Tereny poprzemysłowe w miastach – tzw. brownfield’s zyskują na znaczeniu. Świadczy o tym coraz więcej udanych i realizowanych obecnie projektów rewitalizacji starych budynków pofabrycznych. Tego typu nieruchomości – zwłaszcza w centrach miast – mogą być łakomym kąskiem dla inwestorów.
Z dawnych fabryk rodzą się centra handlowe, biurowce czy lofty. Wystarczy wspomnieć, obecnie realizowany, warszawski projekt Dzielna 60, gdzie na potrzeby biurowe dostosowano dawne budynki fabryczne na warszawskim Muranowie. Inny przykład, to choćby Lofty u Scheiblera w Łodzi.
Coraz więcej terenów, które można nazwać poprzemysłowymi uwalniają w miastach koleje – które w pierwszym półroczu zawarły umowy sprzedaży zbędnych nieruchomości o wartości 46,4 mln zł, czyli o prawie 11 proc. więcej niż rok temu. Zarząd PKP szacuje, że w całym roku spółka uzyska 236 mln zł z tego tytułu, wobec 203 mln zł w 2013 roku.
Inną instytucją, która uwalnia tereny inwestycyjne, jest m.in. Agencja Mienia Wojskowego – sprzedająca choćby działki w centrum Wrocławia – na Kępie Mieszczańskiej. Pozostając we Wrocławiu – można wspomnieć o Hutmenie, który dysponuje 20 hektarami terenów inwestycyjnych. Podobne przykłady można mnożyć, przytaczając lokalizacje w wielu dużych miastach – działki stoczniowe w Gdańsku, Dworzec Świebodzki we Wrocławiu, czy Wolne Tory w Poznaniu.
Urbaniści i eksperci wskazują, że wykorzystanie terenów poprzemysłowych może uchronić nas przed zbytnim rozlewaniem się miast na obrzeża. By wskazać takie projekty – warto wspomnieć choćby o Promenadach Wrocławskich – Vantage Development. Inwestycja – osiedle mieszkaniowe i kompleks biurowy wypełnia sporą „dziurę’ w samym centrum miasta po dawnych Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego.
Ceny tego typu nieruchomości są mocno zróżnicowane. Kluczowa oczywiście pozostaje lokalizacja, ale bardzo istotne z punktu widzenia inwestorów są też ewentualne nakłady, jakie musieliby ponieść na oczyszczenie terenu, rewitalizację itp. Liczy się oczywiście uzbrojenie oraz kwestia zagospodarowania przestrzennego. Najbardziej atrakcyjne tereny poprzemysłowe wycenia się tak, jak grunty budowlane w centrach miast, na kilkaset złotych od metra kwadratowego.
Przykład to wystawiona na sprzedaż za 35 mln zł (do sprzedaży jednak nie doszło) była fabryka Zelmer w centrum Rzeszowa – 10 ha w dobrej, miejskiej lokalizacji w odległości ok. 1,4 km od Rynku, ok. 1,7 km od dworca PKP i PKS. Cena w 2011 roku wynosiła 350 zł/mkw. Inny przykład – Invest Komfort, deweloper z Gdańska, kupił w tym roku od PKP 5,5 ha gruntów po dawnym dworcu kolejowym Kłodno. Wartość transakcji wyniosła 26,5 mln zł, czyli po 470 zł/ mkw. W Warszawie za tereny przemysłowe na sprzedaż na Targówku oferenci oczekują przeciętnie 300 – 400 zł od metra. Wartość gruntów oczywiście podnosi możliwość zabudowy mieszkaniowej.
O wykorzystanie terenów poprzemysłowych coraz częściej zabiegają samorządy, podejmując bardzo aktywne działania w zakresie nie tylko uzbrojenia czy wyburzenia budynków fabrycznych, ale też przygotowania koncepcji zagospodarowania itp. Przykład to choćby teren po dawnej fabryce drutu w Gliwicach, który pod nazwą „Nowe Gliwice” ma pełnić rolę miejsko – twórczą.
W miastach deweloperzy poszukują obecnie każdego rodzaju gruntów w dobrych lokalizacjach, nadających się pod zabudowę. Szacuje się, że na same zakupy w tym roku wydadzą nawet 2 mld zł. Tereny poprzemysłowe, zwłaszcza w dobrych wielkomiejskich lokalizacjach, stanowią bardzo dobrą alternatywę wobec gruntów budowlanych, których coraz częściej w dobrych lokalizacjach po prostu brakuje.
MM/ komercja 24