022 r. wzrosło nominalnie o 10,3% i wyniosło 7379,88 zł brutto. Względem sierpnia 2023 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wzrosło nominalnie o 0,1%. – poczytamy w raporcie GUS.

Źródło: GUS (fragment raportu).

 

Kredytobiorcy z mocnymi argumentami – WIBOR prędzej czy później doprowadzi do fali pozwów

jakub_bartosiak
Kredytobiorcy z mocnymi argumentami – WIBOR prędzej czy później doprowadzi do fali pozwów. Sukcesy tzw. frankowiczów ośmieliły kredytobiorców złotówkowych do dochodzenia sprawiedliwości w sądach. W ich imieniu są wysyłane pierwsze pozwy przeciw bankom. W niedługim czasie należy spodziewać się kolejnych spraw, których przedmiotem będą wadliwe umowy, odwołujące się do wskaźnika WIBOR. Zawierają one niedozwolone postanowienia, rażąco godzące w interesy konsumentów. Naruszenia polegają na niewykonaniu podstawowego obowiązku informacyjnego. Nie doręczając klientom regulaminu, na podstawie którego ustalany jest ww. wskaźnik, banki masowo łamały także art. 384 k.c. i art. 4 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym.

W ślad za frankowiczami

W kancelariach prawnych pojawia się coraz więcej tzw. złotówkowiczów, zachęconych sukcesami frankowiczów. Chcą się zorientować, czy w swoich sprawach też mają szansę na wygraną z bankiem. W ich imieniu już są wysyłane pierwsze pozwy do sądów. Podstawą do tego są wadliwe umowy odwołujące się do wskaźnika WIBOR.

Banki jak na razie chowają głowę w piasek, właściwie zachowując się tak, jak wcześniej w przypadku pozwów frankowych. Teraz również uważają, że przygotowane przez nich umowy są bezbłędne. Z reguły twierdzą, że klienci byli świetnie informowani o wszystkich ryzykach oraz o okolicznościach związanych z zaciąganiem kredytów w polskiej walucie. Jednak nie jest to prawdą.

Z dużym prawdopodobieństwem już teraz można stwierdzić, że w zasadzie wszystkie z analizowanych w kancelariach umów kredytów złotowych kształtują prawa i obowiązki klientów w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco godząc w ich interesy. Różny jest stopień nieprawidłowości postanowień niedozwolonych i poziom naruszeń.

Sprawa dla UOKiK-u?

Jeśli główne postanowienia umowy nie są określone jednoznacznie, to również są niedozwolone. Tak właśnie było w przypadku wskaźnika WIBOR. Nie został on opisany w umowach. Najczęściej wskazywane było jedynie miejsce jego publikacji, często też w nieprawidłowy sposób. Dane przekazywane przez banki do podmiotu ustalającego WIBOR były ustalane w sposób skomplikowany i niezrozumiały dla przeciętnego konsumenta.

Tutaj warto przywołać jedną kwestię. Sąd Najwyższy za działanie wbrew dobrym obyczajom uznaje m.in. naruszenie równowagi kontraktowej (umownej) czy działania, które zmierzają do wykorzystania niewiedzy konsumenta, nierównomiernego rozłożenia praw i obowiązków. Dzieje się to w umowach kredytowych z oprocentowaniem opartym na wskaźniku WIBOR. Całe ryzyko zmienności oprocentowania jest przerzucone na kredytobiorcę, który – w odróżnieniu od banku – nie ma dostępu do narzędzi chroniących go od tego zagrożenia.

Naruszeniem dobrych obyczajów jest także wykorzystywanie niewiedzy kredytobiorców i ukrywanie przed nimi niewygodnych dla banków faktów. WIBOR jest dodatkowym, ukrytym przed kredytobiorcami, źródłem zarobku banku. Jak widać po rosnących wraz z wysokością WIBOR-u zyskach banków, stanowi on dodatkowe, obok marży, źródło dochodu. I to całkiem spore. Jest jednak komunikowany jako obiektywny, niezależny od banku „koszt” kredytu.

