Nie inwestuj w złoto

W czasach kryzysu złoto było pewna ucieczką od niepewnych walut. Analitycy uważają jednak, że te czasy już się kończą. Ceny kruszcu ostro spadają i nie ma szans by na giełdach wróciła „gorączka złota”. Prawdopodobnie złoto w tym roku nie przyniesie zysków inwestorom – uważają eksperci. Po 12. latach hossy wiele wskazuje na to, że złoto nie będzie bezpieczną i pewną inwestycją. Ubiegły rok, przypominają eksperci był dla inwestorów, którzy kupili złoty kruszec rozczarowujący, ponieważ jego wartość wzrosła zaledwie o kilka procent. Tymczasem poprzednie lata dawały średni dolarowy zysk na poziomie 17 procent rocznie. Analityk DM BOŚ Dorota Sierakowska w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową zwraca uwagę, że już początek roku pokazał, że dla złota nadchodzi trudny czas. Jak wyjaśnia, nowy rok rozpoczął się poważnymi spadkami cen złota i wcale nie widać oznak zmiany tego trendu. Tym samym – jej zdaniem – może to oznaczać, że złoto przestało być bezpieczną przystanią, do której przyzwyczailiśmy się przez ostatnie lata. Zdaniem ekspertki najważniejszą zagadką tego roku będzie pytanie czy luźna polityka monetarna Amerykańskiego Banku Centralnego oraz zakupy Banków Centralnych podtrzymają dobre ceny złota. Tymczasem analityk ING TFI Paweł Cymcyk uważa, że najbliższe miesiące nie będą sprzyjały chętnym do zainwestowania w złoto. Jego zdaniem dobre informacje dla złota, które napłynęły w ubiegłym roku, cen tego surowca nie podbiły. Tym samym, zdaniem Pawła Cymcyka, ci którzy na złocie już zarobili powinni zyski realizować, zaś ci, którzy chcą złoto kupić muszą przyjąć wieloletni horyzont inwestycyjny. Z kolei główny ekonomista Nordea Bank Polska Piotr Bujak uważa, że najbliższe miesiące a nawet kwartały mogą upłynąć pod znakiem ryzykownych inwestycji takich jak akcje. Zdaniem eksperta jeśli kryzys zadłużeniowy strefy euro nadal będzie pod kontrolą to inwestorzy będą raczej rezygnowali z inwestowania w metale szlachetne. Piotr Bujak uważa również, że jeżeli centralne banki zaprzestaną dodrukowywania pieniędzy dla złota zacznie się naprawdę ciężki czas. Amerykański Bank Centralny nie wyklucza wstrzymania dodruku dolarów z końcem 2013 roku. A dziś popołudniu za uncję złota płacono ponad 1.651 dolarów, czyli o niemal 0,7 procent mniej niż na zamknięciu czwartkowych notowań.

Biedronka woli płatności mobilne

To będzie prawdziwa rewolucja. W Biedronce będzie można płacić już nie tylko gotówką. Największa w Polsce sieć handlowa chce wprowadzić płatności mobilne. Według informacji Wirtualnej Polski jeszcze w tym roku w Biedronce będzie można zapłacić za pomocą telefonu. W porozumieniu z firmą ICP Polska, sieć przygotowała już specjalną aplikację na smartfony. Po zainstalowaniu programu na telefonie komórkowym, w prosty sposób będzie można płacić za zakupy. Aplikacja wymaga połączenia z internetem. Aby nie narażać klientów na koszty, w Biedronkach powstaną małe sieci wi-fi. Podchodząc do kasy, trzeba będzie mieć włączony telefon, uruchomić na nim specjalny program i wprowadzić kod PIN. Gdy kasjer zacznie skanować produkty, należy wybrać opcję „płacę” na komórce, co wygeneruje kolejny sześciocyfrowy kod. Ten na kasę wklepie już kasjer, a nam na ekranie telefonu wyświetli się kwota do zapłacenia, którą musimy zatwierdzić. Potem drukują się już paragony. Wszystko to może trwać mniej niż wyjęcie gotówki z portfela i wydanie reszty. W 2011 roku w Biedronce zrobiliśmy zakupy za około 25 mld zł. Cała ta kwota do jej kas wpłynęła w gotówce, bo sieć w ogóle nie akceptuje płatności kartami. Jej zdaniem prowizje, jakich życzą sobie banki, organizacje kartowe i płatnicze, są za wysokie – średnio w Polsce wynoszą 1,7 proc. i należą do najwyższych w Europie. Gdyby Biedronka tylko połowę swoich transakcji przyjęła w postaci e-pieniądza, musiałaby płacić 200-250 mln zł prowizji rocznie!
Taka oszczędność to tylko jedna strona medalu. W kasach Biedronki nieustannie brakuje drobnych, a klienci stoją przez to w dłuższych kolejkach. Poza tym gotówka też ma swoją cenę. Jej transport, ochrona, dostarczanie drobnych, liczenie to, jak się szacuje, koszt rzędu 0,3-0,4 proc. przychodów sieci. Tymczasem według nieoficjalnych informacji Biedronka negocjuje z paroma dużymi bankami. Dyskont chce ustalić opłatę interchange w płatnościach mobilnych na poziomie 0 proc. Taka umowa wykluczyłaby z gry wystawców kart – firmy Visa i MasterCard. – Nawet na takich zasadach część banków może zdecydować się na współpracę z Biedronką, ale nie wszystkie. Przede wszystkim zależeć będzie instytucjom, które chcą mocniej wejść na prowincję. Na myśl przychodzi mi tutaj BGŻ, banki spółdzielcze, no i może jeszcze PKO BP – uważa Tomasz Bursa, analityk giełdowy Ipopema Securities. Jego zdaniem banki mogą się buntować przeciw interchange na poziomie 0 proc. Precedens dla Biedronki może bowiem sprawić, że na podobnych zasadach podpisywać będą chciały umowy inne sieci handlowe. A na tej opłacie banki zarabiają dziś nawet 1,5 mld zł rocznie.
Za Biedronką stoi jednak prawdziwa rzesza klientów, częściowo nieubankowionych, którym bank będzie mógł zaoferować swoje produkty. – Pytaniem otwartym jest, czy bank współpracujący z Biedronką mógłby jej klientom oferować usługi finansowe. Jeśli działoby się to podobnie jak ma to miejsce w Tesco, które współpracuje z Meritum Bankiem, to taka baza klientów jest atrakcyjna dla wszystkich. Oczywiście nie są to klienci zamożni, którzy kupią hipotekę, ale i tak mogą być dla banku atrakcyjni – uważa Tomasz Bursa.

.

Nieruchomości inwestycyjne staniały o 13%

Indeks cen transakcyjnych nieruchomości inwestycyjnych – mieszkań, liczony przez Open Finance, w 2012 roku stracił na wartości 13,3 proc. To największy roczny spadek w jego pięcioletniej historii. Ostatni miesiąc ubiegłego roku przyniósł spadek indeksu cen mieszkań transakcyjnych o 1,05 proc., do pułapu 725,7 pkt. Liczony w oparciu o transakcje dokonywane przez klientów Open Finance wskaźnik zanotował tym samym najsłabszy rok w pięcioletniej historii. Dotychczas największy spadek w ciągu roku kalendarzowego zanotowaliśmy w roku 2008, gdy sięgnął on 9,3 proc. Warto dodać, że wszystkie pięć lat zakończyły się spadkiem wartości indeksu. W sumie, od początku jego notowań stracił na wartości już 27,4 proc. A to oznacza, że realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji, ceny mieszkań są obecnie o blisko 40 proc. niższe niż na przełomie lat 2007 i 2008. W grudniu, licząc miesiąc do miesiąca, po raz pierwszy od czerwca 2012 roku spadła liczba transakcji, uwzględnionych przez nas przy wyliczaniu indeksu – do niespełna 3400, czyli o 4,6 proc. Jest jednak o 12 proc. wyższa niż rok temu. W ujęciu rocznym z największą przeceną mieszkań mieliśmy do czynienia w Krakowie (-16,7 proc.), Lublinie (-13,9 proc.), Warszawie (-13,7 proc.) oraz Gdańsku (-11,3 proc.). W Katowicach, w jako jedynym mieście uwzględnianym przez nas w obliczaniu indeksu, w porównaniu z ubiegłym rokiem zanotowaliśmy wzrost średnich cen mieszkań o 1,7 proc. W latach boomu mieszkaniowego z okresu 2005-2007, ceny nieruchomości mieszkalnych w Katowicach nie rosły tak jak w innych miastach, także potencjał do przeceny jest znacząco mniejszy. Stosunkowo nieduże roczne spadki średnich cen mieszkań można było zaobserwować także w Bydgoszczy (-0,6 proc.) oraz Łodzi (-1,8 proc.). Sytuację na rynku mieszkaniowym w przyszłym roku w znacznym stopniu determinować będzie spadek tempa wzrostu gospodarczego i pogarszająca się w konsekwencji tego zjawiska sytuacja na rynku pracy. Najsłabszy okres na rynku mieszkaniowym przypadnie najprawdopodobniej na pierwszą połowę przyszłego roku. W ostatnim kwartale 2012 roku do użytkowania wprowadzonych zostało szereg mieszkań, które powiększyły pulę mieszkań gotowych niesprzedanych, a to zwiększa presję na sprzedających. Kilka miesięcy trzeba będzie poczekać na wejście w życie złagodzonych przepisów rekomendacji S i T, regulujących zasady udzielania kredytów hipotecznych. Skończyła się stymulacja ze strony programu Rodzina na Swoim, a jego następca – Mieszkanie dla Młodych – nie zacznie obowiązywać wcześniej niż od połowy roku.
Niemniej, po kilkudziesięcioprocentowej przecenie mieszkań, obserwowanej w ostatnich kilku latach, ich ceny stają się osiągalne dla coraz szerszego grona potencjalnych klientów. Jeśli ich nastawienie do zaciągania długoterminowych zobowiązań się poprawi, przyszły rok skończy się pewnie umiarkowanym, kilkuprocentowym spadkiem średnich cen mieszkań. Jeśli nastroje pozostanę minorowe, niewykluczone są spadki rzędu kilkunastu procent.

