Podwyżki cen ogrzewania i energii w 2022, Polacy szukają nieruchomości zapewniających niższe opłaty

tabela
Z początkiem nowego roku Polacy muszą przygotować się na wzrosty opłat związanych z utrzymaniem mieszkania. Już w grudniu 2021 mieszkańcy niektórych bloków w Warszawie otrzymali zawiadomienia o rosnących należnościach za ogrzewanie, które w większości wynikają ze wzrostu cen ciepła. Urząd Regulacji Energetyki poinformował, że w tym roku rachunek gospodarstw domowych za gaz wzrośnie średnio o 54 %. Czy jedynym sposobem na oszczędności będzie przykręcenie kaloryferów i przyzwyczajenie się do chłodniejszej temperatury w pomieszczeniach? Okazuje się, że w walce z podwyżkami cen ogrzewania istotny będzie m.in. poziom nasłonecznienia mieszkań.

 

Spis treści:
Drastyczne podwyżki cen ciepła w 2022
Słoneczne mieszkanie sposobem na drożyznę

 

 

Drastyczne podwyżki cen ciepła w 2022

Podwyżki opłat za ogrzewanie mogą być w tym roku rekordowe. Specjaliści tłumaczą to głównie wzrostem cen m.in. gazu i energii, ale także wzrostem kosztów zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Wysokość cen za ogrzewanie będzie związana także z ceną samego paliwa, a ta jak wiemy znacznie poszybowała w ostatnim roku w górę. Polacy coraz częściej łapią się za głowę, z niedowierzaniem patrząc na rachunki i szukają rozwiązania patowej sytuacji.

 

Jak bronić się przed podwyżkami? Największe znaczenie w zakresie kosztów ma oczywiście odpowiednia izolacja termiczna budynku oraz właściwy system do zarządzania, dostosowania i uruchamiania ogrzewania w zależności od warunków atmosferycznych. Sprawia on, że użytkownicy mają większą kontrolę nad kosztami. A na co szczególną uwagę powinni zwrócić wszyscy ci, którzy w nadchodzącym okresie dopiero staną przed wyborem nowego własnego „M”?

 

Słoneczne mieszkanie sposobem na drożyznę

Jak wskazują eksperci, w obliczu trwającego boomu na rynku mieszkaniowym, w celu obniżenia kosztów ogrzewania, powinniśmy postawić na wybór nieruchomości słonecznych, takich w których przez większą cześć dnia (ponad 50% czasu) zapewniony jest bezpośredni dostęp do promieni słońca.

 

– Słoneczny apartament posiadający okna od strony południowej przyjmuje do swojego wnętrza aż cztery razy więcej ciepła niż ten, który skierowany jest na północ. Dzięki temu nie musimy tak szybko włączać kaloryferów ani zapalać światła. Nie dość, że przyjemniej się w takim mieszkaniu mieszka, to dodatkową zaletą i ulgą dla właścicieli będą niższe rachunki za ogrzewanie przez cały okres użytkowania tego typu lokalu. W obecnie panujących realiach mogą być to naprawdę znaczące kwoty – wskazuje Robert Chojnacki, założyciel serwisu z nieruchomościami tabelaofert.pl. Jednocześnie dodaje i zaznacza, że: Wbrew obiegowej opinii normy doświetlenia w Polsce są jednymi z bardziej restrykcyjnych w Europie, a nowe mieszkania w zdecydowanej większości są dobrze zaprojektowane.

 

Z unikalną i niedostępną nigdy wcześniej pomocą przy wyborze dobrze nasłonecznionych mieszkań przychodzi serwis z nieruchomościami tabelaofert.pl. Jako pierwszy portal na świecie przeanalizował bowiem w swojej ofercie – nie tylko dla mieszkania, ale także dla każdego pomieszczenia osobno – to w jakich godzinach wpadają do niego bezpośrednio promienie słoneczne.

 

– Wprowadzamy na rynek innowacyjne i przełomowe narzędzie, które pomoże jeszcze lepiej dopasować mieszkanie do stylu życia naszych klientów, a w obecnej sytuacji – również obniżyć rachunki za ogrzewanie. W naszym portalu dla każdego okna mieszkania liczone jest nasłonecznienie, a następnie dla pomieszczenia zliczane są sumaryczne dane ze wszystkich okien. Dzięki temu nasi klienci po raz pierwszy mogą sprawdzić dokładnie, przez ile godzin w ciągu dnia nie tylko w ich mieszkaniach, ale nawet w każdym pomieszczeniu gościć będą promienie słoneczne – mówi Maciej Dymkowski, prezes zarządzający serwisem tabelaofert.pl.

 

Jak zapewnia Maciej Dymkowski, jest to rozwiązanie przełomowe, które do tej pory nie było dostępne w ofertach serwisów w Polsce oraz za granicą. Oprogramowanie liczy czas dostępu według czasu słonecznego dla równonocy, w godzinach od 07:00 do 17:00. Obecnie w ofercie portalu dostępnych jest już prawie 6 tys. mieszkań i domów z całej Polski, dla których klienci sprawdzić mogą nasłonecznienie.

 

Regulacje prawne w naszym kraju określają minimalny czas, w którym promienie słoneczne mają docierać do mieszkania na 3 godziny w czasie równonocy. Według tych norm maksymalny możliwy czas nasłonecznienia wynosi 10 godzin.

 

Źródło: tabelaofert.pl

Więcej gotówki dla firm dzięki gwarancjom BGK

Tomasz Rodak

W sytuacji niepewności i wyzwań wynikających z tempa inflacji, cen energii i surowców, wzrostu kosztów wynagrodzeń, zachowania ciągłości dostaw pod koniec roku, przedsiębiorcy otrzymali także pozytywną informację. Komisja Europejska wyraziła zgodę na wydłużenie przez BGK programu gwarancji faktoringowych do czerwca 2022 roku. Oznacza to dla polskich firm większą dostępność i lepsze warunki finansowania w ramach faktoringu.

Spis treści:
Podsumowanie efektów działania gwarancji faktoringowych
Jak uzyskać gwarancję?

 

Dla przedsiębiorców doświadczonych nie tylko bezpośrednio przez restrykcje pandemiczne, ale także przez zjawiska ekonomiczne będące ich następstwami, główną korzyścią z faktoringu udzielonego w ramach programu gwarancji jest poprawa płynności. W dobie galopującej inflacji istotne są również atrakcyjne warunki finansowania: wyższe limity i dłuższe okresy finansowania oraz niższe koszty. Oznacza to łatwiejszy dostęp do faktoringu, zwłaszcza dla firm w trudnej sytuacji finansowej wyjaśnia Tomasz Rodak, dyrektor sprzedaży w Bibby Financial Services, jednej z 17 firm faktoringowych działających w programie.

 

Podsumowanie efektów działania gwarancji faktoringowych

Program gwarancji faktoringowych działa od września 2020 roku, wyasygnowano na niego 11,5 mld zł. Od początku pomyślany był przez Polski Związek Faktorów i BGK jako forma dodatkowego wsparcia płynności firm w okresie pandemii. Na koniec listopada 2021 roku udzielono gwarancji na łączną kwotę 3,46 mld zł, zabezpieczając 4,7 mld zł limitów faktoringowych. Łącznie do tego momentu udzielono 683 gwarancje.

– Wykorzystanie na poziomie 30 proc. nie wydaje się duże. Z drugiej strony, widać, że rynek faktoringowy się rozpędza. Zdobyte doświadczenie powoduje, że efektywność pozyskiwania gwarancji jest coraz większa, a sam proces naprawdę mało skomplikowany dla przedsiębiorców. Na przykład w Bibby Financial Services liczba zabezpieczonych limitów wzrosła 2,5 krotnie na koniec 2021 r. w stosunku do końca 2020 r. Moim zdaniem warto jeszcze zmodyfikować niektóre warunki, aby w większym stopniu zagospodarować wyasygnowane środki i wesprzeć przedsiębiorców sprawdzonym już mechanizmem poprawiając ich sytuację finansową dodaje Tomasz Rodak.

 

Gwarancja jest dodatkowym zabezpieczeniem dla firmy faktoringowej, dzięki czemu może ona zaproponować lepsze warunki finansowania dla klienta. Maksymalne zabezpieczenie wynosi 80 proc. wartości limitu faktoringowego, a wysokość gwarancji może wynieść aż 200 mln zł, co oznacza, że przedsiębiorca może otrzymać finansowanie w kwocie nawet 250 mln zł.

Jak uzyskać gwarancję?

Program gwarancji faktoringowych dostępny jest dla przedsiębiorstw działających w każdej branży, poza instytucjami finansowymi korzystającymi z faktoringu. Skorzystać mogą firmy każdej wielkości, zarówno te z segmentu MŚP jak i duże przedsiębiorstwa. Warunkiem otrzymania gwarancji jest spełnienie wymagań BGK.

Formalności związane z przyznaniem gwarancji przedsiębiorca realizuje w jednym miejscu – u swojego faktora. Dzięki temu procedura jest szybka i bardzo prosta.

 

 

Źródło: Bibby Financial Services.

Kolejne podwyżki stóp procentowych. Będzie trudniej na rynku nieruchomości?

Śliczna 36i6 wizualizacja

Ubiegły rok w branży nieruchomości zostanie najprawdopodobniej zapamiętany jako okres hossy, wzrostu i szeroko pojętej prosperity. Rok 2022 maluje się jednak dwojako. Z jednej strony możliwy jest powrót do zrównoważonego rynku, spokojniej rosnących cen i wyhamowania rozpędzonego boomu sprzedażowego, z drugiej jednak pojawiają się symptomy kolejnych wzrostów.

Spis treści:
Będzie jeszcze drożej?
Ceny wyhamują?
Prognoza sytuacji na rynku nieruchomości

Według NBP w 2022 roku najprawdopodobniej nie zmieni się wiele względem tego, co widzimy już dzisiaj. Z opublikowanych danych wynika, że mieszkania na rynku pierwotnym podrożały w ostatnim kwartale o ponad 2%, a na rynku wtórnym o 5%. Aktualnie rynek mieszkaniowy w dużej mierze definiuje dysproporcja popytowo-podażowa. W nadchodzącym roku możliwy jest jednak powrót do równowagi, o ile strona popytowa nieco osłabnie, a produkcja mieszkań z jakiegoś powodu istotnie nie zwolni. Według Jarosława Jędrzyńskiego, eksperta portalu RynekPierwotny.pl, najważniejszymi czynnikami mogącymi wpłynąć na rozwój rynku nieruchomości mieszkaniowych są postępująca inflacja, załamanie notowań złotego, perspektywa drastycznych podwyżek stóp procentowych w kolejnych miesiącach, wejście w życie regulacji Polskiego Ładu, inwestycyjna mobilizacja funduszy PRS czy wciąż nieznana perspektywa wygaszenia pandemii (RynekPierwotny.pl).

Będzie jeszcze drożej?

Prognozy są dość różnorodne i zależą od tego, na czym dokładnie będziemy skupiać naszą uwagę. Polski Instytut Ekonomiczny spodziewa się aż 10% wzrostu cen mieszkań w 2022 roku i 8% wzrostu w roku 2023. Zgodnie z ich analizą będzie to spowodowane rosnącą presją kosztową – głównie skokowym wzrostem cen materiałów oraz wysoką dynamiką wynagrodzeń w budownictwie. Wzrost cen nieruchomości powinna nieco ograniczać duża liczba nowych mieszkań oddawanych do użytku. W okresie od stycznia do października była ona o 4,1% większa niż w 2020 r. Taki wynik oznacza dynamiczne przyspieszenie w ostatnich 3 miesiącach – średni wzrost w samym III kwartale przekraczał 8% r./r. Zauważalnie rośnie również liczba zaczynanych prac budowlanych – obecnie jest ona nawet o 23% większa niż w latach 2018 i 2019. Jeszcze bardziej wzrosła ilość wydawanych pozwoleń na budowę. PIE jest zdania, że ta aktywność powinna przyśpieszyć w 2022 r. i utrzymać się na wyższym poziomie przez najbliższe 2 lata. Spowolnienie będzie można zaobserwować prawdopodobnie dopiero w kolejnych latach, kiedy to największym problemem stanie się niedobór gruntów inwestycyjnych w dobrych lokalizacjach.

– Ceny mieszkań będą wzrastać, ponieważ ceny praktycznie wszystkich materiałów budowlanych rosną, a na dodatek mamy jeszcze inflację. Tym samym przeciętny Kowalski postanawia wyciągnąć swoje oszczędności z lokat i umieścić je właśnie na rynku mieszkaniowym. Deweloperzy w większości przypadków z góry zapowiadają wzrost cen w niedalekiej perspektywie również dlatego, że wkrótce trzeba się będzie podporządkować nowym przepisom prawnym – Ustawie Deweloperskiej i Nowemu Ładowi – mówi Wojciech Orzechowski, deweloper, mentor, twórca Warsztatów WIWN(R), wydawca Strefy Nieruchomości®. Podobnie myśli Karolina Opach, kierownik działu sprzedaży w spółce Quelle Locum. – Moim zdaniem ceny nie tyle utrzymają obecny wzrost, co jeszcze go przebiją. Symptomów zbliżających się podwyżek jest wiele. Inflacja, podwyżka stóp procentowych, drożejące materiały i działki wpłyną znacząco na wzrost cen mieszkań. Wszystko to będzie skutkować mniejszą zdolnością kredytową i mniejszą szansą na zakup własnego mieszkania. Jeszcze bardziej niż teraz przejdą więc one w ręce inwestorów, którzy dysponują gotówką. Kupujący, którzy czekają na gwałtowny spadek cen w 2022 r., będą więc rozczarowani – zauważa.

Ceny wyhamują?

Innego zdania są natomiast analitycy Pekao, którzy wskazują, że w przyszłym roku czeka nas jednak zahamowanie wzrostu cen nieruchomości – prawdopodobnie w II kwartale 2022 r. Ich zdaniem wzrost stóp procentowych może doprowadzić do wypchnięcia z rynku część inwestorów finansujących zakup lokalu kredytem. Eksperci przewidują, że ceny nieruchomości wzrosną wtedy o 3,2%, jednak w drugiej połowie 2022 r. wzrosty te wyhamują. Podobnego zdania jest również analityk HRE Investments Bartosz Turek – jego zdaniem 2022 rok może być czasem względnego uspokojenia branży. Przez ostatnie kwartały na wzrost cen mieszkań składało się wiele czynników: dynamiczny wzrost wynagrodzeń, sprawna odbudowa gospodarki czy rosnący optymizm rodaków. Wiele wskazuje jednak na to, że niektóre z tych czynników stracą przynajmniej część swego impetu. Ważne dla rozwoju sytuacji były najniższe w historii stopy procentowe. Jednak w konsekwencji trzech podwyżek raty kredytów mieszkaniowych również powinny pójść w górę. To może przełożyć się na mniejszy popyt na mieszkania, jednak wcale nie musi, jeśli na przykład rządowy program kredytów bez wkładu własnego okaże się sukcesem.

– Drastyczne załamanie rynku jest mało prawdopodobne. Bardziej realny scenariusz jest taki, że rynek  faktycznie nieznacznie się ochłodzi, ale tylko do pewnego punktu. Siłą rozpędu ceny nie zmienią się przez zimę, ale zmiany mogą być zauważalne już wiosną. Pod koniec roku spodziewam się większego wyhamowania, a nawet pewnych spadków cen w dużych miastach. Wszystko jest zależne od tego, jak będą się zachowywały pary walutowe złoty-euro oraz złoty-dolar USD. Jeżeli złotówka będzie bardzo słaba, to  wiele mieszkań w większych miastach może zostać wykupionych przez zagraniczne fundusze – mówi Cezary Chybowski, prezes Reliance Polska, właściciel portalu inwestycyjnego Obligain.

Prognoza sytuacji na rynku nieruchomości

Na chwilę obecną trudno jest stwierdzić, który scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Nie da się jednak ukryć, że dalszy wzrost cen nieruchomości jest jak najbardziej możliwy i pojawia się w wielu przewidywaniach ekspertów. Zasadne wydaje się więc zadanie pytania czy dalsze wzrosty mogą w końcu doprowadzić do powstania bańki na rynku nieruchomości? Badania globalne wskazują, że takie ryzyko jest w Polsce jednym z najniższych wśród wszystkich państw Unii Europejskiej. Dlaczego tak jest tłumaczy Bartłomiej Rzepa, członek zarządu spółki realizującej inwestycję Osiedle Symbioza: – Po pierwsze, za wzrostem cen mieszkań idą podobne wzrosty, jeśli chodzi o zamożność Polaków. To zdecydowanie wyróżnia nas na tle innych państw w Europie. Po drugie, stosunkowo dużo mieszkań jest kupowanych w naszym kraju za gotówkę. W tym względzie sytuacja wygląda na bezpieczną i przewidywalną.

Artykuł ekspercki / materiał prasowy

Dynamika produkcji sprzedanej przemysłu wg GUS

biznesman1
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport nt produkcji sprzedanej we wrześniu br.

We wrześniu 2021 roku produkcja sprzedana przemysłu była wyższa o 8,8% w porównaniu z wrześniem ub. Roku. Wówczas bowiem, według danych GUS, odnotowano wzrost o 5,7% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. Z kolei w porównaniu z sierpniem br. wzrosła o 11,0%. Jak podają eksperci GUS, w okresie styczeń – wrzesień br. produkcja sprzedana przemysłu była o 15,5% wyższa w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku, kiedy notowano spadek o 3,2%.

Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym, we wrześniu br. produkcja sprzedana przemysłu ukształtowała się na poziomie o 8,7% wyższym niż w analogicznym miesiącu ub. roku i o 0,9% wyższym w porównaniu z sierpniem br. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Przyszłość należy do gospodarki cyrkularnej

2c41f98380f4506c65fd5fb4fdc2a1fc
Coraz więcej mówi się o dawaniu „drugiego życia” przedmiotom – przerabianiu ich bądź podarowaniu komuś, komu jeszcze mogą posłużyć. Tam, gdzie tylko jest to możliwe, warto postawić na rozwiązania, które ograniczą nasz wpływ na środowisko i pozwolą na ponowne wykorzystanie zasobów. A jednym z najcenniejszych z nich – dla nas wszystkich – jest oczywiście woda, którą z powodzeniem można poddawać recyklingowi. Ważne jest jednak również ograniczenie emisji szkodliwych gazów cieplarnianych. W tym celu warto zwrócić się w stronę zasobów, które są niemal na wyciągnięcie ręki, jak np. biogaz. Gospodarkę obiegu zamkniętego wspiera też Unia Europejska, poprzez Zielony Ład.

Spis treści:
Fundusze europejskie na rzecz zielonej energii
Biogaz z obiegu

Ziemia za nami nie nadąża. W tym roku na 29 lipca przypadł tzw. dzień długu ekologicznego. Oznacza to, że w siedem miesięcy ludzkość zużyła wszystkie zasoby ziemi, które mogą naturalnie odnowić się w ciągu roku. Co więcej, według Światowej Organizacji zdrowia do 2025 r., połowa ludzi na świecie będzie mieszkać na obszarach dotkniętych niedostatkiem wody.

W dobie coraz częściej powtarzających się susz, każdy odzyskany litr wody jest na wagę złota. Stąd tyle akcji świadomościowych, np. w kwestii deszczówki czy wody szarej – i ich ponownego zastosowania. Nie mniej ważne dla przyszłości naszej planety jest ograniczanie produkcji odpadów (np. plastikowych sztućców, których produkcja musiała zostać zaprzestana), czy oddawanie niepotrzebnych ubrań zamiast ich wyrzucenia. Działania te to tylko kilka z przykładów, jak w praktyce wygląda gospodarka obiegu zamkniętego. Jest ona ważnym elementem Zielonego Ładu – europejskiej strategii, której najważniejszym celem jest uzyskanie neutralności dla klimatu w Europie do 2050 roku.

Fundusze europejskie na rzecz zielonej energii
W ramach długofalowej strategii, jaką jest Zielony Ład, funkcjonuje wiele programów służących wprowadzaniu w krajach członkowskich Unii Europejskiej zrównoważonych i efektywnych gospodarczo rozwiązań. Jeden z przykładowych to Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko (FEnIKS) – program, który zastąpił ostatnie dwie edycje Programu Infrastruktura i Środowisko. FEnIKS oznacza zainwestowanie w infrastrukturę, klimat i środowisko ponad 25 mld euro. Środki te zostaną przeznaczone m.in. na gospodarowanie wodą pitną, a także ściekami i odpadami komunalnymi. Aż 320 mln euro ma wesprzeć transformację w kierunku gospodarki o obiegu zamkniętym.
Aby gospodarka obiegowa była skuteczna, wymagane są nowoczesne, kompleksowe i sprawdzone technologie. Recykling wody jest na to dobrym przykładem. Do skutecznego odzyskiwania wody niezbędne są systemy, które stosuje się na etapie: od jej poboru i transportu, przez uzdatnianie, analizowanie, monitorowanie, oczyszczanie, aż po zwrot do środowiska.

– Posiadamy skuteczne rozwiązania dopasowane do wymaganych standardów jakościowych, zależnych od przeznaczenia uzdatnianej wody – tego, czy będzie wykorzystana np. w przemyśle, do celów spożywczych czy nawadniania pól. Chcemy przywracać społeczeństwu to, co do niego należy – czyli cenne zasoby wodne, które dzięki zaawansowanej technologii mogą funkcjonować cyrkularnie, z korzyścią dla środowiska. To zasługa zdobywanego przez dekady doświadczenia i sprzedaży produktów w 150 krajach. Tylko dzięki domknięciu obiegu wody, tego cennego surowca może nie zabraknąć. Koncentrujemy swoje wysiłki na tym, by dostęp do bezpiecznej wody był możliwy w każdym zakątku świata – mówi Rafał Bonter, Prezes Zarządu Xylem Water Solutions Polska.

Biogaz z obiegu
Istotnym elementem Europejskiego Zielonego Ładu w kontekście obniżenia szkodliwej emisji dwutlenku węgla, jest rozwój infrastruktury umożliwiającej produkcję biogazu. Polska, zgodnie z decyzjami podjętymi na szczycie UE w lipcu 2020 roku, ma otrzymać aż 3,5 mld euro z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji na działania przyspieszające dekarbonizację polskiej gospodarki.

Z FST wsparcie otrzymają inwestycje w rozwój gospodarki o obiegu zamkniętym, w tym m.in. działania mające na celu zapobieganie powstawaniu odpadów, efektywne zarządzanie zasobami, recykling, a także technologie na rzecz czystszej energii – energii odnawialnej oraz redukcji emisji gazów cieplarnianych. W tę strategię świetnie wpisują się właśnie biogazownie, które produkują nie tylko energię odnawialną, ale też bionawozy z odpadów rolniczych.

– Systemy odzyskiwania biogazu oferują liczne korzyści poza kontrolą brzydkiego zapachu, odzyskiwaniem metanu i produkcją odnawialnej energii. Ustabilizowane odcieki zwiększają wartość jako nawóz względem surowego obornika z powodu zwiększonej dostępności minerałów, w szczególności azotu. Części stałe wytwarzane mają z kolei wartość jako dodatki do gleby, ziemia doniczkowa lub kompost. Dla większości hodowców żywego inwentarza wykorzystanie biogazu na miejscu zmniejsza zużycie innej energii, ograniczając koszty operacyjne. Inni duzi producenci mogą tę energię nawet sprzedawać – dodaje Rafał Bonter, Prezes Zarządu Xylem Water Solutions Polska.

Źródło: Xylem Water Solutions Polska.

Miejsce w garażu podziemnym na wagę złota – o ok. 17,2 mln więcej samochodów osobowych w Polsce

Bez tytułu
Od 2010 do 2020 roku liczba zarejestrowanych samochodów osobowych w Polsce wzrosła z ok. 17,2 mln do ponad 25,1 mln, co stanowi wzrost o 45,7%. Na koniec ubiegłego roku w Warszawie zarejestrowanych było ponad 1,4 mln aut, aż o 53% więcej niż jeszcze 10 lat temu. Trend ten powoduje potrzebę wygospodarowania coraz większej przestrzeni na ich parkowanie.

Spis treści:
Samochodów przybywa w zastraszającym tempie
Ceny miejsc parkingowych w stolicy robią wrażenie

Problem widoczny jest szczególnie w największych aglomeracjach, takich jak Warszawa, Kraków, Wrocław czy Trójmiasto, gdzie dodatkowo stale rozszerzane są strefy płatnego parkowania. Jak wynika z danych serwisu z nieruchomościami tabelaofert.pl, koszt nabycia miejsca postojowego w garażu podziemnym w stolicy wynosi średnio 35 000 PLN, choć w nieruchomościach premium może być to nawet 150 000 PLN.

Samochodów przybywa w zastraszającym tempie
Według danych GUS liczba zarejestrowanych samochodów osobowych w Polsce każdego roku jest coraz większa. W przypadku analizowanych w poniższej tabeli sześciu wybranych miastach, najbardziej wyraźny wzrost liczby pojazdów na przestrzeni ostatnich 10 lat odnotowano we wspomnianej wcześniej Warszawie (o 53,0% więcej), Wrocławiu (o 51,7% więcej) oraz Krakowie (o 50,3% więcej). Nieco mniej aut, choć i tak bardzo dużo, przybyło w Łodzi (o 40,8% więcej), Gdańsku (o 42,4% więcej) i Poznaniu (o 45,5% więcej).
Liczba zarejestrowanych samochodów osobowych na koniec 2010 i 2020 roku.
Rosnąca liczba samochodów osobowych w Polsce powoduje potrzebę wygospodarowania coraz większej przestrzeni na ich parkowanie.

– Jest to szczególnie widoczne na starszych osiedlach z wielkiej płyty, które nie były projektowane na tak dużą liczbę pojazdów, przez co każda uliczka w pobliżu jest teraz zapełniona przez samochody mieszkańców. Sprawia to, iż nabywcy nowych mieszkań zaczęli zwracać niezwykle dużą uwagę na oferowane przez deweloperów miejsca postojowe. Dodatkowo, własne miejsce parkingowe staje się teraz szczególnie istotne, gdy miasta stale rozszerzają strefy płatnego parkowania, jednocześnie podnosząc opłaty za postój w nich – wyjaśnia Wojciech Marzec, starszy analityk działu REDNET Consulting, spółki zajmującej się kompleksową analizą rynku nieruchomości z wykorzystaniem nowoczesnych metodologii badawczych.
Celem rozszerzania stref płatnego parkowania jest m.in.: zwiększenie rotacji parkujących pojazdów, poprawienie sytuacji parkingowej mieszkańców i realizacja polityki transportowej miasta, w tym uatrakcyjnienie komunikacji publicznej.

– Przykładowo w Warszawie 15 listopada 2021 r. strefa płatnego parkowania rozszerzyła się o dwie kolejne dzielnice – Żoliborz i Ochotę. Ponadto trwają pracę nad powiększeniem strefy o północny Mokotów, tj. część Dolnego i Górnego Mokotowa, a także część Pragi Południe – Saska Kępa wraz z okolicami – dodaje Wojciech Marzec.

Ceny miejsc parkingowych w stolicy robią wrażenie
Ceny miejsc postojowych w inwestycjach zależą od miasta, a także lokalizacji i charakterystyki projektu deweloperskiego. Im bliżej centrum miasta jest położona inwestycja, tym cena miejsca postojowego będzie wyższa.
– Największy wpływ na cenę miejsc parkingowych mają drożejące grunty budowlane oraz wysoki koszt wybudowania podziemnej hali garażowej. Często koszt wybudowania jednego miejsca postojowego przewyższa cenę jego sprzedaży. Wycena miejsca postojowego jest również zależna od jego usytuowania w hali garażowej (przy ścianie, słupie) czy bliskości do wejścia do klatki schodowej lub kondygnacji parkingu – im niższa kondygnacja i dalej od wyjazdu tym taniej – mówi ekspert REDNET Consulting.

Cena miejsca postojowego zależy też przede wszystkim od jego rodzaju. Jak podaje serwis z nieruchomościami tabelaofert.pl, chcąc nabyć w Warszawie zewnętrzne, naziemne miejsce postojowe musimy liczyć się średnio z wydatkiem rzędu 15 000 PLN, zaś pojedyncze miejsce w garażu podziemnym to koszt około 35 000 PLN. Podwójne, zależne miejsca w garażu podziemnym kosztują średnio 50 000 PLN, a platformy parkingowe 29 000 PLN. Jak informują jednocześnie analitycy serwisu, ceny za pojedyncze miejsce w garażu podziemnym usytuowanym w nieruchomościach o standardzie premium, wynieść mogą w stolicy nawet ponad 150 000 PLN.

– Najtańszym rozwiązaniem są zewnętrzne miejsca naziemne. Jednakże w wielu inwestycjach nie przewidziano ich realizacji, ze względu na drogie grunty budowlane oraz konieczność zrealizowania na terenie inwestycji odpowiedniej ilości terenów zieleni. Ponadto większość nabywców mieszkań preferuje zaprojektowanie na terenie inwestycji placu zabaw czy miejsc odpoczynku z elementami małej architektury kosztem dodatkowych naziemnych miejsc postojowych. Najwięcej takich miejsc można znaleźć w dzielnicach peryferyjnych, gdzie ceny działek budowlanych są o wiele niższe niż w dzielnicach centralnych – podsumowuje Wojciech Marzec.

Źródło: REDNET 24.

Koniunktura w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i usługach wg GUS

ej-yao-194786-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował komunikat nt koniunktury w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i usługach. Jest to raport za grudzień 2021 roku.

Jak czytamy w komunikacie GUS, w grudniu 2021 roku wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w większości prezentowanych obszarów gospodarki kształtuje się na poziomie niższym od notowanego w listopadzie br. W większości badanych obszarów odnotowuje się pogorszenie składowych „prognostycznych”. Z kolei w przypadku składowych „diagnostycznych” – pogorszenie lub brak zmian.

Najlepiej i jednocześnie korzystnie[1] koniunkturę oceniają jednostki z sekcji działalność finansowa i ubezpieczeniowa oraz informacja i komunikacja, natomiast najbardziej pesymistycznie – podmioty z sekcji zakwaterowanie i gastronomia.


[1] Poprzez sformułowanie „korzystnie” (dodatnia wartość wskaźnika) rozumiemy sytuację, gdzie odsetek przedsiębiorców spodziewających się poprawy sytuacji gospodarczej ich podmiotów w najbliższych trzech miesiącach lub obserwujących taką poprawę, przeważa nad odsetkiem przedsiębiorców oczekujących jej pogorszenia.

Transport ma teraz pod górkę – rośnie niepokój w branży

Tomasz Rodak

Transport zanotował największe pogorszenie nastrojów wśród wszystkich branż badanych w ramach Bibby MSP Index, który diagnozuje koniunkturę małych i średnich firm. Sub-indeks dla tej branży zmniejszył się aż o 7,5 pkt w porównaniu z poprzednią, wiosenną, falą badania i obecnie utrzymuje się na granicy kryzysu – 50,2 pkt.

Spis treści:
Rośnie niepokój w branży
Kierowca pilnie poszukiwany
Niższa sprzedaż
Branża w długach
Finansowanie pilnie potrzebne
Pomocny faktoring

Skąd takie załamanie nastrojów w branży? Polski transport od kilku już lat systematycznie umacniał swoją pozycję na rynku przewozów międzynarodowych. Pandemia zbytnio temu nie zaszkodziła. Po przejściowych spadkach, popyt na usługi polskich przewoźników szybko wrócił do poziomu sprzed kryzysu. Pomógł w tym m.in. dynamiczny wzrost e-commerce oraz rozwój sieci dystrybucji.

Rośnie niepokój w branży

Wiele firm transportowych zaczyna się obawiać wyraźnego wzrostu kosztów prowadzenia biznesu, który i tak nie należy do najłatwiejszych za sprawą zatorów płatniczych i dużej konkurencyjności.

– Faktem stał się unijny Pakiet Mobilności, a firmy wymagają szybkich inwestycji w nowoczesne technologie. Wyzwaniem pozostaje zachowanie płynności, zwłaszcza że kolejne półrocze ma upłynąć pod znakiem mniejszej sprzedaży, a więc i zysków, przy niedoborze kierowców. Do tego rosną ceny paliw a wyższe stopy procentowe przekładają się na większe raty leasingu czy kredytu

– wyjaśnia Tomasz Rodak, dyrektor sprzedaży Bibby Financial Services, spółki, która od 10 lat regularnie prowadzi badanie Bibby MSP Index.

Kierowca pilnie poszukiwany

Transport, obok budownictwa, jest jedyną branżą, która w badaniu Bibby MSP Index częściej przewiduje spadek zatrudnienia (22 proc.) niż jego wzrost (16 proc.). To oznaka coraz większych problemów kadrowych na rynku przewozów. Zdaniem ekspertów niedobór kierowców w przyszłym roku może sięgnąć nawet 200 tys. etatów.
Sporym wyzwaniem dla całej branży jest zapowiedź wejścia w życie unijnego Pakietu Mobilności, który wprowadza m.in. nowe stawki godzinowe dla kierowców. Od lutego 2022 r. na terenie Unii Europejskiej kierowcom będzie przysługiwało minimalne pełne wynagrodzenie odpowiednie do kraju, w którym jeżdżą. Powszechnie stosowane dodatki (diety za podróże służbowe, ryczałty za noclegi) nie będą przy tym uznawane za część wynagrodzenia. To może oznaczać drastyczne podwyżki płac kierowców. Związek Pracodawców Transport i Logistyka Polska szacuje, że konieczność uwzględnienia nowych regulacji może kosztować polskich przewoźników nawet 14 mld zł rocznie.

Niższa sprzedaż

Największa część respondentów w branży transportowej – ze wszystkich badanych – uważa, że sprzedaż się nie zmieni (sądzi tak blisko połowa z nich). Tutaj jednak są też najmniejsze różnice między tymi, którzy prognozują wzrost zamówień (24 proc.) a ich spadek (22 proc.). Potwierdzają to inne badania. Z listopadowego odczytu MIK (Miesięczny Indeks Koniunktury) wynika, że w październiku br. aż 39 proc. firm branży TSL odnotowało spadek wartości sprzedaży m/m, a co czwarta firma – spadek o ponad 10 proc. – informował Polski Instytut Ekonomiczny.

