Jakie są preferencje inwestorów w dobie kryzysu?

jodko-600x463Jakie są preferencje inwestorów w dobie kryzysu? Polscy inwestorzy wykazują mniejsze zainteresowanie tymi obligacjami, które powiązane są ze stopami procentowymi. Z kolei globalni inwestorzy pobili rekord w zakupach chińskich akcji. – Obserwujemy trend, z którego możemy wnioskować, że inwestorzy spodziewają się, że na razie nie będzie podwyżek stóp procentowych, i widać to zarówno na rynku polskim, jak i choćby na amerykańskim – podkreśla Radosław Jodko, ekspert ds. inwestycji z RRJ Group.

Spis treści:
W 2022 roku żadna lokata nie chroniła przed realną strat
W czym polscy inwestorzy różnią się od globalnych?

– Wyrobieni inwestorzy w Polsce od początku roku są wyraźnie mniej zainteresowani obligacjami powiązanymi ze stopą NBP, na co wskazują dane Ministerstwa Finansów. Wygląda więc na to, że inwestujący w te instrumenty spodziewają się, że nie będzie kolejnych podwyżek stóp – wskazuje Radosław Jodko, ekspert ds. inwestycji z RRJ Group.

Z danych resortu finansów wynika, że w styczniu 2023 roku najchętniej kupowanymi instrumentami były czteroletnie obligacje COI.

W 2022 roku żadna lokata nie chroniła przed realną strat

– Warto zauważyć, że na rynku kapitałowym w zeszłym roku byliśmy w bardzo rzadkiej sytuacji, kiedy w zasadzie żaden sposób lokowania pieniędzy nie był w stanie uchronić kapitału przed realną strata. Bo trzymając gotówkę w banku traciliśmy na inflacji, z kolei obligacje skarbowe czy korporacyjne dawały niedostateczną ochronę przed wzrostem cen. Traciliśmy na akcjach, ale i na funduszach obligacji – wylicza ekspert.

Jodko zwraca uwagę jeszcze na jeden wyraźny trend. Na koniec stycznia mieliśmy najwięcej w historii lokat bankowych. Jak podał NBP, wartość lokat zgromadzonych w bankach wyniosła 330,3 mld zł.

– Wyraźnie widać, że przeciętny Polak uważa lokatę za najbardziej bezpieczną formę oszczędzania. Może to wynikać z tego, że to ten rodzaj inwestycji jest dla przeciętnego Kowalskiego najbardziej zrozumiały. Daje mu także możliwość skorzystania z gotówki, gdyby okazała się potrzebna. Lokaty to nie jest może najlepiej skalkulowany sposób oszczędzania. Z pewnością inwestycja w obligacje jest lepsza, ale oczywiście najważniejszy jest taki model dywersyfikacji, w którym zawsze mamy dostęp do gotówki, jeśli okaże nam się potrzebna – podsumowuje Jodko.

W czym polscy inwestorzy różnią się od globalnych?

– Optymistyczne nastroje inwestorów widzimy w Stanach Zjednoczonych, rynki raczej obstawiają koniec podwyżek stóp procentowych. Najciekawszy jednak jest to, co dzieje się na rynku chińskim. Otóż globalni inwestorzy kupili w tym roku chińskie akcje o rekordowej wartości 21 mld dolarów. Skąd taki ruch? Panuje zgoda wśród analityków, że argumentem są solidne dane ekonomiczne – podkreśla Radosław Jodko, ekspert ds. inwestycji z RRJ Group.

 Chińskie akcje odnotowały znaczne wzrosty od początku wzrostów w zeszłym roku. Krajowy wskaźnik porównawczy CSI 300 największych spółek wzrósł od końca października o ponad 13 proc.

Źródło: RRJ Group.

Polacy poszukują bezpiecznej i stabilnej pracy

Branza-OZE-poszukuje-pracownikow-stabilnosc-zatrudnienia-i-ponadprzecietne-zarobki_ok-1Jak szacuje Międzynarodowa Agencja Energetyki Odnawialnej w branży odnawialnych źródeł energii zatrudnionych na całym świecie jest około 9,8 mln ludzi, do 2030 roku, ta liczba ma wzrosnąć do 24 mln. Z raportu wspomnianej agencji wynika ponadto, że branża OZE generuje więcej miejsc pracy niż paliwa kopalne co stanowi ponad 50 % zatrudnienia w całej energetyce. Eksperci są zgodni: coraz więcej Polaków znajdzie zatrudnienie w OZE.

Spis treści:
Jakie są najbardziej popularne stanowiska w branży OZE?
Wynagrodzenie w OZE
Wymagania do pracy w branży OZE
Jaka jest przyszłość branży OZE?

Jak wynika z danych, w ciągu 6 miesięcy co piąty Polak zmienił miejsce zatrudnienia. Głównymi motywacjami były: chęć większych zarobków oraz rozwoju zawodowego1. Jakie zajęcia zyskują na popularności? Coraz częściej Polacy wybierają branżę odnawialnych źródeł energii.

„Obserwujemy duże zainteresowanie pracą w branży OZE. Jest to spowodowane faktem, iż praca w niej jest stabilna i bezpieczna, a właśnie tego poszukują obecnie Polacy”- mówi Szymon Masło, Prezes „Neptun Energy”

Jakie są najbardziej popularne stanowiska w branży OZE?

Zatrudnienie w OZE mogą znaleźć cenieni i wykwalifikowani specjaliści, technicy, doradcy energetyczni, przedstawiciele handlowi ale także osoby, które nie posiadają doświadczenia jednak wykazują zaangażowanie i posiadają umiejętności dotyczące realizacji działań w zakresie serwisowania sprzętów.

Stanowiska w branży OZE możemy podzielić na trzy rodzaje:

  • sprzedażowe (np. doradca klienta ds. OZE, manager sprzedaży, przedstawiciel handlowy);

  • techniczne (np. projektant instalacji fotowoltaicznej, serwisant ds. farm wiatrowych, inżynier Budowy ds. odnawialnych źródeł energii, technik serwisu farm fotowaltaicznych)

  • dotyczące pracy fizycznej (np. monter paneli fotowoltaicznych, serwisant, elektromonter systemów OZE).

„Dużym zainteresowaniem cieszą się oferty pracy handlowca w branży OZE. Zarobki oscylować mogą nawet w okolicach 20 tysięcy miesięcznie. Wiele zależy od samego pracownika, jego umiejętności, a także zaangażowania. Ogromną rolę odgrywa także proces wdrożenia i narzędzia, jakie pracodawca zapewnia pracownikowi”- mówi Szymon Masło, Prezes Neptun Energy.

Wynagrodzenie w OZE

Analizując zarobki Polaków, wynagrodzenie w branży OZE można spokojnie określić jako ponadprzeciętne.

„Zarobki w branży OZE są bardzo atrakcyjne”- mówi Szymon Masło, Prezes Neptun Energy.

Doradca klienta zarabia około 4000 złotych, zarobki montera paneli fotowoltaicznych oscylują na poziomie 4000 złotych-8000 złotych natomiast przedstawiciel handlowy zarabia nawet 20 000 złotych w stosunku miesięcznym.

To właśnie praca handlowca cieszy się największym zainteresowanych wśród osób poszukujących pracy w branży OZE.

Wymagania do pracy w branży OZE

Wszystko zależy na jakim stanowisku będziemy zatrudnieni w branży OZE. Od jednych pracowników wymagane są umiejętności techniczne, od innych wiedza sprzedażowa, a od kolejnych znajomość systemów OZE. Warto podkreślić, że pracownicy branży OZE są notorycznie kierowani na różnego rodzaju szkolenia czy kursy w celu podwyższenia kwalifikacji zawodowych czy umiejętności.

„Branża odnawialnych źródeł energii jest bardzo ciekawa i rozwojowa. OZE na dobre zagościło nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Liczne raporty pokazują, że branża będzie rozwijać się. A to oznacza szansę na nowe miejsca pracy. Jakie wymagania należy spełniać, aby rozpocząć pracę w charakterze handlowca? Mile widziana jest systematyczność, dobra komunikacja, otwartość na zadania, a także umiejętności sprzedażowe. Choć te nie są wymagane. Wszystkiego można nauczyć się od podstaw”- mówi Szymon Masło, Prezes Neptun Energy.

Jaka jest przyszłość branży OZE?

Z uwagi na aktualne warunki ekologiczne oraz społeczno-ekonomiczne bez wątpienia polska branża OZE pnie się ku górze, a jej rozkwit jest zauważalny „gołym okiem”. Z uwagi na ogromny wzrost cen paliw stałych czy energii, a jednocześnie coraz częstsze wykorzystanie w gospodarstwach domowych energii słonecznej, wiatrowej, wodnej, geotermalnej czy biopaliw coraz więcej Polaków podejmuje decyzję o zainwestowaniu w tę formę energii, która pozwoli im przede wszystkim zaoszczędzić pieniądze, ale również zapewni im bezpieczeństwo czy niezależność.

1 Według badania „Monitor rynku pracy” przeprowadzonego na zlecenie instytutu badawczego Randstad w III kwartale 2022 r.

Źródło: Neptun Energy.

Colliers: Czy rynek „dark store” w Polsce stoi w obliczu zagrożenia?

Wykrzykowski_Krzysztof_ColliersPo ostatnich latach rozkwitu, nad rynkiem “dark store’ów”, zebrały się ciemne chmury – najpierw w Amsterdamie, a teraz w Barcelonie władze wprowadziły zakaz lokowania ich w miastach. Czy to zatrzyma rozwój tego sektora? Czy Polska pójdzie w ślady zachodnich sąsiadów?

Spis treści:
Idea „dark store”
Dlaczego „dark stores” nie są atrakcyjne dla miast?
Czy Warszawę czeka podobny scenariusz?
Tylko legislacja może powstrzymać rynek „dark stores”

 

Idea „dark store”

Pandemia COVID-19 oraz zmiana trybu pracy na zdalny spowodowały modyfikację trendów konsumenckich i zwrot w stronę realizacji potrzeb w pobliżu miejsca zamieszkania (wykształcił się tzw. model „proximity retail”). Trend ten doskonale wpisuje się ideę miasta 15-minutowego, która w ostatnim czasie bardzo zyskała na popularności. W efekcie konsumenci oczekują szybkiej realizacji ich potrzeb, a jedną z opcji ich zaspokojenia są „dark store’y”, czyli inteligentne magazyny o powierzchniach 150-500 mkw., do których konsumenci nie mają wstępu. Ich model biznesowy opiera się na dostarczaniu zakupów przez kuriera, które zamówiono przez internet. Dzięki wykorzystaniu najnowszych technologii dostawa do klienta może być zrealizowana nawet w ciągu 15 minut. Często firmy korzystają ze specjalnych algorytmów, ponieważ powierzchnie magazynowe są ograniczone, a dzięki nim są w stanie przewidzieć, czego klient w danym mini regionie będzie potrzebować i przez to mogą zatowarować magazyn według zapotrzebowania konsumentów.

Na polskim rynku działa już kilku operatorów „ciemnych sklepów”: Lisek, Glovo, Bolt Food, Uber Eats czy Wolt. Widząc potencjał w tym segmencie, także sieci spożywcze zaoferowały tego typu usługę – Żabka Jush i Biedronka – Biek.

Dlaczego „dark stores” nie są atrakcyjne dla miast?

Większy hałas i wzmożony ruch uliczny, na które narzekają mieszkańcy – to główne powody, dlaczego władze Amsterdamu zakazały otwierania nowych „dark store’ów”. Na razie zakaz ma obowiązywać przez rok, dopóki nie zostaną uregulowane kwestie formalne. Barcelona w swoim działaniu poszła krok dalej, bo chce, aby prócz „ciemnych sklepów” z miasta zniknęły także tzw. „dark kitchens”, czyli lokale gastronomiczne, które oferują wyłącznie dostawę posiłków do domu. Po wejściu zakazu w życie wszystkie takie obiekty będą musiały zostać przeobrażone w zamknięte magazyny nieoferujące dostawy do domu lub stacjonarne sklepy, do których mogą wejść klienci. Ma to na celu zachowanie tradycyjnego handlu i poprawę jakości życia mieszkańców.

Skąd taka niechęć? Powodów jest kilka. Cechą charakterystyczną i dużą zaletą „dark store’ów” jest ich lokalizacja – w centrach dzielnic – wszystko po to, aby zachować tempo świadczonych usług. Ze względu na zakaz wstępu do środka, nie dba się o atrakcyjność ich wnętrza, zatem witryny sklepowe często są zaklejone w nieestetyczny sposób, co sprawia, że ich wygląd z zewnątrz wzbudza wśród części klientów negatywne uczucia.

Lokalizacja magazynów, która w przypadku dostaw jest ogromnym atutem, budzi wiele kontrowersji i niezadowolenia ze strony mieszkańców. Sklepy nie spełniają funkcji miastotwórczej, nie generują ruchu pieszego, a także nie budzą zainteresowania. Ponadto, mogą one stwarzać dyskomfort dla pobliskich lokatorów, pod których oknami każdego dnia ustawia się kolejka kurierów na skuterach czy rowerach.

Czy Warszawę czeka podobny scenariusz?

Także w Warszawie pojawiły się już głosy krytyki w kierunku „dark store’ów”, jednak nie wywołały one konkretnych działań ze strony władz miasta. Czy zmieni się to w przyszłości? Nie wiadomo.

Warto zauważyć, że stolica Katalonii czy Amsterdam są miastami bardzo turystycznymi, z historyczną architekturą i tłumami osób zwiedzających i korzystających z usług sklepów stacjonarnych. Warszawa, mimo dużego napływu turystów, jest miastem o charakterze biznesowym. Mieszkańcy stolicy, często prowadzący życie „w biegu”, chętnie korzystają z usług „dark stores”. Szeroki wybór usługodawców, a tym samym duża konkurencja między nimi nie generuje spadku popytu na tego typu świadczenia, dlatego w najbliższym czasie nie przewiduje się zmian czy zahamowań w tym sektorze handlu.

Tylko legislacja może powstrzymać rynek „dark stores”

Rynek nie był przygotowany na tak dynamiczny rozwój „dark stores”. Obiekty handlowe często nie mają wypracowanych rozwiązań do obsługi dostawców, co może wpływać na doświadczenie zakupowe klientów. Powierzchnie tego typu muszą również spełniać szereg restrykcyjnych wymagań, takich jak: wysokość, bezpośrednie strefy dostaw i wiele innych, dlatego najczęściej „dark stores” lokowane są przy ulicach w lokalach wolnostojących. Aby ten segment rynku został unormowany przede wszystkim pod względem wyglądu estetycznego, potrzebne są regulacje określające funkcjonowanie „ciemnych sklepów”, np. w krajobrazie miast. Jednak rynek w Polsce wciąż jest w początkowej fazie rozwoju i jest zbyt wcześnie, aby ocenić, jakie konkretne rozwiązania przyniesie przyszłość.

Komentarz ekspercki Krzysztofa Wyrzykowskiego, Senior Associate w Dziale Powierzchni Handlowych w Colliers.

Savills: Przychody firm gamingowych w Europie będą rosły w najbliższych pięciu latach w tempie 8% rocznie

Sabowicz MarcinJak podaje międzynarodowa firma doradcza Savills, przychody firm gamingowych w Europie będą rosły w najbliższych pięciu latach w tempie 8% rocznie. Wysoka dynamika wzrostu związana jest z rosnącym gronem klientów, wdrażaniem technologii cyfrowych, inwestycjami firm oraz konkurencyjnymi warunkami do rozwoju. Według prognoz ekspertów Savills, rozwój tej branży przełoży się na wzrost zapotrzebowania na biura, a tym samym popytu na powierzchnie biurowe.

W większości biur firm gamingowych wydzielane są pomieszczenia, w których powstają nowe gry i technologie. Według Savills, globalne firmy z tego sektora zazwyczaj poszukują lokalizacji poza ścisłym centrum, umożliwiających łatwy dojazd i dostęp do utalentowanych specjalistów, a także renomowanych uniwersytetów. Większość niewielkich wytwórni i rozwijających się producentów gier zainteresowana jest najlepszymi budynkami w najbardziej prestiżowych lokalizacjach, które umożliwiałyby im przyciąganie pracowników.

Możliwość pozyskiwania i zatrzymania pracowników w tej branży pozostaje jednym z największych wyzwań stojących przed najemcami, zwłaszcza że obecnie w całej Europie nowej pracy poszukuje ok. 5 tys. deweloperów gier. To przekłada się na duży popyt na powierzchnie najwyższej jakości w atrakcyjnych lokalizacjach, które wpisywałyby się w kulturę firm i ich cele w zakresie zrównoważonego rozwoju” – mówi Lauren Higgins, dyrektor w dziale usług dla najemców w regionie EMEA, Savills.

Z uwagi na konkurencyjny rynek pracy firmy gamingowe zazwyczaj nie chcą sąsiadować z innymi spółkami ze swojej branży wynajmującymi powierzchnie w tym samym budynku biurowym. Ponadto przywiązują one niezwykle dużą wagę do kwestii własności intelektualnej i bezpieczeństwa. W związku z tym duże firmy z tego sektora przeważnie poszukują oddzielnych biur” – komentuje Rob Pearson, dyrektor w dziale usług doradztwa dla najemców w firmie Savills.

Podobne obserwacje dotyczą polskiego rynku, na którym firmy z sektora IT stanowią ważną grupę najemców biurowych. W latach 2018-2022 przedsiębiorstwa z tej branży szczególnie upodobały sobie centralne lokalizacje, głównie w warszawskiej podstrefie biurowej Centrum Zachód, o czym świadczy ich 41-procentowy udział w całkowitym wolumenie transakcji w tym rejonie miasta, z wyłączeniem renegocjacji. Znane są przypadki dużych firm zawierających umowy z odpowiednimi klauzulami zabezpieczającymi integralność zespołów i własność intelektualną. Na drugim biegunie mamy mniejsze firmy opracowujące programy komputerowe, które chętnie decydują się na powierzchnie elastyczne ze względu na dynamicznie zmieniającą się wielkość zespołów pracowników w zależności od zawieranych umów podwykonawstwa” – dodaje Marcin Sabowicz, dyrektor w dziale reprezentacji najemców, Savills.

Źródło: Savills.

Zaległości podatkowe Polaków sięgają ponad 117 mld zł

markus-spiske-484245-unsplash
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że na koniec ub.r. zaległości podatkowe przekroczyły 117 mld zł. Nastąpił wzrost o ponad 1% rdr. Ponadto w relacji rocznej widać, że długi urosły w 7 województwach, a w 9 zmniejszyły się. Ostatnio zdecydowanie największe zaległości odnotowano w mazowieckim – ponad 50 mld zł. Z kolei krajowe wyniki poszczególnych danin pokazują, że przeszło 80% należności dotyczyło VAT-u. Wyniosły one 94,3 mld zł, czyli o 1 mld zł więcej niż na koniec 2021 roku. Niektórzy eksperci uważają, że przy wysokiej inflacji taki wzrost jest dość niewielki. I przewidują, że podatnicy będą coraz więcej zalegać fiskusowi, zwłaszcza że obciążeń fiskalnych przybywa, a aktywność organów podatkowych stale rośnie.

Spis treści:
Delikatny wzrost
VAT „liderem”
Nadzieje i prognozy

Delikatny wzrost

Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że na koniec ub.r. zaległości podatkowe w całej Polsce wyniosły 117,4 mld zł. To o 1,2% więcej niż wg stanu na 31 grudnia 2021 roku.

– Ubiegły rok był bardzo burzliwy, zarówno pod względem zmian w przepisach podatkowych, jak i rosnącej inflacji. Można było się spodziewać znacznych opóźnień w płaceniu podatków. W mojej ocenie, wykazany wzrost jest dość niewielki, biorąc pod uwagę wszystkie obiektywne czynniki – stwierdza doradca podatkowy Natalia Stoch-Mika.

Na koniec ub.r. największe zaległości dotyczyły woj. mazowieckiego – 50,6 mld zł (rok wcześniej – 48,4 mld zł). Na kolejnych miejscach w zestawieniu mamy woj. śląskie – 13,6 mld zł (14,2 mld zł), wielkopolskie – 11,4 mld zł (11,9 mld zł), dolnośląskie – 6,9 mld zł (7,4 mld zł), a także łódzkie – 6,4 mld zł (5,4 mld zł). Natomiast na końcu odnotowano woj. świętokrzyskie – 1,2 mld (rok wcześniej – 1,1 mld zł), opolskie – 1,4 mld zł (1,5 mld zł), a także lubuskie – 1,6 mld (1,6 mld zł).

– Niezmiennie największe zaległości występują w województwie mazowieckim. W stolicy Polski działa większość spółek giełdowych i zagranicznych, ale też ogólnie dużych i średnich firm. I właśnie tam odprowadzają one swoje podatki. I dlatego większa liczba podmiotów gospodarczych na danym terenie skutkuje wyższymi zaległościami – tłumaczy doradca podatkowy Ewa Flor.