Banki nie informują również klientów o tym, w jaki sposób i na podstawie jakich danych ustalany jest WIBOR. Pominięcie tak istotnych kwestii, potrzebnych do podjęcia przez konsumenta świadomej decyzji dotyczącej zaciągnięcia kredytu, stanowi nieuczciwą praktykę rynkową w rozumieniu art. 4 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. W takim przypadku kredytobiorca może oczywiście złożyć skargę do UOKiK-u, ale jest to długotrwała ścieżka. Postępowanie administracyjne jest 2-instancyjne, a potem jest jeszcze 2-instancyjne postępowanie sądowo-administracyjne. Całość może zająć kilka długich lat.

Prawda o wskaźniku WIBOR

Nie doręczając kredytobiorcom regulaminu, na podstawie którego ustalany jest WIBOR, banki wprost naruszają również art. 384 k.c. Jest to przepis jednoznaczny i prosty w interpretacji. Skutkiem zastosowania go jest ograniczenie oprocentowania do wysokości marży. Jeśli wzorzec umowy – a takim jest regulamin mający bezpośredni wpływ na wysokość oprocentowania kredytu – nie został doręczony kredytobiorcy przed zawarciem umowy, nie wiąże on drugiej strony.

Jedynie w nielicznych umowach z ostatnich lat banki informują, że wskaźnik WIBOR jest wyznaczany przez GPW Benchmark S.A. (od 2017 roku, wcześniej określany przez Stowarzyszenie Rynków Finansowych ACI Polska). Spółka ta ustala WIBOR na podstawie własnego regulaminu, którego banki również nie udostępniają klientom. Przeciętny konsument nie wie, że WIBOR nie jest ustalany z udziałem NBP czy KNF, lecz na podstawie deklaracji samych banków. Jest to zgodne z prawem, lecz informacja taka powinna być przedstawiana kredytobiorcom.

Podstawą ustalenia WIBOR-u powinny być dane dotyczące rzeczywistych transakcji pożyczkowych zawieranych między bankami. Niemniej od czasu kryzysu z lat 2008-2009 działalność banków jest w przeważającej mierze finansowana nie z pożyczek, tylko z innych źródeł. W praktyce banki raportują GPW Benchmark wysokość oprocentowania, po jakim teoretycznie gotowe są pożyczyć pieniądze. Jednak do takich transakcji nie dochodzi lub dzieje się to tylko w pojedynczych przypadkach. Banki nie ponoszą zatem zamieszczanego w umowach kredytowych kosztu pozyskania pieniądza w drodze pożyczek, a mimo tego obciążają nim kredytobiorców.

Nie jest prawdą, że banki nie mają wpływu na WIBOR. Wszak na podstawie ich deklaracji, niemal identycznych, niezależnie od sytuacji rynkowej poszczególnych banków, spółka GPW Benchmark ustala wysokość wskaźnika WIBOR.

Błędne podstawy umów kredytowych

Zgodnie z art. 23b rozporządzenia BMR, Komisja Europejska lub organ krajowy może wskazać zamiennik wskaźnika, jeśli np. nie odzwierciedla on danego rynku lub realiów. Dlatego obecnie WIBOR jest już zastępowany przez WIRON, który opiera się na warunkach rzeczywiście wykonanych depozytowych transakcji jednodniowych. Niektóre banki proponują teraz takie umowy. Według najnowszych informacji z rynku, całkowite zaprzestanie stosowania WIBOR-u nastąpi prawdopodobnie dopiero w 2027 roku. Zmiana wskaźnika najlepiej pokazuje, że sposób ustalania WIBOR i stosowanie go w umowach z konsumentami było błędne.

Na argumenty dot. ryzyka wzrostu WIBOR-u sektor bankowy najczęściej wskazuje, że nie jest nieograniczone, bo limituje je tzw. instytucja odsetek maksymalnych. I to również nie jest prawdą. Odsetki maksymalne są zależne od stopy referencyjnej NBP i rosną wraz z nią. Nie jest ona w żaden sposób ograniczona. Kredytobiorcy ponoszą koszt wszelkich zmian. Bank zatem zarabia w każdej sytuacji, nie tylko na uzasadnionej marży, ale także na zmianie innych wskaźników WIBOR, głównie 3M i 6M.

