Zarząd TVN zamierza sprzedać emisję obligacji o wartości 485 mln euro, rekomenduje również wypłatę 0,72 zł lub 0,59 zł dywidendy na akcję w zależności od przebiegu procesu refinansowania długu – podała spółka w komunikacie. Dodano, że spółka nie zamierza wypłacać kolejnej dywidendy przed rokiem 2015. Wiceprezes TVN John Driscoll za powiedział, że emisja obligacji jest częścią szerszej strategii grupy ukierunkowanej na optymalizację struktury kapitałowej, obniżenie kosztów finansowych przy jednoczesnym wydłużeniu okresu zapadalności długu. TVN wypłaci 0,72 zł dywidendy na akcję, jeśli zrealizuje proces refinansowania obligacji Senior Notes zapadalnych w 2017 roku przed datą walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Natomiast jeśli proces refinansowania obligacji Senior Notes zakończy się po dacie walnego to dywidenda wyniesie 0,59 zł na jedną akcję. W przypadku dywidendy na poziomie 0,72 zł na akcję dzień jej wypłaty zaproponowano na 9 grudnia, zaś w przypadku poziomu 0,59 zł na akcję na 8 maja. „Korzystamy ze sprzyjającej sytuacji na rynku obligacji i zamierzamy sprzedać emisję obligacji o wartości 485 mln euro. Środki zostaną przeznaczone na spłatę obecnych obligacji zapadających w 2017 r. Nasza oferta jest częścią szerszej strategii Grupy TVN ukierunkowanej na optymalizację struktury kapitałowej, obniżenie kosztów finansowych przy jednoczesnym wydłużeniu okresu zapadalności długu” – powiedział cytowany w komunikacie prasowym John Driscoll, wiceprezes TVN.
„Jako część tej strategii, zakładając udane refinansowanie, zarząd spółki zaproponował dywidendę w wysokości 0,72 zł na akcję płatną w grudniu br., natomiast nie przewiduje wypłaty kolejnej dywidendy przed rokiem 2015” – dodał. We wtorek TVN poinformował, że wyemituje obligacje Senior Notes o wartości 450-500 mln euro z terminem zapadalności w 2020 roku w celu refinansowania w całości obligacji Senior Notes z terminem zapadalności w 2017 roku. Obligacje nowej emisji będą oprocentowane od 6 proc. do 7,25 proc. w skali roku. W komunikacie podano, że cena emisyjna obligacji nowej emisji zostanie ustalona w drodze budowania księgi popytu wśród potencjalnych inwestorów w ramach oferty prywatnej skierowanej do wybranych inwestorów instytucjonalnych.
Tag Archives: nieruchomości
Niepewne inwestycje w złoto
Ceny złota od półtora roku nie rosną. Inwestycyjny guru Georg Soros pozbył się połowy posiadanego kruszcu. „Złoty” fundusz nie mniej znanego Johna Paulsona stracił w tym roku jedną czwartą wartości. Wielu inwestorów zadaje sobie pytanie, czy to oznaki końca boomu, czy okazja do zakupów.
Od września 2011 r. notowania złota poruszają się horyzontalnie, w przedziale 1550-1800 dolarów za uncję. W najdłuższy od kilkunastu lat trend boczny notowania weszły zaledwie trzy tygodnie po ustanowieniu rekordu wszech czasów. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce w latach 1999-2002. Wówczas ceny wahały się od 250 do 320 dolarów za uncję. Okresy względnej stabilizacji notowań nie są więc na tym rynku niczym wyjątkowym (jeszcze wcześniej trend boczny trwał od 1993 do1996 r.). Można raczej powiedzieć, że silne i długotrwałe fale wzrostowe, takie jak ta z lat 2001-2011, nie należą do zjawisk powszechnych. Poprzednia taka fala miała miejsce od 1970 do 1980 r. Najdłuższy trend boczny trwał 16 lat, od 1982 do 1998 r. Zakres wahań w jego ramach wynosił nieco ponad 30 proc. (jedynie sporadycznie zdarzały się wyskoki sięgające 40-50 proc.). W ciągu ostatnich 45 lat 20 lat stanowiły okresy hossy, 20 lat to dłuższe okresy stabilizacji, a jedynie 5 lat notowania spędziły w silnych trendach spadkowych (w trakcie trzech największych fal spadków ceny spadały dwukrotnie po około 40 proc. i raz o niemal 70 proc.).
W okresie dynamicznego spadku, który nastąpił po ustanowieniu rekordowo wysokich notowań oraz przez kilkanaście kolejnych miesięcy, czołowe ośrodki analityczne i rynkowi guru wciąż przekonywali, że ceny złota pokonywać będą kolejne szczyty. Gdy rzeczywistość nie potwierdzała ich prognoz, zaczęli łagodzić swoje poglądy. Do zasadniczej zmiany doszło dopiero niedawno. Weryfikacja byczego nastawienia trwała tak długo dlatego, że eksperci wciąż wierzyli w fundamentalne podstawy kontynuacji złotej hossy. Po okresie frustracji i „dyskutowania” z rynkiem, przyszedł czas na weryfikację prognoz. Dziś nawet te, mówiące o możliwości spadku notowań do 1000 dolarów, nie budzą już uśmiechu politowania. Za to miana utopijnych doczekały się te, które zakładały zwyżkę do ponad dwóch, czy nawet trzech tysięcy dolarów. Na początku 2013 r. średnia prognoz analityków wynosiła około 1850 dolarów. Kilka tygodni później Goldman Sachs obwieścił nadejście bessy, która miałaby do 2018 r. sprowadzić ceny złota w okolice 1200 dolarów.
Rosyjskie pieniądze opuszczą Cypr
Od czterech dni rząd Cypru prowadzi negocjacje z opozycją oraz partnerami ze strefy euro i MFW dotyczące zmian w stawkach podatku, jakim w ramach pakietu ratunkowego mają być obłożone depozyty w cypryjskich bankach. Na decyzje najbardziej czekają Rosjanie. 40-letnia Maria, od pięciu lat zatrudniona przez rosyjskiego biznesmena do prowadzenia jego interesów na wyspie, uważa, że cokolwiek te rozmowy przyniosą, dla przyszłości Cypru nie będzie to już miało żadnego znaczenia. „To najgorsze już się stało. Cypr jest skończony. Mój szef zadzwonił w sobotę rano z jasnymi instrukcjami, aby przelać wszystkie jego pieniądze za granicę jak tylko banki zaczną działać” – mówi Maria. „Z tego co słyszę z innych biur, które prowadzą podobne operacje, historia tam jest podobna. Potem nie mam pojęcia co się stanie. Chyba zostanę bez pracy” – rozkłada ręce matka dwojga dzieci, której mąż od dwóch lat jest bezrobotny. Jak na razie, Maria nie może wykonać polecenia swojego szefa, ponieważ cypryjskie ministerstwo finansów ogłosiło, że wszystkie banki na Cyprze mają pozostać zamknięte do czwartku. „Nie mogą otworzyć banków dopóki nie podejmą wiążących decyzji, co dalej. Gdyby otworzyli je teraz nastąpiłaby katastrofa. Banki by po postu upadły” – mówi ekonomista Aleksander Apostolides. Cypr od lat jest wykorzystywany przez bogatych Rosjan jako bezpieczne miejsce, gdzie dzięki korzystnemu opodatkowaniu i w miarę luźnym regulacjom prawnym dobrze jest przechowywać pieniądze. Według agencji ratingowej Moody’s, około 1/3 wszystkich pieniędzy zdeponowanych w cypryjskich bankach (czyli ponad 20 mld euro) należy do Rosjan, z tego ponad 7 mld do rosyjskich banków, a pozostałe do firm i osób prywatnych. Od soboty jednak wyspa znajduje się w samym środku finansowego sztormu, który prawdopodobnie na zawsze zniszczy jej reputację jako podatkowego raju. Choć rząd cypryjski i jego partnerzy w eurolandzie i MFW zapewniają ostatnio, że chcą obniżyć, a być może nawet całkowicie zrezygnować z podatku od depozytów poniżej 100 tys. euro, to cudzoziemcy posiadający rachunki bankowe na wyspie tak czy owak stracą dużo pieniędzy. W przypadku Rosjan suma ta jest szacowana na 2-3,5 mld euro, choć może też się zwiększyć. Nic dziwnego, że rosyjscy biznesmeni wolą nie czekać na dalszy rozwój sytuacji. Kiedy większość, jak szef Marii, zwija swoje interesy na wyspie przez telefon, to niektórzy nawet przybyli na Cypr osobiście, aby skonsultować się ze swoimi cypryjskimi prawnikami i księgowymi, i przygotować na miejscu najlepszą strategię odwrotu. „Podobno w ciągu ostatnich kilku dni na lotniskach w Pafos i Larnace wylądowało kilka prywatnych odrzutowców. Byłem dziś na spacerze obok jednego z ogrodzonych prywatnych nadmorskich osiedli, w których rezydują rosyjscy milionerzy. Zwykle jest tam pusto. Dziś pojawiło się kilka luksusowych samochodów” – mówi restaurator z Limassol, Dimitris Floridou.
Kierowcy aut osobowych zapłacą e-myto
Korzystanie z autostrad w Polsce jest drogie i niewygodne. Kierowcy, którzy decydują się z nich korzystać, muszą płacić za przejazd na bramkach, a to oznacza niekiedy kilku- lub kilkunastominutowe oczekiwanie. Jeśli punkty poboru znajdują się blisko siebie, jak na przykład na odcinku A4 pomiędzy Krakowem i Katowicami, oznacza to już całkiem realną stratę czasu. Niedługo ten problem zniknie – obiecuje Generalne Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Nie oznacza to jednak bezproblemowego korzystania z autostrad – kierowcy aut osobowych będą musieli przystąpić do systemu e-myta i dodatkowo za to zapłacić. Pobieranie opłat za drogi krajowe przy pomocy winiet przeszło do historii w 2011 roku. Od tej pory kierowcy samochodów o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej 3,5 tony muszą posiadać urządzenie viaBOX i płacić za każdy pokonany odcinek, wyznaczony bramownicą, naliczającą należność. Niebawem dołączą do nich kierowcy samochodów osobowych. Jak informuje „Puls Biznesu”, będą oni w ten sposób płacić za przejazd autostradami. Ma to niewątpliwie dobre strony. Po pierwsze, nie trzeba będzie czekać w kolejce do punktu poboru opłat, po drugie sama transakcja przebiegnie o wiele szybciej i bez wyciągania portfela. Są jednak i pewne minusy.