Dane z końca ub.r. wskazują na wzrost zaległości podatkowych w 7 województwach i zmniejszenie ich w 9 woj. w relacji rocznej. Zdaniem prof. Adama Mariańskiego, prezesa Polskiego Instytutu Analiz Prawno-Ekonomicznych, przewaga spadków może wynikać z tego, że organy dysponują coraz liczniejszymi narzędziami do egzekwowania należności publicznoprawnych. Z kolei Natalia Stoch-Mika wyraża nadzieję, że pomniejszenie zaległości jest efektem działań podatników, a nie urzędników. Płatnicy, którzy pilnują terminowego regulowania zobowiązań podatkowych, przyczyniają się do ww. spadków.

– Różnice w zaległościach podatkowych poszczególnych województw z punktu widzenia wierzyciela, jakim jest Skarb Państwa, nie mają większego znaczenia. Korelowanie pomiędzy skutecznością egzekwowania należności a danym terenem może natomiast wskazywać na skuteczność windykacji zaległości podatkowych w poszczególnych województwach – wskazuje Ewa Flor.

VAT „liderem”

Uwzględniając podział na poszczególne podatki, należy wskazać, że na koniec 2022 r. największe zaległości dotyczyły VAT-u – 94,3 mld zł (rok wcześniej – 93,4 mld zł). Dalej widać akcyzę – 10,6 mld zł (rok wcześniej – 10,5 mld zł), PIT – 7,4 mld zł (7,8 mld zł) oraz CIT – 4,9 mld zł (4,2 mld zł), GRY – 39,6 mln zł (na koniec 2021 r. – 64,9 mln zł), PSD – 25,1 mln zł (15,9 mln zł), a także zniesione – ok. 1,5 mln zł (1,5 mln zł). Na końcu zestawienia mamy FIN – 0 zł (rok wcześniej – 466 tys. zł), jak również kopaliny – 0 zł (0 zł).

– Kwota zaległości jest wyższa, im większy udział ma dany podatek w ogólnych przychodach podatkowych. Za ok. połowę z nich odpowiada VAT i dlatego jest na pierwszym miejscu. Dalej mamy akcyzę – udział na poziomie ok. 19%, PIT – ok. 17%, a także CIT – ok. 11% – tłumaczy Ewa Flor.

Według uzyskanych danych za 2022 rok, VAT odpowiada za 80,4% zaległości podatkowych. Jak podkreśla prof. Adam Mariański, skala zadłużeń, jaką obejmuje, wynika z powszechności tego podatku. Poza tym forma opodatkowania, obejmująca liczne zwolnienia, wyłączenia i wyjątki, tworzy szeroki obszar do interpretacji ich stosowania. Czasem są one podważane w toku kontroli. Ponadto na pogłębienie zadłużenia, choć w coraz mniejszym stopniu, wpływają tzw. procedery karuzel VAT.

– Wzrost zaległości o 1 mld zł rdr. w przypadku podatku VAT nie jest duży, biorąc pod uwagę wysokość inflacji. Może on być spowodowany ogólną podwyżką cen i nie powinien być niepokojący. Z moich obserwacji wynika, że największym problemem podatników, którzy mają zaległości w tym podatku, jest utrzymanie płynności w firmie. Zależy to głównie od terminowego regulowania należności przez odbiorców usług lub towarów. W mojej ocenie, przedsiębiorstwa, które mają odpowiednio zorganizowane działy monitorowania należności, zachowują płynność i terminowo regulują zobowiązania podatkowe – przekonuje doradca podatkowy Natalia Stoch-Mika.

Widać, że rdr. wzrosły też zaległości podatkowe podatników związane z akcyzą, CIT-em i PSD. Prof. Mariański wyjaśnia, że wzrost zadłużenia w obszarze akcyzy może być pokłosiem różnej interpretacji i stosowania przepisów przez podatników, wobec wtórnej ich wykładni, jaką przyjmuje organ podatkowy. W opinii eksperta, wzrost zadłużenia w CIT jest z kolei sygnałem, iż w obecnych warunkach gospodarczych coraz więcej MŚP ma problemy z zachowaniem płynności finansowej. Ich sytuacji nie poprawiło zastosowanie ulgi tzw. CIT estońskiego, wprowadzonej przez Polski Ład. Takie czynniki przekładają się również na zwiększenie zadłużenia w PSD.

Nadzieje i prognozy

– Mam nadzieję, że ten rok przyniesie spadek w opóźnieniach w regulowaniu zobowiązań podatkowych i będzie spokojniejszy we wprowadzaniu zmian w przepisach podatkowych. To pozwoliłoby przedsiębiorcom na lepsze zarządzanie płynnością w swoich firmach, w tym także na sprawniejsze zaspokajanie należności podatkowych państwa – zapewnia Natalia Stoch-Mika.

Natomiast doradca podatkowy Ewa Flor przypomina, że obecnie wychodzimy z okresu post-covidowego, mamy wysoką inflację, rozpoczął się też drugi rok wojny za wschodnią granicą, a także rok wyborczy w Polsce. Dodatkowo co chwilę słyszymy o nowych podatkach, wydatkach czy zobowiązaniach dla podatników. Należy założyć, że będzie to kolejny trudny czas dla przedsiębiorców, co z pewnością przełoży się na zaległości podatkowe.

– Coraz liczniejsze i większe obciążenia fiskalne będą zmniejszały dochody podatników i w przypadku niektórych branż, jak np. hotelarstwa, prowadziły do upadłości. Dodatkowo, coraz bardziej agresywne działania organów i liczne sposoby nie tylko egzekwowania, ale i zabezpieczenia majątku, będą skutkowały zmniejszaniem się zasobów po stronie podatników, a więc zwiększaniem ich zadłużenia – podsumowuje prezes Polskiego Instytutu Analiz Prawno-Ekonomicznych.

Rosnące koszty ogrzewania gorącym tematem w tym sezonie

volkan-olmez-73767-unsplash
Fakty są takie, że mniejsze lub większe podwyżki cen ogrzewania dotknęły w 2022 roku użytkowników wszystkich źródeł energii. Koszty wzrosły przeciętnie o kilkanaście, a w skrajnych przypadkach nawet kilkaset procent. Zarówno właściciele domów, jak i członkowie spółdzielni oraz wspólnot mieszkaniowych od początku zeszłego roku straszeni byli wizją ponadprzeciętnych podwyżek. Prognozy się sprawdziły – ceny wzrosły bardziej niż zakładano. Najwyższa pora wyciągnąć z tego lekcje i dokonać odpowiednich zmian, aby ustrzec się przed kolejnymi podwyżkami w przyszłości.

Spis treści:
Czy jesteśmy zmuszeni do drastycznych zmian?
Kiedy jest najlepszy moment na zmianę systemu ogrzewania?

Początek roku – idealny moment na przyjrzenie się rachunkom za ogrzewanie. Jak się okazuje, statystyki są bezlitosne. Ceny paliw opałowych są znacznie wyższe od zeszłorocznych. Mimo tego kotły i piece na paliwa stale nadal są najbardziej popularnym rodzajem ogrzewania mieszkań i domów Polaków. Zgodnie z danymi Centralnej ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB), tylko 3% obywateli używa kolektorów słonecznych, a jedynie 2% zainwestowało na nowoczesne pompy ciepła, mimo iż roczne koszty ogrzewania z wykorzystaniem tych rozwiązań są kilkanaście razy niższe.

Z drugiej strony, wszystko wskazuje też na to, że w 2023 roku nastąpi wyraźny wzrost popularności instalacji fotowoltaicznych i pomp ciepła. Taki stan rzeczy spowodowała zmiana przepisów dotyczących finansowego wsparcie tego typu inwestycji.

Pompy ciepła doskonale współpracują z systemami fotowoltaiki, dzięki czemu możemy stworzyć dom w pełni przyjazny środowisku – zauważa Łukasz Woźniak z Euros Energy. – Niskie koszty eksploatacji, rzadkie prace konserwatorskie, zerowa emisja dwutlenku węgla oraz szybki zwrot z inwestycji wyraźnie przemawiają do wyobraźni Polaków. Podobnie jak komfort użytkowania pompy ciepła, która jest w zasadzie bezobsługowa, a przez to, że nie emituje nawet najmniejszych zanieczyszczeń, nie wymaga wydzielania specjalnego pomieszczenia typu kotłownia.

Czy jesteśmy zmuszeni do drastycznych zmian?

Zgodnie z ostatnim komunikatem Ministerstwa Klimatu i Środowiska, ceny energii cieplnej dla obywateli wzrosły do poziomów wyższych, niż zakładano projektując obecnie obowiązujące mechanizmy wsparcia. Dlatego rząd w trybie pilnym przyjął projekt ustawy wprowadzający automatyczną rekompensatę za znacząco wyższe rachunki. Przepisy mają zastąpić aktualnie funkcjonujący mechanizm średniej ceny. Czy zmiany te okażą się wystarczające, by realnie odciążyć portfele Polaków?

– Pompy ciepła to jedne z najbardziej zaawansowanych technologicznie rozwiązań służących do ogrzewania pomieszczeń i wody użytkowej. Choć początkowe koszty instalacji niektórych mogą odstraszać, wystarczy kilka wyliczeń, by zrozumieć, że pompy ciepła w połączeniu z termomodernizacją budynku i instalacją fotowoltaiczną stanowią najbardziej opłacalne źródło ciepła – podkreśla przedstawiciel Euros Energy.

Każda zmiana wymaga odpowiedniego przygotowania. Pompy ciepła cieszą się coraz większym zainteresowaniem osób posiadających instalację fotowoltaiczną, która zapewnia odpowiednią ilość energii. Użytkownicy podkreślają nie tylko energooszczędność całego systemu, ale także jego komfortową obsługę, niską awaryjność, długą żywotność i wielofunkcyjność. Dzięki współpracy pompy ciepła z systemem fotowoltaiki roczne koszty ogrzewania pomieszczeń i wody spadają praktycznie do zera.

Kiedy jest najlepszy moment na zmianę systemu ogrzewania?

Wiosna to najlepszy moment na zmiany w dotychczasowym systemie ogrzewania. Planując zmianę trzeba przede wszystkim przeanalizować aktualną sytuację, czyli wielkość zapotrzebowania na ciepło oraz rodzaj istniejącej infrastruktury. Warto przyjrzeć się dokładnie planom budynku, by właściwie rozplanować cały system grzewczy i zadecydować o ostatecznej wielkości pompy grzewczej. Należy również zadbać o termomodernizację budynku, ponieważ maksymalne ograniczenie strat ciepła pozwoli wygenerować jeszcze większe oszczędności i zwrot z inwestycji.

– Decyzję o montażu pompy ciepła w domu jednorodzinnym powinniśmy podjąć już na etapie przygotowywania projektów fundamentów. Nie oznacza to jednak, że pomp ciepła nie można instalować w już istniejących budynkach. Prace montażowe warto zaplanować na wiosnę, tak by instalacja była gotowa do użytku jeszcze przed nadejściem kolejnego sezonu grzewczego – radzi przedstawiciel Euros Energy.

Źródło: Euros Energy.

Czy optymalizacja procesów energetycznych w przemyśle jest dobrym rozwiązaniem?

mat.-pras.-Optymalizacja-procesow-energetycznych-1
Czy optymalizacja procesów energetycznych w przemyśle jest dobrym rozwiązaniem? Energia jest jednym z najbardziej znaczących kosztów każdej firmy produkcyjnej. Część z nich nadal uczy się nią zarządzać. Tymczasem to ostatni moment na zmiany. Argumentem są nie tylko realne zyski biznesowe, ale również społeczna odpowiedzialność w obszarze ekologii. Polski przemysł opiera się przede wszystkim na energii produkowanej z paliw kopalnych. To rozwiązanie drogie, nieefektywne i negatywne dla środowiska naturalnego. Dlaczego część firm boi się inwestycji w znacznie lepsze rozwiązania?

Spis treści:
Optymalizacja energetyczna – korzyści i koszty
Optymalizacja procesów energetycznych jako element odpowiedzialnego biznesu
Optymalizacja energetyczna w praktyce

Optymalizacja energetyczna – korzyści i koszty

Zasoby paliw kopalnych są ograniczone, a ich cena, mimo chwilowych wahań, zawsze będzie rosnąć. Optymalizacja energetyczna polega na tym, by tam, gdzie to możliwe, zwiększyć udział energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych – słońca, wiatru lub wody.

  • Optymalizacja procesów energetycznych to inteligentne inwestowanie w rozwiązania idealnie dopasowane do konkretnych potrzeb danego przedsiębiorstwa. Naszym celem jest wskazanie takich działań, które będą skutkować realnymi oszczędnościami nie tylko w ujęciu długofalowym, ale także „tu i teraz” – podkreśla Krzysztof Woźny z Centrum Badań i Rozwoju Technologii dla Przemysłu S.A.

Płacąc rachunki za energię elektryczną wyprodukowaną w elektrowniach łatwo dostrzec, jak wiele dodatkowych kosztów trzeba ponieść. Przesył energii oraz jej ubytki w ramach tego przesyłu, koszty wynikające z napraw i modernizacji sieci, a także utrzymania całej tej machiny – to złotówki, które przeciekają firmom przez palce. A można inaczej…

Optymalizacja procesów energetycznych jako element odpowiedzialnego biznesu

Szacuje się, że już za kilkanaście lat popyt na energię elektryczną wzrośnie dwukrotnie. Optymalizacja energetyczna to nie tylko wdrożenie konkretnych rozwiązań w ramach prowadzonych procesów produkcyjnych. To także edukacja proekologiczna, działania mające na celu poprawę warunków życia lokalnej społeczności oraz walka ze skutkami wieloletnich zaniedbań w zakresie gospodarowania energią.

Optymalizacja energetyczna w przemyśle może być realizowana zarówno w ramach postawionych sobie celów strategicznych, ekonomicznych, technicznych, jak i środowiskowych. Zdobycie aktualnej wiedzy o przepływach energii w przedsiębiorstwie oraz specyfice poborów dla konkretnych urządzeń i procesów produkcyjnych stanowi podstawę dalszych zmian.

Bezpośrednią korzyścią optymalizacji energetycznej jest zmniejszenie zużycia energii oraz mniejsze uzależnienie od warunków stawianych przez dostawców. To także realne korzyści dla środowiska – już jedna zaoszczędzona kilowatogodzina energii oznacza kilkaset kilogramów mniej dwutlenku węgla w atmosferze.

Optymalizacja energetyczna w praktyce

Optymalizacja procesów energetycznych to nie tylko działania związane ze zwiększeniem udziału energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych. To także szereg ruchów, dzięki którym jeszcze efektywniej zarządzamy energią np. wymiana źródeł światła na LED, wyłączanie urządzeń w czasie przerw w pracy, czy inwestycja w urządzenia energooszczędne.

Jednym z pomysłów na optymalizację procesów energetycznych w przemyśle jest kompensacja mocy biernej indukcyjnej. Wymaga to stworzenia odpowiedniej rozdzielnicy, a wcześniej przeprowadzenia szeregu badań i pomiarów, które zweryfikują i wskażą najlepsze rozwiązania w tym zakresie. Innym pomysłem jest wprowadzenie automatyzacji, cyfryzacji, a także robotyki w ramach określonych procesów przetwórczych.

  • Pierwszym etapem wprowadzania rozwiązań optymalizujących procesy energetyczne w przedsiębiorstwie jest audyt energetyczny. W efekcie analiz i badań otrzymujemy wiele wartościowych informacji, których właściciele firm nie zawsze są w pełni świadomi – zauważa Grzegorz Putynkowski z Centrum Badań i Rozwoju Technologii dla Przemysłu S.A. – Tylko dokładne pomiary zużycia energii i predykcja serwisowa pomogą nam wyznaczyć miejsca, obszary, procesy i urządzenia, które wymagają pilnej modernizacji i wprowadzenia np. automatyzacji lub stałego monitoringu. Czasem nawet niewielkie inwestycje w optymalizację energetyczną przynoszą naprawdę wymierne rezultaty – konkluduje ekspert.

Źródło: Centrum Badań i Rozwoju Technologii dla Przemysłu S.A.

Odroczone płatności coraz bardziej popularne

fabian-blank-78637-unsplash
Sektor BNPL zyskuje na popularności. Sklepy internetowe, które zdecydowały się wykorzystać ten rodzaj płatności, w poszczególnych miesiącach odnotowują wzrosty nawet o kilka tysięcy procent. Jak rozwija się sektor BNPL w Polsce? Przedstawiamy dane IdoSell i PayPo.

Jak pokazują dane Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego, w ciągu ostatnich miesięcy rynek BNPL w Polsce znacząco wzrastał. W listopadzie ubiegłego roku organizacje BNPL udzieliły finansowania na poziomie 236,5 mln zł. To dało wzrost o 27,4 proc. (m/m).
Z badania wykonanego przez Mastercard wynika, że w Polsce aż 89 proc. respondentów twierdzi, że zna płatności odroczone. Globalnie ten odsetek wynosi 81 proc. Aż 68 proc. polskich konsumentów przyznaje, że korzysta z tych rozwiązań przy większych lub nagłych zakupach, a 31 proc. z nich płatności odroczone pomagają zarządzać domowym budżetem.
Zauważalne zmiany w sektorze BNPL wiążą się ściśle ze wzrostem popularności e-commerce. Od 2020 roku sprzedaż online rosła w ogromnym tempie. Tę korelację między płatnościami odroczonymi, a e-commerce wskazują dane IdoSell.

– W ubiegłym roku w sklepach internetowych opartych o rozwiązanie IdoSell płatności odroczone były jedną z najszybciej rozwijających się metod. Wzrost wartości transakcji r/r, który odnotowaliśmy, sięgnął nawet 170 proc. Jeśli mielibyśmy porównywać poszczególne miesiące 2021 do 2022 (szczególnie pierwsze dwa kwartały), widzimy skoki popularności płatności PayPo nawet o kilka tysięcy procent. Z kolei ilość transakcji z ich wykorzystaniem zwiększyła się o 157 proc. To wskazuje nam, że w czasie trudnej sytuacji makroekonomicznej oraz inflacji, konsumenci szukają zarówno oszczędności, jak i nowych doświadczeń zakupowych – mówi Sara Dzierżawska, Brand Manager z IdoSell. – Dodatkowo widzimy, że na płatnościach odroczonych zyskują same sklepy internetowe. Przyciągają one klientów, pomagają odzyskać utracone koszyki, prowadzą do tego, że konsumenci decydują się na droższe produkty.

Na rosnącą popularność BNPL w Polsce wskazują również dane PayPo. W ciągu ostatniego roku liczba konsumentów, którzy skorzystali z ich płatności odroczonych wzrosła z 650 tys. do 1,1 mln. Liczba transakcji z PayPo zwiększyła się w ciągu roku o 47 proc., a ich wartość aż o 90proc. – tylko w 2022 r. klienci PayPo zrobili ponad 8 mln zakupów na kwotę 2,1 mld złotych.

– Płatności odroczone oferują klientom możliwość odebrania i sprawdzenia zamówienia, a zapłacenia za nie później, bez dodatkowych kosztów. Kupujący zyskuje zatem czas na podjęcie decyzji o tym, czy dany produkt spełnia jego wymagania i chce go zatrzymać. Do e-commerce wniosły doświadczenia, które klienci znali ze sklepów stacjonarnych – sprawdzam jakość produktu, przymierzam, decyduje o zakupie i dopiero płacę. W czasach galopującej inflacji klienci sami wskazują, że przewartościowali swoje zachowania zakupowe i zależy im na tym, aby kupować mądrze i jak najbardziej opłacalnie. Będą częściej planować zakupy, szukać okazji i promocji, porównywać ceny, a także dostosowywać płatność do własnych preferencji i płacić, kiedy im wygodnie, np. po wypłacie, zachowując płynność finansową – dodaje Piotr Szymczak, Dyrektor Operacyjny z PayPo.

Jak podaje PayPo w 2022 roku dzięki płatnościom odroczonych sklepy internetowe, które korzystały z ich rozwiązania, odzyskały średnio 15-20 proc. utraconych koszyków, a średnia wartość transakcji z tą metodą płatności wzrosła o 20-40 proc.