Branża w długach

Mniej transportowców niż średnia w badaniu Bibby MSP Index spodziewa się poprawy sytuacji płynnościowej w najbliższym półroczu, a więcej jej spadku (12 proc. versus 16 proc.). Rzadziej niż inni badani, dostrzegają to, że po pandemii jest mniej nierzetelnych firm. Częściej za to wskazują na widoczne pogorszenie sytuacji pod tym względem i widzą więcej przestępstw oraz nieuczciwości w biznesie.
Chociaż badani nie różnią się w swoich ocenach dotyczących zatorów płatniczych a przeprowadzone testy statystycznie nie wykazały żadnych istotnych różnic, jeśli chodzi o takie zmiennie jak branża czy rozmiar zatrudnienia, to oceny w przypadku branży transportowej są lekko poniżej wartości średnich dla całego badania. Nieco ponad jedna czwarta z nich uważa, że kontrahenci płacili gorzej i nieregularnie, a zaledwie 4 proc., że lepiej. 70 proc. uważa, że płacili tak samo.
Według KRD zaległości branży transportowej są najwyższe w historii i na koniec maja wyniosły prawie 1,2 mld złotych. Większość z nich stanowią nieuregulowane rachunki najmniejszych firm przewozowych. Na zapłatę od nich czekają głównie banki oraz firmy leasingowe i faktoringowe. Jednocześnie, prawie 15 proc. zadłużenia transportowcy mogliby spłacić, odzyskując własne należności od swoich kontrahentów. Do tego 1/3 firm transportowych płaci zobowiązania z opóźnieniem przekraczającym 60 dni.

Finansowanie pilnie potrzebne

Rosnące zadłużenie branży to bez wątpienia efekt silnej konkurencji oraz zmieniających się regulacji prawnych. Wymuszają one na firmach m.in. inwestycje w nowoczesne technologie i sprzęt, jak nowe ciągniki, informatyzację procesów, optymalizację sieci transportowych, automatyzację obsługi. Widoczne jest to w badaniu Bibby MSP Index.
Reprezentanci branży transportowej istotnie częściej niż inni podali, że w ostatnich miesiącach nie starali się o żadne finansowanie. Tak odpowiedziało 82 proc. respondentów transportu wobec średniej na poziomie 65 proc. i np. 58 proc. w przypadku branży produkcyjnej. Jeśli jednak chodzi o przyszłość, sytuacja wyraźnie się zmienia. Transportowcy częściej niż badani z innych branż wskazywali na potrzebę inwestycji. Ich wzrostu spodziewa się aż 36 proc. respondentów (wobec średniej badania na poziomie 29 proc.). Przedstawiciele branży transportowej istotnie częściej wskazują też (obok branży usługowej) na wzrost w obszarze zewnętrznego finansowania bieżącej działalności. Różni ich to np. od badanych z sektora budowlanego, którzy z kolei częściej prognozują, że wielkość zewnętrznego finansowania w nadchodzącym półroczu nie zmieni się.

Pomocny faktoring

Rosnące koszty działalności i zapotrzebowanie na nowe inwestycje, przy problemach z płynnością, to wydatek, którego wiele mniejszych firm transportowych może nie udźwignąć bez zewnętrznego finansowania.

– Z badania Bibby MSP Index wiemy, że ponad jedna trzecia przedsiębiorców działających w branży transportowej planuje w najbliższym półroczu zwiększyć wydatki na inwestycje. Ogromnym obciążeniem dla branży będzie sprostanie w kolejnych latach wymogom dotyczącym redukcji emisji gazów cieplarnianych. Już teraz zleceniodawcy transportu przywiązują coraz większą wagę do kwestii środowiskowych i wymagają ekologicznej floty. Niezwykle atrakcyjny w tej sytuacji może być faktoring, który dzięki zabezpieczeniu płynności, daje komfort w zakresie planowania inwestycji

– wyjaśnia Tomasz Rodak.

Współpraca z doświadczoną firmą faktoringową powinna na stałe wpisać się w działalność przedsiębiorstw transportowych. Gotówka uzyskana od faktora – w ciągu 24 h od wystawienia faktury – pozwalała nie tylko na bieżące regulowanie płatności niezbędnych do realizacji frachtu, ale i dalszy rozwój przedsiębiorstwa. Dodatkowo, firma taka jak Bibby Financial Services, sprawdzi się tutaj świetnie jako partner, który także zweryfikuje np. nowego zagranicznego odbiorcę, nada limit, ubezpieczy transakcję i wreszcie będzie monitorował płatności, zmniejszając ryzyko bolesnej wpadki.

Źródło: Bibby Financial Services.

Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-listopad 2021 roku wg GUS

analiza
GUS opublikował raport nt budownictwa mieszkaniowego. Raport dotyczy okresu od stycznia do listopada 2021 roku.

Jak czytamy w informacji opublikowanej na oficjalnej stronie internetowej GUS (Główny Urząd Statystyczny), w okresie od stycznia do końca listopada 2021 roku oddano do użytkowania więcej mieszkań niż w 2020 roku. Wzrosła również liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia. Wzrostowi uległa też liczba dokonanych zgłoszeń z projektem budowlanym oraz liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto.

GUS: Dynamika sprzedaży detalicznej w listopadzie br.

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował informację nt dynamiki sprzedaży detalicznej. Jest to raport za listopad 2021 roku.

Jak wskazuje GUS, sprzedaż detaliczna[1] w cenach stałych w listopadzie 2021 r. była wyższa niż przed rokiem o 12,1% (wobec spadku o 5,3% w listopadzie 2020 r.). W porównaniu z październikiem 2021 r. miał miejsce spadek sprzedaży detalicznej o 1,0%. W okresie styczeń-listopad[2] 2021 r. sprzedaż wzrosła r/r o 7,7% (wobec spadku o 3,1% w 2020 r.)
[1] Dane dotyczą przedsiębiorstw handlowych i niehandlowych o liczbie pracujących powyżej 9 osób. Grupowania przedsiębiorstw dokonano na podstawie PKD 2007, zaliczając przedsiębiorstwo do określonej kategorii według przeważającego rodzaju działalności, zgodnie z aktualnym w omawianym okresie stanem organizacyjnym. Odnotowane zmiany (wzrost/spadek) wolumenu sprzedaży detalicznej w poszczególnych grupach rodzajów działalności przedsiębiorstw mogą zatem również wynikać ze zmiany przeważającego rodzaju działalności przedsiębiorstwa oraz zmian organizacyjnych (np. połączenia przedsiębiorstw). Nie ma to wpływu na dynamikę sprzedaży detalicznej ogółem.

[2] W danych narastających uwzględniono korekty dokonane przez jednostki sprawozdawcze.

Źródło: GUS.

Inflacja i zatory w łańcuchach dostaw – jak sprzedawcy powinni przygotować się na okres przedświąteczny?

analiza
Tegoroczny czas przecen w e-handlu jest bezprecedensowy. W czasie Black Friday sprzedaż merchantów wzrosła nawet o 25 proc.*. Równie gorący będzie okres przedświąteczny. Przed sprzedawcami nowe wyzwania. Wzrost inflacji o prawie 7 proc., zatory w łańcuchach dostaw – to tylko niektóre z nich. W jaki sposób powinni przygotować się do tego intensywnego czasu?

Spis treści:
Wyzwanie dla e-commerce
Produkt ważniejszy niż cena
Alternatywy
Zarządzanie reklamami
Płatności odroczone
E-mail marketing
Promocje
Będą duże zyski?

Jak pokazują badania: „E-commerce to nie jest już dodatkowy kanał sprzedaży, a kluczowa część biznesu. Na e-commerce otwierają się mali i duzi przedsiębiorcy” (raport „Co ugryzie e-commerce w 2021 roku”). I nie tylko firmy zaufały sklepom internetowym, w 2021 roku aż 77 proc. internautów zaczęło kupować w sieci (raport „E-commerce w Polsce 2021”). To zaś sprawiło, że znacząco zmieniły się zachowania zakupowe polskich konsumentów. E-sklepy stały się jeszcze popularniejsze. To nie jedyne powody, dla których kupujący zwrócili się w ich stronę. Duży wpływ na to ma również inflacja. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, ceny w Polsce mogą wzrosnąć nawet o 7 proc. (dane z 30 listopada 2021 roku). To, że produkty drożeją sprawia, że klienci szukają jak najkorzystniejszych ofert. Te zaś łatwiej odszukać w sieci. Dodatkowo restrykcje związane z pandemią COVID-19 powodują zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw i niedobory w dostarczaniu produktów konsumenckich do sklepów. Zwiększają się także koszty dostarczenia towarów do sprzedawców, co powoduje podwyżki cen produktów. Takie zdarzenia generują nie tylko wzrost cen towarów, ale też fakt, że handlowcy mają ich ograniczoną ilość.

Wyzwanie dla e-commerce
W tym ujęciu e-commerce może stać się bezpiecznym i tańszym miejscem do robienia zakupów. Jednak żeby e-handel odpowiedział na problemy klasycznego retailu, musi się na to przygotować.

– Kiedy ceny rosły szybko lub sytuacja gospodarcza była niepewna, e-handel zawsze wygrywał. Teraz mamy sytuację, kiedy ciężko znaleźć poszukiwany towar, ludzie szukają oszczędności, a po ubiegłym roku są nauczeni i przekonani do zakupów w internecie. Znacznie łatwiej przeszukiwać oferty sklepów, poszukując idealnego, wymarzonego prezentu z kanapy w salonie niż spędzać kolejne godziny w centrach handlowych. Łatwiej też porównać ceny. To szansa i wyzwanie dla sklepów internetowych. Znane wszystkim zakłócenia w łańcuchach dostaw sprawią, że w czwartym kwartale w e-commerce, sama dostępność towarów będzie zdecydowanie ważniejszym czynnikiem do podjęcia decyzji zakupowej, niż niski koszt produktu – mówi Sebastian Muliński z IdoSell. – Sprzedawcy powinni więc przygotować się do tego okresu ze szczególną uważnością.
O czym więc powinni pamiętać merchanci na finiszu Q4? Szczególnie w czasie, w którym konsumenci będą liczyć pieniądze, szukać promocji i konkretnych produktów?

Produkt ważniejszy niż cena
Przede wszystkim muszą zmienić zmienić środek ciężkości podczas informowania konsumentów o produktach. Zdecydowanie większą wartość w okresie przedświątecznym będzie mieć dostępność towaru, niż jego cena.
W związku z tym, że w wielu sklepach produkty będą w ograniczonych liczbach lub w ogóle niedostępne, warto postawić na ich widoczność. Można informować kupujących o ilości towarów na stronie e-sklepu czy też puszczać informacje o dostępności w mediach społecznościowych. Ważne są jasne komunikaty, które pokażą klientom, że w tym konkretnym sklepie mogą znaleźć dany produkt. Dobrym krokiem jest również włączenie darmowej i szybkiej dostawy (np. przez usługę Smile), która pomoże konsumentom w podjęciu decyzji o zakupie. Krótki czas dostawy produktu do klienta to bardzo istotny czynnik, szczególnie przed świętami.
Alternatywy
Zatory w łańcuchach dostaw prowadzą do braków w magazynach. To sprawi, że konsumenci będą szukać w e-sklepach alternatyw do pożądanych produktów. Dlatego też w czwartym kwartale merchanci powinni zadbać o to, żeby klienci w łatwy sposób mogli znaleźć towary pokrewne. Właściciele sklepów internetowych mogą zainteresować się narzędziami, które pomogą w powiązaniu poszukiwanego towaru z innym, dostępnym w sklepie. Przykładami są m.in. Inteligentne rekomendacje (np. IdoSell RS) czy też technologii Elastic search. Pierwsza funkcjonalność, to tak naprawdę system inteligentnych rekomendacji produktowych. Dzięki temu oferta, która wyświetla się konsumentowi, jest dostosowana do jego potrzeb. Z kolei Elastic search to inteligentna wyszukiwarka. Pomaga ona kupującym znaleźć odpowiedni produkt – nawet przy użyciu samych słów kluczowych.
Zarządzanie reklamami 
To już norma, że sklepy internetowe korzystają z inteligentnych reklam Google czyli tzw. Google Ads. Jednak w okresie przedświątecznym sprzedawcy powinni być wyczuleni na mądre zarządzanie tą usługą. Przede wszystkim trzeba uważać na to, żeby nie promować towarów, których nie ma już na stanie. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że merchanci ponoszą koszty kliknięć, które potem nie przekładają się na zamówienie. To zaś sprawia, że ich kampania nie jest skuteczna. Po drugie, jeśli klient wejdzie na stronę i nie znajdzie produktu, który chciał kupić, prawdopodobnie nie wróci już do tego sklepu. Warto więc sprawdzić, która platforma sklepowa proponuje najlepszą ofertę takich reklam. Najkorzystniejsza będzie ta, w której sprzedawca rozlicza się według ustalonego procentu zwrotu z reklamy oraz kosztu usług oraz aktualizuje na bieżąco dostępność oferty zarówno w e-sklepie, jak i na aukcjach. Dzięki temu sklep internetowy nie straci pieniędzy.

Płatności odroczone
W czasie promocji przedświątecznych, merchanci mogą też zainteresować się płatnościami odroczonymi oraz ich większą ekspozycją. Problemy z dostępnością towarów sprawiają, że klienci muszą podjąć jak najszybciej decyzję o zakupie. Nawet wtedy, kiedy nie mają akurat pieniędzy. Dodatkowo, inflacja sprawia, że konsumenci chcą kupować produkty, zanim ich cena urośnie. Płatności odroczone typu PayPo pomogą nie tylko w zakończeniu transakcji, ale też zachęcą konsumentów do kupna – póki towar jeszcze znajduje się w sklepie.

– Problemy z dostępnością towarów i naglący czas sprawiają, że konsument musi podjąć decyzję zakupową jak najszybciej, aby upewnić się, że otrzyma towar, na którym mu zależy. Do zakupu mogą przekonać go płatności odroczone takie jak PayPo, dzięki którym może kupić i odebrać zamówienie już teraz, a zapłacić za nie dopiero za 30 dni, bez żadnych kosztów, lub jeszcze później – w ratach. Dzięki temu, klient zyskuje dodatkową gwarancję bezpieczeństwa swoich transakcji – może na spokojnie sprawdzić towar w domu po otrzymaniu przesyłki, nie zamrażając swoich środków. Co więcej, z uwagi na intensywność zakupów w okresie przedświątecznym i zwiększone wydatki, część z klientów może zdecydować się na skorzystanie z PayPo, aby rozciągnąć swoje możliwości finansowe w czasie, opłacając część zakupów np. dopiero po świętach – mówi Piotr Szymczak, Dyrektor Operacyjny PayPo.

E-mail marketing
Profesjonalne sklepy internetowe często korzystają z e-mail marketingu przy okazji rozmaitych promocji. Zazwyczaj przy obniżkach cen czy też wprowadzeniu kodów rabatowych. W tym roku merchanci powinni przygotować się na regularną wysyłkę maili z informacją o dostępności produktów – nawet kilka tygodni przed świętami. Warto też stworzyć proste gazetki reklamowe, w których zostaną umieszczone najciekawsze towary z danego sklepu.

Promocje
W czasie, w którym klient szuka konkretnych produktów, a niekoniecznie może je znaleźć, warto zachęcić go do skłaniania się ku innym pomysłom na prezenty. Okazyjne ceny i oferty specjalne mogą przyciągnąć konsumenta. Warto również wyeksponować konkretne towary na stronie głównej i w ten sposób „łapać” zainteresowanie kupujących. Sprzedawcy, którzy szykują ofertę na czas przedświąteczny, powinni też pomyśleć o stworzeniu zestawów lub kompletów w promocyjnej cenie np. 99 zł (cena, która według badań CBRE mieści się w kwocie, którą Polacy przeznaczają na gwiazdkowe prezenty).

Będą duże zyski?
Pomimo wyjątkowej sytuacji w handlu, specjaliści przewidują, że ci właściciele, którzy zastosują się do powyższych porad, mogą liczyć na bardzo duży wzrost sprzedaży.
– Z naszych danych wynika, że co miesiąc sprzedaż w e-sklepach wzrasta. W listopadzie 2021 GMV (Gross Merchandise Value – czyli łączna wartość sprzedaży) sklepów internetowych opartych o platformę IdoSell wyniosło 1,65 mld zł. To aż o 39 proc. więcej niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym, a trzeba pamiętać że porównujemy się do wyjątkowego okresu, w czasie lockdownu. Wiemy też, że tegoroczny Black Friday był rekordowy w całej dwudziestoletniej historii Idosell. Biorąc pod uwagę te dane, możemy prognozować, że cały Q4 przyniesie merchantom jeszcze większe zarobki – mówi Sebastian Muliński z IdoSell.

Szczególnie, że okres przedświąteczny to najbardziej gorący czas w e-commerce. Dlatego sklep internetowy musi być do niego przygotowany na wielu płaszczyznach. Sprzedawcy powinni wziąć pod uwagę nie tylko kwestie techniczne i marketingowe, ale też społeczne i gospodarcze. I właśnie z tymi ostatnimi zmierzą się w tym roku.

*(porównanie do trzech pierwszych tygodni listopada 2021 r.).

materiał prasowy

Sztuczna inteligencja pewnym krokiem wkracza do biznesu, jednak nie bez przeszkód

Daniel Olejniczak

Biznes w Polsce coraz częściej dostrzega potencjał drzemiący w sztucznej inteligencji. Według danych z raportu The People & Technology Report 2022, blisko 30% organizacji wykorzystuje już algorytmy AI, aby usprawnić komunikację z klientami i zwiększyć jakość produktów lub usług. Jednak już wkrótce to grono zwiększy się ponad dwukrotnie. Niemal 40% firm deklaruje chęć wdrożenia rozwiązań bazujących na sztucznej inteligencji.

