Blisko 60 mln aktywnych zawodowo mieszkańców Europy odczuje negatywne konsekwencje wynikające z epidemii COVID-19 i wprowadzonych ograniczeń. Wśród nich można wymienić m.in. zwolnienie, obniżenie pensji lub zmniejszenie wymiaru czasu pracy – wynika z analiz międzynarodowej firmy McKinsey, która prześledziła możliwe scenariusze w Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii. Eksperci Personnel Service wskazują, że jeśli przeanalizuje się wskaźniki podawane przez niezależne od siebie instytucje z poszczególnych państw, ta liczba jest jeszcze większa.
Zajmująca się doradztwem firma McKinsey przeanalizowała możliwy wpływ trwającej epidemii na rynek pracy w Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii. Z danych wynika, że co czwarty pracownik może odczuć skutki epidemii w postaci m.in. obniżenia wynagrodzenia, zmniejszenia wymiaru czasu pracy czy nawet zwolnienia. Zdaniem analityków McKinsey, bezrobocie w UE może wzrosnąć w 2021 roku do ponad 11% (ok. 20 mln bezrobotnych), jeśli utrzymają się m.in. zasady dystansowania społecznego. To oznacza wzrost o niemal 4 pp. w porównaniu do stopy bezrobocia z marca 2020 roku, kiedy liczba osób bez pracy wyniosła ok. 14 mln. Warto jednak zaznaczyć, że w marcu skutki koronawirusa nie były jeszcze zbyt odczuwalne. Mimo to, w porównaniu do lutego, liczba bezrobotnych wzrosła o 250 tys., a jeśli realny stałby się scenariusz firmy McKinsey z bezrobociem na poziomie 11%, oznaczałoby to, że pracę w Europie straci kolejne 6 mln osób.
W Polsce pracę straci nawet 2 mln osób
Choć 6 mln potencjalnych bezrobotnych w Unii Europejskiej to dużo, sumując dane z poszczególnych krajów można otrzymać wynik kilka razy wyższy. Firma Personnel Service już w marcu szacowała, że do końca trwania stanu epidemicznego, tylko w Polsce pracę może stracić nawet 2 mln pracowników, a bezrobocie może osiągnąć poziom 10%. Na utratę pracy najbardziej są narażone osoby zatrudnione w ramach umowy zlecenia, szczególnie w branżach handlowej, usługowej i HoReCa.
– Ten czarny scenariusz mógłby się spełnić, jeśli ograniczenia nałożone na przedsiębiorców byłyby kontynuowane w kolejnych miesiącach. Tarcza Antykryzysowa nie jest bowiem w stanie odpowiedzieć na wszystkie potrzeby polskich firm. To jedynie kropla w morzu potrzeb. Na szczęście wdrażane są kolejne etapy odmrażania gospodarki. Nie można się jednak łudzić, że rynek nie odczuje skutków prawie trzech miesięcy dużych ograniczeń – zaznacza Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service, ekspert ds. rynku pracy.
Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Polska – gdzie są największe obawy o rynek pracy?
Analiza sytuacji w ujęciu europejskim jest o tyle trudna, że szacunki dotyczące możliwego bezrobocia przeprowadzają różne instytucje, opierające się na różnej metodologii. Tym niemniej, warto przyjrzeć się kilku najbardziej jaskrawym przykładom ze Starego Kontynentu. W Wielkiej Brytanii Urząd Odpowiedzialności Budżetowej przewiduje, że bez pracy może zostać 2 mln osób, a bezrobocie osiągnie pułap 10%. W Niemczech ekonomiści z firm Allianz i Euler Hermes podają, że w najgorszym scenariuszu zagrożone może być nawet 12 mln miejsc pracy. Z kolei we Francji minister pracy Muriel Pénicaud poinformowała, iż ponad 10 mln pracowników sektora prywatnego znajdzie się na tymczasowym bezrobociu.
Bezrobocie w wybranych krajach Europy w 2019 roku (Eurostat) | ||
Kraj | Stopa bezrobocia | Liczba osób bezrobotnych |
Niemcy | 3,2% | 1 374 000 |
Francja | 8,5% | 2 506 000 |
Wielka Brytania (poza UE) | 3,8% | 1 269 000 |
Polska | 3,3% | 558 000 |
Sumując dane o potencjalnych zwolnieniach w poszczególnych europejskich krajach, okazuje się, że szacunki firmy McKinsey są całkiem pozytywne.
– To dosyć zrozumiała sytuacja. Po pierwsze, dokonując analizy na poziomie krajowym, można wziąć pod uwagę większą liczbę zmiennych i danych, dzięki czemu szacunki stają się bardziej szczegółowe. Po drugie, rządy i instytucje krajowe wolą być gotowe na czarny scenariusz, niż lekceważyć zagrożenie. Z kolei analizy obejmujące całą UE opierają się na pewnych uproszczeniach i uogólnieniach. Dla przykładu, portal statista.com zakłada wzrost bezrobocia o maksymalnie kilka punktów procentowych dla prawie wszystkich krajów UE – wyjaśnia Krzysztof Inglot.
Ukraina odczuwa boleśnie skutki kryzysu
Przytłaczające informacje dotyczące bezrobocia docierają także zza wschodniej granicy Polski. Z danych State Employment Service of Ukraine wynika, że tylko w jednym tygodniu kwietnia zarejestrowano ponad 36 tys. bezrobotnych. Szef Ukraińskiej Izby Handlowo-Przemysłowej Hennadij Czyżykow potwierdził z kolei, że na Ukrainie w ciągu miesiąca (między marcem a kwietniem) mogło przybyć nawet ok. 1-1,3 mln bezrobotnych, a poziom bezrobocia wzrósł do ok. 13,7-15,4%, co byłoby najwyższym wynikiem od 15 lat w tym kraju.
– Ukraina ma podwójny problem. Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna w kraju jest spowodowana zarówno spadkiem liczby miejsc pracy i wieloma zwolnieniami, ale także powrotami osób zatrudnionych w innych krajach Europy i świata. Z tego względu szacunki dotyczące bezrobocia mogą gwałtownie wrastać, tym bardziej, że w krajach takich jak Polska, gdzie do niedawna pracowało ponad 1,2 mln Ukraińców, na zajmowane przez nich miejsca pracy coraz częściej zgłaszają się Polacy. Pracownicy z Ukrainy są jednak nadal potrzebni pracodawcom w Polsce, dlatego cieszymy się, że rząd uwzględnił nasz postulat, by na czas epidemii wydłużyć automatycznie pozwolenia na prace dla Ukraińców – podsumowuje Krzysztof Inglot.
Źródło: Personnel Service.