Inflacja nie jest wysoka, ale Polacy i tak będą oszczędzać na świętach

liczenie-swietaZ najnowszego raportu rynkowego wynika, że co drugi ankietowany zamierza bardziej oszczędzać na świątecznych wydatkach niż rok temu. Z kolei przeciwne stanowisko zajmuje blisko czterech na dziesięciu respondentów. Powyższe cięcia deklarują głównie osoby starsze i uzyskujące najniższe dochody miesięczne. Mówią o nich także mieszkańcy miast liczących od 5 tys. do 19 tys. ludności. Do tego widać, że Polacy chcą oszczędzać na wszystkim po trochu. Tak mówi 44,3% badanych. Nieco mniej wskazań dotyczy napojów alkoholowych oraz ozdób świątecznych – odpowiednio 37% i 34,8%. Dalej w zestawieniu są artykuły spożywcze – 29,2%, wyjazdy świąteczne – 26%, a także prezenty dla rodziny – 22,3%.

Jak wynika z raportu branżowego pt. „Świąteczne oszczędności Polaków. Grudzień 2024”, opartego na specjalnym badaniu opinii publicznej, 49,4% respondentów zamierza w tym roku bardziej niż w zeszłym oszczędzać na świątecznych wydatkach, np. na zakupach, prezentach czy wyjazdach. 39,6% z ponad tysiąca ankietowanych jest przeciwnego zdania. 9,5% uczestników badania nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii, a 1,5% nie zamierza w ogóle obchodzić świąt.

– Fakt, że prawie połowa Polaków planuje większe oszczędności niż rok temu, jest znaczącym sygnałem ekonomicznym. Inflacja zbliża się już do 5 procent. Ceny energii poszybowały w górę o ponad 21%. Rosną też w wysokim tempie opłaty za wodę, usługi hotelowe i restauracyjne, a także drożeje żywność. Wysoka inflacja jest już z nami od 2021 roku, co sprawia, że Polacy muszą przesuwać pieniądze również na inne cele zakupowe – komentuje dr Wojciech Duranowski z Uniwersytetu Opolskiego.

Jak stwierdza dr Sławomir Kuźmar z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, liczba osób planujących ww. oszczędności może wynikać nie tylko z presji ekonomicznej, ale także z większej refleksji nad naszymi potrzebami i priorytetami. W ostatnich latach wzrasta świadomość, że część świątecznych zakupów prowadzi do marnowania żywności i pieniędzy. Jednocześnie ok. 40% respondentów do swoich wydatków podejdzie w tym roku mniej restrykcyjnie. Zdaniem eksperta, taka rozbieżność postaw może wynikać z istotnych różnic w sytuacji materialnej gospodarstw czy rozbieżności pomiędzy priorytetami badanych.

– Inflacja nie dotyka wszystkich jednakowo. Są grupy społeczne, które ją mniej odczuwają. Wciąż spore grono społeczeństwa jest nastawione na pełną rozmachu celebrację świąt, nawet jeśli na co dzień z trudem wiąże koniec z końcem. Jednak tych osób jest relatywnie mniej niż pozostałych grup. Do tego dochodzą jeszcze inne czynniki, np. przyjazd najbliższej rodziny lub znajomych. Wówczas nie wypada oszczędzać, więc o takim scenariuszu w ogóle nie ma mowy – analizuje Robert Biegaj, ekspert rynku retailowego i współautor ww. raportu z Grupy Offerista.

Częściej o ww. oszczędzaniu mówią kobiety niż mężczyźni. Ponadto taką postawę deklarują głównie osoby w wieku 75-80 lat, z miesięcznym dochodem netto poniżej 1000 zł oraz z miast liczących od 5 tys. do 19 tys. mieszkańców.