Spis treści:
Co powstrzymuje firmy przed wdrożeniem AI?
Branża finansowa w ścisłej czołówce w Polsce i Europie

W okresie pandemii polskie firmy wykonały ogromny krok w kierunku cyfrowej transformacji. Nawet 86% rodzimego biznesu deklaruje, że miała ona wpływ na przyspieszenie procesu digitalizacji. Upowszechnienie usług chmurowych, automatyzacji czy też chęć gromadzenia i analizowania jakościowych danych dodatkowo skierowały zainteresowanie na obszar sztucznej inteligencji. Już dziś korzysta z niej co trzecie polskie przedsiębiorstwo. Najczęściej jest angażowana w procesy nużące i powtarzalne, które wymagają jednocześnie precyzji oraz dokładności, tj. analiza danych.

Świadomość budowania przewagi konkurencyjnej poprzez AI jest stosunkowo wysoka. Kolejnych 38% organizacji ma jej wdrożenie w planach, a zdecydowana większość (92%) z nich zrobi to w ciągu najbliższych dwóch lat. Na przeciwległym biegunie znajduje się 27% firm, które nie korzystają z algorytmów sztucznej inteligencji i na chwilę obecną nie biorą pod uwagę ich implementacji. Z czego wynika niechęć?

Co powstrzymuje firmy przed wdrożeniem AI?
Jak wynika z badania przeprowadzonego dla Fellowmind, największą barierą wciąż pozostaje kwestia finansowania. 35% organizacji, które świadomie zrezygnowały z wdrożenia AI, uważa, że koszt takiego projektu jest zbyt wysoki, a 16% wstrzymuje się z inwestycją ze względu na niewystarczającą dojrzałość rynku. Co ciekawe, spośród krajów, w których przeprowadzono badanie (Polska, Niemcy, Holandia, Szwecja, Finlandia i Dania), tylko w Polsce wysoki koszt inwestycji znajduje się na samym szczycie listy. W przypadku wszystkich pozostałych państw niechęć do sztucznej inteligencji wynika przede wszystkim z tego, że organizacje nie dostrzegają w niej wartości dla swojej firmy. Na rodzimym rynku na ten problem wskazuje 30% respondentów.

Badania, które zrealizowaliśmy jako Fellowmind, udowadniają nam, że choć polski biznes jest pozytywnie nastawiony do sztucznej inteligencji, wciąż zaskakująco często problemem okazuje się brak świadomości w zakresie oferowanych przez nią korzyści. Jak pokazują wyniki, 35% firm nie decyduje się na implementację AI ze względu na wysoki koszt inwestycji. Wdrożenie nowoczesnych technologii wprowadza jednak szereg rozwiązań, które wpływają na późniejsze oszczędności. Optymalizacja procesów znacząco przyspiesza zwrot z inwestycji. Sztuczna inteligencja usprawnia również obsługę klientów. Odpowiadając na ich potrzeby w zakresie całodobowego wsparcia, realizacja celów biznesowych jest znacznie skuteczniejsza – mówi Daniel Olejniczak, Fellowmind Poland.

Branża finansowa w ścisłej czołówce w Polsce i Europie
Obecnie prym w zakresie implementacji sztucznej inteligencji w Polsce wiedzie branża finansowa, która jest z natury cyfrowa. Z rozwiązań AI korzysta blisko 50% organizacji z tego sektora w Polsce. Dane z rodzimego rynku odzwierciedlają w tym zakresie globalne tendencje. Z tą różnicą, że na poziomie europejskim wdrożenie sztucznej inteligencji deklaruje ponad 75% organizacji finansowych. Podium uzupełniają branże: energetyczna (59%) i handlowa (54%).

Ze względu na swoją specyfikę, branża finansowa stała się cyfrowa zdecydowanie wcześniej od innych. Firmy z tego sektora już od lat wdrażają nowoczesne rozwiązania technologiczne, również bazujące na sztucznej inteligencji. Blisko połowa przedstawicieli tego rynku w Polsce największą wartość AI dostrzega w zwiększeniu samoobsługi klientów poprzez uproszczenie procesów, a 41% zwiększa dzięki niej efektywność komunikacji. Klientocentryczność wyznacza również kierunki rozwoju w branży. W przypadku planowanych na najbliższe 3-5 lat inwestycji, ponad połowa organizacji finansowych (51%) wskazuje na systemy CRM – mówi Daniel Olejniczak, Fellowmind Poland.

Branża zdrowotna ma aktualnie najniższy wskaźnik wdrożeń rozwiązań AI w Polsce. Dotychczas na taki krok zdecydowało się zaledwie 12% organizacji. Jednak przy tym bardzo wysoki odsetek planuje wkrótce zaimplementować nowoczesne rozwiązania technologiczne związane ze sztuczną inteligencją. Na zwiększone zainteresowanie z pewnością mają wpływ postępująca cyfryzacja tego sektora, wzrost znaczenia telemedycyny, ale także zmiany legislacyjne, m.in. w zakresie digitalizacji dokumentacji medycznej.

Autor: Daniel Olejniczak, Fellowmind Poland.

Mennica Skarbowa: Polska już w pierwszej 5 w Europie w zakresie kupowania złota w dobie pandemii i rosnącej inflacji

MS Prezes Small 2

Zgodnie z danymi Światowej Rady Złota, globalny popyt na fizyczne złoto inwestycyjne w postaci sztabek i monet bulionowych w trzecim kwartale 2021 roku wyniósł 262 tony i wzrósł o 18% w stosunku trzeciego kwartału 2020 roku, głównie za sprawą znakomitych wyników na rynku chińskim, hinduskim, niemieckim i amerykańskim. Wzrost ten wynikał przede wszystkim z silnego popytu na sztabki, który wyniósł 178 ton, co odpowiadało za aż 68% całkowitej sprzedaży fizycznego złota inwestycyjnego w minionym kwartale.

Narastająco dla trzech kwartałów 2021 roku popyt wzrósł do poziomu 857 ton, co stanowi najwyższy wynik dla analogicznych okresów od 2013 roku. Rada nie podaje dokładnych danych na temat polskiego rynku, ale z analiz Mennicy Skarbowej i informacji uzyskanych u największych producentów złota – Polska jest co najmniej w piątce największych europejskich krajów jeśli chodzi o detaliczną sprzedaż tego kruszcu. W tym roku sprzedaż złota w naszym kraju znacznie powinna przekroczyć 10 ton.
W trzecim kwartale 2021 roku największy popyt na złote sztabki i monety odnotowano w Chinach. W minionym kwartale wyniósł on aż 65 ton. Drugi największy wynik odnotowały Indie, które zakupiły 43 mln ton złota. Z kolei w Stanach Zjednoczonych popyt na złote sztabki i monety wzrósł o 31% w stosunku do analogicznego kwartału roku poprzedniego, osiągając poziom 29 ton. Inwestorzy wciąż kierowali się tam niskimi stopami procentowymi i rosnącą inflacją, ale wpływ na wzmożone zakupy miał także wzrost wynagrodzeń i wolnych środków na inwestycje. W obecnym tempie Amerykanie mają szansę na pobicie dotychczasowego rekordu sprzedaży złota z 2009 roku.
Jak podaje Światowa Rada Złota, w trzecim kwartale bieżącego roku na tzw. pozostałych rynkach europejskich, do których zalicza się m.in. Polska, sprzedaż złota inwestycyjnego w postaci sztabek i monet wzrosła aż o 86% do analogicznego kwartału roku poprzedniego. Eksperci podkreślają, że to sygnał tego, jak wielki potencjał drzemie w tych dotąd niedocenianych rynkach. Popyt rośnie zresztą w całej Europie – w trzecim kwartale zainteresowanie złotem było tutaj o 22% większe niż w tym samym okresie w 2020 roku. Z 58 ton złota sprzedanego na Starym Kontynencie, ponad połowa to złote sztabki i monety kupione przez Niemcy.

– Światowa Rada Złota nie podaje dokładnych danych na temat polskiego rynku, ale z naszych informacji uzyskanych od największych światowych producentów złota wynika że, Polska jest już w pierwszej piątce, jeśli nie nawet trójce, państw europejskich jeśli chodzi o sprzedaż złota na własnym rynku detalicznym. Warto zauważyć, że kraje niemieckojęzyczne, których sprzedaż uwzględnia Światowa Rada Złota, są jednocześnie głównymi źródłami dla detalistów w Europe. Jak mówią nam najwięksi europejscy producenci i hurtownicy – sprzedaż do Polski jest na nigdy dotąd niewidzianym poziomie i wyraźnie przekracza ilości z innych krajów. W Polsce zdecydowanie rośnie popularność złota jako celu inwestycyjnego ze względu na szalejącą inflację, ale także dlatego, że bardzo łatwo kupić, ale także sprzedać złoto. To bardzo płynne aktywo, a wystarczy kilkaset złotych aby nabyć towar wykonany z tego kruszcu – podkreśla Jarosław Żołędowski z Mennicy Skarbowej.

Między początkiem lipca a końcem września bieżącego roku światowy popyt na złoto inwestycyjne w postaci sztabek i monet bulionowych wyniósł 262 tony, czyli niemal o 20% w stosunku trzeciego kwartału 2020 roku. Największym zainteresowaniem cieszyły się złote sztabki – 7 na 10 kilogramów sprzedanego w tym okresie złota inwestycyjnego miało właśnie taką formę. W pierwszych trzech kwartałach 2021 roku sprzedano już 857 ton, czyli najwięcej w tym okresie od 2013 roku, gdy na fali spadków notowań, inwestorzy rzucili się na złoto.

– Obecnie również mamy do czynienia z popytem silnie stymulowanym niepewną sytuacją makro-ekonomiczną. W roku ubiegłym była to pandemia, a dziś przede wszystkim coraz mniejsza wiara w to, że zgodnie z zapewnieniami rządów i banków centralnych, wysoka inflacja to zjawisko przejściowe, a także coraz mniejsze zaufanie do instytucji finansowych i polityków. Złoto zachowuje swoją siłę nabywczą w czasie. To wszystko sprawia, że coraz bardziej realny staje się niedawny scenariusz, zgodnie z którym w perspektywie najbliższych lat cena złota będzie bić kolejne rekordy – dodaje Jarosław Żołędowski z Mennicy Skarbowej.

Mennica Skarbowa od początku lipca do końca września bieżącego roku spółka sprzedała 920 kg złota, a od początku roku już 2,7 tony złota w porównaniu do 2,1 tony w całym 2020. W tym roku Polacy najchętniej kupują 100 gramowe oraz 1-uncjowe sztabki a także uncjowe monety: Kanadyjski Liść Klonowy i i Australijski Kangur.

Źródło: Mennica Skarbowa.

Analiza Santander Bank Polska: w Black Friday Polacy ruszyli na zakupy

adeolu-eletu-38649-unsplash
W weekend z Black Friday wartość transakcji kartami Santander Bank Polska w sklepach była o 7% wyższa niż w poprzedzającym tygodniu.

Spośród kategorii wydatków najbardziej zwiększyły się wartości transakcji w drogeriach, sklepach z RTV/AGD, meblami oraz odzieżą, obuwiem i książkami – wzrosty od 20 do nawet 40%. Nastolatkowie w sklepach ze sprzętem RTV/AGD oraz wyposażeniem wnętrz wydali niemal 80% więcej niż tydzień wcześniej. Zarówno w porównaniu z ubiegłym rokiem jak i weekendem, wzrosła wartość przelewów mobilnych i transakcji BLIK.

Spis treści:
Skoki wydatków użytkowników kart różnią się zależnie od ich wieku
Poszukiwanie okazji bez wychodzenia z domu
BLIK na wznoszącej

Analitycy Santander Bank Polska przyjrzeli się wydatkom klientów w Black Friday. W przypadku zakupów, za które płatność realizowana jest kartami płatniczymi Santander Bank Polska, co roku wzrosty obserwowane są w Black Friday oraz następującą po nim sobotę. W dniach 27 i 28.11.2021 wartość wydatków jest o 7% wyższa niż w poprzedzający piątek i sobotę – efekt Black Friday jest zauważalny. Co ciekawe, szczególnie wysoki jest on w grupie użytkowników kart Santander Bank Polska w wieku od 13 do 18 lat – oni wydali o 13,4% więcej niż tydzień wcześniej.

Skoki wydatków użytkowników kart różnią się zależnie od ich wieku
W tegoroczny Black Friday najwyższe wzrosty wydatków, realizowanych kartami płatniczymi Santander Bank Polska, odnotowaliśmy wśród nastolatków (13-18 r.ż.). W miniony piątek i sobotę wydali oni o 72% więcej niż 19 i 20.11.2021 r. w marketach detalicznych – w tym ze sprzętem RTV/AGD oraz meblami i wyposażeniem wnętrz. O ponad połowę, w analizowanym okresie, wyższe są też wydatki w gastronomii – co potwierdza, że młodzi ludzie tłumnie ruszyli do galerii handlowych po zakupy. Wydali oni także o ponad 32% więcej na odzież i obuwie i ponad 13% więcej w drogeriach.

Co ciekawe, odmiennie kształtują się wzrosty wydatków w grupie młodych dorosłych, a także w całej populacji. W porównywanym okresie (26-27.11 vs 19-20.11) użytkownicy kart Santander Bank Polska w wieku od 18 do 30 roku życia wydali o 33% więcej w drogeriach, o 29% więcej na zakupy w sklepach sportowych i z biżuterią, o ok. ¼ więcej m.in. w sklepach RTV/AGD, z wyposażeniem wnętrz oraz obuwiem i odzieżą.

Natomiast z analizy transakcji zrealizowanych w porównywanym okresie, przez wszystkich posiadaczy kart Santander Bank Polska wynika, że najwyższe, 40% wzrosty wartości transakcji odnotowano w tym czasie w drogeriach, a ponad 20-procentowe w sklepach z RTV i AGD, sportowych, jubilerskich, z obuwiem i odzieżą oraz punktach z książkami i prasą. W tym czasie poziom wydatków w marketach spożywczych pozostał na zbliżonym poziomie jak we wcześniejszy weekend (w oba niedziela nie była dniem handlowym). 3 kategorie sklepów, które w ostatni piątek i sobotę odnotowały zwiększony ruch to sklepy ze sprzętem RTV, AGD, meblami i odzieżą (+13%) oraz księgarnie i salony prasowe (+10%).

– Oczywiście, gdyby porównać wartość wydatków zrealizowanych kartami w tegoroczny Black Friday z rokiem 2020 wszystkie pola są „na zielono”. Wynika to z faktu, że ubiegłoroczny Black Friday przypadł w szczycie III fali pandemii, obecnie część klientów jest zaszczepiona, a obostrzenia są mniej dotkliwe. W tym roku zarówno wartość jak i liczba transakcji są średnio o ponad 40% wyższe. Bez wątpienia w tym roku święto przecen i zakupów było znacznie bardziej optymistyczne dla sklepów i sprzedawców, co pokazują przeanalizowane przez nas dane dot. transakcji kartami w terminalach POS – mówi Przemysław Chojecki, data scientist z Santander Bank Polska.

Poszukiwanie okazji bez wychodzenia z domu
Naturalnie, zarówno w tym jak i minionym roku, wzmożone zakupy w Black Friday mocniej widoczne są w sieci, niż w sklepach stacjonarnych. W tej części analizy porównywane są dane z okresu piątek-niedziela, ograniczenia w handlu nie dotyczą zakupów internetowych.

W porównaniu z weekendem obejmującym Black Friday w 2020 r., w miniony weekend wartość zleconych przelewów internetowych była o ¼ niższa, a w grupie nastolatków nawet o ponad 50% niższa. Dynamiczne wzrosła natomiast r/r wartość zleconych w tym okresie przelewów mobilnych – w grupie użytkowników od 13-18 r.ż. podwoiła się ona, a w grupie wszystkich użytkowników przyrosła o 122%. Zatem na przestrzeni 12 miesięcy, i to bez względu na wiek klienta, zdecydowanie mocniej zaczęli oni preferować zakupy, za które płacą przelewem mobilnym.

Co ciekawe, sytuacja wygląda przeciwnie, gdy porównamy wartość przelewów z minionego weekendu z weekendem 19-21.11. Efekt Black Friday, w postaci 48% wzrostu widać w przelewach realizowanych przez Internet, a szczególnie wśród nastolatków – wzrost aż o 84%. Natomiast w przypadku przelewów mobilnych różnice tydzień do tygodnia nie przekraczają kilku procent ogólnie i 15% w grupie osób do 18 r.ż.

BLIK na wznoszącej
Natomiast bez względu na porównywany okres czy grupę użytkowników wzrosty widać na BLIKU. W stosunku do ubiegłorocznego Black Friday wartość transakcji BLIK wzrosła o 37% w sklepach internetowych i o 127% w sklepach stacjonarnych.

Tak, że gdy porównać 26-28.11 i 19-21.11, widać wyraźnie, że 6-cyfrowe kody wpisywane były istotnie częściej, zarówno w sklepach stacjonarnych (+20%) jak i internetowych (+70%).

Źródło: Grupa Santander Bank Polska S.A.

Santander Bank Polska: Czy trendy pro-eko zmieniają rynek opakowań w Polsce?

freestocks-org-402183-unsplash

Stopniowy powrót do nastrojów sprzed pandemii może zwiastować, że na znaczeniu ponownie zyskają postawy i zachowania prośrodowiskowe. Wzrost świadomości ekologicznej był przed pandemią jednym z najważniejszych globalnych trendów konsumenckich. Wiele wskazuje na to, że niebawem znów stanie się istotnym czynnikiem wpływającym na codzienne wybory klientów. Tymczasem polski rynek opakowań zdaje się nie odczuwać tych zmian. Być może papierowa rewolucja dopiero przed nami.

