Bank UBS ukarany grzywną

Regulator brytyjskiego rynku usług finansowych FSA poinformował w poniedziałek, że wymierzył szwajcarskiemu gigantowi bankowemu UBS grzywnę w wys. 29,7 mln funtów (ok. 50 mln USD) za to, że nie zapobiegł nadużyciom swego dealera Kweku Adoboli. Według Tracey McDermott, dyrektor FSA (Financial Services Authority) odpowiedzialnej za dział przestępczości finansowej i egzekwowanie prawa, wewnętrzne procedury kontrolne UBS, system zarządzania i procedury sprawozdawczości były „mocno wadliwe”.”Skutkiem tego było to, że Adoboli, pracownik stosunkowo niskiej rangi, zdołał zgromadzić dużą liczbę bardzo ryzykownych pozycji w kontraktach rynkowych. Doświadczenia z przeszłości wskazują, że niewłaściwy zarząd ryzykiem może spowodować upadek firm i szkody dla całego finansowego systemu” – dodała. W ubiegłym tygodniu sąd karny w Southwark w Londynie skazał 32-letniego Adobolego na karę 7 lat pozbawienia wolności za nadużywanie stanowiska. Jego praktyki obrotu według sądu, podyktowane wybujałym ego i pazernością, były ryzykowne i spowodowały stratę 2,3 mld USD. Prokuratura argumentowała, że dealer angażował się w niezabezpieczone transakcje przewyższające dozwolony dla niego limit ryzyka, kamuflował skalę ryzyka, aranżując fikcyjne transakcje hedgingowe, ukrywał zyski, by przelać je na oficjalne konta wówczas, gdy mu to odpowiadało, i stwarzał wrażenie, że kwoty, które samowolnie zaangażował w nielegalny obrót, były równoważone przez sumy wpływające do banku. Po ujawnieniu praktyk Adobolego w ub.r. akcje UBS straciły na wartości 10 proc., co obniżyło rynkową wycenę banku o 4,5 mld USD. Mało brakowało, by dealer nie pogrążył całego banku. Na jednej z niezabezpieczonych transakcji ryzykował sumą 12 mld USD.
Adoboli kupował i sprzedawał instrumenty zwane ETF (ang. exchange traded funds – otwarte inwestycyjne fundusze indeksowe) – podążające za zmianami indeksów akcji, obligacji, walut czy rynku towarowego. Są to fundusze, w których zarządzający nimi stara się osiągnąć stopę zwrotu jak najwierniej oddającą stopę zwrotu z danego indeksu. Adoboli obchodził przy tym procedury zabezpieczające bank przed samowolnymi operacjami wysokiego ryzyka.

Ponad 500 mln zł na inwestycje na Lotnisku Chopina w 2013 r.

Ponad 500 mln zł na inwestycje planuje przeznaczyć w 2013 r. warszawskie Lotnisko Chopina – poinformował PAP rzecznik portu Przemysław Przybylski. Pieniądze mają być przeznaczone m.in. na remont dłuższego pasa startowego, płyt postojowych oraz dróg kołowania. „W przyszłym roku planujemy przeznaczyć ponad pół miliarda zł na inwestycje w naszym porcie. Wszystkie inwestycje mają na celu usprawnienie pracy lotniska. Chcemy m.in. wyremontować dłuższą drogę startową, ma być wzmocniona jej nawierzchnia. Prace budowlane mają rozpocząć się w marcu 2013 r.” – powiedział w poniedziałek Przybylski. W planach portu jest również przebudowa dróg kołowania, płyt postojowych, rozbudowa płyt do odladzania samolotów, a także wybudowanie nowych płyt postojowych. „Po remoncie, lotnisko z wykorzystaniem dwóch dróg startowych będzie mogło obsługiwać do 42 operacji na godzinę, czyli startów i lądowań samolotów. Obecnie wykonywanych jest 36 operacji” – powiedział rzecznik. Przybylski przypomniał, że w przyszłym roku będzie kontynuowana rozpoczęta w tym roku modernizacja starej części terminala i zintegrowanie go z nowym terminalem. Lotnisko Chopina jest największym portem lotniczym w Polsce. Obsługuje ruch rozkładowy, czarterowy, General Aviation oraz cargo. W 2011 r. z usług lotniska skorzystało ponad 9,3 mln pasażerów, co stanowi prawie 43 proc. całkowitego ruchu pasażerskiego w Polsce. Łącznie w okresie styczeń-październik br. na lotnisku obsłużonych zostało 8,4 mln pasażerów – o 4 proc. więcej niż w tym samym czasie w ubiegłego roku.

Nie ma chętnych na nieruchomości

Magistrat szacuje, że w 2012 roku zarobi na sprzedaży nieruchomości ok. 200 mln zł. To okrojony plan, ale nawet on może być trudny do zrealizowania, bo w ubiegłym tygodniu nie zgłosił się ani jeden chętny po dwie duże kamienice w Rynku. Kłopoty ze sprzedażą nieruchomości po Szpitalu im. Babińskiego ma też marszałek. W projekcie budżetu na 2012 r. miasto szacowało, że na sprzedaży majątku uda się zarobić 453 mln zł. Te plany zostały w ciągu roku skorygowane w sumie o blisko 120 mln zł. Na wpływy po poprawkach złoży się 209 mln zł ze sprzedaży kamienic, mieszkań, gruntów niezabudowanych i opłat za przekształcenie użytkowania wieczystego we własność. Miasto zarobiło dotąd 182 mln zł. – W tym momencie wiemy, że może to być ok. 200 mln zł w 2012 r. – mówi Adam Grehl, wiceprezydent Wrocławia. Wiele zależy od tego, czy uda się sprzedać dwie duże kamienice: jedną przy pl. Solnym, a drugą w Rynku, tuż przy ul. Świdnickiej. Za każdą z nich miasto chciało dostać ok. 9 mln zł. Na żaden z ubiegłotygodniowych przetargów nie wpłynęła ani jedna oferta. Najprawdopodobniej zostaną jeszcze w tym roku powtórzone. – Nie ma na razie żadnych planów dotyczących zwiększenia deficytu. Wszystkie założone wpływy dotyczące sprzedaży składników majątkowych pozostają aktualne – zapewniała nas Julia Wach z biura prasowego urzędu miejskiego. Problemy miasta mają kilka źródeł. Jak informuje Leszek Michniak, dyrektor Wrocławskiej Giełdy Nieruchomości, z danych WGN wynika, że w tym roku na jednego kupującego przypada aż 96 ofert sprzedaży gruntów. – Klient na rynku wtórnym może przebierać w propozycjach, dlatego miasto musi ustalać konkurencyjne ceny – zaznacza. – Bardzo słabo sprzedają się również duże obiekty kubaturowe wymagające sporego nakładu finansowego. Dziś największy popyt jest na niewielkie lokale pod handel i usługi możliwe do zagospodarowania od zaraz. Dotąd najwięcej miasto dostało za działkę przy ul. Ruskiej, którą za 14 mln zł. kupił UBM Polska. Austriacki deweloper chce na dawnym parkingu zbudować kompleks biurowo-usługowy Times II z rozbudowanym parkingiem. Drugą najdroższą działką był teren przy ul. Ziębickiej 31, który za 12,5 mln zł kupił Kaufland. Powstanie tam budynek biurowy. Za 10 mln zł Dach-Bud kupił z kolei działkę przy ul. Przyjaźni z przeznaczeniem pod budownictwo wielorodzinne. Tylko te trzy nieruchomości udało się sprzedać za więcej, niż 10 mln zł. Właśnie z działkami sprzedawanymi deweloperom miasto ma największy problem. Nie ustawiają się oni w kolejce po nowe tereny, ponieważ wielu z nich zgromadziło już spore bazy gruntów. – Deweloperzy dysponują zapasami ziemi, a dodatkowo muszą ostrożniej kalkulować koszty, bo w życie weszła nowa ustawa deweloperska – komentuje Tomasz Sujak, dyrektor ds. handlowych z Archicomu. – A niektórzy sprzedający wyceniają grunty na kwoty, za które nie jest obecnie możliwa budowa mieszkań w cenach akceptowanych przez rynek. W sumie zaledwie 17 nieruchomości miasto sprzedało za więcej niż milion złotych. Wśród nich są głównie te z przeznaczeniem pod handel czy aktywność gospodarczą. Co ciekawe, żeby sprzedać blisko 100 nieruchomości, miasto musiało zorganizować aż 400 przetargów. Podobną liczbę planuje na kolejny rok, a wśród najdroższych gruntów będą tereny przy ulicach: Żegiestowskiej, Jedności Narodowej, Kiełczowskiej, a także działki przy ul. Skarbowców, których nie udało się sprzedać w tym roku. Kryzys na rynku nieruchomości dotknął też urząd marszałkowski. Fiaskiem zakończyła się w tym roku próba sprzedaży nieruchomości po Szpitalu im. Babińskiego na pl. Jana Pawła II. Urząd liczył, że w tym roku dzięki temu zarobi 68 mln zł. – Musieliśmy skorygować budżet – przyznaje marszałek Rafał Jurkowlaniec. – Na rynku panuje wciąż bessa, z którą boryka się wiele gmin na Dolnym Śląsku. Im również nie udaje się sprzedać wszystkich nieruchomości, które planowały.

