W czwartek w Warszawie opublikowano dane dotyczące zatrudnienia w centrach usług dla biznesu. Okazuje się, że branża właśnie przekroczyła magiczną liczbę 100 tys. zatrudnionych w kraju i nadal szybko rośnie. Niemały udział w tym sukcesie ma Łódź, która jest piątym miastem na outsourcingowej mapie Polski. Połowa powstałych w ciągu ostatnich trzech lat w Polsce miejsc pracy pochodzi z tzw. sektora usług dla biznesu. Branża rozwija się w tempie 20 proc. rocznie i jak na razie nie widać, żeby miała zwalniać. Na przyszły rok zapowiadane są następne inwestycje. Eksperci spodziewają się kolejnych 20 tys. miejsc pracy i warto zadać sobie pytanie: do jakich miast one trafią? W branży mówią, że firmy przychodzą tam, gdzie centra usług już są. Powód jest prosty. Mają komu podbierać pracowników. W Łodzi w sektorze (liczonym razem z firmami informatycznymi) zatrudnienie przekracza już 10 tys. osób i jesteśmy pod tym względem na piątym miejscu w kraju. Podczas prezentacji wyników obecny był Jacek Levernes, prezes ABSL, czyli zrzeszenia ponad 70 największych pracodawców sektora. Jest on jednocześnie członkiem zarządu HP Europa. To m.in. od niego zależało, gdzie koncern ulokuje swoją kolejną inwestycję. Do tej pory polską siedzibą HP był Wrocław. Niedawno wybrano też Łódź. Dlaczego? Levernes nie chce mówić wprost o czynnikach, jakie o tym zdecydowały. Zastrzega, że ogólnie mówiąc, liczy się dostępność potencjalnych pracowników. Ale już na następnym miejscu wymienia sposób, w jaki miasta dbają o inwestora. Chodzi m.in. o pomoc w znalezieniu siedziby, dotarciu do uczelni czy załatwianie formalności. Ale nie tylko. Jego zdaniem bardzo ważne jest to, co po decyzji o wejściu dzieje się z firmą. Czy miasto się nią interesuje i wspiera. Bo aż 85 proc. nowych miejsc pracy w branży pochodzi od firm, które w Polsce już są. A jeśli dalej inwestują i się powiększają, to znaczy, że czują się dobrze. Jak na tym tle wypada Łódź.? Eksperci uciekają przed porównywaniem miast ze sobą. Mówią, że nie chcą nikogo faworyzować. Przyznają też, że w kolejce do Polski jest kilka bardzo dużych firm, głównie finansowych, m.in. banki inwestycyjne i koncerny ubezpieczeniowe. Zapewniają, że będą to inwestycje, które pociągną duże zatrudnienie. To dobra informacja dla urzędników z łódzkiego Biura Obsługi Inwestora. To oni odpowiedzialni są za ściąganie firm do miasta i opiekowanie się już tu działającymi. Co w tej sprawie się dzieje? Urzędnicy są wyjątkowo małomówni w komunikowaniu, nad jaką firmą obecnie pracują. Trzeba mieć nadzieję, że trzymają rękę na pulsie i że część przychodzących do Polski inwestycji trafi też do Łodzi. Już niebawem okaże się, które miasto zbierze największą część outsourcingowego tortu. Liczby dotyczące wzrostów zatrudnienia rzeczywiście robią wrażenie. Ale wystarczy spytać o kandydatów do pracy, i już tak różowo nie jest. Największe zastrzeżenia są do świeżo upieczonych absolwentów. Widać, że uczelnie mają jeszcze sporą lekcję do odrobienia. Inwestycje tego typu firm nie kosztują dużo. Nie można porównywać ich na przykład z uruchomieniem produkcji. – Żeby zacząć, potrzebujemy biura, komputerów, internetu i oczywiście ludzi – mówi Levernes. I z tym ostatnim jest problem. Pracownicy przede wszystkim muszą znać języki. Bez tego nie ma co iść na rozmowę kwalifikacyjną. – Wymagamy umiejętności rozmawiania przez telefon w języku obcym. Pisanie maili nie wystarczy. Większość absolwentów polskich uczelni zna dobrze angielski i trochę drugiego języka, ale w stopniu niepozwalającym na swobodne rozmowy telefoniczne – tłumaczy Marek Grodziński, wiceprezes ABSL. Branża radzi sobie, zatrudniając coraz więcej ludzi po kierunkach filologicznych, ale na nich też narzeka. – Ci z kolei znają dobrze języki, ale uczelnie przygotowują ich do bycia tłumaczami lub nauczycielami. Nie mają podstawowej wiedzy biznesowej. Ze wszystkiego musimy ich szkolić – dodaje Grodziński.
Największą firmą z branży jest w Łodzi Infosys. Jest to żywe potwierdzenie przytaczanych podczas prezentacji liczb i omawianych trendów. Infosys, odkąd pojawił się w mieście, systematycznie powiększa zatrudnienie. W tym roku załoga hinduskiego potentata urosła o ponad 400 osób, a to nie jest jego ostatnie słowo. Do końca pierwszego kwartału 2013 zatrudnionych zostanie kolejnych 200 osób. Obecnie pracuje tam już ponad 1,5 tys. ludzi.