Inwestycje spadną nawet 10 procent

Niższe wydatki państwa w 2013 roku pociągną w dół wynik całej gospodarki. Także dotyczący to dynamiki PKB Ok. 298 mld zł mogą wynieść inwestycje państwa i firm w 2013 r. To o 2,8 proc. mniej niż w 2012 r. i 3 proc. mniej niż w rekordowym dotychczas 2011 r. – wynika z prognoz ekonomistów ankietowanych przez „Rz”. Będzie to miało negatywny wpływ na wzrost PKB, bo przy nikłym popycie konsumpcyjnym cała dynamika gospodarki opierać się będzie na eksporcie. Najbardziej do spowolnienia w inwestycjach przyczyni się sektor centralny i samorządowy. – Szacujemy, że w tym sektorze nakłady spadną w porównaniu z 2012 r. aż o 12 proc. – mówi Wojciech Matysiak, ekonomista Pekao. – Wynika to z wykorzystania większości funduszy UE z budżetu na lata 2007–2013 i zakończenia realizacji dużych projektów inwestycyjnych, w tym związanych z Euro 2012 – dodaje. Pekao szacuje, że tylko ograniczenie inwestycji publicznych zredukuje wzrost PKB o ok. 0,6–0,7 pkt proc. Największe plany cięć dotyczą inwestycji finansowanych z Krajowego Funduszu Drogowego. W 2013 r. wydatki z funduszu wynieść mają ok. 15 mld zł, w 2012 r. było to ok. 18 mld zł, a w 2011 r. – aż 23,6 mld zł. Oszczędzają też samorządy: w 2011 r. na swój rozwój przeznaczyły 41,2 mld zł, w minionym roku – jak szacuje agencja ratingowa Fitch – 40 mld zł, a w tym roku będzie to tylko 36 mld zł. Planowane inwestycje finansowane z budżetu państwa mają wynieść 16,2 mld zł (z czego połowa w sekcji obrona narodowa), o prawie 9 proc. więcej niż plan na 2012 r. Wczoraj premier Donald Tusk powiedział, że późną wiosną zakończy się rejestracja spółki Inwestycje Polskie. Dodał, że pierwsze projekty inwestycyjne mogą rozpocząć się jeszcze w 2013 r. Program Inwestycje Polskie premier zapowiedział w październiku. Ma na celu utrzymanie tempa wzrostu inwestycji i PKB oraz tworzenie miejsc pracy. Problem w tym, że budżet na 2013 r. jest krytykowany jako zbyt optymistyczny. W połowie roku konieczna zapewne będzie nowelizacja i cięcie wydatków. W pierwszej kolejności pod nóż idą właśnie te najmniej sztywne, np. na inwestycje. – Mamy jednak nadzieję, że sektor publiczny zdecyduje się nie ograniczać inwestycji tak bardzo. Pogłębiłoby to i tak już silne spowolnienie gospodarcze – zauważa Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. – Ale i tak prognozujemy ich spadek o kilka procent – podkreśla. Przed załamaniem się inwestycji chronić będą gospodarkę firmy prywatne. – Prognozujemy tu spadek o 1 proc. – mówi Matysiak. – W I półroczu może wszystko stanąć, ale w II powinno być znacznie lepiej – dodaje. – Jeśli w pierwszych miesiącach firmy dostaną więcej zamówień, w III i IV kw. zaczną zwiększać moce, by im sprostać. A to oznacza np. zakupy maszyn – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. Prognozuje, że inwestycje firm w 2013 r. będą nie tylko wyższe niż 2012 r., ale pomogą utrzymać na plusie ten wskaźnik dla całej gospodarki. – Pomoże też bardziej dostosowana do realiów polityka pieniężna – mówi Soroczyński. Jego zdaniem w III kw. 2012 r. firmy przestały inwestować, bo przestraszyły się drogiego pieniądza: gdy świat ciął stopy procentowe, u nas one wzrosły.

Walka z czasem na lotnisku w Modlinie

W piątek do późnych  godzin nocnych prowadzone będą prace naprawcze na dwóch betonowych fragmentach drogi startowej lotniska w Modlinie – poinformowali przedstawiciele lotniska. Jakość prac oceni w sobotę specjalna komisja. Wpłynęło już oświadczenie generalnego wykonawcy prac na drodze startowej lotniska, firmy Erbud. Napisano w nim, że w piątek do godzin nocnych będą prowadzone prace naprawcze przy obydwu progach, czyli progu 08 i 26 drogi startowej. „Warunkiem wykonania ostatniej fazy napraw jest odpowiedni poziom wilgotności naprawianego podłoża, co jest związane z rodzajem wykorzystywanego materiału i specyfikacją producenta materiału” – napisano w komunikacie. Lotnisko poinformowało, że w sobotę zostanie przeprowadzona finalna kontrola wykonania napraw. Weźmie w niej udział inspektor nadzoru z ramienia generalnego wykonawcy oraz zewnętrzny ekspert. Komisja oceni jakość wykonania napraw, zgodnie z decyzją nadzoru budowlanego. „W przypadku pozytywnej kontroli nawierzchni inwestor otrzyma 6 stycznia oświadczenie inspektora nadzoru z ramienia generalnego wykonawcy informujące o zakończeniu prac z jednoczesnym wnioskiem o wystąpienie do WINB-u (Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego – PAP) o przywrócenie zgody na użytkowanie progów betonowych pasa startowego” – podano w komunikacie.
Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał 22 grudnia decyzję o zamknięciu dwóch progów – 08 i 26 – czyli betonowych odcinków, po 500 m każdy, na początku i końcu pasa startowego (w sumie 1000 m). Droga startowa skróciła się do 1500 m, z tego powodu port może obsługiwać jedynie samoloty, którym do lądowania wystarczy ta długość. Samoloty komunikacyjne kodu C, takie jak Airbus A320 lub Boeing 737, nie mogą wykonywać operacji lotniczych na skróconej drodze startowej. Samoloty pasażerskie przekierowano na warszawskie lotnisko Chopina. Lotnisko poinformowało, że wykonawca modernizacji drogi startowej – firma Erbud – zobowiązana jest do naprawy wszystkich uszkodzeń, występujących na drodze startowej, w ramach gwarancji. Spółka zostanie też zobowiązana do pokrycia strat wynikłych z konieczności zawieszenia działania portu lotniczego. Irlandzki Ryanair poinformował, że dopóki lotnisko Warszawa-Modlin ponownie nie otworzy pasa, zamierza obsługiwać wszystkie loty do i z Lotniska Chopina w Warszawie. Na razie wstrzymał operacje z Modlina do 15 stycznia. Do 8 stycznia węgierska linia Wizz Air zaplanowała wykonywanie wszystkich swoich połączeń z Lotniska Chopina.

Polski producent puszek

Producent opakowań z Małopolski Can-Pack coraz częściej inwestuje w kraju oraz za granicą. Jak informuje „Puls Biznesu”, nowe fabryki zostaną otwarte w Polsce, Rosji oraz na Filipinach. Lider regionu chce być światowym graczem. Can-Pack to wiodący polski producent opakowań metalowych. Dzięki poszerzeniu krakowskiej specjalnej strefy ekonomicznej będzie mógł otworzyć dwie nowe fabryki pod Krakowem. Łącznie wyda na to ponad 70 mln złotych i zatrudni około 70 osób. Szacowane obroty Can-Packu wynoszą 1,5 mld dolarów, z czego polski rynek, już nasycony, ma w nich tylko 22 proc. udziałów. Dlatego firma, która planuje dalszy rozwój, zwiększa ilość inwestycji zagranicznych. Według wiceprezesa Stanisława Waśko tegoroczne inwestycje wyniosą 160 mln USD, o 10 mln więcej niż przed rokiem. Can-Pack, chcąc rozwijać się w skali globalnej, skupia się na rynkach azjatyckich. W minionym roku otwarto zakład w Indiach, planowane są kolejne inwestycje na Filipinach. Rozbudowywane są także już istniejące zakłady w Dubaju, Maroku, Rumunii czy Rosji. Grupa Can-Pack zatrudnia na całym świecie ponad 4 tys. osób. Jej oddziały znajdują się m.in. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, na Ukrainie, w Wielkiej Brytanii, Czechach, Francji, Hiszpanii, Egipcie, Brazylii i na Słowacji. Zysk netto za 2011 r. wyniósł 391,5 mln złotych przy 4,1 mld złotych przychodu.
Małopolska firma uczestniczy w programie Polski Czempion, który wspiera polskich przedsiębiorców inwestujących za granicą. Ideą programu jest wypromowanie rodzimych firm, które osiągając pozycję globalną, pozostaną związane z regionem. Uczestniczą w nim Agencja Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej, Ministerstwo Gospodarki, Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz PwC.

Nieruchomości komercyjne za 160 mln

Firma Skanska sprzedała nowe nieruchomości komercyjne:budynki biurowe we Wrocławiu i w Warszawie. Były „zielone” i miały komplet najemców. Skanska Property Poland sprzedała kompleks biurowy Nordea House i Green Corner w centrum Warszawy dwóm funduszom nieruchomościowym RREEF. Wartość transakcji to bagatela 94,6 milionów euro. Agentem była firma Colliers International. Budowa nieruchomości komercyjnej została niedawno ukończona – pierwsi najemcy wprowadzili się dopiero w grudniu 2012 r. Zespół budynków ma łączną powierzchnię najmu aż 27 tys. mkw. Kompleks aktualnie jest wynajęty w 95 procentach. Jedna z największych umów – na 7,6 tys. mkw. powierzchni biurowej – została zawarta z Grupą Nordea. Wśród pozostałych najemców są Grant Thornton i Jones Lang LaSalle Group Services. Natomiast Ruch SA. podpisał ze Skanska Property Poland umowę najmu na pomieszczenia w biurowcu Green Corner. Sprzedaż niedawno oddanych do użytku budynków Nordea House i Green Corner, które tak szybko znalazły najemców, dowodzi, że „zielone” biurowce są postrzegane jako atrakcyjne miejsca pracy dla najemców, a zarazem znakomita inwestycja o trwałej wartości – powiedział Waldemar Olbryk, prezes Skanska Property Poland.  Warszawski kompleks uzyskał już precertyfikację środowiskową LEED na najwyższym, platynowym poziomie. Skanska Property Poland sprzedała także w ostatnich dniach wynajęty w całości kompleks biurowy Green Towers we Wrocławiu. Nabywcą jest jedna z największych polskich instytucji finansowych, której nazwa nie została ujawniona. Wartość transakcji wyniosła 64 miliony euro. Green Towers w sumie ma 23, 3 tys. mkw. powierzchni najmu. Pierwszy z dwóch dziewięciopiętrowych budynków został oddany do użytku w marcu 2012 r., natomiast drugi zostanie ukończony w styczniu 2013 r. Doradcą Skanska Property Poland była firma Cushman & Wakefield.

