Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-luty 2025 roku wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Budownictwo mieszkaniowe w okresie styczeń-luty 2025 roku”.

Jak informuje GUS, w okresie od stycznia do lutego 2025 r. oddano do użytkowania o 2,1% mniej mieszkań niż w analogicznym okresie 2024 roku. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia z projektem budowlanym. Spadek ten wyniósł 5,7%. Spadła też liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto (o 6,8%).

Jak informuje GUS, są to dane wstępne, które mogą ulec zmianie po opracowaniu danych ostatecznych.

Źródło: GUS.

Raport E.ON: Transformacja energetyczna Europy może być tańsza

grafika (1) (1)
Transformacja energetyczna w Europie może być skuteczniejsza i bardziej opłacalna, jeśli zostaną podjęte odpowiednie działania. Z najnowszego raportu E.ON „The Energy Playbook” wynika, że elektryfikacja, inwestycje w sieci oraz elastyczność systemu są kluczowe, by znacząco obniżyć koszty transformacji. Polska może wykorzystać zmiany zachodzące w tych obszarach do rozwoju transgranicznych połączeń elektroenergetycznych i efektywniejszego wdrażania odnawialnych źródeł energii.

Raport opracowany przez E.ON prezentuje główne czynniki warunkujące dynamiczne zmiany na europejskim rynku energii elektrycznej. Aby wypełnić unijne zobowiązania klimatyczno-energetyczne w perspektywie do 2030 i 2050 r., trzeba znaleźć równowagę między rekordowymi inwestycjami w transformację energetyczną a przystępnymi cenami energii dla odbiorców końcowych.

Elektryfikacja przede wszystkim

W „The Energy Playbook” wskazano, że elektryfikacja sektorów takich jak transport, przemysł i ciepłownictwo to zazwyczaj najtańsza metoda ograniczenia emisji CO₂. Natomiast podatki i opłaty obejmujące energię elektryczną są obecnie średnio trzykrotnie wyższe niż w przypadku paliw kopalnych. Obniżenie ich do minimalnego poziomu unijnego mogłoby odblokować pełen potencjał elektryfikacji, czyniąc ją bardziej konkurencyjną i przystępną cenowo dla odbiorców końcowych.

Z kluczowych wniosków z raportu wynika, że dzięki elektryfikacji i poprawie efektywności energetycznej wydatki na energię dla gospodarstw domowych w Unii Europejskiej mogą spaść o blisko 40% – z prawie 780 mld euro w 2023 r. do 434 mld euro w 2050 r.1.

Tymczasem według prognoz elektryfikacja ciepłownictwa i transportu zwiększy zapotrzebowanie na energię elektryczną w Unii Europejskiej aż o 30% do 2035 r.2. Wiąże się to z ogromnymi nakładami inwestycyjnymi na budowę nowych mocy wytwórczych. Podobnie jest w przypadku procesu dekarbonizacji polskiej gospodarki. Analitycy CAKE/KOBiZE szacują, że krajowe zapotrzebowanie na energię elektryczną będzie drastycznie wzrastać. W 2023 r. wynosiło ono ok. 173 TWh, a do 2050 może sięgnąć nawet 425–445 TWh3.

Rozwój OZE a inwestycje w sieci

Aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na energię elektryczną w Europie, niezbędna jest silna rozbudowa i modernizacja sieci – zarówno przesyłowych, jak i dystrybucyjnych. Istotne jest również ich lepsze dostosowanie do rozwoju odnawialnych źródeł energii. Ponadto wyniki raportu wskazują, że skuteczna cyfryzacja i zwiększanie elastyczności systemu elektroenergetycznego pozwolą uniknąć budowy około 240 GW rezerwowej mocy wytwórczej. Może to przynieść oszczędności rzędu nawet 8 mld euro rocznie 4.

– Polska, podobnie jak inne kraje UE, musi dostosować swoją infrastrukturę sieciową do konieczności efektywnego zarządzania rosnącą produkcją energii z OZE oraz do zapotrzebowania na coraz większy wolumen mocy. Obecnie sieci nie nadążają za tym wzrostem, co prowadzi do sytuacji, w których nadmiar energii nie może być efektywnie wykorzystany przez konsumentów. Dlatego modernizacja sieci i wdrożenie inteligentnych systemów pomiarowych w ramach złożonego programu AMI są kluczowe dla Grupy E.ON w Polsce – mówi Andrzej Modzelewski, prezes E.ON Polska.

1 The Energy Playbook, https://www.eon.com/content/dam/eon/eon-com/eon-com assets/documents/politics/en/eon-the-energy-playbook.pdf, str. 43.
2 The Energy Playbook, str. 7.
3 CAKE/KOBiZE, https://climatecake.ios.edu.pl/wp-content/uploads/2023/06/CAKE_VIIEW-on-EU-ETS-2050_Nowe-sektory-w-EU-ETS-w-kontekscie-neutralnosci-klimatycznej-UE-w-2050-Skutki-dla-Polski..pdf, str. 19.
4 The Energy Playbook, str. 35.


[fragment raportu]

Źródło: E.ON
materiał prasowy

GUS: Dynamika produkcji budowlano-montażowej w lutym 2025 roku

volkan-olmez-73767-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Dynamika produkcji budowlano-montażowej w lutym 2025 roku”.

Jak informuje GUS, według danych wstępnych produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana w lutym 2025 r. na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób utrzymała się na poziomie sprzed roku (w lutym 2024 r. notowano spadek o 4,8%) oraz była o 7,5% wyższa niż w styczniu br.

Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym produkcja budowlano-montażowa w lutym br. była o 0,8% wyższa niż w analogicznym miesiącu ub. roku oraz o 2,3% niższa niż w styczniu br. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Jak podkreśla Główny Urząd Statystyczny, są to dane wstępne; obejmują przedsiębiorstwa o liczbie pracujących powyżej 9 osób, których przeważający rodzaj działalności zaliczono do sekcji F „Budownictwo” według Polskiej Klasyfikacji Działalności 2007 (PKD 2007).

Źródło: GUS.

DANE MF: W 2024 r. urzędnicy ujawnili blisko 292 tys. fikcyjnych faktur na przeszło 8,7 mld zł

matthew-guay-148463-unsplash
W 2024 roku liczba wykrytych fikcyjnych faktur była najwyższa od 2018 roku, wzrosła rdr. o przeszło 130%. Eksperci komentujący te dane zwracają uwagę na skuteczniejsze działania kontrolne i lepsze wykorzystanie dostępnych danych. Ale podkreślają też skalę zjawiska, która może być większa od wcześniej zakładanej. Jednocześnie nie wykluczają wpływu czynnika politycznego na ww. wzrost. W ub.r. wykryto blisko 292 tys. fikcyjnych faktur, z czego blisko 86 tys. wystawiono w 2023 roku, a nieco mniej – w 2022 roku. Ich wartość brutto wyniosła 8,71 mld zł, czyli o przeszło 51% więcej niż w 2023 roku.

Wzrost o ponad 130%

Jak wynika z danych Ministerstwa Finansów, w 2024 roku w toku kontroli podatkowych i celno-skarbowych wykryto 291,6 tys. fikcyjnych faktur. To o 130,8% więcej niż w 2023 roku, kiedy takich przypadków stwierdzono 126,4 tys. Resort informuje, że ww. liczba faktur w ub.r. była najwyższa od 2018 roku. Wówczas wyniosła 270,8 tys. I zaznacza, że dane za okres od 2019 roku do 2023 roku mogą świadczyć o narastającej, a niewykrytej skali oszustw w VAT przed 2024 r. W 2019 roku ujawniono ich 229 tys., w 2020 roku – 153,4 tys., w 2021 roku – 201,1 tys., a w 2022 roku – 178,3 tys.

– Przy mniejszej liczbie kontroli podatkowych i celno-skarbowych wykryto dużo więcej fikcyjnych faktur. Rozumiem, że dotyczy to zarzutu fikcyjności, a nie samego dowodu, bo to jeszcze nie jest orzeczone. Natomiast to uzasadnia podejrzenia, że już w 2023 roku było źle, a w kolejnym – jeszcze gorzej. To świadczy o przyzwoleniu na ucieczkę od podatkowania przy pomocy tego typu faktur. Jednocześnie podatek VAT jest w stanie głębokiego kryzysu koncepcyjnego – komentuje prof. Witold Modzelewski, prezes Instytutu Studiów Podatkowych, były wiceminister finansów.

Jak podkreśla dr Anna Wojciechowska z Solveo Advisory i ekspertka BCC, samą skalę wzrostu o ponad 130% rdr. można rozpatrywać dwojako. Z jednej strony większa liczba wykrytych fikcyjnych faktur wskazuje na skuteczniejsze działania kontrolne i lepsze wykorzystanie dostępnych danych, co jest pozytywne z perspektywy uszczelniania systemu podatkowego. Z drugiej – liczby te mogą sugerować, że zjawisko wciąż pozostaje poważnym problemem, a jego skala może być większa, niż wcześniej zakładano. Była naczelnik Wydziału Kontroli Podatkowej Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku zwraca uwagę na działania niektórych firm. One, szukając sposobów na poprawę swojej sytuacji finansowej, mogą częściej sięgać po nielegalne mechanizmy unikania opodatkowania.

– Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego nastąpił tak duży wzrost. Może się to wiązać nie tylko z tym, że w danym roku było obiektywnie więcej lub mniej przypadków naruszeń. Nie jest wykluczone, że jakąś rolę odgrywa również czynnik polityczny. Poprzednia władza twierdziła, że zasypuje tzw. lukę vatowską. Zatem wzrastająca liczba wykrywanych fikcyjnych faktur w kolejnych latach rządów byłaby z pewnością niespójna z politycznym przekazem. Z kolei obecna władza jest zainteresowana wykazaniem własnych sukcesów oraz dyskredytacją twierdzeń poprzedników politycznych – mówi Marek Niczyporuk, radca prawny i doradca podatkowy z kancelarii Ars Aequi.

Z kolei prof. Modzelewski zaznacza, że w 2024 roku nie nastąpiła jakościowa zmiana w podejściu do fikcyjnych faktur w porównaniu w 2023 rokiem. Zdaniem eksperta, do 2020 roku było naprawdę wiele skutecznych działań, które usuwały wady tego podatku. Sukcesem okazało się wprowadzenie obowiązkowej podzielonej płatności. W opinii dr Wojciechowskiej, do znacznego wzrostu rdr. przyczyniła się przede wszystkim postępująca digitalizacja procesów w urzędach. Znaczenie też miało coraz lepsze wykorzystanie przez administrację skarbową danych z plików JPK_VAT. Zaawansowana analiza informacji przesyłanych przez podatników daje fiskusowi nowe narzędzia do skuteczniejszego wykrywania nieprawidłowości.

– Każdą ujawnioną fikcyjną fakturę oczywiście należy uznać za sukces państwa i jego struktur. Jednak mam nadzieję, że w żadnej mierze podane liczby nie były inspirowane przez kierownictwo organów. To znaczy, że nie chodziło o wykrywanie większej liczby takich przypadków w okresach funkcjonowania poprzedniej władzy, a mniej – w czasie rządów obecnej ekipy – dodaje mecenas Marek Niczyporuk.

Fikcja pod lupą

Z danych resortu wynika również, że ubiegłoroczne wykrycia dotyczyły 8,2 tys. fikcyjnych faktur wystawionych w 2024 roku. Do tego było 85,8 tys. – z 2023 roku, 85,2 tys. – z 2022 roku i ponad 110 tys. z wcześniejszych lat.

– Zasadniczo zobowiązania podatkowe przedawniają się po pięciu latach, licząc od końca roku, w którym upłynął termin płatności podatku. Organy KAS koncentrują się na analizie okresów, które nadal mogą podlegać egzekucji lub korektom. Dziś sytuacja jest o wiele lepsza niż jeszcze kilka lat temu. Wówczas znaczna część kontroli była wszczynana w ostatnim lub przedostatnim roku przed upływem terminów przedawnienia zobowiązań podatkowych – dodaje ekspert z Ars Aequi.

Jak informuje Ministerstwo Finansów, 8,71 mld zł wyniosła wartość brutto wynikająca z fikcyjnych faktur wykrytych w 2024 roku w toku kontroli podatkowych i celno-skarbowych. To o 51,2% więcej niż w 2023 roku, kiedy było to 5,76 mld zł.

– Niższa dynamika wzrostu wartości – 51,2%, w porównaniu z liczbą wykrytych przypadków –130,8%, może wskazywać, że oszuści częściej operują na mniejszych kwotach. Nie jest wykluczone, że to efekt strategii unikania wykrycia. Mniejsze wartości mogą mniej rzucać się w oczy w systemach kontrolnych i być trudniejsze do natychmiastowego zidentyfikowania jako fikcyjne. Niemniej jednak fiskus najwyraźniej skutecznie wychwytuje także takie przypadki, co świadczy o coraz lepszym wykorzystywaniu narzędzi analitycznych, np. danych z JPK_VAT – wyjaśnia ekspertka z BCC.

Według prof. Modzelewskiego, jeśli wartość brutto wynikająca z fikcyjnych faktur wyniosła 8,71 mld zł, to skala wykrytego zjawiska w dalszym ciągu ma charakter śladowy. Były wiceminister finansów przekonuje, że liczba ujawnionych nieprawidłowości nie świadczy o istotności. Jak podkreśla ekspert, ostrożne szacunki wskazują, że nienależny zwrot podatku VAT wynosi prawdopodobnie 40-50 mld zł rocznie. To oznacza, że sukcesów fiskalnych z tego tytułu nie osiągniemy.

– Z punktu widzenia budżetu państwa, 8,71 mld zł to kwota niebagatelna. W dłuższej perspektywie kluczowe będzie nie tylko dalsze zwiększanie skuteczności wykrywania oszustw, ale przede wszystkim ograniczenie samego procederu. Jeśli wzrost wykryć nie przełoży się na realne zmniejszenie liczby fikcyjnych faktur wystawianych w przyszłości, może to sugerować, że same kontrole nie są wystarczającym narzędziem do eliminacji tego problemu. Konieczne będą dalsze zmiany systemowe – podsumowuje dr Anna Wojciechowska.

(MN, Marzec 2025 r.)

© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone
materiał prasowy

Wykonujący pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych w Polsce we wrześniu 2024 r. wg GUS

rawpixel-com-594763-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Wykonujący pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych w Polsce we wrześniu 2024 r.”.