Bezrobocie w Polsce

Październik przyniósł niewielką poprawę w najważniejszych obszarach gospodarki. Według danych GUS, produkcja sprzedana przemysłu ukształtowała się na poziomie wyższym niż przed rokiem. Nieco zwiększyła się również sprzedaż detaliczna.Stopa bezrobocia w październiku tego roku wyniosła 12,5 proc. wobec 12,4 proc. we wrześniu – poinformował GUS. W urzędach pracy na koniec października było zarejestrowanych 1 mln 994,9 tys. osób. Na rynku pracy dotychczasowe tendencje nie uległy zmianom. Przy podobnym jak przed rokiem poziomie przeciętnego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw, zaobserwowano niewielki wzrost bezrobocia W październiku stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 12,5 procent, w porównaniu do 12,4 procent we wrześniu. Stopa bezrobocia w województwach kształtowała się w granicach od 9,2 procent w wielkopolskim do 19,8 procent w warmińsko-mazurskim. W ujęciu miesięcznym wzrosła ona w większości województw, z wyjątkiem świętokrzyskiego i lubuskiego, oraz lubelskiego i łódzkiego. Największy wzrost obserwowano w województwie warmińsko-mazurskim oraz zachodniopomorskim i pomorskim. W porównaniu z październikiem ubiegłego roku stopa bezrobocia zwiększyła się we wszystkich województwach, najbardziej w województwie łódzkim (o 1,1 procent.) i warmińsko-mazurskim (o 0,9 procent).Z danych GUS na koniec października tego roku wynika, że do urzędów pracy w ciągu miesiąca zgłosiło się 264 tys. osób szykujących zatrudnienia, czyli o 8,7 tys. więcej w ujęciu miesiąc do miesiąca i o 38,2 tys. więcej rok do roku – podał też GUS. W końcu października urzędy pracy dysponowały ofertami pracy dla 38 tys. osób. Z danych na koniec października br. wynika, że pracodawcy zgłosili do urzędów pracy 67,5 tys. ofert pracy wobec 82,9 tys. we wrześniu i 54,9 tys. w październiku 2011 roku. Jak wynika z danych na koniec października, 534 zakłady pracy zadeklarowały zwolnienie w najbliższym czasie 37,9 tys. pracowników, w tym 9,8 tys. osób – z sektora publicznego. Przed rokiem było to odpowiednio: 467 zakładów, 30,9 tys. pracowników, w tym 16,4 tys. z sektora publicznego.
GUS poinformował również, że stopa bezrobocia liczona wg Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) wyniosła w III kwartale br. 9,9 proc. wobec 9,9 proc. w II kwartale br. Produkcja sprzedana przemysłu w październiku była wyższa niż przed rokiem o 4,6 procent, a po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym zwiększyła się nieznacznie o 0,6 procent. Wzrost zanotowano we wszystkich sekcjach przemysłu, największy w górnictwie i wydobywaniu. Produkcja budowlano-montażowa była niższa niż przed rokiem o 3,6 procent (po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym – spadek o 7,0 procent). Zmniejszenie produkcji obserwowano w większości działów, z wyjątkiem budowy budynków. W październiku utrzymał się wzrost w skali roku liczby mieszkań oddanych do użytkowania, chociaż był znacznie wolniejszy niż w poprzednich miesiącach. Mniejsza była liczba mieszkań, na które wydano pozwolenia oraz liczba mieszkań rozpoczętych. Sprzedaż detaliczna zwiększyła się w skali roku o 0,5 procent. Przeciętne wynagrodzenia nominalne brutto w sektorze przedsiębiorstw w październiku rosły w skali roku nieco szybciej (2,8 procent) niż w poprzednich miesiącach, ale ich siła nabywcza nadal kształtowała się na poziomie niższym niż przed rokiem (o 0,5 procent).

Dalszy spadek cen nieruchomości inwestycyjnych

W przyszłym roku nastąpi dalszy spadek cen nieruchomości inwestycyjnych typu mieszkania, zaś odbicie na rynku nieruchomości zacznie się dopiero od 2016 r.  ocenia Federacja Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości. – W naszej ocenie obecna sytuacja wskazuje, że w 2013 r. nadal występować będzie duża nadpodaż mieszkań. Będą również problemy z finansowaniem zakupu, ze względu na wzrastające bezrobocie oraz malejące dochody – zarówno osób pracujących w Polsce, jak i tych z emigracji. Jeżeli nie będzie siły nabywczej, to nastąpi spadek cen – powiedział Tomasz Błeszyński, wiceprezydent Federacji. – Spodziewamy się drastycznych spadków cen w segmencie mieszkań popularnych. Na rynku mieszkań luksusowych w 2013 r. sytuacja może się utrzymać – projektów luksusowych jest niewiele i te projekty będą się sprzedawały – dodał.
Federacja Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości prognozuje, że odbicie na rynku nieruchomości może nastąpić w 2016 roku. – Jeżeli sytuacja się unormuje to myślę, że odbicie na rynku nastąpi w 2016 roku, wcześniej możliwa jest pewna stabilizacja – powiedział Błeszyński
Federacja Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości jest to organizacją, która stawia sobie za cel inicjowanie porozumienia i współpracy w sprawach dotyczących szeroko rozumianego rynku nieruchomości, służy środowisku rynku nieruchomości a nie samej sobie.
Jest to stowarzyszenia członkowskie, które w demokratycznej, statutowej procedurze realizują cele większości z szacunkiem dla pomysłów mniejszości.

Portugalia a wyceny nieruchomości komercyjnych

Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy wydłużyły Portugalii o trzy miesiące termin przedstawienia aktualnej wyceny nieruchomości miejskich w tym kraju. To między innymi warunek wypłaty kolejnej transzy pożyczki z UE i MFW dla Portugalii. Rząd Pedra Passosa Coelho otrzymał, od przebywających w Lizbonie inspektorów UE i MFW, zgodę na wydłużenie do końca pierwszego kwartału przyszłego roku terminu przedstawienia pełnej listy nieruchomości, które znajdują się na terenie portugalskich miast, wraz z ich aktualną wyceną. Wymóg ten uwzględniono w porozumieniu kredytowym z maja ubiegłego roku, w którym władze UE i MFW uznały ceny budynków w Portugalii za niedoszacowane. Do końca tego roku pracownicy portugalskich urzędów skarbowych przeprowadzą wycenę czterech milionów budynków na terenie gmin miejskich. Wartość innych dziewięciuset tys. nieruchomości, których nie uda im się zaktualizować w bieżącym roku będą musieli wyliczyć do marca przyszłego roku. W umowie kredytodawcy zobowiązali też portugalski rząd, by zwiększył w przyszłym roku o 0,10 pkt proc. stawkę miejskiego podatku od nieruchomości (tzw. IMI). Dotychczas wynosił on 0,2-0,4 proc. wartości budynku. Dokładny poziom podatku, w przedziale od 0,3 do 0,5 proc., określą w przyszłym roku władze poszczególnych samorządów. Portugalia za wdrożenie programu oszczędnościowego ma otrzymać siedemdziesiąt osiem mld euro pomocy kredytowej w latach dwa tysiące jedenaście do dwa tysiące czternaście 2011-2014.
Przypominamy, że według raportu kredytodawców Portugalia dokonała solidnych postępów w realizacji przedsięwzięć oszczędnościowych i reformatorskich.

Polski Holding Nieruchomości trafi na giełdę w 2013 r.

Ministerstwo Skarbu Państwa skłania się do debiutu Polskiego Holdingu Nieruchomości na GPW w I kw. 2013 r. MSP podtrzymuje, że nie sprzeda wszystkich akcji spółki od razu i zostawi sobie mniejszościowy pakiet, żeby poczekać na efekty restrukturyzacji w spółce. „Myślimy bardziej w kategoriach debiutu PHN w I kw. przyszłego roku. Jesteśmy wstrzemięźliwi, jeśli chodzi o możliwość debiutu PHN na giełdzie w tym roku” – powiedział dziennikarzom minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Wiceminister skarbu Paweł Tamborski poinformował, że w ramach IPO część akcji może trafić do funduszu inwestycyjnego specjalizującego się w zarządzaniu nieruchomościami. Podtrzymał też, że MSP nie sprzeda wszystkich akcji od razu. „Po IPO MSP pozostawi sobie prawdopodobnie mniejszościowy pakiet akcji PHN, żeby poczekać na efekty prowadzonej w spółce restrukturyzacji” – powiedział Tamborski. „Proces przygotowania IPO PHN, w tym także poszukiwanie inwestora, który nabędzie znaczny pakiet akcji w ramach prowadzonego procesu IPO trwa. Ringwood Financial Ltd., jako podmiot z Grupy Radius, działającej w sektorze nieruchomości w Polsce, jest jednym z takich potencjalnych inwestorów. Ostateczne informacje, struktura oferty, warunki udziału ewentualnego inwestora będą ujawnione w prospekcie w momencie jego publikacji” – poinformowała w czwartek Katarzyna Kozłowska, rzeczniczka resortu skarbu. Dodała, że ” ze związku z tym, że podejmowanie decyzji przez UOKiK w sprawie koncentracji może trwać długo, już teraz pozwoliliśmy ewentualnemu inwestorowi złożyć taki wniosek”. „Intencją MSP jest, żeby proces IPO zakończył się w pierwszym kwartale 2013” – stwierdziła. W czerwcu tego roku Ministerstwo Skarbu Państwa zdecydowało o czasowym zawieszeniu procesu IPO Polskiego Holdingu Nieruchomości ze względu na niestabilną sytuację na rynkach kapitałowych. Resort informował wtedy, że debiut spółki na GPW jest możliwy jesienią, jednak ponownie warunki rynkowe nie sprzyjały przeprowadzeniu oferty. Wiceminister skarbu Paweł Tamborski mówił niedawno, że resort nie planuje sprzedać wszystkich posiadanych akcji PHN od razu. Chce pozostawić sobie pakiet akcji spółki, aby skorzystać z ewentualnie lepszych warunków w przyszłości. Skarb Państwa jest właścicielem 100 proc. akcji PHN. Oferta PHN obejmować ma wyłącznie akcje sprzedawane przez Skarb Państwa, ofercie nie będzie natomiast towarzyszyć emisja nowych akcji.

