Sektor transportowy na drodze inwestycji

rodrigo-abreu-565091-unsplash
Choć z danych CEPIK wynika, że w Polsce do końca maja 2022 roku zarejestrowano o blisko 13 tys. mniej pojazdów ciężarowych (60 568) niż w analogicznym okresie w 2021 roku (73 514), to nie ma to nic wspólnego z brakiem zainteresowania rozwojem swojej floty. Czas oczekiwania na nowy pojazd zazwyczaj się przedłuża, a nowe modele są wykupywane natychmiastowo. Zdaniem Tomasza Czyża, Eksperta Technologicznego branży TSL, Grupa Inelo, transport cały czas się rozwija, także technologicznie, co przekłada się na duże zapotrzebowanie na nowe pojazdy, których ceny sięgają nawet do 100 tys. euro za pojazd, podczas gdy jeszcze kilka lat temu można było kupić nową ciężarówkę w granicach 70 tys. euro. Warto zaznaczyć, że mowa tutaj o flocie w wersji bazowej. Za ciężarówki, które są lepiej wyposażone w systemy elektroniczne zdecydowanie trzeba zapłacić więcej. Mimo wszystko, wysokie ceny nie odstraszają polskiego transportu od inwestowania w rozbudowę floty i wyposażenie jej w systemy telematyczne ze względu na ograniczoną podaż i duży popyt.

Spis treści:
Używaną ciężarówkę kupię od zaraz
Apetyt przewoźników na ciężarówki
40 proc. przewoźników zainwestuje w telematykę

Używaną ciężarówkę kupię od zaraz

Jak wynika z danych Truck Porduction Index, produkcja samochodów ciężarowych w 2021 roku wzrosła o ponad 17 proc. względem roku 2020 w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej, ale w tym roku prognozuje się ponowny spadek produkcji tych pojazdów w UE ze względu na sytuację w Ukrainie. [1] Czy te problemy mają odbicie w inwestycjach w nowoczesną flotę?

– W dalszym ciągu branża TSL odczuwa trudności z dostępnością różnych części niezbędnych do produkcji pojazdów. Sytuacja ta nieprędko wróci do normalności. Jedynym rozwiązaniem na to byłoby otwarcie większej ilości europejskich zakładów, produkujących komponenty do pojazdów czy części elektroniczne w celu skrócenia łańcuchów dostaw. Warto jednak zaznaczyć, że nawet jeśli producent zdecydowałby się wybudować fabrykę w naszym regionie, nie obniżyłoby to ostatecznej ceny pojazdów ze względu na wyższe koszty pracownicze oraz energii – zauważa Tomasz Czyż, Ekspert technologiczny branży TSL, Grupa Inelo i dodaje, że co prawda dostępność samych pojazdów minimalnie się poprawiła, nie możemy powiedzieć o ustabilizowaniu się tej sytuacji na rynku. Przewidywane terminy dostaw nowych pojazdów praktycznie zawsze zostają przesunięte o kilka tygodni lub miesięcy.

Apetyt przewoźników na ciężarówki

Problem z dostępnością pojazdów nie zatrzymał rozwoju branży i zdaniem Tomasza Czyża wszystkie dostępne ciężarówki są wykupywane niemal od razu – nawet mimo wysokiej ceny.  Jak wynika z raportu TLP „Transport drogowy w Polsce 2021+”, opracowanego wspólnie z Grupą Inelo i Grupą Wielton, aż 72 proc. firm przewozowych planuje w najbliższym czasie zakup nowych ciężarówek. W ostatnich latach wzrosły również ładunki przewożone pojazdami w wieku do 5 lat – z 48 proc. w 2010 roku do ponad 50 proc. aktualnie i prognozowany jest dalszy wzrost tej tendencji w najbliższych latach.[2] Najszybciej przybywa pojazdów ciężarowych o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 16 ton, służących do przewożenia najcięższych ładunków. W ciągu 5 lat, ich liczba wzrosła o jedną trzecią. Zdaniem autorów raportu, jest kilka powodów, dla których polskie firmy transportowe decydują się na zakup ciężarówek.

– W ostatnich latach polski transport znacząco się rozwinął, szczególnie w przewozach międzynarodowych, a to generuje zapotrzebowanie na coraz to nowsze pojazdy, które zużywają mniej paliwa i pozwalają przewoźnikom na redukcję kosztów eksploatacyjnych podczas pokonywania ekstremalnie długich tras. Szczególnie istotne znaczenie mają także coraz większe oczekiwania klientów dotyczące spełnienia norm ekologicznych przez ich firmy transportowe. Przewoźnicy stawiają na pojazdy lekkie, nowoczesne i na redukcję szkodliwego oddziaływania transportu na środowisko naturalne. Jednocześnie dla klientów bardzo ważny jest także komfort i bezpieczeństwo kierowców zawodowych, dlatego wybierają pojazdy wyposażone w innowacyjne systemy ułatwiające ich pracę.– mówi Mariusz Golec, CEO Grupy Wielton.

Ekspert Grupy Inelo wskazuje na wciąż rozwijającą się branżę i nadpodaż ładunków, które trzeba przetransportować.

-Firmy obsługujące kontrakty muszą opierać się na nowym sprzęcie – gwarantuje on niezawodność, a każdy nowszy model to niższe spalanie czy lepsze warunki pracy kierowcy. Nowe ciężarówki są zamawiane w maksymalnych ilościach, na jaką mogą sobie pozwolić sprzedawcy pojazdów. Jeśli dealerzy dysponowaliby większą ilością aut, to przypuszczam, że również zostałyby one sprzedane, bo aktualnie nie ma pojazdów, które oczekiwałyby na nabywców. Wszystko jest sprzedawane na kilka miesięcy wprzód, nawet do ponad roku do przodu. Warto również zaznaczyć, że naprawy używanych ciężarówek są coraz droższe – rośnie koszt roboczogodziny i zwiększył się koszt części zamiennych. W takiej sytuacji lepiej kupić nowy sprzęt i zaopatrzyć się w pełen pakiet serwisowy, który jest co miesiąc opłacany, ale w przypadku awarii i po oddaniu auta do autoryzowanego punktu, pojazd jest serwisowany lub naprawiany bezpłatnie – komentuje Tomasz Czyż, Ekspert Technologiczny branży TSL, Grupa Inelo.

Paradoksalnie w rosnących cenach można upatrywać szansy na odświeżenie floty. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży używanych, drożejących pojazdów mogą pomóc kupić ciężarówki wprost od producenta pod warunkiem, że przewoźnicy przygotują się na długie terminy dostaw. Mogą się one dalej wydłużać nawet już po złożeniu zamówienia.

40 proc. przewoźników zainwestuje w telematykę

Stale rosnące koszty powodują zainteresowanie telematyką, która pozwala nadzorować transport i utrzymywać w ryzach koszty. Z raportu „Transport drogowy w Polsce 2021+” wynika, że w telematykę chce w ciągu kolejnych lat zainwestować ponad 40 proc. przewoźników.

-Oszczędność paliwa czy przejechanych zbędnych kilometrów, które możemy uzyskać dzięki telematyce, są nieocenione. Przez transport poszukiwane są teraz kompleksowe rozwiązania, czyli zaawansowana telematyka połączona z komputerem pokładowym kierowcy, zintegrowany system TMS i program do rozliczenia czasu pracy kierowców – mówi Tomasz Czyż, Ekspert Technologiczny branży TSL, Grupa Inelo i dodaje, że jak w przypadku GBox Assist 3.0, telematykę można rozliczać w opłacalnym systemie abonamentowym.

Integracja tych systemów pozwala na optymalizację procesów w transporcie: planowanie tras pod kątem odległości, spalania, potencjalnych korków, a także korytarzowania przewozów i czasu pracy kierowców zgodnym z zapisami pakietu mobilności. Dodatkowym autem jest ułatwiona komunikacja pomiędzy kierowcą, a osobą zarządzającą transportem i przejście na cyfrowe dokumenty.

-Trzeba pamiętać, że wyższa cena nowych pojazdów wynika także z tego, że użyto w nich bardziej zaawansowane technologie, których celem jest m.in. ułatwienie pracy kierowcy. Pojazd od producenta, który dodatkowo wyposażymy w telematykę zintegrowaną chociażby z TMS, to nowoczesne rozwiązanie, dzięki któremu kierowca może skupić się na swoim podstawowym zadaniu, czyli bezpiecznym prowadzeniu pojazdu, a przewoźnik oszczędzić. Właśnie dzięki inwestycji w takie narzędzia, polskie floty są jednymi z najnowocześniejszych w Europie. Inaczej nie osiągnęlibyśmy rekordowego udziału w europejskim transporcie, w którym Polska od lat jest liderem – podsumowuje Tomasz Czyż, Ekspert Technologiczny branży TSL, Grupa Inelo.

[1]  https://www.powersys.com/resources/truck-production-index-tpi/q1-2022-truck-production-drops-4-4/
[2] https://inelo.pl/raport-transport-drogowy-w-polsce-2021/

Źródło: Grupa Inelo.

Wskaźniki cen produkcji sprzedanej przemysłu wg GUS

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt wskaźników cen produkcji sprzedanej przemysłu. Jest to raport za maj tego roku.

Według wstępnych danych zgromadzonych przez GUS, ceny produkcji sprzedanej przemysłu w maju 2022 r. wzrosły w stosunku do kwietnia 2022 r. Wzrost ten wyniósł 1,3%. Natomiast w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku – o 24,7%. Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wg GUS

DeathtoStock_Wired4
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt przeciętnego zatrudnienia i wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw.

Raport GUS dotyczy maja 2022 roku. Jak czytamy w raporcie GUS, w maju tego roku przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z majem poprzedniego roku było wyższe o 2,4%. Wyniosło ono 6491,6 tys. etatów. W stosunku do poprzedniego miesiąca przeciętne zatrudnienie minimalnie obniżyło się o 0,1%. Jak podaje GUS, przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w maju br. w porównaniu z majem ubiegłego roku było wyższe o 13,5% i wyniosło 6399,59 zł brutto.

Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej wg GUS

DeathtoStock_Meticulous-09
Główny Urząd Statystyczny opublikował informację nt wskaźników cen produkcji budowlano-montażowej.

Jest to raport za maj 2022 roku. Według wstępnych danych, które zostały opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny, w maju br. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 12,2%. Z kolei w porównaniu z kwietniem 2022 r. ceny produkcji budowlano-montażowej wzrosły o 1,3%. Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Wynagrodzenia urlopowe dla kierowców zawodowych dużo wyższe niż w ubiegłym roku?

denys-nevozhai-100695-unsplash
Sezon urlopowy powoli się rozpoczyna, a wraz z nim firmy transportowe czekają kolejne wydatki, których mogą nie być nawet do końca świadomi. Jakie? Chodzi o wynagrodzenia urlopowe kierowców zawodowych, które wylicza się na podstawie wynagrodzenia z umowy o pracę, najczęściej za okres ostatnich 3 miesięcy. Jeszcze rok wcześniej pracownicy otrzymywali pensję brutto w wysokości 3200 – 3300 zł i to właśnie z tej średniej wyliczane było wynagrodzenie urlopowe. Od 2 lutego 2022 r. to się zmienia, ponieważ wypłata polskiego kierowcy wzrosła do 10-12 tys. brutto. I właśnie ta kwota posłuży do wyliczenia średniej za urlop wypoczynkowy, co daje prawie trzykrotny wzrost względem wypłat za poprzedni sezon.

Spis treści:
Zapracowany, jak polski kierowca
Budżety wakacyjne firm będą nadszarpnięte
Kogo dotyczą zmiany?
Nawet do 30 tys. kary dla przewoźnika

– Może się okazać, że będzie to kolejna „cegiełka” do tych wyższych kosztów, których firmy transportowe, szczególnie te małe, mogły nie wziąć pod uwagę, planując budżet na 2022 rok. A ten koszt będą musieli dopiero ponieść, bo sezon urlopowy dopiero się rozpoczyna  – tłumaczy Łukasz Włoch, ekspert OCRK, Grupa Inelo.

Zapracowany, jak polski kierowca

Kierowcy polskich firm transportowych spędzają więcej czasu w trasie niż większość przedstawicieli tego zawodu w innych krajach Europy. Według jednego z badań przeprowadzonych przez Grupę Inelo, rekordziści w pojedynczej delegacji za granicą przebywali nawet 28 dni. W ciągu roku za kółkiem byli nawet do 294 dni. Ponad 4 na 10 pracowników wyjeżdża średnio od 241 do nawet 260 dni. A co z odpoczynkiem i urlopem? Rzadko wykorzystują go w całości. Największa grupa kierowców (ok. 40 proc.) wybiera od 11 do 20 dni wolnych. Czy w tym roku to się zmieni?

