Kobiety na rynku nieruchomości okiem Grupy Reesco

Grupa Reesco - Kobiety w nieruchomości

Reesco (obecnie jako spółka z Grupy Reesco) to firma, która od 12 lat z powodzeniem zmienia oblicze polskich nieruchomości komercyjnych. W portfolio Grupy znajduje się już ponad 1,5 miliona mk.w. przebudowanych i odmienionych topowych powierzchni – biurowych, handlowych, hotelowych i PRS. Warto podkreślić, że aż 47% wszystkich zatrudnionych w spółkach Grupy Reesco – stanowią kobiety. Tym samym nie tylko kreują zupełnie nowy wizerunek obiektów biurowych i handlowych, lecz także „odczarowują” całą branżę budowalną, postrzeganą do tej pory jako typowo męską.

Spis treści:
Branża otwarta na kobiety
Kobieta pracująca
Piastunki biurowej atmosfery
Obsługa omnichannel

 

Branża otwarta na kobiety

Kobiety coraz odważniej wchodzą do branży budowlanej. Wprawdzie płeć piękna nadal stanowi jedynie 35% studentów publicznych uczelni technicznych, ale widoczny jest trend zwyżkowy w porównaniu z poprzednimi latami. Co ciekawe, Polki stanowią ponad 90% osób uczących się na kierunkach związanych z architekturą wnętrz. Równie dobrze statystyki wyglądają w przypadku zarządzania projektami oraz inżynierią zarządzania. Tutaj stosunek procentowy kobiet do mężczyzn wynosi 54:46.

– Kobiety w branży nieruchomości to coraz częstszy widok. W samej Grupie Reesco stanowią one niemal połowę zatrudnionych osób. Zajmują stanowiska praktycznie w każdym dziale. W ramach kompleksowej usługi design & build, przeprowadzają inwestorów przez cały proces: od definicji projektu, poprzez opracowania przedprojektowe, koncepcyjne, budowlane, wykonawstwo, po odbiory końcowe. Również jedna z naszych spółek – Reesco Retail z powodzeniem rozwijana jest pod okiem Dyrektor Zarządzającej, Lucyny Śliż – mówi Artur Winnicki, CEO Grupy Reesco.

Kobieta pracująca

Ikoniczna już postać serialowej bohaterki Czterdziestolatka w pełni oddaje charakter współczesnych Polek oraz ich pracowitość. Są wszechstronne, zaradne, multizadaniowe, a przede wszystkim posiadają niezwykłe zdolności komunikacyjne. Poza kompetencjami stricte technicznymi, cechują się ogromną empatią, która pozwala im na budowanie długofalowych relacji i bycie o krok przed nadchodzącymi wyzwaniami. To bardzo istotne, zwłaszcza w perspektywie bardzo zmiennej rzeczywistości społeczno-gospodarczej, wzrostów stawek energii i kosztów eksploatacji budynków, a także większej presji względem dbania o środowisko naturalne, Rynek nieruchomości staje się zatem coraz bardziej atrakcyjnym środowiskiem zawodowym dla kobiet, które chcą wykorzystać swój potencjał organizacyjno-negocjacyjny i szukają konkretnych rozwiązań.

Piastunki biurowej atmosfery

Wyzwaniem branży nieruchomości stają się coraz większe oczekiwania najemców i użytkowników względem przyjaznego miejsca pracy. Najnowsze badanie „Grafton Recruitment” pokazuje, że nikt nie chce wracać do biur w pełni stacjonarnym trybie. Jak przekonać pracowników, aby chcieli opuścić przytulne domowe środowisko? Otóż zapewnić im jeszcze lepsze warunki w biurze.

Rynek biurowy w Polsce, ale i na całym świecie potrzebuje obecnie doskonałych strategów od workplace, którzy jednocześnie będą posiadali odpowiednie zaplecze socjologiczne. Nieoceniona jest w tym przypadku rola kobiet, które świetnie radzą sobie z optymalizacją kosztów, szukając nowych rozwiązań, a jednocześnie nie pozostają obojętne na potrzeby klientów. Potrafią słuchać, analizować, a do tego konkretnie przedstawiać swoje wizje. Cieszę się, że w zespole Reesco pracuje tyle kobiet, ponieważ każda z nich wkłada w pracę część swojej osobowości, czyniąc branżę bardziej ludzką, przemyślaną, odpowiedzialną i przyjazną – podkreśla Artur Winnicki.

Obsługa omnichannel

Wśród trendów, o których pisali już eksperci z Reesco, można wymienić odbicie rynku retailowego. Zauważalna jest zwiększona aktywność najemców, a część firm coraz częściej wybiera mniejsze miejscowości. W związku z tym rynek potrzebuje specjalistów od przebudowywania nowych formatów, aby dostosować się do nowych warunków. Tutaj z kolei przydają się zdolności negocjacyjne.

– Istotnym tematem stają się kwestie budowania relacji pomiędzy właścicielami obiektów handlowych i najemcami, którzy borykają się z ciągłymi wzrostami kosztów. Zmiany układu powierzchni, czy modernizacje dotyczą wyżej wspomnianych. To duże wyzwanie, ale i ogromnie satysfakcjonująca praca. Spółka Reesco Retail posiada duże doświadczenie w zarządzaniu przebudowami w kilku różnych lokalizacjach jednocześnie, co wymaga odpowiedniego dokładnego planowania prac i ich nadzorowania. O naszej elastyczności i szerokim terytorialnym zakresie działania świadczy portfolio zrealizowanych dotychczas projektów. Jestem dumna, że jako kobieta zostałam zaproszona do tworzenia i zarządzania firmą. Niezmiennie od ponad 2 lat, wspólnie z innymi koleżankami i kolegami z zespołu, realizujmy założone plany – komentuje Lucyna Śliż, Członek Zarządu, Reesco Retail.

Źródło: Grupa Reesco.

GUS: obwieszczenie w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował Obwieszczenie w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w pierwszym kwartale 2023 roku.

Jest to obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 21 kwietnia 2023 r. w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w pierwszym kwartale 2023 r.
Jak informuje Główny Urząd Statystyczny, przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w pierwszym kwartale 2023 r. wyniosło 7178,30 zł.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Ceny produktów rolnych w marcu 2023 roku wg GUS

matthew-guay-148463-unsplash

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt cen produktów rolnych w marcu 2023 roku.

Jak czytamy w raporcie GUS, ceny skupu podstawowych produktów rolnych[1] spadły w marcu 2023 r. w stosunku do miesiąca poprzedniego. Spadek ten wyniósł 1,0%.
Z kolei w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku wzrosły. Wzrost ten wyniósł 10,5%.

[1] Pszenica, żyto, żywiec wołowy, żywiec wieprzowy, drób, mleko krowie.

Źródło: GUS.

Informacja Głównego Urzędu Statystycznego w sprawie zaktualizowanego szacunku PKB

ibrahim-rifath-789914-unsplash

Główny Urząd Statystyczny opublikował informację w sprawie zaktualizowanego szacunku PKB według kwartałów za lata 2021-2022.

Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, według ostatecznego szacunku produkt krajowy brutto (PKB) w 2021 r. zwiększył się realnie o 6,9% w porównaniu z 2020 r., wobec wcześniej opublikowanego wzrostu o 6,8%. W 2022 r. PKB wzrosło realnie o 5,1%, wobec wcześniej opublikowanego wzrostu o 4,9%.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Złoto osiąga rekordowe ceny. Czy można bezpiecznie lokować w nie pieniądze?

jodko-600x463

Ratowanie Credit Suisse nie pomogło na razie. Największy niemiecki bank Deutsche Bank wywołał zamieszanie u inwestorów informacją, która miała ich upewnić w tym, że bank jest silny finansowo. Inwestorzy z Hongkongu próbują nakłonić bank HSBC do podziału na dwie części – azjatycką i zachodnią. Presja na europejskie banki jest wyraźna – zauważa Radosław Jodko, ekspert ds. inwestycji z RRJ Group. 

Biorąc pod uwagę bezpieczeństwo inwestycyjne, powtarzam, że kluczowe są: dywersyfikacja oraz płynność finansowa, poza oczywiście kalkulacją ryzyka. Warto zawsze mieć jakąś część gotówki dostępną od zaraz, tak więc nie pozbywałbym się pieniędzy z kont bankowych.
Powiedziałbym też, że biorąc pod uwagę turbulencje oraz dużą niepewność na rynkach, nie jest dobry moment ani do lokowania oszczędności w euro czy dolarach. Za to warto rozważyć kryptowaluty – oczywiście mówimy tylko o głównych bitcoinach i rzecz jasna, trzeba uwzględnić, że to lokata na długi czas. Pewnie wymaga nieco rozeznania, jak funkcjonuje ten rynek. Zdaję sobie sprawę, że wielu nie inwestuje w krypto, bo ich nie rozumie.
Wciąż bardzo dobrą lokatą pieniędzy jest ziemia, ale także nieruchomości, które określa się jako lokalizacje premium: nadmorskie czy szalenie w tej chwili popularne nieruchomości czy działki na Mazurach. Lokując pieniądze, warto się zastanowić, czy na pewno nie będziemy ich potrzebowali za rok czy za dwa? Nie jest oczywiste, czy akurat da się tak łatwo wówczas sprzedać działkę, kiedy akurat poczujemy się przyparci do muru.
Dlatego zwracam w tej chwili uwagę przede wszystkim na płynność. Obligacje? Tak, to wciąż najbezpieczniejszy mechanizm. Inwestorom rozważającym duże inwestycje radzę  poczekać jeszcze chwilę na rozwój sytuacji inflacyjnej. Nie wiem, co przyniesie presja rządów i banków centralnych, żeby chronić sektor bankowy zgodnie z panującym przekonaniem, że kryzys bankowy jest najgorszym scenariuszem, który może spotkać gospodarkę. Walka o stabilność sektora bankowego znacznie utrudnia walkę z inflacją. Najbliższe dane inflacyjne będą pokazywały, w jakim kierunku zmierzamy i czy nieco to zamieszanie (także emocjonalne) się kończy.
Autor: Radosław Jodko, ekspert ds. inwestycji z RRJ Group. 

Złoto inwestycyjne z rekordowymi wynikami?

michal-teklinski-goldenmark (1)

Trwający obecnie cykl wzrostowy złota zapoczątkowany został w listopadzie ubiegłego roku. Po korekcie w lutym i na początku marca, w kwietniu królewski metal ponownie przekroczył poziom 2 000 dolarów, osiągając pod koniec ubiegłego tygodnia 2 040 USD za uncję.

Spis treści:
FED skłania się ku zakończeniu podwyżek
Prognozy MFW mniej optymistyczne
Nastroje w Polsce nieco lepsze od globalnych

Nieco inaczej sytuacja wygląda w polskim złotym, ponieważ wzrost ceny złota był konsekwencją drastycznego osłabienia dolara – również względem złotówki. W praktyce oznacza to, że choć złoto mocno podrożało, zbliżając się do swojego rekordu wszechczasów wynoszącego 2 078,80 USD, w polskim złotym kruszec w ubiegłym tygodniu nawet nieznacznie staniał. W poniedziałek wielkanocny cena uncji wahała się w przedziale 8 460-8 600 PLN, podczas gdy w piątek było to już 8 560-8 540 PLN.

Z punktu widzenia polskiego inwestora jest to sytuacja korzystna, gdyż wzrost ceny w USD może napędzać globalny popyt na złoto, a więc jego cenę, podczas gdy w złotówkach płacimy mniej, co potraktować można jak swego rodzaju dyskont.

FED skłania się ku zakończeniu podwyżek

Przyczyną gwałtownego osłabienia dolara (US Dollar Index najniżej od roku) był opublikowany w środę zaskakująco dobry odczyt inflacji konsumenckiej za marzec. Inflacja w USA wyniosła 5 proc. i była najniższa od maja 2021 roku. W świetle ostatnich wątpliwości dotyczących dalszych poczynań FED-u, taki odczyt inflacji jest czynnikiem przemawiającym na korzyść rychłego zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych. Nastrój ten dodatkowo podbił wskaźnik cen dóbr produkcyjnych PPI – spadł on do poziomu najniższego od prawie trzech lat.

W tej sytuacji dalsze zacieśnianie polityki pieniężnej mogłoby stanowić jedynie niepotrzebne ryzyko dla rozchwianego już systemu bankowego, a także dla gospodarki. Z opublikowanych protokołów z ostatniego posiedzenia FED-u wynika, że pauza w podwyżkach lub zakończenie cyklu, były brane już pod uwagę. Dobry odczyt inflacji może przypieczętować tę decyzję.

Prognozy MFW mniej optymistyczne

W miniony wtorek Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował najnowsze prognozy dla światowej gospodarki. Są one nieznacznie mniej optymistyczne niż te z początku roku, do czego przyczyniła się przede wszystkim inflacja spadająca w tempie wolniejszym od oczekiwanego. W roku 2023 globalny wzrost PKB ma spaść do 2,8 proc. względem 3,4 proc. w 2022 roku oraz oczekiwań na poziomie 2,9 proc. Globalna inflacja w tym roku ma wynieść średnio 7 proc. wobec 8,7 proc. w minionym roku.

Kluczowymi czynnikami ryzyka dla gospodarki pozostają skumulowane skutki pandemii COVID-19, rosyjskiej inwazji na Ukrainę, ale także utrzymujący się na wysokim poziomie dług publiczny.

Nastroje w Polsce nieco lepsze od globalnych

Firma EY Polska opublikowała wyniki swoich badań przeprowadzonych wśród prezesów firm w obliczu spowolnienia gospodarczego. Wyniki dla Polski są nieco bardziej optymistyczne w zestawieniu z wynikami globalnymi, jednak w dalszym ciągu widoczne są w nich spore obawy. Aż czterech na dziesięciu ankietowanych prezesów uważa, że spowolnienie globalnej gospodarki będzie silne.

Wśród przyczyn najczęściej wskazywana była niepewność polityczna (28 proc.), ekonomiczne i dyplomatyczne relacje z Chinami (21 proc.) oraz wojna w Ukrainie, trwające problemy wynikające z pandemii COVID-19 i restrykcyjne przepisy (po 17 proc.). Niepewność polityczna wskazywana była w Polsce częściej niż w innych krajach, co wiąże się z faktem, iż rok 2023 jest rokiem wyborczym, a właściwie początkiem trzyletniego cyklu wyborczego (2023 – wybory parlamentarne, 2024 – samorządowe i europarlament, 2025 – prezydenckie).

W obliczu powyższych problemów, 40 proc. ankietowanych zadeklarowało rekonfigurację łańcuchów dostaw. Również 40 proc. wskazało na relokację aktywów operacyjnych, zaś jedna trzecia wycofuje się z niektórych rynków zagranicznych.

Autor: Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.

Rządowe zmiany a sytuacja na rynku nieruchomości

Photo by Tim Easley on UnsplashMinisterstwo Rozwoju i Technologii przedstawiło niedawno propozycje zmian mających na celu przeciwdziałanie tzw. patodeweloperce oraz aktom spekulacyjnym w obrocie nieruchomościami. Większość z tych propozycji ma wejść w życie jeszcze w tym roku. Część z nich nawiązuje do uchwalonego przez Sejm programu „Bezpieczny Kredyt 2%”.

Spis treści:
Wyeliminowanie cesji – uderzenie w spekulantów
Ograniczenia dla „patodeweloperki”

Pierwsza rządowa propozycja to likwidacja podatku od czynności cywilno-prawnych (PCC) przy zakupie pierwszego mieszkania na rynku wtórnym. Obecna stawka podatku PCC wynosi 2%. Przy zakupie mieszkania o wartości 500 tys. zł, oszczędność wyniesie więc 10 tys. zł. Ta zmiana w prawie miałaby wejść w życie na początku przyszłego roku.

– Przepisy dotyczące zniesienia podatku PCC przy zakupie pierwszego mieszkania na rynku wtórnym jest ukłonem głównie w stosunku ludzi młodych, którzy nie posiadają jeszcze nieruchomości na własność. Są to regulacje idące w dobrym kierunku, ograniczające w pewnym stopniu mechanizmy spekulacyjne i pozwalające zmniejszyć wydatki związane z zakupem pierwszej nieruchomości. – tłumaczy Maciej Semczak z firmy doradczej Lege Advisors.

Wyeliminowanie cesji – uderzenie w spekulantów

Kolejna zmiana w prawie to eliminacja cesji na rynku pierwotnym w przypadku umów deweloperskich. Czym jest cesja deweloperska? W praktyce to sprzedaż praw do naszego mieszkania innej osobie. Chodzi o sytuację, w której zakupiliśmy mieszkanie będące jeszcze w budowie. Po podpisanej z deweloperem umowie postanowiliśmy jednak zrezygnować i chcemy, aby ostatecznym kupującym była nowa osoba. Powstaje więc umowa cesji deweloperskiej. Na jej mocy wierzycielem staje się pierwotny nabywca mieszkania. Cesjonariuszem jest osoba, która stanie się w przyszłości ostatecznym właścicielem mieszkania. Natomiast dłużnikiem będzie deweloper. Cesje deweloperskie w praktyce prowadziły do ograniczenia liczby mieszkań w bezpośredniej ofercie i podnosiły koszt zakupu lokalu. Transakcja taka objęta jest zazwyczaj ustawą o podatku dochodowym od osób fizycznych (nawet do 32%), a od samej cesji należy zapłacić pełny 23-procentowy VAT.

Według rządu mechanizm cesji był często wykorzystywany przez spekulantów, czyli tzw. flipperów, do wykupywania oraz blokowania mieszkań na rynku pierwotnym i późniejszego ich odsprzedawania z zyskiem. To prowadziło do wzrostu cen nowych mieszkań i ograniczało ich dostępność dla przeciętnego Polaka. – wyjaśnia Maciej Semczak z firmy doradczej Lege Advisors.

Innym rozwiązaniem mającym ograniczyć spekulację, wymierzonym głównie w fundusze inwestycyjne, ma być wyższy podatek od czynności cywilno-prawnych przy zakupie przez inwestora więcej niż 5 mieszkań w jednym bloku. Podatek ten miałby wynieść 6% i byłby stosowany także przy transakcjach na rynku pierwotnym.