W wyroku C-128/18 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wskazał wprost, że regułą przejrzystości warunku umownego, ustalającego zmienną stopę procentową, jest dostarczenie informacji na temat przeszłych zmian wskaźnika, na podstawie którego obliczana jest ta stopa procentowa. Banki powinny zatem przedstawiać kredytobiorcom informację, że w 2001 roku WIBOR 3M wynosił blisko 20 punktów procentowych, a w 1995 roku – nawet 30%. Przy zaciąganiu kredytów, udzielanych zwykle na 30 czy 40 lat, kredytobiorcy powinni być uprzedzani o takiej zmienności i ryzyku, że WIBOR może skrajnie przyjmować nawet ww. wartości.

Zapowiada się zacięta walka

Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) nie radzi sobie z kontrolowaniem rynku finansowego. Świadczą o tym m.in. afery Amber Gold, GetBack, wieloletnie kłopoty z tzw. „polisolokatami” czy trwające problemy z tzw. kredytami walutowymi, czyli potocznie mówiąc, ze sprawami frankowymi. Teraz należy spodziewać się wzrostu liczby spraw tzw. złotówkowiczów. Będzie on następował wraz z kolejnymi zabezpieczeniami wydawanymi przez sądy i rosnącą świadomością kredytobiorców na temat możliwości podważenia umów opartych o wskaźnik WIBOR.

Jak w każdej sprawie sądowej, i w tym przypadku tzw. złotówkowicze muszą liczyć się z długim, tj. 3-4 letnim, procesem. Są mocne argumenty za wyeliminowaniem z umów kredytowych zmiennego oprocentowania. Banki nie wypełniały obowiązków realizacyjnych i nie przekazywały klientom istotnych dokumentów. Ponadto nie finansują udzielanych kredytów z pożyczek czy kredytów, które zaciągają w innych bankach, lecz z depozytów lub kapitałów własnych. Koszt pozyskania pieniądza jest zatem dużo, dużo niższy niż stawka WIBOR, którą obciążają kredytobiorców. Tak generują gigantyczne zyski, których nie oddadzą bez walki.

Obecnie banki zapalczywie bronią WIBOR-u. Czują wsparcie KNF, mają silną organizację, tj. Związek Banków Polskich. W najbliższym czasie nie należy spodziewać się istotnej zmiany stanowiska sektora bankowego. Można jednak liczyć na to, że po pierwszych niekorzystnych wyrokach banki będą bardziej skłonne do rozmów niż z frankowiczami. Być może szybciej zaczną zawierać ugody i zmieniać warunki kredytowania, zamiast czekać kilka lat i ryzykować większe straty.

Gdyby banki proponowały frankowiczom ugody kilka lat temu, ich koszt mógłby być dużo, dużo niższy. W przypadku kredytów opartych o WIBOR pierwszy bank, który zdecyduje się rozmawiać ze swoimi klientami i wspólnie rozwiązać ten problem, może sporo zyskać. W wezwaniach przedsądowych złotówkowicze – w przeciwieństwie do frankowiczów – nie żądają od kredytodawców unieważnienia umów, lecz zmiany warunków oprocentowania na takie, które równoważą interesy kredytobiorców i banków.

Złotówkowiczom pójdzie łatwiej?

Można stwierdzić, że frankowicze przetarli złotówkowiczom szlaki do walki o swoje pieniądze. I tym drugim może być łatwiej prowadzić tego typu sprawy. Jak udowodnili kredytobiorcy frankowi, z bankami można wygrać. Co więcej, świadomość sądów nt. sytuacji konsumentów i odpowiedzialności przedsiębiorców jest dużo wyższa niż kilka lat temu.

Jak pokazują pierwsze udzielane zabezpieczenia, sądy dostrzegają obowiązki informacyjne banków i traktują je poważnie. Niestety, niewydolność wymiaru sprawiedliwości, którą świetnie widać w sprawach frankowych, jest powszechna. Nie zostanie szybko i łatwo naprawiona. Pewną nadzieją jest fakt, że sprawy kredytów złotowych będą częściej rozpoznawane przez sądy rejonowe, które nie są aż tak obłożone sprawami.