Jak informuje GUS, w ostatnim dniu września 2024 r. pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych wykonywało w Polsce ponad 2,4 mln osób. Spośród nich 1004,1 tys. osób równolegle wykonywało pracę kwalifikującą je do pracujących w gospodarce narodowej[1]. Zaprezentowane w opracowaniu dane dotyczą osób wykonujących pracę na podstawie umów zlecenia oraz umów o pokrewnym charakterze, tj. umów agencyjnych, o świadczenie usług, umów uaktywniających, aktów powołania oraz umów z członkami rad nadzorczych. Przedstawione wyniki są częścią prac eksperymentalnych mających na celu określenie liczby osób wykonujących pracę na podstawie umów cywilnoprawnych.
Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

[1] Do pracujących w gospodarce narodowej zalicza się: pracowników najemnych; pracujących na własny rachunek łącznie z pomagającymi członkami rodziny; osoby wykonujące pracę nakładczą; członków spółdzielni produkcji rolniczej; duchownych pełniących obowiązki duszpasterskie.

Źródło: GUS.

GUS: Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2025 roku

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2025 roku”.

Jak informuje GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2025 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem 2024 roku wzrosły o 4,9% (przy wzroście cen usług o 6,6% i towarów o 4,3%). W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 0,3% (w tym usług – o 0,8% i towarów – o 0,2%).
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Liczba klientów korzystających z e-usług w energetyce idzie w górę

mikael-kristenson-242079-unsplash
Digitalizacja obszaru obsługi klienta stale zdobywa nowych zwolenników. Dzięki rozwiązaniom cyfrowym użytkownicy mają dostęp do potrzebnych im funkcjonalności w dowolnym czasie i miejscu. Jednocześnie firmy mogą proaktywnie poznawać i odpowiadać na indywidualne preferencje odbiorców. To z kolei daje możliwość podniesienia efektywności rozwiązań klienckich i satysfakcji ich adresatów. Taki trend pokazują wyniki analizy E.ON Polska, podsumowującej digitalizację usług w 2024.

Wzrost w obszarze cyfrowych usług

Analitycy E.ON Polska od lat obserwują rosnące zainteresowanie klientów elektronicznymi dokumentami rozliczeniowymi. Trend ten wyraźnie był kontynuowany w minionym roku, kiedy firma wystawiła rekordową liczbę ponad 5,5 miliona e-faktur. Rok do roku liczba dokumentów w formie cyfrowej wzrosła o 4 proc. Już ponad 56 proc. klientów korzysta z e‑faktury, co stanowi ponad połowę osób obsługiwanych przez E.ON Polska i blisko 80 proc. wśród zarejestrowanych użytkowników w serwisie Mój E.ON. Faktura elektroniczna to nie tylko wygodne i ekologiczne rozwiązanie, ale także ważny krok w kierunku cyfryzacji procesów biznesowych.

Klienci chętnie sięgają też po możliwość regulowania swoich rachunków bezpośrednio na platformie obsługowej. Ta forma płatności stanowiła aż 19 proc. wszystkich opłat za energię elektryczną w ubiegłym roku. Średnio miesięcznie dokonywanych jest ponad 97 tys. takich transakcji. Jednocześnie już blisko 80 proc. osób zarejestrowanych na platformie Mój E.ON posiada aktywną usługę powiadomienia o zbliżającym się terminie opłacenia rachunku za pomocą wiadomości mejlowej.

– Cieszy nas popularność platformy Mój E.ON – ponad dwie trzecie klientów naszej firmy jest na niej zarejestrowanych. Dodatkowo, co drugi spośród nich loguje się do niej przynajmniej raz w miesiącu To świetne wyniki, które stale rosną przez ostatnie lata. Obserwując te trendy widzimy jak ważne są dla klientów sektora energii elektrycznej dobrze przygotowane usługi online. W erze inteligentnych liczników i rozwijających się technologii pozwalających na optymalizację zużycia energii ten trend będzie się pogłębiał – komentuje Magdalena Borek-Dwojak, dyrektorka Customer Experience & Digital w E.ON Polska.

[fragment artykułu]
Źródło: E.ON Polska
materiał prasowy

GUS: Wyniki finansowe instytucji kultury w 2024 roku (dane wstępne)

matthew-guay-148463-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o wynikach finansowych instytucji kultury w 2024 roku. Są to dane wstępne.

Wyniki finansowe instytucji kultury w 2024 r. były wyższe od uzyskanych rok wcześniej. Przychody ogółem wzrosły o 14,9%, a koszty ogółem zwiększyły się o 14,7%. Niższe niż przed rokiem były natomiast nakłady inwestycyjne ‒ o 9,2%.

Przychody ogółem instytucji kultury w 2024 r. były wyższe o 14,9% od osiągniętych rok wcześniej i wyniosły 16 536,6 mln zł. W strukturze przychodów 91,4% stanowiły przychody netto ze sprzedaży produktów, towarów i materiałów, 8,0% – pozostałe przychody operacyjne, a 0,6% – przychody finansowe. Ponad 25% wszystkich przychodów instytucji kultury stanowiły przychody ogółem podmiotów zlokalizowanych w województwie mazowieckim.

Źródło: GUS.

Dane wskazują, że frankowicze zwolnili tempo

sprawa-sad
W 2024 roku liczba spraw frankowych złożonych w sądach okręgowych była o ponad 7% mniejsza niż w 2023 roku. Jak przekonują eksperci, spadek rdr. nie jest duży i wciąż utrzymuje się spore zainteresowanie tematem wśród kredytobiorców. W ubiegłym roku pozwów z tego zakresu było ponad 80 tysięcy, z czego około 22% trafiło do Sądu Okręgowego w Warszawie. Według znawców tematu, spadek napływu spraw oznacza w teorii szybsze rozpoznanie będących już w toku. Jednak zdarza się, że na prawomocne rozstrzygnięcie wciąć trzeba czekać nawet kilka lat. Natomiast nie brakuje opinii, że banki stały się bardziej skłonne do ustępstw.

Mniej, ale wciąż dużo

Jak wynika z danych zebranych z 47 sądów okręgowych z całej Polski, w 2024 roku wpłynęło do nich ok. 80,5 tys. spraw frankowych. To o 7,2% mniej niż w 2023 roku, kiedy było ich przeszło 86,5 tys. Z kolei porównując dane za ubiegły rok z tymi z 2022 roku, widać wzrost o 25,2%. Wówczas zarejestrowano takich spraw ponad 64 tys.

– Spadek o 7,2% rdr. nie jest szczególnie duży. Można to traktować jako pewną korektę po fali masowych pozwów, która przetoczyła się w 2023 roku. Liczba 80,5 tys. spraw w ubiegłym roku nadal jest wysoka, co potwierdza utrzymujące się zainteresowanie ww. tematyką. Ponadto dowodzi, że wciąż istnieje pokaźna grupa kredytobiorców skłonnych dochodzić swoich roszczeń w sądzie. Temat frankowy nadal pozostaje jednym z kluczowych dla polskiego wymiaru sprawiedliwości – komentuje radca prawny Adrian Goska z kancelarii SubiGo.

Z kolei jak przekonuje adwokat Robert Głowacki z kancelarii Upper Case i wykładowca Uniwersytetu SWPS w Warszawie, spadek liczby spraw frankowych rdr. może wynikać z kilku niezależnych czynników. Jednym z nich jest korzystne orzecznictwo sądów powszechnych oraz TSUE. Ukształtowana linia orzecznicza, korzystna dla kredytobiorców, skłania banki do proponowania ugód na lepszych dla kredytobiorców warunkach. Ekspert zwraca też uwagę na większą gotowość banków do ugodowego zakończenia sporu. Kredytobiorcy również stali się bardziej skłonni do ustępstw i zawierają takie porozumienia poza sądem lub przed KNF-em.

– W przeciwieństwie np. do spraw z zakresu SKD czy WIBOR-u, te dotyczące tzw. kredytów frankowych powiązane są z umowami zawieranymi jedynie w pewnym określonym, zamkniętym okresie czasu. Obecnie takowe produkty nie są już proponowane, stąd niewątpliwie liczba rzeczonych postępowań będzie sukcesywnie spadać, aż w końcu się wyczerpie. Jednocześnie w niektórych sądach na pierwszą rozprawę można czekać nawet do 2028 roku – podkreśla dr Kamil Szpyt, radca prawny i wykładowca Uniwersytetu Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie.

Według adwokata Roberta Głowackiego, od kilku lat wzrasta świadomość kredytobiorców o ich prawach. Wielu frankowiczów, którzy chcieli dochodzić swoich roszczeń przed sądem, skorzystało już z tej opcji. Jak stwierdza wykładowca Uniwersytetu SWPS w Warszawie, liczba spraw związanych z kredytami waloryzowanymi wciąż jest bardzo wysoka w porównaniu z latami ubiegłymi. Temat kredytów waloryzowanych walutą obcą wciąż pozostaje w centrum zainteresowania, mimo spadku rdr. ogólnej liczby wniesionych pozwów. Przejawem tego jest przedłożony projekt ustawowego uregulowania tych spraw.

Sytuacja w sądach

Przyglądając się danym z poszczególnych sądów okręgowych, można zauważyć, że w 2024 roku najwięcej spraw frankowych wpłynęło do SO w Warszawie – 17,6 tys. (rok wcześniej – 18,1 tys. i spadek rdr. o 2,9%). Dalej widać SO w Poznaniu – 6,5 tys. (w 2023 roku – 7,2 tys. i spadek rdr. o 9,7%), SO Warszawa-Praga w Warszawie – 6,2 tys. (6,9 tys. i -10,8%), SO w Gdańsku – 5,7 tys. (6,7 tys. i -14,7%), we Wrocławiu – 3,9 tys. (4,6 tys. i -15,3%), w Krakowie – 3,2 tys. (4,4 tys. i -27,8%), a także w Łodzi – 2,9 tys. (2,6 tys. i wzrost rdr. o 9,9%).

– Sąd Okręgowy w Warszawie przodował w ostatnich latach w rozstrzyganiu sporów frankowych. Spadek napływu spraw oznacza w teorii szybsze rozpoznanie będących już w toku. Z kolei wzrost rdr. liczby postępowań w Łodzi może wymagać większych zasobów i wydłużenia czasu oczekiwania na rozstrzygnięcie – zaznacza adwokat Robert Głowacki.

W opinii Adriana Goski, różnice regionalne nie są zaskoczeniem, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę m.in. wcześniejsze zmiany w procedurze cywilnej czy przeniesienie części spraw do sądów właściwych dla miejsca zamieszkania kredytobiorcy. Jak stwierdza ekspert, dla samych sądów może to oznaczać wyrównanie obciążenia, chociaż w niektórych z nich wciąż przybywa wiele nowych pozwów. Radca prawny z kancelarii SubiGo przekonuje, że tempo rozstrzygania spraw w niektórych sądach ulega przyspieszeniu. Jednak wciąż znaczna ich liczba oznacza, że na prawomocne rozstrzygnięcia trzeba czekać wiele miesięcy, a nierzadko nawet – kilka lat.

– Zdecydowana większość postępowań kończy się unieważnieniem umowy kredytu. To zaś przedkłada się na sytuację finansową banków. Wiele z nich zmuszonych zostało do tworzenia rezerw na pokrycie roszczeń wynikających z tych spraw. Ponadto, banki, dostrzegając stale wysoką liczbę spraw frankowych i ryzyko przegranej, stały się bardziej skłonne do ustępstw – dodaje wykładowca z SWPS w Warszawie.

Dr Kamil Szpyt przyznaje, że niektóre banki chętniej oferują obecnie zawarcie ugody. Natomiast ich warunki są zazwyczaj wyjątkowo niekorzystne dla kredytobiorców. To sprawia, że wytoczenie powództwa staje się wówczas w zasadzie jedynym realnym rozwiązaniem dla frankowiczów. Ekspert zaznacza, że zdarzają się także banki proponujące dość rozsądne warunki ugód, które dodatkowo na późniejszym etapie mogą podlegać dalszym negocjacjom. Taka opcja wydaje się korzystna dla części kredytobiorców, zwłaszcza w świetle coraz odleglejszych terminów rozpraw w niektórych sądach.

(MN, Marzec 2025 r.)

© MondayNews Polska
materiał prasowy

W 2024 r. najlepiej na rynku radziły sobie sieci convenience i hipermarkety

dieter-de-vroomen-452887-unsplash
W 2024 roku w sklepach convenience wyraźnie zwiększył się ruch, bo o 14,2% rdr. Urosła też liczba unikalnych klientów – o 2,6% rdr. Mniejsze wzrosty zanotowały hipermarkety – odpowiednio o 7,1% i 2%. Natomiast spadki rdr. były w supermarketach – o 5,6% i 2,9%, a także w dyskontach – o 1,8% i 1,9%. Ponadto w ub.r. sieci convenience utrzymały największy, przeszło 40-proc. udział w łącznej liczbie wizyt w badanych obiektach. Do tego w tym formacie rdr. wzrosła częstotliwość robienia zakupów. Pod tym względem na plusie znalazły się również hipermarkety. W placówkach convenience powiększył się też rdr. średni miesięczny łączny czas spędzony na zakupach przez klienta. Bez zmian zaś pozostał w dyskontach. Z kolei zmniejszył się rdr. w supermarketach i w hipermarketach.

Według niedawno opublikowanego raportu Proxi.cloud, obejmującego sklepy spożywcze, w ub.r. ruch (tzw. footfall) wzrósł rdr. w sieciach convenience i hipermarketach – odpowiednio o 14,2% i 7,1%. Z kolei spadł rdr. w supermarketach i dyskontach – o 5,6% i 1,8%. W sumie obserwacją objęto zachowania 1,4 mln klientów w 38,2 tys. placówek. Jak stwierdza Mateusz Nowak z Proxi.cloud, wzrost ruchu w sklepach convenience mógł być spowodowany ekspansją tego formatu. Spora dostępność takich placówek oraz szeroki wachlarz ich promocji zachęcały do wizyt. Patrząc na wyniki, wysoce prawdopodobne jest to, że konsumenci skupili się na dużych i rzadszych zakupach w hipermarketach, a bieżące braki uzupełniali w mniejszych sklepach, bliżej domu.

– Na intensywny ruch w sklepach convenience wpłynęła oferta asortymentowa, dostosowana do oczekiwań osób ceniących możliwość robienia wygodnych i szybkich zakupów typu food to go. Chodzi o produkty takie, jak m.in. gorąca kawa czy herbata, kanapki i sałatki, które można spożyć bezpośrednio po wyjściu ze sklepu. Dodatkowo te placówki są łatwo dostępne w drodze do szkoły, pracy czy parku. Łatwy wybór takich artykułów i sprawna obsługa zachęcają coraz więcej osób do odwiedzania tych sklepów, tym bardziej że oferowane w nich produkty dobrze trafiają w nowe zwyczaje zakupowe Polaków – mówi dr Urszula Kłosiewicz-Górecka z Zespołu Foresightu Gospodarczego w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

Z raportu wynika też, że w 2024 roku rdr. urosła liczba unikalnych klientów (unique shoppers) w sieciach convenience oraz w hipermarketach – o 2,6% i 2%. Natomiast zmniejszyła się rdr. w supermarketach i dyskontach – o 2,9% i 1,9%. – Wzrost liczby osób odwiedzających hipermarkety jest związany z agresywną polityką promocyjną tych sklepów walczących o swoje miejsce na rynku. Wpływ na to może mieć również pewnego rodzaju znużenie konsumentów w miarę niezmienną i niezbyt obszerną ofertą sklepów dyskontowych. Dyskonty z kolei zjadają własny ogon, otwierając agresywnie nowe placówki co roku – komentuje Andrzej Wojciechowicz, ekspert Komisji Europejskiej.