– Podejście pracowników do brania urlopów jest bardzo różnorodne. Zdarzają się przypadki, w których kierowcy mają skumulowane nawet po 40 dni zaległego urlopu, a warto przypomnieć, że zgodnie z kodeksem pracy, urlop należy wykorzystać maksymalnie w terminie do 30 września następnego roku. Nie zmienia to faktu, że każdego roku przeciętny trucker zatrudniony w polskiej firmie transportowej pokonuje około 87 tys. kilometrów, pozostaje w trasie nawet 294 dni i statystycznie rzadko wykorzystuje pełny urlop. Czy w tym roku to się zmieni? Niewykluczone. Do tej pory, gdy kierowca poszedł na 2-tygodniowy urlop, to otrzymywał wynagrodzenie liczone od mniejszej kwoty – 3200 zł. W tym roku za 14 dni niepracujących otrzyma on wynagrodzenie identyczne, jak gdyby cały czas pracował. Możemy więc przypuszczać, że w tym sezonie pracownicy firm transportowych znacznie chętniej będą korzystali z urlopu, szczególnie tego dłuższego – mówi Łukasz Włoch, główny ekspert OCRK, Grupa Inelo.

Budżety wakacyjne firm będą nadszarpnięte

Zmiany w polskiej ustawie przyczyniły się do wzrostu wynagrodzeń kierowców, wykonujących międzynarodowy przewóz rzeczy, a w konsekwencji wzrosła również kwota wypłacanego wynagrodzenia za urlop.

– Zmienił się sposób rozliczania kierowcy, polegający na tym, że obecnie nie naliczamy diet i ryczałtów za nocleg, które wcześniej, choć oficjalnie były traktowane jako zwrot kosztów z tytułu podróży służbowej, to kierowca postrzegał je jako część swojego wynagrodzenia. Przed 2 lutym 2022 roku, kierowca zatrudniony na umowie o pracę, otrzymywał przeciętną pensję w wysokości około 3200 zł brutto. Znaczną część jego wypłaty stanowił właśnie zwrot kosztów za diety i ryczałty noclegowe, sięgający nawet do 5-6 tysięcy złotych miesięcznie, który nie był brany pod uwagę przy obliczaniu wysokości wynagrodzenia urlopowego. Było ono wyliczane wyłącznie na podstawie wynagrodzenia za pracę, czyli przed zmianami od średniej kwoty, wynoszącej około 3200 zł brutto. Aktualnie diety i ryczałty noclegowe zostały zlikwidowane, co oznacza, że całe wynagrodzenie pracownika wlicza się do obliczania wysokości wynagrodzenia za urlop kierowcy. Aby dostał on identyczną pensję, co wcześniej, pracodawcy zostali zobowiązani do podniesienia wysokości wynagrodzenia do około 10-12 tysięcy złotych brutto, a w rezultacie przewoźnicy muszą liczyć się z trzykrotnym wzrostem – komentuje Łukasz Włoch.

Zdaniem Kamila Wolańskiego, Kierownika Dziełu Ekspertów z Grupy Inelo, wielu przewoźników nie uwzględniło konieczności wypłacenia wyższego wynagrodzenia urlopowego dla kierowców przy planowaniu finansów na bieżący rok i nie są świadomi, że będą musieli takie koszty ponieść, a także, że w tym roku ich kierowcy mogą chętniej niż dotychczas decydować się na wybranie urlopu.

– Niestety może to skomplikować sytuację finansową przedsiębiorców, która już i tak jest niełatwa, bo warto zauważyć, że po pierwsze nie będą oni zarabiać przez ten czas, dzięki zleceniom wykonywanym przez kierowcę, a po drugie będą zobowiązani do wypłaty trzykrotnie wyższego wynagrodzenia urlopowego podkreśla Kamil Wolański, Kierownik Działu Ekspertów, Grupa Inelo.

Kogo dotyczą zmiany?

Warto zaznaczyć, że pracodawcy, którzy zatrudniają wyłącznie kierowców krajowych mogą nie odczuć wprowadzonych zmian do ustawy. Z racji tego, że wynagrodzenie za pracę kierowców krajowych (około 5 000 – 7 000 tys. brutto) już wcześniej było zdecydowanie wyższe, nie przysługiwały im tak wysokie diety i ryczałty noclegowe, jak w przypadku kierowców międzynarodowych.

Nawet do 30 tys. kary dla przewoźnika

Pracodawca, który nie dopilnuje zaległych urlopów pracowniczych, grozi kara w wysokości 1 000 – 2 000 zł. za wszystkie takie przypadki, stwierdzone podczas kontroli.  Wówczas Państwowa Inspekcja Pracy jest uprawniona do nakazania pracodawcy wypłaty wynagrodzenia urlopowego lub ekwiwalentu za niewykorzystany urlop. Warto pamiętać, że ekwiwalent za niewykorzystany urlop możemy wypłacić tylko zwolnionym pracownikom. Co prawda, Sąd może nałożyć przewoźnikowi maksymalną karą, sięgającą nawet 30 tys. złotych w przypadku, gdy PIP ponownie stwierdzi te same naruszenia podczas drugiej kontroli.

– Można by powiedzieć, że nową „karą” dla przedsiębiorcy za brak dopilnowania urlopów nie będą sankcje, nałożone przez Państwową Inspekcję Pracy, a właśnie konieczność wypłacenia zaległego urlopu po nowej stawce, która jest zdecydowanie większa niż wcześniej – podsumowuje Łukasz Włoch z Grupy Inelo.

Źródło: Grupa Inelo.

Obwieszczenie w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w maju 2022 roku

fabian-blank-78637-unsplash
Główny Urząd Statystyczny opublikował obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego.

Jest to obwieszczenie z dnia 21 czerwca 2022 r. w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Raport dotyczy maja 2022 r. Jak poinformował Prezes Głównego Urzędu Statystycznego, w związku z art. 312 ust. 3 ustawy z dnia 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny (Dz. U. poz. 655 i 974), przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w maju 2022 r. wyniosło 6399,59 zł.

GUS publikuje komunikat w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw

analiza
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował komunikat w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 21 czerwca 2022 r. w sprawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w maju 2022 r.
Jak czytamy w raporcie GUS, na podstawie art. 56 ust. 2 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. – Prawo bankowe (Dz. U. z 2021 r. poz. 2439 i 2447 oraz z 2022 r. poz. 830 i 872), przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w maju 2022 r. wyniosło 6398,94 zł.

Ceny produktów rolnych w maju 2022 roku wg GUS

adeolu-eletu-38649-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt cen produktów rolnych.

Jest to raport za maj br. Jak informuje GUS, ceny skupu podstawowych produktów rolnych wzrosły w maju 2022 r. Wzrost ten jest widoczny w stosunku do miesiąca poprzedniego (o 2,3%). Wzrost cen produktów jest również widoczny w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku (o 46,3%).

Czy obligacje są dla każdego? W jaki sposób ochronić budżet przed inflacją?

jodko

Zainteresowanie rynkiem obligacji jeszcze nigdy nie było tak duże. Rząd w czerwcu wypuścił nowe obligacje skarbowe – roczne i dwuletnie, obiecując 5,25–5,5% zysku rocznie. Jak to wpływa na rynek funduszy oraz czy na pewno jest to dobra inwestycja chroniąca nasze oszczędności przed inflacją? – Przy takich perturbacjach na rynkach nikt odpowiedzialnie nie może powiedzieć, że istnieje coś takiego jak „bezpieczne obligacje”. Inwestowanie zawsze wiąże się z ryzykiem zmiennej wartości. Kluczem do zysków jest chłodna głowa i czas – dziś na rynkach liczy się maraton, nie sprint. No i zalecam sprawdzanie zapisów w umowach – przekonuje Radosław Jodko, ekspert ds. Inwestycji.

Polski Instytut Ekonomiczny przewiduje, że wysoka inflacja utrzyma się co najmniej przez trzy lata, a rosnące ceny będą związane głównie z coraz wyższymi cenami żywności i energii. W Niemczech inflacja jest najwyższa od niemal 50 lat, w Stanach Zjednoczonych także bije rekordy.

Nerwowość na rynkach widać od jakiegoś czasu, ale ostatnio faktycznie się pogłębia. Musimy sobie powiedzieć otwarcie, że takich perturbacji na rynkach finansowych nie było nawet wtedy, gdy upadał bank Lehman Brothers, co uchodziło do tej pory za największy kryzys w historii ostatnich dekad. Te perturbacje spowodowane są oczywiście ciągiem zdarzeń takich jak pandemia i blokada gospodarek, a dziś także zaburzone łańcuchy dostaw i wojna w Ukrainie.

Na rynkach – zarówno polskim, jak i światowym – rośnie więc obawa przed stagflacją, ściśle powiązaną z recesją. Inwestorzy szukają sposobów na minimalizowanie strat. Ale i ci, którzy do tej pory nawet niewielkie oszczędności trzymali w banku, zaczynają się zastanawiać, co zrobić, żeby nie tracić na inflacji. Czy istnieje coś takiego jak „antyinflacyjna inwestycja”? Czy obligacje, o których ostatnio zrobiło się głośno za sprawą oświadczenia majątkowego premiera Mateusza Morawieckiego, to dobra lokata kapitału?

– Jeśli ktoś dziś zaczyna myśleć o tym, gdzie ulokować swoje oszczędności, a powiedzmy ma ich 10, 20 czy 50 tysięcy, radziłbym najpierw zadać sobie pytanie, czy i kiedy może tych pieniędzy potrzebować? Bo jeśli jest tak, że to jego jedyne oszczędności, to radziłbym trzymać na koncie, może na lokacie krótkoterminowej, w końcu nie wiadomo, czy nie straci pracy, albo nie będzie potrzebował na jakikolwiek niezaplanowany wydatek rodzinny – uważa Jodko.

Jeśli jednak zakłada, że chce ulokować pieniądze z myślą o emeryturze, a nie krótkoterminowym zysku, to kwoty typu 10 czy 20 tysięcy faktycznie można by zainwestować w obligacje, tylko znów – ważne, żeby rozumieć, że każde inwestowanie wiąże się z wahaniami kursów. Warto więc myśleć o inwestowaniu w długofalowej strategii, a nie tu i teraz. W najbliższych pięciu latach będziemy raczej mieć do czynienia z sytuacją, którą trudno przewidzieć. Radziłbym więc pozbyć się myślenia o stałych zyskach krótkoterminowych, bo na dziś nie ma czegoś takiego jak „bezpieczne obligacje o niskim ryzyku”. Przy takich turbulencjach na rynku, z jakimi mamy do czynienia dziś, nie ma inwestycji o niskim ryzyku. Najlepszy dowód? Amerykańskie obligacje, które uchodzą za fundament globalnego systemu finansowego, dziś tracą na wartości. Rentowność tych   dziesięcioletnich urosła do poziomu najwyższego od 2011 r., przełamując trwający 40 lat trend spadkowy. Dlatego nie warto myślec o tym, ile dziś straciłem, tylko czekać na to, co będzie za 10 lat. Najbardziej spektakularne bankructwa na świecie w większości nie brały się z liczby, ale z emocji i paniki. Jeśli więc ktoś dziś chce zainwestować i poczekać na możliwe zyski za 10 czy 15 lat, obligacje mogą być dobrym rozwiązaniem – przekonuje Jodko.

Ekspert dodaje jednak, że w chwili obecnej kluczowe jest zadbanie o płynność finansową. –Nieważne, czy jest się osobą prywatną, czy przedsiębiorcą – płynność finansowa to dziś kluczowy element. Warto więc prześledzić swoje wydatki, kredyty, debety czy wykorzystane limity na kartach kredytowych. I najlepiej doprowadzić do sytuacji, w której z nich nie musimy korzystać. I dopiero wówczas myśleć o odkładaniu gotówki na później czy inwestowaniu nadwyżek. Płynność finansowa inwestycji uważam za kluczową dziś, a za rzadko się o niej mówi. Drastyczne zmiany na rynkach dyktują np. Równie dynamiczne zmiany w inwestycjach, co wystarczy zobaczyć na przykładzie rynku deweloperskiego – podkreśla Radosław Jodko.

Chwiejność na rynkach najlepiej widać po chwiejności akcji na giełdach. W odróżnieniu od akcji obligacje to taki instrument finansowy, który w zamyśle gwarantuje stały dochód. Dostajemy więc albo papier wartościowy, który gwarantuje stały kupon odsetkowy albo oprocentowanie równe np. stawce WIBOR plus określona marża, albo obligację, która gwarantuje stałe oprocentowanie przez 5–10 lat, albo obligację indeksowaną np. inflacją.

Od czerwca w sprzedaży są nowe obligacje – roczne i dwuletnie, których oprocentowanie opiera się na stopie procentowej NBP, co oznacza na dziś nawet 5,5% zysku rocznie, przed opodatkowaniem tzw. podatkiem Belki. Czy są one atrakcyjniejsze od funduszy obligacji?