Ograniczenia dla „patodeweloperki”

Ministerstwo przedstawiło również rozwiązania dotyczące warunków technicznych przy budowie nowych mieszkań. Jedno z nich przewiduje, iż minimalna powierzchnia lokalu użytkowego ma wynieść 25 mkw. Nie dotyczy to lokali na parterze lub pierwszym piętrze. Rozwiązanie to ma przeciwdziałać zjawisku budowy i wykorzystywaniu małych lokali użytkowych jako lokali mieszkalnych.

Kolejną z propozycji jest zwiększenie odległości między budynkami znajdującymi się na sąsiadujących działkach. Obecnie są to 4 metry do granicy działki (czyli min. 8 metrów między budynkami). Po zmianie ma być to minimum 5 metrów do granicy działki, czyli 10 metrów między budynkami.

Zapowiadane zmiany dotkną także budowy balkonów. Po zmianie przepisów będą obowiązywały zasady dotyczące przegród między balkonami. Określona zostanie minimalna wysokość i szerokość przegrody. Będą musiały one też przepuszczać odpowiednią ilość światła.

– Większość ekspertów chwali te pomysły, jednak zauważa także, że mogą one podnieść koszt realizacji inwestycji, co zapewne przełoży się na wyższą cenę końcową dla kupującego. Nowe przepisy mają wejść w życie w najbliższych miesiącach. – mówi Maciej Semczak z firmy doradczej Lege Advisors.

Autor komentarza: Lege Advisors.

Rządowy program „Pierwsze Mieszkanie” już niebawem wejdzie w życie

mari-helin-tuominen-38313-unsplash

Rządowy program „Pierwsze Mieszkanie” już niebawem wejdzie w życie.

Rządowy program Pierwsze Mieszkanie ma wejść w życie z dniem 1 lipca 2023 roku. Program skierowany jest do osób, które nigdy wcześniej nie były, ani nie są w chwili obecnej właścicielami nieruchomości mieszkalnej, czyli domu lub mieszkania. Z programu będzie można skorzystać w ramach dwóch wariantów. Pierwszym będzie Bezpieczny kredyt 2%, a drugim Konto Mieszkaniowe. Adresatami programu są osoby, które nie ukończyły 45. roku życia. Wiele osób już tego wyczekuje jego wejścia w życie.

Kryzys energetyczny – co robić, kiedy w firmie zabraknie prądu?

mikael-kristenson-242079-unsplash

Pogłębiający się kryzys energetyczny, rosnące ceny prądu i niestabilność w dostawach energii elektrycznej zmuszają przedsiębiorców do poszukiwania rozwiązań, które zapewnią im bezpieczeństwo energetyczne. To właśnie od niego w dużej mierze zależy ciągłość funkcjonowania i wydajność firmy. Najpopularniejsza bez wątpienia jest inwestycja w OZE, w przede wszystkim w fotowoltaikę. Jednak to nie wszystko. Co jeszcze można wykorzystać? Jakie są alternatywy dla odnawialnych źródeł energii?

Spis treści:
Czy Polsce grozi blackout w 2023 roku?
Inwestycja w OZE jako element transformacji energetycznej polskich przedsiębiorstw
Jaki agregat prądotwórczy wybrać?
Przenośna stacja zasilania – must have nowoczesnej firmy

Czy Polsce grozi blackout w 2023 roku?

W dobie kryzysu energetycznego pojawia się wiele obaw o przedłużające się przerwy w dostawie prądu. Blackout może znacznie utrudnić normalne funkcjonowanie, przerwać ciągłość pracy w polskich przedsiębiorstwach i negatywnie odbić się na gospodarce. Czy rzeczywiście jest się czym martwić?

Ryzyko wystąpienia blackoutu wiąże się z niedoborem węgla. Elektrownie węglowe są bowiem głównym producentem energii elektrycznej w Polsce. Problemem bez wątpienia są też skrajne warunki atmosferyczne – wysokie temperatury i susze mają wpływ na nieplanowane wyłączenia elektrowni cieplnych. Eksperci zapewniają, że ryzyko wystąpienia blackoutu w Polsce jest niskie. Przyczynia się do tego intensywny rozwój infrastruktury umożliwiającej eksport energii z zagranicy oraz rosnąca popularność OZE. Ostatnie lata nauczyły nas jednak, że rzeczywistość lubi zaskakiwać. Warto przygotować się na każdą sytuację.

Inwestycja w OZE jako element transformacji energetycznej polskich przedsiębiorstw

Głównym argumentem przemawiającym na korzyść fotowoltaiki są oszczędności. Korzystanie z darmowej energii słonecznej pozwala obniżyć rachunki za prąd i w pewnym stopniu uniezależnić się od kolejnych podwyżek cen. Bez wapienia przyczynia się do tego zeszłoroczna nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii i wprowadzone wraz z nią zmiany w sposobie rozliczania energii produkowanej z promieni słonecznych. Sposób rozliczania net-billing jest o wiele bardziej opłacalny niż poprzedni system.

Czy instalacja fotowoltaiczna chroni firmę przed przerwami w dostawach prądu spowodowanymi awariami sieci? To zależy. W stosowanym powszechnie systemie on-grid problemy zewnętrznego dostawcy powodują wyłączenie inwertera, a tym samym odcinają firmę od prądu. Jest tzw. zabezpieczenie antywyspowe – dzięki niemu elektrycy pracujący przy naprawie sieci nie zostaną porażeni prądem płynącym z podłączonych do sieci instalacji prosumenckich. Firma, która chce całkowicie uniezależnić się od zewnętrznego dostawcy, powinna wybrać instalację off-grid lub hybrydową.

Inwestycja w odnawialne źródło energii bez wątpienia przekłada się na korzyści w perspektywie długofalowej. Problemem dla wielu przedsiębiorców są jednak wysokie koszty początkowe. Jaka jest tańsza alternatywa dla fotowoltaiki?

Jaki agregat prądotwórczy wybrać?

Na początku warto zainwestować w porządny agregat prądotwórczy. Wprawdzie urządzenie nie obniży rachunków za prąd, ale zabezpieczy firmę przed ewentualnym blackoutem spowodowanym awarią sieci czy innymi nieprzewidywalnymi czynnikami.

Agregat zamienia energię mechaniczną w elektryczną. Jego głównym elementem jest silnik spalinowy, zasilany skroplonym gazem, benzyną lub olejem napędowym. Przed zakupem agregatu warto przeprowadzić analizę sieci i obliczyć maksymalny pobór energii elektrycznej dla wszystkich urządzeń. Dobierając urządzenie, warto myśleć przyszłościowo i uwzględnić planowany rozwój zakładu przemysłowego bądź siedziby firmy.

Do zasilania pojedynczych maszyn budowlanych oraz podtrzymywania zasilania awaryjnego urządzeń biurowych i infrastruktury IT wystarczy agregat o mocy kilku kW. Większe agregaty, liczące od 10 do nawet 16 kW sprawdzają się do zasilania wymagających odbiorników elektrycznych wykorzystywanych w przemyśle, branży budowlanej czy w biurach.

Przenośna stacja zasilania – must have nowoczesnej firmy

Dość nieoczywistym, ale bardzo funkcjonalnym rozwiązaniem do firmy jest przenośna stacja zasilania. Ta mniejsza alternatywa dla agregatu prądotwórczego, jest w stanie zasilić podstawowe sprzęty wykorzystywane na co dzień w pracy w czasie awarii prądu. Doskonale sprawdza się w biurach.

Zakup stacji to dobre rozwiązanie dla małej firmy, gdzie inwestycja w fotowoltaikę wiąże się ze zbyt wysokim kosztem, a agregat niekoniecznie się sprawdzi – wyjaśnia Anna Bech, przedstawiciel firmy EcoFlow. – Stacja RIVER 2 Max o pojemności 512 Wh i mocy wyjściowej 500 W (którą można zwiększyć do 1000 W, dzięki technologii X-Boost) jest w stanie zasilić 80% powszechnie wykorzystywanych sprzętów.

Niekwestionowaną zaletą stacji jest funkcja EPS. Stacja sprawdza się w roli EPS. Oznacza to, że w sytuacji awaryjnej w ciągu 30 ms zaczyna zasilać wybrane urządzenia. Innymi słowy, pozwala na nieprzerwaną pracę podłączonych sprzętów mimo awarii prądu – mówi Anna Bech. – Do stacji można dokupić specjalne panele słoneczne, dzięki którym można naładować urządzenie w czasie blackoutu. Ładowanie stacji za pomocą darmowej energii słonecznej to także oszczędności na kosztach prądu!

materiał prasowy / źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

W jaki sposób nowelizacja procedury cywilnej wpłynie na tzw. sprawy frankowe?

Mec. Karolina Pilawska - adwokat

Z dniem 15 kwietnia 2023 roku wejdą w życie zmiany przepisów postępowania cywilnego w oparciu, o które rozpoznawane są w polskich sądach tzw. sprawy frankowe. W wielu doniesieniach medialnych można przeczytać, że te zmiany dla Frankowiczów są niekorzystne, ale czy na pewno tak jest? Jako prawnik, który od 2016 roku reprezentuje Frankowiczów w sądach mam odmienne zdanie.

Spis treści:
Szybsze procesy
Zmiana zasad właściwości rzeczowej sądów

Szybsze procesy

Po pierwsze uważam, że zmiany proceduralne wpłyną na poprawę sytuacji sądowej kredytobiorców frankowych, bo po prostu przyspieszą rozpoznanie tego rodzaju spraw. Dotychczas zdecydowana większość spraw Frankowiczów trafiała do tzw. Wydziału Frankowego, który został powołany do życia w kwietniu 2021 roku właśnie w celu usprawnienia tych procesów. W drugą rocznicę jego działalności wiemy, że od początku funkcjonowania wpłynęło do niego ponad 42 tys. spraw, które są rozpoznawane przez około 30 sędziów. Prosta matematyka pokazuje, że referat danego sędziego składa się z 1000 – 1500 spraw. W konsekwencji oznacza to, że w większości przypadków czas oczekiwania na rozprawę wynosi od 2 do 3 lat. Doliczając do tego II instancję, która jest niemal pewna, prawomocne rozpoznania danej sprawy w sądzie zajmuje od 4 do 5 lat. Z kolei moje doświadczenia z innymi sądami w Polsce, szczególnie tymi w mniejszych ośrodkach miejskich, pokazują, że średni czas rozpoznania sprawy w obu instancjach łącznie wynosi średnio od 2 do 3 lat, czyli znacznie krócej. Kilka dni temu na rozprawie przed jednym z warmińsko – mazurskich sądów ku mojemu ogromnemu zdziwieniu sędzia rozpoznający sprawę moich Klientów, których pozew trafił do sądu w listopadzie 2022 roku, czyli pół roku temu, przepraszał, że rozpoznanie sprawy trwa dłużej niż powinno. Z mojego punktu widzenia sprawa została rozpoznana ekspresowo, bo w pół roku od złożenia pozwu, co w warunkach warszawskich jest niemal niemożliwe. Oczywiście i w stolicy zdarzają się sprawy, które są rozpoznawane w I instancji w kilka miesięcy, ale nadal są one wyjątkami potwierdzającymi regułę.

Dlaczego większość Frankowiczów do tej pory decydowała się jednak na składanie swoich pozwów w Warszawie? Przed zmianą przepisów postępowania cywilnego kredytobiorca frankowy miał wybór – mógł pozwać bank przed sądem właściwym dla jego siedziby (a większość banków ma siedzibę w obrębie właściwości Wydziału Frankowego) albo w swoim miejscu zamieszkania. Kredytobiorcy decydowali się na sąd warszawski argumentując ten wybór specjalizacją Wydziału Frankowego i odpowiednim przygotowaniem sędziów do orzekania w takich sprawach. Trudno nie przyznać im racji, jednak nie można zapominać także, że sędziowie z innych sądów od lat orzekają w takich sprawach, w większości przypadków również na korzyść Frankowiczów, są do tego merytorycznie przygotowani i robią to znacznie szybciej, bo po prostu spraw w referatach mają zdecydowanie mniej niż sędziowie warszawscy. Po zmianach w procedurze cywilnej Frankowicze będą mogli wnosić pozwy tylko do sądu właściwego ze względu na ich adres zamieszkania, co powinno znacząco wpłynąć na odciążenie Wydziału Frankowego i spowodować rozłożenie tych spraw w różnych ośrodkach sądowych. Uważam także, że ta zmiana – choć ogranicza uprawnienia strony postępowania – w ostatecznym rozrachunku będzie dla kredytobiorców frankowych bardzo korzystna, bo pozwoli im szybciej zakończyć temat tego toksycznego produktu.

Zmiana zasad właściwości rzeczowej sądów

Kolejną zmianą, z mojego punktu widzenia działającą także na korzyść Frankowiczów, jest zmiana właściwości rzeczowej sądów. Dotychczas obowiązujące przepisy postępowania przewidywały, że sądem właściwym do rozpoznania spraw o wartości przedmiotu sporu do 75 tys. PLN były sądy rejonowe, a powyżej tej kwoty – sądy okręgowe. Skutkowało to tym, że szczególnie w ostatnich latach, czyli w czasie dość dynamicznie zmieniającej się sytuacji ekonomicznej, zdecydowana większość spraw trafiała do sądów okręgowych. W efekcie były one bardziej obciążone niż sądy rejonowe, a z założenia powinno być całkowicie odwrotnie. Co istotne, w zdecydowanej większości przypadków, także pozwy frankowe trafiają do sądów okręgowych, ponieważ wartość przedmiotu sporu w tej kategorii spraw rzadko jest niższa niż 75 tys. PLN. Na mocy nowych przepisów podniesiono wartość przedmiotu sporu determinującą właściwość rzeczową sądu okręgowego z 75 tys. PLN do 100 tys. PLN. Jeżeli zatem po zmianach procedury cywilnej więcej spraw będzie trafiało do sądów rejonowych, to sądy okręgowe, czyli te co do zasady właściwe do rozpoznania spraw frankowych, będą miały więcej zasobów czasowych i ludzkich. Zasoby te niewątpliwie będzie można wykorzystać do szybszego rozpoznawania pozwów Frankowiczów. Ta zmiana jest na pewno zmianą w dobrym kierunku, chociaż uważam, że wyższy pułap kwotowy mógłby także ogólnie odkorkować sądy okręgowe w Polsce.

Autor:
adw. Karolina Pilawska
Pilawska Zorski Adwokaci

Ratunek przed kryzysem energetycznym?

fabian-blank-78637-unsplash

Choć trudno określić, jak długo skutki trwającego kryzysu energetycznego odczuwać będą zarówno indywidualni odbiorcy energii, jak i samorządy, jedno jest pewne: musimy maksymalnie wykorzystać najbliższe sześć miesięcy, aby przygotować się do następnego sezonu grzewczego. Dane wskazują, że działaniem przynoszącym najszybsze i najbardziej trwałe efekty jest dodatkowe ocieplenie budynków.

Początek wiosny, pierwsze słoneczne dni i rosnące z dnia na dzień słupki termometrów z jednej strony stanowi promyk optymizmu w dzisiejszych, trudnych czasach, z drugiej klarowny sygnał: należy zakasać rękawy i zrobić co w naszej mocy, aby zmniejszyć zużycie energii końcowej, zarówno na poziomie pojedynczych gospodarstw domowych, jak i całej gospodarki. Kluczowym sektorem w tym kontekście są budynki, które w Unii Europejskiej odpowiadają za około 40% konsumowanej energii, z czego większość służy do ich ogrzewania i chłodzenia.
– W porównaniu do różnych dostępnych i popularnych metod ograniczania kosztów ogrzewania, takich jak panele fotowoltaiczne czy pompy ciepła, docieplenie dachu czy ścian zewnętrznych często okazuje się metodą najbardziej przystępną i efektywną ekonomicznie. Zwłaszcza teraz, gdy dofinansowania w ramach rządowego programu Czyste Powietrze zostały rozszerzone również na dodatkową izolację domu. Zwłaszcza, że w 2023 roku rządowy program Czyste Powietrze dopuszcza możliwość składania wniosku o dofinansowanie na termomodernizację pomimo wcześniejszego wsparcia na wymianę kotła. Podwyższone zostały także progi dochodowe, dzięki czemu o dofinansowanie może ubiegać się szersza pula beneficjentów – podkreśla Łukasz Kondracki, ekspert firmy Owens Corning PAROC Polska. – De facto, im wyższe ceny energii, tym szybciej inwestycja w termomodernizację nam się zwróci – dodaje.
Zwiększenie efektywności energetycznej starszych obiektów i stawianie na energooszczędne rozwiązania budowlane to gra zdecydowanie warta świeczki. Szacuje się, że systemowe docieplenie budynków, które są zaizolowane w sposób niedostateczny lub które praktycznie w ogóle pozbawione są izolacji termicznej w ścianach czy dachach, pozwoliłoby ograniczyć zapotrzebowanie tego sektora na energię końcową nawet o 45%.
– Każda płyta czy otulina izolacyjna, jaka zjeżdża z naszych taśm produkcyjnych, wspiera pośrednio i bezpośrednio cel, jakim jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Poprzez inwestycje w odnawialne źródła energii, sukcesywnie zmniejszamy swój ślad węglowy, jednocześnie zwiększając korzyści dla środowiska płynące z wykorzystania izolacji. W przypadku wełny kamiennej PAROC, na każdą 1 tonę emisji CO2 potrzebną do jej wytworzenia przypada około 200 ton CO2, które udaje się zaoszczędzić w ciągu 50 lat dzięki ograniczeniu energochłonności budynków – podsumowuje Łukasz Kondracki.

Autor: PAROC Polska.

GUS o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON

analiza

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON.

Jest to raport za marzec 2023 roku. Według stanu na koniec marca tego roku do rejestru REGON wpisanych było 5 023,7 tys. podmiotów gospodarki narodowej. Jest to o 0,3% więcej niż miesiąc wcześniej (3,4% więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego).
W porównaniu do poprzedniego miesiąca odnotowano wzrost (o 21,6%) liczby nowo zarejestrowanych osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą stanowiły 76,1% ogółu nowo zarejestrowanych podmiotów w rejestrze REGON. Liczba nowo zarejestrowanych spółek handlowych zwiększyła się (o 17,5%), spółek cywilnych (o 11,7%). – czytamy w raporcie GUS.