W zeszłym roku nieznacznie zmienił się również rdr. udział poszczególnych formatów sklepów w łącznej liczbie wizyt w badanych placówkach. Zestawienie otwiera kanał convenience – 41,6% (rok wcześniej – 40,6%). Dalej w rankingu są dyskonty – 32% (32,4%), supermarkety – 20% (21%), a także hipermarkety – 6,3% (5,9%). – Wyniki badania dotyczące udziału poszczególnych formatów w łącznej liczbie wizyt klientów w badanych placówkach nie zaskakują. O utrzymaniu się na pierwszym miejscu sklepów convenience zadecydowała m.in. rosnąca liczba punktów sprzedaży. Korzystaniu z nich sprzyja także ich lokalizacja, często w miejscach o dużym przepływie potencjalnych klientów – twierdzi dr Urszula Kłosiewicz-Górecka.

Z kolei autorzy raportu zauważają trzy silne style robienia zakupów – wyłącznie w sklepach convenience, w większości w hipermarketach i częściowo w placówkach convenience oraz głównie w dyskontach i sporadycznie w sieciach convenience. Potwierdzają to też dane dotyczące tzw. współodwiedzalności różnych formatów. – Sklepy convenience odwiedza 90,7% typowych klientów dyskontów, 94,3% – hipermarketów, a także 92% – supermarketów. Z kolei dyskonty przyciągają 93,1% osób kupujących zwykle w hipermarketach, 88,5% – w sieciach convenience, jak również 90,1% – w supermarketach – wyjaśnia Weronika Piekarska z Proxi.cloud.

W 2024 roku częstotliwość robienia zakupów rdr. wzrosła w sklepach convenience (w ub.r. średnio 10 na miesiąc, rok wcześniej – 9) i w hipermarketach (odpowiednio 3 i 2,8). Nie doszło do zmian rdr. w dyskontach (w 2024 roku i w 2023 roku – po 7,1). Z kolei nieznaczny spadek rdr. nastąpił w supermarketach (5,2 i 5,3). W opinii dr Urszuli Kłosiewicz-Góreckiej, częstotliwość robienia zakupów w sklepach convenience rośnie, bo coraz więcej osób częściej korzysta z możliwości tzw. awaryjnego zakupu, kiedy brakuje w domu określonego produktu, a inne sklepy są zamknięte. O wzroście popularności tego formatu decyduje wygoda zaspokojenia potrzeby niejako od zaraz. I chociaż ceny oferowanych produktów nie należą do niskich, to opłata za zakupy wydaje się stosunkowo niewielka.


(MN, Marzec 2025 r.)
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.
materiał prasowy

Natviol: Jak będzie wyglądała przyszłość branży delivery i grocery?

joshua-sortino-215039-unsplash
Dynamiczne zmiany technologiczne i regulacyjne stawiają przed rynkiem dostaw i przewozów zupełnie nowe wyzwania. Niedobór kierowców, rozwój elektromobilności, optymalizacja procesów i rosnąca rola sztucznej inteligencji to tylko niektóre z trendów, które mogą zrewolucjonizować branżę. Jakie rozwiązania zdecydują o przyszłości tego sektora? Czy wkrótce autonomiczne roboty i zeroemisyjne pojazdy staną się codziennością w transporcie ludzi i towarów?

Ciągłe zmiany przepisów, niedobór kierowców, rozwój technologii, elektromobilność i rosnące możliwości sztucznej inteligencji oraz konieczność skupienia większej uwagi na kwestiach ochrony środowiska naturalnego – w ostatnich latach na rynku przewozów nie brakowało wyzwań. Odpowiedzią na nie są nowe trendy, które już wkrótce na nowo określą naszą rzeczywistość. Przetrwają firmy, które mądrze i szybko na nie zareagują.

– Rynek dostaw wkracza w nową erę. Pełna automatyzacja i optymalizacja poszczególnych procesów zarówno z poziomu kierowcy, jak i pasażera oraz możliwość realizacji zleceń za pomocą autonomicznych robotów mogą całkowicie zmienić sposób przemieszczania się ludzi i towarów. Z pewnością wpłyną na obniżenie kosztów operacyjnych oraz zmiany w strukturach zatrudnienia. – zauważa Łukasz Witkowski, Co-founder Natviol, aplikacji rozliczeniowej dla kierowców i kurierów.

Automatyzacja i optymalizacja pracy

Zaawansowane narzędzia zarządzające codzienną pracą kurierów i przewoźników stają się standardem. Możliwość optymalizacji tras, prognozowanie ruchu oraz sprawne żonglowanie między zleceniami pozyskiwanymi w ramach różnych platform aplikacyjnych pozwalają na bardziej efektywną pracę, a w praktyce przekładają się na większe zarobki.

– Sztuczna inteligencja coraz śmielej wkracza w różne obszary naszego codziennego życia. Wdrażanie nowoczesnych narzędzi cyfrowych, umożliwiających m.in. automatyczne i inteligentne układanie tras, nie tylko optymalizuje koszty i czas trwania przejazdu, ale także ogranicza liczbę tzw. „pustych przebiegów”. Nowoczesne technologie zmieniają nie tylko sposób prowadzenia samochodu i wykonywania zawodu kierowcy, ale także otwierają nowe możliwości w zakresie personalizacji podróży z poziomu pasażera lub osoby zlecającej dostawę – podkreśla ekspert z Natviol.

[fragment artykułu]

Źródło: Natviol
materiał prasowy

Informacja GUS o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON

g-crescoli-365895-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Informacja o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON – luty 2025”.

Jak informuje GUS, według stanu na koniec lutego 2025 r. do rejestru REGON wpisanych było 5 319,9 tys. podmiotów gospodarki narodowej. W lutym br. zarejestrowano 27,9 tys. nowych podmiotów, tj. o 11,7% mniej niż miesiąc wcześniej.
W lutym br. w rejestrze REGON zarejestrowano o 11,7% mniej nowych podmiotów niż w po-przednim miesiącu. Liczba nowych rejestracji spółek cywilnych była niższa o 16,0% a osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą o 13,8%. Największy spadek liczby rejestracji odnotowano w województwie opolskim (o 13,0% mniej niż w styczniu br.). – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Jakie zmiany w przepisach w transporcie czekają firmy w 2025 roku?

jeff-neale-563457-unsplash
Jakie zmiany w przepisach w transporcie czekają firmy w 2025 roku? Transport drogowy jest jedną z branż nieustannie się zmieniającą, a początek roku jest najlepszym czasem do adaptacji do nowych przepisów przez firmy. Dodatkowe regulacje w zakresie zgłoszeń SENT, inne rozliczenia opłat drogowych czy wzrost podatku od środków transportu w Polsce to tylko jedne z wielu nowości, które zostały niedawno wprowadzone lub zaczną obowiązywać w tym roku. O czym warto jeszcze pamiętać i jakie zmiany czekają firmy transportowe w 2025? W jaki sposób można się do nich przygotować?

Od nowego roku nowe przepisy w systemie SENT

Obowiązek zgłaszania międzynarodowych przewozów towarów do Rejestru Międzynarodowych Przewozów Drogowych (RMPD) w ramach SENT od 1 stycznia 2025 r. został rozszerzony o przewoźników z innych państw UE, Konfederacji Szwajcarskiej i członków Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu.

– Oznacza to, że zagraniczne podmioty mające siedzibę w krajach, których dotyczy zmiana przepisów zostały zobowiązane do przesyłania zgłoszeń w SENT, m.in. przed rozpoczęciem transportu międzynarodowego na terenie Polski, który ma trafić do innych państw trzecich, czyli nienależących do UE. Warto dodać, że zmiany w zgłoszeniach SENT nie dotyczą przewoźników mających siedzibę w Polsce, a nowe przepisy nakładają obowiązek zgłoszenia przewozów międzynarodowych i kabotażowych w Polsce na firmy spoza UE już od listopada ubiegłego roku – zaznacza, Łukasz Włoch, główny ekspert ds. analiz i rozliczeń, Inelo z Grupy Eurowag.

Inne rozliczenie opłat drogowych w Szwajcarii

W połowie roku w Szwajcarii zmieniają się zasady rozliczeń opłat drogowych. Obecnie działający system od 1 czerwca 2025 roku zostanie całkowicie zastąpiony przez EETS, czyli Europejską Usługę Opłaty Elektronicznej, która stanie się podstawową metodą poboru opłat drogowych dla pojazdów.

– Szwajcaria to kolejny kraj, który zdecydował się przyspieszyć i zautomatyzować system rozliczania opłat drogowych i przejść na rozwiązanie EETS, stające się powoli standardem w Europie. System EETS jest dużym ułatwieniem dla firm transportowych, ponieważ eliminuje konieczność używania wielu różnych rozwiązań do opłat drogowych, umożliwiając korzystanie tylko z jednego urządzenia pokładowego. Warto zaznaczyć, że w Eurowag będzie gotowy, aby jeszcze przed wygaszeniem dotychczasowego szwajcarskiego rozwiązania, udostępnić naszym klientom możliwość poruszania się po szwajcarskich drogach z naszym EVA OBU w standardzie EETS. Dzięki temu, przewoźnik w łatwy sposób będzie mógł dokonywać opłat za swoje przejazdy w trybie postpaid i mieć je zestawione na jednej, zbiorczej fakturze, co przyspiesza administrację dokumentów i redukuje koszty. Co więcej, EVA wyposażona jest w specjalne zabezpieczenie antyfraudowe tzw. FuelGuard, które dodatkowo pozwala ochronić firmę przed kradzieżą paliw – podkreśla Tomasz Góralewicz, National Sales Manager, Grupa Eurowag.

Koszty w górę dla przedsiębiorców transportowych

Przeciętne prognozowane wynagrodzenie od 1 stycznia 2025 r. wzrosło do 8 673 zł, co oznacza, że jest ono wyższe prawie o 850 zł w porównaniu do roku 2024. Dla pracodawców transportowych kwota ta wiążę się z koniecznością zapłaty większych składek ZUS o ponad 350 zł, które na chwilę obecną miesięczne wynoszą już ok. 3 639 zł przy zatrudnianiu jednego kierowcy w transporcie międzynarodowym. Dla wielu przewoźników oznacza to trzykrotny wzrost tego zobowiązania w ciągu ostatnich trzech lat.

Zmiana stawek podatku od środków transportowych

Ostateczna wysokość podatków od środków transportu zależy od władz gminy, w której przewoźnik ma swoją siedzibę. Wysokość daniny musi jednak mieścić się w zakresie wskazanym przez Ministerstwo Finansów. Z jednej strony, od 1 stycznia 2025 r. stawki minimalne podatku od środków transportu spadły o ok. 7 proc., a z drugiej maksymalna wysokość daniny wzrosła.1

– Zwiększenie maksymalnej wysokości podatku od środków transportu w 2025 r. nie będzie tak duże, jak miało to miejsce w 2024 roku, ale również może wpłynąć na firmowy budżet. Pocieszające może być to, że w Polsce niektóre władze lokalne decydują się na utrzymanie minimalnych stawek podatku, m.in. w celu przyciągnięcia nowych przewoźników. Pamiętać należy jednak o tym, że taki podatek to nie jest jedyny koszt przedsiębiorców i przed podjęciem decyzji dobrze jest rozważyć wszystkie opcje – komentuje Mateusz Włoch, ekspert ds. rozwoju i szkoleń, Inelo z Grupy. Eurowag.

Nowe obowiązki przy imporcie produktów do Wielkiej Brytanii

Wszystkie towary importowane z UE do Wielkiej Brytanii od 31 stycznia 2025 r. zostały objęte obowiązkową deklaracją bezpieczeństwa. Dokument ten nazywany jest także skróconą deklaracją przywozową (w skrócie ENS), a do jej wypełniania niezbędne będą, m.in informacje o dokumentach i licencjach przewozu, dane o odbiorcach i nadawcach, szczegóły dotyczące rodzaju, ilości i opakowania towaru, środka transportu. Deklarację może wypełnić i wysłać za pośrednictwem rządowego serwisu importer, pośrednik lub przewoźnik, jednak to właśnie firmy transportowe będą musiały upewnić się, czy dokument został złożony. W przeciwnym wypadku ich ciężarówki nie zostaną wpuszczone na prom lub do Eurotunelu.

Zmiany w taryfikatorze kar

Zgodnie z dyrektywą UE zmiany w klasyfikacji naruszeń w transporcie drogowym miały zostać wprowadzone w każdym kraju UE do 14 lutego 2025 r. Najpoważniejsze nadużycia będą dotyczyć, m.in.

  • przekroczenia dziennego czasu pracy o 50 proc. lub tygodniowego o 25 proc.,

  • odbierania tygodniowego odpoczynku w pojeździe,

  • uchybienia w organizacji powrotu kierowców do domu lub bazy przewoźnika na terenie kraju siedziby,

  • manipulacji lub fałszowania pracy tachografu.

– Nowe wymogi unijne nałożyły obowiązek aktualizacji taryfikatorów w każdym kraju członkowskim. Na podstawie tych wytycznych każde państwo z UE ustala przepisy dotyczące sposobu nakładania i wysokości sankcji, które powinny być adekwatne do wagi naruszenia. Dane wykroczenie może być zaklasyfikowane do jednej z 4 grup jako: najpoważniejsze naruszenie (90 pkt.), bardzo poważne naruszenie (30 pkt.), poważne naruszenia (10 pkt.), naruszenia najmniejszej wagi (1 pkt), za które firma transportowa otrzymuje odpowiednią liczbę punktów. Jeśli przewoźnik uzbiera ich dużo, to może być wytypowany do kontroli przedsiębiorstwa w następnym roku przez inspekcję – zaznacza Mateusz Włoch.

1 PITD, Jaki podatek od środków transportowych zapłacisz w 2025 roku? Duże wzrosty i… spadki, 2024

[fragment artykułu]

Źródło: Grupa Eurowag
materiał prasowy

GUS: Przedsiębiorstwa aktywne w IV kwartale 2024 r.

markus-spiske-484245-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Przedsiębiorstwa aktywne w 4 kwartale 2024 r.”.