– Kobiety często zarządzają budżetami domowymi i planują zakupy przed Bożym Narodzeniem, dlatego są bardziej świadome rzeczywistych kosztów świąt. Z kolei grupa wiekowa 75-80 lat to osoby żyjące głównie z emerytur. Mimo waloryzacji świadczeń, mogą nie nadążać za rzeczywistymi kosztami, ponieważ np. ceny energii rosną bardziej niż inflacja. Natomiast w mniejszych miejscowościach zwykle możliwości zarobkowania, szczególnie dodatkowego, a także zatrudnieniowe, są niższe, więc ta sytuacja nie jest niespodzianką – analizuje ekspert z Uniwersytetu Opolskiego.

Zdecydowanie najwięcej osób zamierza oszczędzać na wszystkim po trochu – 44,3%. Jak podkreśla Robert Biegaj, z innych badań wiemy, że część osób jest bardziej skłonna do poszukiwania towarów w promocjach lub szukania tzw. zamienników, czyli artykułów o określonych parametrach, ale od tańszych producentów. Taka postawa prowadzi do tego, że faktycznie oszczędzanie na wszystkim po trochu ma sens ekonomiczny. Zdaniem eksperta, przy odpowiedniej postawie i determinacji może to sprawić, że święta będą nawet o 20% tańsze.

– Dla wielu osób chęć ograniczenia wydatków ma charakter bardziej deklaratywny niż rzeczywisty. Brak ukierunkowania na konkretne kategorie, takie jak prezenty czy zakupy spożywcze, może wynikać z relatywnie stabilnej sytuacji materialnej, mimo rosnących kosztów życia. Takie podejście może również oznaczać, że oszczędzanie będzie realizowane w formie szukania tańszych zamienników czy polowania na promocje. Jednak brak konkretności w planach sprawia, że realne oszczędności mogą okazać się niewielkie, a efekt bardziej symboliczny niż praktyczny – przekonuje dr Sławomir Kuźmar.

Na kolejnych pozycjach w tym rankingu oszczędzania widzimy napoje alkoholowe – 37%, ozdoby świąteczne – 34,8%, artykuły spożywcze – 29,2%, wyjazdy świąteczne – 26%, a także prezenty dla rodziny – 22,3%. W opinii dr. Duranowskiego, niepokojący jest odsetek osób planujących oszczędzać na art. spożywczych. To może świadczyć o realnych trudnościach ekonomicznych części społeczeństwa. Z kolei alkohol i ozdoby świąteczne to produkty, z których najłatwiej zrezygnować bez wpływu na podstawową jakość świąt, zwłaszcza że możemy posiadać ozdoby z lat poprzednich. Ekspert podkreśla też, że wysokie spożycie alkoholu jest problemem społecznym. Obniżenie spożycia w święta wydaje się więc pozytywne, mimo że nie wynika to raczej ze zmiany zwyczajów, a ze wzrostu cen.

– Część Polaków zamierza oszczędzać na prezentach i artykułach spożywczych, a na tym właściwie opiera się – od strony komercyjnej – świętowanie. To pokazuje, że wcale nie jest dobrze, bo mało kto chciałby ograniczać się w jedzeniu, a już w szczególności podczas świąt, które przecież są tylko raz w roku – podsumowuje ekspert z Grupy Offerista.

MN, Grudzień 2024 r.)

© MondayNews Polska / materiał prasowy

Galerie i centra handlowe znowu na zakręcie

galeria-srodek
W trzecim kwartale 2024 roku ruch w centrach i galeriach handlowych spadł o 12,4% w porównaniu z analogicznym okresem 2023 roku. Tak wynika z najnowszego raportu firmy technologicznej Proxi.cloud. Spadki można zaobserwować we wszystkich województwach. Zmniejszyła się również liczba unikalnych klientów – o 9,9% rdr. Komentujący te dane eksperci uważają, że z powodu zmiany zachowań zakupowych konsumentów i spowolnienia gospodarczego trudno oczekiwać wielkich zmian w końcówce roku.

Galerie i centra handlowe wciąż odczuwają odpływ klientów. Jak wynika z najnowszego raportu firmy technologicznej Proxi.cloud, w trzecim kwartale br. ruch w ww. obiektach spadł o 12,4% w porównaniu z analogicznym okresem 2023 roku. Dane pochodzą z analizy zachowań przeszło 1,5 mln użytkowników. Zbadano ruch w ponad 710 placówkach.

