Zadłużony płatnik zalega ZUS-owi średnio już 31,4 tysięcy złotych

zus-skladkiZUS podaje, że na koniec pierwszego półrocza 2024 roku średnie zadłużenie aktywnych płatników wyniosło 31,4 tys. zł. To o 18,5% więcej niż rok wcześniej. Rekordzista ma jednak aż 818,8 mln zł niezapłaconych składek. Eksperci komentujący te dane zwracają uwagę na słabą egzekucję zadłużenia, a także na wysokość składek. Stanowią one zbyt duże obciążenie dla firm, zwłaszcza tych jednoosobowych. Do tego nie spodziewają się poprawy w tym zakresie. Mówią wręcz, że sytuacja może się pogarszać.

Jak informuje Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), według stanu na 30 czerwca 2024 roku, średnie zadłużenie aktywnych płatników wyniosło 31,4 tys. zł. To o 18,5% więcej niż rok wcześniej, kiedy odnotowano 26,5 tys. zł. Wzrost może wskazywać na to, że firmy mają coraz większe problemy z płaceniem tego typu zobowiązań.

– Płatnicy mają często z tym problemy. To efekt spowolnienia gospodarczego, widocznego w niektórych branżach, ale także tego, że obciążenia podatkowe i parapodatkowe w Polsce są już naprawdę wysokie. Szczególnie kosztowne pod tym względem jest zatrudnianie na umowę o pracę – wskazuje dr Anna Wojciechowska z Solveo Advisory i ekspertka BCC.

Z kolei radca prawny Aldona Międlar-Adamska z kancelarii prawno-podatkowej Ars Aequi zwraca uwagę na to, że dane mogą wskazywać na pogorszenie sytuacji finansowej przedsiębiorstw, które z coraz większym trudem regulują swoje zobowiązania wobec ZUS-u. Powyższy wzrost może być również wynikiem inflacji oraz rosnących kosztów prowadzenia działalności. To sprawia, że firmom trudniej jest zachować płynność finansową.

– Taki wzrost zadłużenia jest odczuwalny dla aktywnych płatników, zwłaszcza dla małych i średnich przedsiębiorstw, które mają słabsze rezerwy. Dla nich każdy wzrost obciążeń może stanowić istotne wyzwanie, co w konsekwencji prowadzi do narastania długów. W przypadku dużych firm, które dysponują większymi zasobami, wzrost zadłużenia również może sygnalizować głębsze problemy – ocenia ekspertka z Ars Aequi.

O ile średni dług przypadający na płatnika jest sumą wciąż relatywnie realną do uregulowania, to jednak – według ZUS – maksymalna kwota zadłużenia na wszystkie fundusze na aktywnych kontach płatników wyniosła 818,8 mln zł, a minimalna – 0,01 zł. Rok wcześniej odnotowano takie same wyniki. ZUS podaje również, że jeszcze na koniec maja maksymalne zadłużenie było na poziomie 1109 mln zł, ale dłużnik uregulował w czerwcu 290 mln zł z ww. należności.

– Niby jest lepiej w gospodarce, ale firmy wciąż zderzają się z mocnym wzrostem kosztów i to powoduje, że też trudno liczyć na jakąś poprawę dotyczącą ściągalności składek. Płatności zusowskich zobowiązań a płatności podatków to nie jest to samo. Ale ogólnie, jeżeli chodzi o ściągalność podatków, te dane wskazują na to, że trudno liczyć w tym roku na bardzo mocne przyspieszenie ich odzyskiwania – mówi ekonomista Marek Zuber.

Istnienie tak ogromnego zobowiązania wobec ZUS jest zaskakujące. Zdaniem dr Anny Wojciechowskiej, w przypadku kilkumiesięcznych opóźnień w płatnościach składek to już jest problem dla systemu. Beneficjenci świadczeń publicznych nie są gotowi na nie czekać, a – w dużym uproszczeniu – skądś te środki trzeba brać. Według ekspertki, ZUS powinien poprawić egzekucję należności, by nie doprowadzić do problemów z płynnością.