Jak informuje GUS, w ostatnim kwartale 2024 r. było w Polsce 2 788 814 aktywnych przedsiębiorstw. Ze względu na rodzaj prowadzonej działalności, najliczniejszą grupę w całej populacji stanowiły przedsiębiorstwa z sekcji handel; naprawa pojazdów samochodowych (18,0% ogółu). Najwięcej przedsiębiorstw miało siedzibę w województwie mazowieckim (20,1% ogółu).
W czwartym kwartale 2024 r. w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r. odnotowano wzrost liczby przedsiębiorstw aktywnych o 3,7%. Jednostki mikro (tj. o liczbie pracujących do 9 osób) stanowiły 95,7% całej zbiorowości przedsiębiorstw aktywnych i w stosunku do 4 kwartału 2023 r. ich liczebność zwiększyła się o 3,8%. – podsumowuje GUS.

Źródło: Główny Urząd Statystyczny.

Polacy są coraz bardziej zmęczeni tematem handlu w niedziele

joshua-sortino-215039-unsplash
Już tylko 41,5% Polaków chce przywrócenia handlu we wszystkie niedziele, tak jak to miało miejsce przed 1 marca 2018 roku. Tak wynika z najnowszego rynkowego raportu. W poprzedniej edycji z września ub.r. takich zmian w prawie oczekiwało 52,6% społeczeństwa, zatem widać sporą różnicę. Z kolei teraz 47% rodaków jest przeciwnych pomysłowi łagodzenia ograniczeń. Zdaniem ekspertów, społeczeństwo przyzwyczaiło się do obecnej sytuacji, choć nie wszystkim ona pasuje. Natomiast nie widać, by rząd chciał zmieniać prawo. Obecnie największymi przeciwnikami zakazu niedzielnej pracy sklepów są najmłodsi dorośli oraz mieszkańcy dużych miast.

Obecnie już tylko 41,5% respondentów opowiada się za przywróceniem handlu we wszystkie niedziele, tak jak to miało miejsce przed 1 marca 2018 r. Tak wynika z najnowszego raportu, opartego na badaniu UCE Research oraz Shopfully (dawniej Grupa Offerista). W edycji z września ub.r. zwolennikami zmiany było 52,5%, a rok temu 46%. Z kolei przeciwko zmienianiu prawa w tym zakresie obecnie jest 47%, a pół roku temu było ich tylko 28,8%. Zatem różnica jest wyraźna. 11,5% to obecnie grupa niezdecydowanych.

– Społeczeństwo jest zmęczone mówieniem o zakazie handlu w niedziele, szczególnie w kontekście przywrócenia przepisów sprzed 1 marca 2018 roku. Głównie wynika to z tego, że od dłuższego czasu nic się w tym temacie nie dzieje. Politycy co prawda co jakiś czas wracają do tego, ale konkretów wciąż brak. Co jakiś czas są też jakieś medialne wrzutki, ale nie popychają one sprawy do przodu – ocenia Robert Biegaj, wieloletni obserwator i ekspert rynku retailowego z Shopfully.

Eksperci podkreślają, że 1 marca br. minęło właśnie 7 lat, odkąd ustawa o ograniczaniu handlu w niedziele weszła w życie. Według zgodnych opinii, przez ten czas nawet zdeklarowanym przeciwnikom stopniowo opór osłabł. Dodatkowo nawet wielu firmom handlowym przestało zależeć na łagodzeniu ograniczeń, ponieważ zachowania zakupowe konsumentów się do nich dostosowały.

– Stanowisko rządu jest obecnie takie, żeby raczej nic nie zmieniać w tej materii. Niemniej, jedyna sytuacja w tym zakresie, jaka się pojawiła, była to inicjatywa poselska i dotyczyła powrotu dwóch niedziel handlowych miesięcznie. Rząd nie przygotował projektu liberalizującego ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele – mówi Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu (PIH).

Z kolei Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD), podkreśla, że zmiany w obowiązujących regulacjach dotyczących handlu w niedziele powinny zmierzać w kierunku równego prawa dla wszystkich podmiotów na rynku. Zniesienie ograniczeń pracy sklepów we wszystkie dni objęte teraz specjalnymi ograniczeniami byłoby impulsem do zwiększenia obrotów w handlu detalicznym.

– Z danych GfK wynika, że zniesienie ograniczeń handlu we wszystkie niedziele na równych zasadach będzie istotnym impulsem dla wzrostu PKB generowanego przez handel, zwiększy wpływy do budżetu państwa, a także umożliwi większości Polaków równy dostęp do szerokiej oferty kreowanej przez handel w Polsce bez względu na region zamieszkania – wyjaśnia prezes Juszkiewicz.

Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi pojawiały się zapowiedzi dotyczące odejścia od zakazu handlu, zwłaszcza ze strony Platformy Obywatelskiej. Na tym się jednak skończyło, zdecydowanie przeciwko nowelizacji ustawy zadeklarował się prezydent Andrzej Duda. To spowodowało, że wszelkie zmiany są i tak bezcelowe. Przynajmniej w obecnym układzie sił.

– Rynek znalazł nowy sposób funkcjonowania bez niedziel. Połowie badanych to się podoba, reszcie – nie. Konsumenci robią zakupy w inne dni tygodnia, a osiedlowe sklepy właściwie mają ofertę wystarczającą do ewentualnego uzupełnienia w weekend. Do tego dyskonty zaczęły organizować przed sobotą dodatkowe promocje, aby wykorzystać moment i uprzedzić zakupy, jakie wcześniej Polacy robili w weekendy – wskazuje dr Andrzej Maria Faliński, prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego.

Zgodnie z wynikami badania, za przywróceniem handlu we wszystkie niedziele opowiadają się głównie osoby w wieku 18-24 lat, z miesięcznymi dochodami netto w przedziale 7000-8999 zł, z miast liczących ponad 500 tys. ludności. Z kolei przeciwnikami ww. rozwiązania są głównie osoby w wieku 55-64 lat, zarabiające 1000-2999 zł na rękę, ze wsi i z miejscowości mających do 5 tys. mieszkańców.

– Młodzi ludzie z reguły nie lubią żadnych ograniczeń i zakazów, więc naturalnie są zwolennikami cofnięcia tego typu obostrzeń. Szczególnie widać to po osobach, które zarabiają powyżej średniej krajowej. I są z dużych miast. Im to zwyczajnie nie pasuje. Z kolei to, że w głównej mierze przeciwnikami cofnięcia zakazu są osoby powyżej 55. roku życia, jest spowodowane tym, że przeważnie ta grupa społeczna na co dzień ma więcej czasu i wcale nie musi robić zakupów w niedziele – podkreśla Robert Biegaj.

Jak twierdzi dr Faliński, młodzi Polacy, wychowani w społeczeństwie konsumpcyjnym, uznają spędzanie wolnego czasu na zakupach jako jedną z akceptowanych i praktykowanych jego form. Podobnie uważają mieszkańcy dużych miast, gdzie powszechny jest zachodni styl życia. Tam też lepiej się zarabia, dlatego można sobie częściej pozwolić na nieplanowane, impulsowe zakupy, choćby idąc w niedzielę do centrum handlowego.

– Generalnie społeczeństwo się przyzwyczaiło do tego rozwiązania, które funkcjonuje. Wyniki badań potwierdzają, że większość respondentów jest z tego zadowolona. Incydentalnym raczej odchyleniem były badania wrześniowe. Nie spodziewam się więc w tej chwili poparcia społecznego dla powrotu niedziel handlowych – dodaje prezes Polskiej Izby Handlu.

Z kolei w opinii Renaty Juszkiewicz, według danych GfK im mniejsza zamożność występuje w danym regionie, tym niższa jest koncentracja handlu detalicznego, a zatem gorszy dostęp do tańszej oferty. Powyżej 15 mln ludności Polski mieszka na obszarach, gdzie dostępność handlu wielkopowierzchniowego i sieciowego jest niższa o co najmniej 50% od średniej krajowej, zaś poziom zamożności jest co najmniej 15% poniżej średniej krajowej. Ograniczenie handlu w niedziele jeszcze bardziej pogłębia te nierówności społeczne. Konieczność pokonania dłuższego dystansu do miejscowości z wyższą koncentracją handlu, w tym z tańszą ofertą, przy braku możliwości skorzystania z takiej oferty w niedziele, de facto wyklucza część konsumentów z dostępności do pełnej oferty detalicznej.

(MN, Marzec 2025 r.)

© MondayNews Polska/ materiał prasowy

Przyspieszenie w sprawach frankowych. Sądy w ub.r. załatwiły ich blisko 72 tys.

frank-sady
W 2024 roku liczba załatwionych spraw frankowych w sądach okręgowych zwiększyła się o prawie 30% w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Część ekspertów przekonuje, że skala wzrostu nie jest zaskoczeniem. Wpływ na to ma m.in. ugruntowane orzecznictwo, które jest korzystne dla kredytobiorców. Ponadto dane obejmują sprawy zakończone ugodą, a w konsekwencji – umorzeniem postępowania. Ostatnio zdecydowanie najwięcej spraw frankowych załatwiono w SO w Warszawie. I było ich więcej niż złożonych pozwów. Z kolei sytuacja ogólnopolska wygląda odwrotnie. Liczba rozpoczynanych sporów przewyższa liczbę już rozstrzygniętych. Ale różnica się zmniejsza. Nie brakuje też opinii, że sprawy będą procedowane szybciej.

Dwucyfrowy wzrost

Jak wynika z danych pozyskanych z 47 sądów okręgowych, w 2024 roku załatwiono w nich blisko 72 tys. spraw frankowych. To o 29,8% więcej niż w 2023 roku, kiedy takich przypadków odnotowano 55,5 tys. Mec. Mikołaj Majcher z kancelarii MBM Legal wyjaśnia, że wzrost rdr. wynika przede wszystkim z ugruntowanego, korzystnego dla kredytobiorców orzecznictwa oraz większego doświadczenia sędziów, co zdecydowanie przyspiesza postępowania. Ponadto banki coraz częściej zmieniają strategię, proponując ugody lub rezygnując z przysługujących im środków odwoławczych.

– Ważną rolę odgrywa też rosnąca presja na poprawę efektywności postępowań w sądach i chęć ograniczenia zaległości. Kredytobiorcy coraz lepiej zdają sobie sprawę z tego, że istnieje realna szansa na korzystne zakończenie sporu. Z kolei banki wiedzą, że przedłużanie procesu może jedynie zwiększać koszty po ich stronie. Zmiana podejścia do ugód, choć wciąż nie jest diametralna, również pomaga w skróceniu czasu postępowania tam, gdzie obie strony widzą sens w porozumieniu się jeszcze przed wyrokiem – komentuje radca prawny Adrian Goska z kancelarii SubiGo.

Jak przekonuje radca prawny Agnieszka Dudek, wykładowca Uniwersytetu WSB Merito, skala wzrostu rdr. nie jest zaskoczeniem. Jednocześnie ekspertka podkreśla, że do całkowitej liczby załatwionych spraw zaliczają się również zakończone ugodą, a w konsekwencji – umorzeniem postępowania. A takich przypadków w ostatnim czasie jest coraz więcej. Szybkość procedowanych spraw wpływa na liczbę składanych pozwów i stanowi zachętę dla konsumentów do dochodzenia swoich praw. Ponadto obserwujemy dość korzystną politykę ugodową, nawet wobec kredytobiorców, którzy z pozwem nie wystąpili.

– Nadal przeważają sprawy zakończone prawomocnym wyrokiem, zazwyczaj korzystnym dla frankowiczów. Ostatnie doświadczenia pokazują, że liczba postępowań, które nie kończą się orzeczeniem, jest stosunkowo niewielka. Wynika to z faktu, że kredytobiorcy, decydując się na proces, są zwykle zdeterminowani do uzyskania korzystnego rozwiązania. Natomiast banki wciąż w wielu przypadkach nie oferują satysfakcjonujących warunków ugody – dodaje ekspert z MBM Legal.

Stolica na czele

Analizując dane z poszczególnych sądów okręgowych, można zauważyć, że w 2024 roku najwięcej spraw frankowych załatwiono w SO w Warszawie – 20,7 tys. (18,7 tys. rok wcześniej i wzrost rdr. o 10,7%). To jednocześnie sąd, który załatwia więcej spraw, niż wpływa do niego takich pozwów (17,6 tys. w 2024 roku i 18,1 tys. w 2023 roku). Dalej widzimy SO w Poznaniu – blisko 6 tys. (3,8 tys. rok wcześniej i wzrost rdr. o 58,7%), Warszawa-Praga w Warszawie – 4,6 tys. (2,4 tys. i +95,1%), we Wrocławiu – 3,6 tys. (2,4 tys. i +52,5%), a także w Gdańsku – 3,6 tys. (3,7 tys. oraz spadek o 1,9%).

– Należy pamiętać o zmianach ustawy w zakresie właściwości. Konsument może wytoczyć powództwo wyłącznie przed sądem właściwym dla miejsca zamieszkania powoda. Oznacza to, że zdecydowanie mniej spraw trafia do stolicy niż wcześniej, gdy można było wytoczyć powództwo również według właściwości siedziby banku. To przełożyło się na zwiększoną ilość spraw w pozostałych sądach – analizuje radca prawny Agnieszka Dudek.

Z kolei według Adriana Goski, po zmianach w k.p.c. i wyłączeniu właściwości miejscowej dochodzi do lepszego rozłożenia obciążenia między różne sądy. Jak przekonuje ekspert z kancelarii SubiGo, dla frankowiczów rosnąca liczba zakończonych postępowań to korzystny sygnał. Można bowiem liczyć na szybsze rozstrzygnięcia, choć w niektórych sądach kolejka nadal pozostaje długa. Z kolei dla banków oznacza to konieczność zwiększania rezerw i przygotowania się na sytuację, w której coraz więcej wyroków może zapadać na korzyść konsumentów, chyba że kredytodawcy zdołają wcześniej przekonać część klientów do ugody.

– Wzrost liczby załatwionych spraw, szczególnie w Warszawie, wskazuje na większą efektywność sądów, która zapewne wynika z ugruntowanej już linii orzeczniczej. Dla kredytobiorców takie dane oznaczają szybsze rozstrzygnięcia w rozpoznawanych sprawach. To może zachęcać kolejnych kredytobiorców do składania pozwów. Natomiast dla banków jest to sygnał, by rozważyć lepsze warunki ugód, unikając kosztownych procesów – stwierdza mec. Mikołaj Majcher.

Nadrabianie zaległości

Liczba załatwionych spraw frankowych wzrosła rdr. Jednak wciąż pozostaje mniejsza od liczby wpływających pozwów w tym zakresie. Przy tym ta różnica się zmniejsza. W 2023 roku złożono ponad 86,5 tys. spraw, a załatwiono – 55,5 tys. W ubiegłym roku było to odpowiednio – ok. 80,5 tys. i blisko 72 tys.