IdoSell

To polska platforma sklepowa rozwijana przez IAI S.A. W tym momencie to najbardziej efektywny sprzedażowo SaaS w kraju. Tylko w 2022 roku GMV (łączna wartość sprzedanych towarów) w e-sklepach IdoSell wyniosło ponad 15 mld zł. IdoSell od ponad 22 lat współtworzy sklepy internetowe, których sprzedaż rośnie dwukrotnie szybciej niż średnia rynkowa. Oferuje zaawansowane technologicznie narzędzia i funkcjonalności, które pozwalają na dużą sprzedaż i ciągły rozwój biznesu. IdoSell współpracuje z takimi partnerami jak InPost, Klarna, Facebook, Google, Wish, Amazon. W 2021 roku do grupy IdoSell dołączyła węgierska platforma sklepowa Shoprenter (spółka IAI S.A. kupiła pakiet większościowy tej firmy).

PayPo

PayPo to fintech działający na rynku od 2016 r. Obecnie jest liderem na rynku odroczonych płatności w internecie w Polsce – nawiązał współpracę z ponad 25 tys. sklepów i zapewnił finansowanie dla miliona kupujących. Za sukcesem PayPo stoi wygoda i skuteczność: dzięki płatnościom odroczonym, każdy konsument może bez zaangażowania finansowego kupić i sprawdzić produkt oraz zwrócić go bez żadnych kosztów.
W przypadku sklepów, usługi PayPo zwiększają ich wolumen sprzedaży, mając istotny wpływ na wzrost wartości koszyka około 20–100% oraz znacząco zmniejszają liczbę tzw. porzuconych koszyków około 15-20%. Dla klientów zakupy z PayPo to wygoda i bezpieczeństwo (każdy zakup podlega Gwarancji Ochrony Kupującego, która chroni np. w przypadku nie otrzymania przesyłki). Te zalety sprawiają, że dziś PayPo to znacznie więcej niż „tylko” płatności odroczone. To sposób na udane zakupy i nowy wymiar satysfakcji z ich robienia.

materiał prasowy

Kredyty hipoteczne w strefie euro – co trzeba wiedzieć?

g-crescoli-365895-unsplashPodwyżki stóp przez Europejski Bank Centralny (EBC) doprowadziły do gwałtownego zaostrzenia warunków finansowania, co spowodowało znaczne spowolnienie wzrostu liczby kredytów. Skok dotyczył w szczególności oprocentowania kredytów hipotecznych w całej strefie euro od początku 2022 roku, po historycznie niskim poziomie w 2021 (Wykres 1). W Niemczech i Włoszech stopy procentowe wzrosły od stycznia 2022 roku o odpowiednio 215 i 189 pkt bazowych, podczas gdy Francja i Hiszpania odnotowały bardziej umiarkowany wzrost (odpowiednio o 93 i 148 pkt bazowe) – wynika z analiz Allianz Trade.

Ostatnie tendencje związane z kredytami sugerują, że mieszkańcy strefy euro zakładają szybki powrót niższego oprocentowania. W czasach niskich stóp procentowych gospodarstwa domowe zgodnie wybierały kredyty hipoteczne o stałej stopie procentowej, lecz dziś w niektórych krajach wzrósł udział nowych kredytów o zmiennym oprocentowaniu, ponieważ kredytobiorcy wolą nie „blokować” się wysokimi stopami procentowymi (Wykres 2). Jest to szczególnie widoczne we Włoszech, gdzie gospodarstwa domowe są bardzo wrażliwe na wciąż rosnące oprocentowanie kredytów hipotecznych. Francuscy kredytobiorcy nadal zaciągają kredyty hipoteczne o stałym (i niższym) oprocentowaniu, zarówno ze względu na ograniczenia krajowe, dzięki którym banki mają ograniczoną możliwość przenoszenia podwyżek stóp procentowych na kredytobiorców, jak i ze względu na rynek kredytów hipotecznych nastawiony na stałe stopy procentowe.

Strukturalne przejście na stałe stopy procentowe, które nastąpiło w latach 2010-ych, pomoże częściowo zamortyzować wpływ wzrostu stóp procentowych na ceny domów. Dlatego też w opinii Allianz Trade nieunikniona wydaje się szeroko zakrojona korekta cen domów w Europie, choć będzie miała różną skalę1. Allianz Trade przewiduje, że w ciągu najbliższych dwóch lat łączny spadek realnych cen domów wyniesie -3% w Hiszpanii i we Włoszech, -5% we Francji i -8% w Niemczech, w porównaniu z -15% w ciągu zaledwie jednego roku w USA2. Rządowe środki wsparcia kierowane są głównie do gospodarstw domowych, które w przeszłości nie podpisały umów o kredytach hipotecznych ze stałym oprocentowaniem, ale te środki tylko opóźnią skutki. Im dłużej stopy procentowe będą się utrzymywać na wysokim poziomie, tym większe będzie zagrożenie dla stabilności spłat kredytów hipotecznych.

Poniżej Allianz Trade obliczył wymagany spadek nominalnych cen domów, który zrekompensowałby wzrost stóp procentowych, aby utrzymać całkowity koszt zakupu domu na tym samym poziomie (Tabela 1). Oczywiście jest to ćwiczenie teoretyczne, w którym zakładamy doskonałe dostosowanie równowagi podaży i popytu; w praktyce, spadek ceny domu nie powoduje obniżenia raty kredytu hipotecznego, a raczej zmniejsza korzyści z wymuszonej sprzedaży.

1 Istnieją inne elementy wpływające na głębokość korekty cen domów, które nie zostały uwzględnione w niniejszej analizie, takie jak ograniczona po bańce kredytowej podaż nowych domów w Hiszpanii lub we Włoszech oraz prężność ich rynku przed kryzysem (np. niemiecki indeks cen domów (HPI) wzrósł w latach 2014-2021 o ponad +50% w ujęciu realnym, podczas gdy włoski HPI spadł o 10%). Zobacz nasz pełny raport tutaj: House of Cards? Perspectives on Eurozone housing market [Domek z Kart? Perspektywy rynku mieszkaniowego w strefie euro].

2Zob. raport: US housing market: The first victim of the Fed [Rynek mieszkaniowy USA: Pierwsza ofiara działań Banku Rezerw Federalnych].


Źródła: Refinitiv, Dział Analiz Allianz.

Zmiany na rynku nieruchomości rok od wybuchu wojny na Ukrainie

Rok-wojny-na-ukrainie-vs-branza-nieruchomosci
Jakie zmiany zaszły na rynku nieruchomości rok od wybuchu wojny na Ukrainie? W pierwszych tygodniach po agresji Rosji na Ukrainę mogliśmy obserwować rekordowe zainteresowanie ofertami lokali na wynajem. Trudna sytuacja wpłynęła też na nastroje zakupowe Polaków. Wielu z nich odłożyło decyzję o zakupie mieszkania na później. Nie da się ukryć, że wojna na Ukrainie w swojej początkowej fazie mocno odbiła się na rynku nieruchomości. A jak jest dziś? Deweloperzy podsumowują, jak wygląda branża nieruchomości rok od wybuchu konfliktu za naszą wschodnią granicą.

Spis treści:
Decyzje zakupowe Polaków
Czy uchodźcy kupują mieszkania?
Rewolucja na rynku najmu

Decyzje zakupowe Polaków

Pierwsze tygodnie po rosyjskim ataku na Ukrainę nie należały do najłatwiejszych dla polskiego rynku nieruchomości. Problemy z dostawami niektórych materiałów, braki kadrowe i rosnące koszty budowy utrudniały deweloperom realizację zaplanowanych inwestycji.

Wojna wpłynęła również na nastroje zakupowe Polaków. Według raportu Obido i Otodom chwilę po wybuchu konfliktu co druga osoba przełożyła decyzję o zakupie nieruchomości lub całkowicie z niej zrezygnowała. Obniżone nastroje zakupowe nie trwały jednak długo. Konsumenci szybko przywykli do nowej rzeczywistości. Dziś, po roku, wojna nie jest czynnikiem psychologicznym hamującym zakupy. Znacznie większy wpływ na decyzje kupujących ma sytuacja gospodarcza w kraju. Wysokie ceny mieszkań, problemy z uzyskaniem kredytu, szalejąca inflacja i trudności w uzbieraniu niezbędnych środków finansowych to główne czynniki, przez które sprzedaż mieszkań w Polsce spada. Jak będzie w 2023 roku? Według rynkowych ekspertów sprzedaż utrzyma się na podobnym poziomie.

Czy uchodźcy kupują mieszkania?

Chwilę po wybuchu wojny pojawiły się głosy, że uchodźcy z Ukrainy masowo wykupują mieszkania w Polsce. Informacja szybko rozeszła się w internecie, jednak jak się później okazało, była zwykłym fake newsem. Firmy deweloperskie nie zauważyły wzmożonego zainteresowania zakupem mieszkań przez obywateli Ukrainy, co potwierdziła ankieta serwisu Dompress.pl.

Warto zaznaczyć, że niemal 80% uchodźców chciałoby wrócić do ojczyzny, kiedy sytuacja się uspokoi. Potwierdzają to liczby: od początku wojny do Polski przybyło ok. 9 mln osób, z czego do Ukrainy powróciło już ponad 7 mln – wyjaśnia Tomasz Stoga, Prezes firmy deweloperskiej Profit Development.

Popyt na polskie nieruchomości się nie zmienił od początku wojny. Obywatele Ukrainy pojawiający się w biurach sprzedaży to osoby, które od lat mieszkają i pracują w Polsce i dzięki temu mogą starać się o kredyt w polskim banku.

Rewolucja na rynku najmu

Większe zmiany mogliśmy zaobserwować na rynku najmu. Przede wszystkim wojna odmieniła nastroje Polaków wynajmujących mieszkania. Według badania Obiło i Otodom ponad 40% osób zmieniło kryteria, którymi kierowały się przy wyborze nieruchomości na wynajem. Priorytetem, stało się dla nich bezpieczeństwo. Większą popularnością zaczęły cieszyć się mieszkania oddalone od centrum lub pod miastem. Wynajmujący za wszelką cenę chcieli unikać sąsiedztwa ważnych urzędów, obiektów wojskowych, lotnisk czy mostów, czyli miejsc, które są najbardziej narażone na zmasowane ataki. Obawa przed eskalacją działań wojennych pokazała, jak ważne dla Polaków są spokój i poczucie bezpieczeństwa.

Agresja Rosji na Ukrainę spowodowała niemałą rewolucję w segmencie mieszkań na wynajem. W wyniku napływu uchodźców drastycznie spadała liczba wolnych lokali. Szacuje się, że na przełomie marca i kwietnia 2022 roku było ich niemal 60-70% mniej niż przed 24.02. Według statystyk w czerwcu 2022 roku liczba ofert na wynajem w największych polskich miastach spadła do rekordowo niskiego poziomu. Tam, gdzie brakuje wolnych lokali, czynsze wzrosty nawet o 30-50%.

Jeszcze zanim uchodźcy zaczęli masowo napływać do Polski, deficyt mieszkaniowy był szacowany na ok. 600 tys. Dziś jest zdecydowanie większy i przewiduje się, że może dalej wzrastać. Przyczynia się do tego również trudna sytuacja gospodarcza Polski, a zwłaszcza szalejąca inflacja i trudności w uzyskaniu kredytu. Wielu rodaków nie stać dziś na zakup własnego mieszkania, dlatego popyt w segmencie mieszkań na wynajem będzie stale rosnąć. Jest to zatem dobry czas dla tych, którzy zakup mieszkania traktują jako inwestycję. W obecnych, niepewnych czasach zakup nieruchomości to bezpieczne i opłacalne rozwiązanie. Zainteresowanie lokalami na wynajem nie będzie słabnąć, co stwarza idealne warunki do inwestycji dla osób, które dysponują odpowiednią sumą lub mają zdolność kredytową. Grunt to wybrać odpowiedni lokal – podpowiada Prezes Profit Development.

Dobrym pomysłem jest zakup mieszkania w Warszawie. Popyt na nieruchomości w stolicy był, jest i zawsze będzie wysoki. Warto jednak postawić na lokal usytuowany na spokojnym, oddalonym od centrum osiedlu, w cichej, zielonej okolicy. W tę charakterystykę idealnie wpisuje się Osiedle Hemara firmy Profit Development, znajdujące się na warszawskiej Białołęce. Hemara to miejsce, w którym każdy może czuć się jak w domu. Staranie zaprojektowana przestrzeń wspólna z oczkiem wodnym zapewnia mieszkańcom relaks i dobre samopoczucie. Bliskość rozległych terenów leśnych Białołęki Dworskiej czy Lasu Bródnowskiego daje możliwość obcowania z naturą. Mieszkania są jasne, dobrze doświetlone, wyposażone w przestronne balkony, loggie lub tarasy – wyjaśnia Agnieszka Pachulska z Profit Development. – Osiedle Hemara gwarantuje mieszkańcom tak ważne i wymagane w ostatnim czasie poczucie bezpieczeństwa.

Źródło: Commplace Sp. z o. o. Sp. K.

Deweloperzy gotowi do realizacji kolejnych projektów inwestycyjnych?

Bez tytułu
Czy deweloperzy są gotowi do realizacji kolejnych projektów inwestycyjnych? Z danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że w 2022 roku nie nastąpił gwałtowny spadek uzyskiwanych pozwoleń na budowę nowych mieszkań. W ubiegłym roku wydano ich 59 tys., zaś rok wcześniej niecałe 63 tys. Znacząco spadła jednak liczba rozpoczynanych budów deweloperskich. Różnica rok do roku wynosi aż 20 tys. lokali. Zdaniem ekspertów serwisu tabelofert.pl, deweloperzy wierzą, że obecne problemy rynku są jedynie chwilowe i czekają na poprawę sytuacji gospodarczej.

W całym 2022 roku, na sześciu największych rynkach w Polsce: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi oraz Trójmieście, rozpoczęto 35 849 budów deweloperskich, co stanowi spadek ich liczby o 35% w stosunku do 2021 r., w którym rozpoczęto 55 928 inwestycji. Deweloperzy nie zrezygnowali w ubiegłym roku z pozyskiwania odpowiednich zgód budowlanych, których wydano im 59 181, w roku poprzednim było ich tylko 6% więcej, bowiem 62 864.

– Z opublikowanych przez GUS danych jasno wynika, że deweloperzy czekają na lepsze czasy. Przygotowane projekty lądują na „półce”, w oczekiwaniu na lepszą sprzedaż i niższe koszty finansowania, czyli niższe stopy procentowe mówi Robert Chojnacki, z serwisu tabelaofert.pl. – Musimy jednak pamiętać, że w momencie, kiedy te wszystkie projekty nagle trafią do wyceny u generalnych wykonawców, zaobserwujemy znaczny wzrost kosztów budowy – dodaje ekspert.

Spowolnienie rynku nieruchomości wynika z kilku czynników. Jedną z przyczyn jest rekordowa aktywność deweloperów w latach ubiegłych, przede wszystkim w 2021 r., to wtedy osiągnięto rekordowe wyniki w kwestii oddanych do użytku nieruchomości.

Do obecnej sytuacji przyczynił się również rząd, który z myślą o kupujących mieszkania nałożył na deweloperów kolejną opłatę. Mowa o nowelizacji ustawy deweloperskiej, która weszła w życie 1 lipca 2022 r. Wprowadziła ona Deweloperski Fundusz Gwarancyjny (DFG), który ma chronić konsumentów, ale jednocześnie nakłada na przedsiębiorców obowiązek odprowadzania składek od wpłat dokonywanych przez klientów na mieszkaniowe rachunki powiernicze. Decyzja ta spowodowała, że od dnia jej ogłoszenia – 30 czerwca 2021 r. – większą wagę zaczęto przykładać do finalizacji rozpoczętych budów, niż rozpoczynania nowych inwestycji.

– Po latach dobrej koniunktury cała branża zderzyła się z kryzysem, który przyniósł ogromne spadki popytu, mające wpływ również na podaż. Problemy te zostały wywołane kilkoma czynnikami m.in galopującą inflacją, cyklem podwyżek stóp procentowych, nową rekomendacją KNF, wprowadzeniem DFG oraz wybuchem wojny w Ukrainie. Targani problemami deweloperzy postanowili przeczekać trudny okres i wyczekują poprawy realiów gospodarczych – mówi Ewa Palus, dyrektor REDNET Consulting.

Stan rzeczy poprawić powinien ogłoszony w grudniu 2022 roku program „Bezpieczny Kredyt 2%”, który ma pomóc Polakom w zakupie premierowej nieruchomości. Ma być to system dopłat do kredytu na zakup pierwszego mieszkania. Program ma wejść w życie nie później niż w III kwartale 2023 r.

– Zapowiadany projekt powinien nie tylko ułatwić zakup pierwszego mieszkania, ale również zaktywizować przedsiębiorców, którzy będą chcieli skorzystać ze zwiększonego popytu. Należy podkreślić, że deweloperzy niczym sprinterzy, czekają w blokach startowych z gotowymi projektami i przy okazji poprawy koniunktury, rozpoczną nowe inwestycje – podsumowuje Ewa Palus.

Źródło: REDNET Consulting/tabelaofert.pl.

Wysoka inflacja kontra zasoby portfelowe Polaków

Infografika 01
Zespół analityczny Maczfit, jeden z wiodących cateringów dietetycznych w Polsce, przeprowadził badanie ankietowe na temat wpływu inflacji na nawyki Polaków w zakresie zakupów spożywczych.

W toku badań sprawdzono, jak dokładnie zmieniają się zwyczaje dotyczące wydatków na żywność wśród mieszkańców polskich miast w związku ze znacznym spadkiem wartości pieniądza. Zweryfikowano także szereg innych zagadnień, m.in. dotyczących zwyczajów żywieniowych, preferencji związanych z wyborem żywności oraz nawyków związanych z miejscami, w których największa grupa społeczeństwa robi zakupy lub zamawia/spożywa posiłki, na podstawie których opracowano raport.

Przeprowadzone badania pozwoliły odpowiedzieć między innymi na następujące pytania:

  • Jak Polacy zmienili swoje zwyczaje zakupowe w czasach inflacji?

  • W których miastach najwięcej mieszkańców ograniczyło wydatki na jedzenie?

  • Czym kierują się Polacy podczas zakupów produktów spożywczych?

  • Co jest decydujące w dużych miastach przy wyborze miejsca zakupów?

  • W których miastach najwięcej mieszkańców wybiera produkty ekologiczne?

  • Jakie diety wybierają najczęściej Polacy?

  • W których miastach najwięcej osób korzysta lub korzystało z cateringu dietetycznego?

Najważniejsze wnioski

  • Niemal 90% Polaków z powodu inflacji zmieniło zwyczaje zakupowe związane z jedzeniem.

  • Ponad połowa mieszkańców polskich miast staranniej porównuje ceny produktów, 46% wybiera tańsze towary, a co czwarta osoba stara się ograniczać wydatki na jedzenie.

  • Zakupy spożywcze ograniczyli przede wszystkim mieszkańcy Lublina, Szczecina oraz Łodzi.

  • Podczas zakupów spożywczych duże znaczenie ma przede wszystkim cena – 78,9% respondentów wskazuje ją jako jeden z najważniejszych czynników, którymi się kierują przy wybieraniu docelowych produktów żywieniowych.

  • 83,8% ankietowanych zakupy najczęściej robi w supermarketach. Konsumenci, wybierając sklep, w którym kupują artykuły spożywcze, najczęściej kierują się jego odległością od miejsca zamieszkania, promocjami oraz dostępnością szerokiego asortymentu.

  • Niemal 40% respondentów trzyma się diety. Najpopularniejszymi dietami są: wegetariańska, lekkostrawna oraz bez laktozy.

  • Aż 38,4% mieszkańców wybranych miast korzysta lub korzystało z cateringu dietetycznego.

 

Źródło: Maczfit.

C.H. Robinson: Rośnie skala kradzieży w transportach

photo: Dariusz Iwanski phone: 0048 601 362 305 www.iwanski.com.pl foto.iwanski@yahoo.com photo.iwanski@yahoo.com

photo: Dariusz Iwanski

Kradzieże ładunków w regionie EMEA są znacznie częstsze niż można by przypuszczać. Według najnowszej analizy Stowarzyszenia Ochrony Transportu Towarów TAPA, w ciągu 546 dni zarejestrowano ponad 11 tys. takich zdarzeń, a średnia wartość strat wynosi ponad 86 tys. euro! Niestety, w 2023 r. spodziewany jest wzrost kradzieży ładunków i problemów z zaburzeniem łańcucha dostaw. Jak można zabezpieczyć towary przed tego typu przestępstwami i ich skutkami?

Spis treści:
Kto stoi za kradzieżami?
Jak można zabezpieczyć się przed skutkami kradzieży?
Na czym dokładnie polega Value Protect Solution?

Kradzieże ładunków w transporcie stanowią poważne zagrożenie dla branży logistycznej i handlu. Skala tego zjawiska rośnie z roku na rok. Potwierdzają to wyniki nowego raportu TAPA na temat kradzieży ładunków w regionie Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Łączna wartość strat poniesionych z tego powodu w badanym okresie wyniosła ponad 126,5 miliona euro. Zjawisko jest wynikiem zarówno zwiększenia wartości przemieszczanych towarów, jak i braku powszechnego stosowania wystarczających środków bezpieczeństwa. W dalszym ciągu wiele firm transportowych nie jest w stanie poradzić sobie z rosnącym ryzykiem kradzieży, co prowadzi nie tylko do strat finansowych, ale również do utraty reputacji i zaufania klientów.