Źródło: GUS.

Branża pośrednictwa finansowego w IV kw. 2022 r.

kredyty_goto_wkowe_iv_kwPodwyżki stóp procentowych, które regularnie występowały w całym 2022 r., miały swój wielki finał w IV kwartale minionego roku. To zjawisko zdecydowanie ograniczyło dostęp do kredytów mieszkaniowych dla dużej grupy konsumentów. W połączeniu z innym wydarzeniem – zaostrzeniem Rekomendacji S wydanej przez KNF, w rezultacie spowodowało, że wartość kredytów hipotecznych udzielonych przy wsparciu ekspertów ZFPF w IV kw. 2022 r. wyniosła przeszło 3,7 mld zł, czyli mniej o blisko 29% w porównaniu z III kw.

Spis treści:
Kredyty hipoteczne
Kredyty gotówkowe: Polacy mniej zapożyczyli się na Święta?
Kredyty firmowe: biznes czeka na lepszą koniunkturę

Trudna sytuacja, w której znaleźli się potencjalni kredytobiorcy, sprawiła, że wiele osób woli starać się o środki na zakup wymarzonego domu czy mieszkania z pomocą doświadczonych pośredników. Eksperci należący do ZFPF kończą 2022 rok z rekordowym udziałem w rynku, który wynosi 64%. Z kolei wysoka inflacja zniechęciła konsumentów do sięgnięcia po kredyty gotówkowe na większą skalę, co tradycyjnie zawsze miało miejsce w IV kw. Ten fakt jednak nie wpłynął już tak bardzo na sytuację pośredników. Wartość kredytów gotówkowych udzielonych przez ekspertów ZFPF wyniosła 581 mln zł (spadek 4% kw./kw.). Obecna sytuacja gospodarcza nie zachęca również przedsiębiorców do sięgania po dodatkowe finansowanie – w IV kw. z pomocą pośredników ZFPF zaciągnęli kredyty firmowe o wartości blisko 390 mln zł.

Kredyty hipoteczne:

Adrian Jarosz, Prezes Związku Firm Pośrednictwa Finansowego, Prezes Zarządu Notus Finanse: – Rok 2022 r. przyniósł największe załamanie w historii rynku kredytów hipotecznych w Polsce. Wartość udzielonych kredytów na całym rynku spadła aż o 49% r./r. Dla porównania, wcześniejszy największy spadek miał miejsce w 2009 r. i wyniósł 32%. Mimo tak trudnej sytuacji, ekspertom finansowym zrzeszonym w ZFPF udało się znacząco zwiększyć udział w rynku, który wyniósł rekordowe 64%. Jeszcze 5 lat temu było to 40%. Polacy cenią sobie wsparcie ekspertów finansowych nie tylko w okresach „boomu”, ale również w trudnych czasach. Wtedy wiedza i doświadczenie eksperta są bowiem szczególnie cenne – tak miniony rok na rynku kredytów hipotecznych podsumowuje Adrian Jarosz, Prezes ZFPF.

Miniony był bardzo trudnym okresem na rynku kredytów hipotecznych, dla wszystkich – banków, ich klientów oraz branży pośrednictwa finansowego. W ciągu ostatnich 12. miesięcy byliśmy świadkami aż ośmiu podwyżek stóp procentowych. Efektem jest znaczny spadek wartości udzielanych kredytów, nie tylko w ucięciu rocznym, ale i porównując kw./kw. Z powodu podwyżek, wiele osób musiało pożegnać się z marzeniem o zakupie własnego M. na kredyt. Na to zjawisko wpłynęło również zaostrzenie polityki banków dotyczącej wyliczania zdolności kredytowej klientów, które kredytodawcom została narzucona przez KNF.

Bartosz Kwieciński, Prezes Zarządu Expander Advisors: – W IV kw. 2022 r. na rynku kredytów hipotecznych odczuwalne były już wszystkie podwyżki stóp procentowych. To w połączeniu z zaostrzeniem Rekomendacji S przez KNF sprawiło, że był to okres mocnego spadku wartości udzielonych kredytów hipotecznych. Wydaje się jednak, że rynek najgorsze ma już za sobą. KNF złagodziła już reguły wyliczania zdolności kredytowej, co zauważalnie poprawiło dostępność finansowania tego rodzaju dla potencjalnych kredytobiorców. Dodatkowo, od lipca ma zacząć działać program „Bezpieczny kredyt 2%”. Już teraz nasi eksperci finansowi odpowiadają na setki pytań od osób, które planują skorzystać z dopłat oferowanych w ramach tego wsparcia. Wydaje się wiec, że sytuacja na rynku stopniowo będzie ulegać poprawie.

Dariusz Lewandowski, Członek Zarządu Notus Finanse: – W IV kw. 2022 r. udzielono kredytów hipotecznych o wartości 6,4 mld zł1, więc miniony okres śmiało możemy nazwać „czarnym kwartałem” rynku hipotek. O ile spadek wartości udzielonych kredytów hipotecznych w ujęciu r./r. wyniósł „tylko” 49%, o tyle porównując ostatni kwartał 2022 r. do analogicznego okresu z 2021 r., spadek ten wyniósł aż 73%. To, co jest pewnego rodzaju pocieszeniem, to fakt, że to pośrednicy finansowi należący do ZFPF poradzili sobie lepiej niż reszta rynku, powiększając udział w rynku hipotek. Ważną kwestią, której przyglądaliśmy się w IV kw. 2022 r. jest podaż na rynku nieruchomości. O ile liczba wydanych pozwoleń na budowę nieznacznie odbiegła od tych odnotowanych w 2021 r., o tyle spadek nowo rozpoczętych budów przez deweloperów w 2022 r. wynoszący 115,3 tys. jest alarmujący, a szacunki dotyczące 2023 r. mówią o poziomie 70-80 tys. Pytaniem retorycznym pozostają przyszłe ceny nieruchomości, kiedy zwiększony popyt na kredyt hipoteczny spotka się z niską podażą. Liczę na to, że dzięki bardzo rozsądnej decyzji KNF o dostosowaniu bufora w liczeniu zdolności do obecnych realiów, oraz zapowiadanemu przez Rząd programowi „Bezpieczny Kredyt 2%”, deweloperzy rozpoczną większą liczbę inwestycji i unikniemy szoku cenowego.

Kredyty gotówkowe: Polacy mniej zapożyczyli się na Święta?

581 mln zł – to wartość kredytów gotówkowych udzielonych przez firmy zrzeszone w ZFPF w IV kw. 2022 r. Cały rynek odczuł skutki rekordowo wysokiej inflacji. Na tym tle pośrednicy ZFPF mogą mówić o nieznacznych spadkach – 3,9% kw./kw. i 11% w ujęciu rocznym, chociaż należy zaznaczyć, że w tym drugim przypadku w zeszłym roku struktura organizacji wygląda inaczej, niż ma to miejsce obecnie, do wpływa na porównywalność wyników2.

Dominik Skrzycki, Wiceprezes Zarządu ZFPF, mFinanse: – Stale rosnące ceny oraz spadek realnej wartości pieniądza mają coraz mocniejszy wpływ na decyzje zakupowe konsumentów. Okres Świąt Bożego Narodzenia, który tradycyjnie zawsze był nacechowany zwiększoną konsumpcją, w tym roku w wyniku rekordowo wysokiej inflacji okazał się dużo „oszczędniejszy” niż w minionych latach. Wartość kredytów gotówkowych udzielonych przez firmy zrzeszone w ZFPF w IV kw. 2022 wyniosła 581 mln zł, czyli była zauważalnie niższa w porównaniu do identycznego okresu zeszłego roku (657 mln zł). Jednak porównując ten wyniki do III kw. 2022 r.
(604,61 mln zł), spadek wynosi niecałe 4%.

Bartosz Kwieciński, Prezes Zarządu Expander Advisors: – W zakresie pożyczek gotówkowych kluczowym czynnikiem w IV kw. 2022 r. były oczywiście podwyżki stóp procentowych, które wpłynęły negatywnie na wartość kredytów gotówkowych udzielonych przez ekspertów ZFPF. Jednak w tym przypadku spadki są nieporównywalnie mniejsze z tymi, które odnotowano na rynku kredytów hipotecznych. W całym 2022 r. wartość takich pożyczek udzielonych z pomocą ekspertów finansowych ZFPF spadła tylko o 2,6%. Wynik jest więc imponujący, biorąc pod uwagę jak mocno wzrosły stopy procentowe. Spadek był niewielki, ponieważ kwoty takich pożyczek są dużo niższe niż dla kredytów hipotecznych. Dzięki temu raty wzrosły w dużo mniejszym stopniu. Dodatkowo, ich dostępność pozostała na względnie dobrym poziomie, ponieważ zaostrzenie Rekomendacji S nie dotyczyło pożyczek gotówkowych.

Kredyty firmowe: biznes czeka na lepszą koniunkturę

W IV kwartale 2022 r. eksperci finansowi zrzeszeni w ZFPF udzielili kredytów firmowych o wartości blisko 390 mln zł., czyli przeszło o 19% mniej w III kw. minionego roku. Co jest powodem tego zjawiska?

Bartosz Kwieciński, Prezes Zarządu Expander Advisors: – Podobnie jak w przypadku pożyczek gotówkowych, także kredyty dla firm stosunkowo dobrze poradziły sobie w okresie bardzo wysokich stóp procentowych. W całym 2022 r. wartość takich kredytów udzielonych z pomocą ekspertów ZFPF spadła o 8%. Na ten wynik złożył się stosunkowo wysoki popyt na kredyty obrotowe i mocny spadek kredytów inwestycyjnych.

Dominik Skrzycki, Wiceprezes Zarządu ZFPF, mFinanse: – Spodziewane ożywienie sprzedaży w okresie świątecznym, niestety nie przyczyniło się do poprawy wyników sprzedaży na rynku kredytów dla firm. Wartość kredytów firmowych udzielonych członków ZFPF w IV kw. 2022 r. wyniosła niespełna 390 mln zł, czyli o 19% mniej niż w III kw. 2022 r. Spadek jest jeszcze większy w ujęciu rocznym. Blisko o 140 mln mniejszy wolumen uruchomień niż w analogicznym okresie zeszłego roku (529,58 mln zł), jasno wskazuje, że klienci biznesowi ograniczają swoje potrzeby kredytowe i zdecydowanie częściej podejmują decyzję o przełożeniu na późniejszy okres realizację swoich planów. Delikatne symptomy poprawy sytuacji gospodarczej, tj. brak podwyżek stóp procentowych oraz zatrzymanie w grudniu wzrostu inflacji mogą sugerować, że zbliżamy się do punktu przełamania negatywnych trendów, ale czy tak rzeczywiście będzie, pokażą najbliższe miesiące.

1 Źródło: BIK: https://media.bik.pl/analizy-rynkowe
2 W IV kw. 2021 r. wyniki finansowe ZFPF dotyczące sprzedaży kredytów gotówkowych uwzględniały również wyniki firmy Open Finance, która wówczas była członkiem Organizacji.


Źródło: Związek Firm Pośrednictwa Finansowego (ZFPF).

Jak poprawić płynność finansową z wykorzystaniem produktów faktoringowych

P. Kacprzak_Mat. prasowy

Opóźnienia w płatnościach pozostają poważnym wyzwaniem dla europejskich gospodarek. Dane wynikające z Europejskiego Raportu Płatności wskazują, że niemal połowa polskich przedsiębiorstw akceptuje długie terminy płatności. Prawie 1/3 firm reguluje należności u swoich dostawców później, niż kiedykolwiek zaakceptowałaby takie opóźnienia u własnych klientów. Raport wskazuje, że przedsiębiorcy z sektora MŚP godzą się z taką sytuacją w imię utrzymania dobrych relacji z partnerami, którzy mają silną pozycję w swoich branżach.

Badanie przeprowadzone w ramach Europejskiego Raportu Płatności daje również pewien powiew optymizmu. Pomimo skutków koronakryzysu i ciągłej niepewności, europejskie przedsiębiorstwa z entuzjazmem patrzą w przyszłość. Wsparcie rządowe, wraz z bardziej rygorystycznymi warunkami płatności, przyczyniło się do zwiększenia płynności firm. Mimo to przedsiębiorcy mają świadomość, że opóźnienia w płatnościach i brak płatności utrudniają wzrost oraz zrównoważony rozwój. Zapewnienie płynności finansowej to kluczowa kwestia w trakcie prowadzenia firmy, ponieważ jest jednym z najbardziej istotnych kryteriów oceny jej działalności. To ona decyduje, czy przedsiębiorca w terminie spłaca swoje zobowiązania dostawcom, jest w stanie realizować niezbędne dla funkcjonowania biznesu zakupy, a także wypłaca wynagrodzenia pracownikom.

Niemal każdy przedsiębiorca spotkał się z sytuacją, w której kontrahenci nie wywiązali się na czas ze swoich zobowiązań i nie uregulowali należności w terminie. Opóźnienia w spłacie kredytu kupieckiego to pierwszy krok do powstania tzw. zatoru płatniczego w postaci kumulacji zadłużeń. Jego konsekwencją może być utrata płynności finansowej, czyli zdolności do wywiązywania się z kluczowych, krótkoterminowych zobowiązań. Zatory płatnicze są szczególnym zagrożeniem dla mikro firm, w sytuacji gdy nawet jednak nieopłacona w terminie faktura negatywnie odbija się na firmowym budżecie. Utrzymanie płynności finansowej jest wyzwaniem zarówno dla dużych podmiotów, jak i niewielkich firm. Do jej zachwiania może prowadzić choćby opóźnienie płatności ze strony kontrahenta za otrzymane towary lub usługi. Sposobem na uniknięcie jej utraty oraz związanych z tym konsekwencji jest faktoring.

Faktoring finansuje należności z tytułu dostaw towarów lub usług wobec grupy odbiorców, z którymi klient prowadzi oraz realizuje powtarzalne transakcje z odroczonymi terminami płatności. W ramach tej usługi przedsiębiorcy otrzymują jednak nie tylko finansowanie, ale również zestaw przydatnych narzędzi do wsparcia codziennej pracy firmy. Poza udzieleniem finansowania, firma faktoringowa jest w stanie zadbać o właściwą weryfikację kontrahentów, z którymi współpracuje klient. Dysponuje też informacjami o zatorach płatniczych na rynku, często wie o nich wcześniej niż firmy ubezpieczające należności. Ponadto, faktor dba o jakość udokumentowania transakcji, co ma znaczenie w problematycznych sytuacjach, ponieważ usprawnia odzyskanie należności – komentuje Paweł Kacprzak, dyrektor biura rozwoju biznesu w BNP Paribas Faktoring.

Firma faktoringowa może również przejąć ryzyko niewypłacalności podmiotów wskazanych przez klienta. Klient otrzymuje 95% wartości faktury brutto przed terminem płatności, a w przypadku braku zapłaty faktury przez odbiorcę towaru jest to już ryzyko firmy faktoringowej.

Usługi faktoringowe znajdują swoje zastosowanie zarówno w czasach korzystnej koniunktury, jak i spowolnienia gospodarczego. W pierwszym przypadku, gdy firmy chcą dynamicznie rozwijać sprzedaż, a linie kredytowe są już w pełni wykorzystane, faktoring umożliwia pozyskanie dodatkowego kapitału obrotowego. Kiedy saldo należności z tytułu sprzedanych dóbr czy usług rośnie, przedsiębiorca może uzyskać większe środki. W przypadku spowolnienia, instytucje finansowe z reguły zaostrzają kryteria w udzielaniu finansowania. Bank ocenia wiarygodność kredytową klienta, którego działalność operacyjna jest źródłem jego spłaty. W przypadku faktoringu, źródłem tym są natomiast odbiorcy klienta.

 

Źródło: BNP Paribas Faktoring Sp. z o.o.

GUS: Wykorzystanie turystycznych obiektów noclegowych w 2022 roku

g-crescoli-365895-unsplash

Wykorzystanie turystycznych obiektów noclegowych w 2022 roku wg raportu GUS.

Jak podaje GUS (Główny Urząd Statystyczny), z turystycznych obiektów noclegowych w 2022 r.  skorzystało 34,2 mln turystów, którym udzielono 90,0 mln noclegów. W porównaniu z 2021 r. było  to odpowiednio o 54,3% i 43,2% więcej. Stopień wykorzystania miejsc noclegowych we wszystkich turystycznych obiektach noclegowych w 2022 r. wyniósł 40,4% i w porównaniu z poprzednim rokiem był wyższy o 8,1 p.proc. – podsumowuje GUS.

Źródło: GUS.

WGN: Rynek nieruchomości inwestycyjnych powoli się stabilizuje

Mleczko

Rynek nieruchomości inwestycyjnych powoli się stabilizuje.

Uważa tak m.in. Adam Mleczko, Dyrektor Biura WGN Jaworzno.
Kupujący nie mają co liczyć na spadki cen nieruchomości. Ich ceny po prostu nie mają jak spaść. Obecnie jest okres rozglądania się klientów i badania przez nich rynku. Pierwszy strach, związany z podwyższeniem stóp procentowych, już minął, dlatego działania na rynku nieruchomości zaczynają się intensyfikować. Tak sytuację na rynku komentuje Adam Mleczko.

Zobacz cały wywiad  – Rynek nieruchomości na Śląsku

Dla TV Dla Ciebie wywiadu udzielił Adam Mleczko Dyrektor Biura WGN Jaworzno.

Chwiejne nastroje wśród frankowiczów w kwestii pozywania banków

ibrahim-rifath-789914-unsplash

Blisko 40% frankowiczów chce w najbliższym czasie pozwać swój bank. Prawie połowa kredytobiorców nie planuje tego, a niecałe 20% jeszcze się waha. Porównując wyniki tegorocznego i zeszłorocznego sondażu, widać, że największa różnica dotyczy tej drugiej grupy, która rdr. urosła aż o 17,9 p.p. Część prawników komentujących ww. dane przewiduje, że to jeszcze nie koniec zmian nastrojów frankowiczów. Banki robią wszystko, by ich zniechęcić do działania, ale do złożenia pozwu może „przekonać” dalszy wzrost wysokości rat. Natomiast eksperci nie są zgodni co do poziomu świadomości prawnej kredytobiorców. Niektórzy uważają, że obecnie każdy posiadacz takiego zobowiązania powinien już znać swoje prawa. Ale osoby, które spłaciły większość rat, mogą nie widzieć sensu w sądowej walce.