Przede wszystkim za możliwość przystąpienia do systemu viaTOLL trzeba zapłacić. Opłaty za jazdę drogami naliczane są przy pomocy urządzenia viaAUTO zamontowanego w samochodzie. Właściciele samochodów osobowych – w przeciwieństwie do posiadaczy samochodów ciężarowych – muszą je kupić, a nie wynająć. Cena urządzenia to 135 złotych, a można je nabyć w punktach obsługi klienta położonych w pobliżu płatnych odcinków autostrad. Jeśli chodzi o samą płatność za jazdę autostradami, użytkownik będzie mógł wybrać system przedpłat – jak w telefonie na kartę, albo też płatność z dołu.
Wolimy zamknięte osiedla
Stróżówka, recepcja, monitoring lub przynajmniej ogrodzone osiedle – takich rozwiązań oczekuje wiele osób szukających swoich własnych „czterech kątów”. Teoretycznie podnoszą one poziom bezpieczeństwa, choć na zamknięty teren rzadziej zagląda policja i straż miejska, co może kusić złodziei. Ochrona w budynku to niezbędny atut nieruchomości dla połowy osób szukających mieszkania. W nowym budownictwie pilnowanie porządku przez wynajętych stróży lub przynajmniej instalowanie kamer to standard. Ochrona jest coraz popularniejszym rozwiązaniem także w kamienicach, ale w wielkiej płycie to wciąż rzadkość. Nie tylko w nowym budownictwie. W nowym budownictwie zazwyczaj ochrona znajduje się przy wjeździe na osiedle (w stróżówce). W starszych budynkach często nie ma żadnej ochrony, albo ogranicza się do portiera przy wejściu do budynku. Do tego w nowych inwestycjach standardem jest montowanie kamer lub budowa ogrodzenia. W starszych budynkach, o ile przeprowadzana jest modernizacja, częściej inwestuje się w kamery niż w ogrodzenie. Powodem są znacznie niższe koszty. Nie możemy zapomnieć, że jednorazowa inwestycja w ogrodzenie, kraty, czy kamery to nie wszystko. Aby system ochrony był skuteczny, potrzebujemy też osób, które będą czuwały nad jego prawidłowym działaniem, co generuje comiesięczne koszty. Na zastosowane rozwiązania wpływa też standard osiedla. W przypadku apartamentowców i osiedli o podwyższonym standardzie najchętniej wybieraną formą jest połączenie kamer i recepcji. Stróżówka i ogrodzenie nie zawsze sprawdzają się w tym segmencie rynku. Prowadzenie ewidencji wjeżdżających pojazdów ma sens w przypadku osiedli stawianych na większym terenie, a więc przeważnie poza ścisłym centrum.
Na obecność ochrony na danym osiedlu zwracają uwagę przede wszystkim młode rodziny. Częściej niż zwykle pytanie takie pada na terenie dzielnic postrzeganych jako niebezpieczne. I choć dla wielu potencjalnych kupujących ochrona jest kwestią kluczową przy wyborze konkretnej inwestycji lub osiedla, to trzeba też pamiętać o zagrożeniach wynikających z nieefektywnej ochrony. – W opinii wielu policjantów teren zamknięty może stać się idealnym miejscem dla złodziei. Patrol straży miejskiej czy policji zazwyczaj nie monitoruje tego terenu, co niestety daje większe możliwości spokojnego działania przestępców
Azbest zniknie z Polski w 2032 roku
Mazowsze i Lubelszczyzna to wciąż regiony najbardziej narażone na szkodliwe działanie wyrobów azbestowych. Szacuje się, że co trzeci produkt zawierający azbest znajduje się właśnie tutaj. Rządowy program przewiduje zutylizowanie wszystkich wyrobów azbestowych w Polsce do 2032 roku. Dlatego w województwie lubelskim ruszyła kampania informacyjna mająca zachęcić zarówno właścicieli gospodarstw, zarządców nieruchomości, jak i władze samorządowe do szybszego usuwania azbestu. W całym regionie odbywają się seminaria poświęcone tej problematyce. Wstępne wyliczenia, dokonane przy okazji opracowywania pierwszego programu walki z azbestem mówią, że w 2002 roku, w całym kraju mieliśmy ponad 15 i pół miliona ton wyrobów azbestowych – powiedziała Stanisława Szałucha, ekspert Programu Oczyszczania Kraju z Azbestu z ramienia ministerstwa gospodarki. Dodała, że dokładna liczba będzie znana wtedy, gdy zostanie przeprowadzona rzetelna inwentaryzacja. Stanisława Szałucha zachęcała samorządowców do opracowywania lokalnych programów usuwania azbestu i przeprowadzania inwentaryzacji wyrobów azbestowych. Dodała, że środki na ten cel można pozyskać z ministerstwa gospodarki, a oba dokumenty są niezbędne by móc później ubiegać się o znacznie wyższe fundusze na oczyszczenie terenu z tych rakotwórczych produktów.
Najwięcej azbestu zawierają eternitowe pokrycia dachowe, spotykane często w prywatnych domach i budynkach gospodarczych. Rzadziej można go spotkać np. w materiałach izolacyjnych lub na elewacjach.
Zdaniem samorządowców świadomość mieszkańców rośnie. Problemem jest jednak nie korzystanie przy usuwaniu azbestu z pomocy profesjonalnych firm, ale robienie tego na własną rękę – mówił wójt gminy Piszczac Jan Kurowski. Zauważył, że rodzi to też problem późniejszego składowania wyrobów azbestowych a niekiedy nawet ich powtórnego wykorzystania przez właścicieli innych budynków. Specjaliści podkreślają tymczasem, że właśnie podczas prac rozbiórkowych najbardziej narażamy zdrowie na negatywne oddziaływanie azbestu.
Ceny ziemi w Polsce wzrosły o 361 procent
Średnio o 411 proc. zdrożała na świecie ziemia rolna w latach 2002-2010. Największe wzrosty w tym czasie odnotowano w Rumunii – 1817 proc., na Węgrzech – 818 proc. i w Brazylii – 568 proc. W Polsce ziemia rolna zdrożała o 361 proc. W naszym regionie, i to nie tylko w Rumunii i na Węgrzech, można było zaobserwować szybkie tempo wzrostu cen ziemi rolnej. To właśnie Europa Środkowa i Wschodnia była regionem, w którym grunty te drożały najszybciej na świecie . Według niej, światowy indeks cen ziemi rolnej wzrósł od 2002 r. z poziomu 100 do 511 punktów. W naszym regionie sięgnął on w tym czasie 758 punktów. Szybkim tempem wzrostu cen charakteryzowała się również Ameryka Południowa (599 p.). Najmniej z kolei grunty rolne podrożały w tym czasie w Ameryce Północnej (195 p.) i Europie Zachodniej (235 p.). W Polsce ziemia rolna w latach 2002-2010 zdrożała o 361 proc., czyli w tempie poniżej średniej światowej. Wpisujemy się w ogólnoświatową tendencję, którą nadal będziemy mogli obserwować w najbliższych latach – napisano w informacji. Najszybciej ziemia rolna drożała w Polsce w latach następujących bezpośrednio po akcesji do Unii Europejskiej. Jednak nawet po 2008 r., kiedy to korekta dotknęła wiele segmentów rynku nieruchomości, ziemia rolna wciąż zyskiwała na wartości. Zmieniło się jedynie tempo tego procesu. Według Agencji Nieruchomości Rolnych tylko w zeszłym roku grunty rolne zdrożały średnio o 12 proc. Przyśpieszenia tempa wzrostu cen można się również spodziewać z powodu zniesienia ostatnich barier administracyjnych w Polsce, występujących przy zakupie ziemi rolnej przez obcokrajowców z terenu Wspólnoty. Nastąpić ma to już w 2016 r.
Tarcza rakietowa USA do zmiany
Wiceminister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Riabkow oświadczył, że ogłoszone przez Stany Zjednoczone zmiany w ich projekcie budowy systemu obrony przeciwrakietowej nie wywołały w Moskwie euforii. – Żadnej euforii z powodu tego, co ogłosił minister obrony USA, nie odczuwamy. Podstaw do korekty naszego stanowiska nie widzimy – oznajmił Riabkow, którego cytuje dziennik Kommiersant. – Będziemy kontynuować dialog, zmierzając w kierunku zawarcia prawnie obowiązującego porozumienia o niewymierzeniu jakichkolwiek elementów tarczy antyrakietowej USA w strategiczne siły jądrowe Rosji – dodał wiceszef dyplomacji FR. Riabkow oświadczył, że nie widzi żadnego związku między zastrzeżeniami Rosji wobec instalowania elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Europie, a tym co zakomunikował w piątek amerykański minister obrony Chuck Hagel. -To nie jest ustępstwo wobec Rosji. I my tego tak nie oceniamy. Pozostają wszystkie aspekty strategicznej niepewności związanej z budową tarczy antyrakietowej USA i NATO. W konsekwencji aktualność zachowują także nasze obiekcje – powiedział rosyjski dyplomata. Riabkow zwrócił uwagę, że elementy systemu obrony przeciwrakietowej USA, które planuje się rozmieścić w Europie w ramach pierwszych trzech faz projektu, charakteryzują się wysoką mobilnością. Zostaną umieszczone na okrętach wojennych, które mogą przenosić się z jednego akwenu na drugi w ciągu kilku dni. Komponenty naziemne również będą mobilne – wyjaśnił. W opinii wiceszefa dyplomacji Rosji także zredukowany system europejskiej tarczy antyrakietowej może stworzyć zagrożenie dla potencjału nuklearnego FR. – Plany rozmieszczenia dodatkowej liczby ciężkich rakiet przechwytujących GBI na Alasce i w Kalifornii nie są symbolicznym gestem. Chodzi o istotne zwiększenie możliwości Stanów Zjednoczonych w sferze obrony przeciwrakietowej – podkreślił. Riabkow zapowiedział, że Rosja dokona oceny decyzji USA z punktu widzenia interesów jej bezpieczeństwa narodowego. Kommiersant poinformował, że nowa inicjatywa Waszyngtonu w sprawie obrony przeciwrakietowej będzie jednym z głównych tematów rozmów Riabkowa z amerykańską podsekretarz stanu ds. kontroli zbrojeń i bezpieczeństwa międzynarodowego Rose Gottemoeller, które odbędą się w Genewie w poniedziałek i wtorek.