– Jedni powiedzą: fundusze obligacji nie mają szans w konkurencji z zyskiem obligacji kupowanych oddzielnie. Ale znając mechanizmy rynkowe, odpowiedź nie jest taka prosta, bo weźmy kilka zmiennych, choćby sytuację międzynarodową. W tej chwili popyt na polskie obligacje nie jest największy, bo w oczach globalnych inwestorów jesteśmy w kraju, u granic którego toczy się wojna. Poza tym nikt nie ma wątpliwości, że stopy procentowe będą jeszcze rosły, ale myśląc długodystansowo, w końcu zaczną spadać, a wówczas na rynku obligacji rozpocznie się czas największych promocji. Dlatego znów, wszystko zależy od czasu oszczędzania, na który się nastawiamy. W strategii, która na dziś oznacza minimalizowanie strat wywołanych inflacją, mając już nieco większą gotówkę, można zyskać także na nietypowych inwestycjach, na przykład w aktywa, którego ekonomiczna wartość dodana jest powyżej oczekiwanych przez inwestorów stopy zwrotu, również typu „value”. Niezależnie od wszystkiego, zanim ktokolwiek zachwyci się świetną inwestycją, do której namawia celebryta albo ulubiony bloger na TikToku czy You Tubie, warto przeczytać dokumenty. Sprawdzić, w co się de facto inwestuje, czego będzie się właścicielem i czy można się wycofać w dowolnym momencie oraz kto jest gwarantem tej inwestycji. Czytając dokumenty, można się często zdziwić – podsumowuje Radosław Jodko, ekspert ds. Inwestycji RRJ Group.

Autor: Radosław Jodko, ekspert ds. Inwestycji RRJ Group.

Raport KE: Piramida kosztów w transporcie drogowym

Bez tytułu
Paliwo, koszty osobowe, a także utrzymanie pojazdów to 3 główne filary wydatków, jakie firmy ponoszą prowadząc działalność transportową. W Niemczech, Holandii, Belgii czy Francji na pierwszym miejscu znalazły się wspomniane koszty zatrudnienia kierowców, w Polsce natomiast, według najnowszego raportu KE kluczowy wydatek przewoźnika to „płynne złoto”. Skutki inflacji, wzrost cen oleju napędowego podyktowane, m.in. wojną w Ukrainie, a także nowe regulacje i idące za tym wyższe koszty wynagrodzeń czy prowadzenia działalności, dały się mocno odczuć branży. Widać to doskonale w stawkach frachtów. W pierwszym kwartale tego roku indeks stawek europejskiego frachtu drogowego osiągnął rekordowy poziom – 110,9 pkt. I tym samym był wyższy o 7,5 pkt niż w pierwszym kw. 2021.2 Wyższe koszty motywują przewoźników do przyjrzenia się wydatkom w swojej firmie i szukania oszczędności. Gdzie można je znaleźć? Kluczem mogą się okazać nowe technologie.

Spis treści:
Blisko 40 proc. kosztów w transporcie to paliwo
Nie ma miejsca w transporcie na nieekonomiczną jazdę
Koszty osobowe w firmie – gdzie szukać oszczędności?
Koszty eksploatacji pojazdu wyższe nawet o 20 proc.
Technologie podpowiedzą

Blisko 40 proc. kosztów w transporcie to paliwo

Firmy transportowe powinny uważnie monitorować wydatki na paliwo, aby nie narazić się na niepotrzebne straty finansowe. Według danych przedstawionych w raporcie KE: stanowią one od 27 do nawet 37 proc. wszystkich kosztów prowadzenia działalności transportowej. Czerwiec przyniósł kontynuację majowych podwyżek przy dystrybutorach. Średnia cena benzyny zbliżyła się do 8 zł/l. Z kolei olej napędowych zdrożał do 7,66 zł/l, a tym samym zapłacimy za niego o 58 gr. Pocieszający może być jedynie fakt, że Sejm przedłużył tarczę antyinflacyjną do 31 października 2022 r., która zakłada m.in. obniżenie akcyzy na niektóre paliwa i obniżenie podatku VAT z 23 proc. do 8 proc.

– Dysponując flotą 32 pojazdów, trudno nie zauważyć wzrostu kosztów prowadzenia działalności transportowej, zwłaszcza na przestrzeni I kwartału tego roku. Najbardziej dotkliwe są szybko zmieniające się ceny paliwa. W szczytowym momencie w marcu ceny te wzrosły o 50 proc. w stosunku do cen z 1 stycznia 2022 roku. Aktualnie są wyższe o około 38 proc. w stosunku do początku roku – komentuje Jan Dzierżawa, Członek Zarządu, Woal Trans i dodaje, że dla przedsiębiorstw transportowych, które niemal codziennie muszą negocjować ceny z kontrahentami, czas nie jest sprzymierzeńcem, bo ich koszty rosną szybciej niż przychody.

Nie ma miejsca w transporcie na nieekonomiczną jazdę

Jednym ze sposobów na obniżenie kosztów paliwa jest planowanie i kontrola tras. Jak to wygląda w praktyce?

– O tym czy zaoszczędzimy pieniądze w naszej firmie, decydujemy już na etapie planowania przejazdu, bo to w tym miejscu możemy popełnić błędy, które będą nas słono kosztować. Wykorzystując w tym miejscu nowoczesne systemy, jak np. TMS, mamy możliwość optymalnie wybrać kierowcę, pojazd oraz wyznaczyć trasę w taki sposób, by ograniczyć niepotrzebne kilometry i puste przebiegi. Dzięki temu rozwiązaniu jesteśmy w stanie zauważyć opuszczenie wyznaczonego korytarza przez kierowcę wykonującego dane zlecenie i w tym momencie możemy adekwatnie zareagować. Spedytor, dzięki systemowi TMS i kierowca, dzięki telematyce widzą czy pojazd porusza się zgodnie z założeniami. System TMS pozwala nie tylko zaplanować dobrze trasę i ją monitorować, ale uwzględnia także inne kluczowe parametry jak – ceny paliwa, opłaty drogowe, koszty kierowcy czy koszty eksploatacji pojazdu. Dzięki temu jesteśmy w stanie sprawnie i z zyskiem kontrolować każde zlecenie w swojej firmie – mówi Kamil Korbuszewski, Członek Zarządu, Marcos Bis.

Innym rozwiązaniem na redukcję kosztów paliwa jest także optymalizacja stylu jazdy kierowców. Brzmi skomplikowanie? Nic podobnego. Wszystko może zrobić za nas technologia.

– Płynne prowadzenie pojazdu, czyli tzw. unikanie „rwanej” jazdy pozwala zredukować zużycie paliwa nawet o kilkanaście procent, dlatego tak ważne jest uświadamianie kierowców w zakresie ekonomicznej jazdy i wprowadzanie do firmy rozwiązań, które umożliwiają taką zmianę. Eco-driving zależy również od stanu technicznego pojazdu. Z tego względu warto pamiętać o tym, by regularnie przeprowadzać kontrole ciężarówek, zgodnie z zaleceniami producenta, żeby wymienić zużyte części i uzupełnić płyny eksploatacyjne oraz kontrolować ciśnienie w oponach – komentuje Kamil Korbuszewski i dodaje, że integracja urządzenia TMS z telematyką umożliwia obsługę kart paliwowych, a tym samym proces tworzenia zestawień tankowych jest znacznie szybszy i wydajniejszy.

Koszty osobowe w firmie – gdzie szukać oszczędności?

Kolejną, odczuwalną zmianą przez przewoźników jest wzrost wynagrodzeń kierowców, wynikający z dostosowania polskich przepisów do wymogów unijnych pakietu mobilności. Jednym z jego najbardziej dotkliwych skutków jest wzrost na poziomie nawet 22 proc. kosztów kierowcy międzynarodowego, zatrudnionego w polskiej firmie transportowej.

– W 2021 roku taki kierowca otrzymywał średnio 7500 zł na rękę, a pracodawca ponosił koszt w wysokości 9053 zł. Większość wynagrodzenia była wypłacana tytułem zwrotu kosztów podróży służbowej, tj. diet i ryczałtów za noclegi, a mniejszą część stanowiło wynagrodzenie. Od lutego 2022 roku kierowca międzynarodowy nie jest już w podróży służbowej. Przy wykonywaniu tych samych tras i takich samych oczekiwaniach finansowych, czyli 7500 zł – na liście płac powinna widnieć kwota 9670 zł, a łączny koszt pracodawcy w tym przypadku to ponad 11 tys. Ta kwota zawiera wszystkie wymagane składniki wynagrodzenia wraz z dopłatą za czas pracy na terytorium innych krajów w operacjach cross-trade i kabotażach – mówi Mateusz Włoch, Ekspert ds. Rozwoju i Szkoleń, Grupa Inelo

Warto również wziąć pod uwagę, że kierowcy z roku na rok oczekują podwyżek. Dodatkowo przez zmianę w przepisach, zmieniła się struktura wynagrodzenia, powodując również znacznie wyższe koszty za urlopy, które nie zostały ujęte w tym rozliczeniu. Gdzie w tym przypadku szukać oszczędności?

– Przede wszystkim w poprawnym i umiejętnym zastosowaniu ulg w rozliczaniu podatków i składek od wynagrodzenia dla kierowców międzynarodowych, które obowiązują od 2 lutego br. Są to przepisy różniące się od rozliczania pracowników z innych branż. Ważne jest również zastosowanie prawidłowej struktury wynagrodzenia, która gwarantuje transparentność i pozwala się zabezpieczyć przed ewentualnymi roszczeniami pracowników w przyszłości – tłumaczy Mateusz Włoch.

Koszty eksploatacji pojazdu wyższe nawet o 20 proc.

Jak wynika z raportu Transport i Logistyka Polska, flota pojazdów ciężarowych w Polsce składa się ze starszych pojazdów w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej. Przykładowo polskie ciągniki do pięciu lat stanowią jedynie 29 proc., podczas gdy ich średnia wynosi blisko 40 proc. w Europie.1 W ostatnich latach zauważalny jest intensywny wzrost inwestycji w modernizację pojazdów i trend ten będzie się rozwijał przez najbliższe kilka lat. Podyktowany jest on między innymi wzrostem liczby polskich ciężarówek na trasach zagranicznych, coraz większą presją spełnienia norm ekologicznych oraz oszczędnością. Nowsze ciężarówki spalają mniej.

– Wzrost kosztów paliwa motywuje zawsze do wymiany taboru samochodowego na nowszy, który jest bardziej oszczędny, lecz to nie jest takie proste. W tym roku ceny za części do pojazdów, olejów i smarów samochodowych, a także usług serwisowych wzrosły o około 20 proc. – komentuje Jana Dzierżawa z Woal Trans.

Technologie podpowiedzą

Mówiąc o eksploatacji pojazdu, warto pamiętać o regularnym wykonywaniu niezbędnych przeglądów technicznych, aby pojazd dopuszczony do ruchu, był w pełni sprawny. Warto zaznaczyć, że dzięki regularnym przeglądom, przewoźnicy mogą zareagować odpowiednio wcześnie, jeśli jakaś część pojazdu zostanie zużytkowana. Co więcej, brak ważnego badania może narazić przedsiębiorstwo na poważne starty finansowe i uniemożliwić pracę. Dodatkowo zmniejsza to komfort pracy kierowców, a co najważniejsze, może narazić ich na niebezpieczeństwo.

– Jednym z głównych zalet nowoczesnych technologii w transporcie jest to, że nie trzeba pamiętać o wszystkim, bo systemy przypominają nam o najważniejszych rzeczach, które łatwo mogłyby umknąć w przedsiębiorstwie. Przykładowo, kiedy kończy się ubezpieczenie OC i AC lub kiedy zbliża się termin badania technicznego pojazdu, system alertuje nas o tym fakcie. W ten sposób bardzo łatwo możemy zaplanować pracę, uwzględniając cały zespół i podzielić obowiązki między pracowników, a w konsekwencji dopilnować spraw, które nie mogą czekać – podsumowuje Maciej Wolny, Prezes Zarządu, Marcos Bis.

Obecnie, przewoźnicy nie mogą sobie pozwolić na brak monitorowania kosztów firmowych. Już nawet podstawowy program do zarządzania transportem pomoże zoptymalizować procesy transportowe i sprawdzić opłacalność zleceń, a także znaleźć oszczędności.

1 https://op.europa.eu/pl/publication-detail/-/publication/b35587b8-72a1-11eb-9ac9-01aa75ed71a1, dane dotyczą całej Europy, str. 38.
2 https://www.ti-insight.com/wp-content/uploads/2022/04/Ti-Upply-IRU-The-European-Road-Freight-Rate-Benchmark-Q1-2022-2.pdf

materiał prasowy

Efektywność wykorzystania energii w latach 2010-2020 – raport GUS

helloquence-61189-unsplashW dniu 15 czerwca br. Główny Urząd Statystyczny opublikował raport pt. „Efektywność wykorzystania energii w latach 2010-2020”.

Jak czytamy w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego, w Polsce w 2020 r. efektywność energetyczna wzrosła w stosunku do 2019 r. o 0,7%. W latach 2011-2020 roczne tempo wzrostu efektywności energetycznej wyniosło 1,5%. Energochłonność pierwotna obniżała się w tym okresie średnio o 2,8% rocznie, a energochłonność finalna o 2,2%. Najszybsze tempo poprawy efektywności energetycznej odnotowane zostało w transporcie (o 2,3%).

Zeroemisyjny transport nie później niż do 2035 roku?

eon_6_1200x627_2
Czy zeroemisyjny transport w Polsce jest możliwy?
Jaki jest w naszym krajustosunek liczby samochodów elektrycznych do stacji ładowania? Czy jesteśmy w stanie w najbliższych latach rozwiązać problemy, które hamują rozwój elektromobilności? Wyzwania i szanse dla ekologicznego transportu skomentowali podczas rozmowy w ramach E.ON Talks: Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych oraz Mariola Pasierowska, koordynatorka sprzedaży w E.ON Polska.