– Jedną z przyczyn spadku ruchu była na pewno ogólna sytuacja gospodarcza wpływająca na kondycję finansową gospodarstw domowych. Inflacja z ostatnich kilkunastu miesięcy znacząco zmniejszyła ich siłę nabywczą. Wydajemy mniej, kupujemy bardziej rozsądnie i mocniej zwracamy uwagę na ceny. Zmienił się też przeciętny polski koszyk zakupowy. Niższe wydatki są ponoszone na rozrywkę i hobby, a w centrach handlowych dawniej przeznaczane były na nie spore kwoty – komentuje Tomasz Przewoźnik z Uniwersytetu WSB Merito.

Jak stwierdza dr Maria Knecht-Tarczewska z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, pozycja centrów handlowych jako miejsc, w których klienci spędzają czas wolny, wydaje się niezachwiana. – Niewielkie spadki poziomu footfall można tłumaczyć m.in. wyższymi cenami towarów i usług dostępnych w centrach handlowych, rosnącą popularnością e-commerce oraz wzrostem konkurencji na rynku nowoczesnej powierzchni handlowej – wyjaśnia ekspertka.

Patrząc na bardziej szczegółowe dane, widać, że w trzecim kwartale br. frekwencja w centrach i galeriach handlowych spadła rdr. we wszystkich województwach, najmniej w świętokrzyskim – o 4,7%, mazowieckim – o 5,5%, a także opolskim – o 8,4%. Na drugim biegunie, z najwyższymi wynikami, mamy zaś podkarpackie – 21,3%, warmińsko-mazurskie – 20,5%, jak również podlaskie – 18,1%.

– Spodziewać się można, że na taki obraz rzeczy oddziałuje zróżnicowana sytuacja społeczno-ekonomiczna w poszczególnych częściach kraju. Znaczenie mogą mieć też czynniki losowe, tj. możliwe remonty części galerii handlowych. Na różnicowanie dynamiki ruchu w galeriach handlowych może mieć wpływ również różne tempo ekspansji sieci dyskontów w poszczególnych regionach – ocenia Sylwia Kaska z firmy technologicznej Proxi.cloud.

Dr Andrzej Szymkowiak, prof. UEP z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, uważa, że województwa z mniejszym spadkiem frekwencji, takie jak świętokrzyskie czy mazowieckie, mogą oferować bardziej atrakcyjne centra handlowe z szerszą ofertą, co przyciąga klientów. Natomiast większe spadki w podkarpackim czy warmińsko-mazurskim mogą być spowodowane mniejszą liczbą nowoczesnych placówek lub niższą siłą nabywczą mieszkańców.

– Oferta poszczególnych centrów ma tu kluczowe znaczenie. Im bardziej zróżnicowana i dostosowana do potrzeb lokalnej społeczności, tym większa szansa na utrzymanie ruchu. Patrząc na te zestawienia, można być częściowo zaskoczonym, ale bez dogłębnej analizy lokalnych rynków trudno o jednoznaczną ocenę – zastrzega dr Andrzej Szymkowiak.

W mediach w ostatnich miesiącach pojawiały się informacje, że piłkarskie Mistrzostwa Europy (14.06-14.07), a w mniejszym stopniu również Letnie Igrzyska Olimpijskie (26.07-11.08) mogły przyciągnąć sporo konsumentów do tego typu obiektów handlowych. Ostatecznie widać, że wpływ tych imprez na footfall był mniejszy od oczekiwań.