Kontrowersyjny podatek na Cyprze
W bankomatach na Cyprze brakuje gotówki. Parlament zbiera się dziś na nadzwyczajnym posiedzeniu, a mieszkańcy są poirytowani. Czy planowane opodatkowanie depozytów bankowych na Cyprze uderzy w firmy unikające podatków w Polsce? Władze w Nikozji wynegocjowały z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Unią Europejską pożyczkę w wysokości 10 miliardów euro. Ma być to finansowy ratunek dla kraju. Ale jest warunek – rząd też musi zebrać sporą kwotę. Jednorazowy podatek – od 7 do 10 procent zdeponowanych pieniędzy w banku – dotyczy każdego. Ma to przynieść prawie 6 miliardów euro. Cypryjczycy dostaną w zamian za to akcje swoich banków, ale wielu jest niezadowolonych. W weekend w bankomatach brakowało pieniędzy. Prezydent Nicos Anastasiades oświadczył, że podatek jest niezbędny, bo bez niego upadłyby cypryjskie banki. Wprowadzenie podatku krytykuje prezydent Rosji Władimir Putin. Opodatkowanie wkładów bankowych, nazwał nieuczciwym, nieprofesjonalnym i niebezpiecznym – poinformował prezydencki rzecznik Dmitrij Pieskow. Według Pieskowa, rosyjski prezydent zwołał dzisiaj specjalne spotkanie, którego tematem były wydarzenia na Cyprze. – Oceniając ewentualną decyzję w sprawie wprowadzenia przez Cypr dodatkowego podatku od wkładów bankowych Putin oświadczył, że decyzja taka, gdyby została podjęta, byłaby nieuczciwa, nieprofesjonalna i niebezpieczna – powiedział Pieskow agencji Reutera. Wcześniej w poniedziałek rosyjski wiceminister finansów Siergiej Szatałow oświadczył, iż podatek byłby do przyjęcia, gdyby obciążał wyłącznie oprocentowanie, wypłacane właścicielom depozytów. Jak poinformowało w poniedziałek Reutera źródło w rosyjskim rządzie, Rosja nie podjęła jeszcze żadnej decyzji w sprawie przedłużenia lub złagodzenia warunków jej kredytu dla Cypru. Przedstawiciele Unii Europejskiej deklarowali oczekiwanie, że Moskwa przedłuży opiewającą na 2,5 mld euro pożyczkę o pięć lat, do roku 2021, i zgodzi się na zmianę jej warunków.
To uderzy w firmy unikające podatków w Polsce?
Według nieoficjalnych propozycji cypryjskiego rządu, depozyty powyżej 100 tysięcy euro mają zostać obarczone jednorazową 10 procentową daniną, powyżej 500 tysięcy euro – 15 procentową. Według informacji polskiego resortu gospodarki, w 2010 roku polskie firmy zainwestowały na Cyprze ponad 400 mln euro. Większość polskiego kapitału napływającego do tych krajów miała charakter przepływów o charakterze czysto finansowym, a nie inwestycji bezpośrednich. Polskim firmom chodzi o wykorzystanie umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania i skorzystanie z możliwości bardziej korzystnego rozliczenia z podatków. Dopiero od początku tego roku dzięki zmianom w umowie udało się nieco ograniczyć możliwość unikania podatków w Polsce dzięki zakładaniu działalności na Cyprze. Dzięki regulacjom, które obowiązywały przez lata, polskie firmy transferowały na wyspę zyski, płacąc 9-, a nie 19-procentowy podatek dochodowy. Podatków unikali też najlepiej zarabiający menadżerowie. Według różnych szacunków, na Cyprze w 2012 roku zarejestrowanych było 5 tysięcy polskich spółek.
Kontrahenci z zagranicy nie płacą i oszukują
Polscy eksporterzy takich problemów nie mieli od lat. Walczą z odzyskiwaniem należności z zagranicy i falą oszustw. Należności eksportowe polskich firm rosną nawet 10 razy szybciej niż eksport — alarmuje Euler Hermes Collections. Do windykatora zgłasza się coraz więcej firm z prośbą o odzyskanie należności z tytułu eksportu. I nie jest to zjawisko obserwowane w ostatnich tygodniach czy miesiącach. Tomasz Delman, dyrektor handlowy w Euler Hermes Collections, informuje, że w ciągu całego 2012 r. wartość i liczba takich zleceń wzrosła o prawie 50 proc. w porównaniu z 2011 r. — Podczas gdy polski eksport w tym czasie wzrósł o ok. 7 proc. — zauważa Tomasz Delman. Jego zdaniem, to jednoznacznie potwierdza pogorszenie płynności finansowej firm na wielu, głównie europejskich, rynkach. Ale nie tylko. Z obserwacji Atradiusa wynika, że poza odbiorcami w krajach europejskich czy USA pojawiają się zlecenia windykacyjne dotyczące takich krajów, jak Indie, Filipiny, Arabia Saudyjska i Mongolia. — Coraz więcej krajów, kojarzonych do tej pory jako najbardziej rzetelni i solidni partnerzy biznesowi, odczuwa skutki kryzysu i niestabilności rynku — twierdzi Maciej Ziemski, komandytariusz w EBOF. Jednak, jak obserwuje Euler Hermes, problemy z otrzymaniem zapłaty z tytułu eksportu, to nie tylko problem słabnącej płynności zagranicznych firm — polskie firmy coraz częściej spotykają się za granicą z próbami wyłudzenia od nich towaru. — Oszustwa nie dotykają tylko dostawców z zagranicy, generalnie cały rynek jest zdestabilizowany, najczęściej w branży mięsnej — twierdzi Agnieszka Sztyber, dyrektor windykacji międzynarodowej w Euler Hermes Collections. Według niej, źródłem problemu nie są przy tym dostawcy z nowych krajów członkowskich — np. branża mięsna w Wielkiej Brytanii jest także w skali lokalnej branżą podwyższonego ryzyka z dużą liczbą opóźnień płatności i nieprawidłowości, w tym oszustw. — Mamy z nimi do czynienia w bardzo zróżnicowanej formie — np. poprzez powoływanie firm, które z góry mają służyć tylko do wyłudzania towaru podczas swojej krótkiej działalności. Często, np. we Francji, napotykaliśmy przypadkipodszywania się od złożenia zamówienia do jego odbioru pod legalnie działającą, szanowaną firmę. Nierzadko też zamówienie składa rzetelny, sprawdzony kontrahent, ale do oszustwa dochodzi na samym końcu transakcji — przy dostawie, gdy ktoś nieuprawniony, a dobrze o niej poinformowany przejmuje towar. To natomiast stosunkowo często zdarza się w Wielkiej Brytanii — tłumaczy Agnieszka Szyber. Euler Hermes przestrzega, żeby nie dawać zagranicznym kontrahentom kredytu zaufania na wyrost. Przy nawiązywaniu współpracy trzeba weryfikować spółkę, jej dokumenty i przedstawicieli firmy, którzy się z nami kontaktują. — Rzetelny kontrahent nie powinien mieć nic przeciwko próbom uzyskania dodatkowych informacji — wszyscy obecnie rozumieją dużą rolę bezpieczeństwa transakcji w tak trudnych dla biznesu czasach — twierdzi Agnieszka Szyber.
Pierwsza polska restauracja z gwiazdką Michelina
Do godziny 17.00 drzwi Atelier Amaro, pierwszej polskiej restauracji z gwiazdką Michelin będą zamknięte. Dopiero późnym popołudniem Wojciech Modest Amaro zaprosi swoich gości na ucztę. „Na dziś mamy komplet stolików, jednak gości zaprosimy dopiero po godzinie 17.00. Daliśmy naszym pracownikom trochę wolnego, aby mogli odpocząć po tym emocjonującym dniu. Z Wojtkiem również potrzebujemy chwili, żeby emocje zdążyły opaść, mamy za sobą dwie nieprzespane noce” – przyznała Agnieszka Amaro, żona Wojciecha Modesta Amaro. W czwartek w Paryżu swoją premierę miał Czerwony Przewodnik Kulinarny Michelin „Main Cities of Europe 2013”. Największym polskim sukcesem jest pierwsza w naszym kraju Gwiazdka Michelin, którą otrzymała warszawska restauracja Atelier Amaro. Inspektorzy Michelin byli pod wielkim wrażeniem wykorzystania lokalnych produktów, innowacyjnego stylu gotowania i oryginalnego łączenia smaków.
„Cała idea przyznawania gwiazdek Michelin polega na utrzymaniu standardu restauracji. Nie ma tu miejsca na poprawki, gorsze dni, nieuwagę albo podanie jakiemuś gościowi produktu lepszej jakości. Standard musi być utrzymany. Niezależnie od tego, kiedy inspektor się zjawi, musi zostać obsłużony tak samo dobrze” – powiedział w zeszłym roku Wojciech Modest Amaro, jeszcze jako wschodząca gwiazda Przewodnika Michelin.
Ta niewielka i zupełnie niepozorna restauracja mieszcząca się w budynku przy warszawskiej Agrykoli ma jedynie 30 miejsc. Czym zaskakuje i zyskuje uznanie gości i jak się okazuje również Inspektorów Michelin? Innowacyjnym podejściem do kuchni polskiej. Choć cena trzydaniowego zestawu kosztuje 200 zł, nie otrzymamy tu zwykłej zupy, a niesamowitą piankę z lokalnych produktów, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Zestaw tradycyjnych wódek i nalewek z różnych zakątków Polski i wykwintne dania kuchni molekularnej, które tradycyjną kuchnię polską wyniosły na wyżyny gastronomicznej sztuki.
„Piętnaście podstawowych produktów, które są w każdej kuchni, czyli m.in. pieczarka, cebula, papryka, mają ograniczone możliwości, jeśli chodzi o pobudzanie kreatywności. Dlatego sięgamy po składniki, które nie miały do tej pory swojego zastosowania. Nie chcemy się zamykać i ograniczać. Praca, w której znany jest koniec, nie inspiruje. Wolimy niewiadomą i adrenalinę związaną z tworzeniem czegoś nowego” – przyznaje Amaro.
Atelier Amaro jest tak wyjątkowe jak jego założyciel, który przez lata pracował i praktykował u najlepszych z najlepszych, Ferrana Adrii z Elbulli czy Yannicka Alleno z Le Meurice. Stąd pewnie zamiłowanie do eksperymentów i innowatorskiego podejścia do kuchni, którą sami pracownicy „Atelier” nazywają miejscem gdzie „Natura spotyka się z Nauką”. Na swoją Gwiazdkę Michelin, marzenie restauratorów na całym świecie, Atelier Amaro czekało prawie rok. W 2012 r. restaurację wyróżniono bowiem tytułem Wschodzącej Gwiazdki, który oznaczał bardzo duże szanse na zdobycie właściwego wyróżnienia w kolejnych latach.