– Można to interpretować jako wyraźny sygnał, że sądy skuteczniej nadrabiają zaległości, a system zmierza do wypracowania pewnej równowagi. To, czy w 2025 roku liczba załatwionych spraw przewyższy wpływ, pozostaje kwestią otwartą. Znaczenie będzie miało to, ilu frankowiczów zdecyduje się wystąpić na drogę sądową i czy tempo rozpatrywania jeszcze bardziej się poprawi. Za rok czy dwa lata możliwe jest, że liczba załatwionych spraw dorówna liczbie pozwów lub nawet ją przekroczy – stwierdza ekspert z kancelarii SubiGo.

Jak ocenia mec. Mikołaj Majcher, spośród spraw frankowych najszybciej załatwiane są te, które zawierają powszechnie znane klauzule abuzywne i zostały już szeroko zakwestionowane w dotychczasowym orzecznictwie. Z kolei najwolniej rozpatrywane są przypadki, które wiążą się z kwestionowaniem przez banki statusu konsumenta po stronie kredytobiorców. Dłużej mogą też trwać sprawy, które wymagają ustalenia wysokości odsetek, rozliczeń finansowych lub innych szczególnych warunków umowy.

– W mojej ocenie, udostępnione dane wydają się dość optymistyczne. Można założyć, że sprawy będą procedowane szybciej, ze względu na to, że część kredytobiorców zapewne zawrze ugody. Być może sytuację poprawi będąca na etapie projektu nowa ustawa – podsumowuje Agnieszka Dudek z Uniwersytetu WSB Merito.

(MN, Marzec 2025 r.)
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone
materiał prasowy

Wstępny szacunek produktu krajowego brutto w IV kwartale 2024 roku

rawpixel-670711-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Wstępny szacunek produktu krajowego brutto w IV kwartale 2024 roku”.

Jak informuje GUS, produkt krajowy brutto (PKB) niewyrównany sezonowo w czwartym kwartale 2024 r. zwiększył się realnie o 3,2% rok do roku wobec wzrostu o 1,0% w analogicznym kwartale 2023 r. (w cenach stałych średniorocznych roku poprzedniego).
W czwartym kwartale 2024 r. realny PKB wyrównany sezonowo (w cenach stałych przy roku odniesienia 2020) zwiększył się o 1,3% w porównaniu z poprzednim kwartałem i był wyższy niż przed rokiem o 3,7%.
Realny PKB niewyrównany sezonowo (w cenach stałych średniorocznych roku poprzedniego) zwiększył się o 3,2% w porównaniu z czwartym kwartałem roku poprzedniego.

Źródło: GUS.

Najem zwrotny nieruchomości kontra tradycyjne metody

grafika (3)
Jak mówią eksperci, najem zwrotny to w Polsce stosunkowo nowe rozwiązanie, ale już teraz dosłownie w pewnych kwestiach bije na głowę tradycyjne metody finansowania. Jeśli dana firma posiada wartościowe nieruchomości i odpowiednie przychody, a także stale generuje dodatnie EBITDA, to w ciągu 2-3 miesięcy może uzyskać dwukrotnie większy kapitał na rozwój niż w przypadku kredytu czy leasingu. Przy tym budynek będący przedmiotem umowy może mieć nawet 50 lat i akceptowane są wszystkie lokalizacje, w tym izolowane. Koszt pozyskania środków wynosi 5-9%, niezależnie od WIBOR czy EURIBOR. Ryzyko wypowiedzenia umowy właściwie nie istnieje. Do tego znawcy tematu dodają, że takich korzyści nie oferują instytucje udzielające kredytów czy leasingów. Oczywiście, jak każda opcja finansowania, najem zwrotny też ma swoje wady.

Nowe spojrzenie

W ostatnich latach, w związku z utrzymującymi się wysokimi stopami procentowymi, zauważalny jest znaczny wzrost zainteresowania najmem zwrotnym w Polsce. Wciąż jednak nie cieszy się on u nas tak dużą popularnością, jak na bardziej rozwiniętych rynkach kapitałowych, np. w Wielkiej Brytanii czy w USA. Zdaniem ekspertów, wynika to głównie z braku dostatecznej wiedzy przedsiębiorców na temat korzyści płynących z tej nowoczesnej formy finansowania i jej przewagi nad kredytem bankowym czy leasingiem.

– Najem zwrotny polega na sprzedaży nieruchomości inwestorowi, a następnie na wynajęciu jej od niego. To daje dostęp do kapitału w krótkim czasie, co może być korzystne w sytuacjach wymagających natychmiastowego finansowania. Uwalniane są środki, które były zamrożone w nieruchomościach, przynoszących niższą stopę zwrotu w porównaniu z możliwością ich alokacji w działalność o wyższym poziomie rentowności. W porównaniu z innymi formami finansowania najem zwrotny może więc prowadzić do uzyskania znacznie wyższej stopy zwrotu z inwestycji – mówi Daniel Radkiewicz, międzynarodowy ekspert rynku nieruchomości, założyciel i prezes firmy INWI.

Podobną opinię wyraża prof. Waldemar Rogowski ze Szkoły Głównej Handlowej (SGH). – Najem zwrotny oferuje dostęp do znacznie większego kapitału przy jednoczesnej przewidywalności kosztów i uproszczonych procedurach. Jego kluczową zaletą jest możliwość uwolnienia zamrożonych środków z aktywów trwałych, bez utraty operacyjnej kontroli nad nieruchomością. Dla firm o stabilnej pozycji rynkowej i zdrowych fundamentach finansowych to często optymalne rozwiązanie wspierające dynamiczny rozwój i wzrost wartości przedsiębiorstwa – komentuje prof. Rogowski.

Ponadto ekspert z SGH zwraca uwagę na to, że w obecnym otoczeniu makroekonomicznym przedsiębiorstwa potrzebują elastycznych i efektywnych narzędzi finansowania. Natomiast prezes Radkiewicz podkreśla, że tradycyjne metody finansowania pozwalają na zachowanie własności nieruchomości, ale mogą wymagać spełnienia rygorystycznych wymogów kredytowych. Niosą też duże ryzyko zmian miesięcznych kosztów, bo są oparte o niestabilne stopy WIBOR lub EURIBOR. Różnice najlepiej można zobaczyć na przykładach.

Porównanie metod

– Przy założeniu, że dana spółka posiada wartościowe nieruchomości, przychody powyżej 100 milionów złotych oraz stabilnie wykazuje dodatnie EBITDA, kwota dostępnego finansowania w ramach najmu zwrotnego, to 30 mln EUR. Typowy jego okres wynosi 15-30 lat, a wymagany wiek nieruchomości – do 50 lat. Możliwe są wszystkie lokalizacje. Koszt uzyskania środków wynosi 5-9%, niezależnie od WIBOR czy EURIBOR. Ryzyko wypowiedzenia umowy praktycznie nie istnieje. Przeznaczenie finansowania jest dowolne. Szybkość jego pozyskania mieści się w granicach 2-3 miesięcy – wyjaśnia Daniel Radkiewicz.

Według prof. Rogowskiego, w przypadku kredytu, przy spełnieniu tych samych warunków, można uzyskać finansowanie na poziomie 15 mln EUR. Zazwyczaj trwa ono 3-5 lat. Z kolei nieruchomości nie mogą być starsze niż 15 lat. A w praktyce tylko nowo realizowane inwestycje nieruchomościowe mogą uzyskać finansowanie w tej formie. Akceptowana jest większość lokalizacji. Koszt uzyskania środków jest na poziomie 6-8% i zależy od poziomu WIBOR bądź EURIBOR. Ekspert z INWI zaznacza, że do tego dochodzą ukryte koszty, takie jak opłaty związane z przedłużeniem umowy, odstępstwami czy zaległościami. Ryzyko wypowiedzenia umowy jest wysokie. Środki muszą być przeznaczone na konkretny cel. Finansowanie można uzyskać w ciągu 6-9 miesięcy.

– W przypadku leasingu zwrotnego, przy ww. założeniach, dostępna kwota finansowania to 20 mln EUR. Trwa ono z reguły 3-10 lat. Nieruchomość może mieć nie więcej niż 10 lat. Akceptowane są tylko duże miasta i węzły komunikacyjne. Koszt uzyskania środków wynosi 6-9% i zależy od WIBOR bądź EURIBOR. Do tego też dochodzą ukryte, dodatkowe wydatki, które mogą zaskoczyć przedsiębiorcę. Ryzyko wypowiedzenia umowy jest wysokie. Tylko przeznaczenie środków, podobnie jak w przypadku najmu zwrotnego, jest dowolne. Szybkość uzyskania finansowania wynosi 6-9 miesięcy – tłumaczy Daniel Radkiewicz.

Siła najmu zwrotnego

Na podstawie powyższego porównania jasno widać przewagę najmu zwrotnego nad kredytem czy leasingiem zwrotnym. Jak stwierdza ekspert z INWI, główne zalety to wysoka kwota możliwa do uzyskania, tj. dwukrotnie większa niż w przypadku kredytu bankowego, niskie koszty, elastyczność, stabilność oraz łatwość spełniania warunków umownych, których praktycznie nie ma. Kiedy liczy się szybkie tempo wzrostu, żadne inne rozwiązanie nie daje takiej dostępności kapitału i elastyczności, jak najem zwrotny.

– Warto podkreślić, że jedną z podstawowych zalet najmu zwrotnego jest brak konieczności zmiany lokalizacji. Firma może kontynuować działalność w tej samej nieruchomości w niezmienionej formie, co eliminuje koszty związane z przeprowadzką, przeniesieniem, a nawet zaprzestaniem działalności. Akceptowane są wszystkie typy nieruchomości, tj. handlowe, magazynowe, biurowe, produkcyjne, w tym o specjalistycznym charakterze. Nie ma wymagania co do ich wieku czy stopnia zużycia. Budynki nie muszą być w topowych lokalizacjach, mogą być nawet izolowane – zwraca uwagę prezes Radkiewicz.

Według ekspertów, kolejnym atutem tej metody jest możliwość negocjacji warunków najmu, takich jak długość umowy i wysokość czynszu. Umowa może obowiązywać od 15 do 30 lat. Są też liczne możliwości przedłużenia tego czasu. Nie ma przy tym większych zobowiązań, poza terminowymi opłatami, ubezpieczaniem nieruchomości i utrzymaniem jej w dobrym stanie.

Potencjalne minusy

– Oczywiście, jak każde rozwiązanie, najem zwrotny też posiada wady. Jedną z nich jest utrata własności. To może być trudne do akceptacji z powodu zmniejszenia wartości aktywów w bilansie, ale także z perspektywy kulturowej, zwłaszcza w Polsce. Poza tym miesięczne opłaty za wynajem mogą obciążać bieżący budżet najemcy. Ich wysokość zależy od atrakcyjności lokalizacyjnej nieruchomości i długoterminowej wartości rezydualnej nieruchomości – wskazuje ekspert z INWI.

Ryzykiem pozostaje również możliwość wzrostu czynszu w przyszłości. To może zwiększyć koszty najmu, choć w większości przypadków w Polsce jest on oparty o wskaźnik europejskiej inflacji, co może być korzystne dla najemcy w długiej perspektywie. Z kolei ekspert z SGH zauważa, że kluczowy jest odpowiedni dobór formy finansowania do profilu, historii biznesowej oraz poziomu wiarygodności kredytowej firmy.

– W mojej ocenie, najem zwrotny najlepiej sprawdza się w przypadku firm, które są w fazie ekspansji i poszukują kapitału na rozwój. To rozwiązanie wymaga przemyślanej strategii długoterminowej. Nie jest to instrument dla firm w trudnej sytuacji finansowej czy szukających doraźnych rozwiązań w celu poprawy swojej trudnej sytuacji finansowej. Jego prawdziwa wartość ujawnia się, gdy uwolniony kapitał zostaje zainwestowany w projekty o wyższej stopie zwrotu niż ta generowana przez samą nieruchomość. Dlatego też obserwujemy rosnące zainteresowanie najmem zwrotnym wśród dojrzałych przedsiębiorstw, które planują ekspansję rynkową lub technologiczną modernizację – podsumowuje prof. Waldemar Rogowski.

(MN, Luty 2025 r.)
© MondayNews Polska
materiał prasowy

BIG InfoMonitor: Rośnie liczba ryzykownych kontrahentów w biznesie i średnia kwota zadłużenia na jednej firmie

Grafika_zaległości firm
Trend wzrostowy wartości kwoty zaległych zobowiązań firm w ubiegłym roku nieco wyhamował, w przeciwieństwie do liczby niesolidnych przedsiębiorców. Problemy z terminowymi rozliczeniami wobec instytucji finansowych i kontrahentów dotyczą 331,2 tys. firm – o 12,3 tys. więcej niż przed rokiem. Rynek musi się więc mierzyć z coraz większą liczbą klientów podwyższonego ryzyka, szczególnie w sektorze TSL i gospodarce odpadami. Mimo wszystko nadal łączna kwota zaległych zobowiązań przedsiębiorców jest wysoka. Przekroczyła z końcem ubiegłego roku 43,8 mld zł. Najwyższy skok zaległości notuje sektor edukacji, z kolei w budownictwie przybyło najwięcej niesolidnych płatniczo przedsiębiorstw – wynika z danych na temat wiarygodności finansowej firm gromadzonych w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie informacji kredytowej BIK.

Przybywa firm z problemami we wzajemnych rozliczeniach, co potwierdzają dane zgromadzone w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor, gdzie trafiają opóźnione w spłacie względem kontrahentów bieżące rachunki i faktury (zaległości pozakredytowe) oraz w bazie informacji kredytowych BIK, która zawiera dane o historii kredytowej, ale również niespłaconych na czas zobowiązaniach kredytowych (zaległości kredytowe). Dłużników-firm jest 331,2 tys., co oznacza, że 5 proc. biznesów z różnych sektorów rynku ma problemy finansowe.

Kwota zaległości kredytowych i pozkaredytowych firm opóźnionych powyżej 30 dni i na co najmniej 500 zł na koniec ubiegłego roku przekroczyła 43,8 miliarda złotych. Jednak w ciągu całego 2024 roku łączne zaległości firm z różnych sektorów i branż rosły nieco wolniej niż jeszcze rok wcześniej. Od stycznia do grudnia przybyło o 1,95 mld zł (4,7 proc.) zaległych długów firm, podczas gdy jeszcze w całym 2023 roku wzrost ten wynosił 2,4 mld zł (6 proc.). Mimo że w trend wzrostowy łącznych zaległości nieco wyhamował, to przyspieszył za to przyrost liczby firm z problemami – o 4 proc. w 2024 vs. 2 proc. w porównaniu z 12 miesiącami 2023 roku. W ciągu całego ubiegłego roku wierzyciele dopisali 12 292 nowych firm-dłużników.