– Można rozważyć zaostrzenie przepisów dotyczących raportowania i monitorowania płatności, aby szybciej identyfikować potencjalne problemy. Wprowadzenie sankcji dla firm, które regularnie przekraczają określony poziom długów, mogłoby działać odstraszająco. Zadłużenie aktywnych płatników wpływa negatywnie na system, obciążając budżet ZUS i zmniejszając dostępne środki na bieżące wypłaty świadczeń – stwierdza Aldona Międlar-Adamska.

Do tego Marek Zuber zauważa, że tylko Austria, Szwajcaria i kraje skandynawskie można określić jako państwa z ugruntowaną społecznie potrzebą płacenia podatków i zobowiązań publicznych. Wynika to ze skuteczności aparatu państwa, świadomości obywateli, a nie tylko samych przepisów prawnych. Do tego dochodzi skuteczność egzekwowania należności i to jest to, czego w Polsce ewidentnie brakuje.

– Jeśli Polacy mają jakieś zobowiązania, choćby w stosunku do ZUS, to instytucja ma możliwości ich odzyskania, bo przecież może zajmować konta. Choć powszechnie to wiadomo, w dalszym ciągu jakby dość często przedsiębiorcy po prostu nie płacą ZUS-u, tłumacząc, że nie mają na ten cel pieniędzy. Zazwyczaj słyszymy o takich postępowaniach, które kończą się jednak relatywnie szybko – punktuje ekspert.

Trudno jest jednoznacznie określić, jak w najbliższych miesiącach będzie wyglądać sytuacja z maksymalnym i ze średnim zadłużeniem aktywnych płatników wobec ZUS-u. Na te dane mogą wpłynąć planowane rozwiązania, m.in. tzw. wakacje składkowe, pozwalające płatnikom na złapanie oddechu i zmniejszenie bieżących obciążeń na rzecz instytucji. Jednak mogą one prowadzić do odłożenia problemów w czasie i ich finalnego nawarstwienia.

– Jeśli egzekucja należności i nastawienie ZUS-u w tym zakresie nie zmienią się, to raczej trudno spodziewać się – w mojej ocenie – poprawy sytuacji. Oczywiście wakacje składkowe mogą nieco ją polepszyć. Jednak, jeśli nadejdzie spowolnienie gospodarcze, to wcale tak nie będzie musiało być – zauważa dr Anna Wojciechowska.

Natomiast ekspertka z kancelarii Ars Aequi przekonuje, że prognozy dotyczące maksymalnego i średniego zadłużenia aktywnych płatników wobec ZUS-u na koniec roku są trudne do jednoznacznego przewidzenia. Jednak należy oczekiwać, że kwoty te mogą ulec dalszemu zwiększeniu. Głównymi czynnikami, które mogą przyczynić się do wzrostu zadłużenia, są nadal wysokie koszty prowadzenia działalności, presja inflacyjna oraz ewentualne trudności związane z utrzymaniem płynności finansowej przez firmy, szczególnie te mniejsze i średnie.

– Najbliższe kwartały będą trudne i nie spodziewam się poważnej zmiany na lepsze, nawet gdyby się okazało, że gospodarka się rozkręca. Bardzo mocny wzrost kosztów po stronie przedsiębiorców jest dzisiaj dużym ograniczeniem w istotnej poprawie płacenia składki zusowskiej. Oczywiście są takie branże, w których jest to jeszcze bardziej widoczne niż średnio w całej gospodarce. Dotyczy to choćby gastronomii – podsumowuje Marek Zuber.

(MN, Październik 2024 r.)

materiał prasowy
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wzrost kosztów wynagrodzeń w konsekwencji zmiany przepisów dot. wypadków podczas delegacji czy wydarzeń związkowych

Monika GrądzielaDnia 18 września br. weszły w życie przepisy zrównujące kwestie wypadków podczas wyjazdu integracyjnego czy podróży służbowej z wypadkami przy pracy. Dla firm może to oznaczać wzrost kosztów składki wypadkowej, a w konsekwencji również wzrost kosztów wynagrodzeń.