Spis treści:
Środowisko przyjazne dla papieru
Solidna produkcja
Plastik ciągle na powierzchni

Środowisko przyjazne dla papieru
Jak pokazuje badanie Euromonitora „Top Consumer Trends 2021”, na świecie już 60% konsumentów deklaruje chęć zmniejszenia zużycia plastiku, a prawie połowa chętniej wybiera produkty ze zrównoważonej produkcji. Z kolei według raportu Mobile Institue „Green Generation 2021” również większość Polaków wykazuje zrozumienie dla proekologicznych postaw, i to we wszystkich grupach wiekowych. Troskę o środowisko naturalne jako świadomą postawę (a nie czasową modę) najczęściej określają osoby z generacji pomiędzy pokoleniami X (urodzeni w latach 60. i 70. XX wieku) oraz milenialsów (urodzeni w latach 80. i 90. XX wieku) i przewyższają pod tym względem młodsze pokolenia.

Z drugiej strony, to jednak młodsze pokolenia są gotowe na większe wydatki na rzecz ochrony planety. Przeciętny przedstawiciel pokolenia Baby Boomers (urodzeni w latach 40-60. XX wieku) skłonny jest dołożyć mniej niż 15% do ceny produktu, gdy tymczasem osoby z pokolenia Z (urodzone po 2000 roku) deklarują gotowość nawet ponad 30-procentowej dopłaty.

– Globalnie, aż 85% konsumentów deklaruje zmiany w swoich nawykach zakupowych nakierowane na bardziej zrównoważone produkty, a dla 60% z nich jest to istotne kryterium zakupowe. Kraje, gdzie konsumenci deklarowali największe zmiany w swoich nawykach to przede wszystkim rozwinięte rynki Europy Zachodniej, które są bardzo istotne dla polskich eksporterów opakowań. Można oczekiwać, że niebawem zainteresowanie kwestiami środowiskowymi wróci do poziomu sprzed pandemii i zacznie dalej rosnąć. To dobry prognostyk dla producentów zrównoważonych i proekologicznych opakowań, takich jak papier, czy innowacyjne produkty z tworzyw sztucznych – zauważa Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Solidna produkcja
Ekotrendy zastają krajowych producentów opakowań w dobrej sytuacji. Branży sprzyjał stabilny, wieloletni rozwój polskiej gospodarki. Dodatkowo firmy działające w tym segmencie korzystają także na zapotrzebowaniu za granicą – nawet pomimo pandemii Polska trzyma się w unijnej czołówce pod względem wzrostu eksportu. W ciągu ostatniej dekady krajowa produkcja opakowań rozwijała się w średnim tempie prawie 9% rocznie – wyraźnie szybciej niż cała gospodarka. Pomimo ogólnej recesji, wzrost o 1,3% nastąpił również w zeszłym roku, kiedy produkcja osiągnęła wartość 45,5 mld złotych.

Na horyzoncie rysują się jednak także pewne wyzwania. Utrzymanie wysokiego tempa wzrostu, nadążanie za zmieniającymi się trendami i otoczeniem regulacyjnym wymaga znacznych inwestycji. Pod tym względem polscy producenci opakowań wyróżniają się na tle szerokiego sektora przetwórstwa przemysłowego, a także w skali branży opakowań na poziomie całej Unii Europejskiej. Podczas gdy średnia stopa inwestycji w maszyny krajowego przemysłu odpowiada ok. 20% nakładów firm z rynku niemieckiego, to w przypadku producentów opakowań mówimy już o poziomie 50%. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę znaczne rozdrobnienie branży w Polsce. Szczególnie, że wg prognoz Santander Bank Polska dalszy rozwój branży będzie wymagał średniorocznych nakładów na poziomie 3,3-4,1 mld zł.

– Dobra kondycja finansowa daje dogodny punkt wyjścia do inwestycji. Producenci powinni więc być gotowi na nowe wyzwania, zwłaszcza że dzięki obserwacji globalnych trendów mniej więcej wiadomo, czego się spodziewać. Kierunek zmian ostatecznie wyznaczą konsumenci, a ich postawa na razie nie wydaje się jednoznaczna. Coraz wyraźniej widzimy jednak rosnące zainteresowanie kwestiami ekologii ze strony klientów biznesowych – zauważa Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Plastik ciągle na powierzchni
Pod względem konsumpcji opakowań per capita Polska niemal dogoniła średnią unijną już w 2019 r., przy 172 kg na mieszkańca wobec 177 na poziomie UE. Bardzo blisko do średniej unijnej jesteśmy również pod względem udziału opakowań z tworzyw sztucznych w masie konsumowanych opakowań – jest to ok. 20%. Z tym, że na poziomie unijnym widzimy malejący udział tego segmentu, zaś na rynku krajowym od kilku lat jego udział rośnie.

Jednym z czynników powodujących przesunięcie wyborów konsumenckich w kierunku opakowań z papieru i tektury jest wzrost zamożności. Jednak i tutaj Polska idzie nieco pod prąd. W projekcie reformy systemu Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta (ROP) za wzór przyjęto rynek czeski. W obu krajach następuje wzrost zamożności, ale w Czechach w znacznie większym stopniu przekłada się on na zastępowanie plastiku papierem. Nie bez znaczenia wydaje się też stosunek państwa i obywateli do selekcji i przetwarzania odpadów. Za naszą południową granicą ponownie wykorzystuje się aż 71% masy opakowań, gdy tymczasem w Polsce jest to jedynie 56%.

Zestawienie krajowej konsumpcji opakowań z danymi z Czech pokazuje jednak, że sympatia do papieru mogłaby być w Polsce powszechniejsza. Polacy nie rezygnują tak ochoczo jak Czesi z plastiku na rzecz droższych opakowań papierowych.

– Realia sprzyjają daleko idącym zmianom na rynku opakowań. Z jednej strony regulacje wytyczają producentom opakowań ścieżkę rosnących celów recyklingu i dążenia do gospodarki obiegu zamkniętego. Z drugiej strony, widzimy że oczekiwania odbiorców mogą wyprzedzić zmiany regulacyjne – aby do tych zmian doszło, Polacy muszą w większym stopniu przełożyć swoje prośrodowiskowe deklaracje na codzienne konsumenckie wybory. Firmy, które wcześniej to dostrzegą, mogą zbudować w bliskiej przyszłości silniejszą pozycję na tym dynamicznie rosnącym rynku.– podsumowuje Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Źródło: Grupa Santander Bank Polska S.A.

Wyniki finansowe przedsiębiorstw w okresie styczeń-wrzesień 2021 r.

analiza
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport nt wyników finansowych w okresie styczeń-wrzesień 2021 roku.

Jak podaje GUS, wyniki finansowe badanych przedsiębiorstw były wyższe od uzyskanych rok wcześniej. Wyraźnej poprawie uległy również wskaźniki ekonomiczno-finansowe. Nakłady inwestycyjne były wyższe o 8,5% od notowanych w okresie styczeń-wrzesień 2020 roku (kiedy miał miejsce spadek o 7,2%).
Przychody ogółem były wyższe o 21,1% od osiągniętych rok wcześniej, a koszty ich uzyskania wzrosły o 18,0%. Poprawił się wskaźnik poziomu kosztów z 95,4% przed rokiem do 93,0%. Przychody netto ze sprzedaży produktów, towarów i materiałów wzrosły o 20,6%, a koszty tej działalności – o 19,4% – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Dynamika sprzedaży detalicznej w październiku 2021 roku

analiza
„Dynamika sprzedaży detalicznej w październiku 2021 roku” to jeden z najnowszych raportów Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).

Główny Urząd Statystyczny opracował raport o dynamice sprzedaży detalicznej. Jest to raport na październik br.
Jak czytamy w raporcie GUS, sprzedaż detaliczna[1] w cenach stałych w październiku 2021 r. była wyższa niż przed rokiem o 6,9% (wobec spadku o 2,3% w październiku 2020 r.). W porównaniu z wrześniem 2021 r. sprzedaż detaliczna wzrosła o 3,6%. W okresie styczeń-październik[2] 2021 r. sprzedaż wzrosła r/r o 7,4% (wobec spadku o 3,0% w 2020 r.).


[1] Dane dotyczą przedsiębiorstw handlowych i niehandlowych o liczbie pracujących powyżej 9 osób. Grupowania przedsiębiorstw dokonano na podstawie PKD 2007, zaliczając przedsiębiorstwo do określonej kategorii według przeważającego rodzaju działalności, zgodnie z aktualnym w omawianym okresie stanem organizacyjnym. Odnotowane zmiany (wzrost/spadek) wolumenu sprzedaży detalicznej w poszczególnych grupach rodzajów działalności przedsiębiorstw mogą zatem również wynikać ze zmiany przeważającego rodzaju działalności przedsiębiorstwa oraz zmian organizacyjnych (np. połączenia przedsiębiorstw). Nie ma to wpływu na dynamikę sprzedaży detalicznej ogółem

[2] W danych narastających uwzględniono korekty dokonane przez jednostki sprawozdawcze

Dynamika produkcji budowlano-montażowej

adeolu-eletu-38649-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport nt dynamiki produkcji budowlano-montażowej. Jest to raport za październik 2021 roku.

Według wstępnych danych ekspertów GUS, produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób w październiku 2021 roku była wyższa o 4,2% w porównaniu z analogicznym okresem 2020 roku (przed rokiem spadek o 5,8%). Ponadto była wyższa o 0,4% w stosunku do września bieżącego roku (przed rokiem wzrost o 0,5%).
Informacja dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej GUS.

Co może oznaczać dla sektora nieruchomości podatek katastralny w Polsce?

Close,Up,Businessman,And,Partner,Using,Calculator,And,Laptop,For
W Polsce nadal moc prawną ma podatek od nieruchomości, jednak w znacznej części europejskich krajów, jak również w Stanach Zjednoczonych, obowiązuje podatek katastralny. Co jakiś czas słychać o możliwości wprowadzenia tego typu rozwiązania także nad Wisłą. Jakie byłyby konsekwencje dla sektora nieruchomości oraz inwestorów i zwykłego „Kowalskiego”? Jak wylicza serwis z nieruchomościami tabelaofert.pl, biorąc pod uwagę, iż podatek, podobnie jak u naszych zachodnich sąsiadów Niemców, wynosiłby przykładowo 1% wartości nieruchomości, właściciel 60 metrowego mieszkania w Warszawie zapłaciłby równowartość ok. 7 400 zł rocznie.

Jak zapewnia Ministerstwo Rozwoju i Technologii obecnie nie ma takich planów, ale jednocześnie wskazuje – urzędnicy monitorują aktualną sytuację na rynku mieszkaniowym i pracują nad różnymi rozwiązaniami. Zdaniem Roberta Chojnackiego, prezesa redNet24, firmy specjalizującej się w sprzedaży mieszkań deweloperskich, ewentualny nowy podatek od nieruchomości najprawdopodobniej nie byłby typowym podatkiem katastralnym. Jednocześnie właściciele mieszkań powinni być przygotowani na pewne zmiany w niedalekiej przyszłości.

– Urzędnicy poszukują sposobu m.in. na tzw. „flipping” czyli nabywanie mieszkań w celu ich szybkiej sprzedaży po wyższej cenie, zmniejszenie spekulacji cenami najmu czy zagospodarowanie pustostanów. Oczywiście celem jest także poszukiwanie kolejnych źródeł wpływów do budżetu, szczególnie samorządów. Ewentualna, nowa forma opodatkowania na krótko spowodowałaby obniżki cen nieruchomości, na czym zapewne skorzystałyby głównie posiadające bardzo duży kapitał holdingi i przedsiębiorstwa. Z drugiej strony, w dłuższej perspektywie czasu część kapitału mogłaby odpłynąć za granicę, za sprawą inwestorów poszukujących korzystniejszych warunków do działalności – ocenia Robert Chojnacki, prezes redNet 24.

Obecnie obowiązujący w Polsce podatek od nieruchomości jest naliczany według maksymalnych stawek zawartych w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych. W 2021 roku maksymalna stawka dla budynku mieszkalnego wynosi 0,85 zł za 1 mkw. nieruchomości. Zatem właściciel 60-metrowego mieszkania w naszym kraju zapłacić musi opłatę w wysokości 51,00 zł rocznie. Podatek katastralny różni się od podatku od nieruchomości tym, że liczony jest od wartości lokalu mieszkalnego. Na wprowadzenie rozwiązania tego typu zdecydowały się m.in. Niemcy, Wielka Brytania, Irlandia, Francja, Belgia, Hiszpania, Szwecja, Łotwa czy nasi sąsiedzi Litwini. Podatek katastralny naliczany jest inaczej w poszczególnych krajach, a jego średnia wartość waha się między 0,5 do nawet 2 procent od wartości nieruchomości. Wpływ na wysokość podatku mają często dodatkowe czynniki takie jak m.in. lokalizacja mieszkania – oczywiście im bardziej prestiżowa, tym wyższa opłata. Tak jest m.in. za naszą zachodnią granicą. W Niemczech podatek uzależniony jest od rodzaju nieruchomości oraz regionu (landu), w jakim się znajduje (maksymalna wysokości 1%). Dla porównania podatek katastralny w USA wynosi aż od 2% do 2,5% wartości rynkowej nieruchomości.

Biorąc pod uwagę dynamiczne wzrosty cen mieszkań w Polsce, ewentualne wprowadzenie podatku katastralnego uderzyłoby poważnie po kieszeniach klientów, szczególnie tych indywidulanych. Z danych serwisu z nieruchomościami tabelaofert.pl wynika, iż w ostatnich kwartałach średnie ceny nieruchomości z rynku pierwotnego, pozostających w ofercie na największych rynkach mieszkaniowych w kraju – warszawskim, trójmiejskim, wrocławskim, krakowskim, poznańskim oraz łódzkim, cechowały się tendencją wzrostową. Na koniec września 2021 roku za metr kwadratowy własnego „M” w stolicy zapłacić trzeba było 12 325 zł, co oznacza wzrost aż o 60,2% od 2017 roku.

Zdaniem Macieja Dymkowskiego, prezesa zarządzającego tableofert.pl, ewentualne wprowadzenie zmian w podatku od nieruchomości w dłuższej perspektywie niosłoby za sobą wyraźne zmiany w sektorze nieruchomości w Polsce.

– Mimo, iż obserwujemy na rynku dynamiczny wzrost m.in. działalności profesjonalnych podmiotów zajmujących się kupnem mieszkań na wynajem, to w naszym kraju nieprzerwanie króluje własność prywatna mieszkań i domów. W przypadku wprowadzenia nad Wisłą czegoś w rodzaju podatku katastralnego, z pewnością sprawi, że duża część klientów indywidualnych nie będzie w stanie ponieść tak wysokich kosztów, a co za tym im idzie może być zmuszona sprzedać swoje nieruchomości. Po kieszeni dostaliby także najemcy, bo właściciele mieszkań szukaliby gdzieś możliwości zwrotu poniesionego podatku. Przewiduję, że moglibyśmy zaobserwować również natychmiastowy spadek zainteresowania drogimi nieruchomościami z sektora premium – mówi Maciej Dymkowski, prezes tabelaofert.pl.

W opinii ekspertów, ewentualną ochroną dla Polaków posiadających tylko jedno mieszkanie, byłoby wprowadzenie podatku katastralnego od drugiej lub trzeciej nieruchomości. By chronić najmniej zamożnych obywateli, rząd powinien wtedy rozważyć także konkretne progi podatkowe czy ulgi dla poszczególnych rodzajów nieruchomości.
Źródło: redNet 24.

Zmiana cen produkcji budowlano-montażowej w trzecim kwartale 2021 roku

verstappen-photography-532656-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował  informację nt zmian cen produkcji budowlano-montażowej. Jest to komunikat za trzeci kwartał 2021 roku.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 19 listopada 2021 r.
Jak czytamy w komunikacie, w związku z art. 17 ust. 4 i 6 ustawy z dnia 2 kwietnia 2009 r. o zmianie ustawy o poręczeniach i gwarancjach udzielanych przez Skarb Państwa oraz niektóre osoby prawne, ustawy o Banku Gospodarstwa Krajowego oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. poz. 545 oraz z 2015 r. poz. 1169) ogłaszono się, że ceny produkcji budowlano-montażowej w III kwartale 2021 r. w stosunku do II kwartału 2021 r. wzrosły o 1,7 %.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Rosnąca inflacja w kolejnych kwartałach? W jaki sposób Polacy zabezpieczają swoje oszczędności?

Robert Chojnacki

Według szacunkowych danych GUS, inflacja w Polsce w październiku br. wyniosła aż 6,8%, licząc rok do roku. Aby przeciwdziałać osłabieniu polskiej waluty i wzroście cen Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się w październiku, na pierwszą od 9 lat podwyżkę stóp procentowych. Stopa referencyjna wzrosła z 0,1% do 0,5%, a już w listopadzie doszło do kolejnej podwyżki z 0,5% do 1,25%. Wysoka inflacja rzutuje m.in. na sytuację w sektorze nieruchomości. Rosnące koszty materiałów, w tym cen energii oraz wykonawstwa, wpływają na wzrost kosztów pracy i budowy lokali mieszkalnych. Jak wynika z analiz REDNET Consulting od 2014 roku ceny mieszkań na sześciu największych rynkach mieszkaniowych w Polsce w większości przypadków rosły szybciej niż inflacja.