Na Marsie był kiedyś raj
Życie miało na Czerwonej Planecie wszystko, czego mu do szczęścia potrzeba, a więc wodę i całą masę pożywnych minerałów, także nietoksyczne środowisko. Tak wynika z analizy pierwszej próbki wnętrza jednej ze skał, którą przeprowadził łazik Curiosity Na Ziemię dotarły pierwsze wyniki z pokładowego laboratorium Curiosity. Naukowcy ustalili, że badana skała osadowa powstała w środowisku wilgotnym i sprzyjającym życiu. Zidentyfikowali m.in. siarkę, azot, wodór, tlen, fosfor i węgiel. Wygląda na to, że rację miał niestrudzony tropiciel kanałów i obcej cywilizacji na Marsie – Percival Lowell, który twierdził ponad sto lat temu, że marsjański klimat jest „przyjemnie chłodny i wilgotny jak na południu Anglii”. Niestety pomylił się o 3-4 mld lat, bo – jak wynika z wtorkowego komunikatu NASA – tyle minęło od czasu, gdy Mars przypominał żyzną Ziemię. – Na fundamentalne pytanie, czy na Marsie mogło istnieć środowisko sprzyjające życiu, możemy już odpowiedzieć, że tak – mówił na konferencji prasowej we wtorek szef naukowy misji Curiosity Michael Meyer.
To pierwsza w dziejach analiza wnętrza marsjańskiej skały, w której zakonserwowały się ślady pradawnego klimatu i środowiska. Curiosity wylądował na początku sierpnia zeszłego roku na dnie krateru Gale’a. W grudniu dotarł do regionu nazwanego Zatoką Yellowknife (jest taka też na Ziemi – w Kanadzie). Zaparkował w lekkiej depresji, która na oko przypomina dno pradawnej rzeki, jeziora lub sadzawki – jest popękana niczym zeschnięty muł. To tu wybrano cel pierwszego wiercenia. 8 lutego wiertło Curiosity wwierciło się w płaską skałę „John Klein” (to imię jednego z menedżerów misji zmarłego w 2011 r.), zagłębiło się na 6,4 cm, przebijając rdzawą warstwę powierzchniową i odsłaniając szare wnętrze. Wybrany stamtąd skalny proszek trafił do pokładowych przyrządów SAM oraz CheMin. Skała okazała się rodzajem scementowanego mułu, zawierała minerały ilaste i siarczanowe, które miliardy lat temu tworzyły się w wilgotnym środowisku. Iły są bowiem produktem reakcji wody oraz minerałów skał magmowych, takich jak oliwin. Obecność siarczanu wapnia sugeruje zaś, że wszystko odbywało się w środowisku o odczynie neutralnym lub lekko zasadowym, a więc sprzyjającym życiu.
Coraz bardziej palące staje się pytanie, co takiego i dlaczego stało się z Czerwoną Planetą, że zamieniła się w mroźną pustynię z klimatem bardziej surowym niż w naszej Antarktydzie? Naukowcy planują, że Curiosity spędzi jeszcze trochę czasu w Zatoce Yellowknife, próbując powtórzyć badania, a za kilka tygodni ruszy w stronę wzgórza Mont Sharp w centrum krateru Gale’a, którego zbocza są przeglądem geologicznej historii planety.
Co umowa dożywocia oznacza
Niskie emerytury i wysokie koszty utrzymania to podstawowe problemy polskich emerytów. Z pomocą może przyjść znana w krajach anglosaskich instytucja odwróconej hipoteki, która – choć prawnie jeszcze w Polsce nie funkcjonuje – to jest już oferowana na rynku. Takie umowy są zawierane najczęściej przez osoby starsze, często chore. W zamian za przeniesienie własności swojego domu lub mieszkania mają prawo do opieki i utrzymania. Zgodnie z art. 908 par. 1 Kodeksu cywilnego tzw. umowa o dożywocie polega na tym, że w zamian za przeniesienie własności nieruchomości nabywca zobowiązuje się zapewnić zbywcy dożywotnie utrzymanie – przyjąć go jako domownika, dostarczać mu wyżywienie, ubrania, światło i opał, zapewnić odpowiednią pomoc i opiekę w chorobie oraz zorganizować mu pogrzeb.
Czwartkowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego dotyczył starszej pani, która po wykupieniu mieszkania od spółdzielni, przekazała je cztery lata później siostrzenicy i jej mężowi w formie umowy dożywocia. Nowi właściciele mieszkania zapłacili od tej umowy podatek od czynności cywilnoprawnych, według stawki 2 proc. Kilka dni później urząd skarbowy powiadomił starszą panią, że ona sama powinna zapłacić podatek dochodowy od zbycia mieszkania na podstawie umowy dożywocia. Urząd wyjaśnił, że od wykupienia mieszkania do zawarcia umowy dożywocia nie minęło jeszcze pięć lat i w takiej sytuacji należy zapłacić podatek według obowiązującej wówczas stawki 10 proc. od uzyskanego przychodu, czyli od rynkowej wartości mieszkania (obecnie podatek wynosi 19 proc., ale nie od przychodu tylko od dochodu, czyli po odjęciu kosztów). Kobieta spytała izbę skarbową, czy naprawdę musi płacić 10-procentowy podatek PIT od umowy dożywocia. Tłumaczyła, że poprzez umowę dożywocia chciała jedynie podziękować siostrzenicy za opiekę, a nie pozbyć się mieszkania w celu osiągnięcia przychodu. Dodała, że wprawdzie w umowie o dożywocie zobowiązała siostrzenicę do dostarczenia jej żywności, ubrań itp., ale nie zamierza z tego korzystać.
Izba skarbowa uznała inaczej. Stwierdziła, że umowa dożywocia jest formą odpłatnego zbycia nieruchomości i kobieta powinna zapłacić PIT, skoro od wykupienia mieszkania do podpisania umowy dożywocia nie minęło pięć lat. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, który uchylił interpretację izby. WSA stwierdził, że umowa dożywocia nie jest umową odpłatną i w takim razie nie ma mowy o przychodzie. Sąd wyjaśnił, że w przypadku umowy dożywocia nie można mówić o bezpośrednim przełożeniu na pieniądze.
Według WSA, „wątpliwości prawne w osądzanej sprawie powinny być rozstrzygane z dozą wrażliwości, nie profiskalnie, ale na korzyść podatnika – tu osoby w podeszłym wieku, zmierzającej do zapewnienia sobie utrzymania i opieki na wypadek utraty zdolności do samodzielnego bytowania”.
Na co wydajemy więcej, a na co mniej
Największy wpływ na utrzymanie cen w lutym na poziomie ze stycznia miały obniżki cen łączności, odzieży, obuwia oraz żywności – wynika z danych GUS. Wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych w lutym, w porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku, wyniósł 1,3 proc. Wyliczenia oparto na strukturze wydatków gospodarstw domowych na zakup towarów i usług konsumpcyjnych z roku poprzedzającego rok badany, uzyskanej z badania budżetów gospodarstw domowych. W świetle tych badań, w strukturze wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych w 2012 r. nastąpiły niewielkie zmiany. Mimo, iż odnotowano inny wpływ zmian cen w poszczególnych grupach aniżeli obserwowany przy obliczeniach wstępnych danych za styczeń br., to uwzględnienie nowej struktury nie wpłynęło na wysokość szacowanych wskaźników cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem. – Inflacja CPI jest niska, na co wpływ mają pewne zjawiska jednorazowe – ocenia Jan Winiecki z Rady Polityki Pieniężnej. Dodał, że jest przeciwnikiem darmowego pieniądza.
– Jestem zwolennikiem dokonywania jakichś zmian wtedy, kiedy widzimy wyraźny, bardziej długotrwały trend, a nie dokonywania zmian, które potem, po pół roku trzeba byłoby odkręcać. Zawsze twierdzę, że pieniądze nie powinny być dobrem darmowym. Jeżeli pieniądz jest darmowy, wszystko wydaje się opłacalne. I chciałbym, aby przed tym polska gospodarka została uchroniona – powiedział Winiecki w TVN CNBC. – Mamy sytuację w pewnym sensie oczekiwaną. To znaczy mamy niskie tempo wzrostu popytu. Praktycznie ten wzrost popytu w ostatnim okresie był głównie eksportowy na rynki, na których ceny są jeszcze niższe, popyt jeszcze niższy, a więc i stamtąd żadnych impulsów inflacyjnych nie należy oczekiwać – dodał komentując najnowsze dane GUS o inflacji. – Oprócz tego mamy cały zbieg jednorazowych zjawisk: 10 proc. obniżki cen gazu, rezultat oczywiście pewnych trendów na rynku energetycznym w Europie i na świecie. Ale jest to coś, co się zdarza raz. Z ropą naftową też jesteśmy w fazie niskiego wzrostu, więc i te ceny ropy są względnie niskie – dodał.
– To wszystko razem spowodowało, że ta inflacja jest niska. Jak te jednorazowe zjawiska przestaną działać, to ona wróci z tych bardzo niskich stanów obecnie do poziomu między dolną granicą celu a celem inflacyjnym – ocenia Winiecki. Członek RPP dodał, że nie oczekuje, aby w kolejnych miesiącach inflacja zeszła poniżej 1,0 proc. Nie oczekuję tego, ponieważ przypuszczam, że w II kwartale gospodarka powoli zacznie piąć się w górę. Bardzo powoli, ale zacznie. To będzie jeden czynnik. Drugi jest taki, że te jednorazowe czynniki działają raz. Potem dalszych impulsów już nie dają – powiedział. Myślę, że ona będzie się przez najbliższe parę miesięcy utrzymywać na niskim poziomie stanów poniżej średnich. Poniżej celu inflacyjnego na pewno w najbliższych kilku miesiącach – dodał.
TVP Polonia grożą dalsze cięcia
Z ramówki polonijnej anteny Telewizji Polskiej prawdopodobnie znikną kolejne programy. Nadawca publiczny wciąż nie porozumiał się z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w sprawie finansowania tej stacji.
Resort drastycznie ograniczył dotację dla TVP Polonia: z 11,3 mln zł w ub.r. do 2 mln zł w tym roku. Kierownictwo stacji opracowało więc oszczędnościową ramówkę na pierwsze półrocze br., likwidując dwie audycje własne: „Salon Polonii” i „Skarby nieodkryte”. Kanał nadal emituje jednak swoją sztandarową audycję – wieczorny program informacyjny „Polonia 24”. Ale TVP Polonia grożą dalsze cięcia, ponieważ zarząd TVP – nie godząc się na redukcję dotacji z MSZ – nie podpisał jeszcze porozumienia z resortem, co oznacza, że jedynym źródłem finansowania stacji są obecnie środki telewizji publicznej. – Trwają prace nad dalszym ograniczeniem produkcji, co będzie dotyczyć głównie audycji premierowych – mówi Joanna Stempień-Rogalińska, rzecznik prasowy TVP. Szczegóły nie są jeszcze znane. W poniedziałek trudną sytuacją kanału po raz kolejny zajęła się rada programowa TVP Polonia. – Opowiadamy się za dalszym istnieniem tej stacji i przeciwko zubożaniu jej oferty programowej – mówi przewodnicząca rady Barbara Borys Damięcka. – Chcielibyśmy ponadto przypomnieć, że zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji obowiązek finansowania TVP Polonia spoczywa też na Telewizji Polskiej – dodaje. Rada programowa ma też dla zarządu TVP wskazówki, jak szukać pieniędzy. – Można o nie zabiegać nie tylko w MSZ, ale i w innych resortach. Na przykład Ministerstwo Gospodarki mogłoby dofinansować program ekonomiczny – przytacza Barbara Borys-Damięcka.