Niemniej z dużym prawdopodobieństwem można wskazać, że realny jest schemat podobny do tego, z jakim mieliśmy do czynienia przy kredytach walutowych. Przed sobą mamy zatem kilka lat niejednolitych wyroków, dojście zagadnienia do Sądu Najwyższego i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a następnie utrwalenie korzystnego orzecznictwa sądów i zwiększone zainteresowanie klientów.

Autorem komentarza jest adwokat Jakub Bartosiak z warszawskiej Kancelarii MBM Legal.

Wynik wyborczy stabilizuje kurs CHF

frank-szwajcar
Sukces wyborczy partii opozycyjnych umocnił złotego. Frank szwajcarski obecnie wyceniany jest na ok. 4,7 zł. Niemniej frankowicze wciąż boją się spadku wartości polskiej waluty. I zdaniem ekonomistów, może to nastąpić, jeśli Prawo i Sprawiedliwość będzie opóźniało stworzenie nowego rządu. Natomiast prawnicy podkreślają, że wzrost kursu szwajcarskiej waluty byłby dla kredytobiorców dodatkowym impulsem do podjęcia decyzji o wytoczeniu powództwa. Z kolei spadek wartości nie przełożyłby się na mniejsze zainteresowanie sporami. Spowodowałby za to, że propozycje banków w zakresie ugody stałyby się atrakcyjniejsze. We wrześniu Szwajcarski Bank Narodowy utrzymał stopy procentowe na dotychczasowym poziomie. Kolejne posiedzenie zaplanowano na połowę grudnia br.

Złoty wzmocniony po wyborach

Obecnie kurs franka szwajcarskiego wobec polskiego złotego wynosi ok. 4,7 zł. Dla zadłużonych w tej walucie ważne jest, że nie przekracza granicy 5 zł, ale zastanawiają się oni, czy jest szansa na jeszcze większe umocnienie się złotego względem franka, co w konsekwencji przełożyłoby się na spadek wysokości miesięcznych rat kredytów. Ekonomista Marek Zuber, wykładowca Akademii WSB, jest zdania, że po wyborach złoty odreagował, ponieważ Prawo i Sprawiedliwość – pomimo uzyskania największej liczby głosów – nie utrzymało władzy.

– Dalsze wzmocnienie wartości złotego względem najważniejszych walut jest możliwe pod warunkiem powstania koalicji i stworzenia opozycyjnego rządu. Ponadto musi się uprawdopodobnić to, że dostaniemy środki unijne. Wtedy euro absolutnie może kosztować mniej niż 4,30 zł, dolar – poniżej 4 zł, a frank szwajcarski – niecałe 4,5 zł – przekonuje Marek Zuber.

Jak podkreśla prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club (BCC), sukces wyborczy partii opozycyjnych spowodował pojawienie się oczekiwań na rynkach finansowych, że już w nadchodzącym 2024 roku zaczną do Polski napływać duże środki z UE w ramach Krajowego Funduszu Odbudowy. W latach 2024-2027 mają one wynieść ok. 60 mld euro, a także – w ramach bieżącej perspektywy budżetowej UE – ok. 65 mld euro. Bez tego sukcesu wyborczego inwestorzy mogli zakładać, że napływ środków byłby niewiele większy niż zero.

Zagrożenia dla kursów w IV kwartale

– Wynik wyborczy nie zmienia jednak znacząco oczekiwań analityków, że deficyt budżetowy będzie wysoki, tj. powyżej 3% PKB. Relacja długu publicznego do PKB będzie rosła. Przypominam prognozę Międzynarodowego Funduszu Walutowego, że ta relacja może wzrosnąć nawet do około 70% w ciągu najbliższych 10 lat. To największe zagrożenie. Ponadto tempo wzrostu PKB zacznie rosnąć z poziomu bliskiego zera w roku 2023 do ok. 3,5% w roku 2024. To może podtrzymać inflację CPI w Polsce na poziomie powyżej 2,5% przez najbliższych kilka lat. W nowych okolicznościach politycznych Rada Polityki Pieniężnej NBP może też wolniej obniżać stopy procentowe – ostrzega prof. Gomułka.