Spis treści:
Transport – główny winowajca emisji CO2
Zobowiązania unijne gonią rynek
Infrastruktura kluczem do dalszych zmian
Infrastruktura ładowania jako przewaga konkurencyjna
Zielone ciężarówki?
Dyskusja o przyszłości zeroemisyjnego transportu

Transport – główny winowajca emisji CO2

Według raportu Zeroemisyjna Polska 2050 aż 98 proc. zanieczyszczeń pochodzi z transportu drogowego – w tym 61 proc. z samochodów osobowych. Branża transportowa przyczynia się do ciągłego wzrostu emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Sektor ten odpowiada za 28 proc. emisji CO2 w Unii Europejskiej, a w Polsce – za 15 proc. Z kolei według Global Emoblitiy Forum 2021 transport odpowiedzialny jest za 14 proc. emisji gazów cieplarnianych na Ziemi. Co więcej, według paryskiej deklaracji dotyczącej elektromobilności, transport pochłania obecnie prawie 1/4 globalnego zużycia energii elektrycznej. Przewiduje się, że emisja gazów znacząco wzrośnie – w 2030 roku do 30 proc., a w 2050 – aż do 50 proc.

Zobowiązania unijne gonią rynek

Zgodnie z planami Komisji Europejskiej oraz programem Fit for 55 od 2035 roku będzie obowiązywał zakaz rejestracji pojazdów z silnikami spalinowymi. Producenci błyskawicznie przygotowują się do funkcjonowania w nowej rzeczywistości. Jak mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych – Gdy porównamy pierwszy kwartał tego roku z pierwszym kwartałem roku ubiegłego, to zobaczymy, że liczba rejestracji elektryków wzrosła o ponad 50 proc. Rocznie w Europie rejestrowanych jest ponad milion pojazdów elektrycznych, drugi milion to pojazdy ładowane z zewnętrznego źródła – hybrydowe. Liczba aut elektrycznych dynamicznie rośnie i już teraz odpowiadają one za 10 proc. rejestracji w UE.

Podczas inauguracji Global Emobility Forum w listopadzie 2021 roku Unijna Komisarz do spraw transportu podkreśliła, że Unia Europejska stawia sobie za cel ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55 proc. Osiągnięcie takich założeń wiąże się z wymianą minimum
20 proc. samochodów osobowych i 1 proc. ciężarowych na flotę pojazdów zeroemisyjnych.

Infrastruktura kluczem do dalszych zmian

Zakup elektryka już dziś może się opłacać, także w Polsce. Mamy możliwość skorzystania z dopłat, co zmniejsza początkowy nakład finansowy. Zwraca się on w trakcie użytkowania z kilku powodów. Przede wszystkim ładowanie samochodu elektrycznego jest tańsze, niż tankowanie. Co więcej tego typu pojazdy mają w wielu miastach możliwość parkowania bez opłat, czy też poruszania się po buspasach.

Maciej Mazur zaznacza, że według szacunków do końca 2022 roku na jeden punkt ładowania przypadać będzie 15 aut elektrycznych. Aby jednak zachować efektywną wydajność systemu potrzebne są większe inwestycje w infrastrukturę ładowania. – Idealnym rozwiązaniem byłoby, aby do końca 2023, jeden punkt ładowania był obsługiwany przez maksymalnie 10 samochodów. Ogromne pole do poprawy widzimy w kwestiach związanych z przyłączeniem stacji, zwłaszcza stacji wysokich mocy. W Polsce okres ten jest bardzo długi, jeden z najdłuższych w Europie i dochodzi do 3 lat – zauważa Mazur.

Infrastruktura ładowania jako przewaga konkurencyjna

Punkty ładowania mogą stanowić dużą wartość dodaną dla nieruchomości. Zwiększają prestiż, a co za tym idzie wartość inwestycji oraz jej potencjał. Coraz więcej klientów indywidualnych, szukając miejsca do zamieszkania, pyta czy w powstających budynkach mieszkaniowych są rozwiązania proekologiczne, w tym stacje ładowania elektryków. Interesuje ich ten aspekt również w miejscach pracy, np. w biurowcach czy magazynach.

Stacje ładowania pojazdów elektrycznych to jednak nie tylko wartość dodana dla właścicieli lub zarządców nieruchomości. Mogą one również stanowić element przewagi biznesowej. Mariola Pasierowska, koordynatorka sprzedaży w E.ON Polska tłumaczy, że znaczna część przedstawicieli biznesu spotyka się z partnerami przede wszystkim w restauracjach. – Coraz większy odsetek z nich podróżuje właśnie służbowymi elektrykami. Instalacja stacji ładowania w pobliżu restauracji może nie tylko obniżyć koszty funkcjonowania biznesu i przyczynić się do poprawy stanu jakości powietrza, ale też po prostu przyciągnąć klienta.

Mariola Pasierowska tłumaczy również, że w przyszłości powinno zmienić się podejście do ładowania samochodów elektrycznych. – Powinniśmy na to spojrzeć jak na ładowanie telefonu komórkowego. Nie czekamy, aż telefon naładuje się w pełni i dopiero wychodzimy z domu, tylko ładujemy go z różnych miejsc i urządzeń.

Zielone ciężarówki?

Transformacja energetyczna i dążenie do neutralności klimatycznej oraz „zielonego” transportu nie może się obejść bez poruszenia kwestii łańcucha dostaw. Redukcja lokalnych emisji to niezbędny krok do zrównoważonego rozwoju. Transformacja w segmencie samochodów ciężarowych wydaje się jednak dużo trudniejsza do osiągnięcia, niż aut osobowych. W Europie jest mniej niż 1 proc. zarejestrowanych aut elektrycznych powyżej 16 ton i ten wynik nie zmienia się od lat. W Polsce na ponad 30 tys. zarejestrowanych w ubiegłym roku pojazdów ciężarowych 16 ton+, zaledwie 4 to pojazdy elektryczne. Krajowy rynek nie jest jednak pod tym względem wyjątkowy. Nawet europejski lider, Szwajcaria, zarejestrował ich zaledwie 77.

Elektryfikacja transportu ciężkiego nie obejdzie się jednak bez postępu technologicznego. – Przy samochodach ciężarowych, przemierzających tysiące kilometrów, elektryfikacja jest trudniejsza. Nie tylko ze względu na brak ładowarek na trasach, ale przede wszystkim czas ładowania aut. Dlatego potrzebujemy innowacyjnych technologii, które rozwiną najbardziej energochłonną gałąź transportu w kierunku zeroemisyjności – wyjaśnia Maciej Mazur.

Dyskusja o przyszłości zeroemisyjnego transportu

Całą rozmowę o zeroemisyjnym transporcie i jego przyszłości można odsłuchać w ramach podcastu E.ON Talks. Dyskutują o tym: Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, Mariola Pasierowska, koordynator sprzedaży w E.ON Polska, a podcast prowadzi Joanna Waszak – kierownik komunikacji marketingowej w E.ON Polska.

Źródło: E.ON Polska.

Inflację można pokonać surowcową bronią

mariusz
Jednym z najważniejszych źródeł najwyższych od dziesięcioleci poziomów inflacji jest wzrost cen surowców. Najlepszym, choć wciąż dla wielu nieoczywistym sposobem obrony realnej wartości oszczędności może być pokonanie jej tą samą bronią, czyli inwestowaniem w surowce.

Od początku roku ceny surowców energetycznych, takich jak gaz, ropa naftowa, czy węgiel, zwyżkują po kilkadziesiąt procent, a od czasu pandemicznego załamania z wiosny 2020 r. poszły w górę o kilkaset procent. Podobnie jest w przypadku wielu towarów rolnych. Indeks Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa FAO jest na poziomie najwyższym od ponad 30 lat. Przyczyną tych tendencji początkowo były konsekwencje związane z pandemią koronawirusa, a obecnie to przede wszystkim skutki rosyjskiej agresji na Ukrainę. Rosja jest jednym z największych światowych producentów i eksporterów surowców energetycznych oraz rolnych, głównie zbóż. W produkcji rolnej ważną rolę pełni także Ukraina.

Te zjawiska są źródłem drożyzny w sklepach i wyższych rachunków za gaz i prąd oraz paliwo na stacjach benzynowych. Inflacja w większości krajów, w tym w Polsce jest najwyższa od kilku dziesięcioleci. Dobra sytuacja w gospodarce oraz na rynku pracy powoduje, że płace także rosną dość mocno, ale za wzrostem cen nie nadążają, a co gorsza, powstaje niebezpieczna spirala inflacyjno-płacowa. Jednocześnie mamy do czynienia z sytuacją, w której oprocentowanie najbardziej bezpiecznych i popularnych form zagospodarowania oszczędności, czyli lokat bankowych oraz obligacji skarbowych jest wciąż bardzo niskie i w niewielkim stopniu łagodzi skutki wysokiej inflacji. Na rynkach akcji od kilku miesięcy mamy do czynienia z tendencją spadkową. W takich warunkach interesującym rozwiązaniem może być inwestowanie w surowce. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być trudne i zarezerwowane raczej dla osób mających dużą wiedzę na temat rynków finansowych, a w dodatku obarczone sporym ryzykiem. W prosty sposób przeciętny inwestor ma możliwość w zasadzie jedynie kupna złota w postaci sztabek lub monet. Pozostałe surowce są dostępne pośrednio, w postaci kontraktów terminowych lub CFD, czyli kontraktów na różnice kursowe, jednak są to instrumenty trudniej dostępna oraz wiążące się z bardzo podwyższonym ryzykiem. Najlepszym rozwiązaniem jest więc lokowanie części oszczędności za pośrednictwem wyspecjalizowanych funduszy inwestycyjnych. Ta tematyka była przedmiotem ostatniego webinarium, zorganizowanego przez Klub Inwestorek Indywidualnych. W tajniki rynku surowców oraz możliwości korzystania z funduszy inwestycyjnych wprowadzał Mariusz Dębski, Makler Papierów Wartościowych, Dyrektor do spraw Komunikacji Inwestycyjnej w Skarbiec TFI.

Zwrócił uwagę, że mimo sporych wzrostów cen surowców od czasu pandemicznego tąpnięcia, do rekordowo wysokich poziomów z 2008 r. notowania większości surowców oraz indeksów obrazujących kondycję tego rynku jest jeszcze bardzo daleko. Tym samym jest jeszcze duża szansa na zarabiania pieniędzy na rynkach towarowych. Tendencję tę wzmacnia także wspomniana sytuacja w Rosji i Ukrainie oraz konsekwencje sankcji nakładanych na Rosję. Omówił także szczegółowo strategię realizowaną przez zarządzany przez Skarbiec TFI w funduszu Skarbiec Rynków Surowcowych, wyróżniony przez Gazetę Giełdy i Inwestorów Parkiet za najlepsze wyniki osiągnięte w tej kategorii w 2021 r. Charakteryzuje się on sporym poziomem bezpieczeństwa powierzanych środków, co uzyskuje dzięki inwestowaniu w fundusze typu ETF, naśladujące notowania koszyków wielu surowców. Tego typu dywersyfikacja ogranicza skalę ewentualnych niekorzystnych zmian notowań poszczególnych surowców. Podkreślił, że według najnowszej prognozy Banku Światowego należy się liczyć z kontynuacją wzrostowej tendencji na rynkach surowcowych, choć jej dynamika zapewne będzie już niższa, niż to miała miejsce w ciągu poprzednich kilkunastu miesięcy.

Autor: Mariusz Dębski, Makler Papierów Wartościowych, Dyrektor do spraw Komunikacji Inwestycyjnej w Skarbiec TFI.

GUS: Dynamika produkcji budowlano-montażowej w kwietniu 2022 roku

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
Główny Urząd Statystyczny opublikował informację na temat dynamiki produkcji budowlano-montażowej.

Jest to raport za kwiecień 2022 roku.
Ja czytamy w raporcie GUS: Według wstępnych danych produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób w kwietniu br. była wyższa o 9,3% w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku (przed rokiem spadek o 4,2%) oraz niższa o 5,9% w stosunku do marca br. roku (przed rokiem wzrost o 9,9%).

Sprzedaż produkcji budowlano-montażowej, w porównaniu do kwietnia 2021 roku, zwiększyła się we wszystkich działach budownictwa, przy czym w przedsiębiorstwach zajmujących się budową budynków – o 20,5%, w podmiotach realizujących roboty budowlane specjalistyczne – o 6,6%, zaś w jednostkach specjalizujących się we wznoszeniu obiektów inżynierii lądowej i wodnej – o 1,4% – informuje Główny Urząd Statystyczny.

Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-kwiecień 2022 roku wg GUS

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport pt.: „Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-kwiecień 2022 roku”.

Jak czytamy w raporcie GUS, w okresie od stycznia do kwietnia 2022 roku oddano do użytkowania więcej mieszkań niż przed rokiem. Spadła natomiast liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia z projektem budowlanym oraz liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Zachowania instrumentów finansowych w obliczu wojny – czy konflikt zbrojny w Ukrainie ma realny wpływ na Twoje oszczędności?