Spis treści:
Wyraźny podział pomiędzy frankowiczami
Zmienne nastroje wśród kredytobiorców

Wyraźny podział pomiędzy frankowiczami

Z raportu platformy analityczno-badawczej UCE RESEARCH wynika, że grupa Polaków posiadających tzw. kredyt frankowy i niebędących w sporze sądowym z bankiem jest obecnie mocno podzielona. Badanie jest prowadzone cyklicznie od 3 lat. I najnowsza edycja wykazała, że aż 37,9% frankowiczów zamierza w najbliższym czasie wystąpić z pozwem przeciwko kredytodawcy. 45,1% ankietowanych nie planuje tego. Natomiast 17% respondentów pozostaje niezdecydowanych.

– Moim zdaniem, dyspersja statystyczna bierze się z indywidualnej sytuacji każdego kredytobiorcy, który samodzielnie ocenia swoją sytuację i mierzy plan ewent. pozywania banku własną miarą. Jeżeli dany kredyt nie był duży i został w większości spłacony, to frankowicz może uznać, że wchodzenie na drogę sądową nie jest dla niego opłacalne, biorąc pod uwagę koszty obsługi prawnej. To samo może dotyczyć osób, które zaciągnęły kredyt, gdy kurs franka był jeszcze bardzo niski. Niektórzy w takiej sytuacji przyjmują, że spłacili część zobowiązania, kiedy było ono tanie, a później dopłacili. I per saldo wyszli na zero – wyjaśnia dr hab. adw. Konrad Zacharzewski, Kierownik Zakładu Prawa Handlowego i Rynku Kapitałowego Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.

Z kolei radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo, uważa, iż wielu frankowiczów nie ma jeszcze zbyt dużej świadomości swojej sytuacji prawnej. Cześć też zwyczajnie się waha. Natomiast zdaniem Konrada Zacharzewskiego, nieświadomość prawna frankowiczów nie może być powodem tego, że blisko połowa ankietowanych nie zamierza pozywać banku. Te osoby mogą wyłącznie nie widzieć w tym faktycznego zysku dla siebie. Do tego jak podkreśla ekspert, obecnie każdy, kto ma kredyt frankowy, doskonale wie, że może skorzystać ze środków prawnych i ochrony. Tego typu sprawy są przecież bardzo głośne i wiele się o nich mówi w przestrzeni publicznej. Dlatego trudno przypuszczać, że ktoś jeszcze może nie znać obecnych rozwiązań.

– Dojrzewanie do decyzji o pozwaniu banku jest dość skomplikowanym procesem. Same banki obecnie robią wszystko, aby to opóźnić albo zniechęcić kredytobiorców do wytoczenia procesu. Jednak każdy głos TSUE w obronie frankowiczów zawsze zwiększa zainteresowanie mediów tym problemem, a dzięki temu duża część kredytobiorców z uwagą śledzi doniesienia. I właśnie to często staje się najistotniejszym katalizatorem do podjęcia decyzji – komentuje mec. Goska.

Zmienne nastroje wśród kredytobiorców

Dla porównania warto wskazać, że rok wcześniej osób gotowych do złożenia pozwu było zdecydowanie więcej niż przeciwnych temu. Wówczas 39,1% frankowiczów deklarowało chęć wystąpienia przeciw bankowi. Z kolei 27,2% kredytobiorców było niechętnych do wchodzenia na drogę sądową. W przypadku pierwszej grupy rdr. nastąpił niewielki spadek, bo zaledwie o 1,2 p.p. Natomiast ta druga rdr. bardzo się rozrosła – aż o 17,9 p.p. Takie zmiany tendencji mogą mocno zaskakiwać, ponieważ frankowicze właściwie powinni czuć się coraz pewniej w sądach.

– Kilkanaście lat temu prawnikom trudno było doradzać klientom, jak powinni działać, bo orzecznictwo nie było tak korzystne dla frankowiczów jak teraz. A ponadto było bardzo niespójne, nawet w przypadku podobnych do siebie przypadków. Do tego różnego typu sprawy miały kilka możliwych rozwiązań. I tak było przez 10 lat. Dopiero od ok. 3 lat prawnicy lepiej wiedzą, jak je prowadzić i mogą z pewną śmiałością prognozować wynik – mówi dr hab. adw. Konrad Zacharzewski.

Natomiast mec. Goska przewiduje, iż ww. zmiany postaw frankowiczów nie prowadzą do stałej tendencji. – W miarę uzyskiwania większej liczby prawomocnych wyroków duża część osób niechętnych do pozywania swoich banków jednak zmieni zdanie. Ludzie czekają też na dalszy rozwój wypadków przed TSUE. Do tego trzeba koniecznie zauważyć, że niektórzy czekają na propozycje ustawowe. Jednak mogą być one nie tylko spóźnione, ale też niedostatecznie korzystne dla kredytobiorców – wyjaśnia ekspert z Kancelarii SubiGo.

Co ciekawe, mocno ubyło osób wyrażających niepewność co do dalszego działania. Rok wcześniej 33,7% frankowiczów nie wiedziało, czy wstąpi na drogę sądową. W przypadku tej grupy rdr. nastąpił spadek o 16,7 p.p. W opinii Konrada Zacharzewskiego, powód niezdecydowania jest taki sam jak niechęć do wnoszenia pozwu. To brak poczucia, że w konkretnej sytuacji takie działanie przyniosłoby dostatecznie wysoki zysk. Ekspert z Akademii Leona Koźmińskiego przypomina, że poszczególne przypadki różnią się stanem faktycznym, czyli m.in. ustanowionym zabezpieczeniem, ewentualnym aneksowaniem umowy, sposobem spłaty i możliwymi opóźnieniami ze strony kredytobiorcy. Dlatego wynik każdej sprawy frankowej ostatecznie może być inny, mimo że sądy orzekają podobnie.

– Obserwując rynek, uważam, że wahających może z czasem przybywać, gdyż będą oni przechodzili z grupy osób przeciwnych pozwaniu banków. To w mojej ocenie zdecydowanie naturalny proces. Jednak konieczny jest dodatkowy czynnik przekonujący do podjęcia działania, np. dalszy wzrost wysokości rat. Może to być też zwiększenie liczby spraw wygranych prawomocnie z bankami albo wyrok TSUE uniemożliwiający bankom pozywanie kredytobiorców. Moim zdaniem, to tylko kwestia czasu – podsumowuje radca prawny Adrian Goska.

Źródło: Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o. 

Podsumowanie kluczowych zmian w systemie pracy zdalnej

okulary

Planowana od dłuższego czasu nowelizacja kodeksu pracy dotycząca pracy zdalnej rozpoczyna swój formalny start. Zmiany zostały opublikowane w Dzienniku Ustaw 6 lutego, a więc wejdą w życie 7 kwietnia. Jak bardzo zmieni się obecnie obowiązująca forma pracy zdalnej? Czy zmiany będą korzystne dla pracodawców? Jak się do tego przygotować? To tylko nieliczne z pytań nad którymi zastanawiają się pracodawcy.

Spis treści:
Jakie obowiązki spoczywają na pracodawcach?
Bez dyskryminacji pracownika zdalnego
Pracodawca będzie mógł obniżyć składkę na ubezpieczenie wypadkowe, żeby chronić pracownika

Przepis Art. 6718 Kodeksu pracy definiuje, że „Praca może być wykonywana całkowicie lub częściowo w miejscu wskazanym przez pracownika i każdorazowo uzgodnionym z pracodawcą, w tym pod adresem zamieszkania pracownika, w szczególności z wykorzystaniem środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość (praca zdalna).” Zgodnie z powyższym pracę zdalną będzie można wykonywać w pełnym wymiarze czasu pracy jak również częściowo – np. kilka razy w tygodniu. Dodatkowo istotna jest konieczność podtrzymania ustalonej wcześniej pomiędzy pracodawcą, a pracownikiem lokalizacji, w której będziemy wykonywać powierzone zadania. Uzgodnienie może odbyć się podczas zawierania umowy o pracę, jak również w trakcie trwania zatrudnienia. Należy pamiętać, że uzgodnienie może być dokonane zarówno z inicjatywy pracodawcy oraz na wniosek pracownika. A złożenie wniosku powinno odbyć się w postaci papierowej lub elektronicznej.

Niezależnie od powyższego, przepis Art. 6719 Kodeksu pracy, § 3 wskazuje, że praca zdalna może być również wykonywana na wyłącznie polecenie pracodawcy:

1) w okresie obowiązywania stanu nadzwyczajnego, stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii oraz w okresie 3 miesięcy po ich odwołaniu,

2) w okresie, w którym zapewnienie przez pracodawcę bezpiecznych i higienicznych warunków pracy w dotychczasowym miejscu pracy pracownika nie jest czasowo możliwe z powodu działania siły wyższej.

Jakie obowiązki spoczywają na pracodawcach?

Główna zmiana dotycząca zasad funkcjonowania pracy zdalnej polega na tym, że miejsce i forma jej wykonania będzie mogła być zawarta od razu podczas podpisywania umowy o pracę. Warunkiem wydania zgody na wykonywanie pracy zdalnej jest złożenie przez pracownika oświadczenie, że posiada warunki lokalowe i techniczne do jej wykonywania. W przypadku gdy warunki lokalowe i techniczne uniemożliwiają wykonywanie pracy zdalnej, pracownik powinien poinformować niezwłocznie pracodawcę, a ten cofnąć polecenie wykonywania pracy.

– Kolejnymi dokumentami niezbędnymi do przygotowania przez pracodawców przed wdrożeniem pracy zdalnej, jest opracowanie informacji BHP np. w formie instrukcji dla osób wykonujących pracę poza terenem zakładu pracy oraz aktualizacji oceny ryzyka zawodowego o zagrożenia wynikające z pracy w innym miejscu. Warunkiem dopuszczenia pracownika do pracy jest uzyskanie oświadczenia o zapoznaniu się z dokumentami. Z uwagi na możliwość przeprowadzania kontroli stanowiska pracy zdalnej, pracodawca powinien przygotować coś na kształt listy kontrolnej, w której zawarte będą prawne oraz wewnętrzne wymogi dotyczące stanowiska pracy. Zapewnienie przez pracownika, że spełnia te założenia pozwoli na wydanie przez pracodawcę zgody na wykonanie pracy poza biurem, a w przypadku kontroli ułatwi weryfikację. Kluczowym faktem i zarazem trudnością może być przeprowadzenie kontroli przez pracodawcę w chwili, kiedy będzie miał on do czynienia ze skrajną sytuacją np. kiedy pracownik będzie chciał wykonywać swoją pracę zdalnie z innego kraju w wynajętym mieszkaniu. Firmy same będą musiały znaleźć rozwiązanie, w jaki sposób przeprowadzić wizję lokalną miejsca pracy zdalnej lub w przypadku zajścia wypadku przy pracy, jak zespół powypadkowy dokona weryfikacji warunków lokalowych w których doszło do wypadku. Warto zatem się zastanowić, czy pracodawca nie powinien określić w regulaminie pracy na terytorium jakiego kraju praca zdalna może być wykonywana – mówi Łukasz Wawrzyniak, Ekspert ds. bezpieczeństwa pracy W&W Consulting.

Ustawodawca w Kodeksie pracy niejako wskazuje na konieczność określenia zasad wykonywania pracy zdalnej w porozumieniu zawartym pomiędzy pracodawcą, a organizacją związkową. A w przypadku, gdy u danego pracodawcy nie działają zakładowe organizacje związkowe, pracodawca określa zasady wykonywania pracy zdalnej w regulaminie pracy, po wcześniejszej konsultacji z przedstawicielami pracowników, co może być rozwiązaniem całego problemu.

Bez dyskryminacji pracownika zdalnego

Bywa, że praca zdalna ogranicza nam fizyczny kontakt z przełożonymi i współpracownikami, a w konsekwencji często dostęp do najnowszych informacji i ustaleń wewnątrz struktur firmy. – Ustawodawca wyraźnie wskazuje, że pracownik wykonujący pracę zdalną nie może być traktowany mniej korzystnie, niż inni pracownicy zatrudnieni przy takiej samej lub podobnej pracy, ale wykonujący ją np. w biurze. Równość powinna być zapewniona zarówno w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Podjęcie przez pracownika chęci wykonywania pracy w formie zdalnej, jak również odmowa wykonywania takiej pracy, nie może w jakikolwiek sposób dyskryminować pracownika oraz ograniczać jego możliwości rozwoju czy awansu – dodaje Ekspert W&W Consulting.

Pracownik wykonujący pracę zdalną posiada również możliwość, na takich samych zasadach jak inni pracownicy, przebywania na terenie zakładu pracy, kontaktowania się z innymi pracownikami oraz korzystania z pomieszczeń i urządzeń pracodawcy.

Należy również pamiętać o zagwarantowaniu równości pracowników pod względem wyposażenia ich stanowiska pracy. Nowelizacja kodeksu pracy wyraźnie wskazuje, że pracodawca ma obowiązek „zapewnić pracownikowi wykonującemu pracę zdalną materiały i narzędzia pracy, w tym urządzenia techniczne, niezbędne do wykonywania pracy zdalnej”. Możemy przyjąć, że pod pojęciem urządzenie techniczne będzie zarówno komputer, drukarka czy dodatkowy monitor, ale może to być również np. krzesło do pracy. W przypadku braku możliwości zapewnienia ich przez pracodawcę kodeks pracy dopuszcza możliwość wykorzystania prywatnego sprzętu pracownika, a w zamian za to uzyskania ekwiwalentu pieniężnego w wysokości ustalonej z pracodawcą.

Pracodawca będzie mógł obniżyć składkę na ubezpieczenie wypadkowe, żeby chronić pracownika

1 stycznia 2023 weszło w życie Rozporządzenie Ministra Rodziny i Polityki Społecznej z dnia 9 grudnia 2022 r. w sprawie statystycznej karty wypadku przy pracy. W porównaniu z poprzednią wersją karty, dodano dodatkową pozycję, gdzie należy zaznaczyć, czy wypadek zdarzył się w związku z wykonywaniem pracy w formie zdalnej lub telepracy. Takie rozgraniczenie miejsca wypadku pozwoli na pozyskanie konkretnych danych o ewentualnych wypadkach, które wydarzyły się w związku z wykonywaniem pracy zorganizowanej w formie zdalnej, a co za tym idzie na przygotowanie działań naprawczych, aby możliwie w jak największym zakresie ograniczyć sytuacje wypadkowe.

GUS przeprowadził badania analizujące czynniki w miejscu pracy, które mogą mieć niekorzystny wpływ na zdrowie fizyczne. Z badania wynika, że z 16,3 mln pracujących w II kwartale 2020 r., 10,7 mln osób wskazało na występowanie w miejscu pracy czynników, które mogą mieć niekorzystny wpływ na zdrowie fizyczne (stanowi to wzrost o 7,0 % w porównaniu z wynikami badania realizowanego w 2013 r.). Jako główny czynnik niekorzystny pracujący wskazywali najczęściej na męczącą (wymuszoną, niewygodną) pozycję ciała lub pozycję sprawiającą ból (32,4% pracujących w II kwartale 2020 r., dane GUS).

– Wraz z trwającym trendem uwzględniającym pracę zdalną, pracownicy mają coraz większą świadomość tego, jak prawidłowa i ergonomiczna pozycja ciała wpływa na efektywność pracy oraz ograniczenie problemów zdrowotnych. Należy pamiętać, że obowiązek zapewnienia przez pracodawcę odpowiedniego wyposażenia stanowiska pracy w znacznym stopniu może przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa podczas pracy w domu. Np. wymóg oświadczenia pracownika o poprawnie działającej i bezpiecznej instalacji elektrycznej, wykorzystywania sprawnego stanowiska pracy czy utrzymania ładu i porządku, może mieć znaczący wpływ na ograniczenie możliwości wypadków, a w konsekwencji zmniejszenie składki na ubezpieczenie wypadkowe – podsumowuje Łukasz Wawrzyniak, Ekspert ds. bezpieczeństwa pracy W&W Consulting.

 

 Źródło: W&W Consulting.

Nieruchomości komercyjne nie mają lekko. Kolejny cios wymierzony w centra handlowe

Mec Domon

Jeszcze dobrze nie opadł kurz po batalii, jaką część właścicieli centrów handlowych stoczyło ze swoimi najemcami w związku z zamykaniem handlu dla klientów w okresie pandemii COVID-19, a już na horyzoncie rysuje się nowe, jeszcze bardziej bezwzględne starcie. Tym razem jego źródłem są opłaty eksploatacyjne. Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 28 października 2022 roku, sprawa II CSKP 456/22, stwierdził właśnie, że powszechny system ich pobierania, w którym jednych najemców traktuje się w sposób uprzywilejowany kosztem innych, narusza zasadę równego traktowania. Stanowi tym samym czyn nieuczciwej konkurencji.

Spis treści:
Zagmatwany system
Równi i równiejsi?
Nadpłacone kwoty do zwrotu
Wynajmujący nie są bez szans
Umowy najmu do zmiany

Najemcy mają teraz otwartą drogę do dochodzenia od właścicieli centrów handlowych zwrotu nienależnie pobranych opłat. Kwoty pozwów mogą iść w dziesiątki milionów złotych. Kiedy zaś rynek kapitałowy zorientuje się, że część wynajmujących ma problem z przerzuceniem na najemców deficytów w kosztach eksploatacyjnych, wyceny ich nieruchomości mogą spaść o miliardy. Czy czeka nas kolejny konflikt pomiędzy częścią najemców a właścicielami centrów handlowych? – analizuje Mec. Joanna Domoń – Kulas, wspólnik w kancelarii Causa Finita Szczepanek i Wspólnicy Spółka Komandytowa.

