Złoto inwestycyjne zalicza kolejny słabszy tydzień, ale prognozy nadal wskazują wzrost. Złoto ma za sobą kolejny tydzień spadków, niebezpiecznie balansując w okolicach 1 900 USD za uncję. Wszystko za sprawą jednoznacznie jastrzębich zapowiedzi bankierów centralnych z FED czy EBC.
Patrząc z perspektywy kończącego się właśnie półrocza, złoto znajduje się mniej więcej w połowie stawki pomiędzy dołkami z lutego i marca (ok. 1 815 USD), a szczytem z początku maja (ponad 2 040 USD), i wygląda na to, że jeszcze przez jakiś czas może tanieć lub przynajmniej poruszać się w trendzie bocznym.
Tym, co uspokaja wszystkich, są dane makro z USA. PKB w pierwszym kwartale wyniosło 2 proc. wobec prognozowanych 1,3 proc. Konsumpcja prywatna 4,2 proc. wobec oczekiwanych 3,8 proc. Wydawać by się mogło, że – pomimo wolnego tempa spadku inflacji – amerykańska gospodarka trzyma się nieźle, można potraktować ją jeszcze jedną lub dwiema podwyżkami stóp procentowych, a w 2024 roku zacząć obniżki, a co za tym idzie – powrót do normalności.
Nie brakuje jednak głosów sugerujących, że to, co widzimy, niekoniecznie musi w 100 procentach oddawać rzeczywisty stan rzeczy. Wśród nich znajdują się chociażby Robert Kiyosaki czy prof. Steve Hanke. Ale krytyki nie szczędzi też Michael Maharrey, autor książek i jeden z redaktorów serwisu Petera Schiffa, który pisze wprost – dane ekonomiczne nie są tak mocne, jak twierdzą nagłówki. Wzrost sprzedaży detalicznej przy rosnących cenach wcale nie musi oznaczać wzrostu – w ujęciu ilościowym może ona być płaska. Wzrost zatrudnienia niekoniecznie musi oznaczać, że więcej ludzi ma pracę. Może też oznaczać, że więcej osób podejmuje więcej niż jedną pracę, by powiązać koniec z końcem.
Z uwagi na obecną sytuację bank ABN Amro zaktualizował swoją prognozę dla cen złota obniżając ją nieco. W dalszym ciągu jednak mamy 2 000 USD do końca 2023 roku i 2 200 w przyszłym. Zdaniem ekonomistki banku Georgette Boele, FED dokona w tym roku jeszcze jednej lub dwóch podwyżek stóp procentowych, zaś w kolejnym roku zacznie obniżać stopy. Wówczas złoto otrzyma znaczny impuls do wzrostu.
FED z dwiema podwyżkami
W tym tygodniu w portugalskiej Sintrze miał miejsce kongres na temat polityki monetarnej organizowany przez Europejski Bank Centralny. Prezes EBC Christine Legarde zapowiedziała, że podwyżka stóp procentowych w lipcu jest prawdopodobna, jak również potwierdziła, że istnieje możliwość wystąpienia recesji w strefie euro w tym roku.
Przewodniczący FED Jerome Powell potwierdził to, co już wiedzieliśmy po ostatnim posiedzeniu FED – tempo spadku inflacji jest zbyt wolne i możemy spodziewać się jednej lub dwóch podwyżek o 25 pkt. bazowych w tym roku. CME FedWatch Tool ocenia prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych w lipcu na aż 80 proc.
W Polsce stopy pójdą w dół
Podczas, gdy banki centralne USA czy EBC zaostrzają swoją politykę, NBP już teraz zapowiada, że możliwe będą obniżki na jesień. Przesłanką do tego ma być dobre tempo spadku inflacji konsumenckiej (5 proc. w ciągu 3 miesięcy), zaś warunkiem – osiągnięcie poziomu 10 proc. W tej chwili, po szybkim odczycie Głównego Urzędu Statystycznego za czerwiec, jesteśmy na poziomie 11,5%. Obniżka stóp procentowych byłaby to dobra wiadomość dla kredytobiorców, którzy w dalszym ciągu muszą płacić wyższe raty. Z drugiej jednak strony, może się okazać, że wysoka inflacja pozostanie z nami dłużej.
Wg. agencji ratingowej S&P Rada Polityki Pieniężnej dokona w 2023 roku jednej obniżki stóp o 25 punktów bazowych, kolejnych zaś możemy spodziewać się w 2024 roku. Agencja podwyższyła także swoją dotychczasową prognozę wzrostu gospodarczego dla Polski w 2023 roku o 0,2 punktu procentowego, do poziomu 1,1 proc., jednak na kolejny rok obniżyła o 0,2, do poziomu 3,2 proc.
Autor: Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.