Emeryci nie będą płacić podatku

Do pierwszego czytania w Sejmie skierowany został projekt zmian w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych, zwalniający z opodatkowania najniższe emerytury i renty – do 1 tys. zł miesięcznie od 2014 r.. Uprawnionych do całkowitego zwolnienia, według obliczeń posłów, byłoby 2,5 mln emerytów i rencistów (w tym korzystających z KRUS). To projekt posłów Solidarnej Polski, ale tego samego chce PiS. Przeciętny emeryt uprawniony do zwolnienia, jak wskazują posłowie, otrzymywałby świadczenie wyższe o 180 zł miesięcznie, czyli 2160 zł rocznie. Sam rząd – w osobie ministra Rostowskiego – żalił się, że takie rozwiązanie spowoduje, że budżet straci miliardy. Wnisokodawcy jednak odparowują: źródła pozyskania dodatkowych pieniędzy przez budżet to możliwość wprowadzenia 40-proc. podatku dla osób zarabiających miesięcznie powyżej 10 tys. zł netto.Członkowie zarządu spółki celowej Ministerstwa Sportu PL.2012, odpowiedzialnej za koordynację przygotowań do mistrzostw Europy w piłce nożnej, zakończą ten rok ze sporym zastrzykiem gotówki na koncie – zapowiada też dziś „Dziennik Gazeta Prawna”. Chodzi o premie, jakie członkowie zarządu – prezes Marcin Herra i jego zastępca Andrzej Bogucki – mogą otrzymać w zależności od oceny wystawionej przez radę nadzorczą spółki. W jej skład wchodzą przedstawiciele resortu sportu, a także finansów, Skarbu Państwa i rozwoju regionalnego.
Przypominamy, że już kiedyś lider SP Zbigniew Ziobro przekonywał w środę na konferencji prasowej w Sejmie, że dzięki tej propozycji przeciętny emeryt dostanie świadczenie większe o ponad 180 zł miesięcznie. Jak podkreślił, projekt ten wynika z przekonania, że polskie państwo w sposób bezpodstawny ściąga ostatni grosz od ludzi, którzy często ledwo znajdują pieniądze na życie. – Polska jest krajem, w którym pobiera się podatek od emerytów i rencistów nawet wtedy, kiedy te świadczenia wynoszą zupełne minimum. Jeżeli jest to 700, 800 lub 900 zł to też emeryci i renciści muszą płacić ten haracz państwu, jakim jest podatek od tych kwot, które są poniżej minimum socjalnego i nie pozwalają na przeżycie w godnych i ludzkich warunkach – powiedział Ziobro.

Polowanie na klientów

Operatorzy zaostrzają walkę. Jak szacują, do przejęcia zostało już tylko 0,5 mln gospodarstw domowych, które byłyby zainteresowane płatną telewizją. Polem rywalizacji będzie liczba nowych kanałów, a także promocje i gadżety. Cyfrowy Polsat, największa platforma satelitarna z 3,5 mln klientów, próbuje mocniej uderzyć w kablówki, i to ich własną bronią. Wystarczy kupić jakikolwiek dekoder, który można podłączyć do stacjonarnego internetu dowolnego operatora, żeby oglądać telewizję przez Iplę – zapewnia Dominik Libicki, prezes Cyfrowego Polsatu. Ta internetowa aplikacja, przejęta przez CP w marcu, ma 1,6 mln klientów i pozwala oglądać kanały Polsatu, TV Puls, TVP, filmy amerykańskich wytwórni oraz sport. W przyszłym tygodniu operator ma ogłosić ofertę z rozbudowanymi pakietami, głównie filmowymi i sportowymi. Dogadał się też z HBO, dzięki czemu klientom poszukującym telewizji internetowej oferuje usługę HBO GO. To może być magnes przyciągający odbiorców kablówek, które do tej pory dla Cyfrowego Polsatu, a także dla n i Cyfry+ były rywalem trudnym do pokonania. – W ostatnich latach baza klientów kablówek praktycznie się nie zmieniła – przyznaje Dominik Libicki. Podmioty, takie jak UPC Polska, Multimedia, Vectra, Toya czy Inea, bronią się w miastach pakietową ofertą, czyli internetem, telewizją i telefonem na jednym rachunku. Platformy miały dotychczas tylko telewizję, do której oglądania trzeba było jeszcze zainstalować specjalny talerz. Dopiero niedawno zaczęły sprzedawać internet: Cyfrowy Polsat LTE, Cyfra+ ofertę Playa, a n – Orange’a. – Obecnie grupa klientów przejętych od kablówek stanowi u nas maksymalnie do 10 proc. – dodaje Libicki.
Osób, które zastanawiają się nad korzystaniem z internetu stacjonarnego z kablówki i oglądaniem telewizji przez internet, będzie przybywać. Ale na razie pozostaną niszą, więc platformy większość promocji kierują do odbiorców poszukujących tradycyjnej oferty. Cyfrowy Polsat poszerzył wczoraj swoją o 20 nowych kanałów, wśród których są stacje Viasatu, BBC czy własny Polsat Food. Cyfra+ będzie walczyć o klientów promocjami, m.in. kanałów z grupy HBO, a także gadżetami – mogą to być np. konsola Xbox 360 za złotówkę lub tablet. Cyfrowy Polsat wystartował z kolei z nowym abonamentem za 49,90 zł. – To próba wejścia pomiędzy istniejące na rynku poziomy cen, czyli 39 i 59 zł – tłumaczy Dominik Libicki.

Polska Wschodnia zachęca tylko część inwestorów

Podział na Polskę A i B istnieje od lat i szybko nie zniknie. Inwestorzy wciąż wolą bezpieczny ekonomicznie zachód. Linią dzielącą Polskę na dwie części: zachodnią — lepiej rozwiniętą i wschodnią — na niższym poziomie rozwoju jest Wisła. Wyjątkiem jest Mazowsze, przez które biegnie linia podziału. — Mazowsze stanowi odrębną jednostkę. Dzięki temu, że tutaj znajduje się stolica kraju, trafia tam najwięcej środków z funduszy Unii Europejskiej i najwięcej inwestorów lokuje tam swój kapitał — mówi Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości. Do rejonów zdecydowanie opóźnionych w porównaniu do reszty kraju zalicza się pięć województw: lubelskie, podkarpackie, podlaskie, świętokrzyskie i warmińsko-mazurskie. — Ogólnie tereny te historycznie uważa się za typowo rolnicze, upośledzone pod względem napływu kapitału zagranicznego, inwestycji bezpośrednich, rozwoju przemysłu, a nawet budownictwa mieszkaniowego. Wystarczy wspomnieć, że województwa te w momencie polskiej akcesji do Unii Europejskiej oficjalnie były uznane za najsłabiej rozwinięte w skali całej Wspólnoty. To w tych rejonach kraju tradycyjnie notuje się najniższe średnie płace, rekordowo niski poziom PKB na głowę mieszkańca oraz wysokie, choć niekoniecznie najwyższe, w Polsce bezrobocie — podkreśla Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com. Deweloperzy, podejmując decyzję o inwestycji, dokładnie analizują wskaźniki ekonomiczne konkretnych regionów i wybierają te, w których wyniki są najlepsze. — Kluczowymi czynnikami są naturalnie parametry ekonomiczne, ale również stopieńrozwoju infrastruktury transportowej, dostępność wykwalifikowanej siły roboczej i kompetencje władz lokalnych oraz sprawność przeprowadzania procedur administracyjnych. Każdy z deweloperów, zwłaszcza komercyjnych, rozważa sprzedaż inwestycji po jej ukończeniu lub skomercjalizowaniu, dlatego decydując się na rozpoczęcie budowy, musi mieć pewność, że budynek znajdzie nabywców — wyjaśnia Monika Rajska-Wolińska, partner zarządzający Colliers International w Polsce. Niestety, tym, co od razu dyskwalifikuje Polskę Wschodnią w procesie decyzyjnym inwestorów, jest infrastruktura, a raczej jej brak. Aż cztery z pięciu wymienionych wcześniej województw (podlaskie, lubelskie, podkarpackie i warmińsko-mazurskie) uznano za najgorsze w kraju pod względem tzw. dostępności transportowej. Inwestycje drogowe rozpoczęte kilka lat temu w związku z przygotowaniami do  Euro 2012 szerokim łukiem ominęły Polskę Wschodnią, podobnie jak sama organizacja mistrzostw Europy. — Poza ukończoną niedawno autostradą A4 ta część kraju nie dysponuje infrastrukturą drogową o standardach europejskich. W ten sposób wschodnie regiony kraju zdają się kręcić na karuzeli błędnego koła. Ponieważ nie ma tu dostatecznie dobrych dróg, inwestorzy zagraniczni zdecydowanie stronią od lokowania tu swoich biznesów, uważając tego typu pomysły za ryzykowne i pozbawione głębszego sensu. Z drugiej strony państwo, nie dostrzegając parcia na wschód Polski kapitału zagranicznego, nie widzi specjalnego sensu w inwestowaniu miliardów złotych w infrastrukturę drogową tych województw, bo i po co? Poza tym skute cznie działa tu efekt „śnieżnej kuli”. Ponieważ gros inwestycji zagranicznych wybiera zachód, kolejni cudzoziemcy, planując inwestycje w Polsce, wybierają te same rejony jako jedyne pewne i sprawdzone miejsca do inwestowania swoich pieniędzy i prowadzenia interesów — uważa Jarosław Jędrzyński. Z kolei większość inwestycji we wschodnich regionach realizowanych jest przez niewielkich lokalnych deweloperów.

W Krakowie wzrosną podatki od nieruchomości

Od pierwszego stycznia przyszłego roku w Krakowie wzrosną podatki od nieruchomości i od środków transportu. Z tego tytułu do budżetu miasta ma wpłynąć w sumie o 26 mln zł więcej niż w 2012 r. Podatek od nieruchomości za mieszkania wzrośnie o 8 gr – z 62 gr. za m kw. powierzchni użytkowej do 70 gr. Przykładowo opłata za mieszkanie o powierzchni 70 m kw., wraz z udziałem w gruncie 20 m kw., wyniesie 57 zł rocznie (obecnie to 49,4 zł). Mieszkańcy zapłacą więcej o 7,6 zł w ciągu roku. W przypadku budynku przeznaczonego na prowadzenie działalności gospodarczej stawka podatku po 1 stycznia wyniesie 22,13 zł za metr kw. powierzchni użytkowej (było 20,62 zł). Utrzymane zostaną obniżone stawki podatku od gruntów i budynków związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej na obszarach, gdzie miasto chce przyciągnąć inwestorów, np. dla Branic i dla przedstawicieli branż chronionych i zanikających. W roku 2013 preferencje dotyczyć będą 48 branż. Po podwyżce podatku od nieruchomości, w 2013 r. gmina ma uzyskać z tego tytułu 421 mln zł (o ok. 25 mln zł więcej niż w 2012 r.).
Podatek od środków transportu, które płacą właściciele m.in. za busy, autobusy, ciężarówki, wzrośnie o ok. 7 proc. (stawki są określone dla każdego typu pojazdu, np. za ciężarówkę o dopuszczalnej masie całkowitej od 3,5 do 5,5 tony trzeba będzie zapłacić 588 zł rocznie). Ulgi będą przysługiwały właścicielom nowszych samochodów, które produkują mniej spalin.