Zagmatwany system

System opłat i należności, jakie najemcy centrów handlowych płacą wynajmującym, jest niezwykle skomplikowany. Zobowiązują się oni z reguły do zapłaty nie tylko za czynsz i za media, ale także za przypadającą na nich część kosztów ogólnych utrzymania i zarządzania obiektem. Mowa tu o takich kosztach jak odśnieżanie, ogrzewanie korytarzy czy ochrona. Co roku właściciel porównuje otrzymane od najemców zaliczki z kosztami rzeczywiście przez siebie poniesionymi i w razie deficytu obciąża ich stwierdzoną różnicą.

Równi i równiejsi?

Na przestrzeni lat powstała praktyka, zgodnie z którą duże, zwykle międzynarodowe sieci handlowe zaczęły wymuszać na właścicielach obiektów przywileje, jeżeli chodzi o koszty wspólne. W rezultacie niektóre sklepy są w ogóle zwolnione z ich płacenia. Inne płacą je w zaniżonej kwocie zastrzegając jednocześnie, że nie będą uzupełniać na koniec roku żadnych deficytów. Właściciele obiektów nie pokrywają też najczęściej brakujących kwot z własnej kieszeni. Przerzucają je na pozostałych najemców korzystając z istniejących w umowach najmu specjalnych klauzul. W rezultacie ciężar utrzymania obiektów handlowych spoczywa często na małych, lokalnych firmach. Tym właśnie praktykom przyjrzał się Sąd Najwyższy w wyroku z 28 października 2022 roku.

Nadpłacone kwoty do zwrotu

Sędziowie uznali, że w badanej sprawie, wytoczonej właśnie przez taką niewielką firmę, koszty eksploatacyjne nie były precyzyjnie skalkulowane w umowie najmu. Umowa nie określała nie tylko wysokości opłat naliczanych najemcom kluczowym, ale również̇ nie precyzowała, który najemca i na jakiej podstawie mógł uzyskać́ taki status. Doprowadziło to do sytuacji, w której najemca obciążany był częścią kosztów eksploatacyjnych, które przy sprawiedliwym ich podziale na poszczególnych najemców według z góry znanego, obiektywnego kryterium, obciążać powinny innych. Działanie takie stanowi w ocenie Sądu Najwyższego czyn nieuczciwej konkurencji z art. 15 ust. 1 pkt 3 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Poszkodowany może więc dochodzić zwrotu nadpłaconych kosztów na podstawie art. 18 ust. 1 pkt 4 cytowanej wyżej ustawy. A ponieważ nadpłaty takie wynoszą często po 100 i więcej złotych za metr kwadratowy lokalu, czyli nawet kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych rocznie i przedawniają się dopiero po trzech latach, problem robi się poważny.

Wynajmujący nie są bez szans

Pomimo kategorycznego stanowiska Sądu Najwyższego, nie należy jednak spodziewać się nagłej fali nowych spraw sądowych. Właściciele centrów handlowych starali się z reguły utrzymywać poprawne stosunki ze swoimi najemcami. Nieraz brali więc na siebie deficyty kosztów eksploatacyjnych kiedy widzieli, że ogólna sytuacja gospodarcza jest zła. Sąd Najwyższy nie przesądził też, że zróżnicowanie najemców jeżeli chodzi o opłaty eksploatacyjne jest nieuzasadnione. Nie stwierdził, że wynajmujący powinien pokryć deficyt kosztów wspólnych z własnej kieszeni, jeżeli zaliczki zapłacone przez najemców nie wystarczają. Zarzucił jedynie, że w pewnej, konkretnej umowie najmu zabrakło precyzji przy ich rozliczaniu. W innych sprawach mogą więc zapadać inne orzeczenia. Co więcej, roszczenia najemców dotyczyć mogą opłat eksploatacyjnych, ale jedynie w części nadpłaconej a więc tej, która obciąża ich w stopniu większym, niż by to wynikało z proporcji powierzchni ich lokali do powierzchni centrum handlowego. To zaś stwarza poważne trudności dowodowe przy kalkulowaniu kwot dochodzonych roszczeń. Wreszcie argument najważniejszy. Żądanie zwrotu nadpłaty może zemścić się na najemcach w przyszłości, kiedy będą chcieli przedłużyć najem. Tutaj bowiem obowiązywać już będą ogólne zasady prowadzenia rozmów w biznesie.

Umowy najmu do zmiany

Wynajmujący zyskują za to poważny argument w rozmowie z dużymi sieciami. Powinni bowiem zacząć dążyć do określenia pewnego poziomu referencyjnego – poziomu równego traktowania – który powinien być tożsamy dla wszystkich najemców. W świetle wyroku Sądu Najwyższego, odstępstwa od tak zdefiniowanego poziomu będą z czasem robić się coraz trudniejsze. Muszą one bowiem wynikać ze sprawiedliwych, z góry znanych i obiektywnych kryteriów. Jeżeli więc jakaś grupa najemców ma być przez wynajmującego traktowana w sposób uprzywilejowany, musi on określić, jaka to grupa, na czym ma polegać uprzywilejowanie oraz dlaczego ma ono mieć miejsce. Uprzywilejowanie powinno być też rzeczowo uzasadnione. Powinno zatem odnosić się do generowanych przez daną grupę najemców rzeczywistych kosztów eksploatacyjnych. Gastronomia powoduje więcej kosztów wspólnych niż handel. Im zaś lokal jest większy, tym z reguły niższa jest sprzedaż na metr kwadratowy. Z tego powodu najemcy dużych lokali generują proporcjonalnie mniej takich kosztów jak odśnieżanie, ogrzewanie korytarzy czy ochrona. Uzasadniałoby to objęcie ich niższymi stawkami.
Wyrok Sądu Najwyższego zgodnie z polskim prawem wiąże tylko strony sprawy, w której był wydany. Nie jest więc automatyczną wykładnią dla podobnych spraw. Na pewno jednak będzie teraz przy każdej okazji przytaczany przez najemców przy rozstrzyganiu kontrowersji związanych z opłatami eksploatacyjnymi.

Autorka: Mec. Joanna Domoń – Kulas, wspólnik w kancelarii Causa Finita Szczepanek i Wspólnicy Spółka Komandytowa.

Firmy będą poszukiwać sposobów na redukcję kosztów w łańcuchu dostaw

Truck on a road in the evening

Wiele firm stoi obecnie w obliczu presji finansowej. Według ekspertów EY w wyniku pojawienia się oznak spowolnienia światowej gospodarki, słabnie popyt oraz ewoluuje rola łańcucha dostaw, stając się strategicznym elementem. Pojawił się więc wyraźny nacisk na redukcję kosztów w tym obszarze przy jednoczesnym podniesieniu wydajności, terminowości i odporności na czynniki zewnętrzne.1 Remedium okazać się może zewnętrzne zarządzanie łańcuchem dostaw.

Spis treści:
Strategicznie o kosztach
Dostęp do światowej klasy rozwiązań
Poprawa terminowości

Skala problemów z łańcuchami dostaw drastycznie wzrosła w 2020 roku wraz z początkiem pandemii COVID-19. To w połączeniu z nawet dwucyfrową inflacją w wielu krajach, niedoborem siły roboczej, podwyżkami cen energii czy opóźnieniami w przeładunkach portowych wprowadziło trudny czas dla firm, dla których transport stanowi ważny obszar operacyjny. Wydajność łańcucha dostaw może bowiem decydować o sukcesie przedsiębiorstwa, a odpowiednie nim zarządzanie wymaga dużego doświadczenia, know-how oraz wdrożenia innowacyjnych rozwiązań technologicznych.

Strategicznie o kosztach

Poprzednie zachwiania gospodarki pokazały, że okoliczności wielkiej niepewności nie wymagają od przedsiębiorstw dużych zmian, a strategicznego planowania. Oprócz audytu wewnętrznych możliwości, firmy będą musiały ponownie skonfigurować swoje łańcuchy dostaw w najbardziej efektywny sposób. To wpłynie na optymalizację finansową i podniesienie rentowności całego biznesu, ponieważ szacuje się, że nawet 50%-75% kosztów prowadzenia działalności gospodarczej zależy bezpośrednio od łańcuchów dostaw.2

– Jedną z największych korzyści, płynących ze współpracy z zewnętrznymi podmiotami zarządzającymi łańcuchami dostaw, jest optymalizacja kosztowa przy jednoczesnym zwiększeniu efektywności i elastyczności czy zmniejszeniu ryzyka wystąpienia różnych zagrożeń związanych z transportem towarów. Dzięki temu firma skupia się na głównym obszarze swojego biznesu, zostawiając logistykę w rękach specjalistów – komentuje Bartosz Boguszewski, Manager Value Protect Solutions w firmie C.H. Robinson.

Outsourcing usług stanowi obecnie megatrend, który będzie rozwijał się w najbliższych latach. Jak wynika z raportu Deloitte, 50% ankietowanych wskazało, że znalezienie wykwalifikowanych pracowników w odpowiednim budżecie staje się coraz bardziej niemożliwe3, a rośnie przy tym potrzeba otaczania się ekspertami, by móc rywalizować na globalnym rynku.

Dostęp do światowej klasy rozwiązań

Technologia w dalszym ciągu przekształca tradycyjne procesy logistyczne, zmuszając firmy do dostosowania się do nich. Dostęp do narzędzi cyfrowych i zaawansowanego oprogramowania optymalizującego jest kluczem do konfiguracji działań logistycznych. Firmy wyspecjalizowane w zarządzaniu łańcuchami dostaw przeprowadzają również symulacje z wykorzystaniem cyfrowych bliźniaków. W ten sposób modelują i badają potencjał różnych opcji, by dostarczać klientom wydajniejsze usługi.

– Coraz istotniejsze dla firm staje się także prowadzenie biznesu w sposób zrównoważony. Zwracają one wówczas uwagę na odpowiednie zarządzanie energią, odpowiedzialne zaopatrzenie czy realizację ostatniej mili za pomocą innowacyjnych rozwiązań. Poza tym potrzebują narzędzi, które mierzą ich starania i dostarczają danych do raportowania. To znowu wymaga inwestycji przedsiębiorstw w rozwiązania technologicznie, a korzystając z usług podmiotu zewnętrznego, w tak zwanym gratisie otrzymują dostęp do światowej klasy nowoczesnych rozwiązań i systemów – dodaje ekspert C.H. Robinson.

Poprawa terminowości

W badaniu Gartnera aż 76% managerów przyznało, że obecnie ich firmy borykają się z częstszymi zakłóceniami w łańcuchach dostaw niż trzy lata temu, a opóźnienia przesyłek między Chinami a Europą czy Stanami Zjednoczonymi wzrosły czterokrotnie od marca 2022 r.4 Opóźnienia dostaw towarów są więc prawdziwą bolączką branży TSL, a można je znacząco zminimalizować, a nawet wyeliminować dzięki zastosowaniu zewnętrznego zarządzania łańcuchem dostaw. To rozwiązanie daje bowiem dostęp do wielu różnych sposobów transportu, co umożliwia wybór formy, która będzie najlepiej dopasowana do danego produktu i klienta, przyspieszy dostawę oraz zredukuje ryzyko wystąpienia opóźnień.

– Wpływ na utrzymywanie wysokiego poziomu terminowości dostaw mają również odpowiednie planowanie tras, śledzenie jej w czasie rzeczywistym oraz szybka reakcja w przypadku jakichkolwiek zakłóceń. Jest to z kolei możliwe dzięki połączeniu odpowiednich technologii i urządzeń GPS z doświadczonymi ekspertami, którzy zajmują się zarządzaniem łańcuchami dostaw – dodaje Bartosz Boguszewski.

1 https://www.ey.com/en_us/coo/rapid-supply-chain-cost-reduction-strategies
2 j.w.
3 https://www2.deloitte.com/us/en/pages/operations/articles/global-outsourcing-survey.html
4 https://www.gartner.com/en/supply-chain/trends/supply-chain-analytics-mitigate-business-disruptions

Źródło: C.H. Robinson.

Komentarz ekspercki Iron Mountain Polska na temat e-Doręczeń

Michalski

W lutym bieżącego roku rząd podjął decyzję o przesunięciu terminu wejścia w życie przepisów zobowiązujących firmy do wdrożenia usługi e-Doręczeń. Zresztą nie pierwszy raz. Według aktualnych informacji elektroniczna komunikacja z urzędami ruszy nie później niż z początkiem stycznia 2024 r. Ponadto komunikat wskazujący konkretną datę implementacji odpowiednich systemów zostanie opublikowany w dzienniku ustaw z przynajmniej 90-dniowym wyprzedzeniem, a organizacje figurujące w KRS będą zmuszone dostosować się do zmian legislacyjnych w ciągu 30 dni.

Idea usprawnienia obiegu dokumentów pomiędzy przedsiębiorcami a urzędami jest z całą pewnością słuszna. Stanowi również element szeroko zakrojonych planów na cyfryzację w naszym kraju – w tym przypadku poprzez umożliwienie obsługi korespondencji z podmiotami sektora publicznego drogą elektroniczną, jednak z mocą prawną zarezerwowaną dotychczas dla listów poleconych z potwierdzeniem odbioru. Uzyskanie adresu do doręczeń elektronicznych (ADE), a tym samym brak konieczności wysyłania tradycyjnych listów, ich pakowania, nadawania czy nawet zakupu znaczków przełoży się na istotną redukcję kosztów bieżącej działalności, a także uwolnienie czasu pracowników odpowiedzialnych za obsługę firmowej kancelarii (digital mailroom). Korzyści będą dostrzegalne również przez mniejsze organizacje, gdzie wolumen korespondencji jest stosunkowo niewielki.

Na ten moment najważniejszym wyzwaniem, z którego najpewniej wynikają przesunięcia terminów nowych zobowiązań, jest krótki okres na przygotowania – zarówno dla operatorów usługi, jak i przedsiębiorstw. Czasu jest niewiele, a ekosystem musi być spójny i funkcjonujący należycie. W związku z tym biznes dziś przede wszystkim bacznie przygląda się wszelkim pojawiającym się w temacie e-Doręczeń informacjom i w pewnym sensie wstrzymuje się z konkretnymi działaniami. Jednak nie pozostaje całkowicie bierny – jako Iron Mountain dostrzegamy rosnącą liczbę zapytań o dostępne w tym obszarze rozwiązania technologiczne, potencjalne koszty, a także optymalne sposoby na techniczne i operacyjne wplecenie e-Doręczeń do dotychczasowego workflow.

W mojej ocenie warto wykorzystać ten okres niepewności m.in. na przemyślenie procesów kancelaryjnych (digital mailroom). Korporacje z pewnością mają to już za sobą, a wyzwaniem pozostaje znalezienie odpowiedniego partnera i pomysłu na techniczną implementację e-Doręczeń, ale w przypadku sektora MŚP istnieje jeszcze niewykorzystany w pełni potencjał obsługi korespondencji przychodzącej, czego integralnym elementem wkrótce zostanie zapowiadana usługa zaufania.

Nie mam wątpliwości, że nowe przepisy zrewolucjonizują funkcjonowanie wielu przedsiębiorstw. Co więcej, w mojej opinii długofalowo okażą się również znaczącym kołem zamachowym dla cyfrowej transformacji, a także zaowocują wzrostem dojrzałości technologicznej firm w Polsce. Wsparcie regulatora ma w tym zakresie ogromne znaczenie, a na pewnego rodzaju presji legislacyjnej w dłuższej perspektywie skorzysta polska gospodarka. Bez wątpienia zmieni się również rynek usług zarządzania dokumentacją. Rosnący popyt będzie warunkować konieczność kolejnych inwestycji, rozwoju zaplecza technologicznego czy też optymalizacji modeli współpracy dostawców z firmami. Dotychczasowi klienci korzystających z tzw. digital mailroom skierują swój wzrok na usługodawców, którzy jednocześnie będą wspierać swoich partnerów w implementacji e-Doręczeń, doceniając kompleksowość oferty kancelaryjnej (digital mailroom). Należy również spodziewać się, że strumień papierowych dokumentów zostanie przekierowany do digitalu, co w naturalny sposób wpłynie na zainteresowanie pozostałymi elementami cyfrowej transformacji, repozytoriami dla plików cyfrowych czy też wieloma innymi aspektami. Choć potrzebny jest na to czas, kolektywny dialog wszystkich zainteresowanych stron powinien przynieść wyłącznie pozytywne efekty zapowiadanych zmian.

Autor: Paweł Michalski, Solutions Architect w Iron Mountain Polska.

Czy stagnacja na rynku pracy tymczasowej to pierwsza oznaka głębokiego kryzysu w logistyce i produkcji?

Piotr_Rafalski_Formika_2

Czy stagnacja na rynku pracy tymczasowej to pierwsza oznaka głębokiego kryzysu w logistyce i produkcji? Początek każdego roku na rynku rekrutacji to planowanie zatrudnienia i analiza sytuacji w gospodarce, aby płynnie przejść do działań w kolejnych miesiącach. Ten rok jest zupełnie inny. Sytuacja kryzysowa na świecie mocno doświadcza pracodawców a za tym i kandydatów, zwłaszcza w kwestii zatrudnień masowych i sezonowych. Stagnacja trwa już kolejny miesiąc i nie widać poprawy. Nawet sezon przedświąteczny, który generuje większy ruch w logistyce i produkcji FMCG nie spowodował wzrostu.

Spis treści:
Luka na rynku kandydata
Wiosenne światełko w tunelu

Jakie zmiany to przyniesie na rynku pracy tymczasowej dla pracodawców w logistyce i w firmach produkcyjnych? Komentuje Piotr Rafalski, właściciel Formiki Agencji Pracy Tymczasowej.

W Polsce działa obecnie ok. 9000 agencji pracy, w tym ok. 5450 agencji pracy tymczasowej. Agencje pracy tymczasowej obsłużyły w poprzednim roku około 650 – 700 tys. pracowników tymczasowych z czego ok. 50% byli to obcokrajowcy – tak wynika z raportów Polskiego Forum HR. Czyli na jedną agencję pracy tymczasowej przypada ok. 120 pracowników. To niedużo i można powiedzieć, że rynek ten jest dość rozdrobniony. Oczywiście to są dane pochodzące z rejestrów agencji zatrudnienia – ile jest czynnych agencji, tego nie wiadomo. Co roku też kilkaset agencji zostaje wykreślonych z rejestrów i kilkaset zostaje wpisanych jako nowe działalności. Od roku 2021 obserwujemy cykliczny spadek i wyhamowanie popytu na pracę tymczasową (ok. 2% do 3% r/r). To oznacza jeszcze mniej pracy dla agencji, ale też mniejszą elastyczność rynku.