Kto stoi za kradzieżami?

Ze względu na globalną niestabilność gospodarczą za masowe straty odpowiedzialne są przede wszystkim tzw. zorganizowane grupy przestępcze (ZGP). Są one szczególnie zainteresowane przywłaszczeniem towarów o dużej wartości, przeznaczonych do późniejszej sprzedaży na czarnym rynku. Trzeba przyznać, że ZGP stają się także coraz bardziej kreatywne w swoich rabunkach.

Wykorzystują one różne techniki, takie jak podszywanie się pod oficjalne firmy transportowe, pozyskiwanie od informatorów danych o trasie przejazdu, a następnie ukrywanie się na niej i przeprowadzanie napadu czy wykorzystywanie szpiegowskiego oprogramowania, aby śledzić pojazdy i uzyskać dostęp do ważnych informacji, takich jak czas przybycia, miejsce postoju i rodzaj ładunku.

Jak można zabezpieczyć się przed skutkami kradzieży?

Platforma logistyczna C.H. Robinson wprowadziła niedawno na rynek oparte o własną technologię nowe rozwiązanie Value Protect Solution (VPS). Jest to zalecana metoda zabezpieczania przesyłek firmowych, która obejmuje trzy dopasowane do siebie elementy. Rozwiązując problemy firm na całym świecie i w różnych branżach, VPS umożliwia klientom zwiększenie oszczędności, niezawodności i widoczności.

Zidentyfikowaliśmy problemy branży, przeanalizowaliśmy nasze spostrzeżenia oparte na danych i dopasowaliśmy je do obaw naszych klientów, co znajduje odzwierciedlenie w naszej nowej usłudze – mówi Bartosz Boguszewski, Menedżer ds. Value Protect Solution w C.H. Robinson. Celem rozwiązania Value Protect jest wspieranie podstawowej działalności naszych klientów i pomoc w walce z rabunkami.

Na czym dokładnie polega Value Protect Solution?

Nowe rozwiązanie firmy C.H. Robinson ma na celu zapewnienie klientom spokoju podczas transportu ich towarów bez strat. Zawiera w sobie trzy strategicznie połączone czynniki:

  • Sieć wysoko wykwalifikowanych przewoźników – zapewnia swoim klientom elastyczność, dając dostęp do certyfikowanych przewoźników, którzy przestrzegają wymogów bezpieczeństwa TAPA i lokalnych przepisów

  • Zaawansowane rozwiązania do monitorowania w czasie rzeczywistym – klienci mogą otrzymywać dodatkowe wskazówki dotyczące optymalizacji łańcucha dostaw za pośrednictwem platformy Navisphere®, która dostarcza wskazówki, prognozy oraz możliwość analizowania danych z przeszłości i optymalizowania rozwiązań.

  • Dedykowany zespół ekspertów ds. łańcuchów dostaw – klienci mogą korzystać z pomocy najlepszych fachowców w branży, wykorzystując ich rozległą wiedzę na temat złożonych rozwiązań logistycznych.

Źródło: C.H. Robinson.

Dane MRiT: W ub.r. firmy deklarowały mniejsze wartości inwestycyjne

gotowka-inwestycje
Według danych MRiT, w ubiegłym roku deklarowana wartość inwestycji w SSE i PSI była o ponad 33% mniejsza niż w 2021 roku. Natomiast w porównaniu z 2020 rokiem wzrosła o przeszło 66%. Patrząc na dane za lata 2017-2022, widać, że łączna deklarowana wartość ww. inwestycji wyniosła prawie 127 mld zł. Blisko jedna trzecia z tego przypadła na wspomniany już 2021 rok. Z kolei biorąc pod uwagę podział na województwa, należy wskazać, że w minionym roku największa ww. wartość tych inwestycji była w dolnośląskim, a najmniejsza – w podlaskim.

Jak wynika z danych udostępnionych przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT), w 2022 roku deklarowana wartość inwestycji w Specjalne Strefy Ekonomiczne (SSE) i PSI (Polska Strefa Inwestycji) wyniosła 25,251 mld zł. To o 33,5% mniej niż w 2021 roku, kiedy było to na poziomie 37,947 mld zł. Z kolei porównując ubiegłoroczne dane z tymi z 2020 roku, widać wzrost o 66,3%. Wówczas było to 15,188 mld zł. Dane uwzględniają również te projekty, z których inwestorzy wycofali się w tym samym roku kalendarzowym, w którym uzyskali zezwolenie lub decyzję o wsparciu.

Deklarowaną wartość inwestycji w 2022 roku, mniejszą niż w roku wcześniejszym, ale większą niż w 2020 roku, można ocenić jako satysfakcjonującą, z nadzieją na jej wzrost w 2023 roku. Wiele jednak zależy od tendencji światowej, jeszcze więcej – od krajowych trendów. Trudno precyzyjnie przewidzieć skalę spowolnienia w polskiej gospodarce, jeszcze trudniej – skuteczność co do przezwyciężania wielu starych i nowych zagrożeń. Jedno jest pewne, nie sposób przecenić roli inwestycji w rozwoju polskiej gospodarki, poszczególnych regionów i subregionów, rynku pracy, finansów prywatnych i publicznych – komentuje prof. dr hab. Stanisław Flejterski z Wyższej Szkoły Bankowej w Szczecinie.

Patrząc na dane z lat 2017-2022, widać, że łączna deklarowana wartość inwestycji w SSE i PSI wyniosła 126,795 mld zł. Największa w tym okresie była we wspomnianym już 2021 roku – 37,947 mld zł, a najmniejsza w 2018 roku – 14,430 mld zł. Jak podkreślają prof. Tomasz Dorożyński i prof. Janusz Świerkocki z Uniwersytetu Łódzkiego, zróżnicowanie wartości nakładów inwestycyjnych w SSE w ostatnich latach może mieć związek zarówno z czynnikami zewnętrznymi, np. z pandemią czy z wojną w Ukrainie, jak i wewnętrznymi, tj. z uruchomieniem programu „Polska Strefa Inwestycji”. Załamanie w 2018 roku mogło mieć związek z końcem programu SSE, podczas gdy nowy PSI dopiero się rozkręcał.

Dzięki realizacji zadeklarowanej inwestycji podatnik zyskuje ulgę w postaci zwolnienia z podatku dochodowego. Natomiast zniechęcać podatników do korzystania z tego instrumentu mogą warunki wynikające z kryteriów jakościowych, które trzeba spełnić w ramach inwestycji. Mogą one być dla niektórych zbyt wymagające – mówi doradca podatkowy Małgorzata Ostrowska-Krzewina.

Z badań prof. Dorożyńskiego i Świerkockiego wynika, że na napływ inwestycji do SSE, oprócz czynników lokalizacyjnych, istotny wpływ miały cechy konkretnej strefy. To np. powierzchnia, dostępność infrastruktury, wielkość działek, stopień uzbrojenia terenów inwestycyjnych, a także jakość pracy spółki zarządzającej. Do inwestowania w SSE najbardziej zachęcała możliwość uzyskania zwolnienia od podatku dochodowego, ale istotne były również inne formy wsparcia, np. dostęp do infrastruktury i uzbrojonych terenów inwestycyjnych oraz pomoc organizacyjna i prawna. Zniechęcać za to mogły wymogi formalne oraz procedury, np. konieczność zwrotu uzyskanej pomocy (z odsetkami), jeśli warunki zezwolenia nie zostały spełnione, a także ograniczenia wyboru lokalizacji (ustawa o SSE).

Funkcjonowanie w PSI/SSE nadal wiąże się z wieloma wątpliwościami, które wcale nie są interpretowane na korzyść podatników. Niektóre aspekty funkcjonowania w ramach PSI są wykładane zdecydowanie bardziej restrykcyjnie aniżeli na podstawie wcześniejszych przepisów o SSE. Przykładowo, na podstawie Objaśnień podatkowych MF z 6 marca 2020 roku wykluczono z kosztów kwalifikowanych w PSI nakłady na infrastrukturę towarzyszącą, administrację, biura i parkingi – podkreśla Małgorzata Ostrowska-Krzewina.

Uwzględniając podział na województwa, w 2022 roku największą deklarowaną wartość inwestycji w SSE i PSI widzimy w dolnośląskim – 6,608 mld zł (rok wcześniej – 4,382 mld zł). Dalej mamy woj. łódzkie – 3,799 mld zł (w 2021 roku – 2,239 mld zł), mazowieckie – 2,170 mld zł (1,477 mld zł), śląskie – 1,829 mld zł (4,368 mld zł), a także kujawsko-pomorskie – 1,738 mld zł (2,202 mld zł). Natomiast na końcu zestawienia zanotowano podlaskie – 61 mln zł (wcześniej – 1,042 mld zł), warmińsko-mazurskie – 388 mln zł (1,187 mld zł), jak również lubelskie – 432 mln zł (948 mln zł).

Na decyzję o ulokowaniu inwestycji w poszczególnych regionach, również w danej strefie czy podstrefie, wpływa wiele czynników. Jedną z kluczowych przesłanek jest bez wątpienia bliskość dużej aglomeracji. Zatem nie dziwią liczby odnoszące się do regionów z takimi ośrodkami centralnymi, jak Wrocław, Łódź, czy Warszawa. Niskiej wartości inwestycji w trzech województwach ze stolicami w Białymstoku, Olsztynie i Lublinie nie sposób zinterpretować bez pogłębionej analizy. Można jedynie przypuszczać, że istotnym czynnikiem było przygraniczne położenie. W warunkach pokoju bywa ono atutem. Jednak w związku z wojną w Ukrainie mogło być okolicznością zniechęcającą potencjalnych inwestorów – stwierdza prof. Flejterski.

Jak zaznacza doradca podatkowy Małgorzata Ostrowska-Krzewina, w woj. podlaskim, podkarpackim, lubelskim, warmińsko-mazurskim wielkość przysługującego zwolnienia z podatku jest największa. Zdecydowanie niższa jest w dolnośląskim czy mazowieckim, a jednak wielkość deklarowanych inwestycji jest dokładnie odwrotna. Możliwe jest, że nie wszyscy potencjalni inwestorzy wiedzą o szansie na zwolnienie z podatku. Nie jest wykluczone, że podmioty z woj. dolnośląskiego, mazowieckiego, łódzkiego czy śląskiego są w zaawansowanym stadium swojej działalności gospodarczej i świadomie analizują korzyści płynące z PSI.

Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o.

2023 rok przynosi zmiany w wynagrodzeniach kierowców

ibrahim-rifath-789914-unsplashPomimo tego, że rok 2023 nie zapowiada się tak „rewolucyjnie” dla branży TSL pod względem wynagrodzeń, jak rok poprzedni, kiedy wprowadzono kluczowe zmiany podyktowane przepisami pakietu – to przedsiębiorcy muszą od stycznia liczyć się z kolejnym podwyżkami. Od 1 stycznia wzrosła stawka przeciętnego, prognozowanego wynagrodzenia kierowcy o ponad 1000 zł. Co to oznacza dla kilkudziesięciu tysięcy polskich przewoźników? Nic innego, jak konieczność wypłaty wyższych pensji, co wynika choćby z wyższych składek na ubezpieczenia społeczne. Jakie jeszcze zmiany w wynagrodzeniach kierowców czekają firmy transportowe w 2023 roku i w jaki sposób przewoźnicy mogą poradzić sobie z rosnącymi kosztami? Na te pytania odpowiada Łukasz Włoch, ekspert ds. analiz i rozliczeń, Grupa Inelo.

Spis treści:
Stawka przeciętnego wynagrodzenia idzie w górę
Wzrost płacy minimalnej w 2023 roku
Wzrost stawek diet i ryczałtów noclegowych
Gdzie szukać oszczędności?

Stawka przeciętnego wynagrodzenia idzie w górę

Jedną z najważniejszych zmian w 2023 roku jest podniesienie stawki przeciętnego, prognozowanego wynagrodzenia kierowcy z kwoty 5 922 zł do 6 935 zł, co może oznacza wzrost składek na ubezpieczenie społeczne nawet o 17 proc.

– Przewoźnicy od stycznia tego roku muszą się liczyć z dalszym wzrostem kosztów prowadzenia działalności w transporcie międzynarodowym, który związany jest z podniesieniem stawki prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia. Oznacza to, że składki do ZUS dla pracodawcy będą wyższe o około 300-350 zł brutto przy utrzymaniu tego samego poziomu wynagrodzenia netto kierowcy. Jest to kwota, którą przewoźnicy w wielu przypadkach, aby utrzymać pracownika będą zmuszeni do pokrycia w całości z własnej kieszeni – mówi Łukasz Włoch, ekspert Grupy Inelo.

Wzrost płacy minimalnej w 2023 roku

W 2023 roku planowana jest dwukrotna podwyżka płacy minimalnej, która jest jedną z konsekwencji wysokiej inflacji. Pierwszy etap zmian obowiązuje już od 1 stycznia 2023 roku, gdzie minimalne wynagrodzenie brutto za pracę wzrosło z 3 010 zł na 3 490 zł. Z kolei 1 lipca pensja ma wzrosnąć do 3 600 zł.

– Podwyżka płacy minimalnej będzie miała większy wpływ na wynagrodzenia kierowców krajowych, których nie dotyczą zmiany, wynikające z tzw. pakietu mobilności. Dlaczego? Po wejściu pakietu, a w konsekwencji zlikwidowania kosztów związanych z zagranicznymi podróżami służbowymi (diet i ryczałtów noclegowych), wynagrodzenie kierowców międzynarodowych znacząco wzrosło. Aktualnie ich średnie wynagrodzenie brutto waha się pomiędzy 10-12 tysięcy. Z kolei w Polsce bardzo częstym sposobem rozliczania kierowców krajowych jest wypłata minimalnego wynagrodzenia wraz z należnościami z tytułu podróży służbowych, ponieważ diety i ryczałty noclegowe za przejazdy po kraju, nadal obowiązują w polskich przepisach. Warto tutaj zaznaczyć, że wzrost płacy minimalnej nie wiąże się każdorazowo z koniecznością zmiany umowy o pracę, ponieważ nie musi być ona wprost określona w tejże umowie. Jeśli więc na umowie widnieje niższa kwota, należy wyrównać różnicę, wykazując to na liście płac. Dobrą praktyką jest jednak aktualizacja umów o pracę, dlatego zachęcamy polskich przewoźników do zmian tak, aby kwota wynagrodzenia wynikająca z umowy była co najmniej równa wynagrodzeniu minimalnemu – komentuje Łukasz Włoch, Grupa Inelo.

Wzrost stawek diet i ryczałtów noclegowych

Od 1 stycznia 2023 roku dieta krajowa zwiększyła się z 38 zł do 45 zł. Tak samo wzrosła stawka za ryczałt noclegowy i obecnie wynosi on 67,50 zł. Warto dodać, że od 29 listopada w 2022 roku obowiązują nowe stawki diet i ryczałtów noclegowych w przypadku podróży zagranicznych. Ich wysokość można sprawdzić w załączniku do rozporządzenia.

– Zmiana stawek diet i ryczałtów noclegowych jest korzystna dla przewoźników. W sytuacji, gdy kierowca krajowy przebywa całą dobę w trasie, należy mu wypłacić 112,50 zł z tytułu zwrotu kosztów. Istotny jest tutaj fakt, że jest to kwota nieopodatkowana i nieozusowana. Gdy kierowca przebywa 20 dni w trasie, wykonując przewozy krajowe, to cała należność wyniesie ponad 2000 zł. Jest to kwota, którą pracodawca będzie zobligowany doliczyć do wynagrodzenia kierowcy jako zwrot kosztów, co jednocześnie może dać spore oszczędności, ponieważ od tej kwoty przewoźnik nie zapłaci podatku ani ubezpieczenia – podsumowuje Łukasz Włoch, Grupa Inelo i dodaje, że z kolei zmiana wysokości diet zagranicznych pozwoli naliczyć kierowcy w transporcie międzynarodowym wyższe tzw. wirtualne diety, a to oznacza wyższe ulgi ubezpieczeniowo-podatkowe.

Gdzie szukać oszczędności?

Firmy transportowe oszczędności mogą szukać w rozwiązaniach technologicznych, które pomogą zoptymalizować wewnętrzne procesy transportowe. Trzeba pamiętać o tym, aby systemy do rozliczania czasu pracy kierowców posiadały niezbędne aktualizacje.

– Z pewnością wprowadzone nowe regulacje wiążą się z koniecznością aktualizacji systemu do rozliczania wynagrodzeń kierowców. Systemy, z których korzystają przewoźnicy, powinny być dostosowane pod kątem nowych stawek płac sektorowych, płacy minimalnej, a także zawierać aktualną podstawę minimalnego ZUS. Wszystkie te konieczne zmiany posiada oprogramowanie 4Trans.

W celu uproszczenia zasad naliczania wynagrodzenia firmy transportowe mogą wprowadzić tzw. dniówki, czyli ustalić stałą kwotę, którą otrzyma kierowca za każdy dzień spędzony w trasie. Jest to jeden z najbardziej popularnych i efektywnych rozwiązań w zakresie rozliczania kierowców i również warto szukać takich rozwiązań, które to umożliwiają – podsumowuje Łukasz Włoch.

Źródło: INELO Polska.

Prezydent RP podpisał nowelizację kodeksu pracy

scott-graham-OQMZwNd3ThU-unsplash
Po niemal dwóch latach od specustawy covidowej, praca zdalna przestała być tymczasowym rozwiązaniem. Nowelizacja kodeksu pracy uzyskała podpis prezydenta i zacznie obowiązywać w ciągu 14 dni od daty jej ogłoszenia w dzienniku ustaw. Nowe przepisy regulują szereg kwestii, pozostawiając pewną przestrzeń na ustalenia pomiędzy pracodawcą a pracownikiem, generując przy tym konieczność wdrożenia znacznej liczby dokumentów. Co ważne, zmiany dotyczące pracy zdalnej i uchylanej telepracy, wejdą w życie po upływie dwóch miesięcy od dnia ogłoszenia ustawy, dając przedsiębiorcom czas na dostosowanie się do nowych przepisów.

Atrament pod piórem prezydenta jeszcze dobrze nie wysechł, a już pojawiają się głosy związków zawodowych, dotyczące konieczności doprecyzowania niektórych kwestii. Najwięcej kontrowersji budzi zapis mówiący o konieczności pokrycia przez pracodawcę kosztów związanych z pracą zdalną. – Ustawodawca przewidział, że zwrotowi podlegają takie koszty jak energia elektryczna czy usługi telekomunikacyjne. Do tego, pracodawca ma obowiązek zapewnienia zaplecza technicznego, jednak ustawa nie precyzuje, czy w ramach tego, oprócz komputera, pracownikowi przysługuje także monitor, biurko czy krzesło. Wiele osób zadaje sobie pytanie, co z kosztami ogrzewania, wody czy wywozu śmieci? Szczegóły te mają być ustalane na poziomie porozumień zbiorowych lub bezpośrednio pomiędzy pracownikiem a pracodawcą, przed przystąpieniem do pracy zdalnej – wyjaśnia Katarzyna Sakowska, ekspert z zakresu prawa pracy z LegalHut.

Samo przygotowanie pracodawcy do wdrożenia pracy zdalnej to wyzwanie. Na proces ustalania szczegółów z tym związanych zwraca uwagę mec. Robert Lisicki ekspert Konfederacji Lewiatan. – Wdrożenie nowych przepisów, to kilka dodatkowych zadań dla działów HR. Należy przygotować szereg dodatkowych dokumentów: ocenę ryzyka zawodowego, informacje, oświadczenia czy wzory wniosków. Do tego dochodzi rozliczanie kosztów związanych z pracą zdalną i pytania, jakie rodzą się przy tej okazji. Jak na przykład obliczać, zużycie prądu przez pracownika? Jak rozgraniczmy zużycie Internetu, na te związane z potrzebami służbowymi i domowymi? Przez trzy lata pandemii, każdy przedsiębiorca ze swoimi pracownikami wypracował inny model pracy zdalnej, więc te rozliczenia inaczej mogą wyglądać w każdej firmie. Faktem jest, że zdecydowana większość osób, korzystających z tego typu rozwiązań, pracuje w modelu hybrydowym – zauważa Lisicki.