– Mistrzostwa Europy w piłce nożnej mogły się przyczynić do wzrostu ruchu w galeriach handlowych, ale taki efekt mógł mieć miejsce jeszcze przed rozpoczęciem trzeciego kwartału. Czerwiec to okres, kiedy odbywały się jeszcze mecze reprezentacji Polski na turnieju. W tym miesiącu obserwowaliśmy wzrost liczby klientów w galeriach i centrach handlowych 5,9 w porównaniu do analogicznego okresu 2023 roku. Wizyty te mogły być spowodowane eventami o zabarwieniu sportowym, organizowanymi przez galerie, chęcią nabycia atrybutów do kibicowania czy zakupami okołospożywczymi na spotkania towarzyskie w hipermarketach, zlokalizowanych w galeriach. Z kolei jeśli chodzi o Igrzyska Olimpijskie, nie widać przesłanek, żeby potwierdzić pozytywne przełożenie tej imprezy na ruch w tego typu obiektach – twierdzi Sylwia Kaska.

Z raportu wynika również, że w trzecim kwartale br. liczba unikalnych klientów w centrach i galeriach handlowych spadła o 9,9% w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r. i to we wszystkich województwach, najmniej w mazowieckim – o 6,1%, opolskim – o 7,1%, a także wielkopolskim – o 7,4%. Największe spadki nastąpiły w podkarpackim i warmińsko-mazurskim – po 14,4%, a także świętokrzyskim – o 13,5%.

– Wynika to prawdopodobnie z faktu, że mówimy o relatywnie ubogich regionach Polski i takich, gdzie nasycenie dużych centrów handlowych nie jest duże. Skoro konsumenci odczuli boleśnie szalejącą od miesięcy inflację i drożyznę, to najbardziej dotknęło to w praktyce najuboższych Polaków. A to w konsekwencji powodowało w ich zachowaniach zakupowych tendencję do zmniejszenia wydatków i ograniczania ich do tych niezbędnych – analizuje Tomasz Przewoźnik.

Z kolei w trzecim kwartale częstotliwość zakupów, mierzona średnią liczbą wizyt, wzrosła rdr. w dwóch województwach – świętokrzyskim (III kw. br. – 2,89, wcześniej – 2,63) i mazowieckim (III kw. br. – 3,35, wcześniej –3,33). W pozostałych widoczne są nieznaczne spadki. Z kolei skróceniu uległ średni czas trwania wizyty – o 18 sekund (III kw. br. – 46:48, III kw. ub.r. – 47:06) oraz średni łączny czas trwania wizyt – nieco ponad 5 minut (III kw. br. – 2:26:52, wcześniej – 2:31:58).

– Roczne zmiany dot. średniego trwania pojedynczej wizyty i łącznego czasu są znikome i nie powinny być odczuwalne dla galerii oraz centrów handlowych. Pokazuje to, że nawyki klientów, którzy dalej uczęszczają do tego typu obiektów pozostają niezmienne – przewiduje Mateusz Nowak z Proxi.cloud.

Ekspert z Uniwersytetu WSB Merito zauważa też, że największe spadki ruchu dotyczą największych galerii i centrów handlowych. Dla porównania, np. parki handlowe o relatywnie mniejszych powierzchniach (ok. 5 tys. mkw.) nie odczuły utraty odwiedzających. Co więcej, ogólne zmniejszenie odwiedzalności tego typu obiektów handlowych niekoniecznie spowodowało spadek obrotów, na co wskazują choćby dane Polskiej Rady Centrów Handlowych za lipiec tego roku.

– Wyniki raportu PRCH „Rynek obiektów handlowych w Polsce” pokazują, że w pierwszym półroczu 2024 roku obroty najemców wzrosły o 4,2% w porównaniu do analogicznego okresu 2023 roku. Warto zwrócić uwagę, że największe wzrosty odnotowano w sektorach rozrywki – o 11,4%, zdrowia i urody – o 10,9%, a także gastronomii – o 5,9% – informuje dr Knecht-Tarczewska.

Do tego ekspertka z UE we Wrocławiu dodaje, że ww. kategorie zyskują na popularności w centrach handlowych o charakterze multifunkcjonalnym. Zaspokajają one nie tylko potrzebę realizacji zakupów, ale również oczekiwania klientów w zakresie socjalizacji i dlatego są chętnie odwiedzane przez klientów.