Luka na rynku kandydata

Mniej pracy tymczasowej z jednej strony zmusza pracodawców do lepszego dbania o zasoby pracowników, które już posiadają, a z drugiej powoduje odpływ kandydata z rynku.

50% pracowników tymczasowych to obcokrajowcy, którzy nie będą czekać na poprawę sytuacji, nie mając wiedzy kiedy ona nastąpi, a zaczną szukać pracy na innych rynkach. To spowoduje pewną lukę, którą trudno będzie szybko zapełnić w przypadku sezonowego odbicia gospodarki w górę a za tym również pójdzie wzrost kosztów obsługi rekrutacji.

Planowanie zatrudnienia jest trudnym zadaniem. Wahania na rynku podaży i popytu powodują nieprzewidywalność, a przy tak dużych kosztach jakie generuje dziś praca jest to być albo nie być dla przedsiębiorstwa. Nie dziwi mnie ostrożność z jaką firmy podchodzą do zwiększania zatrudnienia, a z drugiej strony reakcja pracowników sezonowych, których celem jest znalezienie źródła zarobku. W przypadku, gdy to źródło wysycha szukają innego. Sposobem na to mogą być nowoczesne narzędzia, jak chociażby systemy do planowania i obsługi rekrutacji masowych – np. EAC Solution platforma Formiki APT, które dają większą elastyczność i możliwość szybkiej reakcji na wahania, a przede wszystkim dostępność do zasobów kandydatów i kilkukrotne obniżenie kosztów obsługi rekrutacji masowych – mówi Piotr Rafalski, Formika Agencja Pracy Tymczasowej.

Wiosenne światełko w tunelu

Najnowsze raporty dotyczące rynku pracy wskazują (wg „Barometru ManpowerGroup Perspektyw Zatrudnienia”), że ok. 29% firm działających w sektorze przemysłu i surowców zamierza zwiększać zatrudnienie, ok. 23% zmniejszać, zaś około 50% firm nie zamierza zmieniać jego poziomu. Skupiając się na podaży i popycie, sytuacja ta nie napawa optymizmem, gdyż co prawda wzrost równoważy spadek, to jednak nie jest to odbicie jakiego oczekiwałby rynek agencji pracy i też rynek kandydata. Mimo to, należy optymistycznie przyjąć ten wzrost, jako światełko w tunelu na II połowę roku.

– Sytuacja w dużej mierze zależeć będzie od inwestycji w przemyśle oraz wahań popytu, a więc wskaźników inflacyjnych. Wielu agencji pracy tymczasowej może nie wytrzymać tej okresowej stagnacji, a ci którzy przetrwają, mając zasoby finansowe, będą beneficjentami każdego kolejnego odbicia w gospodarce. Nie należy doszukiwać się też głębokiego kryzysu, a raczej warto skupić się na rozwoju tak swoich zasobów, jak i potencjału narzędziowego. Liczyć się będą dopasowanie do wyzwań globalnych i lokalnych, jak chociażby włączenie się w zrównoważony rozwój a także optymalizacja kosztów, wszędzie tam gdzie to możliwe. Można to osiągnąć korzystając z digitalizacji i najnowocześniejszych rozwiązań, pomimo iż wydają się one czasochłonne i kosztochłonne w ich wdrażaniu – podsumowuje Piotr Rafalski, właściciel Formiki Agencji Pracy Tymczasowej.

Źródło: FORMIKA.

Dane z Rejestrów Długów: Sytuacja w rolnictwie się poprawiła, ale to cisza przed większą burzą

markus-spiske-484245-unsplash

W Krajowym Rejestrze Długów na koniec ub.r. było o 12,4% mniej zadłużonych rolników niż rok wcześniej. Jeszcze mocniej spadło zadłużenie – o 19,3% rdr. Do tego średnia kwota zaległości zmniejszyła się o 7,9% rdr. Z kolei według Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, o 5,7% rdr. przybyło dłużników z kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Nieco mniejszy był wzrost długu, bo o 5% rdr. Natomiast zmalało średnie zadłużenie – o 0,6% rdr. Ponadto z danych KRD wynika, że statystyczny dłużnik na koniec ub.r. zalegał ze spłatą zobowiązań krócej niż rok wcześniej. Komentujący te dane eksperci nie mają złudzeń, że nie oddają one realnej sytuacji. I przewidują, że najgorsze jest dopiero przed rolnikami.

Spis treści:
Mało znaczący spadek
Łączne i średnie zadłużenie
Idą czarne chmury?

Mało znaczący spadek

Na koniec 2022 roku w Krajowym Rejestrze Długów (KRD) widniało 3,8 tys. zadłużonych rolników. To o 12,4% mniej niż rok wcześniej, gdy było ich 4,4 tys. Natomiast według Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, o 5,7% rdr. wzrósł odsetek dłużników z kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Na koniec ub.r. było ich ponad 1,5 tys. (dokładnie 1533). Z kolei rok wcześniej odnotowano niespełna 1,5 tys. (1451) takich zadłużonych. Jak zauważa Łukasz Goszczyński, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, specjalizujący się w obsłudze sektora rolnego, spadek jest dość niewielki. Prawnik dodaje, że powyższe dane raczej nie oddają obecnych realiów. Kolejne miesiące tego roku mocniej pogłębią problemy finansowe ww. grupy, co pewnie będzie można zauważyć w odczycie kolejnych danych. Podobnego zdania są też inni eksperci.

– Bardziej jestem skłonny przyznać, że sytuacja rolników pogorszyła się na przestrzeni roku. Ceny energii, paliwa oraz środków produkcji, w tym m.in. nawozów i preparatów do ochrony roślin, horrendalnie poszły w górę. A rosnące koszty produkcji wpływają na to, że wielu rolników nie jest w stanie spłacić zaciągniętych kredytów – mówi prof. Marian Podstawka ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Ekspert dodaje również, że niestety, ale żadnego typu działalność rolnicza nie jest już opłacalna. Zarówno uprawy polowe, jak i produkcja zwierzęca przynoszą straty. Szansę na funkcjonowanie gospodarstwom i ich rodzinom daje tylko i wyłącznie wsparcie Unii Europejskiej.

Unijne środki oczywiście są ważne, co potwierdza Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, specjalizujący się m.in. w obsłudze sektora rolnego. Jednak, w opinii eksperta, nie zastąpią one bieżącego obrotu, który musi wygenerować sam rolnik. Owszem, wspomagają go biznesowo, ale mimo wszystko to tylko dodatek do szerszej działalności.

– Środki pomocowe z Unii Europejskiej oznaczały dofinansowanie przy zakupie maszyn i technologii. Im droższe kupowało się wyposażenie, tym dopłaty były większe. Jednak często zdarzało się, że wsparcie przekraczało rzeczywiste potrzeby danego gospodarstwa, co skutkowało m.in. brakiem realizacji założonych dochodów. Tak było zwłaszcza na południu naszego kraju, gdzie rolnicy i tak dzielnie sobie poradzili, ale to raczej dzięki działalności pozarolniczej – komentuje prof. Czesław Nowak z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Łączne i średnie zadłużenie

Według KRD, na koniec 2022 roku łączne zadłużenie rolników wyniosło 254,6 mln zł. To o 19,3% mniej niż rok wcześniej, kiedy było na poziomie 315,3 mln zł. Z kolei z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że rdr. o 5% wzrosła kwota zaległości dłużników z kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Ostatnio była na poziomie 502,6 mln zł, a 12 miesięcy wcześniej – 478,5 mln zł.

– Rolnicy przeznaczali wcześniej wypracowane zyski na spłatę i obsługę bieżących oraz starszych zobowiązań. Do tego wiele osób zrezygnowało z działalności rolniczej i uciekło w inne sektory, by się ratować. Dlatego właśnie w statystykach sytuacja nie jest rażąca, a nawet w jednym rejestrze nastąpił spadek o prawie jedną piątą. Natomiast w tym sezonie koszty produkcji będą naprawdę bardzo wysokie. I przez to rolnicy zdecydowanie mniej zarobią, o czym już od dawna głośno mówią. Jeśli to nastąpi, trudniej im będzie wyjść z długów. Kolejne osoby mogą też stanąć na granicy zadłużenia. Dlatego absolutnie uważam, że jeszcze w tym roku mocno wzrośnie łączny dług w branży rolniczej – podkreśla Adrian Parol.

W KRD średnie zadłużenie rolników na koniec 2022 roku spadło o 7,9% w porównaniu z końcem 2021 roku. Ostatnio wyniosło 66,5 tys. zł, a rok wcześniej – 72,2 tys. zł. Natomiast z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że średnia kwota zaległości spadła rdr. o 0,6% w kategorii uprawy rolne, chów i hodowla zwierząt, łowiectwo, włączając działalność usługową. Na koniec 2022 roku wyniosła 327,8 tys. zł, a 12 miesięcy wcześniej – 329,8 tys. zł.

– Średnie zadłużenie jest dla mnie jak najbardziej niepokojące. Nie widzę żadnych przesłanek do tego, aby szybko się zmniejszyło. Ceny środków produkcji przecież z dnia na dzień nie potanieją. Generalnie w kryzysie najsłabszym ogniwem jest producent rolny, bo nie jest w stanie przechować towaru na lepszą koniunkturę. Mięso, warzywa czy owoce są poddane silnej presji czasu – przekonuje prof. Podstawka.

Z kolei prof. Nowak wyjaśnia, że nastąpił wprawdzie wyraźny wzrost wydatków w sklepach detalicznych na żywność, ale to kompletnie nie przełożyło się na poprawę dochodów rolników. Udział ich w cenie detalicznej żywności szacuje się w Polsce na ok. 15%. Dodatkowo sytuację wytwórców pogarsza zmiana modelu żywienia Polaków. Z uwagi na brak czasu, coraz mniej osób gotuje w domach, a to bezpośrednio powoduje spadek relatywnych dochodów rolników. Kiedy bowiem rośnie udział wydatków na żywność spożywaną poza domem, maleje ww. udział producenta w cenie. Ponadto, gdy w czasach wysokiej inflacji ludzie zaczynają zaciskać pasa, to rezygnują z wielu mniej koniecznych produktów, np. pochodzących z gospodarstw ekologicznych.

Idą czarne chmury?

– Rolnicy niestety będą funkcjonować z coraz większymi długami. Ostrożnie szacuję, że średni dług zadłużonego rolnika urośnie jeszcze w tym roku w granicach 5-10% rdr. A najgorszy będzie przełom II i III kwartału br. Wówczas skumuluje się szereg czynników, które wystąpiły pod koniec ub.r. i przez dłuższy czas gromadziły się w sektorze rolnym, aby w końcu się ujawnić. Sytuacja gospodarcza, wywołana najpierw pandemią, a potem – wysoką inflacją i wybuchem wojny w Ukrainie, jest już bardzo trudna do udźwignięcia dla wielu gospodarstw – zapewnia mec. Łukasz Goszczyński.

Z danych KRD wynika również, że statystyczny zadłużony rolnik na koniec 2022 roku zalegał ze spłatą zobowiązań średnio 861 dni. To oznacza niewielki spadek, bo rok wcześniej odnotowano 879 dni. Jak zaznacza Adrian Parol, w zasadzie to mało pocieszająca różnica. W tym roku, zdaniem eksperta, sytuacja na pewno się pogorszy już na wiosnę. Wówczas rolnicy będą musieli ponosić znaczące koszty, celem uruchomienia bieżącej produkcji. Przy wysokiej inflacji i wzroście opłat za prąd czy gaz będzie się to wiązało z dalszym zadłużaniem się. Do tego ekspert przypomina też, że rolnik musi czekać na zapłatę za swoje produkty nawet do 180 dni. A dodatkowo w ostatnich czasach kontrahenci często zalegają z nią. Czasem płacą długo po terminie, co tylko pogarsza już i tak nienajlepszą sytuację.

– W tym roku, jak zawsze i tak najwięcej będzie zależało od pogody oraz czynników plonotwórczych. Gdyby do tych wszystkich ww. problemów, z jakimi obecnie mierzą się rolnicy, doszła jeszcze susza bądź pojawiłyby się inne, nieoczekiwane, złe zjawiska pogodowe, które wpłynęłyby na zbiory, to sytuacja automatycznie uległaby dramatycznemu pogorszeniu – ostrzega prof. Podstawka.

Podobnego zdania jest Łukasz Goszczyński, który do powyższego dodaje, że w rozmowach z nim rolnicy sami wskazują, iż bardzo boją się zatorów płatniczych, ale też anomalii pogodowych. I twierdzą, że gdyby do tego wszystkiego dołączyła susza, wówczas sytuacja mocno by się skomplikowała. Byłoby to na tyle poważne zdarzenie, że ich problemy finansowe mogłyby być już nie do udźwignięcia.

– W przestrzeni publicznej rzadko o tym się mówi, ale jest też inne zagrożenie, które może wpłynąć na pogorszenie się sytuacji finansowej rolników w tym roku. Twierdzą oni, że poważnie borykają się ze zjawiskiem wzmożonego napływu produktów rolnych z Europy Wschodniej. To oczywiście nie tylko problem naszych rolników, ale również Węgrów, Słowaków, Czechów i Rumunów. Natomiast to nie zmienia faktu, że on istnieje i trzeba go rozwiązać – szczególnie we Wschodniej Polsce. Póki co zagrożenie jest realne i rolnicy słusznie upatrują w tym kolejny gwóźdź do swojej finansowej trumny – stwierdza mec. Adrian Parol.

Jak informuje Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, do Polski przywieziono tak wiele zboża z Ukrainy, że nasze magazyny są przepełnione. Jeżeli nie będzie możliwości wyeksportowania tego towaru, zwłaszcza przed żniwami, to może nastąpić olbrzymi krach. Wówczas nasi rolnicy nie będą mieli komu sprzedać swoich produktów i wpadną w poważne kłopoty finansowe. W ocenie eksperta z KRIR, jest to całkiem realnym zagrożeniem, ponieważ część sąsiednich krajów też zmaga się z taką nadwyżką zboża. Do tego prezes Szmulewicz alarmuje, że polski rynek jest bardzo niestabilny. I jeżeli w dalszym ciągu ceny surowców rolnych będą tak szły na dół, jak obserwujemy to od końca zeszłego roku, to sytuacja wielu gospodarstw będzie naprawdę trudna.

Źródło: MondayNews.pl.

Postpandemiczne zwyczaje Polaków – przybywa osób chcących pracować w terenie

ben-rosett-10614-unsplash

Pandemia SARS-CoV-2 wystąpiła pod koniec roku 2019 i już na początku stycznia 2020 roku nowy czynnik zakaźny został zidentyfikowany. Obecnie jednak Polacy wracają do znanej nam rzeczywistości. Zmiany następują także na rynku pracy. Okres izolacji spowodowanej COVID-19 sprawił, że wiele osób poszukuje zatrudnienia w terenie. Na topie jest praca z ludźmi, podczas której można poznać wiele nowych osób i bywać w różnych miejscach. Dlaczego Polacy coraz chętniej pracują w terenie?

Spis treści:
Praca zawodowa w terenie
Najpopularniejsze zawody terenowe
Zalety pracy w terenie

Epidemia wywróciła znany nam świat do góry nogami. Wymagany dystans społeczny oraz izolacja sprawiły, że praca czy edukacja zostały przeniesione do przestrzeni wirtualnej. Zakazano nam spotkań towarzyskich, wyjść do kina, teatru czy chociażby do restauracji. Nie mogliśmy nawet iść na zakupy w stacjonarnych sklepach czy do lekarza POZ.

Gdy wspomniane ograniczenia sukcesywnie przestawały obowiązywać ludzie w dużej mierze zmienili dotychczasowy styl życia. Coraz chętniej czas wolimy spędzać na „świeżym powietrzu” wśród najbliższych nam osób, doceniliśmy spotkania towarzyskie czy możliwość wyjścia do kina czy koncert.

Badania wskazują, że Polacy chcą żyć aktywnej i ciekawiej. Aż dla 34 proc. kluczową rolę odgrywa podejmowanie aktywności, które dostarczają pozytywnych emocji i dodają energii do działania. Konsumenci chętniej wybierają spędzanie czasu na świeżym powietrzu, a jedna trzecia z nich uważa, że to świetny sposób na stres i doskonała forma relaksu. 18 proc. jest zdania, że ruch pomaga w walce z chorobami cywilizacyjnymi.1

Praca zawodowa w terenie

Pracą w terenie najprościej można nazwać wszelkie czynności zawodowe wykonywane poza siedzibą przedsiębiorstwa. W wielu profesjach mogą pojawić się elementy pracy terenowej w innych zawodach dla pracownika „mobilnego” w ogóle nie przewiduje się miejsca w biurze, ponieważ z założenia taka osoba pracuje w terenie.

Najpopularniejsze zawody terenowe

  1. Ogrodnik. Obowiązki ogrodnika praktycznie w większości wykonywane są na świeżym powietrzu, warto jednak zauważyć, że praca ogrodnika może odbywać się jedynie w sezonie wiosennym czy letnim.

  2. Przewodnik wycieczek, który to zaliczany jest do charakterystycznych zawodów terenowych, gdyż wykonywany jest w ściśle określonym środowisku.

  3. Kurier. To praca dla osób, które nie obawiają się pracy fizycznej, cenią sobie dynamiczny charakter pracy jak i dobrze znają topografię miasta.

  4. Przedstawiciel handlowy. To naszym zdaniem zawód dający największe możliwości zarobkowe jak i rozwojowe. Handlowiec udaje się osobiście do klienta, przedstawia oferty sprzedażowe, sprzedaje towar. Jakie cechy powinien posiadać przedstawiciel handlowy

„By sprawdzić się jako handlowiec trzeba być osobą samodzielną i odpowiedzialną, ponieważ te cechy generują zysk firmy, a tym samym zysk pracownika. Przedstawiciel handlowy musi być także świetnie zorganizowany czy odporny stres, ponieważ pracuje w terenie, a tym samym pracodawca sprawuje nad nim zdecydowanie mniejszą kontrolę niżeli nad pracownikiem będącym na miejscu”: mówi Szymon Masło- Prezes zarządu Neptun Energy

Zalety pracy w terenie

Osoba pracująca w terenie nie może narzekać na monotonię, ponieważ ciągle realizuje ciekawe zadania, poznaje nowych ludzi, nawiązuje cenne znajomości, odwiedza malownicze miejsca. Podczas pracy terenowej kontrola nad tym, w jaki sposób pracownik wykonuje zadania służbowe, jest mniejsza, a doskonale wiemy, że po okresie pandemicznym nie lubimy kontroli.