W obronie TVP Polonia wystąpiły już Rada Polonii Świata i Polonia litewska. Rada programowa w sprawie alarmującej sytuacji finansowej stacji przygotowała pismo, które zamierza przekazać m.in. Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji i Ministerstwu Skarbu Państwa (właściciel TVP).
Cinema City chwali się wynikami
– Nasze plany na 2013 rok obejmują otwarcie nowych kin w centrach handlowych w Bułgarii, Rumunii, Polsce i Izraelu – zapowiedział dyrektor generalny CCI Moshe Greidinger. W czwartek Cinema City International – największy operator kin w Europie Środkowo-Wschodniej, a także w Izraelu oraz czwarty pod względem wielkości operator na terenie Europy – podał wyniki finansowe za ubiegły rok. Sieć zarobiła na czysto o blisko jedną piątą więcej niż w 2011 r. – 24,78 mln euro. Greidinger zapowiedział przy okazji, że spółka rozpoczyna budowę wolno stojącego megapleksu w ramach projektu deweloperskiego w Jerozolimie, którego otwarcie przewidziane jest na 2015 rok, a następnie podobne projekty być może zrealizuje w Polsce. – Ponadto, rozpoczęliśmy już instalację systemu 4DX w kilku kinach w krajach, w których prowadzimy działalność. Wierzymy, że zapewni on naszym lojalnym widzom najdoskonalszą jakość projekcji na dużym ekranie. W dalszym ciągu aktywnie monitorujemy również potencjalne możliwości realizacji przejęć na terenie Europy mogących dodać znaczącą wartość do naszej działalności – dodał dyrektor generalny CCI. W listopadzie dyrektor finansowy spółki Nisan Cohen powiedział, że Cinema City planuje uruchomić trzy nowe kina w 2013 r. (wobec pięciu w 2012 r.) – w Bułgarii i Rumunii. Rozważa także uruchomienie kolejnego kina w Polsce – swoim największym rynku – w 2014 lub 2015 roku. W ocenie Greidingera w 2013 r. pojawi się na ekranach wiele ciekawych produkcji – druga część produkcji Hobbit, kolejne części z serii „Kac Vegas”, „Szklana pułapka”, „Igrzyska śmierci” i „Iron Man 3”. Cinema City International prowadzi 97 multipleksów obejmujących łącznie 940 ekranów.
Bank Szwajcarii utrzymał stopy procentowe
Wczoraj dotarły niepokojące sygnały z Parlamentu Europejskiego. Przyjęto tam rezolucję odrzucającą dotychczas wynegocjowany budżet, kierując go do dalszych uzgodnień. Zdaniem unijnego komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego słowo “odrzuca” jest tu zbyt mocne i oznacza skierowanie do dalszych uzgodnień. Porozumienie ma być niezagrożone, natomiast można spodziewać się pewnego uelastycznienia oraz przesunięć między kolejnymi działami. Czas pokaże czy kolejna wersja będzie równie dobra co aktualna, uważana za sukces Polski. O godzinie 11:00 opublikowano wczoraj dane o produkcji przemysłowej w Strefie Euro. Rezultat był gorszych od oczekiwań, jednakże inwestorzy, widząc wcześniej wyniki wskaźnika dla największych gospodarek, oczekiwali takiego rezultatu. W związku z tym spadek wartości europejskiej waluty był słabszy niż można by się spodziewać po takich danych.
Wczoraj oczy inwestorów zwrócone były na Włochy, i to nie z powodu trwającego konklawe. Wybranie nowego papieża z pewnością jest najważniejszą informacją nie tylko tego dnia, jednakże na rynki znacznie większy wpływ miała tak prozaiczna rzecz, jak problemy ze sfinalizowaniem aukcji obligacji. Z zakładanej puli 5 – 7,25 mld euro sprzedało się niecałe 7 mld euro, jednakże rentowności tego długu istotnie wzrosły w stosunku do poprzednich aukcji. Był to kolejny powód, dla którego euro traciło wczoraj względem dolara. O godzinie 9:30 poznaliśmy dziś stopy procentowe w Szwajcarii. Zgodnie z oczekiwaniami pozostały one na poziomie 0,50%. Obserwatorzy zwracają uwagę, że Narodowy Bank Szwajcarii prawdopodobnie będzie dążył w przyszłości do zwiększenia stóp procentowych, jednakże w obecnej sytuacji makroekonomicznej jest to wykluczone. Takie wnioski powinny uspokoić kredytobiorców frankowych, gdyż to niskie stopy procentowe powodują, że mimo wzrostu wartości franka raty są nadal na osiągalnym dla ich portfeli poziomie. Warto zwrócić uwagę na publikowane o 13:30 dane o nowozarejestrowanych bezrobotnych. Dane z USA jeszcze przez jakiś czas będą spływać o godzinie 13:30, a nie 14:30, gdyż zmiana czasu na letni miała już miejsce za oceanem. Po ostatnich lepszych odczytach z rynku pracy rynki spodziewają się lekkiej korekty. O godzinie 14:00 opublikowany zostanie wskaźnik inflacji w Polsce. Analitycy spodziewają się dalszego spadku, gdyż to pod tą informację miała reagować RPP. Gdyby spadkom inflacji towarzyszyło dalsze spowalnianie gospodarki, to moment powrotu na ścieżkę obniżki stóp procentowych może być szybszy niż nam się jeszcze niedawno wydawało.
PGE miało ponad 400 mln zł straty
Strata netto PGE przypisana akcjonariuszom jednostki dominującej w IV kwartale 2012 roku wyniosła 420,1 mln zł – wynika z wyliczeń na podstawie raportu rocznego spółki. Konsensus PAP, uwzględniający zapowiedziane wcześniej przez spółkę zdarzenia jednorazowe, zakładał 285 mln zł straty netto. Z wyliczeń wynika, że strata operacyjna PGE wyniosła w IV kwartale 488,2 mln zł, a przychody 8,66 mld zł. Konsensus zakładał stratę EBIT na poziomie 434 mln zł, a przychody na poziomie 7,36 mld zł. EBITDA wyniosła w IV kwartale 270 mln zł, a EBITDA oczyszczona o zdarzenia jednorazowe 1,788 mld zł. W całym 2012 roku grupa zanotowała 3,21 mld zł zysku netto przypadającego na akcjonariuszy jednostki dominującej wobec 4,89 mld zł rok wcześniej. EBIT wyniósł 3,87 mld zł wobec 4,09 mld zł rok wcześniej. Oczyszczona EBITDA wyniosła 8,035 mld zł. Spółka podała, że wzrosły przychody ze sprzedaży energii elektrycznej na rynku hurtowym i do odbiorców finalnych, ze sprzedaży usług dystrybucyjnych i z tytułu sprzedaży świadectw pochodzenia energii. Ponadto, istotny wpływ na wzrost przychodów ze sprzedaży miały wyższe o 887,8 mln zł przychody z tytułu KDT. Wyniki finansowe za 2012 rok obciążyły zdarzenia jednorazowe. W segmencie energetyki konwencjonalnej wpływ zdarzeń jednorazowych z tytułu rekompensat KDT na zysk EBITDA w IV kwartale 2012 roku wyniósł łącznie ok. 1.253 mln zł. Odpis aktualizujący wartość Elektrowni Dolna Odra wyniósł ok. 1.486 mln zł, a odpis aktualizujący wartość nakładów na realizację projektu CCS ok. 156 mln zł. Zmiany założeń stopy dyskonta spowodowały wzrost wartości rezerwy rekultywacyjnej o ok. 886 mln zł. Rezerwa na świadczenia w okresie zatrudnienia wzrosła o ok. 244 mln zł, a rezerwa na świadczenia po okresie zatrudnienia wzrosła o ok. 202 mln zł.
PGE podawała wcześniej, że łączny wpływ zdarzeń jednorazowym na wynik EBITDA wyniesie ok. minus 1.519 mln zł, a na zysk netto przypadający akcjonariuszom jednostki dominującej ok. minus 1.213 mln zł.
Najdroższe rynki nieruchomości świata
Jak zakładają prognozy, w ciągu dekady liczba osób posiadających ponad 30 mln USD w aktywach inwestycyjnych wzrośnie nawet o 95 tys. Zdaniem Wealth-X, wywiadowni gospodarczej, z każdym rokiem przybywać będzie kolejnych ludzi, którzy będą poszukiwać a następnie będzie ich stać na luksusowe nieruchomości. Cały czas rosnący popyt, przy zasobach i podaży praktycznie na statycznym poziomie, oznaczać będzie, że napływ kapitału koncentrować się będzie w kilku kluczowych miejscach prowadząc do dalszego wzrostu cen.
W najnowszym rankingu „Najdroższych rynków nieruchomości” brytyjski broker Knight Frank podkreśla największy wzrost znaczenia lokacji z Azji i Pacyfiku. Cieszący się do tej pory sporą popularnością dotychczasowi liderzy (jak w przypadku Londynu) nadal mają się jednak bardzo dobrze. Największym zagrożeniem dla rynków nieruchomości jest ich własna popularność. Nierzadko wykorzystywane jest to w „rozgrywkach politycznych” i skłania część rządów do wprowadzania rozwiązań mających na celu schłodzenie popytu i ograniczenie aprecjacji cen. W rezultacie, w niektórych miejscach wprowadzono w ubiegłym roku nowe regulacje.
10. Szanghaj
Cena za m2: 19,6-21,7 tys. USD
Ceny nieruchomości wzrosły w minionym roku o dwucyfrową wartość, eksperci obawiają się, że rynek jest przegrzany, z kosztem za dom kształtującym się na poziomie około 45-razy wyższym od przeciętnego rocznego wynagrodzenia mieszkańca Szanghaju.