– Głównym czynnikiem, który zadecyduje o dalszych wzrostach czy też spadkach, będzie sytuacja ekonomiczna polskiego społeczeństwa. Jeżeli ulegnie poprawie, to również można spodziewać się mniejszych spadków ruchu czy zasięgu rdr. w IV kw. br. Niemniej należy podkreślić, że przewidywanie tych wskaźników na obecnym etapie jest bardzo trudne – zaznacza Sylwia Kaska.

Zdaniem Tomasza Przewoźnika, ogólna koniunktura nie ulegnie jakiejś diametralnej poprawie w tym okresie. Do tego dochodzi jeszcze aspekt skutków powodzi, jaka nawiedziła znaczącą część regionów południowo-zachodniej Polski. To też może mieć nieznaczny wpływ na zachowania zakupowe konsumentów dotkniętych jej skutkami.

– Handel w IV kw. br. napędzają w dużej mierze święta, a na nich z reguły staramy się nie oszczędzać. Ale czy zakupy spożywcze nie przeniosą się jeszcze bardziej do sklepów dyskontowych. I czy prezenty jeszcze częściej i chętniej będziemy kupowali w Internecie? Jeżeli tak, to spadki odwiedzających w centrach handlowych będą widoczne również w czwartym kwartale tego roku – podsumowuje ekspert z Uniwersytetu WSB Merito.

(MN, Listopad 2024 r.)

© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone
materiał prasowy

Wzrost upadłości w branży handlowej o 80%

fakture anulowano
Podstawą do naliczenia składki tzw. Dużego ZUS jest deklaracja przedsiębiorcy określająca podstawę wymiaru swoich składek. Nie może być ona jednak niższa niż 60 proc. prognozowanego na dany rok przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej. W tym roku zwiększyło się do 7824 zł (o 889 zł więcej niż w 2023 r.). W oparciu o te kwoty minimalna podstawa naliczenia wszystkich wspomnianych składowych daniny wzrosła do 4694,40 zł. W tym roku suma składek w przypadku firmy na skali podatkowej lub podatku liniowym wynosi więc 1982 zł. Wzrosła także składka tzw. Małego ZUS.

– Wzrost płacy średniej i minimalnej to pozytywna wiadomość dla zatrudnionych i może świadczyć o bogaceniu się społeczeństwa. Niestety, sztuczne podwyższanie szczególnie minimalnej kwoty wynagrodzenia wynikające z chwilowych potrzeb wyborczych, ma swoje konsekwencje, szczególnie dla sektora MŚP. W efekcie zwiększają się problemy firm z utrzymaniem zyskowności i płynności – Kamil Fac, wiceprezes Faktura.pl.

ZUS rośnie, a firmy upadają – 18 tys. co miesiąc

W połowie 2023 roku w wg danych ZUS było 672 tys. płatników składek z zadłużeniem (przy 2,8 mln podmiotów zarejestrowanych na koniec kwietnia 2022 r.). Zaległości w ZUS ma 20% płatników składek, a łączny dług wobec ZUS to 19 mld zł. Przez rok liczba zadłużonych wzrosła o 4%, ale zadłużenie zwiększyło się aż o niemal 1 mld zł.

W 2023 roku wg Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej (COIG) z rejestrów wykreślono najwięcej w historii indywidualnych działalności gospodarczych – 196,5 tys. Łącznie ze spółkami w tamtym roku zamknięto 220 tys. przedsiębiorstw – prawie 10 tys. więcej niż w 2022 r. Nawet jeśli w tej liczbie są spółki celowe z założenia zakładane na jakiś czas czy komandytowe, które likwidowane są przy przejściu na formułę sp. z o. o., to liczba 600 firm średnio dziennie czy 18 tys. miesięcznie i tak jest bardzo duża.

Najwięcej wśród likwidowanych firm było przedsiębiorstw z sektora usług, a następnie z handlu. Wg danych Coface w tym drugim przypadku to wzrost o 80% w porównaniu do 2022 roku.