Marek Zuber uważa, że przebicie przez franka bariery 5 zł jest mało prawdopodobne. Taki scenariusz byłby realny, gdyby zaraz po wyborach doszło do rozruchów, podobnych do tych w USA, których nikt tam się nie spodziewał. Jednak, w opinii eksperta, nie ma o tym mowy w Polsce. Ekonomista natomiast obawia się, że mogą zostać wykorzystane jakieś kruczki prawne, w celu maksymalnego opóźnienia utworzenia nowego rządu.

– Tak naprawdę teraz zagrozić nam mogą głównie polityczne gierki i próby opóźnienia przez PiS przekazania władzy w nowe ręce. To zdecydowanie osłabiałoby złotego. Osobiście mam nadzieję, że rząd zostanie utworzony przed Bożym Narodzeniem. To i tak późno, ale tyle trwają procedury – zaznacza ekspert Akademii WSB.

Z kolei prof. Gomułka wskazuje, że najbliższe tygodnie to okres negocjacji pomiędzy KO, Trzecią Drogą oraz Nową Lewicą. Tak będzie do 13 listopada br. Wówczas odbędzie się posiedzenie Sejmu, dotyczące budżetu państwa na rok 2024 oraz składu nowego rządu. Kluczowe decyzje personalne w obszarze gospodarczym będą dotyczyły nie tylko premiera, ale także ministra finansów.

– Biorąc jeszcze pod uwagę uwarunkowania globalne, relacjom kursowym mogłoby zagrozić zaognienie sytuacji na Bliskim Wschodzie, w Ukrainie czy też w Chinach. Jednak w ostatnich tygodniach nic tak dramatycznego się nie wydarzyło. Jeśli chodzi o polskie realia, wydaje się, że gospodarka najgorsze ma już za sobą. Kolejne miesiące powinny być nieco lepsze – uspokaja Marek Zuber.

„Potencjał” franka szwajcarskiego

Prof. Gomułka nie odrzuca też scenariusza, w którym frank szwajcarski umocni się względem złotego. Przewiduje, że może tak się stać, jeśli inflacja w Polsce ponownie przekroczy 10%. A w mocno niestabilnych czasach istnieje oczywiście takie ryzyko. Ekspert zauważa jednak, że kurs franka szwajcarskiego jest od jakiegoś czasu stabilny wobec euro. I informuje, że wchodzimy w okres nadal małych zmian wzajemnych kursów – euro wobec dolara i obu tych walut wobec franka.

– Kurs złotego wobec tych trzech walut będzie zależeć głównie od tego, jak szybko zaczną napływać do Polski środki z UE. Możliwe jest osłabienie franka wobec złotego w sytuacji szybkiego zakończenia tzw. wojny prawnej z UE, w przypadku tylko umiarkowanego wzrostu deficytu budżetowego i kontynuacji spadku inflacji – wyjaśnia ekspert z BCC.

Według wykładowcy Akademii WSB, należy brać pod uwagę, że frank szwajcarski nie ma wielkiego znaczenia dla polityki i gospodarki w kontekście przenoszenia inflacji. Nie importujemy wiele ze Szwajcarii. Najważniejszą walutą, która przekłada się na surowce, jest dolar, choć coraz większe znaczenie ma euro. Przeszliśmy na nie w rozliczaniu gazu.

– Wartość franka ma znaczenie właściwie tylko dla tych, którzy spłacają kredyty frankowe. Ich położenie

jest trudne i wielu płaci aktualnie najwyższe raty w swojej historii. Nawet kiedy frank kosztował powyżej 5 zł, były niższe stopy procentowe. Frankowicze płacą więc wiele, ale przecież większość może korzystać z sądowych dróg unieważnienia umowy kredytowej. W czerwcu korzystne rozstrzygniecie dla nich wydał TSUE. Uwzględniając to wszystko, można powiedzieć, że obecnie kredytobiorcy frankowi są w lepszej sytuacji niż złotowi – stwierdza Zuber.