Zdaniem Roberta Chojnackiego, prezesa redNet 24, firmy świadczącej kompleksowe usługi na rynku nieruchomości, wpływ zaostrzenia polityki pieniężnej na inflację będzie w pełni widoczny, jednak dopiero po kilku kwartałach od podwyżki stóp procentowych. W opinii eksperta wiele wskazuje na to, że na rynku nieruchomości taniej nie będzie. W najbliższych miesiącach może jednak dojść do spowolnienia wzrostu cen.

Według prognoz NBP na przestrzeni trzech najbliższych lat, najwyższy poziom inflacji będzie zaobserwowany w 2022 roku (5,8%). W 2023 roku inflacja powinna spaść do poziomu 3,6%, licząc rok do roku. Według NBP głównym źródłem ryzyka dla inflacji stała się niepewność odnośnie do przyszłej ścieżki cen energii wobec sytuacji na rynku surowców energetycznych i planowanych zmian w polityce klimatycznej UE.

Utrzymująca się na wysokim poziomie inflacja sprawia, że coraz trudniej uchronić swój kapitał przed spadkiem wartości. Alternatywą do jego zabezpieczenia mogą okazać się nieruchomości, które dzięki wciąż niskiemu poziomowi stóp procentowych, stają się jednym z najbardziej pożądanych, dostępnych na rynku rozwiązań.

– Obecnie zakup mieszkań jest powszechnie uważany za bardzo korzystną formę pomnażania oszczędności z uwagi na stały wzrost cen. Od 2014 roku ceny mieszkań na sześciu największych rynkach mieszkaniowych w Polsce: warszawskim, trójmiejskim, wrocławskim, krakowskim, poznańskim i łódzkim, w większości przypadków rosły szybciej niż inflacja. Pozwala to inwestorom nie tylko skutecznie chronić kapitał przed spadkiem wartości, ale również osiągnąć wysoką stopę zwrotu inwestycji przy ewentualnej sprzedaży nieruchomości lub czerpać zyski z wynajmu krótko bądź długookresowego. Czynnikami sprzyjającymi inwestowaniu w mieszkania są także m.in. wciąż stosunkowo niskie stopy procentowe oraz minimalne ryzyko całkowitej utraty kapitału – zauważa Robert Chojnacki, prezes redNet 24.

Największy wzrost średniej ceny 1 mkw. mieszkania w porównaniu do inflacji analitycy REDNET Consulting odnotowali w 2019 roku w Krakowie, gdzie cena wzrosła aż o 19,8%, przy inflacji na poziomie 2,3% (różnica 17,5%). Na drugim miejscu jest Trójmiasto, w którym to w 2018 roku średnia kwota wzrosła o 16,7% przy inflacji na poziomie 1,6% (różnica 15,1%). Podium zamyka Łódź, gdzie w III kwartale 2021 r., przy jednej z najwyższych w ostatnich kwartałach inflacji (5,4%), średnia cena 1 mkw. mieszkania wzrosła aż o 19,0% (różnica 13,6%).

Jak podaje NBP ceny mieszkań w Polsce są o około 10% wyższe niż jeszcze przed rokiem. W ciągu zaledwie ostatniego kwartału nowe mieszkania zdrożały o ponad 2%, a używane aż o 5,2%. Potwierdzają to także dane serwisu z nieruchomościami tabelaofert.pl, z których wynika iż średnia cena mieszkań oferowanych przez deweloperów w Warszawie rośnie nieprzerwanie od 5 lat. Dane portalu pokazują, że na koniec września 2021 roku za metr kwadratowy własnego „M” w stolicy trzeba było zapłacić 12 325 zł, co oznacza wzrost aż o 60,2% od 2017 roku.

– Nic nie wskazuje na to, że sytuacja na rynku nieruchomości szybko się zmieni, gdyż obserwujemy wciąż duży popyt na mieszkania. Jednak jak wynika z naszych analiz m.in. ostatnie podwyżki stóp procentowych mogą spowodować delikatne wyhamowanie trendu wzrostowego cen nieruchomości w najbliższych miesiącach. Może to również spowodować, iż popyt na całym rynku nieruchomości osłabnie, a dynamika wzrostu cen będzie osiągać niższe wartości, zbliżone do poziomu inflacji. Inwestujący w nieruchomości będą jednak dalej zarabiać – podsumowuje Robert Chojnacki.

Źródło: REDNET 24.

GUS: wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w październiku 2021 r.

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny opublikował komunikat w sprawie wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych. Jest to raport za październik 2021 roku.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 15 listopada 2021 r.  w sprawie wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w październiku 2021 r.
Jak informuje Główny Urząd Statystyczny, wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w październiku 2021 r. w stosunku do września 2021 r. wyniósł 101,1. Oznacza to wzrost cen o 1,1%.

Niemal co czwarty Polak nie rozumie wpływu inflacji na wartość nabywczą pieniądza

Slajd1
Prawie co czwarty Polak (23%) nie rozumie wpływu inflacji na wartość nabywczą pieniądza. Jednak zdecydowana większość twierdzi, że obecnie płaci więcej za tą samą ilość produktów niż rok temu (91%) i oczekuje, że ceny w ciągu najbliższych miesięcy będą rosły (93%). Jednocześnie prawie dwie trzecie pracujących Polaków (64%) przyznało, że nie otrzymało podwyżki wynagrodzenia w ciągu ostatniego roku – tak wynika z badania przeprowadzonego dla projektu ciekaweliczby.pl na panelu Ariadna.

Na pytanie, jaką wartość nabywczą będzie miało teraz 2000 zł odłożone rok temu do skarbonki przy rocznej inflacji wynoszącej 10%, poprawnie, czyli że ta wartość nabywcza będzie niższa niż 2000 zł, odpowiedziało 77% badanych. Natomiast 8% wskazało błędnie, że wartość nabywcza będzie wyższa, 5% odpowiedziało, że będzie taka sama, zaś 10% przyznało wprost, że nie wie. Stosunkowo najwięcej osób, które nie wiedzą, że inflacja obniża wartość nabywczą pieniądza jest w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości (22%), podczas gdy wśród wyborców Koalicji Obywatelskiej takich osób jest 9%, a Polski 2050 Szymona Hołowni – 14%.

Mniejszą wiedzę ekonomiczną na temat wpływu inflacji na wartość nabywczą pieniądza mają kobiety niż mężczyźni (72% poprawnych odpowiedzi vs. 82%). Z grup wiekowych negatywnie wyróżniają się osoby w wieku 25-34 lata. Jedynie 66% z tej grupy udzieliło poprawnej odpowiedzi, podczas gdy w grupie 45-54 lata poprawnej odpowiedzi udzieliło 80%, a w grupie 55 plus – 83%.
Zdecydowanie najwięcej osób, które nie rozumieją wpływu inflacji na wartość nabywczą pieniądza jest wśród osób z wykształceniem podstawowym (40% błędnych odpowiedzi), a najmniej – wśród osób z wykształceniem wyższym (14% błędnych odpowiedzi).

Jednocześnie zdecydowana większość badanych (91%) stwierdziła, że obecnie płaci więcej za tą samą ilość produktów niż rok temu, choć, co ciekawe, stosunkowo rzadziej są to wyborcy PiS (89%) niż wyborcy Koalicji Obywatelskiej (98%) i Polski 2050 Szymona Hołowni (97%).

Badanie ponadto wskazuje, że zdecydowana większość Polaków (93%) oczekuje, że ceny produktów i usług będą rosły w ciągu najbliższych miesięcy. Choć tutaj także ten pogląd jest mniej rozpowszechniony w elektoracie partii rządzącej niż wśród zwolenników głównych partii opozycyjnych. 86% wyborców PiS uważa, że ceny produktów i usług będą rosły w najbliższych miesiącach, podczas gdy wśród wyborców Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050 Szymona Hołowni tego zdania jest po 96% osób.
„To już kolejne badanie, które pokazuje, że wiedza ekonomiczna wielu Polaków jest na niskim poziomie. Choć prawie co czwarty Polak nie rozumie, jak inflacja wpływa na wartość nabywczą pieniądza, to jednak już zdecydowana większość te skutki inflacji odczuwa, płacąc więcej niż rok temu za te same produkty. Niektórzy przedstawiciele PiS chcą zakłamać rzeczywistość, bagatelizując wysoką inflację, czy mówiąc o wysokich podwyżkach wynagrodzeń rekompensujących wzrost cen. Tylko że takie wypowiedzi budzą frustrację u Polaków, którzy takich podwyżek nie otrzymali i którzy bardzo odczuwają skutki wysokiej inflacji w swoich portfelach” – mówi Alicja Defratyka, autorka projektu ciekaweliczby.pl.
Prawie dwie trzecie pracujących Polaków (64%) przyznało, że nie otrzymało podwyżki wynagrodzenia w ciągu ostatniego roku, a do otrzymania podwyżki przyznało się 36%.
Co ciekawe, najwięcej osób, które otrzymały podwyżkę, było w elektoracie PiS. W ciągu ostatniego roku podwyżkę otrzymała prawie połowa (47%) pracujących wyborców partii rządzącej, a tylko 28% pracujących wyborców Koalicji Obywatelskiej i 30% pracujących wyborców Polski 2050 Szymona Hołowni.
Wśród tych pracujących Polaków, którzy otrzymali podwyżkę w ciągu ostatniego roku, najwięcej było takich, których podwyżka mieściła się w przedziale 5-10% (43%). 38% otrzymało podwyżkę niższą niż 5% wynagrodzenia, a 19% – wyższą niż 10% swojego wynagrodzenia.
Natomiast odpowiedzi co do wysokości otrzymanych podwyżek były wśród wyborców partii rządzącej, jak i głównych ugrupowań opozycyjnych, na bardzo zbliżonym poziomie.
————————————————————————————
Nota metodologiczna: Badanie przeprowadzone dla projektu ciekaweliczby.pl na ogólnopolskim panelu badawczym Ariadna. Próba ogólnopolska losowo-kwotowa N=1082 osób w wieku od 18 lat wzwyż. Kwoty dobrane wg reprezentacji w populacji dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania. Termin realizacji: 5 – 8 listopada 2021 roku. Metoda: CAWI.
Ciekaweliczby.pl to autorski projekt edukacyjny przybliżający opinii publicznej warte poznania fakty oparte o konkretne dane liczbowe. Ideą jest prezentowanie danych tak, by każdy mógł łatwo wyciągnąć z nich obiektywne wnioski i krytycznie spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość.
Ariadna to ogólnopolski panel badawczy audytowany przez Organizację Firm Badania Opinii Rynku (OFBOR).

materiał prasowy

Diagnoza zdrowia polskich miast

wykres 2_Dobra Forma Miasta
Postępująca urbanizacja i „rozlewanie się miast” zdecydowanie przyczyniają się do zatruwania powietrza, którym oddychamy. Jak wynika z danych Europejskiej Agencji Środowiska, każdego roku w Polsce przedwcześnie z powodu zanieczyszczonego powietrza umiera ponad 45 tys. osób, a niektóre źródła podają, że faktyczna liczba jest dwukrotnie wyższa. Walczące od lat z problemem emisyjności szkodliwych substancji miasta stoją przed wyzwaniami, które pomogą ograniczyć negatywne skutki rozwoju cywilizacyjnego, a jednocześnie nie zahamują działalności gospodarczej. W obliczu toczących się lokalnie i międzynarodowo dyskusji, Knight Frank przeprowadził globalne badanie, obejmujące 286 największych miast na świecie, którego wyniki zaprezentowano w raporcie Active Capital. Efektem tej publikacji jest też ranking największych miast atrakcyjnych dla inwestorów, wiodących pod względem zrównoważonego rozwoju.

Spis treści:
Emisyjność zanieczyszczeń i ekologiczność miast
Polskie ośrodki miejskie w czołówce niechlubnego rankingu
Wyludnianie się polskich miast
Postępująca urbanizacja, czyli gwałtowny wzrost ilości powierzchni zabudowanych
Gra w zielone polskich miast
Ekomobilność w trosce o środowisko
Wnioski końcowe

Raport Active Capital przedstawia analizę oraz ocenę czynników, na które składało się ponad 150.000 danych i 500 zmiennych. Na podstawie ich wyników można było ocenić poziom zrównoważenia poszczególnych miast według ilości terenów zielonych, zielonej certyfikacji budynków, inicjatyw ograniczających zmiany klimatyczne i samo ryzyko klimatyczne oraz presję urbanizacyjną.

„Biorąc pod uwagę wyniki badania, zdecydowaliśmy się skupić na wybranych miastach europejskich, bazując na kilku kryteriach. Co za tym idzie, bliższej analizie poddanych zostało 118 miast w Europie, które zebraliśmy w raporcie „Dobra Forma Miasta. Trendy, które zmieniają miasta”. Badane ośrodki miejskie w Polsce charakteryzowały się zbliżoną do innych miast europejskich wartością czynnika określającego odporność na ryzyka zmian klimatycznych, dlatego przeprowadzona przez Knight Frank w Polsce analiza uwzględnia wyniki osiągnięte przez wybrane ośrodki w dwóch kategoriach: poziomu redukcji emisyjności i ekologiczności. W ramach diagnozy przeanalizowane zostały między innymi takie aspekty jak: rozwój infrastruktury komunikacji publicznej, udział terenów zielonych w powierzchni miasta, jakość powietrza w miastach, liczba certyfikowanych zielonych budynków, zmiany temperatury, tempo urbanizacji i działania ukierunkowane na redukcję emisji CO2,” – wyjaśnia Elżbieta Czerpak, Dyrektor działu Badania Rynku w Knight Frank.

Emisyjność zanieczyszczeń i ekologiczność miast

W badaniu tych aspektów, przeprowadzonym w oparciu o duży zbiór danych dotyczących największych ośrodków miejskich na świecie, pod lupę wzięto 118 europejskich miast. Wiodącą pozycję w rankingu osiągnęły Londyn i Paryż, które zarówno pod kątem ekologiczności, jak i ograniczania emisji zanieczyszczeń osiągnęły najlepsze wyniki. Spośród polskich miast najwyższą ocenę uzyskała Warszawa, która zajęła 20. miejsce w zestawieniu. Kolejne polskie miasta już tak dobrymi wynikami nie mogą się pochwalić – Kraków uplasował się na 65. pozycji, natomiast Wrocław, Łódź, Poznań i Gdańsk zajęły odpowiednio 89., 97., 98. i 105. miejsce. „Wpływ na lokaty polskich miast miała przede wszystkich niska jakość powietrza, ale dodatkowo zespoły miejskie muszą ograniczyć negatywne skutki urbanizacji i polepszyć jakość życia mieszkańców,” – wyjaśnia Lidia Zawiła, Konsultant w dziale Badania Rynku Knight Frank.

Jednym z kluczowych problemów współczesnych miast jest zanieczyszczenie powietrza, które bada się pod kątem obecności dwóch rodzajów pyłów zawieszonych w powietrzu: PM2,5 oraz PM10. Ich źródłem, poza naturalnym pochodzeniem, jest przede wszystkim działalność człowieka – procesy produkcyjne i spalanie paliw.

Szkodliwość smogu podkreśla fakt, że według Światowej Organizacji Zdrowia jest on przyczyną przedwczesnej śmierci 7 milionów ludzi rocznie, a zanieczyszczenie powietrza stanowi obok zmian klimatycznych jedno z największych zagrożeń dla życia ludzkości. Co więcej, już w 2013 roku Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem Światowej Organizacji Zdrowia (IARC) zakwalifikowała zanieczyszczenie powietrza oraz pył zawieszony jako substancje rakotwórcze. Warto jednocześnie podkreślić, że według WHO w 2019 roku ponad 90% populacji zamieszkiwało obszary, na których stężenie PM2,5 przekraczało dopuszczalne poziomy ustalone przez Światową Organizację Zdrowia.

Polskie ośrodki miejskie w czołówce niechlubnego rankingu

Według danych opublikowanych w raporcie Global Carbon Atlas w 2019 roku Polska zajmowała wysokie, czwarte miejsce wśród 27 krajów Unii Europejskiej pod względem emisji dwutlenku węgla. Wyprzedziły ją jedynie Francja, Włochy i Niemcy.

W opublikowanych przez WHO raporcie na temat jakości powietrza w Europie w 2018 roku na 50 najbardziej zanieczyszczonych miast aż 36 znajdowało się w Polsce.

Wyludnianie się polskich miast

Niska jakość powietrza w miastach, migracje wewnętrzne oraz ujemny przyrost naturalny są przyczyną przestrzennego rozlewania się największych ośrodków na przedmieścia, a co za tym idzie – malejącej od lat liczby ich mieszkańców. W latach 1990-2015 wszystkie z badanych przez Knight Frank polskich miast, tj. Warszawa, Kraków, Wrocław, Łódź, Poznań i Gdańsk, odnotowały spadek populacji (średnio o 9%), podczas gdy wiele z europejskich ośrodków miejskich zarejestrowało przyrosty w liczbie ludności. Ten trend jest szczególnie widoczny w miastach skandynawskich, a jest to rezultat podejmowanych od lat działań zapobiegających rozlewaniu się miast, rozwoju ośrodków miejskich do wewnątrz i dogęszczania zabudowy w centrum miasta.

Postępująca urbanizacja, czyli gwałtowny wzrost ilości powierzchni zabudowanych

„Urbanizacja, która jest nieodłącznym elementem procesu rozwoju miast, w ostatnich dziesięcioleciach nabrała dynamicznego tempa. Wraz z nią zwiększył się poziom hałasu, często przekraczający przyjęte normy oraz zmniejszył się udział terenów zielonych, a oba skutki niestety mają negatywny wpływ na komfort życia w mieście,” – wyjaśnia Magdalena Czempińska, Dyrektor w dziale Badania Rynku Knight Frank.