9. Sydney
Cena za m2: 21,7-24 tys. USD
Mimo braku zmiany cen w minionym roku, największe miasto Australii uważane jest za jeden z najbardziej prężnych rynków mieszkaniowych. Zawdzięcza to m.in. postrzeganiu kraju jako mającego optymistyczną, silną przyszłość gospodarczą, charakteryzującego się wysokim stylem życia i strategiczną pozycją w regionie Azji i Pacyfiku
8. Nowy Jork
Cena za m2: 21,8-24,1 tys. USD
Podobnie jak Londyn, Nowy Jork uosabia wśród inwestorów z rynku nieruchomości przysłowiową „bezpieczną przystań”, gdzie można przeczekać większość burz. Specjaliści zwracają uwagę na rosnącą siłę inwestorów z Rosji, którzy przez długie lata stanowili o sile Londynu a obecnie muszą stawić w USA czoło konkurencji ze strony nabywców z Chin i Hongkongu.
7. Moskwa
Cena za m2: 22-24,3 tys. USD
Będąc centrum finansowym Wschodniej Europy, Moskwa przyciąga nabywców z całej Rosji i byłego Związku Radzieckiego.
6. Singapur
Cena za m2: 25,2-27,8 tys. USD
Ceny nieruchomości rosnąc ponownie w minionym roku skłoniły władze do wprowadzenia siódmej rundy programu schładzania rynku, który ruszył w 2009 r. Nowe zasady, obejmujące wyższe podatki od transakcji kupna i minimalne zaliczki, doprowadziły do ostrej przeceny akcji spółek z sektora nieruchomości na tamtejszej giełdzie.
5. Paryż
Cena za m2: 25,3-28 tys. USD
Zdaniem ekspertów, stolica Francji ma największy potencjał by walczyć z Londynem o zagranicznych inwestorów w sektorze nieruchomości.
4. Genewa
Cena za m2: 29,3-32,4 tys. USD
Odnotowana obniżka cen w minionym roku była po części pokłosiem ostrzejszej polityki związanej z kredytami hipotecznymi i niepewności odnośnie nowych praw i podatków.
3. Londyn
Cena za m2: 41,9-56,3 tys. USD
Stolica Wielkiej Brytanii jest jednym z najbezpieczniejszych rynków nieruchomości na świecie. Mimo wprowadzenia nowej opłaty skarbowo-podatkowej od nieruchomości wartych powyżej 2 mln funtów (3 mln USD) ceny w zeszłym roku mocno podskoczyły.
2. Hongkong
Cena za m2: 49,2-54,4 tys. USD
Rynek w tym azjatyckim mieście jest tak gorący, że władze podjęły ostre działania mające na celu unormowanie sytuacji. Mimo jednak nowych restrykcji, przykładowo 15-proc. opłaty skarbowo-podatkowej dla zagranicznych nabywców, obejmującej też osoby z Chin Kontynentalnych – stawka cenowa zwiększyła się blisko dwukrotnie w 2012 r. wobec 4,6-proc. dynamiki rok wcześniej.
1. Monako
Cena za m2: 57,6-63,7 tys. USD
Księstwo Monako ma reputację swoistego „placu zabaw” dla najbogatszych ludzi. Z zaledwie 36-tys. obywateli jest znane ze swoich kasyn, jachtów zapełniających marinę i wyścigu Formuły 1. Posiadając milion dolarów można kupić jedynie 16 m2 w centrum Monako, w takich osiedlach jak np. Tour Odeon
Ceny jak sprzed lat
Mieszkania kosztują tyle, ile w 2006 r. Taniej nie będzie — przekonują członkowie Polskiej Izby Nieruchomości. Z analiz wynika, że po uwzględnieniu inflacji ceny transakcyjne mieszkań spadły do poziomu tuż sprzed boomu budowlanego i sprzedażowego w latach 2007-08. Przeanalizowano sześć miast. Najbardziej komfortową sytuację mają kupujący w Krakowie, gdzie ceny są takie same jak w I kw. 2006 r. W Warszawie ceny mieszkań zbliżyły się do tych z III kw. 2006 r. W Gdańsku, Łodzi i Wrocławiu ceny są na poziomie z IV kw. 2006 r. Tylko w Poznaniu średnie ceny mieszkań są jeszcze na historycznym wysokim pułapie z początku 2007 r. Spadki cen na rynku nieruchomości mieszkaniowych będą powoli hamowały. Oczywiście na odbicie cen możemy jeszcze poczekać, w zależności od specyfiki lokalnego rynku i dzielnicy nawet kilkanaście miesięcy, ale jeśli planujemy nabycie mieszkania lub domu, warto rozpocząć poszukiwania. Zdaniem ekspertów, zmniejszająca się od IV kw. 2012 r. podaż nowych mieszkań powinna dodatkowo zwiększać zainteresowanie zakupami. Warto zwrócić uwagę na czynniki, które mogą spowodować odwrócenie tendencji spadku cen z początkiem 2014 r. Gwałtownie maleje liczba nowych inwestycji mieszkaniowych. W III kw. 2012 r. liczba rozpoczynanych budów spadła o 35 proc. rok do roku, a w IV kw. o 32 proc. Oznacza to, że w 2014 r. oferta na rynku pierwotnym znacznie zmaleje, a w związku z tym możliwy jest wzrost. Spadki cen w połączeniu z kolejnymi obniżkami stóp procentowych przyczyniają się do zwiększenia zdolności nabywczych potencjalnych kupujących. W połowie 2007 r., gdy tempo wzrostów cen mieszkań nabierało niespotykanego przyspieszenia, przeciętne wynagrodzenie pozwalało na zakup 0,34 mkw. mieszkania. Obecnie możemy sobie pozwolić średnio na 0,54 mkw. Ostatni raz takie proporcje były widoczne w połowie 2006 r., a więc jeszcze przed falą największych podwyżek — podkreśla Mariusz Kania, prezes Polskiej Izby Nieruchomości. Rok 2013 to ostatnia okazja do zakupu mieszkania przy pełnym finansowaniu kredytem hipotecznym. W 2014 r. zacznie obowiązywać obligatoryjny wkład własny. W projekcie zmian Rekomendacji S IV Komisja Nadzoru Finansowego zaproponowała wprowadzenie wymaganego wkładu własnego w wysokości 10 proc. w 2014 r., a rok później już 20 proc.
Warszawa w piątce najchętniej wybieranych lokalizacji
Warszawa w piątce najchętniej wybieranych lokalizacji inwestycyjnych w 2013 roku Poprawa nastrojów inwestycyjnych w Europie dzięki malejącym obawom o rozpad strefy euro. CBRE ogłosiło dziś na dorocznych targach nieruchomości MIPIM w Cannes wyniki Badania Intencji Inwestorów w Sektorze Nieruchomości, w którym Warszawa znalazła się w pierwszej piątce najchętniej wybieranych lokalizacji inwestycyjnych w 2013 roku. Według ekspertów CBRE, wiodącej światowej firmy doradczej w sektorze nieruchomości, stoi za tym dobra kondycja gospodarcza Polski oraz korzystne perspektywy dla naszego kraju. Potwierdzeniem optymistycznego spojrzenia inwestorów na rynek europejski jest to, że zdecydowana większość, bo aż 58% badanych stwierdziło, że w tym roku zainwestują na europejskim rynku nieruchomości więcej niż w ubiegłym roku. W zeszłorocznym badaniu tylko 45% respondentów złożyło taką deklarację. Najbardziej atrakcyjnym rynkiem inwestycyjnym w Europie okazały się Niemcy, które wskazała ponad jedna trzecia inwestorów (35%). Preferowanym regionem jest Europa Zachodnia, która zdobyła 43% głosów, przed Azją i Ameryką Północną, które wspólnie zajęły drugie miejsce, zdobywając po 18% wskazań. Za nimi uplasowała się Europa Środkowo-Wschodnia (CEE), którą wybrało 14% badanych (w porównaniu do 19% rok temu). Większość inwestorów wybierających CEE uważa Polskę za najbardziej atrakcyjny rynek dla inwestycji w nieruchomości (10% wszystkich badanych) i wykazuje niewielkie zainteresowanie innymi rynkami w naszym regionie. Wynik Polski przewyższa liczbę głosów oddaną na takie państwa jak Francja, Hiszpania, czy też kraje skandynawskie.
Planujesz remont? Przeczytaj
Jak się okazuje, właściciel nie może dowolnie zmieniać swojego mieszkania. Likwidacja ściany działowej, przeniesienie instalacji elektrycznej czy nawet zamiana miejscem kuchni i łazienki, to prace aranżacyjne, które właściciel może przeprowadzić bez większego problemu. Nie ma on jednak prawa dowolnie ingerować w piony wentylacyjne czy konstrukcję budynku – nie ma prawa o ile nie uzyska pozwolenia i nie powoła kierownika budowy. Na rynku kupujących deweloperzy dbają o swoją ofertę nie tylko obniżając ceny mieszkań, ale też uatrakcyjniając swoją ofertę na wiele innych sposobów. Kupując więc dziś mieszkanie można liczyć na darmowe lub tańsze miejsca postojowe, komórki lokatorskie pakiety wykończeniowe lub wycieczki zagraniczne. Nie zawsze jednak musi to być coś wartościowego. Przykład? Możliwość obejrzenia nieruchomości na etapie budowy lub zmiany aranżacyjne na etapie budowy.
Jeśli więc nabywcy zamarzy się, aby kuchnia oddzielona od pokoju ścianą działową została z nim połączona, to deweloper bez problemu na taką zmianę przystanie. Co więcej zdarza się nawet, że jeśli wspomnianej ściany nie będzie trzeba zbudować, otynkować i pomalować nabywca nie będzie musiał za nią płacić oszczędzając na tym nawet kilkaset złotych. Nie powinno też być problemu z przeniesieniem wyjść instalacji kanalizacyjnej, wodnej czy elektrycznej z jednej strony ściany na drugą zamieniając tym samym pokój dzienny z kuchnią lub łazienkę z kuchnią. Na takie zmiany jest jednak zazwyczaj z góry określony w umowie czas. Często jest on skorelowany z harmonogramem prac budowlanych. Najtańszym rozwiązaniem jest więc zgłoszenie chęci zmian aranżacji zanim ekipy zaczną pracę na „naszym” piętrze. Jak dodaje potem jest to przeważnie znacznie bardziej kosztowne – o ile w ogóle możliwe.
Niestety nie zawsze możliwa lub łatwa do przeprowadzenia jest wymarzona przez nabywcę zmiana w aranżacji. Będzie tak jeśli projekt ten zakładałby przeniesienie elementów konstrukcyjnych budynku lub ingerencję w piony wentylacyjne. W takim wypadku nabywca najpewniej nie dostanie pozwolenia od dewelopera lub zostanie obciążony wysokimi kosztami dokonania zmian. A co jeśli mieszkanie zostało już odebrane, a akt notarialny przeniósł na nowego nabywcę prawo własności do nieruchomości lub po prostu kupiliśmy mieszkanie używane i chcemy trochę w nim pozmieniać?