Cięcie odsetek na początek roku

W nowy rok banki zaczynają od istotnych obniżek oprocentowania depozytów. Na przestrzeni miesiąca co najmniej aż 28 z nich okroiło wysokość odsetek z lokat. Amatorzy bezpiecznego oszczędzania na lokatach prawdopodobnie zaczynają nowy rok z kwaśną miną. O ile pod koniec 2012 roku część banków zwlekała z obniżkami oprocentowania, to już w pierwszych dniach 2013 roku ich powściągliwość ulotniła się. Żadna z instytucji nie chce przepłacać za depozyty w czasie luzowania polityki pieniężnej, mocnego spadku stopy WIBOR i hamowania akcji kredytowej. Od początku grudnia 28 z 36 obserwowanych przez Open Finance banków obniżyło oprocentowanie depozytów. W efekcie przeciętna stawka na kwartalnych lokatach spadła z 4,63 proc. przed miesiącem do 4,41 proc. Depozyty 6- i 12-miesięczne dają średnio zarobić po 4,67 proc. Ich oprocentowanie spadło odpowiednio o 0,29 p.p. i o 0,42 p.p. Zaś przeciętna stawka na dwuletnich lokatach wynosi 4,47 proc. i jest niższa o 0,31 p.p. niż w grudniu. Mówiąc krótko, depozyty dają zarobić – w zależności od ich długości – od 0,4 do 0,75 p.p. mniej niż podczas szczytu z początku października 2012 roku. Najwięcej zmian w stosunku do początku grudnia zawierają tabele oprocentowania w Alior Sync, BGŻ Optima, Citi Handlowym, Eurobanku, FM Banku, Getin Banku, ING Banku, Meritum Banku, Banku Pekao, PBP Banku oraz Santander Consumer Banku. Co nie znaczy, że pozostałe instytucje jakoś szczególnie ograniczały się w obniżaniu odsetek. W pierwszej kolejności pod nóż szły zwykle lokaty z terminem zapadalności powyżej pół roku. Na obniżki decydują się prawie wszystkie banki – niezależnie od ich udziału w rynku, czy chociażby wyjściowego oprocentowania depozytów. Tym samym z rynku sukcesywnie znikają lokaty na 6 proc. w skali roku, a pojawia się coraz więcej takich ze stawką poniżej 4 proc. Prawdopodobnie już niedługo zyski na poziomie 5-5,5 proc. w skali roku będą uznawane za atrakcyjne względem pozostałych ofert.

Realizacja zysków

W środę poznaliśmy odczyty indeksów PMI dla kluczowych gospodarek ze Starego Kontynentu, oraz dla Stanów Zjednoczonych. W piątek pojawią się comiesięczne i tym samyj pierwsze w Nowym Roku wyniki z amerykańskiego rynku pracy. Wczorajsze wyniki indeksów PMI dla istotnych państw ze Starego Kontynentu, jak również dla całej strefy  euro nie zachwyciły i okazały się nieco słabsze od oczekiwań ekonomistów. Mimo iż, nie miało to znacznego wpływu na rynki finansowe, to uwagę inwestorów zwróciły analogiczne dane zza oceanu. Indeks PMI dla przemysłu Stanów Zjednoczonych za grudzień wyniósł 54 pkt. wobec oczekiwanych 54,2 pkt. i poprzednich 52,8 pkt. Całkiem pozytywnie przedstawił się również wskaźnik ISM, który wyniósł odpowiednio 50,7 pkt., wobec 50,2 pkt., i poprzednich 49,5 pkt. (a więc powyżej psychologicznej bariery 50 pkt.). Taki obraz publikacji istotnych danych makroekonomicznych z punktu widzenia globalnej gospodarki, zachęcił inwestorów do realizacji zysków z tytułu długich pozycji na głównej parze walutowej EUR/USD, która tuż przed godziną 14.00 oscyluje na poziomie 1,3100  USD. Warto zwrócić uwagę, że jeszcze na koniec wczorajszej sesji para ta zanotowała wartość 1,3189 USD, a dzisiejszy dołek uformował się na poziomie 1,3081 USD. Jego przebicie dałoby szansę na osiągnięcie ostatniego lokalnego ekstremum dolnego na poziomie 1,3065 USD. W obliczu zdecydowanej wyprzedaży głównej pary walutowej na wartości traci polski złoty, który oddaje wcześniej wypracowane zyski wobec wspólnej waluty. Para EUR/PLN na kilka minut po 14.00 znajduje się w rejonie poziomu 4,0850 PLN. Osłabienie polskiego złotego jest dość wyraźne, bo jeszcze wczoraj para EUR/PLN zanotowała na koniec sesji wartość 4,0616 PLN, tak więc strata krajowej waluty sięga nieco ponad 2 groszy. Dalszy ruch na północ tej pary daje szansę na wybicie dziennego maksimum 4,0919 PLN i szansę na przetestowanie ekstremum górnego 4,0929 PLN z końca grudnia.

Dokończenie inwestycji na 143 mln

Prawie 143 milionów zł kosztować będzie dokończenie budowy odcinka drogi ekspresowej S19 od węzła Rzeszów Zachód do miejscowości Świlcza – poinformowała rzeczniczka rzeszowskiego oddziału GDDKiA Joanna Rarus. Dodała także, że wykonawca, czyli firma Eurovia Polska będzie miała dziesięć miesięcy na dokończenie budowy tego odcinka. „W zakres robót wchodzi m.in. budowa węzła Świlcza, dokończenie budowy obiektów inżynierskich, w tym trzech wiaduktów i sześciu przepustów oraz dróg serwisowych” – zaznaczyła rzeczniczka. Oferta spółki Eurovia okazała się najkorzystniejsza w przetargu, w którym wystartowało aż sześć firm, w tym jedno konsorcjum. Procedurę przetargową sprawdzi jeszcze Urząd Zamówień Publicznych. Pod koniec maja ubiegłego roku  GDDKiA zerwała umowę na budowę tego odcinka S19 oraz autostrady A4 od węzła Rzeszów Zachód do węzła Rzeszów Centralny z firmą Radko. Powodem odstąpienia od umowy był niestety brak płynności finansowej, co wiązało się  z zajęciami komorniczymi oraz zgłoszonym wnioskiem o upadłość firmy Radko. Partnerami Radko w tej inwestycji były firmy Autostrada Wschodnia oraz Punj Lloyd z Indii. Konsorcjum budowało za ponad czterysta czterdzieści jeden milionów zł  ośmiokilometrowy odcinek tzw. północnej obwodnicy Rzeszowa. W jego skład wchodzi czterokilometrowy odcinek autostrady A4 oraz fragment drogi ekspresowej S19. W środę GDDKiA ogłosiła, że odcinek autostrady A4 dokończy firma Budimex. Droga ekspresowa S19 ma przebiegać przez wschodnią część Polski; od granicy z Białorusią w Kuźnicy Białostockiej do granicy ze Słowacją w Barwinku.

Nowe inwestycje na terenie ŁSSE

IntelligentLogistic Solutions Sp. z o.o., S. i A. Pietrucha Sp. z o.o. oraz MP Production Sp. z o.o. uzyskały już zezwolenia na prowadzenie działalności gospodarczej w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej S.A.
Spółka IntelligentLogistic Solutions Sp. z o.o. utworzy w Łodzi nowoczesne centrum logistyczne a także centrum IT wraz z serwerownią. Działalność Spółki będzie polegać przede wszystkim na świadczeniu kompleksowych usług logistycznych obejmujących m.in. magazynowanie czy przeładowywanie i transport towarów, a także świadczenie usług informatycznych i usług typu callcenter. W związku z nową inwestycją Spółka zamierza ponieść wydatki inwestycyjne w wysokości co najmniej 45 mln zł oraz zatrudnić przynajmniej 200 pracowników. Z kolei na terenie Podstrefy Turek ŁSSE zainwestuje MP Production Sp. z o.o. Firma należy do grupy Messer Polska – producenta i dostawcy gazów technicznych (ciekłych i sprężonych), spożywczych, medycznych oraz gazów specjalnych. Oprócz sprzedaży gazów Messer Polska oferuje kompleksowe wsparcie w zakresie systemów magazynowania i rozprowadzania gazów. Inwestycja, która zostanie zrealizowana przez MP Production zakłada budowę i uruchomienie Wytwórni Gazów Skroplonych obejmującej zakład kriogenicznego rozkładu powietrza. Spółka zamierza ponieść wydatki inwestycyjne w wysokości co najmniej 102,5 mln zł oraz zatrudnić przynajmniej10 nowych pracowników. Spółka S. i A. Pietrucha to jeden z największych producentów parapetów z PVC w Europie. Spółka w Podstrefie Ksawerów ŁSSE chce zrealizować nową inwestycję polegającą na rozbudowie zakładu produkującego wyroby z tworzyw sztucznych dla budownictwa. Umożliwi to spółce poszerzenie aktualnej oferty o nowe typy grodzic winylowych stosowanych w sektorze inżynierii wodnej i lądowej. W związku z nową inwestycją Spółka zamierza ponieść na terenie strefy wydatki inwestycyjne w wysokości co najmniej 1,2 mln zł oraz zatrudnić przynajmniej 6 nowych pracowników oraz utrzymać etaty 36 dotychczasowych pracowników. W ubiegłym roku Inwestorzy w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej zadeklarowali nakłady inwestycyjne na poziomie 682,9 mln zł oraz utworzenie 1287 miejsc pracy (715 nowych i utrzymanie dotychczasowych 572). Przez ponad 15 lat istnienia ŁSSE wydano jak dotąd 218zezwoleń oraz przeprowadzono inwestycje o łącznej wartości ponad 9,6 mld zł, dzięki którym przedsiębiorcy utworzyli blisko 26 tysięcy miejsc pracy.