Jak pokazują wyniki w przeprowadzonym przez Knight Frank badaniu, na tle europejskich miast wyróżnia się Kraków, który pomimo wysokiego wzrostu powierzchni zabudowanej (65%) zdołał zanotować jeden z najwyższych przyrostów wskaźnika zieleni w obszarach zabudowanych spośród uwzględnionych w analizie miast. Dla porównania taki sam wynik odnotowała Lizbona, a wyższym wskaźnikiem mogą pochwalić się tylko trzy europejskie miasta: Rennes, Lyon i Genewa. Jednocześnie Warszawa zarejestrowała w latach 1975-2015 aż 70% wzrost powierzchni zabudowanej, co plasuje stolicę Polski na 3. pozycji na tle analizowanych europejskich miast. Pod tym względem Warszawę wyprzedzają tylko Madryt (wzrost o 83%) oraz Kijów (86%). Do grona miast, które zanotowały najmniejsze przyrosty obszarów zabudowanych w analizowanym okresie należały Londyn (10%), Zurych i Barcelona (po 12%), Mediolan (13%), Monachium i Manchester (po 14%) oraz Berlin (15%).

„Dokładniejsza analiza wzrostu powierzchni zurbanizowanej o wysokiej gęstości zaludnienia i powierzchni zabudowanej w wybranych miastach w latach 1975-2015 wyraźnie wskazuje, że w tym okresie miasta Europy Środkowo-Wschodniej (m.in. Praga, Kijów, a także analizowane polskie miasta) doświadczyły procesu rozlewania się miast, podczas gdy wiele europejskich ośrodków, zwłaszcza miasta skandynawskie, dogęszczało swoje centra zgodnie z założeniami nowego urbanizmu i ideą zrównoważonego rozwoju, co widać na przykładzie takich miast jak Helsinki, Monachium, Oslo, Zurych, Kopenhaga i Sztokholm,” – komentuje Lidia Zawiła.

Gra w zielone polskich miast

Wspomniany komfort życia uzależniony jest w znacznym stopniu od obecności zieleni w mieście. Według HUGSI 2020 Index oceniającego poziom zazielenienia obszarów zurbanizowanych, który objął 155 ośrodków miejskich z całego świata, Kraków zajął 3. miejsce wśród europejskich miast oraz 5. pozycję na świecie. Analiza została przeprowadzona za pomocą obrazów satelitarnych i skupiała się wokół faktycznego procentowego udziału przestrzeni zielonych w metropoliach. Stolica Małopolski w klasyfikacji obejmującej miasta europejskie wyprzedziła pod tym względem Stuttgart, Zurych, Hamburg czy Pragę, ustępując jedynie Dortmundowi i Wilnu. Inne polskie miasta podlegające analizie – Wrocław i Warszawa – zajęły w rankingu odpowiednio 16. i 17. miejsce w Europie i 22. oraz 23. na świecie. Tereny zielone zajmują 54% powierzchni stolicy Dolnego Śląska, natomiast w Warszawie i Krakowie – odpowiednio 51% i 57% powierzchni miasta. Ranking został zdominowany przez miasta niemieckie – w pierwszej setce znalazło się ich aż 20.

Ekomobilność w trosce o środowisko

Zanieczyszczenie powietrza jest również ściśle związane ze stale rosnącą liczbą samochodów. W 2019 roku w Krakowie przypadało 685 samochodów na 1.000 mieszkańców, podczas gdy w Wiedniu i Berlinie – odpowiednio 372 i 324. Pozostałe polskie miasta odnotowały liczby nawet wyższe niż Kraków. W 2020 roku w Warszawie były 833 samochody/1.000 osób, w Katowicach – 854, w Poznaniu – 850, a we Wrocławiu – 690. Warto dodać, że liczba samochodów w miastach Europy Zachodniej systematycznie maleje, a kolejne ośrodki wprowadzają ograniczenia dotyczące wjazdu do centrum dla transportu samochodowego.

„Rozbudowana sieć transportu szynowego stanowi ważny aspekt komunikacji miast europejskich. Oczywiście mówimy tutaj zarówno o metrze, jak i kolei podmiejskiej. Biorąc pod uwagę obie formy w Europie wyróżniają się takie miasta jak Londyn, Moskwa, Paryż i Madryt, ale jedną z najdłuższych sieci kolei podmiejskich posiada Warszawa,” – dodaje Magdalena Czempińska.
Co ciekawe, pomimo rosnącej świadomości ekologicznej, dostęp do miejskich rowerów wciąż stanowi obszar do poprawy. W stolicy Polski przypada 3,25 roweru miejskiego na 1.000 mieszkańców, podczas gdy w Paryżu jest to aż ponad 11 rowerów na 1.000 mieszkańców.

Wnioski końcowe

Przeprowadzona przez Knight Frank diagnoza pozycji polskich miast na tle europejskich ośrodków miejskich na podstawie wybranych czynników, które mają wpływ na ocenę poziomu jakości życia w mieście, wykazała obszary krytyczne. Aspektami wymagającymi natychmiastowej reakcji jest kwestia
zniwelowania emisji szkodliwych substancji do atmosfery i poprawa jakości powietrza. Dodatkowo analiza wskazuje, iż polskie miasta od lat doświadczają procesu rozlewania się i wyludniania. Samorządy w Polsce obserwując zmiany zachodzące w miastach europejskich wdrażają coraz więcej
nowych rozwiązań i pracują nad nowymi strategiami, aby wpisać się w te kierunki, dlatego w kolejnych latach należy oczekiwać nowych trendów mających na celu poprawę jakości życia w miastach. Promowanie ekomobilności, zielone rozwiązania, inwestycje w atrakcyjną przestrzeń publiczną, infrastrukturę dla pieszych i rowerzystów, czy rozwój sieci transportu publicznego mogą przyczynić się do poprawy jakości powietrza i zahamowania odpływu ludności zamieszkującej polskie miasta.

Zebrane dane i ich analiza są częścią szerszego spojrzenia na wyzwania stojące przed polskimi miastami w ujęciu społecznym, urbanistycznym oraz bezpieczeństwa i atrakcyjności inwestycyjnej. Całość zebrana została w raporcie „Dobra forma miasta. Trendy, które zmieniają miasta”.

Źródło: Knight Frank.

Sektor usług biznesowych wpływa korzystnie na gospodarkę

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Z najnowszego raportu ABSL Sektor Nowoczesnych Usług Biznesowych w Polsce 2021 wynika, że tylko w 2020 r., w czasie pandemii w centrach usług biznesowych stworzonych zostało łącznie 13 500 nowych miejsc pracy. Udział sektora w PKB Polski jest szacowany na poziomie 3,5% a wartość eksportu usług na poziomie 22,9 mld USD. Wyniki sektora dowodzą, że jest jednym z filarów stabilizujących polską gospodarkę – podczas, gdy inne sektory notowały spadki, usługi biznesowe cały czas się dynamicznie rozwijały.

Spis treści:
Popyt na „kompetencje przyszłości”
Trójmiasto liderem w tworzeniu nowych miejsc pracy
Od roli naśladowcy do roli innowatora
Popyt na hybrydowe biura

Sektor usług biznesowych pomimo pandemii jest wciąż jednym z najszybciej rosnących sektorów polskiej gospodarki. Wzrost zatrudnienia w sektorze wyniósł w ubiegłym roku 3,9%, podczas gdy cała polska gospodarka skurczyła się o 2,7%. W 2020 r. wzrosło zatrudnienie do 355 000, zrealizowane zostały nowe inwestycje i reinwestycje. Działalność rozpoczęły 74 nowe centra usług, które stworzyły 4 800 nowych miejsc pracy. Najwięcej nowych miejsc pracy przybyło w Trójmieście (14,1 tys.), Warszawie i Poznaniu.

Obecnie udział sektora nowoczesnych usług biznesowych w PKB wynosi ponad 3,5%. Ze względu na międzynarodowy charakter usług, gros centrów świadczy usługi na rzecz klientów z całego świata i tym samym sektor pozostaje ważnym eksporterem. Szacunkowa wartość eksportu usług biznesowych w 2020 roku wyniosła prawie 23 mld USD (22.9) co oznacza wzrost o 10.2%. Udział sektora w eksporcie ogółem z uwzględnieniem dóbr kształtuje się na poziomie 6,9%.

Popyt na „kompetencje przyszłości”

Sektor nowoczesnych usług biznesowych w Polsce tworzy obecnie 355 000 miejsc pracy w 1602 centrach obsługi procesów biznesowych (BPO), usług wspólnych (SSC/GBS), IT oraz centrach badawczo-rozwojowych (R&D). Najnowsze dane potwierdzają, że systematycznie wzrasta stopień złożoności usług realizowanych w Polsce. Widoczny jest wyraźny trend w kierunku większej roli kompleksowych procesów i dalsze przechodzenie z back-office do middle-office generujące wyższą wartość dodaną. Jednocześnie zmiany wynikające z trendów powodują wzrost popytu na pracowników posiadających kompetencje cyfrowe.

Na rynku pracy widać zwiększone zapotrzebowanie na specjalizacje, które można uznać za kompetencje przyszłości i są one związane z automatyzacją procesów, architekturą chmury, analizą i eksploracją dużych zbiorów danych. Uwagę zwraca zapotrzebowanie na pracowników mogących pełnić globalne funkcje. Kompetencjami stanowiącymi o ich sukcesie są umiejętności miękkie takie jak praca zespołowa, komunikacja czy krytyczne myślenie.

– Nasze analizy potwierdzają wzrost kompleksowości zadań wykonywanych w centrach usług, które wymagają coraz wyższych kwalifikacji i kompetencji pracowników. Jednym z głównych wyzwań rozwoju w perspektywie czasu jest dostępność odpowiednio przygotowanych kadr. Do utrzymania konkurencyjności Polski i transformacji z ośrodków rozliczeniowych do centrów wspomagających podejmowanie decyzji, potrzebne są systemowe, często długoterminowe rozwiązania obejmujące poszerzanie bazy talentów. Musimy zadbać o rozwój kompetencji związanych z innowacyjnością, nowoczesnymi technologiami, cyfryzacją, a także o przemyślane rozwiązania zachęcające wysokokwalifikowanych specjalistów do pozostania w Polsce. Brak wykwalifikowanych pracowników, którzy mogliby wprowadzać innowacje jest też postrzegany jako bariera dla rozwoju innowacyjności – podkreśla Wojciech Popławski, wiceprezes ABSL.

Trójmiasto liderem w tworzeniu nowych miejsc pracy

Wśród głównych ośrodków usług biznesowych w latach 2016-2021 największy procentowy wzrost zatrudnienia odnotowano w Trójmieście (o 88,4 proc., czyli o 14,1 tys. osób), przy czym znaczny wzrost odnotowano również w Warszawie (85,6 proc.) i Poznaniu (72,0 proc.).

Coroczne badanie ABSL obejmujące ocenę czynników, które mają wpływ na prowadzenie działalności w poszczególnych miastach w Polsce wskazują też, że Trójmiasto obroniło pozycję lidera w kategorii percepcji jakości życia – na kolejnych miejsca znalazł się Wrocław i Poznań – oraz lidera w kategorii oceny współpracy z lokalną jednostką obsługi inwestora, gdzie kolejne miejsca zajmują odpowiednio Łódź i Wrocław.

– Sektor usług biznesowych jest jednym z kluczowych elementów strategii promocji gospodarczej i pozyskiwania inwestycji dla województwa pomorskiego, realizowanej przez Agencję Rozwoju Pomorza, w ramach inicjatywy Invest in Pomerania. Wzrost zatrudnienia w sektorze na Pomorzu to efekt obiektywnych przewag mających odzwierciedlenie w danych statystycznych, prężnie działających firm będących najlepszymi ambasadorami naszej lokalizacji i wsparcia ze strony powołanych do tego instytucji. Razem z naszymi partnerami samorządowymi, pod patronatem Samorządu Województwa, 10 lat temu podjęliśmy zobowiązanie, że województwo pomorskie będzie regionem stabilnym, bezpiecznym, otwartym i przyjaznym dla wszystkich mieszkańców i gości. Wspierając postawy życzliwości, troski o siebie nawzajem i działania dla dobra wspólnego, tworzymy atrakcyjną przestrzeń do życia dla mieszkańców i do prowadzenia działalności dla przedsiębiorców, zgodnie z deklaracją „Wartości w biznesie i życiu codziennym w Trójmieście i Województwie Pomorskim” przyjętą przez Samorząd Województwa oraz władze poszczególnych miast, tworzących metropolię – mówi Piotr Ciechowicz, Wiceprezes Zarządu Agencji Rozwoju Pomorza S.A.

Od roli naśladowcy do roli innowatora

Z badania ABSL Foresight Strategiczny 2021 wynika, że Polska nie jest już uważana za lokalizację o niskich kosztach, a raczej za lokalizację o optymalnych kosztach w przeliczeniu na wygenerowaną wartość. W najbliższym czasie kluczowe znaczenie będzie mieć zdolność do innowacji, ciągłej komercjalizacji ulepszonych i nowych usług oraz rozwiązań wprowadzanych na rynek światowy, na którym działają już polskie centra. Innowacyjność stanie się dominującą metodą działania.

Z raportu ABSL wynika, że sektor nowoczesnych usług dla biznesu w Polsce charakteryzuje wysoki poziom innowacyjności. 72,9 proc. przedstawicieli sektora zadeklarowało wprowadzenie innowacji w ciągu ostatnich 3 lat w porównaniu do 26,1 proc. odnotowanych przez GUS w sektorze przedsiębiorstw. Innowacje dotyczyły zmian w produkcie, asortymencie, procesach lub w organizacji firmy. Z analiz wynika, że obecnie jednym z głównych wyzwań sektora usług biznesowych jest przejście od roli naśladowcy do roli kreatora globalnych trendów, co oznacza konieczność znaczącej zmiany mentalności w kierunku większej kreatywności i innowacyjności oraz poszerzania kompetencji decyzyjnych.

– Ważnym czynnikiem w rozwoju gospodarki jest rosnący i innowacyjny sektor usług, który wraz z nowoczesnym i konkurencyjnym przemysłem tworzą synergię kluczową dla dalszego rozwoju i przyszłości Polski. Motorami rozwoju obu sektorów będą cyfryzacja, skracanie łańcuchów dostaw oraz pula talentów dostępnych na rynku o kompetencjach dopasowanych do potrzeb biznesu – zaznacza wiceminister rozwoju, pracy i technologii Anna Kornecka.

Popyt na hybrydowe biura

Przyspieszenie cyfryzacji, zmiana modelu pracy na hybrydowy lub całkowicie zdalny, potrzeba poszukiwania nowych talentów, nacisk na rozwój kompetencji miękkich – to główne trendy, które wynikają z raportu ABSL. Post-pandemiczna rzeczywistość będzie wymagała nowych wzorców zachowań i na nowo zdefiniowanej roli biur. Obecnie powierzchnia biurowa jest szacowana na 11,9 mln mkw. Polska jest niekwestionowanym liderem na rynku biurowym w regionie Europy Środkowo-Wschodniej i jednym z globalnych liderów. Pomimo spowolnienia gospodarczego, w 2020 r. oddano do użytku ponad 707 tys. mkw. nowych obiektów, co stanowi poziom porównywalny z 2019 r. Rynki regionalne podążają za rozwojem stolicy i czerpią z tego korzyści, zachęcając jednocześnie inwestorów zagranicznych do otwierania biur regionalnych po uruchomieniu działalności centrali.

Źródło: Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL).

Badanie: klasa średnia w Polsce

rawpixel-580218-unsplash
Jak wynika z badania przeprowadzonego dla serwisu ciekaweliczby.pl na panelu Ariadna, co trzeci Polak zalicza siebie do klasy średniej. Taki status przyznało sobie 35 proc. badanych.
12 proc. badanych odpowiedziało, że nie wie, jaki status definiuje klasa średnia. Z kolei 23 proc. badanych nie zalicza się do klasy średniej. Jak pokazują wyniki badania, 36 proc. badanych jest zdania, że do klasy średniej należą Polacy, którzy zarabiają miesięcznie na rękę między 4 a 6 tys. zł.
65 proc. ankietowanych jest zdania, że państwo powinno dążyć do takiego rozwoju gospodarki, aby podatnicy zwiększali swój status społeczny dzięki swojej pracy. Co jednak ciekawe, 30 proc. badanych wyraziło opinię, że wszyscy powinni zarabiać na podobnym, średnim poziomie.

Polski Ład – ile rocznie stracą samozatrudnieni, żeby zyskało państwo?

analiza
Według wyliczeń Ministerstwa Finansów, na „Polskim Ładzie” skorzysta około 18 milionów Polaków, z czego 9,5 mln najmniej zarabiających przestanie płacić PIT. Jednak ogłoszona przez rząd reforma uderzy przede wszystkim w przedsiębiorców rozliczający się z dochodu liniowo, których w Polsce może być nawet 700 tys. Jak realnie plan naprawczy rządu obciąży mikroprzedsiębiorców?

Spis treści:
Ukryte koszty podatkowe w nowej składce zdrowotnej
Za ambitne plany rządu zapłacą przedsiębiorcy

W połowie maja rząd zaprezentował plan naprawy gospodarki, tzw. Polski Ład. Celem programu jest przezwyciężenie skutków pandemii. Pozornie ma on wesprzeć polską gospodarkę w wyjściu z zapaści. Realnie eksperci oceniają, że to cios w stronę osób samozatrudnionych. Program wiązać się będzie z szeregiem zmian w zakresie podatku dochodowego (PIT i CIT), od towarów i usług (VAT) oraz naliczaniem składek zdrowotnych.