Możliwe scenariusze dla frankowiczów

Co oznaczałoby dla kredytobiorców, gdyby nastąpił ewentualny wzrost kursu franka względem złotego w IV kw. 2023 roku? Adrian Goska z Kancelarii SubiGo uważa, że stałoby się to dodatkowym impulsem dla zadłużonych do podjęcia decyzji o wejściu na ścieżkę sądową. Powodowie mogliby wnioskować o zabezpieczenie powództwa poprzez zawieszenie spłaty rat do czasu wydania rozstrzygnięcia, co niemalże od razu zabezpieczyłoby ich przed skutkami wzrostu franka. Czy analogicznie spadek kursu zniechęciłby kredytobiorców do podważania umowy? Ekspert z Kancelarii SubiGo przekonuje, że mechanizm nie musi tak zadziałać.

– Spadek kursu franka niekoniecznie wpłynie na decyzje o zaniechaniu drogi sądowej. Musiałby być naprawdę bardzo duży, by umożliwił powrót do poziomu pewnej równowagi finansowej. Myślę, że frank musiałby kosztować ok. 2 zł, co jednak nie wydaje się możliwe w obecnych czasach – komentuje mec. Goska.

Natomiast adwokat Jacek Bartosiak z Kancelarii MBM Legal jest zdania, że spadek kursu mógłby się przełożyć na to, że propozycje banków w zakresie ugody stałyby się nieco bardziej atrakcyjne. Saldo kredytu wyrażone w złotych byłoby wówczas niższe, a wirtualna „strata” banków wynikająca z ugody zmniejszyłaby się. Ekspert zapewnia, że z procesowego punktu widzenia aktualny kurs nie ma większego znaczenia.

– Wzrost kursu motywuje jednak do zweryfikowania sytuacji i podjęcia działań. Klienci chcą znać swoje rzeczywiste zadłużenie i stan rozliczeń z bankiem. Ewentualne podniesienie stopy LIBOR spowoduje wzrost oprocentowania kredytów powiązanych z frankami. Jeśli jednocześnie kurs CHF będzie wysoki, to połączenie tych dwóch okoliczności może wywindować raty na jeszcze wyższy poziom. Zwykle jest to silna motywacja do pozwania banku i pozbycia się lub znaczącego zmniejszenia zadłużenia – tłumaczy mec. Bartosiak.

Od grudnia 2014 roku w Szwajcarii obowiązują ujemne stopy procentowe. Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) zaskoczył we wrześniu wielu analityków, którzy spodziewali się podniesienia stóp. Tak się jednak nie stało – pozostały one na dotychczasowym poziomie. Wprawdzie inflacja w Szwajcarii jest dużo niższa niż w innych państwach Europy czy w USA, ale mimo to SNB dąży do tego, by sprowadzić wskaźnik cen konsumpcyjnych do celu wynoszącego 2%. Na dalszą sytuację może wpłynąć najbliższe posiedzenie Banku, które zostało zaplanowane na 14 grudnia br.

– Z pewnością decyzja SNB o podwyżce stóp procentowych bądź chociażby o utrzymaniu ich na tym samym poziomie może mieć wpływ na rozpoczęcie drogi sądowej przez frankowiczów. Ewentualny spadek stóp procentowych w Szwajcarii nie przełoży się na odwrót tych, którzy już weszli na tę ścieżkę, gdyż niewielkie obniżki nie przynoszą natychmiastowego efektu w postaci zmniejszenia rat – podsumowuje mec. Adrian Goska.

Źródło:
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wg GUS

markus-spiske-484245-unsplash
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wg GUS.

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował Obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 19 października 2023 r. w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, włącznie z wypłatami z zysku, w trzecim kwartale 2023 r.

W związku z art. 5 pkt 31 ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2022 r. poz. 2561, z późn. zm. 1)) ogłasza się, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, włącznie z wypłatami z zysku, w trzecim kwartale w 2023 r. wyniosło 7465,32 zł. – czytamy w raporcie GUS.

1) Zmiany tekstu jednolitego wymienionej ustawy zostały ogłoszone w Dz. U. z 2022 r. poz. 2674 i 2770 oraz z 2023 r. poz. 605, 650, 658, 1234, 1429, 1675, 1692, 1733, 1831, 1872 i 1938.