Nieruchomości komercyjne typu magazyny

Duże zakupy inwestycyjne w sektorze nieruchomości magazynowych w ubiegłym roku świadczą o dążeniu funduszy, które już posiadają obiekty biurowe i handlowe, do dywersyfikacji portfela. W bieżącym roku Polska, obok chociażby takich krajów jak Niemcy, Wielka Brytania i Francja, nadal będzie wiodącym rynkiem inwestycyjnym w Europie. W 2012 roku inwestorzy bardzo chętnie lokowali kapitał w nieruchomości komercyjne w Polsce. Z czego to wynika? Dzięki stabilnej sytuacji ekonomicznej Polska pozostaje nadal liderem w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Pozytywne prognozy dotyczące wzrostu gospodarki oraz dostępności dobrych produktów inwestycyjnych sprawiły, że na przestrzeni ostatnich lat inwestorzy coraz chętniej lokowali swój kapitał w nieruchomości komercyjne w naszym kraju. Zainteresowanie inwestorów dotyczyło m.in. nieruchomości magazynowo-logistycznych. – CBRE była doradcą przy dwóch kluczowych transakcjach w sektorze nieruchomości logistycznych. Firma doradzała Hines Global REIT przy kupnie portfolio nieruchomości magazynowych firmy Prologis (6 nieruchomości), a także przy sprzedaży Panattoni Park Ożarów i Panattoni Park Pruszków firmie RREEF Real Estate. Przedmiotem tej ostatniej transakcji były nowoczesne parki magazynowe najwyższej jakości, składające się z czterech budynków o łącznej powierzchni 81 330 mkw. Tak duże zakupy inwestycyjne w sektorze nieruchomości magazynowych świadczą o dążeniu funduszy, które już posiadają nieruchomości biurowe i handlowe, do dywersyfikacji portfela. Warto pokreślić też fakt, że w tych transakcjach w nowych rolach pojawili się zarówno sprzedający jak i kupujący. Sprzedający, czyli znani deweloperzy, poszukują funduszy na zakup gruntów pod nowe inwestycje, dywersyfikują swoją działalność na polskim rynku, prowadząc ekspansję w nowych obszarach. Polska oferuje wiele atrakcyjnych produktów inwestycyjnych na rynku nieruchomości komercyjnych. W 2013 roku zostanie ukończona budowa wielu obiektów komercyjnych i dla wielu z nich kolejną fazą cyklu życia inwestycji będzie sprzedaż przez dewelopera.

E-zwolnienie dopiero za rok

W bieżącym roku pracownicy biorący fikcyjne krótkie zwolnienia lekarskie nadal będą mieli szansę uniknąć kary. Reforma znowu uległa przesunięciu. Z ponad rocznym opóźnieniem ruszą e-zwolnienia lekarskie. Miały one być wystawiane już w ubiegłym roku. Tak informowały resort zdrowia i ZUS. Na opóźnieniu stracą zarówno pracodawcy, jak i budżet państwa. – E-zwolnienie będzie w pełni wprowadzone 1 stycznia 2014 r. A na IV kwartał 2013 r. przewidziano jego pilotaż – mówi Jakub Fiałek z Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. Pracownicy biorący fikcyjne L4 na kilka dni wciąż są bezkarni. – Dzięki systemowi zmniejszyłaby się liczba absencji, za którą płacą pracodawcy i zakład ubezpieczeń – podkreśla Monika Zakrzewska z PKPP Lewiatan. Obecnie ZUS wprawdzie sprawdza prawidłowość wykorzystania zwolnienia, ale ma ograniczone możliwości. Zanim wystawione na kilka dni zwolnienie trafi do ZUS, pacjent zdąży wrócić do pracy. Na dostarczenie druku ZUS ZLA ma bowiem siedem dni. Może go nawet siódmego dnia wysłać listem poleconym. Nie ma więc możliwości sprawdzenia, czy zamiast przez tydzień leżeć w łóżku, nie dorabia w innej firmie lub nie korzysta z dodatkowych wakacji. Co więcej, za niezłożenie zwolnienia w terminie grozi jedynie obniżenie o 25 proc. zasiłku przysługującego za okres od ósmego dnia orzeczonej niezdolności do pracy do dnia dostarczenia zaświadczenia. Wielu pracowników przynosi je do pracodawcy później. – Według statystyk Polacy są najbardziej chorowitym europejskim narodem. Przodują w korzystaniu ze zwolnień lekarskich, także tych fikcyjnych – zwraca uwagę Monika Zakrzewska. 34,4 tys. decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę zasiłku wydał ZUS przez pierwsze trzy kwartały minionego roku Tylko w III kw. 2012 r. podczas kontroli prawidłowości wykorzystania zwolnień lekarskich pracownicy ZUS  sprawdzili 37,6 tys. ubezpieczonych i pozbawili prawa do zasiłku 1,2 tys. osób, co spowodowało cofnięcie tych świadczeń na łączną kwotę prawie 1,2 mln zł. Po zmianach podczas wizyty pacjenta lekarz wypełniałby elektroniczny formularz, który za pośrednictwem sieci natychmiast trafiałby do ZUS. Ten zaś od razu mógłby skontrolować, czy pracownik na zwolnieniu naprawdę choruje. System ułatwiłby też pracę lekarzom. – Wystawiający zwolnienie lekarskie w trakcie wizyty na podstawie uzyskanych od ubezpieczonego danych identyfikacyjnych miałby na swoim profilu informacyjnym dostęp do danych ubezpieczonego, jego płatników składek, a także członków rodziny, jeżeli zwolnienie od wykonywania pracy związane jest z koniecznością sprawowania osobistej opieki nad członkiem rodziny. Dane te byłyby automatycznie zapisane w zaświadczeniu lekarskim – tłumaczy Janusz Sejmej, rzecznik prasowy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Aby system ruszył, trzeba znowelizować ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych i o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa oraz cztery rozporządzenia. MPiPS nie opracowało nawet jeszcze projektów zmian prawa i nie potrafi wskazać terminu, w którym będą one gotowe.

Rok dla bogaczy

Majątek stu najbogatszych ludzi świata zwiększył się w ciągu ubiegłego roku o blisko 241 mld dol. i wynosi aktualnie 1,9 bln dol. Czołowe pozycję należą oczywiście do hiszpańskojęzycznych miliarderów. Bloomberg opublikował swoją listę stu najbogatszych ludzi na świecie (Bloomberg Billionaire Index) w 2012 r.
– Miniony rok był dla światowych bogaczy niezwykle udany, dzięki wzrostom na światowych giełdach. W 2013 r. najbogatsi też będą szukać możliwości inwestowania na światowych parkietach i nie muszą to być rynki w USA – skomentował miliarder John Catsimatidis (Red Apple Group). Światowe indeksy rzeczywiście zyskały znacznie w minionym roku. MSCI World Index wzrósł o 13,2 proc. Indeks Standard and Poor’s 500 o 13,4 proc. a indeks europejskich giełd –  Stoxx Europe 600 o 19,6 proc. od 4 czerwca. Najbardziej zyskał na tym Hiszpan 76-letni Amancio Ortega (Zara), którego wartość majątku powiększyła się najbardziej z całej setki – o 66,7 proc. i sięgnęła 57,5 mld dol.
Na czele całego zestawienia uplasował się inny hiszpańskojęzyczny miliarder Meksykanin Carlos Slim (72 lata), którego majątek wzrósł  o 13,4 mld dol. (21,6 proc.). Slimowie mają teraz 75,2 mld dol. Tuż za nim jest Bill Gates (62,7 mld dol., +12,6 proc.), przed Ortegą, który zepchnął z podium 82-letniego Warrena Buffett’a (47,9 mld dol., +12 proc.). W dziesiątce są jeszcze Ingvar Kamprad (Ikea), bracia Charles i David Koch, Larry Ellison (Oracle), Bernard Arnault (LVMH Moet Hennessy Louis Vuitton) i saudyjski książę Alwaleed bin Talal (Kingdom Holding – firma hotelarska). Majątek księcia zyskał w ciągu roku 65 proc. Największym przegranym minionego roku okazał się Brazylijczyk Eike Batista, który stracił 10,1 mld dol. (EBX). Jeszcze rok temu obiecywał, że do 2015 r zostanie najbogatszym człowiekiem świata. Na razie zmierza w odwrotnych kierunku.

Sytuacja gospodarki

W pierwszej połowie roku najprawdopodobniej otrzemy się o recesję. Jednak na koniec roku czekają nas zauważalne wzrosty płac i tańszy złoty. Po tym jak w minionym roku gospodarka rozwijała się w tempie blisko 2,1 proc., w obecnym roku czeka nas głębsze spowolnienie. Prognozy rynkowe rozmijają się z tym, co przewiduje rząd, który oczekuje 2,2-proc. wzrostu PKB. Analitycy spodziewają się średnio 1,5 proc. wzrostu. W pierwszym kwartale z pewnością otrzemy się o recesję (najbardziej optymistyczne prognozy to wzrost PKB 0,8 proc.), a najwięksi pesymiści, np. eksperci z BRE Banku, sądzą, że nawet w nią.Druga połowa roku to lekka poprawa sytuacji, bo Polska zacznie korzystać z ożywienia w Niemczech, które skorzystają na ożywieniu w Chinach. Ale do boomu wciąż nam daleko. Czwarty kwartał to średnia prognoza na poziomie 2 proc. Ponad połowa przedsiębiorstw zamierza utrzymać zatrudnienie na tym samym poziomie, a nieco więcej niż jedna piąta planuje wzrost liczby pracowników – wynika z badań Business Centre Club. A Marek Goliszewski, prezes BCC, komentuje, że przedsiębiorcy już nie boją się 2013 r. Mimo to wszystkie prognozy rynkowe mówią o dużym wzroście stopy bezrobocia. Już w pierwszych miesiącach tego roku może ono przekroczyć 14 proc.W II i III kwartale, dzięki pracom sezonowym, sytuacja może się trochę ustabilizować, a stopa bezrobocia spadnie do 13,1–13,5. Na koniec roku jednak ponownie zacznie rosnąć, do średnio 13,9 proc. wobec 13,4 proc. na koniec 2012 r.
Pracownicy wciąż nie będą mieli na tyle silnych argumentów, by uzyskiwać wysokie podwyżki. W pierwszej połowie roku płace wzrosną od 1,7 do 2,9 proc. (takie są wahania prognoz ekonomistów). W drugiej połowie – 2,4–4,3. Średnio w całym 2013 r. wynagrodzenia w firmach mogą wzrosnąć o 3 proc. To nieco więcej niż inflacja, co oznacza, że realny wzrost płac wyniesie 0,9 proc. Ale nie wszyscy wierzą w ten scenariusz. Przykładowo analitycy PKO BP czy Citi Handlowego uważają, że płace realnie spadną – odpowiednio o 0,1 proc. i 0,4 proc.
Także inflacja w pierwszych miesiącach znacznie osłabi się w porównaniu z 2012 r. Możliwy jest nawet wzrost cen konsumpcyjnych tylko o 1,4 proc. (prognozy BZ WBK na II kwartał). W II połowie roku inflacja może lekko wzrosnąć, ale średnia prognoz na cały 2013 r. to 2,1 proc. wobec 3,7 proc. w 2012 r.