– Proponowane zmiany podatkowe najbardziej dotkną osoby prowadzące jednoosobowe działalności gospodarcze. Zakładając, że składka zdrowotna nie będzie odliczana od podatku, koszt podatkowy ulegnie podwyższeniu. – komentuje Jan Enno Einfeld, dyrektor zarządzający Finiata Group. – Szczególnie osobom z wyższymi dochodami poza 32 proc. stawką podatkową potrącone zostanie 9 proc. składki zdrowotnej, a także danina solidarnościowa.

Ukryte koszty podatkowe w nowej składce zdrowotnej
Wspomniana składka zdrowotna, a właściwie zmiana w niej, może mieć kluczowe znaczenie dla osób samozatrudnionych. Według założeń Polskiego Ładu ma ona być ryczałtowa i naliczana na zasadach analogicznych jak dla umów o pracę (9 proc. dochodu). Złą informacją dla samozatrudnionych i mikro- przedsiębiorców jest fakt, że składka nie będzie mogła być odliczona od podatku co ma fundamentalne znaczenie. Nie będzie też stanowiła kosztu uzyskania przychodu. Negatywne skutki odczują przedsiębiorcy, których dochody przekraczają 6 000 zł brutto miesięcznie.

– W efekcie, mimo braku zmiany nominalnej stawki podatkowej i wprowadzeniu kwoty wolnej od dochodu i to na wysokim poziomie, realnie poziom opodatkowania dla osób prowadzących działalność gospodarczą znacząco wzrośnie. Osoby samozatrudnione i mikroprzedsiębiorcy już teraz powinni wziąć to pod uwagę planując budżety na 2022 rok, ponieważ zmiana prawdopodobnie jesienią br. zostanie zatwierdzona przez parlament. – dodaje Jan Enno Einfeld. – Jeśli przełożymy zmiany dla samozatrudnionych na realne pieniądze, okazuje się, że przedsiębiorca, który miesięcznie osiąga dochód 10 tys. zł, od stycznia 2022 będzie notować miesięczną stratę na poziomie 519 zł. W skali roku straci w sumie ponad 6200 zł.

Za ambitne plany rządu zapłacą przedsiębiorcy
Zmiany w składce zdrowotnej, to jednak tylko jedna składowa pomysłów rządu na wzmocnienie budżetu ochrony zdrowia z aktualnego poziomu około 5,3 proc. PKB do oczekiwanych 6 proc. w 2023 roku. Na wydatki złożą się przede wszystkim przedsiębiorcy rozliczający się podatkiem liniowym – pod koniec 2019 roku Ministerstwo Finansów informowało, że 629 tys. stosuje tę formę rozliczenia. Eksperci oceniają, że tej grupie nie przysługuje żadna ulga, a będą musieli jeszcze dopłacić wcześniej wspomnianą składkę zdrowotną.

Według zapowiedzi rządzących podniesiony zostanie drugi próg podatkowy do 120 tys. zł. Jednak za pozorną ulgą dla coraz lepiej zarabiającego społeczeństwa, kryją się pewne wykluczenia. To rozwiązanie nie obejmie przedsiębiorców rozliczających się z dochodu liniowo (19% bez względu na wysokość osiąganych dochodów).
– Zmiany ogłoszone przez rząd bardzo mocno uderzą w przedsiębiorców, którzy korzystają z 19% stawki przy podatku dochodowym. Podniesie kwoty wolnej od podatku miało równoważyć im zwiększenie składek zdrowotnych oraz brak możliwości odliczania ich od daniny publicznej. Niestety, według obecnych informacji, nie będzie ich obejmować. W efekcie, można spodziewać się, że część osób prowadzących działalność gospodarczą, zdecyduje się na rezygnacje z podatku liniowego na rzecz opodatkowania wg skali podatkowej. – komentuje Jan Enno Einfeld, dyrektor generalny Finiata Group.

Nowy plan rządu nie uwzględnia jednego z najpoważniejszych problemów przedsiębiorców – walki z nierzetelnymi i nieterminowymi kontrahentami. Badania wskazują, że prawie 80 proc. małych i średnich firm doświadczyło w czasie pandemii większej liczby nieetycznych działań ze strony partnerów. To właśnie pandemia stała się jedną z najczęstszych wymówek (30 proc. wskazań) takich działań, nawet wśród przedsiębiorców, którzy nie odczuli jej negatywnych skutków.
Źródło: Finiata.

Przychody właścicieli centrów handlowych w 2020 r. mniejsze nawet o 35 proc.

leslie-holder-555818-unsplash
Efektem zamknięcia centrów handlowych w czasie pandemii jest luka w przychodach ich właścicieli sięgająca poziomu od 3,2 do nawet 3,6 mld zł, czyli ok. 30-35 proc. rocznych przychodów – wynika z raportu “Centra handlowe na zakręcie. Wpływ COVID-19”, przygotowanego przez firmę doradczą PwC we współpracy z Polską Radą Centrów Handlowych. W raporcie nie uwzględniono ponownego zamknięcia centrów handlowych w listopadzie ze względu na niezakończony okres rozliczeniowy podczas przeprowadzania analizy. Eksperci podkreślają, że problemy finansowe branży handlowej, zarówno najemców, jak i wynajmujących, mogą silnie wpłynąć na całą gospodarkę, w tym na miejsca pracy – obecnie w centrach handlowych w Polsce pracuje ponad 400 tys. osób.

Autorzy raportu szacują, że luka w przychodach właścicieli centrów handlowych w 2020 r. wynosi od 3,2 do 3,6 mld zł, co stanowi ok. 30-35% rocznych przychodów. To bezpośredni efekt 7-tygodniowego wiosennego zamknięcia centrów handlowych w związku z trwającą pandemią COVID-19 i zwolnień najemców z czynszu, co daje kwotę od 1,3 do 1,4 mld zł oraz obniżek czynszów udzielonych przez wynajmujących na rzecz najemców do końca roku w wysokości od ok.1,9 do 2,2 mld zł. Jednocześnie, właściciele cały czas ponoszą stałe koszty z tytułu utrzymania nieruchomości, ich zarządzania oraz obsługi długu bankowego.

„Pandemia pogorszyła sytuację finansową zarówno najemców, jak i wynajmujących. Zamknięcie centrów handlowych na wiosnę oraz w listopadzie, działalność w nowej rzeczywistości i rygorze sanitarnym odbiły się na wynikach branży. Po ponownym otwarciu centrów handlowych 4 maja zarówno średni poziom liczby odwiedzających, jak i obroty najemców, pozostawały niższe niż w analogicznych okresach lat ubiegłych. Co ważne, uruchomione tarcze antykryzysowe i finansowe w ograniczonym stopniu obejmują właścicieli centrów handlowych. Działają oni bowiem w modelu spółek celowych, niezatrudniających bezpośrednio pracowników. Taka forma działalności wynika wprost z wymogów instytucji finansujących budowę lub zakup nieruchomości, np. banków” – mówi Kinga Barchoń, partner w PwC, lider sektora nieruchomości.

Z danych zebranych w raporcie wynika, że udział handlu w PKB Polski w 2019 r. wyniósł 15,5%. Centra handlowe stanowią istotny element polskiej gospodarki – ich wpływy do budżetu z tytułu VAT w poprzednim roku wyniosły ok. 21 mld zł, a 2,4 mld zł wpływa rocznie do budżetów państwa i samorządów od właścicieli centrów handlowych i najemców łącznie z tytułu CIT, podatku od nieruchomości oraz opłaty za użytkowanie wieczyste. W centrach handlowych w Polsce pracuje ponad 400 tys. osób, które wpłacają do budżetu państwa rocznie ok. 6,8 mld zł z tytułu PIT i składek na ubezpieczenie społeczne.

„Rynek centrów handlowych tworzą wynajmujący i najemcy, a także setki firm zajmujących się bieżącą obsługą obiektów handlowych: sprzątaniem, ochroną, obsługą techniczną, księgowością, zarządzaniem nieruchomościami czy obsługą imprez. To podmioty zatrudniające tysiące pracowników i tworzące wspólnie system naczyń połączonych. Sektor centrów handlowych, ze względu na sposób finansowania projektów, jest także silnie powiązany z sektorem bankowym. W przypadku centrów handlowych zgodnie z umowami kredytowymi, właściciele nie tylko muszą spłacać raty kapitałowo-odsetkowe, ale również utrzymywać wybrane wskaźniki na określonym poziomie. Niespełnianie tych wymagań rodzi poważne konsekwencje – nawet ryzyko restrukturyzacji, czy wypowiedzenia umowy kredytowej. Problemy jednych podmiotów wpływają na kondycję pozostałych i w efekcie całej gospodarki. Właściwie ukierunkowana pomoc państwa umożliwiłaby wszystkim przedstawicielom branży wywiązanie się ze swoich zadań oraz regulowanie zobowiązań finansowych, w tym zobowiązań czynszowych oraz rat kapitałowo-odsetkowych na rzecz banków. W konsekwencji pozwoli to uniknąć destabilizacji rynku, szeregu bankructw, czy likwidacji miejsc pracy na masową skalę” – mówi Jan Dębski, Prezes Zarządu Polskiej Rady Centrów Handlowych.

 

Raport został opracowany przez firmę doradczą PwC we współpracy z Polską Radą Centrów Handlowych.

Jak uchronić firmę przed postojem? Bezdotykowość kluczem do sukcesu

Spy Shop_AdobeStock_02
Podstawowe środki prewencyjne to konieczność, żeby chronić pracowników i firmę w czasie epidemii. W pierwszej kolejności trzeba pomyśleć o pomiarze temperatury i dezynfekcji. Jakie metody najlepiej sprawdzają się w biurach, w galeriach handlowych, w fabrykach, a jakie w innych obiektach?

Spis treści:
Szybki i bezdotykowy pomiar temperatury
Dezynfekcja, nie tylko części ciała

Zaraz po dotarciu epidemii do Polski do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej wpłynęło niemal ponad 60 tys. wniosków dotyczących zawieszenia i likwidacji działalności.
W kwietniu br. przybyło ich niemal 32 tys. Do tych wydarzeń przyczyniły się m.in. ograniczenia wprowadzone przez rząd. Tej jesieni polskie firmy mierzą się z kolejnymi restrykcjami, ale prócz systemowych regulacji istnieje inne duże zagrożenie dla biznesu – dzienne rekordy w liczbie nowych przypadków COVID-19.

Owszem, profilaktycznie można zarządzić pracę zdalną i wysłać pracowników do domu, lecz w wielu przypadkach nie jest to możliwe. W magazynach, halach produkcyjnych, sklepach stacjonarnych, centrach logistycznych, sortowniach itp. trzeba być na miejscu. Nawet jeden chory na terenie zakładu może w konsekwencji sparaliżować pracę całej firmy. Oczywiście, to skrajny przypadek, ale na jakość i szybkość pracy przekłada się nawet nieobecność kilku osób lub konieczność dzielenia zespołów na mniejsze grupy pracujące w systemie zmianowym. Przy wskaźniku reprodukcji wirusa na poziomie 1,36 – co oznacza, że jeden zakażony zaraża więcej niż jedną osobę – trzeba liczyć się z ryzykiem przestoju w pracy, a w konsekwencji poniesienia strat finansowych. Aby to ryzyko ograniczać do minimum, oraz aby zapewniać bezpieczne warunki pracy i chronić pracowników, firmy korzystają z nowoczesnych rozwiązań i specjalistycznych urządzeń, których dostępność w Polsce znacznie wzrosła od wiosny.

Szybki  i bezdotykowy pomiar temperatury

Absolutną koniecznością jest pomiar temperatury. Metodę pomiaru najlepiej dostosować do rodzaju budynku. Trzeba przy tym pamiętać, że zawsze powinien być przeprowadzany wewnątrz budynku. W małych sklepach i hotelach, w biurach, bibliotekach, zakładach fryzjerskich i kosmetycznych w zupełności wystarczy termometr, najlepiej bezdotykowy, który umożliwia błyskawiczny i precyzyjny pomiar. – Model SA200P mierzy w 2 sekundy z dokładnością do 0,3°C. Badanie odbywa się poprzez zbliżenie czoła lub nadgarstka do sensora. Taki termometr może być zawieszony na ścianie lub na framudze drzwi, a inną jego zaletą jest inteligentny system zapobiegający fałszywym alarmom – rekomenduje Paweł Wujcikowski, właściciel sklepu Spy Shop, największego polskiego dystrybutora sprzętu detektywistycznego i ochrony bezpieczeństwa osób, informacji i mienia.

Regularne badanie temperatury to podstawowy środek prewencyjny. Stosowanie systematycznych pomiarów wobec personelu oraz interesantów znacznie zwiększa bezpieczeństwo w trudnym czasie zagrożenia epidemiologicznego – podkreśla.

Podobnym rozwiązaniem, także możliwym do przymocowania do ściany, jest terminal kontroli dostępu z wyświetlaczem – TKD-IR8i. Oprócz tego, że urządzenie mierzy temperaturę, potrafi zweryfikować noszenie maseczki oraz zidentyfikować twarz. Przydaje się m.in. w szpitalach, szkołach i zakładach produkcyjnych. – Spektrum niewielkich urządzeń jest naprawdę szerokie. Firmę można wyposażyć także w kamerę termowizyjną UTi220K – wspomina ekspert.

W większych obiektach, z których korzysta dużo osób, takich jak lotniska, stacje kolejowe czy supermarkety, znakomicie sprawdzają się bramki detekcyjne z wbudowanym termometrem bezdotykowym. Istnieją modele, np. SE-1008, o dużej przepustowości osób na minutę. To wystarczy, żeby utrzymać płynność ruchu. Czuły detektor natychmiast reaguje na temperaturę powyżej 37°C i automatycznie informuje o tym poprzez wyświetlacz LED. Warto pamiętać, że tego typu bramki są przeznaczone do użytku wewnątrz budynku.

Na dworcach, w galeriach handlowych, obiektach sportowych czy muzeach  jedną z najlepszych metod jest rutynowe badanie kamerą termowizyjną. Ta metoda umożliwia sprawdzenie na odległość jednocześnie kilkudziesięciu osób. Przykładem nowoczesnego systemu CCTV jest Sunell SN-T5G-A.
Dodatkowo, inteligentna funkcja rozpoznawania twarzy dokona błyskawicznej identyfikacji potencjalnie chorej osoby – zaznacza Paweł Wujcikowski.

Dezynfekcja, nie tylko części ciała

Bardzo przydatne są także urządzenia wielofunkcyjne stosowane do ochrony sanitarnej wewnątrz budynków. Mowa o mobilnej i automatycznej kabinie do dezynfekcji powierzchni ciała i dłoni, która opcjonalnie może być wyposażona w czujnik podczerwieni do zdalnego pomiaru temperatury.
Kabina KD-19 Bryza B posiada cztery dysze, które zdezynfekują przechodzącą osobę metodą atomizacji ultradźwiękowej. Czas dezynfekcji wynosi od 5 do 15 sekund. Procedura jest nie tylko szybka, ale i nieinwazyjna – sucha mgła nie pozostawia śladu na skórze i ubraniu. W środku jest wmontowany 15-litrowy pojemnik z płynem do dezynfekcji całego ciała – tłumaczy ekspert.

Wirusy i bakterie przenoszą się nie tylko na powierzchni ciała, ale także na przedmiotach codziennego użytku, takich jak telefony, klucze bądź słuchawki. Do dezynfekcji tzw. kieszonkowych rzeczy osobistych służy praktyczny sterylizator UV VMAX. Jego konstrukcja jest prosta, odporna na uszkodzenia, a co najważniejsze w pełni przenośna. Co więcej, urządzenie nie tylko sterylizuje, ale także ładuje telefon.

W zależności od potrzeb firmy, wielkości obiektu i liczby korzystającej z niego osób, można korzystać z urządzeń pojedynczo lub łączyć je w zestawy. Ich użycie niewątpliwie zwiększają bezpieczeństwo pracowników oraz minimalizuje ryzyko ich tymczasowej utraty. Jak dodaje ekspert, firmy już dziś muszą zadbać o to, by dostosować się do nowych warunków funkcjonowania w erze post pandemii oraz uwzględniać możliwość wprowadzenia nowych przepisów, dlatego większość firm będzie potrzebowała nowoczesnych i niestosowanych dotąd rozwiązań.

Źródło: Spy Shop.

Pracodawcy nie chcą zatrudniać osób starszych

87Jak wynika z najnowszych badań, pracodawcy nie chcą zatrudniać osób w wieku + 50 lat. Na rynku ofert pracy zdecydowanie dominują te skierowane do osób młodych – studentów, oraz osób, które niedawno ukończyły studia.

Starsi pracownicy mają wiele zalet. Najczęściej poszukują pracy na stałe, w którą silnie się angażują. Ponadto posiadają już duże doświadczenie, oraz ustabilizowane życie.

Mimo to pracodawcy nie chcą ryzykować. Najczęściej obawiają się oni, że osoby starsze dysponują wiedzą, która nie sprawdza się już w nowoczesnych firmach. Obawiają się ponadto wolniejszego wykonywania obowiązków, mniejszej elastyczności oraz odporności na stres. Równie ważną rzeczą jest nieznajomość nowoczesnych rozwiązań technologicznych oraz konieczność nauki od podstaw wielu rzeczy, choćby zaawansowanej obsługi komputera.