Polskie firmy stoją dziś przed wieloma wyzwaniami. Transformacją energetyczną i cyfrową. Wysokimi cenami energii. Rosnącymi kosztami wynagrodzeń. Wysokimi na tle innych krajów UE stopami procentowymi. Nic więc dziwnego, że jedynie co trzecia firma planuje inwestycje, a tylko co czwarta wzrost zatrudnienia. Dodatkowo miliardy złotych zamrożone w przeterminowanych długach skutecznie chłodzą plany przedsiębiorców i ograniczają ich rozwój. Utrudniają również firmom terminowe regulowanie własnych zobowiązań wymienia dr hab. Waldemar Rogowski, prof. SGH i główny analityk BIG InfoMonitor.

[fragment artykułu]

Źródło: BIG InfoMonitor
materiał prasowy

Dynamika sprzedaży detalicznej w styczniu 2025 roku wg GUS

helloquence-61189-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Dynamika sprzedaży detalicznej w styczniu 2025 roku”.

Sprzedaż detaliczna1 w cenach stałych2 w styczniu 2025 r. była wyższa niż przed rokiem o 4,8% (wobec wzrostu o 3,2% w styczniu 2024 r.). W porównaniu z grudniem 2024 r. notowano spadek sprzedaży detalicznej o 17,3%.

W styczniu 2025 r. największy wzrost sprzedaży detalicznej (w cenach stałych) w porównaniu z analogicznym okresem 2024 r. spośród prezentowanych kategorii towarów odnotowały podmioty handlujące pojazdami samochodowymi, motocyklami, częściami (o 21,9%). Znaczny wzrost sprzedaży zaobserwowano również w jednostkach z grup: „meble, rtv, agd” (o 13,6%), „farmaceutyki, kosmetyki, sprzęt ortopedyczny” (o 12,8%), „tekstylia, odzież, obuwie” (o 8,8%). Przedsiębiorstwa zaklasyfikowane do grupy o najwyższym udziale w sprzedaży detalicznej „ogółem” – „żywność, napoje i wyroby tytoniowe” wykazały wzrost o 0,6%.

Pełna treść raportu dostępna jest na oficjalnej stronie internetowej GUS.

1 Dane dotyczą przedsiębiorstw handlowych i niehandlowych o liczbie pracujących powyżej 9 osób. Grupowania przedsiębiorstw dokonano na podstawie PKD 2007, zaliczając przedsiębiorstwo do określonej kategorii według przeważającego rodzaju działalności, zgodnie z aktualnym w omawianym okresie stanem organizacyjnym. Odnotowane zmiany (wzrost/spadek) dynamiki sprzedaży detalicznej w poszczególnych grupach rodzajów działalności przedsiębiorstw mogą zatem również wynikać ze zmiany przeważającego rodzaju działalności przedsiębiorstwa oraz zmian organizacyjnych (np. połączenia przedsię-biorstw). Nie ma to wpływu na dynamikę sprzedaży detalicznej ogółem.

2 Dane wstępne

Źródło: GUS.

Polski rynek pracy czekają duże zmiany

g-crescoli-365895-unsplash
Polski rynek pracy czekają duże zmiany. Polska przygotowuje się do wprowadzenia nowej polityki migracyjnej, która może diametralnie zmienić sytuację zarówno pracodawców, jak i cudzoziemców poszukujących zatrudnienia. 

Główne zmiany mają obejmować usprawnienie procedur zatrudniania obcokrajowców i zniwelowanie nadużyć oraz ograniczeń w formach zatrudnienia. Projekty przewidują także zwiększenie kar za nielegalne zatrudnianie obcokrajowców oraz wzmocnienie organów kontroli i nadzoru. Eksperci Smart Solutions HR wyjaśniają, jak te zmiany wpłyną na rynek pracy i co oznaczają dla pracodawców i pracowników.

Wyższe kary i częstsze kontrole

Komisja Nadzwyczajna do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących rynku pracy oraz cudzoziemców przebywających na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej pracuje nad dwoma kluczowymi projektami związanymi z zatrudnianiem cudzoziemców w Polsce. W piątek Sejm Rzeczpospolitej Polskiej przyjął projekt jednej z nich – ustawy o warunkach dopuszczalności powierzenia pracy cudzoziemcom na terenie RP. Przepisy zawarte w projekcie ustawy wpisują się w założenia strategii migracyjnej „Odzyskać kontrolę, zapewnić bezpieczeństwo” przyjętej w październiku przez Radę Ministrów. Nowe regulacje mają zapewnić szybsze i bardziej efektywne procedury oraz zminimalizować możliwe nadużycia. Projekt ustawy zakłada pełną cyfryzację procesów administracyjnych, co ma skrócić czas oczekiwania na decyzje dotyczące zezwoleń na pracę. Obecnie przeciętny czas rozpatrywania wniosku wynosi kilka miesięcy.

Projekt przewiduje także zaostrzenie sankcji wobec firm powierzających pracę cudzoziemcom bez wymaganych zezwoleń. Za każdy taki przypadek pracodawcy może grozić od 3 tys. do nawet 50 tys. złotych kary. Pojawiły się także nowe przesłanki dotyczące odmowy wydania zezwolenia – negatywną decyzję mogą otrzymać podmioty utworzone w celu ułatwienia cudzoziemcom wjazdu do Polski. Przestrzeganie nowych przepisów mają zapewnić sprawniejsze, częstsze i niezapowiedziane kontrole Państwowej Inspekcji Pracy oraz Straży Granicznej.

Umowa o pracę obowiązkowa?

Jednym z zapisów projektu ustawy, który wzbudza najwięcej dyskusji, jest kwestia form zatrudnienia. Pierwotna wersja projektu zakładała obowiązek zawierania z cudzoziemcami umowy o pracę. Po konsultacjach społecznych zapis ten został zmodyfikowany. Obecna propozycja dopuszcza zawarcie między bezpośrednim pracodawcą a pracownikiem umowy cywilnoprawnej, jednocześnie sugerując obowiązek zawarcia umowy o pracę między pracownikiem a agencją pracy tymczasowej. Podczas najnowszego posiedzenia Komisji zapis ten został utrzymany.

Często cudzoziemcy przybywają do Polski głównie w celach zarobkowych. Zależy im przede wszystkim na dużej liczbie roboczogodzin, ponieważ właśnie taka forma zatrudnienia przyniesie im najwięcej korzyści finansowych. Umowa o pracę jest natomiast preferowana przez osoby, które planują zostać na dłużej lub osiedlić się w Polsce. My jako agencja chcemy dawać ludziom wybór – tłumaczy Natalia Myskowa, Dyrektor Zarządzający w Smart Solutions HR.

[fragment artykułu]

Źródło: Smart Solutions
materiał prasowy

Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w styczniu 2025 roku wg GUS

ibrahim-rifath-789914-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w styczniu 2025 roku”.

Główny Urząd Statystyczny (GUS) poinformował, że w styczniu 2025 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu ze styczniem 2024 r. było niższe o 0,9%. Wyniosło ono 6455,0 tys. etatów.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w styczniu 2025 r. w porównaniu ze styczniem 2024 r. wzrosło nominalnie o 9,2% i wyniosło 8482,47 zł brutto. – podsumowuje Główny Urząd Statystyczny.

Źródło: GUS.

Budownictwo mieszkaniowe w styczniu 2025 roku wg GUS

matthew-guay-148463-unsplash
Główny Urząd Statystyczny opublikował raport „Budownictwo mieszkaniowe w styczniu 2025 roku”.

Jak informuje GUS, w styczniu 2025 roku oddano do użytkowania więcej mieszkań niż przed rokiem, wzrosła również liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto. Z kolei zmniejszyła się liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia.

Według wstępnych danych, w styczniu 2025 roku oddano do użytkowania 15,5 tys. mieszkań, tj. 3,8% więcej niż w analogicznym okresie 2024 roku. Deweloperzy przekazali do eksploatacji 9,4 tys. mieszkań – o 12,9% więcej niż przed rokiem, natomiast inwestorzy indywidualni 5,5 tys., tj. o 10,0% mniej. W ramach tych form budownictwa oddano 96,4% ogółu nowych mieszkań. W pozostałych formach przekazano do użytkowania łącznie 550 mieszkań (w ubiegłym roku 432).

Jak informuje Główny Urząd Statystyczny, są to dane wstępne, które mogą ulec zmianie po opracowaniu danych ostatecznych.

Źródło: GUS.

GUS o dynamice produkcji budowlano-montażowej w styczniu 2025 roku

scott-graham-OQMZwNd3ThU-unsplash
Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport o dynamice produkcji budowlano-montażowej w styczniu 2025 roku.

Według danych wstępnych zgromadzonych przez GUS, produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana w styczniu 2025 r. na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób była wyższa o 4,3% w porównaniu z analogicznym okresem 2024 r. (w styczniu 2024 r. spadek o 6,2%) oraz niższa o 58,2% w stosunku do grudnia 2024 r. (przed rokiem spadek o 63,1%).
GUS informuje, że są to dane wstępne. Obejmują one przedsiębiorstwa o liczbie pracujących powyżej 9 osób, których przeważający rodzaj działalności zaliczono do sekcji F „Budownictwo” według Polskiej Klasyfikacji Działalności 2007 (PKD 2007).
Pełny raport dostępny jest na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Komunikat w sprawie zmian cen produkcji budowlano-montażowej w czwartym kwartale 2024 roku wg GUS

mari-helin-tuominen-38313-unsplashGłówny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował raport „Komunikat w sprawie zmian cen produkcji budowlano-montażowej w czwartym kwartale 2024 roku”.

Jest to komunikat Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego z dnia 19 lutego 2025 r. w sprawie zmian cen produkcji budowlano-montażowej w IV kwartale 2024 r.

Jak informuje GUS, w związku z art. 17 ust. 4 i 6 ustawy z dnia 2 kwietnia 2009 r. o zmianie ustawy o poręczeniach i gwarancjach udzielanych przez Skarb Państwa oraz niektóre osoby prawne, ustawy o Banku Gospodarstwa Krajowego oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. poz. 545 oraz z 2015 r. poz. 1169) ogłoszono, że ceny produkcji budowlano-montażowej w IV kwartale 2024 r. w stosunku do III kwartału 2024 r. wzrosły o 0,8%.
Informacja została opublikowana na oficjalnej stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego.

Źródło: GUS.

Płatności międzynarodowe to wyzwania dla polskiego biznesu

P. Kacprzak_Mat. prasowy
Prowadzenie działalności na rynkach zagranicznych stanowi dla polskich przedsiębiorstw szansę na dynamiczny rozwój, ale jednocześnie wiąże się z szeregiem wyzwań. Jednym z kluczowych aspektów wpływających na płynność finansową firm są płatności międzynarodowe, które w obliczu globalnych napięć gospodarczych, zmian w polityce monetarnej oraz zmienności kursów walut mogą wiązać się z ryzykiem operacyjnym.

Polskie firmy, prowadzące działalność eksportową i importową, muszą stale monitorować sytuację na rynku walutowym. W ostatnich miesiącach decyzje największych banków centralnych, w tym Europejskiego Banku Centralnego oraz Rezerwy Federalnej USA, miały istotny wpływ na wyceny głównych walut, w tym euro i dolara. Obniżki stóp procentowych w strefie euro i możliwe dalsze luzowanie polityki pieniężnej powodują zmienność kursów, co wpływa na koszty transakcyjne oraz wartość należności i zobowiązań denominowanych w walutach obcych. W takich warunkach firmy mogą być narażone na nieprzewidziane straty wynikające z niekorzystnych zmian kursowych.

Działalność na rynkach międzynarodowych wiąże się także z ryzykiem opóźnień w płatnościach od kontrahentów zagranicznych. W niektórych sektorach, takich jak handel, transport czy produkcja, standardowe terminy płatności mogą wynosić nawet 60-90 dni. W przypadku braku terminowego uregulowania należności przedsiębiorstwa są zmuszone do pokrywania bieżących kosztów operacyjnych, co może prowadzić do napięć w strukturze finansowej. Szczególnie narażone na to ryzyko są małe i średnie firmy, które nie dysponują dużą rezerwą kapitałową. W tym kontekście rozwiązaniem dla wielu z nich staje się faktoring międzynarodowy, który pozwala na szybkie uwolnienie środków zamrożonych w fakturach i zapewnienie płynności finansowej. Dzięki niemu przedsiębiorstwa mogą skupić się na rozwijaniu działalności, zamiast martwić się o nieterminowe płatności.

Regulacje i zmieniające się otoczenie prawne

Faktoring międzynarodowy to usługa finansowa, która umożliwia sprzedaż należności przed ich terminem płatności, co pozwala na natychmiastowy dostęp do gotówki. Jest to szczególnie istotne w przypadku współpracy z zagranicznymi kontrahentami, gdzie proces windykacji należności może być czasochłonny i skomplikowany ze względu na różnice w regulacjach prawnych oraz systemach bankowych. W zależności od rodzaju faktoringu, firmy mogą skorzystać z różnych opcji zabezpieczenia swoich transakcji. Faktoring pełny (bez regresu) przenosi ryzyko niewypłacalności kontrahenta na firmę faktoringową, co zapewnia przedsiębiorstwu pełną ochronę przed stratami wynikającymi z nieuregulowanych płatności. Z kolei faktoring niepełny (z regresem) pozwala na szybkie uzyskanie środków, jednak odpowiedzialność za ewentualne niespłacone należności pozostaje po stronie przedsiębiorstwa.

Płatności międzynarodowe są również obszarem, w którym duże znaczenie mają regulacje prawne i przepisy dotyczące przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. Wymogi związane z transparentnością transakcji i raportowaniem sprawiają, że przedsiębiorstwa muszą dostosowywać swoje procedury do coraz bardziej rygorystycznych standardów, co może generować dodatkowe koszty operacyjne. Warto również zwrócić uwagę na zmiany legislacyjne w zakresie rozliczeń transgranicznych w Unii Europejskiej. Nowe regulacje mogą wpłynąć na sposób, w jaki przedsiębiorstwa realizują przelewy i rozliczają transakcje w ramach jednolitego rynku europejskiego. Wprowadzenie rozwiązań takich jak SEPA Instant Credit Transfer (natychmiastowe przelewy w strefie SEPA) może przyczynić się do skrócenia czasu realizacji płatności i zwiększenia efektywności operacyjnej. W obliczu dynamicznych zmian na rynkach finansowych oraz w polityce monetarnej umiejętne zarządzanie płatnościami międzynarodowymi będzie mieć istotne znaczenie dla stabilności i konkurencyjności polskiego biznesu.