Zgodnie z opublikowaną Ustawą z dnia 24 czerwca 2021 r. o zmianie ustawy w systemie ubezpieczeń społecznych oraz niektórych innych ustaw, od 18 września obowiązują przepisy zrównujące kwestie wypadków w delegacji z wypadkami przy pracy. Jak wskazuje art. 3 ust. 2 – wypadkiem na równi z wypadkiem przy pracy, w zakresie uprawnienia do świadczeń określonych w ustawie, jest wypadek któremu pracownik uległ: w czasie podróży służbowej (…), podczas szkolenia w zakresie powszechnej samoobrony oraz przy wykonywaniu zadań zleconych przez działające u pracodawcy organizacje związkowe.

– Dotychczas wypadek, któremu pracownik uległ podczas wyjazdu integracyjnego lub w podróży służbowej był traktowany na równi z wypadkiem przy pracy tak naprawdę dla potrzeb uzyskania świadczeń z tytułu ubezpieczenia wypadkowego. Po wprowadzeniu nowych przepisów z dniem 18 września, pracownicy nie odczują zmian z nimi związanych, jednak firmy mogą się mierzyć ze wzrostem kosztów składki wypadkowej, co może się przełożyć również na wzrost kosztów wynagrodzeń. Warto tutaj przypomnieć, że płatnik składek zgłaszający co najmniej dziesięciu pracowników do ubezpieczenia wypadkowego, musi co roku złożyć do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych formularz ZUS IWA, który będzie podstawą do ustalenia wysokości składki wypadkowej. A to właśnie wskaźnik wypadkowości stanowi jeden z głównych czynników determinujących wysokość zobowiązań z tego tytułu. Dla przykładu – mała firma produkcyjna zatrudniająca 80 pracowników, która na wypłaty przeznacza 336 000 zł (średnie wynagrodzenie 4200 zł brutto)  przy składce w wysokości 1,67 będzie odprowadzać 5 611,2 zł do ZUS. Jeśli ZUS IWA był błędnie wypełniany, ZUS może podnieść wysokość składki o 150% co daje 2,51% jej wartości i kwotę 8 416,8 zł, czyli różnicę w wysokości 2 805,6 zł. Przyjmując te same warunki, przedsiębiorstwo zatrudniające 320 pracowników będzie musiało pokryć różnicę w wysokości składki wynoszącą 11 222,4 zł, a przy zatrudnieniu 620 pracowników 22 444,8 zł. Jak wyżej wspomniano, ZUS może się domagać korekty wysokości składki za minione już lata, wraz z odsetkami, co finalnie wygeneruje kilkukrotnie wyższe kwoty – mówi Monika Grządziela, Dyrektor Rozwoju Biznesu W&W Consulting.

Nowe przepisy zakładają również, że pracodawca będzie miał możliwość skorygowania informacji wskazanych w ZUS IWA za 5 lat wstecz, począwszy od 1 stycznia 2022 r. Natomiast Zakład Ubezpieczeń Społecznych będzie miał prawo do kontroli i sporządzenia korekt tych samych informacji za ten sam okres.

– Jeśli chodzi o rekomendacje działań w nawiązaniu do wprowadzonych zmian, dotyczą one głównie aktywności po stronie Ekspertów BHP. Chodzi o analizę obszaru składki wypadkowej oraz weryfikację prawidłowości deklaracji wypadków wraz z oszacowaniem ryzyka zmiany składki dla firmy. Bardzo dokładnie należy się przyjrzeć danym, które firmy aktualnie deklarują w ramach ZUS IWA. Pamiętajmy jednak, że nie tylko dane z tego roku będą miały wpływ na wysokość stopy procentowej na ubezpieczenia wypadkowe, ale również zdarzenia z lat poprzednich – dodaje Ekspert Firmy doradczej W&W Consulting.

Co ważne – pełne wytyczne dotyczące zasad zgłaszania wypadków nie zostały jeszcze opublikowane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych – warto więc śledzić komunikaty w tym zakresie.

Autor: Monika Grządziela, Dyrektor Rozwoju Biznesu W&W Consulting.