Autostrada A4 zarabia najwięcej

Autostrada A4 – od granicy z Niemcami do Katowic – daje ponad 45 proc. wpływów (37 mln zł), jakie miesięcznie zasilają system viaToll – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Jak wyliczył „DGP”, od lipca 2011 r., gdy uruchomiono e-myto, od właścicieli ciężarówek pobrano na A4 ok. 0,5 miliarda złotych. Drugie miejsce wśród najbardziej dochodowych tras zajęła droga krajowa nr 92, która – zarobiła ok. 121 milionów złotych. Dlaczego nie A2, zarządzana między innymi przez Autostradę Wielkopolską, którą kontroluje Jan Kulczyk? Po pierwsze dlatego, że elektroniczne opłaty pobierane są tylko na 103-kilometrowyn odcinku z Konina do Strykowa. Od Konina do granicy z Niemcami kierowcy tirów muszą płacić na bramkach Autostrady Wielkopolskiej, która pobiera ponad dwa razy wyższe opłaty niż GDDKiA. Kierowcy wolą więc skorzystać z o wiele tańszej DK92. Najbardziej dochodowa do momentu wprowadzenia systemu viaToll autostrada A2 znalazła się dopiero na czwartym miejscu z wynikiem około 105 milionów złotych. O ile wyższe byłyby wpływy, gdyby zamknąć dla ciężarówek? Co najmniej o kilkanaście milionów złotych. Trzecie miejsce zajęła krajowa „siódemka” – wpływy wyniosły ok. 116 milionów złotych. Za podium znalazły się między innymi, tak popularne trasy ekspresowe, jak S3, S1, S8. Jak podkreśla „DGP”, pieniędzy z e-myta będzie coraz więcej, bowiem w 2013 r. nastąpi ekspansja tego systemu. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wprowadzić opłaty między innymi na gierkówce z Piotrkowa Trybunalskiego do Radziejowic, na A1 ze Strykowa do Kowala oraz na A2 z Łodzi do Warszawy.

Gazprom bankrutuje

W 2011 roku rosyjski gigant był najbardziej dochodowym przedsięwzięciem na świecie. Zdaniem szwedzkiego ekonomisty Andersa Aslunda, Gazprom w perspektywie kilku lat może okazać się bankrutem. Co za tym przemawia? Czy Putin popełnił błąd? Przez lata gazowy gigant był filarem gospodarki Federacji Rosyjskiej, stanowiąc prawdziwe państwo w państwie, pompując ogromne pieniądze do budżetu.  Przez wielu uważany był za zagrożenie, narzędzie wpływów ekonomicznych, a nawet politycznych.  Od kiedy na Kremlu pojawił się Władimir Putin, Gazprom jako narodowy lider, był zawsze na pierwszym miejscu. To jednak się zmieni. Takiego zdania jest  wybitny szwedzki naukowiec Anders Aslund, który uznawany jest za jeden z największych autorytetów w kwestiach transformacji w Europie Wschodniej i właśnie Rosji. „Jak Putin zmienia Rosję w jeden wielki Enron” tak przetłumaczyć można tytuł artykułu Aslunda, który ukazał się na łamach „The Moscow Times”.  – Choć brzmi to dziwnie, to jednak ostatnie decyzje dotyczące inwestycji, mogą doprowadzić Gazprom, najbardziej dochodowe przedsięwzięcie w roku 2011, na skraj bankructwa w przeciągu kilku najbliższych lat– czytamy w artykule szwedzkiego ekonomisty. W kwestii ostatnich decyzji inwestycyjnych rzeczywiście rodzi się wiele wątpliwości. Dla przykładu złośliwi mogą powiedzieć, że  rekordowo drogi Gazociąg Północy dostarcza Niemcom gaz po niższej cenie niż np. Polsce stary dobry Gazociąg Jamalski. Nie dość, że Rosjanie cały czas rozbudowują Nord Stream, pompując w to ogromne pieniądze, to jeszcze do tego dochodzi kwestia South Stream, czyli południowego gazociągu, który według wielu szacunków ma być jeszcze droższy niż północny odpowiednik. Aslund również zwraca uwagę na błędną, jego zdaniem, decyzję o zagospodarowaniu złoża w Czajadińsku. Rosjanie liczą w tym przypadku na eksport gazu do Chin. Tu pojawia się jednak problem, gdyż ze względu na rozpowszechnienie technologii wydobycia gazu łupkowego i rewolucję LNG, wspomniane przedsięwzięcie nigdy nie będzie opłacalne. Po co kupować drogi gaz z Rosji, skoro można sprowadzić tańszy gaz z amerykańskich łupków przez terminale LNG? To właśnie LNG i łupki w niedalekiej przyszłości mogą doprowadzić do powstania globalnego rynku gazu. Do tej pory było to niewyobrażalne, a o układach gospodarczych, czy nawet geopolitycznych decydowała mapa gazociągów. Na kwestię Gazpromu, trzeba spojrzeć szerzej. Przed paroma tygodniami Rosnieft, stał się posiadaczem większościowego udziału w innym ogromnym koncernie naftowym TNK – BP, stając się tym samym największym koncernem tego typu na świecie, wydając po drodze 55 mld dolarów i mocno się zadłużając. Zdaniem Aslunda ostatnie decyzje wokół polityki energetycznej Kremla, są najbardziej kosztownymi od czasów zamieszania z Jukosem w 2004 roku. Dlaczego zatem prezydent Putin zdecydował się tak radykalne i kosztowne decyzje?

Więcej nieruchomości inwestycyjnych

W ofercie deweloperów zwiększa się liczba mieszkań jednopokojowych. W trzecim kwartale tego roku już co siódme mieszkanie oferowane na rynku pierwotnym w Krakowie było kawalerką – wynika z danych analityków rynku nieruchomości.  W trzecim kwartale tego roku w Krakowie odsetek kawalerek w ofercie deweloperskiej wyniósł 13,9 proc., we Wrocławiu – 11,7 proc., w Poznaniu 11,6 proc., w Gdańsku – 8,3 proc., a w Warszawie – 6,3 proc. – wynika z danych agencji nieruchomości. We wszystkich miastach liczba kawalerek w ofercie, w porównaniu z końcem ubiegłego roku, wzrosła. „Warto zauważyć, że w najdroższym mieście – Warszawie – deweloperzy relatywnie najrzadziej decydują się na projektowanie mieszkań jednopokojowych. Jego zdaniem jest to konsekwencja większych możliwości nabywczych mieszkańców stolicy, którzy mogą sobie pozwolić na zakup większych mieszkań.  Analitycy zwracają jednak uwagę, że mieszkania jednopokojowe w miastach będących dużymi ośrodkami akademickimi stanowią inwestycję z przeznaczeniem na rynek najmu. Ponadto absolwenci po ukończeniu nauki często decydują się na zakup takiego lokalu. Zdaniem dyrektora generalnego Polskiego Związku Firm Deweloperskich Jacka Bieleckiego budowanie przez deweloperów coraz mniejszych mieszkań – to dostosowanie oferty do potrzeb rynku, który jest w kryzysie. „Stałą tendencją obserwowaną w ostatnich kilku latach wśród deweloperów jest projektowanie coraz mniejszych mieszkań. Zwiększająca się liczba kawalerek w ofercie potwierdza tę tendencję”.

Rekordowe wyniki na aukcjach biżuterii

Tradycyjne jesienne aukcje biżuterii najwyższej klasy przyniosły w Genewie wysyp rekordów przekraczających ceny szacunkowe. 76-karatowy diament arcyksięcia Józefa poszedł za 21 mln USD, a niebieski, o wadze 10,48 karata – za 10,86 mln USD. Diament arcyksięcia Józefa, o cenie szacunkowej 15 mln USD, sprzedano w środę wieczorem na aukcji domu Christie’s. Osiągnął rekordową cenę jak na karat kamienia bezbarwnego. Jest wielkości mniej więcej migdału i należy do kamieni niezwykle rzadkiej jakości. Pochodzi, podobnie jak słynniejszy od niego Koh-i-Noor, z legendarnych kopalni Golkondy w Indiach. Uzyskał cenę trzykrotnie wyższą od ceny, jaką zapłacono za niego na aukcji dwie dekady temu. Drugi rekord ustanowił niebieski diament w domu Sotheby’s. Jak powiedział po zakończeniu aukcji David Bennett, szef międzynarodowego działu biżuterii w Sotheby’s, „jest to nadzwyczajny kamień, o bardzo, bardzo mistycznym i głębokim błękicie”. Takie kamienie pochodzą z jednej tylko kopalni w Południowej Afryce, kopalni Cullinan należącej do firmy Petra Diamonds.
Także i w tym przypadku padł rekord ceny za karat diamentu błękitnego. Fachowcy obecni na obu aukcjach nie wahali się płacić trzykrotnie wyższych cen niż szacunkowe. Według Bennetta na środowej aukcji Sotheby’s pojawiły się najpiękniejsze kolorowe kamienie szlachetne od 20 lat. Para rubinowych kolczyków, o wartości szacowanej na 1,5-2,3 mln franków szwajcarskich, sprzedawana przez arystokratyczną rodzinę, została zakupiona przez prywatnego nabywcę z Azji za 3,5 mln USD. Sotheby’s sprzedał również bransoletkę roboty Cartiera z bardzo rzadkich pereł skrzydelnika wielkiego (Strombus gigas), emalii i brylantów, należącą do hiszpańskiej królowej Wiktorii Eugenii, babki obecnie panującego Juana Carlosa. Za historyczną bransoletkę, wycenioną na 797 tys. USD licytujący przez telefon nabywca zaoferował 3,47 mln USD.