– Dla małej firmy zwiększanie długów, szczególnie wobec ZUS, to prosta droga do upadku. Lepiej wnioskować o układ ratalny. W czerwcu 2023 roku przedsiębiorcy mieli w ZUS otwartych aż 27 tys. takich układów. To aż o ¼ więcej niż w 2022 roku. Inną metodą jest przyspieszanie obiegu pieniądza w gospodarce. Jeżeli zamiast dwóch miesięcy oczekiwania na przelew za sprzedany towar lub usługi firma dostanie go w dzień czy dwa, to nawet po odliczeniu prowizji pośrednika takie rozwiązanie może być wartościowe dla stabilności biznesu. Szybciej uzyskane środki można przeznaczyć na regulowanie ZUS i innych zobowiązań. Narzędziem, które w coraz większym stopniu jest do tego wykorzystywane jest faktoring mówi Jerzy Dąbrowski, członek zarządu firmy mikrofaktoringowej Finea.

Rząd przyjdzie z pomocą, ale uwaga na rok wyborczy!

29 stycznia ogłoszono powstanie Polskiej Rady Przedsiębiorców (PRP) w strukturze Pracodawców RP. Wg słów Krzysztofa Hetmana, Ministra rozwoju i technologii kończy się czas agresywnego wykorzystywania firm jako dostawców danin do budżetu, a nowa platforma biznesowa ma służyć do wymiany poglądów pomiędzy biznesem, a rządzącymi. Rząd powoła pełnomocnika do spraw deregulacji, zapowiada też reformowanie systemu podatkowego, czy likwidację podwójnego systemu podatkowego w efekcie Polskiego Ładu. W obietnicach wyborczych są też wakacje od ZUS.

– Obietnice rządu brzmią atrakcyjnie, jednak ewentualne zmiany zmniejszające obciążenia przedsiębiorców to procesy długotrwałe i realnie trudne do wdrożenia. W sytuacji, kiedy odsetki za zwłokę ZUS są bardzo wysokie i sięgają 16 proc. na pewno lepiej nie czekać, a wykorzystywać dostępne możliwości do samodzielnego zmniejszania zobowiązań wobec ZUS np. przyspieszając płatności od płatników faktur – kontynuuje Jerzy Dąbrowski z Finea.

Wg prognoz w tym roku polska gospodarka wzrośnie pomiędzy 2,6% a 3% względem 2023 roku. To korzystna informacja dla przedsiębiorców, bo może oznaczać wzrost zamówień i przychodów. Negatywnym czynnikiem jest rok wyborczy, który może skutkować nowymi obietnicami, które trzeba będzie sfinansować, m.in. z podatków od firm.

Źródło: Brandscope.

Sklepy zakończyły 2023 rok na minusie

analiza
Analiza zachowań konsumentów w ponad 37 tys. sklepów spożywczo-przemysłowych wykazała, że w 2023 roku nastąpił prawie niezauważalny spadek ruchu rdr. A w jeszcze mniejszym stopniu ubyło klientów. Niemniej liczba wizyt zmniejszyła się rdr. niemal w każdym obserwowanym formacie, a najbardziej w hipermarketach – o 8,1% rdr. Tylko dyskonty odnotowały wzrost i to niewielki, bo o 1,2% rdr. Natomiast wszystkie segmenty, bez wyjątku, straciły odwiedzających. Tu też na najmocniejszym minusie są hipermarkety – 3,4%. Z kolei najwięcej wizyt wygenerowały sklepy convenience i dyskonty. Oszacowano też, że w ub.r. przeciętny klient chodził na zakupy co 2-3 dni i spędzał w sklepie średnio kwadrans. Tak wykazało badanie Proxi.cloud i UCE RESEARCH
.

Wyniki cyklicznego badania, przeprowadzonego przez firmę technologiczną Proxi.cloud i platformę analityczno-badawczą UCE RESEARCH, pokazują, że w zeszłym roku w porównaniu do 2022 roku nastąpił minimalny spadek ruchu (-1,7% rdr.) w sklepach spożywczo-przemysłowych w Polsce. Dotyczyło to dyskontów, supermarketów, hipermarketów i sieci convenience. Przy tym na całym rynku ubyło mniej klientów (-1% rdr.) niż wizyt.

