Mieszkanie dla Młodych przez cztery lata funkcjonowało na polskim rynku mieszkaniowym. Dziś MDM to już przeszłość. Z formuły pomocy, opartej o dopłaty do wkładu własnego kredytów, skorzystało ponad 110 tysięcy ludzi. Mimo to od początku funkcjonowania MDM pojawiały się wobec programu poważne zarzuty i pytania o zasadność takiej formy wsparcia.
Przypomnijmy pokrótce podstawowe zasady. Mieszkanie dla Młodych polegało na finansowaniu wkładu własnego kredytów mieszkaniowych przez państwo. Dofinansowanie uzależniono przede wszystkim od wyboru mieszkania mieszczącego się w limicie cenowym, ogłaszanym przez wojewodów. Natomiast wysokość tego dofinansowania uzależniono od liczby dzieci beneficjentów – im więcej, tym większe. Ważną cezurą dla MDM, który na początku nie cieszył się dużą popularnością, była jesień 2015, kiedy weszły w życie zmiany ustawowe w zakresie funkcjonowania programu. Najważniejszą było dopuszczenie do dopłat także mieszkań z rynku wtórnego. Taka zmiana de facto dopuściła do programu także mieszkańców małych miast, gdzie rynek pierwotny praktycznie nie istnieje, jednak zasady wyliczania limitów były mniej korzystne niż dla mieszkań nowych. W efekcie w dużych, wiodących miastach, takich jak Warszawa, Wrocław, Kraków limity dla rynku wtórnego okazały się tak niskie, że do dopłat kwalifikowało się parę procent nieruchomości najtańszych i w najgorszych lokalizacjach.
Uzależnienie wysokości dopłat od liczby dzieci wskazywało, że ustawodawcy zależało na zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych rodzin z dziećmi. Patrząc na wyniki MDM wydaje się, że nie udało się tego osiągnąć, a przynajmniej – ogromna większość środków trafiła do innych klientów. Do końca 2017 roku na blisko 100 tysięcy umów, tylko niecałe 30 tys. dotyczyło beneficjentów z przynajmniej jednym dzieckiem. 2/3 środków posłużyło więc na sfinansowanie zakupu mieszkania osobom samotnym – tzw. singlom, ewentualnie parom nie posiadającym dzieci.
Tacy beneficjenci kupowali głównie nowe mieszkania. Z danych Banku Gospodarstwa Krajowego wynika, że Mieszkanie dla Młodych nie przełożyło się na stymulowanie budownictwa jednorodzinnego. Zaledwie nieco ponad 4600 wniosków z całościowej liczby blisko 100 tysięcy, złożonych do końca 2017, dotyczyło zakupu/budowy domu.
Wsparcie dla zamożnych?
Dane na temat popularności MDM wskazują, że najwięcej wniosków składano w tych miastach, gdzie limity cen programu były wysokie w stosunku do lokalnych średnich. Tak było m.in. w Łodzi, Gdańsku czy Poznaniu. W tych miastach można było z pomocą państwa kupić dość drogie (a przynajmniej nie tanie) mieszkanie w dość wysokiej cenie. W efekcie środki trafiały do ludzi, którzy za te pieniądze kupowali wcale nie tanie mieszkania w dobrych wielkomiejskich lokalizacjach. Rodziło to pytanie o sens takiej pomocy, skoro beneficjentami okazywali się ludzie, którzy i bez MDM byliby w stanie kupić sobie mieszkanie samodzielnie.
To też stawiało pod znakiem zapytania zasadność oparcia dopłat o system limitów cen mieszkań. Limity, publikowane przez wojewodów, od początku funkcjonowania Mieszkania dla Młodych zadziwiająco się różniły, nawet pomiędzy rynkami podobnymi do siebie pod względem wielkości, cen mieszkań i kosztów budowy. Przykładowo – wg NBP (dane za III kw. 2017) ceny transakcyjne mieszkań nowych we Wrocławiu i Poznaniu są zbliżone i wynoszą około 6400 zł/mkw. Limity cenowe MDM z IV kw. 2017, a więc z końcówki funkcjonowania programu, były jednak większe w Poznaniu, gdzie z dopłatą można było kupić nowe mieszkanie w cenie do 5700 zł/mkw. We Wrocławiu było to o około 350 zł/mkw. mniej.
Efektem takiej konstrukcji programu, było przełożenie wysokości limitów na lokalne ceny. Dane analityków wskazywały na to, że w miastach gdzie limity MDM były wysokie, ogólny poziom cen mieszkań rósł. Zasady MDM pozwalały więc wypaczać rzeczywistość cenową, dawały deweloperom narzędzia by utrzymywać zawyżone stawki i mieć zagwarantowaną dobrą sprzedaż.
Całościowy obraz działania programu wyłania się więc nieciekawy. Mimo, że skorzystała z niego rzesza ludzi, to być może bez MDM byłoby im paradoksalnie łatwiej – przynajmniej na niektórych rynkach. Nie bez racji są zarzuty, że w praktyce program wspierał deweloperów i banki.
Oczywiście, dobrze się stało, że do MDM dopuszczono rynek wtórny mieszkań, ale – jak już wspomnieliśmy – w dużych miastach limity dla mieszkań używanych okazały zbyt niskie.
Podsumowanie MDM nie wypada więc zbyt korzystnie. Obecnie jest on już przeszłością. Co dalej? MDM został zastąpiony przez Mieszkanie Plus oparte na zupełnie innej filozofii – budowy tanich mieszkań na wynajem i oszczędzania na cele mieszkaniowe. Na efekty nowego programu trzeba będzie jednak poczekać kilka lat. Przez ten czas obywatele zostaną bez żadnej formy pomocy na rynku mieszkaniowym.
Marcin Moneta – komercja24