Dodatkowo sprawę komplikuje rozgraniczenie przez ustawodawcę osób, których wnioski o pracę zdalną pracodawca powinien uznać – np. kobieta w ciąży oraz pracownik wychowujący dziecko do ukończenia przez nie 4. roku życia. Wprowadzono również pracę zdalną okazjonalną w liczbie do 24 dni w roku -w tym przypadku nie przysługuje prawo do zwrotu kosztów za pracę zdalną w miejscu zamieszkania. Sama możliwość korzystania z pracy okazjonalnej jest oceniana dobrze przez ekspertów, jednak z punktu widzenia działów HR to dodatkowa zmienna. – Wyobraźmy sobie, że zatrudniamy około 50 pracowników, wśród których część osób może w pełni korzystać z przepisów ustawy, część będzie chciała pracować hybrydowo, a część skorzysta kilka razy w roku z opcji okazjonalnej pracy zdalnej. Taka sytuacja rodzi za sobą istny koszmar dla działów HR. Bez rozwiązań systemowych, które przeprowadzą nas przez cały proces, poczynając od składania wniosku, weryfikację tego czy i w jakim zakresie jest możliwa praca zdalna, po comiesięczne ryczałtowe rozliczenie kosztów z nią związanych, zastosowanie nowych przepisów może zaowocować istnym chaosem w organizacji – podsumowuje Przemysław Chmielewski z Zonifero, start-upu dostarczającego platformę ułatwiającą firmą wdrożenie pracy hybrydowej.

Przemysław Chmielewski zgadza się także z Robertem Lisickim w kwestii tego, że każda organizacja wypracowała swój model pracy zdalnej lub hybrydowej. Opinię tę potwierdzają badania przeprowadzone przez Deloitte[i], w których czytamy, że 74% organizacji wdrożyło jasne zasady dotyczące pracy zdalnej lub hybrydowej. Tam, gdzie takich zasad nie wprowadzono, jest to postrzegane jako „brak pomysłu” na organizację pracy, prowadząc do ogólnie mniej pozytywnych doświadczeń pracowników. – Wdrażamy nasze rozwiązania, pozwalające pracownikom na pracę hybrydową od początku pandemii. W pierwszych miesiącach po lockdownie, dużą uwagę pracodawcy przywiązywali do zachowania reżimu sanitarnego. Często pytali o takie funkcjonalności jak rezerwacja biurek w odpowiedniej odległości czy możliwość wezwania serwisu sprzątającego, po zakończeniu pracy w danej sali konferencyjnej. Obecnie pomagamy pracodawcom w tym, aby dobrze wykorzystywać potencjał ich biura. Nasza aplikacja pozwala zgrać potrzeby osób pracujących hybrydowo, zdalnie i tych, którzy wolą pracę z siedziby firmy. W każdej organizacji wygląda to nieco inaczej, jednak wymogi nowej ustawy pozostają dla wszystkich jednolite. Warto wprowadzać takie rozwiązania, które pozwolą nam nad nimi zapanować – dodaje Chmielewski.

Od początku pandemii minęły nieco ponad dwa lata. W tym czasie sposób pracy biurowej zmienił się nie do poznania. To, co kiedyś było benefitem, dostępnym dla wybranej wąskiej grupy osób, dziś jest powszechnie spotykane w każdej organizacji. Nowa ustawa reguluje niektóre kwestie, jednak to w gestii pracodawcy i pracownika, pozostaje umówienie się na szczegóły w zakresie rozliczania pracy zdalnej. Z perspektywy pracodawcy konieczne wydaje się przygotowanie do zmian, bez których praktyczne zastosowanie nowych przepisów, może być trudne do wdrożenia.

[i] Stan-pracy-hybrydowej-w-Polsce.pdf

materiał prasowy

Sądy w 2022 r. przyjęły ponad 60 tys. spraw – teraz frankowicze ostrzej ruszą do boju

jakub.bartosiak
Według oficjalnych statystyk, w ub.r. do sądów wpłynęło ponad 60 tys. spraw frankowych, czyli o ok. 9% więcej niż rok wcześniej. Choć ich liczba rośnie, to nieco wolniej niż wcześniej. Spowolnienie dynamiki wzrostu jest jednak uzasadnione. Z każdym rokiem maleje bowiem liczba takich kredytów. Nie wszyscy też wiedzą, że można pozwać bank za już spłacone zobowiązanie. Natomiast nawet ten niewielki wzrost może spowolnić działanie i tak obciążonych sądów. Widać też, że wzrosła aktywność banków w składaniu pozwów, co z jednej strony zwiększyło liczbę nowych spraw, z drugiej zaś wstrzymało decyzję części osób o wystąpieniu z pozwem. Mimo tego kredytobiorcy obserwują rynek i orzecznictwo, skąd ostatnio płyną wyjątkowo dobre dla nich informacje. Dlatego ten rok może być bardziej dynamiczny niż poprzedni. I taki stan potrwa jeszcze przez kilka następnych lat.

Spis treści:
Dalszy wzrost
Różnice między sądami
Aktywność banków

Dalszy wzrost

Frankowicze nie odpuszczają bankom. Świadczą o tym dane z sądów okręgowych, do których w ub.r. wpłynęło ponad 63 tys. spraw, czyli o ok. 9% więcej niż w 2021 roku. Sam wzrost wskazuje na to, że wiedza o wadliwości umów dotyczących kredytów frankowych dociera do kolejnych kredytobiorców. Oznacza też, że następne kilkadziesiąt tysięcy osób zdecydowało się na złożenie pozwu.

Jeszcze nie tak dawno, wielu ekspertów zapowiadało lawinę pozwów. Z tej perspektywy wykazany wzrost może wydawać się niewielki. Jednak wzrost na poziomie blisko 10% nie powinien budzić zaskoczenia. Z każdym rokiem liczba aktywnych kredytów zmniejsza się, a nie wszyscy wiedzą o tym, że do sądu można skierować także sprawy dotyczące już spłaconych zobowiązań.

Według różnych szacunków, liczba wszystkich kredytów walutowych, udzielonych w latach 2002-2012, wynosiła ok. 800-900 tys. Można więc spodziewać się powolnego ustabilizowania wpływu nowych spraw, a w perspektywie kilku dalszych lat – stopniowego spadku ich liczby w sądach. Natomiast w najbliższym czasie na chwilowe zwiększenie zainteresowania sprawami może wpłynąć najnowsza opinia rzecznika TSUE. Wynika z niej, że w wypadku umowy kredytu hipotecznego uznanej za nieważną z powodu nieuczciwych warunków bank nie może dochodzić od konsumenta wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Oznacza to, że kredytodawca nie ma prawa do świadczeń dodatkowych, ale może przysługiwać ono kredytobiorcy. Przewiduje się, że ostateczny wyrok TSUE w tej sprawie zapadnie w drugiej połowie tego roku.

Natomiast już teraz kredytobiorcy, którzy – z daleko posuniętej ostrożności – dotychczas wstrzymywali się ze złożeniem pozwu, mogą podjąć takie działanie. W związku ze spadkiem ryzyka związanego z ewentualnym dochodzeniem świadczeń przez bank, należy przewidywać, że w najbliższych miesiącach liczba spraw w sądach szybko wzrośnie, co będzie widać po bieżących statystykach. Kolejny skok nastąpi po wydaniu wyroku TSUE, a następny – po również oczekiwanym w tym roku wyroku Sądu Najwyższego w sprawach korzystania z kapitału czy prawa zatrzymania.

Jeszcze przez 3-4 lata sądy będą zmagały się z dużą liczbą tego typu postępowań. Później ich liczba będzie spać, z uwagi na mniejszy wpływ nowych spraw. Oczywiście, wpływ ponad 63 tys. pozwów w 2022 roku oznaczać będzie także kolejne spowolnienie tempa orzekania.

Różnice między sądami

Niestety, szybkość działania wymiaru sprawiedliwości – nie tylko w sprawach frankowych – pozostawia wiele do życzenia. Stworzenie w Warszawie specjalnego wydziału rozpoznającego sprawy kredytów walutowych pomogło jedynie na krótko, ponieważ korzystne orzeczenia dla kredytobiorców zachęciły kolejnych kredytobiorców do wnoszenia spraw. Wpłynęło ich bardzo dużo i nawet powoływanie nowych sędziów i rozbudowywanie wydziału nie pomaga. Niemniej należy docenić jednolitość orzecznictwa uzyskaną dzięki temu rozwiązaniu. Widoczne są także różnice w tempie prac poszczególnych sędziów.

W ub.r. do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynęło najwięcej spraw frankowych, bo ponad 26 tysięcy, co stanowi przeszło 41% wszystkich wniesionych pozwów w tego typu sprawach w Polsce. Rok wcześniej odnotowano wpływ na poziomie blisko 26 tys. Dla porównania można wskazać, że w SO w Gdańsku wpływ w 2022 roku wyniósł blisko 5 tys. (rok wcześniej – ponad 4 tys.). I to był drugi najwyższy wynik w kraju. Na trzecim miejscu jest SO Warszawa Praga w Warszawie – blisko 3 tys. (2,1 tys.). Najmniej spraw frankowych odnotowano w Łomży – 60 (poprzednio 56), Zamościu – 89 (74), a także w Krośnie – 102 (84).

Większość banków ma siedzibę na terenie Warszawy, dlatego ten Sąd Okręgowy jest właściwy dla spraw z ich udziałem. Niestety, m.in wskutek ogromnej liczby spraw, czas oczekiwania na ich rozstrzygnięcie faktycznie jest bardzo długi. Trwa średnio 3-4 lata w pierwszej instancji i kolejny rok lub półtora roku – w instancji odwoławczej.

Z kolei mniejsza liczba spraw w sądach w Krośnie, Zamościu czy Łomży wynika z faktu, że są to niewielkie ośrodki, a więc mniej jest także samych kredytobiorców. Część spraw (o wartości do 75 tys. zł, a więc dotyczących miejscowości, w których nieruchomości były tańsze) prowadzona jest ponadto w sądach rejonowych, które nie zostały ujęte w przywoływanych statystykach.

Aktywność banków

W ostatnim roku można było zauważyć także rosnącą aktywność banków w składaniu pozwów przeciwko kredytobiorcom, co znalazło odzwierciedlenie w statystykach. W 2022 roku w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga w Warszawie było 805 takich pozwów, a rok wcześniej 457. W Krakowie można wskazać odpowiednio 375 i 225, w Słupsku – 49 i 18, we Włocławku – 32 i 15, w Sieradzu – 30 i 11, w Łomży 12 i 2, a w Tarnobrzegu – 12 i 0.

To pokazuje, że banki szukają sposobu na uratowanie zysków. Nadal próbują także zniechęcić bardziej ostrożnych kredytobiorców do wnoszenia pozwów. Czasami jest to szokujące, np. gdy pomimo spłacenia całego kredytu, bank występuje przeciwko byłym kredytobiorcom o ponowny zwrot spłaconego kapitału. Służy to oczywiście odstraszeniu od wnoszenia pozwów. Dotychczas sądy jednoznacznie oddalały takie roszczenia. Nie ma bowiem żadnych podstaw do zasądzania na rzecz banków tzw. „wynagrodzenia za korzystanie z kapitału”, co potwierdza opinia rzecznika TSUE z dnia 16 lutego br. Warto także dodać, że głośny wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 10 lutego br. dotyczył jedynie waloryzacji o wskaźnik inflacji, a nie dodatkowego wynagrodzenia banku. Biorąc pod uwagę powyższe, można przewidywać, że praktyka banków dotycząca pozywania kredytobiorców ulegnie zmianie.

W przestrzeni publicznej nie brakuje też opinii, że banki składają pozwy przeciwko kredytobiorcom, aby ograniczyć skalę składanych pozwów przez frankowiczów. Z obserwacji wynika, że w żaden sposób nie wpływa to na ostateczne decyzje kredytobiorców w zakresie składania pozwów. Te pozwy są zwyczajnie nieskuteczne. Można się wręcz zastanowić, czy – biorąc pod uwagę wysokość opłaty sądowej uiszczanej przez banki, wynoszącej zwykle kilkadziesiąt tysięcy złotych – nie jest to działanie na ich niekorzyść i szkodę akcjonariuszy.

Autorem komentarza jest adwokat Jakub Bartosiak z Kancelarii MBM Legal.

PlanRadar: Bieżący rok przyniesie nowe wyzwania w biznesie

PlanRadar_foto_2
Jak podsumowuje PlanRadar, za branżą budowlaną bardzo trudnych 12 miesięcy. Ograniczona dostępność pracowników, inflacja, spadek liczby zamówień, a do tego rekordowe ceny materiałów budowlanych, energii i paliw – to tylko kilka z szeregu wyzwań, którym musiały stawić czoła firmy z tego sektora. Co przyniesie ze sobą 2023 rok? Ekspert PlanRadar odpowiada: branża musi się przygotować na stagnację i cięcia kosztów.

Spis treści:
Stagnacja na rynku mieszkaniowym
Nowa era cyfryzacji

Wzrosty cen, wojna w Ukrainie, wyraźne spowolnienie inwestycji mieszkaniowych i samorządowych oraz zamrożenie środków z KPO przyczyniły się do wzrostu zadłużenia całego sektora. Z najnowszego badania Coface wynika, że liczba niewypłacalnych firm budowlanych wzrosła w zeszłym roku aż o 37 proc. To pokazuje, że mamy do czynienia z kryzysem na dużą skalę.

Jakby tego było mało, branża musiała i nadal musi się zmagać z innym, wyjątkowo trudnym do pokonania problemem. Mowa o deficycie pracowników, który wraz z wybuchem wojny stał się jeszcze bardziej dotkliwszy. Szacuje się, że na skutek konfliktu za wschodnią granicą, z polskich placów budowy zniknęło nawet 100 tysięcy ukraińskich fachowców, których zastąpienie okazało się po prostu niemożliwe.

– Rok 2022 był dla budownictwa ogromnym wyzwaniem. Wynoszące czasem po kilkaset procent wzrosty kosztów, braki materiałów budowlanych i niedobory pracowników sprawiły, że wielu przedstawicieli sektora ledwo wiązało koniec z końcem. Patrząc jednak na obecną sytuację gospodarczą oraz na szereg niekorzystnych czynników, takich jak zapaść na rynku kredytów hipotecznych, trudno spodziewać się w najbliższych miesiącach zmiany lepsze – mówi Krzysztof Studziński, kierownik zespołu PlanRadar w Polsce.

Stagnacja na rynku mieszkaniowym

Czarne chmury zbierają się zwłaszcza nad sektorem budownictwa mieszkaniowego. Inflacja, rosnące oprocentowania kredytów oraz kurcząca się zdolność kredytowa Polaków spowodowały, że w 2022 roku na rynku pierwotnym sprzedano o 35 proc. mniej mieszkań niż w roku poprzednim. W efekcie deweloperzy zaczęli wstrzymywać się z nowymi inwestycjami – w zeszłym roku wbito łopatę pod budowę zaledwie 115 285 mieszkań. To o 51 tys. mniej niż w 2021 r., gdy wystartowano z realizacją aż 166 285 inwestycji. Nie ma więc żadnych wątpliwości – rynek mieszkaniowy ostro wyhamował i jak zapowiadają eksperci, będzie dalej zwalniał.

– Hamowanie nowych inwestycji mieszkaniowych i samorządowych trwa już od kilku miesięcy i wszystko wskazuje na to, że proces ten będzie postępował. Firmom z sektora będzie coraz trudniej zdobywać nowe zlecenia, ponieważ po prostu ich nie będzie – mówi Krzysztof Studziński – Niestety, to oznacza, że obecny rok będzie dla branży budowlanej wyjątkowo trudny. Wiele przedsiębiorstw będzie zmuszonych do drastycznego zaciskania pasa – dodaje.

Nowa era cyfryzacji

Ostatnie miesiące oprócz wyzwań przyniosły branży również pozytywne i jednocześnie znaczące zmiany na drodze ku cyfryzacji. Ich rezultatem jest m.in. wprowadzenie obowiązujących od stycznia 2023 r. nowych przepisów o elektronicznej książce obiektu budowlanego i elektronicznym dzienniku budowy, które będą stanowić duże ułatwienie dla inwestorów, wykonawców, właścicieli budynków oraz zarządców.

Widocznie rośnie także zainteresowanie programami i aplikacjami do zarządzania budową i nieruchomościami. Coraz więcej przedstawicieli sektora decyduje się na wprowadzenie tego typu innowacji w swojej firmie. Powód? Znaczna oszczędność czasu, ułatwienie komunikacji w ramach zespołów oraz ograniczenie „papierkowej roboty” do absolutnego minimum.

– W ostatnim czasie widzimy znaczny wzrost zainteresowania naszym oprogramowaniem PlanRadar. Coraz więcej osób z branży dostrzega płynące z jego użytkowania korzyści, które w dobie kryzysu i niepewności stają się jeszcze bardziej istotne. To właśnie dzięki naszej platformie klienci PlanRadar są w stanie zaoszczędzić nawet do 7 godzin pracy tygodniowo oraz znacznie zmniejszyć ryzyko występowania błędów, które zwykle skutkują dodatkowymi kosztami. Nie bez znaczenia jest także fakt, że nasze oprogramowanie jest wyjątkowo łatwe w obsłudze nawet dla osób niezaawansowanych technologicznie. To dla naszych użytkowników szczególnie ważny aspekt, ponieważ dzięki temu nie muszą oni organizować dodatkowych szkoleń, przeznaczonych na obsługę platformy – komentujeKrzysztof Studziński.

Źródło: PlanRadar.

Proekologiczne oczekiwania konsumentów mają wpływ na politykę firm

analiza
Co piąty Polak dba o środowisko i myśli o ekologii – wynika z badania Open Research, które pokazuje też, że społeczna świadomość związana z ekologią rośnie. Także podczas zakupów – według danych podawanych przez DS Smith, ponad 46 proc. Polaków zastanawia się, co zrobi z opakowaniem po zakupionym produkcie, a 50 proc. z nich wybiera wyłącznie opakowania, które można później poddać recyklingowi. Eksperci wskazują, że tzw. zielony e-commerce to w tej chwili jeden z najważniejszych trendów w internetowym handlu, ale z biegiem czasu ekologia będzie mieć rosnący wpływ na politykę firm niemal z każdej branży. Wymuszą to właśnie stale rosnące oczekiwania konsumentów w zakresie ochrony środowiska i klimatu. 

– Badania panelu Ariadna pokazały, że w tej chwili tylko dla 35 proc. Polaków ważne jest, czy firma spełnia normy środowiskowe, czy dba o społeczną odpowiedzialność. To oznacza, że dla ponad 60 proc. Polaków ten aspekt wciąż nie jest ważny, liczy się raczej rachunek ekonomiczny. Jednak zmiany muszą nadejść. Jeżeli mniejsze, polskie firmy chcą współpracować z tymi największymi, muszą spełniać pewne wymagania środowiskowe – mówi Damian Kuraś, dyrektor Instytutu ESG. – Ja bym apelował do Polaków, żeby kupowali mniej, żeby sprawdzili w koszyku w centrum handlowym, czy naprawdę potrzebują tak wielu tanich towarów. Być może warto kupić trochę mniej, ale mieć świadomość, że dany produkt rzeczywiście powstał w sposób zrównoważony i z poszanowaniem dla planety.

Według ubiegłorocznego raportu Ministerstwa Klimatu i Środowiska, aż 81 proc. Polaków raczej dobrze bądź zdecydowanie dobrze ocenia własną postawę ekologiczną. Jednak te deklaracje nie zawsze idą w parze z realnymi działaniami na rzecz środowiska i klimatu. Tylko niecała połowa (47 proc.) wymieniła całe domowe oświetlenia na energooszczędne żarów LED, a jeśli odłączają od gniazdka nieużywane ładowarki, to raczej ze względów ekonomicznych niż ekologicznych. Polacy znacznie częściej wybierają też samochód niż inne, bardziej ekologiczne sposoby dojazdu do pracy, a 33 proc. przyznaje, że stara się pilnować ekonawyków nawet na wakacjach, ale nie zawsze im to wychodzi („raport Ekologiczne zachowania Polaków” 2022, MKiŚ).

– Życie w ten sposób potrafi być trudne, ponieważ wymaga wyrzeczeń. Jesteśmy narażeni na wiele pokus, przede wszystkim na działanie reklam, marketing, ciągle pojawiają się produkty, których wydaje nam się, że potrzebujemy. Brak czasu też powoduje, że często próbujemy wybrać najprostsze albo najtańsze rozwiązania, to wszystko jest wyzwaniem – mówi propagatorka ruchu zero waste Anna Czartoryska-Niemczycka.