– Przyczyn takiego stanu rzeczy można upatrywać w rosnącej popularności usług cateringowych, a także pozwalających na dowóz zakupów do domu. To sprawia, że pewna część populacji znacznie rzadziej udaje się do sklepów albo całkowicie rezygnuje z wizyt w tych placówkach na rzecz e-handlu. W tym roku delikatny trend spadkowy powinien się utrzymać ze względu na ww. czynniki – mówi Mateusz Nowak, jeden ze współautorów badania z Proxi.cloud.

Należy dodać, że dynamika liczby wizyt i klientów zmieniała się w ciągu roku. – W pierwszych kwartałach mieliśmy do czynienia ze wzrostem ruchu, a dopiero od wakacji zaczęły się spadki, zarówno w zakresie liczby odwiedzin, jak i klientów. Można zatem podejrzewać, że w 2024 roku, przynajmniej na początku, zauważalna będzie pewna tendencja spadkowa. Niemniej wiele zależy od kondycji gospodarki, poziomu inflacji oraz popularności usług cateringowych i dowozu jedzenia – wyjaśnia dr Nikodem Sarna, drugi ze współautorów badania z firmy technologicznej Proxi.cloud.

Analiza wykazała również, że rdr. zmniejszył się ruch prawie we wszystkich analizowanych formatach, tj. w supermarketach – o 1,4%, w sieciach convenience – o 3,2%, a w hipermarketach – aż o 8,1% rdr. Wyjątkiem były dyskonty, które odnotowały delikatny wzrost – o 1,2% rdr. Zdaniem Mateusza Nowaka, wyniki mogą być efektem przyzwyczajenia konsumentów do robienia zakupów w najbliższej okolicy, gdzie dominują sklepy convenience i dyskonty. Przy tym przewaga tych drugich polega na większym asortymencie i z reguły niższych cenach jednakowych produktów.

– Powyższe wyniki mogą też być rezultatem większej wrażliwości klientów na ceny produktów żywnościowych. Dyskonty, które z definicji grają kartą tanich zakupów, mogły okazać się w związku z tym bardziej odporne na spadki, a nawet przejąć część ruchu od innych kategorii sklepów – uważa dr Nikodem Sarna.

Jak informują analitycy z UCE RESEARCH, wszystkie formaty rdr. straciły klientów, a najwięcej hipermarkety – 3,4%. Za nimi w zestawieniu są supermarkety ze spadkiem rdr. o 1,7%. Sieci convenience i dyskonty rdr. utraciły tyle samo, czyli po 1,2% odwiedzających. – Spadki we wszystkich formatach mogą być wynikiem zmniejszenia się liczby osób chodzących na zakupy w ramach jednego gospodarstwa domowego i usług dowozu zakupów. Hipermarkety wypadają pod tym względem najgorzej z powodu najmniejszej dostępności – podkreśla Mateusz Nowak.

Różnica średniej liczby wizyt przypadająca na jednego shoppera oraz średniego czasu wizyty między rokiem 2022 a 2023 pozostaje znikoma. – Przeciętny klient uczęszcza na zakupy co 2-3 dni i spędza tam średnio 15 minut. Są to wartości, które powinny się utrzymać także w 2024 roku – stwierdzają autorzy badania.

W przypadku średniej liczby wizyt w podziale na typ sklepu różnice kształtują się na poziomie mniejszej niż 0,5%, czyli pozostały praktycznie bez zmian. – Najwięcej wizyt generują sklepy convenience i dyskonty. To wynika z najpokaźniejszej ilości placówek tych formatów i ich rozmieszczenia w najgęściej zaludnionych obszarach w kraju – analizują badacze.