Ratusz chce kupić nieruchomośc inwestycyjną

Miasto chwyta się fortelu, by odzyskać dług od znanego restauratora Adama Gesslera. Ratusz chce kupić na licytacji komorniczej nieruchomość inwestycyjną: żoliborski dom braci Gesslerów przy pl. Słonecznym, a potem drogo go sprzedać.  To będzie już druga licytacja nieruchomości. Jeśli nikt do niej nie przystąpi, komornik umorzy postępowanie, a wtedy Adam Gessler będzie znowu śmiał się nam w twarz – mówi Małgorzata Mazur, dyrektorka Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami w Śródmieściu. – Korzyści z wylicytowania domu będą niewielkie w stosunku do ogromnego długu pana Gesslera. Chodzi jednak o to, żeby wiedział, że miasto nie zrezygnuje z upominania się o swoje. Historia sporu Adama Gesslera z miastem jest długa i skomplikowana. „Gazeta” opisywała ją wiele razy. Dług wobec miasta powstał w prowadzonych przez niego restauracjach w obszernych pomieszczeniach na Rynku Starego Miasta. Już w 1992 r. wkrótce po podpisaniu umowy najmu zaczęły się problemy z płaceniem czynszu. W końcu sprawa trafiła do sądu, a ten orzekł eksmisję. Mimo to zadłużony restaurator prowadził lokale jeszcze przez kolejne 10 lat. Eksmisja odbyła się dopiero w 2007 r. Zadłużenie urzędnicy obliczali jeszcze w czerwcu na kwotę ponad 22,5 mln zł. Teraz podają, że to już ok. 27 mln zł (z odsetkami). Miastu udało się dotąd odzyskać tylko kilkadziesiąt tysięcy złotych. Bo oficjalnie słynny restaurator i celebryta nie ma nic. Tymczasem jest autorem programów telewizyjnych dla TVP1 i wraz z synami od roku prowadzi Hotel Francuski w Krakowie, a w Warszawie słynie z restauracji U Kucharzy i U Kucharek, a także z bistro Przekąski Zakąski i kawiarni Kręcimy Lody. Polską kuchnią podbija też Londyn. ZGN w Śródmieściu wynajął nawet firmę detektywistyczną, by sprawdziła, co do niego należy, ale detektywi nic nie znaleźli. Jedyny majątek, który udało się wykryć, to dwa mieszkania w znakomitej lokalizacji na pl. Słonecznym. Połowa każdego z mieszkań należy do Adama Gesslera, a połowa do Piotra Gesslera. Wierzyciele ścigają obu braci, choć większe długi ma Adam Gessler.

Inwestycja w chińską kolej dużych prędkości

Chińskie koleje zapowiedziały, że 20 grudnia zostanie otworzona najdłuższa na świecie linia kolei dużych prędkości. Trasa – o długości 2294 km – połączy Pekin z Kantonem. 15-składowy pociąg będzie jeździć z prędkością powyżej 300 km/h. Obecnie podróż klasycznym pociągiem na tej trasie zajmuje ponad 20 godzin. Przewoźnik przewiduje uruchomienie kilku rodzajów pociągów. Najszybszy z nich pokona trasę w 8 godz., a wolniejszy, zatrzymujący się po drodze na wielu stacjach – ma jechać nieco ponad 9 godz. Końcową stacją trasy jest Shenzhen (wolna strefa ekonomiczna) koło Kantonu. Chińczycy planują wydłużenie linii do Hongkongu. Prace mają zakończyć się w 2015 roku. Większość odcinków nowej trasy została oddana do eksploatacji we wrześniu tego roku. Jak oświadczył rzecznik przewoźnika, na wielu odcinkach odbywają się już regularne kursy, a na pozostałych trwają jazdy próbne. Trwają też prace wykończeniowe przy budowie peronów, a także odbywa się instalacja urządzeń obsługi pasażerów. Do obsługi nowej linii zbudowano bowiem od podstaw nowe dworce, a w Pekinie zmodernizowano cztery perony. Na razie nie podano informacji o cenach biletów na tej trasie, ale na podstawie dotychczasowych stawek można przypuszczać, że za przejazd drugą klasą na całej linii trzeba będzie zapłacić około 900 juanów (ok. 460 zł), a w pierwszej klasie – powyżej 1500 juanów (ok. 770 zł). Chiny już teraz mają najdłuższą na świecie sieć kolei dużych prędkości, która liczy ponad 10 tys. km. Na drugim miejscu jest Japonia – prawie 3 tys. km, a na trzecim Francja – ponad 2 tys. 600 km. Dla rządu chińskiego rozbudowana sieć kolei jest powodem do dumy, ale stanowi też kłopot. Jak obliczyli ekonomiści z Chińskiej Akademii Nauk, inwestycje te nigdy się nie zwrócą. Bilety są zbyt drogie dla przeciętnych obywateli, aby mogli na podróżować superekspresami. Podobna sytuacja jest z obiektami olimpijskimi, które stoją puste, a ich koszty eksploatacji są wyższe od ewentualnych opłat za użytkowanie. Budowa kolei, jak i realizacja innych gigantycznych projektów strukturalnych, np. autostrad lub wielkich regulacji wodnych są sposobem na podtrzymywanie koniunktury gospodarczej.

Cięcia w warszawskich dzielnicach

W przyszłym roku dzielnice zaczną tylko pojedyncze inwestycje. Pieniądze wysupłano na cztery nowe szkoły, które są niezbędne. Do rozdzielenia pomiędzy 18 dzielnic władze miasta zaplanowały 343,6 mln zł, czyli o 15 mln zł mniej niż w tym roku. Najwięcej pieniędzy bo 34 proc. pochłoną wydatki na oświatę. Budowy nowych szkół nie dało się po prostu wykreślić ze spisu inwestycji. Trzy nowe placówki zaczyna stawiać Białołęka (przy ulicach Hanki Ordonówny, Ceramicznej i Głębockiej), a jedną nową szkołę – Bemowo (ul. Zachodzącego Słońca). Szkoły to pierwsza pozycja w wydatkach Śródmieścia. W tym roku na remonty w placówkach oświatowych wydano tu najwięcej pieniędzy w porównaniu z innymi dzielnicami (blisko 12 mln zł). Taki poziom ma być też utrzymany w 2013 r. – Potrzeby są ogromne – mówi rzeczniczka Śródmieścia Urszula Majewska i dodaje: – Nie mamy już imponujących inwestycji. Dawno musieliśmy zrezygnować np. z parku Kazimierzowskiego [wybrana w konkursie koncepcja modernizacji zieleńca u podnóża skarpy wiślanej przy ul. Browarnej leży w szafie – przyp. red.]. Żeby obniżyć koszty, łączymy Ośrodek Pomocy Społecznej ze Śródmiejskim Ośrodkiem Opiekuńczym. O około 300 tys. zł zmniejszył się budżet Domu Kultury Śródmieście i bibliotek. W tej dzielnicy plany okroił też Zarząd Terenów Publicznych. – Zależy nam bardzo na remoncie parku Rydza-Śmigłego – mówi Renata Kaznowska, dyrektorka ZTP. – Ławki i murki oporowe są tam w fatalnym stanie. Musimy jednak zrezygnować z ich naprawy. Nie ma pieniędzy na remont ul. Solec ani na mur oporowy przy skwerze Wodiczki w pobliżu Muzeum Chopina przy Ordynackiej. Mur jest w złym w stanie, ale nie w katastrofalnym. Budżet mamy na podobnym poziomie co w tym roku, ale dlatego, że zaczęliśmy już drogie i skomplikowane projekty, jak wymiana nawierzchni na Starówce. Tyle instytucji i wspólnot mieszkaniowych jest w to zaangażowanych, że nie mogliśmy zrezygnować. Będziemy też modernizować Ogród Krasińskich, właśnie wprowadziliśmy tam wykonawcę.W innych dzielnicach też widać głównie inwestycje, które rozpoczęto już wcześniej. – W tym roku skończyliśmy budować przychodnię, na dniach oddajemy ponad 100 mieszkań komunalnych, ale nie przystępujemy do nowych inwestycji – przyznaje Mikołaj Foks, rzecznik urzędu we Włochach. To samo na Pradze-Południe i na Mokotowie. – Sukcesem jest to, że mimo ogromnych cięć w 2013 r. będziemy kontynuować m.in. budowę Domu Kultury „Kadr” na Służewcu, trzeciego odcinka al. KEN i przedszkola przy Bełskiej – wylicza rzecznik Mokotowa Jacek Dzierżanowski. – Zrezygnowaliśmy już m.in. z naszej głównej imprezy, czyli Mokotowskiego Pożegnania Lata. Zapadła też decyzja o połączeniu m.in. wydziałów kultury i sportu. Urzędnicy zmniejszyli liczbę biur. – Zrezygnowaliśmy z lokalu przy al. Niepodległości. Kładziemy też nacisk na windykację zaległych podatków i innych należności – podkreśla Dzierżanowski.