Źródło: GUS.

Rosną ceny nieruchomości – w jaki sposób inwestować mądrze na rynku nieruchomości w Polsce?

jodko
Rosną ceny nieruchomości – w jaki sposób inwestować mądrze na rynku nieruchomości w Polsce? Ani wysokie stopy procentowe ani inflacja, ani wcześniej pandemia nie zahamowały popytu na inwestycje w nieruchomości. Z danych SonarHome wynika, że dziś roczny wzrost cen wynosi już nie w granicach 3 proc., jak to było jeszcze pół roku temu, ale ponad 17 proc. w Krakowie, ponad 16 proc. w Warszawie, ponad 12 proc. we Wrocławiu. Jak zatem mądrze inwestować w nieruchomości? – Nie tylko miasta. Szukać lokalizacji atrakcyjnych turystycznie, zwracać uwagę na plan zagospodarowania i rozplanowania inwestycji w długim czasie – radzi Radosław Jodko, ekspert ds. Inwestycji. 

– Na początku 2023 roku wydawało się, że wzrost kosztów finansowania studził będzie potencjał inwestorów. Rosnące ceny energii, stopy procentowe, inflacja i pogarszająca się sytuacja makroekonomiczna to zjawisko globalne, które skłoniło inwestorów do szukania możliwości bezpiecznego lokowania swoich pieniędzy. Okazuje się, że nieruchomości wciąż należą do tych, które oceniamy jako bezpieczne. Dlaczego? Większość z nas uznaje, że jest to coś namacalnego, zrozumiałego i dzięki temu wierzymy, że jest mniej ulotne. Miastom pomaga przede wszystkim migracja – od lat obserwujemy trend wyludniania się mniejszych miast i migracji ludności do wielkich aglomeracji – zwraca uwagę Radosław Jodko, ekspert ds. Inwestycji RRJ Group.
Potwierdzają to rosnące ceny na rynku pierwotnym, ale także rosnące ceny najmu. Z danych SonarHome wynika, że we wrześniu 2023 roku roczny wzrost cen wynosi nawet ponad 17 proc. (Kraków). Niewiele mniej, bo o ponad 16 proc. wzrosły ceny w Warszawie, o ponad 12 proc. we Wrocławiu, a w Łodzi czy w Katowicach wzrost waha się między 7 a 10 proc.

– Z pewnością polski rynek nieruchomości nie jest nasycony. Młodzi nie chcą mieszkać z rodzicami i już nawet milenialsi zaczynają myśleć o własnym M. Jeszcze ciekawiej sytuacja przedstawia się z inwestycjami, przy czym inwestorzy indywidualni często szukają innego typu lokalizacji – chętnie wybierają Hiszpanię czy Włochy. Czy jest to dobry kierunek? Jeśli jest to zakup domu bądź mieszkania, z którego chcemy korzystać wyłącznie okazjonalnie, na przykład w wakacje, wtedy niekoniecznie, ponieważ nie kalkulują się koszty utrzymania. Dane te pokazują jednak pokazuje pewien trend: szukamy atrakcyjnych turystycznie lokalizacji. Polska pod tym względem również jest atrakcyjna dla inwestorów – wyjaśnia Jodko.

Jak podkreśla, w 2023 roku (i prawdopodobnie również w przyszłym) jedne z najciekawszych inwestycji znajdują się na Mazurach, szczególnie w regionach, które uchodzą za dzikie, mało zaludnione, a jednocześnie stanowią raj dla żeglarzy czy miłośników tego typu turystyki wodnej.

– Obserwuję duże zainteresowanie inwestorów projektami znajdującymi się w atrakcyjnych turystycznie lokalizacjach, kiedy w dodatku inwestycja pokazana jest w całościowym planie w długim okresie, najlepiej z kilkoma wariantami możliwości uzyskania zwrotu z inwestycji. To pozwala policzyć możliwe zyski, ale też zaplanować, do kogo możemy trafić z taką inwestycją – podsumowuje Jodko.

Źródło: Radosław Jodko, ekspert ds. Inwestycji.