Inwestycje drogowe w 2013 roku

Dokończenie budowy mostu w Kwidzynie, rozpoczęcie wiercenia tunelu pod Martwą Wisłą w Gdańsku oraz budowa systemu zarządzania ruchem Tristar w Trójmieście to jedne z najważniejszych inwestycji drogowych w województwie pomorskim zaplanowanych na 2013 rok. W połowie roku powinien zostać oddany do użytku most przez Wisłę koło Kwidzyna. Obiekt zostanie oddany do użytku nawet pół roku później niż planowano. Trwają roboty przy samym moście, którego budowa już jest zaawansowana w blisko 80 procentach. Sześcioprzęsłowy most o długości ponad 807 metrów i szerokości ponad 16 metrów budowany jest od jesieni 2010 roku. Prace obejmują także remont 11-km odcinka drogi krajowej nr 90. Rzeczniczka spółki Gdańskie Inwestycje Komunalne, poinformowała, że w pierwszym kwartale 2013 r. rozpocznie się także wiercenie tunelu o długości ok. 1378 metrów pod dnem rzeki Martwa Wisła. Budowa ma kosztować blisko 885 mln zł. Tunel stanowi czwarty, już ostatni odcinek Trasy Słowackiego – jednej z głównych arterii w mieście. Dzięki tunelowi Trasa Słowackiego połączy się z inną ważną drogą, Trasą Sucharskiego. Będzie to pierwszy tunel wykonany w Polsce pod wodą metodą TBM, (za pomocą „kreta”, który wraz z osprzętem może osiągać długość nawet kilkudziesięciu metrów). Sama tarcza wiercąca będzie miała średnicę ponad 12 metrów. Zakończenie prac planowane jest koniec 2014 roku. Do końca już bieżącego roku w Trójmieście będzie wdrażany Zintegrowany System Zarządzania Ruchem Tristar. Jest to największy, koordynowany przez Gdynię, partnerski projekt o charakterze metropolitalnym, realizowany wspólnie przez Gdynię, Gdańsk i Sopot. System Tristar będzie działał na głównych ciągach komunikacyjnych Trójmiasta, od Traktu św. Wojciecha w Gdańsku do granicy Gdyni i Rumi. System ten obejmie 141 sygnalizacji świetlnych, w tym aż 67 w Gdańsku. Ma on usprawnić ruchu pojazdów i transportu publicznego w Trójmieście. Tristar pozwoli na sterowanie ruchem dzięki wykorzystaniu kilku tysięcy czujników. Na jego potrzeby położone ma być ok. 115 km światłowodów.

Bilans po Sylwestrze

Tylko na same sylwestrowe fajerwerki Polacy wydali równowartość kilku tysięcy mieszkań w dużym mieście. Cały Nowy Rok kosztował oczywiście wielokrotnie więcej. Za wszystkie pieniądze wydane na bale, prywatki, kreacje czy wycieczki można by było kupić nawet 63 tys. przeciętnych mieszkań w Zielonej Górze, czyli znacznie więcej niż według GUS faktycznie jest w tym mieście. Pomimo panującego kryzysu Polacy wydali na sylwestrową zabawę prawie 9,2 mld złotych, czyli o ponad 16% więcej niż rok temu – wynika z szacunków firmy doradczej KPMG. Fajerwerki kupiło co trzecie gospodarstwo domowe wydając po 89 zł. Daje to łączną kwotę 442 mln zł. Gdyby tę kwotę wydać na rynku nieruchomości, to wystarczyłoby na zakup nawet aż 3028 przeciętnych mieszkań. Zakupione fajerwerki warte tysiące mieszkań w Zielonej Górze, gdzie przeciętna cena transakcyjna mieszkania w ostatnich 3 miesiącach  jest najniższa w gronie 16 dużych miast wziętych pod uwagę w zestawieniu. Przeciętna cena transakcyjna w tym mieście nie przekroczyła 146 tys. zł. Co warto podkreślić dane te dotyczą mieszkań o przeciętnej powierzchni 49 m kw. Są też negatywne zestawienia: ponad 2,5 tys. mieszkań Polacy „puścili też z dymem” w takich miastach jak Bielsko-Biała, Łódź, czy Katowice. Przeciętne ceny transakcyjne wynoszą tam od 167,5 do 175,6 tys. zł. Na drugim biegunie znajdują się takie miasta jak Warszawa, Gdynia, Poznań, Wrocław czy Kraków, gdzie w ostatnich trzech miesiącach przeciętne sprzedane mieszkanie miało wartość od 250,2 do 331,7 tys. zł. Najwyższa kwota dotyczy oczywiście stolicy. Nawet jednak tam za równowartość wydatków Polaków na same fajerwerki można było kupić 1332 mieszkania, czyli tyle ile mieście się w przynajmniej kilkunastu wysokich budynkach z „wielkiej płyty”.

Podatek od nieruchomości

Przedsiębiorcy jak i samorządy spierają się o sposób opodatkowania podatkiem od nieruchomości budowli, przede wszystkim części budowlanych urządzeń technicznych. Gra toczy się o naprawdę duże pieniądze, ponieważ w przypadku budowli podatek od nieruchomości płaci się nie od powierzchni, jak w przypadku działek, domów czy mieszkań, ale od wartości (2 proc. rocznie). Definicja budowli znajduje się oczywiście w prawie budowlanym. Obejmuje zarówno konkretne obiekty (przykładowo mosty, tunele czy maszty), jak i części budowlane urządzeń technicznych. Problem polega na tym, że nie jest dostatecznie precyzyjna. W rezultacie gminy za wszelką cenę próbują się doszukiwać części budowlanych tam, gdzie zdaniem podatników ich nie ma. Tak jest np. przy piecach przemysłowych, w przypadku których chcą opodatkować nie tylko fundament, ale i tę część pieca, która zbudowana została z materiałów budowlanych. Definicja w wielu przypadkach nastręcza też trudności w określeniu, czy dany obiekt jest po prostu budowlą (opodatkowaną w całości), czy też urządzeniem technicznym, w przypadku którego opodatkować można tylko część budowlaną. Na tym tle problemy mają m.in. właściciele kolejek linowych czy wyciągów narciarskich. Ci ostatni przegrali już nawet swoje sprawy przed sądami administracyjnymi (np. wyrok NSA z 5 września 2012 r., sygn. akt II FSK 174/11), które uznały, że opodatkowaniu powinna podlegać całość, czyli wyciąg narciarski, z linami włącznie, a nie tylko fundamenty, na którym stoją słupy wyciągu czy kolejki. – Co roku płacimy podatek od wartości początkowej naszych obiektów, które w naszej opinii są urządzeniami i nie powinny być opodatkowane w całości. Dodatkowo dla celów podatkowych nie jest ważne, że obecna wartość rynkowa jest dużo niższa. Uderza się więc w nas podwójnie – mówi Roman Krupa, skarbnik Stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne (PSNiT).

Inwestycja Augustowa

Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku na trasie planowej obwodnicy Augustowa zdążą się pojawić geodeci, wytyczający dokładny przebieg trasy. W pierwszych dniach 2013 roku w ich ślady pójdą drwale. Kilka tygodni później – ciężki sprzęt budowlany. W ten sposób zaczyna się ostatni etap realizacji planowanej od blisko trzech dekad trasy. Ponad dwa tygodnie temu wojewoda podlaski wydał już ostatni, niezbędny wręcz dla rozpoczęcia prac inwestycji dokument – pozwolenie na budowę. Przedstawiciele inwestora, białostockiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, tuż przed świętami Bożego Narodzenia przekazali plac budowy wykonawcy, firmie Budimex. Jak zapewnia inwestor, jeszcze w tym roku do prac powinni przystąpić wytyczający w terenie trasę geodeci. Na początku przyszłego zaś drwale, którzy muszą usunąć nieliczne zadrzewienia i zakrzaczenia na przebiegu obwodnicy. Ci swoje prace muszą zakończyć do marca, wtedy zaczyna się związany z lęgami ptaków okres ochronny, który uniemożliwi wycinki. Zaczynająca się na przedmieściach Augustowa – w miejscu skrzyżowania krajowej ósemki i drogi numer 61 – obwodnica będzie miała nieco ponad 36 kilometrów długości. Zakończy się na przedmieściach Suwałk, w miejscu, gdzie ma zaczynać się obwodnica tego miasta. Zaprojektowanie i budowa trasy ma kosztować 659 milionów złotych. Około 23 km drogi od strony Augustowa zbudowane zostanie jako jednojezdniowa droga przyspieszona z możliwością ewentualnej rozbudowy na drogę ekspresową. Pozostała część trasy między Raczkami a Suwałkami, czyli część planowanego międzynarodowego szlaku Via Baltica, zostanie od razu zbudowane jako dwujezdniowa droga ekspresowa. Według harmonogramu robót obwodnica Augustowa ma zostać oddana do użytku do końca 2014 roku. Budowę tej trasy już raz rozpoczynano, na początku 2007 roku. Mimo sprzeciwu licznych środowisk naukowych i ekologów, nie bacząc na wniesioną przez Komisję Europejską skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, ówczesne władze postanowiły zrealizować wariant przecinający chronione w ramach sieci Natura 2000 torfowiska rzeki Rospudy. Cenna bagienna dolina miała zostać przekroczona półkilometrową estakadą wspierającą się na kilkuset palach. Cała inwestycja miała liczyć 17 kilometrów i kosztować niecałe 500 milionów złotych. Po jej realizacji drogowcy musieliby jeszcze zmodernizować 15 kilometrów ósemki między Szczebrą a Suwałkami, wyburzając przy tej okazji około 20 domów. Ostatecznie, mimo wybudowania kilku obiektów inżynierskich i kilku kilometrów drogi, głównie od strony Augustowa, budowę przerwano. Powodem jednak nie były protesty ekologów, ale cztery wyroki polskich sądów, które prawomocnie orzekły, że pozwolenie na budowę i wcześniejsze decyzje, na których się ono opierało, wydano niezgodnie z polskim prawem. W sumie na przygotowanie przerwanego wariantu, jego częściową realizację i odszkodowanie dla wykonawcy budżet państwa wydał ponad 100 milionów złotych. Żadna z osób wydających wadliwe decyzje, w których efekcie pieniądze te dosłownie utopiono w bagnie, nie poniosła z tego tytułu żadnych konsekwencji. Nowy przebieg, który nie tylko nie wymaga tak dużej liczby wyburzeń i nie wchodzi w kolizję z obszarami chronionymi, ale jest również, w przeliczeniu na kilometr trasy, dwukrotnie tańszy, wybrano na podstawie sporządzonej przez specjalistów analizy wielokryterialnej z wariantów wskazanych wspólnie przez drogowców, przedstawicieli środowisk naukowych i samorządowców.