DeathtoStock_Wired3
Nadwyrężona przez długotrwałą pandemię i galopującą inflację gospodarka zderzyła się z kolejnym wyzwaniem, jakim jest wojna w Ukrainie. W obliczu wojny rozgrywającej się tuż za naszą granicą, pojawiły się obawy nie tylko o nasze bezpieczeństwo, ale także o bezpieczeństwo naszych pieniędzy. Jak lokować kapitał, aby nie stracić? Czy wybrane przez nas formy lokowania aktywów są nadal korzystne?

Spis treści:
Produkty bankowe, złoto a może mieszkanie na wynajem?
Alternatywa gruntowa
Gdzie zatem inwestować?

Niepewność gospodarcza, z którą przyszło nam się mierzyć każdego dnia zdaje się już nikogo nie zaskakiwać. Ale trudno o spokój, gdy ceny węgla i paliw ciągle rosną, a media podają nowe, niepokojące informacje na temat tego, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów. Wszystko to dotkliwie odbija się na naszych finansach, a z pewnością nie jest to koniec. Trudno dziś ocenić długoterminowe skutki wojny. Nie wiemy, czy będzie ona miała wpływ na całą globalną gospodarkę, dlatego nie warto czekać na rozwój sytuacji i utratę środków, tylko wziąć sprawę w swoje ręce i już dziś przeanalizować, czy narzędzia, które wybraliśmy wystarczająco zabezpieczą nasze aktywa.

Produkty bankowe, złoto a może mieszkanie na wynajem?

Bardzo wysoka inflacja i wahania na rynkach finansowych sprawiają, że gromadzenie pieniędzy na lokatach nie daje dziś nawet nadziei na kompensację inflacji. Wojna odbiła się na całym rynku walutowym, kilka jej pierwszych dni wystarczyło, by złoty stracił kilkadziesiąt groszy do głównych walut: euro, dolara, czy franka szwajcarskiego. Akcje to klasa aktywów, które w czasach konfliktów narażone są na największe wahania, ponieważ inwestorzy nie lubią niepewności – historia pokazała nam to wielokrotnie. Kolejną opcją, niosącą ze sobą duże ryzyko są kryptowaluty. Warto uważnie śledzić ich reakcje na obecną sytuację w Ukrainie, ponieważ dotychczas nie mieliśmy okazji obserwować ich zachowania podczas konfliktu zbrojnego. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku złota. Przez wielu inwestorów zawsze było postrzegane jako zabezpieczenie stabilne, stosunkowo łatwe do spieniężenia, które można nawet potraktować jako walutę płatniczą. Zawsze jednak warto pamiętać o rozsądku i odpowiedniej dywersyfikacji.  Sytuacja również nie jest najlepsza w przypadku inwestycji w mieszkania na wynajem. Stają się one dla wielu z nas dobrem luksusowym, a przy tak dynamicznie rosnących cenach i wzroście stóp procentowych dla niektórych jest to wręcz opcja niedostępna.
W Polsce głównie w dużych miastach zwrot z takiej inwestycji liczony jest w tej chwili nie w latach, a raczej w dekadach. Pamiętać należy jednak, że obecna trudna sytuacja dotyka nie tylko Polaków, ale i wielu naszych sąsiadów.

Alternatywa gruntowa

To może być dobry moment na zainwestowanie w grunty, których relacja między popytem i podażą jest raczej prosta, więc i sytuacja inwestycyjna jest stabilna. Polacy postrzegają inwestycje w grunty jako bezpieczny i zyskowny, w stosunku do innych form inwestycyjnych, sposób na lokowanie kapitału. Potwierdzają to nie tylko badania opinii publicznej, ale także zachowania zakupowe, a przede wszystkim liczby.

Grunty zawsze stanowiły pewny rodzaj ochrony przed inflacją – mówi Dariusz Seges, Dyrektor Departamentu Inwestycji i Rozwoju w firmie Rodzinne Inwestycje – na podstawie wieloletnich doświadczeń i obserwacji możemy więc prognozować, że sytuacja ta się nie zmieni. Wielu inwestorów, którzy już wcześniej skorzystali z oferty Rodzinnych Inwestycji i zainwestowali w działki w naszych osadach, wraca do nas kupując kolejne tereny. Jak pokazały przeprowadzone przez nas w styczniu 2021 roku wraz z Instytutem Badawczym Kantar badania, 60% Polaków wskazało nieruchomości gruntowe lub działki jako najciekawszą inwestycje w czasie niepewności. Dziś ta niepewność realnie wkroczyła w nasze życie i portfele, więc podejmując decyzję o zabezpieczeniu naszych środków finansowych, warto przyjrzeć się ziemi, która nie ulega takim wpływom wahań na rynku, jak wiele innych produktów finansowych.

Niestabilność rynków finansowych, wysoki oficjalny wskaźnik inflacji, a także bardzo wysoka realna inflacja, to główne powody szybkiego wzrostu cen działek. Poza tym ziemi nie przybywa i jej zasoby są ograniczone, co również ma realny wpływ na stopniowy wzrost cen, jednak w przeciwieństwie do rynku mieszkaniowego, ta krzywa wzrasta raczej jednostajnie i nie musimy się obawiać nagłych skoków. Na rynku, zwłaszcza od czasu wybuchu pandemii, widać rosnące zainteresowanie ziemią,
która stała się towarem pożądanym. Zbliża się również sezon wakacyjny, podczas którego grunty cieszą się jeszcze większą popularnością, a wakacyjny pik sprzedażowy może zaskoczyć niejednego inwestora.

Przed wybuchem pandemii, aby sprzedać średniej wielkości, liczącą 20-30 działek osadę na Mazurach, potrzebowaliśmy około dwunastu miesięcy. Dziś ten sam proces uległ 2-krotnemu skróceniu i zajmuje sześć miesięcy. O wzroście popytu na ziemię, nawet w trudnych, kryzysowych czasach świadczy też powierzchnia gruntów, którą sprzedaliśmy: w 2020 roku było to 514 669 m² ziemi, a kolejnym już 574 263 m² – mówi Dariusz Seges. – Wysoki popyt na ziemię warunkuje sytuacja na rynku inwestycyjnym, a wg ubiegłorocznych badań, które przeprowadził dla nas Kantar Polska, aż 28% Polaków uważa ziemię za bezpieczną i rentowną formę oszczędzania niezależnie od sytuacji gospodarczej.

Gdzie zatem inwestować?

Gdy myślimy zarówno o inwestowaniu, jak i o zabezpieczaniu naszych aktywów, bardzo ważną kwestią jest, by nasz portfel finansowy zbudowany był świadomie i różnorodnie – tłumaczy Dariusz Seges.

Jest to zasada uniwersalna, ale warto zadbać o nią zwłaszcza teraz, gdy jeszcze trudniej jest nam ocenić, co może się wydarzyć. Ważne, by w naszym portfelu były zarówno takie aktywa, z których łatwo jest, w sytuacji nagłej potrzeby, wycofać środki, ale też takie, które dają większą gwarancję bezpieczeństwa. Grunty, podobnie jak metale szlachetne to wartość sama w sobie. Nie dają wprawdzie szybkiego zwrotu gotówki i traktować je należy raczej jako lokatę długoterminową, ale nie wymagają też naszego zaangażowania oraz nie generują codziennych kosztów utrzymania. Nigdy nie ma pewności jak sytuacja zbrojna się rozwinie i jaki będzie miała wpływ na kwestię ekonomiczną zarówno w naszym kraju, jak i na świecie, jednak historia pokazuje, że ziemia zawsze była najbezpieczniejszą przystanią dla naszych pieniędzy.

Źródło: Universe Properties Group Rodzinne Inwestycje.

Dane z rejestrów dłużników: Mazowieckie, śląskie i wielkopolskie liderami zadłużenia wśród deweloperów

DeathtoStock_Meticulous-09
Jak podaje Krajowy Rejestr Długów, na koniec marca br. najwięcej zadłużonych firm deweloperskich było w województwach mazowieckim, śląskim oraz wielkopolskim. Dłużnicy z tych obszarów otwierają podobne zestawienie sporządzone na podstawie danych z Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK. W tym przypadku analiza objęła podmioty wykonujące roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków. W zależności od rejestru, najmniej dłużników jest w woj. opolskim oraz świętokrzyskim. Z kolei największe średnie zadłużenie dotyczy dłużników bez adresu – ok. 158 tys. zł, a także z woj. podkarpackiego – ponad 629 tys. zł. Eksperci komentujący wyniki zwracają uwagę na to, że przez różne zawirowania w gospodarce i sytuację w branży będzie powstawało mniej nowych inwestycji.

Spis treści:
Mazowieckie na czele
Średnie zadłużenie
Rynek nieruchomości pod lupą

Mazowieckie na czele

Z danych Krajowego Rejestru Długów (KRD) wynika, że na koniec pierwszego kwartału br. najwięcej zadłużonych firm deweloperskich było z woj. mazowieckiego – 1 020 (kwota zadłużenia – ok. 55 mln zł), śląskiego – 564 (ok. 20,7 mln zł), a także wielkopolskiego – 446 (ok. 17,2 mln zł). Natomiast według danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, w ww. czasie najwięcej dłużników, wykonujących roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków, było w woj. mazowieckim – 2 709 (kwota zadłużenia – 1,003 mld zł). Dalej widać śląskie – 1 777 (ok. 170,1 mln zł), jak również wielkopolskie – 1 485 (163,3 mln zł).

– Mazowieckie, śląskie, wielkopolskie są województwami najludniejszymi. Dlatego aktywność branży deweloperskiej jest tam największa. To przekłada się również na występowanie na tych obszarach największej liczby dłużników. Biorąc pod uwagę ilość działających w Polsce firm deweloperskich, wydaje się, że istniejąca grupa dłużników nie powinna odbijać się na sytuacji branży w danym regionie – komentuje radca prawny Emilia Miśkiewicz z Kancelarii Radców Prawnych JK&M.

Według KRD, na koniec marca br. najmniej zadłużonych firm deweloperskich było z woj. opolskiego – 63 (kwota zadłużenia – ok. 1,4 mln zł), podlaskiego – 71 (prawie 1,7 mln zł), a także świętokrzyskiego – 79 (ok. 3 mln zł). Ponadto w zestawieniu jest ośmiu dłużników bez wskazania województwa (blisko 1,3 mln zł). Nieco inaczej wygląda sytuacja na podstawie danych z Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK. Na koniec I kw. br. najmniej dłużników, wykonujących roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków, było z woj. świętokrzyskiego – 307 (54,6 mln zł). Następnie w rejestrze widnieją zadłużeni z woj. opolskiego – 313 (ok. 23,5 mln zł) oraz podlaskiego – 336 (ok. 35,8 mln zł).

– Dane dotyczące liczby dłużników są związane z tym, że poszczególne obszary wykazują się największą i najmniejszą aktywnością. Na przykład Podlasie to najmniej zasobne województwo, jeżeli chodzi o liczbę mieszkańców. Występuje tam najmniejsze zapotrzebowanie na nowe mieszkania. Z kolei równocześnie stamtąd odbywa się największa migracja do większych ośrodków – analizuje Wojciech Kuc, ekspert Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Średnie zadłużenie

Z zestawień KRD wynika, że na koniec pierwszego kwartału br. największe średnie zadłużenie dotyczyło dłużników bez wskazanego województwa – ponad 157,8 tys. zł, a także z woj. podkarpackiego – ok. 112,8 tys. zł, mazowieckiego – prawie 53,9 tys. zł, jak również łódzkiego – przeszło 48,5 tys. zł. Natomiast z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że 31 marca br. największe średnie zadłużenie analizowanej grupy dotyczyło dłużników z podkarpackiego – ok. 629,2 tys. zł. Na kolejnych miejscach widzimy woj. lubelskie – ok. 375,2 tys. zł, jak również mazowieckie – blisko 370,3 tys. zł.

– Połowa zadłużonych firm deweloperskich w Polsce to jednoosobowe działalności gospodarcze, a druga połowa to spółki prawa handlowego. Bardzo często zadłużone podmioty to małe firmy rodzinne realizujące inwestycje mieszkaniowe na niewielką lokalną skalę. Często budują na sprzedaż pojedyncze domy jednorodzinne, bliźniaki lub kilka segmentów w ramach szeregowców. I najczęściej te mniejsze podmioty popadają w problemy z długami, choć jak widać, raczej o zdecydowanie ograniczonej skali – analizuje Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

Z kolei Mateusz Stachewicz, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich, podkreśla, że wykonawstwo i materiały budowlane to często długie łańcuchy. Zadłużenie jednego z podmiotów może mieć wpływ na wiele następnych. PZFD nie wyklucza nawet wzrostu upadłości w sektorze wykonawczym. Według ankiety wśród firm członkowskich, w największych miastach koszty samego wykonawstwa wzrosły średnio o 500-1000 zł w przeliczeniu na metr kwadratowy wytworzonego mieszkania. I dotyczy to tylko okresu od początku agresji Rosji na Ukrainę.

– Na pewno część firm z branży deweloperskiej upadnie, ale to normalny proces na rynku. Już samo budowanie jest obecnie dużo trudniejsze ze względu na podniesienie cen produktów, ich niedostępność czy brak siły roboczej w związku z koniecznym powrotem ukraińskich robotników. Do tego dochodzi późniejsza sprzedaż z marżą. Widać to na obrzeżach Warszawy, gdzie powstaje dużo segmentów, np. w Markach, Ząbkach, Kobyłce czy Grodzisku Mazowieckim. Tu już pojawiają się problemy ze znalezieniem klientów – dodaje Wojciech Kuc.