W takim wypadku o ile nie ingeruje się w części konstrukcyjne budynku można dowolnie ściany działowe burzyć i stawiać na nowo. Nie ma też problemu z niewielkimi przeróbkami hydraulicznymi, wymianą instalacji elektrycznej czy innymi remontami. Te zawierają się bowiem w pracach remontowych, na których prowadzenie nie jest konieczne uzyskanie pozwolenia na budowę. Inaczej byłoby gdyby właściciel chciał ingerować w elementy konstrukcyjne budynku, piony wentylacyjne lub zamontować sobie ogrzewanie podłogowe zamiast tradycyjnego.
Bezrobocie młodych
Wczoraj wieczorem Komisja Europejska zaproponowała nowe zasady operacyjne pozwalające na realizację inicjatywy na rzecz zatrudnienia ludzi młodych, mającej doprowadzić do zmniejszenia bezrobocia wśród absolwentów i ich płynnego przechodzenia z systemu edukacji na rynek pracy. Nowe zasady mają dotyczyć inwestycji w dobrej jakości programy stażowe, praktyki zawodowe bazujące na współpracy z pracodawcami oraz zwiększenie mobilności osób młodych. Na te działania Unia chce przeznaczyć 6 miliardów EUR, z czego do Polski ma trafić 200 milionów EUR. Komisja zaproponowała przepisy dotyczące realizacji Inicjatywy na Rzecz Zatrudnienia Młodych. Fundusze w ramach tej inicjatywy zostałyby przeznaczone na zapewnienie dobrej jakości staży dla osób młodych, wprowadzenie systemu praktyk zawodowych bazujących na współpracy z pracodawcami, zwiększenie mobilności osób młodych , m.in. przez inicjatywy związane z siecią EURES oraz wprowadzenie w krajach członkowskich gwarancji dla młodych przez zapewnienie, że osoby do 25 roku życia otrzymają ofertę pracy dobrej jakości, możliwość dalszego kształcenia, szkolenia zawodowego lub odbycia stażu w przeciągu 4 miesięcy od zakończenia formalnej edukacji lub uzyskania statusu bezrobotnego. – Propozycje Komisji Europejskiej to krok w bardzo dobrą stronę, szczególnie inicjatywa dotycząca tworzenia wysokiej jakości programów stażowych dla osób wciąż uczących się. Umożliwi to większej liczbie absolwentów płynne przechodzenie z systemu edukacji na rynek pracy – komentuje Piotr Palikowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami. –Istotnym będzie także to, w jaki sposób rozdysponowane zostaną unijne środki oraz nowa alokacja na EFS. Zanim do tego dojdzie, powinny zostać przeprowadzone szerokie konsultacje społeczne biorące pod uwagę stanowisko pracodawców i przedsiębiorców, gdyż to właśnie oni powinni aktywnie włączyć się w działania proponowane przez KE – dodaje Palikowski.
Nieruchomości komercyjne w Polsce w 2012 r.
Zgodnie z raportem „Marketbeat Polska – Wiosna 2013” przygotowanym przez międzynarodową firmę doradczą, ubiegłoroczny wolumen transakcji najmu na rynku powierzchni biurowych świadczy o intensywnym rozwoju i wzroście znaczenia tego sektora w stosunku do pozostałych segmentów nieruchomości komercyjnych. W 2012 r. rozwój rynku nieruchomości handlowych był wolniejszy niż w latach ubiegłych. Inwestycyjny rynek magazynowy odnotował najwyższy w historii wynik pod względem wolumenu transakcji. Kondycja rynku inwestycyjnego nieruchomości komercyjnych w Polsce w 2012 r. była bardzo dobra, mimo słabnącego tempa wzrostu gospodarczego. Źródłem siły krajowego rynku nieruchomości komercyjnych są jego stabilność oraz płynność minimalizujące ryzyko wyjścia z inwestycji. Wolumen transakcji zanotował najlepszy wynik od 2007 r., osiągając 2,8 mld EUR. Warto dodać, że w minionym roku wartość transakcji w Polsce stanowiła 75% wolumenu wszystkich transakcji w Europie Środkowej.
Wzorem ubiegłych lat największą wartość miały transakcje przeprowadzone w sektorach handlowym i biurowym, odpowiednio 1,15 mld EUR oraz 1,09 mld EUR. Najszybciej rozwijał się sektor magazynowy, którego wartość wzrosła w ostatnim roku o ponad 180%, do 462 mln EUR, głównie dzięki upłynnieniu znacznej części ukończonych i skomercjalizowanych obiektów dwóch największych deweloperów na rynku. To najlepszy wynik w historii inwestycji w ten sektor w Polsce.
Inwestycyjny rynek biurowy był skoncentrowany w Warszawie, gdzie przeprowadzono 97,7% wszystkich transakcji. Największą była sprzedaż Warsaw Financial Center za 210 mln EUR przez konsorcjum firm Pramerica i CA Immo na rzecz konsorcjum firm Allianz i Tristan Capital Partners. Wartość umów zawartych na rynku handlowym była zbliżona do tej z 2011 r. Warto jednak zaznaczyć, że ponad 60% ogólnego wolumenu w tym sektorze przypadło na dwie umowy: zakup Złotych Tarasów w Warszawie przez Unibail-Rodamco oraz nabycie łódzkiej Manufaktury za 390 mln EUR przez niemiecki fundusz Union Investment.
W 2016 r. zakupy przez Internet ……
W 2016 r. zakupy przez Internet wyniosą jedną piątą handlu detalicznego Łączne przychody 250 największych sieci handlowych na świecie przekroczyły w ubiegłym roku finansowym po raz pierwszy poziom czterech bilionów dolarów. Mimo gorszej sytuacji gospodarczej m.in. w Europie Zachodniej czy Japonii wiodący detaliści rozwijają swoją działalność poprzez ekspansję na nowych rynkach, m.in. na Bliskim Wchodzie, w Europie Środkowej i Wschodniej czy Ameryce Południowej. W najbliższym czasie muszą jednak skupić się przede wszystkim na ułatwianiu konsumentom zakupów przez Internet. W 2016 r. handel e-commerce będzie stanowić już bowiem jedną piątą całkowitej sprzedaży detalicznej – to najważniejsze wnioski z corocznego raportu „Global Powers of Retailing 2013. Retail Beyond” przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte.
Ostatni rok finansowy* był dla sieci handlowych podobny do roku wcześniejszego, w którym handel odbijał się po światowym kryzysie. Łączne przychody detalistów, którzy znaleźli się na liście TOP 250 Deloitte przekroczyły 4 biliony dolarów, przy wzroście o 5,1 proc. w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Ponad 80 proc. sieci odnotowało wzrost przychodów. Średnia marża zysku netto w branży, podobnie jak w roku finansowym 2010 r., wyniosła 3,8 proc. To wszystko udało się osiągnąć pomimo kryzysu finansowego, który dotknął Europę Zachodnią i złej sytuacji ekonomicznej w Japonii, wywołanej trzęsieniem ziemi i tsunami. „Te dobre wyniki są przede wszystkim efektem ekspansji sieci handlowych na rynkach wschodzących, na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Płd., regionie Azji i Pacyfiku, ale też w Europie Wschodniej. W omawianym okresie 40 sieci rozpoczęło działalność na nowych rynkach otwierając 107 nowych punktów w 72 krajach” – wyjaśnia Marcin Diakonowicz, Partner w dziale Audytu Deloitte. W Polsce ten trend najlepiej obrazuje przykład Biedronki, która w 2012 r. zanotowała 6,4 proc. wzrost sprzedaży i otworzyła 263 nowe sklepy. Największe sieci handlowe, szczególnie pochodzące z krajów europejskich i USA, nie mają wyjścia – muszą szukać źródeł przychodów na nowych rynkach. Tylko tak mogą poprawiać swoje wyniki finansowe pomimo stagnacji ich rodzimych rynków. Aż 62 proc. firm z TOP 250 działa dziś w więcej niż jednym kraju, a 82 proc. z tej grupy więcej niż w jednym subregionie. Zatem tylko niecałe 20 proc. europejskich spółek prowadziło aktywność wyłącznie na swoich krajowych rynkach. Warto też odnotować, że spółki chińskie i rosyjskie oraz firmy z Afryki, Bliskiego Wschodu i Ameryki Łacińskiej tworzą istotną grupę wśród 50 najszybciej rozwijających się podmiotów w branży. Jak wynika z raportu bogacąca się klasa średnia, młode społeczeństwo i wysokie bezpośrednie inwestycje zagraniczne to najważniejsze czynniki rozwoju rynków wschodzących. „Są one szansą na wzrost także dla rynku dóbr luksusowych, bowiem bogacąca się klasa średnia z tych regionów poszukuje dobrze zdefiniowanych i zakorzenionych marek globalnych” – wyjaśnia Antoine de Riedmatten, Partner, Globalny Lider Consumer Business, Deloitte Francja.
Reforma kolei w Chinach
Chińskie koleje dysponują drugą na świecie co do długości siecią połączeń. Pociągi jeżdżą po 98 tys. km torów. Ogromne nakłady inwestycyjne na chińską kolej nie idą w parze z wydajnością. Dlatego Pekin zadecydował w niedzielę o małej rewolucji w strukturze chińskich kolei
Dla porównania w Polsce mamy ich ponad 22 tys. km, a USA – 228,5 tys. km. Jednak system chińskich kolei jest wyjątkowo niewydajny. Powód? Korupcja, problemy związane z bezpieczeństwem i ogromne zadłużenie wynoszące 418 mld dol. Dlatego Pekin podjął w niedzielę decyzję o bezprecedensowej reformie. Rozwiązano ministerstwo kolei, które pełniło równocześnie funkcję nadzorcy, bo taka konstrukcja sprzyjała nadużyciom związanym z przymykaniem oka na bezpieczeństwo. Sprawy związane z bezpieczeństwem trafią w gestię resortu transportu, a przewozami zajmie się nowa spółka China Railway. I właśnie do uczestnictwa w tym ostatnim przedsięwzięciu Chiny zapraszają prywatnych inwestorów z zagranicy. Udział zagranicznego kapitału m usprawnić działanie systemu i ograniczyć korupcję. Aktualnie nakłady inwestycyjne na kolej wynoszą ok. 90 mld dol. rocznie, co stanowi ok. 1 proc. PKB Chin. W sumie w ubiegłym roku chińskie koleje przewiozły 1,9 mld osób. Pieniądze są przeznaczane głównie na rozwój szybkiej kolei i budowę nowych torów – w planach jest 5,2 tys. km nowych linii. W weekend podano gorsze od oczekiwań dane makroekonomiczne z Chin. Produkcja przemysłowa w ciągu pierwszych dwóch miesięcy wzrosła o 9,9 proc. wobec oczekiwań na poziomie 10,6 proc. Słabsza była też sprzedaż detaliczna, która wyniosła 12,3 proc. wobec oczekiwań na poziomie 13,8 proc. PKB Chin ma wzrosnąć w tym roku o 7,5 proc., a inflacja wyniesie 3,5 proc.