25 mld dolarów za inwestycje

Transnieft, państwowy koncern zarządzający wszystkimi rurociągami naftowymi w Rosji, oddał niedawno do użytku już drugą nitkę ropociągu Syberia Wschodnia-Ocean Spokojny (WSTO), którym rosyjski surowiec płynie do krajów Azji, regionu Pacyfiku i USA. Budowa rurociągu, to największy projekt w Federacji Rosyjskiej od czasu rozpadu ZSRR. Pochłonęła co najmniej 25 mld dolarów. W zamyśle Kremla celem ukończonej inwestycji było uruchomienie eksploatacji bogatych pól naftowych Syberii Wschodniej, która w przyszłości – w obliczu prognozowanego spadku produkcji na Syberii Zachodniej i w regionie uralsko-nadwołżańskim – ma być jednym z głównych w Rosji ośrodków wydobycia ropy. Kremlowi chodziło także o zdywersyfikowanie eksportu surowca przez zwiększenie obecności FR na rynkach azjatyckich. Dotychczas ropa z Rosji trafiała przede wszystkim na rynki europejskie. Przed rozpoczęciem układania WSTO złoża naftowe Syberii Wschodniej, szacowane na ponad 1,6 mld ton, w ogóle nie były eksploatowane. Przede wszystkim z powodu braku niezbędnej infrastruktury przesyłowej. WSTO liczy aktualnie 4200 km. Prowadzi z miejscowości Tajszet w środkowej Syberii (w okolicach Irkucka) do Skoworodino w obwodzie amurskim, przy granicy z Chinami, a stamtąd do terminalu naftowego w porcie Koźmino nad Morzem Japońskim (część Oceanu Spokojnego). Budowa rurociągu ruszyła w 2006 roku. W pierwszej fazie – w 2009 roku – rurę o mocy przesyłowej aż 30 mln ton surowca rocznie doprowadzono do Skoworodino. Stamtąd ułożono odgałęzienie do Daqing w Chinach, przez które na tamtejszy rynek trafia 15 mln ton ropy rocznie. Drugie 15 mln ton transportowane jest koleją do Koźmino, skąd surowiec płynie do krajów Azji, regionu Pacyfiku i USA.

Co dalej ze Stadionem Śląskim

Opinia specjalistów ws. kontynuowania przebudowy Stadionu Śląskiego zostanie zaprezentowana publicznie po zatwierdzeniu przez nadzór budowlany.  Zasadnicze prace przy przebudowie Stadionu Śląskiego wstrzymano w połowie lipca 2012 roku. Tuż przed zakończeniem – trwającego wówczas już od 12 dni – podnoszenia linowej konstrukcji, która ma utrzymywać dach obiektu, pękły dwa z 40 zastosowanych w konstrukcji krokodyli. Tym mianem potocznie nazwano uchwyty łączące liny promieniowe dachu z jego wewnętrznym pierścieniem rozciąganym. Zasadnicze prace wstrzymano, a ekspertyzę przyczyn awarii samorząd zamówił w warszawskim Instytucie Techniki Budowlanej (ITB). Eksperci wskazali w grudniu 2010  roku, że bezpośrednią przyczyną awarii były błędy w wykonaniu uchwytów, a przyczynami pośrednimi – nierównomierne podnoszenie konstrukcji, niedokładne rozmieszczenie elementów mocowania i uchybienia montażowe. Wyniki tej ekspertyzy – kilkukrotnie uzupełnianej na wnioski Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Chorzowie – okazały się niewystarczające. ITB orzekł, że projekt mieści się w normach, ale blisko granic bezpieczeństwa. Nadzór budowlany jednak wprost zapytał, czy konstrukcja zadaszenia i jakość robót zapewniają bezpieczne użytkowanie obiektu. Aby zyskać taką pewność zarząd woj. śląskiego zamówił w połowie roku kolejną ekspertyzę. W ostatnich dniach zamówiona opinia specjalistów wpłynęła do samorządu województwa. Znam ją, ale (…) nie możemy nią epatować, dopóki nie jest zatwierdzona przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego (PINB). Ta część ekspertyzy odpowiada na pytania Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w zakresie przyczyn awarii – powiedział marszałek woj. śląskiego podczas czwartkowej sesji budżetowej Sejmiku Woj. Śląskiego.

Prognoza złotego na 2013 rok

Nawet o cztery procent wobec euro i franka szwajcarskiego oraz o nawet dziesięć procent wobec dolara może się osłabić złoty w pierwszym półroczu przyszłego roku. Naszej walucie nie będzie sprzyjać między innymi spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce. Euforia zakupów na giełdowych rynkach przełożyła się w ostatnich tygodniach również na znaczne umocnienie złotego. Inwestorzy chętnie kupują polską walutę, bo towarzyszący końcówce roku optymizm sprzyja podejmowaniu większego ryzyka. A ono zwykle objawia się właśnie w inwestowaniu między innymi w waluty krajów Europy Środkowo-Wschodniej, przy jednoczesnym znaczącym osłabieniu dolara. Dzięki temu złoty w ostatnim miesiącu umocnił się o ponad dwa procent wobec euro i franka szwajcarskiego i aż o sześć procent w stosunku do dolara. Nie udało mu się jednak na razie przebić psychologicznych poziomów, czyli czterech złotych na euro i trzech złotych na amerykańskiej walucie. Zdaniem analityków rajd świętego Mikołaja może potrwać tylko do końca roku, chociaż trudno szukać jego fundamentalnego uzasadnienia. Wiele wskazuje na to, że na początku przyszłego roku będziemy mieli do czynienia z odwróceniem trendu wzrostowego polskiej waluty. – Obecne wzrosty na rynkach mają ścisły związek z decyzjami banków centralnych, przede wszystkim amerykańskiego Fed, które deklarują, że będą dalej stymulować gospodarkę przy pomocy na przykład programów skupu obligacji – mówi Marcin R. Kiepas, analityk z DM XTB. – To powoduje optymizm, który jednak na początku 2013 roku zacznie się osłabiać – dodaje. Koniec euforii spowoduje niestety korektę wzrostów nie tylko na giełdzie, ale także na złotym. Średnie prognozy analityków nie pozostawiają wątpliwości. W pierwszym półroczu powinniśmy spodziewać się osłabienia polskiej waluty.

E-biznes

Ostatni czas na rynku internetowym przyniósł sporo ciekawych transakcji. Jeden z projektów zmienił właściciela – inne pozyskały nowe finansowe wsparcie na dalszy rozwój.
Inwestycja w e-modę
Na początku listopada koncern Burda International kupił 25 procent udziałów w polskim startupie  Shwrm.pl. Projet SHOWROOM jest platformą e-commerce z przeznaczeniem dla młodych polskich projektantów. Obecnie ponad 500 z nich prezentuje i sprzedaje na tej platformie swoje kolekcje. Witryna zadebiutowała w sieci na początku tego roku dzięki wsparciu polskiego funduszu VC HardGamma Ventures i jest rozwijana w kolejnych krajach. „Wierzymy, że polska moda ma ogromny potencjał. Nasi projektanci mają wiele do zaoferowania, a my chcemy sprawić, by ich głos był słyszalny poza granicami kraju. Poprzez inwestycję Burda International i ogromne doświadczenie naszego partnera chcemy otworzyć polskim projektantom nowe perspektywy, szczególnie za granicą” – mówili Michał Juda i Jasiek Stasz, założyciele serwisu.
Nowa inwestycja Piotra Wilama
W tym samym miesiącu fundusz Innovation Nest poinformował o wejściu kapitałowym w projekt Use It Better. Stworzony przez Łukasza Twardowskiego i Mariusza Zglinickiego start-up udostępnia aplikację do analizy behawioralnej użytkowników gier oraz aplikacji internetowych i mobilnych. Inwestorami zostali manager z Zyngi, największej platformy gier on-line na świecie, oraz dwaj aniołowie biznesu. Innovation Nest to  fundusz seed/VC, którego założycielami są Piotr Wilam(współtworzył Onet.pl, Grono.net oraz Merlin.pl) i Marek Kapturkiewicz, wspierający przedsiębiorców z branży high-tech, którzy chcą się rozwijać globalnie.
500 tys. zł na platformę dla dzieci
Kwotę aż 500 tys. zł udało się pozyskać twórcom projektu dla dzieci DuckieDeck.com. Pieniądze przeznaczone na platformę pozwalą na zbilansowany rozwój kompetencji dziecka , wyłożył fundusz Satus. Warto poinformować, że to pierwszy w Polsce startup, który miał swoją premierę podczas konkursu Launch Education&Kids w siedzibie Microsoftu w Mountain View. Pomysłodawcy platformy wcześniej uzyskali 800 tys. zł finansowego wsparcia z inkubatora technologicznego Akcelerator Innowacji NOT.