Ponadto w swobodny sposób podczas dojazd z punktu „A” do punktu „B” możemy zadzwonić do bliskich nam osób, umówić wizytę u lekarza bądź nawet odbyć konsultacje telemedyczną. Pracodawca nie narzuca nam również, o której godzinie mamy zrobić przerwę w pracy czy też zjeść śniadanie. Co ważne, dla niektórych pracowników praca we współdzielonej przestrzeni bywa dekoncentrująca z uwagi na poboczne dźwięki, rozmowy innych osób itp. pracując w terenie często można stworzyć warunki pracy umożliwiające większe skupienie się na obowiązkach zawodowych.

1 „Potrzeby i oczekiwania Polaków w obszarze aktywności fizycznej i rozrywki”.

Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Knight Frank: Dubaj cementuje status hubu dla multimilionerów

Bez tytułu

Według The Wealth Report, sztandarowego, globalnego raportu Knight Frank, ceny luksusowych nireuchomości w Dubaju zdrożały w 2022 r. o 44,2%, utrzymując pozycję numer jeden w indeksie prowadzonym przez Knight Frank Prime International Residential Index (PIRI 100) i jednocześnie cementując swój status hubu dla grupy osób o bardzo wysokich dochodach, których majątek przekracza 30 milionów USD (Ultra-High Net Worth Individuals, UHNWI). Mają na to wpływ ułatwienia wizowe. PIRI 100 to indeks śledzący ceny nieruchomości luksusowych w 100 lokalizacjach na świecie – miastach oraz kurortach nadmorskich i narciarskich.

Spośród 100 rynków śledzonych przez indeks PIRI 100, który analizuje ceny nieruchomości mieszkaniowych premium w 100 lokalizacjach na całym świecie, 85 odnotowało dodatni lub stały wzrost cen w 2022 r. Obie Ameryki odnotowały wzrost cen na poziomie 7% nieznacznie prześciagając region EMEA (6,5%) oraz Azji i Pacyfiku, w którym ceny wzrosły nieznacznie, bo o 0,4%.

Resorty wypoczynkowe odnotowały wyższe wzrosty cen. Lokalizacje nadmorskie i podmiejskie w odnotowały średni wzrost cen o 8,4%, nieznacznie wyprzedzając ośrodki narciarskie, w których ceny wzrosły średnio o 8,3%. Słabszy wzrost cen odnotowano w miastach, gdzie ceny rosły średnio o połowę mniej niż w kurortach nadmorskich i podmiejskich (4,2%).

Rok 2021 nazwaliśmy „anomalią”, dlatego, ze był to rok charakteryzujący się niespotykanym wzrostem cen, po tym jak kraje ponownie otworzyły się po pandemii. Po takim boomie trudno było oczekiwać, że w 2022 r. nastąpi powrót do normalnego rynku. Pomijając rok 2021, rok 2022 zanotował najwyższy poziom wzrostu cen nieruchomości premium w ujęciu rocznym (5,2%) od czasu światowego kryzysu finansowego. Ucieczka kapitału do bezpiecznych przystani i ograniczenia w podaży odegrały swoją rolę w napędzaniu wzrostu cen najlepszych nieruchomości, ale to gwałtowny wzrost sprzedaży po pandemii powodował wzrost cen,”powiedziała Kate Everett-Allen, partner, residential research w Knight Frank.

Boom na światowych rynkach mieszkaniowych po pandemii dał impuls do jeszcze większego wzrostu cen w ciągu ostatnich 12 miesięcy, ale nawet rynki dóbr luksusowych nie są odporne na wahania stóp procentowych, które obecnie obserwujemy. Wzrost cen spowolni w 2023 r., ale rynki raczej ulegną deflacji niż załamaniu – to nie jest rok 2008,” – dodała Liam Bailey, global head of research w Knight Frank.

Analitycy Knight Frank ujawniają, że wolniejszy wzrost cen nie jest wszędzie na takim samym poziomie. Niektóre kraje bardziej od innych odczuwają wahania w światowej gospodarce. W 2022 r. 15 państw z indelksu PIRI 100 odnotowało spadek cen. W 2021 r. było to tylko 7. Prawie połowa tych, które odnotowały spadki jest w regionie Azji i Pacyfiku. Rynki, które odnotowały najwyższy wzrost cen w czasie pandemii, obecnie należą do tych notujących najwyższe spadki: Wellington (-24%); Auckland (-19%); Sztokholm (-8%); Vancouver (-7%) i Seul (-5%). Miasta odczuwają spadki cen bardziej niż kurorty zimowe czy letnie.

Źródło: Knight Frank.

W jaki sposób kontrolować finanse firmy, gdy gospodarka hamuje?

M. Łukasiewicz _Mat. prasowy (2)Płynność finansowa świadczy o zdolności przedsiębiorstwa do spłaty bieżących zobowiązań, dokonywania zakupów i korzystania z usług. Zachowanie jej na optymalnym poziomie definiuje właściwe zarządzanie firmą. Pozwala między innymi uniknąć zatorów płatniczych oraz skupić się na rozwoju biznesu. Wyzwaniem dla wszystkich firm, niezależnie od ich wielkości, jest spowolnienie gospodarcze, które potwierdzają najnowsze dane GUS.

Spis treści:
Znaczenie płynności finansowej
Rola faktoringu

Główny Urząd Statystyczny podał wstępny szacunek produktu krajowego brutto w IV kwartale 2022 r. PKB wzrósł realnie o 2% rok do roku w porównaniu do wzrostu o 8,5% w analogicznym kwartale 2021 r. Wskaźnik ten jest niewyrównany sezonowo w cenach stałych średniorocznych roku poprzedniego. Jeżeli jednak wskaźnik wyrównamy sezonowo – w cenach stałych przy roku odniesienia 2015 – zmniejszył się realnie o 2,4% w porównaniu z poprzednim kwartałem. To jeden z największych spadków od wielu lat. Według oceny Polskiego Instytutu Ekonomicznego, dane te wskazują na hamowanie polskiej gospodarki i są efektem podnoszenia stóp procentowych oraz osłabienia gospodarczego w strefie euro.

Znaczenie płynności finansowej

Utrata płynności najczęściej skutkuje trudnością w regulowaniu bieżących wydatków czy niewypłacalności w stosunku do pracowników. W skrajnych przypadkach dochodzi również do utraty wiarygodności w oczach dostawców, co z kolei grozi zerwaniem umów lub wstrzymaniem dostaw. Spowolnienie gospodarcze zwiększa ryzyko zachwiania płynności. Dlatego właśnie warto z wyprzedzeniem podjąć odpowiednie kroki, które pozwolą utrzymać ją na odpowiednim poziomie – niezależnie od rynkowych zawirowań.

Zatory płatnicze mogą pojawiać się z różnych powodów, jednak najczęstszą przyczyną jest zamrażanie środków w fakturach wystawianych z odroczonym terminem płatności. Konieczność oczekiwania na uregulowanie należności przez 30 czy 60 dni – gdy jednocześnie ze spłatą spóźniają się inni kontrahenci – jest realnym zagrożeniem dla finansów firmy, zwłaszcza w sytuacji spowolnienia gospodarczego.

Rola faktoringu

Istotą faktoringu jest wykupienie przez firmę faktoringową nieprzeterminowanych należności wynikających z wystawiony faktur. Dzięki temu przedsiębiorca otrzymuje gotówkę na długo przed datą płatności obowiązującą kontrahentów. Takie narzędzie finansowe przyczynia się do skrócenia cyklu rotacji środków, którymi można swobodnie dysponować. Faktoring jest korzystnym rozwiązaniem dla przedsiębiorstw, w które najbardziej uderza spowolnienie gospodarcze i które od zawsze borykają się z problemem nieterminowych płatności.

Kluczową rolą faktoringu jest wsparcie w zachowaniu płynności finansowej. Dzięki środkom otrzymanym przed czasem, można swobodnie realizować plany biznesowe – bez obaw o powstanie zatorów płatniczych i przejściowe kłopoty finansowe. W okresie spowolnienia gospodarczego, każda oszczędność może mieć kluczowe znaczenie. Koszty prowadzenia faktoringu nie są wysokie. Z drugiej strony działa on podobnie jak leasing, nie wywierając wpływu na zdolność kredytową. Właśnie dlatego przedsiębiorca nie traci szansy na kredyt obrotowy, inwestycyjny czy innego rodzaju wsparcie oferowane przez tradycyjne banki.

Komentarz ekspercki autorstwa Mariusza Łukasiewicza, prezesa BNP Paribas Faktoring.

Czy rząd rozszerzy dofinansowanie na pompy ciepła i fotowoltaikę?

Euros_Energy_1Działania mające na celu poprawienie efektywności energetycznej budynków, a także zakładanie instalacji fotowoltaicznych, cieszą się ogromną popularnością. Z jednej strony pozwalają na znaczące zmniejszenie rachunków, a z drugiej gwarantują bezpieczeństwo energetyczne oraz cieplne. W przypadku tego typu inwestycji, zarówno w przypadku nowego domu, jaki i modernizacji już istniejącego, można liczyć na rządowe wsparcie finansowe. Pomoc ta wydaje się niezbędna, gdyż zgodnie z wynikami Raportu Polskiego Alarmu Smogowego, aż 4 mln domów w naszym kraju wymaga poprawy efektywności energetycznej.

Spis treści:
Rekordowe inwestycje w OZE
Pomoc finansowa rządu w 2022 roku
Na jaką pomoc można liczyć w 2023 roku?
Inwestycja w OZE się opłaca

Rekordowe inwestycje w OZE

Rok 2022 już za nami, był on jednak bardzo ciężki i przyniósł sporo zmian, głównie w myśleniu o przyszłości. Wiele z nich dotyczyło kosztów utrzymania. Podwyżki nie omijały żadnej dziedziny życia codziennego i znacząco wpływały na podejmowanie wielu trudnych decyzji. Kluczowe okazało się odchodzenie od spalania węgla i innych nieodnawialnych surowców energetycznych na rzecz pomp ciepła, a także uniezależnianie się od zewnętrznych dostaw energii elektrycznej za sprawą zakładania własnych instalacji fotowoltaicznych. Zanotowano rekordowy wzrost sprzedaży pomp ciepła, a na koniec grudnia 2022 r. całkowita moc istniejących instalacji fotowoltaicznych w Polsce wyniosła 12 189,1 MW, znacząco przebijając wynik z roku 2021. Nawet kwietniowa zmiana sposobu rozliczania nadwyżek nie spowodowała spadku liczby nowych instalacji.

– Polacy wciąż poszukują nowoczesnych rozwiązań do ogrzewania swoich domów. Odejście od spalania szkodliwych dla środowiska paliw kopalnych i przejście na zieloną energię stanowią obecnie najlepszą alternatywę. Liczą się wszystkie tego typu inwestycje, ponieważ razem pozwolą na kompleksowe zmiany. Dlatego tak ważne jest ich finansowe wspieranie prze rząd – wyjaśnia Paweł Poruszek, CEO w firmie Euros Energy.

Pomoc finansowa rządu w 2022 roku

W 2022 roku można było skorzystać z kilku sztandarowych programów rządowych i uzyskać dotację zarówno na instalację fotowoltaiczną, jak i montaż pompy ciepła w budynku jednorodzinnym. Trzeba było oczywiście spełnić konkretne warunki i złożyć odpowiednie wnioski. Przykładowo jednym z warunków programu Czyste Powietrze było posiadanie prawa własności do budynku już istniejącego, co niestety nie dawało możliwości ubiegania się o dotację w przypadku, gdy dom był jeszcze w budowie. Z kolei w Programie Mój Prąd wnioskodawcy mogli liczyć na dofinansowanie instalacji fotowoltaicznej w wysokości 4 tys. zł.

Pojawił się także Program Moje Ciepło, czyli wsparcie w zakupie i montażu pomp ciepła, z którego nadal można korzystać. W tym konkretnym przypadku wsparcie dotyczy budynków o podwyższonym standardzie energetycznym, jednak mogą się o nie ubiegać właściciele także dopiero powstających budynków. Nabór trwa do 2026 roku.

Niezmiennie od 2020 roku rozliczając należny podatek za rok ubiegły można także ubiegać się o ulgę termomodernizacyjną. W ubiegłym roku z tej możliwości skorzystało wielu podatników.

Na jaką pomoc można liczyć w 2023 roku?

Nowy rok przyniósł zmiany, zwłaszcza w Programie Czyste Powietrze. Od 3 stycznia można ubiegać się o wyższe kwoty dofinansowani. Zmieniono także progi dochodowe, uprawniające do skorzystania z większego wsparcia, a także wprowadzono możliwość powtórnego wnioskowania. – Jest to ważna wiadomość dla tych właścicieli budynków, którzy już raz z pomocy skorzystali, np. ocieplając budynek. – zauważa ekspert z Euros Energy. – Tym razem mogą ubiegać się o dofinansowanie np. na wymianę źródła ciepła. W przypadku wyboru pompy ciepła warto połączyć ją z instalacją fotowoltaiczną i jeszcze bardziej zwiększyć zakres pomocy finansowej. – podpowiada.

Dużym plusem programu jest możliwość prefinansowania inwestycji. Ma to ogromne znaczenie zwłaszcza w sytuacji, gdy dany inwestor nie może pozwolić sobie na tak duży wydatek. Pieniądze w kilku transzach przekazywane będą bezpośrednio na rachunek wykonawcy.

Na przełomie grudnia i stycznia wprowadzono także nowe zasady przyznawania dotacji w ramach Programu Mój Prąd, zwiększając pomoc do 6 tys. zł. Jeszcze więcej mogą otrzymać gospodarstwa domowe decydujące się na zwiększenie autokonsumpcji za sprawą budowy własnego magazynu energii.

Program Moje Ciepło wspiera zwłaszcza inwestorów o nowoczesnym spojrzeniu na przyszłość. Dlatego warto już na etapie planowania budowy domu zaprojektować ogrzewanie oparte na nowoczesnej pompie ciepła.

Inwestycja w OZE się opłaca

Nowoczesne ogrzewanie, które praktycznie nie wymaga dodatkowych nakładów finansowych to marzenie wielu właścicieli domów. Można to osiągnąć poprzez połączenie odpowiednio dobranej instalacji fotowoltaicznej i nowoczesnego systemu grzewczego w postaci powietrznej, wodnej lub gruntowej pompie ciepła. Dodatkową zaletą tego rozwiązania jest całkowita bezobsługowość całego systemu.

Na rynku dostępna jest cała paleta produktów mających pomóc w ograniczeniu emisji szkodliwych substancji do środowiska, wywołanej nieefektywnymi źródłami ogrzewania spalającymi paliwa stałe. Kluczem do wyjścia z problemu są inwestycje w nowoczesne pompy ciepła, najlepiej wspierane przez instalacje fotowoltaiczne. Można uzyskać na ten cel wsparcie finansowe z różnych źródeł, dlatego warto poznać dostępne opcje i skorzystać z jak najkorzystniejszej w danym przypadku.

Autor: Euros Energy.

Jak kontrolować koszty zużycia energii?

ibrahim-rifath-789914-unsplashRosnące ceny energii elektrycznej, zwiększone koszty ogrzewania i chęć ochrony środowiska – te element sprawiają, że coraz więcej przedsiębiorstw analizuje sposoby oszczędzania energii i wprowadza odpowiednie środki, aby to osiągnąć. Dlatego Conrad Sourcing Platform dostarcza informacje i rozwiązania, które pomogą firmom zmniejszyć zużycie energii i zaoszczędzić pieniądze w zrównoważony sposób.

Przejście na inteligentną technologię LED oznacza wykorzystanie ogromnego potencjału oszczędności energii. Dlatego wiele przedsiębiorstw już teraz wymieniło konwencjonalne oświetlenie na oprawy LED. Co więcej, od lutego 2023 r. w UE nie można sprzedawać świetlówek kompaktowych (CFL) i lamp pierścieniowych, a od sierpnia 2023 r. zakazane będą również lampy fluorescencyjne. Już teraz przedsiębiorstwa muszą się odpowiednio przygotować i zmodernizować, aby nie napotkać trudności w zaopatrzeniu. Ważne jest również to, że tradycyjne lampy i ich odpowiedniki LED nie mają takich samych wskaźników skuteczności świetlnej, ponieważ te dwa typy produktów emitują światło pod różnymi kątami.

Dlatego zespół Conrada zaleca projekt oświetlenia dostosowany do danego zastosowania, aby po wymianie lamp mieć taki sam poziom oświetlenia. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na rozwiązania firmy Ledvance, wiodącego dostawcy żarówek LED i technologii inteligentnego zarządzania światłem. W ofercie marki można znaleźć alternatywne rozwiązania oświetleniowe przeznaczone dla przemysłu, handlu, dużych biur na otwartej przestrzeni, parkingów, sal lekcyjnych i obiektów szkoleniowych.
Pomiar energii stał się prosty – oto jak to działa

W dzisiejszych czasach coraz większą rolę w optymalizacji zużycia energii i wydajności odgrywa efektywność. Wiele firm decyduje się na modernizację zakładów produkcyjnych lub zmianę sposobu wytwarzania swoich produktów. Jednocześnie muszą mieć pewność, że maszyny i urządzenia są utrzymywane w dobrym stanie technicznym. Optymalizacja zużycia energii wymaga zarówno dokładnego pomiaru energii elektrycznej, jak i właściwej analizy zebranych danych. Chauvin Arnoux pomaga przedsiębiorstwom w tym zakresie, oferując szkolenia w formie warsztatów. Ponadto Chauvin Arnoux jest powszechnie znany z rejestratorów energii i testerów wydajności serii PEL, które są przystępne cenowo, łatwe w obsłudze i zgodne z normą ISO 50001. Produkty te są dostępne do nabycia na Conrad Sourcing Platform.