W zielonych biurowcach lepiej się pracuje
Nie niższe rachunki za media, lecz większa wydajność pracowników jest główną korzyścią z wynajmu biura w ekologicznym budynku W Europie do 2015 r. połowa budynków będzie energooszczędna. W Polsce zielone budownictwo to wciąż nowość. Mamy 6,1 mln mkw. biur, a jedynie 5 proc. tej powierzchni znajduje się w budynkach energooszczędnych i ekologicznych. W Warszawie to około 100 tys. mkw. Choć niemal wszystkie rozpoczynane w ostatnich latach inwestycje są certyfikowane w jednym z dwóch najpopularniejszych na rynku systemów — LEED lub BREEAM, zdecydowana większość biurowców w Polsce, nie tylko najstarszych, nie spełnia ekologicznych norm. Zielone budownictwo to tendencja zapoczątkowana kilka lat temu. Biorąc pod uwagę, że realizacja inwestycji (zakup działki, projektowanie, budowa) trwa 3-4 lata, oznacza to, że w najbliższym czasie odsetek zielonych budynków będzie się zwiększał, również z uwagi na wymagania najemców i funduszy, które nie chcą już kupować budynków bez certyfikatów.
W ostatnich latach niemal wszyscy najemcy szukają oszczędności — ograniczają nie tylko zatrudnienie, ale też wielkość zajmowanej powierzchni, szukają tańszych lokalizacji. Czy w związku z tym będą gotowi płacić więcej za bardziej komfortowe biura w budynkach ekologicznych? Jeszcze dwadzieścia lat temu najemcy zwracali uwagę tylko na koszty najmu, więc deweloperzy nie mieli motywacji, by budować budynki zaawansowane technologicznie. Dziesięć lat temu liczyły się dla firm nie tylko koszty, ale również, ile biurek dla pracowników zmieści się na określonej powierzchni. Obecnie liczy się produktywność, na którą bez wątpienia wpływają warunki. Obecnie czynsze za najem w biurowcu zwykłym i ekologicznym, położonych w podobnej okolicy, są prawie takie same, ewentualnie nieznacznie wyższe w biurowcu w certyfikatem.
Reaktywacja dotacji na inwestycje firm
W połowie maja PARP zacznie ponownie, po przerwie od 2009 r., przyjmować wnioski o granty inwestycyjne dla firm z „Innowacyjnej gospodarki”.
Konkurs o dotacje na nowe inwestycje o wysokim potencjale innowacyjnym, który zorganizuje Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, będzie najważniejszym naborem projektów od przedsiębiorców w tym roku. Dotacje na inwestycje od początku okresu 2007–2013 cieszą się największym wzięciem i to zarówno w programach regionalnych, jak i w krajowej „Innowacyjnej gospodarce”. W tym ostatnim programie reaktywowane dotacje na nowe inwestycje o wysokim potencjale innowacyjnym były najpopularniejsze i 6,82 mld zł rozdysponowano w zaledwie trzech konkursach (ostatni odbył się pod koniec 2009 r.). 3,91 mld zł wypłaciła do lutego PARP firmom na nowe inwestycje o wysokim potencjale innowacyjnym Teraz, po trzech latach przerwy, na skutek przesuwania środków w programie i pojawienia się oszczędności, znów wygospodarowano środki na te granty, choć ich ostateczna pula wciąż jest nieznana. Przy tym o ile w poprzednich trzech naborach aplikacje mogły składać zarówno mikro-, małe, średnie, jak i duże przedsiębiorstwa, to teraz urzędnicy ograniczyli grono do firm z sektora MŚP.
Druga istotna zmiana dotycząca tych dotacji to sposób wyboru projektów. Poza standardową oceną dokumentacji przedsiębiorcy zaprezentują je bezpośrednio przed tzw. panelem ekspertów (specjalistami z banków i funduszy venture capital). – W 2013 r. pozostało już niewiele możliwości pozyskania dotacji na inwestycje, dlatego nowy konkurs, skierowany wyłącznie do małych i średnich przedsiębiorców, to doskonała możliwość dofinansowania innowacyjnych projektów. Wcześniejsze konkursy o te granty cieszyły się ogromną popularnością i wiele projektów pozostało bez dotacji z uwagi na ograniczony budżet – mówi Krzysztof Herod, dyrektor zarządzający w firmie doradczej Wettin Group– W poprzednim naborze dotacje uzyskały projekty z bardzo wysoką oceną (min. 97 na 100 pkt), dlatego w nadchodzącym konkursie także należy liczyć się z ogromną konkurencją – dodaje.
Jeżdżą bez OC kosztem uczciwych
Kierowców, którzy jeżdżą bez OC jest w Polsce aż ćwierć miliona. Jeśli któryś z nich spowoduje wypadek – odszkodowanie zapłacą ci uczciwi – pisze Gazeta Wyborcza.
Składki OC, które płacimy idą na Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. To właśnie z tego Funduszu wypłacane są odszkodowania na pokrycie szkód spowodowanych przez tych, którzy takiego ubezpieczenia nie posiadają. Jak czytamy w Gazecie Wyborczej w zeszłym roku odszkodowania wzrosły o 20 proc, a najwyższe sięgają nawet 200 tys. zł, na które musi się „złożyć” aż 450 ubezpieczonych. Tak ogromnych wypłat w zeszłym roku było aż 13, a przewyższających 50 tys. zł aż 157. W obliczu takich danych nie dziwią więc wysokie składki. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny jest zasilany także z kar za brak OC. Z dniem 1 stycznia zwiększyły się również kary. Maksymalna kara dla samochodów osobowych, czyli nakładana na kierowców jeżdżących bez ważnego ubezpieczenia OC powyżej 14 dni będzie wynosić 3,2 tys. zł, czyli równowartość dwóch minimalnych płac. Dla samochodów ciężarowych pełna kara wynosić będzie 4,8 tys. zł, a więc trzykrotność minimalnego wynagrodzenia). Jeżeli przerwa w ubezpieczeniu będzie krótsza niż 14 dni, właściciel pojazdu otrzyma tylko część kary: do 3 dni – 20 proc. kary, do 14 dni – 50 proc. kary. „Obowiązek ubezpieczenia dotyczy właścicieli wszystkich pojazdów podlegających rejestracji, niezależnie od tego, czy pojazd stoi w warsztacie, w garażu, nie ma kół, czy z innego powodu. Jeżeli jest zarejestrowany, musi być wykupione ubezpieczenie OC i to w ściśle określonym terminie” – przypomina Hubert Stoklas, wiceprezes UFG. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny otrzymuje coraz więcej zgłoszeń o braku ubezpieczenia OC od policji i wydziałów komunikacji. W pierwszych trzech kwartałach 2012 roku liczba zgłoszeń wzrosła odpowiednio o 30 i 60 proc.
Za co przedsiębiorcy grozi wyższy podatek od nieruchomości
Czy rejestrując firmę w mieszkaniu i zaliczając w koszty firmy część wydatków związanych z eksploatacją i amortyzacją lokalu należy płacić częściowo dużo wyższy, przewidziany dla firm podatek od nieruchomości? Choć zapadł w tej sprawie wyrok korzystny dla prowadzących działalność, w praktyce bywa różnie. Działalność gospodarcza często jest rejestrowana w mieszkaniu przedsiębiorcy. W takiej sytuacji ma on prawo do zaliczenia w koszty firmy części wydatków związanych z eksploatacją mieszkania, odsetek od zaciągniętego na jego zakup kredytu oraz kwot wynikających z amortyzacji – w części przypadającej na tę część domu czy mieszkania, która używana jest w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą. Zakładając, że prowadzący firmę ma 120-metrowe mieszkanie, w którym przeznacza pod działalność ok. 30 m kw., do kosztów będzie mógł zaliczyć miesięcznie 25% wydatków związanych z eksploatacją lokalu (np. rachunków za prąd, gaz, wywóz śmieci itp.), 25% zapłaconych odsetek od kredytu oraz 25% kwoty wynikającej z amortyzacji. Dzięki temu ma szansę na znaczne obniżenie podatku dochodowego. Przedsiębiorcy zadają sobie jednak często pytanie – czy w takiej sytuacji są zobowiązani do zapłaty wyższego, przewidzianego dla firm podatku od nieruchomości dla 25% mieszkania? Stawki podatku od nieruchomości są bowiem różne w przypadku budynków mieszkalnych i firmowych. W przypadku tych pierwszych maksymalna stawka podatku od nieruchomości w 2013 r. (każda gmina decyduje indywidualnie, czy zastosuje maksymalne, czy niższe stawki, niezależnie od przeznaczenia lokalu) wynosi 0,88 zł za m kw. rocznie, natomiast w przypadku lokali przeznaczonych pod działalność gospodarczą maksymalna stawka jest kilkadziesiąt razy wyższa i wynosi 22,82 zł za m kw rocznie. W przypadku naszego przykładowego przedsiębiorcy oznaczałoby to, że podatek od nieruchomości za 25% mieszkania wykorzystywanego w związku z działalnością gospodarczą wynosiłby nie 26,4 zł rocznie, tylko 684,60 zł (przy założeniu, że stosowana jest maksymalna stawka podatku, co ma miejsce zazwyczaj w dużych miastach i bogatych gminach).
Wydawać by się mogło, że w związku z wyrokiem NSA z dn. 11 sierpnia 1992 r. (sygn. akt SA/Wr 650/92) odpowiedź na pytanie jest jasna. Z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego wynika bowiem, że część budynku mieszkalnego może być opodatkowana wyższą stawką podatku od nieruchomości, przewidzianą dla firm, jeżeli została przeznaczona do prowadzenia działalności gospodarczej z wyłączeniem funkcji mieszkalnych i innych, związanych z zamieszkiwaniem budynku. Co oznaczałoby, że jeśli przedsiębiorca jednocześnie mieszka w pokoju, w którym pracuje na rzecz swojej firmy, nie musi płacić wyższej stawki podatku od nieruchomości.
Urzędy i biura księgowe mają jednak często odmienne zdanie w tej kwestii – stoją na stanowisku, że jeśli przedsiębiorca zalicza w koszty firmy część wydatków związanych z eksploatacją mieszkania czy amortyzuje lokal będący środkiem trwałym firmy, powinien także płacić wyższy podatek od nieruchomości.