Są też jednak pozytywy: zdecydowana większość społeczeństwa przyznaje się do segregowania śmieci (85 proc.) oraz korzystania z toreb i opakowań wielokrotnego użytku (85 proc.) i oszczędzania energii w domu i w pracy (78 proc.). Co piąty Polak zachowuje się wzorowo, jeśli chodzi o dbanie o środowisko i globalne myślenie o ekologii – wynika z ubiegłorocznego badania Open Research, które pokazuje też, że Polacy całkiem dobrze orientują się w pojęciach dotyczących ekologii, a społeczna świadomość związana z tym tematem z biegiem czasu rośnie. Także podczas zakupów, bo – jak wynika z badania – już 39 proc. Polaków woli wybierać marki, które dbają o środowisko, średnio co trzeci kupuje ekologiczne kosmetyki i produkty spożywcze.

– Polscy konsumenci coraz częściej zwracają uwagę na to, czy kupują ekologicznie – mówi Kamila Koźbiał, dyrektor marketingu DS Smith w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. – Coraz ważniejsze jest dla nich również to, co dzieje się wokół produktu, który kupują. Dla przykładu widzimy, że w kanale e-commerce konsumenci chcą mieć pewność, że kupowane przez nich produkty są wysyłane w ekologicznych, odpowiednio dopasowanych opakowaniach. Są świadomi tego, że zbyt duże opakowanie, w którym jest mały produkt, generuje bardzo duży koszt środowiskowy.

Jak podaje DS Smith, jeden z największych producentów opakowań, każdego roku w zbyt dużych opakowaniach do polskich konsumentów dostarczanych jest ponad 40 mln m3 powietrza. Takie pakowanie przesyłek w źle dopasowane pudełka generuje prawie 2,5 mln dodatkowych kursów samochodów dostawczych, co przekłada się na ponad 42 tys. ton zbędnego CO2. Równie dużym problemem środowiskowym są materiały wykorzystywane do pakowania paczek – ze względu na ich zbyt duży rozmiar w Polsce marnuje się rocznie blisko 89 tys. t tektury i ok. 333 mln mkw. plastikowej taśmy klejącej.

– Konsumenci chcą wiedzieć, z czego wykonane są opakowania produktów, czy są one papierowe czy plastikowe, czy można je poddać recyklingowi – mówi Kamila Koźbiał.

Według danych UKE, w 2021 roku do rąk polskich konsumentów trafiały średnio 2 mln przesyłek dziennie. Z badań zleconych przez DS Smith wynika, że 40 proc. z nich zdarza się odbierać paczki, które są zbyt duże w stosunku do wysłanego produktu, a 43 proc. uważa, że sprzedawcy używają do ich spakowania zbyt dużej ilości taśmy. Tymczasem dziś konsument oczekuje czegoś wręcz przeciwnego – blisko połowa (46 proc.) chce otrzymywać zamawiane produkty w ekologicznych opakowaniach pochodzących z recyklingu.

– Mając świadomość, jak duży wpływ na środowisko mają tego typu praktyki, konsumenci się im sprzeciwiają. Około 1/3 wyraźnie deklaruje, że jeżeli otrzymuje swoje produkty spakowane w zbyt dużym opakowaniu, to następnym razem rozważy zakup u innego dostawcy, a 18 proc. deklaruje, że na pewno nie kupi więcej w takim sklepie – mówi dyrektor marketingu DS Smith w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.

Z ubiegłorocznego raportu „Green Generation”, który powstał m.in. przy współudziale Allegro, wynika, że aż 85 proc. polskich internautów i 77 proc. e-kupujących zauważa podczas zakupów w sieci różne nieekologiczne praktyki sklepów. Z kolei raport Gemiusa „E-commerce w Polsce 2022” pokazuje, że dla niemal połowy badanych ważny bądź bardzo ważny jest wpływ formy dostawy i zwrotu zamówionej przesyłki na środowisko. Tzw. zielony e-commerce to w tej chwili jeden z najważniejszych trendów w internetowym handlu.

 Presja ze strony konsumentów jest dzisiaj równie skuteczna jak regulacje prawne, czy potrzeba obniżania kosztów funkcjonowania produktu w całym łańcuchu dostaw – mówi Kamila Koźbiał. – Ma to wpływ na politykę środowiskową firm. Wiedząc, czego oczekują konsumenci, firmy dostosowują się do ich wymogów. Widać to szczególnie w przypadku gigantów rynkowych. Ich działania mają też największy wpływ, ze względu na skalę. Jeżeli wyobrazimy sobie dużą międzynarodową firmę z branży FMCG, to często jedna mała zmiana – chociażby np. o milimetr mniejsze opakowanie – generuje oszczędności środowiskowe w całym łańcuchu dostaw. Ten 1 mm może się przełożyć na np. 20 proc. wzrost ilości produktu w jednym transporcie , co przelicza się na mniej samochodów na drodze i obniżenie emisji CO2.

– Trzeba też zauważyć, że na rynek pracy i na rynek konsumencki wchodzi młode pokolenie 20-latków, dla którego zmiany klimatu i środowisko są bardzo ważne. I ci ludzie sprawdzają, czy firma, w której albo chcą pracować albo od której chcą kupować produkty, działa w sposób zrównoważony. Ta presja – wraz z rosnącą liczbą młodych ludzi, dla których jest to ważne – będzie tylko rosła – dodaje dyrektor Instytutu ESG Damian Kuraś.

Jak wskazuje, w działaniach na rzecz zrównoważonego rozwoju najbardziej zaawansowane są duże firmy i korporacje, które od lat są obecne na międzynarodowych, bardziej rozwiniętych rynkach, gdzie większa jest też świadomość ekologiczna konsumentów. To one są pionierami zmian, ale prośrodowiskowe rozwiązania muszą wdrażać w tej chwili coraz mniejsze podmioty. Skłania je do tego nie tylko presja konsumentów, ale i aktualna sytuacja polityczno-gospodarcza wywołana wojną w Ukrainie.

– Firmy, które chcą się rozwijać, muszą jak najszybciej wprowadzać zmiany prośrodowiskowe, wdrażać technologie, które będą ograniczały zużycie energii i surowców. Muszą też tworzyć nowe produkty i usługi, które będą dostosowane do tej zielonej zmiany – podkreśla Damian Kuraś. – Takie działania są niezbędne, ponieważ wojna w Ukrainie sprawiła, że wzrosły ceny energii, spadła dostępność paliw. Firmy muszą więc przejść transformację energetyczną, inwestować w technologie dzięki którym będą oszczędzać surowce, generować mniej odpadów. Dzięki temu będą konkurencyjne na rynku. Wcześniej dużo mówiło się o tym, że wiele z nich robi tzw. ekościemę, czyli pozorowane ruchy ekologiczne i oczywiście to cały czas ma miejsce. Jednak biorąc pod uwagę, że ceny energii i surowców rosną, to tak naprawdę dziś w zdrowym interesie firm nie są działania pozorowane, ale aktywne działania na rzecz oszczędzania tych zasobów.

Rynkowi eksperci wskazują, że zrównoważony rozwój i społeczna odpowiedzialność biznesu w nadchodzących latach znacząco wpłyną na politykę firm niemal z każdej branży. Wymuszą to właśnie rosnące oczekiwania konsumentów dotyczące ochrony środowiska i klimatu. Badanie przeprowadzone przez Unilever pokazało, że już w 2017 roku ponad 33 proc. konsumentów deklarowało, że wybiera marki, które w ich opinii działają prospołecznie i proekologicznie, a z upływem czasu ten odsetek rośnie. Wciąż potrzebna jest jednak zakrojona na szeroką skalę edukacja ekologiczna, która skłania Polaków do działań na rzecz środowiska i klimatu, a tym samym oddziałuje również na politykę poszczególnych marek.

– Cieszy mnie to, że edukacja w zakresie ochrony środowiska – o tym, jaki mamy na nie wpływ , dlaczego trzeba segregować śmieci albo dlaczego trzeba zakręcać wodę – trafia już do dzieci od najmłodszych lat. Myślę, że gdy już będą dorosłymi i świadomymi konsumentami, być może będą podejmowali trochę inne decyzje niż my – mówi Anna Czartoryska-Niemczycka, aktorka.

Wypowiedzi udzielili:
Damian Kuraś, dyrektor Instytutu ESG
Kamila Koźbiał, dyrektor marketingu DS Smith w krajach Europy Środkowo-Wschodniej
Anna Czartoryska-Niemczycka, aktorka, propagatorka ruchu zero waste

materiał prasowy

Polska jednym z głównych rynków M&A w Europie Środkowo-Wschodniej

anders-jilden-Sc5RKXLBjGg-unsplash

W 2022 r. aktywność M&A w Europie Środkowo-Wschodniej była nawet nieznacznie lepsza niż w 2021 r. Liczba transakcji wzrosła o 5,6 proc. do 1229, w porównaniu z 1164 w 2021 r. Najważniejsze, że ponownie było ich więcej niż w pandemicznym 2020 r. Całkowita wartość spadła ze szczytowego poziomu 41,31 mld euro w 2021 r. o 20,3 proc. do 32,93 mld euro w 2022 r., ale – po raz kolejny – była wyższa niż w 2020 r. Megatransakcje, czyli takie, na które przeznaczono ponad 1 mld euro, tym razem okazały się rzadkością, gdyż tylko 3 zostały na tyle wycenione, podczas gdy w 2021 r. każda z 10 największych transakcji osiągnęła lub przekroczyła tę kwotę.

Trzy największe branże pod względem wartości odnotowanych transakcji to:

  1. górnictwo (7,98 mld euro),

  2. nieruchomości i budownictwo (7,82 mld euro),

  3. energetyka (4,03 mld euro).

Największą transakcją w 2022 roku w całej Europie Środkowo-Wschodniej – o wartości 7,9 mld euro – była fuzja polskich państwowych firm energetycznych PKN Orlen oraz PGNiG.

Natomiast, jeśli chodzi o liczbę transakcji w danym sektorze, zestawienie wygląda następująco:

  1. telekomunikacja i IT (336),

  2. nieruchomości (205),

  3. produkcja (170).

– Fuzja PKN Orlen i PGNiG domyka proces konsolidacji sektora energetycznego w Polsce pod skrzydłami Orlenu, po wcześniejszych przejęciach Energi i Lotosu. Tym razem udało się także uniknąć kontrowersji, jakie pojawiły się przy okazji fuzji z Lotosem, w wyniku której koncern został zmuszony do sprzedaży dużej części udziałów w Rafinerii Gdańskiej. W tym przypadku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zażądał jedynie sprzedaży spółki Gas Storage Poland, odpowiedzialnej za wypełnianie magazynów z gazem. Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym nowym właścicielem zostanie państwowa spółka Gaz-System – komentuje Andrzej Żurawski, ekonomista EMIS (ISI Emerging Markets Group).

Źródło: ISI Emerging Markets Polska.

Boom na pompy ciepła dopiero przed nami

Przyszlosc-branyz-OZE_PodsumowanieOd stycznia do listopada 2022 r. OZE zapewniły ok. 20% energii pierwotnej. Największe odnawialne źródło energii to dziś fotowoltaika, która stanowi 11 924 MW1. Rosnącą popularnością cieszą się także pompy ciepła, które w połączeniu z instalacją fotowoltaiczną jako urządzenia grzewcze nie mają sobie równych. Jak wynika z szacunków, roczna sprzedaż pomp ciepła w krajach Unii Europejskiej może wzrosnąć do 2030 r. nawet do 7 mln urządzeń, wobec niecałych 2 mln w 2021 r.2 Ekonomiczne i ekologiczne rozwiązania stają się obiektem pożądania właścicieli prywatnych posesji, mieszkań w budynkach wielolokalowych jak i firm.

Spis treści:
Boom na pompy ciepła dopiero przed nami
Nieco mniej optymistyczne podsumowanie dla fotowoltaiki
Ile wiemy na temat OZE?
Nie tylko biznes stawia na OZE

 

Boom na pompy ciepła dopiero przed nami

Jak wynika z najnowszego raportu IEA, Globalna sprzedaż pomp ciepła wzrosła w 2021 roku o prawie 15%, co stanowi dwukrotnie więcej niż średnia z ostatniej dekady. W samej Unii Europejskiej wzrost ten wyniósł około 35%. Wszystko wskazuje też na to, że w świetle kryzysu energetycznego będzie nadal przyspieszać. Tylko w pierwszej połowie 2022 roku sprzedaż pomp ciepła podwoiła się w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku nie tylko w Polsce, ale także w Holandii, Włoszech i Austrii3. W Polsce pompy ciepła stanowią 30% urządzeń grzewczych ogółem sprzedanych w 2022 r.4

Najlepszym motywatorem do zmiany systemu grzewczego są … pieniądze. Ponieważ rachunki za okres grzewczy podsumowujemy zwykle na przełomie lutego i marca, wiele osób dopiero czeka zderzenie z brutalną rzeczywistością. Rachunki będą wysokie, mimo że zima jak dotąd jest dla nas łaskawa. – Prognozujemy, że z uwagi na podsumowanie kosztów ogrzewania, zwiększony popyt na pompy ciepła zaobserwujemy w drugim kwartale roku. – przewiduje Paweł Poruszek z Euros Energy. – Oprócz instalowania pomp ciepła w nowobudowanych obiektach, w wielu przypadkach zastąpią również istniejące do tej pory kotły węglowe, olejowe czy gazowe. – dodaje.

Nieco mniej optymistyczne podsumowanie dla fotowoltaiki

O ile pierwszy kwartał 2022 r. upłynął w Polsce pod znakiem mikroinstalacji – dzięki czemu mamy dziś 1,2 mln prosumentów i osiągnęliśmy 10 GW energii elektrycznej z fotowoltaiki, z czego 8 GW pochodzi właśnie z mikroinstalacji prosumenckich – po wprowadzeniu od 1 kwietnia 2022 r. net-billingu entuzjazm prosumentów zdecydowanie opadł. Nowe zasady sprawiły bowiem, że system rozliczeń jest mniej opłacalny i wydłuża czas zwrotu z inwestycji.

Aby zachęcić kolejnych prosumentów do zakładania instalacji fotowoltaicznych, w nowej odsłonie programu “Mój prąd”, od 15 grudnia 2022 r. zwiększono dotacje do magazynów energii z 7 5000 zł do 16 000 zł. Biorąc pod uwagę, że w ciągu kolejnych 7 dni złożono 167 wniosków o dofinansowanie magazynów energii, Polacy chcą oszczędnie gospodarować energią5. Wciąż jednak jest w tym obszarze wiele do zrobienia.

Ile wiemy na temat OZE?

Jak wynika z badań „Co Polacy wiedzą o nowoczesnych systemach ogrzewania i pompach ciepła”, przeprowadzonych przez Euros Energy, prawie połowa respondentów nie jest świadoma korzyści, jakie płyną z wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Zdaniem 8,1% badanych, węgiel jest najtańszą metodą ogrzewania domu przy fotowoltaice. 10,6% wskazało na gaz, a 7,4% uważa, że drewno. Co więcej, ponad 20% ankietowanych nie wybrało żadnej odpowiedzi. Tym samym, mimo wielu dostępnych dziś opcji wsparcia w zakresie dofinansowania do rozwiązań opartych na OZE, środki te mogą nie zostać w pełni wykorzystane. Co stanowi zagrożenie?

– Pomimo długoterminowych oszczędności, wysokie koszty początkowe mogą zniechęcić część osób do inwestowania w rozwiązania oparte na OZE. – zauważa Paweł Poruszek z Euros Energy. – Dlatego oprócz pomocy w postaci wsparcia finansowego, np. ze środków programu Czyste Powietrze, konieczna jest także edukacja na temat istoty działania instalacji fotowoltaicznych czy nowoczesnych systemów ogrzewania. Dodatkowe zachęty w postaci dofinansowania działają bowiem tylko na tych, którzy mają świadomość korzyści, jakie osiągną wdrażając dane rozwiązania. – wyjaśnia.

Nie tylko biznes stawia na OZE

Niższe koszty produkcji, rosnące obawy związane ze zmianami klimatycznymi, zmieniająca się globalna polityka energetyczna i rosnąca presja ze strony inwestorów na firmy, aby przyjęły zasady środowiskowego zarządzania społecznego (ESG). Wszystko to sprawia, że rozwiązania oparte na odnawialnych źródłach energii, które do tej pory były po prostu bardziej zrównoważoną – choć droższą – opcją, mają coraz większe uzasadnienie także biznesowe.

Z dużą odwagą po nowoczesne rozwiązania technologiczne sięgają również miasta, w tym Lidzbark Warmiński, w którym powstaje ciepłownia przyszłości, w 100% oparta na pompach ciepła i fotowoltaice. – Na potrzeby inwestycji wykonaliśmy już 300 odwiertów – mówi Paweł Poruszek z Euros Energy, firmy będącej autorem projektu i wykonawcą inwestycji. – Po planowanym uruchomieniu na jesieni 2023 r., z pochodzącego z niej ciepła będzie mogło korzystać 3,5 tys. osób. Im więcej rozwiązań opartych na OZE powstanie w Polsce, w tym bardziej zielonych barwach będzie się kształtować przyszłość energetyczna kraju. – podsumowuje ekspert.

1 https://globenergia.pl/oze-w-polsce-to-juz-22-gw-mocy-zainstalowanej-ile-zapewnily-energii-w-2022-roku/

2 https://portpc.pl/najnowszy-raport-iea-globalny-kryzys-energetyczny-powoduje-gwaltowny-wzrost-popularnosci-pomp-ciepla/

3 https://www.iea.org/news/the-global-energy-crisis-is-driving-a-surge-in-heat-pumps-bringing-energy-security-and-climate-benefits

4 https://muratordom.pl/aktualnosci/podsumowanie-roku-2022-aa-4gmT-VJAh-YGy5.html#pompy-ciepla-liderem-wsrod-urzadzen-grzewczych x

5 https://muratordom.pl/aktualnosci/podsumowanie-roku-2022-aa-4gmT-VJAh-YGy5.html

Źródło: Euros Energy.

Co miesiąc zamyka się średnio blisko 16 tys. działalności gospodarczych

liczenie-stratDane Ministerstwa Rozwoju i Technologii pokazują, że w 2022 roku o prawie 10% rdr. zwiększyła się liczba wniosków dot. zamknięcia jednoosobowych firm. Powyższy wzrost jest ponad dwukrotnie większy niż wynik dot. otwieranych JDG. Ponadto w ub.r. do CEIDG wpłynęło o blisko 25% więcej wniosków o zawieszenie niż rok wcześniej. W 2022 r. zarówno pod względem zamykania, jak i zawieszania JDG najaktywniejsze były osoby, które nie wskazały miejsca wykonywanej działalności. Te liczby też mocno skoczyły rok do roku. Eksperci komentujący ww. dane prognozują, że tegoroczne wyniki mogą być jeszcze bardziej niepokojące. I przewidują, że najgorzej będzie w drugiej połowie roku, gdyż wzrosty rdr. mogą sięgnąć nawet 20-30%.

Spis treści:
Więcej likwidacji
Sytuacja w kraju
Wzmożone zawieszanie
Będzie gorzej

Więcej likwidacji

W 2022 roku do rejestru CEIDG (Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej) wpłynęło prawie 193,1 tys. wniosków dot. zakończenia jednoosobowej działalności gospodarczej. To o 9,6% więcej niż w 2021 roku, kiedy odnotowano ich ponad 176,1 tys. Dla doradcy restrukturyzacyjnego Łukasza Goszczyńskiego te dane nie są zaskoczeniem. W ocenie eksperta, polska gospodarka wciąż zmaga się ze skutkami pandemii. Co prawda, kryzys został trochę zażegany przez tzw. tarcze antykryzysowe, ale na rynku widać, że to nie wystarczyło. Do tego mamy trudną sytuację geopolityczną, bo za naszą granicą trwa wojna. Przedsiębiorcy prowadzący JDG mocno odczuli wzrost cen surowców energetycznych. Wiele małych firm już zbankrutowało, a kolejne stoją w kolejce.

– Wzrost o prawie 10% rdr. jest ewidentnym efektem inflacji, znaczącego wzrostu kosztów prowadzonej działalności i istotnego zmniejszenia popytu na rynku wewnętrznym. Moim zdaniem, taki wynik mówi o schłodzeniu gospodarki. Jest to dość niepokojące zjawisko. Pandemia i lockdowny doprowadziły do wyczerpania środków, którymi dysponowali przedsiębiorcy. Co więcej, mocno ograniczone zostały możliwości uzyskania finansowania prowadzonej działalności – komentuje doradca restrukturyzacyjny Adrian Parol.

Warto też dodać, że ww. wzrost jest ponad dwukrotnie wyższy niż wynik dotyczący otwieranych działalności w analizowanym okresie (9,6% vs 4,7%). Jednocześnie w ub.r. więcej było wniosków o założenie niż o zamknięcie jednoosobowej działalności (ponad 310,2 tys. – blisko 193,1 tys.). Podobnie było w 2021 roku (odpowiednio – ponad 296,3 tys. – ponad 176,1 tys.).