Rynek nieruchomości pod lupą

Jak zaznacza Jarosław Jędrzyński, trudno nie zauważyć problemów, z jakimi deweloperka mieszkaniowa musi mierzyć się już teraz, a które będą przybierać na sile w przewidywalnej przyszłości. Jednak nie dotyczą one sytuacji finansowej i ryzyka niekontrolowanego wzrostu zadłużenia. Ekspert podkreśla, że z poważnymi trudnościami finansowymi zmaga się branża budowlana, obejmująca firmy wykonawcze i podwykonawcze. Tradycyjnie głównym powodem są zatory płatnicze, ale nie tylko.

– Spodziewamy się, że 2022 rok będzie o kilkadziesiąt procent gorszy od poprzedniego w zakresie nowych inwestycji. Wiele firm ograniczyło czy wstrzymało swoje plany w tym zakresie, które miały zostać zrealizowane w najbliższych miesiącach. Będziemy mieć więc ograniczenie po stronie podażowej, ale też znaczny spadek zdolności kredytowej Polaków – stwierdza ekspert PZFD.

Z kolei radca prawny Klaudyna Jarzec-Koślacz z Kancelarii Radców Prawnych JK&M zwraca uwagę na trudności w oszacowaniu kosztów samej budowy. One mogą wpłynąć na spowolnienie branży poprzez wstrzymanie nowych inwestycji, a tym samym na regulowanie zobowiązań. Według eksperta, pozytywnie na zadłużenie w deweloperce może wpłynąć pojawienie się funduszy inwestycyjnych. One kupują całe budynki mieszkaniowe z myślą o długoterminowym wynajmie. Wielu młodych ludzi nie będzie stać na kredyt. Sytuacja zmusi ich do tego, żeby wybrać taką opcję zamieszkania.

– Państwo powinno przygotować zmiany w przepisach, żeby ochronić klientów firm deweloperskich, bo rachunek powierniczy nie do końca się sprawdza. Powinny pojawić się regulacje o możliwości sprzedawania tylko gotowych mieszkań czy domów na wzór firm działających we Francji, bo też nie każdy ubezpieczyciel będzie chciał wziąć pod ochronę taką inwestycję – podsumowuje ekspert z PFRN.

materiał prasowy

Inflacja a kondycja polskich przedsiębiorców

adeolu-eletu-38649-unsplash
Według wstępnego szacunku GUS inflacja w maju wyniosła 13,9 proc. rok do roku (w kwietniu było to 12,4 proc.). Walka z nią sprowadzi na firmy – zwłaszcza z sektora MSP – poważne problemy. Ich symptomy widać już w najnowszym badaniu nastrojów polskich małych i średnich przedsiębiorstw, przeprowadzanym od ponad dekady przez Bibby Financial Services. Co czeka przedsiębiorców? I jak zatem radzić sobie w tych szczególnie wymagających warunkach gospodarczych?

Komentarz Tomasza Rodaka, dyrektora sprzedaży Bibby Financial Services:
Inflacja galopuje już kolejny miesiąc, a jej szczyt ciągle jeszcze jest przed nami. Wielu analityków spodziewa się, że w miesiącach letnich wzrost cen może sięgnąć nawet 15-18 proc. To oznacza kolejne podwyżki stóp procentowych i droższy kredyt, co w samych firmach przełoży się na niższą sprzedaż, mniejsze inwestycje i zatrudnienie a w końcu problemy z utrzymaniem płynności finansowej.

W maju Bibby MSP Index utrzymał się na poziomie z badania jesiennego (51,8 pkt), co już oznacza stagnację nastrojów. O ile poprawy koniunktury spodziewają się jeszcze firmy z sektora budowlanego i handlu, to odczyty dla firm usługowych oraz transportowych mocno pikują już w dół i zwiastują potencjalny kryzys.

Firmy z sektora MŚP muszą nastawić się na to, że problem z inflacją zagości u nas na dłużej. Wynika to przede wszystkim z charakteru samej inflacji. Za sporą jej część bez wątpienia odpowiada atak Rosji na Ukrainę, który wywołał niepewność oraz szok na rynku żywności i surowców energetycznych. Ale nie tylko. Niestety, rośnie też inflacja bazowa, a więc ta liczona z wyłączeniem cen energii i żywności, co lepiej pokazuje presję na wzrost cen, wynikającą z krajowych czynników (np. podwyżki płac, decyzje rządu). W kwietniu inflacja bazowa wyniosła 7,7 proc. przy inflacji ogólnej 12,4 proc., a w maju przekroczyła 8 proc.

To oznacza, że wysoka inflacja szybko nie spadnie, nawet gdyby szoki na rynku paliw oraz żywnościowym wygasały. Źródeł uporczywej inflacji trzeba bowiem szukać w czasach pandemii, gdy lockdown’y paraliżowały gospodarkę, a pomoc finansowano przez emisję obligacji, ekspansję długu publicznego i dodruk pieniędzy. Do tego bank centralny długo nie spieszył się z ograniczeniem ekspansywnej polityki pieniężnej.
W tej sytuacji obniżenie inflacji będzie trudniejsze i bardziej długotrwałe, niż wcześniej zakładano. Spadku poniżej 10 proc. można spodziewać się raczej dopiero w przyszłym roku, a powrotu do celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc. w perspektywie nawet 3-4 lat, o ile znowu coś nas nie zaskoczy. Prognozowanie przy taki zmiennym otoczeniu gospodarczym, jakie mamy, a zwłaszcza przy obecnej sytuacji geopolitycznej, jest bowiem niezwykle trudne.

Długie utrzymywanie się wysokiej inflacji oznacza dla firm kłopoty w dostępie do finansowania i problemy z utrzymaniem płynności finansowej. Kiedy na rynku panuje niepewność, rosną koszty kredytu i występuje presja inflacyjna, skutecznym źródłem finansowania bieżącej działalności firmy może być jednak faktoring. Już teraz obserwujemy wzrost zainteresowania różnymi formami faktoringu, zarówno w obrocie krajowym, jaki i w eksporcie. Część firm, która wnioskuje o faktoring, spotkała się z problemami w podniesieniu kwot kredytu obrotowego czy limitu w rachunku. Inne wskazują na wzrost kosztów finansowania. W przypadku faktoringu oprocentowanie to niewielka część kosztu, dlatego jest to narzędzie bardziej przewidywalne, wręcz skuteczniejsze w tych wymagających czasach.

Obserwujemy także istotne zmiany w obrębie łańcuchów dostaw – będące skutkiem pandemii oraz wojny w Ukrainie. To z kolei oznacza, że wiele polskich MŚP rozpoczęło współpracę z zupełnie nowymi odbiorcami. W takich przypadkach firmy chcą się zabezpieczać przed ryzykiem niewypłacalności, a nawet oczekują wsparcia w weryfikacji partnerów handlowych i identyfikowaniu ewentualnych oszustów.

Źródło: Bibby Financial Services.

Czy rolnictwo zmieni oblicze polskiej energetyki?

Paweł Piotrowicz TUV SDUPrzed polskim sektorem produkcji rolnej stanęła ogromna szansa na zwiększenie swojego udziału w procesie dekarbonizacji polskiej energetyki. Sytuacja geopolityczna sprzyja bowiem zmianom związanym z produkcją energii z OZE w tym wykorzystaniem biogazowni rolniczych do produkcji energii eklektycznej, cieplnej oraz wodoru niskoemisyjnego i odnawialnego.

Obecnie w Polsce działa 111 biogazowni rolniczych produkujących łącznie prawie 127 MW energii – to kropla w morzu potrzeb. W 2021 roku sumaryczna energia wyprodukowana przez wszystkie źródła OZE wyniosła nieco ponad 30 TWh, a łączna moc zainstalowana wyniosła 17,4 GW. Dla porównania w samych Niemczech biogazowni jest ok 10 tys. z czego zdecydowana większość, bo ponad 7,5 tys. wykorzystuje do produkcji energii gnojowicę. Jednak rozwój technologii wodorowych w połączeniu z ideą ekonomii cyrkularnej może sprawić, że Polska wykorzysta moment dziejowy, zmieniając tak zwany mix energetyczny, w którym wodór oraz SMRy (Small Modular Reactors – małe modułowe reaktory jądrowe) mogą okazać się kluczem do sukcesu.

Jednym z pierwszych kroków, jakie podjęto w kierunku wytwarzania wodoru z wykorzystaniem potencjału rolnictwa, jest porozumienie o utworzeniu pierwszej w Europie Rolniczej Doliny Wodorowej. Pod koniec ubiegłego roku w gminie Sokoły na Podlasiu rozpoczęto prace nad stworzeniem łańcucha wytwarzania zielonej energii opartej o sektor rolniczy, który jest mocną stroną tego regionu. – Idea rolniczych dolin wodorowych to początek drogi, którą musimy zacząć już dziś. Zdecentralizowana produkcja wodoru oparta o wykorzystanie możliwości polskiego rolnictwa to kwestia nie tylko ekonomii, dekarbonizacji czy transformacji energetycznej i paliwowej, ale przede wszystkim bezpieczeństwa energetycznego Polski – Paweł Piotrowicz, ekspert ds. technologii wodorowych w TÜV SÜD Polska i prezes Stowarzyszenia Hydrogen Poland.

W Polsce produkuje się około 150 mln ton odpadów rocznie, które nadają się do zagospodarowania w biogazowniach oraz biogazowniach rolniczych. Po oczyszczeniu ze związków siarki można z tej ilości wyprodukować ok. 8 mld sześc. biogazu, który można wykorzystywać do produkcji energii elektrycznej oraz cieplnej. Jednak produkcja na tę skalę wymagałaby budowy rozproszonej sieci biogazowni. Biogazownie rolnicze w 2021 roku zużyły ok. 4,41 mln ton surowca, czyli 35 razy mniej niż dostępny potencjał. Problem jest bardziej złożony. Dostępność surowca jest często ograniczana przez sztucznie zawyżane ceny. Jednocześnie gminy nie posiadają odpowiednich planów zagospodarowania uwzględniających powstawanie takich obiektów.

Biogazownie to nie tylko źródło energii, ale także i wysokiej jakości bionawozu, który cieszy się ogromną popularnością wśród rolników. Warto zaznaczyć, że z importowanego gazu w znacznej mierze korzysta nasz rodzimy przemysł chemiczny produkujący właśnie nawozy. Dziś kurek z gazem z Rosji został zakręcony. To kolejna przewaga biogazowni rolniczych. Sam wyprodukowany w biogazowniach gaz można zamienić na energię elektryczną, cieplną, ale także w procesie pętli chemicznej przekształcić go w wysokiej jakości wodór. Ten z kolei można magazynować i dalej pozyskiwać z niego energię. Technologia, która to umożliwia produkcję wodoru z biogazu, jest już dostępna. Taki kierunek polskiej energetyki jest o tyle istotny, że decentralizowałby produkcje energii, redukowałby emisję gazów cieplarnianych, co w połączeniu z innymi źródłami OZE oraz technologią reaktorów SMR, zapewniałoby nam niezależność i bezpieczeństwo energetyczne. Wyobraźmy sobie biogazownie w każdej gminie, która produkuje czystą energię dla lokalnej społeczności, energię elektryczną, cieplną oraz paliwo. – mówi Piotrowicz.

Obecna sytuacja geopolityczna, kierunek dekarbonizacji zapisany w Europejskim Zielonym Ładzie oraz środki z budżetu UE na lata 2021-2027 to szansa dla Polski na przeprojektowanie energetyki i wykorzystanie potencjału, jaki leży w istotnej gałęzi gospodarki, jakim jest produkcja i przetwórstwo rolno-spożywcze. Dziś uniezależnienie się od paliw kopalnych jest koniecznością dla przyszłości rozwoju polskiej gospodarki, dla bezpieczeństwa i niezależności, oraz ochrony środowiska.

Koniec ery węgla? Która metoda ogrzewania jest najtańsza?

Fot.-POPE
Czym Polacy ogrzewają swoje domy i ile ich to kosztuje? Wg wyników najnowszych badań ankietowych przeprowadzonych w 2022 roku, że aż 40% osób korzysta z ogrzewania gazowego. Na drugim miejscu, z wynikiem 26%, znalazł się węgiel1. Jak to się ma do wydatków na rachunki za ogrzewanie? Oraz co z planowanym przez polski rząd odejściem od ogrzewania domów węglem do 2030 roku w miastach i do 2040 roku poza miastami? Zatwierdzona na początku 2021 r. przez Radę Ministrów Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku, ma na celu budowanie nowego systemu energetycznego, m.in. poprzez zwiększenie wykorzystania technologii OZE w wytwarzaniu ciepła. Jakie inne opcje ogrzewania – ekonomiczne i ekologiczne – warto rozważyć?

Spis treści:
Powiedz węglowi NIE – z wielu powodów
Przegląd i porównanie kosztów ogrzewania
Czy istnieje rozwiązanie idealne?
Która metoda ogrzewania jest najtańsza?