Rosja planuje inwestycje na wschodzie

Rząd Rosji rozważa realizację serii wielkich projektów inwestycyjnych na rosyjskim Dalekim Wschodzie, w tym modernizację kolei transsyberyjskiej. Mają one łącznie kosztować w przeliczeniu 125 mld euro – poinformował we wtorek dziennik „Wiedomosti” Według gazety ministerstwo rozwoju Dalekiego Wschodu, nowy resort utworzony po powrocie w maju Władimira Putina na urząd prezydenta, opracowało listę 92 projektów infrastrukturalnych, o których dyskutować ma rząd premiera Dmitrija Miedwiediewa. Całkowity koszt inwestycji to równowartość prawie 125 mld euro i kwota ta nie pochodzi jedynie z budżetu – poinformowało „Wiedomosti” źródło ministerialne. Rosyjskie władze wyznaczyły sobie jako priorytet rozwój gigantycznych obszarów na Dalekim Wschodzie, gdzie poradziecka struktura niszczeje, region popada w izolację, wyludnia się, a z centralną Rosją związany jest jedynie Kraj Chabarowski – poprzez Kolej Transsyberyjską. Do prawie 90 procent dalekowschodnich terenów można dotrzeć tylko drogą powietrzną.
Wśród prawie setki projektów 35 dotyczy infrastruktury, w tym najbardziej kosztowanej rekonstrukcji linii kolejowej Bajkał-Amur (BAM) na Syberii (ponad 25 mld euro). Zmodernizowana ma być też Kolej Transsyberyjska i jej połączenie z transkoreańskimi trasami kolejowymi. Około 30 projektów dotyczy przemysłu energetycznego – m.in. dwóch hydroelektrowni na Sachalinie i na Kamczatce oraz elektrowni węglowej w Kraju Nadmorskim – a 20 związanych jest z eksploatacją surowców naturalnych, zwłaszcza złota. „Lista ministerstwa (…) została opracowana zgodnie z następującą logiką: projekt jest interesujący z politycznego punktu widzenia i trzeba na to wydać ogromne sumy. Nie jest tu brana pod uwagę racjonalność z punktu widzenia ekonomicznego” – skrytykował zamierzenia rządowe w wypowiedzi dla „Wiedomosti” niepodany z nazwiska pracownik jednego z resortów gospodarczych.

Grecja i rynek nieruchomości w USA w centrum uwagi

Tydzień na rynkach finansowych rozpoczął się od bardzo mocnego odreagowania spadków na Wall Street z poprzednich tygodni, co nie pozostało bez wpływu na inne rynki. Rynkom nie przeszkadzały niepokojące informacje – ani problemy z uzyskaniem kompromisu ws. Grecji, ani obniżka francuskiego ratingu. Dziś odbędzie się specjalnie spotkanie euro grupy. Ponadto w USA dane z rynku nieruchomości, zaś w Polsce dane o produkcji. O bardzo realnej perspektywie obniżenia francuskiego ratingu przez kolejne agencje (na początku roku zrobiła to S&P) pisaliśmy od dawna. Francuska gospodarka jest na pograniczu recesji, a to sprawia, że jej finanse publiczne nie wyglądają aż tak dobrze, by mogła ona bez ryzyka kredytować inne kraje strefy – a to właśnie te ryzyka przesądziły o obniżeniu ratingu. Agencja daje też do zrozumienia, iż ze względu na sztywność rynku pracy Francja systematycznie traci konkurencyjność. Wydaje się, iż strata AAA od Fitch jest już tylko kwestią czasu, choć ma to w sumie drugorzędne znaczenie. Wiele instytucji mających ograniczenia inwestycyjne (np. tylko do AAA) musi kierować się dominującym ratingiem, zatem zmiana oceny Moody’s oznacza, iż Francja jest teraz oceniana na Aa1/AA+. Reakcja rynku była jak na razie bardzo umiarkowana. Obniżka może mieć jednak długoterminowe konsekwencje – w ostatnim czasie dług bezpiecznych krajów strefy przyciągnął sporo kapitału, co widać w niskiej premii od francuskiego długu. Jeśli część instytucji będzie pozbywać się francuskiego długu, sytuacja Paryża skomplikuje się, ale co więcej obawy o stabilność strefy euro ponownie wzrosną. Dziś odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie euro grupy ws. Grecji. Perspektywy dla porozumienia nie wyglądają najlepiej. Kraje finansujące pomoc chcą uniknąć przekazania swoim wyborcom, iż właśnie stracili pieniądze na pomocy dla Grecji. Może być to jednak nieuniknione – MFW naciska mocno na trwałe rozwiązanie dla tego kraju, a takie wymuszałoby właśnie zdecydowaną redukcję greckiego długu. Z kolei Trojka zaproponowała, aby pod jej nadzorem obniżyć zatrudnienie w greckiej administracji o 20 tys. osób. Grecy do razu sprzeciwili się takim rozwiązaniom, trudno też nie odnieść wrażenia, że te niekonsultowane propozycje nie budują klimatu porozumienia. Niewykluczone, iż wypracowanie rozwiązania przedłuży się, co mogłoby zaowocować nerwowością na rynku. Oczekujemy jednak, iż porozumienie będzie, oferując rynkom złudny spokój. Bez głębokiej restrukturyzacji problem greckiego długu szybko powróci. Dane z polskiej gospodarki nadal nie napawają optymizmem. W październiku zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było na takim poziomie jak rok temu. To dane zgodne z naszą prognozą i nieco lepsze od konsensusu rynkowego, co nie znaczy, że dobre. Po wyeliminowaniu wahań sezonowych zatrudnienie spadało trzeci kolejny miesiąc i siódmy z ostatnich dziewięciu. Minimalnie lepsze od naszej prognozy były dane o wynagrodzeniach (2,8% wobec naszej prognozy 2,4%), ale nie zmienia to oceny sytuacji na rynku pracy – nadal pozostaje ona trudna. Dane nie miały większego wpływu na notowania złotego, który wczoraj zyskiwał pod wpływem poprawy nastrojów na rynkach globalnych. Dziś poznamy dane o produkcji przemysłowej. Nasza prognoza przewiduje wzrost produkcji o 2,3% w skali roku, jednak wyłącznie dzięki większej liczbie dni roboczych.

Nieruchomości inwestycyjne rozkręcą gospodarkę

Amerykańska demografia zapowiada nowy boom na rynku nieruchomości inwestycyjnych: domόw za oceanem. Trudno o lepszą wiadomość dla perspektyw światowej gospodarki. Czasy, kiedy kondycja amerykańskiego rynku nieruchomości ciążyła na wynikach największej gospodarki świata to prehistoria. Teraz specjaliści oceniają, ze już w tym roku budownictwo mieszkaniowe będzie mieć pozytywny wpływ na wysokość PKB. “Poprawa koniunktury w sektorze deweloperskim ze wszystkimi jej skutkami podniesie w przyszłym roku dynamikę PKB o 1 punkt proc., i to w czasie, gdy inne motory wzrostu, jak na przykład eksport, zwalniają” – napisał w raporcie Joe Lavogna, głόwny ekonomista Deutsche Banku na USA. Zdaniem specjalistów to dopiero początek. Jak przewiduje bank Goldman Sachs, w 2016 r. ruszy budowa 1,5 mln domόw, o połowę więcej niż w 2013 r. Skąd to nagłe ozdrowienie? Wszystko tlumaczy demografia. Zdaniem Goldman Sachs liczba budόw domόw podąży za rosnącą liczbą osόb zakładających własne gospodarstwa domowe. “Liczba powstających gospodarstw załamała się w czasie kryzysu, jednak w najbliższych latach będzie systematycznie rosnąć. To dlatego, ze młodzi mają wreszcie możliwość wyprowadzić się od rodziców, a imigranci mają większe szansę na znalezienie pracy” – wynika z raportu ekonomistόw Goldman Sachs.

Debata o emeryturach

Były wiceminister rządu Tuska uważa, że to, co władza robi w systemie emerytur to „coś w rodzaju bomby”, która tworzy nowy dług publiczny. Dlatego też eksperci radzą Polakom, by sami zaczęli odkładać na starość. Prezes BCC Marek Goliszewski powiedział podczas poniedziałkowej debaty poświęconej systemowi emerytalnemu, że nie należy robić dalszych manewrów z OFE. Manewr z OFE pozbawił funduszy 14 mld zł. Podreperował trochę budżet państwa, ale spowodował ukryty dług w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS). Sam fundusz w perspektywie pięcioletniej będzie zadłużony z tego i innych tytułów na 380 mld zł. To tyle, ile Polska dostanie z Unii Europejskiej w funduszach europejskich – powiedział Goliszewski. Dodał, że przyszłe emerytury nie powinny opierać się wyłącznie na ZUS. Nie należy opierać się tylko na ZUS, który gwarantuje nam 1800 zł emerytury”, ale na trzech filarach, co zagwarantuje „około 4 tys. zł emerytury – podkreślił. Dodał też, że aby polski system emerytalny zreformować, należy zlikwidować tzw. emerytury mundurowe. Niech ludzie dobrze zarabiają, ale wszystkie przywileje generują olbrzymie straty dla budżetu państwa. Ten system emerytur mundurowych kosztuje nas 20 mld zł. To jest niedopuszczalne i musi zostać zmienione, bo będziemy płakać jak Grecy – podkreślił. Goliszewski stwierdził też, że dodatkowe fundusze umożliwiające odkładanie pieniędzy na emeryturę nie są odpowiednio rozpromowane wśród społeczeństwa. Ludzie o tym nie wiedzą, że można to robić (…), że warto tam oszczędzać, bo ich zyskowność jest o wiele większa niż ZUS – ocenił. Główny ekonomista BCC Stanisław Gomułka powiedział natomiast, że deficyt w FUS wynosi obecnie około 60 mld zł i będzie narastał w najbliższych latach. Do roku 2017 będziemy mieli jego wzrost o około 20 mld zł. Pomimo tych wszystkich zmian w systemie emerytalnym, sytuacja w pierwszym filarze pogarsza się – podkreślił. W jego opinii przejęcie części składki do OFE przez budżet państwa było niekorzystną inicjatywą. Zamiast przesyłać część składki do OFE, budżet przejął tę część na wydatki bieżące. To jest de facto zmniejszenie dopływu środków do systemu emerytalnego – stwierdził.
Dodał, że przesunięcie tych środków z OFE do subkont w ZUS to tworzenie nowego długu. (…) tam mamy tylko zobowiązania, które przyszłe rządy powinny spełnić. Jednym słowem tworzymy tam nowy dług publiczny – stwierdził. Gomułka podliczył, że nowe zobowiązania to już niemal 20 mld zł. Według oficjalnego dokumentu rządu nowe zobowiązania do roku 2020 urosną do około 220 mld zł. Według mojego szacunku okazuje się, że nowy dług publiczny w ZUS na tych nowych kontach sięgnie 28 proc. PKB. To będzie dług, który nie będzie występował nigdzie w statystykach (…). Mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju pewnej bomby – mówił.
Były pełnomocnik rządu ds. reformy zabezpieczenia społecznego Ewa Lewicka oceniła, że przed Polską jeszcze długa droga w reformowaniu systemu emerytalnego. Jesteśmy w 1/3 dystansu, który nam pozostał do fazy, w której będziemy mogli powiedzieć: skończyliśmy – wskazała. W jej opinii przywileje emerytalne są przeszkodą leżącą na drodze do uporządkowania systemu emerytalnego. Podała wyliczenia ekspertów BCC i PKPP Lewiatan, że w pierwszym roku po uporządkowaniu emerytur górniczych można by uzyskać 0,5 mld zł oszczędności. W czwartym roku już 2,5 mld zł, a w ósmym 4 mld zł (…), to są duże kwoty – powiedziała. Rok 2013 powinien być wykorzystany na oszczędzanie i na dokończenie reformy emerytalnej, a nie odwracanie się od niej – podkreśliła.