20 mln kont internetowych

Tylko w pierwszym kwartale bieżącego roku odsetek klientów korzystających z usług bankowości elektronicznej wynosił aż 49 proc. Za 200 tys. kont  w Polsce będzie aż 20 mln rachunków bankowych dostępnych przez internet. Długo nie będziemy musieli czekać ponieważ w ciągu ostatniego roku przybyło aż 2,5 mln takich kont. Jeśli spojrzymy tylko na aktywne konta, statystki trzeba odchudzić o prawie połowę, bo takich rachunków jest niespełna niestety 11 mln.  Związek Banków Polskich, który podał wczoraj najaktualniejsze dane o bankowości elektronicznej. „To nie znaczy, że pozostałe konta są całkowicie martwe, czyli że ktoś je otwiera, a potem o nich zapomina. Konto nieaktywne to takie, na którym odnotowano mniej niż pięć operacji miesięcznie” – tłumaczy Mieczysław Groszek, wiceprezes ZBP. Część „nieaktywnych” kont jest używana, ale w określonych celach, np. do spłaty kredytu hipotecznego. Firmy także coraz bardziej ufają bankowości elektronicznej. Na koniec III kw. konta internetowe miało 1,84 mln małych i średnich przedsiębiorstw (wzrost o 6,5 proc.), z czego 1,14 mln to rachunki aktywne. Rośnie też wartość transakcji. Na rachunkach klientów indywidualnych suma wszystkich operacji (wpływy na konto, obciążenia, przelewy) to dzisiaj średnio 6,3 tys. zł miesięcznie, o prawie 9 proc. więcej niż przed rokiem. Przeciętny Kowalski za pośrednictwem e-rachunku robi przelewy na kwotę 1451 zł miesięcznie. Tego samego nie można powiedzieć o kontach firmowych, na których odciska się piętno spowolnienia gospodarczego. W III kw. średnia miesięczna wartość rozliczeń wynosiła ponad 52 tys. zł – to ponad 14 proc. mniej niż przed rokiem i znak, że obroty firm z sektora MSP spadają. Bankowość elektroniczna to również karty płatnicze i bankomaty. Jak z nich korzystamy? W portfelach trzymamy już 26,3 mln kart debetowych, o blisko 1,9 mln więcej niż o tej samej porze, ale rok temu. Skąd tak duży przyrost? Rośnie liczba ROR-ów, a karty debetowe są do nich dołączane automatycznie. Zdaniem ekspertów z ZBP nie bez znaczenia jest też oferta banków, które proponują płacącym kartami wiele programów premiowych. Modna jest np. oferta „money back”, w ramach której banki zwracają część wydatków za zakupy. Dzisiaj banki stać na rozrzutność, bo tego typu programy finansowane są z prowizji, jakimi obciążane są sklepy. Zapowiadane obniżki tych opłat sprawią, że banki będą musiały znaleźć inne wabiki na klientów. Od kilku lat ostro pikuje natomiast liczba kart kredytowych. Od rekordowego 2009 r., kiedy mieliśmy ich prawie 11 mln, ubyło aż blisko 4,5 mln. Co się z nimi stało? Nawet banki nie ukrywają, że w przeszłości przesadziły z ich rozdawnictwem. Kiedyś karta kredytowa dostępna była dla naprawdę dobrze zarabiających. W pewnym momencie zaczęto je wciskać komu popadnie. Np. w Dominet Banku (marka już nie istnieje) warunkiem otrzymania złotej karty były zarobki rzędu kilkuset złotych. A taka praktyka wcale nie była wyjątkiem.
Dopiero kryzys zmienił tę politykę. Banki nie przedłużały wszystkim umów o karty i zaostrzyły kryteria wydawania nowych. Co ciekawe, kartami kredytowymi płacimy więcej i częściej. W III kw. zrobiliśmy nimi zakupy o wartości blisko 8,2 mld zł, to o 400 mln zł więcej niż przed rokiem.

Inwestycje chińskie w energetykę wiatrową

Wartość akcji wszystkich chińskich firm z branży energetyki wiatrowej wzrosła 5 procent po decyzji władz chińskich o realizacji stu nowych projektów inwestycyjnych z dziedziny energetyki wiatrowej. Akcje jednego z największych producentów turbin wiatrowych, Sinovel Wind Group Co wzrosły z poziomu 4,13 do aż 5,29 juana (0,84 dolarów). Jeszcze wyżej, bo o ponad 10 proc. poszły w górę notowania papierów wartościowych XJ Electric Co. i osiągnęły wartość 18,83 juana. Projekty zatwierdzone przez władze Chin zlokalizowane są w 16 regionach w centralnych i wschodnich Chinach – prowincjach Shanxi, Zhejiang, Fujian, Shandong, Hubei i Hunan, podał oficjalny biuletyn giełdy chińskiej, China Securities Journal. Chińskie ministerstwo finansów poinformowało, że jeszcze w 2012 r. przewiduje dotacje w wysokości 8,6 mld juanów (1,4 mld dolarów) związane z wykorzystaniem energii ze źródeł odnawialnych.
Fundusze będą w dyspozycji administracji lokalnych z przeznaczeniem na zakup energii o cenach wyższych niż rynkowe od wytwórców stosujących technologie ekologiczne. Na stronie internetowej resortu finansów przedstawiono już podział tych subsydiów, zgodnie z którym 5,85 mld juanów przeznaczone będzie na zakup energii pozyskiwanej z farm wiatrowych, 723 mln juanów – na energię z farm słonecznych i 2,02 mld juanów na prąd z elektrowni wykorzystujących biomasę.
Zdaniem wielu ekspertów rządowych, obecnie największym problemem rozwoju chińskiej energetyki wiatrowej może być problem  podłączeń do ogólnokrajowej sieci przesyłu energii. Z tego też powodu wiele farm wiatrowych stoi bezczynnie. Według nowych  regulacji prawnych władze lokalne i administratorzy sieci energetycznej są zobowiązani nieodpłatnie udostępnić dostęp do sieci energetycznej operatorom farm wiatrowych i słonecznych, co otwiera nowe możliwości przed małymi inwestorami. Otwarcie nowych możliwości inwestycji jest również znakomitą okazją do dalszego rozwoju chińskich firm, produkujących turbiny wiatrowe, na które Departament Handlu USA nałożył 18 grudnia cła antydumpingowe w wysokości od 44,99 do 70,63 proc.

Nowa zachwycająca nieruchomość inwestycyjna

Chińscy architekci od dawien dawna udowadniają, że potrafią projektować najbardziej niezwykłe konstrukcje na świecie. Ich kolejny projekt o nazwie Absolute Towers, został właśnie ukończony i niebawem będzie mógł być zasiedlony przez naprawdę bogatych ludzi. Absolute Towers jest projektem chińskich architektów z grupy MAD, którzy pracę nad stworzeniem tej niezwykłej budowli rozpoczęli już w 2007. Budynek jest efektem konkursu na najlepszy projekt ogłoszonego pod koniec 2006 roku przez władze kanadyjskiego miasteczka Mississauga w Ontario. Spośród ponad 600 zgłoszeń, najlepszym projektem okazało się dzieło specjalistów z MAD.
Celem projektu było zaprojektować budynki, przechwytujące organiczne cechy form rzeźbiarskich, które wpasowałyby się w dość sztywny miejski kontekst. Po sześciu latach prac budowlanych projekt został ukończony i składa się z dwóch poskręcanych wież o różnych wysokościach. Jedna z nich ma wysokość 170 metrów, liczy 56 pięter, oferując 45,5 tysiąca m2 powierzchni mieszkalnej, zaś druga jest wysoka na 150 metrów, ma 50 pięter oraz 40 tysięcy m2 powierzchni. Tak dość nietypowa konstrukcja była sporym wyzwaniem nie tylko dla projektantów, ale także dla budowniczych, szczególnie, że wysokie budynki muszą spełniać określone jasno kryteria. Ich najciekawszym elementem są balkony, a w zasadzie tarasy okalające cały budynek, z których rozpościera się panoramiczny widok na miasto. Projekt jest naprawdę niezwykły. Jeśli ktoś chciałby  w nim zamieszkać, to ponoć jest jeszcze taka możliwość.

Gdzie inwestycje bez ryzyka

W 2013 roku rząd zwiększy gwarancje państwowe dla inwestorów na Północnym Kaukazie z 70% na dokładnie 100. Biznes bez ryzyka zapewni możliwości stworzenia bardzo sprzyjającego tła gospodarczego w regionie.
Takie gwarancje będą obejmować projekty o ogólnej wielkości inwestycji powyżej 100 milionów dolarów. W tym celu w budżecie na przyszły rok już uwzględniono kwotę miliarda dolarów. Dodatkowo, banki gotowe są do wydawania kredytów o niskiej stopie oprocentowania dla tych, którzy zamierzają rozwijać turystykę.
Rząd wyszedł już na spotkanie inwestorom. W budżecie na następny rok uwzględnione zostaną gwarancje państwowe, które pokrywają nie 70% ryzyka, lecz całe 100. Ponadto, uwzględniono kwotę około 500 milionów rubli na subsydia dla refinansowania oprocentowania. Znaczy to tyle, że każdy inwestor, który w ramach tej gałęzi gospodarki chce coś zbudować, faktycznie może zaciągnąć bez zabezpieczenia kredyt na okres do 20 lat. Jest on przyznawany w rublach na 2% oprocentowania rocznie. Nikt nie będzie płacić ani za ziemię, ani za podłączenie prądu i wody. Są to bardzo atrakcyjne warunki. W ciągu najbliższych dziesięciu lat na Kaukazie Północnym będą obowiązywać specjalne strefy gospodarcze. Już obecnie dla biznesu turystycznego poważnie obniżono podatki i koszty dzierżawy gruntów. W zasadzie są to „wakacje podatkowe” dla biznesmenów. Z jednej strony są to warunki wręcz idealne, z innej – stwarzają one poważne ryzyko dla państwa, – podkreśla główny pracownik naukowy Instytutu Gospodarki Rosyjskiej Akademii Nauk Borys Hejfec: Takie stawki oprocentowania są dość szeroko rozpowszechnione w innych krajach. W Chinach były wolne strefy gospodarcze o ulgowym oprocentowaniu kredytów. Jednak trzeba brać pod uwagę, że obecnie są bardzo niskie koszty pieniądza. Inna sprawa – to gwarancje państwowe, które faktycznie powodują zwiększenie zadłużenia państwowego. W przypadku niepowodzenia za wszystko będzie musiało zapłacić państwo. Na Kaukazie Północnym, przez dłuższy czas uważanym za region pogrążony w depresji, obecnie sytuacja zmienia się w zawrotnym tempie. W ciągu dwóch lat w przyszłe uzdrowiska zainwestowano blisko 2 miliardy euro. Jeszcze 5 miliardów gotowi są zainwestować obcokrajowcy. Firma „Uzdrowiska Kaukazu Północnego” już zawarła porozumienia z dziewięcioma wielkimi inwestorami. Między innymi, mieszane przedsiębiorstwo rosyjsko-koreańskie Eurasia Energy Holdings ma zapewnić inwestycje w zaopatrywanie w ciepło i prąd. Firma rosyjsko-francuska International Caucasus Development i chińskie korporacje Dalań Wańda Grupp (Dalian Wanda Group) i Czajna Ouszenuajd holdingz grupp (China Oceanwide Holdings Group) zapewnią inwestycje w rozbudowę obiektów turystycznych. Państwo gotowe jest do przejęcia większej części ryzyka, jednak inwestorzy będą musieli popracować, aby ich projekty biznesowe opłaciły się, – podkreśla ekspert do spraw budżetu inwestycji Iwan Rodionow:

Komu brakuje pieniędzy

Choć w ostatnich latach systematycznie spada poziom sprzedaży kredytów ratalnych i gotówkowych, to nadal prawie co drugi Polak zapożycza się w bankach. Najczęściej za pieniądze banku finansuje remont mieszkania oraz wydatki związane z utrzymaniem samochodu i urlopem. Ponad połowa Polaków badanych przez Deutsche Bank PBC przyznała, że w niektórych sytuacjach poważnie rozważa pożyczkę z banku. Najwięcej badanych, bo co szósty, zdecydowałoby się na kredyt w związku z remontem mieszkania. Jak czytamy w raporcie, „o wsparciu domowego budżetu ze środków zewnętrznych częściej myślą kobiety. Na remont byłoby skłonnych pożyczyć 22% badanych pań wobec 15% mężczyzn. Na naprawę sprzętu domowego odpowiednio 12 i 7 proc.”.
Badanie pokazuje także, że istotnym obciążeniem dla domowego budżetu są wydatki związane z samochodem – na tę grupę opłat wskazało 9,2% ankietowanych. Dodatkowa gotówka przydaje się w sytuacji, gdy samochód zepsuje się i będzie wymagać naprawy lub gdy trzeba wykupić ubezpieczenie komunikacyjne. Nieliczni rozważają zaciągnięcie kredytu na zakup pojazdu. Kolejne miejsce zajmują wydatki związane z urlopami. Okazuje się, że aż 6% Polaków już na etapie planowania urlopu myślało o sfinansowaniu go z kredytu, a 5,5% odczuwało taką potrzebę tuż po powrocie z wakacji. Po pożyczkę część ankietowanych jest skłonna sięgnąć, gdy zepsuje się sprzęt AGD lub RTV albo gdy zbliżają się święta czy początek roku szkolnego. Zdarza się, że dodatkowe środki potrzebne są na uregulowanie zobowiązań podatkowych. Należy jednak pamiętać, że kredyt to zobowiązanie obciążone dodatkowymi kosztami, takimi jak oprocentowanie, prowizje, opłaty lub ubezpieczenia. Odkładanie co miesiąc jakichkolwiek kwot na poczet przyszłych wydatków będzie tańsze niż pożyczka z banku, aczkolwiek wymaga systematyczności i czasu na uzbieranie potrzebnej sumy.

Nowa nieruchomość komercyjna

Z wykopu pod wieżowiec Warsaw Spire przy Grzybowskiej wywrotki wywoziły ziemię od półtora roku. Usunięto stamtąd aż 220 tys. m sześc. urobku, tyle ile pod budowę stacji metra Centrum i Politechnika łącznie. To najbardziej efektowny przykład przemiany poprzemysłowych rejonów Woli w dzielnicę biurową.
Wieżowiec, który wyrośnie obok Hiltona na Grzybowskiej, jest jedną z największych inwestycji biurowych powstających obecnie w Europie. Zaoferuje aż 100 tys. m kw. biur: 60 tysięcy w 48-kondygnacyjnej 180-metrowej wieży, zwieńczonej 40-metrową iglicą oraz po 20 tys. m kw. w 15-kondygnacyjnych, półkoliście wygiętych skrzydłach. Budynek będzie zaopatrzony w ogromną pięciokondygnacyjną część podziemną. Jej budowa trwała od półtora roku. Na dnie wykopu głębokiego na 16 metrów i mającego powierzchnię ponad 13 tys. m kw. można by postawić Rotundę PKO. Zmieściłaby się i nie wystawałaby na powierzchnię. Żeby ściany dołu nie osunęły się, trzeba było zacząć od osłonięcia ich tzw. ścianami szczelinowymi. Wyznaczają one obrys o obwodzie ponad pól kilometra, a schodzą na głębokość aż 55 metrów. Są najgłębsze w Polsce. By je wykonać, trzeba było wylać beton z 2,4 tysiąca betoniarek, tzw. gruszek. – Wywieźliśmy z wykopu aż 220 tys. m sześc. ziemi, zanim osiągnęliśmy dno. W centralnej części wykopu wkopiemy się zresztą jeszcze osiem metrów głębiej, bo musimy tam położyć grubą, aż sześciometrową płytę fundamentową, która będzie dźwigać wieżę – mówi Krzysztof Owczarczyk, kierownik budowy. W podziemiach wieżowca znajdzie się garaż, który pomieści aż 1,2 tys. samochodów, cztery razy więcej niż pobliski wieżowiec Warsaw Trade Tower. Inwestor – firma Ghelamco – nalegał na tak głębokie wykopy i tak duży parking, bo zależało mu na tym, żeby budynek był łatwo dostępny dla najemców. Kilka dni temu ogłosił, że podpisał pierwszą umowę – 14,5 tys. m kw. w jednym ze skrzydeł zajmie Frontex, unijna agencja koordynująca pracę operacyjną Straży Granicznych państw UE. Niepisaną regułą jest, że każde z państw Unii ma siedzibę jakiejś ważnej agencji. Polsce przypadł Frontex. Agencja do tej pory wynajmowała biura w wieżowcu Rondo 1.

Wieża ani jej skrzydła nie będą tworzyć pierzei, ani ulicy Grzybowskiej, ani Towarowej. Ale nie jest to niedopatrzenie projektantów z belgijskiej pracowni Jaspers&Eyers ani ich polskich partnerów z pracowni PBPA Projekt. Taki kształt inwestycji powstał w wyniku ustaleń z miejskimi urzędnikami. Chcieli oni, żeby na ukos przez teren inwestycji mogli swobodnie przechodzić ludzie, skracając sobie drogę na stację drugiej linii metra pod rondem Daszyńskiego. Ghelamco zapowiada, że pomiędzy budynkami stworzy ogólnodostępny miejski plac o powierzchni 4 tys. m kw., wyłożony dopracowaną posadzką, uzupełnioną zielenią i fontannami. Wieżowiec powstaje na miejscu zlikwidowanych Wojskowych Zakładów Graficznych. Ghelamco kupiło je w 2006 r. za 85 mln zł, od początku planując rozbiórkę starych zabudowań. Inwestor już wtedy był przekonany, że centrum Warszawy będzie się przesuwać na zachód. Ghelamco zapewnia, że prace ziemne były najbardziej czasochłonną częścią inwestycji. Budowa wieżowca ma pójść błyskawicznie. Dziś na budowie pracuje sto osób, w pierwszym kwartale 2013 r. będzie ich 400, a w szczytowym okresie prac – 1,2 tys. ludzi. Oba 15-kondygnacyjne skrzydła mają być gotowe pod koniec 2014 r., a wieża – w pierwszym kwartale 2015 r. Żelbetowy szkielet wieży ma rosnąć w tempie szybszym niż jedna kondygnacja na tydzień. Cała inwestycja pochłonie ponad miliard złotych.

Zarobić na nieruchomość inwestycyjną

Aby uzbierać pieniądze na własne M w Polsce, ale przy tym pracując za granicą, najlepiej wyjechać do Luksemburga, Belgii i Holandii. Gdyby udało się odłożyć każde zarobione w tych krajach euro, powrót do kraju i kupno lokalu byłoby możliwe już po kilku latach. W Polsce trwałoby to niestety trzy razy dłużej.
Aby oszacować, jak długo trzeba pracować w poszczególnych krajach, aby zarobić równowartość mieszkania w Polsce, zostało przyjęte, że dochód jest odkładany w całości. W praktyce czas oszczędzania jest dłuższy, bo przynajmniej część zarabianych pieniędzy pochłaniają koszty utrzymania. Warto wiedzieć, że w takich krajach jak Niemcy, Macedonia oraz Cypr płaca minimalna ustalana jest dla wybranych zawodów. Są także kraje, gdzie nie ma płacy minimalnej. Do grona tego należą: Dania, Włochy, Szwecja, Islandia, Norwegia, Szwajcaria, Austria, Finlandia.
Analitycy podkreślają, że wysokie minimalne wynagrodzenia w takich krajach jak: Luksemburg, Belgia, Irlandia, Holandia, Francja czy Wielka Brytania, powodują, że suma dochodów osiąganych tam nawet na poziomie minimalnym, wystarczyłaby na dosyć szybki zakup dwupokojowego mieszkania w jednym z 10 największych polskich miast. Przeciętna cena transakcyjna dwóch pokoi wyniosła bowiem w br. 236,3 tys. zł. Dla porównania minimalne wynagrodzenie w Luksemburgu spokojnie przekracza 1,8 tys. euro miesięcznie. W ciągu roku daje to równowartość aż ponad 88 tys. zł. W tym wypadku wystarczy mniej niż trzy lata pracy i to za minimalną płacę, aby suma osiągniętych dochodów zrównała się z wartością polskiego „M”.
W pozostałych wymienionych krajach minimalna stawka za pracę wynosi – zgodnie z danymi Eurostatu – od 1,2 (Wielka Brytania) do niespełna 1,5 tys. euro (Belgia) miesięcznie. W efekcie w krajach tych suma osiąganych dochodów po od 39 (3,3 lata) do 47 miesiącach (3,9 lat) zrównałby się z wartością dwupokojowego mieszkania w dużym polskim mieście. Natomiast suma dochodów osiąganych w USA zrównałaby się z wartością modelowego lokum po niecałych 5 latach. Eurostat szacuje bowiem, że minimalne wynagrodzenie w USA stanowi równowartość prawie 1 tys. euro miesięcznie. W skali roku daje to równowartość 48,9 tys. zł.