Powiedz węglowi NIE – z wielu powodów

Wśród osób deklarujących, że głównym źródłem ciepła dla nich jest węgiel, 63% stanowią mieszkańcy terenów wiejskich i podmiejskich. Z jednej strony wynika to z faktu, że na tych obszarach dostęp do sieci ciepłowniczej czy gazowej jest utrudniony. To jednak nie jedyny powód. Wymiana systemu ogrzewania wiąże się z kosztami. Dawniej węgiel był dla wielu najtańszą opcją. Dziś – przy stale rosnącej cenie za tonę, dochodzącej obecnie do 2500 zł, wobec średnio 996,60 zł w 2021 r.2 – z finansowego punktu widzenia jest kompletnie nieopłacalny.

Przegląd i porównanie kosztów ogrzewania

Poza najbardziej powszechnymi metodami ogrzewania, czyli gazowym i węglowym, istnieje szereg innych metod wytwarzania ciepła, o których często zapominamy. Do paliw stałych wykorzystywanych przy ogrzewaniu, poza węglem i drewnem, zalicza się przede wszystkim pellet drzewny i brykiet. Z paliw płynnych, poza gazem ziemnym, wykorzystuje się gaz płynny i olej opałowy. Mniej popularnym sposobem ogrzewania jest ogrzewanie elektryczne.

Wybierając sposób ogrzewania domu, zwykle kierujemy się nie tylko wygodą obsługi, ale i kosztami, z którymi dane rozwiązanie się wiąże. Porównując metody ogrzewania na przykładzie domu jednorodzinnego o powierzchni 150 m2, najdrożej w skali roku wygląda ogrzewanie elektryczne. W przypadku domu energooszczędnego, gdzie zapotrzebowanie na ciepło wynosi 50 kWh/m2/rok, jest to koszt na poziomie ok. 3000-5000 zł, w zależności od wybranej taryfy. Dla nowo ocieplonego domu, przy zapotrzebowaniu na ciepło rzędu 100 kWh/m2/rok, koszty wzrastają do ok. 6200-10000 zł rocznie. Mieszkańcy domu nieocieplonego, w którym zapotrzebowanie na ciepło to 150 kWh/m2/rok, muszą się z kolei liczyć z wydatkami mogącymi przekroczyć 15 000 tysięcy złotych.

Porównywalne koszty wiążą się z ogrzewaniem olejem opałowym i gazem płynnym – od ok. 3000 zł do 10 000 zł. Nieco taniej wychodzi ogrzewanie gazem ziemnym – od ok. 2200 do 6500 zł w skali roku. Koszty ogrzewania drewnem czy pelletem drzewnym są około 1 000 do 2000 tysięcy niższe względem ogrzewania węglowego3.„Niestety wciąż najsłabiej rozpowszechnione są metody wykorzystujące odnawialne źródła energii. A pompy ciepła, które mamy w ofercie to nie tylko eko rozwiązanie, ale też usługa typu smart. Dzięki podłączeniu pompy ciepła do Internetu możemy uzyskać nie tylko sterowanie urządzeniem na odległość, ale także podpowiedzi jak w najlepszy, najbardziej ekonomiczny sposób korzystać z ogrzewania i ciepłej wody użytkowej. Nasze doświadczenia wskazują, że można sporo zaoszczędzić stosując inteligentne systemy zarządzania ogrzewaniem, obniżając zbyt wysoką temperaturę CWU czy optymalizując cyrkulację. Mamy także możliwość diagnostyki zdanej urządzenia, a w przyszłości może być ono także elementem smart home.” – zauważa Paweł Poruszek, CEO Euros Energy, polskiego producenta pomp ciepła i lidera transformacji energetycznej. – A co najważniejsze, w przypadku pomp ciepła, ekologia idzie w parze z ekonomią. – dodaje ekspert Euros Energy.

Czy istnieje rozwiązanie idealne?

Nie bez powodu mówi się, że ogrzewanie jest sercem domu. Właściciele domów jednorodzinnych mają nieograniczone możliwości wyboru systemu grzewczego. Zarówno nowo powstałe domy energooszczędne, tradycyjne domy z termoizolacją czy bez izolacji cieplnej, można wyposażyć w pompę ciepła – inteligentne, ekonomiczne i ekologiczne rozwiązanie na miarę XXI wieku.

„Jeśli zdecydujemy się zainstalować pompę ciepła, warto wcześniej zaczerpnąć fachowej porady – najlepiej bezpośrednio u producenta, który oferuje nie tylko sam produkt, ale także montaż. Mając fachowe wsparcie, instalacja nowego czy modernizacja już istniejącego systemu ogrzewania na pewno przebiegnie sprawniej i bez niepotrzebnych niespodzianek.” – podsumowuje Paweł Poruszek z Euros Energy.

Która metoda ogrzewania jest najtańsza?

Koszty ogrzewania domu dla różnych źródeł ciepła można w łatwy sposób obliczyć za pomocą kalkulatorów dostępnych online, które wyliczą roczny koszt ogrzewania budynku dla zadanej powierzchni. Kalkulator dostępny na pobe.pl uwzględnia przy tym takie parametry jak m.in. standard energetyczny budynku, zapotrzebowanie ciepła użytkowego na ogrzewanie budynku czy liczbę mieszkańców. Jak widać na poniższym wykresie (w obliczeniach przyjęto 23% VAT), w ujęciu rocznym zdecydowanie najbardziej ekonomicznym sposobem ogrzewania budynku o powierzchni 150 m2 są pompy ciepła.

1 https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/czym-polacy-ogrzewaja-domy-i-gdzie-placa-najwiecej/fjtyds5
2 https://www.muratorplus.pl/biznes/wiesci-z-rynku/ceny-wegla-2022-ile-kosztuje-tona-wegla-aa-2Wgb-NFp1-kFbJ.html
3 http://www.cena-pradu.pl/ogrzewanie.html

materiał prasowy

Obwieszczenie w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za pierwszy kwartał 2022 r.

DeathtoStock_Wired7
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował obwieszczenie w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za pierwszy kwartał 2022 r.

Jest to obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 27 maja 2022 r. w sprawie wskaźnika cen dóbr inwestycyjnych za I kwartał 2022 r.
Jak czytamy w obwieszczeniu, w związku z art. 109 ustawy z dnia 16 grudnia 2016 r. – Przepisy wprowadzające ustawę o zasadach zarządzania mieniem państwowym (Dz. U. poz. 2260, z 2018 r. poz. 1669 i 2159 oraz z 2019 r. poz. 730) ogłasza się, że wskaźnik cen dóbr inwestycyjnych za I kwartał 2022 r. w stosunku do IV kwartału 2021 r. wyniósł 103,7 (wzrost cen o 3,7%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Zadłużenie deweloperów i części firm budowlanych w dół, jednak wciąż wysokie

firmy_budowlane_wznoszenie_budynkow_c_mondaynews.pl (1)
Liczba firm deweloperskich wpisanych na koniec marca br. do Krajowego Rejestru Długów spadła o 0,6% rdr. Równocześnie w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i w bazie informacji kredytowych BIK przybyło dłużników wykonujących roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków. W tym przypadku wzrost przekroczył 4% rdr. W zależności od rejestru, analizowane grupy mają do oddania od blisko 193 mln zł do ponad 3 mld zł, a średni dług wynosi od przeszło 41 tys. zł do niespełna 196 tys. zł. Ponadto KRD podaje, że statystyczny dłużnik zalegał ze spłatą zobowiązań 1 017 dni, czyli ponad 2 miesiące dłużej niż rok wcześniej.

Spis treści:
Ruch w rejestrach
Długi pod lupą
Mniej i dłużej

Ruch w rejestrach

Na koniec pierwszego kwartału br. do Krajowego Rejestru Długów było wpisanych 4 669 firm deweloperskich. To nieznacznie mniej niż w analogicznym okresie 2021 roku, kiedy było ich 4 695. Natomiast według danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK, sytuacja wygląda nieco inaczej. Ostatniego marca br. liczba dłużników wykonujących roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków wyniosła 15 443. Rok wcześniej było ich 14 795.

– Należy rozpatrzeć jak definiujemy branżę deweloperską. Bardzo często do dokonania tego rozróżnienia wykorzystywany jest kod PKD przedsiębiorcy, a w przypadku deweloperki ma on dość szerokie spektrum. Pod tym samym kodem mogą kryć się deweloperzy, jak również firmy, które nimi nie są, a biorą udział w procesie inwestycyjno-budowlanym. W PZFD szacujemy, że na polskim rynku może funkcjonować realnie ponad 1500 firm deweloperskich sensu stricto. To znaczyłoby, że dane dotyczące zadłużenia odnoszą się nie tylko do samych deweloperów – komentuje Mateusz Stachewicz, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Jak podkreśla radca prawny Emilia Miśkiewicz z Kancelarii Radców Prawnych JK&M, trudności w regulowaniu zobowiązań dotykają w szczególności podmioty zajmujące się wznoszeniem budynków oraz wykonujące prace wykończeniowe. One działają na zlecenie firm deweloperskich. Z kolei radca prawny Klaudyna Jarzec-Koślacz zaznacza, że na rynku jest sporo małych deweloperów realizujących lokalne inwestycje. Ma to związek z pandemią i z rosnącym zapotrzebowaniem na domy z ogródkami. Ekspert dodaje, że specyfiką branży są opóźnienia w płatnościach. Dlatego też firmy pracujące w tym sektorze znaczenie później decydują się na złożenie wniosku o wpis dłużnika np. do KRD.

– Rynek nieruchomości jest mocno przegrzany. Od dwóch lat spodziewaliśmy się, że inflacja nastąpi. Wcześniej była pandemia, teraz jest wojna u naszych sąsiadów. Banki prognozują, że do końca roku stopa procentowa podniesie się do 12,5%. Jeśli ktoś nie jest w stanie płacić wyższej raty, to obniżana jest wartość przyznawanych kredytów lub nie są one w ogóle udzielane. Deweloperzy stracili już około 70% klientów i dotyczy to wyłącznie tych kredytowych – mówi Wojciech Kuc, ekspert Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Długi pod lupą

Według danych Krajowego Rejestru Długów, zadłużenie firm deweloperskich spadło rok do roku. Na koniec pierwszego kwartału br. wyniosło 192,8 mln zł. To o 10,6% mniej niż 12 miesięcy wcześniej, kiedy było na poziomie 215,7 mln zł. W przypadku Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK też widać spadek zadłużenia wśród firm wykonujących roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków. Ostatnio wyniosło ono ponad 3,023 mld zł, tj. prawie 1,1% mniej niż rok wcześniej. Wówczas mowa była o 3,056 mld zł.

– Niespełna 193 mln zł, rozłożone na blisko 5 tys. podmiotów, nie jest zadłużeniem znaczącym, czy też w jakikolwiek sposób zagrażającym funkcjonowaniu branży deweloperskiej. Poza tym przytłaczająca większość przypadków to nie są sytuacje wynikające z niewypłacalności podmiotów i pustek w ich kasie. To ma związek z czymś w rodzaju spornych czy zaległych z jakichś powodów rozliczeń z kontrahentami. Mniej więcej po jednej trzeciej deweloperskich długów przypada na wierzytelności banków i ubezpieczycieli, firm budowlanych oraz handlowych – analizuje Jarosław Jędrzyński, ekspert z portalu RynekPierwotny.pl.

Jak stwierdza radca prawny Emilia Miśkiewicz, największy wpływ na spadek zadłużenia miał prężny rozwój inwestycji mieszkaniowych. Z nim związany jest dynamiczny wzrost cen mieszkań w Polsce, dwucyfrowy w dużych aglomeracjach. W opinii eksperta, należało spodziewać się zmniejszenia zadłużenia deweloperów. Natomiast radca prawny Klaudyna Jarzec-Koślacz z Kancelarii Radców Prawnych JK&M zaznacza, że niższe zadłużenie firm deweloperskich ma związek ze sprzedażą mieszkań z bardzo dobrą marżą. To powiązane jest z realizacją budowy jeszcze po starych cenach, kiedy koszty były niższe.

– W kontekście zadłużenia – nie da się przeoczyć problemów firm innych niż deweloperskich biorących udział w procesie budowlano-inwestycyjnym, choćby wykonawczym. Ta sytuacja nas niepokoi. Ona jest powodowana m.in. wzrostem cen energii, paliw czy materiałów budowlanych, które biją rekordy ostatnich lat – dodaje ekspert z Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Mniej i dłużej

Z kolei Klaudyna Jarzec-Koślacz zwraca uwagę na to, że – według KRD – na koniec I kw. br. średnie zadłużenie jednego dłużnika z branży deweloperskiej wyniosło prawie 41,3 tys. zł. W ciągu roku spadło więc o 10,1%, z poziomu ponad 45,9 tys. zł. Ekspert dodaje, że z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że na koniec marca br. średnie zadłużenie w badanym obszarze przekroczyło 195,9 tys. zł. To z kolei o blisko 5,2% mniej niż rok wcześniej, kiedy mowa była o ok. 206,6 tys. zł.