Autor:
Paweł Kacprzak
Członek zarządu BNP Paribas Faktoring

materiał prasowy

Ceny w sklepach wciąż szybują w górę

g-crescoli-365895-unsplash
Według analizy blisko 77 tys. cen, w styczniu br. w sklepach było drożej średnio o 5,9% niż rok wcześniej. Tak wynika z cyklicznego raportu pt. „Indeks Cen w Sklepach Detalicznych”. To kolejny miesiąc z rzędu z coraz silniejszą dynamiką wzrostu cen. Dodatkowo na 17 monitorowanych kategorii tylko jedna była tańsza niż przed rokiem. Raport pokazuje też, że rdr. najmocniej, bo o 10,4%, zdrożały słodycze i desery. O 10,2% rdr. skoczyły ceny owoców, o 9,7% – art. tłuszczowych i o 7,8% – napojów bezalkoholowych. Z kolei pieczywo zdrożało o 7,7% rdr. Eksperci komentujący te dane twierdzą, że proces podwyżek cen w sklepach może jeszcze potrwać przez kilka najbliższych miesięcy.

Z najnowszej edycji raportu pt. „Indeks Cen w Sklepach Detalicznych”, autorstwa UCE Research i Uniwersytetu WSB Merito, wynika, że w styczniu br. codzienne zakupy zdrożały średnio o 5,9% rdr. Dla porównania, w grudniu wzrost rdr. (wyliczony wg tej samej metody) wyniósł 5,6%, a w listopadzie – 5,5%. Tak wykazała analiza blisko 77 tys. cen detalicznych.

– Zgodnie z prognozami, wchodzimy na ścieżkę wzrostu cen, która powinna zakończyć się w marcu. W tym czasie ceny w sklepach urosną powyżej 6% rdr. Miesięczna dynamika będzie spadać, ale dużą zmianę zobaczymy dopiero pod koniec roku. Kryzys inflacyjny jeszcze się nie skończył. Na razie ceny będą rosły także miesiąc do miesiąca – uważa dr Piotr Arak z VeloBanku.

Z kolei Marcin Luziński z Santander Bank Polska ocenia, że przyśpieszenie wzrostu cen w sklepach w styczniu było zgodne z oczekiwaniami i proces ten może być przez kilka najbliższych miesięcy kontynuowany. Na rynku wciąż widoczne są efekty szoków podażowych z poprzedniego roku. Natomiast one stopniowo wygasają, co powinno sprzyjać stabilizacji, a nawet – obniżce cen w sklepach.

– Jakkolwiek wzrosty cen są dotkliwie dla wielu grup społecznych, to nie wywołują już takich emocji jak jeszcze niedawno. Polacy już od kilku lat żyją z drożyzną w sklepach, której na co dzień doświadczają. To efekt wysokich kosztów produkcji, rosnących płac oraz cen energii i paliw. Nie ma jednak oznak dających nadzieję na odwrócenie się tej tendencji w dającej się przewidzieć przyszłości – mówi dr Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito.

Z danych zebranych na potrzeby raportu wynika, że w styczniu br. na 17 monitorowanych kategorii prawie wszystkie były w trendzie wzrostowym – w przedziale od 2,8% do 10,4% rdr. Wyjątek stanowiły tylko produkty sypkie, które zaliczyły spadek o 0,7% rdr. W grudniu z kolei wszystkie segmenty podrożały – w zakresie od 0,2% do 10,3% rdr. Podobnie było w listopadzie – wzrosty od 0,2% do 16,6% rdr.

– Produkty sypkie, które jako jedyne potaniały, obejmują przede wszystkim podstawowe surowce spożywcze, takie jak mąka, kasze, ryż czy cukier. To towary, których ceny w znacznym stopniu zależą od globalnych rynków surowcowych, a w szczególności – od notowań zbóż i cukru. W poprzednich miesiącach ceny tych surowców były na wysokim poziomie, co mogło ograniczać popyt, a jednocześnie sprzyjać stopniowej stabilizacji – ocenia dr Hubert Gąsiński z Uniwersytetu WSB Merito.

Na pierwszej pozycji wśród najmocniej drożejących kategorii tym razem znalazły się słodycze i desery, ze wzrostem na poziomie 10,4% rdr. W grudniu ceny tych produktów wzrosły rdr. o 8,4%, a miesiąc wcześniej – o 10,2%. Ta kategoria kolejny miesiąc z rzędu wciąż mocno trzyma się w ścisłej czołówce drożyzny. Przed miesiącem zajmowała czwarte miejsce.

– Słodycze i desery to kategoria, w której kumulują się szoki dotyczące kilku rodzajów produktów. Obecnie najmocniej drożeje czekolada. To efekt niezwykle słabych zbiorów w Ghanie, jednego z głównych producentów kakao. Problemy nie są przejściowe, bo ze względu na słabą sytuację rolnicy zaczęli likwidować drzewa kakaowca. Odbudowa pól w innych miejscach czy krajach potrwa, ale plony będą dopiero po kilku latach. Z kolei lody drożeją głównie ze względu na rosnące ceny mleka. Tanieje natomiast cukier – wylicza Marcin Luziński z Santander Bank Polska.

Z kolei dr Robert Orpych zauważa, że wysokie ceny słodyczy są pochodną cen surowców, z których są produkowane, czyli kakao i cukru. W 2024 roku ceny kakao na światowych rynkach rosły w niespotykanym do tej pory tempie, podobnie zresztą jak cukru. A przecież mieliśmy do czynienia również ze znacznym wzrostem kosztów na rynku mleczarskim, przekładającym się na wzrost cen masła i mleka.

– Nie ma śladu po świątecznych promocjach i surowce, takie jak kakao oraz cukier, dyktują ceny słodyczy i deserów. Dodając do tego rosnące koszty pracy i energii, można przewidywać, że nadal będą drożeć wszystkie czekoladowe oraz kakaowe słodycze i desery – uzupełnia dr Piotr Arak.

Drugie miejsce w rankingu drożyzny zajęły owoce z podwyżką o 10,2% rdr. W grudniu średni wzrost cen rdr. wyniósł 8,2%, a w listopadzie – 7,4%. Dodatkowo w grudniu ta kategoria zamykała listę pięciu najmocniej drożejących kategorii. To pokazuje, że w tym przypadku drożyzna mocno przyspiesza.

– Rosnące ceny owoców to wynik zeszłorocznej suszy oraz innych niekorzystnych efektów pogodowych i ogromnych spadków podaży niektórych typów owoców. Zbiory wiśni były o 1/3 niższe niż rok wcześniej, śliwek i czereśni – o 1/4, a malin – o 1/5. Tak mocne zaburzenia podaży wpływają na zwyżki cen, które – moim zdaniem – będą się utrzymywać w najbliższych miesiącach – ocenia Marcin Luziński.

Na trzeciej pozycji znalazły się artykuły tłuszczowe, obejmujące masło, margarynę, olej itd. W styczniu br. ich ceny wzrosły rdr. średnio o 9,7%, w grudniu – o 8,8%, a w listopadzie – o 10,4%. Autorzy raportu podkreślają, że samo masło zdrożało w styczniu o 29,2% w ujęciu rocznym, po podobnym skoku w grudniu. Jak twierdzi dr Piotr Arak, to pokazuje, że rządowa interwencja sprzedaży rezerw właściwie nie wpłynęła na rynek i ceny.

– Nie jest to przypadek, że cena skupu mleka rośnie. W grudniu 2024 roku wyniosła blisko 260 zł/1hl i była wyższa o ponad 22% niż dokładnie rok wcześniej. Produkcja mleka zdrożała na skutek rosnących kosztów pasz, cen energii elektrycznej, paliw czy kosztów pracowniczych. Jeśli chodzi o olej i margarynę, to na plan pierwszy wysuwają się wysokie ceny olejów roślinnych na rynkach światowych, spowodowane poziomem podaży – zwraca uwagę dr Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito.

Na czwartej pozycji w zestawieniu znalazły się napoje bezalkoholowe ze średnim wzrostem 7,8% rdr. W grudniu zdrożały rdr. o 7,7%, a miesiąc wcześniej – o 7,1%. – Do podstawowych przyczyn wzrostu cen napojów bezalkoholowych należy zaliczyć wysokie koszty produkcji, wynikające z drogich surowców oraz wysokich opłat za energię. Dodatkowo producenci mierzą się z presją pracowników na urealnienie wynagrodzeń. Do tego dochodzą wysokie wydatki na logistykę i magazynowanie, ale także na opakowania – wskazuje dr Robert Orpych.

TOP5 drożyzny zamyka pieczywo, którego ceny skoczyły rdr. o 7,7%. Z kolei w grudniu odnotowały podwyżkę rdr. o 4,9%, a miesiąc wcześniej – o 6,9% rdr. Zdaniem eksperta z VeloBanku, pieczywo drożeje wraz z rosnącymi kosztami pracy, a właśnie mieliśmy do czynienia z podwyżką płacy minimalnej. Rosnące koszty pracy piekarzy przekładają się na cenę chleba. Zaraz za TOP5 znalazł się nabiał ze średnim wzrostem o 7,2% rdr.

– Spadek dynamiki wzrostu cen w styczniu 2025 roku, po wcześniejszych podwyżkach o 8,1% w grudniu i w listopadzie, może świadczyć o stopniowym osłabieniu presji inflacyjnej. Choć ceny nadal rosną w tempie przewyższającym inflację ogólną, to wyhamowanie dynamiki sugeruje, że czynniki kosztowe, które napędzały wcześniejsze wzrosty, zaczęły się stabilizować – analizuje dr Hubert Gąsiński.

Dalej w styczniowym zestawieniu są karmy dla zwierząt z podwyżką rdr. o 6,8%, ryby – 5,8%, a także wędliny – 5,7%. Potem widać mięso ze skokiem rdr. o 5,2%. Na kolejnych miejscach są używki, środki higieny osobistej i art. dla dzieci – ze wzrostami rdr. o 5,3%, 5,1% i 4,9%. Następna w tabeli jest chemia gospodarcza, która zdrożała rdr. o 4,2%. Pod koniec styczniowego zestawienia uplasowały się dodatki spożywcze (musztardy, ketchupy, majonezy itd.) ze wzrostem rdr. o 3,7%. Natomiast na ostatniej pozycji w rankingu podwyżek znalazły się warzywa, które zdrożały średnio o 2,8% rdr. W grudniu były na trzecim miejscu w całym rankingu z podwyżką rdr. o 8,6%.

– Jeszcze kilka miesięcy temu warzywa były jedną z najszybciej drożejących grup produktów, a obecnie znalazły się na końcu zestawienia. Tak duża zmiana wynika z kilku czynników. Kluczową rolę odgrywa stabilizacja podaży i poprawa dostępności warzyw na rynku. Ponadto, po okresie świątecznym konsumenci mogli ograniczać zakupy droższych warzyw, co wywarło presję na detalistów i producentów, by nie podnosić cen. Wreszcie, warto zwrócić uwagę na efekt bazy statystycznej – podsumowuje dr Hubert Gąsiński z Uniwersytetu WSB Merito.

(MN, Luty 2025 r.)

© MondayNews Polska
materiał prasowy

Wartość transakcji na polskim rynku fuzji i przejęć wyraźnie spadła w 2024 roku

Paweł Szreder_Partner Bain&CompanyWartość transakcji na polskim rynku fuzji i przejęć wyraźnie spadła w 2024 roku.

Łączna wartość fuzji i przejęć dokonanych przez inwestorów strategicznych w 2024 roku spadła w Polsce o 49% do około 5 mld dolarów, wynika z raportu Global M&A Report 2025 przygotowanego przez firmę Bain & Company. Spadła również liczba dużych transakcji (o wartości powyżej 30 milionów dolarów, 44% r/r). Do pogorszenia sytuacji doprowadziła niepewność geopolityczna i makroekonomiczna.

Sektory technologiczny oraz energii i zasobów naturalnych doświadczyły największych spadków, a wartość transakcji w tych branżach zmniejszyła się o około 80%, podczas gdy liczba dużych transakcji spadła o 30-40%. W pierwszej dwudziestce największych przejęć w Polsce dominowały transakcje transgraniczne: 14 z 20 największych transakcji dotyczyło inwestorów zagranicznych przejmujących polskie aktywa. Jedynym segmentem rynku, który utrzymał stabilny poziom, był sektor produkcji i usług, w którym największą wartość miały przejęcia portfeli nieruchomości. Żaden inny sektor nie odnotował wystarczająco silnego wzrostu, aby zrównoważyć spadek w sektorze technologicznym oraz energii i zasobów naturalnych.

Na globalnym rynku M&A sytuacja wyglądała inaczej – w 2024 roku wartość transakcji sięgnęła 3,6 biliona dolarów, co oznacza wzrost o 13% r/r, a liczba transakcji zwiększyła się o 9%. To znaczący krok naprzód, który może zwiastować przełom po trzech latach spowolnienia. W regionie EMEA wzrost był umiarkowany – wartość transakcji wyniosła 595 miliardów dolarów (wzrost o 11% r/r), a liczba transakcji wzrosła o 8%. Po trzech latach zastoju 2025 rok może przynieść długo wyczekiwane ożywienie. Według Bain & Company, kluczowe bariery, które hamowały aktywność M&A – wysokie stopy procentowe i wyzwania regulacyjne – mogą wreszcie ustąpić, torując drogę do większej liczby transakcji.

– W 2024 roku dynamika transakcji fuzji i przejęć w Polsce jest wyraźnie słabsza niż na rynkach globalnych – ocenia Paweł Szreder, partner w Bain & Company. Podczas gdy na świecie rynek M&A powoli się odbudowuje, choć nadal pozostaje poniżej historycznych rekordów, w Polsce odnotowaliśmy istotny spadek wartości tych transakcji. Główną przyczyną była niepewność geopolityczna związana z sytuacją na Ukrainie, potęgowana obawami dotyczącymi wyborów w USA i niektórych krajach europejskich. Wpływ na gorszą dynamikę wartości transakcji w Polsce miały też czynniki lokalne, jak zmniejszona aktywność spółek Skarbu Państwa, w których nowe zarządy wciąż opracowują długoterminowe strategie, a także mniej optymistyczne oczekiwania co do obniżania stóp procentowych niż w krajach zachodnich. Szczególnie odczuwalny jest spadek liczby dużych transakcji, które zmniejszyły się o prawie połowę, natomiast liczba mniejszych transakcji zmalała o 5-20% (w zależności od źródła danych) w porównaniu z rokiem ubiegłym.

O BAIN & COMPANY:

Bain & Company to jedna z największych firm doradztwa strategicznego na świecie. Konsultanci Bain wspierają zarządy firm w podejmowaniu kluczowych decyzji z zakresu strategii, organizacji, fuzji i przejęć oraz we wdrażaniu innowacyjnych technologii. Bain & Company jest też wiodącym doradcą funduszy private equity. Firma angażuje się w działania pro bono, realizując 10-letni program o wartości ponad 1 mld dolarów, w ramach którego bezpłatnie świadczy usługi doradcze na rzecz organizacji walczących z nierównościami społecznymi i rasowymi oraz działających na rzecz rozwoju, edukacji i ochrony środowiska. Spółka otrzymała złoty rating od agencji EcoVadis, oceniającej działania i praktyki dostawców w zakresie ich społecznej odpowiedzialności biznesu, a tym samym znalazła się w grupie zaledwie 2 proc. firm na świecie, które zdobyły to najwyższe wyróżnienie. Firma powstała w 1973 roku w USA i posiada 65 biur w 40 krajach na świecie. O skuteczności Bain & Company świadczą wyniki klientów.