Przepisy nieruchomości inwestycyjnych

Odwrócona hipoteka w Polsce wciąż jest w powijakach. Główną przyczyną jest brak przepisów, które regulowałyby ten sposób działania na rynku nieruchomości inwestycyjnych. Na świecie stosuje się dwa modele pozyskiwania pieniędzy przez osoby starsze posiadające nieruchomość: sprzedażowy w postaci renty dożywotniej i kredytowy, czyli jako odwrócony kredyt hipoteczny oferowany przez banki. W większości krajów te dwa rozwiązania występują równolegle. Największym rynkiem, którego wartość stanowi aż 61 proc. europejskiego sektora odwróconej hipoteki, jest Wielka Brytania. W tym kraju zarówno umowy bazujące na pożyczce (od 2004 r.), jak i na sprzedaży (od 2007 r.) są regulowane (licencjonowanie i nadzór) przez tamtejszą Komisję Nadzoru Finansowego. Drugim krajem Starego Kontynentu, w którym emeryci często korzystają z odwróconej hipoteki jest Hiszpania, gdzie dominuje forma pożyczkowa. Poza Europą najbardziej rozwiniętym rynkiem są Stany Zjednoczone. Najbardziej popularnym, obejmującym 90 proc. umów i mającym gwarancje państwa, jest tam program HECM (Home Equity Conversion Mortgage). Administruje nim Amerykański Departament Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. Prace nad polską wersją ustawy trwają już prawie cztery lata. Ma obejmować zarówno regulacje dotyczące odwróconego kredytu hipotecznego, dożywocia, jak i renty dożywotniej. Projekt zakłada m.in., że fundusze hipoteczne będą podlegać nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego i mają prowadzić działalność tylko po wydaniu zezwolenia. Możliwość taką otrzymałyby firmy działające w formie spółki akcyjnej lub spółki z ograniczoną odpowiedzialnością z minimalnym kapitałem 50 tys.  EUR. Ustawa ma także zapewnić osobom starszym prawo do dożywotniego użytkowania mieszkań, których własność postanowiły przenieść na instytucję świadczącą rentę dożywotnią bądź dożywocie. Wciąż jednak nie wiadomo, kiedy ustawa ma szanse wejść w życie, a tymczasem obecny stan prawny stwarza zagrożenia dla osób, które chciałyby skorzystać z dostępnej na rynku oferty. — Brakuje uregulowania prawnego, z wyjątkiem renty dożywotniej, dla tego rodzaju produktów. Firmy oferujące odwróconą hipotekę mogą dysponować niewystarczającym kapitałem, ponieważ nie jest on przez nikogo kontrolowany. Możliwa jest eksmisja, jeżeli senior nie spełni wszystkich, nie zawsze precyzyjnych, wymagań zawartych w umowie o rentę dożywotnią. Ponadto firma oferująca odwróconą hipotekę może zniknąć z rynku, nie zostawiając następcy prawnego, a to tylko niektóre z potencjalnych zagrożeń — wylicza Bolesław Meluch, doradca zarządu Związku Banków Polskich. Fundusze hipoteczne w Polsce oferują rentę dożywotnią w oparciu o artykuły kodeksu cywilnego. Podpisują umowy z klientami zgodnie z zapisami o rencie dożywotniej (art. 903-906) bądź dożywociu (art. 908).

Rynek nieruchomości sprzyja wzrostom

Podczas dzisiejszej sesji silny popyt na akcje utrzymywał się od samego początku. Po wysokim otwarciu udało się nawet jeszcze zwiększyć zyski i zakończyć notowania na poziomie dziennego maksimum. Bycze nastroje inwestorzy zawdzięczali głównie dobrym danym z rynku nieruchomości oraz zapowiedziom polityków wskazującym, że rozwiązanie problemu fiscal cliff powinno nastąpić jeszcze przed świętami. Ostatecznie indeksy giełd amerykańskich zakończyły dziś notowania na następujących poziomach: S&P500 – 1386,89 pkt. (+1,99%), Nasdaq – 2916,07 pkt. (+2,21%) oraz DJIA – 12795,96 pkt. (+1,65%). Czynnikiem mocno wspierającym inwestorów były dane z rynku nieruchomości w USA. Sprzedaż domów na rynku wtórnym była nieznacznie wyższa od prognozowanej (4,79 mln w stosunku do 4,75 mln), jednak bardzo pozytywnie zaskoczył indeks rynku nieruchomośći NAHB. Jego wartość (46 pkt.) znacząco przekroczyła oczekiwania (41 pkt.) i jednocześnie jest najwyższym odczytem od maja 2006 r. Indeks ten silnie zwyżkuje już od ponad roku potwierdzając poprawę w tym segmencie gospodarki. W związku z powyższym bardzo dobrze zachowywały się dziś akcje spółek z branży budowlanej, które zyskiwały nawet po kilka procent. Pozytywnie wyróżniały się też walory Apple, które podrożały o ponad 7%. Mimo to kurs jest ponad 20% poniżej swoich historycznych szczytów z tego roku. Prawie 3% zyskał z kolei Citigroup po zapowiedzi zwolnienia 300 pracowników jeszcze w tym roku. Liderem wzrostów w indeksie S&P500 była spółka Tyson Foods, która po publikacji wyników przekraczających konsensus rynkowy podrożała o ponad 10%. Zwyżkom na rynku akcji towarzyszyły natomiast spadki cen obligacji. W efekcie rentowność 10-letnich papierów wzrosła do 1,61% z 1,57% w piątek. Dane makro wspierały notowania miedzi, które wzrosły o ponad 2%, a kontynuacja napięć na Bliskim Wschodzie wywindował notowania ropy o prawie 3% w górę. Zyskiwały także ceny złota i srebra, a wśród nielicznych surowców, które dziś taniały, znalazły się bawełna i gaz.

Bankowość w komórce dla firm

ING Bank Śląski oraz Millennium wprowadzają aplikacje bankowości mobilnej dla firm. Kończą testy i od grudnia wystartują z nową usługą ING Bank Śląski i bank Millennium jako pierwsze banki na rynku wprowadzają aplikację bankowości mobilnej dla firm. W ING Banku Śląskim od 19 listopada zaczął się pilotaż usługi, ale jak zapewniają przedstawiciele banku będzie on bardzo krótki i od grudnia usługa będzie w pełni dostępna. Na początek będzie ona działać w systemie Android oraz iOS. Z usługi mogą korzystać firmy z pełną rachunkowością, także te największe. ING obsługuje 29 tys. klientów korporacyjnych, w sumie 70 tys. użytkowników. – Liczymy na to, że co najmniej 10 tys. użytkowników w ciągu roku skorzysta z tej usługi. To plan minimum – mówi Michał Bolesławski, wiceprezes ING Banku Śląskiego, odpowiedzialny za bankowość korporacyjną.Wśród funkcjonalności dostępnych w aplikacji jest m.in. możliwość wprowadzenia i wysłania przelewu wewnętrznego lub krajowego do zdefiniowanego odbiorcy, podpisanie i wysłanie wielu zleceń jednocześnie, a także tzw. paczek zleceń. Możliwe jest realizowanie przelewów wymagających wielostopniowej autoryzacji. Michał Bolesławski poinformował także, że bank co 2 miesiące będzie wprowadzał testowo nowości w segmencie korporacyjnym i w zależności od tego jak zostaną przyjęte, będzie decydował o ich pełnym wprowadzeniu do oferty. Będą to również produkty niebankowe, jak ubezpieczenie majątkowe aktywów, które są zabezpieczeniem kredytów udzielanych przez bank. Aplikację mobilną umożliwiającą klientom korporacyjnym pełną obsługę rachunków firmowych wprowadza także  Millennium.
– Mamy blisko 75 tysięcy klientów biznesowych, z czego zdecydowana większość korzysta już z kont internetowych. Potencjał jest więc ogromny. Wierzę, że 80 proc. z nich aktywuje nową usługę i będzie korzystało z banku w telefonie – mówi Ricardo Campos, dyrektor departamentu bankowości elektronicznej Millennium. System daje m.in. możliwość zdalnego przeglądania, autoryzacji oraz wysyłania zleceń płatniczych, a także inicjowanie przelewów krajowych i wewnętrznych między rachunkami firmy. Aplikacja działa w systemie Android oraz iOS. Pierwsi klienci testują już nowy system. Pełne wdrożenie oraz możliwość pobrania gotowej aplikacji będzie możliwe w grudniu.