– Sytuacja ekonomiczna branży deweloperskiej, w tym przede wszystkim finansowa, jest obecnie najlepsza w historii pierwotnego rynku mieszkaniowego. Za nami 7 tłustych lat historycznego boomu w mieszkaniówce i krociowych zysków deweloperów. Zdecydowana większość firm jest bardzo dobrze przygotowana i zabezpieczona na nadchodzące nieco chudsze czasy hamowania koniunktury. W ub.r. tuzin deweloperów giełdowych wypracował rekordowe w historii zyski netto rzędu w sumie 1,65 mld zł, czyli ponad 80% więcej, licząc rok do roku – stwierdza Jarosław Jędrzyński.

Ponadto z danych KRD wynika, że na koniec pierwszego kwartału br. statystyczny dłużnik deweloper zalegał ze spłatą zobowiązań 1 017 dni. Rok wcześniej było to 951 dni. W opinii Wojciecha Kuca, dane te nie są zaskakujące. Generalnie deweloperzy nie są w stanie sprzedać swojego produktu po oczekiwanych cenach, zwłaszcza w trakcie trwania inwestycji. Zdaniem eksperta, najwięksi deweloperzy sobie poradzą. Natomiast gorzej będzie z mniejszymi podmiotami.

– Wydłużenie okresu zalegania w spłacie zobowiązań z całą pewnością nie jest pożądane, ale też nie jest niestety zbyt zaskakujące. To sygnał dla wierzycieli, aby podejmowali działania zmierzające do egzekwowania przysługujących im należności w sposób bardziej energiczny i zdecydowany, nie czekając na dobrą wolę dłużnika – podsumowuje radca prawny Emilia Miśkiewicz.

materiał prasowy

Napływ imigrantów napędza handel – więcej VATu trafia do budżetu

adeolu-eletu-38649-unsplash
Od początku wojny polską granicę przekroczyło 3,4 mln osób z Ukrainy – 15 proc. osiadło w stolicy, drugim najbardziej gościnnym miastem okazały się Katowice, a trzecim Wrocław. Wartość faktur wystawionych w marcu przez małe i mikrofirmy w branżach związanych z handlem detalicznym i hurtowym jest ponad 44 proc. wyższa niż w lutym.

Spis treści:
Ponad 3 miliony nowych konsumentów = rosnący popyt
Ukraińcy często odwiedzają centra handlowe

 

W kwietniu średnio ponad 7 proc. spośród wszystkich odwiedzających centra handlowe stanowili właśnie Ukraińcy.

Od 24 lutego, czyli pierwszego dnia agresji Rosji, granicę polsko-ukraińską przekroczyło 3,4 mln uchodźców z Ukrainy – wynika z danych Straży Granicznej. Mimo tego, że w ciągu ostatnich tygodni dynamika napływu Ukraińców zmalała, wciąż każdego dnia do Polski przybywa kilkanaście tysięcy osób.

Według raportu „Miejska gościnność: wielki wzrost, wyzwania i szanse. Raport o uchodźcach z Ukrainy w największych polskich miastach” przeważająca większość Ukraińców, bo aż blisko 70 proc. zdecydowała się zatrzymać na dłużej w największych ośrodkach miejskich. Najwięcej, bo aż 15 proc. spośród wszystkich uchodźców osiadło w stolicy, drugim najbardziej gościnnym miastem okazały się Katowice, a podium zamyka Wrocław. Największy wzrost ogólnej liczby ludności odnotowano natomiast w Rzeszowie – od początku wojny populacja miasta wzrosła o aż 53 proc. Kolejny na liście jest Gdańsk z wynikiem 34 proc., a za nim Katowice – 33 proc.

– Wielkość populacji Polski wynosi obecnie około 40 milionów. To oczywiście ogromne wyzwanie, z drugiej strony jest to jednak również duża szansa. Mimo ogólnie trudnej sytuacji na świecie, która niewątpliwie negatywnie wpływa na stan gospodarki, większa liczba ludności przekłada się na wzrost liczby konsumentów, co daje szanse na rozwój i ożywienie, które już widać w handlu. Ukraińcy zakładają też firmy, co widzimy po nowych profilach na faktura.pl – komentuje Grzegorz Grodek – prezes faktura.pl – platformy do wystawiania faktur.

Ponad 3 miliony nowych konsumentów = rosnący popyt

Konsekwencją napływu ukraińskich uchodźców jest wzrost popytu poprzez zwiększenie prywatnych wydatków osób przyjeżdżających do Polski ze swoimi środkami finansowymi. Ponadto, inne osoby prywatne oraz organizacje zwiększając swoje wydatki, by przyjąć uchodźców i im pomóc również przyczyniają się do napędzania sprzedaży.

Rosnącą koniunkturę w handlu potwierdzają analizy faktura.pl. Wartość faktur wystawionych w marcu przez małe i mikrofirmy w branżach związanych z handlem detalicznym i hurtowym jest ponad 44 proc. wyższa niż w lutym i o prawie 100% wyższa niż w marcu rok temu. Marzec był miesiącem szczytowym pod względem liczby Ukraińców przekraczających polską granicę. Najwięcej uchodźców wjechało do Polski w drugim tygodniu wojny. Rekordowymi pod tym względem dniami okazały się 6 i 7 marca (niedziela i poniedziałek), do kraju wjechało wtedy odpowiednio 142,3 i 141,5 tys. osób.

– Większa jest też średnia wartość VATu na fakturze w marcu tego roku w stosunku do lutego br. i marca przed rokiem. Mikrofirmy działające w branży handlu hurtowego i detalicznego wystawiają najwyraźniej większe faktury, bo więcej sprzedają. Większa niż w we wcześniejszych miesiącach jest też średnia liczba faktur wystawianych przez jedną firmę. Można zatem wnioskować, że napływ ludności znacząco wpłynął na ruch w handlu – dodaje Grzegorz Grodek z faktura.pl.

Ukraińcy często odwiedzają centra handlowe

Według Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) sprzedaż detaliczna w marcu wzrosła o aż 16,4 proc. w porównaniu z lutym 2022r. Pozytywne zmiany związane z napływem uchodźców widać też w centrach handlowych, które po długich miesiącach lockdownów ponownie zapełniają się klientami. Pomagają w tym także ukraińscy uchodźcy.

Jak wynika z analizy firmy Selectivv przeprowadzonej na podstawie obserwacji ruchu telefonów komórkowych w kwietniu średnio ponad 7 proc. spośród wszystkich odwiedzających centra handlowe stanowili właśnie Ukraińcy. W niektórych analizowanych obiektach ten wynik był nawet dwucyfrowy, a w przypadku każdego z centrów liczba gości tej narodowości rośnie regularnie z miesiąca na miesiąc.

* Dane pochodzą z faktura.pl, która jest jedną z największych w Polsce platform do wystawiania faktur – ponad 600 tysięcy faktur wystawianych rocznie. Działa od 20 lat, konto służące do wystawiania faktur ma na niej ponad 50 tys. małych firm.
materiał prasowy

Santander Bank Polska: Branża opakowań pod presją rosnących cen surowców

fabian-blank-78637-unsplash

Polski sektor produkcji opakowań, w najbliższym czasie będzie musiał się zmierzyć z kilkoma wyzwaniami. Rosnące ceny energii i surowców oraz ich mniejsza dostępność spowodowana wojną na Ukrainie przekładają się na jeszcze wyższe koszty i dużą presję cenową. Według prognoz analityków Santander Bank Polska, przedstawionych w raporcie „Branża opakowań w 2022 r. Kondycja, perspektywy i wpływ wojny”, polski sektor opakowań w tym roku będzie wart około 60 mld PLN, mimo wzrostu spodziewane jest spowolnienie jego dynamiki.

Rosyjska agresja na Ukrainę była dla krajowych przedsiębiorstw powodem wzrostu niepewności, można to zaobserwować poprzez pogarszające się nastroje przedsiębiorców w marcowych badaniach koniunktury. Z perspektywy producentów opakowań, największe pogorszenie nastrojów zanotowano w sektorze papierniczym. Wpływ na to miały zapewne obawy o wzrost cen gazu, ale również spadek dostępności celulozy importowanej z Rosji (odpowiadała za blisko 9% dostaw zagranicznych w ubiegłym roku). W segmencie opakowań z tworzyw sztucznych największe obawy dotyczą polipropylenu, którego import z Rosji odpowiadał w 2021 roku za prawie 20% dostaw zagranicznych na nasz rynek. Z kolei producenci palet i butelek szklanych powinni odczuć zwiększony popyt wobec spadku dostaw tych opakowań ze wschodu.

Struktura ekspozycji importowej opakowań z rynków Ukrainy, Rosji i Białorusi jest podobna dla Polski jak i średniej dla całej UE. W dostawach, pod względem udziału dominowały opakowania drewniane (głównie palety) i opakowania szklane. W przypadku Polski blisko 30% importowanych w 2021 roku palet pochodziło z rynku ukraińskiego, zaś kolejnych około 15% z rynku białoruskiego. To może przełożyć się na spadek dostępności palet dla sektora transportowego. Podobny scenariusz już się realizuje na rynku niemieckim, gdzie z powodu embarga na rosyjską stal zabrakło gwoździ do zbijania palet – wyjaśnia Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Źródło: Santander Bank Polska.

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w kwietniu 2022 roku wg GUS

DeathtoStock_Wired3
„Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w kwietniu 2022 roku” to jeden z najnowszych komunikatów Głównego Urzędu Statystycznego.

W kwietniu br. produkcja sprzedana przemysłu była wyższa o 13,0% w porównaniu z kwietniem ub. roku, kiedy notowano wzrost o 44.2% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego, natomiast w porównaniu z marcem br. spadła o 11,3%. W okresie styczeń – kwiecień br. produkcja sprzedana przemysłu była o 15,1% wyższa w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku, kiedy notowano wzrost o 15,4% – czytamy w raporcie GUS.

Ceny produktów rolnych w kwietniu 2022 roku

matthew-guay-148463-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt ceny produktów rolnych w kwietniu 2022 roku.

Ceny skupu podstawowych produktów rolnych  wzrosły w kwietniu 2022 r. zarówno w stosunku do miesiąca poprzedniego (o 8,7%), jak i w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku (o 45,1%). W kwietniu 2022 r. w porównaniu z poprzednim miesiącem wzrosły ceny skupu oraz ceny na targowiskach większości produktów rolnych, w tym najbardziej – żyta, jęczmienia i drobiu w skupie oraz żywca wołowego na targowiskach. Niższe były jedynie ceny ziemniaków w skupie.
W stosunku do analogicznego miesiąca poprzedniego roku, w kwietniu 2022 r. zanotowano znaczny wzrost cen skupu wszystkich produktów rolnych. Najwięcej podrożały zboża, żywiec wołowy i drób. – czytamy w raporcie GUS.

Wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej w kwietniu 2022 roku wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował wskaźniki cen produkcji budowlano-montażowej. Jest to raport za kwiecień 2022 roku.

Jak czytamy w informacji opublikowanej przez GUS, według wstępnych danych, w kwietniu 2022 r. ceny produkcji budowlano-montażowej w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły o 11,0%. Z kolei w porównaniu z marcem 2022 r. – o 1,0%.
Informacja ta zamieszczona została na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Komunikat w sprawie zmian cen produkcji budowlano-montażowej w pierwszym kwartale 2022 roku

markus-spiske-484245-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował komunikat w sprawie zmian cen produkcji budowlano-montażowej w pierwszym kwartale 2022 roku.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 20 maja 2022 r. w sprawie zmian cen produkcji budowlano-montażowej w I kwartale 2022 r.

Jak czytamy w raporcie GUS, w związku z art. 17 ust. 4 i 6 ustawy z dnia 2 kwietnia 2009 r. o zmianie ustawy o poręczeniach i gwarancjach udzielanych przez Skarb Państwa oraz niektóre osoby prawne, ustawy o Banku Gospodarstwa Krajowego oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. poz. 545 oraz z 2015 r. poz. 1169) ogłasza się, że ceny produkcji budowlano-montażowej w I kwartale 2022 r. w stosunku do IV kwartału 2021 r. wzrosły o 3,4 %.

GUS: Wskaźniki cen produkcji sprzedanej przemysłu w kwietniu 2022 roku

g-crescoli-365895-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt wskaźników cen produkcji sprzedanej przemysłu. Jest to raport za kwiecień 2022 roku.

Według wstępnych danych zgromadzonych przez GUS, ceny produkcji sprzedanej przemysłu w kwietniu 2022 r. wzrosły w stosunku do marca 2022 r. o 1,9%. Natomiast w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku – o 23,3%.
Informacja ta znajduje się na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Informacja nt zezwoleń na pracę cudzoziemców w 2021 roku

DeathtoStock_Wired3
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, w ubiegłym roku wydano w Polsce więcej zezwoleń na pracę cudzoziemców niż w roku poprzednim.

Podobna sytuacja miała miejsce w latach 2015–2019. Wówczas obserwowano w Polsce systematyczny wzrost liczby wydawanych zezwoleń. Wyjątek stanowił 2020 r. w którym obserwowany był roczny spadek liczby wydanych zezwoleń na pracę do czego mogła przyczynić się pandemia COVID-19. W 2021 r. wydano w Polsce 504,2 tys. zezwoleń na pracę cudzoziemców. Było to więcej o 97,7 tys. niż w 2020 r. oraz o 438,4 tys. więcej w porównaniu z 2015 r. Nadal najczęściej wydawane one były obywatelom Ukrainy.