Ponadto z analizy wynika, że czas trwania pojedynczych zakupów w 2023 roku pozostał na bardzo podobnym poziomie jak rok wcześniej (-0,6% rdr. dla całego rynku). To samo dotyczy średniego łącznego czasu spędzonego w sklepach (-1,4% rdr.). – Te wyniki są odzwierciedleniem pewnej niezmienności i stabilności w nawykach zakupowych Polaków. Stąd też w tym roku można spodziewać się zbliżonych wartości ww. wskaźników. Jednak zmiany o tej sile rdr. raczej nie powinny być dla branży istotne w kontekście zysków – przekonuje Mateusz Nowak.

W poszczególnych formatach również można zauważyć niewielkie spadki obu ww. wskaźników, tj. czasu trwania pojedynczych zakupów i średniego łącznego wyniku. Wyjątkiem są dyskonty, które odnotowały dwa wzrosty na jednakowym poziomie – 0,3% rdr. Pozostałe segmenty są na minusie, a najbardziej hipermarkety i supermarkety – odpowiednio 1,9% rdr. i 1,4% rdr. – Różnice te mogą być spowodowane częściowym przejściem na zakupy w dyskontach kosztem supermarketów i hipermarketów. Z powodu utrzymującej się wysokiej inflacji ludzie w dużej mierze kupowali produkty pierwszej potrzeby, rezygnując z mniej istotnych produktów, dostępnych w większych sklepach – objaśnia dr Sarna.

Patrząc na ubiegłoroczne wyniki, Mateusz Nowak przewiduje, że po dość słabym IV kwartale 2023 roku, na rynku sklepów spożywczych w krótkim terminie mogą dalej występować delikatne spadki liczby klientów czy ruchu. W dłuższej perspektywie ta sytuacja powinna się jednak ustabilizować. Natomiast finalnie ww. wskaźniki w tym roku będą się kształtować dość podobnie jak w ub.r.

– Wiele też zależy od tego, jak sieci notujące największe spadki zareagują na wskazane tendencje. Być może wyniki badania skłonią je do przetasowań w ofercie lub do modyfikacji sposobu komunikowania o niej. Tu i teraz nie zapowiadają się żadne drastyczne zmiany – podsumowuje dr Nikodem Sarna.

Opis metody badawczej

Badanie zostało przeprowadzone przez firmę technologiczną Proxi.cloud i platformę analityczno-badawczą UCE RESEARCH w oparciu o dane z pełnych czterech kwartałów 2023 roku z odniesieniem do całego 2022 roku, z wykluczeniem świąt oraz niedziel niehandlowych. Analiza obejmuje zachowania konsumentów odwiedzających dyskonty spożywcze, supermarkety, hipermarkety i sieci typu convenience.

Wielkość próby wyniosła ponad 331 tys. konsumentów. Wejście badanej osoby w geofence było zarejestrowane jako wizyta klienta w sklepie, gdy pobyt w placówce trwał co najmniej 2 minuty i nie więcej niż 2 godziny, a w przypadku formatu convenience – min. 30 sekund i nie więcej niż 30 minut. Zbadano ruch w ponad 37 tys. obiektów, których lokalizacje zostały pozyskane ze stron internetowych sieci handlowych oraz z Google Maps.

Dane zostały zgromadzone poprzez sieć aplikacji mobilnych wykorzystujących autorską technologię, opartą o geofencing, metodę identyfikacji wejść i wyjść z wyznaczonych stref, wykorzystującą usługi lokalizacji urządzeń mobilnych. Rozwiązanie pozwala zbierać dane pasywnie oraz cechuje się dużą dokładnością lokalizowania użytkownika (dokładność od 2 do 20 metrów zależna jest od metody ustalania pozycji przez urządzenie mobilne). Technologia ta zapewnia pełną kontrolę nad dokładnością lokalizacji, a promień każdego geofencingu dostosowany jest do wielkości poszczególnych budynków. Ponadto, znany jest również czas przebywania użytkowników w danej lokalizacji, co stanowi dodatkowy poziom ochrony przed zliczaniem okolicznego ruchu pieszego czy ruchu pracowników badanych punktów.

Źródło: UCE GROUP LTD. Sp. z o.o.