Opłacalne inwestycje i trudne decyzje

Nie wiadomo kiedy w naszym życiu pojawia się czasami okazja, z której korzystamy, ponieważ ma być ona bardzo opłacalna i warta inwestycji. W ten sposób na przykład inwestujemy swoje oszczędności w biznes, który ma być biznesem naszego życia lub likujemy pieniądze w banku, który zachęca nas wysokim oprocentowaniem na lokacie. Jednak często, jak wspomina adwokat Kraków sprawy gospodarcze, taki interes czy szansa może okazać się bardzo zgubny. Na czym polega problem? Otóż niestety czasami may do czynienia z bankami, które nie dotrzymują umów, małym druczkiem wpisują zasady odstąpienia od wypłaty odsetek lub zerwanie umowy ze stratą dla klienta, gdy ten nagle będzie chciał zerwać lokatę, nie wspominając już o bankach, które zwyczajnie żerują na takich klientach, oszukując ich i okradając. Często słyszymy także o sytuacjach, w których zgłaszają się do potencjalnych inwestorów osoby, które przedstawiają świetny biznesplan z wyliczeniem zysków, jakie osoba może zyskać po zainwestowaniu w udziały jakiś pieniędzy. Odbiorcy takich propozycji, zachęceni często inwestycją, która ma się okazać biznesem ich życia decyduje się wpłacenie zaliczki potwierdzającej wykup udziałów, po czym okazuje się, że ich pieniądze po prostu gdzieś przepadły. Jak twierdzi adwokat Kraków sprawy gospodarcze nie rzadko powiązane jest to z przestępstwem fałszowania dokumentów, które dla osób niewtajemniczonych wyglądają na prawdziwe, na przykład zarejestrowanie działalności w krajowym rejestrze czy potwierdzenia dotyczące dofinansowań, jakie rzekomo osoba zakładająca firmę ma otrzymać po przedstawieniu biznes planu i wpłaceniu części kwoty przeznaczonej na inwestycję. Niestety jak widać po ilości oskarżeń, jakie wpływają do sądów ze strony poszkodowanych nie jesteśmy zbyt ostrożni w podejmowaniu tak kluczowych decyzji, co może okazać się błędem życia, za który zapłacimy oszczędnościami zbieranymi przez wiele lat.

Ponad 30 mln zł na inwestycje w projekcie

Ponad 451 mln zł dochodów planują uzyskać w przyszłym  roku władze Gorzowa Wielkopolskiego. Wydatki mają wynieść ponad 440 mln – wynika z projektu budżetu miasta na 2013 rok. Ponad trzydzieści mln zł ma trafić na inwestycje, związane głównie z poprawą infrastruktury drogowej. Najważniejsze z nich dotyczą przebudowy ul. Kostrzyńskiej, Kobylogórskiej, Dobrej, Marcinkowskiego. Miasto chce też przeznaczyć pieniądze na przebudowę parkingów przy szpitalu wojewódzkim, termomodernizację szkół, nowe zatoki parkingowe oraz przebudowę chodników. W projekcie zapisano także wydatki na oświatę w wysokości ponad 170 mln zł, 75 mln na pomoc społeczną, 13 mln na kulturę i ponad siedem mln na sport – podała wiceprezydent Alina Nowak.
Władze miasta szacują, że uzyskają dochody majątkowe na poziomie dziewiętnastu mln zł, głównie ze sprzedaży gruntów, nieruchomości oraz lokali mieszkalnych i niemieszkalnych. Władze miasta podkreśliły, że nie ma planów związanych ze wzrostem zatrudnienia i podwyżkami w administracji. „W funkcjonowaniu magistratu staramy się racjonalizować wydatki, w taki sposób, aby nie pogorszyła się jakość w obsłudze mieszkańców” – podkreślił sekretarz miasta Jacek Jeremicz. W nowym roku planowana jest nadwyżka budżetowa w kwocie 11,4 mln zł, która zostanie przeznaczona na spłatę zobowiązań z tytułu zaciągniętych kredytów i pożyczki. Miasto planuje zaciągnąć kredyt na spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań. Radni będą dyskutować nad projektem budżetu 19 grudnia br. podczas sesji budżetowej.

Inwestycja w przyszłość

Czy inwestycje alternatywne to dobra metoda na pozyskanie kapitału na emeryturę? Eksperci Wealth Solutions, przekonują, że tak. Starzenie się społeczeństwa stanowi duże wyzwanie dla systemów emerytalnych we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Zgodnie ze sprawozdaniem Komisji Europejskiej „Biała Księga. Plan na rzecz adekwatnych, bezpiecznych i stabilnych emerytur”, do 2060 r. długość życia mężczyzn wydłuży się o 7,9 roku, a kobiet o 6,5 roku, w porównaniu z 2010 r. W konsekwencji oznacza to, że co trzeci obywatel UE będzie miał 65 lat lub więcej. Jak podkreślają eksperci publiczne systemy emerytalne nie będą w stanie zapewnić świadczeń na wystarczającym poziomie, dlatego niezbędne jest dodatkowe oszczędzanie. W Polsce powstały dobrowolne możliwości oszczędzania na prywatną emeryturę, tzw. III filar. W jego ramach możemy skorzystać z IKE (indywidualne konto emerytalne) lub IKZE (indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego). To zinstytucjonalizowana forma oszczędzenia na emeryturę. Jej zaletą jest to, że możemy skorzystać z ulg podatkowych. Oprócz niej, każdy może próbować zbudować kapitał emerytalny w dowolny sposób. W tej roli mogą sprawdzić się inwestycje we wszelkiego rodzaju przedmioty kolekcjonerskie takie jak dzieła sztuki, czy ekskluzywne alkohole. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, są one zwolnione z podatku od zysków, jeżeli sprzedaż danego przedmiotu nastąpi minimum po sześciu miesiącach od dnia zakupu.
Jak przekonuje Wealth Solutions, instytucja finansowa zajmująca się zarządzaniem inwestycjami alternatywnymi, rynki sztuki, drogich alkoholi i wszelkiego rodzaju przedmiotów kolekcjonerskich zachowują dużą niezależność od rynków finansowych. Gdy w połowie września 2008 r. świat obiegła wiadomość o upadłości Lehman Brothers w londyńskim domu aukcyjnym Sotheby’s, prace Damiena Hirsta sprzedano za kwotę 198 mln dolarów. Był to rekord, jeśli chodzi o sumę, jaką osiągnięto kiedykolwiek za prace jednego artysty na jednej aukcji. Dobrym przykładem może też być sytuacja z 2011 r., który minął pod znakiem zaostrzania się kryzysu zadłużenia

Spadek cen nieruchomości inwestycyjnych

W Łodzi przez pięć lat mieszkania na rynku wtórnym potaniały o 18,1 proc., to największy w kraju spadek cen lokali używanych – wynika z danych analityków rynku nieruchomości. W ostatnich pięciu latach spadki cen mieszkań zanotowano we wszystkich dużych miastach: w Szczecinie – o 17,7 proc., Krakowie – o 17,6 proc., we Wrocławiu – o 15,2 proc., w Poznaniu – o 14,5 proc., w Bydgoszczy – o 13,7 proc., Warszawie – o 12,9 proc., w Gdańsku – o 10,6 proc. i Lublinie – o 8,2 proc. „Od początku naszych notowań, czyli od jesieni 2007 roku średni spadek cen we wszystkich badanych miastach wyniósł 13,9 proc. Najmniejszą różnicą między obecnymi cenami mieszkań, a tymi sprzed nieco ponad pięciu lat, może się poszczycić stolica woj. śląskiego” – powiedział PAP główny analityk serwisu Domy.pl Marcin Drogomirecki. Najmniej – jak wynika z Indeksu Cen Mieszkań (ICM) serwisu nieruchomości Domy.pl – potaniały mieszkania w Katowicach – o 1,7 proc. Analityk dodał, że to efekt m.in. tego, że w Katowicach nie brakowało mieszkań do zakupu więc ich ceny nie rosły tak gwałtowanie, jak w pozostałych ośrodkach, więc i mocno nie spadły. ICM obliczany jest na podstawie średnich cen ofertowych lokali na rynku wtórnym w dziesięciu największych miastach Polski. Według serwisu nieruchomości Szybko.pl ofertowe ceny mieszań używanych w październiku wyniosły: w Warszawie – 7,6 tys. zł za m kw., Krakowie – 6,6 tys. zł za m kw., we Wrocławiu – 5,7 tys. zł za m kw., w Łodzi 3,7 tys. zł za m kw., w Gdańsku – 5,3 tys. zł za m kw., w Poznaniu – 5,1 tys. zł za m kw., w Lublinie – 4,7 tys. zł za m kw., w Szczecinie – 4,1 tys. zł za m kw., w Katowicach 3,6 tys. zł za m kw.

Inwestycje Google’a

Google to firma znana głównie ze swojej wyszukiwarki internetowej. Liczba użytkowników tego produktu liczona jest w miliardach, ale liczbami tej skali operować będziemy również w odniesieniu do inwestycji korporacji z Mountain View w odnawialne źródła energii. Jak donosi serwis GigaOm, wyszukiwarkowy gigant zainwestował ostatnio 75 milionów dolarów w farmę wiatrową w stanie Iowa. Tym samym łączna wartość wszystkich nakładów w czystą energię zbliżyła się do działającej na wyobraźnię granicy miliarda dolarów. Suma inwestycji Google w przedsięwzięcia energetyczne oparte o odnawialne źródła energii wynosi obecnie 990 milionów dolarów.  Najnowsza inwestycja, farma Rippey Wind w Greene County w stanie Iowa, wyposażona jest jak na razie w 20 turbin wiatrowych, generujących łącznie moc rzędu 50 MW, co pozwoliłoby zasilać około 15 tysięcy gospodarstw domowych. Moc wytworzona przez najnowszą farmę wiatrową Google zostanie zakupiona przez lokalnego dystrybutora energii – Central Iowa Power Cooperative. Oczywiście Google nie tworzy farm wyłącznie po to, aby sprzedawać energię lokalnym dystrybutorom. W Stanie Iowa, a dokładnie w Council Bluffs znajduje się centrum danych należące do Google. Tego typu instalacje wymagają odpowiednio dużych nakładów energetycznych. Korporacja z Mountain View ma podpisaną umowę na mocy której zobowiązała się do zakupu 114 MW energii pochodzącej właśnie z farm wiatrowych – energia ta ma zasilić wspomniane centrum danych. W takiej sytuacji nakłady Google’a w czystą energię nie dziwią. Tworzenie przedsięwzięć, w których mamy gwarantowany zbyt, bo sami będziemy konsumentami produkowanego dobra to jedna z bezpieczniejszych metod uzyskania zwrotu z inwestycji.