Sytuacja w kraju

– Z danych procentowych wyłania się niepokojący obraz, świadczący o dużej niepewności Polaków co do rozwoju sytuacji w kraju. Silne spowolnienie gospodarcze skutkuje zamykaniem m.in. firm budowlanych oraz energochłonnych zakładów produkcyjnych. Małym podmiotom coraz trudniej jest udźwignąć rosnące rachunki za prąd i gaz, a przerzucenie wyższych kosztów działalności na odbiorców końcowych staje się coraz mniej możliwe i bardziej ryzykowne – wyjaśnia Anna Senderowicz, analityk Banku PKO BP.

Patrząc na dane z poszczególnych województw, widać, że w ub.r. najwięcej wniosków dot. zakończenia JDG złożono w woj. mazowieckim – 25,6 tys. (poprzednio 24,3 tys.), śląskim – 17,2 tys. (15,6 tys.), wielkopolskim – 15,7 tys. (15 tys.), małopolskim – 14,8 tys. (13,8 tys.), a także dolnośląskim – 12,7 tys. (12 tys.). Jednak najbardziej aktywne były osoby, które nie wskazały miejsca wykonywanej działalności – 28,5 tys. (wcześniej 21,3 tys.). Zgodnie z przepisami, w takich przypadkach przyjmuje się domyślnie, iż działalność jest wykonywana na terenie całego kraju. Z kolei najmniej wniosków o zamknięcie JDG było w woj. opolskim – 3,4 tys. (rok wcześniej – 3,2 tys.). Wcześniej w zestawieniu widać woj. podlaskie – 4,5 tys. (4,1 tys.), jak również lubuskie – 4,7 tys. (poprzednio 4,3 tys.).

– W województwach, w których liczba wniosków jest wyższa, zwyczajnie działa więcej firm. Nie można zatem stwierdzić, że tamtejsi przedsiębiorcy najmocniej odczuwają negatywne skutki pandemii czy inflacji. Na terenie całego kraju widoczne jest pogorszenie sytuacji gospodarczej, co skutkuje zmniejszeniem popytu na usługi świadczone przez przedsiębiorców – zaznacza Adrian Parol.

Wzmożone zawieszanie

Ponadto z danych resortu wynika, że w 2022 roku do rejestru CEIDG wpłynęło ponad 347 tys. wniosków o zawieszenie JDG. To o 24,7% więcej niż w 2021 roku, kiedy takich przypadków było blisko 278,3 tys.

– Cześć osób zdecydowała się poczekać na dalszy bieg sytuacji niż kończyć definitywnie działalność. Nie jest to dobry sygnał. Zawieszenie jest okresem przejściowym. Ostateczne decyzje przedsiębiorców będą zależały od uwarunkowań zewnętrznych. Natomiast spodziewam się, że większość z nich zamknie swoje firmy – uważa doradca restrukturyzacyjny Adrian Parol.

Biorąc pod uwagę konkretne województwa, widać, że w 2022 roku najwięcej wniosków dot. zawieszenia JDG było w mazowieckim – 45,4 tys. (rok wcześniej – 37,7 tys.), śląskim – 30 tys. (23,9 tys.), małopolskim – 27,7 tys. (22,5 tys.), wielkopolskim – 24,6 tys. (20 tys.), a także pomorskim – 24 tys. (20,8 tys.). Jednak najbardziej aktywne były osoby bez wskazanego miejsca wykonywania działalności – 62,7 tys. (poprzednio 44,6 tys.). Na końcu listy widzimy opolskie – 5,5 tys. (4,6 tys.), świętokrzyskie – 6,8 tys. (5,7 tys.) oraz podlaskie – 6,9 tys. (5,7 tys.).

– Najwięcej tego typu sytuacji statystycznie występuje na terenach mocnej rozwiniętych gospodarczo. Według różnych wskaźników i wyliczeń, mazowieckie, wielkopolskie, dolnośląskie, pomorskie oraz śląskie są na czele wojewódzkich rankingów. Z kolei dolną część ww. zestawienia zamykają takie województwa, jak opolskie, świętokrzyskie, podlaskie i podkarpackie. I to mniej więcej pokrywa się z danymi uzyskanymi z rejestru CEIDG – stwierdza Łukasz Goszczyński.

Będzie gorzej

Jak prognozuje Anna Senderowicz, w 2023 roku pogorszenie polskiej i europejskiej gospodarki przełoży się na wzrost liczby zawieszanych i zamykanych firm. Może to dotyczyć większości branż, w tym budownictwa, produkcji, transportu, handlu i usług. Ograniczenie konsumpcji odbije się też na sprzedaży towarów i usług. Dodatkowo zniknie część jednoosobowych podmiotów gospodarczych z powodu droższych składek na ZUS. Ponadto analityk PKO BP przewiduje, że relatywnie dobra sytuacja na rynku pracy, mimo zapowiedzi redukcji zatrudnienia w wybranych sektorach, nie będzie zachęcała do rezygnacji z etatu i zakładania własnego biznesu.

– Uważam, że przedsiębiorcy będą naprawdę masowo zawieszać i zamykać firmy, bo w prowadzeniu ich przestaną widzieć sens. Już dzisiaj wielu sobie nie radzi, ale mimo wszystko cały czas łudzi się, że jakoś to będzie. Jednak na razie nie ma na to co liczyć. Sytuacja znacznie pogorszy się w drugim półroczu, aż przybierze na sile w ostatnim kwartale roku. Wówczas liczba likwidowanych podmiotów wzrośnie o ok. 20% rok do roku, a może nawet bardziej. Z kolei ilość zawieszanych działalności powiększy się o ok. 30% rdr. – twierdzi Łukasz Goszczyński.

Z kolei Adrian Parol również przewiduje, że będziemy obserwować dalszy wzrost liczby wniosków dot. zamykania i zawieszania jednoosobowych działalności gospodarczych. Ekspert prognozuje też, że w tym roku najgorzej będzie w III i IV kwartale, ponieważ problemy przez długi czas narastały. Do tego momentu przedsiębiorcy będą jeszcze starać się walczyć z przeciwnościami, odkładając decyzję o likwidacji bądź zawieszeniu działalności. Natomiast później może dojść do prawdziwego tsunami.

materiał prasowy

Gospodarka o obiegu zamkniętym w nowych technologiach – nowe spojrzenie na procesy produkcyjne

mat.pras_._Gospodarka-o-obiegu-zamknietym-2
Gospodarka o obiegu zamkniętym bazuje na cyrkularnym, a nie liniowym, cyklu procesów produkcyjnych. W efekcie zaangażowane zostają także odpady i produkty uboczne, wykorzystane jako uzupełnienie, substytut, a także alternatywa produktu wytworzonego pierwotnie. Model ten zapewnia nieograniczone możliwości do rozwoju nowych technologii i wprowadzania na rynek prawdziwie innowacyjnych produktów. Wymaga jednak kluczowych zmian, nie tylko technicznych, ale i organizacyjnych.

Spis treści:
Dlaczego gospodarka o obiegu zamkniętym jest tak kluczowa w obecnych czasach?
Na czym polega model gospodarki o obiegu zamkniętym?
Gdzie szukać wsparcia przy wdrażaniu gospodarki o obiegu zamkniętym?

Dlaczego gospodarka o obiegu zamkniętym jest tak kluczowa w obecnych czasach?

Wielokrotne odzyskiwanie materiałów powinno stanowić trzon funkcjonowania współczesnego przemysłu. Oszczędność zasobów, minimalizacja odpadów i racjonalne zarządzanie zużyciem energii to główne wyzwania firm na całym świecie.

  • Funkcjonujący od lat model „stwórz, sprzedaj, zużyj i wyrzuć” odchodzi w niepamięć. Badania dowodzą, że wprowadzenie zmian w łańcuchu wartości i efektywne wykorzystywanie odpadów może zmniejszyć nakłady materiałowe nawet o 25 % – zauważa dr Robert Socha, Dyrektor Badań i Rozwoju z Centrum Badań i Rozwoju Technologii dla Przemysłu S.A. – Ponadto, dzięki możliwości tworzenia innowacyjnych produktów i nowych rynków zbytu model gospodarki o obiegu zamkniętym przyczynia się do realnego wzrostu PKB – dodaje.

Gospodarka o obiegu zamkniętym wiąże się z realnymi korzyściami także dla środowiska. W wyniku prac badawczo-rozwojowych opracowane zostają m.in. innowacyjne i bardziej ekologiczne technologie pozyskiwania surowców. Celem prac bywa także remediacja i rekultywacja terenów poeksploatacyjnych. Zabezpieczone i odpowiednio przygotowane tereny można przeznaczyć m. in. do celów rekreacyjnych.

Na czym polega model gospodarki o obiegu zamkniętym?

Gospodarka o obiegu zamkniętym zakłada maksymalizację wykorzystania zasobów, materiałów i produktów przy jednoczesnym zminimalizowaniu odpadów lub przygotowania ich do ponownego użycia. Założenia te powinny być spełnione we wszystkich etapach życia produktu – od projektowania, poprzez jego produkcję, sprzedaż i konsumpcję, aż po gospodarkę odpadami.

Pierwszym krokiem w kierunku wdrożenia gospodarki o obiegu zamkniętym jest przeprowadzenie audytu obejmującego m.in. dokładne analizy przepływu zużywanych surowców i materiałów, analizę gospodarki energetycznej, a także ocenę warunków technicznych, organizacyjnych, finansowych i środowiskowych. Efektem jest opracowanie efektywnych – zarówno materiałowo, jak i energetycznie – nowoczesnych technologii wykorzystywania odpadów.

Rezultatem wdrożenia gospodarki o obiegu zamkniętym jest nie tylko bardziej efektywny proces produkcji, ale często pojawienie się na rynku ulepszonych lub zupełnie nowych, wręcz innowacyjnych produktów. Ponadto wdrożenie gospodarki o obiegu zamkniętym często prowadzi do znalezienia zamienników wielu substancji niebezpiecznych lub wymagających skomplikowanego procesu przetwarzania.

Gdzie szukać wsparcia przy wdrażaniu gospodarki o obiegu zamkniętym?

Gospodarka o obiegu zamkniętym, zwłaszcza w ujęciu nowych technologii, traktowana jest w Unii Europejskiej jako priorytet. Do dyspozycji mamy różnego rodzaju instrumenty wsparcia innowacyjnych prac badawczych, rozwojowych i wdrożeniowych, związanych z wprowadzeniem bardziej zrównoważonego gospodarowania odpadami i zasobami odnawialnymi. Instrumenty unijne i krajowe pomagają uzyskać dofinansowanie m.in. na przeprowadzenie szeroko zakrojonych analiz, opracowywanie i wdrażanie konkretnych rozwiązań technologicznych, a także popularyzowanie koncepcji 6R: refuse (odmów), reduce (ogranicz), reuse (użyj ponownie), recover (napraw), recycle (poddaj recyklingowi) i rethink (zastanów się, co jeszcze możesz zrobić lepiej).

  • Przejście na system produkcji o obiegu zamkniętym to przyszłość światowej gospodarki. Wymaga jednak od przedsiębiorstw znaczących zmian w każdym ogniwie łańcucha produkcyjnego – od projektowania po sposób przekształcania odpadów – podkreśla dr Robert Socha z Centrum Badań i Rozwoju Technologii dla Przemysłu S.A. – Taka zmiana wiąże się z wprowadzeniem szeregu innowacji, nie tylko technologicznych, ale i organizacyjnych, co wymaga zaangażowania dodatkowych funduszy. Ponieważ jednak efektywne gospodarowanie odpadami stanowi priorytet także w skali makro, firmy, które chcą rozwijać się w tym zakresie, mogą liczyć na różnego rodzaje wsparcie.

Autor: Centrum Badań i Rozwoju Technologii dla Przemysłu S.A.

REDNET Consulting z raportem nt sprzedaży mieszkań

rawpixel-1053187-unsplash
Z danych REDNET Consulting za ubiegły rok wynika, że sprzedaż nowych mieszkań na 6 największych rynkach w Polsce spadła średnio o ponad 45%! Odnotowano również podwyżki średnich cen za metr kwadratowy powierzchni lokalu. Największy procentowy skok wystąpił we Wrocławiu (18,5%) zaś najmniejszy w Trójmieście (2%). Najdroższym miastem nadal pozostaje Warszawa (średnio 14 tys. zł za mkw.).

W 2022 roku, na 6 największych rynkach w Polsce (Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Łódź oraz Trójmiasto) sprzedano łącznie 35 095 mieszkań, co stanowi spadek aż o 45,7% w stosunku do ubiegłego roku (64 663). Po latach dobrej koniunktury cała branża zderzyła się z kryzysem, który przyniósł ogromne spadki sprzedaży. Został on wywołany kilkoma czynnikami m.in galopującą inflacją, cyklem podwyżek stóp procentowych, nową rekomendacją KNF oraz wybuchem wojny w Ukrainie. Okoliczności te sprawiły, że konsumenci poczuli niepokój i obawy o przyszłość. Z danych portalu tabelaofert.pl wynika, że największe spadki rok do roku zanotowano we Wrocławiu (49,1%) i w Warszawie (48%), najmniejsze zaś w Poznaniu (41,4%) oraz Trójmieście (42,2%).

Źródło: REDNET Consulting.

Raty kredytów spadają, a zdolność kredytowa rośnie

markus-spiske-484245-unsplash
Według danych Biura Informacji Kredytowej z 5 stycznia 2023 roku, średnia wartość wnioskowanego kredytu mieszkaniowego w grudniu 2022 r. wyniosła 347,62 tys. zł i była niższa o 3,3% r/r. WIBOR trzymiesięczny (3M), który jest jednym z elementów oprocentowania kredytów, znajduje się na najniższym poziomie od lipca 2022 roku, dzięki czemu wysokość rat kredytowych zaczęła spadać. Według szacunków Lendi, po zmianie wskaźnika na WIRON, dla kredytu 400 000 zł, zaciągniętego na 30 lat, wysokość miesięcznej raty może się obniżyć o blisko 400 zł. Liczby te dają szansę na powolne odbicie na rynku kredytów hipotecznych.

Spis treści:
WIBOR i WIRON – jak zmiana wskaźnika wpłynie na raty kredytów?
Rekomendacja S a zdolność kredytowa
Możliwy pozytywny scenariusz na 2023 rok

Zatrzymanie cyklu podwyżek stóp procentowych, możliwe zmiany Rekomendacji S, a także wdrożenie nowego wskaźnika – WIRON-u, to czynniki, które mogą przyczynić się do dalszych, pozytywnych zmian na rynku kredytów hipotecznych. Rezultatem może być dalszy spadek cen mieszkań, a także wzrost zdolności kredytowej i dostępności kredytów.

„W naszych bardzo ostrożnych prognozach przewidujemy, że pierwszy kwartał 2023 r. będzie nadal trudny. Odczujemy echo wszystkich czynników, które komplikowały sytuację na rynku przez trzy poprzednie kwartały. Biorąc jednak pod uwagę pojawiające się na horyzoncie zmiany i coraz wyraźniej słyszalne postulaty kredytobiorców i banków, spodziewamy się lekkiego odbicia rynku już od drugiego kwartału. Na razie zbyt wcześnie by podawać cyfry, ale oczekujemy z delikatnym optymizmem.” – mówi Michał Petters, co-founder Lendi.

WIBOR i WIRON – jak zmiana wskaźnika wpłynie na raty kredytów?

Pozytywny wpływ na wysokość rat ma pojawienie się nowego wskaźnika – WIRON-u. Zainteresowanie mechanizmem wyliczania stawki WIBOR wzrosło po rozpoczęciu cyklu podwyżek stóp procentowych. Najczęściej zawierane transakcje depozytowe na rynku międzybankowym to te jednodniowe, których wysokość reprezentowana jest przez WIBOR ON bądź wskaźnik POLONIA. Przed podwyżkami stóp różnice między WIBOREM 3M a overnight wynosiły około 0,3%. Po decyzjach Rady Polityki Pieniężnej (RPP) dotyczących kolejnych podwyżek stóp procentowych, różnica między stawkami overnight a WIBOREM 3M zaczęła przekraczać 1,5% proc. i stała się odczuwalna dla kredytobiorców.

Przejście na nowy wskaźnik, WIRON, dla wielu kredytobiorców może oznaczać realne oszczędności w comiesięcznych ratach kredytów. Zmiana tego wskaźnika, w umowie kredytu, na nowy sprawi, że koszt odsetkowy zobowiązania ulegnie znacznemu zmniejszeniu.

Rekomendacja S a zdolność kredytowa

W kwietniu 2022 roku Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) narzuciła na banki obowiązek stosowania dodatkowego buforu w wysokości 5%, dodawanego przy wyliczaniu zdolności kredytowej. Należy zaznaczyć, że poprzednio ten bufor ustalony był na poziomie 2,5%. Narzucenie wyższego wskaźnika miało określić, czy dany kredytobiorca poradzi sobie ze wzrostem raty po ewentualnych podwyżkach stóp procentowych. Spowodowało to spadek zdolności kredytowej u potencjalnych kredytobiorców.

Zmiana, którą 16 grudnia 2022 roku wstępnie zapowiedział prezes KNF ma dotyczyć przede wszystkim kredytów ze stałą stopą procentową. Im dłuższy będzie okres jego obowiązywania, tym niższy bufor będzie stosował bank przy liczeniu zdolności kredytowej. I tak, przy 5-letniej stopie stałej bufor wynosiłby 2,5%, co oznacza powrót do sytuacji sprzed wprowadzenia Rekomendacji S. Można zatem założyć, że przy okresie obowiązywania stałej stopy przez 7 lub 10 lat, stosowany bufor będzie niższy.

„Możemy prognozować, że powyższa zmiana poskutkuje powrotem do zdolności kredytowej zbliżonej do okresu sprzed wejścia w życie rekomendacji. Niektóre banki, w obliczu spadku sprzedaży kredytów hipotecznych, nie czekając na obniżenie buforu, wprowadziły szereg zmian w metodyce liczenia zdolności kredytowej. Dotyczą one między innymi przyjmowania do dochodu świadczenia 500+, czy bardziej liberalnego sposobu określania dochodu, wynikającego z prowadzonej działalności gospodarczej” – komentuje Jakub Łapaj, ekspert kredytowy Lendi.

Zapowiedziana zmiana może spowodować zwiększenie dostępności kredytów hipotecznych na polskim rynku, a stabilna już od ponad dwóch miesięcy wysokość stóp procentowych zaczyna napawać kredytobiorców optymizmem.

„Raty dla kredytobiorców mających kredyty hipoteczne oparte o zmienną stopę procentową w ostatnich miesiącach znacząco wyhamowały i może to być sygnał, że jest to początek końca cyklu zaostrzenia polityki kredytowej zapoczątkowanej w październiku 2021 r.” – mówi Piotr Borkowski, analityk biznesowy Lendi.

Możliwy pozytywny scenariusz na 2023 rok

Jeśli w 2023 roku inflacja w Polsce obniży się̨ do poziomu jednocyfrowego, spowodowuje to wyhamowanie, a nawet szansę na obniżenie przez Radę Polityki Pieniężnej utrzymujących się wciąż na wysokim poziomie stóp procentowych. To natomiast mogłoby pozytywnie wpłynąć na wzrost popytu na kredyty hipoteczne i odmrożenie tej części gospodarki.

„Zmienność sytuacji gospodarczej powoduje, że trudno jest cokolwiek estymować i tworzyć jednoznaczne scenariusze, nawet na najbliższe kwartały. Jednak jedno jest pewne – gospodarka charakteryzuje się cyklicznością̨ i po okresie bessy zawsze przychodzi hossa. A branża finansowa, jak dotychczas, z każdego kryzysu wychodziła mocniejsza i szybko się odbudowywała” – podsumowuje Michał Petters, co-founder Lendi.

Źródło: Lendi sp. z o.o.

Na horyzoncie kolejne wzrosty cen złota inwestycyjnego

michal-teklinski-goldenmark (1)
Złoto obecnie utrzymuje się poniżej poziomu 1900 dolarów uncję. Królewski kruszec wciąż jednak ma mocne fundamenty, by jego cena rosła, co potwierdzają kolejne prognozy. Podobnie wygląda sytuacja srebra.

Spis treści:
„Bycza” prognoza dla srebra
Rosja oficjalnie sprzedaje złoto

Główny ekonomista firmy Degussa Thorsten Polleit w rozmowie z Kitco News przedstawił stanowisko, że widzi dla królewskiego metalu potencjał do wzrostu w 2023 roku do poziomu 2 200 USD, przy średniej cenie 2 000 USD za uncję. Polleit powołuje się na argumenty o inflacji i zdławieniu gospodarki przez banki centralne.