[Fragment raportu „Global M&A Report 2025”]
materiał prasowy

Fiskus w niecały rok ściągnął z Polaków przeszło 10 mld złotych

liczenie-pieniadzWedług najnowszych danych Ministerstwa Finansów, od stycznia do listopada 2024 roku wpływy z tzw. podatku Belki wyniosły 10,095 mld zł. To o 11,3% więcej niż w całym 2023 roku, kiedy kwota sięgnęła 9,069 mld zł. Z kolei w porównaniu z całym 2022 rokiem, ostatnio nastąpił wzrost aż o 75,5%. Wówczas wpływy z tego tytułu wyniosły 5,752 mld zł. Do tego trzeba dodać, że prognoza przychodów z ww. podatku przedstawiona w nowelizacji ustawy budżetowej na 2024 rok zakładała wpływy w wysokości 9,160 mld zł. Widać zatem, że już po jedenastu miesiącach ub.r. wpływy były wyższe od prognozowanych. Natomiast pełne dane za cały 2024 rok resort udostępni w marcu.

Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że od stycznia do listopada 2024 roku wpływy z podatku od zysków kapitałowych, zwanego popularnie podatkiem Belki, wyniosły 10,095 mld zł. Natomiast pełne zestawienie za zeszły rok będzie dostępne w marcu. Już jest oczywiste, że wpływy z pierwszych jedenastu miesięcy były o 11,3% wyższe niż w całym 2023 roku, kiedy wyniosły 9,069 mld zł. Do tego w ciągu jedenastu miesięcy zeszłego roku budżet państwa został wzmocniony z tytułu tego podatku kwotą o 75,5% wyższą niż w całym 2022 roku. Zdaniem radcy prawnego i doradcy podatkowego Marka Niczyporuka z kancelarii Ars Aequi, za wzrost wpływów odpowiada tryb życia Polaków, którzy ograniczają bieżące wydatki i trzymają pieniądze na kontach i lokatach. To właśnie zyski z tych między innymi źródeł opodatkowane są omawianą daniną.

– Taka sytuacja nie dziwi. W pandemii Polacy inwestowali wolne środki w obronie przed inflacją. Być może rok 2024 r. był takim czasem, w którym realizacja zysków miała większy wymiar. Wysoka inflacja w 2023 r. zachęcała Polaków do lokowania oszczędności w produkty chroniące wartość kapitału, m.in. w lokaty, obligacje czy fundusze inwestycyjne. Skoro w pierwszych jedenastu miesiącach 2024 r. wpływy wyniosły 10,095 mld zł, to na grudzień przypadnie dodatkowa część dochodów. Przyjmując ostrożne założenie, wpływy za ostatni miesiąc powinny stanowić ok. 7-10% rocznej sumy, a zatem łącznie mogą wynieść około 11 mld zł – prognozuje mec. Niczyporuk.

Z kolei dr Kamil Zubelewicz, wykładowca Collegium Civitas, członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP) w latach 2016-2022, dodaje, że przyrosty agregatów monetarnych (czyli suma wartości gotówki w obiegu oraz depozytów bankowych o różnym stopniu płynności) sięgnęły 10%, czyli były wyraźnie szybsze niż w ostatnich latach. Ekonomiści obserwują stopniowy powrót tej dynamiki do poziomów sprzed pandemii.

– Równocześnie po stronie czynników kreacji pieniądza odnotowujemy prawie 20% przyrosty aktywów zagranicznych netto. Połączenie tych czynników z generalnie wyższymi nominalnymi stopami procentowymi pozwoliło na wzrosty wpływów z tzw. podatku Belki. W 2023 roku podwyżki cen były na tyle wysokie, że wyprzedzały tempo wzrostów agregatów pieniężnych. Pokazuje to stosunkową inercję zjawisk inflacyjnych w Polsce. Pamiętajmy jednak, że podatek Belki odnosi się do dochodów kapitałowych, a nie dochodów z sektora dóbr konsumpcyjnych – wyjaśnia były członek RPP.

Zdaniem dr. Zubelewicza, wpływy z omawianego podatku za cały 2024 rok mogą sięgnąć 10,5 mld zł. – Dane za jedenaście miesięcy 2024 roku mogły zaskoczyć, bo prawdopodobnie w Ministerstwie Finansów nie zakładano takich wzrostów podaży pieniądza. Nie należy jednak przeceniać znaczenia wpływów z podatku Belki dla stanu finansów państwa, bo stanowią one około 1,5% dochodów budżetu – dodaje ekspert z Collegium Civitas.

Udostępnione przez Ministerstwo Finansów dane zawierają rozbicie wpływów na zyski z poszczególnych produktów oszczędnościowych i inwestycyjnych. W omawianych jedenastu miesiącach 2024 roku zryczałtowany podatek dochodowy od przychodów z odsetek lub innych przychodów od środków pieniężnych, zgromadzonych na rachunku podatnika lub w innych formach oszczędzania, przechowywania lub inwestowania, wyniósł 6,909 mld zł. Aż 3,186 mld zł dał budżetowi podatek od dochodów z odpłatnego zbycia papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych, w tym z realizacji praw wynikających z tych instrumentów, z odpłatnego zbycia udziałów (akcji) oraz z tytułu objęcia udziałów (akcji) za wkład niepieniężny w postaci innej niż przedsiębiorstwo lub jego zorganizowana część.

– Po okresie wysokiej inflacji w latach 2022-2023 wiele osób szukało sposobów na ochronę kapitału. Wzrost oprocentowania lokat i popularność obligacji skarbowych indeksowanych inflacją sprawiły, że więcej osób gromadziło oszczędności w takich instrumentach, co przełożyło się na wyższe wpływy podatkowe – komentuje mec. Marek Niczyporuk.

Od lat kolejne rządy zapowiadają likwidację podatku od zysków kapitałowych. Taka zapowiedź pojawiła się również w „100 konkretach”, czyli w programie wyborczym Koalicji Obywatelskiej. W styczniu 2025 roku Ministerstwo Finansów przyznało w odpowiedzi na interpelację poselską, że projekt zmian w podatku jest po uzgodnieniach wewnętrznych, ale „na obecnym etapie prac wskazanie terminu ich zakończenia nie jest możliwe do określenia”. Dr Kamil Zubelewicz przyznaje, że polski system danin publicznych wymaga istotnych zmian, bo nadmiernie uderza w pracujących.

– Podmiot osiągający dochody jest najpierw obciążony podatkiem dochodowym, a potem pozostałą ich część może skonsumować lub oszczędzić. Konsumpcję obciąża VAT i akcyza, więc dla wielu gospodarstw niegenerujących oszczędności ich dochód jest podwójnie opodatkowany – najpierw PIT, potem VAT. Jeżeli jednak gospodarstwo domowe ma oszczędności pieniężne, to dotknie je podatek Belki, de facto majątkowy. Ale jeśli ktoś ma oszczędności niepieniężne, to podatku nie zapłaci. Wszystko dodatkowo komplikuje opodatkowanie gospodarstw domowych części przedsiębiorców, którzy często odliczają VAT i PIT od prywatnej konsumpcji. Równolegle wpływy z CIT w wielu korporacjach są dobrowolne lub symboliczne. W efekcie niektóre grupy są bardzo pokrzywdzone podatkami, inne względem nich uprzywilejowane – uważa dr Zubelewicz.

W ocenie eksperta z Collegium Civitas, skoro konsumpcja już jest objęta podatkiem VAT, to dla uniknięcia podwójnego opodatkowania dochodu podatki dochodowe można by właściwie znieść, o ile oszczędności pieniężne i niepieniężne (majątek) objęłaby jednolita danina. – Danina majątkowa zamiast podatku dochodowego byłaby ciekawym rozwiązaniem. Póki to nie nastąpi, utrzymywanie podatku Belki będzie niestety wybiórczo stosowaną karą za utrzymywanie oszczędności w pieniądzu, tym dotkliwszą, im wyższa inflacja i podążające za nią stopy procentowe – mówi dr Kamil Zubelewicz.

Z kolei ekspert z kancelarii Ars Aequi uważa, że podatek od zysków kapitałowych może zniechęcać Polaków do oszczędzania. Może nawet zostać uznany za niesprawiedliwy ze względu na to, że obciąża podatników, którzy inwestują wcześniej zarobione, a zatem i opodatkowane, przychody. Do tego mec. Marek Niczyporuk dodaje, że z pewnością należy rozważyć, czy wolimy mieć więcej pieniędzy w obrocie i inwestycjach, czy utrzymywać opodatkowanie zysków kapitałowych, co zmniejsza ilość pieniędzy na rynku.

(MN, Luty 2025 r.)

© MondayNews Polska
materiał prasowy

Smart Solutions: Rewolucyjne zmiany na rynku pracy stają się faktem

adeolu-eletu-38649-unsplash
Już ponad połowa zadań wykonywanych przez pracowników odbywa się z udziałem maszyn – wynika z raportu „Future of Jobs 2025” opracowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne. W 30% zadań maszyny stanowią jedynie wsparcie dla człowieka, natomiast co piąte (22%) jest wykonywane samodzielnie przez maszyny i algorytmy. W pięcioletniej perspektywie urządzenia i rozwiązania cyfrowe będą odgrywać jeszcze większą rolę. Wyzwania czekające na polskich i międzynarodowych pracodawców oraz perspektywę pracowników różnych narodowości komentują eksperci Smart Solutions HR.

Cyfrowa transformacja

W 2030 roku spośród 100 zadań, ludzie samodzielnie będą wykonywać co trzecie (33%). Reszta podzieli się niemal po równo pomiędzy technologię (34%) oraz współpracę ludzi z maszynami (33%). Zwiększenie dostępności rozwiązań cyfrowych stanie się kluczowym czynnikiem zmian. W ciągu kolejnych pięciu lat trendy związane ze sztuczną inteligencją oraz technologią przetwarzania informacji doprowadzą do wyparcia dziewięciu milionów miejsc pracy oraz jednoczesnego stworzenia jedenastu milionów nowych. Specjaliści AI i uczenia maszynowego, inżynierowie energii odnawialnej, specjaliści ds. analizy danych czy deweloperzy aplikacji i oprogramowania to zawody, które będą rozwijać się najszybciej. Takie procesy mogą prowadzić do powstania nowych nisz na rynku pracy, ale także zwiększyć presję na przebranżowienie wśród starszych pracowników

W pierwszej kolejności ten trend spowoduje zmiany w poszukiwanych kompetencjach. Największe przesunięcie nastąpi z prac fizycznych i manualnych na umiejętności obsługi maszyn, współpracy z robotami i cobotami, konfiguracji oraz naprawy urządzeń. To oznacza, że szkoły zawodowe, technika i uczelnie będą musiały dostosować swoje programy, by kształcić specjalistów przygotowanych do współpracy z technologią. W kontekście obcokrajowców najważniejsze będą ich umiejętności, a nie pochodzenie. Młodsi pracownicy z zagranicy mają większe szanse na przebranżowienie i dostosowanie się do nowych realiów, a znajomość kilku języków może im w tym pomóc. Natomiast osoby starsze, które nie zdobędą odpowiednich kwalifikacji, mogą mieć trudności ze znalezieniem zatrudnienia i powinny kierować się w stronę prac niezastępowalnych przez maszyny lub tych, gdzie wdrożenie jest proste i szybkie – mówi Natalia Myskova, Head of Delivery w Smart Solutions HR.

Zjawisko to wyeliminuje wiele prostych stanowisk, co może oznaczać konieczność przekwalifikowania również w branżach, które obecnie zatrudniają dużą liczbę obcokrajowców. Pracownicy administracyjni, kasjerzy, specjaliści ds. obsługi klienta, pracownicy branży poligraficznej, ochroniarze, księgowi czy projektanci graficzni należą do grona zawodów, na których popyt będzie spadał.

Automatyzacja i sztuczna inteligencja niewątpliwie wpłyną na rynek pracy, ale nadal pozostanie wiele miejsc, gdzie człowieka nie da się zastąpić. W sektorach wymagających kreatywności, elastyczności i bezpośredniego kontaktu z ludźmi nadal będzie przestrzeń na zatrudnianie pracowników – dodaje Włodzimierz Kucharczuk, Project Manager w Smart Solutions HR.

Profil idealnego pracownika w dobie AI

Na znaczeniu będą zyskiwać nie tylko zawody bezpośrednio związane z rozwojem technologicznym. Według raportu także rolnicy, dostawcy, pracownicy budowlani, sprzedawcy, nauczyciele czy pracownicy przetwórstwa spożywczego również należą do grupy zawodów, na których popyt będzie rósł. Jest to spowodowane zmianami demograficznymi oraz transformacją ekologiczną.

W ostatnich latach obserwujemy znaczny wzrost liczby pracowników z takich krajów jak Filipiny, Ameryka Łacińska czy Indonezja. Migracja pracowników z Ukrainy do innych krajów UE sprawiła, że w Polsce ich miejsce zajmują specjaliści z Nepalu, Indii czy Filipin. W przetwórstwie spożywczym oraz rolnictwie obserwujemy stale rosnącą liczbę pracowników z tych krajów. Ponadto pracownicy z Indii i Nepalu dobrze odnajdują się w sektorze ciężkiego przemysłu, gdzie pracują jako spawacze czy ślusarze – podkreśla Włodzimierz Kucharczuk. Podobne zmiany można zauważyć w sektorach związanych z logistyką i produkcją, które coraz częściej zatrudniają pracowników spoza Polski. To właśnie w tych branżach cudzoziemcy stanowią znaczącą część zatrudnionych.

Najwięcej cudzoziemców pracuje w branżach: logistycznej (jako magazynierzy – w Smart Solutions HR stanowią 40% zatrudnionych), produkcyjnej (montaż i testy – 35%) oraz rolnej (sezonowe zbiory owoców i warzyw – do 10% zatrudnionych w zależności od sezonu). W budownictwie oraz transporcie (kurierzy i taksówkarze) stanowią łącznie 10% zatrudnionych. Natomiast w zawodach wymagających komunikacji bezpośredniej z klientem, takich jak handlowcy czy specjaliści ds. obsługi, obcokrajowców jest mało, co wynika z bariery językowej. Warto jednak pamiętać, że pokolenie dzieci cudzoziemców, które już teraz dorasta w Polsce, w przyszłości może zwiększyć swoją obecność w tych zawodach dzięki płynnej znajomości języka – dodaje Natalia Myskova.

Źródło danych: „Future of Jobs Report 2025” (Światowe Forum Ekonomiczne), dane własne Smart Solutions HR.

[fragment artykułu]

Autor: Smart Solutions
materiał prasowy