Firma Voltcraft zaprojektowała dwa liczniki energii elektrycznej, dzięki którym rejestrowanie energii jest szybkie i proste. Wystarczy podłączyć urządzenia, a następnie wykonać i przeanalizować odczyty wszystkich istotnych parametrów, w tym mocy rzeczywistej, biernej i pozornej, a także przesunięcia fazowego prądu przemiennego. Ponieważ Voltcraft SEM5000 nie musi mieć dostępu do sieci IT obsługiwanych przez firmę, pomiar zużycia energii i emisji CO2 oraz wykorzystanie danych do prognozowania kosztów energii jest zarówno łatwe, jak i bezpieczne. Ponadto produkt wyposażony jest w gniazdo kart SD, które umożliwia ręczne przeniesienie odczytanych danych, zapisanych w urządzeniu do komputera lub urządzenia mobilnego, również bez konieczności korzystania z firmowej sieci LAN. Ponadto, taryfy energii elektrycznej mogą być ustawione dla dwóch okresów rozliczeniowych. Z kolei SEM6000 posiada interfejs Bluetooth: może być wygodnie sterowany za pomocą aplikacji IOS lub Andoid i umożliwia precyzyjny pomiar oraz wyświetlanie zużycia energii, współczynnika mocy z dokładnością do trzech miejsc po przecinku. Szczególnie przydatne jest to, że oba produkty Voltcraft posiadają pierścień LED, który zmienia kolor światła w zależności od aktualnego odczytu mocy.

­
­ ­ ­
­ ­­Źródło: Conrad Electronic.

DANE MF: Wpływy z podatku Belki rosną jak na drożdżach

podatek-lokataZeszły rok okazał się wyjątkowo korzystny dla fiskusa pod względem wpływów z tzw. podatku Belki. Choć Ministerstwo Finansów udostępniło dopiero dane z pierwszych jedenastu miesięcy 2022 roku, to już widać, że w tym okresie nastąpił skok o prawie 32% w porównaniu do całego 2021 roku. Z kolei w zestawieniu z 2020 rokiem wzrost wyniósł aż 80%. Od stycznia do listopada ub.r. łączne wpływy z ww. daniny sięgnęły blisko 5,5 mld zł. W tym ponad 3,5 mld zł przyniósł podatek od zbycia papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych. Z kolei 1,9 mld zł to dochód ze zryczałtowanego podatku od zysków z lokat bankowych i funduszy kapitałowych.

Jak podaje Ministerstwo Finansów, od stycznia do listopada 2022 roku wpływy z tzw. podatku Belki wyniosły prawie 5,5 mld zł. To o 31,8% więcej niż w całym 2021 roku (wówczas to było ponad 4,2 mld zł). Natomiast porównując wyniki z pierwszych jedenastu miesięcy ub.r. i z pełnego 2020 roku (3,1 mld zł), widać wzrost aż o 80%. Choć dane z ubiegłego roku są jeszcze niepełne, to już można wnioskować, że był on wyjątkowo korzystny dla fiskusa pod względem wpływów z tego podatku.

To może zaskakiwać ze względu na bardzo słabą kondycję polskiej giełdy oraz niskie stopy procentowe lokat bankowych w pierwszej połowie roku. Wygląda na to, że po raz pierwszy od 2016 r. wpływy te przekroczą 1% wszystkich dochodów podatkowych budżetu państwa. W ubiegłym roku wyniosły 0,83%. Oczywiście to jest dobrą informacją dla budżetu, ale złą – dla inwestorów indywidualnych, którzy prawie 20% swoich zysków kapitałowych oddają fiskusowi – mówi prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów.

Dane jednak nie dla wszystkich są zaskakujące. Według niektórych ekspertów, wynikają ze zmieniających się tendencji i koniunktury rynkowej.

– W mojej ocenie, o wzroście wpływów z tego podatku mogło zdecydować kilka czynników. Po pierwsze, wśród Polaków widać większą chęć oszczędzania na rachunkach oszczędnościowych czy też lokatach. Po drugie, w miarę wzrostu stóp procentowych zwiększało się oprocentowanie lokat i rachunków oszczędnościowych. W ub.r. sięgało 6-8%, a w roku 2021 było na poziomie około 1% – wskazuje doradca podatkowy Natalia Stoch-Mika.

Z kolei dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych, a także były dyrektor Departamentu Polityki Makroekonomicznej Ministerstwa Finansów, przekonuje, że podatek Belki jest mało istotny z perspektywy całego budżetu. Wzrost od 2020 roku wyniósł niecałe 2,5 mld zł. I ta kwota, choć jest imponująca, to jednak stanowi tylko nieco ponad 1% dochodów z VAT-u.

Z danych resortu wiadomo, że w ciągu 11 miesięcy ub.r. ponad 3,5 mld zł wyniosły wpływy z podatku dochodowego od dochodów z odpłatnego zbycia papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych, w tym z realizacji praw z nich wynikających, z odpłatnego zbycia udziałów (akcji) oraz z tytułu objęcia udziałów (akcji) za wkład niepieniężny w postaci innej niż przedsiębiorstwo lub jego zorganizowana część. Z kolei 1,9 mld zł to dochód ze zryczałtowanego podatku dochodowego od przychodów z odsetek lub innych przychodów od środków pieniężnych, zgromadzonych na rachunku podatnika lub w innych formach oszczędzania, przechowywania lub inwestowania, a także od dochodu z tytułu udziału w funduszach kapitałowych.

Analizując strukturę wpływów z podatku Belki, prof. Wojciechowski dostrzega, że od dwóch lat wzrasta zainteresowanie inwestorów papierami wartościowymi, w tym instrumentami pochodnymi, od których pobierany jest podatek od zbycia. Jednocześnie nastąpił spadek popularności lokat bankowych i funduszy inwestycyjnych, od których ściągany jest podatek zryczałtowany. Były minister finansów zauważa też, że w ubiegłym roku część oszczędnościowa (lokaty i fundusze) wyniosła 1/3 całego podatku Belki, a w okresie pierwszych 15 lat jego funkcjonowania było dokładnie odwrotnie.

Inwestowanie w akcje jest bardziej opłacalne niż przechowywanie swoich oszczędności na lokatach. Oczywiście wiąże się to z większym ryzykiem, ale jednak zysk ze sprzedaży dobrze dobranych papierów wartościowych może być wielokrotnie większy w porównaniu z odsetkami uzyskanymi z lokat. Dlatego właśnie wpływy z podatku od sprzedaży papierów wartościowych powinny być wyższe – uważa Natalia Stoch-Mika.

Natomiast dr Dudek wyjaśnia, że obecnie mamy do czynienia z realizacją zysków inwestorów giełdowych. Część z nich sprzedawała akcje, chcąc zrealizować wzrosty kursów obserwowanych w 2021 roku. Niestety, w 2022 roku GPW znalazła się w trendzie spadkowym. A to z kolei oznacza, że w tym roku dochody z podatku kapitałowego raczej spadną.

Warto dodać, że zwykłemu Kowalskiemu tzw. podatek Belki kojarzy się przede wszystkim z lokatami bankowymi, które są powszechnie uznawane za nisko oprocentowane. A jednak wpływy z tej daniny rosły rok do roku, choć od 2020 roku mówiło się o ubożeniu Polaków. Oczywiście nie brakowało też opinii, że część społeczeństwa zgromadziła oszczędności w okresie lockdownów, ze względu na ograniczone możliwości wydawania pieniędzy. Natalia Stoch-Mika tłumaczy ww. zjawisko raczej wzrostem świadomości finansowej Polaków, dot. konieczności posiadania oszczędności. Zdaniem ekspertki, lokaty i dobrze oprocentowane rachunki bankowe należą do bezpiecznych form przechowywania swoich pieniędzy. Dlatego cieszą się powodzeniem. I dzięki temu w kolejnych miesiącach wpływy z podatku Belki mogą się powiększyć.

Odmienną opinię wyraża główny ekonomista IFP.

– Moim zdaniem, pilnie potrzebna jest rzetelna debata i analiza ze strony resortu finansów na temat podatku Belki. Nie jest on kluczową pozycją w budżecie, a rodzi się pytanie o to, czy sam fakt jego istnienia nie zniechęca znacznej części Polaków do oszczędzania i finansowania rozwoju gospodarczego poprzez giełdę. A jest to szczególnie istotne przy dramatycznie niskiej stopie inwestycji, która według planu Morawieckiego miała wynosić 25% PKB, a sięga nieco ponad 16% – alarmuje dr Sławomir Dudek.

 

Źródło: MondayNews.pl.

Co z wystawianiem faktur własnej spółce?

resort-finansowTemat rozliczeń faktur wystawianych spółkom przez ich wspólników wzbudził ostatnio duże zaniepokojenie wśród części przedsiębiorców i doradców podatkowych. Pojawiły się bowiem opinie, że fiskus uznaje takie działanie za obejście przepisów. Jednak, jak wynika z informacji uzyskanych w Ministerstwie Finansów, sprawa została przedstawiona opinii publicznej w sposób niepełny. Resort przekonuje, że zaplanowane operacje cechuje sztuczność i występowanie korzyści podatkowej. Według ekspertów, trudno jednoznacznie stwierdzić, czy czynność ma pozorny charakter. Może się okazać, że przypuszczenia organu są właściwie niesłuszne, a działania podatnika – legalne. Znawcy tematu mają nadzieję, że głośny przypadek jest odosobniony i nie świadczy od odejściu od utrwalonej linii interpretacyjnej.

Szersze spojrzenie

W przestrzeni publicznej pojawiły się opinie, że fiskus zmienił zdanie o 180 stopni w sprawie rozliczeń faktur wystawianych spółkom przez ich wspólników. Przez lata je akceptował, a teraz mówi o obejściu przepisów. Tego typu stwierdzenia to efekt różnego rodzaju publikacji na temat stanowiska, zajętego w procedurze opiniowania przez Szefa KAS, w sprawie zapytania Dyrektora KIS, związanego z wnioskiem o wydanie interpretacji indywidualnej.

– Opis sprawy, przedstawiony w mediach oraz komentarzach powołanych w nim ekspertów jest niepełny, a więc nierzetelny. Według tej publikacji, stanowisko Szefa KAS dotyczyć miałoby sytuacji, w której wnioskodawczyni, tj. dentystka, świadczy usługi i wystawia faktury na rzecz spółki komandytowej, w której jest wspólnikiem – komplementariuszem. Taki opis, zawarty we wspomnianych publikacjach, przedstawia jedynie nie najważniejszy fragment sprawy i stwarza wrażenie istnienia po stronie resortu problemu, który faktycznie nie występuje w rzeczywistości – informuje Ministerstwo Finansów.

Pozostała, nieprzedstawiona część stanu faktycznego zawiera wskazanie, że „w roku poprzedzającym rok podatkowy, w którym planowane jest rozpoczęcie prowadzenia działalności gospodarczej, wnioskodawczyni prowadziła JDG oraz była wspólnikiem spółki cywilnej. Przedmiotem przeważającej działalności zarówno spółki, jak i jednoosobowej działalności gospodarczej była praktyka dentystyczna. Aktualnie spółka cywilna została przekształcona w spółkę komandytową. Jeśli chodzi o działalność indywidualną, w najbliższym czasie przedsiębiorstwo prowadzone w jej ramach zostanie wniesione aportem do innej spółki komandytowej, a JDG wnioskodawczyni zostanie wykreślona z CEIDG. Następnie planuje ona otworzyć nową indywidualną działalność gospodarczą w celu realizacji usług opisanych powyżej”.

– To okoliczności znacznie szersze niż samo wystawianie faktur własnej spółce. Dyrektor KIS wysnuł przypuszczenie, a Szef KAS je podzielił, że planowane przez wnioskodawczynię operacje, związane z przekształcaniem już prowadzonej działalności spółki, wnoszeniem JDG jako aport do innej spółki, następnie zamykaniem JDG, po czym otwieraniem jej na nowo w nowym statusie podatkowym, cechuje sztuczność i występowanie korzyści podatkowej. Mowa tu o korzystaniu w tej samej, de facto niezmienionej przedmiotowo działalności, z opodatkowania ryczałtowego, połączonego z generowaniem kosztów na poziomie spółki, w której będzie ona wspólnikiem, uprawnionym do podziału zysku – zaznacza resort finansów.

Jak stwierdza doradca podatkowy Ewa Flor, nie znając dokładnych okoliczności sprawy, w tym motywacji podatnika, nie sposób oceniać możliwości zastosowania klauzuli obejścia prawa. Jednakże zwięzły opis stanu faktycznego, który został przedstawiony przez Szefa KAS, w pewnym stopniu uspokaja. Pozwala bowiem zakładać, że stanowisko organów w tej kwestii nie uległo tak diametralnej zmianie, jak to się wydawało na początku. Organ bowiem zdaje się dostrzegać problem związany z konkretną sytuacją, czyli szeregiem być może nieuzasadnionych przekształceń podatnika, a nie ogólnie z faktem fakturowania spółki przez wspólnika.

– Przepis wymaga wyczerpującego przedstawienia we wniosku o interpretację stanu faktycznego lub zdarzenia przyszłego, a nie motywacji podatnika. Bez analizy przesłanek ekonomicznych, jakimi kieruje się podatnik, podejmując swoje działania, nie jest możliwe jednoznaczne stwierdzenie, czy realizowana przez niego czynność ma charakter pozorny. Możliwe jest jedynie poruszanie się w kategoriach przypuszczeń. W mojej ocenie, w opisywanej sprawie, nie jest możliwe jednoznaczne stwierdzenie, czy ww. działania cechowała sztuczność. Nie mamy bowiem pełnej wiedzy na temat przesłanek, jakimi kierował się podatnik – podkreśla doradca podatkowy Małgorzata Ostrowska-Krzewina.

Wokół przypuszczeń

Jak zaznacza Ministerstwo Finansów, w żadnym fragmencie wydanej opinii nie kwestionuje się ogólnie sytuacji, w której wspólnik świadczy usługi swojej spółce. Ponadto nie przekazuje się żadnych wytycznych do naczelników urzędów skarbowych. Wyrażone w opinii dla Dyrektora KIS oceny dotyczą wyłącznie konkretnego stanu wskazanego we wniosku o wydanie interpretacji. Podstawą prawną do takiego opiniowania jest art. 14b § 5c w zw. z art. 14b § 5b pkt. 1 Ordynacji podatkowej, a wyrażone w opinii dla Dyrektora KIS oceny dotyczą wyłącznie konkretnego stanu wskazanego we wniosku o wydanie interpretacji.

W powyższym przypadku okoliczności uzasadniały powzięcie opinii o istnieniu „uzasadnionego przypuszczenia”, że stan faktyczny lub jego elementy mogą być potencjalnie objęte hipotezą art. 119a Ordynacji podatkowej. Resort podkreśla również, że wskazany przepis stawia wymóg, aby każdorazowo przy ocenie spełnienia przesłanek w nim zawartych uwzględniać „dane okoliczności”. W konsekwencji nie każdy przypadek wystawienia faktury dla własnej spółki będzie skutkował występowaniem uzasadnionego przypuszczenia co do możliwości zastosowania art. 119a Ordynacji podatkowej.

– Po wnikliwym zbadaniu sprawy może się okazać, że przypuszczenia organu są niesłuszne, a działania wnioskodawczyni są w pełni uzasadnione i legalne. Podatnik, chcąc bronić swego stanowiska, że nie narusza prawa podatkowego, ma dwie drogi. Po pierwsze, może wystąpić o opinię zabezpieczającą. Jeżeli ją uzyska, będzie to oznaczać podważenie prawidłowości stanowiska organu interpretacyjnego w zakresie oceny stanu faktycznego. Jednak kosztuje to 20 tys. zł, a dla porównania interpretacja indywidualna – 40 zł. Kwota ta nie zostanie podatnikowi zwrócona, nawet jeżeli okaże się, że miał on rację. Druga opcja to zaskarżenie odmowy wydania interpretacji do sądu administracyjnego – podkreśla Ewa Flor.

Według Małgorzaty Ostrowskiej-Krzewiny, jeżeli podatnicy kierują się w swoich decyzjach jedynie względami podatkowymi i chęcią uzyskania korzyści podatkowej, to narażają się na potencjalny spór z fiskusem. Jednak doświadczenie wskazuje, że liczą się dla nich również inne kwestie. Ekspertka zwraca uwagę na chaos legislacyjny. Podatnik występuje do organów KAS z wnioskiem o interpretację niezrozumiałych dla niego przepisów, ale ostatecznie pozostaje bez odpowiedzi.

– Nagłośniony przypadek dentystki zasiał wiele wątpliwości, zarówno u ekspertów, jak i podatników. To może być w najbliższym czasie przyczyną fali wniosków o interpretacje indywidualne. Wydaje się, że w ocenie organu nie jest problemem sam fakt fakturowania spółki przez wspólnika, a uprzednie przekształcenia podatnika, których zamierza dokonać, aby dotrzeć do możliwości fakturowania spółki. W dotychczasowych interpretacjach organy podatkowe nie dawały podstaw do wątpliwości w kwestii możliwości rozliczania się wspólnika ze spółką na podstawie faktur za realnie wykonywane usługi. Miejmy nadzieję, że ten przypadek jest odosobniony i na tyle odmienny, że nie świadczy o odejściu od utrwalonej linii interpretacyjnej – dodaje doradca podatkowy Ewa Flor.

Jak podsumowuje Małgorzata Ostrowska-Krzewina, Ministerstwo Finansów wycofało się z wprowadzenia przepisów o tzw. ukrytej dywidendzie. Zatem resort zasadniczo nie chce kwestionować faktu obciążania spółki przez wspólnika fakturami za realizowane świadczenia. Natomiast niepokoi odmawianie wydawania interpretacji indywidualnych z powodu, jak można odnieść wrażenie, nie w pełni zweryfikowanych przesłanek, jakimi kieruje się podatnik w swoich decyzjach. Ekspertka zastanawia się, czy dojdziemy do takich absurdów, że dopuszczalna prawnie zmiana formy opodatkowania, np. ze skali na ryczałt przy stałym zakresie działalności gospodarczej, będzie uznana za sztuczną.

Źródło: MondayNews.pl