Inflacja w skali globalnej pozostaje zagrożeniem dla konsumentów, a jednocześnie zaostrzanie polityki pieniężnej zmniejsza globalną podaż pieniądza i płynność w światowej gospodarce. Złoto w 2023 roku będzie nadal się umacniać, ponieważ inwestorzy będą chcieli zabezpieczyć swój majątek przed rosnącą niepewnością gospodarczą.

„Bycza” prognoza dla srebra

Polleit przedstawił także prognozę dla srebra. W 2023 roku ma ono osiągnąć maksymalny poziom 29 USD przy średniej cenie 26 USD. Jest to również bardzo „bycza” prognoza zważywszy, iż średnia cena srebra w 2022 roku wyniosła 21,72 USD, a średnia cena prognozowana na 2023 rok w ramach ankiety LBMA, gdzie przepytano 30 analityków rynków metali szlachetnych, to 23,65 USD.

Srebro jako metal na dużo większą skalę wykorzystywany w przemyśle, obrywa rykoszetem wskutek spowolnienia gospodarczego. Mając jednak na uwadze znaczenie srebra dla wielu gałęzi przemysłu, które współcześnie dynamicznie się rozwijają (np. fotowoltaika), można przyjąć, że większe wzrosty prędzej czy później nadejdą.

Rosja oficjalnie sprzedaje złoto

W styczniu deficyt budżetowy Rosji wzrósł do 1,76 bln rubli (25 mld USD) i był to najwyższy deficyt w styczniu od 25 lat. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest spadek o 46 proc. wpływów podatkowych z handlu ropą i gazem, a także wzrost wydatków o 59 proc. w związku z prowadzoną od roku „specjalną operacją wojskową” w Ukrainie.

Wobec powyższego, Rosja zdecydowała się sprzedać 3,6 tony złota ze swoich rezerw wynoszących oficjalnie 2 298,5 tony, a także 2,3 mld chińskich juanów, aby pokryć część deficytu.

Autor: Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.

Na co muszą się przygotować polskie MŚP w 2023 roku?

2f1f2c79af46ce8709add081d23328be
Po pandemii i wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą coraz częściej mówi się, że to koniec prognoz. W czasach niepewności lepiej przygotowywać kilka możliwych scenariuszy rozwoju wydarzeń. Na co powinny przygotować się polskie małe i średnie przedsiębiorstwa? Jakich zmian w dostępie do finansowania należy się spodziewać?

Spis treści:
Niepewność rządzi
Inwestycje na cenzurowanym
Najgorsze już za nami?
Rola faktoringu

Małe i średnie przedsiębiorstwa częściej niż śledzeniem trendów zainteresowane są bieżącym prowadzeniem biznesu. Spóźniający się z płatnościami kontrahenci, trudności w pozyskaniu pracowników, rosnące koszty energii i surowców, zmiany w prawie, czy ograniczony dostęp do finansowania – to codzienne bolączki przedsiębiorców. W tym kontekście technologiczne wyzwania i globalne zmiany makroekonomiczne schodzą na drugi plan.

– Od ponad 10 lat prowadzimy badanie Bibby MSP Index i zauważyliśmy, że to się nie zmienia: małe i średnie przedsiębiorstwa w Polsce są bardzo pragmatyczne, mocno osadzone w „tu i teraz”. Pandemia i napaść Rosji na Ukrainę wywróciły gospodarczą rzeczywistość do góry nogami, a MŚP miały okazję udowodnić, jak bardzo potrafią być elastyczne. Jako firma faktoringowa, czyli na bieżąco zapewniająca przedsiębiorcom finansowanie działalności i rozwoju, przede wszystkim staramy się ułatwiać im życie. Dlatego w Bibby Financial Services rok 2023 będzie rokiem zmian technologicznych. Po etapie testów, udostępnimy na szerszą skalę wniosek faktoringowy online oraz silnik decyzyjny, który umożliwi szybsze podejmowanie decyzji o finansowaniu. Obydwa te rozwiązania wspierają pracę naszych ludzi, ale ich nie zastępują. Wiemy, że w niepewnym świecie rozmowa z człowiekiem stała się jeszcze ważniejsza

– mówi Tomasz Kukulski, prezes Bibby Financial Services.

Niepewność rządzi

Skoro trudno ufać prognozom, przyjrzyjmy się kilku możliwym scenariuszom, które powinny rozważyć firmy. Pierwszy z nich przewiduje brak stabilizacji geopolitycznej, utrzymującą się słabość złotego, trudną do zahamowania inflację i nadal drogie kredyty. W tak zwanych szokujących prognozach na 2023 rok eksperci Saxo Banku zakładają, że świat wszedł w erę gospodarki wojennej. Oznacza to m.in. niepewność w łańcuchach dostaw i ograniczony dostęp do źródeł energii. To bardzo pesymistyczna perspektywa, ale firmy powinny być na nią przygotowane.

– Gdy pozyskanie kredytu w banku jest zdecydowanie trudniejsze, albo gdy firmy nie chcą brać na siebie nowych zobowiązań, rośnie zainteresowanie faktoringiem. Od kilku kwartałów pokazują to dane Polskiego Związku Faktorów. Co ciekawe, firmy przekonują się także do faktoringu pełnego, który -choć nieco droższy – zabezpiecza przed ryzykiem niewypłacalności odbiorcy

– tłumaczy Tomasz Kukulski.

Inwestycje na cenzurowanym

Większość prognoz ekonomistów zakłada na 2023 rok wzrost PKB Polski. Będzie to jednak wzrost o wiele słabszy niż w poprzednich latach – średnia oscyluje wokół 0,5%. Dwa główne czynniki wzrostu gospodarczego, czyli konsumpcja i inwestycje, są ostatnio hamowane przez inflację, wysoki koszt kredytów oraz niepewność wynikającą z kryzysu energetycznego. W tej sytuacji firmy stopują inwestycje i zaczynają szukać oszczędności na kosztach osobowych. To czas, kiedy trzeba szczególnie uważać na płynność finansową.
Scenariusz zakładający niewielki wzrost gospodarczy wymaga od uczestników rynku sporej ostrożności i monitorowania na bieżąco wielu wskaźników. Wstrzymywanie się z niektórymi inwestycjami, np. w zakresie odnawialnych źródeł energii czy wdrażania nowych technologii, może spowodować opóźnienie w dostosowywaniu firmy do wymogów prawnych albo zepchnięcie na dalsze pozycje konkurencyjne. W tej sytuacji lepiej oprzeć inwestycje o zakumulowane kapitały własne lub o finansowanie obrotowe. Faktoring ma tę przewagę nad kredytem, że dostosowuje się do poziomów sprzedaży.

Najgorsze już za nami?

Trzeci możliwy scenariusz, który powinni w swojej strategii uwzględnić polscy przedsiębiorcy, zakłada stopniowy spadek inflacji. Pierwsze symptomy już widzimy w odczytach za grudzień 2022 r.: inflacja na poziomie 16,6 proc., wobec 17,5 proc. w listopadzie, chociaż oczekiwania rynkowe oscylowały w okolicach 17 proc. Maleją obawy, a na rynkach finansowych (dobry początek roku na warszawskiej giełdzie) panuje wiara, że szybko wrócimy do jednocyfrowej inflacji.
Jeśli scenariusz ten się zmaterializuje, przedsiębiorcy mogą spodziewać się również spadku stóp procentowych, a w dalszej perspektywie – większej dostępności kredytów.
Na ostrożny optymizm pozwala też grudniowy odczyt PMI dla polskiego sektora przemysłowego: wzrost do 45,6 pkt z 43,4 pkt w listopadzie. Oznacza to, że spadki zamówień, produkcji i sprzedaży nie są tak głębokie, jak we wcześniejszych miesiącach, chociaż wciąż warunki gospodarcze w sektorze przetwórczym są bardzo trudne. Z kolei gospodarka strefy euro, z którą polskie MŚP mają dużo powiązań, wydaje się właśnie odbijać od dna. Złożony indeks PMI (tzw. composite PMI) dla przetwórstwa i usług w strefie euro wzrósł w styczniu do 50,2 pkt wobec 49,3 pkt w grudniu 2022 r. Należy to interpretować jako stabilizację gospodarki i oczekiwanie przedsiębiorców, że uda się uniknąć recesji.

Rola faktoringu

Wzrost obrotów firm faktoringowych w 2021 i 2022 roku (średnio co kwartał o jedną trzecią r/r) pokazuje, że finansowanie w oparciu o wystawione faktury zyskuje na popularności. Niepewne czasy, przez niektórych uważane wręcz za kryzysowe, skłaniają do przedsiębiorców do przemyślanych kroków. Dlatego ci, którzy już wcześniej korzystali z faktoringu, podnoszą limity i przekazują do finansowania kolejnych odbiorców, także tych, których uważali za „pewniaków”. Według danych Coface liczba niewypłacalności zgłoszonych w 2022 r. wzrosła o 30 proc. w porównaniu z 2021 r., a nikt nie chce ryzykować, że coś takiego przytrafi się właśnie jego kontrahentowi.
Po faktoring zgłaszają się także firmy, które wcześniej z niego nie korzystały. Dzieje się tak dlatego, że ta forma finansowania staje się coraz łatwiej dostępna, również online. Można z niej także skorzystać u wielu pośredników finansowych, którzy działają praktycznie w każdej miejscowości w całej Polsce.

Źródło: Bibby Financial Services.

Jak skutecznie monitorować harmonogram prac urządzeń i systemów w 2023 roku?

ccdfbd76352d5a3307ea095ff0ac5b97
Podwyżki dostaw energii elektrycznej, napięta sytuacja geopolityczna, stale rosnąca inflacja, a także zaostrzenie przepisów unijnych w zakresie emisji dwutlenku węgla – oto wyzwania, z jakimi przyjdzie w 2023 roku zmierzyć się przedsiębiorcom. Można się na nie przygotować, dzięki systemowi planowania i monitorowania zużycia energii, który pozwala zaoszczędzić od 10 do 30% kosztów rocznie.

Spis treści:
Czym zajmuje się Energy Manager?
Podstawowe narzędzia Energy Managera

Rosnąca inflacja, konflikt zbrojny w Ukrainie, wzrost taryfy operatora systemu przesyłowego – te wszystkie czynniki mają wpływ na podwyżki cen prądu. Już w grudniu 2022 roku rząd zdecydował o podwyżce cen energii elektrycznej. Małe oraz średnie przedsiębiorstwa mogą liczyć w 2023 roku na zamrożenie cen prądu, ale co będzie potem? Co z tymi, których zamrożenie cen nie obowiązuje? Jedno jest pewne, energia elektryczna drożeje. Odpowiedzią na ten problem są systemy telemetryczne, których główną rolą jest monitorowanie zużycia energii elektrycznej. Pozwala to na późniejszą analizę oraz optymalizację kosztów zużycia energii w obiektach. W połączeniu z profesjonalnym doradztwem energetycznym firma może zredukować swoje koszty nawet o 30% w ciągu roku.

Czym zajmuje się Energy Manager?

Energy Manager pomaga przedsiębiorstwom w zarządzaniu zużyciem energii elektrycznej w celu zapewnienia maksymalnej wydajności przy najniższych możliwych kosztach oraz minimalizacji emisji CO2.

– W Sescom z powodzeniem prowadzimy projekty z obszaru efektywności energetycznej. Analizujemy umowy na dostawy energii różnych operatorów, dostosowujemy ich parametry do faktycznego zapotrzebowania danego klienta, monitorujemy rzeczywiste zużycie energii i na tej podstawie planujemy działania optymalizujące. Daje nam to podstawę do wypracowania realnych oszczędności w firmie oraz zredukowania emisji śladu węglowego – mówi Bartłomiej Gawin, Dyrektor Biura Energy i Digital w Sescom S.A.

Zarządzanie energią elektryczną sprzyja nie tylko generowaniu oszczędności w firmie, ale również zapobieganiu wszelakim awariom. Wszystko to uzyskasz, dzięki autorskiemu systemowi stałego monitorowania i weryfikacji pracy urządzeń SES Control.

– System telemetrii, którego używamy, jest niezawodnym sprzymierzeńcem przy monitorowaniu zużycia energii. W połączeniu z autorskimi narzędziami analitycznymi Sescom Intelligence bazującymi na algorytmach sztucznej inteligencji możemy integrować przepływ danych, płynących z różnych, rozproszonych systemów SES Control. Zgromadzone informacje oraz dane liczbowe scalamy w raporty i predykcje, które pomagają nam później w optymalizacji działań placówek, nie narażając przy tym komfortu ich użytkowania – dodaje Sławomir Halbryt, prezes Sescom S.A.

Podstawowe narzędzia Energy Managera

Narzędzia Energy Managera dzielimy na te umożliwiające planowanie i harmonogramowanie działań oszczędnościowych oraz takie, dzięki którym możliwe jest stałe monitorowanie zużycia energii elektrycznej w czasie rzeczywistym.

Technologia SES Control umożliwia Energy Managerom monitorowanie oraz analizę zużycia energii elektrycznej przez klientów sieciowych. System składa się z mikro serwera i platformy. Mikro serwer odpowiada za mierzenie czasu pracy oraz temperaturę poszczególnych urządzeń, znajdujących się na terenie obiektu. Mogą być to np. klimatyzatory, lodówki, oświetlenie czy też maszyny produkcyjne. Platforma natomiast służy zbieraniu i wizualizacji tych danych.

Zebrane dane analizowane są poprzez autorskie narzędzie Sescom Intelligence. Służy ono pogłębionej analizie biznesowej, a bazuje na algorytmach sztucznej inteligencji. Sescom Intelligence pozwala na integrację przepływu danych, płynących z wielu systemów SES Control, dzięki czemu Energy Manager może badać zużycie energii z różnych, rozproszonych placówek danej firmy. Opracowane dane pomagają stworzyć raporty i predykcje, które wykorzystywane są przy optymalizacji działań zużycia energii w obiekcie. Dzięki tym nowoczesnym, kompleksowym rozwiązaniom, a także profesjonalnemu doradztwu Energy Managera, klienci są w stanie zredukować swoje koszty.

Źródło: Sescom S.A.

Styczeń z 20-procentowymi podwyżkami cen w sklepach

rawpixel-com-603645-unsplashW styczniu br. codzienne zakupy w sklepach były średnio o 20% droższe niż w analogicznym okresie rok temu. Kolejny miesiąc z rzędu zanotowano też dwucyfrowe wzrosty we wszystkich kategoriach produktowych. Największe podwyżki dotknęły nabiał i chemię gospodarczą – na poziomie blisko 30 proc. rdr. W czołówce drożyzny widać też produkty sypkie, pieczywo i warzywa, które poszły w górę o ponad 20 proc. Z kolei wśród kategorii, które najmniej zdrożały są m.in. ryby, art. dla dzieci i środki higieny osobistej. Takie wnioski płyną z analizy blisko 69 tys. cen detalicznych pochodzących z 37 tys. sklepów z całej Polski.

Z najnowszego raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych, wynika, że na 17 monitorowanych kategorii wszystkie podrożały dwucyfrowo – od 10,8% do 27,9%. I ten najwyższy wzrost odnotował nabiał. Najbardziej zdrożały jaja i mleko – odpowiednio o 41,3% i 29,8% rdr. Powyższe wnioski pochodzą z analizy ofert 37 tys. sklepów oraz blisko 69 tys. cen detalicznych. W sumie sprawdzono dane dotyczące prawie 100 artykułów codziennego użytku, najczęściej kupowanych przez Polaków.

– Najwyższy skok cen nabiału wynika z rosnących kosztów produkcji. Są one spowodowane wzrostem kosztów zużycia energii i ciepła oraz podwyżką wynagrodzeń. Dodatkowo wytwórcy notują spadek opłacalności produkcji i sprzedaży towarów z tej kategorii, z uwagi na drożejące pasze i spadek cen mleka na świecie. Ponadto muszą mierzyć się z drogą transformacją produkcji, aby spełniać nowe warunki unijnej polityki rolnej. W dostosowaniu się do europejskich standardów brakuje im wsparcia naszego rządu. Mniejsza ilość towaru wyprodukowanego na rynek krajowy oznacza wzrost cen dla konsumentów – wyjaśnia dr Edyta Wojtyla z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.

Drugą kategorią w rankingu drożyzny jest chemia gospodarcza ze wzrostem o 27,5% rdr. W tej grupie produktów najbardziej podrożały ręczniki papierowe – o 58,8%. Mocną podwyżkę odnotował też papier toaletowy – o 47,1% rdr.

– Motorem napędowym podwyżek w tej kategorii wciąż są wysokie koszty produkcji oraz ceny surowców i odczynników chemicznych. Jednych i drugich brakuje w związku z destabilizacją rynku. Doszło do niej z powodu przestojów produkcyjnych związanych z pandemią. Sytuację dodatkowo pogorszył wybuch wojny w Ukrainie. Skutki tego wciąż są odczuwalne w branży – tłumaczy ekspertka z WSB.

W pierwszej trójce najbardziej drożejących art. codziennego użytku są też produkty sypkie z podwyżką o 25,3% rdr. Wśród nich największy wzrost zaliczyła kasza jęczmienna – o 38,7% rdr. W czołówce widać też płatki kukurydziane i mąkę – odpowiednio 34,3% i 30,4% rdr.

– Wzrost cen zbóż i nawozów oraz wzmożony popyt w okresie przedświątecznym to były te czynniki, które najmocniej wpłynęły na wynik tej kategorii w styczniu br. W mojej ocenie, pod koniec tego roku wysokość cen produktów sypkich będzie zależna głównie od tego, ile producenci będą płacili za nawozy oraz gaz. Oczywiście kluczowe znaczenie będą też miały tegoroczne zbiory, zarówno w Polsce, jak i w ogarniętej wojną Ukrainie, będącej jednym z największych na świecie producentów zbóż – mówi dr Włodzimierz Zasadzki z Wyższej Szkoły Bankowej w Szczecinie.

Na czwartym miejscu w zestawieniu jest pieczywo ze wzrostem o 24,4% rdr. Według ekspertów, ta kategoria drożeje głównie ze względu na wzrost cen zbóż oraz energii i transportu. Dr Zasadzki przewiduje, że dalsze podwyżki osłabią działania osłonowe państwa.

– W obniżeniu dynamiki pieczywa nieco pomoże wprowadzenie niższych cen gazu dla małych piekarni. Jednak nie spodziewam się, żeby był to kluczowy czynnik. Pieczywo wciąż będzie drogie z uwagi na wysokie ceny zboża oraz energii – przewiduje Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska.

Pierwszą piątkę najbardziej drożejących produktów zamykają warzywa z podwyżką o 23,1% rdr. Ziemniaki zdrożały aż o 33,1% rdr. Marchew poszła w górę o 30,1% rdr.

– Cała kategoria warzyw zdrożała głównie ze względu na rosnące koszty produkcji. Wpłynęły na to zwłaszcza coraz wyższe opłaty za energię, a także drożejące zboża i nawozy. Ponadto rolnicy uzyskują zdecydowanie niższe ceny, co również obniża opłacalność produkcji warzyw, w szczególności ziemniaków. Te czynniki spowodowały, że w zeszłym roku zebrano ich o ok. 15% mniej rdr. – informuje ekspert z WSB w Szczecinie.

Z kolei wśród kategorii, które najmniej zdrożały w styczniu, patrząc na dane rok do roku, są m.in. ryby – 10,8%, art. dla dzieci (w tym niemowląt) – 13,8% i środki higieny osobistej – 15,7%. Do tego w ocenie autorów badania, ceny na te produkty osiągnęły maksymalny pułap względem możliwości zakupowych Polaków. Producenci zastosowali tańsze zamienniki, a sprzedawcy poszukali nowych, atrakcyjniejszych pod względem ceny dostawców. Finalnie konsumenci zaczęli wybierać tańsze substytuty. Czyli nastąpiła naturalna samoregulacja rynku w tej kwestii.

Źródło: MondayNews Polska Sp. z o.o.

Rynek e-commerce wciąż poważnym przeciwnikiem sklepów stacjonarnych

gyorgy-bakos-255338-unsplash
Rynek e-commerce wciąż jest poważnym przeciwnikiem sklepów stacjonarnych.

Pandemia koronawirusa i wprowadzony w związku z nią lockdown nauczyły Polaków, jak robić zakupy przez Internet. Wielu osobom taka forma spodobała się na tyle, że nie zrezygnowali z niej nawet po otwarciu sklepów stacjonarnych. To stanowi wyzwanie dla ich właścicieli, którzy starają się na powrót przyciągnąć klientów.
Wprawdzie wielu kupujących wróciło już do starych zwyczajów i ponownie odwiedza sklepy stacjonarne, jednak wciąż duża liczba Polaków wybiera zakupy przez Internet. To sprawia, że sklepy stacjonarne muszą konkurować z tymi prowadzonymi online. Niemniej wydaje się, że powoli wchodzi równowaga pomiędzy tradycyjnym rynkiem sprzedaży a e-commerce.